Koniec kultury…
Andrzej Starmach i Piotr Sarzyński w jednej z sal Zachęty Fot. Tadeusz Późniak
… w moim wykonaniu. Mogę więc już całkiem spokojnie zacząć dzisiejszy tekst słowami: ożeż ty w ząbek czesany! Ale byłaby to nędzna podróbka wpisów Okonia, którego pastisze Wiecha miejscami nawet przewyższają tekst mistrza. Musze więc wyjaśnić dlaczego ogłaszam koniec kultury. Nie chodzi mi wcale o to, że zwycięża nas atakujące zewsząd agresywne chamstwo. Po pierwsze, bo na ogół omija ono naszą wysepkę smaku; a po drugie … i tak byśmy się nie poddali!
Absynt jest wdzięcznym tematem do udramatyzowanej opowieści
Końca dobiegł natomiast relacjonowany tu cykl spotkań „Kultura WARTA poznania”, w którym uczestniczyłem gawędząc o związkach różnych dziedzinach sztuki z kuchnią. Spotkaniem szóstym i ostatnim było popołudnie w Zachęcie. Pośród dzieł sztuki zasiedli goście „Warty” i „Polityki”, by porozmawiać z Andrzejem Starmachem – historykiem sztuki, marchandem, kolekcjonerem, mecenasem sztuki i… smakoszem.Starmach w swojej krakowskiej galerii urządzonej w zaadaptowanym do tego celu zabytkowym domu modlitwy Zuchera prezentował wystawy takich światowych sław jak Andy Warhol, Louise Bourgeois czy Joseph Beuys. Jest on jednak przedewszytkim doradcą i ekspertem w kwestiach wystawiania certyfikatów potwierdzających autorstwo obrazów np. Jerzego Nowosielskiego i innych polskich artystów. Rozmowa z marchandem, którą prowadził krytyk sztuki „Polityki” Piotr Sarzyński w głównej mierze – to zapewne ze względu na publiczność, którą stanowili ludzie finansów – dotyczyła kwestii czy na sztuce można tylko zarobić czy też stracić.
Nie relacjonując szczegółowo arcyciekawego dialogu, pełnego dowcipów i zabawnych anegdot (Starmach jest doskonałym rozmówcą a nawet showmenem) powiem tylko, że „galernik” wprawdzie akcentując silnie stronę finansową zagadnienia wyznał, iż nie mógłby zajmować się tą profesją gdyby nie przepełniała go równocześnie głęboka miłość do malarstwa. Są obrazy – powiedział z pełną szczerością – które kupiłem nie po to, by je z zyskiem sprzedać. I mimo wielu kuszących propozycji nigdy ich nie sprzedam, bo nie wyobrażam sobie życia bez ich stałego towarzystwa na ścianach mojej sypialni. Są też takie, których nawet nie wypożyczam na wystawy. Moja żona nie mogła by się z nimi rozstać nawet na chwilę.
Była podczas spotkania także mowa o znaczeniu mecenatu, w tym i państwowego, nad sztukami plastycznymi. Ze zdumieniem usłyszeliśmy, że np. w Niemczech prawo zmusza inwestorów budujących gmachy użyteczności publicznej do przeznaczenia ponad 1 procenta kosztów przeznaczenia na współczesną sztukę niemiecką, która MUSI ozdobić ściany tych budynków. To jest dopiero mecenat!
W mojej gawędzie zatytułowanej „Martwa natura czyli o czym marzy głodny malarz” opowiedziałem trzy anegdoty; o szesnastowiecznym artyście Giuseppe Arcimboldo, który malował m.in. portrety prezentujące twarze i sylwetki zbudowane z owoców, warzyw, kwiatów. Ta zaskakująca i bulwersująca przed wiekami technika zainspirowała w XX wieku surrealistów w tym m.in. słynnego Salwadore Dali; drugim bohaterem mojej opowieści był polski artysta Wojciech Gerson i jego miłość do świńskiego ucha z grochem; a trzecim absynt. Ta niezwykła wódka wymyślona przez szwajcarskiego lekarza Piotr Ordinaire w końcu XVIII wieku i odkupiona od niego przez słynnego producenta alkoholu Henryka Pernoda ma bardzo ciekawą historię. Najpierw zrobiła karierę we francuskiej armii dawana żołnierzom na licznych frontach jako lek na wszystkie dolegliwości. Uważano, że piołun, anyż i fenkuł które poddawano fermentacji skutecznie zapobiegają licznym chorobom. Potem absynt opanował paryskie ( a za tym i francuskie) lokale korzystając z kłopotów winiarzy z filokserą niszczącą ich winnice. Gdy zdawało się, że zielona wódka opanowała rynek bez reszty winiarze rozpoczęli kontrofensywę. Ogłosili w prasie, że absynt powoduje choroby psychiczne. I tak długo zachęcali żurnalistów do tego tematu aż rządy licznych krajów Europy , a nawet USA, wprowadziły zakaz produkcji i picia absyntu. Zakaz ten zniesiono dopiero w latach 90 XX wieku gdy obalono teorię o wywoływaniu chorób psychicznych przez ten trunek.
Głodni miłośnicy sztuki winni ominąć to miejsce; lepiej zjeść kanapkę
Jak zwykle spotkanie zakończyło się przy stole. Tym razem w restauracji mieszczącej się w piwnicach Zachęty. Nie będę opisywał dań i ich smaku. Ostatni obiad tej akademii kultury był po prostu niezbyt udany. Dania podano zimne. Np. kopytka towarzyszące zrazom zawijanym były wręcz lodowate. A deser, który nazywał się panna cotta składał się głównie z żelatyny i nie dawał się nawet ukroić. Dlatego też wszystkich odwiedzających Zachętę przestrzegam przed zejściem do jej piwnic.
Komentarze
Witam, chyba bede pierwsza, w pogodny poranek, z ta tendencja do wykanczania kultury trzeba bedzie jednak powalczyc.
A teraz: Wszystkim Barbarom i Pani Basi sto lat!
Witam, od czego zależy kwaśność kapusty kiszonej strasznie kwaśna mi wyszła – za dużo soli? Generalnie jest przepyszna, soczysta, pachnąca kminkiem, tylko ciut za kwaśna.
Dla Pani Basi – najserdeczniejsze życzenia imieninowe!
Bezprawnie wlazłam na blog, by podziękować za życzenia i złożyć je innym Basiom.
A w ważkiej kwestii kwaśności kiszonej kapusty to zalecam wstępne silne jej płukanie. W tym zas konkretnym przypadku radzę marudzie dołozyć odrobinę cukru i kilka śliwek suszonych. Powinno pomóc. Powodzenia.
I do wieczora, gdy wszyscy spotkamy się przy stole!
Barbara
Basi oraz innym Basiom
wszystkiego najsmaczniejszego z okazji imienin ,
Dziękuje Panie Piotrze, ale ja sam kisiłem i mi kwaśna wyszła. Chaciałbym zabezpieczyć się na przyszłość i nie popełnić tego samego błędu, stąd moje pytanie. 🙂 Dołączam się również do życzeń. Wszystkiego najlepszego wszystkim Barbarom.
Donoszę Panie Naczelniku, że Word nie kocha Basi. Ja tu od serca z życzeniami, a on, że kod niepoprawny ( i tak dwa razy).
Do trzech razy sztuka – Naszej Wielkiej Damie, Basi i jej imienniczkom
z Pyrogrodu serdeczne (choć zakatarzone) życzenia. Toastową porą wzniesiemy szklanice (choćby z herbatką imbirową).
Skladajac zyczenia wszystkim Barbarom a szczególnie Gospodyni wlozylem galazke mlodej wisni do wazonu otrzymanego wlasnie od Niej. Jesli zakwitnie na Boze Narodzeni to w gronie najblizszych murowane wesele albo chrzciny.
Pieknego dnia zycze wszystkim
Pan Lulek
Pyro co ja slysze zakatarzona, Ty sie odkatarz prosze, masz juz niezbyt wiele czasu do naszych zabaw.
paOlore, przebiłeś wielokrotnie nawet moje życzenia! Basia wzruszona piosenka od Ciebie, ponownie wszystkim dziękuje!
Zachęta. Restauracja do bani, jak czytam. Ale mnie Zachęta kiepsko się kojarzy od czasu, gdy usunięto z dyrekcji Andę Rottenberg. Czytałem jej wspomnienia rodzinne pt. „Proszę bardzo”. Widać w nich osobę wielkiej klasy.
Zjednała mnie bardzo na samym poczatku pisząc o naszej głupocie (piszę „naszej”, bo to samo dokładnie czuję i tego samego doświadczyłem) polegającej na braku zainteresowania własnymi korzeniami, gdy jeszcze żyją osoby, od których tyle można się dowiedzieć, i narastania tego zainteresowania, gdy już nie da się niczego dogrzebać. Ujęła to zupełnie innymi słowami, których już dokładnie nie pamiętam, ale sens był taki. Ciekaw jeste, czy za dyrekcji Pani Rottenberg była tam restauracja i, jeśli tak, czy też taka kiepska.
Tak się przypadkowo składa, że wówczas restauracja ta była na bardzo wysokim poziomie. I cenowym ale i smakowym! Nie sądzę jednak by wpływ na to miała dyrektorka muzeum.
Witam,
Wszystkim Basiom i Barbarom serdeczności 🙂 .
Składałem życzenia pod wczorajszym, ale mogły być przeoczone, więc dodaję nowe:
Zachęceni kulturą z Panem Piotrem w parze,
życzenia dziś składamy Przesławnej Barbarze
na blogu współpanującej, jak graniem na lutni,
wyśpiewywaniem recept tak przydatnych w kuchni.
Kod marzenie: beee
Ponieważ ścisłość i jednoznaczność moich wypowiedzi czasem nie należą do najwyższych, wyjaśniam, że Pan Piotr występował w parze z kulturą w Zachęcie, o czym pisał. Ale w tej parze na ogół występuje na co dzień.
Wpływ nie musi byc bezpośredni. Tak to czasem jest, że coś na wysokim poziomie sprawia, że wokół wszystko temu poziomowi stara się dorównywać. Właściciel restauracji nie musiał się orientować w poziomie Zachęty, ale wystarczyło, że coś było w atmosferze.
To, co piszę, nie oznancza, że mam jakieś zastrzeżenia do obecnej Dyrekcji. Absolutnie. Ale tamte zawirowania zaciążyły nad wszystkim.
Wszystkim Barbarom życzę
by tak samo pięknie i wzruszająco
na swój sposób mogły,
nie tylko od świętą,
zaśpiewać wspólnie z Barbarą
<a href=” http://www.youtube.com/watch?v=TzQb2uJfMX0&feature=related „O
Ja z kolei polecam Barbarom inną wersjętej samej piosenki.
Koniec kultury? W życiu!!
co zas tyczy sie http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Absynt#slideshow/5180127621766055570
to bardzo popularna forma i na dodatek bardzo widowiskowa jest przyswajanie go przy pomocy kostki cukru.
umoczona w absyncie kostke cukru podpala się nad napojem. rozpywajacy cukier kapie do szklanki. i teraz, tuz po skapnieciu ostatniej kruszyny
walimy szybko lufe.
naturalnie, ze wyglada toto jak popularne chlanie. ale to dopiero pierwsze stadium. w nastepnym zaczynaja sie ukazywac potworne i okrutne rzeczy 🙁 w trzecim stadium ukazuja sie to, co chce sie widziec 😆
cudowne wspaniale rzeczy. a na dodatek wzrasta libido jesli kogos to interesuje
Arcadius,jak pokazuje film From Hell po absyncie może i wzrasta libido ale można tez przy okazja strącić kilka narządów 😉
http://www.youtube.com/watch?v=81dddOFOleE
Ja tez odkad sie dowiedzialam, ze pani Anda nie jest dyrektorka Zachety omijam to instytucje lukiem, owszem spogladam co daja ale to nie to.
Pani Barbarze Adamczewskiej* i innym Barbarom odwiedziającym – dyskretniej i otwarcie – blog Smakoszy – wszystkiego, co najlepsze, najzdrowsze, najsmaczniejsze!
🙂 🙂 🙂
Dziękuję za dobre myśli i energie pod moim adresem!
🙂 🙂 🙂
___
*Sugestia „krakowska” co do marynaty indyka imieninowego 😉 – prima!
Dziękuję!!!
🙂 🙂 🙂
Pani Barbarze, Gospodyni blogowej, naszej, bardzo gorace pozdrowienia i najserdeczniejsze zyczenia w dniu jej swieta. Zycze tez milego towarzystwa dzis wieczorem i czekam, wraz innymi niecierpliwie na relacje z tego wydarzenia. Moje zyczenia skladam tez wszystkim innym Barbarom, jezeli tu takowe jeszcze zagladaja.
Wszystkim gornikom zycze tez wszystkiego dobrego, bo to dzis ich dzien!
Jako byly gornik wychyle i ja dzis o 20.00 za ich zdrowie i zdrowie wszystkich innych.
pepegor
To tak na wszelki wypadek jezcze raz:
Stara Żaba pisze:
2009-12-04 o godz. 07:49
Najlepsze życzenia Imieninowe Pani Barbarze i wszystkim Barbarom!!!
Pani Barbarze i a cappelli smakowitego życia życzę! 🙂
O, pepegor, zapomniałam żeś górnik! To Tobie też toast za tych co pod ziemią!
No i artylerzystom ciężkim!
Moja siostra też Barbra
Pani Barbarze i Basi-a cappelli
Życzę zdrowia, przyjemności,
Niech im radość w sercu gości
Humor nigdy się nie psuje
Kelner nic nie dopisuje
Lud pokłony bije czołem
I Barbórkę wielbi społem 😀
Maruda,
kwaśność kapusty zależy od ilości soli. Nie należy dawać więcej niż 20 gramów na kilogram kapusty. Tę za kwaśną zużyłabym gotując na pół ze świeżą np. do bigosu. Można ją też przed użyciem odcisnąć z soku, choć trochę szkoda, bo większość witamin i soli mineralnych przepadnie.
Moja kapusta już zebrana, czeka na szatkowanie.
Zachęta jakoś mało zachęcająca 🙄 Jak nie strzelają, to kopytka zimne…
Najserdeczniejsze życzenia szczęścia i zdrowia dla Pani Basi, ogólnie pozostałym Barbórkom i górnikom. Toast zgodnie z blogową tradycją.
Widzę, że Słońce bardzo chce poświecić wszystkim Barbórkom i rozpycha chmury, które mu przeszkadzają. Mam nadzieję, że mu się uda wygrać z chmurzyskami. 😀
Pani Barbarze i wszystkim Basiom i Basieńkom życzę wszystkiego co dobre w życiu!
Barbara jest patronką nie tylko górników i artylerzystów, ale także geologów, a nawet dekarzy 😉 Jest okazja do świętowania 🙂
O artylerzystach nie słyszałem, ale Żaba uściśla, że tylko ciężkich. Z drugiej strony nie dziwota, wszak górnicy z materiałami wybuchowymi za pan brat.
Dzień dobry Szampaństwu!
Naszej Basi Adamczewskiej, Basi a capelli, Basiom podczytującym i wszystkim Basiom , górnikom i geologom (niektórzy z nich są także inżynierami od huku, czyli artylerzystami!) – wszystkiego najlepszego!
No to mamy godny początek weekendu (w końcu po południu juz śmiało mozemy weekendować) i godny powód do toastów przez cały weekend 🙂
Nemo tak właśnie myślałem, że za dużo soli dałem, masz rację ugotuje bigos ze świeżą i osłodzę śliwkami jak radził Gospodarz. Jutro jak będę kisił nową soli dam 🙂 Dzięki.
Soli dam oczywiście mniej 🙂
maruda, kisisz kapustę na bierzyce potrzeby w małej beczułeczce?
Maruda,
ja też daję śliwki do bigosu, bez względu na kwaśność kapusty.
Pani Barbarze, Basi i Basiom hucznych toastów, z użyciem artylerii lekkiej lub ciężkiej, według uznania 😀
Uściślam, że mój geolog studiował również (raczej nie chcąc, a musząc) na Wyzszej Szkole Wojsk Rakietowych i Artyleryjskich w Toruniu (porucznik, a jak!) – trudno o lepsze połączenie.
O, pepegor się przyznał do górnictwa – najlepszego!
Stara Żabo, też mam Barbarę w rodzinie, a i paru znajomych górników, o geologach już nie wspomne 🙂
Ciemno u mnie, chyba zimno, na szczęście nie jest mokro. Może jakieś słońce wychynie?
Na razie toast roibosem, coś szlachetniejszego w stosownej porze 🙂
Uzupełnienie życzeń; szczęścia i dalszej pogody ducha, życzę blogowej geolożce i ewentualnym dekarzom ! 😆
Morąg, a jak tam rodzinka królicza? Już się powiększyła ? 😆
Stara Żabo,
a Baśka?! Dostanie jakąś ekstra kromuchę suchego chleba z okazji? 😉
Jest i Baśka!
http://alicja.homelinux.com/news/img_0492.jpg
Tak Sarenko, na swoje potrzeby. Mieszkam bloku i kisiłem w dużym słoju. Kapusta, marchew, jabłko, listek bobkowy, koper no i ta nieszczęsna sól, której dałem trochę za dużo. Wyszła za kwaśna, ale przepyszna, nie to co na bazarze.
Gospodarzu, zgadzam się w 100% z p.Starmachem, że nie odniesie się żadnego sukcesu, tam gdzie zabraknie pasji. Sam Gospodarzu wiesz, że gdy się nie robi tego, co się lubi, to siłą rzeczy nie wkłada się w pracę „serca” i nie daje ona wówczas satysfakcji. A jak nie ma satysfakcji, to trudno o doskonałe wyniki, które są miarą sukcesu.
Widać, że dla „szefa” kuchni opisanej restauracji, jego praca nie jest pasją.
Sukces restauracji to nie tylko dobry szef kuchni ale korelacja miedzy pracownikami, bo co z tego ze ktoś ugotuje przyzwoite jedzenie jeśli czeka ona na podanie gościowi 30 min i w tym czasie całkiem wystygnie. Nie pisze tego w związku z wpisem Gospodarza,tylko jako uzupełnienie do wypowiedzi zgagi 🙂
Marudo, dziękuję chętnie wypróbuje
O, składając rano życzenia, zapodziałam a’cappellę. Brzydko tak dawnego gościa blogu włączać w bezimienny tłum, tych „innych”
Mają Baśki szczęście – śpiewano o nich piosenki, patronowały zespołom, różnym specjalistom i w ogóle – musi ta święta być niezwykle pracowita.
A ja Baśkom dedykuję jeden z najpiękniejszych polskich erotyków (to z pamięci i mogę pokręcić, ale z serca)
„Stojąc przed lustrem ciszy,
Barbara, z rękami u włosów,
rozlewa z srebrnego dzbana,
srebrne strumienie głosu” (K.K.Baczyński)
Szef kuchni jest dobry, jeśli potrafi skoordynować i kontrolować pracę kucharzy i obsługi. Od tego jest szefem, a nie od osobistego gotowania kopytek. Za beznadziejną panna cottę też jest odpowiedzialny.
Wygrałem kiedys tutaj Kill grill – restauracja od kuchni Anthony Bourdaina. Warto przeczytać, ile problemów szef kuchni musi stale rozwiązywać. Dobrze, jak do tego nie musi handlować bronią. Część tych problemów mają tylko restauracje bardzo duże, gdzie ta koordynacja jest szczególnie trudna. Ale i w stosunkowo małych przestrzeganie pewnych bezwzględnie obowiązujacych zasad jest trudne i to bywa przyczyną klęski pomimo dobrego kucharza. Z drugiej strony najlepiej wypadają małe restauracyjki, chociaż i w Polsce mamy kilka większych niż małe, a mimo to cieszacych się dobrą opinią.
Stanisławie,
im mniej gości, tym łatwiej ich zadowolić 😉
Jednym z największych problemów jest utrzymanie dobrze wyszkolonego personelu. Nie tylko w Polsce.
Utrzymanie dobrze wyszkolonego personelu w małej restauracyjce to problem wewnątrzrodzinny, w dużej to już istotny problem. Znam małą restauracyjkę w Sopocie, gdzie oprócz małżeństwa właścicielskiego pracuje kilka osób spoza rodziny, ale odnosi sie wrażenie, że atmosfera i tak jest rodzinna. W małej restauracyjce personel ma szansę nauczyć się gotować i choćby z tego powodu wkłada serce w prace. W wielkiej jest taka specjalizacja, że można poznać co najwyżej kilka elementów.
Dzień dobry.
Stanisławie, piszesz chyba o „Cyrano i Roxane” tuż przy przejściu pod linią kolejową na ulicy BMC… i masz rację.
Nie tylko właściciele udzielili nam „porady” co wybrać (słuchałem bardzo zafascynowany, wybrałem „po swojemu”, Marylka dała się przekonać i była zachwycona), ale również personel bardzo kompetentnie i nie nachalnie (ważne) udzielił nam porady.
No cóż, a „Cyrano” jak się w trakcie rozmowy wykrastylizowało zna Moguncję, jest zwolennikiem reńskiego wina (na drugi miejscu po wiadomym) i było bardzo sympatycznie.
Lokal można naprawdę polecić!
Dawniej w tym miejscu był „Sopotek”!
W porannym dzienniku zapowiedzieli śnieg. Spozieram za okno – pada 😯
I nie tylko radzą dobrze, co wybrać. Jeszcze można uzyskać ciekawe przepisy. W środowisku uniwersyteckim ostatnio królują gęsi i kaczki wg przepisu Marca Petit (kontrnomen omen, bo wysoki akurat), właściciela Cyrana. Przepis na duszenie drobiu przewiduje 8-10 godzinne traktowanie w brytfannie w temperaturze 80 stpni C. Można w tym czasie spokojnie odbębnić sen nocny. Jadłem tak sporzadzoną kaczkę, ale według mnie pan Marc podał przepis na obróbkę termczną, ale nie podał na doprawienie i tego zabrakło trochę. Jak go poznałem, to nie ze złośliwości tylko ze zwyczaju odpowiadania na pytania nawet wyczerpująco, ale tylko w zadanym zakresie. Pytałem tak o przepis na wołowinę gotowaną w czerwonym winie i musiałem zadac kilka pytań zasadniczych dla zgłębienia pełnej wiedzy.
errata: pytań pomocniczych
Wszyscy udali się na obiad, więc ja też się udaję. Pozdrawiam do poniedziałku
Jeszcze jedna uwaga, dobre wyszkolenie personalu i następnie „utrzymanie” jest ważna, ale nie wszyscy korzystający z tego („szkoleni”) zdają sobie z tego sprawę i „idą na łatwiznę”, czyli uciekają 🙁
…ja jeszcze śniadania nie zdążyłam zjeść…
Alicjo!!!!
O 08:33 śniadanie????
Toż to pdwieczorek!
pdwieczorek — > podwieczorek
„…Marca Petit (kontrnomen omen, bo wysoki akurat),…”
zależy od tego, kto obok Niego stoi 😉
Wszystkim Barbarom najlepsze życzenia imieninowe, samych radości.
Kojaku,
jeszcze gorzej…09.46 a ja ciagle przed sniadaniem 🙄
Jak chcecie wiedzieć, co mnie przez prawie 20 lat budziło 4 grudnia o świcie, to pootwierajcie videa na stronie „sznureczkowej” :
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7330685,Zobacz__jak_budza_gornicy__zdjecia_i_wideo_.html
Nie powiem „miętko” mi się zrobiło. 🙄 Znowu rozsądek swoje a serce swoje.
Baśkom, Basiom, Barbarom i Barbórkom – żyjcie wiecznie!
Na Waszą cześc wiewiórki na krakowskich Plantach zwane są Baśkami!
Basiu, Basiu, Baś, Baś, wołało się z orzeszkiem w ręku i one przychodziły(właściwie „przysmyrgiwały”) i porywały sprytnemi łapkami. Te prawdziwe na orzeszki nie brały…
Ja przed śniadaniem, bo skończyłam składać życzenia górnikom po tamtej stronie Wielkiej Kałuzy, oraz siostrze Barbarze, która urodziła się 4 grudnia – albo raczej rodzice cwanie załatwili dwa w jednym…
Czas na kromuchę 🙂
Zgago,
moze być, ale też zależy, o której godzinie Cię budzili 🙂 Raczej chyba dość rozsądnie, bo na zdjęciu widać, że już dzionek, a w grudniu pózno się rozwidnia.
na wiewiórki i Warszawie woła się Basia … 🙂
Alicjo chyba wcześnie … bo dzisiaj w ciemnicy i po 6 godz. pokazywali te orkiestry … 🙂
kiedyś ktoś szukał przepisu na sernik – taka porada z tego blogu:
http://domoweporady.blox.pl/html
„Sernik będzie wyjątkowo lekki i puszysty, jeśli do jego wypieku użyjesz cukru żelującego zamiast zwykłego. Ciasto będzie miało wspaniały aromat, gdy rodzynki namoczysz w rumie.”
Alicjo, nas na osiedlu budzili o 7,oo ale ja miałam też dzień wolny 😉 I to był jedyny przypadek, kiedy nie wstawałam zła, że mnie ktoś tak wcześnie budzi ! Choć w jednym roku, jak się zwlekłam, to zdziwiona pytałam dziecka, co się stało, że nie grała orkiestra? Dziecko zrobiło 😯 i zakomunikowało, że już dawno temu grali, i już poszli (była 9,oo rano). Ma się ten porządny sen 😉
Zgago,
a co tu ma do rzeczy rozsądek? Piękna pobudka i tradycja 🙂
Przeleciałam się po sklepach wzbudzając miejscami zdziwione i podejrzliwe zachowanie personelu 🙄 W aptece zapytałam o potaż, to aż główny szef przyszedł pytać, po co mi to? W końcu sprzedał 20 g wodorowęglanu potasu ostrzegając, żebym do niczego innego poza piernikami nie dosypywała 😯 W sklepie papierniczym poprosiłam o malutkie torebeczki foliowe z zamknięciem strunowym wyrażając nadzieję, że nie uważają mnie za dilera 😉 Ale gdzież tam, uspokoiła mnie sprzedawczyni. Oni biorą od razu opakowanie ze 100 sztukami, no i wiedzą, jak to się nazywa 🙄
W innych sklepach pytałam o kwiat muszkatołowy, wszędzie tylko mielony. Podobno nikt już nie kupuje całego. Ale u Tamila są paczuszki mieszanki do curry z całymi przyprawami i tam – jest!
Od pieknej pani otrzymalem zagramaniczna butelke wina. Czekalem cierpliwie na stosowna okazje. A tu jest. Podobno ma byc polonez z brawami publicznosci.
Oto idzie pierwsza para. Pan Gospodarz i Barbara.
Wszyscy krzycza:
Patrzcie patrzcie mlodzi,
Toz to pierwszy co tak arkiwodzi.
Dalej Baski, Barborki, Barbarki kazda ze stosownym partnerem.
Dalej zawody pod patronatem: górnicy, artylerzysci, strzelcy wyborowi i inni a kazdy ze stosowna pania. Jeden tylko Mis zamiast na chójke wdrapal sie na Kolumne Zygmunta z rura i demonstroje fotografujac i toastujac. Wezwana Straz Pozarna podstawia drabine. Latwiej podobna wdrapywac sie jak zlazic zeby nie potluc rury i mniej szlachetnie brzmiacej czesci ciala.
Niestety obecny tylko duchem
Pan Lulek
errata, mialo byc
Toz to pierwszy co tak poloneza wodzi
PL
😯
20 minut temu pisałam, że padał śnieg, ale nic nie ma na ziemi…. za to teraz jak sypie! Już jest biało!
Nemo, rozsądek dlatego, że jak kopalnia zamiast zysku, ponosi same straty, to rozsądek nakazuje ją zamknąć. A sercu wtedy żal, że właśnie ginie tradycja. Mieszkam na osiedlu wybudowanym koło kopalni, która na przełomie wieków została zamknięta i już nam 4 grudnia nie grają Panowie z czerwonymi pióropuszami 🙁
Alicjo, to pokaż, u nas się nie zanosi na białe widoki, to przynajmniej sobie przypomnimy, jak wygląda śnieg. 😀
Ugotowałam naprawdę smaczną fasolówkę z wkładką, woniejącą cząbrem, majerankiem. czosnkiem – i stoi moja fasolówkab nie ruszona. M<łodsza jakoś nie głodna, a Pyra przy zawalonych zatokah zupełnie nie ma apetytu.
Pyro, a o herbatce imbirowej pamiętasz? Może z dzisiejszą sugestią dodaj do niej też trochę rumu ? I spróbujcie z Młodszą , bo nam brakuje zdrowych Pyr!
O, zjadłabym fasolówki… Pyro, kuruj się i nie pal!
U mnie było biało od poniedziałku, jeszcze dziś, jak wychodziłam, świeciło słońce, trawniki i dachy były białe, a góry i lasy jak w bajce, a teraz – leje deszcz 🙁
Zgago,
przymierzyłam się dziś do Twojego pierwszego przepisu i …. klapa.
Czy rum jest do krzepienia się przy mieszaniu?
Tak, pamietam o imbirze. Z paleniem gorzej. Nie jest to jakaś straszna grypa, tylko przeziębienie
Pani Barbarze i wszystkim dzisiejszym solenizantkom składam życzenia wielu lat życia w zdrowiu posród ludzi kochanych i kochających, wśród przyjaciół, wypełnionego radością i pełną pasji aktywnością przynoszącą wiele satysfakcji.
Matahari, co się stało ????? Wiem, że mieszanie tego, jest ciężkie – mnie jutro czeka 1 partia a w niedzielę druga. A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu dawałam radę robić za jednym zamachem 1,5 przepisu 🙁 A rum może być i do jednego, i do drugiego. Jeśli się nie chce połączyć, to dodaj mąki, może masz za delikatną. Ja daję najprostszą – „Wrocławską”.
Dejta spokój, Chopy! Taż to dzisiaj święto Pani Barbórki, nie Pietra!
Filmik dla Pani Basi musi wyglądać tak:
http://www.youtube.com/watch?v=1uXnrn8ZLPA
Serdeczne życzenia samych pięknych, radosnych dni życia. 😀
Przepraszam, niedokładnie przeczytałam Należy dodać go przy wyrabianiu. 😳
Matahari, jak Ci się źle wyrabia w misce, to wywal na stolnicę i podsypując mąką, wyrabiaj na niej. Ja mam wielką miskę (jak pisałam) i dlatego mi się dobrze wyrabia. A nawet jak jest rzadsze, to odkrawaj po kawałku i już na stolnicy wyrabiaj i wywałkuj.
Uff, matahari, aż mi ulżyło 😆 już się wystraszyłam, że to coś z wyrabianiem ciasta. Faktycznie ciężko się je wyrabia, ale efekt jest tego wart. A jak jeszcze jest ktoś do pomocy przy wyciskaniu foremkami, to już sama radocha. 😆 My wszystkie „rodzinne kobity” podskubowywałyśmy surowe ciasto, bo przecież trzeba sprawdzić, czy dobre 😉
Nemo szukała kwiatu muszkatołowca. 🙂
Zastanawiałam się wczoraj, przy pisaniu, że jest wiele miejsc gdzie można go zamówić, czy fuknie na mnie, jak swego czasu Helena, kiedy Pyrze młodszej podałam adres, gdzie można nabyć cebulki czerwonych hortensji.
Nie fuknęła.
Rozumiem, że drobne prezenty podtrzymują więzy i przyjażń między ludziną, jak w tym dowcipie, kiedy hrabia, w trakcie ożywionej dyskusji, na stwierdzenie adwersarza:
– Ależ głowę daję, że tak jest!
Odpowiedział:
– Przyjmuję! Drobne prezenty podtrzymują przyjaźń.
Zanim się złapałam za fotoaparato, śnieg zamienił się w deszcz, a białe w paskudną bryję. I teraz pada na zmianę raz to, raz to, bryi przybywa, wyszłam do skrzynki pocztowej – zimno jak licho i wieje, taka plucha paskudna 🙁
Dobry dzień na fasolówke albo kartoflankę, obowiązkowo z kilkoma pływającymi skwarkami.
Alicjo, sprawdź fasolówkę z pęczakiem i skwarkami
Zgago, u mnie raczej za gęste, więc dolałam rumu. Czy ciasto należy długo wyrabiać jak np. drożdżowe?
Matahari, nie, wystarczy po kawałku odkrawać rozwałkować, powyciskać, resztki, które zostaną z pierwszej partii, dołożyć do następnego kawałka, troszkę wyrobić, żeby się „stare z nowym” połączyło, rozwałkować, powyciskać, itd, itd. Jak będziesz już miała pierwsze blachy wypełnione piernikami, to włóż do piekarnika, nakręć minutnik na 5 min. a w tym czasie możesz robić następną partię.
Tylko pamiętaj, żeby po tych pierwszych 5 minutach „przewrócić” blachę (tył do przodu) i nastaw na następne 5 minut. I po nich spokojnie wyjmij pierniki z pieca. Najbardziej pilnuj ostatnich blach ! Co roku przypalam ostatnie dwie, bo piekarnik już jest bardzo mocno nagrzany i wtedy po obróceniu blach, wystarczą 3 minuty. Powodzenia !!!
Drogie Barbary !
Wszystkiego najlepszego w dniu waszego święta!!!
Jak skończę wcinać to wypiję. Wcześniej nie mogę bo o wypadek przy pracy pod wpływem … wiadomo.
Może zdążę skończyć przed 20.
Tyle pięknych życzeń poszybowało do Barbar,więc ja tylko powiem : bądżcie zdrowe i cieszcie się życiem !
Wasze zdrowie wypiję nalewką z pigwy.
zaopatrzylem sie dzis w opasle dwudziestotomowe dzielo budweisera. obecnie jestem juz przy czwartym tomie. wlasnie leci rozdzial trzeci. pomimo tak wyczerpujacego zajecia jestem w stanie nadrabiac zaleglosci w czytaniu klepania. dochodze do wniosku, ze do dzisiejszych solenizantow smialo dolaczyc mozna marude. jesli oczywiście doda do kiszenia kapusty odpowiednia ilosc kminku.
po zjedzeniu kapusty bedzie z niego niezly artylerzysta
sarenko historia sztuki zna byc moze wiecej przypadkow realnego rżnięcia po absyncie. mi osobiscie, jak dotychczas znany jest jeden jedyny. w roli glownej wystapil nie kto inny niz van gogh. pomimo ze ucho mu odpadlo, to i tak problem jaki mu dokuczal nie opuscil go. dalej cierpial na szumy w lepetynie.
gdyby to van gogh nakrecil wskazany przez ciebie film bylbym nim zainteresowany. oddawalby realne wyobrazenie przezyc. a tak, jest to tylko powielanie ogolnie przyjetych schematow, znanych powszechnie. mniej lub bardziej nieudolnie zmontowanych na kompach.
moj dobry znajomy zajmuje sie swiatlem. jest to niesamowicie delikatna materia. on rozjasnia sciemnia i dozuje swiatlo na planach filmowych. jest zatem przy probach i ma doczynienia z roznymi rezyserami. niektorych chetnie wyslalby najpierw do burdelu wraz aktorami by nabrali oglady i doswiadczenia zanim zaczna zabierac się do kreceni scen milosnych
mt7
u mnie na podanej stronie ukazala sie cala masa przeroznych filmikow. kliknalem na najwiekszy z prezentowanych ekranow i ukazal sie swietny filmik. osobiscie odpowiada mi bardzo jego zawartosc i jak Barbary maja ochote to razem toto http://www.youtube.com/watch?v=pqTWUzehCUM&feature=pyv&ad=2794626453&kw=laguna%20beach%20youtube&gclid=CKPykLykvZ4CFQ0TzAod4z1QAw
pocwiczymy.
niech mi tylko gips spadnie
Hej hej… szklanice napełnić, bo za chwilę toast!
Sie robi ! Basie, Basieńki, Barbórki : WASZE ZDROWIE !!!!!!
Gotujmy sie. Znakomita godzina zbliza sie milowami kroki. Czy tez minuty.
Bedzie dzisiaj slodki toast. MADERE CRUZ. Mis es bouteile a elite de Madeira.
Przyznam, ze spróbowalem. Pysznosi chociaz ja bardziej za wytrawnymi.
Ten slodki toast jednak pasuje do dzisiejszego dnia.
Jeszcze raz wszystkim Solenizantkom i Solenizantom oraz ich podopiecznym najlepszego
Pan Lulek
A propos absyntu, 2 lata temu przytargałam z Prahy na Zjazd czerwony absynt – zielonkawo-turkusową butlę dostał Szwagier (co żeśmy zmogli, ale nie dziwota, nie takie my ze Szwagrem…). Obie butelki były 70%, o ile mnie pamięć nie myli.
I ze Sławkiem paryskim tym czerwonym pilismy bruderszaft, o czym niedawno było.
ZDROWIE DZISIEJSZYCH !
zdrowie 🙂
Za Zdrowie BARBAR !
Ja tam się nie znam, ale wyczytałam kiedyś opinie (nie pomnę, gdzie), że ludzie , którzy jedzą dużo różnych wzdymających produktów spozywczych z czasem nabierają niejakiej odporności i żołądek o wiele łatwiej to przerabia. Nie nadyma się tak bardzo, o!
Garść kminku do kapusty jest niezbędna, moja mama kisiła z kminkiem, a potem jeszzce dodawała do bigosu czy kapuśniaku. Do grochówki, fasolówki i takich tam – kminek jak najbardziej, bo łagodzi te sensacje i pomaga w trawieniu. Są ludzie, co nie przepadają, dla mnie kminek wzbogaca smak wielu potraw, a kapusty i kapuścianych – bardzo.
Pół łyżeczki mielonego kminku dziennie w ogóle dobrze robi.
Dopijam toastowe, bez kminku 😎
O, coś mi się przypomniało – robiłam kiedyś wino z kminku, jakieś drobne 5 litrów, na spróbowanie. Mam gdzieś przepis – mnie smakowało, ale ja podobno mam skrzywiony smak 😯
Podam przepis, jak ktoś ciekawy. Po wytrawnej stronie oczywiście, wszak po tym napitku ma się dobrze trawić.
Pani Barbarze,Uroczej Gospodyni-zyczenia ZDROWIA I SZCZESCIA i wszystkiego,co NAJPIEKNIEJSZE 🙂 🙂 🙂
bylem juz dosyc dawno temu na wyspie, na ktorej rosl tylko kminek. wszystko, doslownie wszystko pokryte bylo kminkowa roslinnascia. nikt tam nie mieszkal, zadnych widocznych zwierzakow. wsio kminek. zdaje sie ze bylo to na atlantyku, ale pewny nie jestem. pewnie dzis juz nie doczytam sie tego w budweiserze 😥
A podam wam przepis, co mi tam, może się przyda, jak mawia Teresa Stachurska.
Przytaczam skrócone tłumaczenie (moje) z książki „The joy of home winemaking” – Terry Garey. Autor pisze trochę historii, między innymi, że wino wzięło sie z obszarów wschodniej Europy, gdzie likier kminkowy i tym podobne są popularne od wielu lat.
-50 gr. nasion kminku
-4 litry wody
-sok z 2 cytryn
-1.5kg. cukru (albo tyleż miodu)
-drożdże winne suche (1 paczuszka)
-pożywka dla drożdży (niekoniecznie, ale się przydaje)
Wypłukać kminek, zalać szklanka wody, doprowadzić do wrzenia i parzyć pod przykryciem przez chwilę.
Resztę wody zagotować z cukrem czy miodem (może być pół na pół). Wszystko odstawić do wystygnięcia. Napar kminkowy przecedzić, nasiona wywalić.
Połączyć napar z przegotowana wodą z cukrem, dodać sok z cytryn. Wlać do butli, zamknąć, następnego dnia dodać drożdże winne i niech zacznie bulgotać w ciepłym (z daleka od swiatła, okryć czymś!).
Po tygodniu bulgotania sciagnąć znad sedymentu, z powrotem do butli i niech sobie bulgota przez miesiąc. Znów zlać znad sedymentu i odstawić w ciemne na bulgotanie na następne 3-4 miesiące, albo i wiecej, aż się wyklaruje. Spieszyć się nie trzeba (to wiem z praktyki, im dłużej, tym lepiej).
Warto spróbować małą ilość na poczatek – jak dla mnie, było to świetne, orzezwiajace latem wino poobiednie, mocno schłodzone.
Nie trzeba też specjalnego sprzętu, wystarczy pięciolitrowy słój – na pierwszą burzliwą fermentację musi byc trochę luzu w naczyniu. Na spokojniejszą – juz jak najmniej powietrza w naczyniu fermentacyjnym, tak -aby-aby.
Jesli słój, to nawet nie musimy specjalnego ustrojstwa do wypuszczania bąbelków, wystarczy nakryć folią plastikową i tę folie przymocować kawałkiem gumki do brzegu słoja, niezbyt ciasno. Nadmiar gazów ulotni się, a jak będzie ciasno, to raz na jakiś czas trzeba będzie ręcznie pomóc.
moze sie przyda http://przekroj.pl/kultura_sztuka_artykul,5965.html
Arcadius,
Ty ostrożnie rozczytuj się w tym budweiserze, żebyś sobie znowu jakiejś krzywdy nie zrobił, pamiętaj, że masz być cały i w formie na czas rejsu oceaniczngo! Kapitan cichal inwalidów nie mustruje!
Zanim wróciłem z roboty moja Finka była na zakupach.
Na kilogramowym worku z marchwią znalazłem następujące informacje:
– gatunek: Senator
– gleba: piaszczysta
– numer pola: 80
– wielkość: 20-45 mm (zapewne średnica)
– miejsce pochodzenia: Atlingbo na Gotlandach
Ponadto Dan i Olof Widegren (producenci) opowiadają, że marchew uprawia się u nich od 40 lat a gleba i klimat czynią ją wyjątkowo smaczną.
Na woreczku ziemniaków:
– gatunek: King Edward
– typ: mączne
– najlepsze przed: 11 grudnia 2009
– pakowane: 27 listopada 2009
– miejsce pochodzenia: Snöborg w Dala Järna
– tel. do producenta 0281 20278
Mam wiedzę! – czego i wam serdecznie życzę..
Zgago, chyba udało mi się nie spalić – ostatnia blacha w piekarniku. Mam jeszcze jedno pytanie – czy zamiast do metalowych pojemników mogę włożyć do dużych słoi?
A_Szyszu, a innych bardziej interesujacych dziel do czytania przed snem nie posiadasz?
spoko spoko Alicju. Przyjaciel tym razem w poblizu. wprawdzie zajety czytaniem ale ma wszystko pod kontrola 😆
Oczywiście, jeśli będą zamknięte. Nie zapomnij po tygodniu zmienić chleb. Bo ten który jutro włożysz (jak do słoja, to pół kromki) między pierniki, będzie suchy jak pieprz. Pierniki dzisiaj jeszcze są miękkie, dlatego lepiej je jutro pozamykać. Kosztowałaś ? Jak smakują ? Zapach w całym domu, no nie? 😆
Pierniki są rewelacyjne. Dziękuję w imieniu swoim i dzieci. Boję się że jeśli dziś nie schowam, to jutro nie będzie co włożyć do słoi (3l). Mąż wraca jutro, więc jest pewna szansa, że jednak ocaleją. Czy na pewno mam włożyć czerstwe pieczywo, czy do jutra powinny być nieprzykryte? Czy rodzaj pieczywa jest ważny? Czy polewasz je czymś, jeśli tak to kiedy? Jeszcze raz dziękuję za przepis 😆
Jeszcze nie za pozno, zeby Pani Barbarze i innym Basiom z blogu zyczyc usmiechu na co dzien i wszystkiego co najlepsze. Moja siostra tez Basia i przyjaciolka mieszkajaca w Kanadzie rowniez wiec wypijam za ich zdrowie.
morag z ciekawością przeczytałam …
i zanotowałam, że na minutę 3 wpisy wchodzą … 🙂
aż poszłam przeczytać co na mojej cebuli jest napisane:
cebula złota,
kaliber: 50/70 mm
kraj pochodzenia: Polska
nr partii i dostawcy
pakowane: 30.11.2009
wyprodukowano dla …
adres producenta …
sporo a nigdy nie patrzyłam na te dane ..
Matahari, a nie masz jakieś kryjówki ? Wydaje mi się, że jak się je dziś takie miękkie włoży, to się niektóre mogą zdeformować. Jeśli chodzi o chleb, to jednak czerstwy. U nas nigdy nie ozdabialiśmy taaakiej ilości ( w okresie szczytowego szczęścia było nas sześcioro) robiliśmy co najmniej 2 x po 1,5 przepisu. Ale jak masz siły taką ilość ozdabiać, to chyba na kilka dni przed świętami ? Zupełnie nie wiem jak się zachowają polukrowane w słoikach. Może któraś z prawdziwych Gospodyń będzie wiedziała ?
PS. Chleb żytni, pszenno – żytni, pszenny, taki po prostu zwykły.
Cieszę się, że jesteś zadowolona – nawet nie wiesz jak bardzo mnie to ucieszyło 😆 😆 😆
Na moich pyrach wypisano:
Ontario’s greatest yellow fleshed potatoes
Pommes de terre a chair jaune
10 lb (funty) 4.5 kg.
produce of/ produit Canada
categorie Ontario No.1 /Grade
100%money back guarantee/Satisfaction garantie ou argent remis
E&M Stefek
Simcoe, Ont. License no. (…..)
Valeur nutritive/nutrition value:
Pour/per 150 g. :
Calories/calories – 110
Teneur/amount % valeur quotidienne/daily value %
Lipides/fat 0 g 0%
Satures/saturated 0 g +trans/Trans 0 g
Cholesterol/choresterol 0 mg
Sodium/sodium 10 mg 1%
Potassium/potassium 770 mg 22%
Gluicydes/carbohydrate 25 g 8%
Fibres/fibre 2g 8%
Sucres/sugar 0g
Proteines/protein 3g
VitamineA/vitamin A 0%
VitamineC/vitaminC 50%
Calcium/calcium 2%
Fer/iron 15%
Important: Keep in a cool dark place / Important: Conserver dans un endroit sombre et frais.
Phiew! (tu ocieram pot z czoła). Jesteśmy narodem dwujęzycznym, wiec przepisałam, jak należało. Pominęłam dwukrotnie wydrukowane adresy, kontakty, telefony, maile i te inne faksy. Po raz pierwszy wczytałam sie w Nutrition value, czyli wartości odżywcze. Widzialam z grubsza, teraz wiem z cieńsza 😯
Śnieg znowu sypie, Jerzor z pracy na rowerze, podgrzałam soczewicowa zupe na rozgrzewkę. Juz chyba nadrobił te kilometry?! Po śniegu bedzie zasuwał, czy co, żeby wyrównać do następnego tysiąca?!
U mnie by było w 3 językach, ale nie jest 🙁 Wiosną posadziłam ziemniaki odmian Agata, Lady Felicia, Amandines, Charlotte i bodajże Stella, poza tym narosło trochę różnych samosiejek. Agata i Amandines już zjedzone.
Na kolację było ciasto cebulowe (cebula Waedenswil albo topaz, sadziłam różne 🙄 ) i surówka z kapusty i marchwi, też bez etykietek 🙁 marchew chyba nantejska. Wypróbowałam szatkownicę. Jeszcze nigdy nie poszatkowałam główki kapusty w 3 minuty 😯 Palce całe, starałam się ostrożnie 😉
Jutro Osobisty idzie do jaskini, a tymczasem zapowiedzieli się goście z Bazylei i to już na przedpołudnie. Z noclegiem. Nie wiem, czy jutro uda mi się zajrzeć na blog. Goście chcą wędrować, najchętniej ze mną.
W Migros przyglądałam się dziś piekarzom, jak zaplatają chałki, ale robili to tak szybko, że nie wiem, czy mi się uda powtórzyć 🙄 a taki ładny piętrowy warkocz robili… W tym sklepie jest piekarnia i można się przyglądać, jak formują wypieki, wstawiają do pieca i wyciągają gotowe. Można kupić jeszcze gorące, tylko potem problem – w jednym koszyku zimne masło i gorący chleb 🙄
Zamykam „piernikową gorącą linię” – cieszycie się ?
Życzę Wam wszystkim spokojnej i dobrej nocki, pięknych snów. Muszę iść dzisiaj spać o grzecznej porze, bo jutro mnie czeka ta sama praca, co dziś Matahari.
Dobranoc 😀
nemo (lub moze ktos inny z obecnych) pewnie znasz takie oplatki na ktorych sie piecza mase i w ten sposob powstaja ciasteczna, masz moze przepis na taka mase?
Morąg,
tzw. andruty (czyli te opłatki, jak je nazywasz, ewentualnie wafle) mozna u nas dostać w polskim sklepie. Robilam je dla dziecka (wtedy jeszcze).
Tak zwana masę krówkową, mleko, kapka masła, cukier, i wafle (andruty :roll:) przekładałam naprzemian – wafel-masa-wafel-dżem (najlepiej porzeczkowy lub inny kwasny)-wafel-masa-dżem… Przycisnąć lekko, do zimnego, kroić nastepnego dnia. Najlepsze robiła śp.Pani Domaradzka.
Zaraz poszukam przepisu, bo to proste, tylko trochę czasochłonne.
dzieki Alicjo. Twoj pomysl tez dobry, zagonie dziecine niech sama zrobi dla siebie i kolezanek ale tu chodzi o taki okragle oplatki troche wieksze od tych w kosciele
to sie tutaj nazywa „Makronen”, mam jeden przepis na orzechowa mase ale, ale chce wiecej, kokosowa mnie nie interesuje co by tu jeszcze?
Alicjo tu masz to to z Twoimi ulubionymi owocami
http://www.essen-und-trinken.de/rezept/5102/cranberry-makronen.html
tu masz niby recepte podstawowa na ta mase, sma sie zorientujesz albo moze Jerzor rzuci okiem
http://www.essen-und-trinken.de/backschule/135151/makronenmasse-grundrezept.html
Witam, czytam ten blog i widzę, że jest problem z makaronikami, podpowiadam więc :
http://przysmakikarolki.blogspot.com/2009/02/makaroniki-czekoladowe.html
Można je ułożyć na oblatach, kto powiedział, że muszą być tylko na papierze?
Przepraszam za wtręt, już uciekam.
Morągu,
ja jestem marna „piekarnia”. Zajrzyj na strone Adamczewskich może? Basia jest niezła „piekarnia” (nasz Maciek mawiał, że „mama jest dobra kucharnia”, to parafrazuje nieco… 😉 ), pewnie tam znajdziesz coś.
Jerzor chwilowo rzucić okiem nie może na to, morągu. Boi się. Wczoraj w polskim sklepie zakupił rózne jakieś coś tam, nie zaglądałam w torbę, ale w śmieciach dzisiaj opakowania…orzeszki w czekoladzie, serduszka w czekoladzie, te tam pierniczki alpejskie, czekolada 😯
Jak sam stwierdził – zbydlił się nieco. Śmiałabym polemizować. Bydło je tyle, ile trzeba, a nie „do zerzyganio”, jak mawiają Krakowiacy (i być może górale też!).
Aha!
Na tych orzeszkach uszkodził sobie ząb, cos sie ukruszyło! Rachunek od dentysty dzisiaj? 250$ 🙄
Zostałam zobligowana przez Eskę do złożenia w jej imieniu życzeń Imeninowych (oczywiście NAJLEPSZYCH) Pani Barbarze. Uff, zdążyłam przed północą odpalić kompa.
Teraz mogę poczytać co dzisiaj się działo
dobry wieczór, yyc, byłam dzisiaj na krakowskim festiwalu górskim 🙂 co za przeżycia, nawet nie ugotowałam obiadu 😉
Pikusiu badz pozdrowiony, dzieki, swietnie mam wlasnie mielone migdyly zakupione i chcialam tez je uzyc.
Alicja wyliczaj Jerzorowi pieniadze.
Alicjo,
do wafli gotowałam (gdy jeszcze mogłam) mleko skondensowane słodzone przez 3 godziny, gdy ostygło otwierałam puszkę i łączyłam z masłem i cytryną. Czysto i szybko.
Prawdziwa artyzda zadny pracy nie peka i krecilim sie jak moglim, zeby dozarobic. Artyzde mielim wlasne, do ASP chodzil na Krakowskiem, a ze z domu bylo blisko i zeby sobie nerkow nie przeziebil, starzy wepchli go do tej Akademii – blisko ma i chocby rano, do domu wroci.
I, jak raz, jeden ministrant, tyz gazomierz, byl nam zapodal, ze jego proboszcz artyzde by wynajal, bo Swiete Rodzine nalezy w kosciele domalowac. Leciem do Maufrycego (tfu, nie imie…) – penzle szykuj, i pruj natychmiastowo do kosciola sw. Lepolda, malowanie sie kroi ! Troche targowania przyszlo sie wykonac, bo proboszcz sknera, puste tace nam pokazywal i dziurawe sutanne, ale przybilim, dogadalim a Maufrycy mie za podrecznego naznaczyl.
Proboszcz nasz pouczyl, co i jak, trzezwe mamy byc, klekac jak tam wchodziem i robic wieczorem, bo dewotki przez caly dzien spiewajom.
Od pierwszego malowania seki pojawili sie z Jozkiem, bo juz od obiadu w kosciele sterczal. Zakapowal takie jedne dewote przy kosci, co jom malzonek wczesnie odumarl, za wdowe byla i potrzebujaca – nie ma sprawy. Wzielim Jozka za zakrystie, lomot jak Pan Bog przykazal otrzymal, leb – w kubel z zielono farba na jasnosc myslenia i – zeby tu wiecej twoja noga nie powstala, antychryscie skubany, wont do domu !
Maufrycy, w szapoklaku, jak na powazne artyzde przystalo, ze swietem Jozefem sie juz obrobil i osla do stajenki przymierzal – zeby na Swieta bylo. Obchodzil kosciol, kargulowal, farbe wachal i, co i raz do zakrystii latal, zeby pewnosc miec niezbite, ktoren swiety i w jakiem wymiarze, do Swiety Rodziny podchodzi. Ide i mowie mu: sztuka fantazji wymaga, masz tu karafkie z Egri Bikawer, co ja koscielny za swietem obrazem trzyma, zebys se szpanu dodal.
Az tu – telefon w zakrystii – malzonka slubna organisty, z Glownego dzwoni i o Lysego sie zapytuje. Wrocila z dzieciami od ciotki i nie ma jej kto do chaty podrzucic. Polecielim na Towarowe, zagruzilim rodzinkie na Zuka i gazu – na Powisle ! Po drodze, organistowa nawija: A moze moj Jasiu w Komitecie jest, bo tam se do swietlicy nowego fortepiana nabyli i go, z tesknoty za rodzina, na koscielne muzykie pociaglo ? – Nie boj bidy, pani organistowa, juz skrecam ! – Podjechalim grzecznie, dzieciakom paltociki zapielem, walim do ty swietlicy, jednakowoz, juz na korytarzu, fortepian slysze ale – jakby to nie Jasiu, jakis bazant na caly gaz bugi -wugi odstawia.
Jezusie przedwojenny, co ja zem ze sie z to organistowo naszarpal ! Baba sie drze do swietlicy, ja jej drogie
zastawiam, bachory morde dro jak potepience, najmlodszy mie po kostkach gryzie; piec popaprancow i wkurwione babsko na mie jednego – nie wyrobilem. Wleciala tam razem z framugo. Ja – na podlodze, paltot zem se na leb naciagnal i zdrowaski do Swiety Panienki odmawiam. A tam – Jasia slysze jak litosci prosi. „To ty tu takie nieszpory odprawiasz ?! A tech kurwow to zes se z kosciola wygrzebal ?! Ach zesz ty Sodomo i Gomoro, ty gnido koscielna na mszalnem wypasiona, ty raspucinie w drobny desen robiony, jak ci wlasne rodzine przypomne, to o Swietej zapomnisz ! Dopadla tech dewotkow, co razem z Jasiem balowali, kazde za kudly i -poszli wont, wycieruchi ! „Pod latarnie na Glowny wybzdryngalac a nie mnie tu malzonka prawowitego na holiwudy naciagac !
Przyszlim nazajutrz, na malowanie, mocno wyczerpane. Lysy o sete sie prosil, zeby kinola z kalafiora leczyc i ostatnie dwie dychy ode mie wyciagnal na perfume i kwiaty dla malzonki. Ja tylko kostki mialem podgryzione przez tech jego padalcow i zle spalem, bo do rana slyszalem jak lysy podgrywal:
http://www.youtube.com/watch?v=uHmmid1pLi8
Morąg,
mam przepis na pierniki na opłatkach, natomiast tutaj nie ma takich opłatków, dlatego sama nie piekę. Przepis mogę Ci podać Elisenlebkuchen To są wspaniałe pierniki, takie jak norymberskie.
Nemo, dziekuje wygladaja swietnie, jutro mamy dzien pieczenia ciasteczek, ja tego z domu nie znam ale tutaj obliguje mnie Dagny, gdyz jest to tez powod do zaproszenia kolezanek, potem kuchnia bedzie wygladala….
Dziekuje wszystkim za pomysly. Chyba dobranoc.
Przywiozłam dzisiaj następczynię Dumki. Nazywa się Toska (Tosca ?). Pewnie po jakimś czasie bedzie Dumka. Ma 7 miesięcy i jest spora, ale jeszcze ma wąską głowę, więc wygląda dziwnie.
Dumka Stara, czyli Pierwsza, była mała – dolna granica wzrostu dla rottek -i miała najśliczniejszy pyszczek.
Zaprzyjaźniamy się.
Chce się bawić z dożycą, waruje na podłodze na przeciwko niej, całą sobą zaprasza do zabawy a ta pilnuje swojego materaca, też waruje, sprytnie na ukos i tylko jedną łapą czasem machnie.
Jutro, o tydzień wcześniej, przywożą labradorkę Bingo (była tu w lecie) na kilka tygodni. A jej państwo w tym czasie fruną do domu, czyli USA
Nie całkiem Żabie Błota, ale Baśka tam też jest… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=AuAJ1DupPvo
Oh diabli…piosenka miała być w tej wersji, omskło mi sie, ale na mnie trzeba brać poprawke 😉
http://www.youtube.com/watch?v=CT5q6h8flQc&feature=related
To ja już z tej strony zgaszę.
Dobranoc!
jak mieszkalam w Norymberdze to calymi dniami czuc bylo czasem jak te pierniki wypiekaja, zapach piernikow zdecydowanie kojarzy mi sie z Norymberga…
Swoimi toastami „DUŻO ZDROWIA” przedłużyłem uroczystosści imieninowe Baś. Powtarzałem kilkakrotnie, żeby to zdrowie na pewno się zadomowiło. 🙂
Już po dwunastej, więc czas spać.
Okon – masz świetne pióro, o czym z pewnością wiesz, ale chcę od siebie też dodać.
Dobranoc Wszystkim. 🙂
pierniczkami pachnie aż do dzisiaj … 🙂
Alicjo u mnie też jest napisane o składnikach odżywczych cebuli i takie tam jeszcze ….
miłego weekendu … 🙂
Okon, szapoklak z glowy!
Sucho, juz teraz jasno i zapowiada sie sloneczny dzien, czego w innych okolicach globu tez zycze.
Wszyscy chyba zaczynaja piec pierniczki.
„Moze sie przyda”
teraz sie przyznam, ze ja woze ze soba maslo do Polski, bo przed tym co tam proponuja w charakterze masla, stalam w zadumaniu i wielokrotnie zadrzylo mi sie maslo-margaryna, co do wedlin to dawno nie kupuje szynki w Polsce i teskinie do tej co taka byla dobra, kiedy „jej nie bylo” taka gotowana w siateczce.
http://www.emetro.pl/emetro/1,85648,7328569,Straszna_kaszana_w_polskiej_szynce.html
Pyra chorutka. Nie na poważnie i na zdech, tylko tak katarowo- mdląco. Paskudne samopoczucie, bo to człek wie, że nic mu takiego nie dolega, a tu kiepsko i rąsią i nózią… Okoniu – jesteś jako ten lek, driakiew i inna aspiryna. Dzięki
Dziewczyny, ratunku, nabyłam była polędwiczki wieprzowe i śliwki suszone na jutrzejszy proszony obiad, a za nic nie potrafię znaleźć przepisu Gospodarza na wyż.wym. Pomożecie?
Czy o to biega?
Polędwiczki wieprzowe ze śliwkami
2 polędwiczki,10 dag suszonych śliwek bez pestek,2 łyżki oliwy lub smalcu, cebula,
szczypta kminku, sól, pieprz.
1.Polędwiczki posypać solą i pieprzem. Odstawić na 30 minut.
2.Rozgrzać tłuszcz w na patelni, obsmażyć na nim mięso.
3.W naczyniu do pieczenia ułożyć na dnie pokrojoną w cienkie piórka cebulę, na niej suszone śliwki i wreszcie polędwiczki, podlać połową szklanki wody, posypać kminkiem. Piec, polewając wytworzonym sosem około 40 minut(lub krócej, jeżeli mięso będzie wcześniej miękkie).
4.Można zmiksować sos, dodając w razie potrzeby 1 – 2 łyżki wody.
5.Podawać polędwicę pokrojona w ukośne plastry, polaną wytworzonym sosem.
Smacznego!
Poprawiłam filmik z prywatnego na ogólnodostępny.
Myślałam, że wystarczy podać ścieżkę.
To jeszcze raz:
http://www.youtube.com/watch?v=1uXnrn8ZLPA
Mam nadzieję, że mój żart nikogo nie uraził. 🙂
O to! Bardzo serdecznie i gorąco dziękuję, chociaż Pan Gospodarz to nie dziewczyna, ale chłopak! Przy okazji równie gorąco proszę o przekazanie Szanownej Małżonce najlepszych życzeń imieninowych i podziękowań za pyszne przepisy „ciasteczne”, z których najbardziej lubię ten na ciasto czekoladowe (wykwintne albo wytworne – bo w takich postaciach występuje). Czy on ma coś wspólnego z tortem Sachera? Czasami dodaję do niego dżem morelowy, polewę i podaję jako torcik. A w ogóle imieniny Barbary, to moja ulubiona data – nasza rocznica ślubu. Nie powiem która, bo ludzie tak długo nie żyją.
dziewczyną nie ale za to feministka 🙂
Do poniedzialku padnie rekord komentarzy. Poza tym, ze dzisiaj sobota to jutro Swietego Mikolaja. Mikolajki krótko mówiac i dzien wolny od pracy. Dopiero dzieciaki beda mialy ucieche, nie mówiac o doroslych.
Pieknego przedmikolajowego dnia zyczy
Pan Lulek
mt7 – dziękujemy. To śliczny filmik. Bardzo nas ucieszył. I pomysł wspaniały, i realizacja. Dzięki temu dzień po imieninach zaczął się nam radośnie. Szybko roześlemy dziełko po przyjaciołach, żeby także mogli się usmiechnąć w ten dość ponury i pochmurny dzień. Jeszcze raz mnóstwo serdeczności mt7.
Barbara i Piotr
To bardzo się cieszę. 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Wierzę w św. Mikołaja. Właśnie złożył nm wizytę młodzian z przesyłką świąteczną, a w niej : wielka butla białego wina, 3 szczeniaczki niemieckiej jałowcówki, czekolady, marcepany, ciasteczka i elegencka puszka z „wiecznym” strudlem.
Liliano, Pepegorze, Pyry pięknie dziękują. Strudel zostanie otwarty w 2-gie święto w czasie kolejnego mini-zjazdu, wino wypijemy do ryby, a marcepan świąt nie doczeka!
świetne mt7 … przeurocze … 🙂
Pyrko dbaj o siebie bo mini zjazd musi być … 🙂
krysha 100 lat … 100 lat … dla młodej pary … 😀
Dziękuję bardzo w imieniu własnym i chłopstwa domowego.
A nam Mikolaj podarowal (od cioci chrzestnej): wycinek z gazety na temat berlinskich zwierzat w tragicznej sytuacji (a o ludziach to …), aniolka z tekturki nawet kolorowego i kartkie, wzruszenie sciska nam kiszke ……
mt7 talenta w Tobie siedza, bardzo fajne
Mam pytanie kulinarne, trochę wstyd się przyznać, ale pierwszy raz kupiłam kiszoną czerwoną kapustę, czy surówkę z niej robi się jak z białej (cebulka, jabłko, oliwa) czy ktoś ma jakieś inne pomysły?
Dzień dobry Szampaństwu!
U mnie dopiero świta.
mt7 🙂 🙂
Kocham Michnikowskiego, a jego „Dziś kąpiesz się nie dla mnie” znam na pamięć od… od kiedy to było przebojem w KSP, czyli… nie tak dawno w końcu, no co!
O „Adios pomidory” wspominaliśmy niedawno.
Program na dzisiaj – pierwsze z kilku „Christmas parties”, jakie nas czekają w grudniu tradycyjnie. Święta zarezerwowane dla rodziny, więc dla przyjaciół wydaje się takie przed świętami. Dzisiaj u geologów, ale prywatnie i kameralnie.
Natomiast szef wydziału geologii (o innych wydziałach nie wiem) urządza co roku Christmas party u siebie w domu dla całego wydziału – zaproszeni są wszyscy pracownicy z małżonkami, dziewczynami, chłopakami, od sprzataczki po całą wierchuszkę, a także studenci-magistranci. Szef stawia jedzenie i picie (nie należy do dobrego tonu cokolwiek przynosić na to szczególne party, nawet butelki wina), jest gar grzańca, a jak już się nagadamy i najemy, ktoś siada przy pianinie i spiewamy tutejsze kolędy. Popijając oczywiście, bo w gardle zasycha.
Spróbowałam sobie wyobrazić taką imprezę u szefa instytutu geologii jakiejkolwiek uczelni w Polsce… hmmm…nie bardzo widzę 🙁
Krysha, oby tak dalej i lepiej, sto lat!
MałgosiuW,
jak kiszona, to ja bym nie kombinowała, tylko zrobiła tak samo, jak z białej kiszonki.
Jak nie wyjdzie, zwalisz winę na mnie 😉
Pewnie dlatego, ze rektorzy w Polsce nie zawsze mają posiadłości mogące pomieścić kilkadziesiąt osób 🙂
Surówka ta sama,ale ja dodaję jabłko, albo pokrajane suszone śliwki. Odrobina cukru obowiązkowa i czarny pieprz. Sporo oliwy.
Cholinder ale sie blogowisko Pana Piotra w artystow wzbogacilo??
Okon „Wiechem” gada,Marysienka filmy produkuje……………..a mnie Bozia talentow poskapila 😉
Pozostaje wzniesc toast za dzisiejszych solenizantow,niech im sie wiedzie!
Hej.
zamiast cukru można dodac słodką sherry
Alicjo, często, też w racjonalny sposób podchodzą do świata, wiec nie obchodzą świat 🙂
Pyrciu zakatarzona wejdz do skrzynki i Ty Alicjo tez.
Nemo, moj drugi, czteroletni kot, bierze mala Salcie za gradlo i mocno gryzie, potem puscza i z donosnym wycio-mialczeniem lazi sfrustrowany po mieszkaniu, a potem sie bawia. Napewno jest zazdrosny ale co on chce opowiedziec przez to wycie.
Zaręczam Ci, że obchodzą święta, mieszkam tu 27 lat i wiem, o czym mówię. Obchodzą nawet więcej, niż w Polsce, bo jakkolwiek święta jako takie są zarezerwowane dla najblizszej rodziny (a w Polsce też!), to właśnie grudzień jest miesiącem, kiedy przyjaciół i znajomych zaprasza się przedświatecznie.
Wracając do świątecznej imprezy u szefa departamentu – żadna rezydencja, jest to przeciętna piętrowa chałupa o kubaturze na oko 160 m kw. , taki standard. Ludziska przychodzą, zrzucają w przedpokoju buty (robi się z tego wielka góra, potem kłopot z szukaniem), wierzchnie odzienie wynosi się do jednej z sypialni na piętrze. Na parterze jest salonik, „pokój rozrywkowy” z pianinem, jadalnia i kuchnia , wcale nieduża. Przyjęcie jest stojąco-kto-na-czym-przysiądzie, ale głównie stojące, pani domu i domownicy krążą z tacami między gośćmi od czasu do czasu, ale każdy może wpaść do kuchni i sobie wziąć, co tam chce do jedzenia, albo do jadalni, gdzie jest zimny bufet. Ponieważ przez chałupę przewija się sporo ludzi i to przez kilka godzin, nie ma goracych dań, poza goracym grzańcem, ewentualnie kawa i herbata. Mimo wszystko, jest to bardzo ciepła impreza, bo nie o forme chodzi, tylko o to, aby się spotkać i złożyć sobie życzenia. Prędzej każdy opusci oficjałke w departamencie, niz tę nieformalną imprezę.
Rektor uniwersytetu ma oficjalną, wielką rezydencję na terenie uniwersytetu , oprócz tego własną chałupę gdzieś tam, ale dziekani wydziałów nie mają rezydencji. Zwyczajne domy, tyle, że zazwyczaj w ładnych dzielnicach, ze sporą przestrzenią wokół domu. Za zimno, aby urządzić imprezę na zewnątrz.
Pyro, bateria mi siadła!
Studiuje, najważniejsze jest dla mnie to by wykładowca miał dla mnie czas gdy nie mogę poradzić sobie z jakaś partią materiału lub chce omówić interesujące mnie zagadnienie a nie by integrował się z pracownikami podczas przyjęć świątecznych 🙂
Stwierdziłam, ze racjonalnie(racjonalizm to filozofia zakładająca możliwość poznania prawdy z użyciem samego rozumu) myślący ludzie nie urządzają takich przyjęć.
A 160 m kw to taki standard w Polsce 🙂
Alicjo, łypnij w skrzynkę 😀
Ja się skaleczę!
To się inaczej nie da
Alicjo,
racjonalista -> ateista
No, nie da się, żadną metodą
a agnostyk?
Już mnie tu nie ma, idę po nóż… do sznurków
Sarenko. Tylko młody wiek usprawiedliwia takie stawianie sprawy. Pożyjesz, poznasz trochę świat (który nieco różni się od Nowego Targu) i dojdziesz do wniosku, że takie spotkania są racjonalne, a przede wszystkim…ludzkie.
pewnie tez nie użadza przyjęc światecznych 🙂
Masz rację sarenko. Nie integruj się – studiuj.
Żabo, nigdy w życiu!!!
Dziękuję, za porady 😀
sarenka,
Nie prowokuj – od tego na tym blogu to jestem ja…
Sarenko, a co Ty innego robisz na tym blogu, jak się nie integrujesz?
Sarenko, bardzo często UŻADZAM
sarenka ma jak zwykle racje, w zwiazku z tym wszyscy wykladowcy, profesorzy na zachodnich uniwersytetach to patafiany i bezmyslne tumany, bo oprocz godzin przyjec, podczas ktorych mozna z nimi porozmawiac o interesujacej studenta kwestii, to mozna jeszcze zadzwonic nie tylko do sekretarki takiego ale jeszcze do domu i poprosic o extra termin lub wskazowki, to jeszcze ta ciemnota urzadza spotkania w domu i tu sie nie zgadzam, bo nie integracyjne tylko towarzskie, tak jak to bylo w starej kulturze i relacjach miedzyludzkich. Integracja- haslo to stalo sie poularne od czasow, kiedy racjonale wlasnie poblazania wszystkim wokol, doprowadzily do tego, ze nasze spoleczenstwa staly sie obciazone taka iloscia debili, ktorych trzeba w kosztowny sposob integrowac, za co oni zreszta nie sa wdzieczni nawet nie bywaja.
Kiedyś byłem na takim uniwersytecie, gdzie pracownik miał czas dla studentów zarówno w godzinach pracy jak i poza nimi. Ponadto chętnie spotykał się z nimi poza uczelnią.
O tempora! O mores!!!!
Ciekawe, ze racjonalizm ma tylko jedna jedyna definicje, ateistyczna kura domowa, nienawidzaca wzmianki o feminizmie, a o kobietach to nie wspome, polska matura gwarantuje naogol dobre wyksztalcenie ogolne, moze ona byla robiona obok szycia w szkole specjalnej.
A pomyslec, ze ja zawsze bronilam blondynki. Amen
OK. Zejdżmy z płowej zwierzyny. Wczoraj byliśmy na jednej z największych wystaw, targów sztuki nowoczesnej na świecie. Na wielu tysiącach metrów kwadratowych wystawiało tysiące artystów. Convention Center w Miami. Posegreguję zdjęcia i pokażę, że Gospodarz ma rację. Koniec kultury! A w każdym razie ma się ku końcowi…
Córasek jest na takim, gdzie mają czas i na i poza. Teraz spotkania świąteczne różnych klubów i sekcji, do których należy 😀 Oni się nie integrują, nie muszą. Lubią się spotykać i gawędzić 😀
Pyro,
czy mogłabyś następna razą, wychodząc z Radyjkiem, ubrać sie dobrze i nawet załozyć barchany na tyłek, jak juz musisz przysiadać na tych zimnych ławkach?!
Wyszło na to, że stałam sie Babcia Janina na stare lata 😯
Akurat taki czas – święta idą, można powspominać (ja już wspominałam rok, dwa, trzy temu). Babcia Janina obowiązkowo kupowała mnie i siostrze w prezencie pod choinkę barchany, czyli ciepłe majtki długie do kolan prawie, takie „ogrzewane kalesony”, w kolorze szarym lub tak zwanym łososiowym, a tu mini akurat modne 🙄
W podstawówce poddawałysmy sie sprawdzaniu (spódnica w górę!), czy nosimy ciepłe majtki, ale w ogólniaku juz nie, chociaż Babcia z uporem maniaka, oprócz innych prezentów, dorzucała te barchany. Miały nas chronic przed zapaleniem nerek i tymi innymi „wilkami”, co to się je miało niby „złapać”. Skłamałabym, gdybym nie przyznała, że Babcina natarczywość w tym względzie nie przydała się. Na czasy wielkich mrozów, a bywały, bywały drzewiej…
Miałam wychowawcę w liceum. Polonista, stareńki już wtedy pan (pamiętał Sienkiewicza, siadającego w Krakowie na Plntach) senior akademickiego boksu (został zwichrowany nos) przeuroczy, mądry człowiek (ksywa Siux „Nie uczniowie jesteście, tylko banda Siuksów!”) Otóż prof.St. Krzysik, raz w miesiącu, w pierwszą niedzielę nowego miesiąca zapraszam 6-ro uczniów na niedzielny podwieczorek. A nauczyciele w latach 50-tych byli jeszcze biedniejsi, niż dzisiaj. Nie szkodzi – pp Krzysikowie przyjmowali nas cienką herbatką i owsianymi ciasteczkami, wsystko pięknie podane, gospodarze rozmowni, zabawni, dowcipni (co nie znaczy, że błazenadę odstawiali) I były te niedziele ogromnie przez nas cenione i pamiętane; interesujące rozmowy, dyskusje, anegdoty. I każde z nas, smarkaczy, czuło się wyjątkowo wyróżnione. Do głowy nie przyszedłby mi termin „integracja”, „racjonalizm” czy inna głupota. Sądząc po efektach bardzo brakuje prof. Krzysika dzisiaj.
Alicjo ja tez mam za soba barchanowa przeszlosc i jak ja odetchnelam z ulga po wyladowaniu w Kolonii, w lagodnym klimacie, ze po pierwsze bielzna na ciebie pasuje i jest estetyczna a po drugie nie musisz sie docieplac zadnymi dodatkami.
Marag, nie wydawało Ci się,to po prostu Twoja projekcja,po co tyle jadu,by tego uniknąć nastepnym razem zanim siądziesz do bloga przez dłuższy czas unikaj lustra.
dzwonili. przyjda tez i dzis. mam wymienic caly zbior opowiadan. i autor ma byc ten sam, bo jak podkreslali wyjatkowo dobrze sie go czytalo.
to ze jestem wystarczajaco oczytany extremisci nie przyjmuja do wiadomosci 🙁
mam przestac ograniczac socjalne kontakty 😯 to po pierwsze. po drugie oni dobrze wiedza, ze chorych nalezy odwiedzac a gosci ugaszczac 😮
dodatkowo kupilem kilo soli. bedzie po slawkowemu ryba.
slawku? gdzie sie teraz ukrywasz?
mt7 😆
Sarenka jak zwykle ma racje….
Ja mam nawet, urzadzony w przedpokoju gabinet lustrzany, a co do jadu, to rusz panienko mozdzkiem sarninki i przypomnij sobie, ze przywitano cie dobrze na tym blogu, przynajmniej trzy osoby min. stwierdzily, ze sarenka jest mila, a ty w zamian za to zaczelas zatruwac tutaj atmosfere na tym blogu, zaczelas od stawiania diagnoz na temat samooceny osob, ktore my znamy i cenimy, teraz uzywasz ponownie slowa projekcja, wybacz ale to tandeta i ty tym nikogo nie zaszkoczysz i nie zastraszyc, gdyz po roku 1968 (jezeli ci to cokolwieg mowi) kazdy dupek z kompeleksamy stawal sie psychologiem z glodnej kuchni oraz domowego chowu i wymienial slowa: tozsamosc, samoocena, projekcja o r a z „to nie jest moj problem”, tak wiec sarenko nekajace cie problemy n i e s a
n a s z y m p r o b le m, tylko twoim, i znajdz sobie miejsce jako zyjaca skromnie dziewczyna interesujaca sie kuchnia i dlatego na tym blogu i nie sprzedawaj kitu, lapiac sie za tandetne -izmy i -cje. My to juz wszystko przerobilismy i to na studiach dziennych.
arkadius,
zostań tu chwilę, zaraz będą się za łby brać…..
To nie byłoby racjonalne 😎
oczywiscie A_Szyszu ze tu zajrze 😆
skocze tylko do moraga przetrzec lustra
widac ze zwierzyna kuta na cztery kopyta
Ja juz skonczylam, a co do lustra to ja bardzo dobrze wygladam, Pyra swiadkiem a ona sie zna na takich niuansach – o udalo mi sie uzyc wyrazu obcego.
Ja nikogo nie wartościuję i nie oceniam. Przesledź moje wpisy. To samo zrób ze swoimi i innych życzliwych. Wiem ze czytanie ze zrozumieniem nie jest łatwe ale nic w zyciu lekko nie przychodzi. To jest publiczny blog a nie kółeczko wzajemnej adoracji i kazdy ma tutaj prawo do wyrazania swoich opini więc nie dziel uczestników na was i nas. Poza tym autorytety same sie obronią tak to już z nimi jest.
Morag ale przed czy po 68?
Przypomniał mi się napis ostrzegawczy umieszczony pod otwieralnym oknem w starym wagonie pasażerskim:
„Wyglądaj, wyglądaj a będziesz wyglądał..”
Sarenko, czytaj ze zrozumieniem!
ponownie dzwonili.
tym razem do drzwi wejsciowych. wiem co mnie czeka. nie mam wyjscia.
a wam zycze powodzenia.
bylby Izyk to bym sie dowiedzial co z odstrzalem w tym czasie 😆
rzeczywiscie czytanie i rozumienie tego to sztuka godna tylko wyimaginowanych autorytetow, bylo napisane wyraznie „po 1968”, moze okularki ….
prosze sie do mnie wiecej nie zwracac, i przekopiowac sobie z sieci znaczenie pra-slowa „skromnosc”
Cie, chroba! i jeszcze amnezja 😀
Arcadiusie, prawie wszystko do 21, a niektóre cały grudzień
…wyszłam spod prysznica, zagladam w lustro, a tam zaparowane. No wiecie co?!
Sarenko.
miałam siedzieć na języku, jak babcia Marysia przykazywała, ale powiem coś.
Jestem na tym blogu od samego początku. Nie jest to wcale blog wzajemnej adoracji, gdybyś starala się na poczatku swojej bytności tutaj posłuchać, trochę nas poznać, to złapałabyś szybko. My jesteśmy w bardzo różnym wieku, z bardzo różnym doswiadczeniem życiowym, z wielu zakątków świata. Różnimy się poglądami politycznymi, religią, pogladem na wychowywanie dzieci, sposobem przyrządzania kapusty i kiszenia ogórków, na hodowle zwierząt…
Jedno, czego przestrzegamy – traktujemy siebie z szacunkiem. No, czasami ktoś wdrapuje się na chójkę, ale spokojnie z niej złazi, bo na chójce trudno cokolwiek ugotować, a na blogu pachnie znakomicie!
Dorota ma prędkie pióro, dlatego napisała, co napisała, ale znając wielu z blogu, a wielu osobiście, niejeden by chciał to samo napisać pod Twoim adresem.
Ten blog jest NASZ. My go tworzymy – z ochotą robimy miejsce każdemu przy stole, zauważ, natychmiast zrobiliśmy dla Ciebie. Nie szukaj tutaj wrogów, tu są sami przyjaciele, nawet, jak się między sobą różnią.
Nazywanie nas „kółkiem wzajemnej adoracji” sugeruje, że czas wsadzić kij w mrowisko. Czyżby o to Ci chodziło? Tylko po co?
Wróciłam od czworonogów i robię żurek. Mój brat jest wielkim amatorem żurku. Znaczy, po prostu bardzo lubi żurek. Jak przyjeżdża do Polski to gdzie by nie stanął na obiad, zaczyna od żurku.
a mtsiódemeczka tak miło zaczęła ten dzień … 🙁
Zabo, bo zycie bez zurku, ogorkow kiszonych, pierogow i polskiej kapusty to nie jest zycie. Pelna zrozumienia dla zachciewajek Twojego brata.
Jolinku, dzien jest przeciez bardzo mily, sam z siebie….a co kto z niego zrobi to jego problem.
Alicjo z tymi barchanami i gołymi plecami to każdy miał tak w dzieciństwie … ale ja już po trzydzieste sama o tym pamiętam jak mnie lumbago pokarało …. ale teraz są leginsy i inne body … 🙂
morag no wiesz mnie zawsze jakoś dotyka jak obok tak rozmawiają zwłaszcza przy moim ulubionym stole …
Ja mam dyżurne torebki polskiego żurku, ale od swięta (Wielkiej Nocy) sama zakiszam. Moja chińska synowa w Polsce wszędzie żurek sobie życzyła, słowo! Dwa tygodnie żurek jadła, poza tym chetnie inne zupy. Na Wigilie kiszę czerwony (też lubi „czerwoną zupę” z uszkami), ale żurek to jej miłość.
Ja to nazywam „biały barszcz”.
biały barszcz to jedno a żurek to drugi … 🙂
Mnie tam żurek wisi.
Pierogów ani śledzia w śmietanie sobie nie odmówię ale cała ta reszta? Ogórki jadam i kapustę ale wcale nie muszą być polskie ani kiszone.
Gdyby się kto pytał…
Alicjo, koleżanka mojej siostry oblewała się rumieńcem, gdy wychodziła z domu w towarzystwie koleżeństwa obu płci, a jej matka nieodmiennie zadawała pytanie: Marysiu, czy ubrałaś galoty?
Mój Tato miał zasadę, że dzieci wychowuje się przykładem. Zasada jest słuszna, tylko czasami ten przykład, czyli zachowanie w określonej sytuacji, jesteśmy w stanie zrozumieć dużo później (czasami za późno).
Kiedyś powiedziałm mojej siostrze: Baśka, już wiem o co Tacie chodziło kiedy powiedział/zrobił to…, a ja miałam wtedy 10 lat i nie zrozumiałam;
moja siostra na to: a ile masz teraz? -No, 45, -Właśne- powiedziała moja siostra, masz tyle ile wtedy miał Tato,
I tak z tymi barchanami. Jak patrzę na panienki latające w zimie z gołym pępkiem i pasem, to sobie myślę jak im potem nerki i korzonki nawalą, i jakie obolałe będą, ale kto takiej siksie przetłumaczy? a jak już sama zrozumie, to będzie za późno.
Od 1979 na Wigilię robiłem uszka w barszczu.
Barszcz był niemal zawsze oszukany. Bulion się zagotował, do tego wtarłem surowego buraka albo ze dwa, kolor i kwasotę regulowałem odrobiną octu. Posypane suszonym majerankiem. Palce lizać.
Moi synowie nie wyobrażają sobie aby w Wigilię nie było barszczu z uszkami.
Szysz ja dostaje ogoreczki robione przez roznych ludzi w domu i jeszcze do tego sa to ludzie, ktorych korzenie wywodza sie z zza Buga, nie wiem dlaczego ale wg. mnie robia oni naj-naj-najlepsze ogorki.
Żabo, rozumieć, to ja rozumiem, tylko nie używam. Tak mi jakoś zapadły w pamięć Jasnorzewskiej „barchanowe ciotki”
a ja wole grzybowa, barszcz to nastepnego dnia, grzybki tez dostaje od wspomnianych ludzi (choc ostatnio to i od Arkadego) i przyznam sie, ze te grzybki maja dla mnie symbol oplatka, gdyz pochodza z krainy dziecinstwa.
robie eksperymenta … marynuje piersi kurczaka w tej zalewie śliwkowo-gruszkowej co mi została … a do tego będzie zasmażana kapusta pekińska na oleju z czosnkiem i imbirem wraz z kilkoma śliwkami suszonymi … do wszystkiego „dyżurne” jak pisze Alicja + koperek świeży …
Jedyne co ja dostaję to wyrzuty sumienia…
Czasami dostaję rownież szewskiej pasji ale zwykle szybko mi przechodzi.
istnieja na swiecie definicje, ktore mowia, iz wyrzuty sumienia to strata czasu, a szewskiej pasji to z jakich powodow?
Jolinku,
podaj przepis na jedno i drugie, to będe wiedziała, co robię 😉
Na wielkanocne święta zakiszam mąke żytnią…i tak dalej.
ASzysz,
jak mogłeś! Raz do roku nieoszukany, taki od serca…
Moja synowa juz się tak wycwaniła, ze nie da jej się nabrać na torebkę, zreszta nie śmiałabym, czasami chodziła do polskich restauracji w Toronto i od razu rozpoznawała, co podają.
Mnie tam definicje nie straszne.
Szewskiej pasji dostaję z powodów różnych. To dobre dla zdrowia psychicznego.
Alicjo,
zerknij tutaj:
http://www.barszcz.pl/zakwas.html
Alicjo,
Kto powiedział, że ja w ten barszcz nie wkładam serca? Po tym całym wigilijnym kucharzeniu od rana to ja barszcz robię na ostatku, tuż przed kolacją i – śmiem twierdzić, że jest bardzo dobry.
Robię go zresztą jedynie raz w roku.
Torebka?
Kto to widział!
Witajcie,
Alicjo, z tego co mi wiadomo,żurek i barszcz biały to dwie różne rzeczy.
Żurek kisimy na mące żytniej, barszcz biały jest na mące pszennej, nie zawsze kiszony, czasem zakwaszany.
W czasie ostatnich wojaży po Polsce zauważyliśmy, że sporo restauracyjnych kucharzy niestety myli te pojęcia….
Ja też tuż przed! I o to mi biegało, a nawet szło. Spacerowało czasami.
Torebki to się pilnuje 😉
Alicjo ja taka biegła to nie jestem ale smakowo odróżniam biały barszcz od żurku … wolę biały barszcz … może Żabka to wytłumaczy lub Gospodarz … 🙂
Uuups, nie zauwazyłam wpisu Małgosi 🙁
o ewa pomogła … 😀
i Małgosia 🙂
Ja to mam dobrze , sam mogę wleźć na chójkę i jak mi się znudzi to myk z powrotem.
Misie od zawsze umiały się wspinać. Wypinać to raczej nie.
Sarenka uważaj na ambonę 🙂
ewa,
ja na Wielkanoc mąkę żytnią. Potem ten zakwas na koniec gotowania białej kiełbasy z przyprawami i warzywami, dodaję tak na czuja, żeby było akuratne.
Nie znam różnicy między pszennym a żytnim zakwasem, każdy żurek dla mnie dobry! Albo barszczyk 🙂
posunelam sie, tzn. przesunelam se pianino, sama i to 1,5 metra
Witam serdecznie „Towarzystwo Wzajemnej Adoracji” 😆 Zaznaczam, że nie chcę do żadnego innego TWA należeć !!!! I oby tylko takie TWA były na Świecie, a wówczas byłby Świat zbliżony do raju na Ziemi. Ot, co !!!
Nareszcie skończyłam z piernikami. Mam całą ogromną michę i mimo najszczerszych chęci, drugiej partii nie będzie. Starość nie radość, niech sobie Dzieci same robią, jak chcą jeść pierniki. Krzyża nie czuję, łapa cała obolała a na dodatek, tradycyjnie jedna blacha przypalona 🙁
Ale poza tym wszystko jest O.K.
MT7, gratuluję filmiku, świetny 😀
Morąg, a jak tam Twoja kuchnia po pieczeniu ciasteczek przez młodzież ?
dzieki za troske sprzatalam wszystko przez cztery godziny z przerwami na wypociny, kroliki dostaly na Mikolaja klatke z drewna i won na balkon, ciaza chyba urojona a krolica juz mnie nie gryzie i nie warczy na mnie tylko mnie kokietuje aby ja wpuscic do mieszkania, niech sobie pomarzy
Morąg, Ty przestań z takimi pomysłami, chcesz święta przeleżeć? Widziałam, jak to draństwo czterech chłopa wynosiło, a Ty osobiście i samodzielnie przesuwasz?!!!
Po pierwsze – podpisuję się pod wpisem Alicji / 17.08 /,
Po drugie – w sprawie żurku jestem pod stronie większości , właśnie dziś na obiad go jadłam/ reszta zostanie zamrożona , będzie potem jak znalazł /,
Po trzecie – jeśli chodzi o kulturę – byliśmy dziś na dorocznej giełdzie prac uczniów Liceum Plastycznego w Gdyni – Orłowie. To wprawdzie nie to co wystawa sztuki nowoczesnej, na której był Cichal , ale tu mogliśmy pozwolić sobie na zakup obrazów. Giełda cieszy się wielkim powodzeniem.Oprócz obrazów można kupić wyroby ceramiczne , rzeżby, różne artystyczne drobiazgi. Ceny przystępne, a dochód przeznaczany jest na szkolne potrzeby. Nie jest to oczywiście sztuka przez duże S , ale do mnie nie przychodzą znawcy sztuki , a obrazki są bardzo ciekawe .
Alicjo, pierników Zgagi nie dajesz do przepisów? Chciałam pójść na łatwiznę, bo nie było mnie na blogu parę dni i nie przeczytałam jeszcze do tyłu, a tu echo!
tutaj to mezczyzni, nawet czterej mowia, ze to za duzo dla nich takie pianino, wiec musze sama co by sie ikeowski „cheslonge”, na ktorym Pyra ma spac, zmiescil a kosci i tak mnie bola.
…mam te tam… rozterki, w co się ubrać, za pół godziny wyjeżdżamy. Mini, midi, vici, spodnie?! Zapodam fotopotem, bo jeszcze sobie uswiadomiłam, że urode trzeba wrzucic na twarz, a to zabiera całe 3 minuty 😯
Przypomniala mi się doskonała piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=jJX_orowbzk
Te otręby to chyba mają być żytnie, bo owsiane są razem z łuską. Można używać płatków owsianych.
Dla mnie samej żytniej mąki jest za ostry. Pewnie grzeszę, ale dolewam słodkiego mleka. A najbardziej lubię coś pomiędzy żurkiem żytnim a barszczem pszennym. Poza tym na wiele różnych sposobów, zależy co pod ręką. Dzisiaj są skwarki z wędzonego boczku, na tym tłuszczu zeszklona cebula, lekko przysmażona biała kiełbsa (potem pokrojona) i kawałek kiełbasy, która się nazywa „kiełbasa Bauera”- rodem Barwic – niedawno ją odkryłam – dwa suszone grzyby (dwa grzyby w barszcz! ponoć za dużo, ale tego jest ze 4 litry), cosnek, majeranek itd
Właśnie się zagotował, jeszcze chwilę niech pomruga i spadam z góry na niziny po psie żarcie, czyli do Biedronki.
Z łakomstwa opiłam się jeszcze nie gotowego.
Alicjo mini i sexy rajstopy, jak nie zimno.
Na bieżące potrzeby kupuję zakwas do żurku w butelce. Jest bardzo dobry,starcza na kilka razy, a przechowuję go w lodówce. Dostępny w warzywniakach i wielu sklepach spożywczych,oczywiście w kraju.
co mam zrobic, zeby kapusniaczek ze slodkiej kapusty nie byl taki slodki, zawsze na weekend, zamiast kasztanow czy krabow, zachciewa mi sie takiej przyziemnej zupki, ale jest za slodka, sok z cytryny, nawalilam juz ostrej papryki
Alicjo,
Różnica między żurkiem a barszczem białym jest wyczuwalna. Barszcz jest delikatniejszy w smaku (mniej kwaśny). Poza tym jest biały
Poza tym żurek jest ciemniejszy (mąka żytnia) a dobrze ukiszony ma TEN zapach…
Ach, za wcześnie wrzuciłam wpis i zrobił się mały misz-masz w wypowiedzi 🙁 . Biję się w biust…
A byłabym zapomniała: jak robię kluski kładzione, albo te przecierane przez dziury ( no, kto był to wie, a morąg to nawet wie jak to wytłumaczyć) – do przecieranych mniej wody a więcej jaj, to tak na boku.
Wróć! więc jak robię te kluski, znaczy jak już się ugotują, to zostaje woda, która nie jest czystą wodą jak po spagetti, albo innym makaronie z pszenicy durum, tylko taką zupiastą cieczą, którą potem też dodaję do żurku, znaczy jak są kluski to potem będzie żurek „na wodzie” (trochę tak jak kiełbasa z wody, a potem woda z kiełbasy). Wtedy konieczne mleko, bo inaczej będzie za słone (albo i mleko, i śmietana)
ale co ja mam zrobic z tym kapusniakiem za slodkim, moge sie przypomniec szanownemu gremium?
cytryn dobra jest lub kwasek cytrynowy ….
spasiba
Za słodki kapuśniak mogę zjeść 😉
Jutro pierś indycza i żabie kluski 😀 Mniej wody, więcej jaj 😀
Byliśmy w Kauflandzie i widziałam na żywe oczy kasztany. Kupię, tylko najpierw wyszperam, jak się do nich zabrać.
Morągu , grymasisz. Jak nazwa wskazuje , słodka kapusta jest słodka , chyba że jakaś zgorzkniała, no to jaki ten kapuśniaczek ma być , jak nie słodkawy. 🙂 Może dosolić jeszcze trochę i dosypać pieprzu . Nic mądrzejszego nie przychodzi mi do głowy, zwłaszcza że nie gotuję takiego kapuśniaku. Właściwie nie wiem, dlaczego .
taka słodka kapusta gotowana z dodatkiem cytryny lub kwasku cytrynowego do smaku (na koniec) to jest dobra dopiero na drugi lub trzeci dzień … 🙂
Bravo dla mt7 za imieninowa kompozycje a dla Alicji za komentarz na temat blogu. Zycze milego wychodnego wieczoru.
Zurek i pierogi to ulubione dania, ktore jem najchetniej w Kraju. Malgosiu, wykorzystam sznureczek o barszczu i zakwasie a przepisy Zaby sa tez bardzo cenne.
dzieki za ten pomysl z cytryna, dodalam tez o zgrozo kwasnej smietany i bylo lepsze
Ubrana (wg. morąga sugestii, ale sukienka ubiegłoroczna, trudno!), wypindrzona, szpile w torbie, do samochodu ciepłe kozaczki i sztuczne futro. To też cała historia. Pojechałam z przyjaciółkami w miasto Wrocław kilka grudniowych lat temu, żeby zakupić mały skromny, czarny płaszczyk z kapturem, bo mi się tak umyśliło (sa tu ludzie, co moga zaświadczyć o prawdziwosci, co opowiadam…).
Zakupiłam i owszem, z kapturem, ale wielkie futro sztuczne. Nie smiać się – służy doskonale na różne takie okoliczności wyjściowe typu w gości! I jest ciepłe! Wyglada też niezle, naprawdę!
Haneczko,
kasztany zakup w małej ilości, na spróbowanie.
Ewo,
no ale przepisy na biały barszcz a żurek? Nie moge wyłapać tej różnicy, bo jedni nazywają to tak, inni tak, a ja durna 🙁
O, Jerzor wreszcie gotów do jazdy. To lecę, potem sprawozdam, jak zwykle.
a teraz chcecie czy nie i tak Wam opowiem angdotke o moim powodzeniu lub niepowodzeniu (zalezy jak widzi) zyciowym. W roku 1988 moglam w koncu pojechac do Polski i zalatwilam sobie min. zlecenie na wywiad z jednym z moich ulubionych autorow panem Konwickim, Konwicki sie zgodzil, czekal na mnie w ogrodzie w Domu Literatow czy jak to sie zwie w Konstancinie, siedzial na lawce i czekal co go spotka. No i ja taka wystudiowana, zaintegrowana tutaj zaczynam rozmowe i min. pewnie ze strachu, bo malo po polsku rozmawialam w tym czasie, wale mu (chodzilo o literature i jego i ogolnie) takie definicje, -izmy i projekcje. Konwicki patrzy, slucha, wstaje robi runde wokol smochodu (z meskiej ciekawosci) i mowi : „samochod dobry, ale co ta baba tutaj bredzi, kobieto zacznij ty mowic normalnie i nie kalkuj jakis bzdetnych pogladow”, o rany kazdy by sie zapadl pod ziemie i dostal wlasnie szewskiej pasji, ale nic zatkalo mnie i potem zaczelismy normalna rozmowe wspierajac sie w tym co mowimy i o co nam chodzi, wywiad byl w sumie udany a pan Konwicki pozostanie w mojej pamieci.
G. Okon,
‚Sztuka fantazji wymaga.’ !
‚Gnida koscielna na mszalnem wypasiona’, ‚bazant’ ‚w drobny desen robiony’ daje upust swojej fantazji i frustracji, grajac ‚bugi-wugi’. Ta scena zyje!
Alicjo,
Zacytuję „Kuchnię polską” (wyd. 1960)
Kiszenie żuru
10 dkg mąki żytniej razowej lub żytniej pytlowej;
1/2 l wody przegotowanej, ciepłej.
Mąkę wymieszać z wodą, wlać do szkalnego słoja lub kamiennego garnka , postawić w ciepłym miejscu.
Gdy żur ukiśnie, ma smak kwaskowaty i przyjemny zapach.
Dopiski Witka:
1. metalowe naczynia zakazane;
2. zwrócić uwagę na wielkość naczynia, zawartość burzy się;
3. można przyspieszyć kiszenie i dodać smak poprzez dorzucenie kawałka skórki z chleba
razowego – jak uda się znaleźć prawdziwy chleb razowy.
Druga metoda:
Pójść na targ, zakupić żur z pewnego źródła (czyt. nie dosmaczanego kwasem z ogórków lub kiszonej kapusty). Żur ten można traktować jako bazę do następnych porcji żuru. Tzn, robisz żurek na obiad, ale zostawiasz sobie odrobinę zakwasu do którego dodajesz nową porcję mąki i nową porcję wody. Mieszasz, odstawiasz w ciepłe miejsce i za 3 dni masz następny żurek.
Dopisek Witka – dokładnie tak samo robisz zakwas na chleb, dodajesz tylko mniej wody. Konsytnencja ma być mazista.
Ufff….
jestem czytelniczką bloga od dawna,ale dopiero teraz pozwalam sobie zabrać głos.Śledzę wpisy Sarenki od momentu kiedy po raz pierwszy zabrała głos i zdumiewa mnie jej arogancja i tupet.Dzisiejsza uwaga o 68 to szczyt bezczelności, który być może usprawiedliwia mlody wiek a co za tym idzie brak doswiadczenia życiowego.Bardzo modne obecnie jest mówienie WSZYSTKIEGO bez względu miejsce i okazję, ale gdize sie podziało dobre wychowanie, bo chyba nie ma go w Nowym Targu.
Ta piekna pani która podarowala mi ta wino z Madeiry napisala, ze najbardziej pasuje do kawy. Nie wiem tylko razem czy osobno. Najlepiej jak kielicha wzniose dzisiaj a kawe zrobie sobie na sniadanie.
Zatem za caloksztalt
Pan Lulek
Miała być konsystencja… wrrr…
Popełniam dzisiaj błąd za błędem…
działa?
działa … to miłego wieczoru … 🙂
A to coś nowego przeciw grypie:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Stanikomaseczka-uratuje-ci-zycie,wid,11745874,wiadomosc_video.html
Tu Mikołaj, dobry wieczór wszystkim, a szczególnie Pyrom, bo zacząłem się niepokoić z braku tego wpisu, ale strzeliło chyba w dziesiątkę z tym terminem. Dziękujemy za pozdrowienia!
Morąg,
z tym Twoim wywiadem z Konwickim poszło Tobie najwyraźniej lepiej, niż Jerzemu Pilchowi, który opisywał kiedyś swój wywiad, chyba też z nim. Było to już trochę dawniej i on miał jeszcze tremę, a do tego doszły jeszcze problemy z terminem, który musiał jakoś zostać przesunięty, wyszło w końcu na to, że Pilch tym razem wychylił nieco ponad zwykłą normę i zupełnie nie potrafił tą sprawę zagaić. W pamięci z tego co czytałem pozostało mi tylko tyle, że Konwicki okazał się na tyle wyrozumiały, że panowie prowadzili w końcu dość miłą rozmowę, ale na wywiad nie wystarczyło.
Swoją drogą, martwię się o Pilcha, bo od dawna nie ma jego felietonów w Dzienniku i nic o nim nie slychac.
Do jutra,
pepegor
Ewo, a w mojej „Kuchni Polskiej” z 1997 r piszą, że można jeszcze dodać czosnek – jeśli ktoś lubi.
Panie Lulku bardzo słusznie, wino teraz a kawa rano 😀 Miłego wieczoru życzę.
Morąg, w tej budce króliki maja centralne ogrzewanie ? U mnie za oknem tylko 3 st.C. 😯 😆
Tu tez Mikolaj ale to nie moj kot, chwilowo wystarczy
http://www.xmasgifs.de/Schraege_Weihnachtstiere/Weihnachten_Katze_1.gif
Klatka jest ocieplona z zewnatrz, w srodku maja slome, siano i reczniki plus wlasne angorowe klaki, na noc wkladam je do innej klatki i wedruja do mieszkania, bo sie boje, ze sie zaziebia.
Morąg, tak podejrzewałam i dlatego zadałam to głupie pytanie 😀
A takiego Mikołaja mi do pełni szczęścia brakuje. 😆
Pepegor najlepszy do robienia z nim wywiadow byl Kieslowski, zasiadywal na forach konferencyjnych niezbyt czesto i jak mu sie stawialo pytanie to byl on uprzejmy dukac po polsku niezbornie zirytowany i w arogancki sposob, ze on na takie pytanie nie odpowie, bo nie ma one sensu, bo pytanie jest glupie, bo sprawa jest oczywista a pytajacy nie jest w temacie. Wiec ja juz nie pakowalam sie w kultywowanie choroby publicznie i poprosilam na boku o wywiad, no i sie zaczelo, „o co mi chodzi, dlaczego stawiam glupie pytanie, nie odpowiem….” ale nie odchodzi tylko czeka na dalsza zabawe, Taki delikwent wymaga naprawde duzo pracy i spokoju albo prowokacji, wiec najpierw podziwialam dana postac (zdemoralizowana przez cieplarniane warunki lodzkiej szkoly i braku wolnego rynku filmowego, bo pomimo geniuszu to oni mieli wszystko gotowe pod nos nie troszczac sie o koszta, sprzet i tasmy) w zdumieniu, stawiajac pytania jak katarynka, bo jego i tak nie interesowalo o co go ktos pyta, on dzialal z pantalyku, a potem to ja sie wq…….tez i nagadalam, czy on sobie nie zdaje sprawy, ze sie kompromituje obnoszac sie z jakas trauma „przycietego ogona”, ktorego ja mu jednak nie przycielam ani nikt z obecnych na tym kongresie dziennikarzy, prawdopodobie przyciela mu ten ogon czarna pedagogika, ktorej byl zwierciadlem; moze jednak sie skupi na odpowiedziach albo odejdzie, no i okazalo sie pan Kieslowski nie duka tylko potrafi nawet odpowiedziec, ale wiecej takiego typa nie chce ogladac, filmy owszem. Pana Plicha tez nie zaluje, bo on nie jest „feministek”
Goście przyszli na kolację.
Zajadam się właśnie piernikami z niebieskim serem pleśniowym . Do tego porto.
Tym wszystkim, którzy pierników napiekli polecam gorąco.
Wracam do gości…
Jutro pokaze nasze ciasteczkowe wyczyny bo mi sie „projektor” rozladowal
Orca
Jakiej frustracji, Ty wielorybie morsko wodo zalany ?! Clopaki wracali do domu, zuli gume i na szyje wieszali Maryline pod palmom. „Scena zyje” piszesz ? Zyje, zyje, ale co to za zycie….Rzadko i na boku….Ale, wdzieczny za wpis, pletwe Ci
sciskam, z uszanowaniem !
http://www.youtube.com/watch?v=si_R7dicIEs
Święty Mikołaj, biskup albo i arcy (w przeciwieństwie do Mikołaja Pepegorowego) Cieszę się, że Konwickiemu dobrze poszło. Nic dziwnego, bo pisarz różnoustrojowy, da sobie radę z różnym ustrojstwem (nie napisałem drobnym). Panie Lulku! Mam jeszcze do toastu parę godzin. Proszę, Panie Rumian, co mam robic teraz? Proszę nie zalecac mi drzemki bo motorówki za oknem tak hasują, że się nie zdrzymnę (krakowskie) ASz. czy to aby Castello DTuanish Blue? Bym się podłączył. Panie Lulku! To ja porto!!
Danish, Danish oczywizda!
Danablue 38% oraz Sandemans Old Invalid Port
cichal przynajmniej jestes subtelny
Zgago,
Faktycznie można dodać czosnek.
U nas zakwas stosowany jest głównie do wypieku chleba, więc dodajemy czosnek dopiero przy okazji gotowania żurku.
ASzyszu, taaaki ser do pierników ? Toż to czysta profanacja 🙁
Jako, że mi się już ślepia kleją, to życzę Najwspanialszemu TWA dobrej nocy i pięknych snów. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=EXy5KURe52c
Ewo, och, własny chleb, podziwiam. Ja nie mam odwagi 🙁
Zgaga,
Ja tam lubię poprofanować sobie od czasu do czasu….
A ten sznureczek, to przez Okonia, bo mnie nastroił archiwalnie 😉
Ja też, ale aż do tego stopnia ? 😉
moze sie przyda
http://www.last.fm/listen/artist/Profanacja/similarartists#pane=webRadioPlayer&station=%252Flisten%252Fartist%252FProfanacja%252Fsimilarartists
…to wszystko nieważne, powiedziałby wam Tadżka Konwicki.
A Marek Edelman dodałby:
*Nie chodzi o to, aby iść do celu, chodzi o to, aby iść po słonecznej stronie. I mieć dużo zaufania do ludzi*
Alicjo, to Ty juz spowrotem, jak wypadlo mini i przyjecie?
z powrotem
…zara zapodam, morągu 🙂
Na dworze parę stopni plus, nieco dżdżyście i wszędobylski zapach chleba. Wywieźli na pola zawartość obór i niesie się daleko, daleko. Jakoś tak majestatycznie i uroczyście.
Jestem zupełnie trzeźwy – mi ten zapach zawsze kojarzy się z zapachem chleba.
Alicjo nie czekam, bede sie teraz kojarzyc z Morfeuszem
Zalałem ogóry do kiszenia. Pały jeszcze nie! Te ogóry to na cześc Marago, tzn maragu. Ta piekielnie inteligentna kobita przyszpiliła była mnie dzisiaj i co najgorsze miała rację. Śię kajam i idę zamiesic chleb. Będzie z oliwkami i Panem Merzanem
Maragu, maraga, morąga – niepotrzebne skreąlic!
bbdb
Skończyłem rżnąć na okrągło. Zdążyłem przed niedzielą. Jak sie człowiek obija a potem je torty i inne osiemnastkowe smakołyki to człowiek musi robić po nocy co normalnie może i powinien w dzień. Ale co tam gadać : zdążyłem.
Zapomniałem ,że sąsiadka miała wczoraj imieniny. Zaparzę sobie ziółka. Na pamięć pewnie nie pomoże , ale sumienie będę miał czyste , że coś zrobiłem. Tylko co ja miałem zrobić?
Jutro pójdę i złożę.
Marku. Jak byłem w Twoim wieku to też to robiłem. Teraz na okrągło zapominam. Ja też zrobiłem, ale nie złoźę!
Starałam się i murmurando, bo nie znam słów, ale z mojej miny chyba widać, że fajnie było? Więcej zdjęć jutro.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1072.jpg
Zamiast Morfeusza objawil sie cichal, ja wcale nie chce miec racji, ta polke zalegl ktos inny, a co do inteligencji to, mowiac miedzy nami, tez pod znakiem zapytania, w delikatnym wieku lat plus cos tam chce miec spokoj a co do blogu, to mysle, ze jest to udany blog z kupa interesujacych ludzi z empatia a ludzie, ktorym jej brakuje zaniechecaja nas a innychm, nowym utrudniaja „zagoszczenie sie”, zauwaz jak zjawila sie Szmaragda na blogu to nikt poza Gospodarzem jej nie pozdrowil, gdyz po ostanich cieciach i podsumowaniach pod adresem szczegolnie damskiej czesci blogu oraz prezentacji skrotowych pogladow pewnej lani, nie bylo juz takiego zaufania czy to nie bedzie nastepna postac wsadzajaca kij w mrowisko.
Alicjo, bardzo ładnie się uśmiechasz
Dla Alicji
http://www.youtube.com/watch?v=AICSf6r8m24&feature=related
…kto ma rację, ten stawia kolację 🙂
Olewać, każdy ma swoją racje, byle nikomu nie wciskał w gardło, tylko lekutko przedstawiał punkt widzenia. Punkty to my przyjmujemy 🙂
Idę się napić Lecha – no co, nie patrzcie tak, Jerz zakupił, Żywca nie było za rogiem 🙁
Mnie tam za jedno, patriotka jestem piwna 😉
Dla Misia
http://www.youtube.com/watch?v=reunKersR2M&feature=PlayList&p=A9551397B9CCAEF6&playnext=1&playnext_from=PL&index=16
Szkoda, że nie dla mnie 🙂
Markowi…. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=wcOdFWlhxxk
No to jeszcze raz Alicji na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=jhxIjRO6WjI&feature=related
6666
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hugHlhmnI1M&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=1dAH2geFKxE&feature=related
Marek…. wszystko, każdy, każda, tylko nie celina.
A jesli kanadyjczyk… to prosze:
http://www.youtube.com/watch?v=26Q3Hldwmb8
Głosno, polecam!
G. Okon,
To tylko prywatnie, ze orka jest ‚on top of the food chain’. Oprocz lososia lubie okonia morskiego.
Tylko sfrustrowany organista moze tak bugi-wugowac po klawiaturze. Nareszcie moze sobie pograc!
Bing Crosby, „Washington own” urodzony w miescie Tacoma, WA. Wiele ogrodow i innych miejsc pamieci nosi jego imie w stanie Washington.
Jestes w nastroju swiatecznym. Czas pisac list do Santy (!), chociaz „rachunek sumienia jeszcze sie nie skonczyl”. Tylko prosze pisac prawde! Santa wszystko wie i widzi.
Bing Crosby i David Bowie spiewaja „Little Drummer Boy”
http://www.youtube.com/watch?v=8z88c0lnvBU
Ja wiem, że to już było, chyba nawet dwa lub trzy razy. Może nie a czasie, ale mnie też czasami coś „najdzie”.
http://www.youtube.com/watch?v=Wmfa2XznVic
Sorry, ja w jakimś innym nastroju dzisiaj. Wyłączam się, żeby nikomu nie psuć świątecznego, w który sam jeszcze nie mogę wpaśc.
Dobrej nocy 🙂
Nowy. daj sobie jeszcze Jao Gilberto i będziesz blue…
i
http://www.youtube.com/watch?v=g6w3a2v_50U
Dzięki Cichal,
Jednak klimat Buena Vista Social Club jest niepowtarzalny, dla mnie.
Dzisiaj juz Mikolaja. Najpiekniejsze zyczenia wszystkim a najbardziej temu od moraga. Do dzisiaj wdychaja okoliczne kotki, ze taki pieknis je porzucil na pastwe losu. Chyba sobie kropne porcje kropelek nasennych.
Z zyczeniami dobrej nocy kresli sie
Pan Lulek
Nowy,
Nie pisz ‚Dobrej nocy’, bo jeszcze dzien sie nie skonczyl.
Orca,
Zwłaszcza dla mnie, typowego „nocnego marka”, a jeszce do tego, gdy mam kieliszek Martini z lodem i sokiem jabłkowym na deser, przy czytaniu i pisaniu. Nie chciałem tylko zmieniać nikomu nastroju.
Święta wciskają się do mojej świadomości przez każdą szczelinę, jak wiesz Christmas songs nadaje tutaj 75% stacji przez 24/h, od Thanksgiving do północy 25 grudnia. Lubię je przed samymi świętami, ale teraz jeszcze dla mnie za wcześnie.
Poza tym u Ciebie jest dopiero szósta, u mnie już dziewiąta. 🙂
Nowy,
Swieta sa wtedy, kiedy samochod policyjny z migajacymi swiatlami przejedzie ulica pod domem i policjant zyczy wszystkim Wesolych Swiat.
Czas na obiad. Dobrej nocy i do uslyszenia.
Przywiozłem sobie z Polski kilka tomików poezji do których kiedyś bardzo chętnie sięgałem, w tym Villona. Dzisiaj wpadła mi jego „Ballada y modlitwa”. Bez żadnych podtekstów, zacytuję tylko część, żeby nie zanudzać, chociaż aż się prosi całość:
…………..
„Z waszey familiey zrodzon duch ten bratni,
On, co rad pijał naydrogsze y przednie,
Chociażby grosz miał wyłożyć ostatni,
Kompan wytrwały, hej, w nocy czy we dnie;
Kubek do pasa przytraczał rzemykiem,
Zawżdy napirwszy cisnął się do dzbana:
Szlachetne pany, uczciycie tym łykiem
Duszę dobrego mistrza Kotra Iana”
…………..
Jeśli na Blogu nie ma innej okazji do toastu to zawsze można przecież uczcić duszę dobrego mistrza Kotra Iana. 😉
To się nietypowo zaczyna…. radzę posłuchać jednak 😉
(u mnie środek nocy).
http://www.youtube.com/watch?v=JirrbRbI0pY
Witaj w moim śnie…
płomień świecy zgasł…
nocy, uchyl drzwi –
chcę odpłynąć w snach…
zgubić daj myśli złe
choc na krótki czas
nocy, matko dnia
ześlij jedną z gwiazd…
W kącie skulony pies
słucha ciszy.
Na półce zasnął wiersz
mądrym snem.
Z mroku skłębionych chmur
nocą do ciebie zejdzie ktoś
i mówiąc szeptem,
zaprosi cie, byśs wybrał się w droge z nim…
Bo życie jest jak sen
który krzyczy
bo zycie jest jak sen, który trwa
chwile trwa….
Witaj w moim śnie…
płomień swiecy zgasł.
Nocy, uwierz mi
chcę odpłynąć w snach….
chcę odpłynąć….
Powyższe było dla nocnych marków (tekst Jana Nowickiego, tak, tego aktora! muzyka Zbigniewa Preisnera).
Idę dospać, albo raczej – odpłynąć w snach….
*-s tam wyzej…
śpij Alicjo śpij … ja też idę dospać bo mi się zachciało czytać do 2 godz w nocy …
Nowy, a czyje to tłumaczenie?
YYC, YYC! A gdzie Cię wcięło?
u mnie dzisiaj mglisto, jesiennie i mżysto. Od +2 do +5, w zależności od poziomu termometru (na piętrze cieplej, co nie jest takie oczywiste, bo czasem jest odwrotnie)
Dzien dobry na Mikolaja!
Wszystkim zycze trafionych prezentow.
pepegor
Zgago,
Ja również nie mam odwagi do chleba, ale zjawił się taki Witek i on tę odwagę ma! A ja korzystam przy okazji…
A propos, dzisiaj (jak Bog da a partia pozwoli) wybierzemy się na świąteczny jarmark na Nikiszowcu.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7333394,W_niedziele_Jarmark_na_Nikiszu__Beda_ciasta_i_wino.html
Nie chce mi się
nie chce mi się
nie chce mi się
nie chce mi się
nic mi się nie chce
idę
Witam całe TWA 😉 do mnie (o dziwo ) Mikołaj też dotarł. Nie wiem, czy się nie pomylił 😉
Jolinku, skąd ja znam, to czytanie do 2 w nocy 😀 Zwykle się z Wami żegnam około północy z mocnym postanowieniem pójścia w ramiona Morfeusza i w drodze do wyrka, nagle mój wzrok pada albo na gazetę, albo na książkę leżące na stole i już po spaniu. A potem się dziwię, że nie umiem wstać o godzinie budzenia, mimo alarmu w komórce i włączonego na full budzenia w radiu. 🙁 Wszystkie te urządzenia dostają w „łeb” a ja śpię sobie dalej. 😉
Żabo, jak tam zdrowie Eski ? Idzie ku lepszemu ?
Ewo, cieszę się ogromnie, że zjawił się u Ciebie „taaki” Witek. Życzę Wam szczęścia 🙂 Jeśli chodzi o Nikiszowiec, to trzymam za nich kciuki ale wybiorę się tam dopiero za rok, bo dziś muszę jeszcze zrobić piernikową krajankę – na szczęście mniej ciasta i łapa nie będzie czerwona od wyciskania foremkami różnych zwierzątek, półksiężyców, serduszek, itd, itp . Chcę w środę wysłać mojej młodszej paczkę, żeby do Niej zdążyła dojść przed Świętami. 😀
Mikołajkowe słodkości zasyłam.
Przekazuję wieści : Jotka zapodaje, że internet się zbiesił wczoraj i musi czekać na przywrócenie łączności ze światem.
Kiedy my śpimy, to ci za kałużą sobie flirty muzyczno – poetyckie uprawiają! Ja się tak nie bawię! Czuję się wykluczona z prywatki!
YYC – zaginął,
Brzucho – jak wlazł w pieluchy, tak go nie ma
Antek – pewnie zlazł na złe drogi.
„Melduję posłusznie”, że przed chwilą „Klarcia” (Słońce „po naszemu”), pokazała za moim oknem roześmiany pyś 😆
Pyro, choróbsko sobie już wreszcie od Was uciekło ?
Nie chce mi się ?
Nie chce mi się ?
Nie chce mi się ?
Nie chce mi się ?
Idę bo mi się chce.
W piecu napalimy , tylko psa nie nakarmimy ( wziął i zdechł).
http://w485.wrzuta.pl/audio/0aZGMlqpCyd/czterej_pancerni_i_pies_-_deszcze_niespokojne
Jeszcze trochę i będzie dobrze. Na obiad gulasz z grzybami, duszone ziemniaki i colesław. Ziemniaki są koniecznością, bo kasza gryczana „wyszła” (i nie wróciła)
Witam mikolajkowo, Dagny pierwszy raz w zyciu wypalala wczoraj CD do 1 w nocy i zrobila mi prezent z plyty min. ten song z dedykacja dla wszystkich
http://www.wikio.de/video/1939223
Panie Lulku, kot Mikolajek dziekuje za zyczenia, wlasnie wymruczal mi cala arie kocich marzen i serdecznosci tez pod Pana Lulkowym adresem
Dzisiaj nie wypada halasowac, pozostaja prace domowe, bez entuzjazmu ale mam nadzieje skuteczne. Radio i TV pelne mikolajkowych audycji. Toz to niedlugo Swieta.
W oczekiwaniu
Pan Lulek
Internet się łaskawie odblokował. Najpierw to, co napisałam wczoraj, ale Internet się zbiesił.
?Dopięłam? przygotowania do Walnego Zebrania, które jest, za przeproszeniem, najwyższym organem UTW. Na Zebraniu będziemy rozpatrywać 17 kwestii, tyle liczy porządek obrad. Rozesłanych zostało 14 różnego rodzaju dokumentów do przemyślenia, które będą przedmiotem obrad. Podejmiemy około 7 Uchwał. LUDZIE!!! Gdzie my żyjemy? 🙁
Tyle papierzysk żeby działać legalnie. Najśmieszniejsze jest to, że ja całe życie uciekałam od wszelkiej papierkowej roboty. A teraz czytam: paragraf taki, ustęp siaki, punkt owaki i innych gonię do pisania tych wszystkich regulaminów, uchwał i tak dalej. Zastanawiam się czy aby nie będę zaraz umierać skoro tak mi się ?porobiło?.
Miłe jest natomiast to, że w ciągu niecałego miesiąca udało mi się załatwić sponsoring w banku, hotelu i wydawnictwie. Jednak ludzie są otwarci i chętni do pomocy 🙂 . Od poniedziałku zaczynam następne rozmowy z kolejnymi firmami.
Niemniej biurokracja jest koszmarna.
Odkładam papierzyska na bok, Przebieram się, robię makijaż i idę na imieniny do sąsiadki Basieńki. W charakterze prezentu, bo tak sobie życzyła, zrobiłam dla niej sałatkę z czerwonej fasolki, brokułów i fety ?pod pierzynką? z sosu jogurtowego z czosnkiem i ziołami prowansalskimi.
Pyro, Ty się nie wygłupiaj! Ty się lecz, przecież za tydzień mamy być na koncercie 🙂
Nadal poszukuję nut do ?Takiej gminy?. Pyrze koleżanka nie oddała śpiewnika i nici z nut.
Jutro Mikołaj. Kiedyś przynosił rózgi dla tych, którym pewne sprawy można było wytłumaczyć jedynie poprzez pierwszy układ sygnałowy. Kto wie czy nie należałoby do tego wrócić.
?Na spokojność? to najlepsza naleweczka. Dostawa za niecały tydzień Morągu.
To napisałam wczoraj. Dzisiaj dodaję:
Alicjo,
podpisuję się obiema rencami pod tym co napisałaś wczoraj o godzinie 17:08, więcej, dziękuję Ci za to że wzięłaś na siebie ten nieprzyjemny trud 🙂
Czy prawa autorskie do sformułowania: wrzucam urodę na twarz są zastrzeżone? Chętnie bym korzystała z tego określenia 🙂
Pepegor,
Pilch pokazał się dwa dni temu w ?Faktach po Faktach? w TVN 24 w rozmowie na temat aktualnej sytuacji Polańskiego.
A tu dla Misia
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1501357,1,bareja-czyli-chwala-temu-misiu.read
tzn.przepraszam pomylil mi sie Mis z powodem Misiowej chojki
Kamień z serca i na nogi. Goście spodziewani jeszcze z Warszawy nie wyjechali. Jak w końcu wyjadą to będą nocą. O tyle mi to odpowiada, ze będę już po karmieniu zwierzątek i spokojnie mogę zająć się przyjezdnymi.
Zgago,
Dzięki za dobre słowo :-).
Pyro, Ty jesteś historycznie przebiegła, to znaczy, tfu, historycznie biegła i różne ciekawostki posiadasz w pamięci.
Otóż wczoraj z Haneczką zastanawiałyśmy się nad sposobem przyrządzania befsztyka tatarskiego sensu stricto. Mi się wydawało, że wiem, a Haneczka mnie poparła, że Tatarzy ten kawałek mięsa, co to go byli wkładali pod siodło, też czasami pozyskiwali z żywej zwierzyny, coś tak jak ci Masajowie.
Masz jakieś wiarygodne źródła na ten temat?
muszę to zobaczyć … 🙂
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7334384,Warszawa_rozswietlona_jak_nigdy__zdjecia_.html
Żabka jak Eska się czuje?? … Zgaga też pytała …
Zgago czytam jak zwykle dwie książki na raz … jedna dla kultury druga dla rozrywki … czyli:
Cień wiatru – Carlosa Ruiz Zafona i
kryminał Sary Paretsky – mam chyba wszystkie a kiedyś tu ktoś, chyba nemo, ją przypomniała … a sobie przypomniałam, że mam … 🙂
bez wstydu przyznaje,że to kryminał mnie wciągnął … 🙂
Mięso z żywego Misia?
Absolutnie niedopuszczalne, tak jak rosół lub inny gulasz z misiowej łapy.
Ciekawe co powiedziałby koń Tatarowi po dniu przechowywania mięsa pod siodłem.
Żabo jak chcesz spróbować to proszę bardzo tylko za konia nie ręczę.
Żabo – oprócz tego, że kruszało pod siodłem (wiarygodne, Mongołowie do lat 50-tych XX w) to nie jest głupie, Mięso czerwone potrzebuje długiej obróbki, a Tatarzy czasu na pichcenie mieli mało. Po całym dniu w siodle, kto by tam czekał 3 godziny na strawę. Mięso skruszałe można było pałaszować po godzinie, a tyle pewnie trwały zajęcia obozowe. Nie, wydaje mi się, że te „żywe” befsztyki to plotka puszczona przez Austriaków w ramach wojny propagandowej.
Jotko, korzystając z dzisiejszego niewyjeżdżania samochodem a wilgoci w powietrzu, zaraz sobie łyknę Twojej tarninówki.
Na zdar!
Koń po takiej obróbce mięsa miałby odparzenia i nie nadawałby się pod siodło.
O smaku mięsa nie wspomnę. Tatarzy używali głównie mięsa suszonego. Mongołowie również.
Czas dla plemion pasterskich i koczowniczych miał inne znaczenie niż dla nas. Warto o tym pamiętać. Dla nas jak coś gotuje się godzinę to się wydaje, że to cała wieczność.
Człowiek współczesny musi natychmiast.
Jak to człek własnych dzieci nie zna… Nłodsza zaksztusiła się lekko przy obiedzie i z widocznym obrzydzeniem soytała „Dodałaś śmietany do ziemniaków deptanych?” – dodałam. „Nie dość, że nienawidzę deptanych, to już z masłem albo śmietaną, mam odruch wymiotny”. Przypomniałam sobie jej talerze z rozpackanymi w sosie ziemniakami, „nie l;ubisz? Przecież gnieciesz sobie zawsze…” „Bo ja lubię sobie udeptać na talerzu, a nie, żebyś mi paćkę deptaną kładła” Gotuję jej 40 lat, a nie wiedziałam, że nie lubi pure ziemniaczanego Prawda, że u nas takie ziemniaki są rzadko – ze 2 razy w miesiącu, ale nie mogła wcześniej dzioba otworzyć?
Marek, to mięso nie na grzbiecie końskim tylko w tym drewnianym siodle było miejsce na mięso. Kiedyś nam coś pokazywali w muzeum na ten temat, ale szczegółów nie pamiętam. Chodzi o te wysokie siodła typu wschodniego z wysokimi łękami. Żaba będzie się na tym znała i Andrzej pewnie.
Jotko, życzę dobrej zabawy 😀
Jolinku, ja od kilku lat czytam częściej książki dla relaksu a dużo rzadziej ambitniejsze. Chyba, że dorwę taką, która opisuje losy ludzkie w okresie panowania dwóch totalitaryzmów XX wieku. Już kiedyś pisałam o tych moich dziwnych zainteresowaniach.
Nareszcie akcja piernikowa w moim domu dobiega końca, uff. 😀 Ale muszę przyznać, że zapach „gania” po całej klatce schodowej 😆 Już nie wspomnę o całym „zapierniczonym” mieszkaniu 😉
Pyro, mnie moje dzieci (po trzydziestu latach ), też potrafią przyprawić o wytrzeszcz oczu 😉
Dzień dobry Szampaństwu!
Oj Pyro, nastał czas przedswiatecznych prywatek u nas, to pewnie yyc lata z jednej na drugią i nie ma czasu przysiąść na czterech i zapodać.
Co do Mikołaja, to chyba mnie zignorował, albo jeszcze nie dotarł. No wiecie co… już widno, jak on zamierza wtarabanić się przez mój kominek tak, żebym nie spostrzegła?!
Zgago i Jolinku,
mam nadzieję, ze nie zrobiłyście tego błędu, co ja – ustawiłam sobie w sypialni przy łóżku podręczną biblioteczkę 🙄
„idę spać” kończy sie jak wiadomo… czwarta nad ranem, albo jakoś tak. Jerzor „zwyczajny”, że po mojej stronie lampka się pali o takich porach.
Moja podręczna to nic, ale znam jedną taką, która sypia w bibliotece domowej, to dopiero zboczenie 😯
Żabo,
na zdar!!! a ja furt tylko o tej koniczynie, oj zainspirowałaś mnie 🙂
Witaj Alicjo, ja mam tego pecha, że śpię w pokoju, gdzie są moje półki z książkami. To i tak lepiej, bo w pokoju moich dzieci jest dużo więcej książek niż u mnie. Nie dość, że całe ściany „wytapetowane” półkami z książkami, to jeszcze musiał mój Zięć, te rzadziej czytane, pochować do pudeł. Okazało się, że moja córa nadal każdy grosz wydaje na książki i już nie mają ich gdzie tam trzymać i co przyjeżdżają, to przywożą następne 😉 😯
„Cholewcia”, zupełnie zapomniałam; Morąg ale masz kochane Dziecko 😀 Bardzo mi się podobało, ależ się napracowała. Możesz być z Niej dumna. 😀
Dzień dobry Wszystkim,
Wczoraj lało cały dzień i całą noc, a teraz jest piękna, bezchmurna pogoda. Zerwałem się bo szkoda dnia. Zaraz gdzieś wybywam, nawet nie wiem jeszcze gdzie – przed siebie.
Żabo
– to tłumaczył Boy-Żeleński („Wielki testament”) i chyba to jedyne tłumaczenie, jakie się ukazało. Bardzo się przy tym napracował, bo arcytrudne. Jeszcze podobno jest „Mały testament”, ale tego nie mam i nigdy nie czytałem. Pewnie Pyra wie na ten temat znacznie więcej niż ja.
Do później, miłego dnia dla Wszystkich. Przy takiej pogodzie nie można być ponurym. 😀
Jeszcze wszystkiego nie doczytałam, ale spieszę zapewnić, że pozbieram skrzętnie wszystkie przepisy.
A propos książek, nie sprawdziły się czarne wizje, że wraz z internetem zanikną, bo po co drukować, jak będzie można czytać na internecie. O, pardą! Tak to ja mogę czytać gazetę i ewentualnie rozrabiać na blogu, ale książkę?! W życiu!
Alicjo,
po stronie uczuć to ja mam z książkami tak, jak Ty 🙂
ale raz po raz, staram sie go ignorować rzecz jasna, głos jakiś złowrogi naszeptuje mi, że my jesteśmy jak te mamuty, ktoś, gdzieś, kiedyś odkopie nas, zamrożonych w lodzie, a może i nie, bo globalne ocieplenie, może w bursztynie, jak kto ładniejszy … daję temu odpór całym swoim jestestwem, ale jakiś niepokój …
Nasz 11-to letni wnuk od Mikołaja zażyczył sobie … pan drive … ot co! Znaki czasu!
Dzieńdobry. Mam parę zdjęc z tej gargantuicznej wystawy w Miami Beach. Na ponad pół miliona stóp kwadratowych (?) powierzchni wystawowej kłębiły się tłumy artystów i zwiedzających. Tysiące obrazów i rzeżb. Zaczynało się dobrze. Picasso, Leger, Chagal, Miro, Soutin, Abakanowicz?Potem robiło się dziwnie. Nie mnie, szaraczkowi oceniac, ale czy płótno z napisem Vacuum (odkurzacz) to dzieło sztuki? Czy siodło zawieszone na starym plakacie też? (cena 50,000 dol) Żabo! Jesteś milionerką! Manekin chłopca, odrobiony jak żywy, postac z metalu z wiadrem na głowie, harfa z meksykańską makatką zamiast strun, pudło metalowe z poprzykręcanymi kółkami obrotowymi czy wreszcie półpornograficzne obscenika?Na pocieszenie powiem, że było mnóstwo pięknych, dłuuuugonogich i mających wszystko na swoim miejscu dziewczyn! Artyści i duże pieniądze zawsze je przyciągały? Ciekawym dlaczego?
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Wystawa#
Pewnie nasza generacja tak ma – i uzasadnienia chyba trzeba szukać w tym, że za naszego dzieciństwa wczesnego telewizor nie był tak popularny, o internecie jeszcze nikomu się nie śniło, zabawki… no, czasem się dostawało od wielkiego dzwonu, ale zazwyczaj kombinowało się samemu. Pamiętacie domki dla lalek? I co się dziwić, że jesteśmy ludzimi z rozwiniętą wyobraznią (książki ją rozwijają!) i zdolnościami manualnymi 🙂
Moja przyjaciółka, zaopatrująca mnie od lat w polskie książki, przysłała mi kilka lat temu wznowienie „Dzieci z Bullerbyn”. Przeczytałam z łezką w oku, pamiętam, jak z siostrą warczałyśmy jedna na drugą, żeby szybciej czytała…
Książka była wznowiona, ale szybko zniknęła z półek, więc przeczytawszy wysłałam ją z powrotem do Polski, do wnuczki mojej siostry, w akuratnym wieku była, 9 lat. Będąc w odwiedzinach, zapytałam, jak jej się książka podobała. Nie przeczytałam, powiada Ola. Jak to, pytam… A bo ja nie lubię czytać, wolę telewizję.
Na to ja 😯
Ale moje dziecko też bez książki się nie może obejść, Jerzor mu czytał artykuły z gazety, które akurat sam chciał przeczytać, albo książkę. Smarkaty nic nie rozumiał oczywiście, ale był zachwycony, że ktoś do niego MOWI i zwraca na niego uwagę 😉
To jest bardzo dobry sposób na małe dzieci, mniej płaczą, słowo!
Cichal…
oj naiwny, naiwny naiwny… 😉
Kilka(naście chyba) lat temu Mike Wallace zrobił w „60 minutes” (znasz ten program pewnie) reportaż na temat, co jest, a co nie jest sztuką. W którymś z renomowanych muzeów nowojorskich na ścianie „wisiały” 3 pisuary. Cena – 170 000$, dobrze widzicie, słownie – sto siedemdziesiąt tysięcy dolarów amerykańskich.
Mike pyta znawczynię sztuki, czy dyrektorkę muzeum, już nie pamiętam, no więc pyta, przepraszam że przepraszam… TO jest sztuka?!
A pani odpowiada – oczywiście!
Mike zadziwił się mocno i wyraził przypuszczenie, że ludzkość rodzaju męskiego nie wie, że obcuje na codzień ze sztuka w przybytku, gdzie pisuar jest normalką…
O, nie nie! To nie sztuka, powiada pani. Jak to, przecież tu pisuary, tam pisuary, zaoponował Mike. Co wobec tego stanowi, że to sztuka, a w kibelku nie?
BO TE NIE SĄ PODŁĄCZONE !!!
:shcok: 😯
Dobrze, że sobie to przypomniałam (już kiedyś na blogu o tym klepałam). Jak Jerzor wróci, pognam go do Home Depot, niech zakupi muszlę klozetową, ustawimy na stoliku i będziemy mieli prawdziwą sztukę 😎
Wydam nieco ponad stówę, ale jak ktoś będzie chciał ode mnie odkupić eksponat, dodam ze trzy zera, a co!
Się nie znasz, cichal. „Vacuum” i te różowe papierki czy co tam na białym – powalające na kolana. Kupiłabym natychmiast. Wprawdzie dla tego białego musiałabym chyba rozwalić ścianę między moim „biurem” a salonikiem, wywalić kanapy i w ogóle wszystko, ale czego się nie robi dla sztuki 😉
Przy okazji, Żabia sztuka jest znacznie bardziej skomplikowana, niz siodło 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Sztuka u Zaby.jpg
Alicjo, „sznureczek” jest niedziałający 🙁
Alicjo wstydzę się swojej ignorancji! Ja myslałem,że ktoś tam nasmiecił temi różowemi…czy ze wstydu idzie sie na chojkę?
Zgago,
teraz powinno zadziałać, zapominam, że muszę połączyć w jedno…
http://alicja.homelinux.com/news/Sztuka_u_Zaby.jpg
Wstydzę się raz wtóry. Chciałem zaimponowac Państwu iluminacją Miami. Ale Jolinek pokazała, że przy Warszawie byłby to mały pikus. Się wstydzę…
Ile za te ogłowia? Z pół melona dolców?
Kilka lat temu w warszawskiej Zachęcie młoda artystka obierała ziemniaki . Gdyby robiła to w swojej kuchni,to byłoby to zwyczajne przygotowywanie obiadu, ale w Zachęcie to było przedsięwzięcie artystyczne.Niestety ,akt ten nie znalazł należytego uznania wśród niewyrobionej kulturalnie publiczności , a wręcz podniosły się głosy oburzenia. 🙂 . Nie słyszałam o innych działaniach tej artystki. Nie znalazła też kontynuatorek takich akcji,choć istniała przecież szansa,że obieranie marchewki ,siekanie porów lub łuskanie groszku znalazłoby może większe uznanie , a publiczność z czasem uznałaby artyzm tych bliskich nam czynności. Prawdziwa sztuka nie od razu znajduje uznanie. 🙂
Od czasu,n kiedy w wieku poważnym lat 15-tu urządziłam skandal w Narodowym na wystawie nie byle kogo, tylko Makowskiego, uznaję za wskazane głosić donośnie : ja się na tym nie znam! Jedne rzeczy mi się podobają, inne nie i nie będę tego analizowała. W końcu nikt nie wymaga ode mnie, żebym potrafiła zaprojektować most albo samolot, dlaczego mam potrafić nazwać :sztukę? A w ogóle gust mam prymitywny i przyziemny; widziałam kiedyś płótno na sadzę pomalowane, z najkejonym na środku kusterkiem, takim najprostszym 3×4 cm. Tytuł „Lustro” Adekwatny. Mam kupić za dziesiątki tysięcy coś, co kosztuje 1,50? Mogę, tylko nie mam pieniędzy na dowcipy. Na wystawie wielka, granitowa płyta szaro -biała, a na niej wielkie, precyzyjnie wycięte i wypolerowane z białego marmuru jako (autor szwajcarski, ponoć geniusz) Tytuł pracy – kształt doskonały. Pewnie, każda kura o tym wie. Jeżeli sztuka ma mnie emocjonalnie i intelektualnie wzbogacać, to wolę naskalne ryty sprzed tysięcy lat. Nie dorosłam widać.
Te elementy końskich uprzęży u Starej Żaby to gotowa instalacja. Całkiem poważnie. Gdyby umieścić to w jakiejś galerii, bez jakichkolwiek zmian, byłoby to ciekawe dzieło. A ile interpretacji można by dokonać.
errata : jajko nie jako i lusterko nie kusterko
Pyro, napisz coś więcej o tym skandalu. Mnie bardzo podobają się obrazy Makowskiego. Kilka lat temu w Gdańsku Makowski miał swoją wystawę.Lubię te charakterystyczne dziecięce postaci i szpiczastych czapeczkach.
Krystyno, a może być taki tytuł omawianej „instalacji” ; „poszłyśmy się napić, wrócimy wieczorem – konie” 😉
Wieczorem idziemy na Mesjasza Haendla. Grają filharmonicy z Miami i śpiewa wielki chór z Floryda Atlantic University, gdzie ma asystenturę polski bas-baryton,
?szlunski synek?, Dariusz Ocetek. Znany z występów m.inn. w Operetce Śląskiej.
Ciekaw jestem czy w Stanach też ludzie wstają przy Alleluja?
witam ponownie, bylysmy za winklem aby oprezentowac innych i same zostac obdarowanymi, DOSTALAM FLASZKIE SCHWEDENTRUNK, zrobiona wlasnorecznie przez mojego kolegusa z jedenastu ziol min. z zabronionej w Niemczech do normalnego uzytku kamfory i jeszcze min. korzeni rabarbaru, ma dzialc odprezajaco na muskuly. Dlaczego flaszke, gdyz do tej pory nie stosowalam nalewek ale jak dzisiaj w nocy niejaki cichal subtelnie i przez roze mnie certyfikat na kretynke wystawil, to sie zaczelam zastanawiac czy mam zawal serca czy tylko bole idace od kregoslupa. Wiec teraz mam flaszke przeciw tym symptomom tzn. przciw bolom nie przeciw kretynstwu i mam sobie strzelac juz zamego rana pare kropel tego nektaru. Potem bylysmy na swiatecznym jarmarku, gdzie nabylysmy pyszy choc najnormalnieszy ser gorski i „zajebisty” ser kozi.
Zgago dziecko, jak dziecko dlubanie przy tej plycie odpowiadalo jej chwilowym zaineresowaniom. Oczywiscie prezentuje plyte, gdyz plyta zostala jeszcze uwienczona obraziem z kocim Mikolajem
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Mikolaj2009#
Maragu! Piszesz to tak poważnie, że jeszcze ktoś uwierzy i będę skończony moralnie, etycznie i faktycznie. Miej litośc!
Kozi ser to tylko ja jadam w tym domu. Jerzor przed chwila wrócił, po drodze zakupił ser holenderski, niejaki Vlaskaas, mam go jeść z namaszczeniem, powiada, 48$ za kilogram.
Swoja drogą… niezły, ja nie namaszczam i nawet jem bez chleba 😉
nie przejmuj sie cichal, niezaleznie od okolicznosci mam problemy musklowe wiec zaczynam wierzyc w te flaszkie z narkotykami domowego wyrobu
„muskulowe” a za certyfikat dziekuje, bede sie nan powolywac
Patrzcie Państwo, nie było mnie od wczoraj, a tu tyle się na blogu działo!
Morąg, do tego kapuśniaku to już za późno, ale może się na przyszłość przydać – ja do takich zup (kapuśniak, kalafiorowa, z fasolki szparagowej) dodaję pod koniec gotowania jednego pomidora, sparzonego, obranego ze skóry i pokrojonego w kosteczkę. Znakomicie zaostrza smak, nie dominując nad zasadniczym.
Alicjo, bym Ci się podlizała za wczorajszą wypowiedź z 17,08 ale znów mi wytkną, więc się nie podliżę.
Arcadiusie, Ty mi się coraz bardziej podobasz i wcale nie chodzi o urodę, bo ta była dla mnie ewidentna od początku. Czy to może być niebezpieczne?
Wiecie co, zaczynam się zastanawiać, czy może blogowa zwierzyna płowa udała się była dobrowolnie na chójkę (albo hujkę)? Eee, to chyba wieczna naiwność moja, przecież taka zwierzyna na chójkę włazić nie umie.
A Sławek coś się słabo wywiązuje z adwokackich obowiązków, zresztą całkiem dobrowolnie przyjętych.
Gospodarzu, polędwiczka została z entuzjazmem unicestwiona – wejdzie na stałe do rodzinnego menu. Dziękuję!
Właśnie kończy się w Krakowie 7 Festiwal Górski. Jak co roku były multimedialne prelekcje, warsztaty i pokazy filmowe. Największa przyjemność sprawia mi zawsze projekcja filmów z Banff Mountain Film Festival World Tour
http://www.youtube.com/watch?v=StiZKcNbR7c
Bardzo ciekawe wydarzenie,polecam 🙂
Alicjo-ten Vlaskaas,to jakos mi malo znany.Pobiegne jutro do sklepu i bede wypatrywac.
Tymczasem smacznego 🙂
ide do polskiej restauracji czyli swiezo otwartego Krakusa, zycze milych koncertow, rozmow i wszelakich czynnosci, ale ja wroce…
Doczytałam, ufff
Pokazała się wczoraj 19:59 Margosia. Witaj i siadaj 🙂
Wykonałam kotlety indycze Gospodarza i chodzę w glorii. Pan mąż zachwycony, ja też, oboje obżarci 😀
Krysha, u nas polędwiczki Pana Piotra bardzo się przyjęły 🙂
Za sztukę uznaję Fontannę Duchampa, to było coś!
Ba! Margosiu, nie Ciebie jedną zdumiewa, więc nie jesteś sama. Ja też z tego samego powodu się na blogu odezwałam, więc witaj w domu.
Haneczko, jakie kotlety indycze? Co przegapiłam i kiedy?
Żabo,
masz może jeszcze kawałek zbędnego sznurka? To się nie mieści nawet w policyjnej pale, bo jest większe niż ustawa przewiduje 🙁
Jotka,
sznurek u mnie wyszedł, ale mam mocną, grubą i paskudną anilanę, różową w dodatku (shocking pink) – może być?
Aha, i jeszcze jedno – Stara Żaba ma swoje „ja się skaleczę”, więc zgłaszam copyright do „ja się urżnę”.
No co – pasuje do mnie 😉
Margoś, rozsiadaj się! Czym chata bogata i stół zastawiony.
Alicja posluguje sie jezykiem barwnym i zabawnym. Sladem jotki tez mialabym ochote przyswoic sobie „wrzucanie urody na twarz”!
Mam nadzieje, ze yyc ma sie dobrze i powroci na blog.
Wam, za Oceanem ale i pozostalym chcialabym polecic ciekawa lekture. Autorem jest kanadyjski pisarz Joseph Boyden. Tytul oryginalny „Through Black Spruce”, francuskie tlumaczenie „Les saisons de la solitude”. Tematem sa losy Indian (rozmawialiscie na ten temat niedawno) a proza jest subtelna i oryginalna.
Aszysz jadl wczoraj blekitny ser z piernikami. To naprawde pasuje jedno do drugiego. Sprobowalam niedawno alzacki ser Munster (b. silny smak) z piernikiem i odrobina miodu. Udane polaczenie smakow.
Cokolwiek mnie zatkało 😯
Krysha, tu są http://adamczewscy.pl/?cat=5&paged=2
Dziękuję! Mam nadzieję, że to nie moja niewiedza Cię zatkała?
Na sztuce się nie znacie 🙁
U mnie w kuchni stoi cała wystawa poplenerowa. W środę wernisaż. Pokażę po.
Idę kleić ramki.
Dobrze że naprowadziłyście mnie na ślad Margosi. Witaj i siadaj obok. Będzie Ci tu miło (czasami mniej ale to się zdarza) a i nam także (jak się wydaje na pierwszy rzut oka!).
Przypominam też, że jutro coś tu znajdą miłośnicy serów. I to za mniejsze kwoty niż wydaje ten rozrzutny Jerzor!
Alicjo,
różowe nie różowe, byle skuteczne, ja pozostane przy: „no to się pochlastam”, jezeli nikt nie zgłasza praw autorskich.
Haneczko,
co Cię tak „zatkło”?
A bo ja zawsze daję czas na oprzytomnienie. Miałam nadzieję, a Sarenka jak gdyby nigdy nic. Chlastanie i rżnięcie zajęte, no to mnie zatkało 😕
Dziekuję bardzo za serdeczne powitanie.Z pewną niesmiałością-pamietacie tę kultową reklamę z pionierskich czasów kapitalizmu w Polsce? przysiadłam sie wczoraj, ale jak to mówi sie w pewnych kręgach wyszlam z nerw.Bardzo lubię czytać blog Pana Piotra a i komentarze zawsze dostarczają mi wiele uciechy i są stałym powodem mojej zazdrości.Matko Boska, ale ludzie dużo wiedzą!!!Oczywiście istnieją punkty sporne, jak np.czy ciastka poznańskie są najlepsze w Polsce?Tu bym polemizowała,ale kazda liszka…
Spieszę dodać, że „black spruce” to świerk, taki mniejszy od normalnych świerków typu europejskiego, charakterystyczny dla obszarów tundry. „Chude” dosyc drzewo, nie takie rozłozyste, jak nasze świerki. W Kanadzie typowe, ale nie w moim rejonie, tylko przynajmniej kilkaset km. na północ.
Dalszy sąsiad ma przepieknego świerka syberyjskiego, kiedys trzasnę fotke przy okazji spaceru.
Mikołaj nic mi nie przyniósł 👿
Prezenty to pies, ale komin przynajmniej mógł przeczyścić…
Haneczko,
jest jeszcze możliwość „skaleczenia się”, ale ona bezapelacyjnie przynależy do Żaby 🙂
Rzuciłam ceną, bo ser nie należy do najtańszych – a nowość w naszym „za rogiem”. Sery w Kanadzie nie są tanie, nawet lokalne wyrabiane, a o niektórych importowanych to nawet nie wspomnę 🙄 , najtańsze lokalnie wyrabiane mniej wiecej 20$ za kg. O, i zapomniałam, ile za kilogram polskiego twarogu z Ronceswólki 🙄
Jeśli chodzi o Vlaskaas, konsystencja ciekawa – gdy się „pogryza” kawałek, wyraznie wyczuwa się tak jakby kryształki czegoś. Idę pogooglać!
Jotka, tak bardzo, że nawet nie wymieniłam 😆
Mikołajkowo sprawiliśmy sobie nową roletę do łazienki, która okazała się zbyt widokowa z zewnątrz i zostanie karnie przeniesiona do kuchni. „Kupiliśmy” także nowe firanki wszędzie. Krystyno, będą do odbioru 23 grudnia 🙄
witam nową stołowiczkę .. 🙂
Marek a od kiedy wystawa i pod jakim tytułem?
mnie Mikołaj przyniósł „Nieznane przygody Mikołajka” … mam chyba już wszystkie … 😆
Na mikolajki wykonalem prace spolecznie uzyteczne.
Zmienilem system oswietlenia i przygotowalem obiad na dwa dni. Jutro koncze prace ogrodowe i zapadam w zimowy sen
ogrodniczy.
Z mikolajkowym spóznionym toastem
Pan Lulek
O matko! Toast!
Zdrowie Mikołajów!
Nawet jeśli mi nic żaden nie podrzucił… a grzeszna byłam… pardą, grzeczna!
Poczytałam zaległości – no, cóż, działo się trochę…
Jotko, u nas się mówi „rzucić” a nie „wrzucić” urodę na twarz – wydaje mi się bardziej logiczne, ale to może tylko mi się tak wydaje. 😉 Wrzuciłam sobie do pamięci np. definicję racjonalizmu i teraz posiadam wiedzę, a co! 😆
No, to chyba się urżnę z Alicją – przecież mi nie pożałuje chyba? 🙂
Wrocilam, jadlam sandacza i pilam Tyskie
Alicjo ten ser pochodzi z Flandrii a nie Holandii
JEST JESZCZE „KLASC SZLABAN NA…” nie reagowac, nie dziwic sie, rozne przypadki chodza po ludziach, nie dopytywac sie, Teresa tez wstawiala namolnie „moze sie przydac” i przestala.
Kladziemy wiec szlaban, bo na chojke to zbyt duza laska.
Alicjo te krysztalki swiadcza o starosci tego sera, demo: http://www.vlaskaas.be/fr-BE/recettes/recipe/dessert-au-vlaskaas-et-aux-poires/
o właśnie myślałam, że Pan Lulek zaspał … 🙂 …
za Mikołaja … Alicjo może się szykuje z większym prezentem pod choinkę .. a Jerzor dostał?
Dołączam 🙂
Do toastów i użynania 🙂
Krysha, 😆 😆 😆 😆
Wróciłam poczytać i od 5 minut się skręcam ze śmiechu !!!! Czy ja będę sobie mogła zaklepać „poskręcam się ze śmiechu” ?
Wy mi się tu nie wygłupiajcie z jakimś; „chlastaniem”, „sznurami” i „zatykaniem”, zostawiłybyście tyle sierotek ? A z czego ja będę czerpać radość, hę ? Jedynie dozwolone jest Alicji; „zaleję się” i moje „poskręcam…..”
Ja również Cię witam Margosiu, jestem dopiero od niedawna w tym wyśmienitym towarzystwie, dlatego myślałam, że Ty wróciłaś po dłuższej nieobecności. Już solidnie posunęłam swoją „le’dusię”, zrobiłam sporo miejsca. 😀
Nie dostał :ooops:
Ale dostanie!
A ja podobno dostałam – tylko kilka dni temu, wyjaśniono mi durnej. Trzeba było nie dawać kilka dni temu, tylko dzisiaj! Mikołaje 🙄
Also,
jasne, że Ci nie pożałuję, tylko podrzuć trochę Lecha, bo mój wyszedł 🙁
Ale mam cono sur! I nalewke od Franka.
…dla spostrzegawczych jest do wzięcia „zaleję się”, bo ja się z Alsą „urzynam” 😉
Alicjo, a może być carlsberg? Mam też chilijskie c.s., więc jak wolisz.
Co do ‚mikołajów’ – R. pojechał wczoraj na giełdę minerałów. Zażyczyłam sobie bransoletkę z ametystów pod choinkę. Po godzinie zatelefonował z tekstem:Słuchaj, ale tu nie ma nefrytów. Mikołaje…
Zdrowie Mikołajów! 🙂
Margosiu,
sorry, że dopiero teraz, niemniej witam pięknie, miej mnie proszę za wytłumaczoną, bo ja z tych mniej rozgarniętych 🙁
Toast, to chyba za Mikołajów, przynajmniej ja za nich go wychyliłam!
Haneczko, mnie taki termin bardzo by ucieszył. Ale wszystko ma swoje dobre strony – Wigilia będzie u teściowej, jeden dzień spędzimy też u synowej i syna. Oczywiście z moim udziałem kulinarnym.
Na Mikołaja kupiliśmy sobie mały półokrągły stoliczek indyjski, może niespecjalnie przydatny, ale bardzo ładny i mamy dla niego dobre miejsce. No i był do kupienia od razu.
Haneczko, czy ta zbyt przejrzysta roleta jest wykonana z bambusowych prętów ? Jeśli tak, to jest sposób na jej uszczelnienie,chociaż trochę pracochłonny. Należy przymocować/przyszyć/od strony pokoju szare płótno,takie do wyszywania. Efekt jest bardzo ciekawy,choć nadaje się do wnętrz o prostym wystroju, do łazienki raczej nie. Ja ściągnęłam ten pomysł od mojej synowej. Mnie się to bardzo podobało.
Zupełnie nie ma pojęcia, dlaczego nagle sobie przypomniałam taką stareńką piosenkę ?
http://www.youtube.com/watch?v=9FkCqV5DYug
Zdrowie wszystkich Mikołajów i tych dobrych, i tych troszkę mniej 😉
Morąg, entuzjastycznie jestem za!
Nawet z nieprzyjemnych sytuacji wynikają jakieś pozytywne skutki – Margosia ,brzydko mówiąc , wkurzyła się i zabrała głos. Mam nadzieję, że zostanie z nami. Witaj, Margosiu !
Zgago, a ja wiem, a ja wiem!!!!!! Prawda, że mądra jestem?!
jotka,
ja nie z tych co się czepiają,bo sama często nie mogę na bieżąco śledzić wpisów i rozumiem,że czasami komentarze wydają się wyrwane z kontekstu,bo pisane po dłuższej nieobecności.
Uraczyłam się przed chwilą ciastem otrębowym.Te otręby to niby dla zdrowia,a polewa czekoladowa dla przyjemności,ALE CZY WIDZIAŁ KTO KALORIE???????????????
Morągu,
mój jest wlasnie holener, „dutch” jak cholinder , jak to nasza Ana z Kraju Wiatraków mówi.
Jak zwał, tak zwał, bez chlebka wsunełam sporo, oczywiście czerwone wytrawne towarzyszyło. Carlsberg może być, Also 🙂
http://www.germandeli.com/bevlduch.html
Witaj Margosiu,
Mnie też proszę wybaczyć, że wczoraj przeoczyłem, ale po paru łykach Martini nie wszystko się „ostro” widzi. 😉
Skoro śledzisz ten blog od jakiegoś czasu, to wiesz, że ja tu zaglądam głównie nocą, gdy całe towarzystwo śpi, popatrzę co narozrabiali, posprzątam, zgaszę światło i tak codziennie.
Czuj się jak u siebie.
Margosiu, ja to bym zlizała polewę no i może jednego maciupciego kęsą, dla uspokojenia sumienia (luudzie, ja sobie „rymłam”) 😉
Krysha, serio ? Wiesz ? Ojej, a ja ćwok sześćdziesięciosześciowy, zupełnie nie wiem. Jesteś mądra, bez dwóch zdań 😉
No!!! Jestem usatysfakcjonowana!!! Chyba się i racjonalizmu zacznę uczyć!!! A co! Noblesse oblige, nie?
Ja też witam serdecznie Margosię! Czyżby jeszcze jedna Małgosia? 😀
A u mnie ciemno i muszę czekać pewnie do 10 rano, zeby zrobilo się szaro.
Nowy, ja chyba w pol drogi miedzy Polską a kontynentem amerykańskim
Margosiu, to co Islandia?
w rzeczy samej
Krysha,
nie oblige, tylko obliże! I nie noblesse, tylko paluchy! Kulinarnie!
Ja też staram się zgłębić tajniki tej tam… filozofii zakładającej możliwość poznania prawdy z użyciem samego rozumu, chyba robię błąd, bo rozumu nie staje, a organoleptyka też nie pomaga 🙁
Mój kolega w takich wypadkach mawiał – mózg się lasuje !
to w takim razie prosimy dokladnie relacje na temat tych rekinow zakopywanych w piasku i pieknych islandzkich konikow, ktore tez podobno sie tak preparuje w celu pozniejszej konsumcji, probowalas?
W Islandii to Blogowisko przedstawiciela swojego jeszcze nigdy nie miało. Od tej pory zawsze będę Ci machał frunąc nad wyspą do lub z Polski (tak rzadko tam jeżdżę 🙁 )
Ooo, podobno Islandia jest niezwykle piękna 🙂
Słuchajcie, ja protestuję!!! Stanowczo, zdecydowanie i ostro! Niedziela jeszcze się dobrze nie zaczęła a już sie kończy. Jutro znowu za taczki i do roboty. Napiekliście pierniczków, a ja nawet jeszcze nie zaczęłam mysleć o świętach.
Morągu, dobrze, że mnie namówiłaś na ten wyjazd. Myślę, że to mi pomoże wyhamować i wejść w nastrój świąteczny.
Pierniczków Wam zazdroszczę, choć może powinnam się pogodzić z losem, bo „słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak” 🙁
No to obliżę, niech będzie kulinarnie. Wg niektórych znawców, to chyba już całkiem zlasowaneśmy, a przynajmniej większość to zupełne wapno.
A tak z innej beczki, to mi cały czas chodzi po głowie pytanie, w jaki sposób prowadzony jest ranking blogów Polityki, że blog Gospodarza jest na trzecim miejscu (a przynajmniej był, jak tam zaglądałam). Czy coś Pan, Gospodarzu, wie na ten temat?
Jotka, tylko dojedzcie, szkoda, ze tak krotko, bo tu pod nosem trzy muzea, w palcu wystawa Cranacha, a na Unter den Linden (teraz przepiekne corso) tez trzeba i w okolice opery (wschodniej, bo nasza to nedza architektoniczna) no i koncert, trzeba bedzie czas zatrzymac w biegu, pierniczkow jest tutaj od groma a nawet lepiej fracuskie „nugaty”
krysha to tylko dzieki naszej aurze….
Krystyno, nie bambus, dlatego nas zaskoczyło 😆 Jeszcze folia na szybę może być. Mniej pracochłonna, bo panem mężem robiona 😆
Poszłam, sprawdziłam. Urzynać, użynać i pochodne – prawidłowe, znaczy robie co robię zgodnie z zasadami 😉
Mnie się zdaje, że Margosia swoją odpowiedz – „w rzeczy samej” – skierowała do pytania MałgosiW – „czyżby jeszcze jedna Małgosia?”.
Moragu, harkl juz dawno omawialiśmy 🙂
O konikach nie słyszałam, a o tych rekinach od przyjaciela z Islandii. Przesłałby mi w puszce, ale tych wonnych rekinów ponoć nie zapuszkowywują 🙁
Idę studiować.
co do rekina to przyznam,że w smaku jest znakomity,ale zapach potrafi przeczyscić zatoki do samego mózgu, no ale do wąchania mamy inne rzeczy, prawda?Koniki są ładne kudłate i chyba bardziej popularne jako forma rozrywki niż jako danie, nie to co owca.
Zegnam wszystkich,bo obowiazki wzywają
No dziewczyny, miło się gada, ale muszę iść, bo mi się chłopstwo czepia, że przez blog życie rodzinne mu zamiera. Trzymajcie się w cieple i dobranoc.
Morąg, bądź człowiek, nie szczuj Cranachem 🙁
Islandia to miłość Młodego 🙂
Jotko, nie płacz, u Morąga w Berlinie z całą pewnością jest pierniczków pod dostatkiem. Ja osobiście polecam „Nurnberger Lebkuchen” na oblatach, polane czekoladą i „Lambertz Printen” – pycha, niebo w gębie. 😆
o racje mialam i to dzieki memu wechowi a nie komorkom szarym
Alicja,
przestań Ty sobie zawracać głowę racjonalizmem, kobieto 🙂
Człowiek nie jest wcale, a wcale zwierzęciem racjonalnym. Już od dziesięcioleci wiadomo, że to całe racjonalne zadęcie pod tytułem racjonalizm o kant rozbić. Mówi się nawet o błędzie kartezjańskim. Sukcesy życiowe odnoszą przede wszystkim ludzie o wysokim poziomie umiejętności „zarządzania emocjami”, sorry za psychologiczny bełkot. Czyli ci, których cechuje wysoki poziom „inteligencji emocjonalnej”. Natomiast fatalnie radzą sobie w życiu tak zwani aleksytymicy, czyli ludzie cechujacy się swoistym „niedorozwojem” emocjonalnym, nawet wtedy kiedy ich IQ szybuje ponad poziomy. Jeden z psychologów krakowskich napisał książkę pod tytułem „Zdarza się, że myślimy”. I dokładnie tak to jest. Zaledwie około 20% naszych zachowań jest zdeterminowana racjonalnie, a w poznaniu społecznym wykorzystujemy około 7, plus, minus 2 informacje („zasada skąpca poznawczego”) – resztę sobie „dopowiadamy”. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o racjonalność.
ciekawe, ciekawe to od kiedy mnie ubylo umiejetnosci zarzadzania…. gdyz uwazam, iz od 8 lat radze sobie fatalnie a przed tem nawet nie zauwazalam moich sukcesow bo bylam zadnia, ze to normalne…czy jest cos takiego, ze ta umiejetnosc sie gubi, zaprzepaszcza bezpowrotnie?
jotko bardzo racjonalnie to wytłumaczyłaś … 🙂
Haneczko,
czy to ważne? Efekt się liczy 😉
No idę już… idę…
Aha, jeszcze tylko powiem, że na Islandii deszcze i śniegi padają horyzontalnie (silne wiatry), nie ma drzew, 10% ludności to Polacy (nie łżę!), polecam takze książkę Huberta Klimko-Dobrzanieckiego – „Krysuvik” i „Dom Róży” (dostałam od mt7). Tam jest trochę klimatów islandzkich, bo autor studiował filologię islandzką (między innymi) i mieszka w Reykiaviku.
no i ten jezyk, jeszcze gorszy od holenderskiego
Jotka…
ja tam o Kanta wolę nic nie rozbijać 🙄
Szacunek mam, zwyczajnie.
Alicjo, dla Młodego im starsza Islandia, tym lepsza. On okropnie historyczny.
Efekty są. I będą kontynuowane 😆
cichal pokaż te Wasze światełka … nie wstydź się bo my ciekawi bardzo …:)
A naśmiewajcie się do woli, proszę uprzejmie, na zdrowie 🙂
Ja tam idę sobie spać, bo „marzeń na jutro trzeba namarzyć”. Kolorowych snów. Alicjo, u Ciebie jeszcze dzień, „puść” coś z Okudżawy, może ranne wstawanie będzie dzięki temu mniej boleć 🙂
Dobranoc 🙂
Jotka, nie musisz mi nic teraz odpisywac, bo jeszcze sie przestraszysz i nie przyjedziesz, tu Cranach, tu wynurzenia, tak zle nie bedzie, Alicja byla u mnie dwa razy i wyszla cala, ( prawda Alicjo) Arkadiusz to wylatuje ale zasluzenie i dlatego te kontuzje.
Witaj Margoś, coś zamieszkała pod wulkanem, przy lodowcach i potomkach Wikingów. Matros kiedyś popłynął jachtem z załogą na Islandię, bo chcieli obejrzeć wieloryby, ale wieloryby nie chciały oglądać polskich żeglarzy. Zakochał się w tej wyspie. Mikołaja opiłyśmi piwem noteckim, ciemnym. Wszystkie stacje o ekologii, a ja bym wolała o ludzkim stosunku do przyrody. Młodsza została dzisiaj zwyzywana w naszym lasku przez pana, który doszedł do wniosku, że Radzio straszy wiewiórki i one, biedne, znerwicowane będą. Młodą przytkało nieco, bo rude rozbestwione zupełnie; śmieją się z głupiego psiaka na uwięzi, podbiegają bkiziutko, potem myk, na drzewo i szyszką w gościa. Wreszcie wyartykułowała, że większą krzywdę wiewiórkom robią idioci dokarmiający je przez cały rok orzechami z ręki. Stworzonka są na pół oswojone, nie boją się zupełnie, nie zasypiają na zimę i porządny mróz je zdziesiątkuje.
Żabo, ja nigdy nie mogłam zrozumieć, jakim cudem po ziemi chodzą tak durni ludzie, chodzą i karmią gołębie LATEM !!!! W mieście, gdzie jedzenie się poniewiera na prawie każdym podwórku. Jak nie umiałam, tak nadal nie umiem tej bezmyślności pojąć.
Pyro, przepraszam, to o Tobie myślałam a paluchy wystukały Żabę, widocznie lubią gimnastykę (te moje paluchy). 😀
nie wiedziałam, że wiewiórki zasypiają na zimę … ? …w zimie wszystkie wiewiórki zmieniają ubarwienie na popielate to wiem … 🙂
Próba odpowiedzi na pytanie Kryshy. Też chciałem się dowiedzieć jak to jest z tym rankingiem. Zwłaszcza, że w drugim, tym pod napisem: najczęściej komentowane (trzeba wejść w hasło Blogi i niżej jest Komentowane), nasz blog zwykle zajmuje 5 albo 6 miejsc od pierwszego poczynając. Odpowiedziano mi, iż „Gotuj się!” jest najczęściej komentowanym blogiem ale dwa inne wyprzedzają nas w odwiedzinach. Licznik działa. Choć dziwi mnie, że Technopolis ma zerowe wyniki komentarzy a tak wysoko stoi w odwiedzinach. Bo to że Daniel nas wyprzedza to rozumiem. Polityka w „Polityce” musi przodować. Ale i tak jest dobrze. Czyż nie?!
ja nie zmieniam
bo za młoda jesteś … 😆
Popatrzcie, to jedna z nielicznych budujących akcji.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/51,35612,7335262.html?i=3
Morągu, proszę bardzo:
http://www.youtube.com/watch?v=LEPb-W1BdaQ
Aha – i wyszłam żywa, prawda, i pewnie niejeden raz wrócę!
fajne, czyli bedzie dobrze ludzie jeszcze potrafia sie bawic
to dla jotki Alicjo .. 🙂
Wróciłem z imienin sąsiadki.
Stół się uginał, tylko alkoholu nie piłem. Były likiery jeden kawowy, drugi z limonki. Oba mocno chemiczne. Ale ciasta były takie jak lubię.
Za karę do świąt post ścisły. Rano chleb ze smalcem i skwarkami , cebulą i pomidorem ewent. skisły ogórek. Do tego herbata bez cukru. Może być kawa zbożowa. Co na obiad pomyślę później.
Ciasteczkowym potworom mówimy stanowcze NIE.
Teraz napiję się troszkę rumu. Za zdrowie Pana Lulka.
i ode mnie dla jotki
http://www.youtube.com/watch?v=a_4ai7tAwe0&feature=related
Moja ulubiona piosenka Okudżawy to „Czarny kot” – na youtubie jest wersja Przybylskiej, ale ja nie chcę słuchać żadnej wersji, Bułat jest niezrównany.
A poza tym to lubię to, co wyżej podrzuciłam 🙂
„Modlitwę” wszyscy znają…
Marku, poprosimy o nowe zdjęcia! Coś zaniedbujesz swój fotoblog 🙁
Alicjo bo ja lubię piosenki, które znam … 🙂
Teraz rozumiem, dlaczego Mikolaj mnie ominął – pojechał sobie na zjazd motorowy do Trójmiasta 👿
O wiewiórkach:
http://www.jezioro.com.pl/fauna/okaz.html?id=27
Alicjo, o mnie też Mikołaj zapomniał, ale ja nie mam kominka 🙁
to jednak nie śpią zimą …
Ten też nie śpi zimą 😆
http://fotoforum.gazeta.pl/zdjecie/1999654,3,1,82922,Maniek-na-deskach.html
Jolinku, widziałam wczoraj wiewiórkę hasającą po drzewach na Powstańców Śląskich koło Ratusza.
No dobrze, przyznam się, skoro tak kocio. Ważyłam Szarego. On 6 kg – schudł, ja 52 – przytyłam 😯 Pan mąż, wzięty w krzyżowy ogień, uparcie twierdzi, że nic a nic,żadnego przybytku nie zauważył. To ja się pytam, skąd te nadmiarowe 2 kg 😯 Aż tyle przecież nie wypiłam 😎
Małgosiu ja też w zimie widzę wiewiórki ale Pyrka zrobiła taką sugerację, że one nie spię bo ludzie im karmieniem krzywdę robią … i wtedy się zastanawiałam a może w lesie śpią jak te misie … 🙂
szukalam dla gosci na wprowadzenie jakas dobra, charakterystyczna piosenke o Berlinie a tu kompletny brak fantazji, nawet Marlena Wytrych zawiodla, tutaj taka gdzie sa przynajmniej objechane kamera charakterystyczne dla Berlina West miejsca
http://www.youtube.com/watch?v=NsJQS3hcVWU
U nas też byli mikołajowi motocykliści na Rynku – i jeszcze cukierki rozdawali! 🙂
U mnie szare i czarne wiewióry nie zasypiaja na zimę, trzymaja się blisko ludzi i szperają po śmietnikach. Te szare i czarne to jeden pies, i są wielkie.
Żarłok juz poszedł spać, nie widać go od jakiegos czasu. Co sie nażebrał orzeszkow, to sie nażebrał…większość znosił do norki (one zimuja w ziemi), bo przecież niemozliwe, zeby takie ilosci, jak Jerzor mu znosi, przerobił!
http://alicja.homelinux.com/news/Zarlok.jpg
Haneczko, 52 kg przytyłaś? 😯
nie wschodni tez jest, ale albo skandowanie albo poczworny takt, gdzie ta przedwojenna kultura….
Witam wieczorowo!
Zgago,
pierniczki ocalały (częściowo), ale co najważniejsze zyskały pochwały i sympatię babci, co się zdarza niezwykle rzadko.
Sama nie wiem co mnie „wzięło”, ale jedno muszę stwierdzić, że szkoda faceta.
http://www.youtube.com/watch?v=5VIKPyQvihs&feature=related
Małgosiu W., tylko aż dwa 😯 Żaba się ucieszy 🙂
a i owszem dlugonogi, od dolu do pasa moze byc, cichal to nam dlugonogich nie pokazal tylko sztuka straszyl
Zgago, mnie go też brakuje 🙁
Oj Zgago… Maniek się chyba czegoś przynapił chyba?
MałgosiuW
Haneczka 52?! Chyba dekagramy! Ja sie nie dziwie, ze się Haneczkowy dziwi, bo 2 kg to by na haneczce wymacał!
A tu są nasze północno-wschodnio amerykanskie rude, niby podobne do Chippiego, ale ze 3-4 razy wieksze, strasznie agresywne, i te czarne oraz szare, wielkosci małego kota, wieją przed tym zwierzem, gdzie pieprz rosnie. Nie tylko agresywne, ale i wrzaskliwe, jak wpadna we wsciekłość, to „szczekają”, że uszy bolą. Bardzo dokuczliwy odgłos.
http://alicja.homelinux.com/news/Niech mi tu ktos podskoczy…jpg
Matahari, baardzo się cieszę. Ja ze swoich wczorajszych połowę odłożyłam do paczki a tę drugą połowę lepiej nie pytaj 😉 Nie ma mi kto ich schować, przede mną 😈 Tak sobie przechodzę koło puszki i „sprawdzam”, czy dobre. 🙁 Całe szczęście, że dziś robiłam jeszcze krajankę i tę już mogę kosztować do samych świąt 😀
O. Znowu narobiłam (puk puk w głowę…)
http://alicja.homelinux.com/news/Niech_mi_tu_ktos_podskoczy…jpg
Freddiego żal. Świetny głos, piekne piosenki. Często słucham.
To ważymy Haneczko tyle samo 😀
Alicjo, ale pastelowe zdjęcie!
a wzrostu ile macie ?
Alicjo i to, to maleństwo w naszych barwach narodowych ? I przed nim uciekają ?
Wpadłem między imprezami na przebiórkę. Urody nie wrzucę. Wrzucam natomiast dowód, że szlaban został przeskiknięty!
http://picasaweb.google.pl/cichal05/AlbumBezTytuU#
Jolinku, BMI 20.8 😀
Cichalku, no nie, bo pęcnę 😆 😆
to sobie obliczyłam ile 🙂 .. ja bym musiała ważyć 56 kg …
Jolinek, 1.67 i nic na to nie poradzę.
o to musisz przytyć jeszcze 5 kg … 🙂
idę czytać … 🙂 dobrych snów
To szczuplutka jesteś Haneczko!
Wyłącznie siłami natury, Małgosiu 🙁 😆
Ja też pójdę w ślady Jolinka, życzę Was wszystkim dobrej nocy i kolorowych snów. 😆
Zgago,
w barwach narodowych (polskich, kanadyjskich i austriackich – wszedzie przemieszkiwałam) to ten dresik z kapturkiem, a zwierzatka są brazowawo-szare, po szarej stronie bardziej, chociaż ta wkurzona wiewióra niby zwie sie czerwona 😯
Ale przypomniało mi sie, że mam zdjęcie tej szopy, co to pierze – w ciagu dnia to powinno spać, a tu masz….
http://alicja.homelinux.com/news/Racoon_czyli_szop-pracz.jpg
Padam, dobranoc 🙂
Alicjo, widzisz ? Nawet zwierzątka Cię lubią 😀 Śliczny „pracz”, ma taką fajną mordkę.
No, to już na serio „mykam” i tylko zostawię Wam to czego przed chwilką słuchałam. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=rNBWf54RvsI&feature=related
Dobranoc i na dobranoc:
http://lukasz1312.wrzuta.pl/audio/1lU1r5gYBnB/grzegorz_turnau_i_magda_umer_-_ach_spij_kochanie
Witam wszystkich Blogowiczów!!!
Od jakiegoś czasu podczytuje co ciekawsze tematy na blogu, ale, że należe do grona młodych gniewnych studentów to bardzo zaciekawił mnie przypadek Sarenki!!!
Zawsze Droga Sarenko byłam bardzo tolerancyjna jeżeli chodzi o różne dziwactwa, ale to co tu zaczelaś upraiać na to powiem Ci jest lepsze od mojej ulubionej polskiej zresztą komedii pt. „Rejs”.
Radzilabym na poczatek dokładnie i ze zrozumieniem przeczytać definicję racjonalizmu ( na wikikipedii całkiem przyzwoita). Twoje poglądy wybacz, ale mnie zniesmaczyły i trochę przeraziły, jak młoda osoba moze być tak krnąbrna i zadufana w sobie, pamietaj, że ludzie, którzy sie tu wypowiadają nikogo nie krytykuja ani nie sa zamknieci we własnym gronie bo z tego co zauważyłam to nowych przyjmują bardzo ciepło i serdecznie i nawet Tobie dali szanse (gratuluje im odwagi).
Jako 21 latka, uważam, że dla mądrości i doświadczenia życiowego ludzi od nas starszych i madrzejszych z naszej strony się należy się szacunek, a widze, że Ty starasz się strasznie sprowadzić wszystkkich tu obecnych do poziomu parteru, oj daleko na tym nie zajedziesz… sarenko pamiętaj pokorne ciele dwie krowy ssie…
P.S
a jezeli chodzi o świąteczne spotkania o których pisze Alicja to tamtejsi wykładowcy wykazyuja się jednak racjonalnym myśleniem, bo pracownik, który czuje się potrzebny i doceniony pracuje o wiele lepiej, szybciej i wydajniej;)
A jeszcze mała uwaga Sarenko, jak podajesz do stołu to pamiętaj, że to co leży obok talerza i jak jest podana potrawa jest śmiem twierdzić równie ważne jak to co na talerzu…
Taką wiewiórkę widziałam dzisiaj. Tutejsze wiewiórki brązowieją na zimę i nie śpią, choć nikt ich nie karmi. Zmniejszają swoją aktywność, ale nie zapadają w sen zimowy. Szare wiewióry widziałam tylko w Ameryce, popielatej – nigdy. Te pędzelki na uszach wyrastają im bardziej na zimę, także nagie łapki porastają włosem. Ta dzisiejsza biegła wąską półką na skalnej ścianie od jednego drzewa do drugiego. Pierwszy raz widziałam coś takiego. Zmyślne zwierzątko nie musiało schodzić na ziemię wykorzystując fakt, że gałęzie drzew odległych od siebie o kilka metrów dotykały skały na wysokości mniej więcej 3 piętra.
Moi goście byli dość absorbujący, a dziś przyprowadzili jeszcze dwoje niemieckich grotołazów, interesujących, nie powiem, ale odetchnęłam, jak sobie pojechali 🙄
Wczoraj 7-kilometrowy spacer, dzisiaj jeszcze dłuższy, obiad, kolacja, śniadanie, obiad, podwieczorek… i brak dostępu do komputera 🙁
Dobry wieczór,
sprzatasz po gościach Nemo?
Moi goście poszli spać, psy też w końcu padły.
Dostałam kilka słoiczków Cream Of Tartar, będę teraz (no, nie tak zaraz) robić różne angel food w wariacjach żabiobłotnych, a także kalendarz na 2010 The Art of The West. Mogę to zaksięgować jako prezent mikołajkowy.
Ja się nagle o piątej po południu sprężyłam na zrobienie tortu, doszłam do wniosku, że brat co prawda miał urodziny 28 listopada, ale tort mu się należy, bo nikt mu nie zrobił. O szóstej wsadziłam ciasto do pieca, siedziało prawie całą godzinę zanim się upiekło, potem je na siłę studziłam, zbyt ciepłe przekroiłam – nitką, ale krzywo – to w ramach tego przyśpieszonego studzenia, migdały mi się zbyt mocno zrumieniły w piecyku, ale jakoś na smak to nie zaszkodziło, wszystko przez to, że mi masa migdałowa od tortu prowansalskiego chodziła o głowie. Do ciasta też dałam zmielone migdały. Wyszło takie cóś:
http://picasaweb.google.pl/zabieblota/TortUrodzinowyTomka
Skończyłam 10 minut przed przyjazdem. I tak nieźle.
Wszyscy śpią?
No, to gaszę!
Stara Żabo, ja jednak jestem pod wrażeniem Twojego tortowego dokonania. A jakby tak opis/przepis do zbioru Alicji?
Dobranoc
Dzien dobry, c77c, zakodowalo. Tego jeszcze nie bylo. Mgla w nocy, ze tylko oko wykol. Caly wczoraj mikolajkowalo a przed Ratusz autentyczny Swiety Mikolaj przyjechal wozem strazackim i rozdawal prezenty. Serwowano ciastka i napoje dla dzieci w tym dwa rodzaje ponczu i inne napoje. Mysle. ze sie rozumiemy. Byly rózne inne pysznosci. Calosci patronowalo Towarzysto Upiekszania Miasta i oficjalne wladze oraz Unia Europejska.
To byla miedzy innymi przyczyna dlaczego nieco spóznilem sie z oficjalnym toastem. Pieknej nocy, wieczoru a u niektórych poranku
Zyczy
Pan Lulek
Taką rudą, czy raczej czerwono-rudą wiewiórę widziałam we Wrocławiu na starym żydowskim cmentarzu na Ślężnej. Gdzies powinnam nawet mieć zdjęcie – dokładnie taka sama.
Tu jest nasza „czerwona” – american red squirrel, a w tym folderku jest też i czarna. No i Józefina, oczywiście 😉
Te czarne i szare są rzeczywiście spore, a czerwona odpowiada gabarytowo europejskim wiewiórom.
http://alicja.homelinux.com/news/Zwierzeta/Nie przeszkadzac.jpg
Zaraz ponaprawiam… znowu zapomniałam…
http://alicja.homelinux.com/news/Zwierzeta/
Cholery można…. momento.
Jutro ponaprawiam, bo dzisiaj już głowy nie mam. Nie wiem, gdzie diabeł pogrzebany, nie otwieraja mi się zdjęcia z podpisem dłuższym, niż jeden wyraz, chociaż je „połączyłam”. Dziwne… Albo tak:
http://alicja.homelinux.com/news/Wiewiory/
Jak to się nie otworzy, to się urżnę!