Podwieczorek w parku (albo tuż obok)

Wraca moda na podwieczorki. To ładny obyczaj zwłaszcza gdy ma się czas i ochotę na mały posiłek w towarzystwie miłych osób. No i oczywiście w sympatycznym entourage’u. No i jest takie miejsce w Warszawie. To Amber Room czyli restauracja w Pałacyku Sobańskich w Al. Ujazdowskich przy Al. Róż, vis a vis Parku Ujazdowskiego. Nie ma sympatyczniejszego miejsca w tym mieście.

Pałacyk Sobańskich    Fot. Jan Morek/Ag.Forum

O Amber Roomie wspominałem przy okazji recenzowania pięknej książki wybitnego kucharza Wojciecha Modesta Amaro. To on przez lata w szefował kuchni tego lokalu.  Teraz, chyba od początku bieżącego roku, rządzi tu Jacek Grochowina. Niewątpliwa młoda gwiazda wśród stołecznych szefów. Szlify kulinarne zdobywał on w londyńskim Ritzu. Pracował też w kilku restauracjach szczycących się gwiazdkami w przewodniku Micheline.a. Dobra to rekomendacja i zachęta dla smakoszy.

Ambicją nowego szefa jest podobno wykazanie, że polska kuchnia całkiem niesłusznie cieszy się opinią (złą!) kuchni ciężkiej, nudnej i konserwatywnej. Jacek Grochowina sięgając do tradycyjnych przepisów łączy je odważnie z recepturami z dalekich stron i kontynentów. Jednak akcenty nadwiślańskie zawsze są widoczne i odczuwalne.  Częste zmiany w karcie sprawiają, że wizyty w Amber Room zawsze mają  element niespodziewanych spotkań z nieznanymi dotąd daniami.

Grochowina zaprasza gości na lunche, brunche i PODWIECZORKI. Te ostatnie mają dość długą tradycję. Zapoczątkowano je w XIX-wiecznej Anglii, gdzie księżna Anna Bedford  narzekała, iż po południu robi się bardzo głodna, gdy tymczasem do kolacji było jeszcze parę długich godzin. Księżna zaczęła więc domagać na cztery godziny przed kolacją (którą podawano o 8 wieczorem) tacy z herbatą, chlebem, masłem i paroma gatunkami ciasta. Obyczaj ten wszedł na stałe około 1840 roku i szybko rozprzestrzenił się po dworach i pałacach całej Wyspy. Ponieważ  podwieczorki bardziej smakowały gdy księżna jadała w towarzystwie przyjaciół, posiłek ten stał się zwyczajem a nawet wydarzeniem towarzyskim.

Po jakimś czasie z Anglii przeniesiono go na kontynent i przewędrował do Polski, która chętnie przejmowała wszelkie towarzyskie nowości.

Podwieczorek nad Wisłą był posiłkiem delikatnym, w odróżnieniu od tradycyjnego podkurka podawanego nad ranem, zwykle po nocnym szaleństwie przy kartach czy tańcach. Na podkurek podawano bowiem barszcz, kiełbasy na gorąco, bigos.

Podwieczorki u Grochowiny wchodzą więc w modę i gromadzą nie tylko ludzi mających sporo wolnego czasu. Zasiadają do nich także rozgorączkowani i zapracowani młodzi pędzący po szczeblach kariery, by choć na chwile ochłonąć, zebrać myśli i? znowu ruszyć do pracy, gdy inni od ich stolika spokojnie maszerują do Ujazdowskiego lub nawet dalej ? do Łazienek.