Zgadnij co gotujemy?(123)
Tym razem, ponieważ już myślę o wakacjach, wynajduję nieznane mi potrawy z różnych regionów, które swą nazwą zachęcają do poznania ich smaku w naturalnych warunkach czyli w krajach ich pochodzenia. Najprzyjemniejsze są bowiem podróże w poszukiwaniu nowych smaków.
1 – Co to za danie – uziminu i skąd pochodzi?
2 – Gdzie podają i z czego robią sursadir hrutspungar, który uznawany jest za wyjątkowy delikates?
3 – Ma bor chyba nie ma przeciwników a gdzie to można zjeść i z jakich produktów powstaje?
Aby poznać smak tych dań trzeba spakować walizki i pojechać w różne strony globu. Ale najpierw należy odpowiedzieć na te trzy pytania i szybko przesłać je na adres internet@polityka.com.pl Tym razem nagroda zostanie z pewnym opóźnieniem ponieważ nie ma mnie w kraju (zapowiadana wyprawa do Górnej Adygi) a także książka „Wędrówka po stołach Europy” jeszcze nie dotarła z odległej drukarni do Warszawy. Ja wracam jutro a książka…podobno też wkrótce. W każdym razie jest już w drodze.
Komentarze
Pyra się na Korsykę nie wybiera. Pyra dzisiaj jest sprzątacz i ogrodnik balkonowy. Nabyła wiadomą drogą czerwone i żółte róże okrywowe i posadzi w wielkich koszykach. Trzeba też wszystko wyszorować. Zajrzę tutaj po obiedzie. Pa.
Śnieg jeszcze leży tu i ówdzie , ale nie jest tak ładnie jak w sobotę:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-03-04.html
o nie Marku
w sobote bylo zdecydowanie ladniej tam i owam
Jakaś skonsternowana cisza na blogu. 🙂
Niestety w haśle Ma bor, znalazłem tylko ekologiczne meble z Poznania; chyba niejadalne. 😉
Uziminu jadaju sarny na wiosnu 😉
nemo,
czy ty i Ja Hrabini od Matki Kurki to ta sama osoba?
P.S.
Znowu nie zgadłem co gotujemy.
Hrabini od Matki Kurki? 😯 Jeśli ja, to dobrze czy wstyd?
Muszę najpierw poczytać i wyrobić zdanie 🙄
Jaki wstyd?
A może wy po prostu z tych samych stron….
Nu, ja już teraz rozumi, ale nie zbzikuji coby sie przyznawać albo i nie 😉
Dzisiaj dopiero poczytałam dysputę, jaka toczyła się wczoraj
wieczorem na blogu.Grażyno- brawo, płakałam ze śmiechu.
Pyro- coś wcześnie zabrałaś się za te wiosenne porządki.
No ale wiadomo – gospodarna Wielkopolska. Niech świeci
przykładem ! A jak będziesz jednak kiedyś chciała wybrać
się na Korsykę,to daj cynk, podpowiemy miły adres.
Andrzeju,
Hrabini z dupłatami do tytułów hrabiowskich i Eustachim ma u mnie plusa dudatniego 😉
Może ten „ma bor” to taki azjatycki kurpiel? 😯
Tu jest taki z tofu:
http://home-and-garden.webshots.com/photo/1217233178060239710ZGsQbN
A tu jest „Ma Baker”
Witam Wszystkich serdecznie! Pomyślałem to samo, że to będzie podobnie jak w zeszłym tygodniu: kurpiel – karpiel. I poszedłem tym tropem wysyłając odpowiedzi. 🙂
Janie-to mam nadzieję,że Ci się udało.
A póki co :
MA BOR ot to dzisiaj jest zagwozdka !
Ta odpowiedź nie jest prosta.
Próżno szukać w internetach,
nic z wizyty w bibliotekach.
A Gospodarz wiosny szuka w italskiej krainie
i MA BORA nie objaśnił, a tu czas nam płynie !
Danuśka rozwija nam się poetycko! Brawo ! 🙂
A Alicja to chyba gdzieś w czarnej dziurze utknęła 🙁
Alicja w Afryce. I Czarnej i Południowej.
Hej wy tam!
Melduje sie z cieplej i slonecznej krainy! Nie ma to, jak wyjsc sobie do ogrodka na tak zwanego bosaka, zerwac ogrka i zjesc… i tak dalej. Z warzyw Jadzi zostaly tylko ogorki i ziola, pomidory juz „wyszly”.
Oczywiscie nie watpicie, ze Jadzia jest doskonala kucharka, bigos byl rewelacyjny, dzisiejsze kielbaski na sniadanie w sosie paprykowo-pomidorowym pyszny, no i ciagle pytania – czy nie chcielibyscie czegos przekasic… Zapowiedzialam, ze wiem, gdzie lodowki i jakby co, to siegne bez pytania.
Dzisiaj odwiedzilismy pana Ryszarda, glownego inzyniera w kopalni, czyli meza Jadzi. Tereny tutaj sa weglowe, wszystko na weglu stoi, a kopalnie sa i odkrywkowe, i podziemne.
Jest ciekawie, tyle wam powiem na szybko, oczywiscie wszystko spisuje na boku w kajeciku, bo do internetu mam dostep w kratke, tutaj nie ma jeszcze polaczenia telefonicznego, a co dopiero na przyklad kablowe, to jest nowe osiedle, dopiero co powstalo. Bardzo dziwne – wszystkie domy takie same, mozna sie zgubic. Poza tym osiedle ogrodzone, ploty, straze, zasieki – i wyobrazcie sobie, ze te zasieki pod napieciem 😯
W Witbanku bylismy dzisiaj w niemieckiej piekarni, chleb przepyszny. Pani sprzedawczyni wita Jadzie okrzykiem – dzien dobry pani Polska!
Caly Witbank jest parterowy i taki jakis… zadnego zroznicowania. Podobno cala Afryka jest taka. Jutro gdzies wyruszamy, myslimy gdzie by tu, chyba jutro do Kapsztadu , bo to bedzie nasza najdluzsza podroz, mniej wiecej 1600 km w jedna strone, a tam koniecznie trzeba. No a potem w druga strone, do Kruger Park.
Tyle na razie, sie trzymcie!
Alicja a wiesz co to jest ma bor ??
Jest taki Mabor Beach in India ale to się nie liczy ( chyba??)
http://www.india9.com/i9show/Mabor-Beach-15479.htm
Danuśka (141:09)dzięki za dobre słowo
Skoro wcielo to i nie bedzie komentarza. Górna Adyga o tej porze. Chyba podwiazywanie winorosli albo grabienie lisci.
W przyszla srode jazda do Krakowa. Bede zakladal konto w banku i chyba troche cijal.
Chociaz ja nie Krakowiaczek ci, ja, tylko.
Pan Lulek
Nie mam bora ani oziminy. Jest zwykła pomidorowa z kulkami i świderkowym makaronem.
Alicja pewnie zapamiętała się w lataniu i nie może przestać 😀
No taaaaak Alicji,to dobrze,tylek grzeje i jeszcze pojedzie z malpami sie przedrzezniac 😉
Nie mam idei co jutro bedzie na obiad,a dzisiaj „rosbief”z pieczonymi kartofelkami i groszek z mloda marchewka.
A odpowiedzi na pytania Gospodarza ja „nie znaju”,zreszta pewnie juz ktos je wszystkie odgadl 🙁
Ciao!
Haneczko-a co to jest pomidorowa z kulkami ?
Że z makaronem to zrozumiałam.
Danuśka , wydaje mi się,że te kulki są z mięsa mielonego z dodatkiem bułki tartej ,jajka , pieprzu, soli ,majeranku- ugotowane uprzednio w osolonej wodzie.
Gdzieś na jakimś forum znalazłem coś takiego:
„In Mandarin it is called ze ma bor beng (sesame flat cake)”
Mam nadzieję, że chodzi właśnie o to.
Się zgadza, tylko woda bez soli, bo mięso przyprawione i bazylia zamiast majeranku 🙂
Tak sobie też w duchu myślałam,że kulki pewno mięsne.
A teraz już wiadomo,że TAK. Dzięki !
Haneczko, pieknie dziekuje za inspiracje w zakresie pomidorowej 🙂
bo moje tygodniowe menu sklada sie wlasnie w wiekszosci z wariacji nt pomidorowej – z makaronem, ryzem, kasza, smietana i bez, czosnkiem, bazylia, ale na kulki miesne jeszcze nie wpadlam!
Grazyno, wczorajsze wpisy – bomba 🙂
Magdaleno, jakis wampir Ci zre twoja strone, sprobuj jakim czosnkiem,
w kazdym razie u mnie strasznie krzyczy maszyna, zeby szybko uciekac, bo kon trojanski zatratuje
a Gospodarz borem lasem,
znalezlem wprawdzie opony mabor, ale kto by to jadl?
Czy ten ‚ma bor’ nie mam czegos wspolnego z azjatyckim sezamowym ciastem ?
Nie mam bora ale przelecialam sie przez rosyjski sklep i mam kabanosy luksusowe z Sokolowa, koty sie bardzo ucieszyly, bo one lubia tylko polskie kielbasy, no i jeszcze nabylam rybe maslo, troche przesolona niestety i mam ichne pierozki z…. karfoflamy i grybami ciekawe co to? No i smietane zaje…
Nie wiem co to jest ale ten Bor to brzmi po taisku. Albo gdzies z okolic. A Ma tez chyba z tamtych stron. Indonezja…ale znajac Gospodarza to pewnie to cos z Kurpiow.
Pobukowalem sie na wakacje, teraz tylko jeszcze zarobic trzeba.
Ciekawe, ciekawe te ziemniaki w tych pierogach od Ruskich sa surowe i fajnie to smakuje jak takie kluski z surowych kartofli, ktore kiedys poznalam w Polsce.
Slawku,
moje dostepne programy nic nie wykazuja, sprawdzone bylo. Zglosilam to do wlasciciela serwera, gdzie strona jest zaparkowana, nota bene to firma niemiecka…
dziekuje za informacje!
Dobry wieczór Państwu.
Magdaleno (16:24) dzięki , ale i tak żyję w niepewności , bo Pan Lulek nie ogłosił wyników swojego konkursu.Podobno cały czas napływają błędne odpowiedzi .
Sławek hej ! a wiesz że ja od wczoraj mam taki sam program jak Twój do prezentacji fotek w necie , ale jeszcze nie bardzo umiem się nim posługiwać. Jak się nauczę to powiem.
Dziś też będę musiała posiedzieć dłużej przy komputerze , bo mam jeszcze furę roboty a termin niby nie zając , a może uciec a niektórzy urzędnicy to są tacy służbiści , że z dobrego serca nie chcą przywracać terminów , tylko albo każą wielkie uczone pisma przebłaglane słać , albo walą kary.
To ja się zabieram za robotę i postaram się tutaj nie zaglądać.
Może się uda.
morag-a gdziez Ty robisz te zakupy???
Czy to dobry sklep???
Pozdrowka 🙂
Ana w Berlinie Charlottenburgu w sklepie rosyjskim24 godz. na dobe, gdzie obsluga jest rosyjska ale przesiebiorczosc turecka, obok maja barek z ich pierogami i ja im tego zazdroszcze tzn. pomyslu, miejsca i energii.
Jezdza za miedze i sprowadzaja zyxwnosc z poski, twarog, kapuste kiszona, wszelkiego rodzaju kielbasy, slodycze pierniczki i soki reszta jest niby rosyjska.
Jestem na etapie poznawania ich pierozkow byly; z miesem swinski i miesem z drobiu, z lososiem czego nie znam, no i te z tymi kartoflami i grzybam z tym, ze pierwszy raz jadlam nadzienie z surowych kartofli, ktore sie w trakcie gotowania oczywiscie ugotowaly ale smak byl fajny, byly duze i mniejsze i ja sie tak od czysu do czysu do nich przymierzam.
A moze Ty pytasz, gdyz ja czasami cos wrzucam o Holandii, czesto tam bywam ale przyjemnie jest pierwsze trzy dni, bo nie lubie tej socjalnej rownosci i szeregowcow zarowno dla milionerow jak i dla biednych i tych podobnych do siebie ogrodkow. W Amsterdamie tez jest jakis polsko/rosyjski sklep. Mogie sie dowiedziec gdzie.
morag-w Berlinie jestes,zdawalo mi sie,ze w mojej krainie 🙂
Ja tez znam tutejsze sklepy,ale wiele nie kupowalam.Teraz zaryzykuje i zobacze jak smakuja ruskie przysmaki.
A z tymi szeregowcami i dla biednych i dla milionerow,to ciutke przesadzilas!!Takiej urawnilowki, tutaj nie ma.
Ale przyznaje,ze czasami troszke ciasno bywa,boc przecie przestrzeni,tyle co na lekarstwo 🙁
w niejakim Purmerend´e gdzie ja bywam 15 km. na polnoc od A-damu, takiej sypialni bywaja owszem na lakach wspaniale byle buderei ale mieszka/sypia sie glownie w tych szeregowcach.
No to sie trzeba bedzie znowuz zabrac za osuszanie morza. Ja mysle, ze jakby tak kazdy Holender poszedl na plaze ze slomka i zaczal pic to do wieczora byscie mieli miejsce na nowe miasto. Turystow tez pogonic i w tydzien bedzie nowe wojewodztwo. Bywalem w Holandii w studenckich czasach, czyli dawno temu i bardzo mi sie podobalo. Maly bo maly ale mily kraj. Lubilem chodzic po plazy w Noordwijk am Zee (chyba tak sie pisze?). Znajomych mam w Noordwijkerhout (?).
bo am zee jest b. ladnie i holandia jest ladan a holendrzy mili, sportowo ale dobrze ubrani, uwazam, ze pozytywnie mysla, pieniadze licza ale ich mentalnosc nakazuje im tez oddawac dobra dalej, spotkalam duzo ludzi, ktorzy prowadzili akcje charytatywne dla polski.
nie wiem, moze zazroszcze im, ze nawet zielsko maja pod kontrola…
Na przyszla srode poderwala mnie Magdalena. Wziela mnie na Kraków Obiecujac pokazac Lajkonika i dac posluchac trebacza na wiezy.
Moze nawet zafunduje obwarzanka pod Sukiennicami.
Wypadnie jako rewanz pokazac w Rynku prawdziwa wiedenska kawiarnie i na wszelki wypadek zalozyc konto w banku. Wtedy bedzie po co wpadac nawet samemu,
Pan Lulek
A Holendrzy opowiadali mi dowcip (o sobie samych) w ktorym to Holendrow wyrzucono ze Szkocji za skapstwo. Zreszta w angielskim jest pojecie „dutch treatment” (kazdy placi za siebie) wiec maja opinie raczej oszczednych. Bywajac w Holandii jeszcze za czasow PRL-u tez wszystko inaczej wygladalo a zarobione w wakacje pieniadze starczaly na dlugo 🙂
Panie Lulku,
a jak było u doktora? Momenty były?
W różnych wersjach, zależnie od kraju, Szkoci to Holendrzy lub Szwajcarzy wydaleni z ojczyzny za rozrzutność, która jest grzechem. Skąpstwo i oszczędność to cnoty, za to nie skazuje się na banicję 😎
nie wiem czy to jest takie zle, ze uwaza sie aby sprzedac cos nawet za 50 centow ale sprzedac i nie bawic sie w rewanze i czesto zawodzace oczekiwania
Morąg – a rosyjskie przysłowie mówi „rascziot drużby nie potierajet”
oj tego nie rozumiem
Morąg – tutaj nie można wstawiac rosyjskich liter dlatego tak nieudolnie dałam te rosyjskie słowa w transliteracji.
W dosłownym tłumaczeniu to znaczy : „rozliczenie (pieniędzy) nie traci przyjaźni”
lub w dowolnym moim tłumaczeniu
jeśli chcesz stracić przyjaciela , to się z nim nie rozliczaj
mozna też inaczej :
chcesz stracić przyjaciela pożycz mu pieniądze 🙂
może też być —-> stracić =zgubić , zagubić
i chyba jest to madre ale my tego we krwi nie mamy i potem rozczrowania, nigdy nic nie potrafilam sprzedac, zawsze sie glupio przy tym czulam, wolalam oddac
Alicja w Poludniowej Afryce, to ja tez, tyle, ze moja w butelce, rozpytalem Rudego na okolicznosc, a Rudy mowi, ze koniecznie Niebieskim Pociagiem z Pretorii do Cap, jakbyscie spotkali Alicje, to przekazcie,
ja juz zaczalem oszczedzac na totolotka, tez bym sie chetnie takim kulnął,
ten dochtor, to chyba Panu Lulkowi glos odebral?
http://www.luxurytrains.co.za/?gclid=COqrkPGgipkCFQQ9ZgodSmv9ng
To ja zaryzykuję Morąg i powiem jeszcze tak : mówi się też
Kochajmy się jak bracia a liczmy się jak Żydzi
( idę do kąta – bo zaraz pewnie oberwę…. 🙁
Grazyna, widzialem, dalas rade, dziala, wklej wiecej, ale moze mniej niebieskie te mielone?
Sławek to ja później wrzucę jeszcze kilka fotek tego zmielonego Matizka a na razie stoję w kącie i zasłoniłam oczy i zatkałam uszy – bo czekam aż przejdzie burza. Wlaściwie to nie zatkałam uszu – tylko sobie głośno puściłam taki jeden kawałek red army 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=cW8jXxnBsDc&feature=related
sa jeszcze inne zwyczaje, ta pani Radziwill, patron mojego przdswieziecia zarobkowego, z pochodzenia Turcznaka powiedziala do mnie „ja mam szczescie w zyciu i staram sie tym szczesciem dzielic z innymi” ,w kazdym razie fajne nastwienie
Ech Grazyna…. 3 razy bylem z Grazyna – ale nie ta nasza tutaj – na studniowce. Tez wesola dziewczyna byla. Zwyczaje slowianskie jednak panowaly i chlopak i tak za wszystko zawsze placil :-).
Po północy wydajność mi zawsze spada i mam spóźniony refleks. Przekładam papiery z kupki na kupkę. Już mam całkiem niezły stosik gotowych. Ale już nie mam siły. Idę pospać. Jutro zaniosę do urzędów to co mam a wieczorem dokończę .
Nie dałam rady Sławku roszyfrować ten program i dołożyć dalsze fotki niebieskiego zmielonego.
Yyc …próbowałam sobie przypomnieć z kim byłam na studniówce. Chyba wiem. Yyc- 🙂 a … jak masz na imię ??
Dobranoc.
Oczywiscie, ze byly momenty i to wylacznie. Najpierw znecala sie nade mna Pani Doktór przy pomocy maszyny która gwizdala i komputerowala. Potem przyszedl Pan Doktór i dokonczyl. Wydal orzeczenie, ze nalezy przeprowadzic dodatkowe badania rozumu przy pomocy jakiegos tomografu. To podobno tez jakas maszyna która dla odmiany kroi rozum w plasterki i patrzy co w srodku.
Dzisiaj ide zameldowac sie u kolejnego lekarza na to badanie a po poludniu mam termin u jednego z poprzednich. Zaczynam byc uznawany za przypadek który wszystko toleruje nie wypowiadajac wlasnego zdania.
Na zakonczenie cyklu badawczego zostane skierowany do gerontologa który napewno powie mi. Wesole jest zycie staruszka.
Dobrze, ze chociaz nie zapisuja zadnych leków.
Pan Lulek
Hej!
Siodma godzina rano – dzisiaj wyruszamy w strone Kapsztadu. Wczoraj ogladalismy Krzyz Poludnia. Bylismy w knajpie miejscowej, ale ze bylo po pysznym obiedzie naszej gospodyni, pilismy tylko piwo. Piwo miejscowe (Castle i Windhoek miedzy innymi) maja naprawde dobre. Co do win, w okolicach Cape Town wybierzemy sie na wine tour, przeciez nie popuszcze. Gospodarze czestowali nas wczoraj opowiastkami z tubylczego folkloru, powiadam wam, horror, od ktorego wlosy staja deba, chcielismy natychmiast walizki i na lotnisko. Ale uspokoili nas, ze nic nam nie grozi, dopoki nie idziemy tam, gdzie nie potrzeba. No to nie lazimy, a Jerz ma zabronione wybiegac poza osiedle.
Nie wiem, jaka bedzie trasa, zostawiamy na zywiol, ale wyglada na to, ze z Kapsztadu bedziemy wybrzezem do gory. Zobaczymy. Bede nadawac z trasy, bo w hotelach mozna sie podlaczyc do internetu.
Kulinaria spisze skrzetnie i sfotografuje, poki co nie mielismy okazji niczego w knajpie sprobowac, ale nic straconego, wszystko przed nami.
To do napisania!