Zgadnij co gotujemy?(133)
Dziś quiz mający dla mnie specjalne znaczenie. Siłą rzeczy i dla Was też, ponieważ bardzo będę się starał by wymyślić trudne pytania. (Choć prawdę mówiąc wiem, że dla naszej blogowej społeczności trudnych pytań w tych kwestiach nie ma.)
A dlaczego tak staram się Wam utrudnić dziś życie? Ponieważ nagrodą jest nasze najnowsze dziecko – „Wędrówka po stołach Europy”. W dodatku – naszym zdaniem i pierwszych recenzentów też – jest to książka bardzo ładnie wydana. Wydawca – Nowy Świat postarał się nadzwyczaj. I okładka Agnieszki Herman (dziękujemy) i opracowanie graficzne wnętrza, a także praca redaktorki są na najwyższym poziomie. O naszym autorskim trudzie nie będę się wypowiadał. To należy do Czytelników. Kupią lub nie. Wy zaś – blogowa sitwo – możecie ów trud tylu ludzi dostać (i to z autografami oraz dedykacją) za ranne przebudzenie i pewien wysiłek umysłowy. No to do roboty.
1 – Wiener shnitzel to czysty plagiat, no powiedzmy, ze lekko zmodyfikowany, co było pierwowzorem tego popisowego dania wiedeńskich kucharzy?
2 – Co było głównym daniem na pierwszym noblowskim balu i jakie słynne kobiety ów bal uświetniały?
3 – Pisarz epoki Renesansu – Tasso uwiecznił w swej twórczości nazwisko karczmarza, który wynalazł tortellini; na czyim pępku wzorował się ów karczmarz tworząc kształt tego pierożka?
Wystarczy poszperać w pamięci, a tę macie bardzo dobrą czego często doświadczam gdy mi wypominacie powtórki, by podać prawidłowe odpowiedzi i wysłać je na adres internet@polityka.com.pl a potem tylko czekać na listonosza. Na razie czekam ja.
Komentarze
Witam wszystkich o słonecznym poranku.Człowiek nie dośpi,bo musi czuwać od bladego świtu przy komputerze, liczy,że może tym razem uda mu się coś odgadnąć, a to wyższa szkoła kulinarna.Niestety,ciemna masa ze mnie.Przesiadam się do ostatniej ławki w klasie.Ciekawa jestem,czy nasi prymusi odgadną. Ale nagroda rzeczywiście wspaniała.
Nasi informatycy załażą mi za skórę. Do 08:07 nie było internetu i pewnie znów się spóźniłem. Pytania, wbrew kokieteryjnych zapewnień Gospodarza, wyjątkowo łatwe w przypadku 2 i 3. Pierwsze znów może wzbudzać dyskusję, bo i sznycel wiedeński nie jedną ma wersję i przy wersji z cytrynką, ale bez jajka sadzonego na wierzchu, różni się trochę od tego, czego jest plagiatem.
Stanisławie,
czy już odpowiedziałeś?
To sufitowe malowidło w pałacu Barberini (Tryumf Opatrzności) ma wymiary 15x24m. Podałam Ci wczoraj, ale powtarzam na wypadek, gdybyś nie czytał zaległości.
Kiedyś ktoś (chyba Anrdzej Szyszkiewicz) podsunął tutaj linkę do strony sztokholmskiego ratusza, na której można przeczytać jadłospisy wszystkich kolejnych bankietów noblowskich. Można tam zamówić (z wyprzedzeniem) kolację z menu z dowolnego nopblowskiego bankietu.
Ja mam nawet wielką księgę, ale jak przyszło co do czego, to zapadła się pod ziemię 🙁 Ale od czegóż archiwum bloga 😉
Chodzi oczywiście o restaurację w sztokholmskim ratuszu
Nemo, wiedziałem, że na Ciebie można liczyć. Zaległości jeszcze nie zdążyłem przeczytać, bo nie miałem internetu, a potem byłem zajęty wyścigiem do Książki. Odpowiedziałem, ale w sprawie kotleta mam wątpliwości. Co prawda Gospodarz napisał Wiener Schnitzel a nie sznycel wiedeński, co powinno rozwiać wątpliwości, ale nigdy nie wiadomo.
W każdym razie impuls do implantacji tego dania w Wiedniu dał marszałek Radetzky, ten od słynnego marsza.
Wczorajszszy wieczór upłynął mi pod znakiem teatru.Byłam na dwóch spektaklach w dwóch teatrach,ale w ramach jednego festiwalu. Obydwie sztuki dobre,aktorzy świetni. Współcześni młodzi reżyserzy lubią zaskakiwać publiczność,tak było i tym razem.Otóż publiczność wchodzi, a właściwie wciska się na małą salę,bo były tłumy,a na scenie stoi sobie duży grill ogrodowy,na nim pieką się w najlepsze kawałki prawdziwej karkówki,dużo dymu,zapach pieczonego mięsa.Na stole cała reszta grillowej uczty.Nawet ta karkówka się nie spaliła,co na początku głównie zaprzątało uwagę widzów.Na szczęście po kwadransie wszystko wyniesiono.Ale cała ta kulinarna dobrze mieściła się w konwencji sztuki.Dziś wieczorem mam w planie też dwa spektakle.
No i co tam z dzisiejszą zagadką ?
A Pyra dopiero teraz przy klawiaturze – ergo, dawno po deserze. Szkoda, bo zagadki o dostępnej dla starszej pani skali trudności.
Kto późno przychodzi, ten … 😉
Wysłanie odpowiedzi na dzisiejszą zagadkę jest obowiązkowe, ze względu na szczególny charakter nagrody.
Tak więc, nieprzyzwoicie późno, ale wysłałem! 🙂
Ja odpowiedziałam o 8.06, ale nie wiem czy poprawnie, bo na pierwsze skorzystałam z własnej pamięci – Costoletta alla milanese 😉 Poza tym mógł mnie ktoś wyprzedzić 🙄
Nemo, o tej porze nie miałem jeszcze dostępu do internetu, poza tym nie podałem nawet nazwy włoskiego kotleta, tylko jego charakterystykę, nieco różną od wiedeńskiej.
Jeszcze jedna różnica z kotletami. Wiener Schnitzel jada się z ziemniakami pieczonymi, smażonymi, przesmażanymi, frytkami i podobnymi, a włoskie kotlety raczej z ryżem.
A ja na dzien dobry musialam powalczyc ze spamem, odpowiedziec na mejle i teraz dopiero siadlam. Wypije herbaty i przeczytam na spokojnie. W miedzyczasie przeczytalam sobie jeszcze raz podziekowania z KE, wiec sie nastroj nieco poprawil. Wiec mowimy o kotlecie wiedenskim? A to kotlet…
Cotoletta (chyba się pisze bez „s” choć pochodzi od słowa „costoletta” alla Milanese nie jest jedynym daniem włoskim przypominającym sznycel wiedeński. Najbardziej chyba rozpowszechniony jest cotoletta a orecchio di elefante czyli ucho słonia. Jaki dokładnie przepis przysłał feldmarszałek hrabia Radetsky nie do końca wiadomo, bo jest aż kilka wersji anegdoty, a w każdej trochę inna wersja różnic w stosunku do oryginału. Jedna wspomina o ponięciu parmezanu w panierce, inna o zastosowania mięsa z innego rejonu cielaka. Pojawia się tutaj spór o różnice pomiędzy sznyclem a kotletem.
Witam! Panie Piotrze książka dotarła. Jest naprawdę świetnie wydana i bardzo ciekawa. Na razie zdążyłam tylko ją przejrzeć i przeczytać małe fragmenty. Teraz czyta ją mama, potem dopiero ja, a na końcu właściciel ksiązki czyli tata 🙂 . Pozdrawiam serdecznie Wszystkich Asia
Stanisławie,
kotlet po mediolańsku to jest tzw. secondo, a więc drugie danie, jada się bez dodatków, jeśli na primo piatto było risotto albo pasta. Jeśli na pierwsze była sałata, to mogą być patatine fritte 😉 Sama panierka to już dodatek do mięsa.
Tak, to prawda, że wypada najpierw najeść się makaronem i potem jeść drugie bez dodatków, ale my jakoś nigdy tego makaronu nie bierzemy i drugie jemy z dodatkami. Zawsze dla takich profanów jak my mają te dodatki do drugiego. Miedzy innymi risotto alla milanese, które w zasadzie nie jest serwowane jako pierwsze, a najczęściej podaje się właśnie z kotletami cielęcymi, jak ktoś prosi.
O sznyclach i kotletach można nieskończenie. Wracając do Radetzkyego, anegdotka głosząca, że kucharz austriacki pominął parmezan w panierce, sugeruje, że recepta oryginalna odnosiła sie do Włoch południowych czy wręcz Sycylii, gdzie rzeczywiście parmezan dodają. Biorąc pod uwagę, że chodzi o okres Wiosny Ludów i bitwy pod Custozzą, Radetzky przemierzał ziemie Piemontu i kotlet mediolański geograficznie najlepiej pasuje. Jednak we Włoszech dania z innych regionów można spotakać czasami.
I ty możesz zostać fotografem:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-05-13.html
Geografia jest czasem przewrotna. W tamtych czasach Turyn, o który szła walka, był stolicą Księstwa Sardynii!
Gratulacje dla Nemo! Wyprzedziła minimalnie Stanisława i Andrzeja.Jerzego. Wszyscy odpowiedzieli prawidłowo, a Nemo podała jeszcze szereg dodatkowych szczegółów nie wymaganych acz ciekawych. Książka już w drodze.
Na pocieszenie innych informacja: mam jeszcze dwa egzemplarze do wygrania. Więc najbliższe dwie środy to będzie wyścig do „Europy”.
Oto prawidłowe odpowiedzi na dzisiejsze pytania:
1 Costolette alla milanese;
2 Pieczona polędwica s foie gras, kobiet nie było;
3 Pępek Wenus.
I do przyszłej środy.
nemo!
Gratulacje! 🙂
A i ja mam satysfakcję; być wymienionym przez Gospodarza w takim towarzystwie, to powód do dumy!
Gratulacje dla Nemo.
Ha! Wygrać w takim towarzystwie to dopiero satysfakcja 😎
Dzięki za wygraną i za gratulacje 😀
Gratulacje i owacje
ślę serdecznie
oraz… smacznie !
A kotlety i sznycelki
lubię bardzo,
bo panierki,
choć tuczące
są nęcące !
Z parmezanem albo bez
jadam chętnie. Czy Ty też ?
Brawo Nemo.
Omawiane kotlety należą do ulubionych dań Pyry – wiadomo: Pyra jest tradycjonalistka. I tak nie umiem zrobić tego kotleta tak, jak robiła moja Matka. Mamie wychodził zawsze soczysty, mięciutki, a mnie taki co trzeci raz. Wyjdzie, jeżeli nięso w najlepszym gatunku, gorszej jakości daje kotlet twardy. U mnie dzisiaj luksusy – reszta wczorajszych szparagów, rolada wołowa, młode ziemniaczki. Wszystko gotowe tylko młodzież ogotować.
Sławku, Rude ci zupełnie zlondowiało.
Ja niekoniecznie…
Rzeczywiście, wystarczyło mieć dobrą pamięć, żeby odpowiedzieć. No, i wcześnie wstać, a to już trudniejsze. 🙂
Brawo, Nemo – czekamy na recenzję, bo ta Janowa trochę skąpa 😉
Czy Andrzej Szyszkiewicz niekoniecznie jada kotlety czy też brak konieczności odnosi się do czegoś innego? Przy okazji kliknąłem na nazwisko i mogłem obejrzeć podobiznę. Wychodzi, że to bardzo młoda osoba, a z czegoś wnosiłem, że ładnie ponad 30 lat w Szwecji. A „fabryka” całkiem ciekawa.
A moja książka, to znaczy ostatnio przeze mnie wygrana, też całkiem ciekawa, choć oczywiście nie ma, co porównywać z dzisiejszą. Amerykańskie doświadczenia gastronomiczne bardzo edukacyjne i na pewno nie dla piętnastoletnich panienek.
Stanisławie,
Szyszkiewicz robi na magazynie i w stajni, to i pozostał młody duchem i ciałem. W tamtym klimacie to mamut nawet po 10 tys. lat świeży jest 😉
Gratulacje, Nemo 😀
Na magazynie to chyba Szczypior robił – ach, łza się w oku kręci na wspomnienie. 🙂
Stanisławie,
Niekoniecznie te panierki. Zawsze wolałem panienki. Na ten przykład Markowe szparagi sprzed paru dni – palce lizać!
Młoda osoba to rzeczywiście ja. Takim już chyba pozostanę aż do samej śmierci. W Szwecji ładnie i do tego ponad. Uprzednio również gdzie indziej a nawet w Polsce.
Ta fabryka to nie moja, ja tu tylko z przyjemnością pracuję.
P.S.
Straszny tłok dziś na blogu, „wysyłam za szybko”
Co ta Alsa taka delikatna?
Od cebuli – to słyszałem, że się kręci – ale żeby od szczypioru…
No oczywiście – prawdziwy facet nie będzie zajadał się panierką.
U mnie w domu to samo – kotlety panierowane
Osobisty zjada rozbierając je starannie z panierki.
Zatem najlepiej jak smażymy od razu w 2 wersjach-
saute i panierowane.
Radetzky przyslal z Mediolanu tylko marsza którego graja na zakonczenie Koncertu Noworocznego. Wiedenscy Filharmonicy. Prawdziwy, to jest sznycel robiony w Mediolanie z cieleciny. Sznycel ten zostal wziety do niewoli przez wojska austriackie i wyslany do Wiednia w charakterze lupu wojennego. W Wiedniu nie mieli odpowiedniej cieleciny i zaczeli robic z miesa wieprzowego. Dodatki to wtedy i teraz to co kucharz wymysli.
Dzisiaj w stolówce przyzakladowej strzele sobie sznycla wiedenskiego na wegierski sposób. Calkiem oryginalny sznycel wiedenski byl robionmy z siekanego miesa wieprzowego a na nim bylo sadzone jajko. W niektórych krajach tak podaje ten sznycel jako wiedenski
Uwaga, nie jezdzic na Slowacje na numerach rejestracyjnych z krajów w których jest Euro. Wczoraj sasiad zaplacil mandat drogowy za jakies glupstwo w wysokosci 300 Euro. Niewiele brakowalo a by go zamkneli razem z samochodem.
Janosiki, wynocha z Europy za swoja zelazna kurtyne.
Pan Lulek
Danuśko,
Do tego, żeby dwie wersje smażyć to ja bym się w najśmielszych snach nie posunął! Ja jadam jak jest bez rozbierania.
P.S.
Co to jest prawdziwy facet?
Czegóż to się nie robi,aby Ukochanemu życie uprzyjemnić –
nawet smaży 2 wersje kotletów !
A Ukochany, jako że jest prawdziwy facet, stara się
aby moje życie uprzyjemniać. I to jest odpowiedź
na Twoje ostatnie pytanie.
Tego marsza to Johann Strauss (ojciec) skomponował na bankiet wydany na cześć feldmarszałka po bitwie pod Custozzą. Formalnie rządził jeszcze Ferdynand I, czyli praktycznie Metternich. Tak czy inaczej bankiet wydał Dwór Cesarski. Najprawdopodobniej wówczas mogły sznycle wiedeńskie pojawić się po raz pierwszy oficjalnie. Ale na pewno były z cielęciny.
Co do jajka, nie jest to atrybut sznycla wiedeńskiego tylko kotleta holsztyńskiego (na grzance). Jaja sadzone na sznyclach wiedeńskich pojawiły się bardzo wcześnie i zostały zakazane przez austrowęgierskie MSW przed zastrzezeniem nazwy w 1900 roku. Decyzje administracyjne poprzedziła gorąca dyskusja wśród smakoszy.
Jajko sadzone jako element sznycla wiedeńskiego pozostało w Polsce i dlatego sznycel ten u nas występuje w dwóch podstawowych wersjach – z jajkiem lub cytryną. Kotleciki mediolańskie były robione na ogół z podobnych części zwierza, jak w przypadku kotlecików jagnięcych wykrawanych z odpowiednim umiejscowieniem kostki w płacie mięsa. W Wiedniu używa się często mięsa udźcowego, o ile się nie mylę.
U nas jest tak probione, że jemy to samo i jednocześnie.
Uprzyjemnia Tobie życie starannie rozbierając z panierki kotlety które Ty podajesz na stół?
Eeee, czepiam się chyba….
Tak sobie o tych kotlecikach, a w domu dzisiaj będzie znów schab pod beszamelem. A jutro wielka niewiadoma. Obiad w hotelu Ossa Congress & Spa koło Rawy Mazowieckiej. Kolacja też. Jestem pełen najgorszych przeczuć, ale może będą miłe niespodzianki. Miałem wracać około 16, ale zdecydowałem się zostać do piątku.
Już wiem, że jednoczesnie obowiązkowo. Spróbujemy jakoś to zorganizowac przy najbliższych leniwych.
To samo to mój konik. Np. są na obiad wspaniałe zrazy wieprzowe w sosie pomidorowym, zdecydowanie zmodyfikowanym w stosunku do węgierskiego. Ale to dla mnie, a dla Ukochanej jajecznica. Nieodmienny przy tym rytuał przekładania pomiędzy talerzami, żeby było sprawiedliwie, i oddawanie. Geneza taka: zostało trochę zrazów, ale za mało na obiad. Trzeba coś dorobić. Ale po co dorabiać, ja zjem jajecznicę i będzie akurat.
Stanisławie,
czy w Twojej rodzinie obowiązuje czasem zasada „albo równo albo sprawiedliwie”? U mnie tak bywało 🙄 głównie przy dzieleniu cukierków między 3 siostry 😉
Stanisławie, „Będzie dobrze, zjem jajecznicę” to moja dyżurna kwestia 😆 Kocham jajka 😀
A ja się rozmarzyłam na wspomnienie „prawdziwego faceta”. Gatunek na wymarciu. Powinien być w watę owijany i ewentualnie licytowany przez znane domy aukcyjne. I niech sobie tam siostry – feministki mówią co chcą; Pyrze żaden „prawdziwy facet” w życiu krzywdy nie zrobił, a ci wrażliwcy i owszem. A tak w ogóle, jeżeli facetowi jest bardziej potrzebny psychoanalityk, niż kobieta, to proszę daleko ode mnie.
Aszyszu, jako że mam łagodny charakter to :
– wiem,że się nie czepiasz tylko masz dociekliwy umysł 🙂
– nawet,jak Ukochany rozbiera mój panierowany kotlet,
to przyjmuję to ze stoickim spokojem ,a nasz pies
przyjmuje to z radością,bo trafia mu się panierka 🙂
-jeśli do kotleta wyjął dobre wino ze swojej piwniczki
to panierka lub jej brak robi się problemem wręcz
niezauważlnym 🙂
Panie Lulku, ale Pan przesadzasz nieco z ta Slowacja.
Jezdze tamtedy i tylko tamtedy do Krakowa czesto, na austriackich blachach i nigdy nie mialam problemow z tamtejsza policja, nie dostalam mandatu. Ot, raz, kontrola rutynowa i tylko mi milej i spokojnej drogi zyczyli, bo to 3 w nocy byla…
A jak Pan wiesz noge miewam ciezka… 😉
Gorsze wspomnienia mam z kontaktow z polska policja: jakis czas temu usilowali mi mandat dac, a na moja uprzejma prosbe, zeby pokazali wskazanie radaru, uslyszalam…, ze sie zacial i nie mozna nic odtworzyc…, no smiech i kryminal po prostu!
Kiedyś pisałem tu o książce Michela Jamais o winie i jedzeniu.
Jest tam bardzo cenny rozdział pod tytułem: „Gość na wlasnym przyjęciu”. Cenny oczywiście dla nas, niezbyt doświadczonych kucharzy hobbystów, bo Sławek to on to ma w małym palcu.
Autor opisuje co, jak i w jakiej kolejności robić aby przygotować przyjęcie a jednocześnie móc zasiąść do stołu wraz zgośćmi.
Ja ciągle mam przed oczami moją matkę, która siadała do „półgębkiem” na taborcie w rogu stołu tuż przy kuchennych drzwiach wciąż do tej kuchni wyskakując. Zarówno w Wigilię jak i w swoje własne imieniny.
U nas tak nie ma i nie będzie.
Równo lub sprawiedliwie to zasada względna. Przy ziemniakach i sałacie musi być sprawiedliwie, przy czekoladkach i winie równo. To znaczy sprawiedliwie jest zawsze, w tym czasami równo.
Ale Haneczko, Twoja dyżurna kwestia sprawia przykrość komuś, kto je wspaniałości widząc, jak jesz jajecznicę. Tłumaczenie, że przepadasz za jajkami, niczego nie rozwiązuje. Moja też „przepada za jajecznicą”.
Zastanowiłem się chwilę i doszłem do wniosku (blisko było), że w tej książce każdy z przepisów byl opatrzony takim dodatkowym akapitem pod tytułem „Gość na własnym przyjęciu” i instrukcje dotyczyły tego właśnie dania…
Dzień dobry Szampańswu…
Pyro,
psychoanalityk to jeszcze pół biedy, ale niańka do podcierania noska usmarkanego po płaczu…
Co Pan Lulek narozrabiał w Słowacji i co Słowacy mu zrobili, że taki czarny pijar Pan Lulek w odwecie im robi?!
ASzysz ma rację. To bardzo istotna sprawa, a już w Wigilię i na własne imieniny szczególnie. U nas w Wigilię nie do pomyślenia, żeby ktokolwiek coś pałaszował pod czyjąkolwiek nieobecność. I jakoś to się daje zorganizować. Termicznie pracuje głównie piekarnik, więc nikt nie musi stać przy płycie. A na momenty wstawiania i wyciągania przerywamy na chwilę jedzenie.
U mnie też tak nie ma, siedzę całym gębkiem, a potrawy jednak nie czekają kwadransami, gotowe, na podanie. Przede wszystkim nie ma tylu potraw, co na przeciętnych polskich imieninach, świętach czy innych przyjęciach, że o komuniach, weselach nie wspomnę.
Pamiętam frustrację mojej siostry na imieninach jej męża, kiedy goście jedli i jedli, a przygotowanych wspaniałości nie ubywało 😯 Kiedy jednak, jeszcze w trakcie przygotowań do przyjęcia, zapytałam, po co 5 przystawek i kilka gorących dań, to spojrzała na mnie wzrokiem osłupiałym i zgorszonym, że można w ogóle o coś takiego pytać 😯
Mandat dali koledze. Teraz sobie przypominam, że w samej rzeczy takie kontrole bez powodu tam są całkiem częste. Za pierwszym razem nawet się nasłuchałem „A mówiłam, żebyś nie szalał” zanim się okazało, że wszystko w porządku.
Czułam,że zdenerwowanie Pana Lulka związane jest z mandatem.Ale rozumiem,że ten mandat otrzymał sąsiad i to jemu ubyło z portfela.Coś Pan Lulek nie lubi Słowaków chyba nie tylko za ten incydent.Myśmy na Słowacji jeżdzili bardzo prawidłowo i żadnego pirata drogowego nie spotkaliśmy.A fotoradarów też nie widzieliśmy.Widocznie te wysokie mandaty są skuteczne.
Ze dwie zimy temu, już po wprowadzeniu szalenie drogich mandatów w Czechach tamtejsza policja między Hradcem a Pragą wyłuskiwała z jadącej kolumny auta z zagraniczną rejestracją, w tym i nas, i wachlując się bloczkiem mandatowym sugerowała, że za szybko jechaliśmy. Jeden z policjantów mówił po angielsku, drugi po niemiecku. Widząc, że inni bez szemrania płacą, zapytaliśmy, o ile przekroczyliśmy dozwolone 70kmh? Na odpowiedź, że radar jest na górce, zaproponowaliśmy, żeby tam podjechać. Wówczas machnęli ręką i życząc „Gute Reise!” pogonili w diabły 😯
Lecę na zakupy, bo coś bardzo pochmurno 😯
Ano właśnie, polskie przyjęcia i mnogość jedzenia! Jeszcze to pokutuje, i owszem.
Zmorą mojego dzieciństwa było namawianie do jedzenia przy takich okazjach (u mnie w domu nikt nikogo nie namawiał). Kiedyś u znajomych tak mnie namawiano – akurat byłam głodna, ale nie podano mi sztućców, a ja nie śmiałam się upomnieć. Dopiero ktoś pod koniec obiadu zauważył, ze dziecko nie ma czym jeść 🙄
Nemo,
tylko miękko ląduj 😉
W wielu krajach drogówka poluje na jelenia, przepraszam, cudzoziemca. Przez pewien czas jeździłem czesto do Wilna służbowo. Najczęściej prowadził któryś z pracowników. Pułapki były zastawiane często bez powodu. Raz pan władza z drogówki łapał na radar jadąc z przeciwnej strony sumując szybkość. Skończyło sie to dla patrolu niezbyt dobrze, bo mieliśmy się gdzie poskarżyć. Dużo spraw służbowych mieliśmy akurat w MSW załatwianych na szczeblu dyrektora departamentu.
Też chcę bardzo pochmurno. Ile można podlewać 🙁
Ali Agca ujawnił swoje plany życiowe. Po wyjściu na wolność zamierza ochrzcić się na Placu św. Piotra, w miejscu zamachu, a następnie zamieszkać na stałe w Fatimie.
No proszę, mój dzisiejszy obiad to Wiener shnitzel i to z cielęciny. Wcześniej zupa grzybowa.
Umiejętność takiego doboru dań,aby podczas wspólnego
biesiadowania być z gośćmi,a nie stale w kuchni to
podstawa udanego przyjęcia,udanego rówież dla gospodarzy.
Jak tu śmiać się z kawałów opowiadanych przy stole
skoro trzeba pilnować garnków przy kuchni ?
W obecnych czasach wiele osób ma kuchnie otwarte
na salony,co również pozwala być stale razem
z biesiadnikami.
A namawianie do jedzenia( przejaw polskiej gościnności )
to nadal zwyczaj pokutujący w wielu domach.
Najlepszy Wiener Schniztel mozna zjesc u rodziny Kolarik na Praterze. Maja wlasna hodowle swinek. Kazda jest w stanie zaoferowac cztery szynki, w tym dwie tylne. Do tego naturalnie Budweiser. Najlepiej mieszany. Reszta miesa idzie na inne wyroby w tym na Wiener Schnitzel, który ma wszystkie inne pod soba.
Stolówka przyzakladowa dala danie poprawne ale zadne rewelacje.
Za to w sobote jade na prawdziwe wegeierskie jedzenie i pierwsze zakupy pod nalewki na swiezych owocach.
Pan Lulek
Pan Lulek jest autorytetem w kwestiach produkcji mocnych napitków. I życia uczuciowego. O kotletach i sznyclach ma pojęcie nieco spaczone. Prawidłowy wykład dał Stanisław. Wszystkie przez niego wymienione sznycle są takie jak trzeba. A należy powiedzieć, że w Austrii nazwy wiedeńskiego i innych są prawnie zastrzeżone. Gdy Lulek będzie trzymał swojej falszywej wersji to go można zakablować, że łamie austriackie prawo. Jak na tej szosie w Słowacji.
MałgosiuW, Panie Lulku, toż już pora na burczenie w brzuchu, a Wy o takich rzeczach 🙁
Może by mi ktoś śniadanko podrzucił? Bo to mnie zaczyna burczeć w brzuchu… 8:25
Miło słyszeć pochwałę od gospodarza. Nawet głód przeszedł z wrażenia.
Ale i tak czas do domu, gdzie Ukochana na pewno coś przygotowała. Aha, zapiekanka dzisiaj ma być. Jaka, jeszcze niewiem.
Tymczasem żegnam się do poniedziałku, chyba że w hotelu kawiarenka internetowa będzie.
Stanisławie, a w poniedzialek nam opowiesz,co było na stołach
w Białej Rawskiej.
A może dadzą kotleta po wiedeńsku ?
Teraz mi sie dostalo za lamanie austriackiego prawa na slowackiej szosie. Do tego moze byc kabel.
Jesli ktos mi nie wierzy to nich wpadnie na Prater do lokalu Schweizer Haus i sam sie przekona. Co sie tyczy tych swin to jest to specjalnie wyhodowana przez Miczurina rasa charakteryzujaca sie nastpujaca liczba szynek. Podaje w sztukach na poglowie.
przednie……………2
tylne………………..2
lewe………………..2
prawe………………2
=============
Razem……………..8
Reszta to sznycle wiedenskie Dlatego ten interes tak dobrze idzie
Pan Lulek
Sznycle wieprzowe w Wiedniu są oczywiście robione ale nie mogą nazywać się wiedeńskie. Panie Lulku Pan się nie kłóci, bo naślę na Pana delegację kucharzy! Z narzędziami!
Jak znamy Pana Lulka, jemu żadna delegacja kucharzy niestraszna, nawet z narzędziami 😉
Namieszaliście mi z tymi sznyclami – żadnym nie pogardzę, bez względu na nazwę, tylko zdaje się bedę musiała sama sobie przyrządzić 🙁
dawać mi go tutaj!
w panierce cielęcego
z tortellini i foie gras w polędwicy
To może wysłać ową delegację kucharzy do Alicji, zamiast
do Pana Lulka. I niech przyrządzają i sznycle i kotlety.
Alicja wyczerpana po sprzątaniu chałupy sąsiada- pewnie
ze smakiem niejeden kotlet by zjadła.
A z narzędziami to ostrożnie !
Wiener Schniztel ?? Parę lat temu w Austrii zamawiałam wszędzie gdzie staneliśmy na obiad. Miałam nieodparte wrazenie, że bywał z mięs różnych a nawet drobiowych, taki nieco zdewaluowany.
A mój odmrożony schab odgrzewany (jakoś długo, dla bezpieczeństwa, no i grzybków suchych dodałam, więc też trochę się gotowały) z sosem rozpaćkał się na potrawkę. Zjadę zaraz z zięciem (moja kara nadal w warsztacie) do Polczyna, nabędę śmietanę i rozcieńczę, znaczy rozmnożę sos… Będę jadła z tydzień, no, może nieco krócej.
Podano w radio, ze przecietnie w Wiedniu, kazdego dnia okolo 10.000 sluchaczy i widzów uczestniczy w imprezach kulturalnych. Niby duzo ale to nic w porównaniu z liczba przestepców uzywajacych nielegalnie wspomnianego okreslenia. Ujmujac sprawe globalnie rzecz idzie zapewne w setki milionów. Moze nie starczyc swinskiego poglowia dla wyzywienia takiej bandy przestepców.
Cala nadzieja w swinskiej grypie w ostrej odmianie z zejsciówkami.
Pan Lulek
Moja Ciocia Mysia co niedziela robiła sznycle cielęce a na deser był tort mocca (Ciocia dorabiała robiąc torty, duży był dla „ludzi” a przy tym mniejszy dla nas). W końcu mi się przejadły i sznycle i tort, ale już mi przeszło
az mi sie zachcialo kotleta!
hmm.. pojde sprawdzic, czy jeszcze sa takie mozliwosci. w innym przypdku zloze zamowienie u Mamy, bo od rana w piatej w rozjazdach, wiec bedzie wyjazdowo az do poniedzialku. Pilka w grze.
A ktos wspomnial o panierce na szparagi… Jak to proste to zrobienia, to nawet zaserwuje rodzinie w nastepnym tygodniu, z okazji Dnia Mamy bede jedne dzien odpowiadac za kuchnie. Juz widze strajk glodowy Taty, bo on zadnych wynalazkow nie jada…
Pokropiło i sobie poszło, a miało lać 🙁 Trzeba jednak będzie znowu podlewać. Zrobiłam ciasto z rabarbarem i już zjadłam ćwierć 😯 Ale to pierwsze w tym roku 😉
nemo, i wszystko jasne… rabarbarowe ciasto bylo u nas wczoraj, ale wlasnorecznie przyniesione
Wracając do tematu:
Oprócz głównego dania jedzono również:
http://nobelprize.org/award_ceremonies/banquet/menus/menu-1901.html
a źeby w gębie nie było sucho to i popijano,
„Filet de b?uf ? l´impériale”…. znaczy to imperiale to przez te foie gras pewnie. To ja proponuje :..filet de b?uf ? l´Tsar….z kawiorem. Z bielugi oczywiscie. I do tego wino musujace z Wytworni Win Musujacych w Goldapi (produkowane z najlepszych win zagranicznych i krajowych).
Nemo, jak robiłaś to ciasto z rabarbarem?
Ciasto z rabarbarem? Właśnie wczoraj skończyliśmy, pierwszy raz pieczoną, szarlotkę z rabarbarem. Pycha. 🙂
Przepis, trochę strach tu przyznawać się, Macieja Kuronia!
Zainspirowany tym menu z 1901 odgrzałem sobie na obiad zupę szpinakowo-brokułową i zjadłem ją z chrupkim pieczywem i cheddarem.
Że ja późno obiad jem?
Bo Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie . Może by kto przetłumaczył co to jest ta reszta w tym menu?
Kto chce poznać pełne menu noblowskie z 1901 roku niech wpisze z prawej strony u góry Pierwszy bal i wszystko jasne.
Andrzeju.Jerzy – skąd ten strach. Wiele razy pisałem o Macieju, występowałem z nim w tv i – jak sądzę – obaj żywiliśmy do siebie sporą sympatię.
Ależ wiem, tak mi się rzekło … 🙂
Co Was wzielo? nie nadazam, kiecki nieobecne, kawiory jakies, rabarbary i inne mandaty, tudziez zejsciowki w ramach kultury P Lulek paciuka na Winera nobilituje, pogubilem sie, wiem, zem winny, moglem czytac od poczatku, ale nie wyszlo, chyba cos se szczele
ASzyszu… 🙂
Sławek,
obejrzyj ASzyszowy sznureczek 😉
I obowiązkowo szczel se…
Tak mnie zagadali, że ja dzisiaj na obiad schabowe z kapustą kiszoną żurawinową i plasteryzowane ziemniaki odsmażane. Jak szaleć, to na całość.
z tego wszystkiego nie polazlem na szczelanie, sznureczek mnie zmotywowal inaczej, widzialem go wprawdzie juz wczesniej, ale jego swiezosc zawsze mnie drgawki prowokuje, do tego Rude dzwonilo, ze ma prezent, wiec tupalem przed drzwiami, chcecie polizac?
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/DlaSzpanu#5335392429088826930
MałgosiuW,
sorry, nie było mnie, wyrywałam pokrzywy z malin i porzeczek 🙄 Parzyło nawet przez rękawice, a raz sobie nawet smagnęłam pokrzywą przez czoło 😯 Osobisty podgarniał ziemniaki, bo zostawiliśmy posadzone na płasko i ujechaliśmy w świat, a one sobie tymczasem urosły. Gorsza sprawa, że pomiędzy pojawiło się mnóstwo koperku, takiego na 10cm i szkoda było zaorać. Osobisty więc pracowicie wyrywał całe roślinki, a ja je później oskubałam z korzonków. Wyszła spora garść cudownie pachnącego koperku, więc na kolację był ogórek z jogurtem, koprem i czosnkiem, znowu kalafior i sznycelki z karkówki.
Uch, ciągle jeszcze czuję te pokrzywy 👿
Ciasto z rabarbarem robiłam tak jak to morelowe:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/CiastaRozne#
Na ciasto francuskie warstewka mielonych migdałów, na to rabarbar w plasterkach we wzorek, zalać 2dl śmietanki rozbełtanej z 2 jajami i 4-5 łyżkami cukru. Piec w temp. 220 st. około 30 minut.
A to mardi gras to z kaczki a nie gesi ? Le, juz mi slinka poleciala az sobie przyblizylem… i sie obtarlem. Ide do domu, moze po drodze cos do reki wezme jakies papryki i czerwone cebule i moze pieczarki i sobie chinszczyzny zrobie. Ryz sie sam ugotuje do woka reszta wrzuce i zamieszam i jest.
no z kaczki, osobiscie wole, poza wyjatkami, dodatkowo z papryczka od Baskow, mam nadzieje, ze nie dupnie, to z cala pewnascia papryczka najostrzejsza jaka znam, licze, ze nie przegieli w dozowaniu, test nastapi przy sobocie
rabarbar rzecz dobra, ale kosci rozpuszcza, Mlody gdzies wyczytal i odmawia wspolpracy, no przeciez z jajkiem na twardo mu nie dam, coby te kosci sie na powrot kleily
no dobra, to ja sie tez ogole, zjem sniadanie i pojde spac
Nemo, dziękuję pięknie. Ja dla odmiany czytałam licencjat swojego syna, poprawiając literówki.
Też dla szpanu… do schabowych było dzisiaj to, z winnicy w Paarl , RPA, gdzie wizytowaliśmy w marcu – i zatrzymaliśmy się na nocleg. Wokół szalały pożary buszu i niektórych winnic 🙁
Jerzor przytargał to dzisiaj zza rogu, pierwszy raz się tam pojawiło, za rogiem niewielki wybór win południowo-afrykańskich.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9415.jpg
HA HA !
Właśnie tu siedzę i kątem ucha słucham Global National News, główne wydanie. Wczoraj też tak sobie siedziałam i usłyszałam znowu określenie „Polish concentration camps” (polskie obozy koncentracyjne). Nie wytrzymałam, wysłałam mail, prostując. Bardzo szybko szef Global przysłał przeprosiny, a przed chwilą w głównym wydaniu dziennika przeproszono wszystkich Polaków za niezręczne wyrażenie. Tutaj ludzie są prostolinijni, jak „Polish concentration camps”, to widać Polacy sobie nabudowali… A tutejsze dzienniki niejeden raz już przepraszały i prostowały. Też byście się zdenerwowali!
From: Fitzpatrick, Neill (Global National)
Date: Tue, May 12, 2009 at 7:38 PM
Subject: RE: In the news…
To: alicja.adwent@gmail.com
Thank you for the note.
My apologies. There was certainly no offence intended. I believe we did
make it clear that Demjanjuk was a guard at a Nazi death camp.
The wording was corrected for later versions of the newscast that aired
from Ontario west.
Sincerely,
Neill Fitzpatrick
Executive Producer – Global National News
—–Original Message—–
From: Alicja Adwent [mailto: ]
Sent: Tuesday, May 12, 2009 5:56 PM
To: News Tips
Subject: In the news…
Today on the National News I heard the expression „Polish
concentration camps”. Please, learn history. It’s important to get your wording straight. Concentration camps build in Poland. By Germans (yes, those Nazis were Germans!).
You are offending every Pole by saying it like you just did in national news.
Alicja
Pewnie, że nie było to zamierzone, ale to jest główne wydanie dziennika na cały kraj i na takie rzeczy nie można sobie pozwolić, dziennikarz musi być drobiazgowy i rzetelny do bólu.
Wysylaja standardowe e-maile i dalej nadaja o polskich obozach. Gdyby naprawde chcieli przeprosic to by przestali powtarzac to samo w kolko od lat. Czyli na froncie wschodnim bez zmian.
yyc,
nie zdarzalo im się to od dawna (ja słucham głównie tych wiadomości, wygodnie ze szklaneczka,albo herbata po obiedzie), kilka lat temu byly wielkie przeprosiny po licznych interwencjach. Ale znowu ktoś dał ciała.
To nie jest tylko sprawa Global News, to jest sprawa dotyczaca wszystkich północnoamerykańskich wiodących stacji telewizyjnych -BAC, NBC, CBS, i naszych CBC, Global i tak dalej. Niechlujstwo – to mało powiedziane.
erm… ABC mialo być, nie BAC… poprawiam! W końcu to jakby nie było – Gotuj Się World Service!
Juz tak pozno, a tutaj dzisiaj bylo o mojej kucharskiej specjalnosci – tak, tak, nawet Nowy ja ma!
Umiem smazyc kotlety jak nikt inny, nawet jak nikt inny na tym blogu. Robie to od 1985 roku 2 – 3 razy w tygodniu. W tak dlugim czasie nawet nasz ewolucyjny przodek doszedlby do wprawy.
Kiedys (bylo to juz dawno temu), nazwijmy to z Kolezanka, musielismy zrobic przyjecie na 25 osob. Nas zapraszali, w koncu trzeba bylo sie zrewanzowac. Ona – dwie lewe rece do kuchni, ja – znajacy zasady niezlych koktaili, no i … schabowe. Wsrod zaproszonych okolo 60% Amerykanow, reszta Nasi.
Ja sie raczej nigdy nie zalamuje. Kupilem 35 schabowych i z 10 z kurczakow, dla koszernych. Usmazylem. Poddusilem leciutko z woda na malenkim ogniu, zrobily sie miekkie. Ugotowalem kociol kartofli, polalem tluszczem ze smazenia. Zrobilem normalna, polska salate ze smietana. Ludzie! Jak oni to jedli! Wstyd bylo mi tylko dlatego, ze zabraklo! A tego bylo tyle, ze pulk wojska by sie najadl.
Nie wiem po co to pisze, juz tak pozno, ze wszyscy spia, ale czasami nawet do siebie warto pogadac.
A gdzie tam, ja jeszcze czuwam. Mnie sie podoba przepis Babci Marysi (od Alsy) – schaboszczaki moczone w mleku przez godzinę – dwie. Są soczyste i trochę inne, niz takie szybkie bez moczenia. I mazniete lekuchno masłem po usmażeniu. Drugi naprawdę dobry przepis według Joanny Chmielewskiej z „Książki poniekąd kucharskiej”.
Stłuc kotlety, posypać dyżurnymi, Obtoczyć w bułce tartej, wytarzać w rozbitym widelcem jajku i znowu bułka tarta (nie żałować!).Walnąć na goracy tłuszcz, po pół minuty-minucie obrócić na druga stronę, zmniejszyć ogień do minimum, przykryc pokrywką i na maleńkim ogniu mniej więcej 20 minut. Sprawdzać, czy są z obu stron odpowiednio zarumienione.
Kotlety według tych przepisów są soczyste i miękkie, sama niejednokrotnie robiłam (dzisiejsze wg. Babci, miałam mało bułki tartej na Chmielewską).
Wierzę, że leciutko podduszone z dodatkiem wody – tak jak Nowy zrobił – tez wyszły soczyste i jak trzeba.
Alicja,
Na Ciebie zawsze mozna liczyc.
Te 20 minut, o ktorych piszesz, sprawia to samo, co podduszenie na bardzo malym ogniu z dodatkiem odrobiny wody. Ja to wspominam, bo wielkich osiagniec kulinarnych nie mam (ale jakies oprocz tego by sie znalazly), a przyjemnosc pewnie kazdemu gotujacemu sprawia, gdy widzi, ze jego starania sa docenione dokladkami.
Kupilem Pinot Noir, o nazwie Bistro. Francuskie, tanie. Sprobowalem. Zupelnie dobre, a mowia, ze „life is too short to drink a cheap wine”. Pewnie maja racje, ale… ja dzisiaj przenioslem sie do francuskiego bistro.
Z tymi tanimi winami to nieprawda – juz niejeden raz klepaliśmy o tym na blogu. Jest wiele przyzwoitych tanich win. Nasz południowo-afrykański dzisiejszy merlot kosztował blisko 9$. A bardzo przyzwoity w smaku. I Banda tutejsza mogłaby polecić niejedno tanie wino, warte spróbowania.
Jutro odbieram mój nowy piec kuchenny 😎
Rano to będzie, niestety, więc wypadałoby lulu. To ja spadam w piernaty. A pogadać jeszcze możesz, choćby do siebie, ja często tak mam 🙄
yyc nie śpi jeszcze pewnie, Orca czy WandaTX chyba też nie.
No to dobranoc i nie zapomnijcie zgasić światło!
Dobrych snow Alicja i pozostali. Trzeba gasic swiatlo, po tamtej stronie zaraz zaczna wstawac.
Jesli ktos nie spi – http://www.youtube.com/watch?v=n4PSju9HYwU&feature=related
Tego najlepiej slucha sie w nocy, przy lampce wina, to nie jest muzyka na dzien dobry.
To juz ostatnie na dzisiaj. Obiecuje. Dzienna zmaina nie musi wlaczac.
Dobranoc i dzien dobry.
http://www.youtube.com/watch?v=v6wc41N-GYY&feature=related