Cztery rodzaje smaku
Jestem w drodze. Ale dbam o przyjaciół podrzucając im choć parę słów, które są usprawiedliwieniem ich dywagacji na wszelkie (niemal wyłącznie) inne tematy. Tylko nie zaglądajcie do słownika co znaczą „dywagacje”, bo niektórzy są nadmiernie obraźliwi.
W kieliszku, a także w każdym łyku wina kubeczki smakowe człowieka rozróżniają cztery rodzaje smaku. Jest to słodycz, która pochodzi z cukru gronowego zgromadzonego w winorośli i odpowiedzialna jest za pełnię i konsystencję wina, a także powoduje, iż jest ono aksamitne, mięsiste, gładkie. Kolejnym smakiem jest kwaśność. Która powstaje w rezultacie fermentacji winogron. Dodaje ona czerwonym winom świeżości i charakteru a białym – struktury. Zbyt mało kwaśne wina są płytkie i gęste. Wina, w których kwasu jest właściwa ilość stają się orzeźwiające i długo przez pijącego są zapamiętywane. W winach jest także i sól. Wzmaga ona aromat, dodaje świeżości i podkreśla wrażenia pozostawiane przez pozostałe składniki. Wina wytrawne zawierają także gorycz. Pochodzi ona z garbników zgromadzonych w pestkach i skórkach winogron, a także z drewna beczek, w którym wino leżakuje.
Jeśli te cztery czynniki są w pełnej równowadze i żaden z nich nie tłumi pozostałych, wino zbliżone jest do doskonałości i mówi się o nim, iż jest zharmonizowane.
Tak twierdzą miłośnicy wina. A ja przeprowadzam właśnie ćwiczenia praktyczne w tej mierze. Jakie zaś to przyniosło rezultaty opisze po powrocie z Kampanii. Ponieważ zaś droga prowadząca do domu biegnie także przez inne winiarskie okolice Włoch oraz Austrii, to relacja może być długa i… pełna aromatów a także smaków.
Komentarze
Do smaku wina podchodzę tak, jak Alicja, czyli smakuje – nie smakuje. Nie doszukuję się jak znawcy, smaku gleby, owoców, jedwabiu i aksamitu, jednym słowem – prymityw jestem winny. Ale lubię, no, lubię.
Lato w pełni, ale zawiązki na winorośli w ogródku Ryby malutkie, opóźnione o kilka tygodni. Ciekawe, czy zdążą dorosnąć i dojrzeć do września. W ogrodzie pięknie kwitną lilie, granatowe i fioletowe powojniki, niecierpki i miniaturowe begonie; wyłysiały dwa krzewy wielkich róż, z których usunięto przekwitłwe pędy, pomaleńku wybarwia się hortensja, a piennee róże są w pełnej krasie purpurowych kwiatów. Ryba właśnie kończy podlewanie i zasilanie swojego mini-ogródeczka. Ma umowę z Matrosem – ona mu do domu nie znosi żadnych kwiatów (alergik) on się nie wtrąca do ogrodu.
Niektóre wina wytrawne / np. chilijskie/ mają podobno lekki posmak ziemi. Zastanawiam się, czy ci, którzy tak twierdzą, degustowali ziemię. Zresztą gleba w zależności od rodzaju ma chyba różne smaki. Mój mąż także zauważa ten lekko ziemisty smak, ale jak mi wiadomo ziemi nie smakował. Dziwna sprawa.
To był wpis merytoryczny, a w ramach dywagacji dodam, że kwiaty w skrzynkach balkonowych należy podlewać nawet kilka razy dziennie. Wymyśliłam sobie w tym roku , że na parapetach ustawię skrzynki z pelargoniami w połączeniu z takimi bujnie się rozkrzewiającymi żółtymi kwiatkami. Oprócz tego koszyki z pelargoniami przymocowane są do drewnianego płotu. Wygląda to wszystki bardzo ładnie, ale wymaga ciągłego podlewania.
Czekam na wiadomosci winiarskie Pana gospodarza bo to cenne informacyje na tej pustyni winiarskich wiadomosci.
A co do ziemi? Tez takowa czuje. Np. w pewnych winach z Prowansji. Ja to mowie, ze wino krzemem „wali”. Metaliczne i wyraziste.
Krzemu zem nie jadl ani metalu.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
Przyznaje, ze dywagacje to sa dla mnie odpowiednikiem wystawnej uczty z przyjaciolmi, tak jak dygresja odpowiednikiem przekaski. Mile konotacje 🙂
Wracam do wczorajszego tematu dlatego ze, odkad pamietam, zapachy, smaki, kolory i dzwieki sa czesto tak ze soba zwiazane, ze trudno mi powiedziec gdzie jeden sie konczy, a drugi zaczyna. Nie sa zazebione, bo to sztuczne, one tancza i spiewaja, na moscie. Po tylu latach za granica nie potrafie tego lepiej wyjasnic.
Sucha i naukowa definicja tego, co nie tylko zmysly, ale i dusze raduje, nie wystarcza. Dzisiejszy temat to wrota do Sezamu, a ja nie znam polskich okreslen dotyczacych tajemnicy smaku win. Bez kieliszka wina sie nie obejdzie. Nie mam ulubionego polskiego slowa, ale angielskim jest smakowite serendipity (serendypia?). Uwielbiam podroze.
Placku,
ja też lubię podróżować, w myśli, mowie i uczynku 😉 Osobisty właśnie ładuje rowery na bagażnik, będziemy kontynuować drogę do morza wzdłuż naszej rzeki. Całą noc padało, teraz się rozchmurza, upał zelżał na chwilę…
Sprawa Polaków w Genewie jakaś niejasna, jak zwykle pełno niedopowiedzeń. Policji genewskiej nie bronię, dała popis z Hannibalem na miarę kryzysu państwowego, ale te żony, co tygodniami nie wiedzą, dokąd wybrali się mężowie i ich nie szukają… 🙄 Samochód popsuty przez policję 🙄 Niech ich podadzą do sądu i już.
Smak ziemisty znam także, każdy go zna, bo jak się zna zapach mokrej ziemi i mchu, to się taki smak kojarzy bez gryzienia gleby 😉 Poza tym każdy pewnie w dzieciństwie próbował wszystkiego, tylko potem nie pamięta, a smak błota i piasku ma gdzieś tam zakodowany 😉
Ruszam w drogę i spodziewam się pięknego dnia, czego i Wam życzę 🙂
Poeci winni zwani sommellierami potrafią długo opowiadać o walorach wina. Jakie nutu czują, czy struktura dostatecznie złożona, harmonia pełna, konstrukcja mocna, a bukiet odpowiada smakowi. Do tego bardzo ważna końcówka i długość. W dobrych winach końcówka na ogół bez znaczenia – nie zostaje po ostatniej kropli wrażenie różniące się od tego, co czuliśmy przy poprzednich kroplach. Długość określa czas, przez jaki poczucie smaku pozostaje w ustach. Jak końcówka kiepska, lepiej, żeby wino było krótkie. A w tanich winach bywa ta końcówka kiepska i zazwyczaj długa. Tyle, że prawdziwy sommellier w ogóle przykrego posmaku pozostającego w ustach nie uzna za końcówkę.
Dziędobry na rubieży.
Dywagacje to, jak się zdaje, to, co powiedziała moja śląska babcia mojej kujawskiej mamusi, a co przy obecnych wysokich standardach nie nadaje się do powtórzenia…
Afryka dzika. Moja klima nie chodzi. Są dwie możliwości: wyciągnęłam przedłużacz ze ściany (nie wczołgam się, bo zawalone – muszę poczekać aż dziecko wróci z fabryki), albo się zepsuła.
Co do win, to ostatnio najbardziej smakował mi szampan Piper-Heidsieck pity z kubeczków (były w pentrze…) na rufie Daru Młodzieży w Antwerpii, w towarzystwie miłych ludzi.
Myślę, drogi Piotrze, że powinieneś dołożyć piąty smak do dzisiejszych teorii winnych: obecność przyjaciół trąbiących wraz z nami zacny trunek baaaardzo podnosi jego jakość!
I może szósty – okoliczności przyrody…
Nie mamy tej kultury picia wina, jaką mają narody południowe. U nas jest wino albo uzupełnieniem odświętnym posiłku, albo towarzyską celebracją. Jeździłam po świecie (tym bliskim zresztą) o wiele, wiele mniej niż reszta gości przy naszym stole, ale i tak pamiętam kamionkowy, zroszony gasiorek (jakies 3,5 l) stawiany na ogodowym stole przez wąsatego gospodarza w Bułgarii – ot tak, każdego wieczora i ludzi (swoich i przyjezdnych) gromadzących się przy tym stole. Jest w winie coś niesłychanie zmysłowego – kolor, smak, zapach, co pobudza i uspakaja, wyostrza i łagodzi, współgra z niespiesznymi opowieściami. Dla mnie coś i egzotycznego i bardzo znanego jednocześnie.
Gospodarze mają, co próbować. W Kalabrii pewnie znajdą jakieś grzeczne Nero, a jak już Nero, to pewnie sięgną po sycylijskie d’Avola. Bywa całkiem dobre, byle jakie także. Ale ja to bym sobie ostrzył gardło na nabytki z drugiej strony półwyspu czyli z Apulii. Tam w ostatnim dziesięcioleciu postęp zrobili ogromny. Czekam na wyniki doświadczeń
Nemo – udanej wyprawy do morza (rozumiem, że do ujścia Renu?)
Dzień dobry Szampaństwu (Heidsiec jak najbardziej!).
Oglądałam kiedyś film, w którym Charlesa grał Hugh Grant – z wielką przyjemnością oglądałam i polecam 🙂
Świt bardzo blady, nadal gorąco, zajrzałam do mojej gazety i znalazłam artykuł w sam raz dla kulinarnego blogu, ale nie chce mi sie teraz tłumaczyć. Ogólnie, Europejczycy sobie niczego nie odejmują od ust, a są szczuplejsi niż mieszkańcy Ameryki Północnej. Potwierdzam!
http://lifewise.canoe.ca/SingleEdition/2010/07/12/14687031.html
p.s.O co chodzi z tymi Polakami w Genewie?
Dla miłośników starego kina i jeszcze a propos wczorajszego święta Francji – chyba najbardziej porywająca Marsylianka – pamiętacie?
http://www.youtube.com/watch?v=-KL76edqCKc&feature=related
Z ziemnistym nie mam problemow, wytlumaczyla Nemo. Dzieki blogowi zwracam juz uwage na wisnie i porzeczke, nie moge jednak trafic na stare siodlo. Moze bedzie na Zabich Blotach? Nie rozumie jednak tego z ta koncowka, a zwlaszcza, ze jak jest dluga to niedobrze. Moze chodzi o nastepny dzien?
Wam wszystkim zycze dobrego dzisiejszego, a jeszcze lepszego nastepnego dnia
pepegor
Kochani żyję,nie wytopiłam się na żadną mokrą ani tlustą plamę
z powodu upałów 🙂 Roboty multum,bo trzeba pracować również
za tych,co urlopują.Nic to, też pojedziemy kiedyś na urlop i zostawimy
naszą robotę innym !
Co do uwagi Nisi,że do wina istotne jest też towarzystwo oraz nie
bez znaczenia okoliczności przyrody, to jestem za,a nawet przeciw !
Wiele win miejscowych smakuje doskonale w tamtejszych w okolicznościach przyrody,a po przywiezieniu do domu już zupełnie
inaczej 🙁 Przeżywaliśmy to np. z winami chorwackimi.
Póki co w upały tylko schłodzone różowe i białe.
Czerwone (w tym przypadku średniej jakości ) metodą znaną od dawna:
1/4 wina+ 3/4 wody. W ten sposób doskonale gasi pragnienie.
Wtedy już nie pewno nie znajdziemy w nim głębi ani innych
poetyckich skojarzeń,ale przetrzymamy te rozszalałe cesjusze 😀
Babcia Osobistego w wieku mocno antycznym,kiedy już trochę
niedowidziała pijała wino czerwone metodą opisaną powyżej.
Twierdziła,że wtedy chociaż widzi,co ma w szklance,bo jak ma do
picia wodę,to nie wie,czy szklanka jest pusta,czy pełna 😉
Pepegorze – Z koncowka jest podobnie jak z wezlem – nie jest ani krotka ani dluga. To smak wina tuz po jego przelknieciu. Dlugosc wina to czas w ktorym jego smak pozostaje wyczuwalny w ustach. Jesli ktos jest bardzo uparty, moze pic ze stoperem. Przewaznie 15-20 sekund to wino przyzwoite, a ponad minute to orgia zmyslow, czyli bardzo przedni trunek. Jesli smak utrzymuje sie o wiele dluzej,ktos sobie zarty stroi.
Nie wiem czy tak dalej bedzie, ale na razie okreslenia polskie pokrywaja sie z angielskimi. Zobaczymy czy w Polsce wino ma cialo.
Kropla kropli nierowna, mimo ze z tej samej butelki. Nasz sens powonnienia to przynajmniej trzy czwarte naszych winnych doznan. Mam nadzieje, ze Gospodarz nie nabawi sie kataru. Wino jest bardzo obrazliwe, nie lubi calodziennego petania sie w bagazniku, musi odpoczac, niekoniecznie przy co tak przasnie Nisia klima nazywa (sprawdz korki, w butelkach wina i w klimie), ale w chlodnym, cienistym miejscu, z dala od dzieci i psow-kotow.
Wino jest niesmiale, otwiera sie jak opera. Zapach z oproznionego kieliszka to koncowa aria, w czasie ktorej uwalniaja sie najdluzsze czasteczki smakowe – prima donny. Dlatego mozna z zachwytem powiedziec – wdycham Placido i wspomnienie Callas.
Placku – nie wiem, jak z ciałem, ale w polskim wino czerwone ma łzy – kropelki, które wolno spływają do czarki po zakręceniu kieliszkiem.
„Chodźcie do nas w goście
Bracia – Urwipołcie,
a ty, Wiedźmo wino lej”
Boziu, jak pięknie brzmiał baryton Jasia Rowińskiego w poznańskiej Operetce (O JASIU JUŻ KIEDYŚ OPOWIADAŁAM; TO TEN, CO BYŁ W JEDNEJ KOMPANII Z GEN, Jaruzelskim)
Nisiu – przecież ten sam efekt swego czasu uzyskał Buczkowski z „Zakazanych piosenkach” – uliczny koncert Filharmoników Warszawskich. Obydwie sceny porywające.
wkleiłam nie tam gdzie potrzeba – do wczorajszych….
2010-07-15 o godz. 10:48
Nisiu, Nowy
Barrdzo wam dziękuję za pomoc. Jestem swieżo upieczonym- w dodatku niewiadomo na jak długo- ogrodnikiem. Mam dwie darowane z dobrego serca hotensje, które usiłuję utrzymać przy życiu. Polałam wedle wskazań i chyba mają się dobrze. Cały dzień a czasami dłużej nie ma mnie blisko i muszą sie biedaczki jakoś trzymać w tych upałach. Windguru pokazuje takie upały jeszcze na najbliższy tydzień.
Sąsiedzi prowadzą od kilku tygodni generalny remont domu. teraz są na etapie skuwania piwnic i młot obudził mnie o 6:00. Do tego piła łańcuchowa bo zcinają wielkie drzewo. Stolarz ciął deski na innej pile. Ze też im sie betoniarka jeszcze nie zatarła chodzi non stop. Turlanie taczek z gruzem jest już tylko muzyką. Wszystkiemu towarzyszą ?wyrazy? latające gęsto w powietrzu. Wieczorem na szczęscie padają koło 22:00 ululani piwkiem i jest spokój chociaz kilka godzin. Prowadzę budowy od 20 lat ale na szczęście na nich nie mieszkam. Rozumiem ich, współczuję z nimi i nie marudze ale marzy mi się cisza choćby nad ranem kiedy dosypiam zarwane nocki. Ja biedna Sowa Uuuuu.
Nisiu a gdzie morskie opowiesci?
Apaw pisze:
2010-07-15 o godz. 10:49
Nowy- szczepienie tego dzieciaka przyprawiło mnie o ciarki na plecach
Apaw pisze:
2010-07-15 o godz. 11:09
Orca- fajne dzieciaki- i stroje piękne?. poszłam po sznurkach dalej aż do Tańczącego z Wilkami?
http://www.youtube.com/watch?v=ZZBVTmeQsyk&feature=related
lubię I część tego filmu.
To ja zamieszałem pisząc, że w kiepskich winach końcówka bywa długa, co jest bez sensu, choc miało być skrótem myślowym połączonym z żartem. Chodziło o wino długie z kiepską końcówką. Takie wina, w których wyczuwa się kiepską beczkę albo siarczyny albo inne jakieś świństwo smakowe, zostawiają przykry posmak na godziny. Nazwanie tego długą końcówką miało być żartem. Naprawdę nikt tego przykrego posmaku zostającego w ustach po wypiciu nie zaliczy do klasyfikowanych cech ocenianego wina. Ale w polsce wina o takiej „długiej końcówce” można nabyć nawet za 30 złotych i więcej, najczęściej z piękną etykietą. Szczególnie polecam niektóre trunki mołdawskie. Za ponad 30 złotych można mieć pięknego „bełta”. Dla koneserów, jak piszą w Gazecie Telewizyjnej o niektórych filmach.
Dziekuje Placku za tak wyczerpujaca odpowiedz na pytanie z lekkim przymruzeniem oka.
Twoje odniesienie do opery jest niezwykle trafne ale serio, najwieksze watpliwosci nachodza mnie wtedy, kiedy po skosztowaniu dobrego plynu, podpartego autorytetem cennika, przychodzi mi kosztowac podobny, ale po cenie wielokrotnie wyzszej od poprzedniego. Nie jest ze mna tak, ze absolutnie niemam pojecia o materii i twierdze nawet uparcie, ze zawsze rozpoznam lepsze od gorszego, ale zwykle pod wrazeniem tej wielokrotnosci, zawsze w tym momencie jak chwale wybitnosc trunku trace serce i ducha i mysle sobie: Nie, nie wydam tyle!
Chłe, chłe, jestem ci ja przaśna Nisia,
wczoraj, jutro oraz dzisia…
🙄
Apaw, jako ogrodniczka będziesz miała mnóstwo radości. Zobaczysz!
😆
Pyro:
Jak dzwon rozlegnie się śpiew
I ruszą na zew włóczędzy ze wszystkich stron
Na zew i ze wsi i z miast
Przybędą na zjazd przed Króla Żebraków tron
Zejdą się mężowie najprzedniejszych cnót
A witać ich będzie cały ziemski ród
Przyjdzie kto ułomny, biedny i bezdomny
Komu w gębę napluł los
My niebieskie ptaszki, bracia złodziejaszki
Pierwsi zabierzemy głos
Ref.
Do nas, do nas na żebraczy sejm
Włóczykije i opryszki, hej bezdomni
Rzućcie torby w kącie, bracia urwipołcie
A ty wiedźmo wino lej.
Pędziwiatry, franty, bracia ignoranty
Cała księżycowa brać
Błazny komedianty, brukowe amanty
Nuże nędza wasza mać.
Ref.
Do nas, do nas na żebraczy sejm
Włóczykije i opryszki, hej bezdomni
Rzućcie torby w kącie, bracia urwipołcie
A ty wiedźmo wino lej.
Nie chce mi się dorabiać znaków przestankowych. Piochnę skopiowałam. Zdaje się, że anektowały ją różne kluby turystyczne, nie bacząc na pochodzenie. 😎
Nisiu- możesz mi wierzyc, ze bardzo bym chciała.
Ładna piochna.
Jeszcze Apaw: morskie opowieści jak tylko uporam się ze zdjęciami. Dziecko właśnie je kopiuje, a potem już się będę z nimi pultać sama, więc nie wiadomo, czym to się skończy…
Ach – byłabym zapomniała. pojawiło się Dziecko i klima ruszyła z kopyta. Dziecko dostanie za to lekką jarzynówkę na kurczaczych żołądkach oraz klasycznie: smażoną ćwiartuchnę, pyrki młode z koperkiem i sałatę ze śmietaną. Polskie klimaty!
A Jotka coś się chyba jeszcze nie pozbierała po wuajażach. Joooootka! Gdzie TY?
Pepegorze, masz absolutną rację. Niewiele jest win zasługujących na swoją bardzo wysoką cenę. W zasadzie bardzo wysoka cena wina, o którym wie się, że jest w samej rzeczy bardzo dobre, gwarantuje tylko wysoką jakość. Bywa jednak mnóstwo win, które dopiero wchodzą na rynek lub wydały wyjątkowo dobry rocznik i pomimo niskiej ceny również są doskonałe. Zwykle po pewnym czasie drożeją, ale zawsze można liczyć na znalezienie kolejnych bardzo dobrych. Doskonałym miejscem do szukania takich win sa targi producentów niezaleznych, którzy w stosunkowo małych winnicach potrafią wyczarować cudowne trunki.
Takich małych doskonałych producentów wyszukują niektórzy restauratorzy, którym zależy na tym, aby gość oprócz doskonałej potrawy mógł też wchłonąć dobre wino po godziwej cenie.
Jeszcze o wysokiej cenie. Najdrtoższe wina są winami, które przeleżakowały w butelkach 20 lat lub więcej. Pijąc takie wino dostrzega się różnicę w stosunku do win dużo młodszych. Można się rozczarować, jeżeli wino było przechowywane w domu. Kupione u dobrego mancharda nie rozczarują. Ale win, które mogą leżeć ponad 20 lat i być coraz lepsze jest nie tak wiele. Płaci się za wyjątkowość trunku i za jego przechowywanie przez dziesięciolecia.
Pyro- Lzy…pieknie, u nas nazywaja to nogami. Takie rozbieznosci pozostawiaja gorycz w ustach, z lekkim posmakiem smoly i wspomnieniem imbiru. Ale coz, musze byc dzielny.
Szkoda, ze wszystkie kompanie i generalowie nie spiewajawespol, wzespol. Marzenia…
(Moze Buczkowski widzial Casablanke?)
Pepegorze – Czuje to samo, nie tylko dlatego, ze po utracie serca i ducha byloby to bez sensu. Wiekszosc win ktore moglyby zrujnowac nasze finanse nie zasluguja na te wielokrotnosc. To wina nietrwale, przeznaczone na szybkie spozycie i nawet nie widze praktycznej korzysci z ceremonii degustacji z pierwszego kieliszka. Wiem, ze bedzie dobre, bo szalonym eksperymentom wole ulegac w domu, ale wiem tez, ze nie bedzie to wino po ktorym ujrze Rambrandta i Degasa w Jeziorze Labedzim, wino ponad dziesiecioletnie, ktore moze byc cudowne lub zepsute. Od czasu do czasu zadaje pytania, to zaden wstyd.
– Czym koi nerwy wasz kucharz ?
– Gdyby Pani/Panu nie placono minimalnej stawki, ktore wino, por favor ?
– Przepraszam, czy moze Pan zabrac kieliszki na wino ? Przeciez pijemy wode.
To ostatnie to nie ja, ale jakis zlosliwiec.
Otwieranie wina nie jest ceremonia podobna do picia herbaty, trwa krocej niz szesc godzin. Ile ? Tyle co film z Marilyn Monroe, a odkorkowanie butelki to nawet nie poczatek. Zmyslow otwarcie jest wylaczna wina Gospodarza.
Witam!
Podpowiem melodię do tekstu Nisi.
http://www.youtube.com/watch?v=LgZnmZrLHAw
Hymn ten jest własnością klubu turystycznego z Wrocławia.
Woda, wyłącznie woda. Maszyneria grzeje, wytapiam się 🙁
b999… 😆
E, Yurku, niekoniecznie. Własnością to on jest spadkobierców Frimla i tych dwóch librecistów oraz polskiego tłumacza. Sympatyczny klub turystyczny może to po prostu śpiewać, lubić, mieć za hymn, bo ja wiem co jeszcze. Prawo autorskie rzecz święta.
Łączenie wody z winem ma swoje zalety, o ile nie dokonywane jest przez nieuczciwego szynkarza, a woda jest wodą sodową. Trochę mnie dziwią proporcje podane przez Danuśkę. Węgrzy, którzy są mistrzami w przyrządzaniu szprycerów, najsłabszą wersję mieszają w ilości: 2(woda) do 1(wino). Przeważnie rozcieńcza się białe wina ale, jeśli ktoś chce mieć, jak Pani Babcia, obraz bardziej wyraźny…
Nisiu,
ja ciągle szamoczę się „bieżączką”. Ot, chociażby odpowiadanie na najpilniejsze maile. Spora ilość telefonów do załatwienia. Umówienie się z panem od szaf typu komandor. W międzyczasie pranie i takie tam inne, typu: dziwne żółte, symetryczne plamki na lisciach gruszy. Gotowanie. Robienie nalewki z orzechów i inne etcetery 🙄
Na blog zagladam, ale nie mam czasu na dłuższe wpisy. Z niecierpliwością czekam na Twoje zdjęcia z Antwerpii.
Pepegorze,
wysłałam do Ciebie maila 🙂
Dobrze że tekst zmodyfikowali, Firmlowi by to nie przeszkadzało. Przyczynkiem jesteś wspominek rajdowych, właśnie w tym okresie rozpoczynał się rajd ?Szlakiem Skalnych Grzybów? Zaczynałem od 7 skończyłem na 22 i po co te samochody wymyślono?
Słowo daję, że Jasio śpiewał to lepiej – głos głębszy, zadzior taki, że hej!, dynamiczniej. Pyra wysłuchiwała tego co najmniej raz w tygodniu, bo obydwaj Jasie – Rowiński i Adamczyk oraz Teresa Pielatowska zarabiali na masełko do chleba o piętro wyżej, niż scena macierzysta. „Król włóczęgów” i piosenka Freda z „Pocałuj mnie , Kasiu” kończyły każdą chałturę Jasia.
Dzień dobry winnie.
Mamy jeszcze malbec z Mendozy i carmenere z Chile, oraz nieśmiertelne sangiovese włoskie – pozostałości zjazdowe. Sposób Danuśki znakomity, sangiovese nadaje się jak najbardziej, bo jest to wino z niewysokiej półki, myślę, że dobrego wina szkoda na ożenek z wodą. Ja dodaję zimnej wody kranówy, Jerzor woli mineralną z bąbelkami. Na te upały – byle było mokre i zimne!
A tak w ogóle to nie ma jak kufel piwa w upalny dzień.
Najlepsza pora do zasypiania to czwarta nad ranem. Dochodzi 9-ta rano, a u mnie na zewnątrz temperatura w cieniu wynosi już 27C 🙄
Nisiu znalazłam parę różnic tekstwowych (np … na zbójecki sejm) więc może w Poznaniu śpiewano nieco inną wersję libretta, albo Jasio śpiewał jak mu wygodniej nie zmieniając treści całości.
W moim domu piliśmy nasze wino jabłkowe z wodą 1/3 jabłecznika, 2/3 wody. Dostawały nawet małe dzieci, szczegfólnie w podróży. Doskonale gasiło pragnienie.
Pyro – ja to skopiowałam jak leci, a sama też też znam nieco inaczej – np. „przyjdzie kto bezdomny, głodny i wędrowny” – tak mi się zresztą bardziej podoba.
„Dalej, dalej, na żebraczy sejm, włóczykije i opryszki, hej…” – bez tych „bezdomnych dodatkowych, oczywiście. No i „rzućmy torby w kącie”. To drobiazgi, ale u mnie w domu tak się śpiewało.
Tak czytam o tych patentach na picie w upał – mnie tam nawet najmniejsza ilość alkoholu w tych temperaturach szkodzi. Więc żadne szprycery, piwka etc. – tylko minerałka z gazem, bo lepiej „napiwa” plus ew. cytryna. Moja mama twierdziła – i stosowała! – że w upał najlepsza jest mocna herbata.
Jotko, faaaaajnie było w Antwerpii, nie?
Uściskaj ode mnie obu swoich Rycerzy.
U mnie zajzajer rabarbarowo-owocowy nadaje sie do tego, ale w tym roku nie wiem, co z niego wyjdzie, opieszały jakiś taki. Zobaczymy – jak się nie sklaruje, trzeba będzie wylać dla mrówek 🙁
Co do opisywania win tutejsi sommelierzy używaja też określenia „long nose” (długi nos) i „legs” (nogi). Nos – wiadomo, walory aromatyczne, z tego co zrozumiałam, long nose znaczy, że aromat wyraźny i długo się utrzymuje. A nogi – to ta kropla, która spływa w kieliszku, „łzy”, jak napisała Pyra.
Krystyno,
w naszym domu często pijemy wina chilijskie, ja je lubię, bo są bardzo „esencjonalne”, to moje określenie na wina czerwone o bardzo wyrazistym smaku i aromacie, takie aż „gęste”. Nie rzucił mi się na kubki smak ziemi, ale jak otworzę butelkę, zwrócę na to uwagę 😉
Dodam, że bardzo lubię chilijskie i argentyńskie wina, stawiam je wyżej niż francuskie i włoskie – zdaje mi się, że winiarze w tych krajach bardzo się starają, no i wreszcie to widać na półkach, jest duży popyt.
a ci jada i jada i nic nie pisza o piciu choc przemkneli przez Kalifornie
http://www.texas4000.org/journal_entry/view/4027
Glosowanie na razie marnie, ale jak ktos sie czuje na silach jeszcze jest pare dni do konca miesiaca 🙂
Wandziu. Pozycja 247! Odkryłem, że można głosować powtórnie po paru godzinach!
Gospodarz już pozwolił dywagować! Jeszcze zabierzmy się za spolegliwość i dogonimy żurnalistów z tabloidów…
Cichalu – zupełnie źle będzie dopiero wtedy, kiedy przeczytamy „Ja panu nie przerywałem” Wróciłeś w pielesze?
Tak Pyro, nareszcie. Lubię podróżować, ale jestem raczej homo domesticus. Lubię natomiast ludzi. Żeby mieć koło siebie tych wszystkich dla których pokonuje się tysiące kilometrów ..
.Mam dla Ciebie „kolorki” od Ani Montrealki. Dostarczę na zjeżdzie. Przed chwilą w „polskim” radiu na pytanie o ostatnie nowości filmowe, dziennikarz odipowiedział: nie mam wystarczającej wiedzy w obszarze tego tematu.
Wando TX – Basia jest rozczulająca w swojej polszczyźnie ale zupełnie komunikatywna. MAJĄ MŁODZIAKI KONDYCJĘ, A CO ZOBACZĄ, piękno i siła, którą wchłoną – to ich i zostanie na całe życie.
Cichalu – w mało eleganckim światku szefów kompanii, krzyczało się do takiego delikwenta ” Do wychodka nie trafisz bez specjalnej instrukcji!” Może i nieładnie, ale trafnie.
Ja ciągle nie mam wiedzy w temacie Marioli, o!
Polszczyzna Basi przypomina mi polszczyzne (pisaną, bo w mowie – nie do zauważenia) mojego dziecka. W listach z wakacji w Polsce dopiski – „proszę sie niesmać na moje błendy”.
Niesmaliśmy się 🙂
Docenialiśmy, że chciało mu się. Basi też się chce!
A propos trasy – zachodnie wybrzeże Ameryki północnej jest piękne i różnorodne.
Śledząc Basi Trasę – byłam wszędzie i dokładnie w wielu miejscach, gdzie Basia była. Tylko Alaska mi została… i Hawaje!
Dziekuje za komentarze do ‚Canoe Dance’. Moze zauwazylyscie w komentarzach do filmu, ze ktos zapytal, czy wszystkie dzieci sa czystej krwi Makah. Czlonek plemienia Makah odpowiedzial na to pytanie. Pisze, ze wiele dzieci pochodzi z mieszanych malzenstw
‚The Tribal Council’ ustala przynaleznosc do plemienia. Jest kilka przepisow, ale generalnie 1/4 krwi decyduje o przynaleznosci do danego plemienia.
Apaw,
Dziekuje za fragment filmu.
Pyra,
Za komplement bardzo dziekuje!
Tak jak czytaliscie w dzienniku Basi B. dzisiaj rowerzysci odpoczywaja w Portland, OR.
Jutro rusza w kierunku WA. O ile znam ich trase beda przejezdzali przez most Lewis and Clark przez rzeke Columbia. Columbia stanowi granice miedzy OR i WA.
Zalaczam link na zywo do tego mostu. Kamera jest ustawiona po stronie WA w kierunku poludniowym na OR. Czyli na obrazie grupa wyjedzie z tego mostu. Niestety trudno jest ustalic dokladnie o ktorej godzinie rowerzysci przejada przez most. Bedzie to na pewno w godzinach przedpoludniowych miejscowego czasu, czyli wieczorem w Europie.
Moze jesli ktos ich zauwazy moglby zrobic ‚print screen’ kiedy przejezdzaja.
Obraz na kamerze odswieza sie co okolo 8 minut. Obraz nie odswieza sie automatycznie, czyli trzeba to zrobic recznie.
http://www.wsdot.wa.gov/Projects/lewisclarkbridge/camera.htm
Wszystkich zapraszam na e-wycieczke po stanie WA i OR. Zaczyna sie od mostu Lewis i Clark. Na zdjeciach odwiedzicie
-Astoria, OR (od nazwiska John Astor)
-pomnik Chief Seattle
-Experience Music Project zaprojektowany przez Frank Gehry
-Glowny budynek Starbucks
-Pomnik Lenina
-Kilka zdjec z wybrzeza Pacyfiku
-Kilka zdjec z roznych zjazdow (?)
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/WashingtonTour#5487668296564499810
Fotki już w komputerze, ale nie mogę się nimi teraz zajmować, bo lecę podlewać ogródek. Moje biedne róże!!!
Orca, Wanda TX – tego roku jest IV Zjazd; na który kolejny się wybieracie?
Jeszcze parę fotek z Montrealu
http://picasaweb.google.com/cichal05/Montreal2#
Cichal… widzisz podobieństwo?
http://alicja.homelinux.com/news/28.Kon-jaki_jest_kazdy_widzi.jpg
Kwadryga kwadrygą, ale ten koń też się przyda. Nie znam autora, ale porównując montrealskiego do berlińskiego – chyba ten sam artysta.
Inaczej byłby plagiat!
http://alicja.homelinux.com/news/Berlin/29.Brama Brandenburska.jpg
…już poprawiam sznureczek…
http://alicja.homelinux.com/news/29.Brama_Brandenburska.jpg
Ja widzę podobieństwo między Tobą i Anią (zgrabne śtuki)
Podobnie nie wypuścicie gościa z pustymi rękami!
A Wy i Nowy też nie przybyliście z pustymi rękami!
Cichalu – Rzezba matki z dzieckiem to Tenderness (Czulosc) Paula Lancza, wyjatkowa dlatego, ze matka nie trzyma dziecka w objeciach, ale oboje wyrazaja swe uczucia w podobny sposob. Rzezba 66-ciu ludzikow to The Illuminated Crowd (Oswiecony Tlum) Raymonda Masona, stojacy twarzami do zrodla swiatla. Szczesciarze w pierwszych rzedach sa zafascynowani i szczesliwi, a im dalej tym gorzej. Podobnie jest z rozcienczaniem wina, ale przy takim upale do bialego dodaje kostki lodu. Dziekuje za odswiezenie moich montrealskich wspomnien 🙂
Apel do politykow; wiecej niedrogich, dobrych win i swiatla, moze byc ktos pokroju Ludwika XIV-go.
Nie na darmo po mnie Marsylianka chodziła od rana – dostałam w poczcie trochę szczegółów na temat wrześniowej wycieczki do Bretanii. Vive la France! Vive la Bretagne!
No i ciekawostka: w hotelu na końcu świata (Pointe du Raz – Finistere) kucharzem jest Polak. Vive la Pologne!!!
😆
Nie zapominajac o tym, ze jest to blog kulinarny pragne dodac, ze montrealczycy nazywaja te zoltawa rzezbe Attack of Butter People – Atak Maslanych Ludzi. Do dzis dnia rzezbienie w masle jest jedna z atrakcji wiejskich festynow. Tak to jest gdy sie ludziom w glowach przewraca.
Dziękuję Placku za oświecenie! Oszczędziłeś mi kawałek życia, który musiałbym poświęcić na zdobycie tych informacji. Dysponuj!
Cichalu – Prosze bardzo. Dysponuje – Chateau Lafite 1787, nie cala skrzynka, wystarczy jedna butelka, ta z inicjalami Thomasa Jeffersona wydrapanymi w szkle. To, lub egzemplarz Twych wspomnien. Pospiesz sie, prosze, nie bede zyl wiecznie 🙂
Orca, jesteś niesamowita 😀 Ależ tam pięknie 😀
Guma do żucia jednak błeee. Alicja, nie marudź, całkiem niezły ten Lenin 😉 Po czym poznaje się płeć kraba?
Placku! 1787 toż to chyba ocet! Jeffersona wydrapię Ci osobiście!. Do wspomnień dożyjesz. Zacznę przy setce.
Cichal, ani mi się waż! Nie dociągnę do Twojej setki 🙁
Orca,
zawołałam Włodka żeby zobaczył te niesamowite zdjecia chmur. Zrobiły na nim wrażenie. Piękne zdjęcia, piękny świat. Dziękuję 🙂
Cichalu, Placku,
wzruszyła mnie rzeźba Czułość .
Te wspomnienia to bardzo proszę jak najszybciej 😆
Jutro spodziewamy się gości berlińsko – wiedeńskich. Zastanawiam się nad menu stosownym do tych okropnych upałów. Z całą pewnością będzie różowe wino kupione z rekomendacji pepegora w Hanowerze. Co do reszty, to ciagle jeszcze się zastanawiam.
Wszyscy podlewają ogrody i woda ledwie leci z kranu. Prysznic wieczorny bedzie raczej symboliczny.
Dobranoc 🙂
A myśmy sobie z Rybą zrobiły wieczór angielski, obejrzałyśmy nakręcony przez Anglików jeden z kompletu filmów opartych na tekstach Jane Austin – „Perswazje” Ja lubię te filmy dla nastroju, pięknych domów, pięknych ogrodów, walijskich wybrzeży, kobiet o urodzie pastelowej, panów o sile powściągliwej, tłoku postaci głupszych, niż w polskim parlamencie i obyczajów cywilizowanych, jak popołudniowa herbata. Nie wiem czy jeszcze jest tam ta stara dobra Anglia?
Haneczko,
ja nie marudzim, jam zdumionam, skąd un tam 😉
Do obiadu wypiliśmy po lampce carmenere z Chile (od Nowego). Sążniste, gęste, posmak czarnej porzeczki i nie wiem czego jeszcze, ale ja to lubię! Wystarczy, że otworzy się butelkę, poczuje aromat, i od razu wiadomo, że „to je to” i będzie smakowało – zwłaszcza mnie!
Jotka,
chłodnik może? A różowe jak najbardziej! U nas dalej upały, dzień i noc 🙁
Jak mi jeszcze raz zapowie Wicherek, że w nocy lunie, a potem się ochłodzi, to chyba go obsobaczę!
Już tak zapowiada od paru dni. I co? Nico!
Bonne nui, mezami.
Nocny upał, do czego to dochodzi…
🙄
Jeszcze kilka dni i skapcaniejemy wszyscy. Rozmawiałam dzisiaj z Żabą – ona nawet komputera nie włącza – wyniosła go na górę, do sypialni, a tam w dzień za gorąco.
W domu 26,5 😯 Córasek chciała nas zaszokować temperaturami z południowej Francji, ale daliśmy swobodny odpór 🙄 Nas też mamią lunięciem i ochłodą 👿
Pyreńko, nie poznałabyś Szarego, połowa została. Ten kot, po raz pierwszy w życiu, ma linię 😯 Całkiem skapcanial 😉
To masz chłodno Haneczko w domu! U mnie termometr pokazuje teraz w pokoju ponad 31 stopni, przy na oścież otwartym balkonie!!! 🙁
Jak się jest na wakacjach, gdzieś nad wodą jest to mniej uciążliwe, ale w wielkim mieście to prawdziwa klęska. Na dodatek mam w mieszkaniu słońce od wschodu do zachodu. Chętnie bym pojechała teraz oglądać fiordy w Norwegii 🙂
Wyłączyliśmy klimatyzację! Tzn. Ewa wyłączyła. Ja się pocę, czyli uruchamiam reakcję endotermiczną i wg. Ewy jest mi dobrze. A dobrze mi tak!
Cichalu – Lubie ocet, ale skoro planujesz kariere pisarza na poczatek drugiej polowy Twego zycia, pojde Ci na reke. Wierze w sensowne kompromisy – skrzynka Romanee Conti 1990 wystarczy. Teraz musze zainstalowac internet w lodowce – od bezprzewodowego mleko sie kisi.
Alicjo – Nie jest tajemnica, ze Cichal jest koneserem „finer things in life” – bardzo lubie te wina, a ich historia jest rownie saznista i romantyczna i sluzy za przyklad, ze czasami nawet arystokrata jest uzyteczny. Mam na mysli tego ktory sprowadzil je do Chile, tuz przed koncem plagi robali we Francji. Im tez te winogrona tak bardzo smakowaly, ze pochlonely pare milionow akrow tego skarbu. Arystokrata byl zbawca, ale nie geniuszem, dlatego jeszcze z 20-scia lat temu uwazano, ze carmenere to merlot. Bylo niezle, ale wystarczylo zebrac te same winogrona pare tygodni pozniej, by powstaly z nich swietne, cudowne ekstra prima special bordeaux.
Dla wszystkich zmeczonych upalem polecam kapiel w carmenere , w cenie $50/wanne. W cenie sa wliczone swiece i kieliszek wina. Podobno zapach jest godzien nozdrzy Zeusa i Ateny. Adres: Ritz-Carlton, Santiago, Chile, ale wanny i swiece sa juz prawie wszedzie.
Alicja wlącz Skype. mamy propozycje!
O…
Cichal zadzwonił, bo ja wszystko wyłączywszy (skajp) i książke czytam 🙄
I dalej jestem w Barcelonie!
Ja tylko próbuję
próba
E.
he, he wyszło! I ot chodzi, o to chodzi.
Zabawy cd bo trza „siem” uczyć, na to nigdy nie jest za późno.
Echidna ze szkolnej ławy
A gdzie uciekło podkreślenie?
Pyra,
Zjazd? W tym roku na pewno nie. Dziekuje za zaproszenie.
haneczka,
Tu jest zdjecie krabow chlopca i dziewczynki. Chlopiec jest po lewej stronie. Panieka ma bardziej zaokraglony ogon (nie wiem jak to sie nazywa).
http://farm4.static.flickr.com/3162/2632570873_feaab4c966.jpg
jotka,
Te chmury zawsze wroza zmiane pogody. Czasami ‚show’ jest taki, jak w grudniu 2008.
http://www.komonews.com/weather/blog/35631614.html
Alicja,
Twoje komentarze sa bardzo trafne. 🙂
Pomnik Lenina zostal sprowadzony do Seattle przez Lewis’a Carpenter. Lewis byl nauczycielem angielskiego w Poprad. W roku 1989 zobaczyl przewrocony pomnik Lenina, kupil go za $13,000, przywiozl do Seattle i postawil w dzielnicy Fremont.
Lewis docenial wartosci artystyczne tego pomnika. Podloze polityczne go nie interesowalo. Obok pomnika jest tablica wyjasniajaca jego pochodzenie. Jest tam rowniez cena, jesli ktos chce ten pomnik zakupic. Cena wynosi $250,000.
Wiki podaje wiecej informacji na ten temat.
http://en.wikipedia.org/wiki/Statue_of_Lenin_(Seattle)
Artykul wiki jeszcze raz
http://en.wikipedia.org/wiki/Statue_of_Lenin_(Seattle)
Poddaje sie. Link trzeba skopiowac albo w Wiki napisac ‚Statue of Lenin in Seattle’.
Orca, 4:03
To zostaje z chłopca lub dziewczynki po ptasiej uczcie
http://picasaweb.google.pl/takrzy/PtakiIkraby#slideshow/5335864155543809282
Troche o Portland ale jedynie po angielsku:
http://www.texas4000.org/journal_entry/view/4037
Uczta rzeczywiscie.
WandaTX,
Keep Portland Weird. Dziwaczny? Pokrecony? Pomylony? Jak to przetlumaczyc?
Widze, ze im sie podoba.
Pisza o ‚food carts downtown’. Tam w jednym miejscu sprzedaja golabki (nie ptaki) tylko mielone mieso zawiniete w kapuste i w sosie pomidorowym.
w tym weird jest to wszystko tylko od pozytywnej strony, prawda? A tyle jesze zalezy od tonu i kontekstu. I rzeczywiscie nawet kiedy tylko spojrzalam na zdjecia pomyslalam o Austin tez ma podobna nutke w sobie.
Nowy –
Podobne ptaki bywają i u nas.Okresowo. Wyróżniają się od innych nie tylko wyglądem lecz i zachowaniem.
Po pierwsze – indywidualiści, po drugie – nie łakomią się na kąski rzucane przez ludzi. Wręcz lekceważą podrzucane skrawki w przeciwieństwie do mew, jakie z niezaspokojonym łakomstwem wyrywają sobie jedzenie.
Echidna
Kto za Wami nadąży?
Orca, piękne zdjęcia dzisiaj zamieściłaś,
Wando TX też dzięki za Portland,
Basia swoimi wpisami wzbudziła znowu moją największą sympatię.
Alicjo, też jestem za Chile i Argentyną w winnych sprawach. Malbec i carmenere to moje ulubione. Carmenere do niedawna nie znałem, ale jedną butelkę przywiozła mi koleżanka z wyprawy do Patagonii (gdzie to ludzie nie jeżdżą – to koniec świata) i od tamtego dnia zawsze staram się mieć butelkę lub dwie w zasięgu, chociaż nie każde jest tak dobre, jak to przywiezione.
Francuskich też nie kupuję, są dla mnie za drogie, ale nie twierdzę, że nie dobre – tanie są zdecydowanie kiepskie, ale francuskie wino, które dostałem kiedyś w prezencie było chyba najlepszym jakie piłem w życiu (mam gdzieś schowaną butelkę).
Stara Barcelona, którą czytasz, jest bardzo dobra.
Cichal – Montreal ładny, ale dlaczego tak mało zdjęć?
Echidna, żarłoczność mew jest wszędzie taka sam.
W nocy byla wspaniala burza z piorunami i ulewa. Kasztan Adamczewskich raz przynajmniej nie wrzeszczy. Kompostowiska tancza nadal zasilone zielonymi orzechami z nalewki. Pogoda jak to po burzy, cesarska z zapowiedzia, ze bedzie to najgoretszy dzien lipca. Skoro tak to ide sobie zainstalowac nowe zeby. Panorama górna, dolna i zgryz. Wszystko pod kodem d111.
Jesli przezyje to zamelduje wynik wieczorem.
Pozdrowienia przesyla jeszcze bezzebny
Pan Lulek
Nisiu- kwiaty przeżyły i mają się dobrze- podobno idzie deszcz… tylko dlaczego na piechotę? 29stC i chmury…co za ulga. Czekam na dworcu na Młoda, która poszła po bilet na pociąg. I biegnę dalej
Orca- zdjecia są piękne- nie myśłałaś o jakiejś wystawie? Ależ masz tam widoki i kolorystykę!
Cichal- Montreal- bardzo ciekawe zdjecia z budowy mall’a! Maślane mi się nie podobają – są jakieś takie przytłaczające w swych formach. Nowy ma rację- mało.
Zdjęcie z Adirondac przypomniało mi wypad do Lake Placid, do domu moich krewnych- piękny drewniany dom na zboczu, ładne górki i urokliwe jeziorka.