W lnianych gaciach i takiejże koszuli
Ciekawość nie zawsze prowadzi do piekła. Czasem udaje się je ominąć i zdobyć nową porcję interesującej wiedzy. Tak było i tym razem. Radiowy kolega Cezary Łasiczka wręczył mi opasłe tomisko autorstwa Hanny i Pawła Lisów zatytułowane „Kuchnia Słowian. O żywności, potrawach i nie tylko”…
Podchodziłem do tej lektury jak pies do jeża. Wynajdywałem tylko jego mankamenty jak np. nadmiernie złożone zdania tworzące miejscami język trudny do strawienia przez zwykłego czytelnika czy też podawanie faktów powszechnie znanych. Im bardziej jednak zagłębiałem się w lekturę, z tym większym zainteresowaniem czytałem. Po przeczytaniu ostatniej strony uważam, że to nie był czas stracony. Książka jest ciekawa i mądra. A na dodatek, dla mnie jako praktykującego kucharza, ma i inny walor. Zawiera bowiem kilkadziesiąt przepisów spisanych i wypraktykowanych przez autorów, które teraz z czystym sumieniem sam biorę do własnej kuchni, a i słuchaczom (TOK FM) oraz czytelnikom będę polecał. I w ten sposób poszerzy się baza ludzi uczonych, ponieważ korzystanie ze starych przepisów to gałąź nauki nazywana archeologią doświadczalną. Konieczny do tego prastrój czyli lniane gatki i koszula. Mam!
Zanim jednak podam Wam te przepisy, które już wykorzystałem przytoczę dwa cytaty. I to nie zważając na uszczypliwości blogowych krytykantów. Wszelkie mankamenty cytatów wynikają z nieumiejętnego ich wyboru a nie z braku wiedzy czy talentu autorów.
„Jeżeli chodzi o interesującą nas tematykę, w Duppel można się zapoznać z doświadczalnymi uprawami zbóż, warzyw, roślin przemysłowych, ziół oraz hodowlą zwierząt, w tym także pszczół. Zarówno uprawa, jak i hodowla zmierzają do odtworzenia tradycyjnych dla średniowiecza odmian i ras, które stanowią póź?niej swego rodzaju „bank” genotypów. Prowadzone są również eksperymenty z odtwarzaniem pożywienia. W glinianym piecu wypiekany jest chleb i podpłomyki, w chatach, przy otwartych
– i niemiłosiernie dymiących! – paleniskach gotowana jest strawa: kasza z prosa z dodatkiem mleka, bryja z tłuczonego żyta, zupa warzywna z mięsem „rosołowym” i ziarnami zbóż. Przyznać jednak należy, że patrząc załzawionymi od dymu oczami, jak te potrawy gotują się w baniastych garnkach, zwanych „Kugeltopf”
– charakterystycznych dla garncarstwa „wczesnoniemieckiego”
– nasuwa się pytanie, dla której fazy osadnictwa w Diuppel są one bardziej charakterystyczne? Niemniej jednak jest to jedyny ze znanych nam programów archeologii doświadczalnej związanych z pożywieniem Słowian, którego wyniki – łącznie z „przepisami kulinarnymi” – zostały opublikowane, mogący uzupełnić nasze własne poczynania.(…)”
Osada wczesnośredniowieczna, o której piszą autorzy leży w dzisiejszym Berlinie. A prowadzone tam badania dotyczą kuchni Słowian. I prowadzą je niemieccy uczeni także z udziałem Polaków.
Drugi cytat, który mnie zainteresował szczególnie dotyczy grzybów:
„Znaczącą, a nawet rzec można, charakterystyczną rolę w kuchni Słowian pełniły g r z y b y. J. Kostrzewski pisze: „Z pewnością plemiona prapolskie były też lubownikami grzybów, w przeciwieństwie do swych zachodnich sąsiadów, Niemców”. Spostrzeżenie to potwierdza W. Hensel, uznając grzyby za specyficzny dla Słowian plon zbieractwa, którym – w odróżnieniu od Germanów zachodnich – nie gardziły również ludy romańskie. Badacz ten zwalnia nas z obowiązku wymieniania nazw gatunków grzybów, jakie były zbierane przez ludy słowiańskie, z racji ich niezwykłej obfitości, odsyłając wszystkich zainteresowanych tą kwestią, jak również organizacją samego procesu zbierania grzybów do… księgi II Pana Tadeusza, wychodząc zapewne ze słusznego założenia, że nic nie dorówna opisowi grzybobrania skreślonemu piórem Adama Mickiewicza. Pozwolimy sobie jedynie, za W. Henslem, uzupełnić opis wieszcza narodowego o informację, że Słowianie spożywali niektóre grzyby także w celach leczniczych, jak choćby wiesiełka przeciw padaczce oraz dla wywołania popędu płciowego.”
Nie tylko grzyby na słowiańskim stole odróżniały kuchnię naszych praprzodków od kuchni innych plemion. Ważnym wyróżnikiem był np. miód. I to miód pitny. O trunku tym pisali podróżnicy z odległych południowych krain już w V wieku naszej ery.
Z wielkim zainteresowaniem czytałem także rozdziały dotyczące upraw ogrodniczych i sadowniczych a także hodowli zwierząt i drobiu. Autorzy sugerują, że kuchnia dawnych Słowian przetrwała do dziś. Nieco zmieniona, pewnie trochę inna w smaku i aromacie ale różniąca się od zagranicznych tym czym i przed tysiącem lat.
Warto po księgę tę sięgnąć. Zwłaszcza, że podrzucę Wam zaledwie dwa lub trzy przepisy. A warto czasem pobawić się w prasłowianina przy kuchni zarówno dla własnej jak przyjaciół przyjemności. Smacznego!
KASZA JAGLANA ZE SKWARKAMI
1,5 litra wody
0,5 kg kaszy jaglanej
0,3 litra mleka
0,4 kg boczku
sól
Do glinianego garnka wsypujemy kaszę, wlewamy wodę (proporcja 1:3), dodajemy odrobinę soli i gotujemy, starając się jej nie mieszać. Pod koniec gotowania, jeśli potrzeba, dolewamy mleka i odstawiamy w ciepłe miejsce, aby kasza się doprażyła.
Podajemy polaną skwarkami wytopionymi z pokrojonego boczku; możemy popijać świeżym lub zsiadłym mlekiem.
KAPUSTA Z GROCHEM
3 kg kapusty
0,5 kg grochu
0,5?0,7 kg boczku wieprzowego
3-4 cebule
pęczek kopru i szczypiorku
sól
czosnek, kolendra, kminek, mięta, czarnuszka, lebiodka,
macierzanka
Groch zalewamy wodą i odstawiamy na kilka godzin, można nawet na noc; na drugi dzień gotujemy w tej samej wodzie. Kapustę szatkujemy i lekko posypujemy solą, aby zmiękła. W dużym naczyniu podsmażamy pokrojony w kostkę boczek, do osiągnięcia złocistego koloru; dodajemy pociętą w grubą kostkę cebulę i przez chwilę podsmażamy, aż cebula zacznie się złocić. Wrzucamy kapustę i podlewamy odrobiną wody, aby się nie przypaliła. Dusimy kapustę na małym ogniu; kiedy zaczyna mięknąć, dodajemy do niej ugotowany groch i przyprawiamy do smaku solą, utłuczoną kolendra i czarnuszką, wsypujemy poszatkowany szczypiorek, możemy dodać dwa pokrojone ząbki czosnku, kilka listków mię?ty, lebiodki i macierzanki; na koniec posypujemy poszatkowanym koperkiem.
Kapustę z grochem możemy też zrobić bez dodatku boczku, który zastępujemy olejem. Otrzymamy wówczas danie bezmięsne, ale równie pyszne i pożywne.
Piwo JAŁOWCOWE
0,5 kg słodu jęczmiennego
0,5 kg rozgniecionych suchych jagód jałowca
300 g cukru (lub miodu)
20 g chmielu
20 g drożdży
10 litrów wody
Rozkruszony słód jęczmienny i jagody jałowca zalewamy wodą; gotujemy razem z chmielem i cukrem przez godzinę. Studzimy wywar do temperatury pokojowej. Rozpuszczamy w 0,3 litra letniej wody drożdże i dodajemy do wywaru. Naczynie powinno być napełnione do 3/4 jego pojemności; przykrywamy je i zostawiamy na 24 godziny. Po tym czasie cedzimy napój przez płótno, rozlewamy do butelek – również nie przekraczając 2/3 pojemności(l), korkujemy i zostawiamy w chłodnym miejscu na 5-7 dni.
–
Komentarze
Dzień dobry wszystkim 🙂
Opis grzybobrania i gatunków grzybów jest w księdze III 🙂
Zastanawialiśmy sie kiedyś z jelonkiem czy nie zacząć ważyć piwa, chyba najwyższa pora.
Witam wszystkich,
Od kaszy jaglanej na mleku ze skwarkami jakoś mnie odrzuca. Za to piwo jałowcowe wygląda ciekawe…
Wygąda na to sarenko, że myślimy o tym samym 😉 .
Głodnemu chleb na myśli a spragnionemu domowe piwko 🙂
Oj taaak 😉
Ta kasza jaglana ze skwarkami – kropka w kropke robila Bunia kasze gryczana. A doprazala owijajac garnek w papier i umieszczjac go pomiedzy kocami.
Ponoc drzewiej owijano nogi w gazety zanim zalozylo sie buty z cholewami. Profilaktyka przeciwko odmrozeniu nog.
Ergo – historia to nie tylko suche fakty. A metody stosowaneprzed wiekami nie tylko wspolczesna medycyna zaczyna doceniac.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
wstawta se odstep pomiedzy:
stosowaneprzed to bedzie poprawne stosowane przed
E.
Nie wiem czyja jest ta przaśna fraszka, ale cytowano ją już u progu XIXw.
„Dawniej jedli groch, kapustę,
za to mieli g-o tłuste.
Teraz jedzą frykatesy,
ua-a glutek i się cieszy”
Być może, że w podstawowym zarysie, gust kulinarny nam się nie zmienił, choć ja wolę kuchnię dopiero od II poł. XIX w. Wcześniejsza (np u Kitowicza) jeży mi włos na głowie. A jagły są jedyną kaszą, której jakoś nie lubię. Zjeść, zjem, ale bez przyjemności. A mówiąc serio, Słowian od Germanów dzieli bardzo głęboko stosunek do lasu (te grzyby, to pokłosie) Dla Słowian las był przytuliskiem, spiżarnią i ogólnie środowiskiem przyjaznym. Tam mieszkała większość naszych bóstw, tam były uroczyska i żalniki (to nas łączy np z Celtami). Dla Germanów, znacznie nam etnicznie bliższych, niż Celtowie przecież, las był środowiskiem mrocznym i wrogim – zamieszkałym przez multum złych duchów, czarownic i troli. Ta różnica jest dostrzegalna do dzisiaj. Grzyby już jedzą, ale sami ich nazbierać nie pójdą.
Ale żeby wódki nasi praSłowianie nie znali? 😀
Po naszym ostatnim miłym spotkaniu w Pyrogrodzie
dowiedziałam się,że Pyra jest specem od słowiańskiej
kultury i obyczajów. Owe zainteresowania odziedziczyła po
swoim ojcu. Pyro chyba mogę to ujawnić na forum ?
Witam wszystkich cesarsko (choć zapowiadają deszcze w calutkiej Polsce) 😀
Nareszcie odżyłam, oczywiście dzięki herbatce imbirowej.
Sarenko, a Bambi serio ? Jeśli tak, to szczerze gratuluję i się cieszę całym starym serduchem 😆
Jeśli chodzi o dzisiejszy temat, to ja uwielbiam kaszę gryczaną i perłową. Nawet nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek jadłam kaszę jaglaną.
Jeśli chodzi o groch z kapustą, to było mój ukochany dodatek, który przez całe dzieciństwo stawał się daniem głównym. Ale najbardziej mi smakowała mi grochówka na świńskim uchu. A właśnie nie wiecie co się stało ze świńskimi uszami ? Nigdzie ich już nie ma, nawet w salcesonach. A ja do dziś uwielbiam wszelkie chrząstki. Podobno na Litwie są bardzo popularne wędzone „ucha” świńskie jako zakąska do piwa. Prawda to ? Jeśli tak, to moim marzeniem stanie się wyjazd na Litwę 😉 Nawet bez piwa, bo po piwie jestem bardzo śpiąca 🙄
Na Litwie jadłem ( i opowiedziałem o tym w blogu) świńskie ucho. To potrawa ze Żmudzi, znana też i w Polsce. To było ulubione danie malarza Wojciecha Gersona.
Ostatnio można takie ucho zjeść w knajpkach na wschodzie kraju. Tyle, że ucho nie jest wędzone lecz gotowane i podawane na grochu lub fasoli. Ucho oczywiście jest dokładnie oczyszczone ze szczeciny i skóry. Jest to więc czysta chrząstka. Pyszne!
A na hali targowej w Wilnie świńskich uszu skolko ugodno !
Morągu – czy mogłabyś mi podać swój adres mailowy ?
Witaj Zgago wśród żywych 🙂 .
Wędzone świńskie uszy są dostępne również w Polsce na pograniczu. Ostatnio jadłam je w Sejnach. A wyglądają tak:
http://picasaweb.google.com/EryniaG/Litwa2008#5373954454592543586
ja kaszę jaglaną odkryłam chyba rok temu … w jakimś programie dla kobiet usłyszałam o diecie jaglanej i sobie robię co jakiś czas takie 3 dni z tą kaszą … chyba teraz pora by na Nowy Rok mieć lepsze samo poczucie …. 🙂
http://www.w-spodnicy.pl/Tekst/Zdrowie/526276,1,Kasza-jaglana—doskonala-dieta-oczyszczajaca.html
czy ja dobrze zrozumiałam, że małe jelonki lub sarenki będą …???
Swińskie ucho bez skóry? 😯
Kasza jaglana zapiekana z suszonymi śliwkami – wspomnienie dzieciństwa i babci Michaliny…
nemo jak córcia się czuje …
Gospodarzu, Ewo, „znaczy się” mam powód do oszczędzania na wycieczkę do Wilna. O zwiedzeniu Wileńszczyzny i tak marzyłam od kiedy w młodzieńczych latach zaczęłam pasjami czytać książki Melchiora Wańkowicza.
Jolinku, we wczorajszym wpisie, Sarenka napisała :”no i bambi sie czai za krzaczkiem” 😀
Stąd yyc i ja wysnuliśmy wniosek, że może …powiększy się rodzinka Sarenkowa, co by było wspaniałą nowiną.
dlaczego więcej sarenek byłoby z automatu wspaniałą nowiną?
Rośnie nam pogłowie zwierzyny płowej? Jestem za (prawdę mówiąc jestem za wszystkimi młodymi „zwierzaczkami). To mi przypomina, że Nirrod się od kilku dni nie odzywa. Nie chora przypadkiem?
Danuśka – ja jestem pasjonatką takiej dość wąskiej gałęzi historii, która nazywa się etnogenezą, czyli historią kształtowania się kultur narodowościowych – skąd i jakna jakim podłożu i pod jakimi wpływami ukształtowali się dzisiejsi mieszkańcy Europy? Co przynieśliśmy ze sobą z azjatyckich stepów i co jest dla nas wspólne? Uchwycić ten moment (ślady w języku) kiedy od slawo-germańskiego pnia oderwali się Germanie, a potem jeszcze od Słowian proto-Bałtowie? Takie tam różne drobiazgi mnie interesują.
Nemo, ono jest ze skórą, tylko pokrojone w paseczki – w sam raz dla nieco startych już zębów 😉
mt7 chyba nie yyc to zauważyła pierwsza … sprytna dziewczyna … ale sarenka niech sama potwierdzi … 🙂
pluszak bo młode to zawsze radość 🙂
ja się wybieram w przyszłym roku w czerwcu na Litwę … śladami moich dziadków i ojca …
plusazak,
ty do sarenek z automatu ???
morag jak wyjeżdżasz to chata wolna … może chcesz by Ci ktoś przypilnował … 🙂
O jedno a za dużo ale już niech tak zostanie – będzie na zapas…
Pluszaku, z kilku względów, np. czysto emocjonalnych (większość ludzkości jednak lubi dzieci), czysto pragmatycznych – dzieci zmieniają nasze widzenie świata – nie skupiamy się na bzdetach, bo ważniejsze jest szczęście naszych dzieci, czyli po prostu nabieramy dystansu do otaczającej nas rzeczywistości.
Kiedyś myślałam, że to tylko rodzice uczą swoje dzieci, ale teraz myślę, że właśnie dzieci uczą wielu rodziców właściwej perspektywy. Zaobserwowałam to u siebie i u wielu moich znajomych, których znałam od dziecka.
zapasy na zimę?? … się przyda jak zgubie … 🙂
Zgago,
to na zdjęciu oczywiście jest jak się należy, ale Gospodarz pisze o uchu oczyszczonym ze szczeciny i skóry 😯
Jolinku,
dziecko dochodzi do siebie w szybkim tempie, dziękuję za troskę i zainteresowanie 🙂
Wczoraj w stolicy był doroczny targ cebulowy i tradycyjne spotkanie przyjaciół na placku cebulowym i serowym. Mimo grypowych ostrzeżeń pojawiło się ok. 30 osób tzw. twardy trzon naszego przyjacielskiego grona. W pewnym momencie ktoś zapytał, gdzie są dzieci? Popatrzeliśmy po sobie i stwierdziliśmy, że część tych „dzieci” siedzi wśród nas i popija wino, dwóch synów jest w wojsku… Spotykamy się tak chyba od 30 lat, przeżyliśmy nagły wyjazd jednej przyjaciółki od stołu z plackiem prosto na salę porodową… a teraz tamto dziecko – dzisiejsza studentka, siedzi przy stole i słucha wspomnień starych zgredów… 😉 Te dzieciaki, którym trzeba było zapewnić program – malowanie obrazów, modelowanie w glinie, gry, maszynkę do popcornu… – debatują teraz o referendum na temat minaretów i eksportu broni 😯
Zgago to prawda … moja wnuczka jest dla mnie lekiem na całe zło …:D
Dzieci starzeją się stanowczo za szybko 🙄
nemo to bardzo się cieszę … 🙂
tak te dzieciaki to się tak starzeją, że aż strach … 🙂
Danuska moj adres ma Pyra, Zaba i Alicja
Dzień dobry Szampaństwu!
Nie da się wykombinować, czy bedzie królewska, bo ciemno, choć oko wykol, jak to przed świtem.
Ja zawsze byłam po winnej stronie (winniczek), ale mam dwóch kumpli, którzy postanowili warzyć piwo. Kupili gotowy zestaw, żeby nie wyważać otwartych drzwi – i jednemu, i drugiemu wyszła dosyć mętna lura, a poczuć w głowie jakiś procent to już w ogóle poza wyobrażeniami. Siedzieli tak kiedyś i wlewali w siebie te uwarzone osobiście litry, w końcu pojechali (oni nie z tych chodzących, zmotoryzowani do bólu) do sklepu za róg, kupili „Żywca” i wreszcie napiliśmy się piwa. Piwo też musi swoje odleżeć.
We Wrocławiu na Rynku działa słynny „Spiż”, tam warzą piwo, ale dla mnie to siuśki takie świeże, nie przepadam, choć napiję się, a co 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_0658.jpg
nemo 🙂
Jolinku, to ty chesz od 19-go?????????? Wez sobie moj adres od Danuski, oczywiscie jak Danuska dostanie go od innych
Ja mam tyly w czytaniu bo my z kolega ta szafkie wpychali a potem kable od telefonu i internetu czesciowo likwidowalismy
ja piłam piwo takie domowej roboty na Miodobraniu w Myszyńcu … i powiem Wam, że tak sobie mi smakowało … ale ja jak Alicja nie piwoszka to się może nie znam … jedynie na plaży przy 30 stopniach ciepła zimne piwo mi smakuje … 😀
morag to tak luźna propozycja … 🙂
U mnie leje od wczoraj wieczora, ale jest ciepławo, o północy było +13.
Gospodarzu,
miałeś rację zastanawiając się, jak długo ta ciężka księga będzie w drodze. 8 dni 😯 Priorytet polecony. Właśnie mi przyniesiono. Bardzo ładna księga, dużo interesujących fotografii, takich prawdziwych, nie uładnionych jak w zwykłych przewodnikach i reklamie. Bardzo dziękuję 🙂
ja tam wolę, jak względy czysto emocjonalne mają jednak większe zakotwiczenie w niebaśniowej rzeczywistości niż becikowe
z tego też względu, jak ASzysz słusznie zauważył, bliżej mi jednak do posiadania automatu niż do sag o bambich 😉
Jak to , Alicja nie piwoszka?! 😯 Przede wszystkim winniczek, ale proszę, oto dowody, z moją starą przyjaciółką od kufla i nie tylko, o!
Halina mieszka we Wrocławiu teraz, zawsze spotykamy sie na…
Żeby kontynuować temat wrocławskiego Spiża, to stosowne sprzed dwóch lat zamieszczam:
http://alicja.homelinux.com/news/Piwoszki_w_Spizu.jpg
becikowe … co ty piszesz pluszaku … te małe to z miłości są … 😀 …
Alicjo pisałeś żeś winniczka a ja Ci uwierzyłam … 🙂
mhm, i miłość jedzą, i w miłości mieszkają 😉
Alice, wyslij Jolinkowi i Danusce moj adres mail albo mnie adres Jolinka, pod warunkiem, ze Jolinek chce ten adres
morag tak naprawdę to mi przyszła taka myśl po dzisiejszym twoim wpisie, ze wyjeżdżasz … i sobie pomyślałam, że nie przeszkadzać Tobie można by połazić po Berlinie … możemy się wymienić jak ja wyjadę … mieszkanie mam spore … Żabka ma mój adres … a co o tym myślisz ????????????/
pluszak masz dzisiaj zły dzień ?????????????/
Niech jolinek i Danuśka napiszą do mnie na adres ściśle tajne/przez poufne
alicja.adwent@gmail.com
To ja im wtedy zapodam adres moraga. Wbrew krążącym plotkom nie mam wszystkich adresów, ale w razie potrzeby moge słuzyc jako skrzynka kontaktowa.
Zerknęłam za okno – nad jeziorem mgła jak mleko 😯
mam dobry dzień, ale uważam, zawsze, że skuteczne rozmnażanie się nie jest dobrem bezwarunkowym i niekwestionowalnym, a dobrem skrajnie warunkowym
to pluszaku mamy podobne poglądy ale jak już jest to się raduje … stać mnie na to a Ciebie … 🙂
a mnie nie stać nawet na utrzymywanie swoich dzieci, a co dopiero cudzych 😉
Kasze jaglaną ze skwarkami robiła moja babcia na Rzeszowszczyźnie, nazywano to danie mamałygą.
Przesłano mi mailem nastepującą sentencję:
jeżeli się boisz, że utyjesz, wypij przed jedzeniam sto gram wódki, lęk minie 🙂
Dzieci rzeczywiście starzeją się zbyt szybko. Nie ma watpliwości, że nas wychowują 🙂
Napisałam w rezultacie maile i do Pyry i do Alicji.
heh jak mówi sarenka … pluszaku 🙂
Danuśka czy to znaczy, że jedziesz ze mną pilnować mieszkania ??????? … 🙂
Jolinek,
jestem winniczka i piwniczka 😉
Oto dalsze dowody… opuszczając Ojczyznę ukochaną, trzeba było…po trudach… uzupełnić równowagę płynów – na Placu Solnym we Wrocławiu, oczywiście 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_0681.jpg
We Wrocławiu piwoszek od groma 🙂
Nie sposób było tam mieszkać i się nie zarazić. A Halina w tym roku zaciągnęła nas do nowej malutkiej knajpki, gdzie serwują czeskie piwo, znakomite – no, Czesi nie robią złego piwa, bez względu na browar i jego ranking! Mieszkałam tam jakiś czas, to mam wyobrażenie.
Zaraz poszukam tej knajpy, temat piwny, było nie było…
Pomysł wymieniania się mieszkaniami/domami nie jest głupi a może nawet bardzo dobry.
Podobno jest nawet taka organizacja, która w tym pośredniczy. Ludzie z Londynu jadą na wakacje do Wilna, ci z Warszawy do Paryża. Nie płacą za lokum. Sami gotują więc wychodzi taniej.
Zastanawiałam sie nawet nad taką możliwością, ale nie jestem tak do końca pewna czy bym się dobrze czuła z tym, że w moim domu mieszkają ludzie kompletnie mi nie znani.
kompletnie nie mi nie znani nie … ale my tutaj to się znamy … 😀
of course, Jolinku, of course, ja tak tylko rozszerzyłam ten wątek, bo generalnie jestem: za!!! 🙂
co Wy myślicie o tym by w moim wieku (58 lat) na emeryturze robić doktorat …?????????
Knajpka jest na Odrzańskiej, a piwo pod nazwą, jaką widać. A Halina powinna byc suto opłacana za reklamę 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_0828.jpg
Jolinku, jak najbardziej, jak są chęci i możliwości, to tylko korzystać !!!! 😆
Jolinku – zrozumiałam,że mieszkania będziesz pilnować
od 17 grudnia.Mnie zdecydowanie bardziej odpowiada
wyjazd do Berlina 11-13 grudnia. I to jest chyba termin
mini zjazdu berlińskiego ? A może się już pogubiłam
w tych datach ?
O wymienianiu się mieszkaniami – nie znam się. Natomiast znam się na podsyłaniu sobie ludzi w odwiedziny „po drodze”. Tutaj od wielu lat stosujemy – dzięki temu przez nasz dom przewinęło sie przez nasz dom wiele ciekawych ludzi, znajomych naszych przyjaciół, dla nas z wejścia zupełnie nieznajomi, ale za godzinę … swoi! W tym roku na przykład podesłani przez moraga Paweł i Maciek, Ja ich podesłałam znajomej z Montrealu, a potem w Calgary przejął ich i ich panie yyc. Przyjezdni są ograniczeni czasem, a tu od razu mają przewodnika i atmosferę domową, jak to u rodaków.
Jak komus będzie po drodze, to zapraszam, znajomych i przyjaciół znajomych 🙂
Jotko,
no właśnie… kompletnie nie znani… u nas zawsze z polecenia znajomych, więc nie ma problemu. Nie obawiałabym się polecanych przez agencję, bo agencja chyba w jakiś sposób gwarantuje za osobnika, ma dane osobowe i tak dalej.
Alicjo,
wiadomo, przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi. Ja też stosuję ten system podsyłania, „pilnowania” mieszkania. Zawsze jest to albo znajomość osobista, albo rekomendacja.
Jolinku,
rozwijać się zawsze warto. Wiek, emerytura nie mają tu nic do rzeczy. Ważne czy to jest to, co chcesz robić.? Czy sprawi Ci to przyjemność?
Jeżeli tak. To oczywiście: TAK!!! 🙂 🙂 🙂
KRYSHA,
gdzie jesteś 🙂
Jolinku napisalam na boku do Ciebie
Zgago, uszy wędzone można kupić w wielu miejscach,tylko trzeba poszukać w jakichś małych sklepach rzeżniczych,albo na hali targowej.Kiedyś kupiłam je, z braku innej wędzonki do żurku wielkanocnego. Żurek był bardzo smaczny ale na tych uszach oprócz chrząstek,nic nie było do ogryzania.
A wyjazd na Litwę, w szczególności do Wilna – obowiązkowy. Jeśli jeszcze nie byłaś, to wybierz się koniecznie, najlepiej w bardzo małym gronie i po sezonie letnim. Bardzo łatwo się tam poruszać i porozumiewać, a z noclegami także nie ma problemu.
Jolinku
Jak się wejdzie między wrony…
Nawiązując do dzisiejszego wpisu Gospodarza, wspomnę o grzybach. Wczoraj znajoma zachwycała się swoją zupą z suszonych grzybów ,a wiem że ona nie zbiera grzybów w lesie,bo twierdzi,że się na tym nie zna. Okazało się, że kupiła 5 dag w sklepie. Muszę na następną jesień zabrać ją i jej męża do lasu i nauczyć rozpoznawać grzyby. Ja wprawdzie sporo grzybów suszę, ale dla wszystkich chętnych mi nie starczy. Co to za kupowanie grzybów w sklepie, kiedy lasów dookoła pełno , a zbieranie to żadna sztuka, a przyjemności wiele.
Ktoś kiedyś powiedział ,że zbieranie grzybów to jesienna choroba Polaków,ale jak widać sprawa ma głębokie uzasadnienie historyczne.
Miś to co ??????????????/
Jolinku, jeśli czujesz wewnętrzną potrzebę kontynuowania nauki, a chyba tak właśnie jest, to gorąco namawiam. Oby tylko starczyło Ci czasu dla rodziny, ale Ty chyba jesteś dobrą organizatorką. Własna satysfakcja jest bardzo ważna. Ja zazdroszczę takich planów. Gdyby do czegoś doszło,to zdradzisz nam chyba dziedzinę szczególnie Cię interesującą ?
Krystyno, właśnie o tę chrząstkę chodzi 😉 Skórą, jeszcze mogę się delektować na golonku 😉 Ostatni raz „ucha” udało mi się kupić, na targu i to z 12 lat temu. Potem już nawet tam nie było.
Jeśli chodzi o wyjazd do Wilna, też wolałabym w mniejszym gronie z możliwością „wypadu” w okolice ale niestety mogę tylko z jakąś zorganizowaną grupą (brak samochodu). Przyjaciółka była kilka lat temu na wycieczce z biura turystycznego i wróciła zachwycona z przeogromną ilością pięknych zdjęć i wspomnień.
krystyno całe życie telekomunikacja …. ale mam opory wewnętrzne … dojrzewa to we mnie … zobaczymy co będzie …
Zgago,widzę ,że Ty też, tak jak i ja , lubisz skórki i chrząstki , ale z tym trzeba uważać .Chodzi o to, że po prostu można ukruszyć sobie ząb. Przepraszam za tę uwagę, ale sama musiałam ratować się u dentystki,więc wiem jak to jest. Oczywiście nie zrezygnowałam ze skórek i chrząstek, ale zachowuję ostrożność . 🙂
Dowcip z przełomu lat 60-tych i 70-tych :
Spotkało się dwóch znajomych panów :
– Co słychać? Dawno żeśmy się nie widzieli…
– Właśnie, ja byłem z Pociągiem Przyjaźni na Krymie. Piękne okolice
– Ty na Krymie? Ja kiedyś byłem w Wilnie.
-Tak? w Wilnie? Z Orbisem, czy z Gromadą?
– Gdzie tam z Orbisem; z Piłsudskim!
Bylem u Pana Doktora zwanego ortopeda. Wybuchl drobny skandal
Nie nadaje sie do opisywania ale jako opowiadanie przy kielichu. Kopyta w calkowitym porzadku. Bóle byly ubocznym produktem czegos innego.
Przyjdzie czas zapodam. Tymczasem pieknego wieczoru zycze wszystkim.
Pan Lulek
…Pyro!
Ślozy muszę obetrzeć, te ze śmiechu 😉
Matko jedyna, robota czeka 😯
Panie Lulku,
jaki wieczór, u mnie dopiero 10-ta rano! Prawie. I pochmurno 🙁
Jestem, Jotko, ale poza chandrą, która gdzieś mi się za uszami szwendała cały czas, to jeszcze musiałam z grubsza odgruzowywać mieszkanie po skrobaniu ścian i sufitu w kuchni oraz gipsowaniu dziur po wymienionych rurach wodociągowych w przedpokoju i łazience. Nawet nie otwierałam laptopa z powodu tumanów kurzu w całej chałupie. Teraz mam nadzieję, że uda mi się poczytać wczorajsze wpisy (dzisiejsze zaliczyłam). I mam też nadzieję, że najgorsze już za mną – choć to nie jest pewne, bo ciągle jakieś problemy wyłażą. No i jeszcze muszę podjąć decyzję w sprawie kolorów oraz płytek.
Zgago,yyc
Póki co na małe sarenki ani jelonki sie nie zanosi 🙂
Nie zastanawiać się 5 minut. Studiować.
Dzieci ci nie płaczą. Poza tym kolejny znajomy doktor…
Witam.
Jesli chodzi o sarenke to ja sie nieczego nie domyslalem. Przyznam ze nawet nie pomyslalem ze to Bambi to moze cos znaczyc 🙂
Alicja a wlasnie jak ci ludzie (Pawel, Maciek? -ci o ktorych wspominasz) odezwali sie? Myslalem, ze moze skrobna pare slow jak im droga przeszla i jakie wrazenia z zachodniego wybrzeza i Alaski ale sie slowem nie odezwali?
Popgoda wspaniala, pelne slonce (wlasnie wstaje) czyli niebo bez chmurki. Gory na zachodzie blyszcza. Wiewiora zjada mi karme dla ptaszkow robiac przy tym dziwne figury zawieszona na sznurku do karmnika. Akrobatki to one sa musze przyznac, dlatego pozwalam na wyzerke a potem dopsypuje. Sroki tez usiluja sie dostac do nasion a ze karmnik maly wiec musza niezle sie nagimnastykowac. Reszta ptasia czyli sikorki, kowaliki i wroble spokojnie czekaja.
Alicjo !
Skoro krecisz sie ze wschodu na zachód to nic dziwnego. Gdybys byla przyjela jako jedna i sluszna zasade plaskiej ziemi to byloby calkiem inaczej. Z lekka wieczorny
Pan Lulek
O wlasnie pisalem, czesc sarenko. Nie sadzilem ze sie zanosi 🙂
Panie Piotrze,
przesyłka dotarła. Pięknie dziękuję za miły wpis 🙂 Idę zagłębić się w lekturze.
Witam Blogowisko (jak Siedlisko) Najpierw na dzisiejszy temat. Echidna. Muszę byc okrutnie stary, bo tak jak Twoja Bunia robię kaszę. Tylko nie w kocach, ale w śpiworze
Przygarśc jagieł (tutaj whole millet) dodaję zawsze do chleba. Lubię jak od czasu do czasu coś mi w zębach trzaśnie. Byle nie plomba…Świńskie uszy są w Miami w każdym wręcz sklepie. Przysmak Kubańczyków i innych Latynosów. Lubią też skórę świńską mocno uprażoną. Wracam do swojego ogródka. Rejs zaczyna dojrzewac. Mamy błogosławieństwo Gospodarza. Alicja objęła obowiązki organizatorki i galionu. Termin zaklepany. Załoga się kompletuje! Z Cudowną, chciałem napisac Starą Żabą, mam umowę odrębną ustaloną jeszcze wtedy, kiedy nie śmiałem występowac pro publico (bono) A dlaczego żonę zamknę w bagażnikun nooo może nie tak dokładnie, napisze później. Teraz mam przygotowywanie wołowiny, będzie na dziko i chleba. Będzie z czosnkiem!
zgag : Sarenka napisała :?no i bambi sie czai za krzaczkiem?
Stąd yyc i ja wysnuliśmy wniosek, że może ?powiększy się rodzinka Sarenkowa, co by było wspaniałą nowiną.Stad ten wnosek yyc,słodkie z was ptysie 🙂
Byliśmy dzisiaj z jelonkiem na porannym seansie ?Opowieści Wigilijnej?. Film utrzymany w bartonowskim klimacie, mroczny i momentami przerażający.Za sprawa nadprzyrodzonych mocy główny bohater, staruszek ma okazje odbyć podroż do przeszłości i zobaczy swoje życie z zupełnie innej perspektywy. Po czy decyduje się naprawić bledy ale to oczywistości o których nie warto pisać, bo dla osobach takich jak ja, mających wigilie codziennie hasła o pokoju na świecie i międzyludzkiej życzliwości nie robią wrażenia . W kategorii nowinki kulinarne ,dowiedziałam się ze gęś stanowiła substytut indyka i spożywana była przez mniej zamożne warstwy społeczne 🙂 a ja bym gesi na indyka za zadne sarby nie zamieniła.
dzien dobry yyc,bo zapomnialam napisac 🙂
Czy ktoś z Was pamięta, jak Pani na Mazowszu śpiewała „Taka mała”? Zupełnie nie rozumiem dlaczego plącze mi się ten kawałek kabaretowy od kilku dni po głowie
yyc, zdajsie, ze ta podroz byla za udana i nie wiem dlaczego nastapila blokada na dlasze kontakty wymuszona na Pawle, nic z tego nie rozumiem…
Ja bym tam na wyrazy wdzięczności czy inne znaki życia po powrocie z podróży ze strony rodaków nie liczyła. Jakoś tak jest, że ludziom ciężko przychodzi głupi email lub SMS – wróciłem, mam się dobrze. Nie oznacza to, że są niewdzięczni, wręcz przeciwnie. To chyba brzemię tej wdzięczności plus zwyczajny brak kindersztuby nie pozwala tak zwyczajnie dać znaku, że się wróciło cało i zdrowo. I tak do następnego razu…
Jak można na dorosłym człowieku wymusić zakaz dalszych kontaktów? 😯 Zesłać go na Kołymę czy co? 🙄
Pyro a mi się od jakiegoś czasu plącze – z przedwojennego filmu: „ja jestem taka mala, mala…”
Mamałyga jest kaszą kukurydzianą (z kukurydzy) a kasza jaglana z prosa! Już drugi raz na blogu jagły są mylone z mamałygą!
„..to tzw. jagły czyli kasza z łuskanego ziarna prosa.
Kiedyś była bardzo popularna – dzisiaj już nieco zapomniana a szkoda. Jest łatwo przyswajalna i bardzo pożywna. Zawartość delikatniejszej niż w innych kaszach, skrobii jest na poziomie ok.65%, do tego zawiera o 1/10 mniej białka i jest kaszą bezglutenową! Można ją stosować w diecie lekkostrawnej (jest jednym z najbardziej lekkostrawnych produktów zbożowych!), podawać dzieciom cierpiącym na celiaklię. Kasza jaglana, jako jedyna z kasz
., jest zasadotwórcza a to bardzo ważne w naszej codziennej diecie. Zawiera, oprócz znacznej ilości witamin z grupy B, także lecytynę, wapń, fosfor, potas i aminokwasy, w tym tryptofan. Dostarcza, co prawda mniej niż inne kasze, ale za to pełnowartościowego białka. Żadna inna kasza nie ma w swoim składzie tyle żelaza co jagły. Zawiera także krzemionkę, która rzadko występuje w żywności
. a ma wspaniały wpływ na włosy, paznokcie, skórę i zbawienny wpływ na nasze stawy. Poleca się ją przy chorobach trzustki, wątroby, jelit, nerek oraz przy stanach wyziębienia organizmu. Usuwa tzw. wilgoć z organizmu – podaje się ją więc przy przeziębieniach i stanach zapalnych górnych dróg oddechowych a także rekonwalescentom po operacjach. Najsmaczniejsza i najdelikatniejsza jest gotowana na sypko w mieszance wody i mleka. Można ją podawać do duszonych mięs, z owocami, w zupach, zapiekankach. Można też przygotować z niej kleik dla osób chorych czy małych dzieci. Grubo mielona, może stanowić zamiennik mąki w niektórych wypiekach. Sucha – dobrze się przechowuje w szczelnym pojemniku więc powinniśmy zawsze mieć ją w spiżarni i korzystać z jej dobrodziejstw…”
a ze słomy z prosa, z wiechy, robiono pędzle do bielenia chałupy, obory itp
Sarenko, już Jolinek skorygowała moją pomyłkę; to mt7 jak i mnie „bambi zza krzaczka” skojarzyło się zgodnie z filmem Disney ‚ a.
zgago :bambi, sarenek, jelonek to zawsze wojtek :)ale dobre takie uwagi są, przynajmniej sie uczę precyzyjnie wyrażać myśli 🙂
Kaszę jaglaną bardzo lubię. Najlepszą jaką jadłem robi mama mojej koleżanki.
Prawdziwa kurpianka . Od zawsze.
Teraz co druga to przebieraniec.
I kaszy nie umie zrobić.
O zupie z malona z fafernuchami nie wspomnę.
Żabo, o tę piosenkę chodziło ?
http://www.youtube.com/watch?v=FD0KLQ5DjPA
😆 😆
Nie wmawiajcie sarenkom bambi w brzuch 🙄
O tę piosenkę i mnie chodziło. Żabciu – myśli mamy paskudnie bliźniacze, co?
nemo, nie wiem, ja nie uslyszalam ani slowa na temat jak bylo, a jak bylam po ich powrocie w Lodzi to uslyszalam, z tym, ze nie od nich osobiscie, ale przekazane na podstawie rozmowy z jednym/a z nich, iz niekorzystne bylo by moje zjawienie sie u nich, do dzisiaj mysle, ze to jest jakies nieporozuminie bo tak dzecinno glupim to nie mozna byc.
Nemo, jedno jest pewne, koniec u mnie z głupimi skojarzeniami.
Żabo, Pyro, trzeba przyznać, że piosenka i piosenkarka są „pyszne”.
…taka jeśtem menciona i slaba… 🙂
Morąg,
przede mną nie musisz się tłumaczyć. Moja uwaga była ogólnego charakteru. Mam bogate doświadczenie w tym względzie 😉 Poza tym istnieją telefony, internet, gołębie pocztowe… Jak się chce podziękować lub w ogóle odezwać, to się zawsze znajdzie droga.
yyc,
Napisać nie napisali, ale skajpowo się odezwali, wspominałam chyba na blogu?
Jak nie wspominałam, to nadrabiam! Trochę zeszło, ale też ganianie po kontynencie bylo napięte, nie tylko wakacjami, ale tymi tam konferencjami.
Nagadalismy sie po – nie chcę znowu wskazywać paluszkiem, ale panowie zazwyczaj tak mają, że nie natychmiast i szybko… trochę wody musi upłynąć.
„…za moich czasów” zazwyczaj był to list, pisany na piechotę, albo kartka, telefon – teraz są możliwości rozmaite, do wyboru, do koloru, a naklepać via komputer – ileż to roboty!
W mojej rodzinie ja *odpowiadam* za adresy, kontakty i tak dalej, i nie jest to żaden ciężar, wręcz przeciwnie.
Za towarzystwo do rana przy butelce wina, za kawałek podłogi do spania, pokazanie okolic… a przede wszystkim za to pierwsze, wprowadzenie do świata, którego nie znam, tylko zahaczam po drodze. Bez Arcadiusa nie widzielibyśmy ani 1/10 z tego, co w Berlinie i Poczdamie (Międzyzdrojów nie wspomnę, i mety) warto zobaczyć.
Wstyd powiedzieć… ja tak wszystkich wykorzystuję po drodze 🙄
I zapraszam do wykorzystywania nas! 🙂
…zapomniałam napisać, że do Łodzi mamy zaproszenie (ponowione), kto wie, czy kiedyś nie skorzystamy, jak będzie nam po drodze (do piekieł).
Pyro…
to to? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=wY9kGGS3iL8
Jolinek51 !
Doktorat ale autentyczny. Z recenzjami. Wszystkie pozytywne. Jesli podejmiesz taka decyzje to gotów jestem kupic co najmniej nowoczesna drukarke laserowa a moze i polska klawiature.
Jak ja lubie brac udzial w tych przyjeciach które wydaja doktoranci po obronie. Ze swojej strony gotów jestem zadac kilka a przynajmniej jedno pytanie na które Komisja Egzaminacyjna po uslyszeniu odpowiedzi doktorantki bedzie bic brawa na stojaco.
Nareszcie wiadomo za co pic o stosownej porze.
Pan Lulek
tę też, ale był taki film – komedia, gdzie facet przebrany za piecyk (?) udawał kobietę i mówił obściskującemu go w tańcu adoratorowi : bo ja jestem taka mala, mala…
Panie Lulku, mój brat chodził do Reytana, myślę, że kilka lat po Panu, jeszcze jak było to liceum męskie a ja zaczęłam Żmichowską jak już była koedukacyjna.
No, wołowina bulbi,. Chleb juz ?słychac? tzn pachnie w całym domu. Tak mówi żona. A propos. Żona od pewnego czasu żegluje tylko po wodach wewnętrznych, ew. blisko plaży gdy wiatr niewielki. Dlatego Jej koja na rejs będzie wolna. A było tak. Płynęlismy z Karaibów do N.Jorku. Byliśmy na wysokości stanu Georgia. Wieczór. Już ciemno. Średni wiatr ok 15 węzłów (1 węzeł = 1652m/godz) ciągnął nas na północ. Wiatr był z przodu (wmordewindJ) więc musieliśmy halsowac, tzn lawirowac zygzakiem. Nagle za nami niebo rozpaliło się setkami błyskawic. Pół nieba płonęło. Nie było jednak nic słychac. Żona wpadła w panikę. Starałem się wytłumaczyc, że to częste zjawisko. Bardzo daleki front burzowy. Pamiętasz – mówię- że w Polsce błyskawice bez gromu oznaczały 2-3 dni ładnej pogody? Tak – mówi – żona. Ale czy oni tutaj to wiedzą? Po pół godzinie fajerwerki się skończyły. Chwilę potem głośny trzask i prawoburtowa wanta zwisa bezwładnie. Wypiął się saling (metalowy pręt usztywniający wantę, czyli stalowa linę utrzymującą maszt) W nocy na fali bałem się włazic na niego. Płynęliśmy więc kulawo. W jedną stronę na żaglach a w drugą na silniku. W pewnym momencie silnik się zatrzymuje a z jego komory wali czarny dym! Noc też czarna. Żona biała jak ściana, w dwuch kapokach odmawia nowennę. Pokombinowałem z żaglami i nad ranem byliśmy już niedaleko brzegu, zasłonięci od wiatru. Stanęliśmy na kotwicy. Zabrałem sie do roboty. Saling naprawiałem 6 minut. Po prostu wymieniłem przerdzewiałą zawleczkę sworznia. Silnik naprawiałem 4 min. Pękła końcówka rurki doprowadzającej ropę do pompy. Dlatego silnik stanął. Czarny dym to była ropa na gorącym motorze!. W nocy wszystkie koty czarne?
Alicjo, Moragu z ciekawosci czystej pytam jakie byly wrazenia ot co. Spedzilem z nimi pare godzin, zabralem do znajomych i odwiozlem do domu. Podziekowali za goscine i wszystko jest OK. Ciekaw bylem wrazen z podrozy w poprzek Kanady i pozniej na Alaske. O Alaske pytali a ja im opowiadalem o trasie, miejscach, cenach i hotelach bo bylem rok wczesniej i stad ta ciekawosc jak im poszlo. Czy rady (zwlaszcza w Denali bo tam trudno sie poruszac) sie przydaly? Gdzie byli co widzieli i jak to robili. Ja ich przeciez praktycznie nie znam. Ciekwy bylem wrazen ot tyle.
…a ciekawość nie prowadzi do piekła, tylko do wiedzy, o!
…O, o tej ciekawosci to nie pod Twoim adresem, yyc 🙂
Ja też ich nie znałam – wpadli na herbatę, zostali dwa dni.
Cichal…:)
http://www.youtube.com/watch?v=NjIN_YnCnOg
cichal nie potrzeba opowiastek o skipperze bo masz sam z zycia wystarczajace 🙂
Pytanie; czy wezel to nie jest mila morska (nautical mile) na godzine a to by znaczylo 1852m/godz ? 1 knot=1.85km
Normalna mila ma cos 1609 metrow
Cholera!
Robotę mam do skończenia, a nie bieganie po youtubie i nastawianie nostalgicznych kawałków… Ale jak tu sie oprzeć? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=QmUmhFyic9A&feature=related
Yyc. Widzę żeś Waśc ekspert. Wszystko się zgadza co do Jotki, sorry. Co do joty. Jeszcze można dodac, że mila morska dzieli sie na 10 kabli. Węzeł, czyli popularnie zwany knot (kalka z angielskiego) jest miarą szybkości. Często się czyta u niezbyt dowarzonych żurnalistów; „pedziliśmy z prędkością 20 węzłów na godzinę”…
Jednak czytanie ksiazek podrozniczych a zwlaszcza dziennikow kapitana Cooka i innych sie na cos przydalo 🙂
No i w samolotach uzywaja mile morska. W powietrzu mowia o „ground speed” ale w milach morskich 🙂
Ladies & gentleman this is your captain speaking. Our current ground spead is 547 nautical miles. Thank you for choosing AmericanAirlines. Pasazerowie siedzacy po lewej moga zobaczyc przepiekne wodospady Niagary ci po prawej moge sie zdrzemnac bo nic nie ma do ogladania. Reszte w srodku zapraszamy do naszego pokladowego baru. Drinki po $5.oo. Panowie z nozami proszeni do kabiny pilotow na negocjacje.
A pamietacie ten stary (lata 70-te) dowcip jak to facet lecial z Nowego Yorku do Chicago. Wpada do kabiny pilotow z laska dynamitu i mowi: lecimy do Chicago. Pilot zdziwiony odpowiada: ale przeciez my lecimy do Chicago. Pasazer na to: dobra, dobra trzeci raz lece i zawsze ladowalem w Hawanie.
Krysha,
„idź w kolory”, to dobry kierunek 🙂
Ciekawym czy „aborygeni co sjeli kuka” tez sie czegoś nauczyli?
Pasażerowie mogą sobie poogladać takie okoliczności lądowania, zależy, w którym zakątku Ziemi i na jakim lotnisku. Mnie się tutaj podobało…
Drinki były darmo – British Airways, wliczone w koszt biletu.
Zakończyłam główne roboty, teraz kuchnia…
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/02.Lot-przylot/
Cichalu,
jestem pod wrażeniem 🙂 skoro deklarujesz, że to nie ostatni rejs dla Blogowiczów, to kto wie, kto wie?
Rodzina bardzo żeglarska. Kapitan Głowacki to wujek mojego mężą. Matka zakładała klub żeglarski. Mąż i dzieci jak najbardziej. Zięć nawet tytuł wicemistrzowski posiada. Jego rodzice też żeglarze. Oj, chciałaby dusza do raju. Zobaczymy 🙂
Zai kogózby jak nie przyszla Pania Doktorantke i potem Pania Doktor.
Pan Lulek
Nie moge znalezs tego na you tubie ale lubie sluchac Wysockiego.
Taka byla jeszcze opowiastka ale cos nie pamietam po za zakonczeniem (albo poczatkiem): Kristafor, Kristafor ty Ameriki nie odkryjosz my ciebia ubijom…. a kiedy miejscowy Karib (Lukayan) zobaczyl Kolumba krzyknal do swoich: ludzie my uze adkryte. Nie pamietasz moze takiej anegdotki cichal?
A wiecie, dlaczego tyle zdjęć z tego lądowania? Bo nie cierpię tych momentów i na wszelki wypadek staram się robić wszystko, żeby tylko nie siedzieć w fotelu przypieta pasami bezczynnie, i się przejmować. Byle czym zresztą, ale kto lata, a nie lubi, to wie, „osochozi”.
Cichal, jeśli nic niepomyliłam, to to jest właśnie to:
http://www.youtube.com/watch?v=YANLy-Fuzqo
Korekta: nie pomyliłam
Yyc. Aniegdoty nie znaju. Wiesz kto zbudował kanał Wołga-Don? Aniegdotczyki…(stare ale smieszne)
Krysha. Nic a nic nie pomylałaś
Jotka. Na s/y Kpt Głowacki pływałem jak się jeszcze nazywał Rutkowski. To stareńka brygantyna przerobina po wojnie z niemieckiego kutra rybacko-wojennego. Jotka, jak się ma takie tradycje to musowo do mnie na pokład!
Przepraszam, ten link to dla yyc.
Jotka, ale jest jeden problem, jak mam do wyboru kolorek na ściany, to zawsze wybieram biały, co już zaczyna być monotonne., więc chcę zmienić, ale nie mogę się zdecydować. I właśnie tu tkwi trudność.
No, jak się ma kod abba, to nic innego nie można:
http://www.youtube.com/watch?v=Gu1q17rUkVU
krysha,spróbuj z bardzo delikatnymi, rozbielonymi kolorami, choć do małych pomieszczeń biały jest najlepszy, bo powiększa optycznie. Teraz prawie wszystkie ściany mam w bardzo delikatnym żółtawym kolorze, a jego odcień zależy od oświetlenia.
Inna sprawa, że bardzo trudno jest wybrać kolor w sklepie na podstawie próbek.
Wczoraj zupełnie niespodziewanie dostaliśmy butelkę nalewki z pigwy,zaraz będzie wypróbowana. A dziś dzwoni ten sam znajomy i pyta, czy chcę owoce pigwy. Pewnie, że chcę, bo lubię jej smak,ale będzie przy tym trochę monotonnej pracy. Myślę, że pokroję ją drobno i zasypię trochę cukrem. Będzie do herbaty, tylko że to trzeba trzymać w chłodnym miejscu,żeby się nie zepsuło. Nie wiem jeszcze, ile tej pigwy będzie,mam nadzieję ,że niezbyt dużo. Czytałam wasze wpisy o pigwie i wcale nie zazdrościłam wam tej pracy, a tu i na mnie trafiło.
krysha dokladnie to. Strasznie to lubie 🙂
Dzieki
cichal z tym kanalem musze zapamietac bedzie na nastepne towarzyskie spotkanie -)
Mam w większości białe. Kolor jest trudny. Inaczej wygląda w dziennym, inaczej w sztucznym świetle. Łatwo się potknąć. Krysha, jeżeli już wybierzesz, weź o ton jaśniejszy od wybranego.
http://janfil.wrzuta.pl/film/3AKWs9dhVVD/wlodzimierz_wysocki_-_dlaczego_aborygeni_zjedli_cooka
jest tez pelno innych, ale odpowiedzi nie ma, czemu go zzali, oprocz wersji piosenkarskiej, w miare zaangazowanie metnej, tez Go lubieje
oj, niepotrzebnie sie spoznilem, pojde smazyc cukinie
Przypomnienie dla tych, którzy mają możliwość ; za 5 minut audycja Gospodarza w TOK FM 😆
Audycja ma tytuł : „jak dawni Słowianie jedli, pili i gruszki sadzili”.
yyc,a dzisiaj pasztet króliczy jeszcze smaczniejszy 🙂
Zgago,zwsze slucham 🙂
Krystyno 🙂 , jeżeli będzie dużo, zastosuj obróbkę skrawaniem. Wydłubywanie gniazd jest naprawdę koszmarne. I uważaj na albedo, pioruńsko gorzkie. Odnalazłaś się już w nowym domu?
Wy mi tu takich nie wrzucajcie przed obiadem… nie ma Cooka!!! Może nie kapitan, ale był moim przyjacielem. Lecę do kuchni, zastosować obróbke skrawaniem… a było technikum mechanicznego pójść, a nie do ogólniaka… się chciało nad poziomy wylatać… powiatu…
Cichalu,
pożyjemy, zobaczymy, ale pomarzyć warto 🙂
Ja nie lubię kolorów jednolitych, nie wiem czy to poprawne określenie. Dlatego stosuję tapety, których kojory nie są jednoznaczne.
Haneczko,chyba rzeczywiście zastosuję tę metodę. Oswajam sie powoli w nowym domu, tylko że jeszcze jest mało umeblowany. Jutro, mam nadzieję, stolarz upora się z szafami i będziemy przymierzać się do pozostałych mebli. Kuchnię mam gotową, ale zmywarki jeszcze nie rozpracowałam, bo nie brudzę tylu naczyń. Wiem,że twoja już jest uruchomiona. Dziś przepaliłam piekarnik i odgrzewałam mężowi zapiekankę na kolację. Piecze dobrze, tylko jest jakiś lekki podmuch z tego piekarnika. Zabieramy się za studiowanie instrukcji. Wszystko zmierza w dobrym kierunku i jestem optymistką . 🙂
zaszlam na jarmark, tu pare zwiastunow
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/XMasXCharlottenburg#
Alicjo tak sobie rzucilem okiem na loty i z Toronto do Miami w drugiej polowie lipca ze wszystkim $455.00. Raptem 3.5 godziny lotu. To ja na swieta do Tornoto place $776.00. Dranstwo. Niby nieco dalej ale nie az tyle. Sprawdzaj ceny bo teraz wyglada na tanio i wydaje mi sie pojda w gore. Chyba ze zima bedzie lagodna.
w drugiej polowie lutego oczywisci.. 🙂
yyc,
my do Miami to na pewno nie w lipcu, a poza tym przez granicę 200 km do Syracuse bliżej, niż na lotnisko do Toronto. I taniej, juz sprawdzaliśmy.
nemo, ktora wersje wziac do szkoly: ile panstw ma Europa 35 czy 45, skad ja moge wiedziec jakie nastawienie ma nauczycielka
Morąg, jeśli cała Europa, to 36 w tym część europejska Rosji, Turcji i Kazachstanu. Tak podaje Wikipedia.
Oczywiście 46 !!!!!!
Eska rozłożona coraz bardziej, ledwie chrypi; kazała pozdrowić cały blog, co niniejszym przekazuję
Żabo, życz Jej (przy najbliższej okazji) też ode mnie szybkiego powrotu do zdrowia.
Jutro, niestety, muszę być wcześniej na nogach, dlatego życzę Gospodarzowi i wszystkim Blogowiczom ; spokojnej nocy i smacznych snów. 😀
Przez te nocne robótki – uzupełnianie dokumentacji – i dzisiejszy wyjazd z Leśniczyną do Białego Boru (hi, hi, już nie służbowo!) na test klaczy, wszystko mi się pozajączkowało i poprzestawiało. Skończyłam ze zwierzątkami dopiero godzinę temu i teraz już sobie padnę na żabi pysk.
Wołodia Wysocki? Paszli my s drugom gory…
Aj, jeszcze dodam do tego dowcipu o Kanale Białomorskim:
-Kto pastroił Bełomor-Kanał?
-Anegdotcziki ili szutniki adin biereg a drugoj eti, katoryje etich szutok słuszali!
Wiem ze nie w lipcu. Pisalem ze pomylka.
Zabo czyli rowno dawali za opowiadanie i sluchanie 🙂
Pelna demokracja jednym slowem.
Pan Lulek zbił lustro … 🙁
Nie kumam, Jolinku
no pech przez 7 lat …
To nie znasz Jolinku odczynienia tego uroku. 3 dni na pokładzie z Cichalem i urok szlag trafia! Wypróbowane!
o to ja chyba czarownica jestem bo wczoraj pisałam by Pan Lulek pakował manatki i się zamustrował na Twój jacht …
Przy kodzie ff11 nie mozna odpuscic. Przy okazji, potluklem lustro. Calkiem przebuduje przedpokój a dziura we lbie do wesela sie zagoi. Pytanie tylko do czyjego. Nie spieszcie sie zbytnio bo dziura we lbie jak sie patrzy. Dopijam czerwone, nasze, mieszane ale dobre w smaku.
Spokojnej nocy w oczekiwaniu na „Co jutro gotujemy”.
Pan Lulek
Panie Lulku jutro do lekarza z tą dziurą .. i bez oporów proszę …
Panie Lulku 😯 Ta dziura pewnie jest też jak się nie patrzy 🙄 Do doktora z nią!
Morąg,
46. Najlepiej zrobić listę wszystkich i niech nauczycielka pokaże, jakie ma nastawienie 😉
Też mam dziurę – w kciuku 🙁 Wykrawałam kozikiem gniazda nasienne z pigwy. Dobrze szło, aż się zacięłam 🙄 Nie opowiem, jak się krew lała, bo to nie na słabe nerwy…
majtkom blogowym dedykuję:
przedsmak morskich przygód
Ja zaznaczam tylko, ze kiedy Zeusowi rozrabali leb to wyleciala Atena. U mnie byla tylo posoka. Nie rozumiem dlaczego nie niebieska. Pewnie skutki indoktrynacji przy pomocy kanapek od Zmichowskej, Hoffmanowej i Sempolowskiej. Nazwy srednich szkól w Warszawie
Nasza bude ukonczylo równo 40 absolwentów. Na Balu Maturalnym mówiono,
Ali Baba i 40 rozbójników.
Potem towarzystwo rozlazlo sie po swiecie.
Pan Lulek
O, PaOlOre
moich sznureczków nie otwierasz… toż mną od dawna kołysze zachodni wiatr, bynajmniej nie ten, co strącił kota z dachu, tylko sztorm idzie, panie bosman…
a bosman tylko zapiął płaszcz …
i zaklął… eh, do czorta…
🙂 … przedziwne sny się dzisiaj ma…
Leb odrobine pobolewa ale przeciez nie pójde z raportem o analogicznej tresci.
A moja babcia bielila chalupe. Spadla z drabiny potlukla se…..
Wszystko w porzadku. Skoro bylem zbyt leniwy zeby po ciemku wlec drabine albo czekac do rana to mam za swoje.
Ciekawe co dzis gotujemy.
Pan Lulek
nemo,
co ty taka zacięta?