Książka dla ludzi beztroskich (przy stole)!
Mam ostatnio szczęście do książek, które utwierdzają mnie w zwyczajach żywieniowych. W dodatku są tak świetnie napisane, że czytam je z wielka frajdą. W zdumienie zaś wprowadza mnie fakt, że autorami są amerykańscy naukowcy. Ich książki – jak się dowiaduję – sprzedawane są w wielomilionowych nakładach a rezultaty ich oddziaływania społecznego właściwie żadne. Stany Zjednoczone należą do krajów o największej liczbie ludzi wręcz opasłych. Może Amerykanie książki kupują ale ich nie czytają. Albo czytają lecz nie rozumieją. Może…
Brian Wansink – psycholog, profesor renomowanej uczelni Cornell University, jest autorem bardzo głośnym i nie mniej kontrowersyjnym. Jego książki często irytują (głównie innych uczonych) ale po pewnym czasie bywają bardzo chwalone i nagradzane. Zajmuje się on eksperymentami tropiącymi mechanizmy psychologii odżywiania się. Sam o sobie pisze tak: ” uwielbiam dobrze zjeść. Moja żona ukończyła z wyróżnieniem kurs gotowania w Le Cordon Bleu w Paryżu, oboje posiadamy też certyfikat pierwszego stopnia francuskiego kursu znawcow win. I choć wiele naszych wieczorów kończy się kolacją przy świecach i winie, to z kolei wiele moich poranków zaczyna się fast foodem i coca-colą. (…) Jak rodzić, który jednakowo kocha wszystkie swoje dzieci, na równi uwielbiam galette de crabe z wytwornej restauracji francuskiej, bułeczki cynamonowe z Burger Kinga i duszone kacze języki z rynku w Taipei. Moja książka daleka jest od dietetycznego ekstremizmu.”
Do przyszłych czytelników, którzy marzą o zrzuceniu paru kilogramów ale nie mają zbyt silnej woli, by wyrzec się ulubionych dań Wansink zwraca się tymi słowami: „Pierwsze co robią osoby podejmujące dietę odchudzającą, to rezygnują z pokarmów dających im przyjemność. Jest to niezawodny przepis na katastrofę, ponieważ wszelka dieta oparta na wyrzeczeniu się tego, co się lubi, będzie krótkotrwała. Kęsy, których nie ugryziemy, ugryzą wkrótce nas.” I jeszcze ważna konstatacja: „Przejadanie nie bierze się z głodu, lecz z opakowań i zastaw, nazw i liczb, nalepek firmowych i oświetlenia, barw i świec, kształtów i zapachów, kredensów i pojemników. Często wpędzają nas w nie także rodzina i przyjaciele.”
Na koniec przytoczę drobny fragment, który zafrapował mnie szczególnie. Moją pasją jest bowiem wprowadzeni nauki smaku w szkołach a może nawet i przedszkolach, wśród dzieci od najmłodszych lat. A tu w „Beztroskim jedzeniu” Brian Wansink pisze: „Większość dzieci przechodzi w wieku dwóch lat przez fazę wybrzydzania w jedzeniu, ale przedtem, kiedy maja roczek, wszystko, co znajdzie się w ich zasięgu , wędruje do ust. Daje to znakomitą sposobność do zapoznawania ich z nowymi smakami. Moje laboratorium rozpoczęło coś, co nazwaliśmy bufetem dla niemowląt. Pozyskaliśmy do współpracy grupę rodziców jednorocznych dzieci i poleciliśmy im, żeby – pod kontrola pediatry – kładli w zasięgu dzieci różnorodne pokarmy lub dodawali je do dziecięcych odżywek. (np. awokado, szparagi czy anchois).Nasza hipoteza zakłada, że cała ta różnorodność nastawi ich małe kubki smakowe na akceptację szerokiego wachlarza zdrowej żywności. Predyspozycja ta obudzić się być może kiedyś w postaci chętki na ser camembert albo na ćwikłę z imbirem i rodzynkami.”
Tę naprawdę mądrą i ciekawą książkę w tłumaczeniu Janusza Stawińskiego wydała oficyna MiND.
Brawo!
Komentarze
Ha, mądrzy ludzie nie maja rasy, narodowości ani płci i wieku – mają rozum. Tak się Pyra pociesza po przeczytaniu dzisiejszego wpisu Gospodarza. Swego czasu zauważyłam, że małe dzieci jedzą w zasadzie wszystko, choiaż miewaja i kulinarne antypatie (np Młodsza nie znosiła gotowanych jajek, a serek z żółtkiem pożerała ze smakiem, nie chciała też soku marchwiowego, a kawałek surowej marchwi włożony w łapkę, śrupała trzema ząbkami z apetytem). Moja Teściowa, Stasia, była amatorką śledzi w śmietanie; każde moje niemowlę kiedy kończyło 5 miesięcy, było przez Stasię brane na ręce przy śledziowej okazji i dostawało (ku mojemu przerażeniu) ogon śledziowy hojnie pokryty sosem do polizania. Całej trójce bardzo to smakowało i żadnemu nie zaszkodziło. Miałam dzieci wszystkożerne zanim nie poszły do przedszkola. Wtedy się moja wygoda stołowa skończyła. Nie by ła to wina kuchni przedszkolnej dobrej, świeżąej urozmaiconej, tylko wzajemnego uczenia się dzieci od siebie wzajemnie co dobre, a co nie. Przestały jeść śledzie (nie jedzą do dzisiaj) pic przegotowane mleko, jeść szpinak i wiele innych potraw. Niestety – uprzedzenia z przedszkola funkcjonują do dzisiaj.
Zdecydowanie zgadzam sie z autorem, ktory madrze prawi w tym pozbawionym sensu swiatku diet i kalorii. Dziekuje za kolejna jak sie wydaje ciekawa bardzo pozycje na rynku ksiazek o „jedzeniu.
I zdecydowanie tytul „Beztroskie jedzenie” oddaje chyba tym czym powinna byc „kuchnia”.
pozdrawiam
Jak ja sie odchudzam, to tez rezygnuje zbardzo wielu rzeczy ktore uwielbiam. Chodzi tu jednak o dwutygodniowki i na duchu podtrzymuje mnie, ze bede znowu mogl. Po dziesieciu dniach np., najbardziej brak mi chleba i dziwne przy tym, ze nawet nie tak miesiw. Efekt utrzymuje sie ok. pol roku.
Podobne zjawisko jak to, ze tylu Amerykanow kupuje takie ksiazki, a na ulicach nie widac efektow i moze nawet jest gorzej bedziemy mieli, obawiam sie, zaserwowane przykladnie w niedziele wieczorem.
Mimo to wszystkim wspanialego weekendu,
pepegor
Chyba dzięki załatwianiu prostej sprawy godzinami, stałam się dzisiaj malkontentnym zwierzątkiem.
Ponarzekam sobie, a co tam!
Brian Wansink sam podsumował powód otyłości wielu (zbyt wielu) amerykanów. Dietetyczne lub domowe posiłki ze szczególnym dbaniem o kalorie i wartości odżywcze okraszone coca-colą i olbrzymim hamburgerem mogą kończyć się jednako – przybywa tu i ówdzie, pojawiają się problemy zdrowotne, zadyszka przeszkadza w marszu i mowy nie ma o ćwiczeniach odchudzających.
Wspominałam już o sposobie odżywiania większości mieszkańców świata kangurów. Gotowe produkty i półprodukty przeważają w menu. Dodać do tego smakowite posiłki lunch`em zwane, a ociekające od śmierdzącego z dala tłuszczu (podgrzewanego z dnia na dzień, zaś ubytki jedynie uzupełniane), gigantyczne burgery, chipsy, przeróżne batony w pseudo czekoladzie lub niby jogurcie, słodkie jak ulepek (próbowałam) i tym podobne smakołyki. Jaki mamy obraz?
Przyrost otyłych w postępie geometrycznym.
Dzieci w pudełeczkach z drugim śniadaniem mają batoniki, chipsy, ciągnące się cukierki o smakach owoców. Oczywiście z nieodłączną coca-colą lub energy drinks (napoje energetyczne?). Marchewka? Jabłka? No co najwyżej banan w odosobnionych przypadkach.
Ludzie! O CZYM MY MÓWIMY???
Malkontentne zwierzątko
Echidna
Jedzenie, jedzeniem, a mnie wagi przybyło przez brak ruchu. Jeżeli ktoś był całe życie ruchliwy bardzo, a potem jest skazany na siedzenie tylko, to tyje. Widziałam to już u młodych, zdrowych byłych sportowców. Syn jednego z moich pułkowników uprawiał zapasy, był mistrzem Polski. Potem ożenek, dyplom na polibudzie, trzeba było zarobić na mieszkanie – rzucił sport. Po trzech latach miał posturę przekarmionego niedźwiedzia.
The best diet is the one you don’t know you’re on 😎
Ten przystojny 50-latek radzi chcącym schudnąć, by jeść z mniejszych talerzy, pić z węższych szklanek i nie nazywać potraw w wyszukany sposób 🙄
Ja bym jeszcze dodała, nie czytać blogów kulinarnych i nie oglądać apetycznych zdjęć 🙄
Pewnie, potem taka Nemo pokaże tort z kwiatami i od razu parę kiło w światowym zasobie tłuszczyku przybywa (tu mordka)
Mowimy o tym, ze Amerykanie rownie dobrze potrafia zarobic na niezdrowej zywnosci, na antybiotykach, hormonach, jk i na ksiazkach. Jest to obieg zamkniety, pogon za wlasnym ogonem, tryb zycia ktory dociera juz pod mazowieckie strzechy. Ktos musi tych biednych ludzi bronic 🙂
Brian Wansink w ministry poszedl; to on jest odpowiedzialny za najnowsza strategie dietetyczna Ameryki, autor najnowszej piramidy zdrowego odzywiania sie. Swietny komunikator, nie wiem czy przystojny, nie znam sie na tym, ale z pewnoscia nie gloszacy nic nowego od czasow Pawlowa.
Jego bratem jest Craig Wansink, nieco bardziej pulchniutki, profesor religii. Obaj sa autorami swietnej pracy naukowej twierdzacej, iz od czasow ostatniej wieczerzy rozmiar porcji wzrosl o prawie 70%. Nie ma to z nauka nic wspolnego, ale przykuwa uwage. Modlmy sie.
Plaga przerazajacej otylosci jest zjawiskiem tak zlozonym, ze bezkrytyczne winienie ofiar nie zaspokaja mego bezustannego glodu wiedzy.
P.S.
Wedlug autora, sama nalepka na butelce wina moze spowodowac 11-to procentowy wzrost obzarstwa. Stad wniosek, ze jeden z braci pije 🙂
Errata
jk to nie „freudian slip” lecz jak.
„Moją pasją jest bowiem wprowadzeni nauki”….:)
Brat naprawde istnieje tylko jest niesmialy
No nie, na tort za gorąco. Na wszystko kaloryczne za gorąco.
Córasek już w samolocie. Mam rozpisaną całą trasę. Będę śledzić 😉
Bardzo jestem ciekawa wrażeń Krystyny 🙂
Jedno wiem z pewnoscia – Z rozkosza wizualno-smakowa zjadlbym kazde z ciast Nemo, poczynajac od morelowego, poprzez szarlotke, sliwkowe, na czeresniowym skonczywszy, kazdy ich okruch, nawet gdyby to byl boj moj ostatni. Jestem glodny, musze zjesc jakies swinstwo 🙂
Placku –
chociażem malkontent dzisiaj nijako nikogo nie winię. Tak się porobiło i już!
I to prawie w każdej dziedzinie. Latawce robiłam sama, no może przy niewielkiej pomocy dorosłch. Takowoż ozdoby choinkowe, teatrzyk z pacynkami oraz same pacynki, lalki do teatrzyku z włóczki, paskudne, z perspektywy lat, korale i wazoniki dla żeńskiej częćci rodziny itp. Fakt, sklepy nie były tak zaopatrzone jak obecnie, chociaż dla dzieci były jak z bajki. Lecz przyjemność i radość z własnego „dzieła” niewspółmierna do krakowianki z warkoczami pod choinką. Którą nota bene chowano do szafy coby dziecię nie popsuło.
Generalnie wiele pod tym względem zmieniło się. Kto by robił maski z gazety i kleju własnego wyrobu? Łatwiej kupć. Nawet słomki do puszczania mydlanych baloników nikt nie robi. Kupuje się cały zestaw i szafa gra.
A problem zestresowanej młodzieży i dzieci „odstawionych od komputera”?
Zaznaczam – generalnie – wraz z pędzącą na złamanie karku techniką nastąpują zmiany w każdej dziedzinie życia. W tym i kulinarnego.
Idę robić sałatkę do obiadu przygotowywanego przez Wombata. A będzie to typowa polska sałatka. Z kiszonej kapusty, marchewki, jabłka i cebulki. Oczywiście z dodatkami.
E.
Jeżeli Wombat gotuje, a połowica surówkuje w kapuście, to ani chybi mielone na obiad.
Sadysci…jak okiem siegnac 🙂
Typowo polska austrlijska salatka, wszystkie ciasta, cejlonska herbata Gospodarza i Raquel Welch prezydentem Rzeczypospolitej – to me skromne, ale precyzyjne marzenia. Mam nadzieje, ze nikt nie zjadl zlotej rybki.
Słuchajcie,swego czasu poddrzucaliście sznurki do zabawnych wariacji
na temat „Damy z łasiczką”.Nie udaje mi się ich odszukać.
Czy ktoś mógłby je łaskawie przypomnieć ?
Dzięki 🙂
Placek – ciotka Dobra Rada proponuje : kup sobie w supermarkecie jedną albo kilka paczek mrożonego ciasta kruchego albo francuskiego, rozłóż razem z papierem w jakiejkolwiek formie do zapiekania, posyp siekanymi migdałami albo r
orzechami, rozłóż jakiekolwiek owoce, posyp cukrem, wstaw do piecyka na 180 stopni C na pół godziny. Wystarczy Ci na deser na 2-3 dni
Pewnie, przeczytałam dwa pierwsze komentarze i już zgłodniałam, po 16 jestem całkiem głodna. Spadam w pobliże lodówki 🙂
Placku, 😀
Bardzo chętnie bym Cię każdym poczęstowała 🙂
Zapewniam, że żadne z moich ciast nie jest bombą kaloryczną, nawet ten tort z kwiatkami, no, może Pavlova 🙄 Ale właściwie też nie, bo cóż to jest 4 białka, 170 g cukru, pół litra śmietany i pół kilo truskawek na 6 osób 🙄
Liczcie kalorie, a ja spadam i wpadne znowu w poniedzialek wieczorem.
Ladnych dni wam zycze!
Pepegor, wystarczy mi liczenie kasy 😆 Miłego spadania 😀
Danuśka,
Dama z łysinką? 🙂
tu się chyba zaczęło W niedzielę wyborczą wieczorem.
A tu jest wersja Echidny
Dzień dobry Szampaństwu!
Echidna z 9:32,
u nas to samo, odwozi się dziecko do szkoły samochodem (albo jedzie autobusem szkolnym0, na pierwsze śniadanie „Mars” bar, czyli baton spory i nieodłączna puszka coca-coli. W plecaku lunch-pack, czyli to pudełko z jakimś serem robionym z nie wiadomo czego i coś jeszcze, dla mnie bliżej niezidentyfikowanego. W szkolnych kafeteriach – nie wiem, co, ale wiem, co w studenckich – fast food króluje. W niektórych szkołach zaczyna się wycofywać różnego rodzaju cole i słodkie napoje, a wprowadza soki. Przestaje się ustawiać maszyny z batonami i innymi tego typu „pogryzkami”, nie wiem, co w zamian, bo w szkołach nie bywam. O tych rewelacjach czasami mówią w lokalnych dziennikach, dlatego mi wpada w ucho, że „coś” się w tej dziedzinie dzieje, bardzo powoli.
Nemo – dzięki beaucoup 😀
Placku i inni oniesmieleni wobec perspektywy pieczenia ciasta, zrobcie jak radzi Pyra 11:25, proste i smaczne 🙂
Kilka dni temu pisalam o rybie w „papillote” na patelni. Tym razem zrobilam o smaku anyzkowym (wiem, nie wszyscy lubia). Na filet ryby polozylam bardzo drobno pokrojone plasterki kopru wloskiego (fenkul? nie jestem pewna), sol, pieprz, posypalam ziarnkami kopru, polalam pastisem (nieduzo!), lyzeczka masla i zamknelam szczelnie papillote. Na rozgrzanej patelni kilka minut (w zaleznosci od grubosci ryby) od momentu spulchnienia. Upal nieznosny i pastis z lodem, czemu nie? Stad tez przyszlo mi na mysl polaczyc rybe z tym smakiem. Moze ktos z Was tez sprobuje.
Wczorajszy wieczór i kawałek nocy spędziłam na Festiwalu Open,er , ktory odbywa się / od 1 do 4 lipca/ na teranie byłego lotniska wojskowego w Gdyni – Babich Dołach. Obawiałam się problemów z dojazdem, bo w całej Gdyni sa olbrzymie korki na ulicach, ale my/ bo byłam z koleżanka/ pojechałyśmy od innej strony i dojechałyśmy bez zadnyuch problemów. Ale na miejscu okazało się, że aby wejść na teren festiwalu należy wymienić bilety na opaski, co jest wprawdzie normalną praktyką, ale organizatorzy zupełnie zawiedli, mimo że to już któryś z rzędu festiwal i w kolejce do tej wymiany czekałyśmy dwie godziny – naprawdę ! Ludzie byli wsciekli, bo większość przyjechała z innych województw, bilety są drogie, a tu taki brak organizacji. Przy samej wymianie ścisk był niesamowity, ale na szczęście ludzie byli spokojni i wyrozumiali dla siebie, więc obyło się bez jakichś uszkodzeń ciała i odzieży.
Po takim początku można było się zeżlić. Ale koncert zespołu Pearl Jam bardzo mi się podobał – porządne nagłośnienie, kilka telebimów, a muzycy świetni. Tylko wieczór był bardzo zimny mimo upalnego dnia. Dziwna jest ta pogoda. Nie było jeszcze ani jednego ciepłego wieczoru.
Podczas festiwalu wystapi w sumie 27 zespołów na kilku scenach. Niektórzy fani mogą mieć problemy z obejrzeniem swoich ulubieńców. Z gwiazd, których nazwiska coś mówią dojrzałym odbiorcom mogę wymienić Grace Jones. Nazwy innych zespołów nic nam nie mówią, ale młodzież je zna.
Jest to oczywiście impreza dla młodych ludzi, choć trochę starszyzny też było, ale niewiele. Byłam, zobaczyłam, posłuchałam, podobało mi się , ale chyba ten jeden raz wystarczy. Choć za rok może znów się wybiorę…
Nie wiem,czy zauważyliście wczorajszy wpis / już nocą / Teodora na temat rynków poznańskich i Bułgarów. Teodorze, zachęcam do częstszego zaglądania na blog. 🙂
W mojej miejscowosci od dzisiaj do niedzieli obchodzi sie, jak co roku o tej porze, swieto „andouillette”, tej kielbaski z flakow. Duzo restauracji proponuje to danie a poniewaz wiekszosc z nich ma rowniez ogrodki i tarasy, wiec wiadomy zapach unosi sie i pokrywa wszystkie inne. A przy tym goraco bardzo, ponad 30°. Zostane w domu przy jakiejs salacie 🙂
Alino- próbowaliśmy przegrzebki polane pastisem i flambirowane.
Też polecamy – świetne !
Natomiast rybę -doradę obłożoną plastrami fenkuła jedliśmy owszem
też i ten sposób przygotowania poleciła nam niegdyś miła sprzedawczyni
w rybnym sklepie na południu Francji.
Okazała się być Polką z pochodzenia 🙂
Ryba była pieczona w piekarniku.Ale za fenkułem podanym w tej postaci,
jak mawia pewien mój sympatyczny kolega, się nie wściekam.
Alino,
ten zapach (lub bardzo zbliżony) unosi się regularnie nad moją okolicą, kiedy chłopi po sianokosach nawożą swoje łąki 🙄
Teodor, cichy wielbiciel tego blogu (tak się przedstawił 🙂 ), pisze o roli Bułgarów w upowszechnianiu kabaczków, cukinii i papryki w Poznaniu. W okolicach mojego dzieciństwa Bułgarów nie było, ale był Przekrój wysyłający wszystkim chętnym „ogrodnikom” nasiona brokułów, cukinii, skorzonery (wężymordu 😎 ), a nawet melonów. Moja Mama była pilną czytelniczką Jana Kalkowskiego, więc w naszym lubuskim ogrodzie, a potem na stole roiło się od takich „egzotycznych” warzyw i owoców 😉 Pamiętam jedno upalne lato w pierwszej połowie lat 60. kiedy dojrzały nawet arbuzy, a melony były fantastycznie słodkie. Chyba z tamtych czasów pozostało mi zamiłowanie do pomidorów „bawole serca”, które teraz uprawiam samodzielnie.
Dzięki Pepegorowi przypomnę sobie też smak kabaczków, które właśnie zabierają się do kwitnienia…
Teodorze,
witaj i odzywaj się częściej 🙂
Zjadło, piszę jeszcze raz.
Echidno, poprosiłam Alicję o Twój mailowy adres. Para modych ludzi (dziewczyna to moja wielka sympatia, bardzo ją popieram, znam od wielu lat), za tydzień wyjeżdża do Australii w celu uczenia się „alternatywnych sposobów postępowania z końmi” u jakiegoś australijskiego zaklinacza. Jadą na 9 miesięcy i bardzo rozsądnie chcą się ubezpieczyć (zdrowotnie-życiowo). Mają jednak z tym problem, może Ty mogłabyś im coś podpowiedzieć?
Krystyno – dziękuję serdecznie; nie zauważyłam wpisu Teodora – witaj Krajanie i siadaj przy stole.
\Jak już Teodor wywołał temat ratajskich ( i nie tylko) Bułgasrów, to ja kilka słów na ten temat. Ogrodników bułgarskich sprowadzili do Poznania Niemcy w czasie okupacji. Otrzymali tereny na Ratajach GDZIE DZISIAJ oSIEDLE jAGIELLOŃSKIE, w Starołęce przy ul. Fortecznej i częściowo tam, gdzie jez. Maltańskie. Od początku miejscowi mieli dobry kontakt z Bułgarami. Kobiedty z podmiejskich rodzin pracowały w ich ogrodnictwach i nie mało się nauczyły. RTak – wielkie, jak duży talerz ścisłe kalafiory (bez nawozów sztucznych) i szrekola, jasna fasola wysokopienna (drobne, szaro – beżowe nasiona, brak łyka brzeżnego) zwana bułgarem i druga (lepsza) fasola tyczkowa – strąki b. długie fioletowe, zieleniejące w gotowaniu. To wszystko pamiątka po Bułgarach poznańskich. Nie zniknęli po wojnie. Kiedy tereny ich ogrodnictw szły pod inwestycje, kupili sobie prywatnie ziemię 3 km dalej – na Wielkiej Starołęce – postawili dostatnie domy, sadzili róże sztamowe, potem się bodajże „roztopili” w ludności miejscowej. Mimo historii ich przyjazdu, nigdy nie byli bezpośrednio kojarzeni z okupantem.
Żabo, już napisałam do Ciebie (i do Zwierzątka też).
Pyro , zerknij do poczty – dobra wiadomość 🙂
Dzaięki Alicjo.
Pyro, czy Lena mogłaby do mnie głuchnąć? Oddzwoniłabym.
Jeszcze słowo o Bułgarach w Poznaniu. Pozytywny wizerunek bułgarskich ogrodników brał się prawdopodobnie i z tego, że nie otrzymali ziemi miejscowych rolników, żaden Polak nie został wywłaszczony – osadzano ich na ziemi komunalnej, należącej do garnizonu wojskowego i do kolei. Poza wszystkim byli to ludzie ciężko pracujący, a robotników miejscowych traktowali tak samo, jak członków własnej rodziny – jeżeli dobrze pracujesz, to krzywdy ci nie zrobię.
Haneczko – zadzwonimy za pół godziny, jak zjemy dorsze. Dobrze?
Jeszcze o beztroskich przy stole – przed świętem robiliśmy uzupełnienia w napitkach, oprócz win włożyłam kilka puszek „Lecha” do koszyka, na co zatroskany Jerz – piwo? Właśnie czytałem, że ma dużo kalorii 😯
No to co?!
Od jutra ma być gorąco, dzisiaj rano było 12C. Dziwaczy ta pogoda.
Krystyno
w przyszłym roku na Openerze może być tak ciekawy zestaw gwiazd, że znowu Ci się będzie chciało pójść – i tak się wciągniesz 😎
Alicjo, przesłałam dalej, wielkie dzięki!
A tu wiadomość z ostatniej chwili: mała Ala z Palomą zakwalifikowały się do Finału Olimpiady Młodzieży. Wielkie uffffffff! mi się wyrwało. Finał jest w Drzonkowie, trochę daleko, nie pojadę oglądać 🙁
Żabo – gratulacje.
Chcę dorsza 🙁
Gratulacje dla Ali, Żaby ale i Palomy! Ile w tym czyich zasług to doprawdy nie wiem.
A przy okazji spóźnione powitanie Teodora. Dobrze, że z cichego wielbiciela został rzeczywistym członkiem blogu. Miejsca jest sporo, więc siadaj wygodnie i pisz równie ciekawie jak za pierwszym razem Teodorze.
Przy okazji Bułgarii i w ogóle kuchni narodów bałkańskich przypomniał mi się zabawny przepis Bobika:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Ajwar_Bobika.html
Podobną pastę można dostać u nas w supermarketach, pewnie już nie tak dobrą, jak według własnego smaku. Produkcja bułgarska.
Dla mnie osobiście kawior Heleny przebija wszystko.
W sukcesie Ali i Palomy z pewnością Żaba maczała łapki 😎
Gratulacje.
Ja tam się nie chwalę, ale zjadłam najllepszego dorsza w życiu. Zaraz będę molestowała Rybę, żeby nastukała przepis
Jako cioteczna babcia: wszystkie cztery łapy!
Dziękuję za gratulacje 😀
W porównaniu z nami obecne dzieci jednak mają większe możliwości, świat idzie do przodu…
Pyro, przepis to raz, a świeżość dorsza to dwa!
Czy bobik poda
Czy Bobik podawal inne przepisy rownie barwnie? Co za przyjemnosc to czytac!
Piotrze, Paloma się odwdzięcza za uratowanie od rakarza.
Składniki – świeże płaty z dorsza, sól morska, koperek, pieprz ziołowy, kardamon, pieprz biały, jajka, mąka, śmietana 12% homogenizowana, olej.
Wykonanie – dorsze posolić, popieprzyć, dodać kardamon i obtoczyć w drobno posiekanym koperku. Odstawić na około 0,5 godziny do lodówki. Rozbić jajka, dodać sól, pieprz biały, mąkę i 2 łyżki homogenizowanej śmietany. Wszystko dokładnie wymieszać aż powstanie jednolita masa. Jeżeli będzie zbyt gęsta można dodać odrobinę wody. Rozgrzać olej w głębokim rondlu – zanurzać rybę w cieście naleśnikowym a później wkładać na gorący olej. Życzę wszystkim smacznego Ryba 🙂 PS. Oczywiście bez surówki się nie obejdzie.
Alino,
zajrzyj do /Przepisów, ja zaznaczałam, kto podał co. Jest tam trochę przepisów Bobika oraz… sama zobaczysz, co jeszcze (autorstwa Bobika):
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/
Jutro do rybnego. Tylko skąd oni mi wezmą świeżego dorsza 🙁
Podawał, Alicjo. Bardzo lubimy kurczacze frytki Bobika 🙂 Żal, i tyle 🙁
Stara Żabo –
Stuknij do mnie kilka słów cobym miała Twój adres. Odpowiem jutro bo to już 1-sza w nocy u nas.
Gratulacje dla obu finalistek.
Echidna
Stara Żabo –
a swoją drogą młodzi ludzie obudzili się z ręką w przysłowiowym nocniku. Na tydzień przed wyjazdem? I to na tak długi pobyt?
Nie będę przynudzała blogowego Towarzystwa epistołą na temat. Podrzucam jedynie informacyjnego „linka”, a obszerniej pogadamy na boku. Zakładam że język angielski znają.
http://www.hba.com.au/public_insurance_sales/vic/App/covers_for_overseas.action
Echidna
Teodorze, podkręć głośność 😀
Co tam papryka, co tam fasolka – żołędzie!! Te to dopiero łączą …
http://www.youtube.com/watch?v=n0ykM1ALggE&feature=related
Udanego weekend`u życzę
Pozdrowiątka od zwierzątkaą
Echidna
Dziewiąta godzina, pomyliłam Alinę z Alicją 😳 Przepraszam obie 😳
Się domyśliłam, nie za maco przepraszać.
Sprzatam w moim „biurze” z takim zapałem, że co chwila odrywam się od tego zajęcia i zaglądam na blog. Kto wymyślił proch – wiemy, ale kurz?!
Un siem sam wymyślił!
Errata do przepisu Ryby – to tłuszcz ma być głęboki, nie garnek. Smażymy rybę w głębikim tłuszczu aż panierka na brzegach będzie chrupiąca.
Gwoli wytłumaczenia młodzieży – po prostu okazało sie w praniu, ze oferowane im w Polsce ubezpieczenie przewiduje, w ramach choroby, powrót do Polski i leczenie tutaj.
errata:… w razie choroby, (np. skręcenie kostki)
Witam. Dziękuję za miłe przyjęcie. Mój wpis ukazał się póżniej niż powinien, z powodu komunikatu:”Twój komentarz wymaga akceptacji”. Jestem raczkującym „w temacie blogowym” odkąd oświeciła mnie maksyma jaką Pan Lulek propaguje na łamach:” chcesz dobrze zjeść-gotuj sobie sam”. Nic bardziej odkrywczego od czasu założenia Burgenlandii. Ad multos annos Panie Lulku!
Ad multos annos Panie Teodorze! dziękujemy za ładna polszczyznę. Polskie znaki ułatwiają zrozumienie intencji autora. Proponuję Panu trawestację panalulkowej maksymy na: chcesz dobrze zjeść – wychowaj sobie dobrą kucharkę!
Zaraz runie na mnie lawina w rodzaju „ty szowinistyczna, męska…”
Nic to. Się Pan przyzwyczaji…
nemo … 🙂
Żabo gratulacje … 🙂 … za Roberta Schumanna dziękuję ..
Krystyno podziwiam … 🙂
Teodor witaj .. 🙂
za wszystkie dwudniowe życzenia serdecznie dziękuję … 🙂
zrobiłam notatki z Litwy ale chyba się nie wyrobię by to wrzucić na blog … rano wyjazd a ja w lesie … 🙁
a jeszcze napiszę targi, jarmarki, bazarki bardzo lubię …
cichal bez takich … prowokacji ja odporna jestem … 😉
…kucharkę i kucharza 😉
A gdzie nasz Marek przebywa? Czyżby liczył kalorie? Coś się odgrażał na ten temat ostatnio…
Marek się wycisza bo cisza wyborcza za chwilkę … i pisze ikony … 😀
Cichal, coś mi się wydaje, że trawestacje to jedno, a życie/ kuchenne/to drugie. Z relacji Alicji i Twoich pamiętam, że to Ty królowałeś w kuchni, czyż nie ? 🙂
Jolinku,
chyba dobrze pamiętam, że wybierasz się do Krynicy Morskiej z wnuczką. Warto przy okazji odwiedzić pobliski Frombork. Latem kursują stateczki przez Zalew Wiślany i można się tam dostać bez problemów. Frombork mimo swej urody i wartości historycznej jest zbyt mało popularny turystycznie , a to z powodu swojego peryferyjnego położenia. Miasteczko jest pięknie położone, a katedra wspaniała. Piszę to, ale Ty pewnie i tak masz w planie tę wycieczkę.
tak Krystyno … jedziemy do Krynicy M. … mamy plany też pozwiedzać okolice … 🙂
Przyjemnych wakacji, Jolinku 🙂
Tego nie mozna przeoczyc. Dzisiaj grupa z Teksasu zatrzyma sie w San Francisco. Nie wiemy, czy we wlosach maja kwiaty za to w nogach maja juz za soba duzo mil.
Eric Burdon zadedykowal piosenke ‚San Francisco Nights’ mieszkancom San Francisco. Na poczatku piosenki mowi, ze SF to piekne miasto pelne pieknych ludzi. Piosenka jest osobista i jesli ktos jej nie zrozumie moze poleciec liniami Trans Love Airways do San Francisco. Moze wtedy latwiej bedzie zrozumiec slowa piosenki.
http://www.youtube.com/watch?v=JiWyocyi-oc&feature=related
Jolinku, jakżebym śmiał prowokować…drzewiej, to tak! Miałem słabość do pięknych i dużych!!! Ale teraz, śmiech pusty a nie rozpusty.
Jolinku, jak będziesz we Fromborku, w katedrze, to odwiedź moją pra,pra….babcię z XVw. Leży tam z bratem, biskupem Wołowskim, miała na imię Urszula (Orsula). To imię na Jej cześć było częste w mojej rodzinie. Mama była Urszula a a wnuczka jest.
Jeszcze kilka zdań o Krynicy. Ponieważ miejscowość leży wśród lasów ciągnących się przez Mierzeję Wiślaną, jest tam sporo dzików i często można je spotkać idące po chodnikach lub ulicach. Miejscowe władze zakazują dokarmiania tych zwierząt, ale to chyba nie skutkuje, a turyści traktują je jako atrakcję turystyczną i fotografują się obok nich. Sama widziałam folder turystyczny ze zdjęciami dzików w mieście. Lepiej jednak uważać i nie zbliżać się do nich.Nie sądzę, że uporano się z tym problemem od czasu kiedy tam byłam.
Spacery po leśnych drogach i ścieżkach są bardzo ciekawe dla miłośników historii II wojny światowej. Wszechobecne są okopy i wykopane miejsca dla ciężkiego sprzętu wojskowego. Mimo że porosłe roślinnością są dobrze zachowane. W ostatnim okresie wojny przebywało na mierzei kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy niemieckich.
W każdym razie okolica jest bardzo ciekawa, a plaże szerokie i czyste.
Sezon truskawkowy powoli się kończy, więc dziś zrobiłam jeszcze trochę dżemu. To ulubiony dżem mojego męża, innych w zasadzie nie uznaje, więc czemu nie zrobić mężowi przyjemności.
Upiekłam też ciasto biszkoptowe z truskawkami zalanymi galaretką. Dla ułatwienia posmarowałam biszkopt gotowym kremem z torebki, ale zrobiłam go na jogurcie i mleku. Całość pyszna ! Przy okazji wypróbowałam proporcje ciasta na biszkopt dla 2 osób , bo tym razem całe ciasto zostaje w domu .
Jolinku – udanego urlopu z Adelką.
Marku – chudniesz i Cię prawie nie widać i teraz się wiciszasz? Co to za Miś, którego nie ma?.
W Krynicy Morskiej pierwszy raz byłem w 1952 roku. Jeszcze były wyznaczone ścieżki taśmami saperskiemi. W 1945 roku niemiecka pancerna dywizja przechodziła przez skuty lodem Zalew Wiślany. Rosyjskie samoloty zrąbały to wszystko bombami i posłało na dno tysiące żołnierzy. Przez wiele lat potem, rybacy łowili tam największe na Wybrzeżu węgorze!
Chyba wiem, dlaczego nie lubię węgorzy…
Jeszcze raz serdeczne dzięki za miłe przyjęcie. Cichalu, owszem rozpocząłem również edukację kucharki, jednak bardziej przykładem niż perswazją wedle słowackiej maksymy:”słowa pouczają ,uczynki pociągają”.Na pierwszy ogień postawiłem zimne nóżki z mrożoną wódką(niestety nie stać mnie na Absolut), sałatkę z tuńczyka z puszki(palce lizać), surówkę z selera naciowego i jabłek(większą część zjadła kucharka), wszystko wg przepisów Gospodarza(ukłony).Dobrej nocy.
Teodorze! Lubimy Cię!!!Ukłony dka kucharki! Absolut paskudztwo! Za drogi. Polecam inne tanie wina, np Tania. 8.50 dol w N. Hampshire, bez podatku. w NY 11.50 +8.1/4% dla Obamy.
To „wino” ma 40%
Pojemność pół galona amerykańskiego, tzw ucho, czyli na nasze 1,75 litra
Cichalu! Wódka Absolut w Polsce kosztuje 46zł, do nóżek piłem Bolsa za 26zł(o,7L). Co do win jestem jeszcze daleko za murzynami.( z całym szcunkiem dla Obamy).
Za kwadrans cisza wyborcza.
Ciiiiiicho sza, cichosza, cichosza…
Matros wpadł do domu, jak po ogień. Zabrał furaż i takie różne. Tej nocy wprowadza dwa statki, rano płyną do Szczecina. Zięciulo się złości – holownik pełnomorski; jeszcze rok temu szedł do płn Norwegii, do Kaliningradu albo Pitra, do Londynu, a teraz ma pływania „tramwajowe”. On się złości, a ja się martwię, bo jeżeli nie będzie „chodził” przez Kanał Kiloński, to skąd jaa wezmę spirytus na nalewki? Ot, zagwozdka.
Witaj, Teodorze! Powitanie nieco spóźnione, ale nie byłam pewna, czy zamierzasz zasiąść na dłużej. Bezczelnie powiem, że nie wiedziałam, czy warto się posuwać, bo ja strasznie leniwa jestem. 😀
Tak tak, lenistwo Żaby stanie się lada chwila przysłowiowe 🙄
Leniwa jak Żaba 😆 Padam z wyczerpania w przedbiegach 😆
http://www.teksty.org/Grzegorz_Turnau,Cichosza
Jak cichosza, to cicho 😉
http://www.youtube.com/watch?v=E5iWIKCc_S8
Witaj Teodorze.
Żaba się nie posuwa, Żaba hopa 🙂
Łajza Minelli z Żabą 🙂
-tę rolę chcę zagrać jak Lajza Minelli –
– Lajza to ty może jesteś, ale z talentem to ście się minelli –
ponoć tak odpowiedział prof. Bardini jednej młodej aktorce
A tu przestroga, bez aluzji:
http://www.youtube.com/watch?v=F6J_JROaIxs&feature=related
tak, tak, grechutki będziesz dziewczynie opowiadał!
http://www.youtube.com/watch?v=bX4aY78cc98&feature=related
Jak nikogo nie ma, to hopam spać,
hop, hop, plusk, plusk, bum, bum, plusk, plusk….
Ja jestem…mam lampkę czerwonego i najnowszą książkę Krajewskiego, „Erynie”.
Istnieje niebezpieczeństwo, że skończę nad ranem, a w południe wybieramy się do Ottawy i należałoby się wyspać, w Ottawie czekają nas nocne Polaków (i nie tylko) rozmowy.
Fala ciepła dociera do nas, może jakieś pływanie u Wojtka jutro, zobaczymy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pływałam w rzece i czy w ogóle – ale u Wojtka jest potężne rozlewisko, ponad 2 km z jednego brzegu na drugi. Obadamy. Zabieram się za Krajewskiego. Lampka się pali, ta elektryczna. Drugą się będzie sączyć.
Powiesz mi, Alicjo co w Ottawie ciekawego, bo od Was do Montrealu chcielibyśmy zrobić glance w Ottawie. To dobranoc. Zanurzamy sie w filmie, a chlebuś z oliwkami się piecze.
PS czy mozna do Kanady wwozic np ogorki kiszone albo szarlotkę?
Dzisiaj była bardzo ciepła noc. Pierwsza od czasu mojego przyjazdu. Dotąd mimo dziennych upałów, wieczorem zakładałam polar, a i rankiem do ogrodu też. Dzisiaj człek myślał co by tu z siebie zdjąć, a nie założyć. Dzisiaj będzie można bezpiecznie otworzyć lodówkę, włączyć suszarkę do włosów albo odkurzacz, bez obawy, że nagle wyskoczy pretendent do żyrandola..
cichal zanotowałam … Krystyno będziemy uważać na te dziki … dziękuję za urlopowe słowa i jadę … wrócę za dwa tygodnie … zaświadczenie mam … 🙂
Spod kodu ffcc zycze wszystkim blogowiczom i ich bliskim udanych wakacji.
Pan Lulek
Panie Lulku – mam ostry niedosyt Pana obecności na blogu. Gdzie sprawozdanie z prowadzenia się? Z posiłków, ze spacerów?. Uważaj Pan, bo podpadniesz.
Waiadomo – wakacyjny sezon. Słoneczna pogoda, spacery, prace w ogródkach wymiotły Towarzystwo sprzed komputerów. Nie to co u nas. Zimno i nawet coś zaczęło popadywać.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Jakież to nasze towarzystwo mobilne :
– Jolinek z Amelką zmierzają do Krynicy Morskiej,
– Nisia pałęta się po morzu na Darze,
– Jotka z Pasztetnikiem i wnukiem zmierza (albo już jest) w kierunku Antwerpii,
– w ślad za nią podąża Pepegor z wnuczką, Laurą,
– Pyra okupuje ulubiony tapczan Matrosa,
– Danuśka siedzsi w krzakach, Barbara w drodze, Zgaga w saksach,
-Alicja z Jerzorem w drodze do stolicy,
– Cichalowie i Nowy przed podróżą do Alicji
– Placek, jak dobrze pójdzie, też w tę stronę pomykać będzie
– Nirrod chyba w Europie
– Gospodarstwo przygotowują ekskursję.
Wygląda na to, że trzeba będzie powoływać konsulaty honorowe Blogowiska.
Żaba siedzi w błocie i rozmyśla jak dojechać do Drzonkowa – wiadomo samochodem, ale nie o to chodzi, raczej o teleportację
Żabo – mnie i Tobie potrzebna jest miotła z odrzutowym napędem.
Przepiękna pogoda, a Pyra siedzi w domu, tu jest chłodniej. W ogródku ani tchnienia wiatru. Wczoraj wyszłam wieczorem i dzisiaj będzie tk samo. Czemu mam być głupsza od rodzinnego jamnika? Młodsza mówi, że po rannym i południowym spacerze pies nie wychodzi nawet na balkon – układa się w koszyku, do którego dochodzi strumień wiatru z wentylatora i śpi do 20.00. Wtedy odżywa i chce wyjść natychmiast.
Stara Żabo –
wysłałam słówek kilka. Zerknij.
E.
Pyra lubie czytac Twoje wywody. Zazdroszcze Ci lekkosci piora. Ale do rzeczy. Chcialabym podziekowac Pyrze lub Zabie za przepis na ciasto z rabarbarem lub jablkami. Nie pamietam ktora z Was podala przepis. Byly dwa. Pierwszy bez tluszczu a drugi z olejem. Ja upieklam pierwsza wersje i moj Zabojad sie nim zajada. Ja tez nie bede ukrywala, ze mi bardzo smakuje. Poniewaz jestem troche roztargniona to nie pamietam czy w pierwszej wersji byl proszek do pieczeni.Na wierzchu posypane migdalami.
U mnie od 10 dnii jest piekna pogoda. Prawie jak na Lazurowym Wybrzezu. Skorzystalam, ze wczoraj byl maly deszcz aby poprzesadzac kwiatki. Mialam juz dosyc podlewania.
Dla ochlody
http://www.konieija.cba.pl/aromer_2_10_2009/
Dzień dobry Szampaństwu.
Ja do stolicy za jakieś 4 godziny dopiero, na razie poranna herbatka i chyba zrobię pranie. Ciepło się zrobiło, a ma być jeszcze cieplej.
Placek
wyślij do mnie maila względem Zajazdu na Kingston, bo potrzebujemy ustalić szczegóły.
Cichal
o ile wiem, nic nie stoi w przepisach międzygranicznych o zakazach wwozu ogórków kiszonych czy szarlotki. Zakazy dotyczą niektórych roślin dziko rosnących, jakieś kaktusy z Teksasu czy inne *kwiatki*.
Wygląda na to, ze przyschłam do błota.
Elap, puchatka z olejem i z proszkiem, więc to nie żabine. Chyba sama pójdę coś piec, bo goście jutro. Wpadną, przenocują, zostawią psa na lato.
Rajd dzisiaj świtem się zebrał i pojechał. Rzut kołowy przed chwilą zabrał namioty i bagaże. Cisza i spokój w przyrodzie…
Mysz się zbuntowała.
Jaka bloga cisza, wyborna 😉
Az strach cos napisac, bo kary za zbudzenie jamnika maja siegac 1 miliona.
Niech wiec sobie spi w koszu i (sz)czeka na chlodna bryze…
Pyro, ja tez zglaszam akces do kolka mobilnego. Za tydzien z okladem wyruszam z Jasiem w Polske, czyli w ciemno.
Jedyne, co na razie jest ustalone, to trzy dni w Helu (21-23).
Chcialem przewiezc Mlodego po zachodniej rubiezy i przy okazji dostarczyc do Pyrlandii obiecany wszystkomajacy komputer.
A tu czytam, ze Pyr w Pyrlandii niet? Moze pisalas, ale nie doczytalem, wiec poprosze jeszcze raz, specjalnie dla paOlOre: kiedy wracasz, ew. jak dlugo bedziesz w Swinoujsciu?
A jesli nie chcesz sie rozpisywac (bo klawiatura za mala i mysz rozbiegana), to wrzuc mi na maila chwilowy numer telefonu, pod ktorym moge Cie zlapac.
Dzien dobry Panstwu!
Witam z Pyrlandii. Nemo, Przekrój czytałem i „Jedno danie” Jana Kalkowskiego też, wtedy czytałem także Raya Bradburego i Teodora Klona „Miałem jedno życie”. Ciekawe jak dziś blogowicze ocenili by tę rubrykę Kalkowskiego? Żabo, nie dam się łatwo zepchnąć od stołu do błota!
PaOLOre – miłości pełen list wysłałam.
Teodorze – mylisz się bardzo. Każde z nas chce do błota Żaby i jeżeli ma taką możlliwość, to wyłazi z błota z dużym oporem.
Elap – to ciasto nie mojego autorstwa, ale też lubię
d5d6…i co dalej?
Teodorze, nie każdemu siedzieć w żabim błocie 😀
O, jak miło. Na blogu są bywalcy gdyńskiego Openera.
Wprawdzie „de gestibus non est disputandum”, ale moim zdaniem „number one” tegorocznego festiwalu będzie jutrzejszy koncert „The Dead Weather”. Jestem pewien, że zagrają ten utwór:
http://www.youtube.com/watch?v=1tndP407luk
Linka polecam zwłaszcza Alicji, która docenia takie klimaty.
wyobraźcie sobie, właśnie ni siostra doniosła, że jej wnuk (a syn mojego siostrzeńca) ze swoim angielskim kolegą wybrali się na Open’era, Tamże jakowyś osobnik, podający się za policjanta, kazał im wsiąść do auta, wywiózł ich gdzieś dalej i obrał z pieniędzy, i z czego się dało. Wnukowi łaskawie oddał dowód. Tak to jest z młodzieżą wychowywana w Angli w wielkim szacunku dla Bobbies, Chłopcy maja po 18 lat. Nauka kosztuje. Dobrze, że tylko dobra materialne.
Jest taka miotla i nawet drewniana szufla z napedem odrzutowym.
Dla blogowiczów uzycie bezplatne. Pomysl z powolaniem honorowych konsulatów znakomity.
Lato, lato, zostan dluzej.
Pan Lulek
Pijemy, pijemy, pijemy. Żadnego gotowania. Na obiado-kolację surówka „Z WSZYSTKIEGO” z wędzonym tergalem, ew. bułka. Zamarynowany na grill biust indyczy leży sobie i nabiera charakteru. Jeżeli aura się nie zmieni, poleży i jutro. W lodówce leży też butelka białego wina. Zostanie wypita wieczorem.
Posłuchałam dedykacji muzycznej Ziomala. Podoba mi się wokalistka, chociaż wygląda, jakby potrzebowała terapii. Każda generacja ma swoją muzykę, a ja chętnie posłucham jednej czy drugiej piosenki (nawet techno) tyle, że to nie moja muzyka i sama z siebie niczego takiego nie włączę.
O masz Żabo placek 🙄
Podający się za policjanta, a chłopcy nawet nie zapytali o „letygimację”, myślałam, że dzisiejsza młodzież wychowana na filmach i serialach o policjantach i złodziejach nie jest tak łatwowierna i nie da sobie w kaszę dmuchać (kulinarnie…). Faktycznie, nauka kosztuje!
Tutaj forsy z reguły nie nosi się przy sobie, ale zawsze to 5-10$ warto mieć w kieszeni dla ewentualnego potrzebującego. Bo jak nic nie masz, to cię ze złości może poturbować. Pisząc „tutaj” mam na myśli wielkie aglomeracje miejskie, bo w mojej wsi spokojnie i wesoło.
Ziomal
dzięki za sznureczek – jasne, że doceniam klimaty, znam ich troszkę (tego utworu akurat nie słyszałam), na pewno będzie to ciekawy koncert.
Dobrej zabawy!
Przyłączam się do postulatu o konsulatach. Jeden już wiadomo, gdzie – w Melbourne 😉
Pyro. Umknęła nam gdzieś Apaw. Tak się zapodróżowała, że ani widu ani słychu!
Pyro – Dziekuje za deserowa rade. Nie wychodz z koszyka az do 9-mej 🙂
Witaj Teodorze.
Alicjo – maila wyslalem juz 24-go, przed chwila wyslalem ponownie.
Wyłazimy z koszyka i jedziemy głosować. 45 min jazdy z naszej wsi (też spokojnej i wesołej)
Slow brak
Nie jest tak źle Placku! W końcu trzech zawodników w niemieckiej drużynie, to nasi. A Diego „dostał po nosie”. I dobrze!
Cichal, dobrze głosuj! O matko, cicho, bo mnie skasują na 5000 PLN, a może i gorzej, bom recydywa.
Placku, chapeau bas 🙂
Jest tak goraco i upalnie, ze brak mi energii do czegokolwiek.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Rowerzysci z Teksasu przywitali sie juz z Pacyfikiem. Odleglosc do Seattle mozna juz mierzyc w godzinach, a nie w milach. Na przyklad odleglosc z San Francisco do Seattle wynosi 24 godziny. Z Portland, OR do Seattle 3 godziny. Odleglosc podaje sie w czasie potrzebnym na przejechanie samochodem z szybkoscia okolo 60 mil na godzine. Na pytanie, gdzie miesci sie najblizszy sklep mozna uslyszec odpowiedz ’15 minut stad’.
Zanim rowerzysci dojada do Seattle przekaze Wam troche wiadomosci i zdjec ze stanu Washington. Zaczne od Forks, mimo ze to nie jest w kolejnosci. Forks to male miasteczko polozone na polwyspie Olympic Peninsula przy slynnej drodze 101. W Forks dzieje sie akcja ksiazek z serii ‚Twilight’.
Mozna sobie wyobrazic, jakie zainteresowanie budzi ta mala i odlegla miejscowosc. W Forks mozna zapisac sie na ‚Twilight Tour’. Mozna rowniez zakupic wszystkie pamiatki w temacie ‚Twilight’. Na terenie pobliskiego Quileute Indian Reservation w La Push w sklepie spozywczym jest do nabycia ‚specjalny’ czosnek na wampiry.
Ksiazek z serii ‚Twilight’ jeszcze nie czytalam wiec nie jestem ekspertem ‚kto jest kto’ na zalaczonych zdjeciach. Jestem pewna, ze wszyscy zwolennicy tej serii rozpoznaja bohaterow ksiazek.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/Twilight#
Pyro, wokalistka „The Dead…”, istotnie, ma trochę charyzmy, ale motorem przedsięwzięcia jest Jack White.
Przykładem „zgodności pokoleń” jest:
http://www.youtube.com/watch?v=U_4Yk9FUwx0
Zabiję tego Worda (PaOLOre twierdzi, że to program, nie człowiek) wsio ryba – zatłukę. Rozumiem, że chwilowo nie ma połączenia z serwerem i nie może przesłać, ale czy musi całkiem wyrzucić?
Pisałam, że p. Sarah prześlicznie śpiewała o Argentynie, że głos ma ciepły, piękne frazowanie i niezłą dykcję i że ona z kolei powinna utłuc operatora kamery. Bo inaczej, do innej roli nakłada się makijaż na scenę czy estradę, kiedy to artysta ma być oglądany z odległości, a prócz niego grają także scenografia i światła, a zupełnie inaczej do tv, gdzie operuje się na wielką skalę zbliżeniami. Tu śpiewaczka ma ewidentnie sceniczny makijaż, a kamerzysta wali zbliżenie po zbliżeniu, robiąc z całkiem ładnej kobiety, halowenowe straszydło. Utłuc bez nijakich konsekwencji.
W tym roku Open,er / na mojej klawiaturze nie ma apostrofu, więc zastepuję go przecinkiem/ potraktowałam rozpoznawczo i byłam tylko na jednym koncercie. Przeszła mi już złość z powodu organizacyjnego bałaganu na samym początku festiwalu i myślę już o przyszłorocznym/ a jednak !/. Dowiedziałam się np. że bilety można wymienić na opaski w specjalnym punkcie na dworcu PKP, więc to juz upraszcza sprawę. No i wybiorę jakieś koncerty z bardziej porywającą muzyką. Pearl Jam to jednak ciężkie granie, ale i tak podobali mi się.
A ta ” przygoda” młodych ludzi jest rzeczywiście oburzająca. Ten typ pewnie mignął im jakąś odznaką,bo rozumiem, że nie był to policjant umundurowany, a oni posłuchali go. I pewnie nigdzie tego faktu nie zgłosili, a jednak policja powinna o tym wiedzieć.Może ostrzegli by innych. Z tego co mi wiadomo, na takich imprezach masowych zawsze powinna być policja i sama widziałam przy wjazdach radiowozy policyjne.
Dla tych młodych to przykra nauczka, ale jeśli wybiorą się do Gdyni w przyszłym roku, będą mądrzejsi.
Elap, to ciasto to chyba według przepisu Barbary.
Teodor, rubrykę Jana Kalkowskiego pamiętam jak przez mgłę, bo owszem ” Przekrój” czytywałam, jeśli udało mi się go kupić, ale kuchnią wtedy jeszcze niezbyt się interesowałam. Natomiast korzystałam często z przepisów zamieszczanych w ” Kobiecie i Życiu”. Do dzisiaj mam jakieś stare poplamione wycinki. Wtedy tych przepisów nie było zbyt wiele,ale były dostrzegane i rzeczywiście często wykorzystywane. Dziś można utonąć w tych przepisach. Niby od przybytku głowa nie boli, ale w tym wypadku może zaboleć.
Gadu, gadu, a tu kwiatki trzeba podlać. Idę do ogródkka.
Ale Pepegor musi być szczęśliwy z powodu wygranej z Argentyną.
Pyro – Nie zabijaj przed obiadem. Oddychaj gleboko, policz do dziesieciu, nie uzywaj Worda 🙂
Ziomalu – Nie jest zle, jest bardzo dobrze. Do sportow masowych, zwlszcza pilki noznej, odnosze sie z gleboka rezerwa. Ni mnie to ziebi, ni parzy. Gdybym byl wspoludzialowcem kontraktow tych kaprysnych gwiazd, byloby inaczej. Przyznaje, ze niektore mecze ogladam z ciekawoscia, ale jako wspolczesny odpowiednik greckich dramatow i komedii. W koncu to sztuka byc kopnietym w…kolano, a lapac sie za twarz. Sercem bylem za Argentyna, Angela Merkel jest piekna kobieta, ale nie w moim typie. Nie to ze mam typ – temperament argentynskich Niemcow jest lzej strawny.
Pan od ktorego wynajmuje swoj skromny dach nad glowa nalegal na zaklad; wybralem glowa. Dzieki temu on bedzie placil, a ja ucztowal w mej ulubionej restauracji – Kolosie Rodyjskim.
Stoi przede mna nielatwe zadanie; wybor lokalizacji – w Port Credit, przy ujsciu rzeki Credit, slynnej z polowow lososia, lub w pieknym miasteczku Oakville, takze u ujscia ichniego strumyka 23-ch Mil (Twenty Three Mile Creek). Wybralem Oakville. Najwiekszym problemem jest wybor potraw. Chce wybrac WSZYSTKO, a jadam tak niewiele, ze moj zoladek jest rozmiarow ziarnka prosa. Same nazwy potraw to czysta poeazja – avgolemono, saligaria, octapodi skaras, arni lemonato, paidakia….Zeusie, litosc miej. Na deser jogurt z orzechami, owocami i miodem. Odechce sie kapitaliscie hazardu.
Wybralem prostote. Kolos Rodyjski ma tez wlasny stragan rybny, efekt tesknoty wlasciciela za targiem rybnym w porcie Mandraki. SWieze ryby wyleguja sie na lodowych lozeczkach, zglodnialy szczesliwiec wskazuje paluchem, te, te, troche tej, tamta. Po zwazeniu sol morska, oliwa, cykorii nieco, oregano, grilowanie.
Santorini Assyrtiko. Deser. Po rybach, a przed deserem, WSZYSTKO, zwlaszcza Ortikia – przepiorki z Quebecu, pewnie z greckimi paszportami. Feta, duzo fety, soczyste jagnieta, kalamari.
Niebo rodyjsko blekitne, bezchmurnie, cieplo, lekka bryza. Zdrowie Heliosa!
Pyro – zamknij oczy i posluchaj kanadyjskiego makijazu.
Jeszcze pare takich zalacznikow Placka i zapomne o moich kwiatkach, ktore czekaja spragnione 🙂
Zapomnielismy o toascie.
Elap, wydaje mi sie, ze ciasto, o ktorym wspomnialas, to nazwana przez Pyre puchatka Zaby, ktora z kolei nazywa je ciastem Grazyny 🙂
Pokroiłam na kawałki i zasypałam cukrem ponad 10 kg rabarbaru, poprawka: prawie dwa kilo odpadło na ogonki i inne brzydactwa, a z tych ośmiu wybrałam najładniejsze łodygi, też pokroiłam i zasypałam cukrem, będa z tego konfitury. Jakoś nigdy nie zebrałam się na konfitury z rabarbaru (z tataraku też nie, a bardzo mnie nęcą), akurat w czasie krojenia zadzwoniła szalona Grażyna, która oprócz różnych wariactw ma też wielką fantazję kulinarną i zaczęła mówić o konfiturach z rabarbaru i kwiatu dzikiego bzu. Ponieważ bez akurat kwitnie, postanowiłam spróbowac jak to razem wyjdzie. Bez szaleństw, 1,2 kg rabarbaru, może kilka słoiczków z tego wyjdzie. Jak się uda na Zjeździe będzie mozna zdegustować.
Wczoraj upiekł mi się bardzo dobry chleb. Do gotowej mieszanki dałam, jak zwykle, mniej wody, ale dodałam nieco suchych drożdży – około 1/3 torebki, czyli 2 gramy z hakiem. Wygląda na to, że pomogło. Teraz piekę zwykły biały i spróbowałam też dać więcej drożdży. Czyli ustawową torebeczke na 0,5 kg maki i jeszcze 1/3. Dla zapachu dorzuciłam odrobinę świeżych.
Natomiast przeglądając zapasy mąk chlebowych, które mam w osobnym pudle w spiżarni, ze zgrozą odkryłam, że myszy zrobiły sobie w nim stołówkę. Myszy mają swój rozum i też się od nich można uczyć. Otóż nie ruszyły niemieckich gotowych mieszanek (w kilku smakach), polskie i owszem, czemu nie, ale tak naprawdę to im smakowała zwykła mąka chlebowa, bez żadnych dodatków. Co myszy zostawiły w pogryzionych torebkach, dostało się koniom.
Alino – Przepros kwiaty ode mnie. Trzydziesci lat temu, na koncercie w Hamilton, Ontario zakochalem sie we wszystkich kwiatach koloru teczy.
Kwiaty lubia tez pyszne sniadania. Zaraz przestane 🙂
Jestes bez serca… dla moich kwiatow ale ja Ci dziekuje 🙂
witam wieczorowo, wróciłam znad Pilicy, gdzie ptasi koncert trwa na okrągło, dniem i nocą. Łąki, mocno podlane, teraz gdy woda się cofnęła, tętnią zielenią i obfitością przekrzykujących się skrzydlatych. Podobało mi się, choć sporo roboty miałam z doprowadzeniem do ładu moich czworonogów, którym te podmokłe łąki i ich zapach bardzo przypadły do gustu… Za to w lesie sucho, grzybów żadnych, jakiś zaskroniec się przemknął i miejscami jazczurki pomykały 🙂
Elap, przyznaję się do tego przepisu na ciasto bez tłuszczu, to 4 jajka całe ukręcone w mikserze z 1,5 szkl. cukru, do tego 1,5 szkl. mąki (proszku się nie dodaje!) i wykłada sie to warstwami- ciasto-rabarbar…, na wierzch ciasto, trochę płatków migdałowych i już. Można jakiś zapach, można rabarbar zastąpić jablkami drobno pokrojonymi, co kto lubi 🙂
Placku – pan Chapin z lekka kabotyński się wydaje, za to pora śniadania wdzieczna bardzo. Te napuszone ptaszynki, nadęte, jak parlamentarzyści poodobają mi się niezmiernie, a najbardziej z tego, że dzioby trzymają zamknięte.
No i jesteśmy w domu. Głosowanie spokojne. Dopiero w polskim sklepie, gdzie kupowaliśmy m.in. kielbasę (nie wyborczą:) pani sklepikarka przepytała mnie z preferencji. Poslusznie powiedziałem…No i zaczęło się. „Panie tak pan inteligentnie wyglądasz, Boga pan w sercu nie masz, na zdrajcę głosował, Ziutek, zawołała męża z zaplecza, popatrz na zaprzańca!”
Szybciutko dalimy dyla przyrzekając sobie nie wdawać się w dyskusje polityczne z „prawdziwymi polakami” bo tak się jejmość (a duuuża była) przedstawiła. Uff. Teraz barszczyk z botwinką potem gulasz udający Strogonoffa a na deser ciasto drożdżowe z najnowszego wypieku.
Pyro – Nie, to tylko podle oswietlenie na tym koncercie 🙂
Cichalu – to dla Ciebie – kabotyn i kabotynka
Wszystkie cnoty miłe Bogu
maleją mi w oczach i bledną.
Posiadam jedną, już tylko jedną:
kocham Cię, mój Wrogu.
(Marie Pawlikowskie-Jasnorzewskie identyczne blizniaczki)
Za zdrowie zdrowia, bezpieczestwa i dosytu, za szczescia zdrowie. Nie bic sie przy urnach, nie krasc sasiadowi gazet, nie wypluwac gumy do zucia na chodnik, nie zuc pracownikow, nie gniewac dzieci, nie lzyc z wesolych staruszkow – prosze. Dobrej nocy zycze 🙂
Kanadyjczyk z odrzutu, graf niedoszly, sierota.
Żabo i Pyro! Wybaczcie , dopiero co zacząłem się uczyć poruszać po blogu. Zapewne jeszcze nie raz będę się uczyć na własnych błędach i obym nie osiągnął prawdziwego mistrzostwa dopiero dzięki popełnionej katastrofie. Wszystkie uwagi przyjmę bez urazy.Skruszony neofita.
Już kiedyś pisałam, że panicznie boję się wszystkich „prawdziwych” – Polaków, patriotów, kobiet i gospodyń , katolików i socjalistów. Co ciekawsze, jest to za każdym razem ten sam gatunek ludzi. I tak Wam, Cichalu, uszło ulgowo.
Teodorze – nie przepraszaj, że żyjesz. Tu raczej pokrzywy, nie mimozy. Jak podpadniesz, to się o tym dowiesz natychmiast. Kęsim (za mojej pamięci) urządziliśmy tylko raz i to nie temu, komu się należało.
Jeszcze tylko malenka przysiega i wyznanie; pysznych wedlin masarze, piekarze chleba ze zlota chrupiaca skorka, jajczarze od Mennonitow Organiczni, warzyw producenci, rybacy slodko-sloni, mleczarze serowi i plynni, winiogroniarze – kocham Was. Glosuje za najwayzsza jakoscia i smakiem, podziwiam Was i slubuje, ze bede Was bronil do ostatniego sledzia w smietanie, ostatniej gruszki w occie. Tak jak Alicja, nie przepadam za wegorzami. Glosuje wiec za i przeciw. Szczerze i od serca.
Nie boje sie juz niczego i nikogo. Ze skrucha przyznaje, ze w towarzystwie nieprawdziwych kobiet czuje sie lekko nieswojo. Winie za to rodzicow, bo im jest juz wszystko jedno. Lekcewaze tylko siebie. Chyba wypilem za duzo kawy.
Rozszalala sie burza z piorunami. Chyba bocianom cos przyniósl bocian, bo dzisiaj lecial tylko jeden ptaszor na zerowisko. Pewnie drugi pilnuje zeby male nie wypadlo z gniazda. Podlewanie na kilka dni mam z glowy.
Zajadalem sie na obiad pieczonymi na grillu kurczakami. Potem spanko, burza i do jutra rana.
Rozleniwiony i zadowolony
Pan Lulek
Placku, nie wiesz co mówisz. Prawdziwa kobieta, to wcale nie ta, o której TY myślisz. Ta groźna, to ta, co sama o sobie tak duma. Od czasu kiedy Salinger (Wyżej podnieście strop , cieśle) dał definicję „Ona miała w oczach jednoosobowy tłum kobiet” unikam, jak mogę.
Pyro – Myslalem o mezczyznach przebranych za kobiety. Zbyt duzo makijazu. To wszystko przez Ciebie. A to, ze nie wiem co mysle to fakt. Kazdy ma swoja specjalnosc. Co do Salingera, jego obsesja z Seymourem Glassem i tesciowa zmarnowala mi cala salingerowska przyjemnosc.
?There are many things worth living for, a few things worth dying for, and nothing worth killing for.?
Polecam Toma Robbinsa.
Pyro – Zycze Ci orzezwiajacych podmuchow letniego wiatru 🙂
„Nigdy nie jest za pozno na szczesliwe dziecinstwo”
„Niebo bylo w kolorze pizamy Edgara Allana Poe”
(TR)
Popoludnie przeszlo wolniej niz kamien nerkowy rozmiaru wloskiego orzecha. Dobranoc Panstwu 🙂
Jak jeszcze nie pisałem, panicznie boję się wszystkich „jedynie słusznie myślących”: Polaków-internacjonalistów, „oficerów” LWP i ich żon, ateistów, agnostyków i quasi-cyników, czytelników „GW” i oglądaczy TVN. Co ciekawe, jest to za każdym razem ten sam gatunek ludzi.
I tak Wam Ciachalu wyjdzie w Stanach z wyborami lepiej, niż polskim garkotłukom w Londynie.
Pyro, proszę, litości!!!
O przedświcie, gdy mgła
spada ciszą na dach,
jest czas wpółsennych zadziwien,
niespodzianych roztkliwień….
Jeszcze czas do północy,ale już można oddychać. Dobranoc
Nadaje z krzakow, czyli z Gatineau, po drugiej stronie, na poludnie od Ottawa River – Stolica. Niby jest 32C, odczuwalne jak 37, ale tutaj sie tego nie czuje, bo silny wiatr. Gospodarze poszli na deche, a my siedzimy nad rzeka na ogrodku, popijamy Leffe i pilnujemy Zorro (to brat-blizniak Pyrowego Radyjka).
Jest cudnie.
Tutaj znakow diakrytycznych wykombinowac niestety, nie moge. M Mam tu komputerowca, chwilowo na desce, jak wroci, to usze pogonic wiadome sily, zeby mi to wykombinowaly w seamonkey. O, wracaja.
Dobranoc spiochom!
Cichal,
jeszcze sie nie nauczyles, ze jak pani sklepowa pyta, na kogo glosowales, to odpowiadasz, ze nie pamietasz? 😉
ja też spadam. BUM!
Teodorze, żeby Ci ułatwić orientację, kliknij w Echidnę na czerwono, pokaże się strona, z której możesz pobrać Kalendarz Echidny na bieżący rok, a jak poszperasz to i ubiegłe roki się znajdą. Dzięki tym kalendarzom pewne aluzje rzucane na blogu staną się bardziej zrozumiałe.
ja zgasiłam
Cichal, a nie kazała Ci zdjąć okularów? Naszemu młodemu kazano. Się przyznał na kogo będzie. „Ty inteligencik zdejmij okulary”. Nie zdjął. Wesoło, czyli smutno, kurde 😕
ą ć ó ł … itd
Z serii Washington State
Nastolatki z plemienia Quileute ucza sie wioslowania ‚canoe’.
Quileute Nation mieszka przy oceanie w polnocnej czesci Olympic Peninsula.
http://www.youtube.com/watch?v=BruGqotKSgk&feature=channel
Haneczko – no, popatrz jacy rozumni zwolennicy przeciwnika – wiedzą, że oklary, to sprawa kosztowna i że mogą się połamać w razie użycia „argumentów”, a same się nie zrosną, w odróżnieniu od buźki.
Orca – prosimy o więcej.
Burze przechodza jak katar zoladka. Rozszalale zywioly zwialo na poludnie i wschód. Niech bratanki tez wezma za swoje. Pieknego dnia letniego zyczy.
Pan Lulek
Pyro, to były tylko gębo-, a nie rękoczyny 😉
Haneczko – tak przypuszczam, ale nigdy nie wiadomo czym skończy się rozmowa z wyznawcą.
Elap – czy Ty dzisiaj święujesz, czy na jesieni?
Orca, bardzo ciekawie piszesz i obrazujesz. 🙂
Dzisiaj temperatura lekko spadla i latwiej oddychac.
W Kraju bedzie goraco. Mam nadzieje, ze unikniemy nieprzyjemnych starc na blogu. Zycze wszystkim udanego dnia.
Cichal –
Dzięki Twojej sklepowej przygodzie poznałam nowe słowo: „zaprzaniec”. Nawet ładne.
I szukaj pozytywów. Męża kobita zawołała coby sobie Ciebie pooglądał.
Znaczy się dobrze się prezentujesz.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Alina –
u nas całkiem i zimnawo. Plus, minus i wyrównamy temperaturę. Nie ma strachu.
E.
Do wiadomości Cichala i innych niezorientowanych w asortymencie kiełbasianym : kiełbasę o nazwie ” wyborcza” można kupić od wielu lat w większości sklepów mięsnych. Są to kiełbaski o długości około 15 cm, nietłuste, nadające się do gotowania, smażenia i do jedzenia na surowo.
A młode bociany są już całkiem duże i wkrótce powinny zacząć uczyć się latać.
echidno 🙂
Nie wiem czy znasz „Mon oncle Benjamin” z J. Brelem? Film byl krecony w moich okolicach a historia jest tez lokalna. To tak na dzien dobry.
http://www.youtube.com/watch?v=04FLLmq_OEs&feature=related
1111 taki mam kod ! Pyra 1146 To dzisiaj Sw. Elzbiety ? Nie obchodze imienin, przestawilam sie od przyjazdu do Francji ( 1977 r ) na system francuski. Obchodze urodziny chociaz z trudem przyznaje sie do mego wieku nawet sama przed soba. Jak ten czas szybko leci ! U mnie jest bardzo cieplo i az sie nie chce wierzyc ze to jest Bretania.
Alino –
coś mi po głowie tupta i przypomina. Lecz za mało danych. Chyba nie pamiętam. A że francuski język jest mi nieznany, same obrazki niewiele mi pomogły.
E.
PS: ale łade, kolorowe!
Dzień dobry Szampaństwu!
W stolicy dochodzi dziewiąta, wszyscy śpią, nawet wiatr się uspokoił.Na rzece nie ma fali – gdyby Jerzor nie chrapał, moglibyśmy popłynąć canoe gdzieś na drugą stronę rzeki – w tym miejscu rozlewisko ma prawie 3 km. szerokości. Ale chrapiącego nie namówisz, przynajmniej teraz, a potem musi śniadanie zjeść, bo przecież umrze z głodu…
Dzień zapowiada się upalnie, ma być 32C.
Z kulinariów – Karolina zrobiła wczoraj bardzo dobre danie – makaron typu spagetti z szynką i ananasem, Dziś wypytam o szczegóły tego dodatku do makaronu, bo robi się szybko i prosto, a jest smakowite, oczywiście wszystko podsypane parmezanem na talerzu,
A mnie się śniło, że na śniadanie smażę naleśniki, potem masa serowa i je zapiekam, złożone w chusteczkę 😯
Elap,
wszystko przemawia za tym, że powinnaś wprowadzić nową tradycję i zacząć obchodzić imieniny 🙂 Do niczego nie trzeba się przyznawać, tylko do imienia, o!
Della, ja juz zostane przy urodzinach. Trudno
Twoja strata, Elap 🙂
No, towarzystwo się ruszyło – może zagonią mnie do smażenia naleśników?
Jestem dumna,że studenci i ogólnie młodzież masowo pobrała na Openera zaświadczenia do głosowania,moja córka twierdzi,że to bardzo powszechna praktyka wśród młodych w tym roku,idąc dzisiaj na głosowanie minęłam 4 panie w „słusznym”wieku ktore były bardzo przejęte wyborami,jedna z nich dała nawet na mszę w intencji wyboru”prawdziwego Polaka”.
Ziomal a o co chodzi z oficerami LWP?i nie tylko?przecież nie ma już postkomuny i Gierek też cacy:)
Idę z dzieckiem na rower(chyba jednak wybieramy introligatora)dla tych co to jeszcze pamiętają moje rozterki:)cukiernik jak to ktoś mnie „podkablował”na innym blogu chyba tego od diet(Kwaśniewskiego?)
jest zawodem który wybiera nieodpowiedzialna matka…dobre,nie rozumiem,że ktoś mnie ocenia albo moje dziecko zupełnie nic o nas nie wiedząc,wiem jak się „leczy”autyzm dietami,nie urodziłam się wczoraj,a syn nie ma żadnego pociągu do słodyczy ani problemu medycznego z tego powodu, także jestem jak mi się skromnie wydaje świadomą matką autystycznego syna.
Jutro mamy testy na żywice itd. pod kątem tego introligatora…za 2 tygodnie jedziemy do Korbielowa,w końcu odpocznę od garów,cieszę się niezmiernie,że ktoś mi coś ugotuje i poda:)
Wyobraźcie sobie, mieliśmy naleśniki na śniadanie, wyśniło mi się 😯
Do wyboru – truskawki i banany w plasterki, konfitura z rabarbaru (bardzo pyszna!) oraz nutella 🙂
Pyra, Alina
Dziekuje za komentarze.
Zanim rowerzysci wjada do i opuszcza stan Washington w kierunku Vancouver, BC przekaze duzo informacji.
W dniu dzisiejszego swieta ‚Independence Day’ rowerzysci opuszcza San Francisco w kierunku polnocnej Kalifornii. Zyczymy im ‚Happy 4th’ i duzo sily w nogach. Pieknych widokow nie musimy zyczyc.
W dzisiejszym dniu bedzie duzo piknikow i wystepow. Wieczorem zaczna sie fajerwerki. Kazde miasto przygotowuje specjalny pokaz fajerwerkow. Prywatnie kazdy zaopatruje sie w ‚night crawlers’, ‚sparklers’ i ‚Roman candles’. To sa fajerwerki malego kalibru ‚dla dzieci’. Oprocz tych sa do nabycia ‚srodki wybuchowe’ roznego kalibru.
Z okazji dzisiejszego swieta Pierwszy Ptak w kraju zlapal lososia.
http://www.youtube.com/watch?v=Aq8NRDDssMw&feature=related
marzeno pozwolisz, ze wyjasnie zanim wrocisz do kregu urazonych i skrytykowanch.
NIKT CIE NIE PODKABLOWAL JAKO NIEODPOWIEDZIALNEJ MATKI. A NAPEWNO NIE JA. Poczytaj sobie po koleji.
Korespondencje na skype, ktora wstawilam na blog aby pokazac co inni mysla, prowadzilam z kobieta, ktora oglada blog kulinarny, jest blogowicza znan i fanem Kwasniewskiego, to ona zwrocila sie do mnie i zainicjowala ta rozmowe.
Uwazanie, ze ktos „podkablowal” jest niczym innym tylko wyrazem pewnej dozy zlosci drzemiacej w tak wielu slodkich ludzikach.
TEKST ROZMOWY:
[10.06.2010 21:13:47] *** Anruf von Teresa Stachurska abgelehnt. (ABGELEHNT OZNACZA ODRZUCONA ROZMOWA)
[10.06.2010 21:53:50] Dorota1A: nie mam mikrofonu
[10.06.2010 21:56:49] Teresa Stachurska: A! Dorotko u red. Admaczewskiego jakaś Pani Marzena szuka fachu dla autystycznego dziecka.
[10.06.2010 21:59:43] Teresa Stachurska: Na forum dr kwaśniewskiego jest @ Sylwia z Łodzi – matka autystycznego dziecka, która bardzo pomogła swemu dziecku zmieniając mu dietę, niezbyt konsekwentnie, ale jednak. Wniosek jaki stąd wyprowadzam to to, że zawód cukiernika dla autysty to wielkie ryzyko.i nie myslam o niebezpieczenstwie
[10.06.2010 22:09:32] Teresa Stachurska: To już lepiej masarnictwo, tym bardziej że to przemysłowe jest do bani.
[10.06.2010 22:11:39] Dorota1A: to ja jej podpowiedzialam to cukiernictwo, wspominajac o maoje znajomejw Bonn, ktora jest szefowa kuchni i cukiernikiem w jednm z lepszych hoteli, pomimo ulomnosci
[10.06.2010 22:12:59] Teresa Stachurska: Zapytaj Panią Marzenę, czy nie rozważała masarnictwa. Znajoma z Bonn szefem? Osoby autystyczne są za mało kontaktowe na szefa. Nawet na współpracę z kimkolwiek.
[10.06.2010 22:13:48] Dorota1A: ona sobie doskonale radzi i robi kariere
i tu wielokropek…..
Marzeno,
to dobrze, że szkolne plany syna krystalizują się. Takie opinie o czyjejś nieodpowiedzialności bez znajomości i sprawy , i osoby są także zupełnie nieodpowiedzialne. Nie przejmuj się tym. Ale na naszym blogu spotkałaś się chyba tylko z życzliwymi radami.
Koniec ciszy wyborczej. Pierwsze sondaże dla Komorowskiego.
no i co, na Sluzewcu bylo 16 ogierow i 3 klacze i kto wygral?
Mój faworyt przegrał….
E tam, idę się napić.
Z radości 🙂
dorotolu-napisałam obszerne wyjaśnienia i PRZEPROSINY i nie poszedł mi komentarz:(
kurcze,nabroiłam strasznie,przy okazji dzisiejszej pisaniny przypomniał mi się ten wcześniejszy fakt i odniosłam się do niego aby usprawiedliwić siebie a nie zarzucać coś Tobie bo ja nawet nie skojarzyłam,że to Ty rozmawiałaś…myślalam,że ktoś postronny przeczytał jakiś mój wpis i odniósł się do niego w kontekście mojej nieodpowiedzialności co do tego „cukiernictwa”,nie skojarzyłam do końca o co poszło mając jedynie na uwadze,że ktoś myśli,że ja do końca nie zdaję sobie sprawy z diet itd.
ja Cię znam jedynie wirtualnie ale odbieram jako bardzo pozytywną osobę i do głowy mi nie przyszło czegokolwiek Ci zarzucać,ot źle wszystko zinterpretowałam ale nie brałam pod uwagę Twojej osoby jako tej która jak to napisałm?podkablowała…
PREPRASZAM,PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM dorotolu po tysiąckroć:(((((
WYBACZ
będę teraz uważniej czytać,proszę nie gniewaj się…
Pyra, dotarlam wlasnie do komputera i az mi sie milo zrobilo! Dziekuje bardzo za wszelka oferowana pomoc! Az sie uwierzyc czasem trudno, ze tacy serdeczni ludzie na tej Ziemi jeszcze sa. 🙂 Ale ja nie chce klopotow sprawiac i tylko drogowskaza potrzebowalam. Corki wiec fatygowac nie bede. Ale jeszcze raz wielkie dzieki. Wyszlo na to, ze w Lechu sie przespimy, bo siostra polecila. 😀 I tylko niepotrzebnie zamieszanie zrobilam.
Alicja, a skad Ci sie u mnie wiecej niz dwojka dzieci wziela?? Widze, ze piszesz cos o najstarszej dwojce, i ze o reszcie nic nie wiesz… 🙂 Nie dorobilismy sie niczego przez ten rok, wiec nas tylko troje jedzie. A Was serdecznie zapraszam, zwlaszcza, jesli to pod koniec sierpnia, bo juz wszystkich gosci do domu wyrzuce i bedzie miejsce. 😀 Wiec wpadajcie po drodze do tego Sztokholmu. I tez mam nadzieje, ze pogoda bedzie tym razem lepsza (gorsza juz nie moze byc w kazdym razie).
marzeno ja tez przepraszam, iz uleglam prosbe Teresy i umiescilam ten wpis, Teresa jest dobrym czlowiekiem i niby chce dobrze, gdyz ona w ta diete wierzy ale mimochodem, na koncu, wypisuje rzeczy kompletnie dyskwalifikujace ludzi chorych na autyzm.
Tez niby dla dobra mojego dziecka wysluchiwalam co nieco.
Dziwnie jakie to rzeczy pokutuja w glowach ludzi, mialam w Kolonii znajoma, Polke, ktora nie robila dokladnie nic, spedzala caly dzien w szlafroku, wszystko robil maz, poza tym pracowal na kierowniczym stanowisku polskiej firmy, jezdzil na dalekie delegacje, robil zakupy, gotowal, zajmowal sie corka. Pani ta byla kobieta „co sie poswiecila”. Byla „wyksztalcona” magister wyjatkowej dyscypliny jaka jest polonistyka ( w zwiazku z tym przez 30 lat nie nauczyla sie niemieckiego, moglo to wplynac „niekorzystnie” na znajomosc polskiego), przed „poswieceniem sie” byla pracownikiem ministerstwa kultury. Ja zaszlam w ciaze w wieku raczej poznym i teraz… co dnia przez przynajmniej 30 min. wysluchwialam, ze to nie tak, ze to nic z tego nie bedzie, czy jestem swiadoma, ze urodze debila? A potem, ta „entylygentka warsiawska”, zdradzila mnie, ze w Polsce jak przychodzi do ginekologa kobieta majaca 26 lat, to ginekolog wpisuje do kartoteki notatke „stara pierwiastka”, no i tak nam sie rozmawialo…pani byla bardzo zatroskana. Jej corka, urodzona w normalnym mlodopierwiastkowym czasie, az do zrobienia matury chodzila 2 tyg. do szkoly 2 tyg. byla chora, dziewczyna dusila sie pewnie z tego „poswiecenia” dla dobra rodziny.
Walcz wiec dalej, moze dobrze z tym introligatorem, ja sie przerazilam, ze cukiernictwo to zbrodnia w stosunku do chorego…
Moja tutejsza znajoma jest psychologiem i jedna jej podopiecznych jest chora na autyzm dziewczyna, moze nie potrafi dobrze czytac i pisac ale gra, gra i gra, przepieknie na fortepianie wystepujac na koncertach z pania psycholog, gdyz to druga domena pani psych.
Alleluja! I przepraszam za większość nowojorskiej Polonii…
Sama już nie wiem co mi rośnie w ogrodzie: http://picasaweb.google.pl/EryniaG/LetniMiszmasz#
A z toastami powstrzymam się do jutra…
Mój syna nie ma ciągu na słodycze,no może jadłby jakbym mu pozwalała ale zna słowo „nie”, uważam,że choroba chorobą ale są zasady,normy społeczne itd. i nie będę spełniać zachcianek dlatego,że chłopiec jest autystyczny,ma autyzm ale ma też obowiązek wiedzieć,że są jakieś normy…słyszę od rodziny-chory to spełniajmy zachcianki,jeszcze czego,z małym można sobie poradzić,z dorosłym już nie i później zdziwienie,że się burzy,a skąd ma wiedzieć,że nie może jak mu całe życie nadskakiwano?
dietę stosowaliśmy ale bez specjalnych efektów,ja polecam do „wypróbowania”,uważm,że w autyźmie warto jak wszystkiego spróbować ale też stosowanie winno być poprzedzone badaniam a nie na własną rękę…
Noa mi pomaga pisac wiec idzie opornie
Nowe zdjecia od Basi „jak leci” i oczywiscie codzienna prosba o glosowanie na grant dla nastepnej grupy studentow. Na razie sa na dalekim miejscu!
http://picasaweb.google.com/barbara.borodziewicz/Texas4000TahoeToSanFran#
Pozdrawiam tym krotkim wpisem
Ewo – porcelanka Ci rośnie w ogrodzie (te niebieskie kwiatki) i maczki kalifornijskie (=pozłotka kalifornijska = eszlocja kalifornijska), jakiś chaber (ten różowy) i coś co mi wygląda na jakiś mikołajek (szarozielony, „kolczasty”).
Ten chaber to pewnie hodowlana odmiana naszego chabra bławatka.
Doroto,
Wielkie dzięki 🙂 .
Dostałam w prezencie od Witka pudełko z mieszanką nasionek. Wysypałam w kilku miejscach na ogrodzie, a efekt widać na zdjęciach.
Żabo. Dzięki za podpowiedź. Piękny kalendarz Echidny, piękne konie, wspaniałe Żabie Błota. Podziwiam, moje uznanie i gratulacje.
Z notatnika neofity:
23 czerwca. Dostałem w prezencie wyrób firmy Goldoni: pasztet z bażanta z armaniakiem. Smak i zapach dotąd przeze mnie nie znany, a przecież z nie jednego pieca chleb jadłem. W każdym razie jest ciekawszy i bardziej wyrafinowany od pasztetu wiejskiego podwędzanego firmy M. Dręczy mnie jednak myśl czy naprawdę jadłem pasztet z bażanta skoro było jego (bażanta) 15%? Co do armaniaku dowiedziałem się ,że coś takiego w ogóle istnieje i jest do picia, szczególnie wieczorami. Cóż, może kiedyś trafię na 100% pasztet z bażanta?
Oczywiście Wandziu, że głosuję (Placek też) tylko rano było 229 miejsce!
Za chwilę schodzę do ogródka na sąsiedzką fiestę z okazji 4 Lipca. Grill, sałatki i…zero alkoholu! O tempora, o mores! Ponad 30 C w cieniu!
Wypiłyśmy z Rybą butelkę półsło9dkiego, hiszpańskiego Don Rafaello. Dzwoni Młodsza „Boję się, że zasnę z prezydentem Bronisławem, a obudzę się z prezydentem Jarosławe.”
No i jak?
Uff, wreszcie doczytałam tygodniowe zaległości. Pojechałam robić tłok w Sopocie 😆 Wszystkim serdecznie dziękuję za życzenia imieninowe 😀 Ze swej strony składam zaległe życzenia imieninowe wszystkim Piotrom i Pawłom oraz urodzinowe dla Jolinka. 😀
Doroto,
Masz rację co do chabra
a na Sluzewcu wygrala Infamia…
Pyro – mam takie same „lęki” jak Twoja córka. Gdyby to tylko mogło pomóc to bym się nie kładła.
Ewo – maczki to te żółte, bardziej pomarańczowe ku środkowi.
druga byla Kardinale czyli wszystko sie zgadza…
Ciągle słyszę,że Polska B czyli miejsce w którym mieszam też głosuje na J.K. teraz widę na mapce,że mazowieckie również tak głosuje,więc mazowieckie to też B?:)
Wróciłam ze Stolicy – spojrzałam w gazetę i wzorem Pyry Młodszej poczekam ze świętowaniem, bo…
Tymczasem wszystkim Yankesom oraz blogowiczom zza mojej południowej granicy życzę przyjemnego i pogodnego Independence Day!
Też życzę 😀
mazowieckie zawsze bylo Polska „B” to pozostalosc po rosyjskim zaborze
HA HA ! 🙂
Plumbum, na oceanie miałam dość ograniczony czas łączności z lądem, przeczytałam biegiem wpisy, zresztą nie wszystkie, i swoje wnioski wyciągnęłam – późniejszych nie czytałam, bo nie było kiedy. Stąd konfuzja 😉
Mam nadzieję, że za to nie na galery? 🙄
Nie zawsze łapaliśmy sygnał, kiedy wypływaliśmy dalej od lądu, bywała cisza w eterze. Zazwyczaj zaglądałam do Łasuchów jak miałam czas – ale i tak nie wyczytałam wszystkiego. Przyjdzie zima – się doczyta 🙂
plumbum pisze:
2010-03-13 o godz. 08:28
Tak, swietujacym najlepszego zycze!
MT7, chlopie mi sie urodzilo 3 marca, (i tak dalej, ja zareagowałam na to pierwsze zdanie, a raczej jego początek -A.)
Ja tam przyzwyczaiłam się do tego, że nie nadążam 😎
Alicjo dziękuję i przekażę Yankesom. Na Fiescie okazało się, że łgali! Wódeczka i nne napitki były obecne. Happy 4th of July!!!
Chryste Panie! mam nadzieję, że teraz zaczna liczyć duże miasta i się odkręci…
Cały dzień sprzatanie, pieczenie itp. Jakby nie cioteczny brat z żona na niecałą dobę a nie wiadomo kto – królowa brytyjska na stały pobyt, czy co? W domy nie taki znowu bałagan, tylko ten wykańczajacy upał. Dziesięć minut sprzątania i pół godziny leżenia i chłodzenia się.
U nas też upałsko…Tutaj bliżniak Radyjko mnie gnębi, nie odstępował mnie przez cały pobyt. Lubi mnie czy co? 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/3-4.07.2010.0ttawa/img_3068.jpg
odkręciło się, już chyba na dobre?
spadam spać, jutro rano jadę po miód, siostra sobie samówiła rzepakowy z Łęg.
Idę doczytać Krajewskiego – wzięłam na drogę do-z Ottawy, ale krajobrazy warte zerknięcia, znamy te scieżki, ale jest kilka różnych i warto sobie odświeżyć te starsze, co to dawnośmy nie przemierzali.
Zazdroszczę jamnikowi…
Hurra !!!
Pomyliłem się! Pobudka !
Piękny dzionek się zaczyna 😀
W Bawarii ponad 60 procent za ochroną niepalących 😎 Nawet w narożnych knajpach i namiotach z wyszynkiem nie będzie dymu. Ostatnia szansa dla palaczy – tegoroczny Oktoberfest. Potem szlus.
Dobry dzień się zaczął (mam nadzieję); gdy się kładłam spać minimalnie minimalnie wygrywał Pan prezes, więc dzionkiem sprawdziłam wyniki. Popijam drugą kawę i gruntuję ściany w pokoju Pyry. I tak zostanę obsztorcowana bo miałam to zrobić wczoraj ale mi nie wyszło 🙁 Może brat sie nie domyśli. A wieczorem udaję się na wieczór panieński 😀
Alicjo – jamnior prześlicznościowy. Skóra jakby z Radzia zdjęta 😀 Pozdrawiam wszystkich
Zapomniałam dodać że ten dobry dzień związany jest przede wszystkim z wygraną marszałka, choć to chyba pyrrusowe zwycięstwo – przekonamy się za rok
Witam wszystkich. W Świnoujściu w nocy spadło trochę deszczu i wreszcie się ochłodziło. Może dzisiaj zerobimy tego grilla z indyka według przepisu mojej koleżanki z pracy – był przepyszny. Zobaczymy co Pyra powie. Ona sama w pokoju obok czyta wiadomości z kraju i ze świata oraz je pierwsze śniadanie. Jestem niezmiernie rada, że „Pan Marszałek” został naszym nowym prezydentem. Bardzo podobała mi sie jego wczorajsza mowa. Może coś się zmieni. Dzisiaj dokańczam konfitury z truskawek i może pójdę na jagody – chodzą za mną pierogi z jagodami. pozdrawiam wszystkich z samego rana.
Marzeno,
ze swoich metod wychowawczych i odpowiedzialności za przyszłość swojego syna nie musisz się tłumaczyć przed obcymi osobami, a już najmniej przed nawiedzonymi zwolennikami sekt dietetycznych, którym brakuje zaufanego kiełbaśnika 🙄 Ufaj swojemu rozsądkowi i rzetelnym fachowcom (lekarzom, psychologom) i nie daj się zwariować 🙂 Z tego, co piszesz, to jeszcze się nie dałaś i bardzo dobrze.
Doroto,
co za pesymizm 😯 Kardinale to może od Klaudii? 😉
Ulżyło