Za rok, za dzień, za chwilę…
Marek natrząsa się ze mnie, że tak planuję wszystkie wyjazdy i nie lubię improwizować. To prawda. I mimo prześmiechójek nie mam zamiaru zmieniać się. Już dziś zacząłem planować przyszłoroczny wyjazd. A dokąd? Oczywiście do Italii.
Tym razem chcę wybrać się nieco dalej na południe – do Kampanii. A konkretnie do miejscowości Paestum. Nie będę jej opisywał, choć już co się da w Internecie zobaczyć, to obejrzałem i wiem, że warto tam się znaleźć. A tą myślą zaraził mnie przyjaciel, który odwiedził miejscowość podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Salerno. Kto ciekaw i nie chce czekać do przyszłorocznych moich relacji też może pooglądać obrazki w komputerze. I wypowiedzieć się czy Paestum warte jest zachodu. Ja uważam, że tak.
Tymczasem zaś na zakończenie włoskiej podróży parę obrazków tegorocznych z Toskanii. I tyle czyli finita!
A za plecami wzgórza Toskanii…
A to widok z murów Fosdinovo
Pod katedrą w Treviso
Pod zamkiem w Weronie
A to w Parmie pod Akademią Sztuk Pięknych
A dla zgłodniałych i zmęczonych wycieczką – polenta z kalmarami
Komentarze
Widzę, że tylko Kuba dba o głowę na słońcu … 🙂
Włochy są piękne, jeżeli się wybiorę do tego kraju, to pojadę do Parku Narodowego Stelvio.
Blogowisko Kochane!!!!
Nocą dowieźli mi naprawiony laptop – a więc Żaba obecna!
teraz tylko poczytać zaległości…
Żabo Kochana jak dobrze, że wróciłaś 😀
Zabo serio? Dasz rade to wszystko przeczytac?
Przysiadę fałdów i zarwe kilka nocy 🙂
Torlinie, popieram. Przejechałam tamtędy zeszłej jesieni w drodze do Tyrolu Południowego i Chorwacji i jestem pod wrażeniem. Po drugiej stronie przełęczy Stelvio (Stilfserjoch 2757m) można dojechać poprzez przełęcz Umbrail 2501m do jedynego w Helwecji parku narodowego. Piękna trasa dla cyklistów 😎
Paestum. Wytrzymaliśmy 3 dni. Piękne świątynie doryckie, 50 km plaży, ale w tle świadomość 4mln aglomeracji przemysłowej i jej ścieków 🙁 Malaryczna okolica. Dziecko za małe na wędrówki po parku narodowym Cilento, teraz by może było inaczej.
Jolinku,
masz rację. W samo południe po tej Weronie i bez kapelusza 🙄 Jak to powiadali starożytni Rzymianie? W południe w drodze są tylko osły i… turyści 😉
Bardzo ciekawie było wczoraj. Mnie ziołowanie jakoś nie przekonuje. Skojarzenie z KFC lepiej przemawiało do wyobraźni.
Świątynie w Paestum piekne, ale zupełnie zepsute przez ochrony przed oczami tych, co nie płacą. Kiedys można było z niewielkiej odległości obejrzeć, jak mniej więcej wyglądają, a płaciło się za wejście do środka i dokładne obejrzenie.
Problem nie w pieniądzu lecz w widoku. Oglądanie za tymi zasłonami to zupełnie nie to. Przedtem się oglądało na tle krajobrazu. Może nieszczególnie ciekawy, ale zawsze jakiś. Niech już lepiej ogrodza kilka hektarów, żeby z daleka niewiele było widać. Wtedy płacący mogą coś zobaczyć z jakiejś perspektywy. Zresztą w wielu miejscach jest podobnie. Np. zamek w Blois. Postawili ścianę z płyt zasłaniająca dziedziniec od strony wejścia, żeby bez kupna biletu nic nie było widać. Ale kupując bilet i tak ma się perspektywę ograniczoną i zepsutą przez te ścianę.
Ale cieszę się, że Gospodarz wrócił na blog a nie tylko na Mazury. Może będzie teraz komentował na bieżąco. A tak sam nie wiedział, o co chodzi z dołowaniem kurczaków.
Muszę się pochwalić – w niedzielę będą w Poznaniu Haneczka z Panem Mężem i zajrzą do Pyr, a w darze przywiozą prawdziwe pomidory. Tu proszę wszelakich obszarników na grządkach, żeby nie chichotali. Póki też byłam obszarnik, nie doceniałam majątku witaminowego, a teraz nostalgia mnie ssie. Prawdą , a bogiem, to Haneczka swoje latyfundium trzyma jako skrzyżowanie parku z luksusowym sadem i nie do pomidorów jej, ale ma gdzie kupić i kupi. A dzisiaj kurkujemy, więc ja zadzieram nos wysoko, a co – zazdroście Pyrom.
Zazdrościmy.
Pyro, zazdroszczę, chociaż wczoraj sam kurkowałem i to tak, że nie zdołaliśmy wszystkiego spałaszować, tyle tego było. Może dzisiaj będą małe poprawiny. To rezultat małego spaceru w ostatnią niedzielę leśna drogą. Właściwie z drogi nie schodziliśmy. Uzbierał się niepełny kilogram, ale na 2 osoby to aż nadto na jeden obiad.
Ale od jutra sami ruszamy na kurki, niech się dzieje co chce (pogodowo). Od jutra wolno zbierać, a przyjaciółka z Vaud już doniosła o 1,5kg kurek i dużych prawdziwkach. U nich nie ma ochrony. Każdy kanton sobie.
Na obiad zupka jarzynowa (marchewka, fasolka, por, seler naciowy, kapustka włoska) reszta wczorajszych udek i nieśmiertelna mizeria 😉
Też poszedłbym na kurki ale mi się whisky skończyła…
Dziś na podwieczorek pierwsze w tym roku ciasto z jeżynami. Takie z zapiekaną pianką z migdałami.
Whisky mam, ale nie mam kurek 🙁 I za ciepło jest.
A propos whisky do płukania kurek. Można z tego żartować, ale moje pierwsze skojarzenie na widok zdjęcia zamieszczonego przez ASzysza też było takie.
Płukać kurki we whisky???!!!!!
Ja je tylko delikatnie pędzluję z obydwu stron.
Za dawnych czasów „pędzlować” znaczyło też jeść z wielkim apetytem, zachłannie. Można było opędzlować drzewo z papierówek 😉
Oczywiście, whisky do pędzlowania, ale po publikacji zdjęcia był komentarz o płukaniu w szlachetnym płynie. A zdjęcie rzeczywiscie takie skojarzenie nasuwa, choć nikt tego nie przyjmuje na serio.
Widzę, że słowniczek blogowy rozrasta się.
Zostałem na kilka dni sam w domu. Ze zwierzętami ale bez samochodu. Zwykle taki okres sprzyja ekstrawagancjom kulinarnym. Z czasów mieszkania w akademikach ( gdy z utyralii kuchennych miałem patelnię, szklankę, talerz, nóż i widelec) zostało mi zamiłowanie do prostych posiłków.
Wczoraj znalazłem w lodówce smażone filety z makreli. Zjadłem je na zimno z jednym zimnym (acz ugotowanym) ziemniakiem. Dzisiaj jeszcze nie wiem ale gotuję właśnie sześć ziemniaków. Ponadto otworzyłem słoik ubiegłorocznych rydzy. Nieco intensywnie cebulowe ale da się zjeść. Próbowałem również otworzyć równie zeszłoroczny słoik zasolonych kapeluszy prawdziwków ale zakrętka strasznie mocno siedzi.
Ciekawe czym to się skończy….
Na dzisiaj robota prawie skonczona. Zakupy prcawi.e gotowe. Goscie moga przyjezdzac. Na deser byly winogrona. Dobre, sycylijskie i kawa z miodiwym kremem i wkladka.
Pan Lulek
P.S.
Dzwonił właśnie szwagier z Finlandii. W moim wieku – niedawno został dziadkiem. Ogłosił z dumą, że się właśnie zaręczył. Wtedy to przypomniało mi się, że podczas ostatniego pobytu dostałem odeń butelkę dwunastoletniej Chivas Regal.
Zajrzałem na półkę w kuchni i – rzeczywiście! Nie jest tak źle jak myślałem…
AndrzejuSz. – zakrętkę pokonaj podważaniem. Uważaj tylko, żeby nóż się nie omsknął.
Dzisiaj sadzone, szparagowa i ziemniaki. Bardzo lubię 😀
Pyro, nie rozdymaj mi hektarów. Latyfundium to wrogowi zaserwuj 😉
Panie Lulku, czy to rum na wkładkę?
12 Chivas Regal to chyba nie do pędzlowania kurek?
I żeby nie było że piszę nie na temat:
http://www.youtube.com/watch?v=mCV6F_lhVlg
Stanisławie,
W sztuce kulinarnej nie ma miejsca na kompromis! Zwłaszcza w piątek.
W najzwyklejszych sklepach agd można kupić za grosze przyrząd do otwierania słoików. Trójkąt z zagiętym podwójnie brzegiem wykończonym od wewnątrz mięką podkładką. Zakrętkę wciska się w trójkąt na głębokość zależną od średnicy zakrętki, aż ugrzęźnie i kręci się tym trójkątnym przyrzadem. Działa niezawodnie. Używam parę razy do roku ale zawsze skutecznie i bez wysiłku.
Też prawda. Sam długo musiałem przekonywać kogoś, że jak piszą w przepisie na potrawę „czerwone wino” to nie można przez to rozumieć Sofia. Jak się raz dała przekonać, już potem nigdy nie próbowała nadmiernie oszczędzać. Ale Chateau Petrus też bym nie dawał.
Rydze znakomite!
Bardzo ładnie skomponowały się z gotowanymi ziemniakami (nie mam pojęcia jaka odmiana) z kawałkiem masła na talerzu i kranówą.
Dalszy ciąg kulinarnych ekstrawagancji nastąpi.
Ja tam zakrętkę podważam łyżeczką, aż zassie powietrze, i już.
Wpędzlowałam lody waniliowe z bananem. Na dworze 28 w cieniu.
Idę zagnieść ciasto.
Witam, jeśli Andrzej nie otworzył jeszcze słoika z rydzami, to można spróbować w ten sposób, że słoik kładziemy bokiem na twardym podłożu,ale przykrytym ściereczką i dociskamy mocno nakrętką do podłoża, jednocześnie tocząc lekko słoik. Dość skuteczny sposób. Podważanie nożem trochę odstraszało. Przyrządu opisanego przez Stanisława nie znam,ale mam inny w postaci okrągłej plastikowej nakładki z uchwytami. Warto mieć taki otwieracz w kuchennej szufladzie.
Dziś na obiad będą naleśniki z twarogiem.Są już gotowe, czekają na odsmażenie. Wieczorem mam też zamiar upiec kruche ciasto z wiśniami,ale część zrobię z jabłkami i agrestem. Tylko to pestkowanie wiśni najgorsze,bo robię to ręcznie za pomocą spinacza biurowego. Nie sprawiłam sobie nigdy urządzenia do drylowania owoców,bo to kolejny sprzęt zajmujący miejsce i rzadko używany. Ale dziś by się przydał.
Nemo, jakie ciasto pieczesz ?
o.. nalesniki byly u mnie w srode (tradycyjnie), ale takie dobre wyszly, ze chyba dzis znow beda nalesniki. Wlasnie byly kartoflane przysmaki nadziewane twarozkiem i mozarelka. Pychota!
Krystyno, drylownicę mam, ale na placek to spinaczem w zlewozmywaku 🙂
Gorąco, więc zamiast ciasta lody.
Krystyno,
tort jeżynowy. Kruchy spód podpieczony, na to jeżyny, piana z białek, cukru, skórki cytrynowej i mielonych migdałów, upiec (długo) aż masa bezowa lekko się zarumieni i będzie sucha i chrupiąca. Ten tort to moja specjalność latem 😎 Jak mi się chce, to czasem wyciskam tę masę bezową ozdobnie przez tutkę, ale na ogół rozsmarowuję z grubsza po jeżynach. Jeżyn nie słodzę.
Haneczko,tak właśnie robię. To najbezpieczniejszy sposób i łatwo potem posprzątać. I jeszcze wkładam na siebie jakąś ciemną bluzkę ,a wtedy sok z wiśni mi nie straszny.
Dzień dobry Szampaństwu.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Slownik_wyrazow_znacznych.html
To moje ciasto jest podobne,bo też z wierzchu z pianą,ale nie tak bogatą, bez migdałów. Potrzymam je dłużej w piekarniku,żeby pianka była krucha.Ciasta i torty bezowe są ostatnio bardzo popularne. Często jemy tort bezowy w cukierni,to znaczy zamawiamy półtorej porcji i trochę mężowi podjadam. I zawsze widzę,że większość osób zamawia właśnie ten tort. Tylko dla mnie jest trochę za słodki.
O tym chyba pisał Stanisław, genialne w swej prostocie , a jakie użyteczne:
http://picasaweb.google.pl/Malpiszka/Rozne#
Najlepszy nie za słodki deser bezowy to pavlova.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/CiastaRozne#5324
też mam taką „Małpiszke” … ale jak nie mam pod ręką to załatwiam pokrywkę jak korek w butelce … odwracam słoik do góry nogami kładę jakiś ręcznik złożony we czworo by mnie ręka nie zabolała i wystarczy raz dobrze walnąć albo więcej jak trzeba … i po pyknięciu pokrywki … otwierać … 🙂
uwaga … przykrywkę trzymać bo może wylecieć i ze słoika też … mnie się nie zdarzyło ale ostrzegam … 🙂
Pan Lulek gotowy na najazd … najazdowicze też prawie gotowi … wekuje co się da z lodówki bo mnie nie będzie prawie dziesięć dni (najpierw najazd a potem wycieczka ) … a zawsze coś na zapas kupię … ciągle sobie obiecuję i guzik … przez to – weków pełno i zamrażarka pełna …. 🙂
Jolinku51,
ale będziesz sprawozdawać z drogi? Bo na chłopów to nie liczę 😉
A komputry pod ręką!
Kurki w brzuszkach, na deser brzoskwinie, nawet lodów się nie chciało wyciągać. Teraz Młodsza poszła z psem, a ja na jutro zrobię ziemiaki ze skwarkami i mizerii michę, jak dla żniwiarzy.
Nie o to wykonanie mi chodziło, ale … 😉
Kulinarne, jak najbardziej!
http://www.youtube.com/watch?v=FQfWrOoQQYs
Torty bezowe to ja z dziecinstwa pamietam a wlasciwie takie paski bezowe Mikado. Mama zamawiala u znajomego cukiernika a ten robil najwaspanialsze ciasto bezowe jakie jadlem. Beza krucha z zewnatrz a w srodku leeka ciagutka i pare warstw kremu. Ale co to byl za krem. No nic juz takiego nie zjem.
Pedzlowac to chyba zadne blogowe bo cala Polska tak mowila a moze i jeszcze mowi. Obiad opedzlowali….
W Calgary nareszcie slonce po paru dniach potopu.
A-Szyszu ten sloik to maczeta albo nozem samurajskim potraktuj jak butelke szampana. Smacznego.
Nemo straszy malarią, Stanisław – zabytkami za zasłoną. Co robić? To może Amalfi?
Tymczasem dziś na obiad przepiórki pieczone w słonince z Cotes du Rhone z winnicy Pere Anselme. A na wstępie pierwsza w tym roku kukurydza z pola sąsiada z masłem i solą.
Na deser jagodzianki własnej produkcji.
moje dzieci mówiły, że najlepsze bezy to ja robiłam … dostałam przepis od koleżanki na tzw. pieguska … ona wspaniale piekła no to ja od niej ten przepis … wszystko zrobiłam jak trza … tylko zamiast do foremki keksowej wlałam na blachę … piekłam tak długo jak mi powiedziała … i wyszła super beza makowa … 😀 … od tej pory nie piekę … robię tylko paschę i sernik na zimno … 🙂
Alicjo jak mnie dopuszczą do komputera to będę sprawozdać … 🙂
Gospodarzu ,
jak powszechnie wiadomo na tym blogu, ja jestem niefrasobliwa, niedokładna i nie przejmuję się byle czym, bo ONI tak mówią i tak powinno być.
Who are they, anyway? (kto to są, ci „oni”)
http://www.youtube.com/watch?v=666RjLbr-lY
A niech sobie mówią… idę ogródkować z aparatem, bo a nóż-widelec (kulinarnie) jakiś koliberek…?
Odstrzelę fotograficznie.
A to dla Pana Lulka.
http://www.youtube.com/watch?v=0TgrHXa2kE0&feature=related
Gospodarzu na malarie po prostu duzo ginu pic i po problemie. Na te zaslony pewnie tez ginu, tylko wiecej.
Jak ostanio byly tutaj upaly to co TV wlaczylem to krzyczeli drink, drink, drink nawet jak nie jestes spragniony. No to otwieralem butelke rumu i robilem te drink, drink, drink i pomagalo, autentycznie pomagalo. Polecam wszystkim na upaly: pic, pic pic, duzo pic nawet jak pragnienia nie macie to pijcie i pijcie. Rum sprawdzony moge polecic…
Gospodarzu,
ja malarią nie straszę, bo to było dawno, ale komarów nie brakuje i są już te tygrysie, co różne egzotyczne gorączki przenoszą… Faktem jest, że okolice Paestum z powodu malarii zostały opuszczone i zarosły italską dżunglą, aż zostały na nowo odkryte wraz z Pompejami i Herkulanum. Wszyscy byli zachwyceni tak dobrze zachowanymi świątyniami, Goethe tam był i opisywał… Ale jak spojrzeć na mapę, to widać, że rozsądny lud przeniósł swe siedziby w suchsze miejsca. Okolice Neapolu są tak ciekawe i bogate w atrakcje, że można osiąść gdzieś w Kampanii i jeździć choćby nawet do Paestum, Amalfi czy Sorrento, na Wezuwiusza i do Pozzuoli. Ja bym pojechała na Ischię i pomoczyła w gorących źródłach 😉 Do Kampanii nie jechałabym latem, a raczej w maju, czerwcu, wrześniu.
Ale my uwielbiamy upały. Np. Cejlon nam bardzo odpowiadał. Byliśmy też w szczycie lata w Maratei czyli jeszcze o 180 km na południe od Paestum.
Ale komarów nie lubię. Więc poszukamy teraz ładnego domu w okolicach i nad tą zatoką.
Upaly sa dobre tylko trzeba duzo pic.
Wlasnie pozegnalismy kolezanke ktora sie wyprowadza do Saskatoon w Saskatchewan i ktos przyniosl saskatoon berries. Kiedys na tym pokolenia indian sie wychowywaly a teraz to pewna egzotyka. Ja przynioslem dwa quiche od Belga. Jeden z grzybami i kozim serem drugi z pomidorami, mozzarela i basylia. Oba bardzo dobre. Jedzonak zrezta bylo nieco bo kazdy cos przyniosl. Taka mala impreza w pracy od rana a teraz najedzony najchetniej bym sobie zrobil drzemke.
… powtarzam od mieszkanki Afryki Południowej od ćwierćwieju: … nie bierzcie pigulek przeciwkomalarycznym, bo jakby co, to symptomy zakamuflują się znakomicie.
A na malarię przeciwko nie rum, tylko GIN z tonikiem, yyc, tak Jadzia kazała! I poszła spać, a butelke ginu ja wykończyłam, pisząc sprawozdania. Żadna komarzyca mnie nie ukąsiła. Pytani w Kruger Parku oficjele odpowiadali – no… komarów nie ma, bo jakaś mokra ta zima 😯
Myślałby kto – dla komarów raj?!
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/13.Kruger_Park-17-19.03/18.Profilaktycznie%20przeciw%20malarii..jpg
…o, ja z doskoku, to i szybko napisowuję 🙄
a potem takie.
Uciekam do zajęć poprzednich.
A co ja pisalem Alicjo….Cytat z samego siebie(16:39): „Gospodarzu na malarie po prostu duzo ginu pic i po problemie…” Ty mnie zupelnie nie czytasz 🙂
Co do szczepien to sie nie zgadzam. Jak jestes z dala od szpitala i mam na mysli z dala (dzien, dwa drogi) szczepionki moga ci zycie uratowac. No i obowiazek formalny bo zdaje sie istnieje obowiazek szczepien jadac do pewnych krajow i nie ma wyjscia. A gin z tonic’iem to przeciez remedium od lat stosowane i uzywajac tonik (chinina) dla zlagodzenia smaku robiono z ginem to przeciez znana historia i dobre czasy kolonializmu.
yyc
ja Cię czytam, tylko byłam w rozbiegu, rozmawiając z siostrą 2 godziny na wiadomym, to znaczy wysłuchując… Ja wyczytałam – RUMU dużo pić, ale to już z zupełnie innej półki 😉
No nic nich Ci bedzie w tym rozbiegu. W Calgary nareszcie slonce i to duzo od razu. Ma byc cieplo jesli juz nie jest. W parku wczoraj sobie poszedlem polazikowac (taki park jak las dziki, juz kiedys wspominalem) komarow i roznych innych bzyczacych i latajacych stworkow miriady. Bronilem sie jak prawdziwy samuraj wymachujac. Te stworzonka to sa bardzo sprytne bo jak sie wchodzi to nic. Polazi czlowiek, polazi i jak juz jest daleko od parkingu to wtedy zmasowany atak malych moskitos i innych muchowatych jak nie wypominajac japonskich kamikadze. Mokro bylo, pieknie bylo i nikogo nie bylo. Potem sushi u znajomego koreanczyka. Dzisiaj ciag dalszy zakupow ale glwonie obiadek u Wlocha. Mam ochote na „veal marsala” jak jest w karcie bo taki gestawy sos na marsala robiony, straciatella przed, cappuccino po, chardonnay z i czlowiek zadowolony.
Se poszłam w moje cienie ogródkowe… na chwilutkę! No to mam teraz na rzyci bąble od komarzyc. Ja im niczego nie bronię, tylko niech się ode mnie odstosunkują, dobra?! 🙄
A o rumie to z n-k mi się wzięło.
Na obiad – zupa z kopru włoskiego, pozostałość po wczorajszym. Zastanawiam się, co dorzucić… grzanki może? Takie czosnkowe? Czy lepiej młode ziemniaczki?
I sałata będzie jakaś pomięszana.
No ja jestem zdecydowanie na etapie rumu ale to po urlopie na wyspach. Takie wspomnienia wakacyjne a w upale smakuje mi wiec czemu nie. A propos komarow to wlasciwie dziwne, ze w miescie komarow nie ma a w parku (w miescie) wczoraj ich bylo zatrzesienie. Chyba, ze po tych deszczach sie jakies narodzily mutanty. Najwieksze jednak zatrzesienie komarow ale i malych muszek co czasem wydawalo sie gorsze to mialem w Australii w tzw. Red Center. Na drodze do Alice Springs stanelismy obejrzec maszerujace wielblady i nas dopadla chmura dziadostwa. Na video mam nawet ten bzzzzzyk i komaro-muszki na obiektywie. Wtedy nie pomyslalem bo zamiast uciekac trzeba bylo je nakrecic tak z 10 min a potem puszczac w nocy zeby sasiedzi nie mogli spac 🙂
Alicjo a widzials Ty film „Town like Alice”? Dawno ogladalem ale mile wspominam i widoki ladne.
Zaiopsenke, dziekuje. Mam troche inny. komputer wariuje
Nie widziałam, nie słyszałam, dopiero teraz poczytałam o tym filmie, zaraz poszukam, gdzie należy…
Tymczasem… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=HWJRVaM-Iv8
Ugotowałam młode ziemniaczki i wydaje mi się, że one lepsze do tej zupy, niż grzanki, spróbuję jedno i drugie.
Zresztą… nie dla siebie gotuję… 🙂
…big limozine diserpered, you no haw I am felling?! 😯
Ciekawe, co tam wyprawia Aszysz, sam na sam z butelką Chivas, otoczony hordami kurek 😯
nemo,
Ciekawość pierwszy stopień.
😀
Do to me
http://www.youtube.com/watch?v=P9TyzVcqZhQ
Aszyszu,
to nie prosta ciekawość, to troska i niepokój 😎 Kurki mogą już być uzależnione i tylko czyhają, by się wedrzeć 🙄
Sądząc po czasie reakcji, nie jest źle 😉
Tricky business,
znaczy dość skomplikowana sztuka. Trzech koni jest i ja jeden. Wieczorem trzeba je z pastwiska zabrać do stajni (właściwie garażu), opatrzyć, ochędożyć, dać zjeść i następnie znowu na te pastwisko na noc.
Dwa konie da się jednocześnie prowadzić bez kłopotu. A ten trzeci – łobuz – nic sobie z ogrodzenia nie robi ino – myk! Mały jest to myśli, że mu wszystko wolno. Co ja się naganiałem, żeby ich wszystkich trzech jednocześnie umieścić we wlaściwym miejscu….. Do tego psy jeszcze (całą noc) szczekały i mały się wnerwił.
Whisky nie ruszałem, kurek też nie. Była natomiast napoczęta flaszka hiszpańskiego róźowego wina (de domo Torres). Obecnie jest juź wypróżniona.
Dlaczego nikt mi nie powie, że znakomicie spisuję się w roli słomianego wdowca??!!
P.S.
Na szwedzkim kanale obejrzałem dziś dwa polskie filmy. Odcinek Dekalogu „Nie kradnij” i „Życie mężczyzny” Stuhra. Kieślowski wyblakły nieco, Stuhr lśniący. Dialogi w tych filmach straszne. Coś tam pod nosem sobie burczą bez ładu i składu. Czy tak na prawdę teraz się w Polsce mówi?
nemo,
Te Smoki to mnie niemal nie wzruszają już. Nostalgia – robię się powoli na nią odporny.
eeee tam,
ide nalać sobie tego whisky….
Aszyszu,
dzielny jesteś, i twardy. Widzę, że zbędna ma troska :roll:. A ten mały to pod ogrodzeniem czy ponad?
A propos Aszyszowego pędzelka, to przypomniała mi się historia pewnej ekspedycji moich klubowych kolegów do jednej z alpejskich jaskiń w 1977 lub 1978. W ramach poszukiwania sponsora, który by zapłacił za napisy reklamowe na wyprawowej nysce, trafili na producenta pędzli. Gość zapłacił i sam przygotował szablony, chociaż jeden z kolegów był artystą po ASP. Na nysce zabłysł napis BEST PINDZEL 😯
Młody Stuhr też niezły. I na językach się zna…
http://www.youtube.com/watch?v=rjhXENctDbk
nemo,
Mały oczywiście pod. Skoczek to on raczej nie jest….
Słusznie zabłysł. Takie coś każdy zauważy. A potem niech mówią dobrze czy źle, byle mówili 😆
Na dodatek muszę uważać, żeby drogi moich dwóch psów (samców) nie krzyżowały się z drogami trzech suk, jako, że jedna z nich bardzo ostatnio atrakcyjna. Psi wariują a ja mam problem logistyczny.
Naleję sobie jeszcze jedną szklaneczkę…….
Konik bardziej parterowy, niskopienny, mniemam, że mrozoodporny 😉
Stuhr junior zna się też na sporcie
http://www.youtube.com/watch?v=wTgzrY4xqyQ&NR=1
i wychylę za Haneczkę….
Aszyszu
Kurwki z polskiego lasu sam osobiście zawiozłem do Paryża. Marynowane były to nie musiałem pędzlować . Opędzlowali szybko i bez śladu . Sławek świadkiem. Zamówili następne. Powiedziałem ,że dowiozę za dziesięć kilo. Dziś okazało się że już 6 kilo Misia mniej. Jeszcze zostało 4 potem będzie kolejne 10. Ciekawe czy od ryżu robią się skośne oczy?
nemo,
Konik jest wporzo. Wypełnia bardzo ważną rolę w społeczności końskiej i ja jemu jestem za to bardzo wdzięczny.
Mrozoodporne to one są z natury. W naszej strefie klimatycznej oni sobie radzą zupełnie bez problemu. Futro….
Misiek,
Od ryżu to łeb ryży może się zrobić!
Ooops I did It Again Alicja ucieszy się jak dziecko….
Czyżby w Paryżu nakłonili Misia do ryżu? 😯
Jesz ten ryż na goło?
Zima idzie!
Ciężarówką ze Śląska dziś przyjechali i usiłowali sprzedawać wungiel po 600 za tonę. Znaczy 600 kilo kradzionego z wagonów w cenie tony by mają taką wagie co dobrze waży. Dobra cena złotówka za kilo.
Nie wziołem bo lewego sie brzydze i vatu odliczyć nie można. Ciekawe czy bym dostał łopatą jak bym poprosił o fakturę? Idę się wyspać . Pa Pa!!!
Żeby już wam więcej głowy nie zawracać:
W lodówce jest miska ryżu (i pałką po krzyżu). Na jutro w ramach ekstrawagancji kulonarnych planuję smażone śledzioflądry z pietruszką. Tyle, źe nie wiem czy z ryźem, czy z chrupkem peieczywem….
Nemo no co ty… Ryż na golasa!?
Kurp jestem i do tego katolik.
Młody Stuhr jest bardzo wszechstronnym aktorem, widziałam go w kilku filmach, ktos podesłał mi kiedys kabarecik, a i konferansjerke podziwiałam z jakiegos Opola – nie, to nie Kydryński, ale czasy sie zmieniły.
o… To zupełnie bez związku, ale przypomniało mi się
Opole!
Z literatem klarnecista
napisali kiedyś twista
Postawili go w ogonku
z piosenkami, co na konkurs…
bo nadawał sie wspaniale
na przeróżne festiwale
od Opola aż do Sopot
aż tu nagle z twistem kłopot 😯
Nie pojade, rzekł – i basta
do wojewódzkiego miasta!
***** (tu nie pamietam słów)
Bo ja jestem twist powiatowy, twist powiatowy (***)
o=i
ź=ż
chrupkem=chrupkiem
peieczywem=pieczywem
poza tym wszystko w pożątku….
…z Bodziem Szczezuką/Łapanikiem podróżowałam kiedyś liniami lotniczymi LOT, z Warszawy do Toronto. Bardzo wesoły był i sympatyczny, akurat wtedy tego mi było potrzeba. Innym pasażerom chyba też, a on taki „nie gwiazda” wcale i cieszył się, jak ktoś mu pomachał – Bogdan, trzymaj się 😉
Co to był za film, w którym Bodzio idzie po tramwajowych szynach z tym takim czymś… „Nie lubię poniedziałków”?
Alicju,
Po szynach tramwajowych to pewnie z pantografem….
Odnoszę nieodparte wrażenie, że ja w Waszym towarzystwie rozpiajm się coraz bardziej.
Czego i Wam serdecznie życzę…..
O, ASzyszu…
chyba nie ogladałeś tego filmu! To było coś do zmiany torów albo jakoś tak. Zwrotnicówka 😉
aj=ja
ddd2 <— dobrze, że nie cztery litery 🙂
…e tam rozpijasz sie… my dopiero z Jerzem zaczęlismy butelkę czerwonego d’Abruzzo 😉
ASzyszu, zwrotnie perswaduję 😆
„Nie lubię poniedziałku”
ASzyszu, ja stosuję metodę odwrotną. Te co maja teraz dostać dodatkowe zarcie (znaczy więcej niż pastwisko), rano wpuszczam. Do owsa lecą same, każdy do swojego boksu gdzie jest już nasypane. Jak zjedzą to wcale nie chcą wracać na pastwisko, bo w stajni teraz chłodniej i much nie ma, więc muszę pojedynczo na uwiązach wyprowadzać, czekać aż źrebak zechce za mamusią trafić w bramkę, zamknąć ją, żeby nie zawróciły, i tak siedem razy. Nie mogę prowadzić po dwa – technicznie się oczywiście da – bo matki pójdą a źrebaki – dwa to już stado – polecą w przeciwnym kierunku.
Ooo, Haneczka nie śpi!
http://www.youtube.com/watch?v=mvtDHH_IfP8
HA HA ! Znalazłam.
http://www.youtube.com/watch?v=NyDRpHUUXpo
yyc, już kiedyś pisałam o torcie mocca jaki robiła moja Ciocia. Placki były z piany z białek zaparzonej gorącym syropem. Właściwa gestośc syropu jest podstawą sukcesu. Potem tę masę rozsmarowuje się na pergaminowych krążkach i tak piecze, czy też raczej suszy w piekarniku, że na wierzchu jest cieniutka krucha skorupka a w środku miękka, ale nie ciągnąca się, delikatna masa. Placki przekłada się masą kawową.
Żabciu (przepraszam za poufałość)
Moi mają być do stajni wieczorem na parę godzin, żeby odpoczęli od much i komarów. Na cztery ręce to mały pikuś ale na dwie – to problem logistyczny.
Niemniej jednak – trzydzieści niemal lat temu powiedziałem „tahdon” i nie źałuę…
ź=ż
ASzysz bardzo zakoniony 🙄
inspektorat ZUSu w Świdwinie działa tylko do 14:30, przez pięć dni w tygodniu. Umyśliłam sobie, że wracając zabiorę córkę z pracy. Niczego nie załatwiłam w ZUSie, bo było juz zamknięte a dziecka tez nie zabrałam wracając, bo z kolei było zbyt wcześnie.
Wrrrrrrrrrrrr…
A u mnie w nocy nie ma much, budza się jak jest ciepło, jasno i słońce.
Te konie, które chodzą same (mam je podzielone na trzy podstada) w dzień pchają się do stajni i do hali, i tam przeczekują do wieczora. Wtedy wychodzą się paść. Chyba, ze pada i wieje wtedy są cały czas na dworze.
Przecież mówię, że wieczore): 20:00 – 22:00
Mój laptop dostał nowy dysk, prawie wszystko w nim działa tak jak przed awarią, ale kilku rzeczy mi brakuje, na przykład nie chce kopiować na płytę. Udaje, ze to robi a potem się okazuje, ze płyta pusta. W niedzielę zjedzie młodzież to może coś wykombinują. i tak dobrze, ze jest i działa
Moje pudło ma wymieniony bebech główny i znowu działa jak trzeba. Oby jak najdłużej, czego Wam i sobie życzę 🙂 Dobranoc 🙂
Haneczko,
W imieniu wszystkich specjalistów komputerowych, – tych rzeczywistych jak i tych urojonych – dziękuję za „bebech główny”!
Żeby nie było nudno zablokowało mi się konto internetowe.Nie wiadomo dlaczego, bo na pewno dobrze wstukiwałam swój numer i hasło. Na odblokowaniu zeszła mi godzina z hakiem. Dobrze, że wszystkie dane i numerki miałam pod ręką. Jak już dostałam nowe hasło to zabawa zaczęła się od nowa, wciąż informacja, że coś jest nieprawidłowe. W końcu się udało.
Parę dni temu trafił do mnie Arkadius z Marią, prosto z nad morza przywieźli wielkiego łososia. Miał być z grilla, ale tak lunęło, że był z piekarnika. Niemniej doskonały. Dzisiaj wyciągnęłam z zamrażarki to co nie było upieczone i nierozmrażając upiekłam. Wcale się nie rozpadł i też był świetny.
Ziemniaki (nie powinam ich jeść, takoż ryżu i klusek wszelkich) w mundurkach z mikrofali też świetne. Jak dla mnie to jedyna potrawa do jedzenia z mikrofalówki.
To ja za Haneczką. Dobranoc!
Bebech główny, bebech główny… śliczne 🙂
Aszyszu, dyć kumam, ze Ty wieczorem. A ja odwrotnie, bo rano.
Wpisałam do słownika wiadomego, no przecież to jest piekne 😉
Bebech Główny* ? twardziel, dysk twardy, hard drive, hdd
Nim zasnę: you tube mi nie działa, bo cos nie jest wgrane a wgrać się nie chce, ze trzy razy próbowałam.
A sąsiad rzucił w mnie barankiem. Już poćwiartowanym, ale nie schłodzonym. Chyba się z Pyrą podzielę jak trafi się kurs do Poznania. Albo sama odbierze.
o, matka!
… no ale gdzie ja to wpisałam, do cholery?! Zara poszukam… Jerzy, dolej wina, bo nie dowidzam…
Póki co… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=DndUuKHBZIU&feature=related
Powinnam wpisywać autorów poszczególnych haseł, ale to jutro zacznę, albo pojutrze. Podsyłajcie pomysły, moze powstać cos równie dobrego jak nasza wspólna książka, sznureczek podaję dla nowych:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kryminal_tango.html
… może by tak ciag dalszy…?
Jak ktoś pociągnie, proszę zaznaczyć * na poczatku, żebym wiedziała, że to je to 🙂
Ha ha!
„latajuszczaja mysza” czyli netoperek 😉
🙂
A Zwierzatko wsiąkło gdzieś tam w podróży 😯
http://www.youtube.com/watch?v=DNT7uZf7lew&feature=related
Świt blady u mojej Mamy.
Wiadomo, jaka piosenka się kojarzy, te akurat nie uwięzione i niekoniecznie ostry sztylet, wydarty z piersi wiatru. Ale piosenka jest świetna.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5719.jpg
A najpiękniejsze z jaskółką w tle kojarzy mi się..
…serce jaskółki
zmiłuj się nad nami
Kochali się w leszczynie,
pod słońcami rosy,
suchych liści i ziemi nabrali we włosy…
serce jaskółki, zmiłuj sie nad nimi…
Uklękli nad jeziorem, wyczesali liście,
a ryby podpływały do brzegów gwiaździście
serce jaskółki….
Odbicia drzew dymiły na zdrobniałej fali,
jaskółko, spraw, by nigdy nie zapominali…
Jaskółko, cieniu chmury, kotwico powietrza,
ulepszony Ikarze, wniebowzięty fraku…
Jaskółko, kaligrafio, wskazówko bez minut
wczesno – ptasi gotyku, zezie na niebiosach…
Jaskółko, ciszo ostra, żałobo wesoła,
Aureolo kochanków, zmiłuj się nad nimi…
Jakby te rewelacje o antymalarykach uslyszal moj szwagier epidemiolog i lekarz medycyny tropikalnej, to by biedny zawalu dostal.
U nas zaswiecilo slonce, kot od srody sie nie pokazal, ide do ogrodu poogladac ptaszki.
P.S. Kurki to tutaj sa tylko biegajace. Mozliwe, ze troche zdolowane…
Stara Żaba
pisze o sąsiedzie, co „rzucił barankiem”. Czy ktoś z was pamięta co to znaczyło „rzucić kogutka” ?
Nie miało to nic wspólnego z proszkiem od bólu głowy…
Proponuję przyjąć nazwę „kulane psioki” na rolmopsy (mojego Taty św.p.) tak w ogóle, to nie wiem jak przeżyję ten rok – z Dzieckiem obecnym w domu – czyli automatycznie bez internetu. Z biedą teraz dostałam czas niejaki, wieczorkiem, kiedy wszyscy na blogu gadają, ja najwyżej podczytuję. Stoi to nade mną, jak kat nad dobrą duszą i nijakiego spokoju nie mam, żeby coś napisać . O dedykacjach poetyckich nawet nie wspomn. Wyżaliłam się. Pa. Odezwę się, kiedy to kacisko moje pójdzie spełniać obowiązki przewodnika psa.
Spakowany biegnę na dworzec . Przed chwilą sprzedałem duży obraz. W locie .
Pa Pa!
ASzyszu pamietam, ze taka jedna wycinala kogutka, coby jej wesolo pial skoro swit, pamietam tez o wypuszczaniu ptaka, niekoniecznie musial byc kogutek, rzucic kogutka, to chyba tylko kurka moze?
no prosze LOT obrazy kupuje
Mam nadzieję, że rzucić kogutka to nie to samo, co puścić pawia 🙄
Zeby tylko dotrwala pogoda. Alternatywny program tez gotowy. Na deser i powieczorek, to co kupimy na targu i jezyny.
Pan Lulek
No to pięknego weekendu życzę, Panu Lulkowi i gościom 🙂
U mnie się rozpadało, a my chcemy na grzyby 🙁
Kogutka można też zastrugać 😎
„…Sołtys prosi do stołu. Pobielana wapnem kuchnia z chlebowym piecem. Na zapiecku szary kot. W kącie łóżko z wydętą pierzyną w dużą czerwoną kratę. Podłoga pomalowana na olejno, ciemny orzech. Między futryną a ścianą gruby słomiany warkocz. Zaduch. Zapach parowanych kartofli, nawozu, gnojówki cieknącej wąskim strumyczkiem przez podwórko i rozlewającej się na polach za stodołą. Kwaśny zapach mleka. Sołtys wyciąga z kredensu fajansowe głębokie talerze.
– Kogutka rano zastrugałem, rosół baba ugotowała – mówi…”
u mnie kwiatki podlane, jestem prawie spakowana i za 2 godziny wychodzę … daleka droga nas czeka bo najpierw pociągiem do Krakowa, potem autobusem do Wiednia a potem z Pawłem do Pana Lulka … trochę się boję jak dam radę … z powrotem będzie łatwiej bo pociągiem z Wiednia do Warszawy … Idę się picować i dopinać walizkę … 🙂 …
o jeżyny… jeszcze nie jadłam w tym roku … 🙂
no to pa blogowicze … jadę w znane i nieznane … 😀
Dobrej podróży 😀
Sprzątnęłam chałupę, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Można jeść z podłogi 🙂 Zaraz ruszam do robót ziemnych. Na obiad faszerowana papryka. O rzucaniu kogutkiem nic nie wiem, ale ciekawa jestem bardzo, może nieświadomie praktykowałam?
Moja Babcia lubiła kogutka na rosół zakroić.
Jeżeli komuś zdarzyło się w życiu rzucić kogutka to robił to świadomie, nierzadko w afekcie i jedynie raz. Zwykle robiło się to za granicą….
Jak zagraniczny to owszem, rzucałam. W czasach wielkiej posuchy brat pana męża przywiózł ze Szwecji dwa bardzo urodziwe kuraki. Tak koszmarnie śmierdziały rybą, że nie do jedzenia były 🙁
Miały byż pyry z mizerią, a była reszta kurek w śmietanie z jajkami. Samych grzybków już by nie wystarczyło, a tak obżarstwo urządziłyśmy wcale dostatnie.łodsza dokobnała zakupów, a wśród nich łopatka przecudnej urody (została zmielona do rozmaitego wykorzystania) i schab raczej anemiczny. Kotletów to z niego nie będzie ale będą zawijaski a’la Haneczka. Haneczka robi z antrykotu wołowego, ja zrobię ze schabu używając dwóch złączonych kotlecików.
A teraz dowcip, który opowiedziała mi Stara Żaba :
Stworzył dobry Pan kwiatki – i był zadowolony.
Stworzył Pan motylki – i był uśmiechnięty.
I rybki stworzył i ptaszki i wszelkie stworzenie – i był bardzo zadowolony.
A potem stworzył człowieka – i był szczęśliwy.
I stworzył Pan kobietę – popatrzył raz, pokręcił głową, popatrzył raz wtóry, pomilczał i mówi : „Ty, to się będziesz musiała malować”
Jeszcze jedno zanim mnie stąd wyrzucą; Echidna w tych dniach wraca tam, gdzie się chodzi do góry nogami. Następna wizyta pewnie za 3 lata – m/w z taką częstotliwością nawiedza stare kąty.
Nirrodku,
ja tam się nie znam, ale zastosowałam się do tego, co mi powiedziano – i pogooglawszy stwierdziłam, że Pd.Afryka to właściwie koniec strefy malarycznej (tak wynika z mapy rejonów malarycznych), to co ja się będę przejmować. Jerzor zajadał jakieś tabletki anty, jak był w Nigerii – twierdzi, że to one przyczyniły się do gwałtownego osiwienia (jednak nie ja 😯 ), być może coś w tym jest, bo faktycznie w pół roku po powrocie był bardziej solony, niż pieprzony – o, kulinarnie jest 😉
Ale to było 30 lat temu, teraz pewnie środki są inne i lepsze.
Pięęęęęęęęęęękny dzień, ten w rozbiegach (mnie chciał wyciągnąć, no wiecie, co?!), ja w szlafroku,
sprawdziłam, co na ogródku, za chwilę fotosprawozdam.
Jolinku51
Ty się niczego nie bojaj, będziesz tam jedyną panią, facetów od razu za twarz i rządz 😉
Tych trzech budrysów to do rany przyłóż, znam osobiście, polecam.
Pilnuj torebki w podróży! I nie zapomnij o sprawozdawczości.
Uściski dla Pana Lulka. No dobra – dla Misia i Pawła też 🙂
Przeczytałam naszą sławetną warzywną sagę i przy fragmencie o Ponurym Grzybiarzu taka mnie adrenalina naszła 😯 że ruszyłam do lasu mimo ulewy. Było jak wtedy, deszcz, krowie placki, oślizłe skały i mokra trawa po pas. Ale były też grzyby 😎 Wiecie, jak wyglądają zmokłe kurki? Bardzo apetycznie 😎 W przeciwieństwie do borowików, co w deszczu oślizgłymi i śluzowatymi się jawią (zebraliśmy kilka mimo obrzydzenia 🙄 ). Dobrze, że miałam spodnie na zmianę, na przyszłość zabiorę też zapasową bieliznę 😎 Wróciliśmy bogatsi o 4 kg grzybów, głównie kurek. Do tego jeden lekko stłuczony łokieć i mokre siedzenie (wszystko moje), bo źle się chodzi w kaloszach po mokrych, stromych zboczach 🙄 Na grzybach nie byliśmy sami. Towarzyszyła nam moja Intuicja, nieomylnie wiodąca do znajomych poletek z kurkami. Za każdym razem trafnie 😎
Osobisty wziął się teraz za czyszczenie (bez whisky), a ja nastawiłam zupkę z trzech borowików i jednego podgrzybka z białym winem z ostatniej butelki od Pana Lulka )Muscat Ottonel).
Pasuje na sobotnie przedpołudnie i popołudnie …
http://www.youtube.com/watch?v=Wjv-6ZHXRjg
Witam!
Praca Pana Boga nad stworzeniem człowieka ma bardzo wiele wersji, mnie spodobała się ta:
Gdy Bóg stworzył Adama i Ewę, rzekł im: – Mam tylko dwa prezenty. Jednym jest sztuka siusiania na stojąco, a….. Wtedy Adam skoczył do przodu i krzyknął: – Ja!!! ja!!! ja!!! ja to chcę, proszę Panie, prooooszę, istotnie ułatwi mi to życie. Ewa się zgodziła, mówiąc że takie rzeczy nie miały dla niej znaczenia. Wtedy Bóg dał Adamowi prezent, a ten zaczął krzyczeć z radości. Biegał po Rajskim Ogrodzie i obsikał wszystkie drzewa i krzaki, biegał po plaży wysikując rysunki na piasku…. Nie przestawał się z tym obnosić. Bóg i Ewa obserwowali oszalałego ze szczęścia mężczyznę, gdy Ewa spytała: – Jaki jest drugi prezent? Bóg odpowiedział: – Mózg Ewo, mózg……
Wczoraj wieczorem majaczyłem tu coś o śledzioflądrach w ramach extrawagancji kulinarnych.
Żeby nie być gołosłownym: Proszę bardzo!. Jeszcze mi po brodzie cieknie. Do picia kranówa ochrzczona połówką małej cytryny.
Bardzo to szwedzkie jedzenie….
P.S.
nemo, osobisty whisky nie lubi?
yurek…. 🙂
Kranówa?! 😯
Bój się Boga ASzyszu, na co Ciebie zeszło … 🙁
Alicjo,
Szato mnie się skończyło!
…a to feler, faktycznie 😯
U mnie się kończy monte, trzeba będzie się udać za róg i uzupełnić braki.
Jada gosci, jada. Jutro niedziela. jesli czegos nie kupilem to prosze na mnie nie zrucac.
Pan Lulek
A jak to bylo w kabarecie. Jada goscie jada a juz tu nie mieszkam…
Jeszcze z seri o Stwórcy .. Wiecie, że Pan nasz zaplanował stworzenie świata na 10 dni? Wszystko miał rozpisane. No tak, ale Chuck Norris uparl sie, że 6 dni wystarczy. No i rezultaty, jak na załączonym obrazku.
To był ranek, dzisiaj.
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Sobota0809#
Mak zasiali, czy co?! 🙄
Ja juz byłam za rogiem i z powrotem, teraz idę schabowe, bo takie jest zamówienie. Ubiłam młotkiem jak należy i teraz według Joanny Chmielewskiej („Książka ponieką? kucharska”) na patelnię. Ziemniaki młode z wczoraj będą odsmażane i do tego najlepszy na swiecie solny, czyli mój ogórek. Nie wiem, czy on mało, czy solny, ale dobry jest.
Szato nie, ale sangio -tak 😉
*poniekąd
alabaster z winogron przeciagnac przez czubek, czubek, co nie wie dymic sie czy szlajac, wyjdzie z tego powstanie, czy paw na lbychkociach, ogorek drabiny nie godzien w klimat sie wpisal jak waz do karety, kto to pociagnie, pociecha czyja, jaja w talerzu, smieta bieli wloskiego smierdziela, dobrocia mamiac gusta wykwintniejsze, podroze zebrzac prosza sie o udzial, tych, ktorzy maja czulosc na krzyk
pyk!
Pamiętam ten dzień… 😉
Spod szafy wychodziłam właśnie 😯
http://www.youtube.com/watch?v=N_bC8Y_lyKw&feature=PlayList&p=D231733685ADD38D&playnext=1&playnext_from=PL&index=34
http://www.youtube.com/watch?v=fAyCgWhYuCg&feature=related
Idę czegoś nalać w szkło, niech będzie kolorowe 😉
Kiedy Pan Bóg tworzył Adama, to dopiero próbował 😉
Bóg stwierdził, że Adamowi się nudzi i postanowił coś temu zaradzić. Zwraca się zatem do Adama:
– Adamie. Widzę, że ci się nudzi. Postanowiłem, że stworzę ci istotę. Istotę, która będzie piękna, mądra i inteligentna. Cudowna, miła, będzie ci służyć i wspierać cię. Jednym słowem, stworzę ci istotę idealną!.. Ale musisz mi oddać swoją nogę..
– Nogę?! A co dostanę za żebro?
http://www.youtube.com/watch?v=kgTFFtslhJI
…no proszę… to są Adamy wypisz-wymaluj. Coś za coś. Ale pocieszmy się – bez nas nie potrafią żyć 🙂
I *nawzajemnie*.
o właśnie…
listów już nikt nie pisze. Są tylko emaile. Ale dostałam w tym roku PRAWDZIWY list. Taki na papierze i w kopercie.
http://www.youtube.com/watch?v=yb0tP3OUY04
Pewnego dnia w ogrodzie Eden Ewa westchnęła z jękiem:
– Boże, mam problem!
– Cóż to za problem? – odpowiedział jej boski głos.
-Boże, wiem że zostałam stworzona przez ciebie, i ten wspaniały ogród i bajeczne zwierzęta i nawet ten niesłychanie zabawny wąż do mojego towarzystwa, ale ja po prostu nie jestem szczęśliwa 🙁
– Dlaczego nie jesteś szczęśliwa?
– Nudno mi samej, a na jabłka nie mogę już patrzeć.
– No dobrze, Ewo, stworzę ci więc mężczyznę do towarzystwa.
– A co to jest mężczyzna?
– To będzie trochę niewydarzona kreatura, z wieloma wadami i kiepskimi cechami charakteru. Będzie kłamać i zdradzać cię, będzie niewiarygodnie zarozumiały i pyszny. Tak ogólnie to będzie ci utrudniał życie. Ale będzie większy, silniejszy i szybszy i będzie lubił polować i zabijać. Będzie głupawo wyglądać, gdy jest podniecony, ale – ponieważ się skarżyłaś – to zrobię go tak, by zaspokajał twoje potrzeby cielesne. Będzie pozbawiony dowcipu i będzie jak dziecko kochał kopanie piłki i walkę. Nie będzie miał za dużo rozumu, więc potrzebna mu będzie twoja rada i pomoc w rozsądnym myśleniu.
– Brzmi powalająco 🙄 – rzekła Ewa i uniosła jedną brew ironicznie. Czy jest w tym jakiś hak?
– No, więc… Możesz go mieć pod jednym warunkiem.
O Boże, pod jakim?
– Jak już ci wiadomo, będzie on dumny i arogancki i będzie siebie podziwiał najbardziej… No więc musisz mu pozwolić wierzyć, że został stworzony przed tobą.
Pamiętaj, to będzie taka nasza mała tajemnica. No wiesz, tak między nami, kobietami…
.. 😉
40 lat!!!
http://www.youtube.com/watch?v=6vAqekT-GuA
Say say say
http://www.youtube.com/watch?v=5gWvBXS2t4A
Alka a może tak
http://www.youtube.com/watch?v=4gBJekEbkNA&feature=related
…tylko nie Alka… to zastrzeżone dla mojego Taty, który jak był zły za jakieś moje te tam, to tak do mnie się zwracał (ze trzy razy w życiu). I jedyną osobą, która mnie tak może nazywać, to Alsa.
Wyjaśniwszy, posłuchałam 🙂
Nemo…
To cienkie, i to było juz wtedy, kiedy ktos pod kogos sie musiał podczepić, no i razem im sie mniej wiecej udało. Sympatyczna piosenka, nie powiem, ze nie. Przebój roku w Złotym Stoku 😉
Z całym szacunkiem, Alka!
Na przeprosinyAlu.
http://www.youtube.com/watch?v=C_A7Hu0uKNw&feature=related
yurek… se nie pozwalaj!
http://www.youtube.com/watch?v=jyBmlXrPdAw&feature=related
😉
…a Kalinka – piękna piosenka. Mówta, co chceta, mnie sie zawsze podobała ta piosenka. I nie tylko ta.
A ja sobie tylko słucham.
http://www.youtube.com/watch?v=C_A7Hu0uKNw&feature=related
Przyzna pani Alicja że mają panie coś wspólnego.
http://www.youtube.com/watch?v=J9_AF80Ecow&NR=1
Też sobie posłuchałam… I jakos załapałam się dzisiaj na Tinę – „be good to me”.
Prosta piosenka z prostym przekazem.
yurek,
ja wolę Tinę. Czuję ja podskórnie, ze tak sie wyrażę, to ten temperament, który do mnie przemawia wprost. Cher dla mnie nie jest żadną piosenkarką, a Tina jest.
Tyle energii i naprawdę świetny głos.
http://www.youtube.com/watch?v=qF23muccJJ8&feature=related
Szanowna Pani Alicjo o gustach nie pogadamy, uwielbiam kobiety.
yurek… robimy dyskoteke? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=eTLgiROX5f8
oj, nie wyzywaj mnie od szanownych pań… 😉
Ja natomiast lubię facetów 😯
http://www.youtube.com/watch?v=HZMmv7sbENc
Jagger przy niej wymięka… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=YaKl2ec4J_w
Przecież pisałam, że mi youtuba nie chodzi!
A tu się wszyscy linkami przerzucają a ja biedna nic nie kumam. ASzyszu z tym kogutem też nie kumam. Z reszta jak mam kumać skoro koleżanki żaby już przestały a świeszcze zaczęły? Znaczy świerszcze nie zaczęły kumać tylko świergotać na skrzydełkach.
Pan Kowal od prowadzenia rajdu podesłał mi dzisiaj dwie kobiety (tak powiedział: posyłam do pani dwie kobiety, zeby posprzątały), a w PGRze to w takim wypadku mówiło się: potrzebuję człowieka, no dobrze, więc podesłał mi dwie kobiety do sprzątania strychu i łazienki stajennej. Rychło w czas. Łazienkę przedwczoraj wybłyszczyłam, bo przyjeżdżał niejaki Paweł od Oli (tej weterynarz co u mnie mieszkała) a on sam wczoraj zaczął doprowadzać strych do cywilizowanego wyglądu, bo tam przemieszkuje z psami – przywiózł trzy: swojego (właściwie to jego brata, ale on się głownie nim zajmuje), Oli suczkę i ich wspólną Foksiterierkę – tę co to niby miała być moja. Jeżeli chodzi o psy to razem z moimi dwoma i yorkiem Ali jest ich w sumie sześć, a nawet przelotnie siedem, bo suczka mojej córki przyleciała zza lasu sprawdzić co się dzieje.
Kobiety na rugim końcu strychu odkryły duże gniazdo os, które razem z Pawłem unicestwiły a potem raźno sprzątały. Głównie wyrzucały na dół różne rzeczy, które potem Paweł segregował i rozwozil w różne inne miejsca. Potem odkurzyły i odjechały wielce zadowolone z siebie a ja z Pawłem sprzątaliśmy dalej, czyli Paweł okurzał co nie zostało dostatecznie odkurzone a ja starałam się powycierać kurze gdzie się dało. Przy okazji ściągnęliśmy część pokrowców z materacy do prania. Już są wyprane i wysuszone, jutro je naciągniemy.
Ponieważ zapowiada się bezdeszczowa pogoda w następnych dniach, mam nadzieję, ze rajdowicze bedą spali w namiotach i w ogóle na strych nie wejdą. Właściwie to sprzątanie to na Zjazd jak znalazł.
Paweł z psami na czas rajdu wprowadził się do domu.
Zięć wygolił trawę wokół domu, wygląda zdecydowanie lepiej.
http://www.youtube.com/watch?v=nF3rIkdEDxc&feature=related
Stara Żabo…
nie takie my ze szwagrem, i ja wyglądam tego spania na strychu 😉
Szwagier niedaleko zresztą, w razie co 🙂
Przed południem córka z zięciem wyskoczyli na zakupy zostawiając dwie starsze latorośle. Ja doglądałam sprzatnia, dzieci się bawiły wszystkie razem, aż Józio Wędrowniczek znikł. Znikł i nigdzie go nie było.Postawiłam całą wieś w stan ostrego pogotowia. W koncu Józio się zanalazł – maszerował do domu, uszedł już ponad kilometr. W ramach odreagowania strzeliłam sobie lufę żołądkowej gorzkiej, co to została z krycia kucki.
Chyba się więcej nie zgodzę na przechowywanie Józia.
Możnaby go przywiązywać za nogę do drzewa a i to na krótkim sznurku.
a44a – taki kod, a ja idę spać, dobranoc!
Z całym szacunkiem Pani Żabo masz przerąbane dopóki nie przyjadą i nie zasmakują.
http://www.youtube.com/watch?v=BjqgH3Gnt98&feature=related
Żabo …:)
Józek da sobie radę!
Było… ale co mi tam 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=oiVFligG7lo
Moje to nie Warszawa, a Wrocław. No, Złoty Stok. Ale podoba mi sie ta piosenka.
Ale to były lata 60-te, kiedy Czesio to śpiewał
http://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=yODP_ilhnb0&feature=related
Nikt nie wrzuca, to ja…
http://www.youtube.com/watch?v=fBZV3rZPhD0
…a z tyłu siedzi Maryla z gitarą…
Lubię to
http://www.youtube.com/watch?v=iGLVfKf6uHo
Twój komentarz czeka na akceptację.
2009-08-09 o godz. 02:42
Niech czeka ja mam czas
http://www.youtube.com/watch?v=OyC9o-r9sxk&feature=related
Chrzaniom w tym tam. Przeciez tę piosenke napisał Tadzio Wozniak i to były lata… chyba mojej podstawówki jeszcze, czyli koniec lat 60-tych
…oooo, nie chodzi mi o Hannę, tylko o Zegarmistrza światła!
Wcięło mi wpis, bo schrzaniłam (pochrzaniłam) kod 😉
To Nobla sie domaga.
http://www.youtube.com/watch?v=NTNcxGVgn9I&feature=related
Dobra… troche lżejszej nutki 😉
W końcu sobota!
http://www.youtube.com/watch?v=m52MzZjOKgM
http://www.youtube.com/watch?v=pT_zpPIvY50&NR=1
# yurek pisze: Twój komentarz czeka na akceptację.
2009-08-09 o godz. 02:55
Twój komentarz czeka na akceptację.
2009-08-09 o godz. 02:42
Niech czeka ja mam czas
http://www.youtube.com/watch?v=OyC9o-r9sxk&feature=related
Dzisiaj grzebiac w swoich rzeczach znalazlem
STUDENCKI TURYSTYCZNY ZBIOR PIOSENEK BAZUNA
wydany przez
Uczelniany Parlament ZSP Politechniki Gdanskiej
w 1972 roku,
w nakladzie 5000 egzemplarzy,
z autografem redaktora Mariusz Wojtunika, IV r. Inst. Budowy Okretow.
Po co i kiedy ja to przywiozlem, to nie wiem (sam nie spiewam), ale to malo wazne.
Zawiera okolo 650 – 700 tekstow. Przegladajac czuje sie jakbym czytal pamietnik. Jest tu wszystko z rajdow, ognisk, biwakow, spotkan, po prostu z moich studenckich czasow. Nie chce zanudzac, dlatego tylko pierwsza z brzegu, ktora bardzo lubie.
http://www.youtube.com/watch?v=ZCldZ_E7Sps
Dyskoteka!
http://www.youtube.com/watch?v=HzBfJOUEG1U
O…!
Nowy, każdy z nas zabiera w podróż rzeczy nie wiadomo, po co. Insktynkt.
Jutrzejszy dzień dla pań wszystkich przychylniejszy będzie z czego się cieszymy.
A szukajac w internetowych starociach znalazlem to, chociaz to pozniej niz studia.
http://www.youtube.com/watch?v=t-CuFmkE1Ic&feature=related
Przyjemne to byly czasy, nie powiem.
… a moje życie się kolebie, niczym balia…
(A.O.)
http://www.youtube.com/watch?v=7ZSpWzNpUaA
Troche sie nastroje mijaja, ale A.O. bardzo lubie, nie tylko teksty piosenek. Wlasnie niedawno skonczylem Jej „Na wolnosci” – dziennik dla Adama.
Ale nie chcialem Ci przerwac dyskoteki, na troche sie wyciszam.
Alicja poszla sobie, bez slowa. Mam nadzieje, ze sie nie obrazila, ze przerwalem jej dyskoteke.
Wspomniana wyzej „Na wolnosci” bardzo mnie poruszyla, wiec pozwole sobie wkleic odpowiedz Adama. Wiem, ze to na tym blogu to niepopularne, wiec tylko raz. Chyba warto.
http://wyborcza.pl/1,76842,5227678,List_do_Agnieszki_Osieckiej.html
Dobranoc.
Kot wczoraj raczyl wrocic. Biedny nie rozumie, ze zanim go ktos poglaszcze, to jeszcze 1/2 roku uplynie, wiec zali sie pod drzwiami.
Po ogrodzie nie raczyl rano polowac, wiec Pyro na zdjecie bedziesz musiala zaczekac.
Prawie zapomnialam zameldowac, ze dotarlismy do lokalnej restauracji. Sprawozdanie wieczorem jak odgonie Ulubionego od maszyny.
„babe” <– taki kod 😯
Nie obraziłam sie i nie obrażam się nigdy, Nowy, odeszłam od klawiatury bo real wołał i się dopraszał 😉
Dzięki za sznureczek. E tam… co to znaczy „na tym blogu to niepopularne”?
My tam wszystko przetrawimy 🙂
Nowy…
Przeczytałam artykuł i powiem swoje – dziś prawdziwych Agnieszek już nie ma….
Dawne życie poszło w dal,
dziś na zimę ciepły szal,
tylko koni, tylko koni,
tylko koni, tylko koni żal…
Lubię Adama za szczerość, nie wiem, czy to jest pijar,czy jakie tam, albo po prostu stać go na to, żeby mówić, co pomyśli głowa. Nie chodzi o to, żeby się zgadzać, ale żeby rozmawiać.
To ja znaczy Mis + Jolinek . Jaja po wiedensku i chleb cieply prosto z piekarni. Ania w zywiole . Najpierw upieczemy ciasto potem do Burgenlandii. Lulku jeszcze troszke musi poczekac. Ach te kobiety…
PaOlO?!
Toż ja jeszcze nie poszłam dospać! He he… dzięki za sprawozdawczość, pamiętajcie o zdjęciach!!!
Tera idę dospać, Łysy przeszedł na iną stronę i nie będzie mi świecił w okno!
Czy we Widniu (Wiedniu) podają jeszcze wiedeńskie śniadania? Mój Tato był tam w 1957 i opowiadał, że nigdzie nie mógł zjeść wiedeńskiego śniadania. Ja jak byłam to nie sprawdziłam i teraz nie wiem czy wrócili do tradycji, czy nie?
Dobrej nocy, Alicjo!
Żabo (08:53)
W zasadzie tak.
Tylko, że nie w Wiedniu a w Sztokholmie.
I nie wiedeńskie a tureckie.
I nie śniadania ale kebaby.
I nie podają a trzeba sobie kupić.
Podają we Widniu śniadania wiedeńskie, Żabo, podają. Jadłem takie u Schwarzenberga o 7 rano, tuż po otwarciu kawiarni. Świadkiem paOLOre (też jadł) i Basia. A dokumentacja foto jest na blogu tylko trzeba poszperać w archiwum.
Smaczne było!
ale kleju sie wczoraj nawachalem, nawet piwo mi dzis nie smakuje, piekarz wrocil z wakacji, kupilem bagietke z oliwkami, moze przekonam smak do powrotu
Byli już Haneczkowi. Przywieźli pomidory, butelkę soku z czarnej porzeczki (Alicja na Zjeździe dostanie)dobry twaróg i ziemniaki jadalne. Groszy nie chcieli i Pyra wzbogaciła się na suchy ryj (czy to tak się mówiło?() Zawijaski pachną ślicznie, sałatka z pomidorów zaraz się będzie robiła i ziemniaki juz czekają na pstryczek – elektryczek. Synuś umiłowany wprosił się na obiad – jest to nieomylny znak, że Synowa w pracy dzisiaj.
krzywy sie mowilo
Hej, wiecie jak pachnie rozgrzane słońcem górskie zbocze pełne macierzanki, dzikich malin i poziomek?
No więc pachnie zniewalająco. Jak jeszcze do tego dodać chmary kolorowych motyli, trzmieli, dzikich pszczół i innego bzyczącego owadztwa oraz powiewy żywiczne z górskiego lasu, to będzie to cząstka moich dzisiejszych wrażeń z grzybobrania naprzeciw Eigeru. Grzyby też były, i jagody. To by były plusy dodatnie 😉 Były też ujemne: bardzo strome zbocze, mokra trawa, gzy bezbłędnie wyszukujące nie popryskane antybrumem milimetry gołej skóry, żmije…
Na szczęście Intuicja czuwała i zabrałam ze sobą leki. Stwierdziłam bowiem, że bez nich poruszam się po górach coraz niezgrabniej 🙁 Nie wiem, czy to powoli kwestia wieku, czy może za bardzo już się do moich leków przyzwyczaiłam i bez wsparcia nie potrafię?… W każdym razie żmije mi były niestraszne, ale na mrówki nie pomogło, jedna wielka czuwała przy kurce i użarła mnie między kciukiem, a palcem wskazującym 🙁
Przynieśliśmy ca 3 kg grzybów, w tym 2 wielkie kanie, brązowego kozaka, kilka borowików i wiele kurek. Napotkałam sporo wielkich prawdziwów padłych ze starości, znaczy że nikt nie zbierał w okresie ochronnym 😎
Nemo – zazdrość mnie zżera. Ja wiem, że bym na żadne zbocze nie weszła, a jak masz duży ogród, to może nie przeszłabym do końca. I nic nie poradzę. Zazdrość i już. Aszyszu też zazdroszczę tych kurek, a Piotrowi borowików. I w ogóle – nie ma sprawiedliqwości na tym świecie.
te leki, to przez tutke w nozdrza, do stanu zeby zmije niestraszne?
no i ta mrowa wlochata, trzymetrowa przy kurce, zmien lekarza 🙂
poza tym zazdroszcze z sympatia
E tam, Pyro, nie ma czego zazdrościć 🙄 Bywają jednak momenty euforii, krótkie, bo trzeba uważać, by się nie sturlać 500 m niżej, ale widoki zapierają czasem dech, a wszelki pot i wysiłek zostają wynagrodzone 😎
Teraz Osobisty czyści grzyby, a ja powinnam znowu coś ugotować, najlepiej chyba zupkę z borowików 😉 Wczorajsza wyszła znakomita.
Sławku,
to są moje leki:
http://www.lekisport.ch/?id=12&typ=1&top=0&s=de
Ja też z początku pomyślałam, że to o jakieś lekarstwa chodzi 😉 A kijki do nordic walking dostałam jakiś czas temu w prezencie do łażenia gimnastykowego po lesie i jeszcze ani razu nie użyłam. Muszę się zmobilizować, bo to podobno dobrze robi 🙂
daj spokoj oko mozna sobie wydlubac, zgadywalem, ze jestes uzalezniona, ale zeby az tak
…Nemo,
nie opowiadaj, tylko fotografuj, dobra?! Borowikową odpuść, bo się przeje. Zasusz grzyby!
Ha ha, udało mi się 😆
No, jestem od tych kijków uzależniona, a kiedyś naśmiewałam się trochę z tych „czworonogów”, jak ich nazywa Osobisty, który pewnym krokiem przemierza strome granie bez żadnych podpórek. Najwyżej na lodowcu lub stromym polu firnowym użyje czekana i raków 😎
Jak czytam w gazecie o tych 50-60-latkach, co w Alpach spadają ze stromych ścieżek (śmiertelnie 🙁 ) to wolę mierzyć zamiary na siły 🙄
😉
Do tego koniecznie Janis J.
http://alicja.homelinux.com/news/Me%20and%20Bobby%20McGee.jpg
Alicjo,
te ładniejsze obowiązkowo suszę, ale i na zupę wystarczy 😉 Z fotografowaniem mam problem, bo jeszcze zdjęcia z wakacji w komputrze nie upchnięte, myślałam, że będzie dziś lało, to je zładuję, a tu taka piękna pogoda 😯 Po wczorajszych oberwaniach chmury i licznych podtopieniach w okolicy nikt się dziś słońca nie spodziewał…
…dokarmia człowiek, bo lata taki i się doprasza cały dzień, a potem takie bydlę wyrasta 😯
Ale kielichem to już się nie podzielę, woda jest dla zwierząt, ludzie wiedzą lepiej 😉
Nemo,
się nie tłumacz, tylko wrzuć zdjęcia z karty na kompurt, zrób miejsce, i masz wręcz obowiązek fotografić Twoje okoliczności przyrody. Blogowicze – popieracie? No właśnie! Popierają! Fotoaparat noś i w niepogodę!
Znalazłam 😀
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/OnTheRocks#5219918421075113474
Toż to lodowiec, nie skały, Doroto 😉
Kurka siwa… ja mam tu tak plaskato, ze aż nudno, to się dopraszam – prześlijcie górkę wyższą, niż moja Górka !
…hehehe…
teraz wiadomo! Troszkę się ochłodziłam po tych klimatach.
O, a tu bez leków nie zejdę, a Osobisty na butach zjechał.
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/OnTheRocks#5219923467031993154
Zjechać bym też potrafiła, ale nie na butach 🙄
Na ochłodę polecam potoki prosto z lodowców. Żaden nie jest cieplejszy niż +3 stopnie 😎
Witam,
przepiękne są te zdjęcia ,a właściwie przyroda. Rozumiem, że to pora letnia. Zasadniczo wolę zdecydowanie chodzenie po płaskim, wszelkie wejścia pod górkę męczą mnie,ale dla pięknych widoków mozolę się pod górę,złorzecząc pod nosem. Przyroda potrafi wynagrodzić moje poświęcenie. dlatego bez wahania wybrałabym się tam, gdzie była Nemo. tymczasem jeszcze pozachwycam się tymi zdjęciami.
A te pierzaste kwiaty w kolorze bordo /albo bardzo do nich podobne/ widuję u nas w ogródkach.
Krystyno,
to bordowe i pierzaste, to są przekwitłe sasanki. Jak kwitną, to wyglądają tak:
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/WiosnaWAlpach#5052282812374679410
Nemo,
za moich czasów sasankami nazywało sie tak zwane śnieżyczki 😯
…namieszali człowieku w głowie, że namieszali. Teraz wystarczy pogooglać, ale niepotrzebnej wiedzy też za dużo. Kto by to uniósł 🙄
Sasanki są włochate i fioletowe:
http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Pulsatilla_vulgaris.htm
A śnieżyczka to przebiśnieg, czyli jeszcze całkiem inny kwiatek 🙂
To jest śnieżyczka:
http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Galanthus_nivalis.htm
Już wiem, to jest sasanka alpejska:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sasanka_alpejska
Tak jest, sasanka alpejska Pulsatilla alpina subsp. apifolia, żółta, bo są jeszcze białe i liliowe też. Mam gdzieś na składzie… Żółte są tutaj bardzo pospolite. Tu się nazywają Kuhschelle czyli krowi dzwonek 😉 Ich przekwitłe, zmierzwione fryzury mają wiele ludowych nazw. Jedną z nich jest miotła Baby Jagi 😯
Wcisnęłam w komputer 800 zdjęć z Polski i zatkałam go kompletnie, a to jeszcze nie koniec 😯 Muszę coś wyrzucić.
Nie wyrzucaj, tylko pozmniejszaj.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9858.jpg
ladny kwiatek 😉
a na serio to uwielbiam kwiaty! mam ich u siebie w pokoju pelno, a te, co sie nie mieszcza sa w kuchni.
Żadnych wieści ze św. Michała? Muszą balować po drugiej stronie granicy. Na podwieczorek ciasta zakupione przxez Synka w osiedlowym sklepie. Jak dla mnie dwumiesięczny przydział cukru.
http://www.youtube.com/watch?v=G7D_Em-G6Hk
😉
Dobry wieczor, czytajac nemo myslalam, jak pewnie wiekszosc z was, ze chodzi o lekarstwa. Ciesze sie, ze tylko o kijki chodzi bo nie zycze jej zadnych dolegliwosci! Zdjecia z gor wspaniale.
a propo ciast
to moj tort tegoroczny byl:
http://picasaweb.google.com/brakoniecka/20090808CityStrand#5367970977608947282
Pyro,
przewiduje najgorsze – Pan Lulek, Paweł i Misio tak nagotowali, ze Jolinek nie ma czasu sprawozdawać 😉
http://www.youtube.com/watch?v=9nOd5_Bdc8I
To nie my, lecz bratanki (od szabli i od szklanki) nagotowali i podali tyle, ze ledwo ruszac sie mozemy. Pan Lulek zjadl stosowna porcje pstraga i poprawil nalesnikami, a nawet podkradal gesia watrobke na krazkach jablek z cudzych talerzy! Fajnie to by bylo jednak, gdyby on tak robil czesciej.
Tymczasem Lulka ubylo jedna trzecia od czasu ostatniego spotkania, tak ze nawet Misiu mial problem trafic w niego swoja rura. Pare fotek w celach sprawozdawczych na pewno jednak sie wybierze.
Poczte butelkowa pobralem i pod koniec miesiaca przekaze w odpowiednie rece. Sam na zjazd nie bede mogl przyjechac, ale jestem w trakcie knucia iscie szatanskego pomyslu. Napiecie niech teraz rosnie, wiecej szczegolow za dni kilka.
Jolinek z Misiem podkarmia Lulka, rozwesela i opracuja z nim jakies strategiczne fragmenty gry, zeby nam Lulka znowu przybywalo zamiast ubywac.
Ja z Osobista wrocilismy wlasnie z Burgenlandii. Abstrahujac od slabowitosci Pana Lulkowej mielismy dzis bardzo sympatyczny dzien. We wtorek przechwycimy naszych emisariuszy i wsadzimy w pociag do Warszawy.
Musze konczyc, bo ledwo zipie. Na ogonki nie mam juz sily. Molto sorry!
Jeszcze tylko dodam, ze na Wegry pojechalismy nielegalnie, bo ani ja ani Osobista nie wyposazylismy sie w stosowne dokumenty jak np. paszport albo chocby dowod osobisty.
A przed wyzerka pojechalismy do Styrii, gdzie nabylismy 40 flaszek znakomitych trunkow. Jolinek z Misiu potwierdza, bo degustowali.
Dobranocka!
Paolo,
dzięki za sprawozdanie, na Ciebie można zawsze liczyć;)
Pana Lulka kopniemy w stosownym czasie. Ugadaną mam trasę przez Danię 🙄
no a potem svenska i polska
😉
…cholera jasna… to dlaczego ja tak daleko mieszkam od was?!
To to wszystko jest tak blisko od siebie, żeście z tym wszystkim zdążyli wte i wewte? Tzn. wiem, że od Lulka na Węgry rzut beretem, ale i droga z i do Widnia, i jeszcze ta Styria po drodze 😯
Niech nam Lulek żyje i tyje, niech się zmieści w rurę, bo mu damy burę 😀
To z Was nie globtroterzy, ale Europotroterzy 😉
Dobry wieczór, to ja, złachana Żaba. Myslałam (żaby czasam myślą, ale niekoniecznie sensownie), ze po wczorajszym sprzataniu dzisiaj sobie odpocznę. Tymczasem rajd gra na zwłokę, dzisiaj nie przyjechali, więc jeszcze poprawiałam to i owo, razem z Pawłem naciągaliśmy wyprane pokrowce na materace – chyba się skórczyły!, ale w koncu wlazły. I tak dreptałam tam i z powrotem bez końca. Potem pojechałam na zakupy, z zakupów po słomę na pole, bo Wujek Leszczek zwijał przed deszczem (jak Wujek coś robi w niedzielę, to musi byc stan zagrożenia) i pozwolił uszczknąć ze swego dla moich koni. Akurat słoma mi się ostatecznie skończyła i bardzo jej potrzebowałam. W traka można władować dwie rolki, pojechałam z Pawłem jako siłą roboczą. Słoma sucha jak pieprz i się kruszy – tyle deszczu było – rolki lekkie, panowie lekko wepchali po drągach. Dwa razy obróciliśmy, na dobry tydzień spokój. Paweł chciał jeszcze zepchnąć rolkę siana spod wiaty, ale te już się uleżały i żadna nie chciała się ruszyć. Pomagał sobie długą rurką od wodociągu, ja też jakimś drągiem, w końcu rolka spadła, ale rurka też poleciała i stara Dumka dostała jej końcem w głowę, upadła i jeszcze siano na nią spadło. Rolka potoczyła się dalej, ale suka wyglądała przez chwilę całkiem płasko, jak na kreskówce. Na szczęście nic jej się nie stało, tylko ma trochę rozciętą skóre na głowie. Potem to już znowu musiałam pojechać do miasta, bo dzieci mojego siostrzeńca przyjeżdżały autobusem z Warszawy. Ala w siódmym niebie. A teraz przysiadłam, doczytałam blog i zaraz pójdę odcedzić ser z 20 litrów mleka. Robię pół na pół, czyli kwaśne zalewam gotującym się słodkim. Ostygnięty nieco skrzep wybieram na pieluszkę włożoną w coś w rodzaju durszlaka, czyli takie coś do gotowania makaronu. Na to talerzyk, na talerzyk kamień i niech odcieka do rana. a ja idę spać.
Dobranoc
wszyscy śpią? Nawet za kałużą?
Ser odcieka, serwatka powlewana w butle po mleku i wystawiona za drzwi, rano pojedzie dla swinek. Jeszcze tylko pralka chodzi, ale ona biedna już dwa dni na zmianę z suszarką. Piorę wszystko co mi przy tych porządkach w rękę wpadło.
Dzien dobry Wszystkim, dzien dobry Zabo,
Za kaluza nie spia, dopiero do domu dotarlem i trzeba jakis obiad upichcic. Kupilem kurczacze piersi, to je zaraz czys posypie i do piekarnika. Zeby ziemniakow nie obierac, to umyje i do tego samego piekarnika. Mam smietane i ogorki. Kupilem tez butelke Malbec prosto z Argentyny. Juz wyprobowany, dla mnie super, a niedrogi ($ 10 + podatek).
Jeszcze godzinka i bede obiadowal.
Też nie śpię, ale znowu błyski i grzmoty, więc się ukrywam pod kordełką. Malbec by się przydał. Idę pod, bo sie łyska bardzo.