Zgadnij co gotujemy?(135)
Czwarta i na razie ostatnia „Europa” opuści moją półkę i poleci do nowego właściciela ( lub -lki). A my będziemy się cieszyć, że pomaga godnie podejmować gości podpowiadając dania przez nas wybrane, opracowane i lubiane. Oto pytania:
1 Garrotxa to rzemień służący do duszenia przeciwników używany przez sycylijskich mafioso czy co innego?
2 Czy w całej Europie zakazano tuczu gęsi na stłuszczone wątroby czyli foie gras?
3 Co powodowało, że podczas epidemii cholery w XI w Belgii nakazywano pić wyłącznie piwo?
No i pięknie zilustrowana książka już ma swego właściciela. A będzie nim ta osoba, która pierwsza przyśle list elektroniczny na adres internet@polityka.com.pl ja zaś tylko sprawdzę odpowiedzi i już wzywam listonosza.
Komentarze
Dzień Dobry! Jestem z „Kobry”!
wyslalam, a co mi tam
Serwus, jestem nerwus
Podgladam Was , podczytuję .
Życze wszystkim miłego dnia
Jak znam Gospodarza, to odpowiedź na pierwsze pytanie nie powinna być „bezdroże po katalońsku”, ani „kataloński krajobraz wulkaniczny” lecz pewien kozi produkt pasujący do szampana 😉 Albarino, Tempranillo, Periquita, Grenache i Madeira też podchodzą.
Nemo, masz racje za pozno tafiam na temat kuchnia w La Zona Volcanica de la G..
Możesz jeszcze poprawić. Ja nie startuję, bo już raz wygrałam 😉
Interesujące jest, że u Pana Lulka tylko 6 na 9 krajów zakazało tuczu gęsi. Ciekawe czy w Burgenlandii wolno znęcać się nad zwierzątkami?
Nemo – dzięki za podpowiedź !
Biorąc pod uwagę powyższe- wysłałam.
no nie bylo podpowiedziane, wiec juz po piwie, a poza tym nauczka i to milionowa dla mnie, aby w koncu stojac nad grobem przestac dzialac pochopnie
Powiem Wam w tajemnicy, że próbowałam rozwiązać łamigłówkę na Łamiblogu, ale tam się długo czeka, aż odpowiedzi zostaną opublikowane 🙄 Tam to są dopiero zagadki 😎 Szachowe pomijam, na matematycznych można sobie połamać zęby, ale jak jest logiczna, to czasami próbuję 😉
w Burgenlandii to oni pewnie po cichu dla swoich potrzeb mecza zwierzatka, ale na Wegrzch produkuja foie gras
Morąg,
nad czyim grobem stoisz? 😯
O, nie tylko na Węgrzech. We Francji, Belgii, Bułgarii, a nawet podobno w Kanadzie 😯
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=924#comment-152513 🙂
Dzień dobry Wszystkim 🙂
wiem ale ja mialam na mysli region OPana Lulkowy, poza tym jeszcze Hiszpania
No właśnie, Hiszpania 🙁 Nie dość im kłucia szpikulcami byczków i zamykania świń w piętrowych kacetach?
Funika,
witaj na blogu 🙂 Za przepisami na ogórki możesz rozejrzeć się w archiwum, dopiero co był przepis na chłodnik.
no to ide na masaz a potem mam randkie bez aspektow mesko-damskich w parku Charlottenburg
No tak, Nemo. Przyszło mi do głowy, że to pewnie coś do jedzenia, ale nie miałem czasu niczego szukac dzisiaj. Pracy dużo. Wstyd.
Ale od Twojego imienia tez są potrawy. W kompleksie handlowym Leclerc w Gdańsku jest nalesnikarnia, gdzie wśród firmowych specjałów (nie próbowałem) są naleśniki „Nemo”. Wstydzić się nie ma czego z góry, bo otoczenie porządne, miedzy innymi cukiernia Tomasza Dekera. To taki polski RR cukierniczy. Bardziej pasuje marka francuska, ale u Francuzów nie znam samochodu odpowiednio wystrzałowego.
Oho – Stanisław nie wysłał odpowiedzi !
Szanse rosną 🙂
Pisalem swego czasu, ze nasze gesi razem z kilkoma hodowcami zalozyly sóldzielnie produkcyjna czyli kolchoz. Oni nastawiaja sie na gesi Swietego Marcina czyli poczatek listopada. Gesi biegaja po olbrzymiej kolchozowej lace. Takie dzikuski to chyba nie pozwolilyby sie dokarmiac. Lykaja co w dziób wpadnie i dlatego maja zdrowa watroby. Z kolchoznikami bywa róznie ale to z calkiem innych powodów.
Pan Lulek
Musiałem przerwać wpisywanie na godzine i weszło, gdy nie bardzo wiadomo, o co chodzi. Z tymi krajami tez coś nie tak. Przyznam, że o Hiszpanii nie wiedziałem. A Węgry i Bułgaria – jakoś w ogóle o nich nie pomyslałem.
Tydzień temu w ogóle nie miałem czasu zajrzeć. Trzeba będzie książkę kupić w sklepie. Wydatek głupstwo, ale dedykacje 🙁 . Pewnie do uzyskania na zlocie, jeżeli się uda wziąć udział.
Danuska, wysłałem, ale dobre do tego, gdzie Pan Kierownik może kopnąć. Nie dość, że nie wspomniałem o serze, to jeszcze pominąłem Hiszpanię, Bułgarię i Węgry, jak to napisałem ciut wyżej.
Miłego dnia
Po wczorajszej gonitwie mam spokojniejszy dzień. Dzieci pobiegły na uczelnię więc spokój i cisza. Tylko królika mam do towarzystwa i gruchające za oknem gołębie. Pogoda niestety się spaprała – wieje, pada, szaro i buro. W planach mam tylko obiad pożegnalny z dzieciakami( zaproponowały jakąś latynoską knajpę) a wieczorem wyjeżdżam na dwa dni na stare kąty. A tam pokój na poddaszu z widokiem na góry i przysmaki Mamy, których gotowania uczyła się dawno temu na Kujawach.
pozdrawiam
PS. Dzięki za wczorajsze mądre, miłe i krzepiące wpisy
Nadzwyczj dużo dziś odpowiedzi. Pochlebiam sobie, że to spowodowała nagroda. Ale muszę dodać, że nasz blog jest kulinarny a nie geograficzny. Poprawną odpowiedź przysłała Pani Barbara z Bydgoszczy. Gratulacje! Książka już w drodze. Może uda mi się jeszcze coś wyżebrać u wydawcy to za parę tygodni znów „Europa” może pojawić się w quzie. Dzisiejsze odpowiedzi są następujące:
1 Kozi ser z Hiszpanii; 2 Mimo zakazów gęsi są tuczone na stłuszczone wątroby m.in. na Węgrzech; 3 Przygotowywanie piwa wymaga wysokiej temperatury brzeczki a bakterie doskonale rozmnażały się w studniach i ujęciach wody.
Gratuluję Barbarze. Parę uwag do quizu. W czsach epidemii nakazano picie wyłącznie piwa, ponieważ epidemia ominęła Oudeburg, gdzie taki nakaz wydał mnich Albert dostrzegający związek pomiędzy piciem wody z rzeki (!) a zachorowaniami. Wykładnię naukową dano dopiero kilkaset lat później.
O ile się orientuję, nie ma dyrektywy unijnej zakazującej tuczu gęsi. Dlatego w Belgii i Francji takich zakazów nie ma. Nie wiem, jak jest od strony prawnej w Hiszpanii, na Węgrzech iw Bułgarii, o których pisała Nemo i parę innych osób.
Ale w Polsce zakaz może byc znacznie złagodzony przy okazji dostosowywania ustawy o ochronie zwierząt do dyrektyw unijnych. Zaostrzono bardzo (w projekcie nowelizacji wspomnianej ustawy) warunki hodowli kur, ale przy okazji cichaczem wycięto co nieco na temat tuczu gęsi. Zieloni się obudzili i pewnie nie przepuszczą.
Poczytałam do tyłu wczorajsze wpisy, a tam Wojtek:
„Nemo, jak to mówią ?Stare koty za płoty?? więc wolę nowy nick. Gdy się coś kończy coś nowego się zaczyna, więc jednak Kartka z podróży. No i postaram się zapracować na nową markę.”
Wojtku, 😯
Za płoty to pierwsze koty, nie poznane i nie pokochane 🙁 Starym się daje miękką poduszkę, śmietankę i dobre słowo, nawet jak są już głuche, zdezorientowane czy nieźle szurnięte 😉
Tymczasem pochodź sobie po naszym Wrocławiu, wchłoń jego młodość i wigor i z tym obrazem w sercu ruszaj w drogę. A buty spraw sobie najlepsze z możliwych 😎
Co do nicka, to chyba pozwolisz nazywać się Wojtkiem, a nie Kartką, bo do tego chyba nie przywyknę 🙄
PS.
Szurnięty i głuchy jest mój kot, co ma prawie 21 lat.
Proszę nie odczytywać jako aluzji.
Barbarze z B. gratulacje!
Witajcie
a kod prawie babilonski: 77 i cos tam jeszcze. To na dobry poczatek.
Ges mi sie marzy od dawna – to a propos gesi – zamiast tego na obiad fasolka po bretonsku.
I tu pytanko do Guru Naszego: co zrobic aby fasola nie rozgotowala sie? Mam na mysli fasole suszona. Moczylam dwie godziny – ciapa, nie moczylam wcale – tez ciapa. Ta dzisiejsza bardziej podobna do potrawy lecz nadal niektore nieco rozgotowane. Nie breja, ale i nie to co powinno byc. Ot zagwostke mam.
Jestem na tzw wylocie i roboty moc zarowno w pracy jak i w domu, stad me nieczeste wizyty w Blogowej Kawiarence. A jak juz odfrune coby powojazowac nieco wizyty ustana. Az do powrotu.
Tymczasem tuptam na obiad bo mimo niedoskonalosci wizualnych fasolka pochnie kuszaco.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Echidno, fasoli trzeba pilnować przy gotowaniu. Nie należy dopuszczać by woda cały czas wrzała oraz co jakiś czas próbować czyjuż jest wystarczająco miękka. Zbyt duży wrzatek i długi czas gotowania doprowadza do takich rezultatów jak napisałaś.
Nemo, zawstydziłem się. Faktycznie powinno być „pierwsze koty …” a nie „stare koty…”. Pomyłka wzięła się chyba z traumatycznych przejść psychicznych, głęboka podświadomości się odezwała. Dzięki za uwagę.
Buty już mam – marki CAT. Kupiłem je okazyjnie na wyprzedaży kolekcji zimowej. Chodziło mi o to by miały podwyższone dla ochrony kostek cholewki. I muszę Ci powiedzieć, że dobrze się w nich maszeruje.
Jeśli zaś chodzi o nick to przecież jasne, że jestem realnie „kartką – Wojtkiem” albo „Wojtkiem – kartką”. Wszyscy wiedzą, że zmiana nicku ma dla mnie wymiar jedynie symboliczny.
Pozdrawiam – Wojtek
Serdeczne gratulacje dla Barbary B.
Szanse na sukces ciągle przed nami 🙂
Gratulacje dla Barbary z Bydgoszczy! 🙂
Zdążyłem „na gaszenie świec”. Od trzech dni byłem bez internetu; dzisiaj wymiana modemu, podpisywanie stosownych protokołów, itd, itp …
Sezon truskawkowy rozpoczęty! Mniam! 🙂
To Barbara H. z Bydgoszczy jest posiadaczka książki i Jej się należą gratulacje. Barbara B. jeszcze się czai i wpisze się na nasz blog zapewne w terminie późniejszym.
A przy okazji – nasze służby informatyczne odnotowały półmiliona wejść na „Gotuj się!” w ubiegłym roku. To chyba sporo.
To ja napisałam „Barbarze z B.”, a Danuśka tylko zgubiła to „z” 😉 Tak to jest, jak się idzie na skróty 🙄
A swoją drogą, to teraz ta Barbara powinna dać głos 😎
Dobrze to nie idę na skróty tylko po całości :
G r a tu l a c j e d l a BARBARY H. Z BYDGOSZCZY
ZA PIERWSZE MIEJSCE NA PODIUM W DNIU DZISIEJSZYM !
Wywołana do tablicy daję głos 🙂 Bardzo dziękuję za gratulacje, cieszę się z wygranej. Słyszałam same pochlebne recenzje książki. Czekam na nią z niecierpliwością. Pozdrawiam Wszystkich blogowiczów i oczywiście Autorów ksiązki
Wywołana do tablicy daję głos Bardzo dziękuję za gratulacje, cieszę się z wygranej. Słyszałam same pochlebne recenzje książki. Czekam na nią z niecierpliwością. Pozdrawiam Wszystkich blogowiczów i oczywiście Autorów ksiązki
Wojtek i kartka
i podróż przed nim
wcale nie wartka.
Podróż daleka,
jak wielka rzeka.
Wyczyn, jak sądzę wcale nie mały.
Do napisania nowe rozdziały.
Czytać będziemy,
sekundujemy 🙂
Gratulacje dla Barbary!
Wywołana do tablicy daję głos 🙂 Bardzo dziękuję za gratulacje, cieszę się z wygranej. Słyszałam same pochlebne recenzje książki. Czekam na nią z niecierpliwością. Pozdrawiam Wszystkich blogowiczów i oczywiście Autorów ksiązki
Danuśka niezły wierszyk teraz wstawiła. A ja, jak najczęściej z innej beczki. Wczoraj pisaliśmy trochę o naleśnikach i te nalesniki zaczęły łazić za mną, co rusz mnie zaczepiać i o nogi się ocierać. Tymczasem Moja Ukochana w pobliżu słuchała ksędza Niedałtowskiego, Duszpasterza Środowisk Twórczych Archidiecezji Gdańskiej. To było przy okazji wizyty w kościele św. Jana, który zaraz potem został zamknięty na 2 lata po wkroczeniu brygady budowlanej.
Spotkaliśmy się potem i Moja zaproponowała postawienie mi kawy. Zaproponowałem raczej wizytę w gdyńskiej nalesnikarni i usłyszałem „Nie po to parę godzin dzisiaj stałam przy patelni naleśnikowej, żeby teraz iść do naleśnikarni”. Zdębiałem. Od dawna w ogóle o naleśnikach nie rozmawialiśmy. A nalesniki w domu były truskawkowo twarożkowe – połowa z waniliowym i połowa ze stracciatellą.
fasolka po bretońsku była wczoraj na kolację, dziś na obiad botwinka, naleśniki może jutro 🙂
Za oknem popaduje i bardzo dobrze, …chociaż ponuro i nic mi się nie chce. Od kwadransa stosuję aromaterapię, rozwinęłam tabliczkę czekolady i póki co wdycham 😉 pięęęęknie pachnie już w całym pokoju 😎
to jeszcze tylko coś zagram 🙂 o ile dobrze się rozczytałam to remake (czy przy piosenkach też się tak mówi?) utworu z 2007r , o wiele lepszy od oryginału (którego to paszczaka litościwie nie zaserwuję), …na stylizację można się nabrać, prawda 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DM2177pHMT0&feature=related
No proszę Stanisławie, jak Twoja Ukochana zgaduje Twoje myśli!
Wnioski są następujące :
-albo Stanisławowa Krystyna to dobra wróżka spełniająca
życzenia nawet nim zostaną wypowiedziane
-albo podczytuje cichaczem nasz blog
:
:
:
Znam odpowiedź- to pierwsze 🙂
A wierszyk -no cóż,decyzja Wojtka daje do myślenia…..
Reisefieber mnie ogarnia. Czy może wiecie jak jest z dostępem do internetu w Hiszpanii? Tutaj, na wrocławskim rynku mój sprzęt ściąga sygnał nadawany z knajp. To wygodne bo można zamówić kawę z ciastkiem i buszować do woli w sieci. Na zdrowy rozum w Hiszpanii taka usługa powinna być dostępniejsza. No ale ….
Znowu dwie siodemki w kodzie. Tym razem od konca.
Panie Piotrze dziekuje. Ale czy moczyc? I jesli tak to w jakiej wodzie : letniej, zimnej orzegotowanej czy z kranu?
Obiad zjedzony. Koniec laby. Robota wola.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Echidno -ja moczę w przegotowanej około 6 – 8 godzin. Potem gotuję w tej samej wodzie ale sprawdzając miękkość. Powodzenia.
Fasolę moczyć raczej w wodzie z kranu i po namoczeniu w tej samej wodzie gotować. Od zimnej wody powinna odejść, ale rozlatuje się dopiero od zbyt długiego lub mocnego gotowania. To się gotuje jak rosół. Widać szybki krążący ruch cząstek, ale nie powinno bulgotać. Zaleca się gotować na pół twardo, jeżeli fasola potem ma jeszcze uczesticzyc w obróbce cieplnej z całym daniem jakimś. Jeżeli prosto do zjedzenia, powinna być odpowiednio mięka. Trzeba pod koniec próbować dość często. Przepraszam, że się wtrącam, ale Guru, widać, zajęty.
Znowu Łajza minęli. Jak Guru radzi w przegotowanej, to sam teraz spróbuję się do tego stosować.
Żaden ze mnie specjalista Wojtku, od składania życzeń.
Jestem przekonany, ze robisz to znacznie lepiej. Zatem życz sobie w moim imieniu tego, na co masz ochotę.
Dobrze ze poinformowałeś nas tutaj o byciu w drodze. Jak by na to nie patrzał, dodaje toto odwagi. Wydaje mi się, ze potrzebujesz świadków, by w chwilach słabości, kiedy najdzie cię ochota zrezygnować z wyznaczonego celu, pomyślisz właśnie o naszych uśmiechach. Takie widoki zamykają drogi ewakuacyjne.
Przemierzanie drogi z buta nawet, jeśli jest to cat pozwala na wyprostowanie najbardziej krzywych pomysłów. W zamian pojawiają się nowe. W międzyczasie poczujesz ponownie smród własnego potu. I będzie ci z tym tak dobrze, jak było w lesie, podczas rżnięcia. Drzew.
Poczuj ponownie samego siebie. I nie rozdrabniaj się na drobne. Pogoda: deszcz, słonce, wiatr czy ziąb dostep do sieci, w twoim przypadku nie mają najmniejszego znaczenia.
Celem jest cel.
Mam nadzieje, ze jesteś dobrze przygotowany. W końcu będziesz sam. Znam dobrze to uczucie. Nie raz odczepia się moja ukochana deseczka na wodzie od moich stóp.
Ale siła siedzi w sercach. Tak uważał Patterson. On był boxerskim mistrzem świata, musiał to wiedzieć.
A co do fasoli: w przegotowanej ale zimnej!
Wojtku,
http://www.wi-fihotspotlist.com/browse/intl/2000011/
ten oczywiście o wiele lepszy, pokazuje 4845 sztuk w Hiszpani podzielone elegancko na regiony:
http://v4.jiwire.com/browse-hotspot-spain-es.htm
z dokładnym w miarę opisem, mapką i informacjami dodatkowymi jak na przykład, ?e kawy można tam się napić i że usluga za friko…
Wojtku 2 lata temu z tym dostepem do internetu w Hiszpanii bylo dosc slabo, ale moze im sie odmienilo.
Polska pod tym wzgledem jest rajem na ziemi, bo wiekszosc duzych miast a nawet sporo miasteczek darmowy internet oferuje.
Platny hotspot za to na pewno gdzies znajdziesz.
W dużych miastach (na przykład Barcelona) wygląda na to, że światowy potentat sprzedający bułę z mielonym w środku opakowaną w papier ma poinstalowane takie punkty bezprzewodowego dostępu do internetu.
Nie kijem klienta – to pałką.
o tak, u nas tez tak mają
a i smak mielonej krowiny na całej planecie taki sam 😆
Wojtku, czy Ty idziesz do Composteli? W każdym razie, przynajmniej na początku, w tym kierunku :))
W nocy padało, teraz też co chwila, zimniej tak jak zapowiadali – 14 stopni C. Mój rowek pracuje jak należy. Przywieziony na drogę piasek jeszcze się nie związał, tam gdzie przejechał parę razy samochód jest w miarę twardo a obok zupa piaskowa. Trzeba poczekać.
Ładne życzenia Arcadiusa dla Wojtka. Zazdroszczę trochę, bo mnie nie łatwo cos takiego wypuścić na zewnątrz, choć w myślach całkiem podobnie.
Czy to Santiago? Na ogół idzie się tam szukać samego siebie. Niezbyt dawno była tam Pani z sąsiedztwa i chyba wróciła bardzo podniesiona na duchu, teraz pisze przewodnik po Drodze. Przeszła 2500 km, bo zbaczała z trasy w stronę wazniejszych zabytków i przedłużyła trase do morza. Jakby nie rodzina, dawno bym tam poszedł. Co ciekawe, uczestnicy Wędrówki są różnych wyznań, w tym i bezwyznaniowcy. Każdy jednak czasem samego siebie chce poszukać i tam podobno o to najłatwiej
Już kilka lat temu mój Osobisty Wędkarz łowiąc
ryby nad Sanem wpadał co jakiś czas na kawę na rynku
w Lesku i odbieral swoje maile.
Dzieci idealizują rodziców, ale żeby aż tak? Moja córka zaskoczyła mnie zupełnie; w końcu ona, bardzo wierząca, dla mnie wręcz dewociejąca, a jej poglądy na sprawy zasadnicze raczej nie są zbieżne z moimi A jak otworzyłam załączony link, to już całkiem zdębiałam – o wszystko mogłam podejrzewać Matkę Teresę, ale nie o tak trzeżwy osąd bliźniego i świata na którym żyjemy.
Kochana Mamusiu,
Dziękuję Ci za wsparcie jakiego mi udzielasz, jest dla mnie bardzo ważne, zwłaszcza kiedy jestem na bakier sama ze sobą.
Rozważam ostatnio słowa …………. Matki Teresy, które zarazem bardzo przypominają mi Twoją postawę życiową.
http://www.warszawa.oaza.pl/nadarzyn/teksty/mimo.html
Życzę siły i zdrowia!
Całuję Aga
Łajza mnie dziś prześladuje. Teraz minąłem się z Żabą. To przez to, że zaczynam pisać, potem coś mi przerywa i nie jestem na bieżąco.
P.S. Tradycyjnie czekam na kowala
Żabo, Matka teresa trzeźwo chodziła po ziemi. I na pewno nie była dewotką. Dewotki kochają same siebie za świętość i mury kościelne za to, że tworzą im drugi dom. Ludzi raczej nie kochają. Chyba „dewociejąca” do Agi nie pasuje.
Z poglądami dzieci dziwne sprawy się dzieją. Moja córeczka okropnie się buntowała przeciw rodzicom zarówno w liceum jak i na studiach. Nasze poglądy były kompletnie idiotyczne. I kiedyś przypadkiem trafiliśmy w moim komputerze na otwartego maila wysłanego przez córeczkę do włoskiej koleżanki, studentki architektury. Dzieliła się nasza córeczka poglądami na pewne sprawy i były to co do joty poglądy rodziców.
Po jakimś czasie dzieliła się poglądami na inny temat z kolegą z Niemiec. Ten list sama nam pokazała. I znów były to poglady rodziców, z czego może w tym momencie nawet nie zdawała sobie sprawy. W każdym razie na ogół cierpliwość w wychowywaniu dzieci nie idzie na marne 🙁
Gratulacje dla Barbary, Wojtku szerokiej drogi!
Moze alternatywa na dotychczasowe zycie byloby wyluzowanie sie w prowicji Granada, gdzie sa takie osiedla, w ktorych ludzie zyja w jaskiniach ale b. zmodernizowanych jaskiniach. Poznalam kiedys ludzi, ktorzy wrocili z takiej wieloletniej eskapady i bardzo to sobie chwalili. Godzina drogi od Granady A92 (samochodem) a miejscowosci nazywaja sie Guadix i Purullena,podsylam zdjecie
http://baba.geoblog.pl/entry?id=4043
miało być 🙂
No, wiesz, Stanisław! To, że jednocześnie myślimy o tym samym tylko potwierdza, że blog nadaje na tych samych częstotliwościach.
Echidno, może tamtejsza fasola jest nieco inna? Pamiętam, ze jak byłam w USA, to mój Wuj zakupił (co roku to robił, ale z powodu mojego przyjazdu zwiększył ilość) wór kaszy gryczanej w zaprzyjaźnionym młynie. Kasza wyglądała zupełnie jak polska kasza, ale nie było na nią metody, żeby po ugotowaniu była sypka, natychmiast robiła się z niej masa kaszowa. Próbowaliśmy różnych metod: zacierania żółtkiem, zasmażania, krócej, dłużej, cieplej, chłodniej… nic, jak tylko zawrzała natychmiast była w rozsypce.
Może byc z ta fasolą coś podobnego. Szczególnie, jeśli genetycznie modyfikowana. Można spróbowac lekko zagotować bez namocznia i czesto próbować, czy już mięka. Ale najpierw spróbowałbym według rad Pana Piotra.
Żegnam do jutra
Zabo, przenioslam Matke Terese do Passenta, bo tam wszyscy wszystkich rowno chlastaja, ze az sie kurzy
Stanisław, zgoda, ale moje własne dziecko czasami mówi bardzo rozsądnie a czasami nas (znaczy mnie i moją siostrę, bo niedawno uzgodniłyśmy nasz punkt widzenia) zaskakuje mówiąc zupełnie jak nie ona, czyli my to nazywamy „mówi księdzem Krzysztofem” – jej katecheta za Zbawiciela -, albo „mówi Wawrzyńcem”, czyli swoim mężem. Ostatnio mnie przepraszała, że mi dała złą radę i tym samym zgrzeszyła!!! Skoro nie wynikło to ze złej woli, to jaki grzech??
Tym u Passenta to i Matka Teresa nie pomoże 🙂
Ja już tam prawie nie zaglądam, bo mi wątroba się przewraca na drugą stronę, a mam ją oszczędzać
O, i tym stwierdzeniem daję brak wiary – a przecież ja, stara agnostyczka, uparcie głoszę, że nikogo nie można uważać za niezdolnego do poprawy, w odróżnieniu od mojej córki, która mocno zaparta o KK, twierdzi, ze niektórzy nigdy się nie nawrócą. Dlatego mówię, że dewocieje.
Modlitwa
Panie,
wiesz lepiej niż ja, że z dnia na dzień staję się starszy i pewnego dnia będę stary,
Chroń mnie przed przekonaniem,
że przy każdej okazji muszę coś powiedzieć.
Uwolnij mnie od namiętnej chęci
porządkowania spraw innych ludzi.
Naucz mnie bycia roztropnym – ale nie mędrkiem
Pomocnym – ale nie dyktatorem
Wobec mojego niesamowitego nagromadzenia mądrości
Wydaje mi się szkoda nie przekazać jej dalej –
Ale rozumiesz, Panie, że chcę zachować sobie tych paru przyjaciół.
Uchroń mnie przed wyliczaniem nie kończących się szczegółów
i dodaj mi skrzydeł, abym doszedł do pointy.
Naucz mnie milczeć o moich chorobach i dolegliwościach.
Przybywa ich ciągle – a ochota, by je opisywać,
rośnie z roku na rok.
Nie śmiem błagać Cię o dar
wysłuchiwania opisów chorób innych z przyjemnością,
Ale naucz mnie, znosić je cierpliwie.
Naucz mnie tej wspaniałej mądrości,
że i ja mogę się mylić.
Zachowaj mnie możliwie godnym miłości.
Nie chcę być świętym –
Z nimi tak trudno się żyje –
Ale stary zrzęda to ukoronowanie dzieła szatana.
Naucz mnie odkrywania u innych ludzi nieoczekiwanych talentów –
I udziel mi, Panie, pięknego daru wspominania o tym, mimochodem.
Zabo ja taki okres dewocji mialam na poczatku podstawowki. Siostra na katechezie powiedziala, ze obowiazkiem kazdego katolika jest nawracac niewiezacych, bo inaczej trafia do piekla (niewierzaci znaczy sie).
Moi rodzice sa oboje ateistami, wiec zaczelam nawracanie w domu, no bo przeciez jak to tak, zeby moi rodzice do piekla?! To byl chyba jedyny raz kiedy Rodziciel mnie zbyl, mozna by nawet powiedziec, ze byl to prawie pierwszy raz kiedy byl na mnie zly. W tym konkretnym wypadku nawracanie nie kierowalo ku poprawie a wrecz przeciwnie 😉
Passenta czytam tylko wpis autora, reszte pomijam, bo szkoda na to nerwow.
Dokonalam na rynku zakupu szparagow i truskawek zgodnie z zasada poki sa trzeba sie nimi przejesc.
Z tymi gęsiami to się cały czas zastanawiam. Oczywiście, ze przymusowe karmienie gęsi jest po prostu okrucieństwem i na coś takiego nie może być zgody, ale gęś jako taka jest zwierzęciem łakomym i na żarcie pazernym. Nigdzie nie znalazłam co by było, gdyby gęsi po prostu dać odpowiedniego żarcia do oporu, niech sama wcina. Może te wątroby nie byłyby aż tak tłuste, ale może dostatecznie na pasztet?
Wysokomleczne krowy, żeby dac te kilkadziesiąt litrów mleka dziennie, muszą zjeśc kilka razy więcej niż wynosi ich zapotrzebowanie bytowe a wymię i układ trawienny mają tak wyekploatowane, że po trzech laktacjach się je z reguły brakuje. I jakoś nikt się nad taką krową nie użala.
Ostatnio ktos wspominal o fois gras z gesi naturalnie utuczonych. Jeszcze nie mialam czasu sie w to zaglebic, ale moj rozmowca twierdzil, ze takowe istnieje, ale jest jeszcze drozsze niz „normalne”, bo mozna jej uzyskac tylko pod koniec lata kiedy to gesi same sie przezeraja przed odlotem.
Czy to prawda nie wiem, ale jeszcze sie dowiem.
Nemo, mam tę modlitwę przyklejona do drzwi spiżarni (to taka moja tablica rzeczy do pamiętania, ale nie zakupów np) i rozdaje komu mogę. Kiedyś ją wkleiłam na blogu u Bralczyka, uuu, dawne to czasy…
Bardzo dziękuję za gratulacje, cieszę się z wygranej. Słyszałam same pochlebne recenzje książki. Czekam na nią z niecierpliwością. Pozdrawiam Wszystkich blogowiczów i oczywiście Autorów ksiązki
Taka „normalnie żywiona gęś”, to tak jak te PanaLulkowe – jak już przestaje byc pisklakiem, pasie się na trawie do jesieni a na koniec dokarmia się ją paszą, w Polsce tradycyjnie owsem. Kiedyś z ciekawości robiłam kalkulację takiego tuczu, bo jedna znajoma, która równie tradycyjnie wie jak najszybciej zrobić pieniądze, gorąco wszystkich na gęsi namawiała. Miał to być w jej opinii biznes stulecia. jak policzyłam, to razem z uzyskanym pierzem, nie bardzo się wychodziło na swoje. Musiałam się nie mylić, bo wszystkie okoliczne „gęsiarnie” się pozamykały. Przymusowe karmienie pomaga skrócić okres tuczu i zwiększyć opłacalność, i pewnie dlatego się je stosuje z takim uporem. Natomiast w miarę naturalni żywiona gęś, będzie rosła dłużej i zje więcej.
Walcze nadal z ubezpieczycielami. Dla zabawy. Dzisiaj bylo dwu z firmy Zurich Kosmos. Jeden z nich, mniej doswiadczony, powiedzial mi, ze z sufitu leciala woda zdatna do picia. To co zebralo sie w szklanej szali to taki osad.
Wzialem szale, nalalem czystej wody z kranu, wymieszalem i powiedzialem zeby wypil. Odmówil tlumaczac sie wodowstretem. Oswiadczylem, ze po wypiciu to byc moze moze on by nie zszedl, ale napewno bylby przemarsz wojsk. Potem zatelefonowala nasza spóldzielnia i zapowiedzieli na jutro wizyte ponoc prawdziwych fachowców.
Bedzie zabawa na siedem fajerek.
Santiago de Compostella o ile mnie pamiec nie myli jest na pólnocy Hiszpanii. Najlepiej jest startowac z Francji. Potem piekne Pireneje. Po drodze moga byc przygody a nawet momenty.
Niezapomniane przezycie. No i kartki z podrózy
Pan Lulek
Żabo,
masz to? 😯 A ja pracowicie tłumaczyłam z niemieckiego 🙁 Możesz tu wkleić Twoją wersję dla porównania?
Gęś naturalnie żywiona za dużo się rusza i zużywa energię. Poza tym nigdy, nawet przed odlotem na jesień, nie zje dobrowolnie tyle, że jej dziób zblednie, a wątroba będzie ważyła 2 kg. Te gęsi są zarzynane tuż przed naturalnym zgonem 🙁
Stanislawie jesli to przeczytasz to powiedz co to jest stracciatella i jak sie nalesniki z nia (nim?) robi?
Widze ze „pop psychology” dzisiaj zawladnela blogiem. Zeby tak jeszcze praktyka nadarzala za teoria.
Stara Zabo roznica miedzy mleczna krowa a gesia jest taka sama jak miedzy ryba i psem.
a yyc za ortografią 😉
Czyli Zabo jako zoolog itpe nie znasz sie na przedmiocie, czyli demony czarnej pedagogiki szaleja po swiecie
Zaczelam szukac. Oto pierwszy rezultat:
http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/magazine/6301715.stm
Zauważyłem właśnie, że nas ktoś podgląda i podczytuje.
No wiecie co! Do czego to doszło….
A, Margarita 😀
Jedzenia belgijskich czekoladek dzień drugi. Osobisty spróbował kilku i mówi, że może by tak latem wracać z Polski przez Brukselę… 😎
🙂
zainteresowanym mieszkajacym w B
Cieszę się, że – co prawda z krótkim czasem realizacji – powierzono mi zorganizowanie ważnej imprezy uzupełniającej w ramach cyklu spotkań i wykładów towarzyszących wystawie
My, berlińczycy / Wir Berliner
Historia polsko-niemieckiego sąsiedztwa
Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie we współpracy ze Stadtmuseum Berlin i Muzeum Narodowym w Poznaniu, pokazywanej w Ephraim-Palais i Märkisches Museum. Planowana impreza ma uwypuklić rolę tzw. Polonii solidarnościowej, mieszkającej w Berlinie od lat 80. Ta kilkudziesięciotysięczna grupa Polaków, zaczynająca swój berliński życiorys najczęściej od pracy o niskim statusie społecznym, niskopłatnej i nielegalnej, w ciągu tych lat stworzyła prężnie działającą i cieszącą się uznaniem grupę społeczną. Na wystawie natomiast ten wielki indywidualny i zbiorowy wysiłek dotychczas nie został w pełni doceniony. Aby stworzyć przestrzeń dla prezentacji niewątpliwych osiągnięć społecznych, zawodowych, artystycznych i politycznych również i tych polskich berlińczyków, organizujemy spotkanie, które choćby w drobnym stopniu wypełnić ma powstałą lukę.
Zapraszam serdecznie na spotkanie, jako gościa i uczestnika dyskusji.
Proszę o przyniesienie folderów bądź innych (krótkich) informacji o dokonaniach i działalności oraz publikacji, płyt, filmów – zarówno do prezentacji, jak i na sprzedaż.
Dom Polski
Potsdamer Str. 63
10785 Berlin-Mitte
Piątek, 5 czerwca o godzinie 19.00
Spotkanie odbędzie się po prezentacji światowej prasy polonijnej.
Ewa Maria Slaska
WIR e.V.
info@wir-edition.de
613 59 65 0171 1939 582
Dzień dobry Szampaństwu.
Południe niedaleko, rano przyszedł Maciuś zająć się elektryką i zajmują się z Jerzorem piciem herbatki i plotkowaniem. Chłopy!
Wojtek, szerokiej drogi, wiele wrażeń i mam nadzieję, że będziesz nam relacjonował z drogi jak najczęściej. Z internetem już coraz mniej kłopotów, bo świat się garnie do sieci. Spodziewam się, że wyruszasz z laptopem? Ja mam taką zabaweczkę, co się mieści w damskiej torebce, no – nie tej balowej oczywiście, ake zawsze to. Chyba zresztą sobie sprawię nowy, bo Jerzor coś chyba za bardzo się do eee przywiązał, a słyszę, że w tym roku mu się nie chce włóczyć do kraju. Powiada, że limit turystyczny przekroczył.
No, ja jadę, choćby z sekretarskiego obowiązku 😉
Jak można nie chcieć jechać do Polski – ja tego nie rozumiem. Mnie nigdy nie wystarcza czasu. Chociaż 5 tygodni kiedyś wydało mi się za długo, ale to dlatego, że miałam te 5 tygodni wypełnione działalnością turystyczno-towarzyską. Głównie tą drugą. No i jak przez 5 tygodni się sypia po 2-3 godziny dziennie, to ma prawo się być zmęczonym, nawet bardzo.
Z modlitwy nemo:
„Panie!
(…)
Chroń mnie przed przekonaniem,
że przy każdej okazji muszę coś powiedzieć.”
Bardzo piękne i do zapamiętania!
Ma rację andrzej.jerzy.
Jeszcze tylko raz i postaram się zapamiętać to piękne. Jestem w odróżnieniu od wielu tu piszących raczej nowicjuszem w szparagach. Brzmi to niemal jak „krowa w szkodzie” albo „Filip w konopiach” ale niech tam.
Parę tygodni temu, tuż przed krótką wizytą syna kupiłem pęczek białych szparagów . Wydawało mi się, że były w porządku – ależ skąd, w życiu!!
Połowę trzeba było wyrzucić.
Dziś dostałem na komórkę wiadomość opatrzoną zdjęciem:
http://130.238.96.26/szparagi/
Cytuję: „Takie mają być. Trzykrotne A z Niemiec po 80 koron za kilo”. Nasuwają mi się dwa pytania:
– Czy rzeczywiście takie mają być?
– Po ile takie szparagi w Niemczech?
Właśnie wróciłem z obiadu pożegnalnego. Z dziećmi i kuzynem odwiedziłem knajpę Alladyn z tureckim żarciem. Porcje olbrzymie, nie do przejedzenia. Po posiłku fajka wodna z tytoniem o smaku waniliowo – miętowym. Odświeżające wrażenie. Później zaszliśmy do Baru Casa de la Musica na drina „Hawana by night” – w tym przypadku wrażenie również odświeżające. Teraz biegnę na autobus który powiezie mnie w góry. Jeszcze raz dzięki za wpisy, życzenia, wiersz i informacje. Odezwę się w piątek tuż przed podróżą Pozdrowienia
Szysz
Korona szwedzka 1 SEK 0,4166 Spadek 1.02%
w sklepach po 2,99 euro za pfund, na wsi w Brandenburgii moze byc drozej ale nie dochodzi do 10 euro, a w Slubicach po 1,50 euro za 1/2 kg.
Wojciechu,
zawsze odwiedzam Alladyna i nigdy nie mozemy wszystkiego zjeść. Porcje na półmichach, wszystko bardzo dobre i jedzenie wcale tanie. Już tu klepałam o tej knajpie na blogu. Kiedy bylismy pierwszy raz, zamówiliśmy dla dwóch osób… od tamtej pory zamawiamy dla jednej i się dzielimy. Najlepszy jest taki półmich róznych specjałów, sałaty i frytki, ryż, ziemniaki podsmażane. Mniammmmm! No i piwo.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2877.jpg
Nemo, ja dostałam tę modlitwę (zwaną „Modlitwą Komandora”, bo podobno znalezioną w szufladzie na Queen Mary, a czasami Św. Tomasza) w takiej wersji:
Panie, Ty wiesz, lepiej niż ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
Zachowaj mnie od zgubnego nawyku myślenia, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym – uczynnym, lecz nie narzucającym się.
Skoda mi nie spożywać do końca wszelkich zasobów mądrości jakie posiadłem, ale Ty wiesz, że chciałbym do końca zachować paru przyjaciół.
Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydła, żebym w lot przechodził do rzeczy.
Zamknij mi usta w przedmiocie mych cierpień i niedomagań – w miarę jak ich przybywa. Rozkosz ich wyliczania staje się z biegiem lat coraz słodsza.
Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość znoszenia ich. Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy wspomnienia moje wydają się być sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnej nauki, że czasami mogę się mylić.
Zachowaj mnie w miarę miłym dla ludzi. Nie chcę być świętym – z niektórymi z nich naprawdę trudno wytrzymać – a zgryźliwi starcy to jedno ze szczytowych osiągnięć szatana.
Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i zalet w niespodziewanych ludziach. I daj mi, Panie, łaskę mówienia im o tym.
a kowala jak nie było, tak nie ma
yyc
mleczna krowa : gęś = ryba : pies
jezeli iloczyn wyrazów skrajnych równa się iloczynowi wyrazów środkowych, to
mleczna krowa x pies = gęś x ryba
chyba się nie zgadza:(
W dawnych latach bylo takie haslo amerykanskich emancypantek „Ryba bez roweru” tez logo co?
Póki co należę do „podglądaczy” bloga i bardzo sobie cenię chwile tu spędzone (wciągnęłam też w ten proceder w moją mamę). Pozdrawiam serdecznie wszystkich sympatycznych blogowiczów. Do umieszczenia wpisu sprowokował mnie Torlin.
Torlinie!
W szkole mieliśmy odzew na „Dzień dobry, jestem z Kobry”. Brzmiał on „Ma Pan pecha jestem z Tele-Echa”.
Witaj, Doroto z Poznania i zasiadaj przy stole. Z Poznania mamy też Pyrę, a jak 🙂
I chyba Grażyna też jest z Poznania – a gdzie ona się zawieruszyła ostatnio?
U mnie pada 🙁
Nasz znajomy pan Staszek zwykł do nas wpadać i za każdym razem wymyslał jakies powiedzonko na dzień dobry, jedno z nich zapamietałam – dzień dobry, przyjechałem po gnój dobry!
Było też i o Kobrze. A na dobry wieczór zwykle mawiał – dobrzem wleciał!
Ja się skaleczę! Czekając na Godota, znaczy na kowala, wrzuciłam w Google „modlitwa komandora”. No i wyskoczył mi tekst na stronie leczenia uzaleznień! Co ma alkoholizm do akurat tej modlitwy?
Witaj Dorota, to Pyra sie ucieszy z kompanii
Alkoholizm – uzależnienie od alkoholu |Serwis nawiazujacy do …Rozmiar: 848 bajtów Modlitwa Komandora Rozmiar: 848 bajtów
sa tacy co najwyrazniej cierpia na ta chorobe i tez sie modla
Jaką to definicję miała Pyra?
„Picie bez toastu to pospolite pijaństwo – z toastem natomiast to kulturalne zacieśnianie więzów międzyludzkich” 😉
Tak a propos, pora toastu!
No to za zacieśnianie… zdrowie!
ja przypijam herbatka przegrazajac ja ciastem z barbarzynca czyli rabarbarem
Miś idąc przez las spotyka zajączka z wieżą stereo na plecach więc pyta:
– Zajączku, skąd wziąłeś taki super sprzęt?
– Bo wiesz, lisica zaprosiła mnie do siebie na kolację. Kiedy przyszedłem położyła się na łóżku i powiedziała: „Bierz co chcesz!”. Kurczę, jak byśmy byli we dwóch to byśmy i telewizor wynieśli.
Ha ha ha!
U mnie dzisiaj pogoda plackoziemniaczana jakby. Leje i ciemnawo… zimno nie jest, ale ciepło też nie. A Jerzor do pracy się na rowerku wybrał.
Maciuś dopiero co wyszedł – roboty na pół godziny, ale gadania na pięć, i spróbuj nie wysłuchać! Na szczęście nie liczy sobie za godziny, tylko za robotę, inaczej bym z torbami poszła 🙄
Żabo,
dzięki 🙂 Twoja wersja jest zgrabniejsza. Ja to znalazłam po niemiecku szukając tekstu na laurkę konfirmacyjną. Figurowało jako modlitwa Teresy z Avili 😯
Miś wrócił z lasu, zdjęć narobił nową rurą co ją kupił dziś w Warszawie.
Lepiej nie gadać towar do zwrotu. Nieostro astygmatyzm i zdjęcia do d… http://www.nikonians.org/html/resources/non-nikon_articles/tokina/atx_280.html
Czy Dorota z Poznania = Margarita?
Nemo, ja to też miałam po angielsku, ale gdzieś wsiąkło. Polski tekst przepisałam sobie lata temu, wisiał u mojej Mamy w kuchni na ścianie. Z tego co się zorientowałam, przypisywany jest kilku świętym a pewnie jest całkiem współczesny. Mój kuzyn w Belgii miał też na ścianie przypiętą ciekawą modlitwę, ale jej w ząb nie pamiętam, coś o cieszeniu się z rzeczy małych. Jak pojadę do Brugii to sprawdzę :).
Przecież Dorota z Poznania bywała na blogu już wcześniej; kiedyś wygrała środową zgadywankę. Nie mylę się chyba?
Teraz wróciła.
Witamy! 🙂
Witaj Dorotko!
Z nimi nie wygrasz, to są najlepsi wywiadowcy świata 😀
I po co mi te emocje…
Wojtek, idź, a stąpaj pewnie, czekam tak jak reszta byś podał przepis na hiszpańską jajecznicę.
http://www.youtube.com/watch?v=VqqLfBDBOOw&feature=related
Żabo,
czy chodzi Ci o modlitwę Antoine de Saint-Exupéry?
Nie proszę o cuda ani wizje, o Panie,
Lecz o siłę na codzień!
Naucz mnie sztuki malych kroków
Uczyń mnie pomysłowym i wynalazczym,
Abym w codziennej różnorodności i mnogości
W porę dostrzegł moje doświadczenia i poznania,
Które spotykaja mnie.
Uczyń mnie bardziej zręcznym we własciwym podziale czasu,
Obdaruj mnie wyczuciem, abym dowiedział sie,
Co jest najwazniejsze, a co stoi na drugim miejscu.
itd.
Zgadza się, bywałam na blogu ale to było dosyć dawno (musiałabym zajrzeć w archiwa kiedy) i potem już tylko podczytywałam co się tu dzieje. Zgadza się, że udało mi się raz wygrać książkę.
Margarita to nie ja.
Życzę dobrej nocy.
Nemo, coś trochę podobnego, ale to nie to. Myślę, że najprościej jest pojechać do Loppen (to koło Brugii), wejść do domu i zobaczyć. Wuj już co prawda nie żyje od kilku lat, ale dom jest właściwie jak muzeum, więc nic pewnie nie zmienili. 🙂
A po jakiemu jest napisane?
2 tygodnie temu przejeżdżałam blisko Brugii, ale nie było czasu… 🙁 Poprzednio, latem 1976, bardzo mi się tam podobało.
Tak przy okazji poczytałam sobie blog Bralczyka z Bożego Narodzenia 2006. To wtedy Alicja wzięła na ambit i nauczyła się pisać ą i ę 😉
I tak mi zostało do tej pory, chyba, że niedostatecznie silnie walnę w klawiaturę i ogonek, kreseczka czy kropka mi nie wyskoczy. Jak jestem wściekła, to wszystko wychodzi idealnie 😉
Jakoś szybko mnie to wciagnęło i już inaczej klepać nie umiem.
Cały dzień dzisiaj u mnie leje, już wystarczy tego dobrego, ziemia na ogródku nasiąknięta jak gąbka. Teraz by się słońce przydało. Może znowu jakieś smardze się pojawią po tym deszczu ?
Chyba za wcześnie jeszcze na gaszenie światła, pewnie Nowy i może yyc da głos. Pyry brak, pewnie Młoda sprawdza matury i matce nie daje dostępu do maszyny.
A na obiad były placki ziemniaczane, pyszne i bez ceregieli.
O, a czy powitaliśmy Margaritę ?
Jak nie, to witamy, witamy – czym chata bogata 🙂
Dzien dobry,
Ja na chwile, jakis okropnie zagoniony ostatnio jestem.
Dzisiejsze wpisy Zaby i Nemo uduchowily mnie bardzo i kazaly wyjsc nieco wyzej codziennej szarosci i spojrzec jeszcze raz wokol siebie, ale i tak trzeba bylo szybko wrocic na ziemie. Jednak dzieki.
Siedze teraz i robie znowu zlecone. Te zlecone to nie sa takie zwykle zlecone. Dostaje je z Polski, od zony. Trzeba wiec traktowac bardziej jak rozkaz i to nawet bez zoldu. Ale jesli moge jej w tym pomoc, to o tych rozkazach tylko zart. Ona ciagnie kilka etatow na raz.
Alicja, przypomnialas mi o plackach, musze je znowu wkrotce zrobic.
Dzisiaj kilka godzin pomagalem moim znajomym. Joe to jest taki Twoj Frank. Ma 87 lat, pol roku na Florydzie, pol tutaj. Mieszka z zona. Chcial kosic trawe, ale ani na kosiarke wejsc, ani z niej zejsc. Dopoki jestem, to bede to robil, bo kto im zrobi? A zaplacic nie maja za bardzo czym. On nawet mial duzy majatek, ale wszystko przegral na wyscigach. Konie to jego zycie.
Ale chyba przynudzam.
Zajrze pozniej
Nowy, nie przynudzasz! Obyśmy wszyscy mając jak się uda 87 spotkali takiego nudziarza 🙂
Hej Wanda,
dawno Cie tutaj nie bylo. Co tam w dalekim Teksasie?
Na blogu juz mowia o truskawkach, a tutaj do nich jeszcze daleko. Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze Long Island lezy na wysokosci Rzymu.
Otwieram wino. To lubie.
Nowy – czasem się odzywam u Bobika i tam o kaczuszkach 🙂 oraz podrozy mojej corki do Ghany. Ta Ghana to oczywiscie takie troche mamine przechwalanie sie gdzie to dzielne dziecko zawialo ale tez moje glebokie przekonanie, ze im wiecej swiata dzieci zobacza tym wieksza nasza wszystkich szansa na zmiany na lepsze – obce przestaje byc obce, inaczej sie swiat odbiera. No i oczywiscie nie klepalambym o tym, gdyby to taki sobie turystyczny wypad ale ci studenci maja w Ghanie nie tylko sie uczyc ale i dac cos z siebie. ich mala grupa akurat ma pomoc w organizacji biblioteki oraz zorganizowac Pen Pal miedzy uczniami Austin i Accra
Poza tym w Teksasie o dziwo 🙂 zaczyna sie robic goraco! 🙂
Dobranoc – pora na psi spacer; wino wypite wczesniej
Nemo,
Dopiero mowiac o prof. Bralczyku uswiadomilas mi skad ja znalem Twoj nick. Zagladalem tam czesto, bardzo lubilem jego pogawedki i Wasze wpisy. Profesor, gdy jeszcze nie mial blogu prowadzil program w TV Polonia. Niby nic, ale tez na to czekalem.
Po blogu w Polityce juz Pana Profesora nie szukam, uwazam, ze to zakonczenie bardzo kiepsko wyszlo. Podobnie jak zakonczenie w TV Polonia.