Tłusta (Grassa) czy mądra (Dotta) ?
To dwa przydomki Bolonii. Zyskała je przed wiekami. Pierwszy – ze względu na apetyty bolończyków. Jak twierdził żyjący w XIX wieku poeta i powieściopisarz Ippolito Nievo „W Bolonii je się więcej w ciągu roku niż w Wenecji w ciągu dwóch, w Rzymie trzech, w Turynie pięciu, a w Genui dwudziestu lat.” Drugi – ponieważ tu powstał jeden z najstarszych (w 1088 r.) europejskich uniwersytetów na którym studiowali m.in. wielcy ludzie pióra Petrarka oraz Dante, a także Polacy – Kopernik, Kadłubek, Kochanowski.
I do takiego słynnego miasta dotarłem w drodze nad Morze Tyrreńskie. Uniwersytetu nie odwiedziłem ze względu na przerwę wakacyjną. Musiałem więc ograniczyć się do sprawdzenia prawdziwości drugiego przydomku. Sklepów z żywnością jest tu bez liku. Z wystaw kuszą wspaniałe mortadele z Modeny o średnicy chyba dochodzącej do metra (proszę nie uściślać – to klasyczna dziennikarska lekka przesada), parmeńskie szynki Culatello di Zibello dojrzewające aż 14 miesięcy czy bardziej znane w świecie Prosciuto di Parma, Coppa Piacentina czyli salceson z Piacenzy lub prezentowane już na blogu Zampone tj. faszerowane nóżki wieprzowe. Obok tych wędlin wabi wzrok smakosza najlepszy w świecie ocet balsamiczny z Modeny no i oczywiście Parmigiano Reggiano.
Zatrzymaliśmy się w Hotelu Palace przy Via Monte Grappa w samym sercu starej Bolonii. Na pytanie o adres restauracji z tradycyjnymi bolońskimi daniami polecono nam mieszczący się parę przecznic dalej „Petroniano Club”. Tam więc wylądowaliśmy gdy tylko zaczął zapadać zmrok. Ponieważ chwilowo gości było niewielu mogliśmy uciąć sobie pogawędkę z szefem lokalu, który po wypytaniu skąd dotarliśmy do Bolonii i czemu interesujemy się miejscową kuchnią wygłosił wykład (maniera – Bolonia Dotta) na temat spaghetti alla ragu fałszywie nazywanego alla bolognese. I w ten sposób do naszej obfitej listy dań nieistniejących w miejscu rzekomych narodzin (fasolka po bretońsku, śledź po japońsku, jajko po wiedeńsku) dołączył ten rodzaj spaghetti.
Pyszne? Pyszne!
Według naszego rozmówcy bolońska kuchnia specjalizuje się w primi piatti a w tym szczególnie w ravioli. Mistrzostwo tutejsi kucharze osiągnęli w robieniu tych małych pierożków z farszem z pieczonego mięsa z parmezanem, miękiszu chleba z jajkiem, szpinaku lub buraków też z parmezanem.
Zamówiliśmy więc cały wybór ravioli a do tego oczywiście wino. Ale nie z Emilii-Romanii tylko z bardzo odległego miejsca bo aż z Sycyli. Nasz cicerone po tutejszej kuchni powiedział kategorycznie, że tylko Nero d’Avola podkreśli właściwie wszelkie zalety jego ravioli. I chyba była to prawda. Kolacja była wspaniała. A spośród pięciu rodzajów pierożków zdecydowanie najbardziej przypadły nam do gustu te z serem i truflami.
Tiramisu na deser łakomczucha stawia na nogi
Po kolacji jeszcze zdołaliśmy obejrzeć spory kawał centro storico, podziwiając zwłaszcza dwie stare wieże stojące obok siebie, które pozostały z dwustu tego typu budowli wyróżniających średniowieczną Bolonię spośród innych włoskich miast.
Następnego dnia pędziliśmy dalej na południe mijając Florencję, Rzym, Neapol, by zakończyć podróż w Paestum.
A to już krajobraz Kampanii
Komentarze
Alescie mnie wczoraj wysciskali, a ile mnie jeszcze czeka? Juz sie ciesze!
Nie bardzo rozumiem dlaczego, bo uwagi o sadownictwie, do tego z drugiej reki byly juz wlasciwie pod prad io nie na czasie, bo to byl czas na dyskoteke, a ja jak zwykle: hermetycznie. Ale wlaczylem tez dopiero o 21.30, jak zawsze.
Tak juz mam i przestalem sie wlasciwie dziwic, ze moje wpisy przechodza zwykle bez echa. To chyba wynik mojej dlugoletniej pracy w urzedzie, gdzie pisze sie stale w tym samym staccato. Czasem musze sie powstrzymac, aby nie zaczac: Niniejszym zawiadamiam… W zwiazku z tym zageszczam, oszczedzam i zostaje przy jednym temacie. Do tego koncze tak, ze brakuje tylko: i basta! To ostatnie na wskutek wrodzonego lenistwa, aby zniechecic do odpowiedzi.
A Kampania piekna. Niestety, nigdy nie udalo mi sie dojechac tak daleko w glab Wloch.
Za oknem ladny sloneczny poranek i takiego zycze Wam wszystkim,
pepegor
Dzień dobry,
Gospodarz bardzo apetycznie opisuje konsumowane potrawy. Mam tylko jedną uwagę: dania o wiele lepiej wyglądałyby na mniej ozdobnych talerzach. Te na zdjęciach przytłaczają zawartość . Zdecydowanie lepsze byłyby proste białe, ewentualnie z lekkimi zdobieniami. Ale i tak pierożki i tiramisu musiały smakować znakomicie.
Zaraz wyruszam do Gdyni. Może zdążę zajść na Halę Targową.
Krystyno, w większości restauracji, zwłaszcza na południu, cała zastawa jest z bogato zdobionej majoliki, z ktorej słynie Sycylia, Basilicata. I fakt, że barwne dania lepiej wygladają na białej zastawie nie ma tu znaczenia. Ozdobne talerze i półmiski to duma włoskich ceramików i … restauratorów.
„…Pierwszy – ze względu na apetyty bolończyków…”
„Drugi – ponieważ tu powstał jeden z najstarszych (…) uniwersytetów…”
„Uniwersytetu nie odwiedziłem (…) Musiałem więc ograniczyć się do sprawdzenia prawdziwości drugiego…”
„Sklepów z żywnością jest tu bez liku”
Facit: Stołówka uniwersytecka niestety nieczynna, ale Bolończycy wiedzą, co i gdzie kupować 😉 Czyli jednak dotta 😎
Dzień dobry!
Do potraw, które w nazwie zawierają fałszywe wskazówki co do pochodzenia, dorzuciłbym jeszcze hamburgery, frankfurterki (Frankfurter), wienerki (Wiener Wuerstchen) i sernik wiedeński.
Chyba nie ma w Polsce kiełbasy „polskiej”, więc i tutejsza „polska” jest tylko udaną kompilacją metod zapożyczonych z Polski i nie kojarzy mi się z żadną kiełbasą ze znanych mi z dzieciństwa, a i nasza „krakowska” niewiele ma z polską „krakowską” wspólnego.
Jolinku, jeden toast będzie specjalnie w Twoim imieniu 🙂
Stół nakryty, czerwone już otwarte i „się przegryza”, a białe się chłodzi.
Nie ma mortadeli bolońskiej IGP grubszej niż o średnicy 33 cm. Przesadę dziennikarską rozumiem trochę inaczej. Czy chciałby ktoś, aby jego czytelnicy błądzili po Bolonii w poszukiwaniu tej najgrubszej mortadeli, bo przecież jeden dziennikarz widział prawie metrową? 🙄 Na długość i owszem 😉 Waga jednej też może zaimponować – 100 kg 😎
Szczególnie miejscowość i gmina Caltagirone na Sycylii słynie z ozdobnej ceramiki, bardzo charakterystycznej i kolorowej. Odwiedziłam to miasto trzy lata temu podczas wędrówek po Sycylii. Nawet schody, murki i ściany budynków ozdobione są ceramicznymi elementami. Piękne!
Jeśli natomiast chodzi o walory estetyczne zastawy stołowej, to za to właśnie kocham wloską kuchnię, że bardziej niż „jak” liczy się „co” mamy na talerzu. Pyszny makaron spiętrzony na rustykalnym talerzu, tiramisu niedbale polane czekoladą… Nie do pomyślenia we francuskiej kuchni! Oczywiście, Francuzi również dbają o smak potraw, ale tradycja serwowania „a la francaise” to dla mnie przerost formy nad treścią.
PaOlOre,
życzę Twojej Żonie i całej rodzinie pięknego dnia 🙂
Czy miałeś ostatnio kontakt z Panem Lulkiem?
Paolo , jest w Polsce kiełbasa polska i jest to nawet produkt regionalny
http://www.minrol.gov.pl/index.php?/pol/Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/Lista-produktow-tradycyjnych/woj.-wielkopolskie/Kielbasa-polska-wedzona
Pawełku 🙂
Pan Lulek ma się bardzo dobrze … dzisiaj dentysta … po nocy się snuje … brzoskwinie wekuje … rower kupuje … na blog się obraził …
witam wszystkich nowych gości … 🙂
Nemo, na Tobie jak na Zawiszy 😉
Ale przesadę rozumiem jako przesadę, a gdy w dodatku jest zamierzona i czytelnik ostrzeżony, to już nie dociekam, o ile centymetrów ta mortadela spuchła Gospodarzowi w oczach.
Dzięki za życzenia dla Osobistej od Imienniczki 🙂
Z Lulkiem rozmawiałem przedwczoraj. Zzzzz (Zresztą zaraz znowu zadzwonię, zanim) wpadnie w szpony jakiejś mleczno-krwistej caritasówki 😉
Marian, dzięki za sprostowanie. Jest podobnie, jak z „krakowską”. Nasza „polska” ma średnicę ca. 10cm.
spadam po koper i czosnek, a potem do ogórków, wrrrr…
Ooo, a dlaczego Pan Lulek się obraził na Blog? To przecież bardzo miły Blog.
sofar może sam napisze … ja tylko sprawozdałam …
PaOlOre,
OK, już wiem, co to jest „dziennikarska lekka przesada” 😉
co do centymetra
😀
PaOlOre – Życzę Wam pieknego biało-czerwonego dnia 🙂
Witaj Marianie.
Nemo – Tutaj się mówi „rozmiarów Chin” i rzeczywiście – kompletny obłęd.
O świcie wyruszam na pomiary, ale moja miarka jest w calach 🙂
Myślę, że nie zdałbym egzaminu na Szwajcara.
Zawisza i młody kabanos
Placku, czy to znaczy, że on potem urósł? I utył? Ten kabanos?
Tak Nisiu, ale to ścisła tajemnica bolońskich mnichów. Tylko nieliczni wybrani są zapraszani do lochów w ktorych dorastają kiełbasy. Do tej pory byli nimi Wiktor Emanuel (zapomniałem który numer, Lech Wałęsa, jakaś Tajemnicza Para, Zofia LOren i ja. Przyznaje, że widok nie z tej ziemi.
Chylące się do siebie wieże są tak brzydkie, że aż piękne. Ponad 900 lat razem a patrzą sobie w oczy.
Do momentu aż stukną się czółkami.
Poranek dramatyczny : Dzieci wyjeżdżają, pies wyprowadzany na krótkim sznurku, żeby husky i rotweilery były bezpieczne w obecności jamnika, mój komputer rano nie miał zasilania i zupełnie nie wiadomo dlaczego. Teraz kabaczek nadziany pójdzie w piekarnik, bo za 2 godziny przyjdzie Synuś… A mnie się wydawało, że emerytura służy do odpoczynku po pracowitym życiu.
Za Anię Pawową wypiję wieczorkiem.
Największy Morta Deller pochodzi z Finlandii 😉
Czyli ten z dużą kiełbasą na zdjęciu to Ty Placku? … 😉
Pyro – Nie zapomnij trochę dzisiaj poemeryturować, przed Tobą jeszcze ta słynna wieksza połowa życia – odpocznij źdżiebko.
Nie Jolinku, ale życzliwi mówią że wyglądam jak szczur – mortadella byłaby w niebezpieczeństwie 🙂
L?oro di Bologna si fa nero per la vergogna – Probuje sobie wmówić, że nie znoszę pierożków z serem i truflami…na próżno.
Nreszcie wiem kogo mi Zofia Loren przypomina – Nemo. Celnik powiedział jej, że z tym ogromnym salami nie jedzie do Ameryki.
– To nie jest salami, to MORTADELLA!
Ta część dialogu dorównuje sławą jeśli nie samego Kopernika, to Kadłubka.
Mortadella z pistacjami jest najlepsza 😉
Na całe szczęście w Bolonii ogórków kwaszonych nie widziałem . Mogą zazdościć Warszawie.
http://kleofas.blogspot.com/2010/08/malosolny.html
Może kwaszonych nie, ale ogórki na prąd pewnie się w Bolonii znajdzie 🙄 Jak dobrze poszukać… 😉
Nemo – ja tam już wieku po poborowym, ale tak kiepsko z chłopakami w Bolonii?
A mortadela z ogórkiem kwaszonym lub małosolnym byłaby udanym mariażem włosko-polskim 😀
Tylko,żeby przez pomyłkie ten na prąd się nie zapętał.
Mortadella z ogórkiem jest bardzo udaną kombinacją 😀
U mnie prawie jak w Bolonii. Słoneczko przygrzewa, pranie furkocze na wietrze, na obiad spaghetti (al pesto), już zjedzone.
Te smakowite pierozki to być może rawioli – agnolotti tartufati, lody w kształcie trufli to tartufo…a może mi mózg mięknieje 🙂
Tutaj często podawane z sosem szałwiowym, czasami są nawet w kształcie naszych pierogów. Sery to ricotta i parmezan. Klasyczna prostota.
Pawłow miał racje.
Nemo oraz Pepegorowi dziękuję za wczorajszy,intensywny kurs
sadownictwa 🙂
Teraz jeszcze muszę przejść przyspieszony kurs zwalczania
korników.Okazało się,że w naszej wiejskiej chałupie jest ich zatrzęsienie.
Tak to jest kupić stary,drewniany dom do remontu 🙁
Prędzej czy pózniej ktoś napisze „Kopnięta przez Ogórek”, a ktoś inny nakręci film. Tak przypuszczam.
http://www.youtube.com/watch?v=CATQHe8Vcws
Łotr nie wpuszcza trefnych słów po włosku (komunista, socjalista etc) 😯
Kiełbasa jest republikańska, coppa (jak baleron) – liberalna, a szynka – faszystka 😯
Danuśka , to chyba nie korniki podgryzją chałupę , bo jak nazwa wskazuje to ten chrząszcz żeruje w korze . To raczej spuszczele chroboczą w ścianach http://pl.wikipedia.org/wiki/Spuszczel_pospolity
…albo kołatek domowy
Poznać po wielkości otworów.
Danuśka – teraz są może lepsze preparaty, ale kiedy pracowałam w muzeum, bawiliśmy się często w walkę z drewnojadami w meblach, ramach obrazów itp. Strzykawka, w strzykawce formalina i proszę bardzo – ilość płynu wstrzykiwanego w drewno może być ogromna, a kanaliki długie, bo czasem trucizna wypływała z otworka o 2o cm odległego od miejsca wstrzyknięcia i tak kilka razy w odstępie paru dni; a potem to już tylko zapychanie dziurek trocinami z żywicą. sama radość.
Ani chybi spuszczele !
Spuszczelom trzeba będzie spuścić manto.
Wiedzę o opowiednich preparatach zdobędziemy wszystkim dostępnymi
kanalikami, znaczy kanałami.
Pyro- sprawozdaj proszę,jak się udał kabaczek.Zdecydowanie przyjemniej
rozmawia się o kabaczkach niż o spuszczelach.Sama rozumiesz !
Rozumiem, Danuśko. Siedzi w piekarniku, a w rondelku pyrkocze puszka pomidorów na 3 łyżkach oliwy, ząbek czosnku i bazylia; o, jeszcze ostra papryka. Potem to zmiksuję na sos
Chyba już gotowy ten kabaczek u Pyry?
Sprawozdanie wstydliwe
‚DONOSZĘ pANIE nACZELNIKU”- nadzwyczaj smaczne było nadzienie w diabelskim sosie, Kabaczek jako taki mimo doprawienia i sosu zotał na wszystkich, trzech talerzach. Widać coś nam w dyniach rozmaitych nie leży.
Hmmm…
De gustibus… 😉
Dla mnie kabaczek lepszy od cukinii. Pyro, jesteś pewna, że to w ogóle był kabaczek? Ten, który zrobiłam wczoraj na kolację, był gotowy po 10-15 minutach duszenia.
Idę zrywać fasolkę i pomidory na eksport. Pojadą dziś wieczorem do stolicy. Cukinii też dołożę, i ogórków…
Nemo – warzywa jestem pewna. Zostawiłam w skórce, bo mięs było surowe, więc duszenie musiało potrwać 0,5 godziny, żeby farsz zdążył się zapiec.
Kabaczek Pyrom nie w smaczek 🙁
U mnie obiad dzisiaj gotuje latorośl.
Przewidziana lazania.Sprawozdam.
Ło matko, Placek, ale kabanos 😯
Pyro,
u mnie w domu podsmażano mięso z cebulą, dodawano do ugotowanego ryżu – ten patent, co z gołąbkami plus różne przyprawy. Kabaczki, nawet te długie, da się wydrążyć, tylko trzeba mieć odpowiednio długi nóż i podziałać nim z jednej i drugiej strony kabaczka, aż się zrobi tunel.
A potem farsz, prosta sprawa, tylko nawciskać tego porządnie.
Zawsze mieliśmy kabaczki zapiekane w całości, a potem krajane na plastry, każdy sobie na talerzu, według potrzeb. I koniecznie sos pomidorowy. Skórce też nie darowałam – pewnie są różne odmiany, myśmy mieli taką, co to nic nie zostawało na talerzu, bo skórka była całkiem jadalna.
Pepegor,
dopraszam się raz jeszcze i lekutko namolnie – przywieź mi parę nasion na Zjazd, już ja w przyszłym roku dopilnuję, żeby mi powschodziły i nic ich nie zeżarło 🙂
Już się nie martwię kabaczkiem; jutro może placki ziemniaczane, albo bób, albo coś innego. Zobaczę, pomyślę. Mieszkanie nagle zrobiło się obszerne i ciche.
Witam o świcie.
Pyro! Śmie natchła! Mam jeszcze z Miami mrożony bób!
Już go warzę!
WandoTX, Orca
Orca pisala o statkach na Alaske a tutaj zdjecie z trasy. Niedaleko Wrangell
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/43/main/b3655351b5.jpeg
Jeden ze statkow zaparkowany przy glownej ulicy w Skagway, Alaska
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/22/main/76063ee480.jpeg
kto rano wstaje temu bobu nie brakuje 😆 😆 😆
daj znac kiedy bedziesz w najpiekniejszym miescie planety. byc moze, jesli nie przypada to w lykend, to jestem do dyspozycji turystycznej po naj…. i tak dalej …
Orca pokazala zdjecia lodowca Exit. To maly lodowiec kolo Seward. Nazwa miasteczka od sekretarza stanu (William Seward) ktory zakupil Alaske od Rosjan za jedne 7 milionow, co niektorzy nazwali kompletnym brakiem rozumu i strata pieniedzy. Stad slynne „Steward’s Folly”. Lodowiec Exit lezy w glebi ladu pare km od samego Seward. Do Seward jezdzi sie obejrzec takie lodowce. Ten na zdjeciu to jeden z wielu na Kenai Peninsula.
Zagladam tu z pracy wiec nie moge ci podeslac lepszych zdjec.
http://photos.nasza-klasa.pl/10860066/64/main/7c1925b78f.jpeg
yyc_u zrob testament zanim wybierzesz sie na latawce. snieg jest znacznie twardszy od wody
dzieki za zapro. jak mi sie tu znudzi to przylece. no i polatamy, jak do tego czasu przezyjesz
rysiek a moze sie wybierasz do Paryza we wrzesniu?
Testament juz zrobilem. Nie wiem co bedzie z latawcami bo sie znajomy nie odzywa a ja za 3 tygodnie wylatuje….moze wiec przezyje do nastepnego sezony
nie widze przeciwwskazan yyc_u, jesli nie bedzie w tym czasie wialo na mojej sadzawce
jestesmy miedzy 6-10 (poniedzialek do piatku) w hoteliku przy luku triumfalnym jak bys sie wybieral moze jakies pifko sie uda.
Nie wiem czy masz mojego maila? moze Alicja moglaby Ci podeslac ?
czyzby u Orci zakaz pedalowania
😉
Byłam dziś na Hali Targowej w Gdyni. Z ciekawszych rzeczy kupiłam papierówki/ są tylko na nielicznych stoiskach/ oraz surowe śledzie, które zostały już usmażone. Większą część dam do kwaśnej zalewy .Tymczasem wietrzę dom, bo mimo wyciągu zapachy były bardzo intensywne. Ale nie ma smażonych śledzi bez zapachu.
Ta gruba mortadela wygląda wspaniale. Ciekawe , jak się ją kroi.
a nie chcecie do berlina?
rysiek,
U mnie nie ma zadnych zakazow!
yyc,
Twoje zdjecie z Skagway pamietam. Bardzo ladne.
Podroze statkiem na Alaske sa bardzo popularne i praktyczne. Jesli ktos chce ogladac tylko lodowce, to jest to wygodny sposob.
Tutaj ‚Norwegian Pearl’ czeka w Seattle na rejs do Alaski.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/CruiseToAlaskaDockedInSeattle#5503817790104574642
krystyno
dodaj do tej zalewy cebuli przerobionej na talarki. chrupiaca i tryskajaca sokiem podczas jej zgryzania
sama rozkosz, no i wedlug obyczaju zimna lufa gorzly by im sie tam dobrze plywalo, bez latawcow 😆
Czasu troche malo…moze by sie udalo na dzien z Konina wyskoczyc. Musze sprawdzic rozklad jazdy i czas. 6-10 Paryz, 11-16 Zakopane potem slub i zostaje juz tylko pare dni do 26 (powrot). Moze gdzies pomiedzy 20-24 na dzien by sie udalo. Nie bylem w Berlinie chyba ze 35 lat. Sprawdze polaczenia i spytam Basi bo moze ma tez juz jakis plany. Samochodem moze? Nie wiem co lepiej. Dam znac.
jesli masz kontakt z Alicja, to wiesz ze w berlinku jest dyspozycyjna podloga. baj znac, jak bedziesz wiedzial cokolwiek wiecej, na pare dni do przodu, to ta podloge wymyje 😆
Exit Glacier rzeczywiscie jest maly w porownaniu do innych popularnych lodowcow. Wydaje mi sie, ze Surprise Glacier nalezy do jednych z latwo dostepnych i jednoczesnie imponujacych lodowcow. Surprise Glacier wplywa do Prince William Sound.
Do Surprise Glacier trzeba doplynac lodzia (katamaran). Cala wyprawa nie jest taka prosta poniewaz lodz wyplywa z Whittier, ktore laczy ze swiatem albo helikopter, lodz lub Anderson Tunnel wybity w skale.
Katamaran podplywa do lodowca na odleglosc okolo 200 stop i wtedy mozna podziwiac widok, odglos lodowca, spadajace fragmenty, foki, ‚sea otters’ i wszystko wokol.
Tu jest kilka zdjec z przejazdu przez Anderson Tunnel do Whittier i podroz do Surprise Glacier.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/AlaskaPrinceWilliamSound#5235084965769616658
Rysiek, cebula jest oczywiście przewidziana do tych śledzi. Reszta zależy od upodobań . 🙂
200 yardow (okolo 200 metrow) a nie stop. Przy odleglosci 200 stop spadajace kawalki lodowca ladowalyby na zadartych glowach turystow.
jesli wygladaly one tak
tuz po zmianie swojego stanu, to jestem przekonany, ze beda smakowac wysmienicie bez wzgledu na upodobania 😆
OK. Poki co polaczenie do Berlina wydaje sie dobre o 8.38 rano EC z restauracyjnym. Tylko powrot problem jesli na jeden dzien. Jest miedzy innymi takie polaczenie. Berlin-Angemunde-Szczecin-Poznan-Konin. Poznalbym troche swiata 🙂
Podloga podloga o spotkanko chodzi i jakies dobre germanskie piwo z jakas swinina i kapucha.
Orca – ja mam kilku kandydatów (ek) na podstawienie o 200 stóp od lodowca. Gdyby jeszcze oblicza chcieli podnieść…
dogadamy sie yyc_u na boku, i w sprawie swinki.
toc to pepegor zadawal tutaj o wysmienitych blondynkach z danii. ale badz spokojny, u nas tez nie brakuje porzadnych 😆 swin. nie ma problema, zawsze znajdzie sie jakas dyzurna niemiecka swina z, lub badz, bez kapuchy
zawsze mozesz ja, kapuche, tak na wszelki wypadek wziasc ze soba. tym razem bez jaj 😐
ah Pyro
czy ja wygladam na byka?
zdaje sie ze zapomnialas jak wygladam
tu
Kiedys bedac w Germanii niedaleko Frankfurtu kolo Hanau w miejscowosci Freigericht (jesli dobrze pamietam) wzial mnie znajomy Niemiec na czubek gorki w lesie gdzie stala knajpa, taka gospoda a w niej Niemcow moc. Glosno i rozspiewane towarzystwo popijajac piwo jadlo wielkie plastry dymiacej swinki z kapucha. Jak sie dowiedzieli zem z Polski przysiadlo sie dwoch i po rusku zaczeli szwargotac. Okzalo sie byli w niewoli sowieckiej po wojnie i mieli dosyc czasu jezyka sie nauczyc. Tak zawiazywalem przyjazn polsko-niemiecka z bylymi zolnierzami Wermahtu po rosyjsku. Do dzisiaj pamietam te pyszna dymiaca swinine na czubku gory kolo Hanau niedaleko Frankfurtu w miejscowosci Freigericht.
Rysiek – jedno z Twoich wcieleń pamiętam doskonale, to tylko Twoja bogata osobowość blogowa sprawia mi niejakie kłopoty
Pyra,
Chcesz ich wyslac na Alaske? Rowerem, statkiem, samolotem czy moze pieszo z nadzieja na plecach?
Tu jest video Surprise Glacier
http://www.youtube.com/watch?v=JR_jIJe0UY8
rysiek, wygladasz jak koza kapitana Cook’a i Wallis’a co swiat dwa razy oplynela. Teraz wiem skad to zamilowanie do latawcow na wodzie 🙂
badz spokojny yyc_u. nie bede was kasowal 😆 miedzy 15 a 16 zalapiemy sie na plankton
czy ktos jeszcze pamieta plankton, to wyrazenie okreslajace darmowe jedzenie na stalowkach studenckich tuz przed ich zamknieciem?
to bylo w nawiazaniu do freigericht
yyc
zajrzyj do poczty.
Rysiek,
a nie nazywało się to bardzo tajemniczo – kryl? Ten plankton, znaczy? Nigdy nie jadłam, swoją drogą, żałować, czy nie bardzo?
yyc,
a Rysiek świetnie kucharzy. Nie daj się na plankton, pomarudź o szczupaku na przykład 🙂
rysiek problem, ze na dwa dni to raczej sie nie da…. A na dzien to przyjazd o 12:05 a wyjazd o 16:30 (wedle rozkladu PKP) a to troche malo czasu na te swinie, ze kiszonej i piwa nie wspomne. Jedno co lubie to restauracyjne wagony wiec mialbym okazje posiedziec sobie w obie strony.. 🙂
yyc_ jestes dobrze obeznany w czytadlach przygodowych. zapewne znakomicie wiesz po jaka cholere zabierano na statki kozy 😆
ja nawet gdybym chcial, nie jestem w stanie na poklad o wymiarach, w cm. 145X42 zadnego pasazera zabrac
nawet gdyby mi sie cholernie chcialo, to nie ma najmniejszych szans. a poza tym, to u nas woda jest tylko teraz ciepla. w pozosatalych czesciach roku jest zimna. a w takiej to i kaczorowi nie ….
…tak bylo w kawale, w ktorym babunia pytala sie kierowcy, czy staje w zimnej wodzie/nazwa wioski/ jadac busem
Darmowe to były zupy i ile kto chce. Co do drugiego, to trzeba było płacić (całe 11 zł.!), nawet tuż przed zamknięciem stołówki. Zawsze znaleźli się chętni wcześniej… i rzadko co zostawało do końca. Przynajmniej w stołówce, gdzie ja zachadzałam.
Friegericht znaczy za friko? Miejscowosc orginalnie nazywala sie Horbach a potem zmienili i w adresie kazali pisac Freigericht…no chyba ze cos teraz zmyslam. pamiec juz nie ta a w biurze jestem.
Alicjo zajrze jak skoncze prace teraz jestem jak widac bardzo zajety w pracy.
Czytac czytam glownie pamietniki albo dzienniki podrozy. Zabierano zreszta nie tylko kozy i tak sobie teraz mysle, ze nomen omen kapitan Cook akurat kapuchy kiszonej nazabieral w swoje podroze. Wszytkie drogi zatem prowadza do kapuchy a jej bez swinki sie zjesc nie da, ze o piwie juz nie wspomne. I zeby zdrowe beda 🙂
wez pod uwage miedzyki. Alicja tez tam byla i zlego slowa nie klepnela. to bylo by optymalnie dla obu stron. a i faktycznie moze bedzie i czas na zlapanie krokodyla? 😆
skoro jezory pamietaja do tego czasu, to czy nie nalezalo by odswiezyc tak dlugo zapamietanego smaku?
paolku > nie mieszaj bialego z czerwonym. przerabialem to wielokrotnie. nie do nasladowania 😳
W Międzykach to byłam ze dwa albo i trzy razy. Ależ… tam nie ma na co klepnąć złe słowo! Słowo!
A wrzesień piękny, stonka turystyczna też już szczątkowa…
nic na to nie poradze Pyro. na klopoty
mam nadzieje ze byk sie nie obrazil 😆 bedac zmieszany z koza 😆
ostatnio stonka bardzo sie rozciaga. jestem przekonany ze damy rade 😆 i bez szwagra
Kusicie tylko…morze lubie, moze nawet bym sie zmoczyl w morzu moze nawet po sniadaniu. Tylko ile sie tam dojechowywuje? i czy sa smazalnie jak za lat dawnych bywalo?
Takie plaskie pamietam lubilem ryby a i szczuki jadalem ze smakiem. Hm…konsultacje trzeba z zona, taki maly miesiac poslubny na dzien, dwa…hm.
Oki sie odezwe na boku. Jak wczesnie sie odzywac jesli do Miedzykow sie wybierzemy z szanowna malzonka? Bo nas bedzie w Kraju tylko 2 dni potem w drodze i w Kraju ale tez w drodze a potem w kosciele i juz bedzie 20 wrzesien.
oj zaschlo mi w gardle od tego klepania
kupilem dzis pastisa, a do lodowki, zaraz po dotarciu do mieszkania wstawilem flaszke wody nie gazowanej.
mam nadzieje, ze teraz wlasnie, stosunek odpowiednio schlodzonej wody wraz z zawartoscia zlotego plynu o smaku anyzu w szklaneczce wplynie wspaniale na dalsze szukanie wiatrow nie tylko w necie
za wszystkich tych
co dzis moga powiedziec:
pijcie za nasze zdrowie
Miedzy zdrojami bylem raz tylko w osmej klasie podstawowki wiec w przebylym wieku XX. Pamietam juz wlasciwie nic. Wiem, ze plaza byla i pole namiotowe i ze do Swinoujscia (cos z ta swinina jest) pojechalismy przez rzeke szeroka jak ulica. Ale juz dalej nie pamietam tylko, ze byly czerwone domy z cegly a miedzy zdrojami ich nie bylo. No to i tak duzo pamietam..uff
Toast! Toast! Wszystkiego najlepszego dla Anny!
skladniki wymieszaly sie znakomicie tworzac w pojemniku szklanym zawiesine cytrynowoomlecznya > to tylko wzrokowy odbior
smakowo nadal przypomina francyje. tak sie zastanawiam czy nie wcisnac kropelki, no moze dwoch z cytryny. dostalem je dzis bez kolejki i po o.5 za sztuke. podobno jest to cytryna bio 😆
Zdrowie!
Wracam do kuchni.
Zerknij Sławek na Międzyzdroje – zdjęcia sprzed roku i dwóch. Bardzo spokojnie we wrześniu, jednym i drugim 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Miedzyzdroje/images.html
To ta patelnia garnek to wlasnie szczuka sie robi?
Licze wiec na byka-latawca, ze cos upitrasi a my przywleczemy jakis sok winogronowy tudziesz napoj z zyta ponoc zdrowy na wszelakie dolegliwosci. Zreszta rybka lubi plywac.
Rysiek…
czy ja Cię już straszyłam, że we wrześniu (20, najpóźniej 21) byśmy się zaprosili na podłogę? Mogę nawet pozamiatać przed i po 🙂
yyc,
teraz miejmy nadzieję, że rysiek się nie wystraszy nagłego desantu wrześniowego Kanadoli na Berlin 😯
(my – powracając, trasa jak zwykle Wrocław- Hamburg)
Alicjo. mamy dużą podłoge w Szczecinie, Zamiecioną:))
Mam znowu dostęp do komputera.Młodzież chwilowo opuściła swoje
ulubione stanowisko.
Lazanie były d o s k o n a ł e !!!
Ale w żadnym wypadku nie jest to zasługa mojego dziecka.
Na pomoc przybył kolega Michał i to on wykonał naprawdę rewelacyjnie
to danie.Moje dziecko służyło za podkuchenną.
Od razu jakoś polubiłam tego Michała 😀
Ciekawe,kiedy znowu do nas wpadnie ?
Jolinek i Barbara są proszone o przeczytanie swojej poczty.
Kolejny mini zjazd warszawski szykuje się na czwartek.
Gościem honorowym będzie Dorotol.
O ! A we wrześniu kolejne mini zjazdy na zamiecionych podłogach
w Szczecinie i Berlinie.Oj będzie się
działo !
..a będzie się… lampa nad progiem, krzesła (stoły) i drzwi, no a podłogi – wiadomo! 🙂
Pozdrowienia dla czwartkowego Zjazdu, a dla Dorotola w szczególności.
Zaskaldziłas Alicjo a ja zitalianizowałem się. Na kolację będzie pasta sciuta a la cichalese. Ewa nie ma czasu, bo od kilku dni ślęczy nad zamówionym (W trybie nie cierpiącym zwłoki i odmowy) Chagallu. No i maluje jak Pan Chagall …
To by się czytało CZIKALEZE, co?
Pamiętajcie, że ja też mam podłogę, a nawet piwnicę. Jak w niej pranie wisi, to jest bardzo przyjemny aromat. A jak nie wisi, to zakurzone książki… bo to piwnica biblioteczna. Doskonale się w niej śpi. To tak przy okazji nadmieniam.
Nisia,
żebyś nie żałowała, jak załoga Ci się zwali na to i owo, a potem jeszcze zajmie podłogę 😉
Tu wspomnienia… i o Jerzym Tarasiewiczu
http://www.lesoki.pl/pl/art/15/a-moja-zyciowa-droga-z-bydgoszczy-przez-oceany-do-szemuda-zyciorys
Nisia i Cichal znajdą znajomych w tych wspomnieniach 🙂
Ja – z dumą wielką, że miałam zaszczyt – też!
Ciepły wieczór, cisza, spokój, a tu nagle spod ciszy wyskoczył staruszek z akordeonem, a zza staruszka drugi, z klarnetem. Na szczęście śpiewali po bolońsku, echo pod arkadami także.
Wieczorny oberek
Gdy skończyli, podszedł do mnie anioł , objął mnie w pasie i polecieliśmy do domu. Po drodze opowiedział mi o epidemii cholery w 1855-tym roku (gnieździla się w arbuzach) i o podziemnych rzekach i kanałach. Świtało.
Przyjemnych snów.
Dzień dobry .. 🙂
Danuśka przeczytałam … 🙂