Zgadnij co gotujemy? (136)
Książka Marka Przybylika cieszy się wielkim powodzeniem wśród czytelników. Wyłudziłem więc od Autora egzemplarz z autografem dla zwycięzcy naszego środowego quizu. I kto dziś odpowie prawidłowo na trzy pytania oraz wyprzedzi konkurentów w dostarczeniu rozwiązania na adres internet@polityka.com.pl ten będzie mógł czytać i wspominać historię, która – jak mam nadzieję – już nie powtórzy się. Choć niektóre aspekty życia zadziwiająco przypominają opisywane przez Marka czasy. No to do dzieła:
1 – Co się kryje za tą wdzięczną nazwą: „Zwis męski elegancki”?
2 – Skąd się wzięła nazwa cinkciarz (etymologia)?
3 – Co to takiego eksport wewnętrzny?
I już pora by gnać do komputera czyli na pocztę (elektroniczną oczywiście). A ja czekam na Wasze listy. Oczywiście z książką „To było tak” opatrzoną autografem Autora i z moją dedykacją.
Komentarze
Pan Piotr dzisiaj zakpił sobie. Konkurs na szybkość w wysyłaniu poczty. Moja nie była gotowa, oczywiście. Polega to na tym, że naciska się linkę do internet@polityka.pl, wpisuje odpowiedzi i wybiera „Wyślij”. Potem spoczywa się na laurach pewnym wygranej. Po paru godzinach dowiaduje się człek, że odpowiedzi od niego nie ma. Wtedy otwiera pocztę i widzi: Skrzynka nadawcza(1). Otwiera skrzynkę nadawczą i dopiero wtedy poczta wychodzi. Kto to tak wymyślił?
Ooo, Stanisławie, już wysłałeś i zdążyłeś skomentować i jeszcze narzekasz? 😯 A co ja mam powiedzieć, jak 2 minuty po ósmej włączyłam komputer? 🙄
Co się nie powtórzy, to nie powtórzy. Ale zwisów mamy pod dostatkiem. Nie męskich, co prawda, ale bardzo eleganckich. Na przykład Zwis 450 Topaz. Albo Zwis 250 Kryształ. Oczywiście chodzi o lampy, których pełno w sklepach internetowych i na allegro.
Nemo, nic nie straciłaś. Właśnie o 8:02 quiz się pojawił w przestrzeni internetowej. Ale i tak nigdy nie wiadomo, co dokładnie w źródłowej książce napisano. Ja podałem dokładnie etymologię słowa, od którego pochodzi „cink”. Cinkciarze powtarzali w kółko 2 słowa, z których drugie już nie miało wpływu na nazwę tej półszlachetnej profesji.
Niektórzy zastanawiali się, dlaczego władzy ludowej tak trudno tę nielegalną profesję wykorzenić. Otóż panowie cinkciarze (bardzo jestem ciekaw, czy ktokolwiek słyszał o jakiejkolwiek pani cinkciarz nie będącej równocześnie przedstawicielką profesji ponoć najstarszej) w przeważającej mierze współpracowali z „organami”
Odnośnie zwisu męskiego (nie wiem czy eleganckiego):
http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,864,66504268,83334069.html
Przypomniałem sobie o perełce nazewnictwa w zakresie towarów konsumpcyjnych. Były lampe stojące na podłodze z kloszem zwisającym. Nazwano toto „zwis stojący”, co zupełnie brzmiało jak z dowcipu o dwóch panach Lampe, ojcu i synu.
Czy nadal można nabyć wsuwki męskie luzem?
Aszyszu,
bardzo piękne były te szwedzkie rowery. Z mroków pamięci mi się wyłania rower marki Mewa, na którym w dzieciństwie uczyłam się jeździć, na stojąco, bo to był rower dorosły. I tak miałam szczęście, że damka, inne dzieciaki jeździły „pod ramą”. Ta Mewa miała podobną sylwetkę jak Trygg. Następny rower był paskudztwem z Bydgoszczy, któremu pod osłoną ciemności ktoś ukradł lampę i tak już zostało…
Ja także wysłałam odpowiedzi,ale pewnie za póżno,o ile były łaskawe w ogóle opuścić mój komputer.Nie narzekajmy,że było łatwo,bo Gospodarz następnym razem wymyśli coś szatańskiego.Tymczasem zabieram się do robienia pierogów.Farsz mięsno-kapuściano-grzybowy przygotowałam już wczoraj,więc nie będzie tak dużo pracy.
Stanisławie,
nie znam dowcipu o dwóch panach Lampe 🙁
A co kryje sie pod wdzieczna nazwa „ulicznica zwyczajna”?
„Udyniona” jestem okrutnie. Ostatnio pracowalam non-stop 36 godzin. Jeszcze jakos lawiruje pomiedzy ostatnimi projektami. Widze nawet ich koniec. Dobry znak. Bo juz za dwa dni ropoczynamy nasza urlopowa przygode.
Jak czas pozwoli wpadne jeszcze do Blogowej Kawiarenki przed wyjazdem. Jak nie, to na wszelki wypadek pozegnam sie zawczasu.
Jako ze od komputera chce odpoczac nie przewiduje w ciagu najblizszych dwoch miesiecy czestych wizyt w Waszym doborowym towarzystwie.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Krystyno, czy nie można Ci dzisiaj złożyć wizyty? Oczywiście żartuję, przed wyjazdem nie mam czasu na wszystkie sprawy najpilniejsze, ale zawsze, gdy czytam o pierogach domowych, przychodzi rozmarzenie.
Doroto, zwis obejrzałem, ale tekst z Wielkiego Formatu zadziwia niechlujstwem redakcyjnym. Sam 2 dni temu na sąsiednim blogu o Gibbonie napisałem „Gibson”. Ale nie jestem dziennikarzem i nikt po mnie korekt nie robi. Lotnisko Babice jest w Krakowie, a w GW przypisano je Warszawie. Widać, warszawiaki wszystko chcą zagarnąć.
Dowcip jest mało elegancki, ale niech tam. Starszy pan Lampe (ojciec, wdowiec) poderwał miłą panią, dużo młodszą i zaczynał być z nią bardzo szczęśliwy. Niestety, po paru dniach wróciwszy do domu przedwcześnie zastał ukochaną in flagranti ze swym dorosłym synem. Na pytanie: „Synu, dlaczego mi to zrobiłeś” usłyszał, Bo Tate jest Lampe wisząca, a ja Lampe stojąca” 😳
Stanisławie,
Coś mi się wydaje, że jednak w Warszawie jest lotnisko Babice a w Krakowie – Balice. Ale jeszcze sprawdzę – bo to kwestia jednej literki. 🙂
Była kiedyś Dorota I nazwana ulcznicą zwyczajną z powodu wyjścia na ulicę w Amsterdamie po powrocie z urlopu. Napisała sama, że wybiegła w stronę Damm. Była to więc ulicznica zwyczajna Dama.
Oczywiście. Ja się musdze wstydzić, nie Wielki Format. Te literki pojedyńcze to już nie na moją sklerozę.
Dola moja taka, że nie mam komputera o 8.00 w środę, za to mam psa, który muuuusi wyjść natychmiast. I tak dobrze, bo rok temu musiał o 5 rano, teraz zrobił się sybaryta.Czas, kiedy to zdarzał się „upiór dzienny” i „upiór nocny”, „etykieta zastępcza” i „pieczywo świeże – odświeżane”, wspominam z sentymentem, chociaż nie nostalgicznie. Dostarczał bowiem ten czas rozrywek upojnych, o których młodzież nie ma zielonego pojęcia. Ta adrenalina kiedy „rzucili” papier toaletowy (ścierny), ci panowie, którzy z dumą nosili siaty pełne waty i utensyliów damskich, „właśnie dostawa była”, a puszka odrzuconej z eksportu szynki „Krakus”? A pół kilograma cytryn? TEGO ANI mAGDALENA, ANI nIRROD, ANI źRÓDEŁKO NIGDY NIE ZAZNAJĄ. i JAK TU MÓWIĆ O POROZUMIENIU POKOLEŃ?
Spróbujcie rozwiązać zagadkę na Łamiblogu 😯
Dotyczy rodu Putinów
„…lista męskiej części drzewa genealogicznego – w kolejności alfabetycznej. Pierwsza litera przed nazwiskiem jest zawsze skrótem imienia, druga – otcziestwa.
A. N. Putin
B. M. Putin
G. W. Putin
M. M. Putin
M. N. Putin
N. M. Putin
N. T. Putin
N. W. Putin
T. M. Putin
W. M. Putin
W. T. Putin
Proszę przywrócić wszystkim Putinom formę drzewa genealogicznego, jeżeli wiadomo, że:
– każdy ojciec miał dwóch synów
– założyciel rodu miał czterech wnuków
– każdy syn założyciela rodu miał dwóch wnuków.”
Panie Stanislawie, dowcip sie bardzo Panu udal….
Była kiedyś Dorota I nazwana ulcznicą zwyczajną z powodu wyjścia na ulicę w Amsterdamie po powrocie z urlopu. Napisała sama, że wybiegła w stronę Damm. Była to więc ulicznica zwyczajna Dama.
Nemo! Wyszło mi, że wnukowie B.M.Putina mają po jednym synu! A podają, że każdy ojciec miał dwóch synów 🙂 Asia
I tak żle, bo B.M. Putin nie może być założycielem rodu 🙂 pogubiłam się
Asiu,
B.M. Putin nie może mieć potomstwa, bo nie ma żadnego Putina z otczestwem B.
Alicjo, Nemo dzieki wielkie za wczorajsze podpowiedzi. Listeria kobiety nie bede straszyc, ale sola jej doloze, co mi tam. Moze dzieki temu bede oscypka miala ( i tak blog sprowadzil mnie na zla droge 😉 ).
Pyro ja bardzo przepraszam, ale ja do przedzkola poszlam tylko dzieki ponczochom przyslanym z zachodu. Papier toaletowy w domu byl gdy: A. wymienilo sie makulature na rolki; B. w drodze na narty przejezdzalo sie kolo fabryki i droga korupcji uzyskiwalo 2 worki dla siebie i znajomych.
Pomarancze w Pewexie i do tego tylko w okolicach gwiazdki.
Princesse kupowalismy tylko na wsi, bo dostanie slodyczy w Poznaniu wymagalo wiekszej szkoly jazdy i rodzaj tego batonika byl 1, slownie jeden.
Szczytem absurdu jest to, ze ja przez cale moje dorosle zycie nie zjadlam tyle cieleciny i poledwicy wolowej, co w dziecinstwie.
Pomarańcze były kubańskie, zielone i kwaśne – po jednej w paczce, którą tata przynosił z pracy na Święta. Delicje przywoził nam wujek z Warszawy,gdy przyjeżdżał w odwiedziny. Ciocia podobno stała w kilometrowej kolejce do sklepu Wedla, żeby je kupić. 🙂 Asia
No właśnie Nemo, pogubiłam się, a jak Ty to rozwiązałaś?
Oj, Stanisław podpadł kobiecie! Oj, będzie miał na sumieniu ostry atak babskiej frustracji. Morąg poczuła się osobiście spostponowana, wg starego dowcipu : wyjdź na ulicę, krzyknij „Ty dziwko” i każda kobieta obejrzy się oburzona. No, i za ulicznicę pospolitą, Dorotę 1 – obejrzała się na Stasia Morąg. Oj, dostaniesz Staszku po krzyżu!
Pomarańcze kubańskie pamiętam zielone, ale słodkie. Do zmiany barwy na pomarańczową potrzebne są niskie nocne temperatury, poniżej +17 st. a o to na Kubie trudno. Skórę za to miały dość pancerną 🙄
Asiu,
rozwiązania na razie nie podam, bo może ktoś chce sam spróbować. Poza tym sama nie wiem, czy dobre. Wysłałam na Łamiblog, ale tam też jest kwarantanna. I nie ma nagród 🙁
Zgadzam się z Pyrą, że czasy „rzuconego” papieru toaletowego wspomina się z pewnym sentymentem. Nieodzownym wyposażeniem był sznurek, na który można było zdobyty papier „nanizać” i z zadowoleniem taki wianek ponieść do domu. Ale też konieczność „polowania” na niektóre artykuły (głównie te higieniczne), i zagrożenie, że się ich nie „upoluje”, budziła we mnie uczucie upokorzenia. Do dzisiaj mi został odruch robienia zapasu niektórych produktów. „Sprzedaż spod lady” też chyba dla młodego pokolenia jest określeniem niezrozumiałym. Jak i również aluzje do godziny 13. Na blogu kulinarnym warto może przypomnieć, że istniało coś takiego jak „wyrób czekoladopodobny” (czyli tzw. „bylejadki”).
Okazuje sie, ze zagasdka byla trudniejsza anizeli wygladala na pierwszy rzut oka. Przyczyna klopotów jest niewatpliwie zwis. Wszystlo jedno czy w wersji eleganckiej, czy koscielnej albo robotniczo-chlopskiej jest to po prostu krawat. Co do plci, zwisy bywaja damskie, meskie i koedukacyjne
Pan Lulek
„Wyroby czekoladopodobne”, to już późny PRL, a właściwie czas chyba tuż „przedwojenny”.
Nawiasem mówiąc, w tamtym czasie, moja szwagierka wyspecjalizowała się w domowej produkcji „łomu czekoladowego” ze składników, które można było dostać lub załatwić.
Jeżeli dobrze pamiętam w recepturze występowały:
– mleko w proszku ( niebieskie ),
– cukier ( kartkowy),
– kakao ( z PeWeKsu ),
– margaryna,
– połamane „bure petity”.
Możecie się śmiać ale to było całkiem niezłe! 🙂
Moja mama też to robiła. U nas nazywało się to „blok czekoladowy” i bardzo nam smakowało. Asia
a.j.
takie coś było dawniej sprzedawane jako tzw. blok.
„Wyroby czekoladopodobne” to rzeczywiście czas przed stanem wojennym i w trakcie jego trwania. Te domowe wyroby były bardzo dobre! Przypomniały mi się teraz cukierki „czekoladowe” z płatków owsianych. W zeszycie z przepisami do dziś ostały się notatki jak dany przepis przerobić na wersję oszczędną. No i z braku kakao piekłam białego murzynka (całkiem był dobry).
Coś chyba we mnie wstąpiło, bo zabrałam się za rozmrażanie starej zamrażarki i remanent, przy okazji. Znalazłam różne ciekawe rzeczy, niektóre chyba jeszcze jadalne, po zidentyfikowaniu. I mnóstwo lodu 😯 Rozmrażam przy pomocy suszarki do włosów i metalowych misek z gorącą wodą. Do tego zmieniam pościel i robię pranie, jedno już wisi na dworze…
F – T.M. Putin
synowie
F1.1 – N.T. Putin i F.1.2 – W.T. Putin
wnukowie
F 2.1 – M.N. Putin i A.N. Putin (bezpotomny)
F 2.2 – N.W. Putin i G.W.Putin (obaj bezpotomni)
prawnukowie
F 3.1 -M.M. Putin i B.M.Putin (bezpotomny)
praprawnukowie
F 4.1 – N.M.Putin i W.M.Putin
jakby drzewko narysować?
T.M.Putin
synowie
N.T.Putin W.T.Putin
wnukowie
M.N.Putin N.W.Putin
A.N.Putin N.W.Putin
prawnukowie
M.M.Putin —
B.M.Putin
praprawnukowie
W.M.Putin
N.M.Putin
Tylu odpowiedzi (i to prawidłowych) jeszcze nie było. Pierwsza przyszła o godz.8.04. Szła więc z Gdyni równo dwie minuty. Druga odpowiedź przybyła spod Alp w trzy minuty później. Tym razem więc Nemo bez nagrody (co wręcz zdumiewające) a zwyciężcą jest Stanisław. Gratulacje!
Prawidłowe odpwiedzi wg. Marka Przybylika sa nastepujące:
1 Zwis męski elegancki to czywiście krawat;
2 Cinkciarz to osbnik handlujący walutą a nazwa wywodzi się od „warsiawskiej” wymowy zwrotu change money co brzmiało – cinćmony; 3 Ten rodzaj transakcji to kupowanie za bony walutowe w Pewexie towarów polskich odrzuconych z eksportu a pożądanych przez tzw. krajowców dewizowych lub korzystających z usług cinkciarzy.
Za tydzień rzucam na rynek Olivera.
Nie wiem jakim cudem, ale w moim sklepiku przy obskurnej uliczce na robotniczo- chłopskim przedmieściu, kakao „Goplana” było często i można było kupić kilka opakowań. W każdym bądź razie akurat kakao u mnie w domu było zawsze; podobnie jak pieprz ziarnisty – kiedyś, w jakiejś kantynie wojskowej na głębokiej prowincji przecierałam oczy ze zdumienia – słoik i karteczka z napisem : pieprz ziarnisty. Pytam, czy mogę kupić i ile. Pani za ladą, że ile chcę, bo zbytu na pieprz nie ma. Kupiłam 1,5 kg. Wsypałam w zakręcony słój po ogórkach połowę, a drugą obdzieliłam bliższą rodzinę i znajomych. Wystarczyło do zmiany ustroju
Eeeeeee, starałam się zrobić drzewko a wydrukowało się tak samo prawie, mało tego myślnik przesunął się w inne miejsce, ale już dam spokój, idea jest słuszna :)))
Pierogi udały się,choć ciasto wyszło mi trochę za miękkie.
Z dawnych czasów posiadam moją ulubioną książkę – zbiór felietonów kucharskich Ireny Gumowskiej.Dużo w niej informacji o wartościach odżywczych produktów , a przepisy ciekawe,choć jak na dzisiejsze czasy proste i oszczędne.Mnie ta skłonność do prostych dań pozostała.A ciasteczka owsiane też piekłam.
Czy wiadomo już ,kto dziś wygrał ?
Dzień dobry Szampaństwu.
Blok to ja pamiętam jeszcze za Gomółki głebokiego – wracając ze szkoły kupowało się zazwyczaj 10 dkg. za złotówkę. Bywał „czekoladowy” z domieszką kakao, bywał też zwyczajny, bez czekolady. Czasami „rzucali” chałwę – też w odmianie czekoladowej i zwykłej. Czekoladowa była rzadziej rzucana.
A wyroby czekoladopodobne to cos, co wygladało jak czekolada czy batonik, ale czekolady w tym nie było. „Czekolada zastępcza” 😉
Aha,już wiadomo,że Stanisław.Gratulacje !
Jeśli chodzi o cinkciarzy,to w Gdyni ich głównym miejscem działania była ulica Zygmuntowska/choć nie tylko/.Jest to chyba najkrótsza ulica w mieście,może ma ze 100 metrów.Mieścił się tam największy Pewex ,a ruch był zawsze duży.Raz lub dwa razy w roku kupowaliśmy tam klocki Lego dla syna.W ciągu roku dostawał nieduże kwoty marek lub dolarów od dziadków i cioć,ja trochę dokładałam.Potem kilka razy dziecko oglądało klocki w sklepie,zanudzało mnie tak,że już kilka dni przed właściwą okazją dostawał prezent.Radość była wielka.
Dziś w tym miejscu jest oczywiście bank,a uliczka,choć w samym centrum,właściwie jest zawsze pusta.
Bez niespodzianek – tradycyjne gratulacje dla Stanisława !
Krystyno – lekturę „Życia Warszawy” zawsze zaczynałam
od kulinarnych felietonów Ireny Gumowskiej.
Moja Mama je skrupulantnie odkładała do kulinarnego zeszytu.
Po kolejnych przeprowadzkach, gdzieś przepadły.
Z płatków owsianych i kakao robiłam czekoladowe kulki
i robię je do dzisiaj.Ale już rzadko !
Gratuluję Stanisławowi
Eee tam, zaraz zdumiewające 🙄
Zgapiłam się, a Stanisław czuwał 😎
Stanisławie, gratulacje!
A parówki przyrządzane na sto różnych sposobów !
O mięso,czy też inne wędliny było ciężko,a parówki
„rzucali” dosyć często.A zatem parówki były daniem
niezastąpionym na śniadanie,obiad czy kolację.
Nemo- bądź czujna, za tydzień znowu środa !
Danuśka,
już się nastawiam, a za tydzień nastawię budzik 😉
Żabo,
każdy syn założyciela rodu miał dwóch wnuków, a u Ciebie W.T. Putin ma 2 bezpotomnych synów.
a propos zwisu czyli śledzia
to podsumowałem u siebie Noc Śledziożerców
oczywiście kochana Bando
możecie pytać o szczegóły
nie ujęte w sprawozdaniu
Czasy już nie są tak upojnie ciekawe zaopatrzeniowo – nuda i rutyna. Poszła Pyra do osiedlowego samu i nabyła: wielką kalarepę na zupę, ziemniaki młode, ogórki na małosolne, cebulę ze szczypiorem, kawalątko pasztetowej podwędzanej, 30 dlg boczku wędzonego, parzonego w plastach, 2,20 kg łopatki z kością, za co wyłożyłam 43 złote z groszami. I co to za atrakcja? Żadna
Stanisławie,
Poczta może być wysyłana natychmiast. Jeśli korzystasz z Outlook Express to należy kolejno kliknąć:
– Narzędzia
– Opcje
– Wysyłanie
– Zaznaczyć „wyślij wiadomości bezzwłocznie”
– OK
Powodzenia
Dziękuję Gospodarzowi za nagrodę i Bractwu Blogowemu za gratulacje. Brzucho słusznie przypomniał, że zwis męski także śledziem nazywano, szczególnie wśród braci studenckiej.
Pyro, zawstydziłaś mnie okrutnie za przypomnienie czegoś, co napisała Alicja prawie rok temu. Morąg przepraszam. Nie było moją intencją sprawiać przykrości. I mam nadzieję, że nie sprawiłem.
Panie Piotrze, czy istnieje możliwość wysłania książki dopiero za tydzień? Przez najbliższy tydzień nikogo w domu nie będzie, bo w piątek jedziemy na Pardałówkę. Najgorsze, że nie da się quizować za tydzień.
Nemo, no, to wróć, przeoczyłam tych wnuków, a tak ładnie się zgadzało, ale jest ich jedenaście sztuk, czyli dziesięciu potomków. Protoplasta miał dwóch synów i czworow wnucząt a każdy z jego synów miał po dwoje wnucząt, do tego każdy ojciec miał dwóch synów, czyli protoplasta tez musiał mieć dwóch.
No, to
M.M. ma synów N.M. i T.M.
N.M. ma też dwóch synów – M.N. i A.N. i dwóch wnuków B.M.i W.M
a T.M. ma synów – N.T. i W.T. i dwóch wnuków G.W. i N.W.
Nemo, odpowiedź Żaby całkiem prawidłowa. Założyciel ma dwóch synów i czterech wnuków, dwóch prawnuków i dwóch praprawnuków. To jest jedyny możliwy układ. Doszedłem do tego, ale już nie zdążyłem rozpisać, bo musiałem na posiedzenie, które trwało 3 godziny.
Brzucho – a więc pytam :
w Twoim menu występował śledź z chutneyem cebulowym z
czerwonym winem karmelizowanym rabarbarem z pokrzywami
Proszę o szczegóły, póki mamy sezon na rabarbar i młode pokrzywy,
chociaż w Warszawie z pokrzywami może być ciężko !
Ja w ostatnią sobotę wymyśliłam swojego własnego śledzia rabarbarowego. Pisałam o nim na blogu w poniedziałek.
wiesz co Pyro i innne malkontenty?
życie to ciągła zmiana. okay? nic nie pozostaje tak jak jest. na dodatek to nie boli. nie jest to wcale takie złe. tylko trochę inne 🙂 to fakt, przestaliście w końcu kupować na kartki i załatwiać cokolwiek po znajomości 🙁 od dawna życie nie jest tak pozakręcane. spójrzcie na nie otwartymi oczyma. już to klepałem, ze przeszłość jest ograniczona w odniesieniu do przyszłości 😆
czekam jak Żaba, tyle tylko ze na kogoś, kto może mi pomoc puścić się kitem na wodzie. ten sport ma jedna wadę. potrzebna jest pomocna dusza do startu i lądowania
Gdynia rzeczywiście była ośrodkiem cinkciarskim na skalę krajową, bo marynarze dewizy przywozili, a w Gdańsku jakoś to nie szło. Ale oprócz ulicy Zygmuntowskiej pod Pewexem jeszcze był bar-kawiarnia w baraczku vis a vis kina Warszawa. Od wielu lat już jej nie ma. Póki była, tam wystarczyło zajrzeć i propozycje zakupu „zielonych” lub bonów można było usłyszeć. Ewentualnie można było rzucić w przestrzeń pytanie „po ile dzisiaj?”.
Wyroby czekoladopodobne domowe wychodziły nieźle, gdy się na maśle robiło. Ale najczęściej robiło się na margarynie zagranicznej. Do parafii przychodziły dostawy mleka w proszku i margaryny oraz topionego sera (ten bez związku). Mleko było pomyślane dla niemowląt, ale tyle tego było, że rozdawano wszystkim parafianom i proszek mleczny i margarynę, więć produkcja czekoladobodobna szła pełną parą i wątroby się sobie psuło.
Stanisławie, ja wierzę w Pocztę Polską. Jeśli redakcja jutro książkę dostarczy na pocztę to dojdzie ona do Gdyni za dwa tygodnie, bo to przecież przedłużony weekend się zbliża.
Arkadius, no, co Ty? Przecież nie narzekam, tylko się tak przewrotnie cieszę. Mój sposób na uczczenie 20-lecia.
Gospodarzu,
uprzedzam, ze ja dostawałam przesyłki w 5 dni, a to drugi kontynent!
Danuśka
czytałem Twojego śledzia
dobrze kombinowałaś, a co najważniejsze smacznie
:::
mój Tercet szedł tak
śledź cały, moczony, filetowany
do marynaty słodko kwaśnej
niestety na oko
ale podstawę zrób delikatnie
a potem dosmaczaj cukrem i octem
pamiętaj o zagotowaniu cebuli, marchewki i selera
tak niech sobie poleży ze dwa dni
[chutney]
czerwoną cebulę w piórka
zeszklić na oleju (nie rumienić)
dodać cukier, goździki, kardamon
dusić we własnym sosie pół godziny
uważać aby się nie przypaliło
dodać wytranego czerwonego kwasiora (wina)
podprawić winnym ocetm
kolejne pół godziny odparowywać
i do słoika
[rabarbar]
obrać rabarbar i w kostkę go
na patelni stopić trochę masła
rozpuścić w tym brązowy cukier
obsmażyć rabarbar
i dodać na krótko posiekaną pokrzywę
i też do słoika
[kiełki]
kiełki słonecznikowe na talerz
obsypać zielonym pieprzem z zalewy
skropić oliwą
całość oprószyć świeżo mielonym pieprzem
na każdym smaku położyć kawałek śledzia, nawet 1/6
tak na jeden kęs
:::
nie traktować tego jako kanonu jedynie słusznego
najlepsza jest zabawa z tego taka
że do każdego kieliszka
ma się inną zakąskę
chleb żytni ze słoniną jest dla zmiany smaku
Stanisławie,
mnie się zdaje, że druga wersja Żaby (13:11) jest prawidłowa, bo spełnia wszystkie warunki. Założyciel rodu Putinów, M.M. Putin, ma dwóch synów, czterech wnuków i czterech prawnuków, a jego każdy syn ma dwóch wnuków. Taką odpowiedź też wysłałam na Łamiblog, ale tam się długo czeka na ujawnienie odpowiedzi. Pocieszające jest, że wcześniej ujawniane są odpowiedzi błędne i mojej jednak nie widać 😉
Brzucho – mam taki pomysł – ceń.
Upiec jabłka spore w połówkach, w miejsce usuniętych gniazdek nasiennych i jeszcze trochę miąższu napełnić sałatką śledziową typu : słedż w kawałeczkach, śliwki suszone też w kosteczkę, orzechy, gęsta kwaśna śmietana z majonezem + przyprawy. Jabłko można dodatkowo otoczyć paskiem fileta śledziowego słodko – kwaśnego, ale to już niekoniecznie.
Brzucho – dziękuję !
Naczęściej przepisów nie traktuję,jako jedynie słusznych
wytycznych.W Twoim jest dużo ciekawych pomysłów
np.czerwona cebula,goździki,kardamon.Podoba mi się.
A zatem, jeśłi sprawdzą się prognozy na najbliższy weekend
15oC i deszcz,to zamiast jechać do Pułtuska zostanę
we własnej kuchni i poeksperymentuję z Twoim tercetem.
Pułtusk i w deszczu jest ładny.
A w tę sobotę będziemy siedzieć w księgarni w Wyszkowie. Dla zainteresowanych podpowiedź: na przeciwko dużego sklepu Stokrotka.
A pomysł Pyry też smakowity !
Tak, druga odpowiedź Żaby jest dobra. Nie można takich rzeczy robić z doskoku, bo trzeba się trochę skoncentrować. Pozdrawiam wszystkich do jutra
Pyro
świetny pomysł 🙂
nie wiem dlaczego kod mi wyskoczył f666
Budzik włącz w środę o wczesnej porze,
bo jeśli zaśpisz nic nie pomoże !
Dzisiaj o zwisach męskich też było
i towarzystwo się zamyśliło –
koło historii się przetoczyło.
Teraz gotujesz oraz smakujesz :
smaki indyjskie, czy brazylijskie.
Papier w rolkach różowych sobie kupujesz,
po internecie chętnie surfujesz,
albo blogujesz tudzież plotkujesz.
A o cinkciarzach oraz kolejkach po meblościanki
wspominasz z rzadka, na imieninach u ciotki Franki !
Sledziowe przepisy Brzucha, Pyry i Danuśki (z poniedziałku) wrzucone gdzie należy – nie do kosza!
Do /Przepisów, żeby nie biegać za po wpisach.
Próby rowerowe odkładam na popołudnie, bo zaraz muszę do tego odłozonego z poniedziałku dentysty.
Nowy ,
mój rower też z Wal-Martu 😉
Na obiad chyba będą szparagi, bo koniec sezonu u nas się zbliża, chcemy się najeść do wypęku. Lecę na tortury.
Witam. A to moj lunch wczorajszy. Wszystkie produkty kupione w exporcie wewnetrznym za dolary.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Lunch#slideshow/5342450443146300898
Wzięło mnie dziś na wafle-gofry własnej roboty. Mam maszynkę, co robi piękne waflowe serduszka, i ciasto zrobiłam, jak się należy, ale z prawdziwym cukrem waniliowym i… zabrakło tego pięknego, syntetycznego zapachu, co się snuł po Brukseli i tutejszym jarmarku tydzień temu 🙁 Wafelki z bitą śmietaną, truskawkami, cukrem-pudrem smakowały nawet – puszyste w środku i chrupiące z wierzchu, ale bez tej sztucznej wanilii… 🙄
Ja tak delikatnie piszę na ten temat, ponieważ nie jest to kwestia „słoń a sprawa polska”. Byłem na spływie kajakowym i mieliśmy w środku Puszczy Augustowskiej pokoje agroturystyczne z wyżywieniem. Po południu dostaliśmy placki z ciasta z mięsem i sosem grzybowym. I wywiązała się dyskusja, co to jest. Doszliśmy do wniosku, że to kartacze, na to weszła gospodyni i powiedziała, że to nie są kartacze, tylko bliny. My na to: „Bliny z mięsem?”.
Bo to były bliny litewskie
http://www.wrotapodlasia.pl/pl/turystyka/Potrawy/Bliny_litewskie.htm
Nie wiem, po co w tym przepisie drożdże, bo nie dodają ich do „potarkowanych” ziemniaków, a i mąka też pewnie bywa dodawana, ale może ten przepis jest utajniony, by nikt nie wykradł 😉
No i masz rację. Dzięki Nemo!
Torlinie – na moje rozeznanie, bliny to nazwa rodzaju placuszków, a jeśc je, bodajże, można ze wszystkim – klasycznie z topionym masłem i kwaśną śmietaną, wytwornie – z kawiorem i zwyczajnie ze śledziiem w śmietanie. Pewnie można i z mięsem
Szukaja resztek samolotu Air France który w piatek spadl do Atlantyku. Coraz wiecej szczególów. Kiedys latalem, kilka razy, ta trasa kiedy jeszcze istnialy linie lotnicza Varig. Trasa byla z Madrytu z ladowaniem w Las Palmas. Zawsze padalo a stewardesy i hostesy wyprowadzaly pasazerów pod wielkimi parasolami do sali tranzytowej.
Wiadomosc podwójnie tragiczna. Na pokladzie byla wegierska rodzina w tym dwoje dzieci w wieku przedszkolnym. Znajomi mojego szwagra. Wracali po podpisaniu umowy o prace z zalozenie przenosin do Brazylii.
Teraz on organizuje opieke nad rodzicami w Budapeszcie.
W zyciu bywa i tak
Pan Lulek
Smutek w ogóle, a szczególnie dla dla bliskich. Oraz dla znajomych i znajomych, którzy mieli znajomych. Nasi rodacy (dwóch Polaków, jeden Kanadyjczyk), też się „załapali” na to nieszczęście. Wot żizn…
Zaraz coś posprawozdawam. I proponuję o stosownej porze za tych, co w powietrzu i na morzu.
witajcie
Przygotowale tekst na blog Piotra, ale Hiszpan nie ma w kompie wejscia usb i nie mam jak zgrac. Ale zapraszam do siebie na blog. W Andaluzji goraco, zar sie z nieba leje. Nie wiem jak zbic temperature po drodze – mocze sie w fontannach, staje pod deszczowniami na polach no i wlewam w siebie hektolitry zimnych napoi. A i tak sie czuje jak stary, parujacy czajnik.
Pozdrowienia
nemo 🙂
dzięki za Twój komentarz pod artykułem, który wczoraj zalinkowałam, czułam się tutaj strasznie osamotniona w mojej awersji do jadania w restauracjach 😉 …to jednak miło – dowiedzieć się, że ktoś, ma podobne odczucia i odwagę ujawnić je na blogu kulinarnym, z lekka owładniętym kultem restauracyjnym 😉 . Nie popadając w paranoję, że tak jest zawsze i wszędzie, gdzieś w tyle głowy mam jednak te opisywane sytuacje, co skutecznie mnie zniechęca. bujna wyobraźnia nie zawsze jest zaletą 😉
emi,
może za rzadko tu bywasz? Ja dawałam wyraz mojej awersji całkiem wyraźnie i ten artykuł miejscami mnie prawie cytuje 😉 Moja wyobraźnia jest również bujna, poza tym poznałam kilka tajemnic kuchni restauracyjnych przy różnych okazjach i wiem, że tylko w TV szef kuchni osobiście kroi świeżo obraną cebulkę czy inne warzywko. W swojej wielkiej restauracji dostaje worek z obraną i posiekaną cebulą, worek obranych ziemniaków itd. Programy konsumenckie pokazują takie różne kontrole na zapleczach, stąd wiem, że ugotowany makaron może być najwyżej 3-dniowy (legalnie), więc spaghetti jem tylko we Włoszech u zaprzyjaźnionego kucharza, gdzie goście mają wgląd do kuchni, a karta napisana jest kredą na tablicy i obejmuje zaledwie kilka pozycji.
Wczoraj rano ujawnił(a) się Kwiatek z Wyszkowa lub okolicy i czeka cierpliwie na odpowiedź:
„Panie Piotrze, w którą sobotę Pan będzie w Wyszkowie, w której księgarni i o której?”
Kwiatku,
w tej dżungli trzeba walczyć i o sobie przypominać 😎 Najpierw się długo czeka na pierwszą akceptację, a potem nikt nie robi remanentu 🙁 Witaj na blogu 🙂
Ten blog nie jest nawet z lekka owładniety kultem restauracyjnym, to gruba przesada.
Często wymieniamy uwagi na tem temat, gdzie ewentualnie można, a gdzie nie powinno się za nic, sporo ludzi podróżuje, bywa, takie uwagi się przydają. Ja bardzo rzadko bywam w restauracjach, w podróży wiadomo – nie będę targała ze soba kochera, kuchenki gazowej i gotowała, jeśli przyjaciele nie ugoszczą czy rodzina, to zostaje restauracja. A czasami wybieramy sie tam z nimi, bo szkoda czasu na kucharzenie, kiedy mało na pogadanie! Dla mnie niewiele takich wizyt w skali roku, może kilkanaście, a jak większa podróż, to odpowiednio więcej. Z każdej podróży donoszę gdzie byłam i co jadłam, tak już mam za sprawą tego blogu, bo nie mieszkam w Polsce i chciałabym opowiedzieć, co tutaj „dają”. To nic złego polecić włóczykijom dobrą restaurację, zwłaszcza jak się zna właścicieli, zaplecze i inne tajemnice przybytku.
Ale żebyśmy byli zakonspirowaną bandą chwalącą restauracje na każdym kroku ? 😯
Przepraszam Kwiatka, że go przegapiłem. Witam więc z opóźnieniem ale za to serdecznie. A w Wyszkowie, jak już dziś informowałem, bedziemy w najbliższą sobotę czyli 6 czerwca od godz. 10, w księgarni mieszcxzącej się naprzeciwko sklepu Stokrotka przy ulicy łączącej Kościuszki z Pułtuską.
Do zobaczenia?
Alicjo,
nie irytuj się. Opowiedz lepiej, jak było u zębisty? Możesz jeść? I co z rowerem? Wypróbowałaś? Najpierw podokręcaj śrubki 😎
Nemo 🙄
zębista poszedł high tech, zainstalował komputery (zainstalowali mu, jest jakis taki program dla dentystow) – masz ekran przed rozwartą japą i widzisz, co tam dentysta robi. W moim wypadku chodziło tylko o zdjęcia rentgenowskie, bo dawno nie robione, a dorocznego czyszczenia przez dent-higienistę nie pokazują, no i dobrze.
Oczywiście system padł akurat na moją wizytę (wyczuł linuxa? 😯 ) , co tam się stało nie wiem, ale żeby te zdjecia zrobić, zabrało godzinę. Na reperację komputra. To tylko tak z biegu, bo dopilnowywuję kuchni.
Nie irytuje się, ale tak to odczytałam, co emi napisała – zakamuflowani zwolennicy restauracji 😯
O rowerze osobno, nie miałam czasu do tych pór tknąć, dzieja sie rzeczy naokoło i ja muszę *weteryniować* (interweniować, dla niewtajemniczonych).
Lecę dalej kuchcić 😉
W przeglądarce internetowej mozilla firefox mam jakis dziwny komunikat .
Pisze tam tak:
„Placeholder page
If you are just browsing the web
The owner of this web site has not put up any web pages yet. Please come back later.
Move along, nothing to see here… 🙂
If you are trying to locate the administrator of this machine
If you want to report something about this host’s behavior, please contact the Internet Service Provider (ISP) involved directly……..”itd…..
Zajrzałam przed chwilą przez przeglądarkę explorera i tu jest wszystko bez „planszy technicznej”.Cieszę się.
A w mozilli nadal jest przerwa techniczna 🙁 ..
Cieszę się ,że wykombinowałam inną drogę.
…………………….
Ale wypadałam z rytmu blogowego i nie mogę się zorientować czy w przepisie Brzucha wszystko wkładamy do jednego słoika i mieszamy ?
……………………
Moja Mama po po operacji czuje się świetnie. Co prawda do prędkości pershinga jeszcze jej trochę brakuje , ale ważne że chodzi sama!
Teraz zabiegam o miejsce dla niej w Szpitalu Rehabilitacyjnym w Kiekrzu.
To jest w pobliżu mojego domu (7 km ).
Wtedy piesek mamy będzie u mnie i mama już się cieszy ,że będzie go mogła codziennie widywać.
Co tam lotnisko,
my to nawet krakowiakom zagarnęliśmy stolicę!!
a było już dziś łykanie za tych co na morzu?
skoro się spóźniłem to łykam tabletke. rewodina dual na rozkurcz mięśni
😆
A ja myslalem, ze Krakow niedawno swietowal 400 lecie splawienia stolicy do Warszawy.
Grażyno
to są trzy podkłady pod trzy kawałki śledzia
spójrz na zdjęcie u mnie na blogu
11aa
I jeszcze nie mam czasu się przejechać 🙄
Zwłaszcza w bikini, Panie łulku, bo ciągnie od jeziora 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_9670.jpg
*Panie Lulku (miało być)
Brzucho dzięki. Byłam tam u Ciebie na blogu.Szaleństwa śledziowe są super. Narobiłam sobie apetytu na kiszkę ziemniaczaną ze śledzikiem i sosem jogurtowym. Jak to dobrze ,że mam w lodówce posolone osłonki jelitowe.Jutro na pewno zrobię taką kiszkę ziemniaczaną. Jest kilka przepisów w intenecie. Wypośrodkuje je i zrobię własną wersję.
witam tych zza kałuży, ja idę spać. Nie ma to jak własna ciepła kałuża. dobranoc
Nie bój nic, Stara Żabo, trzymamy wachtę 😉
Grażyna, coś mi nie pasuje z tą mozillą firefoxem u Ciebie, przecież to wyszukiwarka jak wszystkie inne, a nie jakiś serwis, który się zamyka, bo przerwa techniczna, takie zjawisko nie istnieje 😯
U mnie chodzi bez zarzutu jak zawsze – a komunikat musiał być ze strony, która chciałaś przeglądać (na mój rozum). No ale nie takie rzeczy my ze szwagrem o Windows słyszeli 🙄
🙂
Alicja,
Ten Twoj rower taki ladny, ze az szkoda go uzywac, zaraz sie zabrudzi. Moze niech postoi w takim stanie kilka dni?
Jest super!
Dopiero wrocilem (cztery bluefish) i w poczcie znalazlem zamowienie na natychmiastowe zlecone. Panie podobno chca miec na jutro rano! A tu juz jedenasta!
Znikam. Do jutra.
Dobranoc.
Nowy,
nie postoi, jutro rozprawiczam zarazę na dobre kilka km.
Nie śmiejcie się, że tak podniecam się rowerem – jakoś nigdy nie było czasu dobrego dla mnie (poza latami na Bartnikach), żeby mieć rower, a potem nikt nie pomyślał, ja też nie.
A poza tym ja to się cieszę byle czym i zaraz muszę rozgadywać się naokoło 🙄
Lekutko spróbowałam, ale na wiekszą jazdę nie miałam czasu dzisiaj, nawet za róg.
Alicjo,
Oczywiscie nie wytrzymalem, zeby nie zajrzec na chwile. Ja podzielam Twoja radosc z roweru. Jestem taki sam, wydaje mi sie, ze umiem sie cieszyc drobiazgami, a z nich przeciez skladaja sie wieksze rzeczy. A jesli dla kogos to smieszne – to dobrze, smiech to zdrowie!
mam 555b, to chyba oznacza, ze za 5 dwunasta. Wiec do roboty. Na szczescie to tylko uzupelnienie tego co wyslalem przed kilkoma dniami. Zaraz dopisze i wysle.
Nowy,
to mamy tak samo pod tym wzgledęm. Małe jest duże.
U mnie ta sama godzina, Jerzor chrapie, zaraz idę go szturchnąć, żeby ściszył, bo to nie muzyka dla moich uszu, a wskakuję do wspólnego wyrka. Gorzej, że Łysy juz próbuje zaglądac w okna sypialni , no wiecie co… 🙄
Typ bezczelny… zasłony są perkalikowe, bo nie lubię totalnej ciemności, toteż Łysego widać całkiem niezle.
Brzucho chciałem coś Ci zakomunikować na Twoim blogu ale się nie udało. Więc pytam co z tym Darkiem? Co on zmajstrował i czemu taki blady? Twoja relacja w tym dramatycznym miejscu sie urwała!
Skonczylem, wyslalem.
U mnie juz 4 czerwca. Wydaje mi sie, ze dzisiaj mozemy wszyscy wzniesc toast za historyczne slowa Joanny Szczepkowskiej! Ja wypijam juz teraz, chociazby za to, ze mozemy sobie tutaj tak gawedzic. Jeszcze 20 lat temu byloby to niemozliwe.
Alicjo – blog „gotuj się’ mam w „ulubionych” i od zawsze przeglądam przez mozille firefox. Gdy mi się ukazał ten komunikat , o którym wczoraj pisalam , pomyslałam sobie ,że to chwilowa przerwa.
Wczoraj zaczęłam kobinować jak ten koń pod górkę i wyszło mi tak :
jeżeli przez mozille przeglądam stronę startową blogów Polityki , to bez problemów mogę zajrzeć do każdego blogera oprócz p. Piotra.
To jeszcze odpaliłam przeglądarkę IE . Wówczas wszystko jest dobrze.
Dlatego podejrzewam ,że ma to związek z mozillą – bo jakiś czas temu już przerabiałam taką zadyszkę na innej stronie. Tam było jeszcze gorzej. Była groźba ,że jak tam wejdę , to złapię wirusa, trojana i takie tam…dzumy z tyfusami.
Dziś nadal jest bez zmian. Przeglądarka mozilla pokazuje niezmiennie taki komunikat:
……………………….
„Placeholder page
If you are just browsing the web
The owner of this web site has not put up any web pages yet. Please come back later.
Move along, nothing to see here… 🙂
If you are trying to locate the administrator of this machine
If you want to report something about this host’s behavior, please contact the Internet Service Provider (ISP) involved directly.
See the Network Abuse Clearinghouse for how to do this.
If you are the administrator of this machine
The initial installation of Debian’s apache web server package was successful.
You should replace this page with your own web pages as soon as possible.
Unless you changed its configuration, your new server is configured as follows:
* Configuration files can be found in /etc/apache.
* The DocumentRoot, which is the directory under which all your HTML files should exist, is set to /var/www.
* CGI scripts are looked for in /usr/lib/cgi-bin, which is where Debian packages will place their scripts.
* Log files are placed in /var/log/apache, and will be rotated weekly. The frequency of rotation can be easily changed by editing /etc/logrotate.d/apache.
* The default directory index is index.html, meaning that requests for a directory /foo/bar/ will give the contents of the file /var/www/foo/bar/index.html if it exists (assuming that /var/www is your DocumentRoot).
* User directories are enabled, and user documents will be looked for in the public_html directory of the users’ homes. These dirs should be under /home, and users will not be able to symlink to files they don’t own.
All the standard apache modules are available with this release and are now managed with debconf. Type dpkg-reconfigure apache to select which modules you want enabled. Many other modules are available through the Debian package system with the names libapache-mod-*. If you need to compile a module yourself, you will need to install the apache-dev package.
More documentation on Apache can be found on:
* The Apache documentation stored on your server.
* The Apache Project home site.
* The Apache-SSL home site.
* The mod perl home site.
* The ApacheWeek newsletter.
* The Debian Project Documentation which contains HOWTOs, FAQs, and software updates.
You can also consult the list of World Wide Web Frequently Asked Questions for information.
Let other people know about this server
Netcraft provides an interesting free service for web site monitoring and statistic collection. You can let them know about your server using their interface. Enabling the monitoring of your server will provide a better global overview of who is using what and where, and it would give Debian a better overview of the apache package usage.
About this page
This is a placeholder page installed by the Debian release of the apache Web server package.
This computer has installed the Debian GNU/Linux operating system, but it has nothing to do with the Debian Project. Please do not contact the Debian Project about it.
If you find a bug in this apache package, or in Apache itself, please file a bug report on it. Instructions on doing this, and the list of known bugs of this package, can be found in the Debian Bug Tracking System.
Thanks for using this package, and congratulations for your choice of a Debian system!”
………………………
Zaraz sprawdzę mój komputer skanerem antywirusowym. Może coś mi wpadło i się przykleiło do google>mozilla>ulubione.
literówka – miało być kombinować*