Przyprawy z rajskiej wyspy
Myśl o tym, że wkrótce będę wygrzewał kości nad ciepłym morzem (nie tylko Alicja ma takie możliwości) wywołała wspomnienia wyprawy sprzed dwóch lat. Na Sri Lance, po staremu nazywanej Cejlonem, jadłem wspaniałe owoce, doskonałe ryby i owoce morza oraz ryż z dziesiątkami odmian curry.
Wszystkie cejlońskie dania były mocno przyprawiane. Nie na darmo pchali się tam Europejczycy i krew przelewali, walcząc między sobą oraz podbijając miejscowe ludy. To wszystko właśnie przez czy raczej dla przypraw. Imbir, goździki, cynamon, gałka muszkatołowa wabiła żeglarzy i zbirów. A potem, gdy opuszczali wody Oceanu Spokojnego z ładowniami wypełnionymi pachnącym towarem wiedzieli, że zdobyli wielkie bogactwo. To właśnie na przyprawach wzbogaciła się Wenecja. Na Wyspach Korzennych powstały podwaliny ekonomicznego mocarstwa jakim była i jest Holandia. Wspomnieć trzeba jeszcze Anglię i Portugalię. No i nas czyli Adamczewskich, którzy co prawda nie zdobyliśmy na Cejlonie milionów ale za to sporo wiedzy (i przepisów), którymi dzieliliśmy i dzielimy nadal z przyjaciółmi bliższymi i dalszymi.
Dziś odcinek o wielkiej trójcy czyli trzech podstawowych przyprawach.
„Imbir podziemne kłącze atrakcyjnej rośliny kwiatowej, jest powszechnie używany w kuchniach Azji, gdzie pod względem ważności ustępuje jedynie soli. W tropikalnej Azji uprawia się go od ponad 3000 lat, chociaż jego pochodzenie jest nie znane. Imbiru używano też na Bliskim Wschodzie i w południowej Europie na długo przed Rzymianami. Portugalczycy przywieźli go do Afryki, Hiszpanie do Indii Zachodnich (już w XVI w. handlowali oni jamajskim imbirem). Przyprawa ta, o świeżym, korzennym zapachu pasuje do wielu potraw, zarówno słodkich, jak i pikatnych, chociaż tylko na Wschodzie imbir jest wykorzystywany w pełni. Znajdziemy go w wielu formach: świeży, suszony, marynowany, w syropie i kandyzowany. W kuchni chińskiej świeży imbir uważa się za lepszy od suszonego. Siekany, kruszony, krojony na wąskie paski, imbir jest dodawany do niezliczonych potraw mięsnych, rybnych i warzywnych. Różowy marynowany imbir, zwany w Japonii gari, to typowy dodatek do sushi. Japończycy mają też specjalny przyrząd, oroshigane, używany do tarcia świeżego imbiru.
Cynamon, ta słodka przyprawa o delikatnym aromacie pochodzi ze Sri Lanki, chociaż obecnie uprawia się ją w większości krajów o gorącym, wilgotnym tropikalnym klimacie. Wzmianki o cynamonie, jednej z najstarszych znanych przypraw, można znaleźć w Biblii i rękopisach sanskryckich. Najwcześniejsza wzmianka pochodzi z Chin, gdzie cynamon znano pod nazwą kwei. Od najdawniejszych czasów mylono go też z kasją. Przyprawę stanowi kora cynamonowa – wiecznie zielonego drzewa z rodziny wawrzynowatych. Korę zbiera się z małych gałązek, oddziela się cenniejszą wewnętrzną warstwę i zwija w rurkę. Laska to kilka rurek włożonych jedna w drugą. Chociaż w Europie cynamon dodaje się przede wszystkim do słodyczy, na Bliskim Wschodzie przyprawia się nim duszone mięso, szczególnie jagnięcia, a także nadzienie do wieprzowiny i drobiu z suszonymi owocami; świetny jest również z batatami i dynią gotowaną na mleku.
Goździki właściwa ich nazwa brzmi: goździkowiec korzenny. Angielska nazwa goździków, cloves, pochodzi od łacińskiego słowa clavus, czyli gwóźdź. I rzeczywiście – te suszone pączki wiecznie zielonego goździkowca przypominają gwoździe. Goździki mają długą i fascynującą historię. Pochodzą z Moluków, Wysp Korzennych w Południowo-Wschodniej Azji, i były wykorzystywane przez chińskich kucharzy kilkaset lat p.n.e. Kiedy kraje zachodnie zaczęły poszukiwać przypraw, Moluki po wypędzeniu w 1605 r. Portugalczyków zajęli Holendrzy, którzy ograniczyli uprawę goździków do jed?nej wyspy, ale i tak do r. 1770 Francuzom udało się przemycić sadzonki na Mauritius. Goździkowce rosną tylko w tropikalnym klimacie morskim i uprawia się je obecnie w Indonezji, Tanzanii, Malezji, na Madagaskarze, Grenadzie i Sri Lance. Goździki mają mocny, ciepły aromat i smak. Są gorzkie; dopiero wysoka temperatura zmniejsza goryczkę. Goździki są niezbędnym dodatkiem do wielu świątecznych ciast i herbatników, a nabita goździkiem cebula podkreśli smak gotowanego mięsa.” (Wielka księga ziół i przypraw)
Fot. Piotr Adamczewski
Podziwialiśmy te rośliny i w ogrodach botanicznych Cejlonu , i na plantacjach. A każdej takiej wycieczce towarzyszyły różne dziwne spotkania. M.in. takie jak na fotografii, a te kobry tańczące podziwialiśmy pod jedną ze świątyń.
Komentarze
Najprostsze japońskie oroshigane do ucierania imbiru to drewniana deseczka pokryta skórą z rekina 😎
Na dworze szaro i ponuro, jakieś +5 i lekka mżawka, na blogu pusto… Idę prasować.
a tu wreszcie cesarska, a przynajmniej cesarskawa 😉
wszyscy ankiety jotki wypełniają … 🙂
imbir i cynamon zawsze do kawy używam … pije bez cukru to sobie doprawiam smak … 😀 …
Jolinku, a kardamon? 😉
Też bym podbiła Wyspy Korzenne, ale najpierw – pościel – do pralki, koc – do pralki, woda z płynem do wiadra i trzeba szorować tapczan ( a potem suszyć)
Piesek co prawda spał u siebie, w koszu, ale rano przeniósł się na opuszczone przeze mnie miejsce – efekt : jak wyżej. Teraz Młodsza poszła z nim do przychodni. Wczoraj dostał 2 x po siekanym skrzydełku i było dobrze; rano widocznie polazł do miseczki z kulkami, a potem na mój tapczan. W życiu nie zmieniałam sobie 3 razy w tygodniu pościeli, dopiero pies mnie do tego „przysposobił”
kardamon mam ale ciągle o nim zapominam … 🙁
Pyro drzwi trzeba zamykać przed chorym psem ..
Pyro,
w mojej okolicy używany jest tzw. molton – gruba flanela ze 100 proc. bawełny, po obu stronach puchata, jako podkładka pod prześcieradło nie przepuszcza wilgoci (mniejszej ilości) choć nie gumowana, łatwa do prania, chroni materac przed zaplamieniem. W szpitalach używają takiej pokrytej z jednej strony poliuretanem, ale w domu to już ostateczność, komfort spania na czymś takim jest obniżony, bo pot jest gorzej wchłaniany 🙁 Może pora na sprawienie ceratki?
Może pora aby psa zacząć traktować jak psa?
On to może nawet polubić.
Andrzeju,
nie wiem, co będzie prostsze 🙄
Listonosz zadzwonił dwa razy, pokwitowałam i mam: 848 stron w twardej okładce 😎
Dzięki, Gospodarzu!
Zegar, co wędrował przez Szwecję i przybył w sponiewieranym stanie z pogiętymi wskazówkami i ułamanym zamocowaniem sekundowej, trafił w precyzyjne ręce Osobistego i… chodzi! Osobisty coś tam kombinował z wiertarką, młotkiem, kleszczami, mrucząc coś tam w brodę, ale naprawił 😯 i czerwona wskazówka chodzi jak nowa 😎
Ja się skaleczę! Pisałam, pisałam, cosik nacisnęłam i wszystko wsiąkło. Moze później.
Nemo teraz pochłonie i naukowo przetrawi owe 848 stron
i znowu będzie nas zaginać w kolejnych konkursach 🙂
Ale przeżyjemy ! Będziemy sobie podgryzać na pocieszenie
imbirowe, cynamonowe lub goździkowe ciasteczka 🙂
U mnie tez cesarska, czas wiec pomyslec o ogrodzie. Jak dzis wroce, to zaczne ze sprzataniem.
Nemo, zobacz w skrzynce!
pepegor
Znowu dopadła mnie robota. Nici z obiecanych Jotce odpowiedzi. Ale może za parę dni się uda.
Cejlon, przyprawy, super. Można pomarzyć. A tu szara rzeczywistość czyli przygotowania do podróży do Paryża po córeczkę. Furgon sprinter przedłużony i podwyższony już zabookowany. Wyjazd za 22 dni. Niby jeszcze długo, ale przygotowania trzeba czynić. Ktoś powie, że wyjazd do Paryża to nie szarość. Ale taki z pakowaniem i transportowaniem to nie to co zwiedzanie. Jedna atrakcja muzyczna i to ogromna jest w planie dzięki wielkiej uprzejmości artystki z sąsiedztwa.
Mam nadzieję, że jutro uda się wzuiąć udział w konkursie.
Jolinek ma rację – nie zamknęłam drzwi; nie jestem przyzwyczajona do zamykania drzwi w mieszkaniu. ASzysz nie ma racji – pies jest traktowany, jak pies, on nawet siebie traktuje, jak psa; tyle, że my dla niego jesteśmy częścią jego stada. Przyzwyczajony, że zawsze ktoś z nim jest. Pozostawiony sam, jest ogłupiały i nieszczęśliwy. Pół biedy w lecie – wyłazi na balkon i już nie jest sam. W zimie, albo w chorobie szuka kontaktu. Wystarczy, że kogoś widzi. W tej chwili leży w koszyku wodzi oczami i jest absolutnie spokojny.
Stanisławie,
ja jutro nie startuję. Mam rano termin u dentysty 🙄
Poza tym ostatnia wygrana na razie mi wystarczy. Zaczęłam czytać przed obiadem i mnie wciągnęło 😎
Na obiad gulasz z indyka (ciemne mięso), ryż basmati, brokuły i reszta wczorajszej marchewki – kolorystycznie ładna kompozycja 😉 Osobisty marudzi, że do tego ryżu trzeba jeszcze więcej sosu 🙄
Stanisławie owszem wyczerpująca jest taka przeprowadzka, współczuje ale nie jest źle, czy kiedyś myślałeś, ze nastąpią czasy kiedy ludzie oleją sobie po prostu pobyt i życie w Paryżu aby wrócić najzwyczajniej do domu.
Cytat z nowej lektury:
„Prawdziwe szczęście tkwi w jedzeniu mięsa, dosiadaniu mięsa i łączeniu mięsa z mięsem” 😯
O przyprawach też jest 😉
tych do mięsa? 😛
różnych 😎
Witam,
ja nie jestem zajęta pisaniem odpowiedzi dla jotki 🙄 a też nie mam czasu. Biegam między jednym uniwersytetem a drugim.
Nemo mi przypomniała, że mam zadzwonić do dentysty, może mnie przyjmie jutro bo i tak musze jechać w tamte okolice. Zobaczymy.
Na dzisiaj zapowiada mi sie jeszcze jedno ciekawe spotkanie – ciekawe to te uniwersyteckie, nie dentysta.
W tak zwanym międzyczasie to i owo do zrobienia w domu i czytanie archiwum blogu jako stały punkt dnia.
Stanisławie bardzo się cieszę, że chcesz się włączyć do projektu 😆
To prawda, że kiedyś to by się wydawało czymś w rodzaju podróży marsjańskich.
Ten traktat o szczęściu pewnie znajdzie zrozumienie u Bobika. Co z tym dosiadaniem mięsa? Chyba nie chodzi o konną jazdę?
chyba jednak 😉
Nemo,
Twoja nowa lektura czyli nagroda z poprzedniego konkursu?
Tak, Ewo. „Zródło Mamerkusa”.
Prosze mnie nie prowokować tymi mięsnymi kwestiami 😉 Czasu nie mam żeby się tu w dywagacje wdawać, choć nie powiem, pole dla wyobraźni przeogromne 🙄
Podesłałam cytatę Mojemu jako jego nową dewizę życiową – ze szczególnym naciskiem na jedzenie 😉
Przyprawy to najwazniejsza rzecz w kuchni.
Czym byłaby cała azjatycka kuchnia, czy słynna kuchnia tajska, indyska bez swoich garam masala, imbiru, kurkumy, kminu.
Wystarczy wrzucic kawał szynki na patelnie bez grama przypraw i cóż wyjdzie?
„Potrawy bez przypraw są jak ludzie bez poglądów”. pozdrawiam
Słuchajcie,
dokładnie za dwa tygodnie: 16 marca o godzinie 10:42 będzie można świetować trzecią rocznicę pobytu Nemo na blogu. Zjawiła się jako 204 komentatorka, w asyście panów: Łukasza Winiarskiego i EuGeniusza 😯
Dziędobry na rubieży… chyba zaczyna padać, ale przed chwilą świeciło. Nie wiem, czy cesarsko. Królewsko dość.
Jakaś guuupia się samopoczuwam. Ciśnienie leci, czy co?
Z przypraw najbardziej lubię to, co mi rośnie koło płota: rozmaryn, oregano, pietrucha, koperek, te rzeczy. Stara Europa. Egzoty mnie nie ciągną. Z paroma wyjątkami. Parafianka jestem, dana moja dana.
Dzień dobry Szampaństwu.
Imbir! Marynowany, a i żywy zawsze w mojej lodówce, chyba że zapomnę zakupić. Herbata (kuracja przeziębieniowa) według Heleny to pycha i skuteczne, kto nie próbował, niech koniecznie spróbuje, jest tutaj:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Dobre_Rady/Imbirowa_kuracja_Heleny.html
A propos, wyczytałam, że imbir jeszcze lepszy, niż aviomarin, nie, żebym miała takie kłopoty, ale na wszelki wypadek trzymam to w pamięci 😉
Cynamon… Jerzor sobie nie za bardzo, mnie obojetne, jak trzeba, to trza dodać, co za kompot z suszu bez cynamonu i gozdzików dla naprzykładu.
Ja jestem pies na curry. Zawsze mam pastę – zielona czy czerwona, ale musi być. Swoje doprawiam na boku, bo ponoć nikt nie jest w stanie tego zjeść, chociaż rodzina wykarmiona na ostrym.
I to nieprawda, jak powiadają niektórzy, że jak ogień w pysku, to już nic innego się nie czuje. Owszem, czuje się. Kwestia przyzwyczajenia, smakowego gustu i tak dalej. Dlaczego ja o curry, jak jest o imbirze? Dopiero wstałam… idę poczytać do góry. Matko jedyna… te wspinaczki tam i z powrotem…
Oblazłam ogród. Trochę co większych zwałów śniegu jeszcze leży, ale już wyglądają z ziemi zielone noski hiacyntowe! Będzie kępa pod samym oknem. 😆 😆 😆
Czemu środkowy lol się nie zmienił w żółtą mordkę???
Nisiu tu tez raz krolewska raz ma padac i tez cisnieniowo galimatias, co sie na mojej sprawnosci odbija.
Nisiu trzeba zrobić 2 spacje …
ja też taka jakaś nijaka … dobrze, że muszę wyjść po wnuczkę do przedszkola to się może trochę rozruszam …
Jotko- to świętować będziemy hucznie z Nemo obecną wirtualnie,
bo impreza perliczkowa przewidziana przecież właśnie na 16 marca !
Rozpoczęcie wprawdzie o 17.00,a nieo 10.42, ale to drobiazg !
a nie o
heureka sie nareszcie dowod na to, ze australijczycy chodza do gory nogami i w zwiazku z tym, w glowach pomieszaly sie im rozne takie co pomieszac sie nie powinny 😆
dluzej nie bede trzymal was w napieciu coz to wplynelo na olsnienie
tego zakazano ogladac w australi
a co zas tyczy sie przypraw.
jest jedna jedyna ktora czyni zycie wspanialym w roznych odmianach
oj nie podalem o jakiej przyprawie myslalem. naturalnie ze jest to pieprz i wszystko co od niego pochodzi 😆
Zdzichu… 😉
tak pieprz jest uniwersalny … prawie myślę, że w Polsce rośnie … 🙂
jeszcze mi się tak przypomniało … Alicjo ananasy rosą w ziemi nie na drzewie … kiedyś tu chciałaś świeże zrywać … 😉
Część ankiety już załatwiona ,na razie do pytania piątego .
A co do przypraw ,to imbiru zaczęłąm używać dopiero niedawno pod wpływem blogowych sugestii .Cynamonu używam do szarlotki ,tylko kiedy osotatnio ją piekłam ? Jużnie pamiętam .Cynamonu i gożdzików dodaję także do śliwek i gruszek w occie .A na co dzień króluje pieprze / niezależnie od Zdzichowych skojarzeń /,papryka,kminek ,majeranek ,tymianek .
Jesienią ubiegłego roku syn i synowa byli w Indiach .Tamtejsze potrawy sa bardzo mocno przyprawiane i nie obyło sie bez kłopotów trawiennych .Po powrocie dokraju długo nie mieli ochoty na żadną egzotykę .
Witam Blogowisko.
Melduje, ze u nas wszystko ok. Nirrodek junior ma prawie 4,5kg, 58cm i katarek.
Za to ja musze sie w piatek zabrac za zbieranie jarmuzu i zamrozenie duzej czesci owego. Macie moze jakies pomysly jak ten jarmuz przygotowac?
dobre wieści dla palaczy … 🙂 i nie tylko …
http://wiadomosci.onet.pl/1600651,2678,1,papierosy_wodka_usmiech_i_wiernosc,kioskart.html
„David palił do 110. roku życia, chociaż zarzeka się: ? Palenie nie szkodziło mi tak bardzo, bo nigdy się nie zaciągałem.” – też się nie zaciągam … 😀
Jolinek,
no co Ty… ananasy nie rosną w ziemi, tylko na ziemi, a jeśli coś o drzewach pisałam, to musiało byc to cos jak „skrót myslowy” czy coś, bo sama zabawiałam sie kiedys hodowaniem ananasów.
W doniczce! Przepis prosty – kupujesz ananasa, odcinasz zielone z mniej więcej 2 cm owocu, zostawiasz na jakieś 2-3 tygodnie, zeby to podeschło. Potem wsadzasz do bardzo zapiaszczonej doniczki (pół ziemi, pół piasku), lekutko podlewasz i czekasz. Dość długo.
Raz mi sie udało wyhodować rachitycznego ananasa, kilka innych prób skończyło się na zapleśniałej części owocowej, pewnie za gorliwie podlałam 🙁
Ale… nie takie my ze szwagrem 😉
Jotko,
zaczynam mieć wątpliwości co do rzetelności tej kwerendy 🙄 W podanym przez Ciebie dniu mojego debiutu blogowego nie ma mojego komentarza, ani też rzeczonych towarzyszy Łukasza Winiarskiego i EuGeniusza 😯
Znalazłam za to mój pierwszy debiut jako passpartout
To było 15 marca o 11:51.
Wojtek z Przytoka zaraz rozpoznał we mnie bratnią duszę (i faceta 😯 ) 😉
A tu mój debiut jako nemo, od razu poetycki i niezauważony 🙁 Sama też o nim zapomniałam 🙄
# nemo pisze:
2007-03-21 o godz. 15:26
Na wiosny progu
W szponach nalogu
Autorzy blogu
Marza o smogu
W ramach dialogu
Krzycze ?jej bogu?
Chcecie zarobic dac
Kardiologu?
To bylo apel do palaczy, plomienny, wiec wybaczcie nowa gramatyke.
Ja tez pamietam wina Lacrima Christi i Mistella, ale pierwszy raz upilam sie wisniowka Cherry Cordial.
Poncz naszych czasow, czyli grzaniec, najlepszy byl z wina ?Zlota Gran?, albo J-23.
Alicjo to źle przeczytałam lub źle zrozumiałam … 🙂
można się podłamać:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88722,7617015,Od_jutra_snieg_i_zimno__Cieplo_dopiero_w_czerwcu_.html
idę się przewietrzyć ….
tez jestem tego samego zdania Jolinku ( to o tym rosnieciu pieprzu w PLu ) inaczej by ci ludzie tak nie pieprzyli jak potluczeni
nie slyszalem jeszcze by ktos umarl od pieprzenia
co wy na to? 😆
brawo nemo!!!
uplynelo trzy lata i nadal jest poetycki debiut aktualny 😆
Oj, zdzichu,
zdziwiłbyś się, ilu facetom to się już zdarzyło… 🙁
Podobno były nawet zabójstwa, w związku z głodnymi kawałkami 🙄
Hrm… proszę mi nie imputować… zebrane zostało, aczkolwiek pózniej troche, kiedy powstał pomysł, żeby zbierać. Niestety, systematycznością nie grzeszę, ale chęci mam (i czasem grzeszę) 😉
I jak juz cos trzeba, to sie poswięcę. Nie teraz, nie teraz, bo mam pranie na tapecie, doszłam do wniosku, ze olać sprzatanie przed wyjazdem, zgarnąć mniej więcej… wystarczy! O, słońce zaświeciło w okna, trzeba wzrok odwrócić, albo lecieć okna myć.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Poezje/
Ło matko! Ja też rymowałam 😯
A nawet limerykowałam !
Alicja pisze:
2007-11-26 o godz. 20:27
Wierszyki tu kiedyś pisali
ludzie z okolic Upssali.
I pisała Helwecja,
Ze Upssala to Szwecja-
gdzie oni się pochowali?!
Jotko,
przepraszam, jest komentarz 16 marca 2007 o 10:42 😳
Ależ ja mam sklerozę 🙄
Idę do kąta 🙁
Nemo,
wprawdzie „wątpienie jest rzeczą ludzką”, …. ale żeby we mnie !!! 😯
nemo pisze:
2007-03-16 o godz. 10:42
Alicjo,
wiewiora wie swoje. Nawet jak ja nazwa zaraza i fotografuja (kiedys przy probie sfotografowania wielkiego tlustego squirrela na kampusie w Ann Arbor zostalam niemal oskarzona o ?animal harassment?), to wie, ze jesc dostanie, a szorstkosc w obejsciu, to tylko taka maska, ze niby Alicja to niesentymentalna jest i jak lis albo rys wiewiore po drodze chapnie, to nikt plakac nie bedzie?
Ryby to byl koszmar mojego dziecinstwa. Moj ojciec, zapalony wedkarz, lowil je z wielkim powodzeniem, ale ani oprawiac, ani jesc (z wyjatkami) nie lubil. Mama cierpliwie przyrzadzala je na rozne sposoby i przymuszala swoje dzieci do konsumpcji, bo to zdrowe. Do dzis pamietam smak wegorzy i piskorzy (czy ktos to zna?) wedzonych w domowej wedzarni. Ze szczupaka w galarecie jadlam tylko galarete, bo horror przed oscmi zostal mi do dzis. Z polowow ojca najbardziej cieszyli sie sasiedzi rewanzujac sie koszami gruszek i szarych renet.
Wielkim wyroznieniem byly wyprawy z ojcem na ryby trofiejnym motocyklem BMW bez licznika. Przez kilka lat tata zasadzal sie (w konkurencji z sasiadem) na pewnego suma, w ktorego istnienie nikt z nas nie wierzyl. Opowiesci o wielkim stworze (mial nawet jakies imie) urywajacym sie z wedki trafialy do zbioru legend domowych, do czasu? Pewnego marcowego poranka ojciec zabral mnie ?motorem? nad jezioro, z ktorego powoli znikal lod. Na brzegu lezal wielki, chyba 2-metrowy sum, juz troche nadpsuty?
EuGeniusz pisze:
2008-04-17 o godz. 00:26
Psiakrew? Szukałem informacji prawnych dotyczących sanepidu i metody wywinięcia się z kretyńskich przepisów, które mi uniemożliwiają właśnie podawanie naleśników z jagodami (pełno ich w pobliżu) i ziemniaków ze skwarkami i ukwaszonym mlikem, a zatopiłem się w lekturze na bitą godzinę. I wcale nie uważam czasu tu spędzonego za zmarnowany ;).
Skądinąd – nabrałem apetytu na karasie w śmietanie. I na dalszy ciąg lektury wreszcie kulturalnej i pięknie pisanej.
Już po północy. Wrócę tu jeszcze.
Jotko,
przeprosiłam już raz i ponawiam stukrotnie 🙂
W tym samym dniu były komentarze pod tematem z poprzedniego dnia i nowym, równolegle. Ja sprawdziłam tylko pod nowym. Shame on me 😳
Czy EuGeniusz wrócił jako Brzucho?
tu sie tez troszeczke popieprzylo ostatnimi czasy
zamiast cytowania siebie i czytania innych czynia w 100% odwrotnie 😕
Nemo,
to była łajza mineli 😆
nie potrafię tego w tej chwili rozszyfrować, kto pod jakim nickiem się „ukrywa”. Robię kwandę wpisów Gospodarza, ilosci komentarzy i pojawiania sie na blogu komemntatorów. Kiedy skończę ten etap pracy, zabiorę się za dokładne czytanie wpisów z równoczesnąi ukierunkowana analizą.
Inna rzecz, że w archiwóm sa rózne kiksy, ale to będę próbowała wyjaśniać z archiwistami w późniejszym terminie.
Po EuGeniuszu pojawili się: Igła, która potem zmieniła nick na Igiełka i Wilk 😯
Sorry, za błędy 😳
Odnalazłam się. Widzę że od 2006 nadal mam upodobanie do nalewek…
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=8#comment-33
Ewa pisze:
2006-08-07 o godz. 16:42
Panie Piotrze,
Z dużą ciekawością zaglądam zarówno na stronę http://www.adamczewscy.pl jak i na bloga. Uważam iż człowiek, jako istota rozumna (przynajmniej z nazwy), powinien doskonalić swoją wiedzę i umiejętności również w zakresie tzw. kultury kulinarnej. A tego w naszym kraju jeszcze brakuje.
Natomiast mam do Pana małe zastrzeżnie dotyczące napitków: tyle miejsca Pan poświęca winom (na blogu), drinkom, koktajlom i kruszonom (na stronie) a gdzie są NALEWKI? Nie chodzi mi nawet o receptury ile o rady dotyczące wytwarzania tych szlachetnych trunków.
Pozdrawiam znad kieliszka pigwóweczki ;-)))
Odnalazłam się. Widzę że od 2006 nadal mam upodobanie do nalewek?
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=8#comment-33
A tak to wyglądało:
Ewa pisze:
2006-08-07 o godz. 16:42
Panie Piotrze,
Z dużą ciekawością zaglądam zarówno na stronę http://www.adamczewscy.pl jak i na bloga. Uważam iż człowiek, jako istota rozumna (przynajmniej z nazwy), powinien doskonalić swoją wiedzę i umiejętności również w zakresie tzw. kultury kulinarnej. A tego w naszym kraju jeszcze brakuje.
Natomiast mam do Pana małe zastrzeżnie dotyczące napitków: tyle miejsca Pan poświęca winom (na blogu), drinkom, koktajlom i kruszonom (na stronie) a gdzie są NALEWKI? Nie chodzi mi nawet o receptury ile o rady dotyczące wytwarzania tych szlachetnych trunków.
Pozdrawiam znad kieliszka pigwóweczki ;-)))
„gdzie są chłopcy z tamtych lat?” Oj, bo mi się zbierze na „apel ppoległych”. I jeszcze ślozy z oczu popłyną, z tej tęsknicy wielkiej… a cholera z nimi! Chcieli, to poszli. Widać inna małpa lepszy kokos zdobyła.
Na obiad była szynka duszona i surówka z białej rzodkwi z rzodkiewkami. Na deser pyszne czarne winogrona.
Pies dostaje pół tabletki na godzinę przed michą i na razie spokój.
…ergo sum!
Nirrod,
jarmuż to warzywo, które lubi tłuszcz – młode liście opłukać i ugotować do miękkości, posiekać. Wymieszać z sosem beszamelowym, podgrzać, przyprawić solą, cukrem, pieprzem. Podawać z ziemniakami puree i pieczenią wieprzową na przykład.
Ugotowany jarmuż można dusić z dodatkiem cebulki i bulionu. Można z niego zrobić zupę na podsmażonych kostkach boczku i cebuli, przyprawić gałką muszkatołową, oregano i śmietaną.
Do jarmużu pasuje boczek i kiełbaski, jaja sadzone.
Zdzicha tożsamość zdradza jedno słowo, którego onże ci używa z upodobaniem. Ciekawam, czy ktoś zauważył… 😉
Jednak sprzątam… i jestem z doskoku. I dobrze mi tak!
a ja jadlam do pieczonego schabiku Zabine borowki, jeszcze je mam
No, to Pyra dała plamę, dowód sklerozy zaawansowanej, a teraz „ryzykuje życiem”. Skąd taka plaga? A, chciałam sobie wypić kawę podwieczorkową i najpierw nasypałam swojej Gevalii do kubka, a potem w ten sam kubek też Gevalii ale puszczalskiej. Posłodziłam dolałam mleka i zastanawiam się czy dam radę to wypić (piekielna mikstura wyszła).
Na margonesie : czy przyjęlibyście od promotowa temat pracy typu „Filozoficzne aspekty kary śmierci”?
EWA!!!
I niech mi to będzie ostatni raz! 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Napitki_etc./
no to tylko zazdroscic Alicji wyjazdu
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88722,7617015,Od_jutra_snieg_i_zimno__Cieplo_dopiero_w_czerwcu_.html
Pyro – jasne! To fascynujący temat.
👿
Alicjo,
A myślisz że nie korzystałam?
Kochana, to był wpis z sierpnia 2006!
Ewa nie rób kwadratowych, tego co rozumiesz a ja wiem. Pomimo wyslania przesylek Poczty Butelkowej dochodza cztery (slownie cztery) nalewki kazda inna i innym systemem robiona. Sie wie to sie i robi. Beda gotowe na koniec kwietnia 2010 roku.
Nie o tym chcialem jednak pisac. Troche mnie ponioslo.
Chodzi o imiona. Z Eugenii zrobiona zostala Genia a z tej Genowefa.
Czy Eugeniusz droga ewolucji moze zamienic sie na Genowef.
Mogloby ciekawie brzmiec „Genowef Oniegin” z super nowoczesna muzyka.
Niech rozstrzygnie dylemat Dorota z sasiedztwa i moze jaka muzyke podrzuci.
Tym bardziej, ze za godzine ide do lekarza na czyszczenie uszu.
Pan Lulek
Nirrod – Nemo ma rację : jarmuż kocha tłuszcz. Mówiąc nawiasem każde warzywo liściaste wymaga tłuszczu i to nie oliwy czy oleju (chyba, że do smażenia) Gotowane i duszone lisciaste dobrze wychodzą z boczkiem, skwarkami i tym podobne. Z jarmużu pochodzi jedna z najsmaczniejszych poznańskich zup typu eintopf – zwana po prostu jarmuż albo zielony krupnik. Obowiązkowo gotowana na tłustym mięsie kal ;ekki, niezbyt gęsty krupnik jęczmienny. Potem usuwa się z niej ugotowane mięso , wrzuca usiekany, osobno gotowany jarmuż, obowiązkowo robi do niego złotą zasmażkę, rozprowadza w zupie. Mięso pokrojone w zgrabną kostkę można wrzucić w zupę gotową, albo na suchej patelni osmażyć plastry boczku na rumiano i chrupko i podać przy zupie na oddzielnym talerzyku z kromką chleba (mięso przed osmażeniem lekko posolić, popieprzyć dać szczyptę roztartego majeranku)
Swego czasu telewizja tutejsza (publiczna=ambitna) pusciła Dekalog Kieślowskiego. Wszystkie odcinki oglądnęłam.
Po wiadomym odcinku, który z trudem, ale jednak…nie mogłam spać tygodniami (podobnie po amerykańskim „Zielona mila”, ale to inne kino, mimo podobnego tematu).
Ci od filozoficznego aspektu powinni się wybrać na wykonywanie wyroku… odechce im się filozofii i wszystkiego.
W Kanadzie nie ma kary śmierci.
…ja znowu z doskoku, Ewo, od ściery do mietły, i co by tu jeszcze do pralki wrzucić…
A w sumie najważniejsze, żeby dupsko w troki jutro nie zapomnieć zabrać, o! 🙂
Dzien dobry, poczytam wasze komentarze pozniej a juz teraz chcialabym zyczyc Alicji wspanialego rejsu bo jest juz chyba na walizce.
Przedwczoraj nemo umiescila reklame chaddaru, ranek zaczynal sie sympatycznie (choc sam srodek jest dosc szokujacy). Co kraj to inny rodzaj reklamy. Popatrzcie na te ponizej, pozdrawiam.
http://www.youtube.com/watch?v=Mp7AScLrbUo&feature=related
Jest wiadomość od znajomych w Chile. Cali i zdrowi, obiecują dłuższe sprawozdanie. Odetchnęliśmy z ulgą.
Wyszło słoneczko.
A teraz jeszcze coś na temat.
Cynamon zawiera kumarynę, która szkodzi wątrobie. Prawdziwy cynamon cejloński zawiera jej bardzo mało, natomiast znacznie tańszy cynamon z chińskiej kasji zawiera znaczne ilości tego związku. Szkodliwa ilość dla osoby dorosłej to dawka powyżej 2 łyżeczek, dla dziecka – już pół łyżeczki. Laski chińskiego cynamonu są zawsze z pojedynczych rurek kory, w proszku – tylko znawcy rozpoznają po smaku.
Ach Alicjo, rozumiem. Nie stresuj się zanadto porządkami… i baw się dobrze!
Kowal, który miał być w sobotę, ostatecznie w poniedziałek, zapowiedział się jutro na 14:00 Nie wiem, czy brać go poważnie.
Zgago, udało mi się zapakować paczkę dla Ciebie. Jutro powinnam ją wysłać.
Dostałam zaproszenie na mammografię. Kazali się zarejestrować (tu zapraszają, a tu rozkazują). Zadzwoniłam. Rejestratorka wymieniła co powinnam ze sobą zabrać, między innymi okulary do czytania. A może to jest badanie wzroku? 😆
…dziennie te łyżeczki czy co? I kto by to łyżkami jadł?! Przecież to nie baby, ach, te baby…
(nagranie bardzo złe, ale lepsze takie, niż żadne, nowsze to nie to!)
http://www.youtube.com/watch?v=_D5Wq1qjZeY
(tu idę pranie wrzucić do suszarki).
Miałam wrzucic nowsze, ale jak zerknęłam na to… to mietłę na bok, pranie na szczęście w suszarce, i obejrzałam sobie… nie przeszkadza mi trzaskanie 😉
Alicjo – już się bałam, że wykonanie Zauchy. a ja go nie toleruję. No, jeszcze posłuchać, ale popatrzeć to już finał. I co te baby w nim widziały?
Cynamonu nikt nie je łyżkami, ale pierniczki, cinnamon rolls, curry etc. Kasza manna+cukier+pół łyżeczki cynamonu 🙄 Te łyżeczki to liczą na dzień.
Są jednak i pozytywne strony cynamonu, pomaga m.in. na ukąszenia węża 😎
Łempickiej malunki rozpoznaję na płycie…
OK. Pranie się suszy, chałupa ogarnieta jako tako, obiad jest, zajrzałam w lustro…
NO NIE! Cichal mnie w takim czymś nie wpuści na pokład! A nawet jak wpuści (chłopy podobno nie zwracaja uwagi na takie tam… PODOBNO!), to ja ze soba nie wytrzymam!
Lecę za róg po farbę odpowiednią, czyli moje włosy mniej wiecej naturalne minus siwizna. O!
Żabo, czy o takie coś Ci chodzi?
http://www.franke-zamocowania.pl/site/kotwySLR.htm
O coś podobnego, ale te kotwy, które ja używałam mają mniejszą średnice, wystarczyło 10mm, a wewnętrzna śruba jest chyba 8 mm, bo na klucz 13. Dzisiaj zdybałam w jednym sklepie tego typu, ale jeszcze przykrótkie, bo 210mm.
Nie mogłam od nich, znaczy sprzedawcy, wyciągnąć producenta tych kotew. On zna tylko hurtownię, która ich zaopatruje. Zacznę może szukać tej hurtowni – „fachman”, czy coś takiego
Żabo, właśnie ze względu na średnicę może być kłopot z długością, te dwie rzeczy powinny być ze sobą skorelowane. Pan mąż mówi też, że ile kotwy w futrynę, tyle w mur, bo obciążenie duże.
Ewa przytoczyła swój stary wpis by pokazać jak to dawniej bywało a Pan Lulek i Alicja chyba daty nie zauważyli … 😉 … Panie Lulku nie napisał Pan za co mamy trzymać kciuki, kiedy poranno/nocny wpis Pan zrobił? …
nemo na wszystko trzeba uważać kurcze… na majeranek … na cynamon ..
Misiu jak zdrowie? … Pawełku jak Ania się czuje? …
Jolinku,
już Paracelsus powiedział:
Dosis facit venenum
Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną 😎
Uff- odetchnęłam z ulga,jeśli chodzi o cynamon.
Bo tak- szarlotkę z cynamonem lubię, ale jadam może 3-4 razy do roku. Śliwki z cynamonem na pewno dobre,ale nie wiem,czy kiedyś jadłam ?
W dzieciństwie Mama robiła ryż z cynamonem.Jadłam chętnie.
Węże jeszcze żadne mnie nie pokąsały, to może jakoś uda się
dalej uchronić… Ale z drugiej strony wtedy cynamon jest pożądany.
Mam zatem głęboką nadzieję,że nie posiadam nadmiaru szkodliwej kumaryny w organiźmie ?
Natomiast mam trochę tego i owego w nadmiarze.
I są dwa wyjścia – albo się tym martwić,albo przyjąćze
Ja w ogóle nie znam tego nazewnictwa, kotwa jedna… 🙁
Trochę renowacji zrobiłam w mojej chałupie stareńkiej, to tutejsza chałupa i nijak mi się do normalnych polskich murów, ale naumiałam się trochę. Przy okazji – raz, i nigdy wiecej!!!
Byłam za rogiem, zakupiłam farbę na pomarańcz. Zara będę uskuteczniać.
Pogoda królewska, słoneczko, wiaterek lekutki, okołozerowo, na jeziorze lód niewzruszon.
A propos curry, łyżkami bym nie jadła tego żółtego sproszkowanego. Natomiast świetne są wszelkiego rodzaju pasty curry, gotowe mieszanki, czerwone i zielone, w azjatyckich sklepach można dostać, tylko należy zapytać, co jakie jest. Przeważnie ostre. Do potraw można dodawać, ile tam komu ostrością pasuje, a ostrość łagodzić mlekiem kokosowym.
Mleko mlekiem, ja sobie chętnie jeszcze dowalę łychę curry 😉
albo przyjąć ze stoickim spokojem !
Danuśko,
cynamon cejloński jest OK, możesz łyżkami 😎 Tyle, że najpewniejszy jest w formie grubych lasek, nie da się podrobić. Sproszkowane trudno zidentyfikować, więc lepiej dawkować ostrożniej.
Moja filozofia życiowa sprowadza się do krótkiego „WSZYSTKO WOLNO!”.
(Byle tylko nie szkodzić innym, ale czasem zdarza się nastąpić na odcisk 🙁 )
Po cholerę się stresować?!
Dziwnie to zabrzmi na blogu kulinarnym ale mnie zaczyna stresowac fakt bycia lasuchem, tyje ja i dziecko tyje, choc jemy duzo owocy i warzyw, zaczynam sobie robic wyrzuty, ze za duzo smakuje roznych rzeczy ale jak ich nie ma w domu to jestem glodna
Mialem dzisaj mase przezyc. Oczywiscie o cesarskiej nie bede wspominac. Pan Lekarz Domowy, czterodzietny, dokonal kontroli stanu mych sluchowych organów oraz zmierzyl cisnienie i az gwizdnal. Górna wartosc 120 mmHg i dal skierowanie na kontrolne badanie glównej pompy w dniu 23 marca br.
Jak przezyje te badania to jade za granice bo mi wyszla musztarda.
Kciuki prosze trzymac na wypadek wszelki wznoszac za caloksztalt
Toast !
Pan Lulek
Ogólnoblogowe ZDROWIE!
Stara Zabo !
Firma o której piszesz nazywa sie „Fackelmann”. Skoro u nas sa to i w Polsce maja przedstawicielstwo. Moze jednak byloby lepiej napisac wprost do firmy o swoich klopotach, hodowli koni i zaprosic ich na odwiedziny. Czasami bywaja cuda na tym swiecie. Wspomnialbym o tym, ze zatrudnilas atrakcyjna mloda praktykantke.
Pan Lulek
Jeszcze o cynamonie.
Kiedyś słyszałam, że cynamon pity z kwaśnym mlekiem ponoć ma obniżać ciśnienie.
kod 6768 😆
Nirrod,
w polnocnych Niemczech to jest kultowe danie na zimowy sezon. Tu masz sznureczek, aczkolwiek tylko po niemiecku http://www.chefkoch.de/rs/s0/gr%FCnkohl/Rezepte.html
pepegor
Panie Lulku,
Potwierdzam słowa Jolinka – zacytowałam swój pierwszy wpis blogowy z 2006. Dopiero zaczynałam przygodę nalewkową.
A teraz wracam do pytań Jotki.
No i zdrowie wszystkich obenych i nieobecnych!
Zdrowie za tych co na morzu (będą już wkrótce).
Spóźnione serdeczności dla Owczarka P.
Zdrowie Aliny i jej męża.
Zdrowie Radyjka.
Za pomyślność polowania na kotwy.
Ewa i Dorota z Poznania
Ponieważ picie bez toastów nazywa się pijaństwem – zdrooooooowie! 😆 😆 😆
Nisia,
oczywista. Nie wciągnełam tego do blogu?! Kiedys coś… gdzieś…
To Pyry powiedzonko!
„Picie bez toastu to pospolite pijaństwo, natomiast z toastem – to kulturalne zacieśnianie więzów międzyludzkich”
Załamanie pogody już nastąpiło,przynajmniej u mnie .Właśnie kilka minut temu przeszła burza śnieżna z grzmotami i błyskawicami ,ale bez piorunów .A śnieg nadal pada i na dworze zrobiło się znów pięknie .Tylko że nie mam wcale ochoty na odśnieżanie , a i okna od zewnątrz planowałam jutro umyć / od środka są już umyte /.Mam nadzieję na ocieplenie .A te zimowe atrakcje nadeszły oczywiście od zachodu .
Wredny zachód! Zawsze mówili, że zgniły!
Ja lecę na dół do piwnicy/pralni/etc po pranie, z suszarki trzeba wyjąć.
Dzieńdobrywieczór!
Napiję się z Wami, a co?
Za Heleny. Marcowe.
I za to, żeby dzień był dłuższy, najchętniej bez skracania nocy 😉
Za chorych i za zdrowych.
Literki i cyferki pląsają mi przed oczami. Ale to nie z powodu aroniówki.
Rację ma Nemo: dosis sola. Czuję toksyczne działanie ostatnich nieprzespanych nocy. Ciekawe, czym lubił się leczyć Paracelsus 😉
Witam,
Zadeptac sie mozna – ponuro, zimno i leje bez ustanku, pól dnia przespalam – wyraznie brak slonca mnie meczy. Tegoroczna zima wyrabia wieloletnia norme na opady i tak podobno ma byc az do Maja 🙁 i nawet dzisiejszy temat nie poprawil mi nastroju – te wspaniale przyprawy by zaplesnialy w drodze od sklepu do domu 🙁
A na dobitke, mój szary futrzak drze sie nieustannie i pod nogi sie pakuje, co przy moim kustykaniu dos uciazliwe – dostala pastylke, ale za nim to podziala, to ja sie chyba do hotelu wyprowadze 🙁
Byle do slonca dotrwac….
Paracelsus się nie leczył. Wziął i umarł był. A co – nie wolno?!
Wracam do składania prania. Ktoś musi 🙄
Rano wnuki poleciały do domu. Uff…Wczoraj był pozegnalny spacer po corso (Lincoln Ave) gdzie spotkaliśmy siwego pana wyprowadzającego na spacer pięknego pytona. Dał pobawic się dzieciom. Potem pojechaliśmy motorówką na ryby. Na pobliskiej rafie ryby pięknie brały, ale najstarsza wnuczka zabroniła je zabijac w celach gastronomicznych. Zostały wypuszczone…W szkole uczą miłosci do zwierzątek hodując małych kretynów. Potem jako dorośli wierzą, że filety i kotlety rosną na drzewach!
Na koniec pojechaliśmy na lody, najlepsze w tej części świata! Następna wizyta w tejże będzie pojutrze. Kolejne dzieciaczki trzeba dosłodzic. Przylatują z Kanady jutro wieczorem…
http://picasaweb.google.pl/cichal05/DzieciRybyLody#
Cichalu…. choćby niedzwiedź, to dostoję, ale bardzo proszę, żadnych takich, bo umrę i będziesz miał mnie na sumieniu!
Słodzić Jerzora – jam gorzka 😉
Wróciłam i jak w tytule:
http://www.youtube.com/watch?v=P4b8985k-4Q
Spóźniony toast za zdrowie; Aliny i Jej Męża (nieustająco i z „trzymaniem”), zdrowie Misia, zdrowie Radyjka (żeby już nie martwił swoich Pań), zdrowie Pana Lulka (żeby ciśnienie się uspokoiło), zdrowie Żaby (potrzebuje go dużo do szukania właściwych kotew), zdrowie załogantów florydzkich i ich kapitana, no i w ogóle zdrowie całego Blogowiska – oczywiście z Gospodarzem i p. Basią na czele ! No i żebym się już jutro wzięła za odrobienie „zadania domowego” dla Jotki. 😉
Ha, a piję Wasze zdrówko ….. „La Trappe” Blond – cudo, nie piwo. Zobaczyłam na półce sklepu i kupiłam sobie 1 buteleczkę (0,33 l ) 😆
Alicjo, to przecież „gorzkie” się dosładza. 😉
…padam, padam, padam,
padać muszę czy chcę czy też nie…
No dobra. Już jestem prawie gotowa. O hipokryzji tych, co to kiełbaskę uwielbiają, a zwierzątka kochają …pisaliśmy na blogu często.
Pieprzenie kotka za pomocą młotka.
O, lecę , bo mi się coś przypomniało, że trza zapakować! No i te pomarańcze na głowie załatwić…
Dla poprawy humoru – ciąg dalszy wypowiedzi red. Zimocha 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80354,7619590,Chopinka_nart_i_Adas__tas__tas_tas___czyli_the_best.html
Ewo, 😆 😆 😆
Alicjo! Dla Ciebie – rządź tam jak możesz, na tych morzach!
http://www.youtube.com/watch?v=rB5Nbp_gmgQ
Szacun dla Kapitana i Załogi!
😆
Alicjo- toż przecież pisałam,że się nie stresuję,tylko przyjmuję
wiadomy stan rzeczy ze stoickim spokojem !
Krystyno – co to za pomysły,by myć okna na początku marca.
W marcu jak w garncu ! Trzeba poczekać z wyżej wzmiankowanym
stoickim spokojem, na słoneczną, piękną pogodę. Owe okna umyjesz,
a po chwili śnieg i zawieja i śladu nie będzie po tym myciu.
Nie spiesz się, proszę, z tą robotą !
Zgago – wszystkie wymienione przez Ciebie toasty popieram
w całości i o tej porze to już wznoszę jedynie ziołową herbatą !
Jotko – zaglądam do mego wnętrza i muszę przyznać,że czasem
warto zajrzeć.Część odpowiedzi już gotowa,reszta jak czas pozwoli.
Załatwiłam pomarańcze… no, farbę jeszcze mam na włosach, potem się pokaże, ale co będzie, to będzie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=cPAEFnVZVOs
Słowa piosenki do przetłumaczenia, akurat pasuje do naszych konwersacji, a ja czasu nie mam…
„You only get what you give” – tyle dostajesz, ile dajesz
Psiak jakby odrobinę zdrowszy. Ulżyło mi. Jutro przed południem zapowiedziała się Wnuczka z Igorem, bo to rano analizy dzieciaka czekają, a po 11.00 Mamusię czeka dentysta. To cóż ze sobą zrobić przez 2 godziny z kawałkiem? Przeczekać u Babci. Podobno potem pojedziemy do znanej Wnuczce hurtowni mięsnej po miesięczne zakupy. Wnuczka bardzo chwali. No, zobaczymy. Tu na ucho Wam powiem, e wizyty Wnuczki bywają dla mnie męczące; mówiłam : żadnych zainteresowań poza modą, nie ma z nią o czym pogadać (to pewnie też moja wina, bo mi ganze gal jaki odcień Ona ma na włosach i jakie tipsy nosi. Telenowel nie oglądam i nie wysiłam się z zachwytami nad rodzinną lalką Barbie). Już dzisiaj mam nienajlepszy humor .
Alicjo, Jerzorze,
nie załapałem kiedy dokładnie przyjdzie Wam chwycić za rączki waszych waliz, życzę więc już teraz dobrej drogi, bo nie wiem czy jeszcze zdążę. Powtórzę jeszcze raz: zazdroszczę! Wiele zabawy z Cichalem.
Pyro, nie martw się, wiesz przecież jak po 18-stce nam szybko czas leci. 😉
Alicjo, dobrze Ci radzę przeczytaj ulotkę, która jest przy farbie. Tam powinno być ostrzeżenie, że przez ileś dni po farbowaniu, należy włosy chronić przed Słońcem ! Piszę całkiem poważnie.
Żabo,
zupełnie nie rozumię co Ty tam chcesz z tymi kotwiami. Nie piszę kotewkami, bo przepraszam, ale 210 mm ? po co to? Ze zdjęcia wynika, że mają trzymać profile mniejsze niż 9 x 9, a jeżeli uwzględnić, że ten koniec z nakrętką i tak trzeba by wpuścic głęboko w drewno, to po co 210 mm, ile ich ma być na jednym elemencie pionowym? Te 130mm jakie opisałem wczoraj też by chyba wystarczyły.
Pepegorze,
żadnych waliz. Jerzor swój malutki plecak, ja… no, nie znalazłam worka marynarskiego, ale torbę podróżną niewielką. Wyobrażasz sobie ładowanie się na jacht z walizami?! 😉 Wszystko będę sprawozdawać, a jak juz mówiłam – sama sobie zazdroszczę! Teraz idę sprawdzić, co z tymi pomarańczami na głowie…
Myśl o tym, że wkrótce będę wygrzewał kości nad ciepłym morzem
Na mój dusicku! Ten Rudolf to mo dobrze! Pon Pieter specjalnie dlo niego zabiero nad ciepłe morza zapas kości, coby je dlo niego wygrzać! 😀
…wydech wielki. No dobrze, włosy wróciły do stanu. Żebym nigdy nie kusiła się na jakieś tam pasemka!
Alicjo,
też tego tak nie widziałem.
I ja kiedyś żeglowałem i wiem ile tam jest możliwości, obojętnie czy to była kiedyś omega albo dezeta.
Pepegoru,
ja NIGDY nie żeglowałam, ale wcale mnie to nie przeraża. Po prostu będę się stosowała do wskazówek Kapitana. Jak trzeba, to jestem grzeczna i posłuszna 😉
Właśnie wróciłam do domu, nie ma szans na przeczytanie wszystkich dzisiejszych wpisów, dlatego:
Alicjo, Cichalu & Co żeglujcie „po morzach i oceanach” i niech dobre wiatry nigdy Was nie opuszczają 🙂
Wszystkim blogowiczom wszystkiego: „czego im w życiu najbardziej brak”, a tak bardzo, bardzo osobiście: dziękuje, że jesteście 🙂
Myślę o tej mojej Wnuczce – jedną, jedyną ją mam i śliczna taka , jak ta Barbie i smutna refleksja nachodzi mnie pod własnym adresem : dlaczego miałam dużo wyrozumiałości wobec cudzych dzieci ? Dlaczego pobłażliwie tłumaczyłam Rodzicom, że w każdej rodzinie się zdarza, z głupoty kiedyś wyrośnie, to nie jest złe dziecko, tylko impregnowane na wiedzę, ale może kiedyś… może być dobrą matką i żoną, ładna jest, w życiu sobie poradzi. No tak, takiej wyrozumiałości nie mam do własnej Wnusi. Nigdy jej złego słowa nie powiem, bo to rzeczywiście dobre dziecko; czuję jednak kompletną bezradność ilekroć spędzę z nią kilka godzin.
Alicjo przychylnych wiatrow, pieknej pogody i udanego syreno-majtkowania!
Pyro,
pewnie patrzysz przez pryzmat osoby, która jest życiowo doświadczona. A wnuczka to szczenię, musi się potłuc, żeby się nauczyć i wszystkiego naraz nie pojmie. A my, im starsi jesteśmy, tym mniej mamy cierpliwości. Może głupoty piszę, ale tak mi się nasunęło.
Idę po wino!
http://www.youtube.com/watch?v=WBLxmOij0dY
Pyra,
naprawę „świata i okolic” trzeba ZAWSZE zacząć od siebie, sorry Winetou!
Alicjo, żadne głupoty, tylko czystą prawdę.
Życzę Tobie, Jerzorowi i miłemu Kapitanowi-Cichalowi cudownie miłych wrażeń i wspaniałej pogody !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Alicjo, a która jest godzina u Ciebie ? Czy na pewno 5:25 PM ?
No i się popłakałam. Nawet zapomniałam sie napić. To teraz sięgam po wino.
http://www.youtube.com/watch?v=47_5LiGWPgg&feature=video_response
Wszystkim dziekuję za życzenia szczęśliwych wiatrów i tak dalej, zdaje mi sie, że Cichal będzie mnie musiał zakneblować, żebym nie gadała tyle na blogu – wiadomo, że Della już przystosowana 😉
Zgago, dokładnie 6 godzin do tyłu od Ciebie.
Dziękuję Wszystkim za miłe słowa! Alicjo, alert! Zimne noce! W czwartek będzie w nocy 42F Ile to na nasze? Śpiwór, śpiworem, ale weżcie ciepłe rzeczy. Specjalnie przekładałem na marzec, ale w lutrym było nieco cieplej. Ironia losu…
To już muszę iść spać, bo przecież mój duch ma się zameldować u Kapitana o 00:01 😆 😆 Zostało tylko 5 godzin z kawałkiem do spania. 😆
Wszystkim życzę spokojnej i dobrej nocki, no i oczywiście pięknych snów.
pepegor, te kotwy mają trzymać ościeżnice. Belka pionowa ma 12 x 14 x 220 cm. Kotwa musi przejść przez te 12 cm i zakotwiczyć się w cegle muru, czyli też musi wejść w mur na ca 12 cm. Stąd długość kotwy 25 cm. Na jedną pionową belkę potrzebne są przynajmniej trzy kotwy. Na ościeżnicy wiszą drzwi (te co na zdjęciu i jeszcze będą górne, nieco lżejsze), które też swoje ważą (są z desek prawie 40mm), ale głównie muszą wytrzymać napór konia, który nie tylko się ociera o nie, ale również potrafi pchnąć (przechodząć mimo, niechcący rozgniótł mi żebra) a waży ponad pół tony, oraz różne inne nieprzewidziane sytuacje.
a111 <– kotek
Cichalu,
spakowane skarpetki i takie różne dresy – piżamy, damy radę, nie bój żaby 🙂
„…nie bój żaby”, ale to się nie odnosi do naszej Starej Żaby 🙂
Płyńcie po morzach i oceanach, rozsławiajcie imię i wróćcie bezpiecznie do portu. Powodzenia i ciepła 🙂
Na chłody polecam hot water bottle. Najpierw opróżniamy butelkę z alkoholowej zawartości, nastepnie wlewamy do niej możliwie gorącą wodę, szczelnie zakręcamy i umieszczamy pod kołderką w nogach łóżka (=koja)… właściwie po wypiciu pierwotnej zawartości napełnianie gorącą wodą można odłożyć do dnia nastepnęgo. Lub zacząć procedurę od początku, czyli od opróżniania następnej butelki.
…Żabo,
jak Kapitan pozwoli, to ja za 😉
to ja pod kołderkę, pa, pa…
Rejsowiczom pomyślnych wiatrów, niech nadają o wszystkim. Widać, że Cichal dopiął wszystko na ostatni guzik.
Chociaż wciąż nie wiadomo gdzie Was Kapitan zaprowadzi, ale jeśli będziecie w Key West nie wyobrażam sobie, żebyście nie wsąpili do Sloppy Joe’s. Proszę tam kilka łyków za mnie wypić!
Dla mnie Key West, może po St. Augustine, to najpiękniejszy zakątek Florydy.
Trzymajcie się! Nie dajcie się rekinom!
Nowy…
jasne, że się nie damy (rekinom) i jasne, że wypijemy za zdrowie!
Dobranocka…
http://www.bojanowski2005.strefa.pl/korycki/index.html
Alicjo, to też dla Was na piękny rejs. Nasz kapitan Jacek znany przez Cichala osobiście tą piosenką nas budził codziennie.
Pomyślnych wiatrów!
Kapitanie, melduję posłusznie, gotowość do podjęcia wachty. 😆
Pomyślnych wiatrów i ciepła życzę.
Skoro mój duch jest u Was, to ciałko pójdzie dalej spać. 😉
Kapitanie, byłam pierwsza na pokładzie ? 😉 😀
Alicjo !
Do czyszczenia pepegów czyli tenisówek czy innych butów pokladowych nie zapomnij zabrac szczoteczki i bialej pasty do zebów. Kiedy Kapitan da rozkaz „klar portowy” to wszystko musi byc na glanc. Zapasowe kilka dolców dobrze trzymac albo w skarprtce a jesli noga jest bosa to w krótkich obcislych na stronie od tylu. Ostatecznie moze byc z przodu. Miedzy ustami a brzegiem puharu.
Zatem zawsze stopy wody pod kilem.
Pan Lulek
Pomyślnych wiatrów żeglarzom … 🙂
słonko świeci .. śnieżek naprószył … mały mrozik … 🙂
dnia zagadkowego i miłego … 😀