Miłość w ogrodzie

Mężczyzna przyparty do muru , nie widzący drogi odwrotu – poddaje się. Żal mi faceta. Żadne przecież tłumaczenie, że jest niewinny, że tylko ją kocha naprawdę nie pomoże. Zwłaszcza jeśli sam przez własną głupotę systematycznie dostarcza dowodów zdrady.

A nad kim się tak użalam? Nad ulubionym mistrzem kuchni. Zanim jednak ujawnię  imię nieszczęśnika fragment jego wyznania win: „No dobrze , powiem wprost: moja żona oskarża mnie o romans. Rozpowiada wszystkim dookoła, że przy każdej okazji  wymykam się z domu na godzinkę albo dwie, a potem wracam rozpromieniony, zaróżowiony , ze śladami po trawie na kolanach i z poczuciem winy w sercu. (…)
Ja po prostu zakochałem się w  swoim ogrodzie, a najbardziej w grządkach z warzywami! Przyznaję, zdarza mi się ucałować jedno czy dwa wyjątkowej urody warzywa,  możliwe także , że uściskałem serdecznie  kilka drzew, a w gorące dni  rzeczywiście przykładam ucho do ziemi żeby posłuchać , jak wszystko rośnie. Przechodzę ten sam etap, co wielu innych mężczyzn w okresie, gdy zaczynali czuć jedność z Matką Naturą. (…)
Pod wpływem ogrodu  zacząłem tez inaczej patrzeć na jedzenie, na to skąd się bierze i czym może dla nas być. ”

Nie wiem jak Wy ale ja uwierzyłem Jaimiemu Oliverowi. I jeszcze bardziej go polubiłem. A książka, którą właśnie polecam – „Jaimie Oliver w domu.Przez gotowanie do lepszego życia” – jest dowodem prawdy. Ten wspaniały angielski kucharz  nie tylko roztacza na jej kartach przed czytelnikami wizję doskonałej kuchni, uczy przyrządzać dania o których większość nawet nie śniła ale także proponuje jak żyć i smacznie, i zdrowo, i … radośnie.

Ta księga, bo dzieło liczy sobie ponad 400 stron, podzielona jest  według pór roku. W każdym z tych czterech okresów autor zajmuje się daniami odpowiednimi właśnie w tym okresie. Na wiosnę więc będziemy wraz Oliverem zajadać szparagi, jajka, jagnięcinę i uprawiać…rabarbar.

W lecie czas zajmie nam grillowanie. Ale nie będzie to dręczenie na ogniu ochłapów udekorowanego przyprawami mięsa lecz subtelna zabawa z udziałem warzyw, kartofli, ryb, owoców morza.
Jesienią – oczywiście dziczyzna. Zima zaś przeznaczona jest głównie dla łasuchów uwielbiających ciasta. Ale nie byłby Jaimie Oliver sobą gdyby i tu nas nie zaskoczył. Tym razem ciastami wytrawnymi.
Wszystko to przetykane jest tekstami poradniczymi mogącymi znaleźć się w pismach dla ogrodników. I myślę, że nie tylko ogrodnik-amator czegoś się tu nowego dowie ale i profesjonalista może z rad autora skorzystać.

Spośród przepisów największe wrażenie zrobiła pizza bomba. I to nie tylko ta pizza. Cały rozdział dotyczący tych włoskich placków jest wprost fantastyczny.

Na koniec moje prywatne wyznanie. Nigdy nie uprawiałem ogrodu. Przed laty gdy sprowadziliśmy się na wieś na Kurpie, tak jak rodzina Oliverów do Essex, przysiągłem żonie, że nie tknę się prac ogrodniczych, bo tego nie lubię. I słowa dotrzymałem. I może właśnie dzięki temu moja żona nie gania po sąsiedztwie i nie opowiada, iż ją zdradzam tarzając się w trawie z młodymi wieśniaczkami. Ale Jaimie tego nie wiedział.