Niedzielny spacer po mieście w poszukiwaniu sztuki
Ładna niedziela choć chłodna. Ale za to słoneczna. Lekki mrozek szczypie w policzki. Spacer musi być krótki i z konkretnym celem. Chcemy pójść do muzeum lub jakiejś galerii. Trzeba więc znaleźć ciekawą wystawę. Włączamy więc poszukiwarkę w Internecie i takie oto przynosi rezultaty: w Zachęcie wystawa dwóch artystów ( Paul McCarthy i Benjamin Weissman „Seanse robótek ręcznych”) prezentująca dorobek tworzony przy knajpianym stoliku. W zapowiedzi przestrzegają, że wśród prac jest wiele skatologii. I rzeczywiście, w plątaninie kresek i linii jakieś rurki ciągną się z odbytnicy jednego stwora człekopodobnego do ucha lub oka drugiego. Dobrze o tym piszą krytycy, patronatem objęły czołowe redakcje (w tym także „Polityka”) ale nie mamy ochoty na tę wystawę.
W Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Zamku Ujazdowskim inna głośna wystawa Łodzi Kaliskiej – grupy artystycznej słynącej z prac skandalizujących – więc i to wydarzenie chcemy najpierw zweryfikować. W witrynie Muzeum kilka prac: kobiety drwalki, kobiety rybaczki, kobiety w fabryce rur – a wszystkie nagie jak je Pan Bóg stworzył. I nie dobierane specjalnie ze względu na urodę. Też nie wydało nam się to zachęcające do oglądania. I to wcale nie konserwatyzm gustów czy pruderia nas zniechęcała do wizyt na tych wystawach. Po prostu prace wydały nam się raczej abominacyjne a nic nie wnoszące w rozwój naszego poczucia piękna.
Pojechaliśmy więc na południe stolicy i odbyliśmy niemal godzinny spacer po uliczkach tzw. Wilanowa Niskiego rozpościerającego się po lewej (północnej) stronie Pałacu. Ulica Kanoniczna, Janczarów i sąsiednie a dotąd nieznane, zrobiły na nas duże wrażenie. Obok pięknych domów stoją wprawdzie i nowobogackie potworki ale jest (tych drugich oczywiście) mniej. Czasem trafi się jakaś chałupinka drewniana, czasem nawet murowana – wyglądające jakby czas się zatrzymał. Pewnie przy następnej wyprawie do Wilanowa będzie ich coraz mniej, bo to dzielnica przyciągająca ludzi z pieniędzmi, którzy tu się osiedlają. Mamy nadzieję, bo są i takie przykłady, że te najładniejsze stare domy (także i drewniane) ocaleją. Widzieliśmy gruntowny remont jednego z nich. Całkowicie zachowano bryłę domu, a piętro i strych zachowano bez zmian czyli drewniane. Będzie piękna willa.
Po zatoczeniu sporego koła po uliczkach dzielnicy znów znaleźliśmy się na Stanisława Kostki Potockiego czyli pod wilanowskim kościołem. Nawet przez chwilę zastanawialiśmy czy nie wejść na mały posiłek do „Kuźni” lub „Wilanowskiej” ale tłok nas odstręczył i pognaliśmy do domu.
Tu siadłem do poważnej lektury czyli szperania po włoskich przepisach makaronowych. Bardzo nas bowiem kusiła paczka kluch zwanych bavette. To cienkie i długie kluski różniące się tym od zwykłego okrągłego spaghetti, że są cienkie lecz nie obłe a płaskie. Spośród wielu przepisów w dziale „pasty” wybrałem przepis dorożkarza czy raczej woźnicy. Oto on:
Makaron woźnicy (pasta alla carrettiera)
5 dag boczku, 5 dag tuńczyka w oleju, 20 dag borowików, 4 łyżki oliwy z oliwek, 1 ząbek czosnku, sól, pieprz, 4 łyżki rosołu, 40 dag makaronu (spaghetti lub bavette), 5 dag startego parmezanu
Pokroić boczek w paski lub kostkę a tuńczyka pokruszyć. Podsmażyć na oliwie czosnek z boczkiem. Dodać pokrojone grzyby, sól i świeżo zmielony pieprz. Dolać rosół i kawałki tuńczyka. Dusić ok. 10 minut na małym ogniu. Ugotować makaron al dente w osolonej wodzie z kropelka oliwy. Odlać wodę i wrzucić makaron na patelnię z sosem wyłączywszy uprzednio grzanie. Zamieszać. Posypać startym parmezanem i podawać.
Były także i przekąski. Najpierw gotowany łosoś w majonezie, a potem surowy szpinak z truskawkami, jajem na twardo i vinegretem. Oto one:
Łosoś z majonezem…
… i szpinak z truskawkami oraz jajkiem
Spacer być może miał wpływ i na apetyt, i na smak. Obiad bowiem był pyszny. Zwłaszcza, że w kieliszkach czerwieniło się wino mające w tytule słowo dolcetto, co wcale nie znaczyło, iż by było słodkie.
Komentarze
Dzień dobry z mglistego, dżdżystego Poznania; wieje i kapie i jak tu zachować pogodę ducha?
Nasze rADYJKO POSZłO WCZORAJ JAK pAN lULEK, NA PRZEGLąD GENERALNY
Niestety – nie wszystko z psiakiem jest w porządku. Pan doktor znalazł niewielką niedokrwistość i jakąś chorobę powodującą łysienie uszu. Rzecz ponoć poważna, bo zaniedbania prowadzą do amputacji „wiewających chorągiewek”. Nie jest zakaźne. I skąd to się bierze? Witaminy dostaje, jego dieta jest dosyć jednostronna co prawda, bo je gotowane kurczaki i sucha karma też z kurczaków, chyba trzeba będzie się sprężyć i raz w tygodniu dawać mu surową wołowinę. Drogo co prawda, ale tabletki jakie dostał też tanie nie są. Na szczęście porcja za 60 złociszy wystarczy na 2 miesiące, bo to raz dziennie pół tabletki. Z uilotki dołączonej do leku wynika, że jest to lek na „starość” bo polepsza krążenie, ukrwienie mózgu itp. Dostał też maść do smarowania uszu. W sumie wizyta, leki, kropelka p/robaczkom, posumowała Młodszą na ponad 200 złotych. Naprawdę o zwierzaka dbamy, a ten już po raz drugi łapie poważną chorobę.
U Pyr też dzisiaj makaron na obiad, ale o ileż prostsze, by nie rzec, prostackie danie. Zjemy sobie otóż makaron z twarogiem i skwarkami z boczku wędzonego. Szybko, prosto i niezbyt drogo, a smacznie
Pyro,
Ty dej se spokój z tą surową wołowiną dlapsa!
Ja od trzydziestu lat mam psy w domu w ilościach od trzech do trzynastu. Są one zawsze i jedynie karmione karmą dla psów. Karma ta dobrana jest do wielkości, wieku i aktywności fizycznej zwierzęcia i zawiera wszystkie potrzebne mu składniki w odpowiednich proporcjach.
Od wielkiego święta mogą (nasze) psy dostać coś z „pańskiego stołu” w mikroskopijnej ilości. Nie mój to pomysł a mojej Finki, która zna się na tym co robi ze zwierzętami.
Chore zwierzęta wymagają weterynarza, ubezpieczenia (to może jedynie potrzebne właścicielowi) i pewnej dozy zdrowego rozsądku u właściciela. Ten ostatni potrzebny jest między innymi wtedy gdy należy podjąć decyzję o leczeniu bądź godnym zakończeniu życia zwierzaka.
I nikt mi nie przetłumaczy….
To sie nazywa tomografia komputerowa mózgu. Nie boli i nie trwa dlugo. Cos tam znalezlil w srodku a opis bedzie dopiero w polowie przyszlego tygodnia.
Na zakonczenie wizyta u domowego lekarza i podsumowanie wyników. Czesc leków zostanie wyrzucona bo dubluja sie w dzialaniu.
Chyba nie jest najgorzej bo nastepny generalny remont za rok.
Butelka z odzysku o pojemnosci ca. 3 litry zostala zreperowana przy pomocy sliwowicy rocznik 1999 i w spokoju oczekuje na nowych gosci.
Nalewki, jedna z malin a druga z tureckiej pigwy dojrzewaja nabierajac witamin i kolorów.
W oczekiwaniu na pelne rozwiniecie wiosny
Pan Lulek
Biedne Radyjko. Pyro czasami u rzeznika maja tzw resztki gulaszowe. Czesto sa to bardzo przyzwoite kawalki a cene maja mniej zabojcza.
Od razu zrobiłam się głodna na makaron Pyry (bardzo brakuje mi mlaszczącej mordki, powinna być, szczególnie na tym blogu).
Pyro,
posłuchaj doświadczonych. A potem kup troszkę wołowiny dla uspokojenia sumienia 😉
Jeśli jakiś makaron jest obły (jajowaty w przekroju) to właśnie bavette nr13 czyli Barilli odpowiedź na linguine – spłaszczone spaghetti 😉 Jest to jedyny produkt tej marki kupowany chętnie przez nas, zwłaszcza we Włoszech, bo tam kosztuje ok. 70 centów, podczas gdy u nas ponad 2 Fr.
Spaghetti są okrągłe w przekroju. Bavette opisywane są jako wąskie owalne.
http://www.kulinaria.foody.pl/strony/1/i/175.php
Tak się składa, że u mnie dziś właśnie na obiad bavette a la carbonara. Muszę skoczyć do sklepu po sałatę.
U nas dzisiaj pewnie tez makaron…hmm… albo i nie. Pomyslalam, ze spagetti, bo mamy jeszcze cukinie i fenkul, ale przypomnialo mi sie, ze Ulubiony planowal uzycie tych „karczochow z Jeruzalem”…
Nic to, poczekamy, zobaczymy, cos tam do jedzenia dostane…
Pyro!
Moja Bajka, kiedy była w kwiecie wieku, miała takie przypadłości, które przejawiały się niewielkim łysieniem uszu; głównie na krawędziach.
Zdarzało się to przeważnie „na przednówku” i zaprzyjaźniony weterynarz tłumaczył to wiosenną awitaminozą; zalecał smarowanie uszu olejem lnianym lub słonecznikowym.
Potem przychodziła wiosna i przypadłości znikały. Do dziś nie wiem; czy na skutek smarowania, czy pod wpływem słońca.
Kod był 14 dd. To znamienne.
Czy słychać dudnienie. To dźwięk bicia się w piersi. W drodze do redakcji wstąpiłem przy Puławskiej do „Dzikiego Ryżu” (kuchnia tajska) i zapytałem oczywiście o faszerowane pomarańcze. Jak zwykle racje miała Nemo. „Wielka księga kuchni azjatyckiej” podaje błędna pisownię dania. No to jak mieliście zgadnąć co to za zagadka! Przepraszam po raz kolejny. I choć to tylko zabawa, to jakieś reguły muszą obowiązywać. Unieważniam więc trzecie pytanie. Na dwa pierwsze prawidłowo odpowiedziało sporo osób ale pierwszy przysłał rozwiązanie Jan z Nakła. On więc otrzyma nagrodę czyli „Wędrówki po stołach Europy”. Książkę wyślemy gdy tylko do nas dotrze. Obiecana była w końcu bieżącego tygodnia ale jeszcze jej nie ma. To tak jak z rzemiślnikami mówiącymi: przyjdę po niedzieli. I mówią prawdę choć przychodza najwcześniej za dwa tygodnie.
ASzyszu i wszyscy inni przyjaciele Radka – on aktualnie nie jest biedaczek, bo go nic nie boli i biega jak zwykle – tylko mu końcówki uszu łysieją. Też je karmę dla psów, suchą , dobrej firmy (Royal) i dobraną do wieku i wagi. Skrzydełka dostaje ekstra w porze obiadu (a;bo 4 wątróbki albo 3 skrzydełka. Witaminy dostaje w psich dropsach, warzyw nie je ale żre tyrawę. Niech mu będzie na zdrowie.
Kapitanie otóż nie. Bavette nie jest owalne w przekroju lecz płaskie i kanciaste. O makaronach odbyłem ostatnio długą rozmowę w samolocie z Tessą Capponi – specjalistką od włoskiej kuchni od urodzenia. Zajrzałem też do kredensu gdzie leży ów makaron i potwierdzam, że bavette nie jest owalne lecz prostokątne. I to bez wzgledu na numer. Smacznego.
Makarony uwielbiam,wszelakie. Mogłabym jeść codziennie.
Pyro- mam nadzieję,że Radyjko odzyska włosy wszędzie
gdzie należy.
A na niedokrwistość to podobno trzeba kieliszeczek
czerwonego wina codziennie do obiadu 😉
Kawałek Bolonii nocą :
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-03-06.html
Moje pierwsze makaronowe wspomnienie –
makaron z serem i ze śmietaną,posypany cukrem,
praktycznie w każdy poniedziałek w szkolnej stołówce !
To jest miłe wspomnienie 🙂
Panie Lulku,
Mam nadzieję, że nie wyrzuci Pan tych leków, przy pomocy których Pan naprawiał butelkę 😉
Witam! Jestem zaskoczony, ale bardzo się cieszę 🙂 . Będę cierpliwie czekał na nową, na pewno ciekawą książkę. Nemo podała wczoraj przepis na faszerowane pomarańcze, spróbuję przygotować. Ale pewnie najlepiej smakowałyby takie pomarańcze prosto z drzewa, jeszcze ciepłe od słońca :-). Dużo zdrowia dla Radka. Może jak słońce zaświeci to te dolegliwości mu miną. Pozdrawiam Wszystkich!
Panie Lulku,
Jeszcze odnośnie wczorajszego wpisu – drogę nad Balaton przewiduję przejechać możliwie szybko i w nocy, kiedy dzieciarnia będzie spała. Mam już praktykę z poprzednich lat i to jest najlepszy model. A że będę na miejscu 2 tygodnie to wtedy na pewno będzie możliwość wykrojenia trochę czasu na wycieczkę do Pana. Jeżeli chodzi o terminy to plan przewiduje ostatni tydzień czerwca i pierwszy lipca.
Tako rzecze producent:
Bavette Barilla are an imaginative version of Spaghetti. They have a flat section and a slightly convex.
Le Bavette nascono a Genova, ed hanno la forma di uno spaghetto schiacciato.
Spłaszczone spaghetti.
Ja się nie upieram, ale moje bavette wzięłam do ręki przed gotowaniem i one są obłe, a nie kanciaste 😎
I nikt mi nie przetłumaczy… 😉
A moje kanciaste. Dziś gotuję z niego carbonarę. Kanty są ostre!
losos przed jakakolwiek obrobka cieplna ma kolor najprosciej okreslajac lososiowy. po najmniejszej obrobce termicznej kolor lososia intensywnieje. staje sie bardziej czarowny i szlachetniejszy.
😮 zastanawiam sie jak i czym mozna doprowadzic lososia do tak brudnej aparycji?
scheiße! a moze padlo mi na oczy po wypiciu 1/2 flaszki diabelskiej zarazy od Pana Lulka?
A l i c j o
jesli wybierasz sie na pustynie kalahari to uwazaj na kaktusa hoodia. wedlug amerykancow wystarczy otarcie sie o niego by schudnac 😆
Janie – gratulacje. A nie zapomnij zaraz po lekturze złożyć sprawozdania, bo to nowość i dla nas ciekawostka (chociaż biorąc pod uwagę Blogowiczów z 4 lontynentów i tak mamy szerokie spectrum kuchenne).
A tak o Blogowiczach – gdzie się podziała Echidna? Dlaczego nie odazywa się Kucharka, Ania Z, Puchala? Co jest, u jasnej Anielki? Meldować się chociażby raz w miesiącu, jsk np Wanda Teksaska. Ela też ostatnio zleniwiała.
bavette pasta m- A long, flat, narrow ribbon pasta that is similar to tagliatelle, only narrower.
Na wszelki wypadek melduje, ze w przyszlym tygodniu jeda w gory i mnie nie bedzie.
Już zjadłam, obłe było.
Gospodarzu,
jeśli te kanty są ostre, to są tylko dwa, jak w moich, taka mocno spłaszczona elipsa. Prostokątne mają cztery kanty (kąty) po 90°
Makarony wstążkowate są cięte z płaskiego; okrągłe i elipsowate są wyciskane przez dysze.
I nikt mi nie przetłumaczy… 😉
Smacznego życzę!
a ja na wszelki wypadek melduje, ze juz niedlugo zaczyna sie okres kolejnych imprez. z tej racji zamowilem odpowiedni na te okolicznosci garnitur
http://www.dry-fashion.de/PROFIL_IL.jpg
😆
Johnny,
może to łosoś bałtycki? Taki mniej fotogeniczny? Jadłam kiedyś takiego w Łebie i mi zaszkodził, ale to raczej nie była wina barwy 🙁 Może dlatego, że był październik i mało gości, to się zmęczył czekając…
Johnny, a gdzie berecik i lakierki?
raczej nie nemo.
tamtejsze lowiska sa mi bardzo, bardzo dobrze znane i od ponad pol wieku nie spotkalem tam takiego brudasa.
moze transportowano tego z obrazka cabrioletem i wyplowial na sloncu?
😆
jeszcze sie czyms pochwale. pilem dzisiaj herbate w filizance z porcelany
😆
Po pierwsze primo. Butelka dla celów naprawczych otrzymala nie syrop tylko autentzyczny produkt. Dostatecznie ustaly i wysezonowany.
Po drugie primo czyli secundo. Do mnie mozna dojechac nawet od strony Wegier. Kiedys nemo dojechala nawet z Dubrownika czyli Kroacji.
Termin koniec czerwca, poczatek lipca w pelni akceptowalny. Prosze jednak wziac pod uwage, ze ja jestem wychowany w systemach gospodarki planowej. Ostatnie szkolenia pobieralem w osrodku szkoleniowym firmy Matsushita w Monachium. O dziwo w mojej grupie bylem prymusem. Mój opiekun powiedzial mi na zakonczenie, ze poruszanie sie w systemie gospodarki planowej mam zakodowane i on wiele sie ode mnie nauczyl. Wspomnialem wtedy wielkich w sprawie. Miedzy innymi Hilarego Minca i plan 3 letni. W zwiazku z tym im wczesniej uscislisz swoje plany, tym lepiej mozna bedzie przygotowac impreze.
W stosownym czasie opublikuje dla Ciebie kilka zasadniczych pytan. Na przyklad czy przyjada zwierzeta i jakie.
Jesli zdecydujesz sie na przyklad zabrac domowy zyrafe bede prosil sasiadów o powieszenie zaslonek.
Djabelska zaraza powoli sam przeistacza sie w trunek szlachetny wysokiej klasy, reszte zabral brat Waltera i ordynuje jako lek dla swojej przyjaciólki na tuz po przebudzeniu. Wraz z poranna kawa.
Pan Lulek
berecik ma zrobic Alicja 🙄
tanczac na bosaka ma sie znacznie wiecej przyczepnosci do deseczki
A ja bym chciał jeszcze o wołowinie nie dlapsa.
Dziś wieczorem dostawa zamówionego uprzednio wołowego miejscowej hodowli i takiegoż uboju. Jak już opowiadałem Johan, niemalże doktor z ochrony środowiska j już zakapeluszona jego żona Maria, specjalistka od jakości wołowiny prowadzą również howlę bydła rzeźnego. Zwierzęta są bite w niedaleko położonej rzeźni.
Pan który przyjeżdża po odbiór zwierząt jest bardzo spokojny, donikąd mu się nie spieszy tak, że transport zwierząt jest bez zarzutu. Po uboju tusze kruszeją wisząc czternaście dni po czym są rozbierane a detale pakowane w skrzynki. Skrzynka taka zawiera w połowie różne w zależności od przeznaczenia kawałki pakowane próżniowo w folię a w połowie mielone. Mniej-więcej 10 do 15 kilo w skrzynce. Skrzynki rozprowadzają Johan i Maria wśród znajomych z dostawą do domu.
Pierwszy raz zamówiłem i bardzo jestem ciekaw rezultatu. Dla pewności kupiłem już flaszkę niezłego czerwonego, żeby nie trzeba było w ostatniej chwili latać i szukać. W zamrażarce mam jeszcze lekko przysmażone prawdziwki z ubiegłorocznych zbiorów. A może zamiast prawdziwków zdecyduję się na kurki? Sam nie wiem.
W miarę rozwoju sytuacji będę sprawozdawał…
Albo nie.
No patrz Johnny, a Pan Mąż bez berecika, ale w lakierkach. Pewnie dlatego przyczepność mu szwankuje 😉
a czy te skrzynki sa jednorazowe
czy kalcjowe
czy przepuszczasz je przez komin? A_Szyszu
z moich obserwacji wynika ze lysole nie zakladaja berecikow
pewnie nie maja czego chronic 😉
mi tam zawsze we wlosy zimno. brry
Jeszcze nie wiem z czego te skrzynki.
Sprawozdam natychmiast jak będę wiedzał. Dostawa przd piątą albo jak kto woli siedemnastą.
Przez komin z zasady przepuszczam wszelki karton z opakowań jaki w domu mam. Zwłaszcza zimą – znakomity materiał do rozpalania w piecu.
Najsampierw zmięta gazeta, potem parę cieniutkich szczapek, na to tego kartonu nieco i parę szczapek grubszych. Jak się nieco rozbucha to drewnem piec do pełna, drzwiczki pozamykać, włączyć dmuchawę i niech jest.
Mają, ale nie muszą przytrzymywać berecikiem, żeby nie wyleciało 😆
Andrzeju,
to tak jak u mnie, z tym mięsem. Bierzemy po ca 7kg, ale można też więcej. Serce, ogon i wątróbka gratis, bo nikt nie chce 😯 Młoda wołowina, czasem cielęcina, ale nie blada i anemiczna, bo cielęta hasają po łące i obok mleka od mamki żrą trawę. Tutaj się zastanawiają, czy by sztuk rzeźnych w ogóle nie stresować transportem, nawet na małą odległość, i raczej odstrzeliwać 🙄
W głośnikach leci właśnie Minnie Ripperton.
„Inside my love” tak jak tu:
http://www.youtube.com/watch?v=Sqtt7Zgq5s8
Tylko lepsza jakość dźwięku. Kwintensencja lat siedemdziesiątych ubiegłego zresztą wieku.
Przyszło mi do głowy, że ten niedzielny spacer po mieście w poszukiwaniu sztuki w tym tygodniu odbędzie się beze mnie.
Ja nie muszę. Przynajmniej jeśli chodzi o sztukę mięsa (sztukamięs?).
Panie Lulku,
Z planowaniem nie ma problemu. Na codzień zajmuję się logistyką i planowaniem więc mam to opanowane.
Zwierząt nie przywiozę, bo na wakacje ich nie wożę. Dzieci chyba też nie wezmę. Z całym szacunkiem, one w wakacje mają inne priorytety – woda, piach, słońce, lody, itp.
Z odpowiednim wyprzedzeniem dogadamy szczegóły.
Z ciekawostek muzycznych (?) Jest taka kapela Z nad Baryczy – trochę folk, trochę disco polo. Swego czasu przygrywała Kwaśniewskiemu w czasie kampanii prezydenckiej do podskoków „pod wyborcę” Przyszedł jednak czas trudny – rynek zapchany, młodzi wolą inną muzykę, nagrania w stacjach radiowych nie dla takiej kapeli… Nieprawda. Jest stacja, która przytuliła kapelę R<. Są efekty. Polska prawie cała zarykuje się słuchając „A Ojciec Tadeusz/ Nasz Prometeusz? wybiera ciepło z ziemi itd. Media poważne robią sobie z tego „jaja” i jednocześnie niezłą reklamę Kapeli.
A plan 3-letni mam właśnie w trakcie opracowywania 😉
kod ffc5 czyli „Fafculce nr 5”
:::
witaj Bando
chciałem się pochwalić
że gazeta.pl ponownie dostrzegła mój blog
i zrobiła sznureczek na swojej jedynce
:::
dziś na obiad sojowe kotleciki
kasza jęczmienna z wędzoną słoniną
sałatka z buraczków, marynowanej dyni, jabłka
(plus oliwa, przeciskany czosnek i dużo zielonej pietruchy)
Andrzej Szyszkiewicz !
Czegos tutaj nie rozumiem. W firmie gdzie ostatnio pracowalem panuje zelazna zasada. Miesa mielonego nie wolno przetrzymywac nawet w zamrozonym stanie. Jest przygotowywane na miejscu dla klienta. Odbiorcy duzych ilosci. Jesli pakowane to z krótkim terminem waznosci. Co nie sprzedane jest szybko idzie do specjalnych klientów. Na przyklad schronisk dla zwierzat.
Chyba, ze u Ciebie jest jest inny klimat.
Pan Lulek
Mięso mielone znakomicie przechowuje się w stanie zamrożonym.
Im krótszy czas od mielenia do zamrożenia tym lepiej. Nie bez znaczenia jest też jakość opakowania do mrożenia. Ja pakuję w woreczki z grubej folii i następnie „spłaszczam” opakowanie na jak najcieńsze aby szybko sie rozmrażało.
Najlepiej jest oczywiście mrozić samemu bo wiadomo co sie do zamrażarki wkłada. Widuję jednak od czasu do czasu mrożone mielone w sprzedaży choć rzadko sie to zdarza.
P.S.
Moje uwagi dotyczą jedynie wołowiny.
Pyro, bywaja tez w krzakach i trawach zwykle pasozytnicze miniustrojstwa, ktore powoduja lysienie uszu u kotow, psow….. wiec moze to to a nie zadna powazna choroba
Ja też zamrażam mielone, ale tylko takie od mojego dostawcy, zmielone i zapakowane próżniowo w dniu dostawy. Jeśli kupuję w sklepie, to każę zmielić na miejscu upatrzony kawałek wołowiny czy jagnięciny. W domu mam zabytkową maszynkę do mięsa i czasami mielę sama.
– czy jest mielone?
– mielim
– to ja zaczekam
– mielim wczoraj
No, to jeszcze dwa „mięsne” żarty z okresu błędów i wypaczeń :
Na komisariat MO doprowadzono chłopa na przesłuchanie :
Iksiński – jest zeznanie, że dzisiaj rano Obywatel pytał w mięsnym o szynkę. Tak było?
– Tak Panie Komendancie
– i co było dalej?
– Rzeźnik powiedział, że nie ma.
– Acha. A co Wy na to?
– No, zapytałem czy jest schab
– Nie tak zaraz. Świadek zapodał, żeście powiedzieli, że Ruskie zabrały, tak było?
-Było
– Potem żeście pytali o schab, kiełbasę, boczek wędzony i karkówkę. Tak było?
-Było
– I za każdym razem mówiliście, że Ruski zabrali. Przyznajecie się?
Chłop się zerwał, wziął pod boki i huknął :
– A co, nie należało się im?
W sklepie klient pyta :
– Czy jest szynka?
– Nie ma.
– A kiedy będzie?
– Nie wiadomo.
-To ja poproszę pół kilo kabanosów.
– Nie ma.
– Ewentualnie mogę kupuić baleron, żona powiedziała
– Proszę Pana : nie ma szynki, kabanosów i baleronu.
– To ja poproszę z kierownikiem
Przyszedł kierownik
– Co Pan chciał kupić?
– Szynkę, baleron i kabanosy.
Hmmm Pani Zosiu, kiedy ktoś ostatni raz pytał o taki towar?
– A, chyba w tamtym roku
– Widzi Pan. Nikt o coś takiego nie pyta nawet, to po co mam trzymć coś takiego?
– Panie, ale żona kazała….
– Weź an rozwód i ożeń się z babą o krótszej pamięci.
Mielone doprawione,
podane wysmażone.
I jeszcze kartofelki,
to nie jest problem wielki.
Mundurki im zdejmiemy
i sosem polejemy !
W sklepie rybnym:
– Może mi pan rzucić dwa pstrągi? Opowiem w domu, że je złapałem.
A dlaczego nie można mrozić mielonego mięsa? Ja mrożę – owszem, sama mielę albo proszę o zmielenie w sklepie, ale nadwyżki zamrażam. Truję rodzinę i siebie?!
Danuśka – 🙂
Gdzie są najlepsze łososie?
http://www.youtube.com/watch?v=CVS1UfCfxlU
Brzuchy ich bola? Jak nie, to nie trujesz. Mielone, jak juz tu napisano, trzeba mrozic jak swiezo zmielone i nie przechowywac w tej zamrazarce za dlugo.
Łosoś z majonezem
Zubożały przedsiębiorca spotyka bogatego znajomego i przekonując go o swej ciężkiej sytuacji życiowej uzyskuje niewielką pożyczkę. Jeszcze tego samego dnia pożyczkodawca spotyka tego ubogiego znajomego w restauracji nad półmiskiem łososia z majonezem. Zdenerwowany czyni mu wyrzuty:
-To ja panu pożyczam pieniądze, a pan sobie łososia z majonezem zamawia?!
Na to pożyczkobiorca:
– Jak nie mam pieniędzy, nie mogę jeść łososia z majonezem. Jak mam pieniądze, to też nie mogę. To kiedy ja tego łososia z majonezem mam jeść?!
Znalazłem na stronie internetowej informację, że jutro na Polonii o 11:50 będzie wyemitowany nowy odcinek z cyklu „Polska dobrze smakuje” . Odcinek będzie poświęcony wielkopolskiemu serowi smażonemu. 🙂
Janie
jak się domyślam
ser będzie z Nowotomyskiego Top-Tomyśla
dość dużej mleczarskiej przetwórni
ale o kultowej dla Poznania pozycji
i co najważniejsze, świetnych wyrobach
Dzień dobry!
Alsa witaj. Dawno Ciebie nie „widziałam”.
U nas dziś na obiad trewal . Coś chyba nie tak zrobiłam albo trewal już taką ma urodę , że był suchy i gorszy od dorsza i mintaja.
Nawet masło dodane na koniec smażenia na każde dzwonko , nie polepszyło sytuacji. Zostało mi na patelni jeszcze tego trochę. Nie pozostaje nic innego jak dorobić grecki sos i jakoś go jutro zmęczyć.
Do tej ryby dałam miedzy innymi fasolkę szparagową ułożoną na półmisku na sałacie lodowej. Truskawkową dekorację ściągnęłam od Gospodarza.
( U nas w Auchan pudełeczko truskawek po 3,50 )
Brzucho witaj ! Jak to miło dla ucha słyszeć że dobrze o okolicach Poznaniu mówisz .:)
Mielę, mrożę. Wszyscy żywi.
I pomyslec ze jeszcze nie tak dawno sie tatara jadlo w jakies restauracyjce nie wiadomo kiedy mielonego z zoltkiem z nie wiadomo jakiej grzedy i nic. Narod slabowity jakis sie zrobil. A na zachodzie to w ogole kukusia dostali i tak sie wyjalowili, ze trudno znalezc czlowieka bez alergi jakowychs, odpornosci zadnej. No nic chyba sobie dzisiaj priony strzele wieczorkeiem i kieliszek zmrozonej wodeczki na dezynfekcje.
Slonce i mroz -20C. Inwalida z luneta jak znalazl.
Co do mielonego mrożonego, to bałam się, że to jakaś okropna trucizna z opóźnionym zapłonem.
Grażyna – miło mi 🙂 Też mi dzisiaj ryba nie wyszła – na opakowaniu było napisane, że filety z dorsza. W domu, jak już nałożyłam okulary, okazało się, że to czarniak. Upiekłam z warzywami i… trociny 🙁 Chciałam wywalić do śmieci, ale może faktycznie ‚po grecku’ jakoś wejdzie.
A dorsze od mojego sąsiada, który wędkuje na morzach i oceanach, są pyszne!
Smakowitego wieczoru. 🙂
Alsa- dzięki !
U mnie był pieczony łosoś, na szczęście soczysty. Do tego cykoria.
Czarniaki z grilla, złowione osobiście smakują najlepiej 😉
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/NaRyby#5097587140942878418
Też mielę i mrożę ( w końcu kiełbasa to też mielone mięso, a mrozimy ją) Ja nie miałam dobrych doświadczeń z czarniakami – były suche, mięso nieapetycznie ciemne i silnie tranowate. Dziękuję – omijam w handlu . Na jutro marynują się piersi kurczaka – pokrojone w paski, usmażone w woku potowarzyszą warzywom z patelni z pieczarkami i brokułem, natomiast w niedzielę dane główne stanowić będzie poczciwa karkówka też marynowana, z której dwa grube steki upieczone zostaną w folii w piekarniku z warstwą cebuli, łyżeczką miodu i tym piekielstwem od Marialki, które trzymam w lodówce.
Nemo, sama złowiłaś te czarniaki czy ‚złapałaś’? Wierzę, że świeże dobre, ale ja już na pewno nie kupię.
Obejrzałam film o najlepszych łososiach – 😆
I ja tez mielone mroze i zyjemy 😮
A dzisiaj bylo spaghetti z zeberkami w pysznym sosie.Taki mariage polsko-wloski 🙂
Tanti saluti!!
Ps.ciesze sie na jutro,bo pieke ciasto, rolade z kremem truskawkowym miaaaaam! 🙂
Also,
te rybki, sztuka po sztuce, złowili Osobisty i dziecko, ja je tylko oprawiałam 🙄 To łowienie najpierw wcale nie szło, a potem nagle co zarzuciliśmy wędkę, to już ryba wisiała na haczyku 😯 Na początku złowiliśmy małą żabnicę o tak przerażającym pysku, że uznaliśmy tego potwora za niejadalnego i puściliśmy wolno. Ta ryba była nam właściwie znana, ale pod abstrakcyjną postacią białych, szalenie drogich filetów ze sklepu 😉 Dopiero dzięki temu blogowi i Sławkowi wiem, jak to stworzenie wygląda 😎
Przyznac sie bez bicia kto wyslal wirusa.
Najpierw upolowalem, potem zamrozilem a na koncu wyrzucilem i odetchnalem.
Jutro i w niedziele komputerowe wakacje i remont kopyt. Niewykluczone, ze beda momenty bo ta pani podobno umie robic nalesniki.
Spokojnej nocki i weekendu
Pan Lulek
Ryba prosto z morza i osobiście złowiona i usmażona smakuje zawsze nadzwyczajnie 😉 Chyba opowiadałam tu już, jak w zamierzchłych czasach łowiliśmy z Osobistym ryby w jakimś fiordzie w pobliżu Lofotów, sami, z dala od siedzib ludzkich, osaczeni przez stada mew czyhających na odpadki, jak u Hitchcocka 😯 Ryby były duże, ca 40cm, smażyliśmy na patelni i jedli z cytryną i majonezem z tubki, smakowało fantastycznie. Kilka dni później w Svolvaer w księgarni zajrzeliśmy do atlasu z rybami i co się okazało? Ta fantastyczna ryba to był tzw. industri torsk czyli dorsz na mączkę rybną 😯
jak to przypadki po ludzinie chadzaja, zeby po Johnniemu bylo, u mnie dzis tez losos, z tym kolorem na Piotrowej focie tez mam zgryz, ale co tam, moze istnieje wersja blotna, o ktorej pojecia nie mam? majonez znam podobny, wiec pomylka nie wchodzi w gre,
no widzisz Nemo, do czegos sie przydalem,
a juz z tymi kluskami, to zupelne pogubienie, ile tych katow w koncu ma byc?
dwa, soczewkowe, po stycznej, czy 90 gradusow x4?
macalem barille n°13 i mowia jak Nemo,
wychodzi, ze co wycieczka , to lekcja, i dobrze
ziemniaki dochodza, kicam
A ja nie mrożę mielonego. Kupuję sobie mięso, mielę, robię kotlety mielone, a z reszty klopsy.
Torlinie,
ale Ty zapewne nie kupujesz na raz 7-8 kg wołowiny, w tym 2-3 kg mielonej. Od tego się zaczęła dyskusja.
zanim zjadlem, spisalem kolory na kolanie, na wszelki wypadek:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Kolory#5310192111120977586
norweski byl, a jednak
Salsa, malze, tymianek, a dzisiaj znowu losos. Gdzies te rybe widzialam i chyba jadlam.
Przy brzegu rzeki Bird Creek na Alasce jest znak ‚Fishing in Bear Country. Never let bears associate people with food. (…) If a bear approaches you, be willing to give up your fishing spot.’
To dla tych, ktorzy wybieraja sie na lososia w gorskich rzekach w Bear Country.
Ponizej chinook w Bird Creek i znak ostrzegawczy.
http://picasaweb.google.com/ORCATRAIL/AlaskaExclusive#5235093128574490578
Ja tu dopiero przyszłem…..
Witam więc i pytam
-Nirrodka z 12;27, Ty bedziesz w górach?
Gdzie u Ciebie góry 😯 ?
Najwyższy szczyt to pewnie jakieś 2 metry p.p.m.
-ASzysza z 12;58, ta krowa to wisi dwa tygodnie na przednich, czy na tylnych nogach? Wytrzymała bestia…. i wygimnastykowana!!
A w skórze wisi, czy bez?
Ze łbem, czy bez?
Na świeżym, czy w obórce? Podaj szczególy!
Wiem, nadmiar pytań, ale nie miałem okazji wiszącej krowy widzieć.
Swinię widziałem, ale wisiała krócej, słaba była widać.
U mnie na wsi odstrzeliwują świnie siekierami.
Zero stresu w promieniu 100 metrów….
A w ramach niedzielnego spaceru po mieście będzie również to :
http://www.dsh.waw.pl/pl/wystawy/wystawy-czasowe/wystawa/488
Jak ja lubię oglądąć stare fotografie…
A Ty Slawek , z czego robisz korepek?
Ja robię ortodoksyjnie. Z peklowanego, mielonego korka.
Do ryby po winie białym oczywista.
Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!
Antek, zadna wina nie jest oczywista dla winnego, szczegolnie ta, co za białą uchodzic ma chęć,
z korepkiem podobnie jak Ty, tyle tylko, ze go najsampierw mroze, zeby sie nie ruszal i nie byl taki slizgi, bo u mnie taki pek, ze mnie wszystko z rec leciiii,
Orca, a tak chcialem w te okolice na ryby, a tu z misiem podzielic sie nie wolno, zeby skojazen mu oszczedzic,
slawek,
bardzo duzo osob podrozuje do AK tylko po to, aby nalapac troche lososia. Pakuja w specjane pojemniki i z powrotem do domu. Na lotnisku ludzie wracali do Houston, Miami, Pheonix i wielu innych miast.
Powodzenia jesli tam zarzucisz wedke!
Yukon Quuest sie skonczyl ale ostatni komunikat z trasy bo moze zaciekawi. Rzecz sie odbywa na bankiecie po zakonczeniu. Cytat angielski: „2009 Yukon Quest Champion Sebastien Schnuelle took the stage three times, once to receive the Champion’s trophy, again with his two lead dogs, Inuk and Nemo as they devoured their prize steaks ….” i dalej: ..”Golden Harness Award – Inuk & Nemo were presented with custom-made golden harnesses donated by Taiga Mushing Supply and steaks served by the Carlson Center in honor of their loyalty, endurance and perseverance throughout the race and their Championship run from Whitehorse to Fairbanks….” 🙂 Jutro zaczyna sie Iditarod….ale to juz inna historia.
A tu „champion”…i zaraz jego „team”…nie musze chyba dodawac kto na czele 🙂
http://www.flickr.com/photos/slawomir/3333828683/sizes/o/
http://farm4.static.flickr.com/3412/3333828681_ed6c420e3c_o.jpg
Ech, powiało egzotyką śnieżną i mroźną z fotek Calgarczyka. W domu ciepło, za oknem mgła opadająca drobną mżawką (wiem, bo Radzio już po spacerze), a Pyra siedzi przy maszynie i myśli pochmurne ma, jak ta pogoda za oknem. Czy to człowiek nie może mieć Wnuczki ładnej i mądrej, a przynajmniej rozsądnej? To nie – musiała się Pyrze trafić Blondynka. Myślę po cichutku, bo przedmiot mojej zgyzoty śpi na kanapce w dużym pokoju.
Czyżby Blondynka wprowadziła się do Ciebie, ku Twemu utrapieniu?
Jestem głodna. A tu prosto z pracy będe lecieć na szkolenie… Oczywiscie fantazjuję o obiedzie… 😉
Marialko – nie, tak daleko moje dobre serce nie sięga. To incydentalny nocleg po „baletach” W piątek poplotkujemy. Wyobrażasz sobie, że odkreślasz ostatnie sześć lat życia i wracasz bez konsekwencji do punktu sprzed lat? Blondynce wydaje się to możliwe.
Ja tam czasem myślę o sobie ,że wyłysiała blondynka jestem.
Czy może być coś gorszego?
Zasłyszane w TV, pasuje jak ulał do mojej młodej sąsiadki co ma sklep z niewymownymi
” Ściąga majtki przez internet „
Tu blondynka komputerowa – chciałam znaleźć ten link o blogu Brzucha, ale nie potrafię 🙁
Brzucho, gratulacje! 😀
Podrzuć sznureczek, niech się ucieszę razem z Tobą.
Znalazłam!!! 🙂
also kto szuka ten znajdzie 😆
Johnny – chyba że szuka blondynka! 😉
Przemalowałam włosy, obejrzałam program o smażonym serze, a teraz lecę do garów – będzie pieczona karkówka.
Smakowitego dnia życzę. 🙂
U mnie dzisiaj glajdka z pyzami. Zjem, jeżeli uda mi się zgłodnieć do szóstej. Po wczorajszym wernisażu zostały szczątki bardzo przyjemnego, owocowego krokodyla. Likwidacja w toku. Bardzo pracowita pracująca sobota 😉
sznurkowanie trwa, statystyki rosną
a ja się zastanawiam co napisać dalej
:::
powiem wam, że prawdziwie podziwiam naszego gospodarza
że tak codziennie daje nam tekstową strawę
każdy kto choć raz kiedyś popróbował prowadzić blog
wie, że najtrudniejsze jest dochować pierwszego prawa blogowego
– pisać codziennie, albo jak najczęściej
prawo drugie – pisz z sensem
też trudne 😉
:::
moja szkoła dziennikarska wyrosła na radiu
a dwie pierwsze lekcje jakie przyswoiłem
były wypisane flamastrem na gęsiej skórce
i przyklejone na stole realizacyjnym
po pierwsze – nie ma takiej wypowiedzi, której nie dałoby się skrócić
po drugie – jeśli nie masz nic do powiedzenia – nie mów, nikt na to nie czeka
Brzucho – 😀
Szkoda, że coraz mniej dziennikarzy zna i stosuje te zasady!
Biedna, zapracowana haneczko! Dobrze, że masz chociaż te szczątki krokodyla! 😀 A teraz powiedz na ucho ignorantce, co to jest ‚glajdka’, bo że pyzy to pampuchy – już wiem.
niestety Also
też ubolewam nad tym zjawiskiem
psieje nam dziennikarstwo
tak jak psieją nam media
to już bardziej rozrywka niż informacja
Glajdka to kategoria główna obejmująca różne mięska z dodatkiem tego, co w lodówce. Dzisiaj paskowane piersi kurczacze + marchew, seler, por, papryka, pieczarki. Nazwa stanowi przestrogę. Kiedyś mi się rozciapciało i córasek ochrzcił 😀
Ładne! 🙂 Ładniejsze od mojej ‚ciaprachy’ – też mi się kiedyś zdarzyło. 🙂
To samo co u Haneczki. Nie rozciapało się. Wnusia pojechała, pies drzemie i Pyra pewnie pójdzie w jego ślady. Sennie jakoś.
Brzucho – o dziennikarstwie i myśleć się nie chce.
Also, ciapracha ma w sobie energię, a glajdka smętną bylejakość 😉
W marcu jak w garncu 🙄 Po dwóch dniach wreszcie przestał padać śnieg, wyjrzało trochę słoneczka i mogliśmy wybrać się na narty. Temperatura -3 stopnie, zaśnieżony las i świeżo wypreparowana trasa, zupełnie dziewicza, do wyłącznej dyspozycji. Najpierw 6 km pod górę, a potem to samo z górki. Trasa urozmaicona małymi lawinkami ze stromych skarp i poduchami śniegu spadającymi z choin, poza tym cisza i spokój, i tumany gęstej mgły (na poziomie Brzuchowego balkonu to by były chmury do podpierania) nadciągające znikąd i znowu znikające za górami, za lasami… Jak te śniegi zaczną topnieć, to nas chyba zatopi 😯 Po drodze w sklepiku kupiliśmy świetne kremówki-napoleonki z ciasta francuskiego pieczonego w piecu chlebowym opalanym drewnem i tylko w soboty. Chyba już tu opisywałam. Po powrocie zjedliśmy zupę z dyni i te kremówki na deser. Mniam.
U mnie też „glajdka” – pierś kurczaka w paski z cebulą w krążki i maggi w płynie , uduszone pod pokrywką na tłuszczu na patelni z jabłkiem w plasterkach. Do tego ziemniaki i zasmażana kapusta kiszona. Szybko i smacznie 🙂
Haneczko, zachwyciła mnie Twoja interpretacja 🙂
U mnie po obiedzie i chyba zrobię to, co Pyra i Jej piesek ( o Kici nie wspomnę – podniosła się, zrobiła ‚koci grzbiet’ bez odpluszczania oczu i… walnęła sie na drugi bok). Pogoda nie ‚do głowy’, tylko wręcz na odwyrtkę, że się tak elegancko wyrażę. 😉
Nemo, Twoje umiłowanie sportów ekstremalnych budzi mój podziw od dawna.
Niech Twój Anioł Stróż czuwa nad Tobą. 🙂
Do usłyszenia. 🙂
A w hameryce to oni jedza hamburgery w przybytkach typu Mc Donald’s etc., ktore to zwieraja „wkladke” miesna mielona zawsze mrozona. I zyja.
Chyba to mrozenie powoduje otylosc wiekszosci konsumentow 😉
Alsa, 😆
jak mnie tak podziwiasz (dziękuję!) to poczułam się w obowiązku i doekstremalniłam spacerem nad jeziorem, ale niedługim, bo tam wiało przenikliwie i te +3stopnie były zimniejsze niż poranne minusy 🙁
Teraz pora pomyśleć o kolacji, rodzina życzy sobie raclette, więc będą umundurowane ziemniaki. Jutro kolejna ekspedycja do jaskini, z jakimiś panienkami. Ostatnia, z dwoma zabawnymi braćmi z Fryburga, zaowocowała listem dziękczynnym i butelką dobrego hiszpańskiego wina 😉
Anteczku, ja tez jeszcze nie zwariowalam i moich ujemnych pagorkow gorami ne nazywam. Ja jade w okolice Pana Lulka. Wew Alpy.
Melduje, ze jablecznik wyszedl piekny, dzisiaj juz nie gotujemy, bo zmywac tez mi sie nie chce. bedzie jedzenie rodem z Surinamu.
Ucalowania i do przyszlego tygodnia.
Nemo, ja cię bardzo proszę, ty się nie doekstremalniaj z powodu mojego podziwu! Mój podziw doprawiony jest domieszką zgrozy! A już o pobycie w jaskiniach z zabawnymi braćmi to nie chcę nawet myśleć! A jutro jakieś panienki!!!
Twój Anioł Stróż ma naprawdę przechlapane! 😆
Baw się dobrze (ale i ostrożnie, proszę) 😀
Nirrod – pięknego urlopu! 😀
Alsa, jeden AS by nie wydolił. Inni szatani muszą tam być czynni 😯
Nirrod, miłego byczenia 😀
😐 tylko dla tych co dzisiaj nie sa lasi na jedzenie
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Paella#slideshow/5310541113486336226
musze przyznac, ze nie było latwo paellopatelnie doprowadzic do stanu blyszczacego 😉
ale w koncu od czego ma sie przyjaciol 😆
jak sie toto przyrzadza?
hmmmm
prosze bardzo
jest tu
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=421#comment-49293
Johnny, gad mi jeszcze leży na na wątpiach, ale gdybyś zabrał te skorupy to podołam 😀
yota – a więc jednak w tym mrożeniu mielonego jest ukryte jakieś draństwo z opóźnionym zapłonem! 😉
Nie udało mi się zdrzemnąć po obiedzie (cholerny Bell i jego wynalazek!), więc już powolutku odpadam.
Grażyna – a jak Twoja ryba? – moja wylądowała jednak w koszu na śmieci. 🙁
Smakowitych snów życzę! 🙂
Przypomniało mi się dzięki Alsie.
Wczoraj śniła mi się Pyra. Chwaliła się, że przeczytała w tydzień 350 książek. Nie wiedzieć czemu, wydawała się być znękana 😯
Bo nie miała czasu przeczytać 420! Przez to sprzątanie balkonu…
Alsa!!!
Moja ryba ma znakomity sos i jest w naczyniu żaroodpornym w lodówce. Smak tej ryby jest bez zmian. Dziwi mnie to , dlaczego nie przeszła tym sosem ?? Mąż mówi ,że jak do jutra nie przejdzie , to dopiero wtedy wyląduje w kuble. Mi jest wszystko jedno. Ja i tak nie mam na tą rybę ochoty.
Taką potrawę Johny Walkera (21:30) to bym chętnie zjadła nawet teraz przed północą.
Dobranoc.
Johnny, ladnie zakolorowales, chapeau
Dzisiaj na nic nie mam czasu. Karkówka na steki zamieni się w szaszłyki (Dziecko ma chcicę), pies ma uszy wysmarowane olejem, Pyra przeczytała tylko 3 książki ale przejrzała 11. Temat przygnębiający i starsza pani może z frustracji wyłysieć, jak premier od pomostówek)
Pa. Kochani. Do jutra
Grażyno – u mnie to samo z tą rybą, dlatego nie czekałam dłużej.
We Wrocławiu dzisiaj piękne słońce, aż się wierzyć nie chce, że wczoraj była taka paskudna pogoda.
setki bukietów (z pękatych kieliszków)
tysięcy płatków (carpaccio)
setki tysięcy powodów do radości
ślę Wam Miłe Panie
z życzeniami od Brzucha
Brzucho – za bukiety z pękatych kieliszków – wielkie dzięki! 😀
W Poznaniu piękne słońce. Idziemy na spacer ( w skrócie SPA ), zrobimy zdjęcia gołębi-medalistów, należących do zaprzyjaźnionego hodowcy. Na stole mamy piękne tulipany, od wczoraj urosły bardzo wyraźnie!
Co do kulinariów- zrobię przegląd lodówki. Przedwiośnie- czas na aromatyczne i bardzo lekkie obiady. Curry, kiełki, odrobina oliwy, rozmaryn- to pierwsze skojarzenia…
U mnie na stole, też ogromy bukiet czerwonych tulipanów. W piekarniku schab, a na kuchence gotuje się marchew „do groszku”.
Za oknem ponura szarość i zjadliwy wiaterek odstręcza od spacerów. 🙁
Nasz kawałek Wielkopolski w słońcu 😀 Spaceruję po kanciapce. Tu hiacynt lila. W domu narcyzki. Oba doniczkowe 🙂
Już po SPA. Obiad zjedzony- fastfood w postaci makaronu z pesto. Na jutro gotuję zupę z marchwi ( curry, mleko kokosowe ), na wieczór do piwa palnuę upiec ciasteczka- pierożki twarogowe z cukinią.
Blogowicze- dość skrytego podczytywania, jak Wam mija niedziela? No i co w garnakach, na talerzach i półmiskach…?
Wedzony losos,
Jesli mieso jest pokrojone w bardzo cienkie plastry, te plastry mozna pokroic na male kawalki. Krakersy (water crackers) posmarowac twarozkiem (cream cheese), na to kawalek wedzonego lososia, a na gore ‚caper’, oliwka lub koper.
Losos z koprem jest czesto na stole znajomej skandynawskiego pochodzenia.
Uwedzony w calosci filet z lososia mozna podgryzac ze specjanie zrobiona pasta (?) czyli ‚dip’. Utrzec dwie lyzki chrzanu i zmieszac z jedna szklanka kwasnej smietany. Wstawic na noc do lodowki.
Nastepnego dnia skubac po kawalku lososia i moczyc w smietanie z chrzanem. Smacznego!
slawek,
na Twoim zdjeciu ponizej widzialam podobna kombinacje kopru i chrzanu ze swiezym lososiem.
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Kolory#5310192111120977586
Dotarła przed chwilą do nas wiadomość o śmierci profesora Religi. Bardzo nam smutno.
johnny walker:
ze zwykłego kartonu.
Do jedzenia dzisiaj zupa królewska. Wszystkiego 13 minut roboty. Je się w dziesięć minut. Ciepło w brzuchu.
Na deser sernik z jabłkami upieczony przez naszą lepszą połowę i pół butelki tego Cremantu z Burgundii co kupiłem we czwartek.
Mmmm.
Królewska w 13 minut ? 😯
orca – u znajomych Szwedow tez wedzonego podawala z koprem albo z takim sosem koperkowym nieco slodkawym. Cos podobnego (znaczy sos) mozna tutaj kupic w IKEA. Calkiem dobry. Ja tez lubie na twarozku z kaparami i cebulka na bagiel. Czesto po nartkach wstepujemy do takiego „deli” na taka wlasnie kanape 🙂 Dobre sa tez takie kawalki z pieprzem albo np. z syropem klonowym wedzone. Na polnocy probowalem tez suszonego na sloncu albo wedzonego nad ogniskiem. Krojony w cienkie paseczki (paluszki) i taki do pozucia. Nieco twardawy ale smaczny. Ale najlepszy surowy albo taki nieco zalany oliwka, przyprawy i zostawiony na noc. A nastepnego dnia lekko zamarynowany w ten sposob jest przepyszny. Znajomi Polacy robia z kolei lososia jak naszego sledzia w oleju z cebulka i tez dobry i kolor lepszy od sledzia. A ze losos bardziej dostepny i duzo tanszy od sledzia to teraz pijemy pod sledzika z lososia 🙂
Cicho sza. Mam internet ale nie wiadomo jak długo. Zawiesza sie a ja mam ochotę zawiesić sie na suchej gałęzi. Na obiad były szaszłyki – wyszły bardzo dobrze. Na kolację jest sałatka z brokułów z fetą i migdałami – Młodsza twierdzi, ze pyszna. Szkoda profesora od serca. Był jedna z niewielu ludzkich twarzy w PISie
Królowie nie zwykli siedzieć w kuchni dlużej niż kwadrans. Nudzą się szybko.
Składam wszystkim Paniom z tego blogu najserdeczniejsze życzenia z okazji Waszego Święta.
No ze spacerku wrocilem. Snieg po kolana. -16C i ma dopadac i spasc do -22C na kolejne dwa dni. Zima wrocila. Wycisnalem sobie sok z czerwonych grapefrutow i z lodem i wodeczka gasze pragnienie. Zadnego super obiadku nie planuje. Cos sie wymysli a nazwie juz po ugotowaniu (smazeniu, pieczeniu, grilowaniu?). Mowie wam nic lepszego niz grapefrut wycisniety z wodeczka. Pycha.
😆
czółko!
wpadłem na chwilę, żeby was podczytać,
oops, czytam już chyba dłużej niż 13 minut,
no to 3majcie się ciepło!
do następnego razu! 😈
Hej, powiem Wam, Taurasi to jest super winko 😉 Weszło aksamitnie i jedwabiście… Na kolację kurczak pieczony natarty uprzednio mieszaniną oliwy, papryki, tymianku, czosnku, kminu i soli, w trakcie pieczenia chluśnięty białym winem, do tego makaron we wstążkach, czworokanciasty, marchewka z groszkiem i sałata. Na deser ciasto czekoladowe z wiśniami.
Są plany kolejnej wyprawy do Italii przez Simplon w wiadomym celu. Taurasi. Jedna butelka 11 euro.
Czy ta zupa, Aszyszu, to mrożonka z ‚Hortexu’?
Pyro – co Ty czytasz, że masz ochotę się obwiesić? 😯
Alsa,
Co to jest „Hortex”?
Hortex to firma przetwórcza, produkująca m.in. mrożonki – widziałam w sklepowych zamrażarkach ‚zupę królewską’ 🙂
Hortex to taka maszynka do robienia makaronow..
Zupa królewska robi się praktycznie sama.
1,5 litra rosołu kurzego z kostki
250g risoni (może być Barilla)
2 żółtka
1,5 dl śmietanki kremówki
przyprawa ziołowa włoska
gałka muszkatułowa jak kto chce
natka pietruszki
sól, pieprz, sok z połówki cytryny
parmezan
Woda w garnku zagotowuje się w minutę, risoni gotują się jedenaście minut w bulionie. W międzyczasie król rozbełtuje żółtka ze śmietanką w wazie do zupy. Przyprawia i czeka aź się risoni ugotują. Wlewa ostroźnie nieco gorącego bulionu do wazy i rozbełtuje trzepaczką. Potem srrrru! całą resztę z garnka do wazy i na stół. posypać pietruszką i tarym parmezanem.
Włala!!
A co to jest risoni?
Zapomniałam donieść życzliwie, że ugotowałam kiedyś zieloną zupę wg. Aszysza(jest w przepisach) – smakowała! 🙂
Witaj, nemo – Twój AS po raz kolejny stanął na wysokości zadania! 🙂
Alisa wyguglowałam :
BARILLA MAKARON FUSILLI -najwyzszej jakości makaron wyprodukowany w 100% z semoliny z pszenicy durum. Dobry dodatek do sosów serowo-ziolowych, ale również do cięższych np. carbonara.
Torlin dzięki za życzenia!
paOIOre hej! Dawno Ciebie nie widziałam
Dobranoc załogo blogowa 🙂
A jak on wygląda? – mały? duży? kanciasty czy owalny?
Alsa miało być (22:53) – napisałam Alisa . Przepraszam za literówkę.
U mnie woda w garnku gotuje się 5 minut. Pewnie gaz jest niskokaloryczny albo instalacja zapowietrzona albo to normalne ,że u mnie tyle się gotuje i nie w tym drugiego dna, 🙁
Alsa zobacz sama.
http://www.hipernet24.pl/sklep/img_items/b/306/30691.jpg
Wedlug mnie to takie świderki ( korkociągi – jak kto woli )
Dziękuję, Grażyna. 🙂 No, ale on jest fusilli, a Aszysz pisze risoni. U mnie woda też zagotowywuje się dłużej, aniżeli minutę.
A za literówki nie przepraszaj – domyśliłam się, że do mnie. 🙂
Smakowitych snów! 🙂
Risoni,
Jak sama nazwa wskazuje makaron o wyglądzie ziarenek ryżu.
Że też od razu nie skojarzylam ,że risoni to makaron o wyglądzie ryżu a fusilli to ryż o wyglądzie makaranu ( przecież już z etymologii słowa fus… to wynika 🙂
To dobranoc .
No, rzeczywiście – sama nazwa wskazuje 😀
Moja przyjaciółka robi pyszną sałatkę z tym, co to sama nazwa wskazuje – jeśli zechcecie, to kiedyś podam przepis.
yyc,
Przypomnial mi sie losos polany syropem klonowym i posypany swiezymi jagodami. Bardzo smaczne danie. Losos jak zwykle tylko lekko przysmazony. Syrop klonowy wiadomo skad. 🙂 Losos tez wiadomo skad.
Te wedzone lososiowe ‚paluszki’ o ktorych piszesz u mnie nazywaja sie ‚salmon jerky’. Nie mylic z beef jerky sprzedawanymi na kazdej stacji benzynowej. Salmon jerky rzeczywiscie jest smaczny i latwy w obsludze. Indianie duzo tego robia i sprzedaja na swoich terenach.
Co do sledzi, to u mnie sledzie sa tylko sprzedawane niedaleko przystani dla lodzi jako przyneta na lososie. Zywe albo mrozone. Zwolennicy sledzi moga je nabyc w sklepie niemieckim albo w IKEA.
Dzisiaj na lunch byl coho z yams, czerwona papryka i cebula. 🙂
W drodze do pracy poczytałem sobie u Matki Kurki.
Polecam fragment dyskusji na temat „śledź po polsku” od:
http://kontrowersje.net/node/2126#comment-34595
do 03/08/2009 – 04:12
P.S.
Rzeczywiście, śledzie „po szwedzku” kupowane w IKEA powinny oddać charakter tej potrawy co nie zawsze udało mi się opisać.