Gruzja to jest smaczny kraj

Nigdy tam – niestety – nie byłem. I to mimo wielu zachęt ze strony naszych młodych przyjaciół dziennikarzy i włóczęgów – Andrzeja i Marcina Mellerów, którzy o tej krainie kaukaskiej, jej kuchni i winach a zwłaszcza o ludziach mówią z ogniem w oczach. Marcin zaś swoich gości najczęściej częstuje gruzińskimi daniami zamawianymi w jednej z czterech stołecznych gruzińskich knajpek. Nam też ta kuchnia odpowiada lecz  wina już mniej. Może jeszcze nie trafiliśmy na najlepsze? A może zbyt surowy klimat nie pozwala winogronom skoncentrować w gronach wystarczającej ilości cukru? Próbujemy więc nadal.

W Warszawie byliśmy już w trzech gruzińskich knajpkach: Tbilisi, Mała Gruzja i – ostatnio – Argo. Ta ostatnia działa od niedawna na Starówce przy ulicy Piwnej róg Wąskiego Dunaju pod szyldem wspólnym z Galerią  Ciciszwili.

Charczo parzy usta i podniebienie ale jest pyszne

Konstantego Ciciszwilego pamiętają warszawiacy w wieku średniozaawansowanym. Jego spektakle teatralne, a zwłaszcza telewizyjne programy rozrywkowe, cieszyły się wielkim wzięciem u publiczności.
Dziś Ciciszwili (wraz z żona Anną) prowadzi niewielką galerię na warszawskiej Starówce. Można tam znaleźć rosyjską porcelanę i gruzińską sztukę. W tym tzw. czekanki czyli płaskorzeźby wybijane młoteczkiem w blasze miedzianej przez mistrza Konstantego. Obok, w maleńkiej salce, mieści się równie maleńka restauracyjka, której nazwa mówi o tym co nas czeka na stole. To oczywiście lokal gruziński. Jedyną „wadą” tego miejsca jest to, że naraz zmieści się tu zaledwie kilkanaście osób. Stoją bowiem obok siebie tylko cztery stoliki. Ale dzięki temu właściciele Argo mogą okazać zainteresowanie każdemu gościowi. A tym, którzy po raz pierwszy stykają się z kuchnią  Kaukazu udzielają ważnych instrukcji: pierogi chinkali faszerowane mięsem z przyprawami i wypełnione bulionem należy jeść przy pomocy rąk i najpierw wyssać cały płyn by nie poplamił ubrania, również rękami należy łamać chaczapuri  czyli placki  z serem pieczone w piecu lub smażone na patelni ( w zależności od regionu z którego pochodzą). Zupę charczo (bulion z wołowiną i ziołami) czy lobio (fasolowa) można jeść łyżką ale należy uważać, bo po pierwsze bardzo egorąca, a po drugie niezwykle pikantne. Wszelkie ostrości łagodzić można lemoniadą kazbegi, w tym np. zieloną estragonową wyróżniającą się też wspaniałym zapachem.

Pierogi chinkali z bulionem i mięsem też zajada się palcami

Są także szaszłyki ale z ich spróbowaniem czekamy aż do końca lutego, kiedy pojawi się w Argo baranina. Nie tylko mięsa jagnięcego tu brakuje. Nie ma też (podobno chwilowo, bo koncesja kosztuje? wiele czasu i zachodu) wina. Wkrótce w menu Argo pojawi się jagnięcina i? wina. Ale nawet bez tego knajpka nosząca nazwę łodzi Argonautów pływających w poszukiwaniu Złotego Runa warta jest odwiedzenia. Znajomość z właścicielami jest po prostu bezcenna.

Chętnym do prób własnych z nieznanymi kuchniami jeden z przepisów:

Chaczapuri
500g młodego żółtego sera (najlepiej owczego),
pół szklanki słodkiego mleka (lub 1 szklanka zsiadłego)
2 jajka, 2 łyżki masła,
ok. pół kg mąki (w ilości potrzebnej na dość gęste ciasto),sól

Ser pokrajać na cienkie plasterki lub zetrzeć na grubej tarce i zalać zimną wodą. Po 15 – 20 minutach wodę zlać, ser odsączyć na durszlaku, dokładnie wymieszać z 1 jajkiem i masłem. Z mąki, drugiego jajka, mleka i szczypty soli zagnieść dość gęste ciasto. Podzielić je na 4 równe części i każdą d cienko rozwałkować na stolnicy, pamiętając o podsypywaniu mąki. Wyciąć 4 krążki wielkości tortownicy lub patelni. Na dwóch krążkach położyć masę serową, przykryć pozostałymi krążkami i zlepić starannie brzegi. Na patelni stopić masło, położyć ostrożnie chaczapuri, patelnię przykryć. Gdy ciasto od spodu się zrumieni, odwrócić na drugą stronę i smażyć w dalszym ciągu już nie przykrywając. Chaczapuri możemy też piec w piekarniku. Wówczas przed wstawieniem należy placek posmarować masłem. Podawać na gorąco. Jeść bez sztućców, rwąc na części palcami. 

  

 Chaczapuri je się bez noża i widelca