Miłość w ogrodzie
Mężczyzna przyparty do muru , nie widzący drogi odwrotu – poddaje się. Żal mi faceta. Żadne przecież tłumaczenie, że jest niewinny, że tylko ją kocha naprawdę nie pomoże. Zwłaszcza jeśli sam przez własną głupotę systematycznie dostarcza dowodów zdrady.
A nad kim się tak użalam? Nad ulubionym mistrzem kuchni. Zanim jednak ujawnię imię nieszczęśnika fragment jego wyznania win: „No dobrze , powiem wprost: moja żona oskarża mnie o romans. Rozpowiada wszystkim dookoła, że przy każdej okazji wymykam się z domu na godzinkę albo dwie, a potem wracam rozpromieniony, zaróżowiony , ze śladami po trawie na kolanach i z poczuciem winy w sercu. (…)
Ja po prostu zakochałem się w swoim ogrodzie, a najbardziej w grządkach z warzywami! Przyznaję, zdarza mi się ucałować jedno czy dwa wyjątkowej urody warzywa, możliwe także , że uściskałem serdecznie kilka drzew, a w gorące dni rzeczywiście przykładam ucho do ziemi żeby posłuchać , jak wszystko rośnie. Przechodzę ten sam etap, co wielu innych mężczyzn w okresie, gdy zaczynali czuć jedność z Matką Naturą. (…)
Pod wpływem ogrodu zacząłem tez inaczej patrzeć na jedzenie, na to skąd się bierze i czym może dla nas być. ”
Nie wiem jak Wy ale ja uwierzyłem Jaimiemu Oliverowi. I jeszcze bardziej go polubiłem. A książka, którą właśnie polecam – „Jaimie Oliver w domu.Przez gotowanie do lepszego życia” – jest dowodem prawdy. Ten wspaniały angielski kucharz nie tylko roztacza na jej kartach przed czytelnikami wizję doskonałej kuchni, uczy przyrządzać dania o których większość nawet nie śniła ale także proponuje jak żyć i smacznie, i zdrowo, i … radośnie.
Ta księga, bo dzieło liczy sobie ponad 400 stron, podzielona jest według pór roku. W każdym z tych czterech okresów autor zajmuje się daniami odpowiednimi właśnie w tym okresie. Na wiosnę więc będziemy wraz Oliverem zajadać szparagi, jajka, jagnięcinę i uprawiać…rabarbar.
W lecie czas zajmie nam grillowanie. Ale nie będzie to dręczenie na ogniu ochłapów udekorowanego przyprawami mięsa lecz subtelna zabawa z udziałem warzyw, kartofli, ryb, owoców morza.
Jesienią – oczywiście dziczyzna. Zima zaś przeznaczona jest głównie dla łasuchów uwielbiających ciasta. Ale nie byłby Jaimie Oliver sobą gdyby i tu nas nie zaskoczył. Tym razem ciastami wytrawnymi.
Wszystko to przetykane jest tekstami poradniczymi mogącymi znaleźć się w pismach dla ogrodników. I myślę, że nie tylko ogrodnik-amator czegoś się tu nowego dowie ale i profesjonalista może z rad autora skorzystać.
Spośród przepisów największe wrażenie zrobiła pizza bomba. I to nie tylko ta pizza. Cały rozdział dotyczący tych włoskich placków jest wprost fantastyczny.
Na koniec moje prywatne wyznanie. Nigdy nie uprawiałem ogrodu. Przed laty gdy sprowadziliśmy się na wieś na Kurpie, tak jak rodzina Oliverów do Essex, przysiągłem żonie, że nie tknę się prac ogrodniczych, bo tego nie lubię. I słowa dotrzymałem. I może właśnie dzięki temu moja żona nie gania po sąsiedztwie i nie opowiada, iż ją zdradzam tarzając się w trawie z młodymi wieśniaczkami. Ale Jaimie tego nie wiedział.
Komentarze
Może te książkowe wyznania na użytek małżonki? To tak z wrodzonej ostrozności w przyjmowaniu wyjasnień. Z drugiej strony Mojej Ukochanej wierze we wszystko. Ale nie pamiętam żadnych nieścisłości w ciągu 40 lat.
Gospodarzowi zazdroszczę nieugietej postawy. W ślubnym kontraklcie mam wpisane, że żadnego mojego udziału w pracach ogrodowych nie będzie. Niezbyt długo udało się tego trzymać. Teraz nawet to trochę polubiłem.
„angielski kucharz” – brzmi to mi jak oksymoron.
Jamie Oliver opowiadał kiedyś skąd to zainteresowanie ogrodnictwem:
W kawalerskich czasach zaprosił na kolacją kumpli. Kolacja byla suto zakrapiana i było dużo dobrego jedzenia. Po wyjściu na świeże powietrze jeden z biesiadników poczuł się zmuszony pofolgować sobie w sposób który czasami określany jest jako „puszczanie pawia”. Przed domem stały duże donice w których rosły jakieś krzewy czy kwiaty i w jednej z nich wylądował był ten ptak.
Po jakimś czasie w donicy wyrósł krzak pomidora.
AHA !!! pomyślał sobie Jamie…..
Skoro Gospodarz miał odwagę, to i ja się przyznam – nie znoszę prac ogrodowych i unikam, jak tylko mogę!
Będąc w Londynie przelotem, zakupiłam pierwszy numer ….
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/01.Londyn.02.03./img_7379.jpg
Wypowiem się, jak dośpię 😉
…wypowiem się… przecież nie wytrzymam… KOMERCHA!!! I to znaczna.
A teraz idę dospać 😉
a ja i owszem, lubię pogrzebać w ziemii
ale do działkowania nie mam zapału
miałem nawet okres w życiu, że byłem rolnikiem
pełną gębą, na 5 ha nieurodzajnej kielecczyzny
teraz co najwyżej skrzynki na balkonie
z sałatą i ziołami
:::
ciao ze słonecznego Olsztyna
oh, gdybym ja to wiedzial A_Szyszu lat temu 3dziesci
nie torturowalbym mojego organizmu i puszczal pawia pod pomidory, ktore uprawialem tak dla zabicia czasu. w porywach było tego 300 sadzonek pod szklem. imprez kawalerskich tez bywalo co niemiara. w ramach przeprowadzanej na wlasny uzytek analizy wzrostu wybranych sadzonek podlewalem je. proceder nie trwal dlugo. roslinki od tego typu nawilzania uschly 🙁
ja natomiast doszedlem do wniosku, ze i w tej dziedzinie nie osiagne szczytów. zmienilem przedmiot nawilzania i jak czas pokazal tez na dobre temu obiektowi toto nie wyszlo 🙁
Moze pismo komercjalne, Alicjo, ale niektore ksiazki Jamie’go calkiem udane. Jego przepisy praktycznie do wykonania przez kazdego: poczatkujacego w radosnych kuchennych poczynaniach, jak i zaawansowanych. I niektore brzmia smacznie, wrecz zachecajaco. Ale te ceny!
Ide kucharzyc.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
uwielbiam bawic sie i sadzic roslinki! a Jimmy daje proste recepty, wiec w pospiechu nawet czy z dwoma lewymi lapami czlowiek cos moze zrobic. Widzialam kiedys dokumentacje jak zmienial jadlospis w szkolach. To bylo wyzwanie!
a teraz szybciutko reszta rzeczy, bo terminy gonia!
Hodujmy pomidory
niech nikt nam nie wymawia,
gdy kiedy od tej pory
puścimy sobie pawia
Witam,
Ja też lubię grzebać się w ziemii, oczywiście na tyle na ile pozwoli na to czas. Ogródek warzywny akurat jest dość skromny, za to sporo jest klombów z kwiatami i iglakami. Do tego jeszcze kawał trawnika.
A Jamiego lubię oglądać w Kuchnia.tv. Czasami jednak męczy mnie forma prowadzenia programów, za bardzo przypomina to teledysk i nie zawsze moge dopatrzyć się jakichś interesujących szczegółów. A ja w programach kulinarnych lubię podpatrywać jakieś niuansiki.
Jak już udało mi się częściowo sprowadzić dyskusję na tematy ornitologiczne to dodam, że w tutejszym języku używa się między innymi określenia:
„położyć pizzę”
Mam taki nastrój, że się dzielę skojarzeniami. A z dzisiejszym wpisem Gospodarza i komentarze Arkadiusa kojarzy mi się tak:
Roślinka zakwitła błękitu spokojem
Nieśmiały w swojej skromności bławatek
Z łodygą targaną pestycydów znojem,
strachem przed pawiami puszczonymi z klatek
Lecz dla bławatka wiosna się urywa
Jescze nim śniegi ostatnie stopnieją
jeśli wyrośnie jak głodna pokrzywa,
gdzie pomidory mają ruszyc knieją
Ogrodnik losu w to majowe słońce
wzrost pomidora związał z habra końcem
by go spaliły pawiowe płomienie
Lecz już jesienią, gdy przekwitły kwiaty,
Pojąłem zdanie słyszane przed laty,
Że pomidor zostanie tylko habra cieniem
Andrzeju Szyszkiewiczu, tamtejszy język jest mi całkiem obcy, choć chwilami wydaje się kompromisem pomiędzy niemieckim i angielskim. Ale polski też łapię nie do końca. Bopołożyć pizzę to może dla mnie znaczyc tyle, co umieścic przed biesiadnikami, a może też (i obawiam się, że o to chodzi) oznaczać nieudolne wykonanie. Ewentualnie udolne ale z fatalnym rezultatem, coś jak. położyć Chopina.
Aha, wiem, że bławatek pisze się przez „ch”, ale kiedys i samo h było dopuszczalne, a tak brzmi dużo lepiej. A tego kwiatka wybrałem, bo moje nazwisko od niego pochodzi, choć od jeszcze innej wersji nazwy.
Pogadałbym z kimś, a tu nikogo aktualnie. A zaraz będę się żegnał do poniedziałku, bo te trzy dni nadzwyczaj wypełnione. Na szczęście poza ogródkiem. Ale w kuchni trochę pracy będzie, a nawet już było.
Cześć, wpadłam na minutkę. Przede wszystkim chcę złożyć samokrytykę: otóż Pyra ma baaardzo powściągliwy stosunek do nadzwyczajnych farciarzy, nadzwyczajnych kucharzy i w ogóle – ludzi nadzwyczajnego sukcesu. Nie wiem, ile w tej ostrożności jest ogólnosłowiańskiej nutki zawiści bezinteresownej, a ile nieufności człowieka, który lat kilkadziesiąt widział jak się uprawia propagandę (marketing,promocję , wpisz podobne) Może ten Oliwier jest cudowny, a może nie.. Nie wiem, nie znam. Ogrody lubię, ogrodnictwo uprawiałam z potrzeby, przywykłam. Jak każda osoba leniwa z natury, kocham cudze ogrody, zadbane parki i kwietne łąki. Nie moja krwawica w urodzie tej siedzi. No to na razie : Pies czeka, a potem inne zajęcia.
Język tutejszy jest kwiecisty i zaręczam, że żadnym kompromisem nie jest!
Pizzę kładzie się po prostu zamiast puszczania pawia. Według mnie bardzo opisowo trafne określenie.
Chopina to teraz raczej się mrozi niź kładzie.
Pyra wpadła i wypadła, a do człowieka ani słowem się nie odezwała, choć tegom spragniony. Andrzeju Szyszkiewiczu, nie wiem, czy zauważyłeś, ale ten piękny sonet, który w twórczym bólu powstał powyżej, przez Ciebie był inspirowany.
Andrzeju, fakt, że i Arkadius dał trochę natchnienia, ale już tylko wtórnego.
Staszku – 5 krotnie Word wyrzucił mi życzenia dla Ciebie (kod niepoprawny?!!! O, żesz ty, skubany…) Uściski i całuski, toast wieczorny i dobre myśli przez dzień cały. Może przejdzie?
Jakże bym (ś)miał nie zauważyć!
Rzeczywiście, dziś Stanisława.
Czy ja wspominałem, ze to właśnie w imieniny mego dziadka Stasia odbył sie mój debiut artystyczny?
Odegrałem na skrzypcach „Serdeczna matko opiekunko ludzi…”. Musiało to być w 1956 roku. Albo w 1957.
Najlepszego!
Najserdeczniejsze życzenia dla Stanisława!!!
Jakby co , to mnie też z bierzmowania Stasiek 🙂
hurra!
więc dziś pijemy za Stanisława
🙂
:::
Stanisławie
obyś zdrów był
zadowolony z życia, jedzenia i znajomych
niech Ci się wiedzie
Możem i skubany 🙂 , ale serdecznie dziękuję, Pyro. Wszystkim dziękuję. A Markowi również życzę najlepszego, a szczególnie, żeby przed upływem miesiąca lepsza pracę sobie znalazł i pokazał im fige.
Najlepszego, Stanisławie 😀 I dużo sił, bo trzydniówka imieninowa mocy wymaga i moc odbiera 😉
Najserdeczniejsze życzenia imieninowe dla Stanisława, dalszych uniesień kulinarnych, natchnienia poetyckiego, wszystkiego dobrego!
Moc życzeń dla Stanisława! Asia
Stanisławie ja już pracuję i nie jest to gorsza praca. Nigdy zresztą z mojej firmy nie zrezygnowałem
W muzeum zapanowała po moim odejściu konsternacja. Sama dyrekcja nie spodziewała się ,że nie przyjmę propozycji nie do odrzucenia, którą nazwałem ” stosunkiem przerywanym”.
Chciano mnie upokorzyć i pokazać jakie jest moje miejsce w szeregu i kto tu rządzi
Nigdy nie pozwolę się trzymać na krótkim łańcuchu.
Ale wstyd. Mogłem pierwszy przypomnieć czyje to dziś imieniny!
Stanisławie same serdeczności i życzenia wielu sukcesów w kuchni oraz za stołem.
Staszku – to „skubany” nie było, Boże broń, pod adresem Solenizanta pleno titulo. To Word zapracował na ten przymiotnik.
Idę ślwedziom łbu ucinać, a śledzie małe, licho co od sardeli większe, tylko smuklejsze.
W kodzie stoi: 55. Nie to samo co 44, ale tez ladna liczba.
Serdecznosci Stanislawie, a Pyra per „skubany” do Worda sie zwracala nie do Ciebie. Tak mysle.
Zycze Wam moi Mili wspanialego weekend’u i oddalam sie w kierunku sypialni.
Dobranoc
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Stanisławie !
Dziel się z nami wiedzą swą wszelaką,
bo jesteśmy wszakże Twą blogową paką !
Biesiaduj i tylko w wesołym gronie,
a w środy poczta od przesyłek
dla Ciebie niech nam nie zatonie !
„Linie” trzymaja? A moze dieta morska na smukle sylwetki wplynela?
E.
Kochani, podnieśliscie mnie na duchu. Jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję. Muszę teraz wychodzić, ale jeszcze za parę godzin zajrzę na chwilę. Brzucho, chyba niezbyt daleko od Marka K przebywasz (i 150 km nie będzie), więc może przy okazji i Marka na duchu podniesiesz.
Stanisławie
wszystkiego najlepszego ! I byle czym nie będę Twojego zdrowia piła, tylko łykiem sangiovese, nieważne, ze u mnie dopiero 8:50!
ZDROWIE!
Stanisławie,
Późno, ale dołączam się do życzeń. Najlepszego!
Stanisławie,
Wszystkiego najlepszego i najsmaczniejszego!!!!!
Jakie znowu pózno, ewelino, toż ja jeszcze w szlafroku, doczytuję wpisy…
Zerknęłam na moja Górkę, oj dzieje sie tam, dzieje (foto za chwilę) – jak ja lubie ten czas, kiedy wszystko sie zaczyna i konwalie (przynajmniej u mnie) mówią – już my was opanujemy!
I tak robią każdego maja, convallarie majalis! Wszystkie wysyłam Stanisławowi 😉
Tylko proszę nie wstawiać wazonu do sypialni!
A…, to dzisiaj świętujemy! 🙂
Stanisławie – smakowitego życia życzę! 😀
Dziękuję z kolei Danuśce. Bardzo miłe. Do tego właśnie miłe dziewczyny mnie obcałowały. Ja dziś podałem tot i sernik od Tomasza Dekera. Rzeczywiście nareszcie mamy cukiernię przez duże C. Nie takie tanie, ale warte swojej ceny, a nawet więcej. Skąd się coś takiego wzięło? Nie ustępuje francuskim
Wyrabiam nadgodziny, ale jeszcze zerkam i się cieszę ostatnimi życzeniami. Moge do sypialni nie wstawiać ostatecznie. Całuje Wszystkich, pa
…a co do Jamie, to ja mam taki mniej więcej stosunek, jak Pyra, ale… ale tacy ludzie są potrzebni, a poza tym on robi dobrą robotę „u zródeł”, czyli w szkołach. Won z byle jakimi stołówkami, won z coca-colą itd. Moze by tak jabłko zamiast batonika?
Za moich czasów w szkole na dużej przerwie mozna było sie napić herbaty. Nikt nie parzył tak dobrej herbaty, jak św. pamięci Pani Majerowska!
Alsa przyświadczy.
A to dla Stanisława, chwilę temu, i tylko kawałeczek mojej Górki:
http://alicja.homelinux.com/news/Stanislawowi…jpg
Moi Drodzy- to radujcie się tymi świeżymi konwaliami,
bo francuskie dziewczyny dzisiaj chyba już wyrzucają
zwiędłe, konwaliowe bukieciki,które dostały od swoich
panów 1 maja.
To taki miły wiosenny zwyczaj (oczywiście wręczać konwalie,
a nie wyrzucać !) O ile przyjemniej cieszyć się konwaliami
1 maja niż maszerować z czerwoną szturmówką
w pochodzie !
Za moich czasów w szkole na dużej przerwie można było dostać po pysku od starszych chłopaków. Zwłaszcza jak się chciało pograć w pimponga.
A Górka dzisiaj prezentuje się deko zieleniej, niz dwa dni temu 🙂
Nie zrywam kwiatów, lubie, jak sobie „są” i rosną. Pewnie to za sprawą wiersza:
narwali bzu, nałamali…
http://alicja.homelinux.com/news/Gorka%20na%20Stanisawa.jpg
…za moich czasow na duzej przerwie, poza piciem herbaty u Pani M. latało się biegiem za boisko sportowe ogólniaka na stary cmentarz żydowski (poniemiecki jeszcze, bardzo stary), zeby wypalić ze dwa giewonty i obgadać najnowsze historie sercowe. Były takie przypadłosci wieku cielecego. Zimą paliło się papieroski w kibelkach.
Ech, Alicjo.. co tam Skamandryci albo i prowincjonalni notariusze (rejentami zwani).”bukiety wiejskie, jak wiadomo? wiązane były wzwyż i stromo”. Byli młodzieńcy, którzy śpiewali „nie przynoś mi kwiatów, dziewczyno” A niech rosną, kwitną i radują oczy. Smutno tylko kiedy przekwitają i zrudziałe płatki pokrywają teren. Śledzie się leciuteńko solą, odfiletowane, bo wystarczy pociągnąć umiejętnie za początek kręgosłupa, żeby wyrwać toto razem z płetwą ogonową. Dlatego lubie małe śledzie.Pstrągi też dostały soli ale i ziółek trochę. Śledzie nie – śledzie jak matka natura im smak dała, tak i zjedzone będą.
Bardzo ładną replikę usłyszałem w jednym filmie francuskim.
Facet odkłada – a wlaściwie rzuca ? z niesmakiem ledwie nadgryzioną bagietkę i krzyczy:
– Ta świnia oddała życie na próżno! To nie jest szynka!!
W pimponga?! To chyba szkoła podstawowa, ASzyszu…
Chłopaki sie napieprzali, a dziewczyny odrabiały zadania na jutro…A ja sie uganiałam za takim jednym Mietkiem, przechodziło mi jak lekka grypa po miesiącu i zamiast Mietka był Jasiek 😯
Jasiek podwoził mnie do szkoły na swoim pięknym rowerze (mieszkałam na bezludziu, do szkoły 2 km.) 😉
Dopiero po 40 latach dowiedział się, jak strasznie w nim byłam zakochana, nie dodałam, że tylko przez miesiąc, mam miłosierdzie… Ale i tak ze szkoły podstawowej pamietam tylko Mietka L. i Jasia W.
Oraz klasowego nieuka, z którym kazano mi siedzieć w jednej ławce dla podciagniecia *geniusza*, a geniusz pisał do mnie karteczki:
„Ja cie kocham a ty śpisz”
Pan od historii, do dzisiaj mu tego nie wybaczę, kazał MNIE podejść do tablicy i odczytać na głos, co Cymerman do mnie napisał. Dlaczego JA to miałam odczytywać, a nie nadawca?! Przecież ja niewinna lelija!
Ależ to był ambaras….tylko nie śmiać się mi proszę… szósta klasa podstawówki! I takie wyznania wolałabym wtedy od Mietka L.
Albo od Jasia W.
Pyro…
Na stacji Chandra Unyńska,
gdzies w Mordobijskim powiecie…
Kto to teraz oprócz naszego pokolenia kojarzy i kogo to obchodzi, ciekawa jestem.
A to perełki takie przecież…
Wiecie co, Przyjaciele? nie będę tu pisać o polityce – nie to miejsce. Wydaje mi się mocno, że nie będę pisała o polityce tam, gdzie owo miejsce jest… Po prostu polska polityka wewnętrzna w wykonaniu wszystkich uczestników tego spektaklu jest tak niepoważna, amatorska i głupia, że Pyra jest osobą jest zbyt poważną na takie flirty ze zdrowym rozsądkiem.
Witajcie,
Olivera tyz dawno odkrylam,posiadam nawet pare jego ksiazek.
Za jego sladem ustawilam donice z warzywami.Warzywa maja sie dobrze ,ino ja czesto o nich zapominam i taszcze te ze sklepu 🙁
Dzisiaj o zgrozo produkowalam pol dnia cisto.Mialo byc lekkie,a wyszedl „ciezki” gniot!Przyjdzie chyba mysiej dziury szukac,taka poruta 🙁
Stanislawowi zycze Najlepszego i Pomyslnosci…………….. 😀 😀
Ciao amici.
Stanislawie Wszystkiego Najlepszego!
Słuchajcie,ja jeszcze w sprawie tych konwalii,co to Francuzi wręczają
swoim paniom 1 maja.Oni nie zrywają tego kwiecia po łąkach czy lasach.
Specjalnie się je hoduje na tę okazję (jak, nie przymierzając,
chryzantemy na 1 listopada) i ” rzuca” na rynek. Niech chłopy kupują.
I kupują !
O doniczkach i ziołach to ja w czasach, kiedy o Oliwierze jeszcze ptaszki nie śpiewały…Ale warto przypomnieć new-timersom, co my, old timersy wiemy;)
Dopiero teraz poczytałam do tyłu i wpis Pyry, ze o polityce nie bedzie sie… no i właśnie, przy stole to wielce niepolitycznie rozprawiać o…!
Co innego wspominki z młodosci i takie tam… 😉
Ana, polecam moje myszy, strasznie wybredne się zrobiły.
Gospodarzu,
na rzeczonych piaskach kurpiowskich nic by Gospodarzowi nie wyrosło, wiec nie ma się co obcyndalać, ogrodek niewskazany z powyższych powodów. Tam sie najwyzej Rudolf moze tarzać, albo grzyby moga rosnąć obok sławojki 😉
Ale ja jeszcze wracam do poprzedniego wpisu i moich tam tych… pamietajcie, ludziska, o sąsiadach. Nikt z nas nie wie, kiedy nagle zostanie sam, rodzina zapomni i przypomni sobie dopiero, kiedy przyjdzie sie bić o schedę, i tak dalej.
A sąsiad jest bezinteresowny, bo wszystko o swoim sąsiedzie wie, a i sąsiad zna sąsiada na wylot. Nie dajmy przeminąć tym czasom.
Stara Żabo
Tak w telegraficznym skrocie. Po kiego diabla szukac mam terapeuty. On i tak przyzna mi racje gdy bede opowiadał mu kolejny raz o myszkach. Kolor oraz odcien tej myszki nie ma dla niego najmniejszego znaczenia.
Ale metry quadratowe, o ktorych klepiesz deklaruja znacznie wiecej. Czuc z dala, ze moze byc u Ciebie miejsce dla wszelkiego azylu, miejsce do ktorego przybywa sie bez uzbrojenia politycznego ale rowniez moze byc to zentrum milosci i namietnosci ….
Masz wspaniale zentrum dowodzenia, z ktorego zadna mysz nie wyjdzie bez kontroli.
Wydaje mi sie ze juz na tyle poznalem zycia by pobyt u Ciebie, na poczatku wrzesnia, mogl stac sie ponownym odbiciem do nowej stabilizacji
arcadius > jak zwykle chlonny innego rodzaju doznan
„Klnę się na Sophii Loren nogę,
Że Stasiom lepiej nie wchodzić w drogę.
Najgorsi zaś (ten problem zna się!)
Są, że tak powiem, Stasie w masie.” (-) L.J. Kern
Stanisławie!
Wszystkiego co Dobre w Dniu Imienin!
Twoje Zdrowie! 🙂
Stachuu?
a na co Ty sie skarzysz , ze oni tutaj zdrowia Tobie zycza?
Ja tez sie do zyczen przylaczam, panie Stanislawie!
O konwaliach na 1. maja mnie ostatnio L. poinformowala, uwazam, ze piekny zwyczaj.
A u mnie juz po uroczystosciach, zdjecia ze spotkania z bardzo sympatycznym panem Barroso juz w galerii, teraz juz „tylko” korespondecja zostala…
http://www.scholar-online.pl/photogallery.php?album_id=9&rowstart=0
ah Störungsquelle co to do tego co u mnie
przed chwila calkiem niezle grzmotneło. Gdybym mial gromnice postawilbym na balkonie. Podobno przyciagaja blyski. Przypomnialo mi sie, bywajac dawniej na wsi widzialem jak ludziska w takiej sytuacj rozpoczynaly modly 🙂
Pozniej jak już podroslem i tulilismy sie w namiocie do siebie, to liczylismy secundy miedzy blyskami i grzmotami by okreslic miejsce w jakiej odleglosci pieprznelo. Trzy secundy były kilometrem. No około.
Ale teraz jak pierdolnelo to nie zdazylem policzyc do jednego. A ja na szostym pietrze poczulem jak planeta drzy. Malo tego. Swiatlo waha sie i nie wie co z soba poczac. Tez drze. Wiem jak temu zaradzic. Jest jeszcze havana club 😆
no to na ra
uff, pomoglo
poszli sie grzmocic w zaciszne miejsce 😆
uf, zdazylem,
Stachu, Najlepszego!
Hej, górka piękna, dziękuję, że moja. I wszystkim dziękuję i wszystkich całuję. A życzenia zdrowia nikomu nie wymawiam. Gdzieżbym ja komuś coś wymawiał. Chyba że mnie wnerwi. Ale to się prawie nie zdarza, chyba że na drodze.
Ja zawsze jestem zapóźniona z życzeniami – wszystkim Stanisławom (forma i męska, i żeńska) wszystkiego najlepszego!
Dzisiaj grzmotnęło tylko dwa razy ze średnią mocą, ale za to deszcz był prawdziwie majowy, cieplutki. Akurat przyjechał bryczką facio z kobyłą do krycia. Kobylsko na widok innych koni na pastwisku zastopowała i nie chciała ruszyć, leje jak z cebra, a ja stoję przy bramie i czekam żeby wjechali na podwórze. Po takim prysznicu to powinnam pić nieustające zdrowie Stanisław i Stanisławów
e ty, z Paryza
pamietasz ta bez brzucha co ja Alicjy zawtry pokazywala?
ukazala mi sie taka w promieniach zachodzacego slonca. Wychodzila z czerwonego morza w bialej sukience kiedy sie do niej zblizalem.
Oczy przecieralem 3razy z niedowierzania. Co za szczescie mnie spotkalo? A ona ciagle stala w tym samym miejscu. Byla rozumna. Po czasie wskazala miejsce pod jedyna w poblizu palma. Malo tego. Byla i bystra. Znala dosyc niezle jezyk Goethego. I miala ochote
cosik urwalo
widocznie Zaba przegonila i ponownie beda grzmocic sie w moim sasiedztwie
ale niech tam, mi to nie przeszkadza
.. ona miala ochote dostac sie do europy. Byla szczera. Wyrazila chec na dziecko. Ja miałem być ojcem 😆
podobno ulatwia to mozliwosc dostania się do EU.
co jak co, ale w tak krotkim czasie nie moglem sie zdecydowac na euroafrykanczyka
choc ona warta byla tego grzechu 😉
wiecie co?
chyba puszcze sie dzis rano …
a kita
niech tylko wiatr do rana sie utrzyma
no to 3majciesie tez do rana
i tu i tam
pa wam
Na zdrowie, ale u nas nie padałao, a ja i tak piłem zdrowie
Stanisławie!
My tu ciale wznosimy, dopiero słońce zachodzi!
A to mój Dziadek… Stanisław!
http://alicja.homelinux.com/news/Cieplowody-Dziadek%20Stanislaw.jpg
Dziadek Stanisław to był niewąski rozrabiaka i kochał konie nade wszystko. W domu mogło brakować chleba dla dzieci, ale nigdy dla konia, opowiadał mój Ojciec.
To zdjęcie jest bardzo stare, chyba z lat 50-tych. http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek%20Stanislaw4.jpg
Znalazłam w albumie jeszcze takie z Dziadkiem Stanisławem!
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek%20Stanislaw%20z%20koniem.jpg
… Dziadek Stanisław przypomina mi z urody Tomasza Manna.
Dziadek Jozef natomiast… nie powiem, po kim odziedziczyłam urodę;)
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek%20Jozef-19.03.1984.jpg
http://www.youtube.com/watch?v=E3Ze4JxX1gs
🙂
„tak lubię burzę w noc majową…” To chyba Lermontow, ale u nas burzy majowej jeszcze nie było.Jedyna burza tegoroczna przytrafiła się w marcu. Chyba Aura popiła, czy co? Pisać w najbliższe dwa dni prawie nie będę mogła, bo i Młodsza w domu i moja robota na drugiej maszynie i póki co, toastów nie mogę spełniać, chyba,że maślanką. Niech mi się już lepiej ta abstynencja skoczy, bo to i Heleny i Marka urodziny i Piotra to i owo.
Alicja – zerknij w kalendarz
Po ponurych szarościach poranka nie ma już śladu, świeci piękne słońce i wieje chłodny wiatr.
Na obiad w planach klasyka, aż boli. Schabowe a do nich młoda kapusta i zupa botwinkowa. Na deser rabarbarowy kompot, bo po wczorajszym crumble z wiśniami okruchy tylko zostały. Gdyby nie te schabowe, to bardzo wiosenne menu 🙂
Pyro,
zerknęłam w kalendarz, na razie nic nie mamy na widoku przez parę dni, spokojnie mozemy sie obywać kompotem rabarbarowym 😉
A nawet maślanką, którą zawsze mam pod ręką i uwielbiam wręcz – w innej postaci mleka i jego pochodnych nie pijam. Pijam takze kefir z polskiego sklepu 😉
Pyszny jest, smakuje jak dawne kwaśne mleko od Minki.
A u mnie rabarbar jakis cienki tego roku, chyba go zbytnio przetrzebiłam łońskiego roku albo co…
…a co do, to 16-go mamy pierwszą okazję. Andrzeja.jerzego. A potem lecą te tam… 18-go i 19 (takze zarówno mojej siostry młodszej urodziny, zaznaczam!).
Ciekawe, czy Arcadius sie puscił… u mnie nie wiewa i zmarszczki na jeziorze nie uswiadczysz, dopiero co przestało padać.
O właśnie… spojrzałam na kalendarz Zwierzątka, wiszący obok… we wtorek moja synowa ma urodziny, moja przyjaciółka Helenka, mój najlepszy kumpel Jo z Belgii… chyba umówie się z Helenka na jakieś oblewanie albo co!
Tu jest Helenka. Piękna kobieta, sami powiedzcie. Zdjęcie sprzed kilkunastu lat, ale nic jej z urody nie ujęło, wręcz przeciwnie.
http://alicja.homelinux.com/news/Helenka.jpg
Mój najlepszy przyjaciel z Belgii, Jo. Rodzice byli oszczędni, dali krótkie imię. We wtorek stuknie mu trzydziestka 😯
Troszkę starszy od mojego Maćka, ale serio – najlepszy przyjaciel i komputerowiec w dodatku, miał dla mnie cierpliwość nieziemską, przerabiając ze mna linux „online”.
Dzięki niemu bylismy w Belgii dwa razy, gdzie ja posiałam zdjecia z Brukseli, Bozia jeden wie….a to zdjęcie jest ze światowej stolicy piwa, Leuven, oczywiscie! Idę dospać!
http://alicja.homelinux.com/news/bel05.jpg
witaj Bando
:::
„powitajmy rzodkiewki
pierwsze witaminy wiosny!”
MałgosiuW!
Dziękuję Ci za wpis. Nie ma to jak klasyczny schabowy z młodą kapustą i młodymi kartoflami. Ja lubię kuchnię śródziemnomorską preferowaną przez Gospodarza i dużą ilość blogowiczów, ale my nie mieszkamy na 41 równoleżniku, tylko na 52 i my musimy jadać fasolową, krupnik na pęczaku i wędzące oraz golonkę.
miało być :wędzonce” – sorry
Dzień jest śliczny ale wiatr chłodny. Na obiad były smażone śledzie, osmażane ziemniaki i ogórek kwaszony. W zamrażarce są pyszne lody a i kremówka jest i gorzka czekolada, gdyby się łasuch trafił – jak dotąd nie widać takiego na horyzoncie. Jutro Pyry zjedzą karkówkę z piekarnika – marynowaną, jak na grill, do tego pieczone ziemniaki i mizeria.
Torlin, zjadłam oba krupniki, baae 😀
„Młode” kartofle też były. Chociaż te młode to z daleka importowane, bo z Cypru, mają charakterystyczny rudy kolor od tamtejszej ziemi. Zbierane są dwa nawet trzy razy w roku. Innych ostatnio kolo mnie nie uświadczysz.
Najlepsze witaminy maja polskie dziewczyny, Brzucho, stara prawda!
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=lfsvE4j4ExA
U nas byly szparagi, ziemniaki mlode i szynka przysmazona. Mniam, mniam. A teraz po spacerku, korespondencja wyslana, czekam na kilka „yes, yes, yes” i skajpuje z Tata.
Chętnie bym sobie poskajpowała z Tatą, a i Tata byłby nie od tego, zawsze trzymał ręke na pulsie nowinek technicznych/elektronicznych. Jeszcze nie uruchomiono łączy z Niebem 🙁
Mysz wyjrzała zza drukarki z miną pełną wyrzutu, więc poszłam na dół po migdały, bo nie wiem czy solone fistaszki w nadmiarze nie szkodzą na nerki. Samozwaniec popełniła kiedyś książkę o staropolskiej kuchni z ilustracjami Maji Berezowskiej, tytuł bodajże „łyżka za cholewą a widelec na stole” i tam stało, że cielę przed zabiciem należało poić mlekiem z roztartymi migdałami. A jakby tak myszy migdałami (same sobie pogryzą) z mlekiem? Jeden Kanadyjczyk pożywiał się myszami („nie taki wilk straszny”) w celu udowodnienia, ze na myszach mozna przeżyć.
chcialem przez chwile zaczepic Torlina ? propos musimy, bo rownoleznik, potem pomyslalem, ze musielismy i tak zostalo, wiec nie ma o co dzial wytaczac,
jest zupa w Marsyll: ” dla zbieraczy winogron” z malych rybek, zyjacych przy przybrzeznych skalkach, ktorych to rybek, nikt nie chcial kupowac, bo kto takie smieci jadl bedzie? co najwyzej kotu, no ale tych niedoplacanych zbieraczy trzeba bylo czyms karmic, no i wyszla zupa, ktora teraz jest znana na caly swiat, za kg wspomnianego drobiazgu szef uiscil 19,20, bylo 2 kg, z tego zrobil zupy porcji szesc do osmiu za m/w godzine, zapewniam Was, ze zadnego zbieracza juz na to nie stac,
pozwole sobie wiec tylko wyrazic opinie, ze dobrze jest z musu zrobic rarytas i podac go w formie, ktora zachwyci
mam tez o bobie, skoro juz przy fasoli jestesmy, bylem wczoraj na targu i pytam o taki mlody, co juz na poludniu jest dostepny, prawie zielony, sprobowalem i mnie zachwycil, chcialem zrobic sobie sam, chlop mowi, ze on ma stragan dla normalnych, a nie jakichs co ich nie stac, poza tym nie specjajizuje sie w arabskich specjalach, zabilem go pradem ucz moich z wysokosci mojej piramidy smakow wyalienowanych,uszedlem cichutko, jak kazden sponiewierany duren,
ale o tym bobie to i tak Wam powiem: zielony ma byc, juz duzy, cztery min. we wrzatku osolonym, przestudzic, bo inaczej poparzy, skorupke w kubel, ziarenka scyzorykiem na pol i do salat, zup, jajecznic i innych zboczencow, pogrzebie we fotach, to moze docenicie, chocby wizualnie?
Stachu, przetrzezwiales?
szybciasem:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/OBobie#
Sławku,
Stachu dzisiaj nam stawia, a co! Darmo jego zdrowia nie pilismy i nie darmo wydzieralismy gardziołka, śpiewając sto lat!
Interesowni nie jesteśmy bynajmniej 😉
WAŻNA rzecz, bo jesteś w mylnym błędzie, Sławku – otóż bób należy jeść ze skórką. Łaj (why)?
Bo w skórce są jakieś tam takie, co ułatwiają trawienie bobu, o! Nie łżę, wyrzucałam, ale przestałam, jak wyczytałam w mądrych książkach. I od razu mi przeszło te tam. Natura nie jest taka głupia, tylko jak człowiek sie jej przyczepi, to zaczyna sie nie wiadomo co…
jak mozna z rybek zrobic rarytas to może z myszy tez? Ale obiecuję, ze nikogo w Żabich Błotach myszami karmić nie będę!!
Koniec świata, Collins Bay nie widać ! Idę pooglądać Sławka szybciasa…
http://alicja.homelinux.com/news/img_9395.jpg
Sławku,
nagrabiłeś sobie… na kolejnym Zjezdzie Łasuchów, tym razem w Żabich Błotach zgadnij, kto bedzie Szefem Kuchni? 😉
Już wszyscy się cieszymy z tej okazji 😉
Acha, będzie szefem… Kiedy z pewną nieśmiałością taką, zaoferowałam Żabie blogową pomoc, to omal w panikę nie wpadła. Nie chce pomocy,dziękuje, nie ma siły sprzątać pomocników na szufelkę i inne takie. Przyzmaj Żabo, było tak? Masz tę Samozwaniec? Bo jakoś mi ta pozycja w rękę nie wpadła.
oj Macie w plecy, moja specjajnosc, to myszy bez skorek, niech sie martwi ten kto trawi
Myszy sie strawi, ale chcemy do tego groszek i te inne boby 😉
http://www.youtube.com/watch?v=xrulXufzxg8&feature=related
🙂
to ja Wam Marsyljanke:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Marsylska#
Boby same sie zleza, jak echo o laskach pojdzie,
jak Wam sie nie znudzilo, to mam jeszcze szparagi i takie rozne,
tera Rudy, lece robic za myszke
Oczywiście, Pyro, opowiadałam jak to wszystkich pomocników ścierką z kuchni pędzałam, ale teraz niech szefuje kogo wybierzecie, ja się poddaję! Wczoraj byłam u mojego (wręcz ukochanego) ortopedy, co by ustalić dokładnie termin reperacji kolana. Wstępnie miał to być koniec czerwca, co daje zdjęcie gipsu w połowie sierpnia, czyli na 10 września byłabym sprawna (niekoniecznie inaczej). Ustalenie terminu wcześniej jest dość istotne, bo muszę zapewnić zwierzętom opiekę, no i sobie tez na początek. Tymczasem doktor wysłał mnie do innego doktora do Szczecina, bo tam można dolepić brakujący kawałek (a tutaj by wycinali kawałek z drugiej strony) mój dr chce znać opinię tamtego. Jak znam życie, jeżeli będą chętni zrobić inplant to napewno w jakimś odległym terminie i całe moje misterne obliczenia i szukanie pomocników z urlopami w stosownym czasie, bierze w łeb. Jeden termin pozostaje stały: Zjazd mianowicie i tu nie ma żadnego znaczenia, czy będę skakać na żabich łapach zagipsowanych, czy nie
Alicja, ten Niemen moze konkurowac z moim bobem, jest niezly, swoja sciezka, skad u Ciebie sklonnosci do archeologii? inspiracja brata yyc?
Pyro, książki poszukam, może znajdę – bo mogłam już komuś dać i nie pamiętać tego, żabia pamięć figle płata
Nic nie bojaj, Stara Żabo,
Pan Lulek ze Sławkiem, Misiem, Pawłami i Piotrkami (o Brzuchu nie zapominając) bedą Cie nosic na rekach w razie co 😉
OK, Sławek się zajmie kuchnia, reszta facetów – noszeniem Ciebie 😉
Co ten Word taki głodny? Pożarł Pyrowe wydziwianie nad naszą ziemską kondycją, Znowu mu się kod nie spodobał.
dd11 – ładnie. Pyro, w miejscu gdzie miała być Samozwaniec stoi Gumowska „uzdrawiający czosnek”. To raczej nie to samo. jeszcze popytam zięcia, bo to on jest od biblioteki – u mnie zostały jakieś nędzne resztki, albo podrzutki
9 razy na 10 to nie Łotr Press, tylko po prostu zle wpisujemy kod, trzeba sobie śmiało i prosto w oczy powiedzieć… ale jak na kimś psy wieszać trzeba za nasze roztargnienie, to czemu nie na Łotrze 😉
Stara Żabo,
proponuję Józka podszkolić, coby po cichutku przeniósł biblioteke ojca do Babci. Wróci na swoje miejsce 😉
…u mnie skłonności do archeolo?! A jak ! „polska szkola prof.Michałowskiego” 🙂
Poza tym jestem troszke geolo, to pokrewne…
Stefania i Tadeusz Przypkowscy, Magdalena Samozwaniec : ŁYŻKA ZA CHOLEWĄ A WIDELEC NA STOLE
Mała kulinarna silva rerum
Biesiadowanie ma w Polsce długą, bogatą i barwną historię wynikającą z połączenia odmiennych kulturowo regionów. Połączenie Wschodu i Zachodu zaowocowało w obyczajach biesiadnych rozmaitością i specyfiką potraw.
Prezentowana publikacja zawiera cztery swobodne, okraszone humorem gawędy na temat historii obyczajów i o tym jak to się jadało w dawnej Rzeczpospolitej. Uzupełnieniem tych gawęd są oryginalne przepisy z kuchni staropolskiej.
Tadeusz Przypkowski (1905-1977) był historykiem sztuki, bibliofilem, miłośnikiem grafiki i heraldyki, fotografikiem, twórcą ekslibrisów i kolekcjonerem. Był także jednym z nielicznych w świecie gnomoników – specjalistów zajmujących się obliczeniami i projektami zegarów słonecznych. Jego dziełem są liczne zegary słoneczne, m.in. w obserwatorium w Greenwich, na Kościele Mariackim w Krakowie czy Zamku Królewskim w Warszawie.
Magdalena Samozwaniec, z domu Kossak (1894-1972) była pisarką satyryczną uważana przez jej współczesnych za jedną z najbardziej finezyjnych. Była córka Wojciecha Kossaka i siostrą Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Książka zilustrowana została przez Maję Berezowską.
Maja Berezowska (1898-1978) była malarką, autorką rysunków satyrycznych, plakatów, ilustracji książkowych, projektów scenograficznych. Studia artystyczne odbywała w Petersburgu, Krakowie, Monachium i Paryżu. Jako karykaturzystka debiutowała na początku lat 20-tych ubiegłego wieku w tygodniku „Szczutek”. Publikowała w czasopismach : „Cyrulik Warszawski”, „Szpilki”, „Kocynder”, „Le Rire”, „Le Figaro”, „La Vie Parisienne”. Za cykl rysunków ośmieszających Hitlera została osadzona w obozie Ravensbruk. Po wojnie współpracowała m.in. ze „Szpilkami”, „Przekrojem”, „Ty i Ja”.
Spis treści :
– Prologowa gawęda (Tadeusz Przypkowski)
– Z pamiętnika imć panny Klementyny Ochędożyńskiej (Magdalena Samozwaniec)
– Jak się jadało w domu Kossaków (Magdalena Samozwaniec)
– Garść kulinarnych polskich przepisów (Stefania Przypkowska)
Wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1977 r., wydanie II, nakład 60 000 egz., ss. 95 (w tym 17 całostronicowych ilustracji barwnych).
Wymiary 22 x 12 cm. Okładka twarda płócienna + obwoluta. Stan więcej niż dobry (lekkie zabrudzenie i uszkodzenie obwoluty).
Uwaga : przed wzięciem udziału w aukcji proszę przeczytać stronę „o mnie”
Powyższe było dla Pyry z Allegro
Ochędożyńska 😉
Czy jeszcze ktos pamięta (poza archaikiem) co znaczył termin „chędożyć” ? 😉
4142
W tym stylu polecam pamiętniki Stefanii Grodzieńskiej „Już nic nie muszę…”
Alicja, ja tam Farona nie wykopalem, ale przy stole? no chyba, ze jakas kanapa
a z pisarzy znam tylko Bieruta, co znaczek napisal, prosze wiec nie zalamujcie mnie lista nieczytanych nazwisk 🙂
a szczegolnie tych obrazliwych,
z owskich zachwycil mnie Bob K. ten wiedzial o czym pisze, a nie jak jakis Lysiek, czy inny ssak,
kalafior dochodzi
Rozumiem niechęć do grzebania w ziemi. Tam tylko chwasty i robale. Niestety, po śp. Tacie odziedziczyłem takąż. Nigdy nie lubiłem grzebania w ziemi. Teraz czuję, że jestem to Tacie winien. No i grzebię na tych czterech arach. Efekty? Pięć rodzajów winogron, kilka, pomidorów, truskawek, cukinii, o jabłkach, wiśniach, gruszach i innych takich nie wspomnę.
Ciekawe, że jak się to je, to się nie tyje.
owski jestem. Dość długo rozmawiałem przed chwilą z telefonicznym znajomym zza Wielkiej Wody. Potem przeczytałem to co napisał u Passenta. Mocne słowa…
Mam się pakować i dawać dyla bo mu się nie podoba to co u nas się dzieje?
A może jest tak jak ktoś napisał komentując jego wypowiedzi ,że świat ma to gdzieś i nawet tego nie zauważy, bo jest pochłonięty swoimi sprawami.
Cos mi się wydaje ,że najlepszą metodą na to co tak emocjonuje wielu , jest jak napisał mój sąsiad z Kościeliska : Róbmy swoje…
Bob kto?! Namnozyło sie ich ostatnio… tych bobów…
utrudnilem, pisalem o A. Bobkowskim
robmy swoje, to jedyne, co sie sprawdza
…Marek,
róbmy swoje 😉
# Alicja pisze: Twój komentarz czeka na akceptację.
2009-05-09 o godz. 22:34
Nieprawda, że my Polacy kompromitujemy się przed swiatem. Wszyscy jesteśmy tacy sami, bez wzgledu na narodowość, kolor skóry czy co tam. Zwykła ?ludzina?, jakby to powiedzial Arcadius.
I o co sie tu naparzać, pytam?
Ah, u nas poszlo na noze i nawet bardziej, bo wlasnie za to, ze jeden z Niemcow wpisal, ze Polacy tylko placza w rekaw i nic nie robia od lat, poszlo ostre ciecie PoTomka http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=25&c_start=350#c9018
Chyba naprawde musimy stworzyc europejski podrecznik do historii, bo jaja wychodza. Polak potrafi, jasne, tylko trzeba to lepiej zaprezentowac. I tyle.
A na kolacje byly nalesniki, oczywiscie w przelocie.
Szukam konceptu na jutrzejszy obiad, zeby sie oderwac. Czy ktos cos poleca?
Kurczacze piersiątka proponuję, można szybko i bez problemu na różne sposoby, zajrzyj do /Przepisów, żródełko!
Temat polsko-niemiecki przeszłam dawno temu. Juz klepałam o tym niejeden raz.
Zaczęło sie od tego, jak Michael zakochał sie w Joli, a ona, że niemieckiego nie będzie sie uczyć. No to Misiek zapisał sie na lekcje do profesora Miodka ( nie łżę!) i latał jak ten głupi, znaczy, zakochany. Miał szczęscie, prof. Miodek miał wtedy kontrakt na 2 lata z uniwerkiem w Muenster. To były wczesne siedemdziesiate.
Joli juz od dawna nie ma pomiędzy nami, żywymi. Z Miśkiem rozmowa zawsze po polsku… sam zaznacza, ze rzadko kiedy ma okazję, a jak ma, to korzysta.
🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Jola-Michael(Rabenstein).jpg
http://alicja.homelinux.com/news/Jola-Michael(Rabenstein).jpg
cholera… zaraz sie zawezmę….
http://alicja.homelinux.com/news/Jola-Michael(Rabenstein).jpg
http://alicja.homelinux.com/news/Austria/Social_life/Jola&Michael.jpg
wszystkie zdjecia tamże…
http://alicja.homelinux.com/news/Austria/
Moje ulubione na Dzień Matki (jutro u nas)
http://alicja.homelinux.com/news/Austria/Rax_hike(30.09.82)/Rax_hike-18.jpg
… jak ja zaraz walne w ten komputer….
Jak mi teraz nie zadziała, to się normalnie podkurzę nielekko…
http://alicja.homelinux.com/news/Austria/Rax_hike (30.09.82)/Rax_hike-18.jpg
podkurzyłam sie. Ale na linkęmozna spojrzeć i pooglądać 😉
No jasna cholera… dziala czy nie?!
http://alicja.homelinux.com/news/Austria/Rax_hike(30.09.82)/Rax_hike-18.jpg
sprawdzam po raz ostatni…
… no dobra, ja jutro sie do tego dobiorę, oporny jest cos teraz, ale my ze szwagrem nie takie rzeczy… 😉
nie ma komu powiedzieć dzień dobry?
:::
Dzień dobry 🙂
wstawać, niedziela, obrus na stół!
radować się, wypoczywać, towarzysko się udzielać
Brzucho, udzielam się towarzysko od 9:30. Nic, tylko podejmuję gości 😉
a ja próbuję się zabrać za pisanie
i jakoś wcale mi się nie chce
:::
na burzę się zbiera u mnie
niebo już ciemne
Dzien dobry!
Alicjo, to dobra propozycja, nawet cos z kury jest w lodowce.
Jam sie zdenerwowala, ale to juz inna para kaloszy.
Teraz bylo wreszcie szybkie sniadanie (po przesiedzeniu do 6tej rano nad komputerem i wstaniu o 10, wreszcie sie doczekalam sniadania kolo 1szej).
Tematem Niemcow zyje, bo mam na co dzien.
Ciesze sie, ze sa ludzie kazdej narodowosci, ktorzy chca, potrafia, widac, ze sie staraja. I takich trzeba wiecej.
Ach, ide na balkon na rosliny moje popatrzec, moze sie odstresuje.
mam bob, na pewno mnie odstresuje, taki jeden sie postaral i juz mi jepiej
dupa nie burza
nawet deszcz nijaki
szczypiorków mi na balkonie nie podlał
ale za to tekst (do książki)
o drewnie owocowym do wędzenia skończyłem
Dzień dobry Szampaństwu.
U nas Dzień Matki i dziecko zbudziło matke telefonem… no wiecie , co?!
Eeee, puchy dzisiaj… od świtu do przedpołudnia lało, teraz wieje. Odrabiam zaległości w pracy z bardzo dawna.
Kod napewno dobry a nie łyka
Witaj Alicjo
Brzucho,
nie nerwuj się… u nas tez miała byc burza, a na rosie się skończyło.
To owocowe to wiśnia czy inna czereśnia? Po raz ostatni zamieszczam ten sznurek i jak sie teraz nie otworzy, to norrrrrrrmallllnieeeee… nie powiem, co.
http://alicja.homelinux.com/news/Rax_hike-18.jpg
już wiem, ze sie otworzy 😉
Alicjo
pytasz o czym pisałem?
to malutki tylko dodatek
czy nawet prawie posłowie
do książki o starych odmianach drzew owocowych
więc opisałem wszystko co wiem
o tym co w sadzie nadaje się do wędzenia
nawet orzech i winorośle
To ci Brzucho zazdroszczę.
Jak kiedyś u chłopa wlazłem na kosztele co ją ojciec sadził przed 39, to potem dwa tygodnie miałem niebo w koszyku .
Będę musiał sprawdzić czy jeszcze rośnie. Tylko dwie godziny jazdy rowerem.
U mnie leje bardzo porządnie.
U nas zimna Zośka sie rozpanoszyła. Słońce i owszem, ale zimno, trawa rośnie jak szalona, konwalie że hej. A ja spokojnie w szlafroku (od Alsy „maliniak kultowy”), herbatke popijam i rozmyślam. Nad życiem, moi drodzy, nad życiem.
Czasami dobrze się przelecieć po hektarach za prosiakiem albo za zrebakiem…
Nie mieć pieniędzy i nie mieć czasu na wydumane problemy, ot co.
Muszę sprawdzić, jak tam moi staruszkowie przeżyli wczorajsze dramatyczne rozstanie. Lisa powiedziała, że jej noga juz nie postanie… Frank, ze jak to, a ja wlazłam w srodek tej kłótni i w ogóle nie wiem „osochozi”, ale wiem, ze trzeba ich jakoś powolutku pogodzić. Przecież nie potrafią bez siebie żyć!
Oj…
Marku
to dawaj trochę deszczu do mnie
:::
aha
i dziękuję, że w piątek zadzwoniłeś
jestem przez to spokojniejszy
że Ty jesteś spokojny
bo spokojnie masz w ..tralalala
całą tę muzealną zadymę
🙂
Jednakowoż, Alicjo, do tego przelatywania po hektarach przydałoby się nieco pięniędzy…
Człowiek ma takie problemy na jakie go stać, jak nie ma większych to małe rozdmucha do rozmiarów astronomicznych. Po prostu mamy w sobie miejse na problemy, no taką dziurę i ona zawsze jest pełna. Pamiętam, jak podśmiewaliśmy się z mojej amerykańskiej Cioci (już nieżyjącej), która w każdym liście pisanym letnią porą użalała się na zbyt krótki wąż do podlewania trawnika, co skutkowało żółkniejącą trawą w rogu ogrodu. Swoją drogą dlaczego nie mogli dokupić kilku jardów węża? Być może pomoc dla rodziny w kraju kosztowała ich zbyt wiele?
Podsyłam wam… przed chwila dostałam od specjalnego wysłannika… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Bogdan-%20Nepal2.JPG
U nas padało w nocy i cały dzień grozi deszczem -tylko grozi.
Stara Żabo – dzięki Ci. Za Samozwańcową zapłaciła Młodsza 1.98 + 5,50 porto. Z licznych ofert wybrałyśmy najtańszą, poznańską, z sąsiedniego osiedla (ktoś się pozbywa biblioteczki po przodkach) i Młoda dostała ostrzeżenie od Allegro, że nie wolno kupować za darmo. Nie darmo, tylko za prawie 2 złote!
5,50 za porto?
naparstek chyba
OK. Moi staruszkowie się pogodzili. Lisy noga postanie u Franka w srodę. Chciałoby sie powiedzieć – takie stare, a takie durne. Najważniejsze, ze im przeszło i nawet nie wiedzą, o co poszło 🙄
Poza tym jest dosyc zimno, no ale jeszcze Zimnej Zośki nie było. Poszliśmy z Jerzorem za róg. Po drodze – dom do kupienia, zawsze nam sie podobał z zewnątrz, była okazja zajść do srodka. Zaszliśmy. Wywalić dywany, pomalować sciany na swoje – pięęęęęęęęęękny dom! Jerzor na to, że niepotrzebne nam cztery sypialnie, a poza tym te wykładziny i ściany… nagle mu się dom przestał podobać 😯
Chłopy….
5,50 Öro za naparstek?
to moze byc tylko koniski 😆
mamy tu speca od koni > Stara Zaba 😆 niech klepnie ile podkowa kosztuje 😆
nie pracowalem rowniez i dzis fizycznie i pewnie dlatego nie wrzucilem na ruszta schabowego z kapusta i mlodymi ziemniakami. i wbrew temu co klepie Torlin, pomimo ze jestem jeszcze bardziej na Nord o 500 km od wawy to zrobilem bavette n°13. jest toto plasko jajowate. jeszcze zyje mam sie calkiem dobrze, pomimo ze sie dzis nie puscilem. ale to calkiem inne story.
sorry, ale naklepie o tym potym
… a czy ja chciałam te 200m kwadratowych do sprzątania, plus niewyobrażalna ilość okien do mycia?! Taka głupia to ja nie jestem… na wszelki wypadek jednak Jerzor zaznaczył, fajnie fajnie, ale te wykładziny beznadziejne trzeba by było wyrzucić, no i te sciany pomalować na ludzki kolor…(tak, jakby on tym się kiedykolwiek zajmował..;) )
Arcadius,
nasz Wojtek juz na desce na Ottawa River, 4C, powiada Karolina, samobójstwo. Za tydzień do nich jedziemy, sprawozdam, bez dechy sie nie obejdzie, mieszkają w doskonałym miejscu – wychodzisz z domu z dechą, rzucasz ja na rzekę i wskakujesz…
to ci sami co jakis czas temu pokazywalas obrazki z imprezy a …. czy innej?
to byly wspaniale widoki.
o jej. cos takiego to marzenie. tylko ta wysokosc wody mnie przeraza.
bryyy
no chyba ze mial do czynienia z kultem Izis 😆 to i tak mu wszystko jedno 😆
Ci som oni, co nadawałam! W tym miejscu Ottawa River jest bardzo szeroka. Bo jak sie mówi – rzeka… to jakos tak automatycznie mysli sie o takim byle czym. A to jest ho-ho, dwa kilometry od brzegu do!
Troche zimno jeszcze, ale za chwile będzie goraco, znam te klimaty 😉
a mi tu jest calkiem cieplo. bez roznicy na temperature otoczenia.
przed paroma dniami powiadomiono nas, Przyjaciela i mnie, ze tutejsza dzialka na ktorej mieszkamy jest do podzielenia. 😆
i to co jest do sprzedazy wyceniono, tak calkiem na luzie, na 20 baniek
ale jaja Alicjo 😆
nawet Przyjaciel nie neguje zimowego urlopu w Vietnamie. a tam o tej porze duje i nie tylko 😆
taka najprostsza (o ile podkowa może być prosta?) kosztuje ca 10PLN a wraz ze wzrostem skomplikowania i konskiej wygody dochodzi do 300PLN za parę, czyli 150 za jedną, ale trudno konia kuć na jedną nogę, hi, hi…
Chociaż ja jednej kobyle przylepiałam taki specjalny bucik, do którego się przykręcało podkowę na śrubki, tylko na jedno felerne kopyto
…konia kuja, Żaba nogę podstawia? 😉
jasne, że podstawia – tę krzywą, oczywiście
swoją drogą kowale są chyba najbardziej niesłowną profesją, jeszcze bardziej niż weterynarze. Jak się umówię z kowalem to zawsze mu coś po drodze wypadnie, znaczy jakiemuś innemu koniowi podkowa odpadnie, albo jakaś rumuńska oślica zakuleje przemierzając Polskę. Ja koni w zasadzie nie kuję, więc element przetargowy – ratuj pan! podkowa odpadła! – u mnie nie działa.
Pyro, to już się nie przyznam ile zapłacę. Pewnie to była najdroższa oferta. A książkę lekkomyślnie z domu wydałam – przypomniałam sobie
🙂
Troche starsi jakby… my chyba też 😯
http://www.youtube.com/watch?v=aY8OrU6E4M0
U nas na „Europejczykach” tez spokojniej, chociaz statystyka podana ze strony niemieckiej przeraza, ale ton zostal stonowany.
W miedzyczasie wreszcie porzadek w szafkach i moje cztery katy wygladaja jakbym tu naprawde miszkala.
Dzis z okazji Dnia Matki (w Niemczech) mojej Mamie dostaly sie jak co roku zyczenia. Na polski Dzien Matki zjade nawet do domu z jakims kwiatem w reku, bo Mama kwiaty lubi.
I obiecalam cos upichcic, bo Mama mi nie wierzy, ze potrafie… No cos takiego!
z weterynarzami – takimi wiejskimi, od dużych zwierząt, a nie miejskimi od chomików i papużek – jeżeli są dobrzy w swoim fachu, to w ogóle sie nie można umawiać, bo zawsze mają jakiś ciężki a niespodziewany poród, albo inne nieszczęście a takie „normalne” choroby, albo kastracje mogą sobie poczekać do niewiadomo kiedy. Mój nadworny doktor, z ktorym znamy się czterdzieści lat bez niecałych czterech, a którego uważam za najbardziej myślącego ze znanych mi, jest wprost genialny w momentach wymagających pełnej mobilizacji i w sytuacjach skrajnych. Zoperować krowę w środku nocy na pastwisku przy świetle dwóch samochodów? Żaden problem. Stado krów wpadło na lądowisko samolotu i ochłeptało się wody z mocznikiem tak, że kilkanaście się wzdęło? Działamy błyskawicznie. Ale wykastrować jednego konia? A to za gorąco, a to za dużo much, a to za mokro…
ah z tymi profesjami z poprzedniego tysiaclecia. to jest calkowicie przechlapane.
jakis czas temu siedze na Potsdamer Platz i lapie oddech po trudach sportowych wyczynow. sposrod tlumu turystow spostrzegam jedna taka. w wielowarstwowej kolorowej sukience. zbliza sie ku mnie. sniada twarz, ciemne oczy i jeszcze ciemniejsze wlosy. ocieram z potu lewa dlon i wyciagam przed siebie. przyszlosc tylko cyganka ci powie, pomyslalem. niech wrozy
😯
o takiego. tu gest Kozakiewicza z Moskwy
ona tez lape do mnie wystawia.
i wiecie co odczytalem z jej dloni?
…
w dwoch jezykach prosi o wsparcie dla rodziny.
o rzesz ty …
i niech mi tu nikt nie klepie, ze to nie była cyganka
Hej! Ależ tematy na ten weekend 🙂 Właśnie wróciłam z wojaży i pozwolę sobie wyrazić opinię, że kuchnia brytyjska znakomita jest (poza kiełbaskami na śniadanie), ogrody brytyjskie – przepiękne, a ludzie – przemili. Osobisty tak zasmakował w angielskim stylu życia, że na statku w drodze powrotnej kupił wielki atlas GB i już planuje następną podróż 😎 Zwłaszcza że piwo tamtejsze też jest dobre 😉 A w ogrodzie to ja bardzo lubię sadzić i zbierać, plewieniem zajmuje się (chętnie 😯 ) Osobisty.
nemo
mam nadzieje ze nie cyganisz 😆
Arcadiusu,
nie wiem wprawdzie w co powątpiewasz (plewienie?), ale to wszystko prawda 🙂
dobranoc!!
Łysy daje po patrzałkach i spac nie można 🙁
Witaj, nemo… bractwo sie rozpasało podczas Twojej nieobecności… statkamiście pływaliscie?! Czysta rozpusta 😯
…o masz… dopiero teraz zauważyłam, że Stara Żaba zgasiła swiatlo o Waszej północy, a u mnie dopiero niedawno północ minęła. I ten skubany Łysy nadaje przez okno.
O, dobre motto:
„Cierpliwość mam taką i spokój wewnętrzny, że to mnie barany liczą, jak chcą zasnąć!”
Wisi u mnie na poczesnym miejscu… autora nie zdradzam, zgadujcie, o!
Jak mowię, ze wisi, to wisi, a właściwie przyklejone. I jest autor. Na kurze nie zwracać uwagi, tylko zboczeńcy lataja ze scierą i mietłą pod monitorem.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9402.jpg
…a ostatnim porządnym weterynarzem był Czesiek, mój Tata. Wiejski, i bardzo porządny. Tutaj Dziadkowy Cukruś jest poddawany dorocznemu rytuałowi…
http://alicja.homelinux.com/news/Tata-Cieplowody1956(%3f).jpg 😉
Namieszałam wyzej… jeszcze raz
http://alicja.homelinux.com/news/Tata-Cieplowody1956.jpg
… i jeszcze jeden
i jeszcze raz
…