Co ma zakaz pojedynków do białej kiełbasy?
Zaraz wykaże ten ścisły związek. Dotyczy on jednak nie słynnej kiełbasy monachijskiej, ani równie doskonałej białej rodzimej podawanej w żurku lub cebulką z patelni. Ta biała kiełbasa pochodzi z Francji. A jej ojcem chrzestnym – choć całkiem nieświadomie – był słynny kardynał, którego bardziej niż służba Bogu interesowała polityka.
Białe kiełbasy delikatne i łagodne siostry prostych krwawych kiszek zwanych czarnymi, można kupić w każdym sklepie rzeźniczym w całej Francji. Różnią się jednak między sobą znacznie. Np. onne są w Normandii, inne na południowym zachodzie, przede wszystkim w Castres i Mazamet, a całkiem inne we wschodnich Pirenejach, gdzie wyczuwalny jest silny wpływ kataloński. Biała kiełbasa zwana a la Richelieu uchodzi za najbardziej szlachetną, ponieważ używa się do niej mięsa z drobiu, a często nawet trufli. Kardynał Richelieu jest odpowiedzialny za narodziny tej najsławniejszej białej kiełbasy francuskiej rodem z Rethel.
Ten najważniejszy minister Ludwika XIII wydał w 1626 roku edykt zakazujący pojedynków. Kazał też surowo karać pojedynkujących się. Pozbawił więc szlachtę i arystokratów najbardziej ulubionej rozrywki. Pewien szlachetnie urodzony paryżanin – Jacąues Augustin Chamarande nie potrafił zrezygnować z pojedynku. Wyszedł z niego obronną ręką, zachowując honor, ale z obawy przed represjami ze strony Richelieu uciekł ze stolicy i wylądował w miasteczku Rethel leżącym 40 km od Reims. Tu zamienił szpadę na topór rzeźnicki. Został bowiem masarzem a swoją sztuką zasłużył na pomnik.
W tej okolicy do białej kiełbasy wybiera się tylko najlepsze najświeższe i najjaśniejsze mięso wieprzowe. Do tego dodawane są świeże jaja, mleko ze śmietaną i wyrafinowane przyprawy przy czym ich ze?stawienie jest przekazywane jako tajemnica rodziny z ojca na syna.
Białe kiełbasy w jelitach wieprzowych są krótko gotowane w bulionie, po czym hartuje się je zimną wodą. Boudin blanc – tak brzmi francuska dania tej wędliny – smakuje najlepiej na ciepło, po prostu podgrzana w piekarniku lub krótko grillowana na niewielkim żarze. Często zawija się ją wcześniej w plasterek szynki ardeńskiej. Skórka kiełbasy smażona na maśle na patelni zmienia barwę na budzący apetyt bursztynowy kolor. Po wyjęciu z piekarnika, można podać do niej odpowiedni sos np. truflowy. Tak właśnie jak się ją przygotowuje w Perigord. Wraz z puree ziemniaczanym lub pieczonymi ziemniakami oraz pieczarkami z dodatkiem śmietany stanowi ona znakomite danie. Kto chciałby zdobyć odpowiedni przepis, ten musi sięgnąć po grubasne tomisko zatytułowane „Kulinaria francuskie”.
Można siadać do uczty zmówiwszy pacierz za duszę kardynała Richelieu!
Komentarze
Wieczne odpoczywanie…
Zgago, przeczytaj „Znaczy kapitan” Karola Borchardta. Niedźwiedzim mięsem uczniowie Szkoły Morskiej nazywali wybitnie trudne warunki na morzu – tak w skrócie – np. pracę przy żaglach w śnieżnym szkwale
Do świąt zostało trzy tygodnie a zamówień na białą kiełbasę brak. Trzeba będzie zadzwonić telefonicznie.
Kolega Takitam mógłby się odezwać na blogu.
Tylko robota mu w głowie 🙁
Nasz dzisiejszy mini-zjazd ursynowski otrzymał bardzo miłe
pozdrowienia od Nowego. Przesłałam je mailem do wszystkich
uczestniczek naszej biesiady.
Z francuskimi białymi kiełbaskami kojarzy mi się nieodmiennie
zabawna kulinarna historia związana z moją Mamą i Osobistym.
Wiele lat temu Ukochany przywiózł z Lyonu białe kiełbaski i
zapłanował przyrządzić je osobiście dodając do nich :
ziemniaki,marchewkę ,zielony groszek i sos pomidorowy.
Daniem tym mieliśmy poczęstować moich Rodziców i ustaliśmy,
że przyrządzone zostanie u nich w domu. Osobisty rozpoczął
przygotownia,ale z jakiegoś powodu musiał pójść na parę minut
do piwnicy i zostawił garnek pod opieką mojej Mamy.
Ona, w dobrej wierze, wrzuciła doń jednocześnie to,co jeszcze
nie zostało dodane i zamieszała. Osobisty wrócił do kuchni,
wpadł z czarną rozpacz ! Mama popsuła jego wspaniałe danie !
Kolejność dodawania składników była ściśle określona !
Profanacja,konsternacja, a w rezultacie hibernacja wzajemnych
stosunków.Tak to się zakończyło ! No z tą hibermacją to nie na
długo,ale jednak…
Nowy miło nam bardzo … 🙂
Żabo,
A po „niedżwiedzim mięsie” powinien być koniaczek od kapitana dla załogi, bo znaczy porządna marynarska robota.
Zgago,
Zachęcam do „Znaczy Kapitana” – przednia lektura.
U nas żurek pojutrze, z białą kiełbasą oczywiście, ale znacznie mniej szlachetną. Przyznam, że z powodu obiadów gotowanych dzisiaj na jutro, dostaję czasem latającej cholery 👿 Muszą być albo do odgrzania, albo do zrobienia w ekspresowym tempie. Za dwa tygodnie nawet ekspres odpadnie, bo będę pracowała 9 godzin dziennie 🙁
Danuśka, hibernacja wcale mnie nie dziwi, coś okropnego. I piszę to zupełnie poważnie.
będzie lepiej:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Synoptycy-idzie-wiosna-bedzie-coraz-cieplej,wid,12078308,wiadomosc.html?ticaid=19d12
ja do kiełbasy tzw. białej podchodzę ostrożnie bo nie zawsze pasuje mi smak … ostatnio kupuje w Lidlu i mi pasuje …
Kiełbasy dobre lubię, białe szczególnie od kiedy w Bydgoszczy zawodowego masaża żem znalazł i tych sklepowych niestety już do gęby nie mogę wkładać. Ale masaża gdzieś w góry wywiało i został tylko odległy smaczek. Może ktoś jest z Bydgoszczy i jakiś namiar na masaża dobrego posiada? pozdrawiam zebranych
a ja mieszkam naprzeciwko Lidla i bardzo mi nie pasuje
A propos niedźwiedziego mięsa i hibernacji (właśnie pada śnieg)
Wiosna, przyroda się budzi do życia, z niedźwiedziej gawry wychodzi zaspana niedźwiedzica i patrzy z troską na swojego syna, który wygląda bardzo marnie, sierść skołtuniona i matowa, oczy przekrwione, boki zapadnięte, po prostu obraz nędzy i rozpaczy…
-Synku, czy ty aby przez całą zimę poddałeś się hibernacji?
– Hibernacji?! A nie mówiłaś – masturbacji? 😯
… czy ty aby na pewno…?
Witam wszystkich śnieżnie ale i słonecznie. 😆
Żabo, Ewo, „Znaczy kapitan” stoi u mnie na półce, faktem jest, że kilka lat już minęło, od ostatniego czytania. Dziękuję Wam za przypomnienie, że mam tak fantastyczną książkę do odświeżenia w pamięci. To już wiem co dziś będę czytała. 😆
Nemo, 😀 😉
Ha, smaczności prze-najsmaczniejsze, jak zwykle i Gospodarz, Pon Pieter znów na wakacjach Wraz Z Małżonką. — Są jakieś stany-constans na tym świecie wiecznej zmiany… 🙄 😉
Serdecznie i wiosennie (choć biało… ale polarno-morsko, już nie arktycznie 😉 😐 ) pozdrawiam łakociolubów i innych poszukiwaczy smaków życia i żucia…
a cappella
(na przedwiosennej diecie lekko-korygującej)
😉
😀
Do diety lekko korygującej /jak to zdrowo brzmi / także się przymierzam .A konkretnie , przez jeden dzień w tygodniu będę tylko piła wodę i herbatki .Już to wypraktykowałam z dobrym skutkiem .Tylko mam problem z wyznaczeniem tego dnia . 😉
Tymczasem dziś na obiad będzie biała kiełbasa podsmażona i uduszona z kapustą kiszoną ,z dodatkiem suszonych grzybów .Miał być żurek ,ale okazało się ,że nie mam w lodówce nic wędzonego ,a bez tego nie ma dobrego żurku .Jest u nas sklep mięsny,nawet nieżle zaopatrzony ,ale nie wiedzieć czemu ,rzadko sa tam wędzonki .
A taka biała kiełbasa z mięsa z drobiu wiejskiego ,z truflami musiała być doskonała .
W czasie dzisiejszego wieczoru nie jest przewidziana dieta
ani lekko ani mocno korygująca.
Natomiast po zakończeniu wieczoru być może będzie nam potrzebna
super dieta bardzo mocno korygująca 🙂
Ale o to nie będziemy martwić się już teraz.
Teraz łatwo o dietę, bo Wielki Post trwa, gdyby ktoś nie wiedział 🙂
Wpływy katalońskie chyba nie sięgały do Rethel, co fałszywie przypuszczałem nadinterpretując kolejność zdań w tekście Gospodarza. Do Katalonii lecimy w sierpniu, ale lądujemy po stronie hiszpańskiej. Wędliny będziemy tam degustować. Końcówka pobytu w Rioja, a tam do wędlin będziemy jeszcze degustować płynne przysmaki. Wczoraj nam dano w dwóch żłobach – szynki włoskie i hiszpańskie. Po dłuższym namyśle doszliśmy do wniosku, że parmeńskie są niezastąpione jako dodatek do potraw, nawet przyprawa w pewnym sensie. Jednak do jedzenia wielkanocnego luzem lepsze będzie Serrano.
A u mnie z diety korygujacej chyba nici. Dzisiaj mialem tyle na wadze co przed tygodniem. I to mimo, ze jestem ambitniejszy od Danuski. Bo ja to mam wszystkie dni na wodzie i herbatce oprocz jednego, kiedy moge sobie pofolgowac. Tylko tez nie wiem ktorego to dnia.
Danusko, ale dzisiaj u Ciebie chyba niema dnia wodnego? Zycze milej zabawy, a calej reszcie, z poza minizjazdu milego dnie jeszcze,
pepegor
Właśnie coś dietetycznie skorygowałem, bo kolega przyniósł pączki nie bacząc na post. Korygować można w różnych kierunkach.
Pepegorze-dziękujemy za życzenia.
Dietę wodno-herbacianą to planuje wprowadzić Krystyna,
ja natomiast w czasie dzisiejszego wieczoru planuję dietę
szampańsko-winną 🙂
a nawet szampańsko-winiarsko-nalewkową !
Faktycznie, to Krystyna taka sroga!
Mimo wszystko, o 20.00 ja bialym chardonayem.
Ta dieta dopiero w planach wiosennych ,a wiosny jeszcze nie widać .
Tymczasem ,żeby nie było ,że ja piję tylko wodę i herbatki , zapytam o Wasze doświadczenia z winami chilijskimi .Nie przypominam sobie ,aby była o nich mowa ,a wydaje mi się ,że często są one całkiem dobre .Oczywiście mówię o średniej półce win .
o diecie korygującej też pomyślę później, narazie „gotuję się” na dzisiejsze spotkanie.
Danuśko, mały liścik wysłałam, zajrzyj do skrzynki.
Przyłączam się do Danuśkowych podziękowań za ciepłe słowa na nasze spotkanie, Nowy 🙂 , Pepegorze 🙂
o dzisiejszym spotkaniu u Danuski tez mysle z odrobina zalu w duszycce, zycze samkowitego i udanego spotkania
Prawie się „ugotowałam”.
Szampan się chłodzi, żebym go tylko nie zapomniała!
Miłego biesiadowania 🙂
Dzien dobry Szampanstwu!
Melduje z kotwicowiska u Tarasiewiczow. Jerzor poszedl plywac (czytaj: wskoczyl do wody), Kapitan pomaga rozwiazywac jakies techniczne problemy naszym uroczym Gospodarzom, a ja sie jak zwykle obijam.
Wczoraj obiad zjedlismy na pokladzie, taki improwizowany, ale Gospodarze poczestowali nas smakolykiem rzadkim, wszystko udokumentowane jest foto.
Mniam! Malze! Ale jakie! Podobno ja takich rzeczy nie jem 😯
Ja sie calkiem przeobyrtne podczas tego rejsu, albo co 🙄
Lece pod prysznic, w perspektywie wyprawa na zakupy oraz do portu po rybe.
Pozdrowienia od zalogi Cygneta!
Pozdrowienia Zalogo!
Ahoj! Przynajmniej od Was tam, z Cygneta jakieś znaki życia bo tak, to blog jakby wymarł. Wszyscy już tylko trawią?
Rzeczywiście ,przypominam sobie ,że Alicja zawsze zżymała się ,gdy była mowa o jadalnych stworzeniach morskich ,poza rybami oczywiscie .A tu proszę ,zajada małże ,może jeszcze całkiem żywe . Smaki niech się zmieniają ,byle charakter pozostał taki sam .
A na Ursynowie towarzystwo zacieśnia kontakty .Ach,jak chciałoby się tam być . Miłej zabawy !
Podjalem decyzje o likwidacji Poczty Butelkowej. Poczmistrzowie odbieraja ale dalej nie oddaja. Jak sie calkiem wylecze to przejme obowiazki osobiscie. Chyba, ze w domu Pocztyliona nastapila degustacja. No to ja wtedy
barzo przepraszam
Pan Lulek
Cin, cin na Ursynów!
Zdrowie Pań!
Toast !
Pan Lulek
… i zdrowie Panow!
Za tych co na morzu!
Witam z pokłady s/y Cygnet. Stoimy przy nabrzeżu domu Tarasiewiczów w Islamorada. Wizyta nr 2. Młodzi pojechali po świeże ryby do rybaków a ja mam trochę czasu. Stara Żabo! dziękuję za przypomnienie Borchardtowej książki. Od lat poczytuję po raz kolejny! Pychota! Ależ to soczysty i barwny pisarz (chociaż nie uzywa tak jak współcześni różnych „słów”!) Córka Borchardta napisała przedmowę do ostatniej książki Jerzego Tarasiewicza „Do trzech razy sztuka”. Poprzednia „Szalupą przez Atlantyk czyli rejs Chatki Puchatków” już dawno wyczerpany nakład. Obydwa tomy ma Alicja (odemnie i od autora) Oraz nasz gospodarz (jeszcze o tym nie wie) z odpowiednią dedykacją. Mam pare zdjęc z miejsca postoju.
http://picasaweb.google.pl/cichal05/RejsAJTaras02#
Dorotolu dziękujemy. Krystyno, Alicja zażera się seafoodami! Ostrygi na tuziny! Jerzor zbankrutuje! Ooisywane przez nią małże z wczorajszej kolacji to marynowane (przepis Ewy T) omółki, mule z Maine. Delicje! A co do Jej charakteru to… to charakterek!!!
Toasty spełnione jak wczoraj + za mini zjazd, tylko dopiero teraz melduję, bo mi po skeypowych pogaduchach siadł internet.
Cichalu, ja mam na półce też „Szamana morskiego”, tego samego autora. Nawet nie pamiętam jakim cudem udało mi się go kupić w 1988 roku, kiedy żadna warta czytania książka nie leżała na ladzie. Przecież nie miałam żadnych „chodów” w księgarniach. 😀
Życzę Kapitanowi i załodze smacznego 😆
Swoją drogą, ciekawa jestem zakupów rybnych, dokonanych przez młodzież.
Odnośnie pięknych zdjęć, to zdradź ćwokowi, co to za orzechy są na zdjęciu podpisanym ” niegdysiejsze śniegi” ?
Pyro, Żabo, tak dzisiaj jesteście „milczące”, czy aby wszystko jest o.k. ?
Zgago! Wygłupłem się! To są orzechy kokosowe z zeszłego roku, jak u nas ubiegłoroczne zeschłe liście. Les feuilles mortes. I tak mi się skojarzyło z tymi śniegami…
Cichalu, wcale się nie wygłupiłeś, to ja o mały figiel tego nie zrobiłam, bo już chciałam napisać, że mi przypominają raczej gałkę muszkatołową, tylko sfotografowaną z bliska. 😳
Kapitanie, przecież w życiu bym takich cudeniek nie zobaczyła, gdyby nie Twoje i reszty Blogowiska zdjęcia. 😀
Zgago! A cóż prostszego! Wsiadasz w aeroplan. Ja Cię odbieram. I Żeglujemy (uwaga! dostęp tylko dla Blogowiczów) A reszta w zasięgu ręki!
Cichalu, tylko najpierw musiałabym sobie skonstruować wehikuł czasu, albo znaleźć malarza, który by mi namalował taki portret, jak Dorianowi Gray’owi. 😆
balowanie było bardzo smaczne i miłe … wszystkie 6 dotarłyśmy i to i owo zjadłyśmy i piłyśmy … wszystkie jesteśmy bardzo the Best kobitki … 🙂 … resztę Danuśka opisze … jotka i Nisia dopiero jutro wracają do domu to relacje będa przez dłuższy czas … 🙂
Jolinku, to wspaniale 😆 A gary pomogłyście Gospodyni umyć? 😉
Jolinek mnie uprzedziła, 3 mini zjazd warszawski trzeba uznać za zakończony.
Ale jak na szmakoszki przystało dobrze się jadło i świetnie piło. Atmosfera wspaniała. Dla Gospodyni specjalne podziękowania za niezwykłą gościnność.
Na szczęście zmywarka ożyła, więc zmywanie nas ominęło 😀
To jesteście the Best Kobitki ! 😆 😆 😆
Mini Zjazd Żeglarski pozdrawia Mini Zjazd (zakończony) Warszawski i życzy zdrowia i pomyślności w życiu osobistem i zawodowem (korekta nie poprawiac)
Zgago!Mnie też kiedyś wydawało się, że są rzeczy poza moim zasięgiem. Potem czytałem książki Londona i Conrada. Wszystko jest w naszej mocy! Trzeba tylko baaaardzo chciec i byc konsekwentnym w tym chceniu. Miec marzenia i je realizowac. Jednemu z moich kolegów żeglarzy, Jurkowi Kołakowskiemu, Ludomir Mączka, legenda światowego żeglarstwa napoisał dedykację „Życzę Ci spełnienia marzeń i obyś je miał! I to jest to, Zgago
Debesciaczki!!!
No wiecie co!
Co drugi dzień w Warszawie. Właśnie wróciłem. Szybko po szybkę, kawałek ramki, trochę kawy wienermelange…
O 13 przyjazd o 15 wyjazd. Potem pooglądałem cuda techniki audiowizualnej. Kino domowe z najwyższej półki. HiEnd.
Chyba zostanę przy swoim poniemieckim telewizorze za trzy stówki. Na to co ma kolega musiałbym odkładac miesięcznie tysiąc co miesiąc z pięć lat . Z odsetkami trochę dłużej.
Bilet do kina kosztuje taniej. Tylko ten popcorn 🙁
Mogłem zostać w Warszawie i być rodzynkiem.
Szkoda gadać 🙁
Cichalu, ja też uważam, że człowiek póty żyje, póki ma marzenia i jak widać (po stukaniu) jeszcze je mam, tylko życie mnie nauczyło kroić je na miarę. 😉
Marku, to chyba Gospodyni tego kina domowego „full wypas” musi być atrakcyjna. 😉 Żeby nie mieć kompleksów, trzeba takie „full wypasy” znielubić, po co sobie stresów dokładać. No chyba, że Gospodyni ….. 😉
No wiesz co Marku, już byś się nie przyznawał! Jak mogłeś! Byłeś i nie wstąpiłeś?!!!
Małgosiu, Jolinku, mam pytanie; jutro (wg kalendarza blogowego) są urodziny Andrzeja, Jerzego. Czy jutrzejsi solenizanci jeszcze zaglądają na blog ?
Z głowy mi wyleciało ,że na Ursynowie Zjazd.
Po za tym wieczorny powrót do domu…
Może jak wyleczę nogę to będzie mi łatwiej.
Niedzielne łażenie po Maximusie odchorowałem.
Dobrze ,że kolega ma super autko, to dziś zbytnio nie cierpiałem.
Moi Kochani – Zjazdowiczki rozjechały się już do domów 🙁
Było pysznie i wesoło ! Pierwsza dotarła Jolinek z sałatką
śledziową,pudłem czekoladek (niestety nie zostały spróbowane)
oraz ozdobą wielkanocną, chętna do pomocy w przygotowaniach.
Przygotowania w zasadzie były zakończone,tylko Gospodyni
jeszcze poprawiała makijaże. Potem dotarły następne damy,
a wraz z nimi wszelakiego dobra dostatek i tak :
Nisia z wędzonym tuńczykiem i łososiem od znajomych rybaków
oraz butlą 10-letniego białego porto w kolorze różowym,
Jotka z butelką wina i pięknym aniołem,co by strzegł ursynowskiego
domostwa, Barbara z sałatką z pieczonej papryki,rukoli i fety,
z sałatką owocową i mufinami bananowo-orzechowymi i Małgosia
oczywiście z szampanem, serkiem halumi w szlafroczkach z boczku
oraz królewską szarlotką.
A właśnie- Barbara jeszcze z czerwoną różą zakomponowaną w
niewielkiej,drewnianej doniczce.
Małgosia usmażyła swoje sery i uczta została rozpoczęta.
Nisia niestety opuściła nas już po przystawkach,bo pognała
na swój koncert. Nie dane Jej było skosztować perliczki,
ale może to i lepiej,bo niestety perliczka była najsłabszym
punktem programu,co stwierdzam uczciwie i bijąc się w piersi.
Perliczka uduszona została w pomarańczach z imbirem,polana
czerwonym winem i miodem. Zabrakło słoninki, była z lekka
suchawa. Mea culpa,obiecuję poprawę.
Przy deserach,dzięki Bogu, zrobiło się raźniej.
Mufiny Barbary i szarlotka Małgosi – sam cymes.
Zdjęcia oczywiście będą,ale gapy z nas okropne,bo sfotografowałyśmy
stół z wszelkim dobrem,ale nie zrobiłyśmy zdjęcia wespół w zespół
razem z Nisią. Potem Nisia już poszła,a ja przypomniałam sobie
o naszej gafie. Co zrobić, Nisię sfotografujemy podwójnie przy
kolejnej okazji !
widzę, że Koleżanki mnie wyprzedziły, choć to ja miałam najbliżej do domu. Potwierdzam, zjad był niezwykle udany, Danuśka – urocza, gościnna gospodyni, podejmowała nas po królewsku! Danuśko, jeszcze raz wielkie dzięki! Stół, tym razem przystrojony wiosennie, uginał się od smakołyków. Myślami i toastami łączyłyśmy się z blogowym Koleżeństwem, żałując, że nie możecie balować z nami 🙂
Jolinek przyniosła jeszcze butelkę białego wina.
Poszło na pierwszy ogień,pod przystawki !
Jeśli jeszcze o czymś zapomniałam,to proszę przypomnijcie.
Na razie przerwa w sprawozdaniach.Idę z psem na spacer.
małe sprostowanie, bo perliczka była właśnie bardzo smaczna, delikatna, wcale nie sucha, właśnie te pomarańcze, imbir i inne ingrediencje sosu nadały jej ciekawy smak i zapach. Danuśko, perliczka była pyszna!!!
Małgosia chlebek przyniosła własnej roboty … pychotka
a na jutro:
http://galangal.blox.pl/html
Zgago zaglada …
…jeszcze był pyszny chleb upieczony przez Małgosię, taki z chrupiącą skórką, mniam 🙂
a i dostałyśmy wałówki do domu … 🙂
Zgago Andrzej-Jerzy to z tego co wiem jedna osoba. Czy bywa trudno powiedzieć, bo siedzi cichutko.
Basiu 😀
Ojej, ależ Wy potraficie cudeńka wyczyniać w kuchni ! Chylę czoła.
Puk, puk, czy mogę nieśmiało poprosić o oświecenie mnie w sprawie jutrzejszych jubilatów ?
Dobranoc! Młodzi przywieżli, ale filety, tak, że zupy nie budziet! Idę na kolację. Do jutra
No właśnie najpierw łaskawie proszę Małgosię,czy aby może
upiec dla nas chleb,a potem zapominam powiedzieć,że Małgosia
chleb upiekła,przyniosła i że był naprawdę znakomity.
Jolinku, jak możesz…… takie pychotki pokazywać o tej porze. 😉 No i teraz muszę iść wyjeść resztę czekoladowych płatków. 🙁
A tak poważnie, to bardzo mnie nęci ten przepis, tylko lekko bym zmodyfikowała, wzięłabym zamiast mlecznej – gorzką i najchętniej dodałabym mięty, bo uwielbiam gorzką czekoladę z miętą. Czy u nas jest do kupienia aromat miętowy albo mięta w cukrze ? Wie któraś z Was ? Bo ja nie widziałam ale może w jakiś ekstra sklepach jest ?
To że stół uginał się od smakowitości,to nie była zasługa
gospodyni,ale gości. Jak się zaprasza odpowiednich ludzi,
to się stół ugina 🙂
Cichal, smacznego i dobrej nocy dla Ciebie i załogi 😆
Danuśko, przecież to proste; jaka Gospodyni, tacy Goście 😀
Czy mnie się przez przypadek „rymło” ? 😯
Nie wiem co u Pyry, ale wiem co u mnie.
Rano owies potem do lekarza rodzinnego po skierowanie do ortopedy. Jak już byłam w mieście, a pogoda piękna, to trochę połaziłam. Wdepnęłam do fryzjera (-rki), podreptałam odebrać (po roku) tabliczke na boks Balcerony i drugą z napisem „punkt kopulacyjny dla klaczy”, przy okazji zamówic trzecią z napisem obowiązującym „stajnia ogierów obcym wstęp wzbroniony” – tę przyczepię na drzwiach stajni Czandora i Fausta, na czas Zjazdu drzwi są otwarte i nie będzie jej widać, hi, hi…
Tabliczki są wymysłem Inspekcji Weterynaryjnej i być muszą. No to będą, a co! Wiosna się w końcu zrobi a wtedy weterynaria ruszy na obchód i będzie się czepiać. Mam wielką ochotę na bramie powiesić duuuużą tablicę z jaskrawym napisem „teren prywatny – wejście grozi śmiercią lub kalectwem”. Obowiązuje mnie jeszcze mata dezynfekcyjna. Pytanie gdzie i jaka, i co ma być zdezynfekowane? Jeżeli przed bramą, to odkażone będą koła wjeżdżającego pojazdu, ale nie zawartość (np koń w przyczepie), jeżeli mam zawartość, czyli konia przeprowadzić przez matę a on nie będzie chciał, to co mam zrobić? Jeżeli na matę spadnie deszcz to jaka będzie jej skuteczność? Czy środek dezynfekcyjny (na ogół soda kaustyczna 2% roztwór) nie zaszkodzi środowisku? Czy przeprowadzenie konia przez matę w ogóle może skutecznie odkazić kopyta? A w ogóle jakie choroby może koń na kopytach przenieść? I jeszcze wiele takich pytań. Wydaje mi się, ze już na ten temat się żołądkowałam na blogu półtora roku temu. Przepraszam, ze się powtarzam. Wtedy wymagali tylko maty i tabliczek z imionami ogierów (o szafce z lekami zamykanej na klucz nie wspomnę).
Potem zmieniła po raz kolejny samochód i pojechałam odebrać kolejną partię desek ze stolarni, a wieczorem razem z Sylwią pojechałyśmy za las, bo dzisiaj są Józia urodziny. Był tort, cztery świeczki, goście w różnym wieku…
W przerwach między tymi zajęciami pomagałyśmy Swingowi wstawać. Już mu się mniej nogi plączą, ale czeka aż się go podeprze. Wygodnicki taki.
Natomiast Szanta była dzisiaj na pierwszym spacerze i bardzo jej się podobało. Ponieważ jej mama koniecznie chciała wrócić na halę, więc w końcu obie tam poszły.
Zgago, generalnie O.K.
… a czy ktoś wspomniał tę cytrynową naleweczkę, cośmy ją sączyły przy deserach, jakaż to była pychota 🙂
Pyrom rano siadł internet, widocznie jeszcze nie wstał 🙁
Oj tak Basiu, oj była dobra 😀
Żabo, bardzo fajnie, że byłaś u fryzjera (-ki) 😉 Dawniej najlepszą dla mnie terapią, na wszelkie stresy, była wizyta u fryzjera. Szłam niczym burza gradowa a zawsze wychodziłam z gębulą „na banana”. Teraz już nie muszę, bo sama się bawię w osobistego fryzjera. 😀
Barbaro, a zostawiłyście, łobuziaczki 14 kropelek na skosztowanie ? 😆
No to cyk.
jak notocyklisci!
Tez zycze dobrej nocy.
pepegor
Pepegor, dobrej nocy i wiosennych snów. 😀
Zgago, myślę, że nawet z osiemnaście tych kropelek zostało 🙂
A tego aromatu miętowego nie widziałam w sklepach. Ja natomiast przepadam za gorzką czekoladą z pomarańczą 🙂
Żabo, coś mi się widzi, że Swing jest doskonałym materiałem na tzw. prawdziwego ogiera. Kuty na 4 nogi, choć jeszcze nie ma miesiąca. 😀
dobrej nocy Wszystkim 🙂
Potwierdzam, ze Danuska jest nadzwyczaj goscinna a to wiedzac tym bardziej zaluje, ze do Ursynowa daleko… Nie trace nadziei, ze nie zabraknie okazji, zeby poznac Was osobiscie. Na razie nie moge niczego planowac, zyje z dnia na dzien. Jest lepiej, to juz cos.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Barbaro, ja też a z pomarańczowych, najbardziej lubię mięciutką skórkę pomarańczową w twardej, gorzkiej czekoladzie. Nawet znalazłam źródełko tej pychotki.
Zastanawiam się, czy w zielarskim sklepie nie zapytać o olejek miętowy.
Alino, cieszę się, że jest lepiej – trzymam nadal. Dbaj też o siebie, dobrze ? Trzymam też za to. 😀
Barbaro, smacznych snów. 😀
Dla odprezenia, polecam sympatyczna komedie, ktorej fragment ponizej:
http://www.youtube.com/watch?v=BnWgp-UrPKE
To ja już też pójdę sobie pospać. Życzę Blogowisku spokojnej, dobrej nocy i wiosennych snów. 😆
Dobranoc, Zgago.
Zaraz powinien pojawić się Nowy z nocną lampką 🙂
Ja też już gaszę
Dzień dobry,
Jestem dzisiaj tak późno, że nawet lampki nie warto zapalać.
Poczytałem do góry, bardzo dziwię się Misiowi, że wolał wygodny powrót do domu niż spożywanie róznych pyszności, popijanych winami, i to w takim Towarzystwie!
Misiu, jeśli Ty takie okazje przegapiasz, to Ty kup sobie okulary 🙂 , a boląca noga to żadna wymówka.
Tutaj w niedzielę zmienili czas na letni – a wiosny ani lata nie widać. Zimno i wieje okropnie. Jeśli ten wiatr dojdzie do naszych żeglarzy to chyba będą musieli przeczekać w jakimś zacisznym porcie. Tutaj ocean tak rozbujało, że plaży już nie ma. Są tylko wydmy i woda.
Nie zanudzam.
Dobranoc 🙂
Nowy dobrych snów .. 🙂 Miś ma mocne okulary tylko zabiegany jest okrutnie …
Andrzejowi-Jerzemu 100 lat … 🙂 … może napiszesz jak tam Twoje zdrowie …
a to na Świeto Patryka:
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,87978,7667249,Kuchnia_z_Zielonej_Wyspy.html
Witam o świtku 😀 Życzę wszystkim „owocowego dzionka”. 😆
Dziś ma „ganiane” do południa, dlatego uaktywnię się blogowo popołudniu.
A radiu wróżą, że od jutra ma być wiosenna pogoda. Wygląda na to, że „dmuch” załogi Cygneta dociera – dziękuję Załogo !! 😆
Życzę zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń Andrzejowi-Jerzemu. 😀
Po przeczytaniu opisu spotkania postanowilem momentalnie ozdrowiec i oszczedzam. Nawet nie wyjde bo pada deszcz i komp wariuje
Pan Lulek