Przysmak Hohenzollernów

Wiedzieli arystokraci co dobre. Zwłaszcza ci, którzy korzystali z wyrobów wrocławskich cukierników. Pisze Grzegorz Sobel w cudnej książce wydanej przez Wydawnictwo Dolnośląskie, a przeze mnie często gęsto cytowanej:

„Jednym ze śląskich przysmaków, które przypadło do smaku koronowanym głowom, było ciasto drożdżowe z cynamonową kruszonką zwane Streuselkuchen. Uwielbiali je bez wyjątku wszyscy wrocławianie – w jednej z popularnych w drugiej połowie XIX w. we Wrocławiu piosenek (Morgenrot, leuchtest mir zum fruhen Tod) śpiewano:

Ach, śląska ziemio, śląska kraino Dla nas Tyś jedną, tą jedyną;
Ach śląskie góry i śląskie doliny… Lecz ponadto w życiu cenimy
Co dzień Streuselkuchen smak.

Szczególne upodobanie do śląskiego Streuselkuchen mieli pruscy Hohenzollernowie. A że nierzadko bywali w stolicy Śląska – wszak od cza?sów Fryderyka II Wrocław był jednym z miast rezydencjonałnych królów i cesarzy pruskich – nie brakowało im przeto sposobności, by raczyć się tym specjałem. Cesarz Fryderyk III rozsmakował się w Streuselkuchen, gdy w swych młodzieńczych latach, jako pułkownik 11. Regimentu Grenadierów, stał w 1857 r. przez kilka miesięcy we wrocławskim garnizonie. Gdy został cesarzem, nie było mu jednak dane długo rozkoszować się jego smakiem, zmarł bowiem po kilku miesiącach od koronacji w 1888 r., zwanym rokiem trzech cesarzy. Ale nie on jedyny z dynastii zasłynął z upodobania do Schlesische Streuselkuchen. Cukiernia Siegfrieda Friedlendara, mieszcząca się przy Oławskiej 39, każdego roku 22 marca, z okazji urodzin Wilhelma I, wpierw króla, a następnie cesarza pruskiego, przesyłała ciasto na dwór do Poczdamu. Mawiano nawet, iż Friedlendar jest „piekarzem dworskim”. Jak powiadali zaś znawcy tema?tu, także cesarz Wilhelm II poszedł w upodobaniu do śląskiego Streuselkuchen za przykładem swych antenatów. Zawsze, gdy bawił we Wrocła?wiu, dostarczała go do cesarskiej rezydencji ceniona i sławna cukiernia Periniego. Nie mogło bowiem nigdy zabraknąć tego śląskiego specjału do popołudniowej kawy. Ba, dostarczano mu to ciasto nawet na pola ma?newrów wojskowych. (…)
Ale wróćmy z dworu do Wrocławia. Znane i cenione ze smacznych wypieków wrocławskie gospodynie polecały adeptom sztuki pieczenia ciast taki oto przepis na tradycyjny śląski Streuselkuchen:
Przygotuj ciasto na drożdżach piwnych, jak do każdego pieczenia, lecz bez rodzynek i migdałów, ale za to z kilkoma jajkami więcej. Kruszonkę przygotuj ze 120 g cukru polanych 375 g roztopionego masła i dodaj taką ilość, mąki jaką przyjmie masa. Dorzuć do tego także nieco wanilii i porządną szczyptę cynamonu, aby mocno było go czuć. Grudkami, które się uformują, posyp ciasto i piecz przez godzinę w dobrze nagrzanym piecu.
Streuselkuchen dla wielu wrocławian był ciastem wyjątkowym, zawsze obecnym na uroczyście nakrytym stole, podczas świąt, urodzin, chrzci i wesela. I choć niejedna bułka czy babka aż pękały od rodzynek czy mig?dałów i choć wspaniale pachniały masłem i wanilią, i choć też cieszyły się niemałym uznaniem mieszkańców miasta – to jednak tylko Streuselkuchen nosił szlachetne miano ciasta. W wielu domach podawano go na specjalnych deskach przeznaczonych tylko do tego celu. Jeden z weselnych zwyczajów, który przeniknął do miasta wraz z tradycją ludową, na?kazywał weselnikom idącym za panną młodą rzucać jej to ciasto pod nogi. Inny zaś zwyczaj nakazywał nowożeńcom napełnić przed domem we?selnym duży kosz wiklinowy pokrojonym na kawałki ciastem, z którego dzieci i biedacy mogli brać, ile chcieli. W wielu ubogich rodzinach pod?czas uroczystości szybciej mogło zabraknąć mięsa niż Streuselkuchen. W domach mieszczańskich zaś był on nieodłącznym uzupełnieniem popołudniowej kawy czy herbaty, zwłaszcza w niedzielę. Ciasto to oraz ma?ła mocna kawa były też miłym zakończeniem spaceru po mieście, tak dla wrocławian – a dodajmy, iż w oczach przyjezdnych uchodzili wrocławianie za „urodzonych spacerowiczów” – jak i dla licznie przybywających do miasta gości.”

No to znowu mamy coś nowego w księdze przepisów pod dyrekcją Alicji.