Wykład Tessy o makaronie
Jesteśmy w Toskanii. Ojczyźnie jednej z najwspanialszych znawczyń tutejszej ( i nie tylko) kuchni. Tessa Capponi-Borawska pochodzi z Florencji. Ma za sobą pokolenia Capponich będących znaczącymi postaciami w historii tego regionu i Włoch od kilkuset lat. Jeżdżąc w te strony zawsze mamy ze sobą którąś z jej książek. W „Mojej kuchni pachnącej bazylią” tak Tessa pisze i makaronie:
„Niektórzy przypisują wynalezienie makaronu – to znaczy spaghetti – Chińczykom. Do Włoch miał je przenieść w końcu XIII wieku Wenecjanin, Marco Polo, autor Opisania świata. Inni utrzymują, że już Etruskowie i Grecy znali makaron, na co dowodem miałaby być etymologia włoskich słów pasta i lasagne. Tak czy inaczej jest faktem, iż makaron, w wielu znanych dzisiaj formach, pojawił się na stołach Półwyspu Apenińskiego co najmniej w XIV wieku. Boccaccio w jednym ze swoich opowiadań wspomina, że „robiono makarony i tortellini i gotowano je w rosole z kapłonów”.
Tessa Capponi-Borawska we włoskiej kawiarni
Z upływem lat makaron we wszelkich swoich odmianach staje się nieodłącznym elementem tradycji kulinarnej Włoch, daniem narodowym. I tak Bolonia jest ojczyzną tortellini, Neapol ojczyzną spaghetti; mamy kluski z Sardynii czy też słynny sos do makaronu z Genui – „pesto alla genovese” itd., itd. Prawie każde miasto czy region we Włoszech ma swoją „kluskową” specjalność.
Makarony dzielą się na dwie podstawowe grupy. W skład jednych wchodzi tylko mąka i woda – spaghetti, świderki, rurki, muszelki, nitki. Druga to makarony jajeczne, a więc wstążki, lasagne, tortellini, ravioli itd.
We Włoszech, inaczej niż w Polsce, makaron jest daniem samym w sobie, podawanym na początku posiłku. NIGDY natomiast nie bywa używany jako dodatek do mięsa. Zasadniczo są dwa sposoby serwowania makaronu: albo „pasta in brodo”, a więc makaron gotowany w rosole – nitki, rozmaite rodzaje drobnego makaronu, albo jak w Polsce kołduny i uszka, a we Włoszech – tortellini czy ravioli. Osobną kategorię stanowią gęste zupy grochowe lub fasolowe, podawane z gotowanymi razem kolankami, świderkami itd. Drugim zasadniczym sposobem podawania jest „pasta asciutta”, a więc makaron odsączony po ugotowaniu z wody i wymieszany ze zrobionym osobno sosem.
W ostatnich latach konsumpcja makaronu we Włoszech wzrosła z 25 do 28 kg rocznie na osobę. Obok wielkich koncernów prosperują małe rodzinne firmy produkujące znakomite makarony. Włosi coraz bardziej zwracają uwagę na jakość kupowanego makaronu, a producenci coraz częściej wracają do tradycyjnych metod produkcji, wymagających użycia sitek z brązu nadających kształt poszczególnym rodzajom „pasty” oraz bardzo długiego czasu suszenia makaronu w stosunkowo niskich temperaturach. Taki makaron powinien mieć lekko kremowy kolor i porowatą powierzchnię, której lepiej trzyma się sos.”
Dziś na kolację będzie więc tortellini con funghi.
Komentarze
Wczoraj Nowy dopytywał się to ja mu dzisiaj odpowiadam.
Konfitura (dżem?) z jarzębiny:
– Półtora litra jagód jarzębiny
– Pół kilo cukru
– Dwa decylitry wody
Oczyszczone i opłukane jagody zamrozić (najlepiej w zamrażarce ale może być i na dworzu) na kilka godzin. Jeżeli były zbierane po przymrozkach to nie zamrażać. Jagody zmieszać z cukrem i wodą w dużym garnku i zagotować, poczem trzymać na wolnym ogniu z dziesięć minut.
Gdyby się pieniło to oczywiście pozbierać szumowiny . Napełnić czyste słoiki i szczelnie je zamknąć. Powinno wyjść około litra. Przechowywać w chłodnym miejscu a otwarty słoik w jeszcze chłodniejszym.
Galaretka z jarzębiny i jabłek:
Dojrzałe jagody zamrozić. Dwa litry jagód i jedno kwaskowate jabłko pokrojone na kawałki gotować z dodatkiem pół litra wody. Gotowy sok odcedzić – najlepiej wlać do cedzaka i zostawić na pół godziny. Na litr odcedzonego soku dodać dziewięć decylitrów cukru. Gotować na wolnym ogniu piętnaście minut – pół godziny aż cukier się rozpuści. Odszumowinić.
Teraz przeprowadza się próbę galaretkową:
Wylać odrobinę soku na talerzyk. Przeciągnąć paluchem w poprzek. Jeżeli rozstąpi się jak Morze Czerwone – to dobrze. Jeżeli nie – to dodać pektyny.
Zamiast palucha można użyć makaronu. Najlepiej nada się spaghetti albo świderek. Ugotowany albo i na surowo….
Podczas przygotowania konfitur z jarzębiny koniecznie należy posłuchać
http://www.youtube.com/watch?v=dxJw5YnXf14
Taka konfitura nadaje się znakomicie jako dodatek do pieczonych jarząbków. W ostateczności może być łoś.
a leszcz?
Leszcz teszcz.
🙂
Pamiętam spotkanie z p. Tessą, gdy opowiadała że w okolicach Neapolu gotują makaron i dodają do niego kamień prosto z morza, aby nadać mu specyficzny morski smak.
Pozdrawiam,
Leszcz to ja
… ciąg dalszy z 1O:44
na koniec potraktować talerzyk ogranoleptycznie wg poniższej instrukcji:
http://picasaweb.google.de/lh/photo/KCk9_IIeh2x4A8j7yB9KJw?feat=directlink
Nowy, a może lepiej tak:
5kg przemrożonej jarzębiny (mrożenie odbyło się w zamrażarce)
5L alkoholu 70%
2kg cukru
Wsypać jarzębinę, na to cukier i zalać alkoholem. Trzymać w ciemności, co parę dni mieszać. Ja swoją zlałem z owoców po 2 miesiącach, od 3 miesięcy się przegryza w piwniczce schowana, żeby nikt jej nie wypatrzył 😉 Degustacja się odbyła wczoraj, notowania były bardzo dobre.
Hmm,,,
Dla porządku chciałbym dodać, że dzisiaj miało być o makaronie. Czy ktoś ma receptę na makron z jarzębiakiem? Koniecznie al dente!
Szkoda, że nie ma Nemo, bo by zapodała: jarzębina powinna być z odmiany jadalnej, bo inna ma jakieś cykuty w sobie. Może to tak, ja z mojego traktowania pestek wiśniowych w nalewce – szkodzi, ale to taka mała ilość….
W charakterze obiadu dzisiaj duża patelnia pełna podduszonych w sosie własnym pieczarek. Próbowałam, próbowałam i zawsze było coś nie tak-mdłe nieco; więc pieprzyłam. Czterokrotnie. Teraz chyba nie da się zjeść bez chleba z masłem.
Dzisiaj dla odmiany nie moge wyjsc za rog bo jest zadyma, kupcy z Kupieckich Domow Towarowych przy Palacu Kultury „broniom sie golemy rekamy” przed naporem policji i obbzwa sie alaka o kazdy metr ulicy.
aaah to juz wreszcie rozumiem, co to jest KDT. Dzieki Ci Morag, bo sie od rana glowie…
to sa takie blaszaki w gruncie rzeczy bylo wynajete od miasta na 5 lat a juz urzeduja tam od 10 lat i teraz egzekuje ich komornik idiota, ktory mogl to zalatwic inaczej bez takiej afery, na miejscu tego ma powstac Centrum Sztuki Nowoczesnej za unijne pieniadze, to chyba jednak lepiej niz stragany i podobne
O właśnie – na 5 lat, siedzą 10 i zadyma. Po prostu chcą przy okazji coś dla siebie uszarpać. Z polską tymczasowością są za każdym razem periepałki : stawiali papieskie ołtarze w czasie pielgrzymek p- na kilka godzi, a potem awantura, że się usuwa „krzyże papieskie”. To samo ze Stadionem i to samo z KDT. Jak nie potrafią sobie poradzić, to niech zapytają gen Kiszczaka jak to zrobić. Tłumu boi się każda władza, ale gdyby następnego dnia po upływie terminu umowy, wręczano pozew sądowy, imienny, a nie ogólnikowy. to w try miga by się bractwo pozbierało. Jak ja nie lubię „demokracji” w polskim wydaniu
Makaron z jarzebiakiem (Pasta con sorbo): ugotowac makaron al dente. Podawac na bialym talerzu. Jarzebiak podawac w malych kieliszkach dobrze schlodzony ale nie za mocno. Uwazac na gosci. Jarzebiaku nie zalowac. Nie objadac sie. Buon Appetito.
a ja nie lubie dzisiejszej demokracji bo mnie dresiarz o mojej jakosci zycia decyduje
Dzien dobry,
Andrzej Szyszkiewicz, Pawel, Pyra – dziekuje bardzo, wielka przysluga!
yyc – to dobre ale dopiero za kilka miesiecy, wedlug Pawla conajmniej piec.
Nowy,
co najmniej pisze sie oddzielnie!
Nowy, to szczegol, byle pic razem, moze byc jarzebiak,
a poniewaz dzis makaron, to sie przyznam, ze bylo nas czterech i paczka: Misiu, Jeff, Antoine i ja+wspomniana, a w niej trufle 7procent, Jeff ugotowal, reszta zjadla, nie powiem, ze na kolanach, ale daleko nie bylo, Mis nawet jakas fotke sypnal, ale pewnie nie chce sie chwalic, skromnis
slawek,
Namow Misia, zeby fotke jednak pokazal, jesli oczywiscie juz zbyt daleko nie odszedl.
Nowy, jak conajmniej to więcej bo niedzielone.
yurek,
w takim razie conajmniej najmniej pojme co to co najmniej.
Może by jutro makaron? Oj, chyba nie. Chodzą za mną kurki – grzyby i inne takie wyraziste w smaku jedzenie. Dop jutra daleko – coś wymyślę. Morąg – też nie lubię, kiedy mój los od ogolonego półgłówka zależy.
Jakis czas temu jadac po okolicy wstapilem do miejsca, gdzie schronienie maja wszystkie dzikie zwierzeta, ktore tego potrzebuja. W coraz gesciej zamieszkanych obszarach ma to szczegolne znaczenie – zwierzeta moga tam spokojnie zyc, rozmnazac sie, po prostu znalezc azyl od cywilizacji. Sa to niewielkie, wydzielone tereny w ktorych nie wolno nic zmieniac ani naprawiac. Tam rzadzi natura. Cos warte nasladowania, jakze w Polsce by sie przydalo.
Dwa ostatnie zdjecia to roslina, ktora powinni znac wszyscy wybierajacy sie w te strony – do USA i Kanady. Moze juz Alicja albo ktos inny o niej pisali, albo po prostu wszyscy o niej wiedza, ale ostroznosci nigdy nie za wiele. To bardzo parzaca Poison Ivy (Toxicodeudron radicas). Osoby bardzo uczulone na olejki tej rosliny moga trafic nawet do szpitala, a w ogole gojenie trwa przewaznie tygodniami. Zdradliwosc jej polega na tym, ze objawy poparzenia pojawiaja sie dopiero po uplywie wielu godzin.
http://picasaweb.google.com/takrzy/AzylDzikichZwierzat?authkey=Gv1sRgCP_vpefG0va87gE#slideshow/5360971121751465970
Pyro,
a ja nie lubie gdy moj los zalezy od jakiegokolwiek polglowka, wcale nie musi byc ogolony.
ja to bym fatum z fryzjerem raczej nie wiazal, z polglowkiem jeszcze mniej chetnie, ale tak sie chyba porobilo, ze to glosujacy losuja,
wiec ogranicze sie do kurek, o ktorych Pyra kaprys wyrazila,
mialem dzis obiad z Gosciem, co byl go winien, zaskoczony totalnie kurkami w karcie oczywiscie zamowilem, posezonowe resztki z poludnia, ale z takim kurkowym oddechem, ze az mam ochote polecic, te grzybki na patelce, potem jajo od kury przyprawy i do piecyka w malym, acz zaroodpornym na chwilke z odrobinka smietany po wyjeciu, kolendra i pietruszka mile widziane, ech, Pyro, jesli jeszcze masz kurki, rob!
potem byla ryba w szafranowym sosie na bazie langusty, ale to juz inna bajka, o serach i deserach musialbym jeszcze z godzine stukac narazajac sie na chwalipiectwo, wiec zamkne temat kawa z Jamajki i dwudziestopieciletnim armaniakiem, potem wrocilem do roboty i tak mi sie chcialo, ze jeszcze tu slecze nadrabiajac zaleglosci, miedzyczasie wpadla ekipa i pomalowala, tyle, ze oni wyjatkowo jeszcze trzezwi byli, juz nie sa, ide sobie na uboj, pewnie nalezny, hej
Nareszcie wypowiem się w temacie.
makaron….jeee!!! o…. !! jeee!!!
Mam fantastyczny przepis na makaron z jarzębiakiem.
Oglądając, proszę byście się nie rozpraszali i spisali precyzyjnie – każdy wedle swego słuchu – recepturę. Z tego co ja zrozumiałem trzeba przygotować 12 butelek jarzębiaku, paczkę makaronu i przyprawę pięć sąsiadek.
http://www.youtube.com/watch?v=Vk3R5gAYQIo
Skąd znam taki cudny przepis, może ktoś spytać??
Dzięki panu Wojciechowi Mannowi, podawał to w trójkowym kąciku muzycznym pt. Najgłupsza Piosenka Świata.
I proszę, wiedza się przydała, dzielę się z radością!
PS. na obiad był żólty makaron z Włoch z zielonym szpinakiem z Polski i czerwone z RPA, czyli makaron po litewsku.
Antek, dobrze, ze zlazlem, temu w niebiesko-cylindrycznym jakis klopot z artykulacja sie kupil,jestes pewien, ze on o makaronie, a nie o tych kluskach we tle? co na niedogotowane wygladaja, czerwone RPA? Mandela sie zapisal? po litewsku?
zoltowloskiszpinakpolski?
juz przeszli Warte i sa?
moze kogos obudzic?
obity sie klania
A ja lece do afrykanow muzulmanow na obiad. Wlasnie przeczytalem ze niedaleko ode mnie tylko nie w te strone co zawsze sie udaje jest kilkanascie roznych knajpek od Tajlandii po Somalie wiec zaczynam probowac. Dzisiaj mnie wzielo na Afryke dzika dawno odkryta. Jak sie dojedzie to sie wybierze, zamowi, odczeka i skonsumuje. Do wieczora powinienem skonczyc. No, chyba ze oni juz pracuja na miejscowym czasie ale jak do tej pory to jeszcze takiej afrykanskiej knajpki nie znalazlem. Gdyby co to w poblizu sa jeszcze inne egzotyki wiec z glodu nie padne.
Szanowny Panie,
Może łatwiej i szybciej (dla Pana i dla nas) byłoby podawać odnośniki do rozdziałów lub/i stron książek, niż cytować obszernie ich fragmenty….? Pięć, góra sześć wersów (na początku i końcu wpisu), które są niewątpliwie Pana autorstwa, mogą niechybnie zawierać również wspomniane odnośniki. A i sprzedaż książek wzrośnie! Niekoniecznie także interesuje nas menu i trunki, które stanowią menu posiłków Pana i Pańskiej Rodziny. Pamiętamy, niestety, niechlubną publikację Pańską (i Pańskiego Towarzysza) zawierającą oceny restauracji z roku bodajże 2005 lub 2006 – więszość gastronomów warszawskich nie ugięła się wtedy przed „zakupem” owych opinii. Być może niektórzy musieli, przecież ledwo ciągnęli koniec z końcem, a tu taka okazja do REKLAMY.
Uprzejmie proszę także przyjrzeć się komentarzom do Pańskich wpisów: te naprawdę warte są uwagi! Nigdzie nie spotkaliśmy tak uroczych, miłych, zaangażowanych i kompetentnych informacji na temat np. sezonowych owoców i przepisów na ich konserwację – przepisów wprost od Naszych Szanownych Przodków! Trochę też tam o napitkach, muzyce…. Aż miło czytać!!!
Ale, ale! Ani tam słowa o Pańskich cytatach, koszałkach-opałkach, butelkach otwartych przy okazji zakupów w Pułtusku… Hmmm….
Riddle Creek
Dzień dobry Szampaństwu
Trochę odgruzowywania dzisiaj było, to i czasu mało.
Poison Ivy u mnie na Górce rośnie. Ciemna (jeszcze wtedy) jak tabaka w rogu, poszłam zielsko powyrywać, bo mi już właziło, gdzie nie trzeba, na stok Górki, a to jest też inwazyjne dosyć. Zawołałam nastolatka do pomocy, to było z 14 lat temu. Koniec maja, diabelstwo się rozrasta, trza wyrwać. Bez żadnych rękawic ani takich tam, krótki rękaw etc.
Na drugi dzień zaczęły się pojawiać małe pęcherzyki, po paru godzinach urastające w wielkie bąble, napełnione jakąś cieczą. Bąble wszędzie, bo to się roznosi, jak się dotyka powierzchni skóry gdziekolwiek, a najwięcej było na rękach – i jak pęcherze pękają, to roznosi się dalej…
Przez najbliższy miesiąc ulgę sprawiało tylko stanie pod zimnym prysznicem, żadne tam maści czy inne smarunki na bazie owsa itd. Potworne swędzenie, pieczenie, jeden ogień. Spanie żadne. Wygląd – nie opiszę. Samopoczucie – domyślcie się sami. Dopiero po 6 tygodniach wszystko znikło i dospałam.
Ponoć gorszy jest poisen oak. Dodam, że nastolatkowi nic nie było, nie wszyscy są na to uczuleni. Podobnie na niektórych działa oleander.
I to taka niewinnie wyglądająca krzewinka, ten poison ivy. Na górce w lesie pełno, u mnie wytępiłam. Jak kwitnie (czerwiec, muszę uważać, bo nawet pyłek, przyniesiony przez wiatr, wywoła pęcherzyk.
A to jedna z moich najbardziej ulubionych zup. Co prawda jadlem w roznych wydaniach i tak roznych, ze sie zastanawiam czemu okresla sie jedna nazwa? Moze to bardziej sposob przyzadzenia niz nazwa zupy? No i zalezy pewnie gdzie sie dokladnie ja je (Malaje, Indonezja czy Laos). Co by nie bylo polecam.
http://farm3.static.flickr.com/2454/3743224415_feb560f5c0_b.jpg
yyc,
error we flickerze – nie otwiera się.
Przepisy na jarzębinę oraz kurki Sławkowe – w /Przepisach . Idę zaparzyć herbatkę (LECH wyszedł w południe i dotychczas nie powrócił) – i z powrotem do roboty. Jak trzeba, to trza…. 🙄
Sprawdze jak wroce do domu bo zaraz wychodze. U mnie sie otworzylo w pracy no ale moze dlatego, ze sam wstawilem ? Sprawdze, dzieki Alicjo. Ostatnie 15 minut spedzilem czytajac o zupie i problemach z dostaniem dobrej w Zach. Kanadzie. Nie wiem jak u Ciebie ale tutaj jest wyjatkowo malo malajskich knajpek. A zupa to Laksa bo chyba nigdzie nie napisalem o jaka chodzi.
U mnie się otwiera bez problemu, smakowicie wygląda!
Mnie się teraz też otworzyło bez problemu 😯
A przedtem wyskakiwał error.
Na oko widzę krewetki, ostrygi, kalmary, pewnie jakieś ośmiorniczki się ukrywaję gdzieś tam, może kawałki ryby jakiejś?
Zgaduję, że curry ostre, prawdopodobnie chili, oraz mleko kokosowe, no i cillantro zielone na posypkę. Tak to widzę na oko 😉
Jak nie zgadłam dokładnie, to mój przepis też ma ręce i nogi, można dodać fish sauce i posypać cieniutkimi wiórkami suszonej ryby bonito.
Tak tutaj seafood ale i z kurczakeim jest dobra. Ja lubie mleczko kokosowe to i zupka mi smakuje a cilantro czy kolendra (koriander, zawsze mi sie myli ktore) daja tez specyficzny smaczek. A na dole ryzowy makaronik cienki. W Sydney w kazdym „food corner” mieli a tutaj guzik. Sam czasem kombinuje na lekkim rosolku, dodajac curry paste, kokosa, cilantro i sambal oelek (chyba ze czerwone curry ostre to bez sambalu) i kawalki kurki albo krewetki i jest nieco prostsza ale smaczna 🙂
Wrocilem zod Somalijczykow z obiadku (lunchu nie jadlem dzisiaj) i calkiem dobrze zjadlem. Nawet sobie wzialem na jutrzejszy lunch do pracy do podgrzania nieco inne rzeczy. Koza byla dobra z pasta (sosem gestym, podanym z boku)ostra z papryki ostrej i z czyms tam razem pomieszane. Za obiad i lunch jutrzejszy $18.00 wiec tanio a jedzenia duzo.
Dobry pomysł z tym kurczakiem, widzę to – rosołek na bazie kurczaka, do tego morskie robaki (- osmiornica dla mnie!), ryżowy makaron i przyprawy jak wyżej, kokos dobrze to wszystko żeni. Zapiszę, bo Jerzoru na pewno będzie smakować, a bez ośmiornicy to i ja zjem. No, chyba, że wcześniej opiję się jarzebiaku 😉
A swoja droga to mi zrobilas ochoty na ostrygi. Teraz tak cieplo a takie z lodowki swiezo otwarte z morska woda w srodku i pokropione cytrynka popite bialym schlodzonym winkiem, hmm po kajaczku prawie jakbym z morza wrocil w milym towarzystwie na lezaczku…. Cholera gdzie ja dostane w Calgary dobre i swieze ostrygi. No i czy to sezon teraz?
yyc,
generalna zasada co do ostryg – kupujesz w miesiacach (nazwy angielskie), które w nazwie mają literę „R”. Woda musi być zimna. Znaczy… jeszcze trzeba poczekać. Omawialiśmy ten temat na blogu i tak mi się z tym „r” skojarzyło, może gdzieś wpadnę na komentarz do tego, to wrzucę.
U nas też można dostać, ale ja nie zwracałam uwagi, bo to cudo nie przemawia do mnie i nawet nie spróbowałam, aczkolwiek rozumiem, że są amatorzy – każda potwora znajdzie swego amatora 😉
It was once assumed that oysters were only safe to eat in months with Rs in their names (English). This meant that oysters were unsafe to eat in May, June, July, and August. This is a myth, but it has some basis in truth.
Zapamiętało mi się dobrze, tak mówiono u nas na blogu też. Niby nieprawda, ale prawda. Półprawda? 😯
Znalazłam :
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=328
yyc trzeba pojechac do pieknego kurortu w Belgii Den Han na Sylwestra i tam pomijajac fakt, ze masz smakolyki podawane podczas wieczoru sylwestrowego, to nastepnego dnia porostawiane sa namioty, w ktorych sprzedaje sie ostrygi i szampana, bywajac tam nie wychodzilam z takiego namiotu przez pol dnia, porcja ostryg i kieliszeczek szampana i porcja ostrg i…. fajnie bylo, morze piekne wille pokryte kolorowana na niebiesko strzecha, sklepy z antykami i o s t r y g i nawet w kawiarniach wzdluz plazy
dzisiaj dla odmiany nie mielismy pradu, to jest wielostronne miasto ta Warszawa
Morągu,
poczta, a nawet trzy, właśnie pchnęłam. A co Ty się szlajasz takim środkiem nocy, jak nie przymierzając, ja czasami i często ? 😉
Kiedyś jeszcze Pan Lulek tak miał, ale teraz rzadko wpada nawet w ciagu dnia 🙁
Po pierwsze wrocilam z lazegi a po drugie nie bylo pradu w dzien i nadrabiam
Alicja dziekuje pojde chyba spac na 5 godzin, bo o 8 dziecko jedzie na konie z wnuczka Zaby a ja pod Warszawe
http://www.youtube.com/watch?v=T4Mx8AN0GF4
http://www.youtube.com/watch?v=E7Dor4a8cNo&feature=related
To juz ostatnia na dzisiaj.
http://www.youtube.com/watch?v=WW67lm_AE54&feature=related
Widzę, że wzięło Cię na szansony, Nowy 😉
A mnie wcięło wpis, pewnie pogmatwałam kod 🙁
Napisałam, że przeczytałam wyżej zamieszczony sznureczek do wpisu Gospodarza sprzed prawie 2 lat – patrzę, a to akurat czas I Zjazdu i naszej ówczesnej podróży , no to wzięłam się za komentarze. Prawie wszystko mimo podróży czytałam na bieżąco, ale trochę mimo wszystko mi umknęło. Z przyjemnością odświeżyłam, ale zostały mi jeszcze 2 tygodnie do końca naszej tamtejszej podróży.
U mnie leje. Dobrze, bo ogórków i reszty nie muszę podlewać. Zle, bo w czwartek mieli przyjechać goście z Ottawy i Warszawy na zwiedzanie Kingston, a deszzce i burze zapowiedziano na jakiś tydzień. Pewnie odwołają przyjazd i poczekają na lepsze warunki pogodowe.
Troche mnie wzielo, ale zaczalem ogladac polecana przez Nemo „Girl with a pearl earring”, wiec na dzisiaj pewnie sie wylacze.
A moze Ty masz jakies doswiadczenia z przetworami z jarzebiny? – to dla mnie wazne. Moze byc konfitura i jarzebiak, albo spotkania pod jarzebina z konsumpcja tychze – byle prawdziwe.
U mnie tez leje rowno i tez ma tak byc caly tydzien. Ale ma to swoje dobre strony – gdy leje to rolnik lub ogrodnik siedza w domu i odpoczywaja.
Z doświadczeń jarzębinowych – spotkania pod jarzębiną, ale chętnie jarzębiak, wspominam też jarzębinę w czekoladzie gorzkiej – zblanszowane owoce zanurzone w rozpuszczonej czekoladzie. Bardzo dawno tego nie widziałam.
Film doskonały, również polecam, przyjemnego ogladania!
I dobranoc.
http://alicja.homelinux.com/news/Spotkania_pod_jarzebina_Puchaczowka.JPG