Dwa obiady w Norwegii
Obydwa zjedliśmy za kołem polarnym w sąsiadujących ze sobą miejscach. Pierwszy był niezwykle wytworny i przyrządzony przez jednego z najlepszych kucharzy w Europie. Kjartan Skjelde gotuje na co dzień w Tango Bar, współpracuje z instytutem żywności w Stavanger i uczestniczy we wszystkich ważnych wydarzeniach kulinarnych w Norwegii. Jest on także zdobywcą prestiżowej nagrody Bocus d’Or , który otrzymał w ubiegłym roku.
Kjartan i filet z łososia
Kjartan (to imię podobno znaczy „miły” czy wręcz „kochany”) podejmował nas w Arctic View czyli lokalu nad fiordem na przylądku północnym. Widok z okien przyprawia o zawrót głowy, bo człowiekowi zdaje się, iż za chwilę spadniez tej gigantycznej skały wprost do morza. O kolejny zawrót głowy (i wcale nie bardziej bezpieczny) przyprawił nas pokaz filetowania łososia a potem dorsza. Kjartan operował nożem z szybkością niebywałą, by w ciągu kilkudziesięciu sekund zaprezentować nam czysty i piękny mięsisty plaster ryby. Łeb, kręgosłup i reszta ości oraz skóra znalazły się w garnku z przeznaczeniem bądź na zupę rybną, bądź na wywar dający początek sosom.
Łosoś lekko podwędzony na przekąskę
Trzeci spektakl był z krabem (patrz wyżej) w roli głównej. Szef Tango Baru pokazał jak bez zbędnego wysiłku (znając tylko specjalny sposób) wyciągać różowe , elastyczne mięso z krabowych długachnych odnóży.
Potem, gdy my sączyliśmy doskonałe wino, które dotarło nad fiordy aż z Doliny Loary, on w ciągu kilkudziesięciu minut przygotował pięciodaniowy obiad. Byłoby truizmem gdybym zaczął teraz rozpływać się nad smakiem poszczególnych dań. Lepiej je obejrzeć.
Tak pieknie prezentuje się kolejne danie ze smardzami
Drugi obiad miał miejsce w laavo czyli namiocie Samów. Rozsiedliśmy się na ziemi na rozłożonych skórach reniferów, a w kociołku osmalonym od częstego używania, pyrkotała zupa z renifera z marchwią i kartoflami. Ten posiłek ugotowała nasza młoda gospodyni – Risten z pomocą młodszego brata – Pjero. Obydwoje podejmują gości zza granicy zapoznając ich z obyczajami i kulturą swoich współplemieńców.
Zupa pachniała dziczyzną. Mięso było delikatne i kruche. A lekko rozgotowane jarzyny spowodowały, że powstała lekka zawiesina, którą w zupach typu gulaszowego cenię najbardziej.
Risten wita nas
Ten obiad zakończył popis w wykonaniu Pjero, który zaśpiewał krótką pieśń w stylu jojk czyli klasyczną ludową melodię Samów. Po tym popisie zrozumiałem fascynację jaką wzbudza w słuchaczach spoza Norwegii ten rodzaj sztuki wokalnej.
To nie jest wygodna pozycja obiadowa
Po obiedzie zajrzeliśmy do kanionu, którym płynie rzeka Alto. To najbardziej łososiowa rzeka Norwegii. Wykupienie 18 godzinnej licencji na łowienie kosztuje tu 2500 euro. I mimo astronomicznej ceny nie brakuje wędkarzy z wielu krajów świata.
W tym i Polaków. Wędkarz morze zabrać 10 kg własnoręcznie zrobionych filetów i jedną sztukę (bez względu na rozmiary) łososia jako trofeum. A widziałem tu łososie wielkości sporego chłopaka. Kto ma więc pasję wędkarską i gruby portfel winien znaleźć się nad Alto.
Pocieszam mniej zamożnych: łowienie w fiordach czyli w morzu nic nie kosztuje. Oczywiście nie licząc ceny podróży, wędek i łodzi.
Komentarze
Dobry dzien/noc.
Czytam leworecznie, od tylu. Tyle ciekawych tematow, jeden wypadek „hit and run”, czyli „walnij i w nogi”. Rock@Troll, jesli dawno nie czytales wiekszych idiotyzmow, zbyt malo czytasz. Nie zgadzam sie z Pyra, ale ma prawo do swoich opinii, zgodnie z dewiza Magna Res Libertas, doskonale widoczna na slupie w Rapperswilu.
W Kanadzie nazywamy Indian „Aboriginal People”, „First Nations”, ale moze w srode bedzie to juz zabronione. Oni sami wola sie nazywac Jurek, Maciek, Adam lub uzywac nazwy szczepu. Z tego co rozumiem, Indianin to Polak ze slaba glowa. Tyle o stereotypach. O rzut tomahawka ode mnie znajduje sie rezerwat szczepu Mahta Mohawk, protestanckich Irokezow wysiudanych z prowincji Quebec przez ich katolickich wspolbraci. Pracowita banda, zaczeli od cwierci hektara cierpkich borowek , teraz sa ich najwiekszym producentem w Ontario. Eksportuja je tez do Europy. Na ich stronie znajdziecie pare dobrych przepisow; bardzo lubie ich orzechowo-borowkowy chleb.
Reasumujac: Wolnosc – dobra, dyktatura – zla. Zauwazcie, ze nie ma czegos takiego jak lewa czy prawa wolnosc, czego nie mozna powiedziec o dyktaturach. Borowki sa czerwone. Skargi prosze kierowac do ich Stworcy.
Ciekawy wpis i dobrze, że nasz Wysoki Przedstawiciel był, poznał, pokosztował i opisał. Osobistego zapotrzebowania na komary samijskie nie mam. Na kleszcze tym bardziej, ale czytam z zainteresowaniem.
Spałam dzisiaj spokojnie zupełnie nieświadoma faktu, że mnie przygodny podczytywacz wczoraj podsumował, jako ciężki przypadek sklerozy i amnezji starczej (mówiąc delikatnie). Jednym slowem dzielę wątpliwą sławę z prof. Bartoszewskim i z podobnego względu. Wczoraj nie zauważyłam tego komentarza i dlatego nie zdążyłam się przed nocą zdrzaźnić. A niech facetowi będzie na zdrowie (podejrzewam autorstwo). Gniewny komentarz wywołało moje zdanie, że jak szary i zgrzebny ten real-socjalizm by nie był, to o instytucje kultury dbał, na ile było stać.
Dobra, dobra – mogę być sklerotyczka, ale jakoś dziwnie nawet dzisiaj resztki pamięci podsuwają mi podobne zdanie.
ja jeszcze wyjaśnię, że ja i Danusia niewinne w sprawie książek Alicji zostawionych w szatni .. Alicja przyszła jak my byłyśmy już na widowni … 🙂
Zupa z renifera – to brzmi apetycznie. Niestety ciut za daleko na krótki wypad w celach konsumpcyjnych. No i troszki za zimno. A dania wyglądają apetycznie. Ciekawam czy norweski Mistrz Kuchni podczas układania na talerzach używa szczypczyków, widelcy i innych skomplikowanych narzędzi.
Pyro –
witam w Klubie Sklerotyków. To bardzo zaszczytna i elitarna grupa. Głównią naszą cechą jest wbrew nazwie klubu pamięć minionych lat.
Bardzo dobra pamięć!
A wiesz, za to niektórzy wręcz zlinczowaliby.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
a tu link dla Doroty z Berlina i innych zainteresowanych:
http://www.zlotopolskie.pl/stronamenu4_6.htm
olej jest w miarę dobry w smaku i działa … tydzień go biorę i widzę dobre skutki … 🙂
do kupienia w sklepach ze zdrową żywnością … 18 zł butelka 0,25 litra .. wystarcza na 4 tygodnie kuracji dla jednej osoby …
Kolejna okazja do skosztowania wszystkiego – lososia, przepasci za oknem, krabow, kanionow, zbolalych kolan i kregoslupa, lub tylko paru kaskow czy lykow. Wybieram onomatopeiczna zupe z zakazana jojka . Wiara z glebi Samiego serca i saksofon.
„Placek pisze:
2010-06-08 o godz. 08:14
Dobry dzien/noc.
Czytam leworecznie, od tylu. Tyle ciekawych tematow, jeden wypadek ?hit and run?, czyli ?walnij i w nogi?. Rock@Troll, jesli dawno nie czytales wiekszych idiotyzmow, zbyt malo czytasz…”
Placku Najsłodszy,
Mój post, który był reakcją na „mądrości” Pyry nie miał charakteru „fire-and-forget”. Kiedy czytam, ze „demokracja ludowa dbała o kulturę’, to po prostu krew mnie zalewa i tyle. Było wręcz ODWROTNIE! Na polu kultury, sztuki, a zwłaszcza psychiki Polaków, PRL wyrządził NAJWIĘKSZE spustoszenie. „Homo sovieticus” – obecny na tym blogu, oj, obecny – jest tago najlepszm przykładem
A teraz, idąc za Twoją radą (mądrego, to i posłuchać warto) poczytam sobie Gazetę Wyborczą, a może i sam Talmud.
‚It’s only rock&roll, but I like it”
Trolla w dyby i do zamku 🙂
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-06-08.html
Placku,
to nie czerwone borówki, tylko poczciwa żurawina.
Troll,
lepiej nie czytaj, co ludzie tu wypisują, bo jeszcze na Ciebie przejdzie ten sovieticus, oj obecny, obecny… i co wtedy? Wiesz, że to czerwona zaraza…
niebezpieczna i podstępna!
Pyra,
przyjmujesz do Klubu? Ja też chcę! Co prawda psychikę mam spustoszoną, kultury żadnej, o sztuce nic nie wiem – wiadomo, w PRL-u wychowana 30 lat… ale mam dobre chęci 🙂
Marek,
coś Ty – szkoda tak urokliwego miejsca na byle trolla!
Kochani,
Włodek i ja bardzo serdecznie dziękujemy za życzenia 🙂
Zdradzę Wam powód, dla którego wymyślił on świętowanie wigilii rocznicy.
Dzisiaj ma próbę chóru 🙄
Przedłożenie próby nad celebrację jest o tyle usprawiedliwione, że oni w niedzielę jadą na cały tydzień do Irlandii z niezwykle ambitnym repertuarem 😆
Wczoraj odebrał już zgodę na głosowanie poza własnym obwodem (druga tura w Beneluksie), kartę uprawniającą do leczenia na terenie Europy, odpókać. Teraz zostało już tylko szlifowanie repertuaru.
Echidno,
ja również się do tego klubu sklerotyków zapisuje. Obiecuję sumiennie opłacać składki i wywiązywać się należycie z powierzonych mi obowiązków.
Doskonale pamiętam rozkwit chórów i orkiestr amatorskich stojących na wysokim poziomie artystycznym. Pamiętam ceny biletów do „przybytków” kultury.
Pamietam też, o czym wie może mniej Blogowiczów, dbałość o edukację. Czy ktoś wie co to były UDRy? Otóż były to Uniwersytety dla Rodziców. Finansowane było przez, uwaga: Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej. Jak zwał, tak zwał. Wykładałam na tych UDRach lata całe. Żadnej ideologicznej propagandy tam nie było – przynajmniej ja się z tym nie spotkałam. Za to rodzice mogli przychodzić popołudniami do szkoły swoich pociech i dostawali nieodpłatnie sporą porcję wiedzy, pomagającej im się zmagać z trudami rodzicielstwa i nie tylko rodzicielstwa. Przychodzili również ludzie, którzy zakończyli edukację na etapie szkoły podstawowej. Kalendarz miałam zawsze wypełniony na cały rok z góry.
I jeszcze jedna sprawa.
Stosunkowo niedawno przeszła przez blog burza dyslektyczna. Otóż należałam do pionierów, którzy korzystając z wiedzy i mądrości pani profesor Spionek, wprowadzali do szkół zajęcia pozalekcyjne pozwalajace na wyrównywanie deficytów rozwojowych. Na to też były pieniądze.
Były też pieniądze na solidne badania naukowe. I nikt nas do partii nie gonił. Kto chciał sam się zapisywał.
I na koniec anegdota. Jesienią ’78 odbywała się w Kazimierzu nad Wisłą międzynarodowa konferencja mająca na celu przedstawienie wyników badań jednego z tak zwanych tematów węzłowych. Konferencja trwała i rozwijała się pięknie zarówno w wymiarze naukowym i towarzyskim. Jedynie goście z Czechosłowacji i NRD robili się coraz bardziej nerwowi. Wreszcie zebrali się na odwagę i zapytali czy ta konferencja na pewno jest organizowana przez instytucje rządowe. Był to, jak Sznowni Sklerotycy pamietają, czas KORu, Karty 77, etc.. Nasze potwierdzenia i zapewnienia przyjmowali dość nieufnie. Dlaczego? Otóż mijał kolejny dzień, wygłoszono kolejny referat i … nikt z referentów nie zacytował … Marksa, Lenina … . Teraz my zgłupieliśmy … a po co? No właśnie.
Niejednokrotnie kiedy słyszę, nieważne czy mowa o słupie czy o d… odwoływanie się do myśli Wielkiego Polaka, przypominam sobie ten strach i zniewolenia umysłowe niepolskich naukowców.
Cieszę się ogromnie z faktu, że realny socjalizm odszedł do historii. Nie zmienia to jednak faktu, że w tamtych ponurych czasach było tez sporo rzeczy dobrych. Nie zamierzam o nich zapominać. Kwestia smaku i uczciwości osobistej.
I to by było na tyle. Ze sklerotycznym pozdrowieniem 😎
Gospodarzu- Twoja uczta bardzo mi się podoba. Dzisiaj przyrządzę tematycznie kochanej rodzince. Jeść też wolę przy stole.
Alicjo- trzymam kciuki za Twój projekt. Co do rysunku to więcej odwagi- talent to tylko 1/10 sukcesu reszta to ciężka praca- nieustanny trening.
Pyro- nie stresuj się- pies szceka a karawana idzie dalej.
Marku.K. Zamek i inne są bardzo piękne.
Pozdrawiam tych co mają dobrą pamięc i poczucie humoru, z wycieczki po chudy twarożek i owsiane otręby.
Na dobre życzenia nigdy nie jest zbyt późno.
Jotko i Włodku ściskamy Was rocznicowo, bo wiemy jaka to frajda żyć, gdy się dobrze dobierze partnera.
A w Irlandii dobrze się śpiewa, bo po wrzosowiskach echo nieeeeeesie!
Marku,
stanowcze nie dla zaśmiecania tego pięknego zamku 😈
Zdjęcie 😆
Wyglada na to, że projekt: Międzynarodowy Klub Sklerotyków Alifiowany przy Blogu Łasuchów, pięknie się nam rozwija 😀
Piotrze,
pozwolisz? Mam na myśli to afiliowanie 🙄
Alicjo , Echidno, Marku – klub nie klub, psychiatra raczej niepotrzebny. Troll powinien przesiąść się do Sanonu 24, Frondy, prawy pl i innych podobnych smutasów, a nie umartwiać się na łamach Polityki. To niewątpliwie źle mu wpływa na trawienie.
Jotko – Rycerz na próbie, ale w porze toastu będzie? Bo toast o 20.00 dzisiaj za Was przecież
Ja nie wiem, czy Rock&Troll tak całkiem nie ma racji twierdząc, że PRL nie dbał o naszą kulturę 🙄 O jego w każdym razie nie zadbał 🙁 Wiem, kulturę osobistą wynosi się z domu, ale nie w każdym była kindersztuba, ten burżujski przeżytek 🙄
Jotka- dodam jeszcze – bilety pracownicze do kin i teatrów – swoja droga niektórzy wspominają te wyjscia jako jedyne w swoim życiu bo „za swoje” by juz sami nie poszli bo „kto by wydawał na głupoty”.
A wszystkie spotkania z Nazwiskami scen polskich z zakładowych pieniędzy? Wiersze, dobre teksty -może w nienajleszej akustyce – zagrane pod strzechą?
Lekcje dodatkowe w szkołach, za ktore teaz placimy sporo pieniędzy.
O wymaganiach w szkole można pisać litanie – ja uczyłam sie do matury wszystkiego i dużo czytałam…z książek organizowane były nawet konkursy wiedzy. Teraz maturzyści- w uchodzącym za najlepsze krakowskie liceum – uczą sie przez 3 lata z wybranych na maturę przedmiotów na resztę ledwo zwracając uwagę. Zamiast książek czytają bryki i klucze maturalne. Zamiast rozszerzania horyzontów następuje ograniczenie i ukierunkowanie. Nauczyciele przygladają się z boku a jak się trafi jakiś zbyt gorliwy, któremu jeszcze się chce uczyć jak kiedyś to się go wystawia na pośmiewisko – bo to ten głupi co robi chociaż mało płacą.
Zamiast kółek plastycznych, teatralnych, muzycznych i innych rozwijających wyobraźnię proponuje się szkoły wizażu dla 10 letnich dziewczynek lub rożne szkoły walki dla chłopców ale juz płatne. Obserwuję powstające na Podhalu firmy – paintball, strzelanie do celu, survival…. i długo, długo nic.
Jakby ta młodzież była kompletnie odmóżdżona.
Rodzice chcący poprowadzić swoje pociechy inną drogą muszą wyłożyć kilkaset zł- lub tysięcy miesięcznie by zapewnić kulturalny rozwój.
Moja skleroza mówi, że edukacja była na lepszym poziomie a i karność smarkaterii większa.
Tv lansuje często marne jednostki – z brakiem dykcji i wręcz wulgarnie zachowujące się na scenie. Sami jurorzy zachowują się czasami poniżej krytyki.
Ktoś powie- macie wybór- owszem ale obseruję upadek kultury i obyczajów na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum w zastraszającym tempie. Jeśli rodzice nie mają czasu i pieniędzy dziecko jest przegrane na dzień dobry.
Pyro,
w porze Toastu odbywać się będzie rzeczona próba. Bardzo możliwe, że i ja na nią pojadę – repertuar wspaniały, towarzystwo znakomite. Być może wezmę coś z bąbelkami i inne etcetery i wpadnę do nich w czasie przerwy, zostając na drugiej części próby.
Próby: 18.30 do 20.30 a potem pogaduchy.
Zależy to od tego czy koleżanka mnie zawiezie, bo wreszcie wczoraj odstawilismy mój samochód do mechanika. Na całą próbę nie mam czasu.
Troll pisał coś o krzywdzie jaką PRL wyrządził psychice swoich obywateli. Ma rację. Większość ludzi z jakimi się zadawałam miało silną motywację do nauki, poszerzania horyzontów, poznawania w ogóle. To duża krzywda.
Za to teraz, mamy młode umysły nietknięte komuną ale mocno dotknięte dysleksją, dysgrafią, dysortografią, dys… i zero chęci by coś z tym zrobić.
Ale przecież jest tak dobrze…
Alicjo – spojrz na wpis ze slowem „wrzosowiskach”. W zeszlym roku Angiosperm Phylogeny Group przeniosla Zorawine do Borowek. Tych, ktorych krew zalewa zapewniam, ze o brusznicy nie zapelnialem. To borowka:) Calym tym majdanem zawiaduje rzad Wrzosowce.
Na bol rak polecam zezarcie garsci wisni. Wiaderka mrozonych ukaza sie w sklepach za miesiac. Pomagaja. Lubie wisnie i fakty.
Jesli przegrasz z biurem podatkowym, sciepniemy sie. Jestem biedny, ode mnie bedzie tylko dycha. Napisz petycje. Lubie konkretne dzialania.
Dwie z tych trzech uwag sa wazne. Zgadnijcie, prosze, ktore.
Próby do 21.30 😳
Uprzejmie prosze o wybaczenie za uzycie slowa Angiosperm.
Zdenerwowalem sie nieco napadem na napadajacego. Wszystko mi z rak leci, a twarz moja, taka kiedys przepiekna, wyglada teraz jak smierc na choragwi.
Mialo nie byc o polityce, ale jest. Za Szwajcarow zabiore sie po zazyciu soli trzezwiacych. Pamietacie Panstwo Telimene i mrowisko ?
Więc będzie to toast bez jubilatów. Kto ma jeszcze całą butelkę, może obchody rozciągnąć w czasie; Pyry mają pół merlota, więc święcą o 20.00.
Jotko, zabierz na próbę nasze dobre życzenia.
Placku,
Szwajcarzy jako Aboriginal People mają jeszcze to i owo do powiedzenia w swoim rezerwacie, pozwalają się nawet fotografować, ale nacisk z zewnątrz na nasze wrzosowiska rośnie nieustannie… 🙁
11 „a”lbo 9 – takim kodem witam Blogowisko, życząc wspaniałego dnia. 😆
Jotko i Włodku życzę Wam szczęścia i zdrowia bezkresnego – a dobry humor macie genetycznie zapisany i dzielcie się nim nadal szczodrze. 😆
Ja też proszę o wpisanie mnie do tego klubu.
Swoją drogą biedny i godny pożałowania jest ten „troll”, ktoś mu myślenie wyłączył i biedactwo nie wie jak je z powrotem włączyć. Toż to musi być rozpacz.
Kiedy kultura była nieobecna ? Bo ja pamiętam cotygodniowe poniedziałkowe spektakle teatralne w TV – w najlepszym wykonaniu – dzięki którym poznałam dzieła klasyków i współczesnych dramaturgów, których nie miałabym okazji zobaczyć w teatrze miejskim. Nie mówiąc już o domach kultury, w których młodzież mogła rozwijać i poznawać różne aktywności – zamiast jak teraz chlać na umór, rozwalać przystanki i ludzi, kijami bejsbolowymi. Nawet nie wspomnę o poziomie szkolnictwa, bo poziom wiedzy zbyt wielu obecnych maturzystów jest tak żenujący, że aż zęby bolą.
A przy tym doskonale pamiętam też debilnych – ale partyjnych szefów – co i dzisiaj ma przecież miejsce np. w TVP i pamiętam wieczną gonitwę, żeby zdobyć podstawowe produkty dla rodziny, i stanie od 4 rano w kolejkach za marnym ochłapem. Dlatego Trollu idź się Ty leczyć, jakbyś znalazł ten pstryczek, który włącza myślenie, to wiedziałbyś, że życie nie jest czarno-białe.
Placek –
spróbuj garść mrożonych wiśni. Może i na Twoje dolegliwości pomoże. Uspokoi dygot rąk, wygładzi twarz i powrócą rumieńce.
Choć wiśnie mrożone posiadam w lodówce sprawdzę jak działa sok z marchwi i jabłek. Idę wyciskać.
E.
Co to znaczy, że chwalony przez Gospodarza kucharz pracuje „na co dzień” w restauracji Tango Bar?
Ta restauracja mieści się w Stavangerze, a kucharz pichci aktualnie na Przylądku Północnym i albo lata tam na specjalne okazje (wizyta dziennikarzy z Polski) albo spędza tam sezon letni, od końca sierpnia Arctic View i tak jest nieczynny do wiosny.
Tango Bar (37-149 US dolarów za menu) polecany jest dla biznesmenów 😎
To je to, a co do przyczyn, to ja mam dwie – zawodowe, a wcześniej, reumatoidalne zapalenie stawów. Gdybym wiedziała, że szarżując z tymi drutami po 12-14 godzin na dobę mogę nabawić się takiego świństwa, uważałabym. Ale nie wiedziałam.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zespół_cieśni_nadgarstka
Wiśnie nie pomogą 🙁
Ja z tych wiaderkowych wiśni robiłam kiedyś wino – pyyyyyyyyyyyycha! Może w tym roku zrobię?
Jotka,
Ty leć na tę próbę i o 20-tej przypomnij sobie i Twojej Połowie, że my tu za WAS i za Wasze zdrowie!
Nemo – powiedz Milosci Swego Zycia, ze jakis tepy polonus bardzo lubi Twoje bazgroly 🙂
Probowalem delikatnie. Wkleilem odsylacz do muzyczki Sami z trzech powodow:
– by dac wyraz zadowoleniu z kolejnej uczty przygotowanej przez Gospodarza i zeby mu sie bezczelnie podlizac (to w zadnym ustroju nie zaszkodzi)
– po to, by pokazac ze mozna spiewac piosenki szamanskie w kosciele. Takitam widzial na zdjeciu banany, zobaczylby tez krzyz w tle, za spiewajaca „poganka”. To pani nie zieje nienawiscia, ona spiewa. Gdy byla mala, verboten bylo. Teraz wolno.
– zeby mnie krew nie zalala, dla ukojenia nerwow.
Dorotolu – Witaj, jak dobrze ze jestes 🙂
No, cóż. Zdenerwowałem trochę Szanownych Państwa. Wiem nawet co, zdenerwowało Was najbardziej. Aby odrobinę zatrzeć niemiłe chwile, przepraszam, przepraszam, przepraszam…
Na koniec, zwróćcie uwagę, że Wasze wypowiedzi są w jakiś sposób publiczne. Tym samym narażone są na różne – czasem nieprzychylne – komentarze.
Jest mi przykro zwłaszcza wobec Redaktora – Gospodarza blogu. Znikam DEFINITYWNIE.
Bye.
Placku, 😳 Nie omieszkam się pochwalić 😉
Piękna muzyka. Garbarka znam od lat 80. Saksofon jest taki sexy, a ta Mari Boine… Lubię jej Evening Land.
Placek,
Dobrze kadzić,
bo kadzidło,
jeszcze nikomu nie zbrzydło
kto jest autorem tych słów?
Może poeta pomoże Ci ukoić rozedrgane nerwy 😉
Nemo,
Ty mu od razu zapodaj o całym fan clubie, który tu z przyjemnością czyta Twoje teksty 😆
Chyba, że wolisz mu to dozować kroplomierzem, jak Zgaga pigwówkę 🙄
„W krzakach” było bardzo fajnie – tylko kłopoty z internetem nie pozwoliły mi czytać na bieżąco blogu, dlatego miałam przeogromnie dużo czytania. 😉
I znowu tyle cudownych zdjęć było do pooglądania.
Gospodarzu, piękna i ….. smaczna wyprawa. A ten „malutki” krabik musiał być pyszny. Nie, nie „zazdraszczam” ……, no może ciut. 😉
Pyro, dziś też będzie okazja na drugi toast ; za wędrowca (Żaba) na szlaku warszawskim. 😀
Jotko, przecież kroplomierz jest bardzo pożytecznym narzędziem, które pozwala rozkoszować pysznościami ddddłłłłuuuuggggooo. 😆
Między „rozkoszować” a „pysznościami” ma być się 🙁
Zapisuje sie do klubu Pyry. Pamietam jak we Wroclawiu w latach 60 tych przychodzili spiewacy z Opery do mojej szkoly. Wtedy robilam wszystko aby sie urwac, bo mialam inne zainteresowania muzyczne.
Cos mi jednak zostalo.
W sobote i w niedziele goscilismy wloski chor. Byly dwa wystepy z dwoma tutejszymi chorami. Bylo bardzo fajnie.
Alicjo – o reumatyzmie wiem od dziecka, z sentymentem wspominam wyborna kuchnie w klinice pediatrycznej na Wronskiego (sloik salatki ziemniaczanej miedzy szybami okna), jeszcze z czasow prof. Hirszfeldowej. Wspolczuje.
echidno – swego czasu wisnie pomagaly zlagodzic bol wywolany podagra. O bolu i ubostwie nie zartuje. Wczoraj zadalas konkretne pytanie o Raperswil. Nie widzialem, poza opiniami, domyslami i sentymentami, odpowiedzi na Twoje pytanie. Skoro prosilas o nasza pomoc w podjeciu decyzji o podpisaniu petycji, odpowiedz na Twoje pytanie:
Muzeum w Raperswilu dzierzawi przestrzen zajmowana w zamku od gminy. Poniewaz Szwajcarzy ciesza sie z systemu demokracji bezposredniej, kazdy mieszkaniec ma prawo glosowania na to, czy Polakow stamtad wykopac, czy nie. Do tej pory, chyba od 1975-go roku, umowy te byly na okres 5-ciu lat. Obecna wygasa w 2011-tym roku. Wyrzucanie na twarz nie byloby natychmiastowe, Helweci przewidzieli wiele mozliwych sytuacji i daliby Muzeum 2 lata na spakowanie. Dodatkowa klauzula glosi, iz odmowa dzierzawy moze nastapic wylacznie z powaznych przyczyn politycznych. Uczynili to nauczeni doswiadczeniem. Co do tego kto dbal o co, lacznie z wydatkami na kulture, PRL na pewno nie dbala, ale przejela muzeum po wojnie, a Szwajcarzy wyrzucili cale towarzystwo w 1952-gim roku. Nie ja, ONI. HELWECI. Ci sami, ktorym zawdzieczamy tak wiele. Kolumne Zygmunta, Ratusz w Poznaniu, pyszne sery, scyzoryki, czekolade. Nemo powinna miec cala liste. Z tego wynika, ze wydatki PRL na kulture, zwiazane z Raperswilem , byly minimalne:)
cdn.
(nudze jak ten kujon, ktorego w czasie przerwy dzieci tak lubia bic)
Potrzebowałam z apteki małe co nie co, zabrałam Radka, 100 złp i poszłam. Tabletki były w większym opakowaniu 49,-, maść 30,- zostawiłam 80 złociszy, a żadnej recepty nie wykupowałam. Obok w samie poszalałam – ładne ziemniaki mlode na te wymarzone placki (na jutro) 6 skrzydełek na 2 dni dla Radzia i kg dobrej kaszanki (na dzisiaj – Staś lubi jakby przyszedł). Zapłaciłam 16.22. Jak łatwo wyliczyć przyniosłam do domu niespełna 4 złote z owej stówy. Jednym słowem rozpusta emeryta.
Witaj Jolinku, witaj Zago, Jolinku czy podswiadomie imputujesz mnie marskosc watroby od czego od jedzenia salaty?
Jako, ze tubylcy nuczyli mnie, iz skladanie zyczen jubilatom w we wigilie rocznicy przynosi….. to wstrzymalm sie wczoraj z zyczeniam dla Jotki i Rycerza Pasztetnika, zycze Wam za to szczesliwych nastepnych lat.
Dolaczam sie do zyczen. Zdrowia i pomyslnosci. Do klubu nie, nie nadzaje sie do zadnego.
Dorotal,
dziękuję 🙂
Wysyłam do Ciebie maile i wracają – skrobnij, moze mam zły adres
Placek a co Ty sie tak trzesiesz, od trzesienia „sie” ja jestem….
Skrobac sie nie wypada, natomiast wkladam sobie aktualnie palec do gardla
Jotko, poczta
Placku,
masz dobre informacje o helweckiej demokracji. Trzej obywatele z Rapperswil domagają się na przykład wolnego dostępu do wieży, która na prośbę Polaków została zamurowana, bo w latach 1895-1927 spoczywało tam serce Kościuszki.
Jak już wczoraj pisałam Muzeum Polskie w Rapperswilu przestało istnieć w 1927 roku. W 1936 w pustym zamku otwarto wystawę polskiej sztuki, która pod protektoratem polskiego MSZ przeobraziła się w stałą ekspozycję prezentującą kulturalne i gospodarcze dokonania młodego polskiego państwa. Kiedy w 1940 roku pojawili się w Szwajcarii polscy żołnierze i oficerowie internowanej 2. Dywizji, zamek ze swoimi zbiorami i biblioteką objął ich kulturalną i oświatową opieką. W 1945 r. kolejne państwo polskie przejęło zbiory i zaczęło przebudowywać muzeum w placówkę propagandową. Za swoje pieniądze 😎
Rząd szwajcarski wprawdzie uznał nowe władze, ale gmina Rapperswil w ramach zimnej wojny wymówiła dzierżawę, zbiory pojechały w 1952 do Warszawy, a zamkiem zajęło się Szwajcarskie Towarzystwo Zamkowe (Burgenverein). W ramach restauracji usunięto prawie wszystkie polskie ślady. W odpowiedzi na to posunięcie zawiązane zostało nowe antykomunistyczne Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswil. Należało do niego kilku prominentnych Szwajcarów i polskich emigrantów. Z ich inicjatywy w roku 1975 otwarto trzecie z kolei muzeum.
W Helwecji tak już jest, że jak gmina i jej obywatele czegoś nie chcą, to rząd kantonalny ma wielkie problemy, aby ich do tego przekonać, a rząd federalny ma do powiedzenia jeszcze mniej.
Droto to jest też na inne dolegliwości np. żołądkowe i poprawia pracę wątroby .. żadnych złych intencji .. 🙂
Paweł właśnie wszedł w drzwi … 🙂
Jolinku – uściskaj mój drób serdecznie.
Dorotol – muszę chyba wziąc Ciebie pod opiekę stołową.; Diabli nadali, że to tak daleko.
Jolinku nie podejzewam Cie o zle intencje ale jak sie to skonczy to zaczne tak chlac, ze ciagle bede chodzila wstawiona, jem malo tluszczu, nie pije i cierpie na milosc do salat z sosami na oleju i oliwek i mnie ma watroba niepracowac dobrze, zaczynam sie stymulowac mysla jak to bedzie pieknie jak bede chodzila wstawiona na okraglo.
Dorotol – nie dasz rady; przecież Ty też nie przyswajasz, ale marzenia można mieć. Chciałabym widzieć Dorotol ululaną.
Na końcu tej petycji, co ją Echidna ma podpisać, powinno być zdanie: Kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera 😎
Aby utrzymać to Muzeum muszą Polacy wziąć się w garść i zabrać do roboty. Walne zebranie mieli na przykład na początku maja, a protokołu nie widać. Program imprez na 2010 zakończył się 2 maja, teraz trwają pogrążeni w żałobie…
Nemo – czy to może ramię wysunięte IPN-u?
Troll
No co ty? Dwa wpisy i do domu?
Trolowanie bywa ożywcze 🙂
Tak szybko się poddał 🙁 Narobić na wycieraczkę i chodu… 🙄
Pyro,
nie jestem w posiadaniu takiej wiedzy 🙄 😉
nemo, Placku –
dziękuję za obszerny oraz sytuacji Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Wyjaśnia kilka niedomówień. Ze strony internetowej można stworzyć sobie inny, chyba błędny obraz. I tak na przykład zamurowanie wejścia do wieży gdzie spoczywało serce Kościuszki było samowolą miejscowych władz. Tak to zrozumiałam. I nie bardzo wierzyłam. Jak się okazuje całkiem słusznie.
Zadziwiło mnie jeszcze parę drobiazgów w jakie powątpiewałam. Stąd pytanie.
E.
Troll,
Krytyka może być – nikt się nie obrazi pod warunkiem że podasz racjonalne argumenty.
Słynna z łososi rzeka Alta (Altaelv) została nam w pamięci na długo, bo zostaliśmy tam okradzeni 👿 Rozbiwszy w lesie namiot udaliśmy się na niedaleki pagórek, by tradycyjnie popatrzeć na słońce o północy. Biegający brzegiem wędkarze (miejsce było dość odludne) nie wzbudzili naszych podejrzeń, kiedy jednak wróciliśmy i chcieliśmy coś przegryźć, nie było naszego chleba! Trzeba Wam wiedzieć, że chleb norweski w tamtych czasach (1978) był paskudny. Ten ukradziony był fiński, czarny i wspaniały, odbyliśmy po niego podróż do Kautokeino w Finlandii (na południe) i traktowaliśmy jak relikwię 🙄
Nemo – sądząc po stratach w podróżach, majątek Ci rośnie – w Norwegii u progu małżeństwa ukradziono ci chleb. Po latach, w Poznaniu już samochód. Ukradzionych sanek nie liczę, bo 1/ nie w podróży, 2/ dobro złodziejom wyszarpane.
Pyro,
😆
Strata chleba była chyba boleśniejsza 🙁 Poza tym zaskakująca, bo nic innego nie zginęło…
Złodziejem nie było żadne zwierzę, bo chleb był w namiocie, a namiot zamknięty na zamek błyskawiczny. Na zewnątrz, pod tropikiem było wędzone mięso renifera, pozostało niezauważone…
Ja się tylko dziwię, że ten chlebowy łakomiec pieniędzy albo barteru nie zostawił w zamian 😉
Paweł wyściskany … 🙂 … rusza teraz do Marka …
Doroto ja pije profilaktycznie … i skutek uboczny to wreszcie prawie płaski brzuch … no i żołądek mi lepiej funkcjonuje … 🙂
Panie Lulku dziękuję za nalewki … jak u Danuśki zrobimy następne spotkanie to zaniosę do posmakowania … 🙂
a jeszcze Wam napiszę, że w piątek razem z Pawłem i Markiem jedziemy do Pana Lulka … 🙂
Haneczko,
skąd miał mieć pieniądze przy tych cenach licencji na łowienie… 🙄
Przypomniało mi to stacje benzynowe wokół Las Vegas, gdzie za tankowanie płaci się z góry i nie kartą kredytową… 😉
Jolinku,
wyściskajcie od nas Pana Lulka!
Rock@Roll – mnie nie zdenerwowales. Zrujnowales tylko swoj argument brakiem wychowania, czyli sam wreczyles amunicje. Nie wiesz co mnie denerwuje, nie wiesz co czytam i dlaczego. Siedze przy stole i rozmawiam, w miejscu publicznym. Nie jestem Zydem, nie jestem Katolikiem, nie jestem Komunista, nie jestem Kobieta, nie Jestem Dzieckiem. Teraz wiesz o mnie troche wiecej.
Wracajac do Raperswilu – jeszcze dziesiec lat temu staly budzet roczny Muzeum wynosil srednio $120.000 dolarow. Nie bede Was zanudzal szczegolami o tym skad bierze sie kazdy grosz, chyba ze ktos sie wkurzy i tego zazada. Jakiekolwiek sumy pochadzace z kieszeni Polskich Podatnikow przeznaczane sa na aktywnosc w Kraju i na oplacenie kosztow przyjazdow polskich badaczy. Itp itd.
Cale zamieszanie wyniklo z akcji Pro Schloss zainicjowanej przez pana ktory jest wlascicielem gazety i zespolu hokejowego w miasteczku. Smialy projekt budowy nowego Muzeum Regionalnego przepadl w glosowaniu, wysunieto koncept zagospodarowania na ten cel Zamku. Stare Regionalne znajduje sie w jego sasiedztwie.
Zeby bylo smieszniej, wiekszosc powierzchni Zamku jest dzierzawiona wlascicielowi restauracji ktora zajmuje sie glownie weselnymi balangami. Turysci powinni pamietac o wlasnej walowie.
Ostatni artykul ktory widzialem w Ichniej Lokalnej Gazecie nosi tytul:
Das Schloss den Polen,
Rapperswil-Jona geht leer aus.
Nemo zna jezyki, ja tylko poznalem napis w artykule: Bruno Hug (wlasciciel gazety) i podziwialem bardzo ladne zdjecie „Szlosu”.
Pare miesiecy temu czytalem tez petycje o ktorej mowa. Nie ma w niej ani slowa o mszach, ksiezach, prawicy, zajmowaniu Zamku „na dziko, komunistach. Jest apel do Szwajcarii, Kantonu, Gminy, Miasta, Wszystkich Ludzi Dobrej Woli. To prawda, ze nie ma wyjasnienia, kto takowa wole posiada. Poniewaz bylem zamozny a teraz stac mnie na jeden obiad tygodniowo, wyslalem im, jeszcze przed petycja, pare groszy. Bylem tam. Skromnie, nieco zapyziale. Krecilem nosem. Glupi bylem. Tyle Osobistych Skarbow. Jesli macie ulubiona filizanke do kawy, ulubiona miniaturke cioci Krysi, wiecie ze sa bezcenne. Prezydentowi Kwasniewskiemu bardzo sie tam podobalo.
Pyro – w moim imieniu bardzo Cie prosze, zebys nie malowala Polonii tym samym pedzlem. Nie jest monolitem. W tej milej grupie poznalem bardzo zgodnych, swietnie dzialajacych, blyskotliwych ludzi z zagranicznym adresem. To ze ja jestem tepawy, nic nie znaczy. Przyjedz, sprawdz sama.
Po upadku Francji, 13,000 polskich zolnierzy znalazlo schronienie w Szwajcarii, wielu uczylo sie w szwajcarskich uniwersytetach. Szwajcaria wyklada pol miliarda frankow na Bieszczady i Okolice. Zapedzilem sie, bo przeciez przemowienia Prezydenta Kwasniewskiego z Raperswilu sa latwo dostepne na jego stronie. Tyle faktow, ze glowa puchnie.
Pyro – Przeprowadzam remanent, stad moja niezwykla smialosc. Twoja informacja o „trzech Paulinach i dziwce” tez nie zawierala scislych informacji. Nie dziwka, ale kobieta uwiedziona przez lotra spod ciemnej gwiazdy, nie w Krakowie ale w Czestochowie, nie siebie nawzajem ale brat stryjeczny cywilnego brata, a brat Paulin zostal nim po czterech miesiacach, co wedlug zawistnej prasy z innych zaborow bylo interesujace. Boy znal komunistow i ksiezy. Gdyby ktos zaplacil za powazny film o zakonnicy, ukazalby sie w dzisiejszej Polsce.
To, o najbardziej mna wstrzasnelo to „Krotka Historia o Ubijaniu”.
Rock@Roll zostal poddany Konstruktywnej Krytyce. Nie chce zeby sam cieszyl sie tym zaszczytem.
Pomyslec, ze moglem zmiescic moje wypociny w paru zdaniach, ale nie jestem Mistrzem Prostoty, jak Takitam Slawek 🙂
Na wydanie Szwajcarom kolumny Zygmunta nie zezwalam.
Placku,
wartościowe zbiory Muzeum (cenne starodruki, archiwalia, militaria) spłonęły w większości wraz z Pałacem Krasińskich w czasie powstania warszawskiego 🙁
Moja przyjaciółka z okolic Aigle jest córką oficera internowanego w Helwecji, który ukończył tu Politechnikę w Zurychu i wrócił do Polski odbudowywać Wrocław. Siostra jej aktualnego męża jest nieślubnym dzieckiem innego polskiego oficera. Ten dał nogę nie pozostawiając adresu 🙄
W mojej okolicy znam ponad 80-letnie damy, które do tej pory potrafią powiedzieć po polsku „dzieńdobrywieczór” i „daj mi buzi” bardzo się przy tym rumieniąc 😉
Czy ktoś wie gdzie mogę kupić tradycyjne konewki? Wszędzie same plastiki w odblaskowych kolorach.
Sklerotycyblogowiwszystkichkrajów – łączciesię!
Tak Placku – masz rację. I Szwajcaria i wiele innych krajów pomagała polskiej emigracji i polskim żołnierzom. Nawet w dwóch falach. Masz rację, że Polonia jest różna (to o organizacjach) ale ktokolwiek o niej pisał, podkreślał jej rozczłonkowanie swary i intrygi. W Niemczech od lat tamtejszy rząd nie może poradzić sobie z tą kwesti a – nie ma z kim rozmawiać, nie mogą wybrać reprezentacji. Pogadaj z Pepegorem – był aktywnym działaczem wiele lat. Miał dosyć. I tak niemal wszędzie – na Ukrainie, na Białorusi, w Ameryce Płdn. Nie wątpię, że są organizacj e działające prężnie i ku pożytkowi, ale nie o nich jest głośno.
O paulinach pisałam jasnogórskich, tylko nieszczęśliwie powiązałam zdanie z Krakowem. Zresztą nie pisałam pracy historycznej, tylko rodzaj felietonu i to przewrotnego – bo mi te samoloty powodujące powodzie temperament dyktowały. Zresztą Ci, którzy mnie dłużej znają wiedzą, że mnie zawsze ściąga w stronę felietonu i kabaretu. Kiedy odpowiadam na pytania – sprawdzam wiedzę u źródła, w innym wypadku – wskazuję tylko azymut.
ps – wykonałam wzorową samokrytykę, złożyłam w instancji, oczekuję awansu i premii
Nemo – trudno sie mowi, bede musial poprosic ich o pelen spis inwentarza. Podziekuj ojcu przyjaciolki. W rodzinie Mamy bylem legalny, w rodzinie Ojca, nieslubny. Mieli na to slowo ktore umknelo mi z pamieci.
Jotko – wierszyk o kadzidle napisal poeta, biskup zreszta. Nie Pamietam 🙂
Zostal mi jeszcze temat „Pothead” i bede gotow na przyjazd karetki.
Placku,
nie masz żadnej trawki pod ręką? W mojej szafce kuchennej mam taki jeden słoiczek (litrowy) na specjalne okazje 😎 Ostatnio wspomogłam belgijskiego speleologa, co był zapomniał swój pot w domu…
Teściowa mojej przyjaciółki twierdzi, że miała szczęście znaleźć męża, który ją poślubił wraz z tym „polskim” dzieckiem, w tamtych czasach… 🙄
Przewrotna Pyro – tlumaczysz mi jak glupiemu. Chwileczke, nie tak mialo wyjsc…Doskonale rozumiem i czytam Twoje wpisy z przyjemnoscia. Jestes jak swieze, pachnace drozdze, prowokujesz do myslenia, musze sprawdzic czy azymut to szlachetny kamien czy trunek…Wnioskuje, ze Twoj budzet jest rownie imponujacy jak moj i bardzo nad tym ubolewam.
Piszac tego gniota bylem pewien, ze sie nie zawiode. 🙂
Mam trudnosci z oddychaniem, stawy mnie bola, serce warczy – jestem jak Nisia, tylko bez urody, talentu i daru tlumaczenia sie z milosci do szczypczykow.
Placku,
mam nadzieję, że większość tych dolegliwości nie pojawiła się wraz z rozpoczęciem czytania tego blogu 😯
Co do inicjatora w Rapperswil, to Bruno Hug nie jest właścicielem tylko był prezydentem i jest ustępującym delegatem rady nadzorczej klubu hokejowego Rapperswil-Jona Lakers, który swego czasu doprowadził do rozkwitu i miejsca w lidze A, ale teraz, mimo budżetu rzędu 10 milionów franków nie odnosi sukcesów.
Na robotniczym przedmieściu Poznania, na którym mieszkałam po ślubie, było dwoje dzieci „niemieckich”, jedno „ruskie” i kilkoro przywiezionych przez matki z „wywózki na roboty”. Jedno z tych dzieci zostało adoptowane przez bezdzietną Ciotkę Jarka, inne chowały Matki i ich rodziny. Jedno z tych „przywiezionych” to najstarsza siostra mojej Synowej. Nie wiem jak było między dzieciakami – ja zadnego ostracyzmu nie zauważyłam. To były najczęściej udane dzieciaki i powszechnie akceptowane. Tyle, że zostało w przydomkach „ruski”, „szkopski”, „obozowy”.
Nemo – nie mam, pale papierosy. Jestem swietny w udzielaniu porad innym.
Ludzie mowia rzeczy, ktore sie w glowie nie mieszcza.
(zupelnie zapomnialem o samolocie)
Podam przyklad. Dokladnie w tym samym momencie szwedzki blogowicz Rudy Orm, z gorycza w palcach wspomina, ze ,przed wojna, mogl zostawic rower na ulicy, a rano rower byl wymyty, na bagazniku stal koszyczek z bardzo dzika ryba i dzban krysztalowo czystej wody…a teraz CO ?
Pan Lulek wpisal sie o jarzebinie. Poczulem sie mlody, usmiechniety.
Podziwiam ludzi z hartem ducha i wiedza korali pedzenia tajemna.
Nemo – czytanie to pol biedy; po pierwszym wpisie ktos ukradl mi portfel i wlozyl do niego pieniadze. Podejrzewam Alicje, ma najblizej.
Pamietam niektore z moich przydomkow, ale to przeciez blog publiczny.
Pyro,
w mojej rodzinie była kuzynka przez starsze pokolenie zwana „trofiejną”, oczywiście nie wprost 🙄 Jej matka, bardzo fajna ciotka, była na froncie w kobiecym batalionie i przeszła drogę z Sielc do Warszawy. Z wojny przywiozła „trofeum” 😉 Ta kuzynka była jej najładniejszym dzieckiem 😎
nemo wyściskamy Pana Lulka na wszystkie strony … 🙂
ale pyszny chlebek dyniowy przywiózł Paweł .. z samym masełkiem pycha … 🙂
Jotko,
tu na przykład
Plastikowe są lżejsze.
Ponoć trofiejne zawsze najfajniejsze.
Placku –
informacje jakie wraz z nemo podajecie powinny zasilić tekst strony internetowej Muzeum Polskiego w Raperswill. Właśnie takie braki i rzetelna informacja powodują konfuzję i wyciąganie mylnych wniosków.
Dokumentacja, przejrzystość i wiarygodność niestety jest nagminną chorobą autorów netu. Trzeba się bardzo pilnować by nie strzelić byka w oparciu o informacje z Web.
E.
Chyba zasypiam nad klawiaturą.
Miało być:
Dokładna dokumentacja, przejrzystość i wiarygodność zbyt często bywa pomijana co niestety jest nagminną chorobą autorów netu.
E.
Nemo – zgadłaś bezbłędnie. Kucharz przyleciał ze Stavanger na jedna noc (albo dzień jak kto woli), dał pokaz kunsztu, nakarmił i odleciał do Tango Baru.
zgadłam 😎 Gdzie nagroda? 😉
Wyciągam zapasy z zamrażarki… Całe mnóstwo czarnych jagód 😯 Chyba znowu zrobię racuchy na podwieczorek. Spróbuję też zmiksować z cukrem i jogurtem, może wyjdą lody?
Echidno,
domyśliłam się, o co Ci chodziło 😉 Nie sądzę by ktokolwiek zarzucał internetowi nadmiar rzetelności 🙄 😉
Nagroda w drodze! Nemo, my tu prowadzimy interes w sposób rzetelny i honorowy!
Znowu potrzebuję z gwinta – romowa z fiskusem trwała 2 minuty (dosłownie!), oni mnie tak profilaktycznie podliczyli, bo komuś się coś pomyliło i nie sprawdził, że ja już od lat nie składam zeznań podatkowych, bo nie mam dochodów. Jakimś cudem ktoś aktywował moje konto, wysłał do mnie papiór na złożenie zeznań, co ja zignorowałam, bo musi jakaś pomyłka po latach…a skoro nie zeznałam, to mnie sami podliczyli. Panienka przeprosiła i skreśliła mnie z listy, i już nie jestem businesswoman 🙁
2 minuty z fiskusem, sprawa pozytywnie załatwiona, od ręki, na telefon – to chyba rekord świata 😯
*rozmowa – to z przejęcia 🙄
😯
Przecież quiz dopiero jutro!
Jak tak dalej pójdzie, to zagadki trzeba będzie samemu nie tylko rozwiązywać, ale i wymyślać 😯 😉
… nagrodę jednak chętnie przyjmę 😉
A mnie najbardziej urzekło, że Gospodarz ma ekstra kucharza, który za nim lata 🙂
Alicjo, to lepsze niż nagroda 😀
Cytat z internetu: nemo- „Grabarka znam od lat 80”
Przejrzyscie. Zaledwie rok po krachu na gieldzie. Funt befsztyku – 10 centow, tuzin jajek – 18 centow (w Ohio).
Informacje o miesie i nabiale sprawdzilem, wielokrotnie. Z ta pierwsza nie bedzie tak latwo.
Odebralem poczte. Jest to niezwykle radosna informacja, ze 13-go nastapi uroczyste otwarcie Centrum Odwiedzin. W programie cos dla kazdego – tance, potrawy z egzotycznych krajow, tatuaze z henny dla dzieci, „Zywe Posagi”, chinski kaligrafista…nawet polski zespol taneczny. Ani slowa o tym kogo mam odwiedzic, nawet po sprawdzeniu na internecie. Tyle tylko, ze strona nalezy do cmentarza/grabarza. Rysowanie karykatur tez bedzie.
To nie zart, to rzetelnosc
Alicjo –
dostałaś?
nemo –
znam takich co to Internet jest dla nich alfą i omegą. Tu powinien być wielki wykrzyknik, a zaraz za nim znak zapytania. Nie mniejszy.
Dobranoc z mojej połówki
Echidna
Placku,
żartuj sobie, żartuj 😉 Nie pisałam, że od 80 lat, bo tak jest prawidłowo po polsku, tylko że od 80. bo nie lubię końcówek typu 80-ych, 40-ych 😉 Dobrze wiesz, że 80 lat temu Garbarka nie było na świecie 🙄 Wtedy to ja znałam Becheta 😎
Echidno,
to o Niagarze? Dostałam.
Rzucił mi się w oczy taki przepis z GW (jeszcze raz szparagi!):
Sałatka ze szparagów i wędzonego łososia.
Szparagi ugotować w wodzie z solą i cukrem, schłodzić, pokrajać na kawałki. Lososia pokroić w cienkie paski, dodać do szparagów.
Zrobić sos:
4 łyżki oliwy
1/2 łyżeczki musztardy
2 łyżki siekanego kopru
3 posiekane szalotki
1 łyżeczka pieprzu czerwonego
Składniki sosu zamieszać, polać szparagi z łososiem.
Ciągle jeszcze sezon szparagowy, wypróbuję, brzmi ciekawie.
Nigdy więcej 80! Powiedział dziś w radiu jeden artysta kabaretowy, 82-letni. Powiedział też, że starzenia się nie należy odkładać na jutro, bo jutro będzie się jeszcze starszym 🙁 Trzeba zacząć wcześniej, by mieć z tego przyjemność 😎
Placek nie odkladal, to go teraz do Centrum Odwiedzin zapraszaja umazane henna malolaty ogladac
Nemo, nie odkładam, nie odkładam! Zacząłem parę lat temu, ale i tak w to nie wierzę…
Robie wołowinę na dziko w sposób klasyczny. Może ktoś ma jakis fikuśniejszy?
slawek – chlodno w barze
Jan Garbarek nadal jest w doskonałej formie, w końcu ma dopiero 63 lata. W końcu maja tego roku grał w Gdyni ze swoimi muzykami / basistą,perkusitą i klawiszowcem /. Byłam na tym koncercie i wyszłam zachwycona muzyką, wykonaniem, doskonałym nagłośnieniem. Taki koncert w Polsce to rarytas.
Cichalu,
wołowina na dziko w wersji klasycznej jest chyba najlepsza. Obstaję przy klasyce.
Edek robi klime
Rozmarzyłam się ; jak tej wołowiny na dziko jest dużo i dużo po obiedzie zostaje, to znakomita jest kanapka – chleb, masło, płat zimnej wołowiny, drobne pikle, albo chleb, masło, chrzan, wołowina (po wierzchu leciutko posolić)
Nie zapomnijcie glosowac. Rejestracja wymagana. 21 lat nie jest wymagane.
‚Ride our bikes from Texas to Alaska to find the cure for cancer’.
http://www.refresheverything.com/refresht4k
Krystyno – 63 lata to jak duze dziecko. Pozwol, ze Cie, za wygloszenie tej oczywistej prawdy, ozloce 🙂
Klasyczna tez moze byc fikusna . Jedna z chrzanem, jedna z piklem. Druga z chrzanem. Sole, leciutko. Dzika rozkosz.
Krysiu! Howgh! Wykonuję! Garbarka pamietam jeszcze z Polski. Świetny muzyk. Był na jakiejś imprezie gdzie ja (myśląc wtedy, że mam jakiś talent) zagrałem Becheta modny Petite Fleure. Potem przy wódeczce spytałem tego mlodego człowieka o recenzję. Nie chciał mnie obrazić i powiedział ” no wiesz, starenia…” Zrozumiałem. Po miesiącu obejrzałem film o Armstrongu i jego Hot Five i Hot Seven. W tych składach na klarnecie grał Johnny Dodds. Po trzykrotnym obejrzeniu tego filmu poszedłem z kolegami z Jazz Klubu do Komisu przy Rynku i sprzedałem mojego Zelmera. Uzyskane pieniądze przeznaczyliśmy na ukojenie żalu po talencie i instrumencie…
Garbarek mówi(ł) po polsku? 😯
Dla umilenia podrozy piosenka ‚Luckenbach, Texas’, ktora spiewa Waylon Jennings. Nie mylic z ‚looking back Texas’, mimo ze rowerzysci juz niedlugo beda mieli Texas za plecami i wjada do Nowego Meksyku.
http://www.youtube.com/watch?v=3dXR5Dk8YNw
Dobrze mam z Wami – głośniczki działają, Placek podsyła „moją” muzyczkę, klimaty Cichalowe, to „moje” klimaty. I jeszcze ta wołowina….
Chłopaki, kocham Was 🙂
Szparagi zrobiłam dzisiaj tak:
lekko podgotowałam w parowarze – 10 min. – obrałam i pokroiłam na kawałki. wrzuciłam do naczynia do zapiekanek Lekko posoliłam i popieprzyłam. Na to kawałki wedzonego łososia, koperek, łyżka musztardy, odrobina smietany i na to żółty ser. Na 7 minut go mikrofali.
Podane z białym winem. Nam smakowało.
Alicjo,
gratuluję dania odporu wiadomemu urzędowi.
Nemo,
plastikowe lżejsze, ale brzydkie takie jakieś.
cichal – Po ilu to bylo kieliszkach ? Moze on tak z zawisci ? Moze bylo ciemno i Cybulski sie przysiadl ? Mlody czlowieku, szkoda, ze przepiles niewinnego Selmera i dziewiczy talent.
Nemo, był wielokrotnie w Polsce i zostało mu z ojca. Matka się podobno też nauczyła.
Nemo – Czy nie widzisz, ze czlowiek nadal zaluje ? Garbarek po pyrowatemu szprechal,rodzina z Poznania, moze kuzyn…nie psuj nastroju. Jak to mowia w Neapolu: Garbarek, lody jagodowe i spiew.
Nemo,
Garbarek ” tylko” grał. Przy takiej grze nie musiał zabawiać publiczności. Nie wiem, kiedy wyjechał z Polski, ale chyba bardzo dawno. Nie wiem jak z jego polskim, bo nie słyszałam go nigdy mówiącego.
Cichalu,
Garbarek, choć samouk, jest mistrzem, a Ty masz wspomnienia. Jako osoba kompletnie pozbawiona zdolności muzycznych zazdroszczę innym choć odrobiny talentu…
Placek 🙂
Jotko i Włodku,
życzę Wam dalszych szczęśliwych lat spędzonych razem. Nuda Wam nie grozi, aby tylko zdrowie dopisywało. Mam nadzieję, że też kiedyś doczekam takiego jubileuszu. Ściskam mocno.
Orco, nie uwierzysz – dziecko wzielo miedzy innymi Czerwone Gitary – hehe to wplyw mojej polskiej szkoly 🙂 Dziekuje za teksaskie 🙂 kontakt maly moze jak przerwa w Albuquerque
Wandziu Teksańska! Głosowałem raz wtóry. Zachęciłem znajomych. Pytałem która na zdjęciu?
Skoro tylko gral, skad wziela sie <a href=”to„>Anja ? Bocian ?
Nie podziwialem talentow, tylko Ich dziewczyny. Teraz nic, tylko glucha zazdrosc.
WandaTX pisze:
2010-06-08 o godz. 18:38
Go west, young girl. Go west.
Ciekawe czy poslucha piosenki ‚W droge’.
http://www.youtube.com/watch?v=4OLh-r2lHmM
Krystyno,
moje pytanie było skierowane do Cichala („starenia…”), sam Garbarek wypiera się związków z Polską, z której nigdy nie wyjechał, bo urodził się w Norwegii z matki Norweżki i polskiego ojca Czesława, który był tam jeńcem wojennym (czyim?!) Przez to przez pierwszych 7 lat życia był bezpaństwowcem, takie prawo 🙄 Czasem tylko wspomina, że jedne z pierwszych występów za granicą miał w Warszawie, ale sam jest Norwegiem, choć miał polskiego ojca, a jego muzyka nie ma nic wspólnego z Polską.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam jego muzykę u przyjaciół w Bazylei, powiedziałam, że to polskie nazwisko, na to oni (Szwajcarzy), że gdzie tam, Norweg czeskiego pochodzenia 😎 Byli na jego koncertach w Bazylei i rozkochali się w tej muzyce (ten zawodzący saksofon jest kultowy)
Jotko,
nastresowałam się – i nawet nie było czemu dawać odporu 🙁
Porozrabiałam trochę po ogródku i teraz przed czasem wypiję za Jotkę i Włodka, odsapnąć muszę.
NASTĘPNEJ CZTERDZIECHY I JEDEN W ZDROWIU I SZCZĘŚCIU!
Jedna czterdziecha plus jeden się udała, to czemu następna ma nie 😉
Placek poruszył tu pyszny temat, często zresztą wykorzystywany w literaturze – dziewczyny i artyści. Cichal mógłby pewnie wiele na ten temat powiedzieć, bo one (te nimfy) to jak ćmy do światła. Co tu dużo mówić – z pozycji Pyry, zawsze obecnej gdzieś tam w kulisach, garderobach , bufetach (jak to nieszczęsnym organizatorom przypada)obserwoanie tego zjawiska wydawało się fascynujące. Rzecz dotyczyła przede wszystkim aktorów, wokalistów, solistów ale i plebs męski , sceniczny mógł liczyć na podziw i adorację. Pal diabli tych, co to w światłach sceny, tu rzecz może i wytłumaczalna, ale i rzeźbiarz b.nieapetyczny i zapity grafik też mieli skromniejszy, ale własny fraucymer. Czyli sztuka, jak bogactwo i władza też jest potężnym afrodyzjakiem.
Namawiajcie Cichala, żeby spisywał wspomnienia, od razu mówię, że oporny jest. Powiada, że będzie pisał, jak będzie stary. Zgoda, jeszcze jest młody. Ale niech już zacznie spisywać to, co przeżył dotychczas, bo mimo młodego wieku wiele przeżył. Na jachcie z przyjemnością wysłuchaliśmy wielu opowieści z szoł biznesu, plotek i anegdotek, ale nie opowiem wam nic, bo to są opowieści Cichala i tylko Cichal je może opowiadać.
Cichal, do pióra 😉
Pyro, oczywiscie! Gruppies!
Nemo. Kto się interesuje jazzem to to wie. Jest Norwegiem z ojca Polaka. Wiele grywał z polskimi muzykami (Karolak, „Gucio” Dyląg, Trzaskowski, Żądło itd) Był zafascynowany Cybulskim, który miał skandynawskie przygody też.
Na youtube „wisi” ulubiony mój „Red wind” Grabarczyka. Posłuchałam po raz kolejny
Platzku! Słuszna słuszność! Selmera opisałem fonetycznie. Aleś Ty krytyczny chociaż nie diakrytyczny…Sokole oczko!
* John Abercrombie
* Arild Andersen
* Mari Boine
* Rainer Brüninghaus
* Don Cherry
* Jon Christensen
* Chick Corea
* Bill Frisell
* Agnes Buen Garn?s
* Ingor Ántte Áilu Gaup
* Charlie Haden
* Hilliard Ensemble
* Trilok Gurtu
* Zakir Hussain
* Keith Jarrett
* Kim Kashkashian
* Manu Katché
* Karin Krog
* Marilyn Mazur
* Gary Peacock
* George Russell
* Ustad Fateh Ali Khan
* Deepika Thathaal
* ?ystein Sunde
* Ralph Towner
* Nana Vasconcelos
* Miroslav Vitous
* Eberhard Weber
* Bobo Stenson
Do występów z tymi artystami przyznaje się sam Garbarek. Cybulski zginął w 1967, Garbarek miał wtedy 20 lat.
Mozart też umarł a się coś o nim wie..
Nemo – Niemcow. Przy budowie Krwawej Drogi, na Polnocy. Stad kruczoczrne brwi Jego wnuczki. Jej glos podziadkowy ,ze wsi Osiek, powiat Jarocin. Byc moze szumi o tym Norweski Wiatr. Ja plotkuje 🙂
Nemo, wydrukowałaś jakiś zestaw z internetu. Ja byłem w tej branży 60 lat!
Gdybym byl krytyczny, Nemo stracilaby prace. Piekne instrumenty, warte niezly grosz. Diaktryczny, bo nie mam talentu. Lubilem sie petac po komisach.
Cichal,
to ile masz teraz? 😯
Sugestie o fascynacji Cybulskim zrozumiałam jako osobisty kontakt 🙄 Ewentualnie na Jamboree w 1966…
Mnie też fascynował, ale bez przesady 🙄
Wznoszę zdrowie Julilatów!
cichal – jestes cieplo fetowany. Lubie jazz, dzieki takim ludziom jak Ty. Mam nadzieje, ze bylem w bledzie konstatujac, ze juz nie grasz na tym Instrumencie 🙂
Rzecz jasna o JUBILATÓW chodziło
Cichal- a kiedy i na czym grałeś w towarzystwie Garbarka?
Przywlokłam kolejny patyk z miasta i usiluję się łączyc tym razem przez Plus….wcale nie jest lepiej.
Nemo, drążysz! Dwa tygodnie temu skończyłem 75, za co wszystkich przepraszam..
Cybulskiego poznałem jeszcze w Gdańsku w czasach Bim-Bomu. Kiedy Garbarek, nie wiem. Mnie raczej fascynowali Kobiela i Fedorowicz, no i OCZYWIŚCIE Kasia Karska!
Dajcie spokój ze ścisłością, dosłownością i innymi cnotami. Gatunek tu uprawiany, to pociotek gawędy szlacheckiej, a nikt nie wymagał od p.Brata, żeby kwitami się podpierał. Nudno byłoby.
Nigdy nie grałem z Garbarkiem! Co Ci wpadło do głowy? Czytaj uważniej.
(szeptem, do mikrofonu)
– Tak wlasnie, psze Panstwa, Nemo wydobywa, za darmo, informacje ktore maja byc w przyszlych Wspomnieniach. Skoro juz stoimy w obliczu zla, moze jedna anegdota o Kobieli. PLEASE. Widze, ze ta Kasi Karskiej i tak bedzie.
(knebluje sie, i slucham)
Cichalu, sorry, sam prowokujesz długością kariery 😉
Cieszę się i gratuluję, że 3/4 stulecia przetrwałeś w świetnej formie i pamięć Ci dopisuje, a PRL nie wyrządził Ci krzywdy. Taka kopalnia wiedzy jest bezcenna, Alicja ma rację, powinieneś spisywać wspomnienia, jesteś świadkiem historii 😎
Placek zadzwoń do mnie to Ci opowiem. Nie mam kwitów Panie Bracie
Historii – miało być, z dużej litery 😎
W Krakowie się mówi: Jezdeś świadkiem…i stąd „Cogito ergo zum”
Nemo, dziękuję za dobre słowo, ale PRL parę krzywd mi uczyniła. Zdzierżyłem i jakoś żyję:))
Kod finałowy 7771
Wiadomość dla Cichala: dziś wróciła z Florydy i innych stanów, koperta z książką Urbanka o Waldorffie adresowana do C…
Pokrążyła po oceanach, bo On gdzieś tam pływał i znów jest w porcie z którego wyleciała.
Ten egzemplarz z dedykacją (w zastępstwie Autora jego kumpel czyli ja) trafi teraz w Alpy, gdzie mieszka śledczy w stopniu kapitana.
Cichalu, co Ty na to?
Cichal – Bylem w pralni, sluchalem radia.
Komunikat o wypadku Kobieli. Mialem lzy w oczach, tak jak teraz. Moze doczekam gdy mi to opowiesz osobiscie. Czesto jedno slowo na ekranie przywoluje tyle wspomnien, ze dech zapiera. „Starenia”.
Gospodarzu Miły! Czyń co Ci serce dyktuje!
Placku, przyjedź (przyjedżcie) do mnie na łodkę. Zaopowiadam do imentu.
A co do Bobka – byłem na Jego pogrzebie w Tenczynku pod Krakowem
Przestańcie, bo rzewnie i łzawo, a tam Jotkowie przy szampanie, a Żaba w Warszawie, a Danuśka na Korfu i w ogóle jest , jak miało być, kiedy byliśmy młodzi i pełni nadziei.
Panie Piotrze. To może Nemo mi odpuści…
W ramach ekspiacji informacja: Jadę do dentysty. Wizyta o 3:30. Najprawdopodobniej leczenie kanałowe…Nemo, Apaw nie śmiejcie się! Widzę!
Dobrzy ludzie, trzymajcie za mnie!
Cichalu – dobrze, uwazaj na siebie.
Pyro – Jestes mloda i pelna nadziei. Jasnorzewska Taka…ide w mlecze.
…no ale IPN-y się mnożą, lustrację dzielą… 😯
Ja już jestem zlustrowana, to mogę rozrabiać jak pijany zając 🙂
Na obiad – żeberka w ostrym sosie, ziemniaki, mizeria mizerna. Piwo amerykańskie, no ale zdobyczne, jest, to się wypije. A propos, właśnie mi się skojarzyło z wpisem Gospodarza o podwieczorkach – u mnie obiad jest w porze podwieczorku i właściwie zawsze tak było, w domu rodzinnym też, bo to była jedyna pora, kiedy wszyscy mogli się jakoś zebrać. I tak zostało na potem, i zdaje się na zawsze tak zostanie. Człowiek (żołądek) domaga się solidnego jedzenia o tej porze.
Zdrowie Jotki i Włodka po raz pierwszy!
Cichal,
nie bądź łamagą, starenia, siadaj śmiało na fotelu dentystycznym, to nie to, co przed laty, kiedy dentysta borował na żywo , a w dodatku była to szkolna dentystka sadystka, która lubiła borować i cieszyła się z naszych wrzasków i podskoków na fotelu dentystycznym.
O wieku Cichala nie wspominałam (wiedziałam), trzeba wam go było widzieć na jachcie, gdzie zwijał się jak fryga. Każdemu siedemdziesięciolatkowi + życzę takiej kondycji, oraz wygladu wcale nie siedemdziesięciolatka z plusem.
Dentysty się boi, ha ha 😉
Dobra dobra… idę trzymać kciuki…
Gospodarzu,
książkę o Waldorffie wygrałam już dawno. Jeśli kolejna jest w drodze i nie da się powstrzymać, to mogę wysłać dalej jakiemuś chętnemu, jeśli poda namiary.
Cichalu,
ciesz się, że masz jeszcze swoje zęby, znaczy komuna Ci nie wybiła 😎
…I paluszków nie połamała, a mogła 😎
Zdrowie Jotki i Włodka! Sto lat dobrym zdrowiu i świetnym humorze!
U mnie na kolację sałata z oliwą, musztardą, octem i szalotką, odsmażone młode ziemniaki w mundurkach i rolmops ze słoika. Osobisty – piwo z lokalnego browaru, ja – herbata cejlońska z Polski. Polecam Dilmah Premium Orange Pekoe, patrzeć na datę ważności, żeby była świeża np. do 2013 r.
cichal, przepraszam – nie wiem, na ktore zdjecie spogladasz. Chyba na tym do glosowania jej nie ma bo to inna „komisja” za to jest boyfriend. Jesli masz czas zajrzec to: Texas4000 riders; coastal route i tam jest Basia portretowa 🙂 a tu
http://picasaweb.google.com/WandaTX/BasiaDlaLasuchow?authkey=Gv1sRgCNbIxte40omKiwE#5480482503892479266
w dzien przed
Dzieki
Orca: w droge, oczywiscie, to byl przeboj na polskim „balu” maturalnym 🙂
Cichal, moze dwumasztowiec z Pragi Cie ukoi przed wizyta, piekna sztuka i chyba nieczesto oceany bywaja u sasiada z poludnia, bedziesz mial o czym dywagowac na fotelu, na wszelki wypadek pod czujnym okiem, znam jedna dentystke, i wiem, ze dobrze jest miec o czym, jak sie pochyla, tylko cicho!
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0806102106?pli=1&gsessionid=E21VoBdhoP-Yh25doVPM3w#
sto lat JotkoWlodku!
Nazareti wrócił z pierwszej nieplanowanej pielgrzymki do Rzymu.
Sprawował się świetnie. Buziaki dla Pana Lulka od Kierownicy 🙂
Wypilam za zdrowie Jotki i Wlodka a sciskam ich na odleglosc 🙂
Zycze szczesliwej drogi sympatycznej Basi.
Dla Pyry, ktora lubi saxofon, klasyka, ale jaka!
http://www.youtube.com/watch?v=j1bWqViY5F4
Niech Pyra i Nemo caluja, ja chce jarzebine w czekoladzie.
Ach…Nad Morzem Czeskim stracilem swa niewinnosc…nie….na bocznokolowcu, w drodze do Gdanska, na wysokosci Fromborka. Astrid sie nazywala, moze Kopernik. Wazne jest to, ze Nazareti dobil do portu.
Trzy biedne zbory nabyly wspolnie autobus. Ksiadz go pokropil, rabin nieco przycial rure wydechowa, a pastor wsiadl i wjechal do jeziora.
Zeby przezyc, trzeba bylo chalturzyc 🙂
Spokojnego wieczoru.
Alino – dziękuję. Tej melodii mogę słuchać ze wzruszeniem w najróżniejszym wykonaniu, w transkrypcji na trąbkę, sax, fortepian, skrzypce i vocal. Parker doskonały.
Placek – z wiekiem raczej zrezygnowałam z calowania – jakoś tak doszłam do wniosku, że pocałunek jest hm… bardziej intymny, niż seks jako taki. Nie mówię tu o całowaniu krakowianek w wieku lat pięciu.
a klarnet? zeby zostac przy pocalunku
http://www.youtube.com/watch?v=IG4nPM9uxwg&feature=related
Tak Sławku – klarnet też i nawet w tym wykonaniu nie przeszkadza mi „druciany” dźwięk banjo. A tuż poniżej śpiewa Ella Fizgerald, widziałeś? Modelki spod znaku „być kobietą” i już się wierzy, że „całowały unosząc gwiaździstą woalkę”. I komu to przeszkadzało? (że zacytuję klasyka)
Pyro, gwiazdzista woalka?
kacyk?
znow chcesz podpasc?
Sławek, ja już nic nie muszę. Mogę się nawet przyznać do tego, do czego nie przyznawałam się nigdy w zyciu. Co mi tam.
cichal pisze:
2010-06-08 o godz. 17:59
Garbarka pamietam jeszcze z Polski. Świetny muzyk. Był na jakiejś imprezie gdzie ja (myśląc wtedy, że mam jakiś talent) zagrałem Becheta modny Petite Fleure. Potem przy wódeczce spytałem tego mlodego człowieka o recenzję. Nie chciał mnie obrazić i powiedział ? no wiesz, starenia??
Apaw pisze:
2010-06-08 o godz. 20:02
Cichal- a kiedy i na czym grałeś w towarzystwie Garbarka?
cichal pisze:
2010-06-08 o godz. 20:08
Nigdy nie grałem z Garbarkiem! Co Ci wpadło do głowy? Czytaj uważniej.
Chodziło o zagranie w jego obecnosci- przebywanie w towarzystwie a nie granie z nim razem.
Cichal- dla Ciebie specjalnie Maryla Rodowicz
Kacuje, świdruje,
pacjentów drutuje.
A w bieli pościeli
przelicza, rachuje.
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
W nocy śni, śni o krwi,
wstaje dzień, jest jak cień.
Zmęczony, zmroczony
dentysta szalony.
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Pobije dla draki,
wybija mleczaki.
Za same siekacze
zarobił na daczę.
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Z trzyletniej dziewczynki
wyrywa jedynki.
Gdy czuję zmęczenie,
katuje korzenie.
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Z zawiści, po złości
da wiertłem po kości.
Zakleszczy, wyrywa,
z paszczęki ubywa.
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Dentysta, sadysta
Sadysta, dentysta
Apaw – zlituj się Kobieto.
Najlepsze życzenia dla Jotki i Włodka!
Przepraszam że tak późno, ale mamy remont kuchni. Robiony po pracy własnymi „rencami”. Czytając sprawozdania Pyry z placu boju, mam wrażenie deja vu…
Nemo,
Waldorffa jeszcze nie posiadam. Jeżeli nikt wcześniej nie zgłosił akcesu, to ja bardzo chętnie…
Zdrowie Jotki i Włodka raz jeszce !!!!!!!!!!!! Niech się Wam dobrze dzieje!
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=6ItLP1FEClY&feature=related
ooops… Cichal nie pali !
Dla Cichala 😉
http://www.youtube.com/watch?v=SX7aIzM-VWM&feature=related
Zdrowie JotkaWłodka!
w miare pozno, to moze Piotr juz nie przeczyta,
otwieram bloga rano, ktos mi dupe zawraca, wiec mialem czas tylko okiem na foty rzucic i tak sobie przez pol godziny wymyslalem tekst towarzyszacy (tfu, to wplyw Pyry );
przystojnego chlopa, co umie leszcze kroic w Ikei zatrudnili, malo tego umie talerki smacznie udekorowac, potem cos musialo sie popsuc, mysle sobie: rachunek? nieswieze?
Cyganka, nie po naszemu wystrojona prawde mi wyjawi domniemywam, ale chyba niefajna, bo dalej Gospodarka z Gospodarzem na jakichs skorach, pod plachta, dobrze, ze lato blisko, bo pomarzliby, dlugo nie moglem dojsc do siebie z tych domyslow, az w koncu dane mi bylo przeczytac i kamien z serca, zadowoleni, w formie i nawet kinga zjedli,
oby tak dalej
Słwek – idę spać, nie będę wpływać.
Jutro placki, pojutre zapraszam na chłodnik wiejski – taki, w którym łycha prawie staje. Wpadnij Sławek
Apaw pisze:
2010-06-08 o godz. 23:45
Jotce i Włodkowi na dobranoc http://www.youtube.com/watch?v=nAV_5MwchLk
http://www.youtube.com/watch?v=eEcAEgTvIJU&feature=related
Dobrej nocy Blogowisku
Ja się „zanisiowałam” dzisiaj.
Z nieba spadły mi te książki, jako odtrutka na codzienność. Pojutrze na pogrzeb kumpla do Ottawy, a dzisiaj… dzisiaj Frank zapytał Jerzora, gdzie on (Jerzor) mieszka. A mieszkamy naprzeciwko 15 lat, jako dobrzy sąsiedzi od początku, spotykający się, pomagający sobie wzajemnie i tak dalej.
Mnie już przestał kojarzyć jakiś czas temu, więc bez Jerzora się nie pojawiam, żeby go nie wystraszyć, że jakaś obca baba go nachodzi. Jerzor bywa u niego codziennie, ale zdaje się, że Frank kojarzy jeszcze osobę, ale już nie bardzo okoliczności. Ojej… ojej. Damy radę. Musimy!
U mnie deszcz, pada już od kilku godzin. Deszcz, nie ulewa. Mam za sobą nieprzespaną noc. Bez powodu. Nie mogłam spać i tyle.
Przestało padać, ale wiatr jest b.zimny. Pewnie za godzinę, dwie, będzie gorąco.Czytam „Rozmowy o etyce” Szarwarskiego i po raz kolejny konstatuję, że społeczna część nauk humanistycznych jest okropnie przegadana.
dzień dobry .. 🙂
poranek ciepły, słonko świeci, ptaszki śpiewają … 🙂
Marek a szampana wypiłeś?.. by oblać samochód .. 🙂
Pyro –
spróbuj pospać teraz zamiast czytać. Chyba że Szarwarski pobudza Cię do czynu.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidno – nie pobudza, a miałam nadzieję na efekt usypiający. Ani to, ani tamto. Teraz już wyszło słońce, ale chmur sporo.
No to na pocieszenie – u nas pada, a raczej chlasta deszczem o szyby. Dodaj do tego nieprzyjemny, omalże mroźny wiatr i otrzymasz pełen obraz zimy w Melbourne. Co prawda od czasu do czasu pojawia się skrawek błękitu i nawet słońce zamierza wychylić oblicze spoza warstwy szaro-burych chmur lecz nadaremnie.
E.
Echidno – bardzo nieprzyjemna zima, ale ja się cieszę kiedy u Ciebie pada, bo te wielkie susze są dosyć przerażające. Czy np miasto gromadzi wody opadowe na trudne czasy?
Oblałem wiśniówką, Szampan będzie jutro wieczorem…
Potworne upaly, gdzie czlowiek usiadzie to spi. Oby nie na srodku drogi albo
skrzyzowaniu. Wtedy korek murowany. Dzisiaj bylo filipinskie jedzenie.
Autentyczne domowej roboty.
Z lekke przejedzony w oczekiwaniu gosci
Pan Lulek