Świnia też może być kochana
Życie to jest wielki ciąg przypadków. Czasem nawet związanych ze sobą. Przed paroma dniami zamieściłem w blogu krótki tekst związany z Prowansją, jej kuchnią i różnymi produktami spożywczymi tego regionu Francji. Po powrocie do domu z długiego weekendu zastałem w skrzynce pocztowej małą książeczkę z różową świnką na okładce. Autorką „Świni w Prowansji” jest Georgeanne Brennan, o której sądziłem początkowo, że jest Francuzką. Sięgnąwszy po dziełko stwierdziłem, że to Amerykanka z Kaliforni ale porażona śmiertelnym zauroczeniem przez jeden z najsmakowitszych regionów południa Francji. Prowadzi ona aż dwie szkoły gotowania: jedną w rodzinnej Kaliforni a drugą własnie w Prowansji. Od ponad czterdziestu lat mieszka na przemian raz tu, raz tu. Pisze książki za które zbiera nagrody, hoduje kozy i świnie, produkuje sery, urządza świniobicia, organizuje grzybobrania. A wszystko zgodnie ze starą prowansalską tradycją, której się nauczyła od sąsiadów.
Oto co sama pisze we wstępie o miłości swego życia:
„W Prowansji nauczyłam się, że jedzenie to znacznie więcej niż zaspokajanie głodu. Zrozumiałam, że zbieranie, polowanie i uprawianie to część życia wciąż naznaczonego rytmem pór roku, życia, które wiąże ludzi z ziemią i ze sobą nawzajem.
Każda pora roku przynosi coś, czego niecierpliwie się wyczekuje: jesień – grzyby, wiosna – szparagi, lato – melony i brzoskwinie, zima – korzenie i trufle. Mieszkańcy Prowansji z entuzjazmem rozprawiają o pochodzeniu różnych potraw. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że w Prowansji ceni się nie tylko samo jedzenie, lecz także umiejętności i wiedzę potrzebne do uprawiania słodkich melonów i delikatnej zielonej sałaty, do hodowania jagniąt wypasanych na zboczach porośniętych macierzanką, do wyrobu cudownie łagodnych kozich serów, i że te umiejętności i wiedzę podaje się do stołu wraz z jedzeniem.(…)
Zamieszkałam w Prowansji, gdy zbliżałam się do trzydziestki. Wyrabiając i sprzedając kozi ser, hodując świnie i gotując z moimi przyjaciółmi, pojęłam, że jedzenie jest centralną częścią naszego życia nie dlatego, że daje nam siłę i dostarcza przyjemności, lecz przez to, że łączy nas ze wszystkimi, którzy byli tu wcześniej. Jedzenie tworzy więź z ziemią, z przyjaciółmi i krewnymi zgromadzonymi wokół stołu, z przyszłymi pokoleniami. W kruchym, niestabilnym świecie jedzenie jest wartością stałą.”
Książka ta nie jest książką kucharską, choć jest w niej kilka wyjątkowo smakowitych przepisów. To książka o miłości do życia. I podręcznik uczący jak realizować marzenia. Nawet gdy wydają się nie do osiągnięcia.
Jedyną trudnością przy lekturze jest nieodparty i rosnący apetyt czytelnika. Nie do zwalczenia.
Zamieściłem recwnzję z tej ksiązki w Czytelni „Polityki”. I nożyce się odezwały natychmiast. Tłumacz poczuł sie urażony moim lekceważeniem jego pracy. A cóż zdenerwowało translatora? Otóż żart zamieszczony na końcu mego tekstu. oto on:
„Na koniec maleńka kropla dziegciu w tej beczce miodu. Sanguins – grzyby rosnące w górskich lasach Prowansji i pięknie opisane przez Georgeanne to rydze. Tłumacz, który najwyraźniej tego nie wiedział usprawiedliwiony może być tylko nad wyraz dręczącym atakiem głodu.”
Trudno chyba wykonywać zawód, bądź co bądź publiczny i usługowy gdy ma się aż tak cienka skórę. Na szczęście po wymianie zdań recenzenta z tłumaczem chyba uzgodniliśmy stanowiska. Ja podtrzymuję bardzo wysoką notę dla autorki i wysoką dla translatora. Małe uszczypliwości niczego nie umniejszają. A tłumacz, mimo, że nadal wykazuje nadwrażliwość, chyba uwierzył w moje pochwały. I słusznie, bo są szczere.
Kurczak z grzybami i jałowcem jeszcze w brytfannie…
Na zakończenie tej relacji muszę powiedzieć, że książka ma też znaczenie praktyczne. Kurczak po prowansalsku czyli natarty jałowcem i z grzybami w brzuchu wyszedł mi znakomicie. A mogę sie powołać na Basię i przyjaciól, wytrawnych smakoszy. Dla Was tylko fotografia.
…i już na talerzu Fot. P.Ad.
Komentarze
Aromatyczna kawa w wielkim kubku, jeszcze jakaś odzina do śniadania, a tekst Gospodarza nieodmiennie wywołuje atak soków żołądkowych na pusty żołądek! To wybitnie zdrowiu szkodzi. Na obiad będzie tarta szparagowa pod śmietanowo-jajeczno-serową kordełką. O.
Wieczorem przed zaśnięciem słuchałem opowieści o tym, jak w Holandii koleżanka Ukochanej zajadała się szparagami. Gdzie jeździła rowerem kupować, jak hodowca szparagów je ścinał od dołu jedną ręką, aby wyciągnąć w górę drugą; jak ścięte i wyciągane układały się w stożki. Cały rytuał wynikał z osłonięcia szparagów przed słońcem powodującym szarzenie specjału. Pani mieszkała w Holandii ponad 20 lat, a szparagi były jej ulubionym przysmakiem wiosną. Teraz szparagów nie jada, bo kupowane u nas są ponoć niejadalne. Przede wszystkim nie mają cudownego aromatu znanych jej szparagów.
To już trzecia próba napisania tekstu. Piszę na laptopie, pierwszym w życiu i ciągle nie mogę sobie poradzić. Spróbuję na raty.
Jak o Prowansji to ja biore od reki i dziekuje za tytul.
pozdrawiam wszystkich
O, poszło. Popróbuję dalej. Ciągle kursor przeskakuje, znika tekst. Czuję się jak przysłowiowy chłop wpuszczony do biura, tylko atramentu brak.
Jotka – pójdzie świetnie, zobaczysz. Ja u Żaby na laptopie pisałam. Musiałam wolniutko i palce mi się czasem na klawiszach nie mieściły – uderzałam dwa naraz. Potem już było lepiej.
No to próbuję dalej. Do wytrwałych świat należy. Oczywiście do spółki z odważnymi. Kod 1919. Nie wiem czy to coś znaczy, ale podoba mi się.
Opowieść Georgeanne piękna i wzruszająca. Dziękuję Piotrze i bardzo proszę o przepis na kurczaka z grzybami w brzuchu 🙂
Niesamowite bywają tak zwane zbiegi okoliczności. Życie potrafi pisać nieprawdopodobne scenariusze. Ostatnie dwa miesiące przewróciły dokładnie moje plany i zamierzenia. To co wydawało się absolutnie pewne i oczywiste, w jednej chwili przestało być aktualne.
Nauczyłam się jakiś czas temu nie boksować z życiem, które miewa w zanadrzu całkiem ciekawe propozycje. Żyję teraz z dnia na dzień tym co ono przynosi. Czas pokaże jak sie to wszystko ułoży.
Mój komputer powędrował do kolejnej kliniki. Tracę nadzieję na odzyskanie danych. Ponieważ muszę na czymś pracować, to Ślubny wyposażył mnie wczoraj w laptopa.
Pozwoliło mi to dotrzeć do części poczty, jaką od niektórych z Was otrzymałam. Bardzo dziękuję. Będę odpisywać sukcesywnie, zmagając się z laptopem.
Ooo, znowu się udało 🙂
Pyro,
ja mam całkiem spore klawisze, ale to cholerstwo jest jakieś nadwrażliwe, wystarczy jeden nieswiadomy ruch i dzieją się jakieś dziwne rzeczy
Pyra ma rację, też zaraz zrobiłam się głodna 🙂
Wczorajszy Jubilat – mój Małżon – bardzo dziękuje Blogowisku za życzenia. Wszystkie przekazałam i chyba nawet lekko się wzruszył, że zupełnie nie znani ludzie przekazują dla niego takie ciepłe słowa. Ja też bardzo Wam dziękuję.
W Warszawie pogoda paskudna, ciekawe jak się rozwinie w dalszej części dnia.
Kod b333
Stanislawie, dziwne ale dla mnie holenderskie sparagi byly bezplciowe, natomiast te w Polsce, przywozone z poznanskiego, byly i sa chwlone ze wzgledu na smak przez moich gosci z glebi Europy min. z Holandii, Luksemburga i Francji, mnie tez bardzo smakuja…
co zapewne oznacza, że tak jak w Polsce tak i w Holandii można przy odrobinie szczęścia i posięściu odpowiedniej wiedzy dostać znakomite w smaku szparagi.
Pozostaje jeszcze kwestia porównywalności odczuć smakowych u różnych osób – co niektórzy ubierają w łacińskie słówka zaczynając od „de gustibus” – ale tę pomińmy dla uproszczenia wywodu.
Równie słusznym byłoby twierdzenie, ze zarówno w Holandii jak i w Polsce można trafić na szparagi niesmaczne lub wręcz niejadalne.
Tylko co z tego?
Dzień dobry Blogowisku,
Małożowi Krysiade wszystkiego najlepszego!
Gospodarzu-uprzejmie donoszę, ze chcę do Prowansji!!! i też poproszę o przepis na grzybowe ptaszysko.
Do kurczaczka możnaby sałatkę z ziemniaków i kapusty…
Można w piekarniku, w żaroodpornym naczyniu ułożyć surowe warstwy ale jak się chce bardzo szybko to na patelni.
Ugotowanie ziemniaki pokroić w plasterki. Kiszoną kapustę usmażyć na czym kto chce (ja na oliwie). Zeszkloną lekko! cebulę w plasterkach przełożyć warstwami ziemniaków i kapusty. Przyprawić czym kto uważa i pod przykryciem dopiec delikatnie. Można jeść 3 dni.
Alicjo- wczorajsze wpisy muzyczne dla Ciebie uzskały nocą akceptację i sa widoczne we wczorajszym odcinku.
Łapa( trzaśnięta dzrzami samochodu) trochę lepsza acz spuchnęta lekko. Stukam delkatnie w przerwie śniadaniowej.
Dorotol – listonosz był; Ty do skrzynki zajrzyj.
Ja tam lubię te odrobinę magii przy jedzeniu.
Szparagi wyrywane umiejętnie nocą, tuż przed spożyciem. Bydło masowane, pojone piwem lub słuchające Bacha w oborze. Marchew uprawiana daleko od szosy. Avocado jedynie z ogonkiem. Placuszki drożdżowe z jabłkami, które muszą lądować na talerzu prosto z patelni. Cały ten cyrk z dobieraniem i traktowaniem wina. Jaja od kury u znajomego gospodarza i tysiąc innych zaklęć i rytuałów, które dodają uroku temu fizjologicznemu procesowi, którego ważna część odbywa się przy stole.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę…
, – to ten urwany ogonek od ę
http://www.marchfelderhof.at/spargel.htm jadłam tam kiedyś świetne szparagi…. a wnętrza… sami poogladajcie.
Jotka- z tym życiem masz rację.
Koniec przerwy….;-(
Wlasnie musze wyrzucic 10 jajek, gdyz kupilam przed ogloszeniem, ze jajeczak te maja dioxyne we srodeczku, niestety magia znika, jak sie kupuje w sklepie „na vis a vis”
Bo ta magia przy jedzeniu jest niesłychanie ważna : lampa nad stołem, świeca, kwiatek, serwetka, niespieszne pogaduchy, to wszystko, co potem latami nosimy w sobie i chowamy pod hasłem „dom”. Skoda, e coraz rzadziej zadajemy sobie tę odrobinke trudu, a członkowie rodziny zwijaja pospiesnie talerz i udają sie „do siebie”
dorotolu,
Mniemasz, że jaja kupowane gdzieindziej nie mają ani dioksyn ani magii?
Kiedyś było łatwiej – dodawało się do zupy kostkę magii i już…
Zainteresowała mnie nazwa „sanguins” oznaczająca rydze-nie ma jej w żadnym z moich słowników, nie wiem dlaczego.Wszędzie w tym znaczeniu figuruje ” lactaire delicieux”,co jest dosłownym tłumaczeniem łacińskiej nazwy tego grzyba.Znalazłam natomiast w Internecie filmik pokazujący zbieranie owych „sanguins”:http://www.youtube.com/watch?v=2uAS7S2_1E4
Tak to dzięki Blogowi człowiek ciągle się uczy czegoś nowego!
Życzę Wszystkim pięknego dnia!
Ciekawostka:
W nazwie rydzów w różnych językach występują odniesienia a to do mleka, a to do krwi.
Oto przepis na kurczaka prowansalskiego wg. Georgeanne Brennan:
Z zastrzeżeniem, że może być późniejsza korekt, bo książka jest na wsi a ja odtwarzam z pamięci czyli jak robiłem.
Umytego kurczaka natrzeć z zewnątrz i wewnątrz rozgniecionymi jagodami jałowca zmieszanymi z sola morską i pieprzem. Odłożyć by nasiąkał zapachem.
Grzyby (rozmroziłem prawdziwki ale mogą być też kurki lub np. kozaki, podgrzybki) podsmażyć na oliwie z dodatkiem świeżo posiekanego szczypiorku. Dodać też parę jagód jałowca, doprawić sola i pieprzem.
Zrobić bułki pokrojonej w kostkę grzanki (na suchej patelni) i przerzucić na patelnię z grzybami. Gdy bułka nasiaknie sosem nafaszerować tym wszystkim kurczaka, związać mu nogi i piec w piekarniku w temperaturze 180 st. C godzine lub półtorej w zależności od wielkości ptaka.
Gdy kurczak gotowy czyli z wierzchu złoty i chrupki a wewnątrz miękki wyjąć i pokroić.
Na patelni po grzybach i bułce podsmażyć jeszcze kilka grzybów skropiwszy je białym wytrawnym winem. To jest sos.
Smacznego!
Korekta, korekta a nie korekt!
Zjadłem też jedno „z” i ogonki u nosówek.
To z pośpiechu, bo mnie wołają do studia.
Że o interpunkcji nie wspomnę… 🙄 😉
Dziś miało lać, ale na razie świeci ostre słoneczko, chyba się wybiorę po sadzonki i nasionka, bo trzeba siać, siać, siać…
Georgeanna z duszy mojej pisze…
Będę uważał, bo Nemo wróciła!
Nemo,
Ze mną ni wygrasz. Sąsiad przyjechał z siewnikiem i zasiał trzy hektary…
Ha ha 🙄 Jak tak, to i na składnię 😉
hm.. e
Aszyszu,
sianie ręczne potęguje więź z ziemią 😎 Zaimponowało by mi, gdybyś powolnie krocząc garściami rzucał ziarno czerpane z płachty zawieszonej przez ramię…
Mój poprzedni komentarz (o składni) był do Gospodarza, Aszysz z hektarami pomieszał mi szyki 🙄
Aszyszu,
a co zasiałeś? Owies?
Garściami uzbrojonymi w widły to ja przerzucam około stupięćdziesięciu ton starego siana na strychu. Na więź z ziemią nie mam ani sił ani czasu.
Późnym wieczorem powolnie krocząc udaję się na spoczynek.
Dziś na obiad kalafiory z ogrodu. Zasadzone jesienią wyrosły pięknie i dojrzały pod naszą nieobecność. Wczoraj było pierwsze ciasto z rabarbarem. Rzodkiewki też już duże i dobre, za to pory wystrzeliły nie w porę 🙁
… i ślimaki atakują 👿
Owies? No wiesz!
Trawę zasiałem, bo to tylko trzy hektary przecież. Najpierw taką jednoroczną, co – jak pogoda nie spaskudzi – to będzie z niej siano w tym roku. Troche później sąsiad dosieje takiej odmiany wieloletniej, żeby było na zaś.
Owies kupuję u sąsiada za niedorzecznie małe pieniądze. Drugi sąsiad zasiał w tym roku całe pole groszku. Pozwolił nawet podbierać po troszku.
Zauważyłam, że link (10.48) źle wpisałam. Mam nadzieję, że teraz zadziała jak trzeba.
http://www.youtube.com/watch?v=2uAS7S2_1E4
Urwanie głowy z tymi ogonkami!
Pod pojęciem „trawa” ująłem odpowiednią mieszankę (tylko proszę nie pytać mie o szczegóły) różnego zielska co to pozwoli z czasem zamienić pola uprzednio obsiane zbożem na łąki i pastwiska, czy jak to sie tam nazywa.
Wszystkim, bliżej zainteresowanym tematem siania polecam .
Niewątpliwie ASzysz ma rację, że i w Polsce i w Holandii mozna kupić zarówno szparagi znakomite jak i nie nadające się do jedzenia. Ta pani kupowała je u znanego sobie producenta tuż przed przyrządzeniem. Pewnie w Wielkopolsce można takiego producenta znaleźć, który produkuje znakomite, a dla swoich stałych klientów ma jeszcze lepsze.
Fajny chórek 🙂
Aszyszu, góralu nizinny,
przedtem zapewne ktoś się długo męczył, by łąki i pastwiska zamienić w grunty siewne. I tak toczy się świat…
Póki świat się toczy
Właściwie to chyba „Póki co”…
Żaba mawia, że nie ma się co przejmować, bo jak nie wysuszy, to wygnije, dlatego chłopi na całym świecie narzekają non stop. Gdyby ich traktować całkiem serio, to dawno powinniśmy z głodu wyginąć.
a ja od pojutrza bede jadla szczawik z mojej miedzy, sam sie zasial luz sto lat temu
Szczawik z miedzy?
Sprawdź co tam jeżdzi koło tej miedzy i czym sąsiedzi palą w piecu!
jezdzi coraz wiecej niestety ale i tak zjem, a na popojutrze zastanawiam sie nad saltka z pokrzywy, nigdy w zyciu nie jadlam
Szkoda, że te jajka wyrzuciłaś…
Wiecie, jak się zostaje rolnikiem w Unii?
Konieczne są trzy podróże:
1. do Brukseli, aby nauczyć się wypełniać formularze o subwencje
2. do Jerozolimy, aby przy Scianie Płaczu nauczyć się lamentować i narzekać
3. do Stuttgartu, aby wybrać pasujący model mercedesa
trucizna w szczawiku mnie juz wystarczy jaja kupie u sasiadki od awanturujacych sie od rana kur wolnobiegajacych
Sezon na szczaw i pokrzywę jest pod koniec marca, początek kwietnia, dopóki są młode, delikatne i nie zabierają się do kwitnienia.
nie trzeba jezdzic do Jerozolomy, wystarczy stanac pod sciana z bankomatem, wystarczy za sciane placzu
szczawik zajęczy, jak pan zje to pan zajęczy 😎
Patrz, a ja żem nic o tym nie wiedział !!
Kupiłem resztkówkę z kawałkiem ziemi i budynkami, założyłem jednoosobowe przedsiębiorstwo, umówiłem się z ksiegowym, że raz w roku weźmie i mnie obsłuży, zasiałem i myślałem, ze to juz wszystko…
Koniecznie będę musiał powiedzieć sąsiadowi o tych podróżach i żeby nie był taki zadowolony. Rolnik jeden.
I pewnie volvem jeździ 🙄
dorotolu,
Sprawdź czym sąsiadka od tych wolnobiegających kur pali w piecu.
„Czescy naukowcy wykonali badania zawartości dioksyn w jajach pochodzących od kur, utrzymywanych przy domach, w których palono śmieciami. Okazało się, że w tych jajach, uznawanych za zdrowe, bo pochodzące od własnych kur, stężenie dioksyn przekraczało 10-krotnie dopuszczalne normy! ”
Zgadza się,
Ten od zielonego groszku jeździ volvem ale to pewnie dlatego, ze w dzień jest kierownikiem sprzedarzy Volvo w pobliskim mieście. Ma – znaczy -rabat albo upust to mu się nawet nie dziwię.
Kiedys w Polsce mówiło się: „Volvo, najszybszy traktor świata”.
nie, wszyscy pala drzewem, nie oplaca sie palic smieciami, gdyz mozna sobie zakleic chemikaliami komin i latwo potem o pozar z powodu tych osadow
Wystarczy przejechać rankiem lub wieczorem przez polską prowincję, gdy siny dym się wije z kominów, a słodkawy zapach spalanego plastyku łaskocze w krtani… 🙄
Eee tam, do roboty muszę się chyba wziąć zamiast pisać, bo ortografia i interpunkcja (że o składni nie wspomnę ) poniżej krytyki.
my mamy trzy domy plus kosciolek przy ulico/drodze prowadzacej do lasu, sasiedzi osiedli z wyboru a nie z biedy w tych krzakach
nemo ma racje, jak sie zblizam do miasteczka to zaczynam sie dusic od smrodu
Aszyszu,
dopóki nie wtrącasz od czasu do czasu, że jesteś polonistą, nikt się chyba drobnych uchybień nie będzie czepiał 😉 Prosty rolnik jesteś, na placówce, obcym elementem otoczony, taki latarnik ziemski, to Ci się sporo wybaczy 😉
Wysłałam pocztę do wszystkich Zjazdowiczek majowych.
Będę wdzięczna za odpowiedzi.
Nemo – rolnicy unijni super 😀
Względem młodych listków wiosennych to zupę szczawiową jadam,
ale nie nalezy do moich ulubionych.Uwielbiam natomiast sałatkę
z liści mlecza z dodatkiem : kawałków przesmażonego boczku,
grzankami i jajkiem na miękko,które jajko to należy rozbabrać po
całej sałatce. Swego czasu podczas majowego pobytu i kuzynki
na Podhalu zebraliśmy pracowicie listki mlecza i zajadaliśmy się ową
sałatką,co wzbudzało głęboki niepokój mej rodziny.
Danusiu, odpisałam, sprawdź proszę czy doszło, bo coś mnie ofuknęło, że wysyłam spam, ale chyba dotyczy do Krystyny.
Jasne,
Jak spam to do Krystyny.
Młody, blady mlecz w towarzystwie wymienionych przez Danuśkę dodatków jest bardzo OK. Zupę ze szczawiu z pokrzywą (jest pięknie zielona i smaczna) na szalotce, bulionie i z dodatkiem śmietanki i jajka na twardo lubię bardzo, ale jadam tylko wczesną wiosną.
Jak wspomnę dzieciństwo i zbieranie szczawiu na nasypie kolejowym, bo tam wyrastał najwcześniej… 😯
Szczaw z nasypu kolejowego musiał mieć dużo żelaza. Zdrowe.
W przerwie- zamiast obiadu…..
A ja mam już chyba młode listki rukoli i zjem jutro sałatkę.
1/4 szklanki oliwy z oliwek+ 2 łyzki octu balsamicznego+sól
200g pokrojonego w plasterki brie
3 gruszki (bez gniazd) pokrojone w plasterki
150g rukoli
15-20 grubo siekanych orzechów włoskich
ułożyć warstwami, polać sosem i posypac orzechami
Nemo- podróże jak najchętniej a zamiast mercedesa wybieram Jaguara http://www.v10.pl/Jaguar,XF,polska,premiera,10307.html
Apaw,
w pobliskim hotelu dają jaguara za darmo do dyspozycji przez cały dzień, jak się zanocuje za 900 Fr (2 noclegi ze śniadaniem) 😉
poranne niebo nad polskim uzdrowiskiem. To i kolejne zdjęcia
Małgosiu- doszło !
Drogo by takie raty wyszły ale zależy czy dobre śniadanie rolnikom dają ;-). A gdzie zdjęcia nieba?
Pozdrowienia z Toronto.
„Pamieci mej ukochanej Pani Profesor Wandy Truszkowskiej”
Drogi Panie Gospodarzu.
Sanguins to nie rydze a ich krewne, Lactarius sanguifluus – Mleczaje czerwieniejace. Mleczaj rydz to Lactarius deliciosus. Pachna tak podobnie ze sam Linneusz sie pomylil. Te pierwsze maja czerwone mleczko a te z mleczkiem bialym to ni rydze ni sanguins ale trujace.
Co do ksiazki i sporu z tlumaczem; w literaturze piekniej rydz, glosuje na rydza 🙂
Pani Profesor wiedziala wiecej o grzybach niz Bubba z filmu Forrest Gump o krewetkach. Cudowne Postacie.
Dziekuje Panu i Wam Wszystkim za dzienna dawke Domu. Pachnie i urzeka pieknem.
Placek.
I jeszcze szopska sałatka i biegnę do pracy
3-4 pomidory, jeden ogórek, 2 duże papryki lub 4 małe, jedna cebula, kawałek sirene ot owce (najlepiej oryginalny bułgarski ser szopski owczy- uwaga z soleniem- ser jest słony), oliwa, natka pietruszki, oliwki i szczypta soli.
Warzywa pokroić w kawałki (z papryki usuwając nasiona), polać olejem lub oliwą, wymieszać, a z wierzchu posypać serem. Można dodać także szczyptę siekanej natki pietruszki, oliwki i posolić do smaku.
Apaw. Sama pisałaś na poczatku, zeby nie solić. Sirene slone od siebie. Masz racje: ot owce ne ot krawe! Blagadaria mnogo!
Czytaj Cichal uważnie : uwaga z soleniem- ser jest słony, pisałam! Na zdrawe.
dodatek specjalny:
Sirene po szopsku:
Do giweczeta (miska ceramiczna do zapiekanki) włożyć:
Pasterk pomidora lub szynki na oliwie połżyc na dnie
Wyżej grube plastry sirene ot owce (na biedę wystarczy feta)
trochę pokrojonej czuszki (papryczki ostrej)
na górze na plastrach pomidora wbić 1 jajko i posypać czombrem
Przykryć pokrywką z dziurką.
Zapiekamy przez ok. 10 min, w temperaturze 200 stopni C.
Można posypać piertuszką.
giuweczeta
Zaiste ta kobieta jest tajemnicza…
Pyra mówi żeby Wam zapodać ten link. To piosenka szwedzkiego zespołu o Powstaniu Warszawskim – uważam że naprawdę warto posłuchać.
http://www.youtube.com/watch?v=hVAgtt2LAeM
A później polecam tego samego zespołu
http://www.youtube.com/watch?v=epeQwq-aYV0&feature=related
Młodsza Pyra ze swojej maszyny wysłała Wam 2 piosenki pod ogólnym hasłem „Szwedzi spłacają długi za Potop szwedzki” Jej wpisy czekają na akceptację i poczekają pewnie kilka godzin. Tu moja uwaga – nawet jeżeli ktoś nie lubi „łomotu” to niech się nie zniechęca – warto posłuchać. W domu słuchamy od kilku dni z pełnym zaangażowaniem i nawet stara Pyra śpiewa po angielsku, chociaż języka nie zna.
Znajomy profesor uniwersytetu trzy lata przed wejściem do Unii kupił 15 hektarów i wydzierżawił rolnikowi. Po wejściu rolnik uprawiał, a właściciel pobierał dopłaty. Tak się umówili. Teraz część odrolnił i już trzydzieści parę działek po 0,12 ha sprzedał. Bardzo sobie rolnictwo chwali.
Comber z cząbrem 😉
Apaw przypomina mi Sarenkę 😉
Byłam w sklepie, daleko i pod wiatr (halny), spociłam się i zmęczyłam, ale nabyłam sadzonki porów i selerów. Nic więcej, bo zapomniałam zabrać koszyk na drugi bagażnik 🙄 Przyuważyłam za to dostawę pięknych krzesełek campingowych made in Vietnam 😯 Namówię Osobistego do obejrzenia ich wieczorem, sklep czynny do 20:00. Jeszcze do niedawna zamykali o 18:30, jak wszystkie, ale czasy ciężkie i trzeba dbać o klienta.
Tanieje euro. Nie wiem, czy już tę Unię wykupywać, czy poczekać, aż stanieje jeszcze bardziej 😎
Aha, za 15 ha zapłacił poniżej miliona, co się wydawało drogo. Te działki sprzedawał po 60 zł za m2, czyli za 4 hektary dostał 2,4 mln.
Nemo – nie wykupuj. Na czorta Ci kłopoty? Towarzystwo kłótliwe i pokrętne, a od czasu ingresji słowiańskiej na dodatek w pretensjach. Siedź w tej Helwecji, jak Ci dobrze.
Pyro,
może masz rację. Tanieje i tanieje, ale czy podrożeje z powrotem… 🙄
Coś źle zrobiłam i wcięło – też oswajam laptopa.
Dzięki temu, że dopiero teraz zasiadłam, zauważyłam, że ktoś nowy się dosiadł – przybywa sympatycznych Kanadyjczyków.
Placek z Toronto o 13.35 – wie dużo o rydzach! 🙂
Witam Placka z Toronto i robię miejsce przy stole.
To musi cos znaczyc. Mam na mysli Kodaya. a2a9 tego od muzyki. Wyspany, wypoczety wyszedlem do ogródka a tam widze momenty. Na moich kwiatkach.
Szczególnie na rózy w gatunku Rosa Rogosa. Dalej do encyklopedi i innych dostepnych zródel. Wreszcie znalazlem w powszechnie choc nie zawsze dostepnym zródle. Przeciez to byl po prostu Bielinek Rozpustnik.
Momenty byly niewatpliwie. Alimentów placic nie bede. Sam roztrwonie majatek.
Pan Lulek
Cząber (czubrica) – masz rację Nemo- nie wiem kim jest Sarenka ale jeśli już to wygladam jak dwie kozy razem. Wpadłam tu bo fajnie piszecie i miło się podzielić muzką czy smakiem. Miło gdy jest odpowiedź czasem.
Dzień dobry Szampaństwu.
Danuśka, odpowiedziałam na Twoj mail, nasza ulubiona Koordynatorko zajęć w grupach 😉
Przekazałam Szwedu (z wykształcenia muzyk) sznureczek do piosenki, którą podała Pyra. Zapodam opinię. Idę walnąć jakąś kromuchę, bo zgłodniałam.
Panie Lulku,
powiedz, co dziś jadłeś? Masz jeszcze te antipasti w lodówce?
Apaw,
długo by tłumaczyć moje skojarzenia 😉
Czy mieszkasz może w pobliżu Nowego Targu?
Twoje przepisy brzmią bardzo apetycznie, a sałatkę ziemniaczaną robię bardzo podobnie 😉
Cichal, z pokora przyjmuje twoja wczorajsza uwage, z wyksztalcenia, to ja tylko mam ksztalt, ale lubie sledzie i czasami sie glupio wyrywam, daruj
…dwie kozy razem…tam tez byla para bo byl jeszcze jelonek wegetarianin
Gdzie Brzucha wcięło i andrzeja.jerzego?
U mnie też jakieś rozpustniki na ogródku, bo słońce przygrzało. Nadal jestem zakładniczką robinów, niechże się coś wreszcie wykluje, bo mi się nie chce chodzić naokoło domu do ogródka.
I faktycznie czekają nas sianokosy, bo trawa po kolana – wszystko, zeby robinów nie płoszyć z wysiadywania na gnieździe 🙄
Co to jest/są „sirene ot owce”? 😯
ser owczy po bułgarsku.
Burza idzie 😯 Donoszą o gradobiciach i podtopieniach niedaleko stąd 😯
….aaaaa…. kumam.
jaki nieromantyczny narod
Uwaga, uwaga, nadchodzi! 😯
Pam Lulek to ma teraz dobrze.
Był z panią na obiadku. Sam nie musi siedzieć za kierownicą, kobieta go wozi. Dwie godziny dziennie ma z kim pogadać.
W końcu się przekonał. Zadowolony bardzo.
Dzien Doberek,
Ja juz (cudzy) laptop oswoilam, kazalam sobie podlaczyc mysze i juz jest z gorki.
Witam Placka sasiada mego.
No i od razu momenty zauważa (Pan Lulek) mimo, że tylko (aż) bielinka rozpustnika. Zdrowie browarkiem Pana Lulka
Wlazłam w archiwa w poszukiwaniu… i się natknęłam na takie 😯
(autorstwa foto nie ujawniam, wszyscy i tak wiedzą):
http://alicja.homelinux.com/news/DSC_05400001.JPG
Witaj Placku i rozgość się.
Macie rydza. Ale jeszcze nie sezon!
http://alicja.homelinux.com/news/rrydz.jpg
Po korytarzu chodzi się, jak po wielkiej budowie socjalizmu. Ja zdejmuję kapcie wchodząc do swojego pokoju. Piesek łap nie wyciera, wyciera za to moją pościel uciekając od pyłu i hałasu. Dobrze, że Dorota udzieli mi azylu rodzinnego, bo 2 tygodni na budowie bym chyba już nie wytrzymała.
RATUNKU!!! Wcięło mi w poczcie „elementy odebrane”. Jak mam się do nich dostać?
Danuśko, wysłałam odpowiedź, czy dotarła?
Doroto, do Ciebie też pisałam, ale nie byłam pewna czy na dobry adres. Napisz na blogu czy dotarło.
Bardzo Ci współczuję Pyro. Nienawidzę remontów.
Placku, witam serdecznie. Mam nadzieję, że z tym księżycem to nie Ty 🙂
jotko dotarlo, dziekuje
Kto chce, niech sobie przypomni książkę wędrującą (szkoda, że wcięło* 🙁 ),
ja zbierałam fotki, podsyłane przez Was i pracowicie zbierane przez Antka (a gdzie on, swoją drogą?!), podrzucane Gospodarzowi… 😉
Trochę te fotki pomięszane (Paryż ze Szwajcarią) i nie mam czasu robić podpisów, ale wiadomo, gdzie co, a jak nie wiadomo, to pytajcie. Konspiracja była, że hej 🙂
Przesadzam kwiatki… trochę późno mi się zebrało, ale dobre i to.
Wątróbka kurczacza za mną chodzi i chodzi, chyba polecę do sklepu Za Róg, może mają. Szparagi mi się cokolwiek przejadły, a taka jest alternatywa.
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/GotujSie#
*Do mnie książka nie doszła, występuję ze swoim egzemplarzem – już to na tle więzienia w Kingston, już to na tle Queens University.
Pyro,
Jak ty już taka rozśpiewana, to mam sposób na psa co nie chce spać.
Pyro a widzialas proponowany jadlospis: szczawiowka, salatka ze szczawiu, salatka z pokrzyw i mleczu, carpaccio ze szczawiu…
Ledwo sie ruszylem z domu a tu biegnie nasz miejscowy lekarz i pyta jak mi idzie. Dzwonila jakas dama z Niemiec. Przypuszczam, ze moja wnuczka. Zazdrosna czy co. W restauracji u moich przyjaciól zdebieli jak zobaczyli, ze przywiózl mnie damski Caritas. Jedzenie bylo wspaniale. Jakas tam zupa z ziemniakami, male piwenko, potem kotlet z ryzem po wiedensku. Jutro przychodzi pani dochodzaca robic porzadki i przyniesc najnowsze plotki.
Po poludniu dzien bankowy. Oplacenie reszty portretów Agnieszki i znowu wspólny obiadek z Pania Caritas.
Pytali mnie co za slicznocha byla ze mna na italianskim rynku. Petera nie zauwazyli. Wystawal ponad poziomy.
Machne sobie jeszcze herbatke. Tym razem ruska i rabne jakies ciacho.
Tylko prosze mnie nie zaglaskac na smierc
Pan Lulek
Kwiatki przesadzam, a tu mi chyba komputer szlag trafil…wszystko zamrozone, backspace i te rzeczy – ani drgnie, w dodatku w skrzynce ciemno 😯
Tylko wentylator slychac, nic wiecej.
Ladne kwiatki 🙄
Bardzo dziekuje za miejsce przy stole i mile powitanie 🙂
Przepraszam Was i Cypriana Kamila Norwida za to ze nie pisze jeszcze po polsku ale jestem tylko mezczyzna i przestawienie komputera na odpowiednie czcionki zajmie mi nie dluzej niz 3-4 lata. W miedzyczasie bede grzecznie seplenil.
Jotko, z tym ksiezycem to nie ja. Planeta na ktorej mieszkal Maly Ksiaze to cialo niebieskie bardziej w moim guscie. Przyznaje jednak ze, gdyby to bylo mozliwe, glosowalbym na Kornela Makuszynskiego lub Tadeusza K. Gdyby to na mnie glosowano, poprosilbym Autora dzisiejszego wpisu o pozwolenie uzycia tytulu jako hasla w mej kampanii wyborczej. A moze by tak, systemem imieninowym, kazdego dnia ktos inny, a w niedziele ktos z Prowansji czy Zanzibaru ? Sam juz nie wiem, mysle o wyborach, ale to wina wpatrywania sie w fotografie kurczaka po prowansalsku. Glod. Musze sie natrzec jalowcem.
Gdybym kiedykolwiek mial szczescie wygrac konkurs, poprosilbym, zamiast ksiazki, o udko i kieliszek wina.
Co do socjalizmu, kapcie w muzeach byly wspanialym pomyslem. Zwiedzanie interaktywne. Zdrowe sie slizganie. Zdobycz.
Nie tylko ze wolno jest nam marzyc, ale marzenia sa naszym Swietym Obowiazkiem.
Placek
Takitam. Nie sumituj się. Czasem lubię zrozumieć co czytam a żem stary, to się czepiam…
kopnelam maszyne raz i drugi – dziala 😯
Lece po watrobke.
Udko i kieliszek wina…. czym, kurierem przeslac?! 🙄
Jotko- poczta doszła, odpowiedź wysłana,do wszystkich zresztą,
co napisali ( a właściwie napisały).
Zjazd majowy nabiera rumieńców.Trza się zabrać za robotę
i program godzina po godzinie rozpisać. Zjazdowiczki zjeżdżają
już od 18 maja do stolicy. Oj,będzie się działo !
Mamy chyba trzech facetów : Gospodarz,Włodek od Jotki i wszystko
wskazuje na to,że Alain.
Na lancz krabie szczypce. Była promocja. Do tego masełko, czosnek i tequila (agawska) oraz Steel Beer (Alicja lubi) na deser Gouda, była promocja (Jerzor lubi)
http://picasaweb.google.com/cichal05/Lunch02#
Cichal, stary, to jest Kopiernik, a i on juz sie czepial plaskosci, mam „debowa”, swiezo z autobusu, lykne za Nasze!
chcesz?
serdecznie pozdrawiam zazdroszczac fal
Kopnalem komputer i bulgarskie czcionki juz mam.
???? ??????
Merci:)
prawie sie udalo 🙂
witam
je t’en prie 🙂
interesujace, nie powiem
Witam Placka .. 🙂
Danuśka odpisałam .. 🙂
Panie Lulku na spacery proszę chodzić … 🙂 …
Witaj Placku! Po byłgarsku mersi. Mersi mnogo. Napisałes z francuska i dlatego Takitam dał respons pa francuskie.
Pa frenski
No i po krabach. Doooobre. Dorzuciłem oregano i tymanku. A tu
krajobraz po bitwie…
http://picasaweb.google.com/cichal05/PoLunchu#
Placku, taki nick i głodny? Jutro upiekę imiennika. Synka – robotnika dokarmiam, a on bez placka głodny chodzi.
Dorotol – zupę szczawiową, sos szczawiowy, bardzo chętnie. W ramach tego cięcia kosztów proponuję zielony krupnik z liśćmi lebiody i ew.szpinaku (kiełbasa do tego obowiązkowa) ziemniaki pieczone z boczkiem + zsiadłe mleko, chłodniki jeżeli ciepło i naleśniki z pieczarkami do czerwonego barszczyku kiedy chłód.
Wypijam browarem za dzisiejszy wieczór i pozdrawiam Placka przy stole, a Nemo po długo oczekiwanym powrocie. Jeśli kogoś pominąłem, to proszę o wybaczenie, bo ja tylko po przekątnej.
Jakoś nie mogę się pozbierać i stale tylko doczytuję. Pojutrze ale wolny dzień, a w piątek dzień urlopu, to się odkuję.
Alicjo,
z satysfakcja przeczytałem, że oddałaś się mojemu kuflowi, przyglądając się wszystkim szczegółom jego budowy. 1888 i ta zbieżna data to naprawdę nieżle, bo ja mam w pamięci tylko jakoś 1904, albo 05. To było jednak tylko wyryte wprost do szkła i dokumentuje dzień dedykacji odbiorcy. Widać, mieli niezły zapas tego.
Zdrowie wszystkich,
pepegor
Cichalu – kraby, krabami, ale te kwiaty za oknem – rozpusta.
Nemo! Wiem, że lubisz tępić, ale odpuść Apaw. To porządna kobita a Ty jej od sarenek…
Pyro! Rozpusta, dwapusta i tripusta! Boh trojcu lubit’
Toast znowu spóźniony – za młode wiosenne listki w sałatach
i nie tylko ! Za tych,co szykują się do podróży zjazdowej,
za tych,co się nie szykują,ale są i trwają dzielnie na blogowym
posterunku i w końcu za tych,co dosiedli się niedawno do naszego stołu !
cichal a chcesz zeby Cie nazywano „Pysiu”
Dorotolu! Za co!!!Jam człek zacny …
cichale co znaczy kwalifikowany klient na Waszych polacich amerykanskich
http://www.apple.com/iphone/iphone-3gs/search.html
iPhone 3GS
Starting at $199*
iPhone 3G
Now only $99*
*Qualified customers only.
W Szwajcarii, gdzie jest cieplej , szczaw już jest od dawna,ale u nas na północy Polski dopiero teraz można go zbierać. Dziś kupiłam pęczek na jutrzejszą zupę. Kupiłam też ogórki na małosolne. Pyra narobiła mi smaku. Już są w słoikach,tylko nie mam chrzanu.Może jutro uda mi się kupić , bo chyba chrzan jednak powinien być. Myślałam, że mam zamrożony kawałek, ale przeszukanie zamrażarki nic nie dało. Czy ogórki małosolne mogą się obyć bez chrzanu ?
Krystyna 1. moga
2. zerwij sasiadce/sasiadowi w ogrodku liscie chrzanu
Dorotolu, nie mam bladego pojęcia. Żargon handlowy jest mi obcy. Powiem więcej, ohydny!
Krystyno. Liście dębu U mnie pracują!
Alicja juz mi wyjasnila, to sa notoryczni zakupywacze w appel, tja …
Dobry wieczór. Byłabym wcześniej ale musiałam odrobić zaległości w czytaniu.
Witam nowych gości i już się ścieśniam, żeby miejsca starczyło. 😆
Danuśka i „mini – zjazdowicze” podaję sznureczek „mojej” pogodynki z prognozą na 22.V.
http://www.accuweather.com/pl/EUR/PL/PL007/Warszawa/forecast2.aspx
Ale ze mnie ciućmok, jak chcecie mieć temp. w Celsjuszach, to trzeba w górnym lewym rogu kliknąć ; „metryczny”.
Cichal- Twoje nieustające zdrowie- dzięki za dobre słowo- masz moją dozgonną wdzięczność. A na te upały polecam Ci Tarator.
Nemo- nie mieszkam w okolicach Nowego Targu – ale znam- a dlaczego pytasz?
Cichalu, kwiaty sa przepiekne. Nawet orchidee sa jadalne. Ogorki. Chrzan. Jezyk mi ucieka od tych wszystkich cudownosci.
Co do ohydy zwiazanej z telefonami;
Requires new two-year AT&T rate plan, sold separately
Wzmaga nowego dwuletniego kontraktu z AT&T, sprzedawanego odobno
Wstydu nie maja.
Krystyno- znalazlam Ci link do ogórków bez chrzanu
http://kuchnia.o2.pl/przepisy/obiekt.php?id_o=76
Dzieki Placku rozwiales marzenia senne mojego dzieciecia o iPhone, ktory chciala miec za skromniejsze pieniadze niz tutaj i to jeszcze bez umowy
Danuśka,
wysłałam wypełniony kwestionariusz 🙂
Placek ,
spróbuj tak:
chcesz napisać „a” z ogonkiem czyli „ą”, naciśnij jednocześnie „a” i prawy Alt.
I tak dalej z wszystkimi literami, które wymagają znaków diakrytycznych. W moich laptopach ten numer nie działa, ale działa w starym stacjonarnym. Spróbuj, a nuż-widelec zadziała. Na początku trochę zabawy, ale szybko się człowiek przyzwyczaja do żonglowania tymi klawiszami i ja doszłam do wniosku, że mi wcale nie jest potrzebna czcionka polska – po prostu rutyna. Sprawdź („ź” – u mnie x i Alt…), ciekawa jestem, czy działa.
Program zjazdu majowego co raz bogatszy w wydarzenia.
Ostateczna wersja zostanie oczywiście przekazana Szanownemu
Blogowisku.
My to jesteśmy organizatorzy… krótka burza mózgów, wymiana maili – i mamy jasność w temacie Maj-Warszawa 🙂
Ależ Ci się, Alicjo przypomniało!
Prawda, dawno to było, więc może warto przypomnieć o co chodziło z KKW – Klubem Książki Wedrownej, były emocje…
Tylu nowych Blogowiczów od 2007 roku przybyło, tu jest kompedium wiedzy, jak kto ciekaw niech poczyta i popatrzy.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=717
Cichalu, wpisy takitamtego – dawniej pod inną ksywką, były jednym z magnesów które mnie przyciągnęły do tego miejsca. Jego wpisy były i są jak sudoku, jak równania kwadratowe z trzema niewiadomymi, jak szarada z palindromem i rebusem jednocześnie, są zagadką.
Dla mnie frajda zrozumieć co autor miał na myśli, o co mu szło!
Takitam, pozdrawiam!
Witaj Placku, kiedy napisze brat?
Cichal, czy będziemy mogły Cię poprosić o „dmuchnięcie” 20 maja w stronę Warszawy ? Może znowu się uda i dzięki Tobie nie będziemy musieli chodzić po Warszawie w deszczu i chłodzie. 😉
Antek, przecież to Sławek! Preferuję mysl jasną i takież przekazywanie.
Zgago. załatwione!
Cichal, wiedziałam, że masz dobre serce, dziękuję. Zjazdowiczki i zjazdowicze, już się nie musimy martwić o pogodę. 😆
Cichal, dziś na dworcu autobusowym widziałam brata bliźniaka, Twojego Gucia, tylko nogi miał brudne, jak nieboskie stworzenie. 😉
Cichalu,
ja lubię tępić? 😯 A gdzież tam 🙄 Może najwyżej lekko wytknąć, a i to tylko zdeklarowanym polonistom lub aroganckim „dyslektykom”, ostentacyjnie lekceważącym możliwości skorzystania z programów korygujących najbardziej rażące błędy 🙁
Czasem mam jakieś zabawne skojarzenie albo mi się sarenka przypomni, ale bez żadnych pedagogicznych zapędów 😎
Przed chwilą zadzwoniła córka przyjaciół, chce we czwartek u nas nocować z dwojgiem litewskich studentów. Wybierają się w nasze góry. Poradziłam sprawdzenie prognoz pogody (są niezbyt korzystne) ale przenocuję ich chętnie bez względu na warunki w górach. Jutro zjawią się też nasi młodzi, będzie wesoło.
Będę mogła zapytać, skąd Litwini wracają 😉
Jaki ten Gucio przystojny 😎 I podwójnie zaobrączkowany. Bigamista? 😯
Nemo, może jeszcze międzynarodowy, bo każda obrączka innego koloru. Ale jest piękny i może stąd to powodzenie. 😉
Nemo on przyleciał z Kuby! Tam widocznie taka moda.
Antek, za ten sod w oku masz u mnie cala jalowke ( genisse ):
http://www.youtube.com/watch?v=mzNEgcqWDG4
to chyba bylo u ASzysza
Skąd Litwini wracali? Z nocnej wracali wycieczki,
Wieźli łupy bogate, w zamkach i cerkwiach zdobyte.
Nemo – sorry niedokładnie czytałam-wzięłam Cie za meżczyznę.
Cię
dorotolu, przykro mi ze rozwialem marzenia.
Alicjo, jestem bardzo wdzieczny za pomoc i przepraszam za to cale czcionkowe zamieszanie. U mnie ta metoda nie dziala ale „z” jest juz w miejscu „y”, czyli robie postep 🙂
Witaj Antku. Pozwol ze zacytuje: „Preferuję mysl jasną i takież przekazywanie”. Oto ona: komentarz Pyry o placku ogrzal me serce a Twe pytanie nie. Wszystko we wlasciwym czasie i we wlasciwym miejscu.
Placek to wspomnienie z dziecinstwa, z podworka. Zielone Lata. Jeden z niewielu moich skarbow. Na imie mi Jacek, milo Cie poznac.
Pamietam placki sliwkowe Mamy. Byly tak dobre ze osom sie humor poprawial.
Kto wie, moze Mickiewicz piszac Kochajmy Sie! przewidzial istnienie tego blogu 🙂
Placek, nie bierz tego osobiscie, ale mysle, ze pytanie o wpis brata jest do dupy,
porcelana na stoliku, nawet jesli sie ruszy, pelikana nie utrzyma, wiem ze to stary model, ale przeciez nie napisze bic’a
Apaw,
i co teraz? 😯
Chwilowo zaliczam się do szcególnego gatunku”Nomadów” ale koło emerytury osiądę zapewne gdzieś na stałe. Moja praca wiąże się z turystyką.
szczególnego – klawiatura pada
oj, cos czuje, ze sie przedwczesnie wyglem,
Placek, czuj duch, fajnie, ze jestes
W korytarzu nadal zwały tynku. Dziecko mówi, że sprzątnie, tylko troche odpocznie. Zakisiłam ogórki – dla domu i dla namiotu w krzakach. Zimno, ale do soboty powinny być dobre. Tekst „skąd Litwini itd” służył od niepamiętnych czasów do nauczania żaków co to jest daktyl i jak się akcentuje. Ze swoich licealnych czasów pamiętam wznoszącą się i opadającą kantylenę klasy totalnie znudzonej dziwactwami psora.-
Nic. Zaspakajam Twoją ciekawość.
Jacek-Placek, gdzieś Ty był, jak Cię nie było? Jesteś tu całkiem nowy, czy podczytywałeś, ale się nie odzywałeś, bo wszystko było OK, aż te rydze wywabiły Cię z zapiecka? 😉
no prosze, kantylena, teraz wiem, dlaczego ze spiewu mialem pale, a tu trzeba bylo jakims nokturnem zawodzic, w duchu: ticha tiomnaja nocz, albo inny Szolmann,
upieram sie jednak, ze daktyla sie podlewa, a nie akcentuje
Sławuś – tego się akurat akcentuje, bo on jest jedną z odmian wersyfikacji rzymskiej (w daktylu, czyli palcu, czyli cząstce) występuje jedna sylaba akcentowana i 2 nieakcentowane) Mickiewicz napisał tak samo. I teraz powiedz głośno akcentując pierwszą z trzech sylab i tak do końca. Zaśpiew dziadowski sam ci wyjdzie.
takitam, czy na te pale ze spiewu to Cię wbijano? Brrrr
Dzisiaj mam frutti di mare giorno! Na obiad były krewetki na maśle z czosnkiem i oregano i Pinot Griggio
http://picasaweb.google.com/cichal05/Obiad#
Ledwo dziewczyna przyszła z daleka
daktyl trochej daktyl trochej 😯
Daktyloskopia jakaś 🙄
Cichal, Ty ciągle coś jesz 🙄
Nemo – trochę daktyli i już
Nemo – odpuść. On je wtedy, kiedy my już zapomniałyśmy i o obiedzie i o kolacji
Nemo, troche(j) lubię dobre rzeczy…
wyszlo, zem dziad, ale gdzie mnie tam do Mackiewicza,
ale zlapalem koda nomen omen, tfu, prawie same szostki, wychodzi, ze za duzo bluznie
A za chwilę jeszcze lody czekoladowe (33% więcej kakaooooo) i pecan butter polane rumem z Barbadosu. Mogę dodac trochej daktyla…
Wasze zdrowie, u mnie pora stosowna i mam kielich wina przed sobą.
Wątróbki wyszły jak należy. Teraz przepis, pracowicie notowany na „Cygnecie”:
14 marca, niedziela.
Lunch kapitański,
tort jajeczno-parówkowy a la cichaleze
Najsampierw była zagrycha:
Twaróg Ewy + sardynki + ogórek małosolny + dyżurne, wymieszać na pastę, dać na krakersy + plasterek pomidora i co tam jeszcze + tymianek.
Zajadać!
—————–
Przepis na tort a la cichaleze:
1.Jaja, mleka odrobina + parmezanu, rozbełtać + rosołek.
2.Naciąć parówki, do środka walnąć ser typu jarlsberg lub inny ostry,parówy na rozgrzana oliwę, pokrywka – aż sie ser zacznie rozpływać. NIE PRZYPALIĆ!
3.Kiedy parówki dojdą (ser się rozpływa), zalać masą jajeczną z pkt.1.
przykryć i czekać, aż masa jajowa się zetnie.
4.Na talerzu przyprawić, co komu pasuje – musztarda, chrzan, albo co komu w żołądku gra.
Pyro,
ja mam odpuścić Cichalowi takie wodzenie na pokuszenie? 😯 Teraz muszę iść sprawdzić, co w lodówce, może jaki daktyl… 🙄
Litwini, toz oni z Polski, z Laszka synowa pod burka, po sniezystej zamieci wracali
Helou, helou!
Wróciłam na rubież swą i zabieram się za czytanie od tyłu. Na razie podziwiałam siwka na paradzie (jeju, chciałabym, ja mieć takie nóżki: moje po 550 km w samochodzie są od góry do dołu równe), jak też również zarówno Otsa, Magomajewa i Bernesa – same moje ulubione głosy z przeszłości!
Letę dalej czytać, a tu proszę: aktualne barytonowe rosyjskie ciacho nad ciachami…
http://www.youtube.com/watch?v=PoAhxAlW6QY&feature=related
A swoja drogą, Kapitanie – własnie wczoraj wspominaliśmy z Jerzorem, że nie mieliśmy wielkich i róznorodnych zapasów na pokładzie, ale z tego, co mieliśmy, wyszło całkiem ciekawe jedzenie.
I w bardziej ruskim sznycie (oraz jakiś aktualniejszy chyba, bo siwszy…)
http://www.youtube.com/watch?v=LEQCOzRbJaI&feature=related
Cichal, za Azjate mnie bierzesz?
jam sie wymsknal i dlatego jeszcze zywym nie daje spokoju,
swoja sciezka lichutkie jakos te lapki od kraba, bron boze, nie bierz tego za jakakolwiek krytyke czegokolwiek, ot tak sobie popatrzylem i widze, ze niewielkie, wazne, zeby dobre byly, ot co, slina mnie leci i o!
oczyma duszy widze ten majonez swiezo ukrecony widelcem, ciut musztardy, odrobina czosnku w nim, no i te kleszcze zebrzace o wyssanie, oj znow mnie ponioslo
Znowu sudoku, a miałem spać.
Takitam, pewnyś że to była porcelana na tym stoliku? Raczej coś nietłukącego, plater na przykład.
Taki symbol, twardy jak Emilia Plater!
A Ty Placek budzisz chęć do kuchennych eksperymentów, gdyby tak upiec placek, ale nie ze śliwkami, tylko posypać szczypiorem?
takitam, przestań czytać moje myśli 🙄
takitam – na wzajem. O pelikanach i porcelanie pisal Umberto Eco w swych „Zapiskach na pudelku od zapalek”. Nie wiem czym pisal ale bardzo ciekawie, w rozdziale „Jak uzywac piekielnego dzbanuszka”. Goraco polecam i przytaczam malenki fragment geniuszu. O kawie, czyli na temat.
„Pomyje w Grand Hotelu albo wagonie sypialnym przynoszą ci w dzbanku o mocno wygiętym dziobku – przypominającym zniekształcony dziób pelikana – z niezwykle mobilną pokrywką, pomyślaną w ten sposób, by – przyciągana przez nieprzeparty horror vacui – ześlizgiwała się natychmiast po przechyleniu naczynia. Te dwie sztuczki sprawiają, że połowa kawy wylewa się od razu z piekielnego dzbanka na twoje croissants i dżemy, a następnie, dzięki ześliźnięciu się pokrywki, reszta rozpryskuje się po obrusie. W wagonach sypialnych dzbanuszki są przeciętnej jakości, ponieważ kołysanie wagonu pomaga skutecznie rozlać kawę, natomiast w hotelach winny być porcelanowe, aby pokrywka ześlizgiwała się w sposób łagodny, ciągły, ale i niechybny.
Jeśli chodzi o pochodzenie i uzasadnienie piekielnego dzbanuszka, mamy dwie szkoły myślenia. Szkoła fryburs-ka utrzymuje, że urządzenie to pozwala kierownictwu hotelu udowodnić, że pościel, którą zastaniesz wieczorem, została zmieniona. Szkoła bratysławska twierdzi, że motywy mają charakter moralizatorski (por. Max Weber, ?Die protestantische Ethik undder Geist des Kapitalismus?) piekielny dzbanuszek uniemożliwia wylegiwanie się w łóżku, gdyż spożywanie ciastka drożdżowego nasączonego kawą, gdy jest się owiniętym w mokrą od tejże kawy pościel, jest bardzo nieprzyjemne.”
Nemo…widze ze ukrywanie czegokolwiek przed Toba jest bez sensu – czytuje juz bezczelnie od ponad pol roku. Pierwszy raz urzekl mnie sposob w jakim Pan Adamczewski pisze o swej zonie. Pomyslalem ze sa w podrozy poslubnej. Gdy zorientowalem sie ze sa para troche dluzej, bylem urzeczony po raz drugi, juz na dobre. Pasje kulinarne to pasje milosne. To sztuka milosci. Dla tych ktorzy nie potrafia gotowac pozostaja inne pasje czy fugi. To sie czuje. Zapomnialem ze to nie przemowienie. Starosc.
Czy pamietaja Panstwo monolog Wojciecha Siemiona o grzybkach ?:)
Lapki od kraba niewielkie byli, ale pojemne. Kupa mięsa. Tak jak Mini Morris. Większy w środku niż na zewnątrz!
Nemo, juz mi wstyd, hi, hi ! bec !
Antek, symbolem twardziela jest emalia, a Prater sie kreci, anietlucze, porcelana wystapila w charakterze sugestii symbolicznie zrozumialej pospolicie, kto pojmie kufel cynkowy w kontekscie zawirowan?
Placku,
grzybki pamiętam (film wojenny?) ale o dalszy ciąg przemówienia proszę 😉
Nisia – nie dawaj ruskich pieśniczek, a to płakać będę. Nie odsłucham.
Nemo – „Barwy walki” wg nieświętej pamięci tow.Moczara.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0627.JPG
Alicjo – co to?
Placek, cytat, ze az sobie naleje, zeby te plamy koldernej etyki jakos wywabic,
swieze wisnie przy moich bokach, to pikus, dzieki,
Siemiona pamietam tez, obiecywal nagotowac, przyrawic i sru za okno, tak je polubil w tej partyzantce
http://szklokontaktowe.tvn24.pl/10316,1,Sceneria-prezesa,wiadomosc.html
Pyra, nie poznalas?
suszone buraki 🙂
te, ktore uwielbiasz
Pyro, ja wczoraj cały wieczór jechałam na ruskich piesniczkach, bośmy mieli w Żyrardowie z Korysiem i Dominisią koncerto-spotkanieautorskie, taki miszung: siedzielim we troje na scenie, ja gadałam, a oni śpiewali – głównie ruskie. Parę razy ciary mi poszły po ciałku, nie bacząc, że ja też na tej scenie za artystkę występuję (werbalną). A Huzara Jędruś zaśpiewał z takim filingiem, że mi się oczka zaszkliły… łoch.
Alicjo, po tylu latach dowiedzialem sie ze piosenka „na pokladzie Zawiszy zycie plynie jak w bajce” byla o Cygnecie. Nie bylbym w stanie poczekac az masa jajowa sie zetnie.
Nemo, plyne na fali wspomnien, to zywiol. Do jutra powinno byc troche lepiej.
Musze spytac Pana Gospodarza o przepis na ciasto czekoladowe z dzemem morelowym. Tak wyborny w smaku ze zaprawionym w bojach ulanom lzy z oczu ciekly. Na obozie wojskowym, kolegom, nie lzy ale slina.
Tak, Mamusia mi przyslala i tak zostalem bohaterem.
11ee
Chyba dlatego , ze się jedenasty skończył.
Znajomy przestrzegał mnie – w oparciu o wyniki z prowadzonych przez jego szpital badań- przed kupowaniem owoców morza z szybkich hodowli. Należy sprawdzać na opakowaniu z jakiego kraju pochodzą a najlepiej jeść tam gdzie występują naturalnie w czystych wodach. Zawartośc toksyn jest bardzo duża.
Pyro, u raków się nazywają „szyjki”, przypuszczam, że to są ich odpowiedniki ale od homara.
Życzę wszystkim dobrej, spokojnej nocy i miłych snów.
A takiemutam życzę połowy snu o całych stosach buraków do obierania.
Najpierw trzeba sprawdzić, gdzie występują czyste wody 🙄
kod 4b4b
A ja idę snić o czystych wodach, zgrabnie nalewanej kawie, łodzi idącej ostro do wiatru i lesie pełnym grzybów, których nie wyżarli partyzanci.
Najlepsze i najwartościowsze są w dniu połowu,jeśli uda nam się dostać żywe, należy je przechowywać nie dłużej niż 2 dni, w temperaturze 0-5 st. C.
Mięczaki odżywiają się, filtrując wodę, z której czerpią tlen i pożywienie, dlatego jeśli w wodzie znajdą się jakiekolwiek zanieczyszczenia, jest prawdopodobne, że takie same, ale w większym stężeniu znajdą się w mięczakach, a potem w twoim organizmie. Przed gotowaniem sprawdzamy czy skorupki muszki są dokładnie zamknięte. W każdą niedomkniętą małże należy stuknąć nożem, jeśli się nie zamknie, trzeba ją wyrzucić.
Zamrażane przechowujemy nie dłużej niż 2 miesiące.
Pyra- lubię Cię- dobrej nocy
Jak to jest z tym daktylem? Jedna sylaba akcentowana, dwie nieakcentowane?
Czy tak, jak „Donau so blau, so blau…”
No to puszczę sobie daktyla 😉
Pyro,
ogony tych tam…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Homary
Przyrządzał Kapitan. Były mniammmmmm…..
Jak by mnie stuknąć nożem to też pewnie się zamknę 🙄
Dobranoc, idę śnić o pterodaktylach 😉
Spijcie spokojnie…
Wieczór spędziłem w „Kompanii Piwnej” na Podwalu.
Mogę polecić. Wprawdzie nie ma tam wielkiego wyboru piwa (Pilsner albo Tyskie), nie ma też deklarowanej w internecie atmosfery jak u Kalicha albo w typowej bawarskiej knajpie, jest za to ich własna aura, szacunek dla klienta, czujny personel, kiełbaski własnej produkcji i inne ciekawe mięsa i wędliny, chrzan, ćwikła, kiszone ogórki i kapusta, kartoffelsalat, golonka niczym w Schweizerhaus u Koralika na Praterze, dużo miejsca i całkiem niezła kapela. Gdy grają, trudno sobie towarzysko pogwarzyć przy stole, ale naprawdę nieźle performują (Alicjo, aetsch, aetsch!), czy to „Tango andrusowskie” czy melodie ze „Skrzypka na dachu”.
Jak zauważyliście, mowa jest o Warszawie. Będę tu do soboty. Niestety, Piotrze, nie załapię się już na kiermasz. Załapię się za to na spotkanie trzeciego rodzaju z Jolinkiem i Misiem.
Antek, masz czas na małą czarną w sobotę po południu? Albo inny browar?
znacie? to posłuchajcie…
O szparagach też tam jest 😉
Baryton Roman Cycowski zmarł w 1998r jako ostatni z ensemblu.
Bardzo polecam film „Comedian Harmonists” (jeśli ktoś jeszcze nie widział).
Doczytałam!
Dobranoc!
A, jeszcze, witaj Placku!
Nowy, Ty tutaj zaraz będziesz, to ja gaszę…
1d1d –
Żabo,
Jestem, ale na nic nie mam siły, dzisiaj znowu coś kiepsko się czuję. Zamiast wina wypiłem kieliszek przedniej jakości cavadosu. Powinno pomóc. Właściwie już mi trochę lepiej.
Placku,
siadaj i gadaj, z przyjemnością się Ciebie słucha.
Z tej strony dobranoc 🙂
Jeszcze podczytuję.
Do cytatu Placka z 23:55, bo to chyba dzbanuszek z kawą stanowią całość.
„Uzyskuje się ją (kawę) zazwyczaj ze zbutwiałego jęczmienia, kości trupa i paru ziarenek prawdziwej kawy wymiecionych wraz ze śmieciami w przychodni dla weneryków. Rozpoznaje się ją nieomylnie po woni stóp wymoczonych w wodzie, która pozostała po zmywaniu. Podają ja w więzieniach, zakładach poprawczych, wagonach sypialnych i luksusowych hotelach.”
Blog należy czytać często, najlepiej popijając calvadosem. Czyni cuda. Wymierne, bo zmierzyłem.
Niebezpiecznie wysokie ciśnienie w ciągu około godziny spadło do znacznie niższych, zbliżonych do normalnych, wartości. Uspokojony, mówię jeszcze raz:
DOBRANOC. 🙂
Spóbuję zasnąć.
Jakieś literówki i inne niedociągnięcia się wkradły. Obiecuję poprawę. 🙂
sprawdzilem wedki:
dwa wegorze,hej!
kto ma jaki pomysl?
Dospac nie mozna Halasuje albo blog albo kogut od sasiadów. Najlepiej z rana smakuje kapiel metoda Kneipa i zupa jarzynowa z klasztornej kuchni.
Komu dnia, temu dnia a komu spac to do lózek. Nie chrapac bo znowu obudzicie caly swiat.
Pan Lulek
nemo (22:17)
chyba miało być „dyksletykom” ?
I tym sposobem Blogowisko działa nieustannie, a jak się okazuje, jakże korzystnie na zdrowie. Niestety, za 20 minut Gospodarz wrzuci kolejne zagadki i ciśnienie natychmiast wzrośnie.
Mnie też jakieś hałasy obudziły 🙄
skoro nie możecie spać: siemanko wszystkim z rana 🙂
i lecę na drugi koniec stolycy rozpocząć trzydniówę robotną.
ps
bloguję == Mleczarnia daje się doić
byku,
przeprosić i wypuścić
przyrzekam, ale innym razem…