Śniadaniowe kłamstewka

Choć nie lubię zdrobnień typu pieniążki, zupka, kotlecik itp. to tym razem muszę użyć tej formy. Odpowiedzi Polaków na pytania ankieterów o ich posiłki nie są pełnokrwistym kłamstwem. Zwłaszcza, że od tych odpowiedzi nie zależy ani los, ani zamożność, ani kariera wypytywanych. Są to więc typowe kłamstewka, które najwyraźniej mają podretuszować wizerunek odpowiadającego. I to wizerunek we własnych oczach. Ładniej bowiem prezentuje się człowiek mówiący, że odżywia się regularnie, je dobre i zdrowe posiłki, korzysta z dobrych produktów, nie lubi tzw. junk food czyli „żywności-śmieci”.
Piszę o tym, bo widziałem wyniki badań prowadzonych już od lat nad sposobem odżywiania się Polaków i ich kondycji. Na pytania o produkty, częstotliwość jadania i preferencji żywieniowych nasi rodacy wypadają wspaniale. I tylko czasem, gdy ankieterzy zadają znienacka pytanie np. o śniadanie  okazuje się, że w większości przypadków jest to filiżanka herbaty lub kawy a w czasie jazdy do pracy batonik lub słodki rogalik.

Na pytanie o fast foody notowane są bardzo często potępiające i krytyczne wobec tego typu lokali opinie. Ale później okazuje się, że bywamy w nich nawet i parę razy w tygodniu.

Nie będę się pastwił nad rodakami, tylko opiszę swoje własne całodzienne menu, które – nawiasem mówiąc – też nie jest idealnie poprawne. Dietetyczka, z którą występowałem niedawno w Dzień Dobry TVN gdzie Dorota Wellman i Marcin Prokop wypytywali nas właśnie o prawidłowe odżywianie się, tuż po zejściu z anteny zrobiła mi „wygawor” za nadmierny pociąg do wina. Powiedziałem jej bowiem, że do każdego niemal obiadu wypijamy we dwoje z Barbarą butelkę wina. – Wino, tak. Ale nie w takiej ilości – powiedziała pani dietetyczka.  A co ja biedny mam robić, kiedy  to lubię?

Wróćmy jednak do śniadania. Zaczynam każdy poranny posiłek od szklanki soku pomarańczowego, własnoręcznie wyciśniętego z dorodnych i przeznaczonych na sok owoców. W czasie wyciskania włączam toster i robię grzanki, po dwie dla każdego z nas. Na ogół z razowego chleba lub ciemnych bułek, często z ziarnami zboża lub pestkami. Na ogół nie korzystam z masła (a Basia owszem, tak) zastępując je kilkoma kroplami dobrej oliwy. Do grzanek jest do wyboru parę plasterków różnych wędlin lub serów. Jest też – niemal zawsze – pokrojony pomidor i do tego biały ser. Stoi też zwykle na stole pojemnik z konfiturami lub powidłami. Ja sięgam po nie niezwykle rzadko, ale mam taką możliwość. Basia zawsze kończy śniadanie łyżeczką słodkości (choć nasze konfitury i powidła są mocno kwaskowe). Pijemy też po dwie filiżanki mocnej, czarnej herbaty. Jest to najczęściej cejlońska Uda Watte, a czasem nasza poprzednia herbaciana miłość czyli Black Yunan.

Jaja poszetowane czyli w koszulkach są daniem przez nas uwielbianym

Drugi posiłek, zjadany niemal w południe lub około 13, to skromna przekąska składająca się z jednej grzanki z białym serem lub plasterkiem jakiejkolwiek wędliny i znowu dwie filiżanki herbaty. Czasem zamiast grzanki na talerzu ląduje sałatka warzywna lub owocowa.

Kurczęta faszerowane to wspaniały obiad

Główny posiłek dnia zwany u nas obiadem, choć w innych domach mówi się o tej porze o kolacji, celebrowany jest między 18 a 19. I to wtedy właśnie podawane jest wino, którego rodzaj i gatunek uzależniony jest od dań przygotowanych na ten dzień.

Obiad składa się zazwyczaj z dwu dań i deseru. Jeśli jest zupa (co zdarza się raz lub dwa razy w tygodniu), to nie ma przystawki. Jeśli zaś zupy nie ma, to zaczynamy posiłek od sałatki warzywnej lub np. plastra łososia z tartym chrzanem, albo wędzonych szprotek, czy też małej porcji krewetek, wędzonych małży lub innego robactwa.
Danie główne to najczęściej ryby (co najmniej trzy razy w tygodniu goszczące na naszym stole), owoce morza podawane albo z grilla, albo w postaci risotta czy spaghetti.

Z dań mięsnych najbardziej lubiane są befsztyki. Ale bardzo często zdarza się np. gotowana cielęcina, podroby jak np. cynaderki, żołądki czy wspaniała grasica duszona z czosnkiem w winie. Bywają także kurczaki – gotowane w rosole lub pieczone z farszem po polsku.

Najczęstszym deserem są ciasteczka domowe wg. przepisu mojej Babci. No i owoce – melon, winogrona, jabłka. A do deseru oczywiście herbata czasem zastępowana kawą z ekspresu.

Ponieważ najczęściej pracujemy w domu pisząc – to obiad przygotowywany jest w trakcie roboty, która wymaga kilku przerw. A odejście od komputera i przejście do kuchni, to zarówno wypoczynek jak i sprawdzian praktyczny tego co tam nawypisywaliśmy.

Ale my jesteśmy nietypowi. Autorów kulinarnych nie liczy się na setki tysięcy. I bardzo dobrze, bo w innym przypadku pewnie byśmy przymierali głodem.