Dobre rady Pani Marii

Szukałem czegoś w starych książkach kucharskich i znów zaczytałem się w „Jak gotować” Marii Disslowej. A ponieważ z wiekiem robię się coraz bardziej skąpy, to te jej rady wydały mi się szczególnie cenne:
„Zapobiegliwa gospodyni dba bardzo o zapasy domowe. Oddają one w krytycznych chwilach wielkie usługi, gdy np. opóźni się obiad, zdarzy się gość, a nawet w codziennym zajęciu ułatwiają życie. Powinny być nagromadzone następujące produkty: łazanki, makaron, ciasto strudlowe, zatarte krupki, suszone jarzyny, suszone listki pietruszki, selerów, kopru i majeranku, tarta bułka, tarty chleb, miałki cukier, suszone grzyby, korzenie, jaja, mąka, kasza. Tłuszcze: masło, smalec, oliwa, słonina. Suszone owoce, powidła i marmolada, konfitury i soki, kawa, herbata i czekolada, cukier, soda oczyszczona, proszek drożdżowy, karmel, sól, cebula i czosnek.

Wszystkie zapasy powinny mieć odpowiednie schowki, jak: pudła, słoje, woreczki, puszki, i leżeć powinny zawsze w jednym miejscu, aby bez szukania miało się je pod ręką. Pożądana jest przy kuchni mała spiżarka, a w jej braku musi się znaleźć miejsce na spiżarnianą szafę, albo na skrzynię, w której przechowywać należy zapasy.

Co to jest oszczędność? Niezmarnowanie żadnego okrucha, który może być zużytkowany i niewydawanie pieniędzy ani produktów ponad konieczną potrzebę nazywa się oszczędnością. Oszczędność jest piękną cnotą, ale nader rzadką. Częściej spotkać można ludzi skąpych lub rozrzutnych w dosłownym znaczeniu, oszczędnych zaś bywa niewielu. Oszczędnym należy być w drobiazgach, w rzeczach na pozór małej wartości i w wydatkach groszowych. Wydać z kieszeni setkę trudniej, aniżeli dziesiątkę, którą wydaje każdy bez namysłu, a często całkiem niepotrzebnie. Groszowe wydatki czynią w miesiącu poważną sumę. Podobnie jest z produktami: podnieść zapałkę, poszukać upadłego ziarnka kawy lub fasoli, żałuje się na to trudu; nie opłaci się również odnieść do spiżarni pozostałej z gotowania szczypty mąki lub bułki, lepiej niech się zmarnuje. Przez niedopilnowanie marnuje się w kuchni co dzień co innego: wykipi mleko, spali się zaprażka, wysuszy pieczeń, struże się grubo ziemniaki i jarzyny, wyrzuca wraz z nimi na śmietnik niekiedy całą jarzynkę lub ziemniaka – któż by zwracał na to uwagę. Z takich zmarnowanych okruchów zbudować można gmach, gdyby składać co dzień ziarnko do ziarnka.

Oszczędność jest źle pojęta, gdy pani domu, chcąc uniknąć zachodu z gotowa?niem wieczerzy, kupuje wędliny, którymi usiłuje nakarmić rodzinę. Najdroższy to sposób żywienia i niehigieniczny, zwłaszcza dla dzieci, które przyzwyczajają się do nadmiernego używania mięsa i do ostrych przypraw, dodawanych do wędlin, nabierają zbytniego upodobania w tego rodzaju pokarmach, co w przyszłości odbije się bardzo niekorzystnie na ich systemie nerwowym i na zdrowiu. Korzystniej o wiele ugotować przy obiedzie prostą, ale pożywną potrawę, odgrzać na wieczerzę, okrasić słoniną i dodać szklankę mleka.”

 

A moja rodzina nie znosi odgrzewanego, wczorajszego itp. No i odbija to się na systemie nerwowym i zdrowiu ale nie młodzieży tylko…  moim. No to dziś podam to, co widzicie na półmisku. To faszerowana gęsia szyjka. Będzie odgrzana na gęsim smalcu. Ale szklanką mleka już ich nie będę katował. A gdy będą marudzić, to sam zjem. Szyjka w Basi wykonaniu jest wspaniała.