Wróć tu Piotrze, wróć…

Tak odczytałem spotkanie z kucharzami, winiarzami i pracownikami agencji turystycznych z Południowego Tyrolu zwanego także Górną Adygą. Podczas konferencji a właściwie przyjęcia, bo toczyło się wszystko przy bogato zastawionym przysmakami z regionu stole, Tyrolczycy (południowi oczywiście) przypominali ubiegłoroczne przygody i smaki. Czyli zachęcali mnie do powrotu na tyrolskie stoki.  Z przeżytych tam przygód zapamiętałem zwłaszcza  wyprawę nocną na śnieżnych rakietach, która ku mojej radości po kilku godzinach zakończyła się przy stole pełnym specku i wina lagrein. Może warto znowu przeżyć podobną przygodę?

Pogrzebałem w swoim notatkach, przejrzałem świeżo otrzymane materiały informujące,  o tym co przez te kilka miesięcy roku 2009 przybyło w Górnej Adydze dla miłośników nart (to nie ja) i amatorów ucztowania (to budzi moją uwagę!). I zastanawiam się nie czy lecz kiedy?… No bo popatrzcie: lagrein,vernatsch czy gewurtztraminer , trzy grona południowotyrolskiego pochodzenia, fantastycznie spełniają swoją misję. Kto raz ich spróbował ten marzy o powtórkach. Nawet włoska biblia winiarska czyli „Gambero rosse  i vini d’Italia”  wspomina o nich. I czerwonych (lagrein oraz vernatsch), i o białych ( gewurtztraminer). A na dodatek  co roku wina z tego regionu otrzymują „Tre bicchieri” czyli najwyższą nagrodę włoskich winiarzy. Jeśli zaś zauważy się, że tyrolskie winnice zajmują areał 5 000 hektarów co stanowi zaledwie niecały jeden procent gruntów uprawnych Italii a produkują 400 000 hektolitrów win (65 proc czerwonych i 35 proc białych) i aż 22 razy zdobywały owe „Trzy kieliszki” (Tre bicchieri) to każdy miłośnik wina zrozumie, że moja sympatia do regionu jest uzasadniona.

Jeśli dodać do tego trunek nieco mocniejszy czyli grappę i właściwe do tego przekąski: schuttelbrot i speck  to zew Południowego Tyrolu staje się przerażająco mocny.

Na dodatek ani mój ulubiony lagrein, ani speck nie są w naszym kraju do kupienia. A w piwniczce i spiżarni (pod tym względem) są pustki. Pojadę więc po zaopatrzenie.

No i po nowe zdjęcia, bo przyznacie, że nie wypada publikować fotografii zrobionych przed 10 miesiacami.