Obrona smakoszy przed atakami uzdrowicieli

Hurra! Nareszcie ktoś pomyślał o nas serio. To amerykański dziennikarz specjalizujący się w tematyce odżywiania się i produkcji żywności. Michael Pollan pracuje w „The New York Times Magazine” i jest autorem kilku bestsellerowych książek właśnie z tej dziedziny.

Od dwóch lat na amerykańskiej liście najpoczytniejszych książek firmowanych przez to pismo figuruje jego ostatnie dzieło:  „W obronie jedzenie. Manifest wszystkożercy”.

Na skrzydełku książki autor przedstawia się tak: „Jaki autorytet za mną stoi? Stoi za mną autorytet tradycji i zdrowego rozsądku.”  W pierwszym rozdziale zaś podsuwa zdumionym czytelnikom następujące myśli: „Twierdzenie, że głównym celem jedzenia ma być zdrowie fizyczne, jest podejściem stosunkowo nowym i – jak myślę – niszczycielskim, bo psuje nie tylko przyjemność z jedzenia, co i tak byłoby wystarczająco złe, ale też, paradoksalnie, samo zdrowie. I rzeczywiście, mieszkańcy żadnego innego kraju nie martwią się bardziej o konsekwencje zdrowotne wynikające z tego, co jadają, niż Amerykanie. Żadna też inna nacja nie zmaga się z tak wieloma problemami zdrowotnymi zależnymi od jedzenia. Amerykanie stają się narodem ortorektyków – ludzi dotkniętych niezdrową obsesją na punkcie zdrowego odżywiania się.
Naukowcy nie sprawdzili jeszcze prawdziwości tej hipotezy, ale założę się, że jeżeli się do tego zabiorą, odkryją odwrotną zależność między czasem, jaki ludzie poświęcają na zamartwianie się o jedzenie, a ogólnym stanem zdrowia i poczuciem szczęścia. Jest to nauka, jaką można wyciągnąć z tak zwanego paradoksu francuskiego, którego nazwę wymyślili nie Francuzi (quel paradoxe?), lecz żywieniowcy amerykańscy. Nie mogli oni pojąć, jak to się dzieje, że w kraju, w którym ludzie czerpią tak dużo przyjemności z jedzenia i radośnie pochłaniają mnóstwo rzeczy uważanych za toksyczne, wartości wskaźników występowania choroby wieńcowej są o wiele niższe niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie całe rzesze ludzi stosują rozmaite starannie opracowane diety niskotłuszczowe. Być może nadszedł już czas, by stanąć twarzą w twarz z paradoksem amerykańskim: to wyjątkowo niezdrowa populacja ludzi, opętana nauką o żywieniu, dietami i ideą zdrowego odżywiania się.”

Te kilka akapitów daje zaledwie przedsmak tego co czeka przy dalszej lekturze. Polecam np. rozdział zatytułowany „Odżywiać się prawidłowo i tyć” lub „Oswobodzenie z niewoli dietetyzmu”.

Jedną z głównych myśli, które Pollan przekazuje czytelnikom jest ta, że jedzenie nie jest wyłącznie funkcją biologiczną. To także, a może przedewszystkim, funkcja kulturowa, społeczna czyli towarzyska. Jedzenie wyłącznie w celu przeżycia traci smak. I kto jak kto ale my, uczestnicy tego blogu, wiemy to najlepiej.

Polecam więc książkę, którą pięknie przełożyła Ewa Krystyna Suskiewicz a wydała oficyna MiND z radością i czystym sumieniem. Popularyzowanie dobrego jedzenia w doborowym towarzystwie – czyli temat wszystkich naszych tekstów, gawęd i rozmów – jest warte największego nawet wysiłku.
Smacznej lektury!