Bun de’. Co vara pa?
Czy wiecie co to znaczy i w jakim to języku? Przywitałem Was grzecznie po ladyńsku: – Dzień dobry. Co słychać?
Językiem tym posługuje się około 25 tysięcy mieszkańców Alte Adige czyli Południowego Tyrolu. Ten niewielki region Włoch szczyci się nie tylko wspaniałymi terenami narciarskimi (takich udogodnień dla miłośników desek jak w Dolomitach nie ma chyba nigdzie), ale także fantastyczną przyrodą, doskonałymi winami, zaskakująco dobrą kuchnią i …aż trzema równorzędnymi urzędowymi językami: włoskim, niemieckim i ladyńskim. Wynika to z pełnej meandrów historii tych terenów, które przechodziły spod panowania władców niemieckojęzycznych, pod władzę włoskiego rządu i to parę razy tam i z powrotem. A język ladyński to pozostałość po dawnych rzymskich czasach. Mieszkańcy regionu Alta Badia (czyt. alta badija) swobodnie przechodzą z jednego na drugi lub trzeci język. Takimi kwalifikacjami lingwistycznymi charakteryzowali się nasi opiekunowie podczas czterodniowej włóczęgi po Dolomitach – Nicole Dorego, Irene Delazzer i Max Alber. Ich nazwiska też świadczą o tym, że mieszkańcy Alte Adige mają dziadków różnych nacji.
Ale i nasza mała, bo tylko trzyosobowa grupka polskich dziennikarzy, też była zróżnicowana. W tę podróż wybrałem się bowiem w towarzystwie dwóch znakomitych dziennikarek kulinarnych – Tessy Capponi-Borawskiej z „Twojego Stylu” ( prowadzącej także zajęcia na Uniwersytecie Warszawskim z historii kuchni włoskiej) oraz Inki Wrońskiej szefującej miesięcznikowi „Kuchnia”. Rozmowy z właścicielami hoteli, restauracji, schronisk, serowarni i winiarni przypominały więc istną wieżę Babel – wszyscy przerzucali się z mowy Dantego, na język Goethego, choć najczęściej słychać było mowę Szekspira. Ten język zdecydowanie preferowała nasza polska przewodniczka Ania Gomoła z Media Metropolis, która jak się potem okazało z równą swobodą mówiła i po niemiecku.
Z Tessą Capponi-Borawską woleliśmy podróżować saniami niż np. na snowbordzie
O urokach gór, jazdy na nartach (tu pokazała mistrzostwo i odwagę przedstawicielka miesięcznika „Kuchnia”), na saniach a także wędrówek na rakietach śnieżnych nie będę się rozwodził, bo to nie jest blog sportowy. Dla mnie celem wyprawy było poznanie nowej kuchni. I to kuchni pogranicza, a takie właśnie bywają najbardziej interesujące, dzięki łączeniu różnych odmiennych często smaków.
Jedziemy do schroniska Santa Croce
Tak było i tym razem. Austriackie wpływy są w Alta Badia nie do ukrycia. Podstawą wyżywienia narciarzy zmęczonych wielogodzinną jazdą jest speck. Ta wspaniała szynka wędzona w zimnym dymie i suszona smakuje zupełnie inaczej niż jej krewniacy z Parmy, San Daniele czy dalej położonej Hiszpanii. Silnie pachnie dymem i przerośnięta jest szeroką warstwą tłuszczyku. W towarzystwie czerwonego wina z tutejszych winnic stawia na nogi najbardziej wycieńczonego sportowca. Potwierdzam to z całą mocą, bo po dwugodzinnej wędrówce na rakietach półmisek specku popijanego czerwonym Lagrein nasz mocno wycieńczony zespół ożywił i postawił na nogi. Dzieki temu wykazaliśmy się też niezłym apetytem. Ale o tym potem…
Speck, sery i kiełbasa ożywi najbardziej wyczerpanych narciarzy
Nie ma wolnych stołów pod schroniskiem Santa Croce
Max Alber i Ania Gomoła siedzą pod ścianą, w pierwszym rzędzie od prawej Nicole Dorigo, w środku Inka Wrońska i z lewej w płaszczu Tessa Capponi-Borawska
Pierwsza kolacja pokazała, że dotarcie do doskonałych dań wymaga sporego wysiłku czy wręcz odwagi. Schronisko „Moritzino al Piz La Ila” ulokowane jest nad maleńkim miasteczkiem San Cassiano na wysokości 2100 m. Pewnie można tam dotrzeć i pieszo lecz raczej nie w zimie. My wybraliśmy więc drogę powietrzną. Pękate gondole kolejki linowej szybko pokonują tę wysokość. Nie wszystkim jednak podróż ta sprawiała frajdę. Dwoje z nas bowiem ma silny lęk wysokości. Ślizg nad szczytami świerków przyprawiał nas o gwałtowne łomotanie serca. Ale czego nie robi się dla dobra Czytelników!
W schronisku było już tłoczno. Na oszklonej werandzie stoły uginały się od antipasti. Była m.in. polenta przyrządzona na kilka sposobów, parę rodzajów specku, maleńkie rybki z frytury, liczne tutejsze sery, owoce i słodkości. Do tego zimne prosecco pełne orzeźwiających bąbelków.
Tu zachowywaliśmy się z rezerwą, wiedząc, iż główna część kolacji dopiero przed nami. Gdy na zewnątrz zapanowały już ciemności a kolejka linowa zamarła i skończył się dopływ nowych gości zasiedliśmy do stołu. Przekąskę stanowił zaskakujący zestaw: foie gras w kasztanowym kremie odgrodzone kawałkami pomarańczy od sporej krewetki i małży św. Jakuba.
Kolejnym daniem było risotto z dynią i kiełbasą. A w chwilę później wpłynął na stół filet z sarny w rozmarynie z kartofelkami i selerowym puree.
Wszystkim daniom towarzyszyło wino Lagrein Riserva Meran. Ciemnoczerwone, bogate wino, które swój aromat i smak zawdzięcza długiemu leżakowani w dębowych beczkach.
„Rifugio Santa Croce” to kolejne odwiedzone przez nas schronisko, usytuowane obok pięknego starego kościółka, do którego wędrują przez cały rok pielgrzymi mimo, że znajduje się on też powyżej 2000 m.
Mimo mrozu (zaledwie minus 4 stopnie ale jednak) dzięki pełnemu słońcu, wszyscy wędrowcy i narciarze siedzieli przy stołach na zewnątrz. Sprawiało to nieco kłopotów kelnerom noszącym pełne dań i napitków tace a ślizgającym się na ubitym nartami śniegu.
Tu wybraliśmy klasyczne miejscowe dania. Na początek oczywiście speck i sery, a później zuppa d,orzo, która okazała się pysznym krupnikiem i na deser kaiserschmarren. Ów deser to wielki posypany cukrem pudrem omlet robiony z jaj i mąki w towarzystwie borówek przyrządzanych na słodko. Miejscowe lekkie czerwone wino La Crusc sygnowane było znaczkiem DOC St. Magdalena. Nie tylko te trzy literki mówiące o jakości ale przede wszystkim nasze języki i podniebienie potwierdzały właściwy dobór trunku do miejsca, pory dnia i dań. Pokrzepieni i ożywieni mogliśmy wędrować dalej. A dzięki winu nawet fruwające ławki wyciągu nie były już takie straszne.
I tyle nowych smaków na pierwszy raz. Relacja z dwóch kolejnych schronisk i restauracji St.Hubertus prowadzonej przez najlepszego kucharza północnych Włoch – Norberta Niederkoflera za dwa dni, gdy już odpoczniecie od dzisiejszych aromatów i obrazków.
Komentarze
Gratuluję wspaniałej wyprawy i pozdrawiam
Poczta kwiatowa działa z opóźnieniem, ale dotarła na całe szczęście.
Wszystkiego najlepszego dla naszych Pań:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-03-07.html
Wspaniale sprawozdanie !
Odrobine bylem rozczarowany faktem, ze Gospodarz nie dokonal na zywo wpisu z okazjii Dnia Kobiet. Poczestowal nas konserwa i na blogu nie bylo praktycznie dyskusji na temat tego dnia. Brzucho jako stosownie wielkogabarytowy nie zapomnial i zlozyl z calym rozmachem. Spodziewalem sie, ze w tygodniku „Polityka” bedzie cos na ten temat. Okazuje sie, ze aktualnie jest to swieto które w Polsce zamieciono pod dywan. Zapomniano, ze po raz pierwszy bylo obchodzone w roku 1911 i to nie w Zwiazku Radzieckim. Swieto jest jednak uparte. Przezylo dwie wojny swiatowe, kilka rewolucji, niezliczona liczbe przewrotów i dyktatur. W wielu krajach swiata w tym w Austrii jest uroczyscie obchodzone
Widocznie tak dalej tra mac.
Wróci jednak na pokoje. Wyobrazam sobie co tez bedzie wspomniany tygodnik pisal w stulecie tego swieta. Ilez to artykulów i analiz pojawi sie w prasie w jubileuszowym roku 2011.
Na temat stanu przygotowan do pilkarskich Mistrzostw Europy ma sie rozumiec
Pan Lulek
Panie Lulku, u mnie święto kobiet trwa przez cały rok. W odróżnieniu od facetów, którzy 364 dni w roku są wobec kobiet niegrzeczni czy pogardliwi a w marcu dają im po goździku, przynoszę kwiaty Basi i naszym przyjaciółkom bez okazji, z czystego uczucia.
A u Pyry jest dzisiaj Dzień Psa. W domu oprócz domowego jamnika wylądował na kilka godzin (?) dwumiesięczny sznaucerek Skubiś. Jego Pani poszła do szkoły, szczeniak płakał wielkim głosem – Pyra zgodziła się zafundować Radziowi żywą zabawkę. Co to się działo… Teraz Radek rozwalił się pod stołem i ziaje, a malec nadal pełen entuzjazmu. Pyra wyłamała nogę z upieczonego na dzisiaj kuirczaka i po obraniu podzieliła psiaki aromatycznym mięsem. Sznaucerek dostał niewiele, bo on ma jeszcze dietkę niemowlęcą ale i tak oszalał ze szczęścia. oblizywał Radkowi mordkę licząc na repetę. Radek aż tak uspołeczniony nie jest, chociaż cierpliwie czekał na swoją porcję kiedy Pyra z ręki karmiła gościa. Teraz obydwa zwierzaki ucięły sobie drzemkę.
witam, witam
znam ja dobrze smak specku z Alta Badia
swego czasu, w moim krakowskim mieszkaniu
była polska centrala promocji tego specjału
pycha!
:::
miłego dnia
zabieram się za pisanie konspektu
„jak robić dobre sery”
za miesiąc czeka mnie prowadzenie warsztatów
Przeczytałam , że dzisiaj Franciszki. Nie wiem czy koty obchodzą imieniny, ale ja za piękną Persjankę Alsy mogę wieczorem toast wznieść. Zapraszam współbiesiadników.
Jrsli ma sie w roku 364 kobiety to nic dziwnego, ze nalezy sie od czasu do czasu jeden dzien urlopu. Co jednak robic jesli ma sie wylacznioe urlop. Chyba pedzic gorzale albo nastawiac nalewki.
Pan Lulek
A w roku przestępnym? Podwoić urlop czy …?
Piotrze – Pan Lulek zżerany jest widać przez chandrę i zazdrość. Pociesz Go, że nalewki też dodają życiu smaku i urody, a „damskich” wspomnień nikt mu przecież na siłę nie wydziera.
Pyro-mój sznaucer ma już 18 miesięcy i nadal płacze wielkim
głosem,jeśli chcemy go zostawi, choćby na 1/2 godziny.
Zatem też czasem powierzamy go zaprzyjaźnionej sąsiadce.
Zatem – proponuję toast za sąsiadki !
A toast za Franciszkę Persjankę – dlaczego nie 🙂
Koty nie robią dramatów,jak zostają same w domu.
Czasem tylko mają nowe,ciekawe pomysły na super zabawy.
Brzucho – a gdzie i kiedy odbędą się owe serowe warsztaty ?
w dolomitach zakochana byla moja ulubiona artystka z poprzedniego wieku. krecila tam wiele filmow o tematyce gorskiej. z czasem jako rezyser nakrecila tam das blaue licht, der große sprung a czesciowo rowniez i tiefland. estetyka jej obrazow fascynuje mnie od dawna. pokazala w taki sposob piekno ludzkiego ciala, ze stalo sie toto wzorem do nasladowania na calej planecie rowniez w estetyce reklamowej. osoba o wielkim poczuciu piekna. dom ktory zaprojektowala i nie udalo sie jej w nim zamieszkac polozony jest na trasie mojego spaceru. czesto tamtedy przechodze. bylem tamze takze wczoraj stad moje skojarzenie dolomitow i leni riefenstah
wszystkim tym ktorym podobal sie ponizszy przekaz
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Paella#slideshow/5310541113486336226
oraz tym ktorym sie nie podobal, powiem tylko tyle, ze znacznie lepiej paella smakowala niz wygladala
dobrego tygodnia
😆
😆
___________________
ASzysz_u dziekuje za informacje. prawde klepiac dzis juz nie wiem po kiego czorta dopytywalem sie o toto. mimo wszystko dziekuje za pamiec 😆
Daniusiu
warsztaty robię w ramach przygotowań do Fetsiwalu Smaku w Grucznie
i już melduję co, gdzie, kiedy
warsztaty w tematach:
wędliny i piwa
sery i polskie wina
nalewki i wypieki
daty potwierdzę w ten piątek
ale planujemy (też w tej kolejności)
25-26 kwietnia
16-17 maja
6-7 czerwca
jednego dnia szkolimy rolników jak robić
a na drugi dzień prowadzimy otwartą degustację
dla każdego zainteresowanego
z całą opowieścią, smakowaniem, rozmowami
a także zakupami
miejscem warsztatów będzie albo Gruczno albo Chrystkowo
(to niedaleko Świecia, Chełmna, Torunia..)
Huch, ale ponury dzień 🙁 W nocy była wichura, od rana sypie śnieg, nic się nie chce…
Na obiad było ratatouille bez cukinii, ziemniaki (reszta mundurowych) smażone na oliwie i resztki pieczonego kurczaka z wczoraj. Po południu wezmę się za lepienie pierogów z kapustą i grzybami.
Z Tyrolu Płd. mam mgliste (dosłownie) wspomnienia z ostatniej jesieni. Ładnie było 😉
Brzucho-dzięki,będę czekała na dalsze szczegóły.To przecież
miły pomysł na wiosenny weekend. Nalewki i wypieki też
brzmią bardzo zachęcająco 🙂
Ratunku!
Coś się stało mojemu Macu, nie chce wysyłać emalii, a odbiera bez trudu 😯 Co robić?
Nemo – n i e w i e m !
Ale zaraz zgłoszą się z pewnością Ci co wiedzą !
nemo,
Może on chce tylko nie może bo mu się nie udaje?
Mogę wysłać odpowiedź, ale nowej emalii nie mogę 😯 Funkcja „wyślij” jest nieaktywna. Wczoraj rano Osobisty wysyłał 2 emalie, czy on mógł coś popsuć? 😯 Nie ma go w domu, a jak wróci, to i tak się wyprze 🙁
mógł,
Czy możesz zmienić adresata wysyłając odpowiedź?
Albo może możesz dodać „kopia do…”
W ten prosty sposób można by oszukać.
Brzucho !
Jak Ty potrafisz w ciagu dwu dni zrobic nalewke. Zeby naciagnela i ustala sie. Ja na to potrzebuje kilka tygodni. Im dluzej robie, tym szybciej potem znika. Chyba przyjade na nauke. Czy wolno jednak przyjechac z wlasna flaszczyna czegos kilkanascie lat ustalego. Jesli tak, to najwieksza jaka dysponuje ma pojemnosc 3 litry a zawartosc wiek 10 lat kalendarzowych wlaczajac lata przestepcze o których wsponinal z troska Gospodarz.
Caly w nerwach i pelen oczekiwan.
Pan Lulek
Opis rzeczywiscie pyszny. Gory ladne choc tesknie za morzem bom z dala od niego. Nic tylko jechac gdzies na 3 dni jesc odcietym od swiata. Trzeba by zrobic kolejny film „Wielkie Zarcie”.
Z tej strony wody wlasnie mamy czas letni (od soboty) a tu zima w najlepsze. -25C i sniegiem sypnelo. Wiatrzysko dmuchalo i ogolnie sie zimno zrobilo. Wczoraj bylo nieco ladniej i pare zdjec zrobilem na mojej uliczce. Calgary w Dniu Kobiet ktore to swieto jest praktycznie nie znane w Kanadzie.
http://www.flickr.com/photos/slawomir/sets/72157614950765743/show/
Panie Lulku,
Ty weź coś na te skołatane nerwy bo i mnie się zaczyna udzielać 🙁 Odgarnęłam tonę ciężkiego mokrego śniegu, a tu dalej sypie…
Panie Lulku
nic wbrew naturze
a kto mówi, że po dwóch dniach
cokolwiek zostanie zrobione do końca i do imentu
ale początek musi być zrobiony
takie warsztaty, to raczej zachęta
:::
co do przyjazdu
niczym byś mi takiej radości nie sprawił
aż mi się marzy, gdybyś mógł poprowadzić warsztaty
ukierunkowane na destylaty
ale sam wiesz, jak nasze Państwo zazdrośnie patrzy
na taką działalność własną
😉
Aszysz to jakiś Kaszpirowski 😯 Uzdrowił mi Maca na odległość 😎
Idę lepić pierogi.
Brzucho !
Dzieki za zaproszenie.
Chyba ostatni termin bylby do przyjecia. Na wszelki wypadek do Butelkowej Poczty odstawiono flaszke gotowca. Przepisów miejscowej akcyzy nie zmienie. Etykieta na wszelki wypadek bedzie wykonana w reczny sposób. Chyba za posiadanie nie zamykaja. Tym bardziej, ze bylo nie bylo zagraniczna. Bede zobowiazany za informacje ile kosztuje uczestnictwo i czy mozna uiscic w zlotówkach. Do tego czasu chyba bede mial juz konto w Polsce. Po to ruszam jutro w droge do Krakowa. Wydaje mi sie przy okazji, ze móglbys poinformowac czy inni blogowicze tez moga zauczestniczyc podajac bez obciachów koszty uczestnictwa, warunki zakwaterowania i inne niezbedne szczególy.
Wszak pecunia non olet
Pan Lulek
Mały piesio pożegnał nas przed 2-gą. korytarz musiałam umyć, bo lał, jak pora deszczowa Kiedy Radzia przypiliło i musiałam go wyprowadzić, malec szlochał na całe gardło. Wróciliśmy po 15 minutach i zastaliśmy 3 nowe kałuże. Zabawnie było patrzeć na Radyjko w roli dorosłego, wyrozumiałego psa. Puchate stworzenie wdrapywało się na jego grzbiet. łapało za uszy, za ogon, atakowało tylne łapy , jednym słowem robiło to wszystko, co robił Radek pół roku temu Przed chwilą wróciliśmy z zakupów – 2 szyjki indycze dla młodziana i chudy boczek, wędzona kiełbasa i zakiszony żur dla nas – jutro żur na obiad
Pyro,
miałaś interesujący dzień – takie domowe przedszkole (żłobek?) dostarczy Ci sporo rozrywki 😉
U mnie dalej sypie, leży warstwa 20 cm, drzewa gną się i trzeszczą… 🙁
Pierogi zrobione, 52 sztuki, pierwszy raz ilość ciasta była adekwatna do ilości nadzienia 😯 Ale to czysty przypadek 😉
Nemo, a co to za tajemnicze nadzienie do tych pierogów? 🙂
jaki tam przypadek?
po jednym na tydzien jak w pysk dal 🙂
Kolejna okazja do obchodzenia to dzien 1 kwietnia czyli Prima Aprilis.
Ciekaw jestem kto poda najbardziej nieprawdopodobna historie skad sie wzial ten dzien i zwiazane z nim obyczaje.
Jutro z rana poczatek wyjazdu na zajazd na Wawel. Uprzedzcie zeby pilnowali Stczerbca bo nabralem ochoty na cos z grilla
Pan Lulek
Kupiłam dwa krzesła typu barowego po 35 zł , na metalowych , wysokich nóżkach.Aż się dziwię ,ze takie tanie. Martwilam się , gdzie kupić tanio takie krzesła do kompletu , do nowego stołu w kuchni. Ten stół wyszedł wysoki . Moja wina oczywiście. Miałam dostarczyć producentowi blatu nóżki. To dostarczyłam. Kupiłam w Leroy Merlin. Aluminiowe , niklowane. Do wyboru były trzy wysokości. Wybrałam najwyższe i to wcale nie celowo. Wydawały mi się krótkie. Dopiero w domu zorientowałam się,że przekraczają o co najmniej 30 cm standardową wysokość stołu. Nie chciałam się przyznac sama przed sobą ,że mam taką spaczoną perspektywę. Domownikom powiedziałm,że tak mialo być. W związku z czym stół wyszedł wysoki jak z saloonu z westernu.( barowy znaczy się) . Teraz ma już granitowy blat. Stołki barowe zamierzałam dokupić w IKEi. Tam taki stołek kosztuje więcej niż 100 zł. A w Auchan niespodzianka ! Kupiłam taniej.
Grażynko – rzuć fotkę w sieć. Jestem niezmiernie ciekawa jak Twoja kuchnia wyszła po renowacji. Wszyscy jakoś tam kibicowaliśmy Twoim poczynaniom.
Kaszpirowski – nie Kaszpirowski.
Dawno temu zauważełem, że komputery się mnie boją. Czasami wystarczy jak podejdę, spojrzę spode łba i warknę.
Na warsztaty z pieczenia chleba to ja bym też przyjechał. Też wziąłbym flaszkę i coś do chleba.
Dobra Pyra, zaraz pstryknę tak jak jest w tej chwili. Jeszcze nie skończona ta kuchnia . Ale pokażę ten etap dzisjeszy , krzesełkowy. Trochę pewnie potrwa zanim podczepię to pod ten program , co go od Sławka ściągnęłam.
To idę teraz do kuchni pstrykac fotki.
ASzyszu – to może warknij na mój komputer. 4 )słownie czterech) wytrawnych informatyków głowiło się już nad internetem z sieci wewnętrznej w moim pokoju. Router działa, internet jest, tylko moja maszyna go nie widzi. Po zresetowaniu routera i wgraniu wszystkiego od początku internet mam jakies 20 minut i zabawa zaczyna się od nowa. Wczoraj np informatyk pracował godzinę i miałam łączność sieciową – zdołałam wysłać jeden wpis na blog. I szlus.
http://picasaweb.google.pl/sygulska
Zrobiłam tak jak umiałam . Namęczyłam się przy tym ogromnie.
Jest tam łącznie 12 fotek z kuchni. Najważniejsze to są te dwa krzesła- to wiadomo. Widać też ten stół . Jest pies. Z ciekawostek . to sposób umieszczenia mikrofalówki , który podpatrzyłam u Alicji. Co prawda Alicja miała nad kuchenką a ja mam w kącie. Ale na wysokości!!
Brakuje mi pomysłu jak wykończyć przestrzeń nad lodówką. Pamiętacie- mówiłam Wam ,że lodówka stoi w tym kącie , w którym kiedyś była wanna.
Tam nad otworem drzwiowym też nie wiem jak to wykończyć. Może jakąś sosnową półkę ?? albo malowaną typu cepelia? A nad lodówką metalowy ruszt a na nim jakieś misy i dzbany ?? A może tylko wydłużyć ciąg białych szafek?? Nie wiem. Myślę. Głowa mi pęka.
Jak widzicie te fotki to dajcie znać. A jak nie – to będziemy czekac na powrót Alicji i do niej wyślę.
Ja ten mówj album widzę w internecie. Widzę też wciąż tego niebieskiego Matizka , którego rozbiła moja synowa w lutym tego roku a w albumie widać datę pażdziernik 2007. Ciekawe czemu ?? Najgorsze ,że nie mam czasu na zabawę w ten album , bo mi inne rzeczy na głowę spadły ( służbowe znaczy 🙁
Grażynko, nie wiem czy można przestrzeń nad lodówką zabudować szafką, bo tam są kratki wentylacyjne. Nie można ich tak całkiem zasłonić. Ale tak ogólnie bardzo ładnie to wyszło. Podobają mi się szczególnie te blaty. Wysoki stolik też dobrze do całości pasuje. 🙂
Małgosiu,
to tajemnicze nadzienie to kapusta z grzybami 😉 Pierogi zjedzone, Desperate H. obejrzane, nawet Osobisty się wciągnął, i Geolog też 😎
Małgosiu !
Szerokość lodówki jest znacznie większa niż szerokość szafek. Ja tak kombinuję ,żeby nad lodówką oprzeć na bocznych ścianach dół szafki .Natomiast tylna ścianka szafki nie będzie dochodzić do ściany tam gdzie jest wyciąg wentylacyjny. Będzie oddalona o jakieś 20 cm i będzie stanowić jakby nadbudowy lodówki. Tak jak taka wielka szafa kredensowa z drzwiami srebrnymi (lodówkowymi) na dole i białym , małymi na górze. Te szafki są z IKEi i tam można kombinować na różne sosoby z nadbudową i z wypełnianiem brakujących szerokości albo wysokości. Są róznej szerokości listwy tzw balansowe , które maskują różnice .
Na razie myślę. Jak wymyślę to powiem 🙂
Nemo, oj zjadłabym takie pierogi, ale nienawidzę lepienia. 52 sztuki, mój podziw!
Grażynko, też bym pewnie zrobiła szafkę, ale ponieważ mieszkam w bloku, co roku odwiedza mnie ekipa kominiarzy z wiatraczkiem i żądają dostępu do kratek 👿 Lodówka fajna, zapoluję na taką w następnym wcieleniu.
Hej wy tam…czy komus mnie brakuje?!
Mam dla was sprawozdania z afrykanskiego buszu, kulinarne… nie mam internetu wszedzie, wiec tylko z podskoku….Obfoto wszystko i spisane, nie martwcie sie, bede zanudzac.
Okolicznosci przyrody przepiekne i uwiecznione, pokaze potem.
Ale bede miala do czytania do tylu…
Sciskam wszystkich serdecznie, sprawozdam w stosownym czasie.
…no wiecie co… zeby komentarz serketarza czekal na akceptacje…