Przyszedł Hiszpan z wizytą do Włocha a tu sami Polacy
Na rynku gastronomicznym ruch. Przybywa lokali i jest wśród nich coraz więcej całkiem niezłych. Rośnie więc między nimi konkurencja. Dbając czy wręcz wabiąc gości, wymyślają restauratorzy nie tylko nowe dania ale także kreują wydarzenia dziś modnie z angielska nazywane eventami.
Trzymając się jednak słownika języka polskiego chcę opowiedzieć o pomyśle, który sprawdził się i – jak zapowiada szef „Mille gusti ” – będzie powtarzany w kolejnych wersjach. Otóż w jednej z moich ulubionych włoskich restauracji w Warszawie od paru tygodni zapowiadano wieczór kuchni… hiszpańskiej. Trochę dziwnie to brzmiało, no bo przecież kuchnia Italii obfituje w tyle wspaniałych dań, że pewnie jeszcze przez lata nie uda się ich wszystkich przyrządzić tutejszemu szefowi kuchni. Ale i kuchnia hiszpańska ma swoje zalety. Bywalcy restauracji przy Elektoralnej czytali ogłoszenie i – niektórzy z nich – rezerwowali stoliki na ów hiszpański wieczór.
Lokal był zapełniony. Prawdę mówiąc nawet musiano dostawiać stoliki. Kelnerki ubrano w hiszpańskie suknie, co przy ich mazowieckiej urodzie bardzo efektownie wyglądało ( tu pozdrowienia dla Pani Małgosi). Hiszpańskiego ognia dodał wieczorowi koncert małego zespołu grającego, śpiewającego i…tańczącego w rytm muzyki z Półwyspu Iberyjskiego. Artyści zaś – absolutnie świetni – także byli nasi, mazowieccy. I to dosłownie. Byli to bowiem członkowie zespołu „Mazowsze” specjalizujący się w takich kameralnych występach. A dowodem na to, iż byli bardzo dobrzy są burzliwe oklaski, którymi kwitowano każdy utwór oraz to, że pod koniec koncertu sala towarzyszyła artystom śpiewając i…nie fałszując.
Koncert to jedno a kolacja to – w tym wypadku – ważniejsze wydarzenie. Okazało się, że szef kuchni, którego wielokrotnie chwaliłem i to publicznie np. przyznając lokalowi w rankingu „Polityki” maksymalna liczbę gwiazdek, absolutnie sprostał zadaniu. Nie było żadnego kiksa. Wszystkie dania były na najwyższym poziomie.
Gdy otrzymałem kartę menu przygotowanego na ten wieczór zacząłem się zastanawiać co wybrać. Był z tym kłopot, bo wszystko kusiło. Zresztą na Was zwalę ten kłopot, powiedzcie co byście wzięli:
Tapas – olwiki marynowane, karczochy marynowane z mandarynkami, papryczki nadziewane, sardele marynowane w oliwie i ziołach, półmisek wędlin i serów, ośmiornica podana w oliwie z ostrą papryką, chlebek smażony w pomidorach z oliwą i czosnkiem;
Sałata rzymska z marynowanymi owocami morza, fasola z kiełbaskami chorizo, pierożki z tuńczykiem i zielonym groszkiem;
Zupy – Pikantna zupa rybna z koprem włoskim, kolendrą i melisą, cebulowa z chorizo i pomidorami;
Dania główne – sardynki z grilla z sosem alio, paella z owocami morza i kurczakiem, tortilla z boczkiem, porem i kiełbaskami chorizo, jagnięcina pieczona w czerwonym winie z szalotką i sosem romesco, pieczone ziemniaki w ziołach i papryce, pieczone warzywa a la paella;
Desery – tarta cytrynowa z migdałami, gruszki gotowane w soku pomarańczowym i szafranie nadziewane mascarpone podawane na zimno!
Uff! To już koniec karty. Win nie wymienię, bo wybór był wielki, a każde wyśmienite.
Teraz rozumiecie rozterki łakomczucha: co wybrać a z czego zrezygnować?!
Ten dylemat został rozstrzygnięty przez restauratora. Wszyscy MUSZĄ skosztować wszystkiego. Na stoliki wnoszono więc kolejno dania według karty. A wielkość porcji goście regulowali już sami.
I mimo, że braliśmy naprawdę małe ilości wyszliśmy z restauracji najedzeni jak nigdy. W dodatku z informacją, że wieczory narodowe będą kontynuowane. Następne zaś to wieczór rosyjski a po nim grecki. Czekamy więc na pojawienie się list rezerwacji stolików.
Komentarze
Dzień dobry Szampaństwu.
No więc o godzinie, która istnieje… co najwyżej pójdę dospać 😉
Ognista dziewucha na zdjęciu, musiał to być niezły wieczór.
Szefie, mnie na słowo „event”, używane w polskim języku, skręca. I nie tylko to słowo, także wiele innych.
To już nie jest śmieszne nawet, to jest żałosne 🙁
Dzień dobry.
Popieram Alicję z całą mocą. Język mamy zaśmiecony, jak nigdy. Chyba nawet słynne makaronizmy ustąpiłyby pola.
A wieczór z kuchnią hiszpańską u Włochów mógł być rzeczywiście udany. Cytowana karta imponująca, a jeżeli Gospodarz mówi, że było pyszne, to ja Mu wierzę.
Rozczuliła mnie chałturka mini=Mazowsza. Co by na to p.Mira?
Karczochy marynowane mandarynkami.
Oh ! Rozmarzyłam się ! Na pocieszenie mam dzisiaj
w perspektywie wieczór w restauracji brazylijskiej.
Idziemy w babskim gronie i też mamy nadzieję na
dobrą zabawę.W końcu to karnawał i chyba zagrają
jakąś sambę !
Czy byla zupa gaspacho. Moze nawet paella.
Karte win tez moznaby rozwinac
Z przypomnieniem, ze jednak jest 13 dzien miesiaca a do tego piatek meldujr sie tuz przed wyprawa w bank
Pan Lulek
Oho! Już sobie wyobrażam Pana Lulka w pełnym rynsztunku, jak rusza na bank 😉
Danuśka,
rozumiem, że sprawozdasz z brazylijskiej?
Idę zaparzyć jakiś rumianek, może pomoże mi dospać…
Alicjo- sprawozdam z przyjemnością 🙂
Jeszcze do języka. Mnie juz nic nie skreca. Eventualnie używanie słów niby polskich, ale wbrew tradycji języka. Posiedzenia służbowe, jezeli nie dotyczyły organów typu zarząd, rada nadzorcza, nazywano zebraniami. W tej chwili zebrań już nie ma, są natomiast „spotkania” jako dosłowniej tłumaczące „meeting”. „Zebrania” niedługo wrócą ale dla określenia dotychczasowych zgromadzeń, z angielska „gathering”. Ta zmiana terminologii rozpoczęła się od urzędów administracji centralnej i samorządowej, a to za sprawą powierzenia tłumaczenia dokumentów unijnych osobom słabo władającym zarówno językiem angielskim jak i polskim. W rezultacie mamy w przetłumaczonych dokumentach zupełnie nowe polskie odpowiedniki zamiast od dawna istniejących tylko słabo znanych tłumaczom.
Witam w ten chmurny poranek. Wroce szybko jeszcze do PESEL-owej dyskusji, ktora mnie wczoraj ominela.
W grudniu chcielismy zalozyc konto w funduszu inwestycyjnym. Za cholere sie nie dalo. Bank nie bierze pod uwage jednostek takich jak ja. Obywatelstwo mam, paszport polski posiadam, nawet cholerny PESEL mam, NIP gdzies tez, ale bank laskawie przyjal moj holenderski NIP. Nie posiadam za to dowodu osobistego. Zeby miec dowod trzeba podanie zlozyc osobiscie, o ile sie nie myle miec zameldowanie, ale to akurat pikus i osobiscie 3 miesiace pozniej ten dowod odebrac. Moj stary jest juz niewazny na podroze w te i na zad nie mama ani czasu, ani forsy.
Bank zyczy sobie numer dowodu osobistego i koniec. Co sie niezmiernie mily pan na meczyc, zeby systemowi wytlumaczyc, ze powinien wystarczyc numer paszportu. Polak musi miec dowod i juz. kropka.
Koniec koncow konto jest na Ulubionego (w Polskim banku!!!!!) a ja mam pelnomocnistwo.
Za to tutaj jako obywatel innego kraju moge sobie kont zakladac skolko ugodno. Nawet NIP im nie potrzebny.
Ja chce do Andaluzji i Indii!!!!
Danuska curasco. Dobrze wypieczone ale krwawe w srodku.
Pan w banku wysluchal mojej opowiesci i zupelnie nie dal wiary. Polska nalezy do EU. On ostatnio byl we Francji i dla wygody zalozyl tam konto z adresem w Poludniowej Burgenlandii.
Jesli ktos mieszkajacy w Polsce bedzie w swoim banku niech zapyta jak to jest. W poniedzialek otrzymam adresy i telefony kilku oddzialów mojego banku w Polsce. Zadzwonie i spróbuje dowiedziec sie co i jak.
Moze tylko u mnie zaistnial przypadek, ze w tym wszystkim jest najglupsze, kiedy ktos sie przy czyms uprze.
Ja ponadto nie jesrem zabobonny zgodnie z ponizszym cytatem:
„Zycie jest forma istnienia bialka
Ale, w kominie czasem cos zalka,
Czasem cos swisnie, czasem cos gwiznie
Ktos sie pojawi w samej bieliznie”
Do konca dnia jeszcze kawal czasu. Zobaczymy.
Pan Lulek
Panie Lulku, gdyby był potrzebny polski adres, to Pyry służą, ale chyba potrzebny nie będzie? W UE to my jesteśmy, tyle, że głowa została jeszcze po tamtej stronie, tylko nogi przeszły.
Przeczytalam sobie wlasnie poranny przeglad wiadomosci holenderskich i sie odrobinke usmialam. Nasz Jan Maria powinien sie tutaj przeprowadzic i rozpoczac druga kariere polityczna.
Gert Wilders to tutejsze kuriozum powstale na fali anty-islamu. Jakis rok temu stworzyl zaawansowana prezentacje w MS PowerPoint, ktora nazwal filmem odkrywajacym prawde o koranie „Fitna”.
Chcial to arcydzielo nauki i sztuki pokazac w brytyjsciej Izbie Lordow, ale go do Wlk. Brytanii nie wpuscili.
W Holandii czeka go proces i generalnie inne partie polityczne z rzadem na czele go nie lubia. Powinnam powiedziec nie lubili, bo jak go UK wykopalo, to nagle tutejsi politycy staneli murem za tym farbowanym pajacem.
Az sie chce zakrzyknac: Rodacy pomozcie Angole Holendra bija!!!
Nie marudźcie z polskimi czy holenderskimi bankami jak nie znacie francuskich. We Francji konto w banku jest obowiązkowe, bo wielu zobowiązań nie da się zapłacic inaczej niż czekiem. Ani gotówką ani przelewem ani kartą kredytową. Jak mają dobry humor moga zamiast czeku przyjąć tzw. mandat pocztowy, po który trzeba stać w kolejce pół godziny albo dłużej (tak! tęskniący za socjalizmem mogą pojechać do Francji i postać w pocztowej kolejce, poczują się lepiej).
Moja córeczka zakładała rachunek w Credit Lyonnais, całkiem dużym banku. Potrzebowała do tego paszport i umowę o pracę lub specjalny formularz poświadczony przez pracodawcę. Trwało to nie licząc kolejki 2,5 godziny. W Polsce trwa około 15 minut. W Polsce z rachunku można korzystać natychmiast lub od jutra, karte otrzymuje się zwykle w ciągu tygodnia. We Francji karta i czeki miały byc po 10 dniach. Po miesiącu czekania okazało się, któs coś zaniedbał, ale po nastepnym tygodniu były 2 karty, 2 książeczki czekowe i 2 koperty z PINami.
W banku stwierdzili, że faktycznie po 1 dokumencie było ze zwykłych procedur a po drugim po interwencji. Zatrzymali i na miejscu zniszcyli 1 kartę, 1 PIN i 1 książeczkę. Niestety, kartę i PIN zniszczyli nie do pary i wtedy okazało się, że kolejną kartę można było zrobić w 24 godziny.
Ostatniego lata córeczka była w Polsce, potem w Maroko, a po powrocie z Maroka pojechała na Szetlandy. Już w Glasgow karta debetowa nie działała. Po interwencji telefonicznej w banku okazało się, że jest zablokowana, ale nie moga powiedzieć dlaczego. Na szczęście mogła trochę pożyczyć w Glasgow. Po powrocie okazało się, że system blokuje kartę, jeżeli w jakimś odcinku czasowym pobiera się więcej niż w 2 krajach. Potem dopisali w bazie danych, że soba dużo podróżuje i karta nie podlega blokadzie. Nawet zgodzili się przelać pieniądze do Glasgow bez opłaty za dokonanie przelewu. Ale ile nerwów to kosztowało…
Fenicjanie wynaleźli pieniądze,
Wenecjanie wymyśleli banki, kantory i czeki podróżne
Francuzi wpadli na pomysł papierów wartościowych
Anglicy przez 200 lat robili świetny interes na tych wynalazkach
a my do dzisiaj płacimy za to wszystko frycowe
Dlaczego tak nie lubicie Rokity, Wy, Kobiety. Człowiek, który zrezygnował z nieźle ustawionej kariery politycznej, żeby zrobić troche przyemności żonie. Nie wiem, czy mnie byłoby stac na coś takiego.
Zdaje się, że cały ciężar rozmowy ze stewardessą wzięła na siebie Nelly. Nie dziwię się, że stewardessa mogła się zdenerwować, bo Pani Nelly różne rzeczy potrafi powiedzieć. Najgorzej, gdy chce kogoś pochwalić, wtedy obraza murowana. Typowy przypadek kowala i cygana. Tyle, że kowal i cygan są małżeństwem.
Bo w przypadku Rokity trzeba jednak odwolac sie do przyslowia „moja zona swiadczy o mnie”
Teraz podobno wstąpią do Związku Wypędzonych z Lufthansy 😎
Pyro, funkcjonowanie wszystkiego zależy od systemu społeczno-gospodarczego. Alicja wczoraj czy przedwczoraj zamieściła, jak to wygląda z hodowlą krów. Tylko nie mam pewności, na którym blogu. Alicjo, jeżeli nie tu, to podrzuć jeszcze raz. System amerykański nie da się przebić pod względem zrywania boków.
….i postawia se pomnik ku pamieci tych strasznych wydarzen, oczywiscie na koszt podatnika
Morag może ma rację, ale nie jestem pewien, czy w przypadku Rokity ma to pełne zastosowanie. Zona w tym przypadku świadczy, ale tylko o tym, że Jan Maria był wychowywany przez same kobiety i nabrał dla nich wielkiego respektu połączonego z posłuszeństwem.
A propos Lufthansy i Rokitów ktoś w TV powiedział dowcip o różnicy pomiędzy kobietą porządną a damą. Kobieta porządna w pewnych sytuacjach leje w pysk, a dama nie dopuszcza do powstania takich sytuacji. Było to powiedziane wcale nie w kontekście damskim tylko ogólnym całego wydarzenia.
i slusznie nirodku ze chcesz do Andaluzji i tam popatrzec nie na przebierancow. to stamtad pochodzi flamenko i spiewacy je czuja i jesli jestes w poblizu to tez to poczujesz.
stoja z zamknietymi oczami i oddychaja szybko i gleboko. i nuca. do tego klaszcza. najpierw glosno i rytmicznie. po chwili ciszej ale nie wolniej i jegomosc zaczyna spiew. mija sporo czasu do momentu kiedy on jest fertig.
i dalej nie masz ochoty na jedzenie.
teraz wchodza na deski tancerki. wszystkie tancza. oczy zaczynaja fokusowac patrzac na ruchy ktore wykonuja. tylko rozum chce wiecej.
o zoladku zapominasz.
patrzac na takie laski ktore w czterech pieciu krokach szesc razy biodrami poruszaja wystarcza mi by przebierancow w lokalach i rozbierancow w dyskotekach darowac sobie na zawsze.
Wiem co klepie, widzialem tanczace cyganki i po ich wystepie bylem zadowolony i syty pomimo ze nic nie jadlem. a było to tez w lokalu nie gastronomicznym.
moim skromnym zdaniem tych dwoch sztuk nie da sie polaczyc w jedno jak szmponu z plukanka
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Spektakl#slideshow
dobrego weekendu
Nie chce nikomu przygadywac ale prosta niemiecka Gretchen, wyksztalcenie w porownaniu do Jasowego zadne, bo o przypadkach kiedy sie przyjezdza do Niemiec aby studiowac slawistyke, ktora polega na studiowaniu w pierwszym przedmiocie rosyjski, w drugim przedmiocie rosyjski a w trzecim dodatkowym troche polskiego nie wspomne. Wiec panienka moze szkola realna plus jezyki od razu sie spostrzegla, ze pan Rokita to d… i tak go nazwala podobno, a w Polsce go honoruja, honoruja tez filozofa jednego u herbem polomiennym, ktory kotow chyba nie lubi
respekt i posluszenstwo, a panienka w samolocie to nie kobieta, dlaczego doszlo do takiej afery, gdyby panstwo powiedzieli, nie ma miejsca na plaszcze, czy bylaby Pani uprzejma nam pomoc i zdeponowac je w klasie x to nie sadze, zeby ktos na nich sie rzucal
Johnny w Granadzie najpierw nasycilam zoladek a nastepnie przez przypadek trafilismy do piwnicy gdzie tanczono i grano. Piekne to bylo.
A ile dobrego sherry przy tym skonsumowalismy to nasze….
Wiecie, tak sobie myślę, że wszystkie rewolucje (krwawe i aksamitne) mają jedną cechę wspólną – zmiatają dziadków u władzy i na ich miejsce wprowadzają dzieciaków, którzy się wykazali. Potrafią niewiele, bo dopiero co szkoły pokończyli, a jeszcze nie pracowali (Rokita, Ziobro, parunastu innych) albo jeszcze dyplomy przed nimi, tylko kiedy je zrobić, jak „Kraj wzywa”? (NaimskiKról itp) Tak było i po I wojnie, tak rodziła się „Polska pułkowników” tak było i w napoleońskiej Francji. Tylko, że w historycznych przypadkach przychodziła kolejna wojna i przywracała porządek albo trwale eliminowała uzurpatorów, a nasi się po prostu postarzeli ale nie wydorośleli
Przestałam lubić Rokitę odkąd jego żona zaczęła się udzielać. Z drugiej strony podziwiam go, że potrafi ją kochać i wytrzymać z nią po tym wszystkim, co od początku ich znajomości wyczynia. Miłość u niektórych wyłącza chyba na stałe logiczne myślenie.
Pyro, to wszystko prawda. W Rosji radzieckiej a potem w ZSRR początkowo dopuszczono do jakiegoś tam działania paru fachowców nierewolucyjnych, ale po jakimś czasie prawie wszyscy poszli pod mur. Polska pułkowników była chyba troche inna do 1926. Mówię głupstwa, do 1926 to nie była Polska pułkowników. Potem rzeczywiście. Nawet mój ojciec, który był bardzo patriotyczny i zarazem antykomunistyczny twierdził, że legionista po 1926 to tak jak funkcjonariusz PZPR w Polsce socjalistycznej. Coś tam jednak zbudowano. Myslę, że gdybyśmy mieli wóczas kolejnych 15 lat spokoju, Polska mogła się stać liczacym się krajem.
Podzielam zdanie Małogosi-mja sympatia dla Rokity zniknęła
na dobre w tym samym momencie. A że miłość jest ślepa
to wiadomo już od dawna.
Ja jeszcze mam co do R. zludzenia, w koncu nie stanowi jednostki umyslowo-fizycznej ze swoja wybranka, czy to milosc, a moze jest to polityka, bo jak mowia zle to tez mowia, najgorzej byc zapomnianym.
Nirodku powiadaja ze Granada wydaje najlepszych tancerzy, Sevilla gitarzystow a Jerez cos dla duszy. to znaczy spiewakow i sherry. to genialny alkohol w tamtejszym klimacie. cos pomiedzy likierem a winem. czuc go w jerez na kazdym kroku i dzieki niemu pewnie tak slodko oddycha sie tam. ma sie wrazenie ze trzymasz caly czas szklaneczke pod nosem. a na dodatek w lepetynie ma sie caly czas szmery i ochote na na … kto tam byl wie co jest grane /to nie zadne bajery rowery/ tak tam bywa.
ole
Ole!
http://video.google.de/videosearch?q=tango+music&oe=utf-8&rls=org.mozilla:de:official&client=firefox-a&um=1&ie=UTF-8&ei=FFOVSbGpFJLG0AWPrpyECg&sa=X&oi=video_result_group&resnum=4&ct=title#
Johny, wszelkie naśladownictwa falmenco są żałosne. W Andaluzji w każdym hotelu letniskowym musi być występ flamenco co najmniej raz w tygodniu. Restauracje też nie mogą siębez tego obejść. W rezultacie zaczyna brakować miejscowych profesjonalistów i podpierają się przyuczonymi czasami. Ale prawdziwe flamenco robi wrazenie. Zresztą było pare filmów na ten temat.
Jeżeli ktoś chce się uczyć flamenco, a nie jest Romem, Andaluzyjczykiem czy chociaż innym Hiszpanem, to niech sobie daruje i zabawi się ucząc się sewilliany, która jest jakby uproszczonym flamenco, zresztą w Hiszpanii całkiem popularnym.
Rzeczywiście z zakładaniem kont przez obcokrajowców jest wiele ceregieli. Kolega z Francji, który handluje z wieloma firmami w Polsce wymyślił sobie (naiwny), że łatwiej będzie mieć konto w Polsce i z niego przez internet robić przelewy. Odwiedziliśmy wiele banków m.in. polskie, niemieckie i na końcu bank francuski, w którym ma konto firmowe we Francji. Oddziały banków europejskich to nie ich filie, ale odrębne twory. Żądano od niego mnóstwa papierków, deklaracji, że będą dokonywane wpłaty co miesiąc, przysyłanie potwierdzeń przelewów jeszcze przed ich dokonaniem, a najlepiej aby zarejestrował firmę w Polsce i tu płacił podatki i wiele innych bzdur. Długo nie mógł zrozumieć, że my to jeszcze daleko, daleko w biurokracji o wiele gorszej niż we Francyji. Wreszcie dał spokój i dalej śle pieniądze z Francji, płacąc za każdy przelew sporą prowizję. Nie ma lekko, jak chce się z Polakami robić interesy, a z bankami jeszcze gorzej.
Witam w piątek trzynastego. Dzisiejszy dzień nie jest najszczęśliwszy. Nie dlatego że 13, ale dlatego, że wczoraj miałem imprezę firmową. Wczorajszy dzień skończył się dzisiaj ok 2.30 a już o 9.00 byłem w pracy. Na śniadanie był Alka Seltzer.
Przy okazji – czy wiecie dlaczego Alka Seltzer jest lepszy od Alka Prim?
Seltzer się ciszej rozpuszcza 😉
Och, ja też mam dzisiaj jakieś „nie tup kotku po dywanie”, a nigdzie nie balowałam 😯
Słońce świeci, śnieg leży, idę na pocztę i nad rzekę. Po drodze napadnę na bank 😎 Może Pan Lulek, mogę i ja.
to wyjdz w plener i popatrz czy obrazki nr 1 i 9 z 12 stycznia sa jeszcze do ogladania w realu
powinno pomoc
A dla Pyry piątek, 13-go był zawsze dniem szczęśliwym:
1. zdała maturę z matematyki (cud mniemamy)
2. przywlokła Osobistego przed urzędnika SC
3. urodziła Stasia
4. po 11 latach uparła się urodzić Bliźniaki. Zaparły się i rodziły się z przerwami do poniedziałku, 16-go
A tak w ogóle dzisiaj jest Grzegorza „Na świętego Grzegorza idzie zima do morza” – nie wiem, czy to ten Grzegorz od zimy, czy jest jakiś późniejszy. Trzeba by za niego wypić wieczorkiem.
Pyro, piekna esencja życiorysu.
Nemo, gdybyś miała czkawkę, to bym rozumiał, bo tu i ówdzie Cię wspominano. Ale tupot?
Nemo, może Ci się po prostu śniła jakaś impreza?
Ja generalnie też lubię 13. W szkole średniej byłem przez dwa lata pod 13 w dzienniku. Zdawało mi się, że jakoś rzadziej mnie pytano – może dlatego, żebym nie przynosił innym pecha.
To może by tak datę zjazdu ustalić na piątek 13,
to Pyra potem ją dopiszę do swojego pięknego i
szczęśliwego życiorysu ?
Następny piątek 13 wypada w marcu a potem w listopadzie. Marna pora na zjazd.
A ja przez 3 lata w liceum byłam 13 na liście, nie przeszkadzało mi to szczególnie dopóki ktoś z nauczycieli nie był złośliwy. Ale tak jakoś za 13 i piątkiem nie przepadam, wszyscy o tym mówią i coś wisi w powietrzu.
Żeby wtrącić coś kulinarnie, to na obiad była ryba po „grecku”.
Paweł – to wszystkim życzę,aby w niedzielę rano po
Walentynkach nie musieli sprawdzać doświadczalnie
tej różnicy między Alka Seltzerem,a Primem
Wymyslilem praktyczna metode na te konto. Jak sie ociepli wsiadam w samochodzik i rzemiennym dyszlem jade do Bielska-Bialej. Tam jest oddzial mojego banku. Opowiem skad i po co przyjechalem a potem tak od niechcenia poprosze o zalozenie konto bo moge wykonac wazna platnosc wylacznie przelewem. Dla niepoznaki wplace sume nieco wieksza anizeli jedna zlotówka i mam swoje z glowy. Nastepnego dnia albo troche pózniej poprosze o wyciag z konta i pojade z tym do Tarnowa gdzie jest mój oddzial ZUS. Z glupia frak poprosze o dalsze nowe przelewy na nowe konto znowu cos opowiadajac. W miedzyczasie zafunduje sobie krótkie wakacje z golonka i piwem Zywiec.
W takim dniu jak dzisiaj wpadaja do glowy najlepsze pomysly.
ole
Pan Lulek
Panie Lulku, nic nie musisz Pan opowiadać.
Wydajesz Pan dyspozycję przelewu na konkretne konto i finito.
Ja wszystko załatwiam przez internet, ewentualnie przesyłając dyspozycję pocztą.
Kto lata osobiście do Zus-u?
Chyba tylko przedstawiciel przedsiębiorcy, żeby jakieś idiotyczne błędy wyjaśniać.
Panu Lulkowi nie chodzi wcale o osobistą wizytę w ZUSie
w Tarnowie,tylko o powód do zrobienia sobie wakacji
z golonką i piwem Żywiec. Toż to jasne jak….słońce
(albo jak to piwo ! )
Tymi eventami targetuja celebrytow.
Ciekawym jak smakowalo jagnie. U mnie w domu w Kaliszu zadnych baranin ani jagniec nie jadano bo ponoc dziadek nie znosil a jak dziadek nie znosil no to w domu ich nie serwowano. Ich dzieci a wiec i moja mama sila zeczy wyrosla w atmosferze…baranina brrrr na samo brzmienie slowa czlowiek mdlal. No i ja specjalnie nie mialem okazji. Chyba tylko raz w Polsce jadlem. No i przyjechalem do Calgary. Dziki Zachod jak z westernow a mieso wszyscy jedza jak u nas kartofle. I nie tylko wolowine ale i jagnie. I co za jagnie. Odkrylem jak pyszna moze byc jagniecina. Barana w dalszym ciagu nie lubie. Bedac w Nowej Zelandii gdzie moglem zamawialem jakis udziec czy „rack of lamb” czy cokolwiek skorom w kraju slynacym z owiec.
A te sardynki z grila z sosem alio to moglyby rownie dobrze byc z sosem czosnkowym 🙂 tylko juz by tak nie brzmialo. Jak „Kartoflanka” Mlynarskiego.
Jeżeli chodzi o wplatanie słów angielskich do wypowiedzi to niestety mam to na okrągło za sprawą pracy w tzw. korporacji. Poprzednio też pracowałem w takich kombinatach i najgorzej było w firmie informatycznej. To był wręcz bełkot. Od tamtych czasów stałem się purystą językowym i jak się da to eliminuję to z mojego słownika.
Klasyk to tekst kolegi (piszę jak słyszę 😉 ): kolnij do mnie jak zainwojsujesz te ajtemy 😉
Tłumaczenie na wszelki wypadek: zadzwoń gdy wystawisz fakturę na te rzeczy 😉
Proponuję 11-13 wrzesień na datę Zjazdu. W niedzielę będą Jerzora urodziny 😉
Stanisławie,
nie przypominam sobie, żebym ja ostatnio pisała coś o hodowli krów – jeśli, to tylko dlatego, że byłam na głodzie, ale i tak sobie nie przypominam, a przede wszystkim już nie pasam 😉
No to kolnij do mnie, a ja luknę w te ajtemy.
To co – dzisiaj Paweł i nemo tupot białych mew? 😉
Gerta Wildersa i jego film powiadasz wyrzucili lordowie. Ciekawe ze jak w tej samej Anglii zabroniono pokazywania w szkolach bez odpowiedniego zastrzezenia filmu Gora o klimacie w ktorym wszystkie glowne tezy oparte byly na nieprawdziwych i wrecz klamliwych przeslankach to jakos nikt nie mowil ze Gore to malowany lunatyk tylko dali mu nagrode Nobla. Kiedy ktos nie wierzy w holokaust to idzie do ciupy ale gdy zaprzecza mordom Stalina i wyglodzeniu Ukrainy uchodzi co najwyzej za kontrowersyjnego historyka z innym spojrzeniem i jest zapraszany do TV. Polityczna poprawnosc rowniez nie zna granic.
U mnie już przeszło, byłem niedawno na obiedzie i stan już jest w normie.
Nigdy więcej…. przynajmniej do następnego razu 😉
No tak sobie doczytuje. Z tym 13 to cos nie tak bo jak u Was 13-ty to u mnie jeszcze 8 godzin 12-ty trwa no podobnie z drugiego konca. To tak troche jak na jednej z wysp polinezyjskiech przez 60 lat niedzielne msze odprawiano w sobote bo misjonarze nie zorientowali sie, ze przekraczajac linie czasu zgubili jeden dzien. Zabralo im 60 lat (sic!) zeby sie kapnac. Az dziw, ze koscioly sie nie zawalily w tym czasie.
yyc,
ja sobie tak liczę – jak impreza w Europie odbywa się 13-go, to ja zaczynam ją o mojej 18-tej 12-go, bo tam już północ i odpowiednia data. Kończę 13-go około mojej północy. Czysty zysk, 12 dodatkowych godzin obchodów stosownej okazji 😉
Ty masz jeszcze lepiej, aż 16 godzin. No ale po takim imprezowaniu (w zależności od intensywności) to dopiero można się nabawić tupotu białych mew 🙄
Nie bardzo wiem o co chodzi z tym Rokita. Moze ktos skrotowo albo jakis sznureczek moze.
Osobiscie mialem chyba tylko jedna sytuacje niemila z liniami i to z KLM na lotnisku w Amsterdamie. Nie miejsce i czas tutaj sie rozpisywac ale wkurzyli mnie na tyle ze napisalem najpierw e-mail (nie zareagowali) a potem list do vice-prezydenta od klientow z zaznaczeniem ze kopie wysylam do paru magazynow turystycznych jak „Conde Nast” etc. no i w tydzien dostalem odpowiedz najpierw z Northwest Airlines (partnerzy KLM w Ameryce) a potem z Amsterdamu przepraszajacy, zapewniajacy ze sprawa badana i nie zakonczona i ze incydent jest wyjatkiem a nie regula etc. i dolaczony kupon na $ 50 na nastepny bilet. Ale ze z nimi nie zamierzam latac to mi kupony nie potrzebne a i suma smieszna. No to tyle. LOT byl fajny 15 lat temu. Teraz stare i brudne samoloty. Osobiscie najmilej wspominam Air France, Korean Air, Qantas i Air New Zealand. Te dwie ostanie moze dlatego ze nie bylo zadnych spoznien, obsluga na luzie no i latalem wakacyjnie. A wszystko w czasach kiedy jeszcze dawali dobrze zjezc i napic sie.
yyc,
tu masz do wyboru sznureczków:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/8,80287,6266696.html
Tu jest song Rokity:
http://www.youtube.com/watch?v=VhyIm6ecpZA
yyc
to tez dobrze przedstawia sprawe
http://popkulturalny.blog.polityka.pl/
Ja jestem chodzący barometr 🙁 W nocy ma przyjść śnieżyca i ja to już czuję, choć na dworze piękne słoneczko 🙁 I spać mi się chce jak diabli…
Dzieki. Youtuby w pracy jednak nie moge otworzyc bo zablokowana wiec poczeka az do domu wroce. Poki co trzeba popracowac potem za sznureczki pociagnac i zapoznac ze sprawa…))
Stanislaw to to
#
oku wiadomego).
Ja sobie koniecznie muszę dzisiaj poczytać, żeby się jutro usmiać. W momentach byli.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Kryminal_tango.html
# Alicja pisze:
2009-02-12 o godz. 07:32
Śpicie sobie? To śpijcie. Przed zgaszeniem światła (znowu Sławek yyc zaniedbał obowiązków!) wysyłam wam coś na dzień dobry (dostałam od Alsy), uśmiałam sie po pachy, mam nadzieję, że wy też się pośmiejecie trochę.
ŚWIATOWE MODELE SPOŁECZNO-EKONOMICZNE
Socjalizm – Masz dwie krowy, jedną musisz oddać sąsiadowi.
Komunizm – Masz dwie krowy, państwo zabiera obie i daje ci w zamian trochę
mleka.
Faszyzm – Masz dwie krowy, państwo zabiera obie i sprzedaje ci trochę mleka.
Nazizm – Masz dwie krowy, państwo zabiera obie i rozstrzeliwuje cię za twoje niejasne pochodzenie.
Biurokratyzm – Masz dwie krowy, państwo zabiera ci obie, jedną zabija, drugą doi i wylewa mleko.
Kapitalizm – Masz dwie krowy, sprzedajesz jedną i kupujesz byka, wkrótce masz pokaźne stadko i jesteś zarobiony.
Model Amerykański – Masz dwie krowy, sprzedajesz trzy fikcyjnej spółce zarejestrowanej na Kajmanach a przy okazji prowadzonej przez twojego brata, jednocześnie składasz wniosek o zwrot nadpłaconego
podatku za pięć krów, prawa do pozyskiwania mleka od tych sześciu krów przekazujesz poprzez pośrednika posiadaczowi pakietu większościowego, który odsprzedaje Ci prawa własności do wszystkich
siedmiu krów. Doroczny raport informuje że twoja firma posiada osiem krów z możliwością pozyskania jeszcze jednej, sprzedajesz jedną krowę by kupić sobie posadę senatora wiec zostaje ci dziesięć
krów.
Model Francuski – Masz dwie krowy, ogłaszasz strajk, wywołujesz zamieszki i organizujesz blokadę dróg ponieważ chcesz mieć trzy krowy.
Model Japoński – Masz dwie krowy, drogą zmian genetycznych sprawiasz, że są dziesięć razy mniejsze i dają dwadzieścia razy więcej mleka. Powstaje kreskówka o twoich krowach.
Model Niemiecki – Masz dwie krowy, żyją sto lat, jedzą raz w miesiącu i same się doją.
Model Włoski – Masz dwie krowy ale nie wiesz gdzie one są, postanawiasz iść na lunch.
Model Rosyjski – Masz dwie krowy, liczysz je i wychodzi że masz pięć krów, liczysz ponownie i tym razem wychodzi jedenaście, wszystko jest ok, pijecie dalej.
Model Szwajcarski- Masz pięć tysięcy krów, żadna z nich nie jest twoja, każesz ich właścicielom słono płacić za przechowanie.
Model Chiński – Masz dwie krowy, doi je trzysta osób, chwalisz się niskim bezrobociem i dużą wydajnością, aresztujesz dziennikarza, który próbuje dociec prawdy.
Model Hinduski – Masz dwie krowy, czcisz je?
Model Brytyjski – Masz dwie krowy, obie są chore
Model Iracki – Wszyscy uważają ze masz mnóstwo krów, mówisz im że nie maszżadnych krów, nikt ci nie wierzy wiec bombardują cię i ostrzeliwują, wciąż nie masz żadnej krowy ale przynajmniej jesteś
teraz częścią demokracji.
Model IV RP – Masz dwie krowy, specjalnie powołana komisja sejmowa wymusza zmiany w prawie i posiadanie krów staje się niezgodne z konstytucją, twoje krowy zostają zarekwirowane a dochód z ich
sprzedaży przeznaczony na budowę Świątyni Opatrzności Bożej.
Na razie tylko rzucilem okiem. Poczytam zobacze.
W Amsterdamie na probe protestu na postepowanie przedstawicielki KLM z miejsca zagrozono ze wezwa „security”. Mozecie wierzyc badz nie ale akurat bylem wyjatkowo spokojny wlasnie dlatego ze wierze iz protesty przyniosa skutek tylko na spokojnie inaczej z miejsca zarzuca ze sie awanturuje i nie ma szans. Uwazam ze pracownicy linii lotniczych zbyt czetso reaguja agresywnie i z miejsca groza aresztowaniami. Sam na lotnisku widzialem zajscia i zgaszalem sie na swiadka kiedy pasazera traktowano jak zlo konieczne. Nie wspomne juz biednego Dziekanskiego ktorego zaciukali na lotnisku w Vancouver choc oczywiscie to nie linie lotnicze sa winne.
No ale o Rokicie najpierw trzeba poczytac i zobaczyc…
O, nie skojarzyłam, morąg 😉
Rzucilem okiem odnosi sie do sznureczkow o Rokicie. W miedzyczasie wpis moraga i wyszlo inaczej. O systemach czytalem wczoraj i tez sie usmialem jak i z 7 cudow socjalizmu (?) pawla zdaje sie to bylo…
Mam prośbę do szanownych blogowiczów znających się na wina tworzeniu.
Mój sąsiad po raz pierwszy produkował wino (z soków owocowych). Rezultat niezadowalający. Jest jakby zbyt wodniste. Niewystarczjąco procentowe i smak ( choć wydaje się być nazwijmy to- poprawny ) jest „rozmyty”.
Jakiś proces naprawczy?
Nie znam się na tym kompletnie. Sąsiad przyszedł i powiada: „Napisz na tym na kulinarnym blogu, no tym… ” 😉
Dodać cukru i drożdży i jeszcze raz przefermentować. Ile tego jest?
Kupic wino w sklepie a z soku zrobic kompot.
O, a jeszcze lepiej, dodac jakiegoś zagęszczonego soku, n.p. czarna porzeczka – bardzo konkretny aromat i smak. No i cukier i drożdże winne. Tylko nie wiem, ile tego i jak dosłodzić. Na oko 😉
Alicjo, tego jest 60 litrów.
( Dostałam napomnienie od Łotra za zbyt szybkie wysyłanie wpisów. To nieprawda! Piszę sobie spokojnie! )
Marialko, przekaz sasiadowi, zeby to w rury puscil i zaczal w nastepnym sezonie od popytania fachowca, np Pana Lulka
ps, tez mi cus dzis tupie, ale przynajmniej wiem dlaczego, a nie tak, jak Nemo
Za żadne skarby o rurach mu nie powiem!
E tam… głupoty opowiadacie, Sławku!
Alicja od lat robi zajzajery. Trzeba znać proporcje, mocium panie – pewnie się dałoby uratować, tylko tak jak mówię, walnąć zagęszczonego soku, drożdże raz jeszcze i powtórna fermentacja. Jak mu zależy na uratowaniu…
O, a coś Ty Sławek wczoraj próbował, że tupocik? 😉
Marialka !
Metoda pierwsza. Dolac 120 litrów spirytusu dla celów domowych i leczniczych, wzmocnic kilkoma litrami miodowego kremu i systematycznie mieszac. Po kilku tygodniach rozcienczyc rumem 80% a potem zlewac do butelek.
Metoda druga. Przerobic na ocet. Odczekac, samo sie zrobi
Metoda trzecia. Optymalna. Przywiezc do Pana Lulka a przy okazji przerobi sie na djabelska zaraze.
Metoda ostateczna. Wylac na kompost i zaczac od nowa.
Jutro przystepujemy do budowy pomnika zolnierzy Armii Czerwonej.
Zaczniemy od znalezienia miejsca i przygotowania cokolu.
Znalazlem zgubiony w trawie Szwajcarski Nóz Oficerski. Stary, gdzies z okresu Pierwszej Wojny Swiatowej. Po wyszorowaniu w zmywarce do naczyn zafunkcjonowal. Dobra, staranna przedwojenna robota.
Pan Lulek
O, i o cukrze nie zapomnieć – w końcu z tego się robi alhohol…
no, no, no, jak schrzanie wino to zawsze daje robotnikom do przepuszczenia przez rury i wichdzi rarytas wodeczka a z tych 60 litrow to bedzie sie czym delektowac
…to też pomysł, morąg… 🙂
Tylko skoro to jest cienkusz, to i cukru jednak mało.
wiec tez mnie to zastanawia, wiec moze dorobic po Twojemu cukru i intensywnego soku i jak nie bedzie zadnych dobrych smakowych skutkow to w rure
no i co?
Morag tez podpiera, ze o Panu Lulku nie wspomne przewrotnie, Marialko, odwagi! niech wie, ze zdupil
Alicja, mnie tupie z tego „stachu” przed 13, wymyslilem, ze jak sobie zrobie zle dwunastego, to potem juz moze byc tylko lepiej, chyba powinienem odpuscic myslenie, bowiem wyszlo jak zwykle, a do tego Rudy z Mlodym chca psa i poszlo w konflikt, wiec potem juz pilem, co bylo, no i sie wymieszalo, brrr
Marialko zmien sasiada. z takiego to juz nic dobrego nie bedzie 😉
Sasiad niech idzie ale te baniaczki to ma tez ze soba zabrac..??
Iditarod zaczyna sie juz za pare dni. Jeden z moich uloubionych sportow. Nie moge sie doczekac kiedy sie tam wybiore..
http://www.acrossthedivide.com/images/wallpapers/1280×1024/charity%20dog%20sledding%20screensaver%20across%20the%20divide.jpg
a jednak 13 piatek zadzialal, choc go od samego rana chwalilam, telewizor sie podfajczyl i ma teraz pol obrazu ale jakie to narescie atrakcyjne, wlasnie sie wyszkolilam prze TV, do rury to TOPINAMBUR! Takie niby pyrki co ich nie trzeba wakopywac na zime, maja podwojne dzialenie, lecza ducha i lecza cialo, obroka jak u Pana Lulka, sprzet taki sam. Poza tym dodaje sie to to do nalesnikow, robiu zupe krem, mozna zamrozic ze swiezymi owocami na deser i zdrowe ma o 40% mniej weglowodanow niz kartofle i rosnie w zywklym piachu na gorce w naszch szerokoscia geograficznych. Panie Lulku ja Pana zamelduje na stale nawet, bede Panu nalesniki z topi robic a Pan bedzie grzal i przpuszczal.
jakies chude te konie i jakby ich za duzo do trojki, ale poza tym tez bym chcial
y, czy e po tym prz? chociaz Pan Lulek i tak dobry w obu
Ciekawe ile potrzebowales yyc, zeby sie landszaftowo, zyciowo i zwyczajowo przestawic?
to z wrazenia po ogladaniu polobrazu, normalnie dniami tv nie ogladam
przepuszczal a nawet puszczal co mnie do tego efekt sie liczy
moragu jakby brakowalo do kompletu, grzal i puszczal, kogos kto by jeszcze ciagnal to podsylam
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Laska_ciagnaca#slideshow
Sluchajcie co ja mam z tym telewizorem zrobic, fajczy sie dalej bo czuc, tamta audycja o tym topi byla ostatnia, inne programy jeszcze nadaja z polobrazem a mnie sie zachcialo telewizje ogladac, wybuchnie czy nie?
moze powinnas placic tylko za pol abonamentu?
w sumie racja, ma sponiewierac
zeby telewidziennie dzialalo trzy lata i juz sie wykancza, za moich czasow to byla to inwestycja na lat dwadziescia
morazku telewizornie to sie robi a nie oglada 😆
ju zabudiela
No chude te konie ale kiedy one maja jesc jak one tylko biegaja i biegaja jak reklama jakies baterii. Ostatnio w TV puszczali 6-cio odcinkowy program o zeszlorocznym Iditarod. Ponad 11oo mil w 6 czy 7 dni w srodku zimy sankami to niezle. Co prawda w Dawson twoerdzili ze ten „ich” Iditarod to pestka w porownaniu z naszym Yukon Quest z Whitehorse, Yukon do Fairbanks, Alaska to nieco krotszy (1000mil) ale ponoc znacznie ciezszy do pokonania. Na wszelki jesli ktos ma ochote zobaczyc (angielski)
http://www.yukonquest.com/site/yukon-quest-trail-map/
Johnny ja nie ogladam bo ja robie ze szwagrem
gnaj za nimi yyc. gdybym mial co zrzucic tez bym tak gnal 😆
To ja się może napiję lampkę za wczorajszych grzeszników, co im białe mewy tupotają, i chyba jednak wezmę się za sprzątanie. Dla zmyłki jaskółkowałam od rana, ale właśnie w słoneczku obejrzałam chałupę i nie ma co zmyłkować, trza brać ścierę i mietłę.
Prosit, Amigos!
P.S. O waszej dwudziestej też przyjdę zatoastować, jak piątek 13-go, to trza uczcić.
Jestem po porządkach w kwiatkach, po mietle, po ścierze i innych przymusach i też mi dzisiaj tupie 😯
Morągu, typowe telewizory robią teraz tak żeby przeżyły 20 tys. godzin pracy, a bardzo dobre 50 tys. To zależnie od tego jak długo dziennie pracuje wychodzi że mają działać od 2 do 5 lat.
No to zdrowie!
Haneczko,
Ty też grzeszyłaś wczoraj? 😯
Czy tak jak nemo nie wiesz, dlaczego Ci tupie?
sorrki za spoznienie ale rozczytalem sie w urquelliuszu pilsneriuszu
Byłam grzeczna. Pewnie mi tupie za karę 😉
No to minely chyba 3 lata ale to nic, telewizor to nie plaszcz mozna go wyrzucic. Zeby bylo smiesznie bede musiala pojechac za Odre, bo tam mam cala swoja baze ze sprzetem i tam stercza dwa telewizory, teraz wozi sie w strone odwrotna.
teraz jestem przy trzecim rozdziale i przestaj tupac 😆
zobaczymy jak dlugo
Alicju Polczyn jest ok termin tez
Arkadiusu,
to my są dwa (plus Jerzor i Przyjaciel, czyli cztery).
Reszta niech się stosunkuje 😉
ciekawym Alicju co na to Stara Zaba 😉
polczyn to prawie jak na granicy
Zaba w razie czego ma gdzie sie schowac
Was jest czworo i nas tez: Dagny, ja, Pikcio i Mikcio
Arkadiusu,
Stara Żaba ma stajnie, stodoły, strychy i c.a 40 hektarów Błot (jak nie więcej). Przerzucicie panowie troche słomy tu i tam, pomożecie przy koniach… kto wie, czy Żabie się nie spodoba 😉
Kuchnia u Żaby spora, pokuchcić jest gdzie. No ale oczywiście Stara Żaba musi zaaprobować plan. Ja wiem, że ja tak na wyrost, ale ponieważ znam miejsce, możliwosci widzę. I towarzystwo „stałe” też znam… byśmy się dogadali świetnie! Same zyski!
to mamy juz cos na grila 😆
Pikcia, Mikcia, czy Konie?
a co do picia?
błoto
Rude odswiezylo psi temat i takim pytajnik z zawijasem, bo chce i nie chce i sie szarpie wylewajac na blogu
U Zaby psow bylo 6 plus jeden przyjezdny a ile bedzie we wrzesniu to niewiadomo, Zabie psy nawet rotweilery nie rzucaja sie na nikogo
nie licz slawku na koty. te zdaza sie zutylizowac do tego czasu. morag inwestuje w media 😆
Oglaszam oburzona, ze Johnny chce mi sprzedac swoj stary olbrzymi telewizor za mojego Pikcia, ktorego ma od poczatku naszej znajomosci ochote pozrec.
Morągu,
nie dawaj Pikcia! Lecę do kuchni. Jestem kapke z tym lataniem spózniona, ale jest kaszanka, sałatę się szybko…
a tego Pikcia starczy na dwoch?
powiedz tylko slowo, a bedzie przemieszczone wredoctwo moje, kto gotuje telewizor?
Pikcia jest chyba ponad 5 kg. wiec starczy na wiecej niz dwoch, problem w tym, ze Pikcio jest ladnieszy wizualnie od telweizora i nie sterczy w jednym miejscu tylko sie jeszcze przemieszcza.
z cebulka w rondelku mu przejdzie, 5 kg, to mozna jeszcze gosci sprosic
Podczas Berlinale od trzech lat wyswietlane sa filmy w programie pt. Kino Kulinarne oto migawa
http://www.welt.de/videos/lifestyle/article3201200/Kulinarisches-Kino-bei-der-Berlina
nikt nie jest ladniejszy od teleweizora, jak sie ma canal+
migawa raczej z tych sztywnych, no i jeden Niemiec po wlosku zaciaga, deko jak z Oktoberfest, sie czepiam 🙂
blondynka ok, tylko po co gada nad kluskami?
Blondynka jest „gwiazda kuchenna” z Hamburga i gotuje od dwoch lat podczas tej imprezy kulinarnego kina, ktore ma popierac ideologie slow food tego co szwargocze po wlosku
to co ma tak to wygladac
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/CosTyKotkuMiau#5240029019316786754
no dobra, jak z Hamburga, to niech gada, prawdziwe bavardes sa z Bawarii i tego sie obawialem
no!
+musztarda dijon
i jakies plyny
nie dopatrzylem, jagniecina z kota?
Oni sobie na tym Berlinale to juz glownie biznesiki jakies reklamuja
http://www.wprost.pl/ar/73685/Utracona-czesc-Berlinale/
to byl kot o jagniecym charakterze
moze nie lubi berlinskiej pogody i sie wykrecil?
w przciwienstwie do kaczki, ktora dzis u mnie nie miala farta, burak jako mniej wymowny nawet nie kwiknal, teraz poszli w symbioze, a ja pale
A ja sobie przegryze sledzikiem syrop na kaszel i ide do lozeczka. walentynkujcie sobie dobrze.
Dzien pracowniczy sie konczy, pakuje manatki i lecimy na pieczen z krowy miejscowej z winem marki vino roso di casa w karafce rocznik niewiadomy wiec bardzo dobry. Opalony na ruszcie kawal pieczeni, czerwony w srodku a z boku ostry sos (cajun). I kto tu mowi o 13 piatkach, ze sa feralne. W polskim sklepie zamowione paczki i faworki na czwartek. Dzien sie uklada wysmienicie. Piekne slonce, nieco sniegu spadlo wiec czysto dookola i maly mrozik (-11C). Skrzypi pod nogami, para z ust leci, czuje sie jak drwal.
15.00 fajrant. Jak tu zajrze pozniej pewnie wszyscy beda spali albo zalani wiec poki co do jutra sie zegnam. Zreszta w Europie jutro juz za chwile a na antypodach to juz pewnie poniedzialek.
Wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych Walentynek życzę wszystkim niezaleznie od płci, bo Was wszystkich kocham serdecznie
Jacy spali, jacy zalani, ja dopiero dopijam przyobiednia lampke wina i dopiero co słońce zaszło.Walentego i Walentyne to my z yyc możemy już zaraz zacząć obchodzić w myśl mojego konceptu – za chwilę w Europie północ, czyli 14-go.
Stanisławie, rozczuliłeś mnie 🙂
Przyłączę się do miłosnych wyznań Stanisława. 🙂
Ja też, ja też!
Nie wiem kiedy jutro zajrzę.
Morąg,
poszłaś już lulu? Właśnie zajrzałam na N-K 😉
weź Stachu przestan, mientkim ( mielismy tu kiedys takiego mientka ) sie robie najlepszego zyczac tez
yyc, wiesz, ze istnieje tez jezyk, ba, prawie kultura cajun, to pozostalosc po francuskiej obecnosci na amerykanskim kontynecie, smacznej krowy i di casa, ide regenerowac organizm, Alicjo, nie zapomnij zgasic
Sławek,
Te Akadiany to nasze (nowy Brunszwik wręcz pozorom nazwańczym), a potem Luizjana, i cajun to z acadian się wzięło. Językowo.
Ja jestem Sekretarz, ale jak trzeba będzie się w Latarnika przedziergać, to dam radę. W rzeczy samej Orca jest na najbardziej wysuniętej placówce… i Ona powinna zagaszać!
To juz dzisiaj Walentynki.
Wszystkim pania z blogu, tym na urlopie i w ogóle najpiekniejsze kwiaty, slodycze, wyroby jubilerskie i zyczenia.
Przesyla
Pan Lulek
paniom mialo byc, tylko sie tak napisalo
PL
No to krowa zjedzona, wino wypite. A to dla smakoszy cajun..
http://video.aol.com/video-detail/jambalaya/642790831
Pan Lulek rozsyła wyroby jubilerskie… czyżby ze słynnego granitu? 😯 Ja chcę 😉
U mnie krowa w stajni czeka na wieczorny udój. Na stole sałata grecka i czerwone wino na potem.
W końcu to dopiero wieczór, i wcale nie taki stary.
Jambalayę robiliśmy, aż nam się znudziła. Może warto odświeżyć, bo proste i smakowite, a w dodatku jak prawie wszystko cajun – ostre jak żyleta 😉
Oczywiście od kucharza zależy, jak ostre, ale my sobie nie żałujemy osełki.
Juz ja sobie wyobrazic moge jakim wpisem obdaruje dzisiaj Gospodarz wszystkie Pani w Walentynkowe Swieto. Te kaskady kwiatów i czego tam jeszcze.
Wpis bedzie nieco opózniony ze wzgledu na wczorajsza trzynastke.
Potem, czy tez przedtem, kolejnosc niema znaczenia, posypia sie wiwaty i zyczenia. I wtedy oglosi sie poczatek zakonczenia Kryzysu i rozpocznie nowe Zycie od Nowa
Pan Lulek
To tak po cichu….
http://www.youtube.com/watch?v=E5iWIKCc_S8
No to gaszę światło…
Dzień jasny, walentynkowy, więc wszystkim wszystkiego życzy Pyra. Nastrój mam dzisiaj zgodny, kocham cały świat z wyjątkiem kilkudziesięciu głupków od polityki i jestem tuż przed blogowym urlopem. Dziecko dzisiaj zaczyna ferie i zanim nie wyjedzie do Leny, szlaban Macierz ma, jak w pysk strzelił. Jednym słowem aż do przyszłego piątku będę wpadała na blog z rzadka i ominą mnie dyskusje, dywagacje i plany blogowe. Do połczyńskiego zjazdu mam stosunek pozytywny – w końcu to wymyśliłam i z Żabą gadałam.
Na razie po ciuchutku, zeby nikomu nie tupalo, walentynkowe pozdrowienia
http://www.youtube.com/watch?v=-iXas6Svnkk
a tu dla tych Walentynkowiczy co tesknia za dala
Prośba o wyspy szczęśliwe
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Morąg – na te wyspy to ona miała go chyba zaprowadzić. Nieważne. Tak sobie Pyra duma, że człowiek wcale nie musi być kochany, żeby w miarę normalnie funkcjonował (chociaż milej, kiedy jest) natomiast człowiek musi kochać, żeby pozostać człowiekiem.
Kod bccb?
Dzisiaj Cyryla i Metodego. Przypomina się stary dowcip, że Cyryl jak Cyryl, ale te metody….
Terni uważa się dziś za miejsce narodziny walentynek. I słusznie, bo w tamtejszej bazylice San Valentino stoi szklany sarkofag świętego Walentego. Cały rok na okrągło a szczególnie 14 lutego gromadzą się tam pary zakochanych by uzyskać kościelne błogosławieństwo na nowe miłosne grzeszki. A zaraz potem, w zacisznym miejscu solo per due korzysta się namiętnie ze sprzyjającej okoliczność.
zabawny Walentynek:
http://www.youtube.com/watch?v=l-A2ZfZeOKM&feature=related
po wysłuchaniu tak mnie nastroiło ze udaje się nie sam w zaciszne miejsce
Powtarzam sie ale po tym zacisznym miejscu to jak by kto wode spuscil…. albo i nie
wiec powtorka Filipinek
http://www.youtube.com/watch?v=d1MvYE2Pjz8
W tych nastrojach to jednak Skaldowie byli bezbłędni …
Dla wszystkich, którym dzisiaj walentynkowo …. 🙂
Dziękuję za wypowiedzi dotyczące wina.
– Powiedz mi jak mnie kochasz.
– Powiem.
– Więc?
– Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie –
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
– A latem jak mnie kochasz?
– Jak treść lata.
– A jesienią, gdy chmurki i humorki?
– Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
– A gdy zima posrebrzy ramy okien?
– Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.
Na cześć wakacji, miała być dzisiaj na obiad golonka; taka bez kości , w siatce. I była. Najgorsza, jaką jadłam od kilku lat. Rzeźnik przedobrzył ze stężeniem roztworu peklującego. W rezultacie mięso przesolone, twarde i na milę prezentujące zalety saletry. Zezłościłam się. Udę z psem na spacer.
U mnie śnieg – i wrony w śniegu 🙂
…a liście mrą srebrzyście.
No, Alicja, otrzep się z melancholii. Po co ci to 🙂 Poczytaj o wronach i nie tylko http://www.polityka.pl/o-milosci/Lead30,1137,282076,18/
…zara… dopiero co wstałam, tu jakieś wiersze, to pchnęłam mój ulubiony, bo podobno w Polsce Walenty z Walentyną rządzi.
Żadna melancholia, haneczko 😉
Alicja zrobila sie pieknie sentymentalna. Pamietajcie z Jerzorem tak planowac podróz do Europy zeby nie zapomniec o swojej Poczcie Butelkowej.
Doris, ta malarka która spreza sie do namalowania Agnieszki wrócila z Irlandii. Sprzedala kilka obrazów z wlasnej wystawy i zwrócily sie jej koszty. Jej tesciowa opowiadala o klopotach a wlasciwie braku klopotów z irlandzka kasa chorych. Niema czegos takiego to i niema klopotów. Oni zazdroszcza sytuacji na przyklad w Polsce gdzie kulawa bo kulawa ale kasa chorych istnieje.
Moze jednak to tylko czysta ptopaganda: Zlotówka tak tanieje, ze mozna spodziewac sie najazdu zagranicznych chorych sklonnych leczyc sie prywatnie.
Tak bylo i jest z dentystami na Wegrzech którzy zawojowali zebowy rynek.
Ponadto powszechnie dostepne jest przywracanie dziewictwa. Nowa odmiana dziewic konsystorskich.
Pan Lulek
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=i7YBzaeSmIA&feature=related
I jeszcze…
http://www.youtube.com/watch?v=5HHzxWZZYsc&feature=related
… 😉
Byłaś u kresu drogi dalekim światełkiem
Nadzieja, którą darmo szukać mędrca szkiełkiem
Byłaś serca stukotem i myśli gonitwą
I żebyś wreszcie przyszła, żarliwą modlitwą
Byłaś liściem świecącym w purpurze jesieni
Byłaś drzwi niecierpliwym uchyleniem w sieni
I chwilą, w której zamarł czas i znikła przestrzeń
Przez jedną chwilę byłaś, tym byłaś a jesteś…
Jesteś wesołym ogniem co strzela wysoko
Nadzieją, którą darmo szuka mędrca oko
Czasem mierzonym serca biciem niecierpliwym
I żebyś tu została westchnieniem żarliwym
Jesteś moją muzyką w siedmiu strunach śpiącą
I garścią śniegu, w która wtulam twarz płonącą
I nitką co się złoto w przędzy myśli przędzie
Tym wszystkim dla mnie jesteś, tym jesteś, a będziesz…
Będziesz wiatrem wiosennym co wieje od rzeki
Będziesz snem, co zmęczone zamyka powieki
Moim świtem spokojnym, dni szarych pogodą
Będziesz soli okruchem i chlebem i wodą
Będziesz niezgrabnym wierszem i świerszczem w kominie
Babim latem w jesieni i kolędą w zimie
Bo tak nam już sądzone, tam gdzie ja i Ty wszędzie
Byłaś jesteś i będziesz…
To samo dla naszych kochanych Walentych.
PANI ALICJO, STOP!!!!!!
…te, ŁotrzePressie…! Nie kombinuj, wpisuję dobrze kod!
A co tak towarzystwo wyniosło?! I gdzie?
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=VkGc8i78AE8&feature=related
No to miłosna historia, jak śpicie, czy co tam robicie.
Na stacji Chandra Unyńska
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Telegrafista Piotr Płaksin
Nie umiał grać na klarnecie.
Zdarzenie błahe na pozór,
Niewarte aż poematu,
Lecz w konsekwencjach się stało
Główną przyczyną dramatu.
Smutne jest życie… Zdradliwe…
Czasem z najbłahszej przyczyny
Splata się w cichą tragedię,
W ciężkie cierpienie – bez winy.
Splata się tak niespodzianie,
Jak szare szyny kolei,
W rozpacz bezsilną, w tęsknotę,
W bezbrzeżny ból beznadziei.
Jak odchodzące pociągi,
Jest jednostajne, codzienne,
Jak dzwonki trzy, wybijane
W słotne zmierzchania jesienne…
Przez okno spojrzy się czasem
W szlak dróg żelaznych daleki,
Dłońmi się czoło podeprze
I łzami zajdą powieki
2
Otóż przy jednym z tych okien,
Przy aparacie Morsego,
Siedział Piotr Płaksin i – tęsknił,
A nikt nie wiedział, dlaczego.
Ani Iwan Paragrafow,
Kasjer na stacji, chłop z duszą
(Ten co się zeszłej jesieni
Żenić miał z panną Katiuszą).
Ani Włas Fomycz Zapojkin,
Technik, co ma już miesięcznie
Przeszło sto rubli (bo umie
Naczalstwu kłaniać się wdzięcznie).
Ani Ilja Słonomośkin,
Młodszy kontroler na stacji,
Co gwałtem chce do miejscowej
Wcisnąć się arystokracji.
Ani nareszcie nie wiedział
Sam pan naczelnik Rubleńko,
Prokofij Aleksandrowicz,
Co wypić lubił „maleńko”.
A jeśli sam zawiadowca
– Figura znana w powiecie –
Nie wie, to chyba nikt więcej
Nie może wiedzieć na świecie!
3
A jednak były osoby,
Które wiedziały co nieco:
„Szersze lia fam” powiadały,
Czyli za sprawką kobiecą.
Wierzyć po prostu nie chciałem,
Choć ni Warwara Pawłówna
(Konduktorowa) mówiła,
Że to przyczyna jest główna.
Mówiła w wielkim sekrecie,
Że to jest oczywista:
Że się w kimś kocha na stacji
Piotr Płaksin, telegrafista.
Święte ugodniki boże!
Batiuszki! Co za zdarzenie?!
Kogóż to kocha Piotr Płaksin?
Tanie, Anisję czy Żenię?
Olgę? Awdojtę? Nastazję?
Wierę? Aniutę? Nataszę?
Może Maryję Pawłównę?
Może Siemionową Maszę?
– Kogo? Tę Polkę z bufetu?!
Hospodi! Świat się przekręcił!
… A Płaksin siedział przy oknie
I tak jak zwykle się smęcił.
4
Na stacji Chandra Unyńska,
Gdzieś w mordobijskim powiecie,
Technik, Włas Fomycz Zapojkin,
Przepięknie grał na klarnecie.
Czasem tak smętnie, jak gdyby
Trafił go żal najstraszniejszy…
A wtedy grywał przeciągle:
„Ostatni dzionek dzisiejszy…”
Czasem prześlicznie i słodko,
Jakoś łagodnie i czule;
A czasem dziko, wesoło:
O samowarach i Tule.
A pannie Jadzi z bufetu
Serce z wzruszenia aż mięknie,
Szeptał często: „Włas Fomycz,
Pan gra tak cudnie… tak pięknie…”
A techni wąsa podkręca
I oczkiem zdradnie jej miga:
„Jej-Bogu, głupstwo zupełne,
To dla was, panna Jadwiga!”
Ach, wzdycha Jadzia do grajka,
A grajek zwodnie jej kadzi,
I wzdycha jeszcze Piotr Płaksin
Do Jadzi ślicznej, do Jadzi…
5
Wicher po polu się tłucze,
Huczy za oknem zawieja,
Włas Fomycz gra żałośliwie:
Och, żal mi ciebie, Rassieja!
Śnieg pada gęsty i gruby,
Wiatr w szpary okien zawiewa,
Panna Jadwiga, jak co dzień,
Podróżnym wódkę nalewa.
Sroży się mróz trzaskający,
Dreszczem przejmuje do kości,
Siedzi Piotr Płaksin i pisze,
List pisze o swej miłości.
Pisze Piotr Płaksin do Jadzi,
Że jej powiedzieć nie umie,
Więc błaga w liście chociażby:
Niechaj go Jadzia zrozumie!
Pisze, że kocha ją dawno,
Jeno powiedzieć jej nie śmiał,
O tajemnicę ją prosi,
Aby Włas Fomycz się nie śmiał.
Pisze serdecznie, miłośnie,
Że kocha, marzy, wspomina!
I łzy spadają na papier
Telegrafisty Płaksina.
6
Jest smutne okno na stacji,
Skąd widać pola dalekie,
Skąd widać szyny, pociągi
I trzy drzewiny kalekie.
Skąd widać ludzi, co jadą
W dalekie smutne podróże,
Skąd widać jesień rosyjską
I szare niebo – hen, w górze…
I jest niezmierna tęsknota,
I żale stare, banalne,
I oczy bardzo dalekie,
I słowa, słowa żegnalne…
Ach, serce biedne, wzgardzone!
Ach, oczy śmiesznie płaczące!
O, łkania w noce bezsenne!
O, łzy miłości gorące!
„Nie dla mnie pan, panie Płaksin,
Dla mnie Włas Fomycz, artysta
Z duszą poety marzącą.
A pan co? – Telegrafista!”
Czyta Piotr Płaksin i myśli:
„Po co ja komu na świecie!”
I myśli jeszcze: „Jak ślicznie
Włas Fomycz gra na klarnecie…”
7
Na stacji Chandra Unyńska,
Przy samym płocie cmentarnym,
Jest grób z tabliczką drewnianą,
Z krzyżykiem małym i czarnym…
A na tabliczce jest napis:
„Duszo pobozna i czysta,
Pomódl się… Leży w tym grobie
Piotr Płaksin, telegrafista”
Ja sie obrazilam, wynioslam sie, wracam w Swiatowym Dniu Kota.
No wiesz co?! Obrażalska?! 😯
Słuchajcie… nie mogłam sie oprzeć zamieścić, , bo poguglałam i macie, skumbrie w tomacie 😉
Zemsta Piotra Płaksina
Julianowi Tuwimowi
1.
Na stacji Chandra Unyńska
Gdzieś w mordobijskim powiecie
Wnuk Piotra Płaksina, Paweł
Nie musiał grać na klarnecie.
Wspomnieć tu trzeba, że dziadek
Nim w durną głowę wypalił
Tak babci Pawła, Nataszy
W pierś bujną prosto się żalił:
Włas Fomycz, technik, tak ślicznie
Gra na klarnecie, mój Boże!
A ja co? – telegrafista
Że kocham? – nic nie pomoże…
Jadwiga, Własa Fomycza
Poważa, mówi: „poeta”,
I mówi o nim: „artysta ,
Pan nawet nie ma klarneta,
Pan nawet na bałałajce
Nie zagra, nie złoży wiersza
Pan tylko: ta,ta,ta, ti,ti
A moja dusza jest szersza
A moja dusza jak orzeł
Ku niebu jasnemu wzlata
We mnie tęsknota ogromna
A pan co? – ti,ti,ti, ta,ta”
Tak w bujną pierś jak w poduchę
Płaksin nieszczęsny się żalił
I chociaż go pocieszała
Jednak w łeb sobie wypalił.
Zagrał i łzy dwie uronił
Włas na Płaksina pogrzebie.
Jadwiga poszła za Własa
Natasza poszła przed siebie.
2.
Nad stacją Chandra Unynska
Dwie przewaliły się wojny.
Internet będą zakładać!
Młodzian przyjechał przystojny!
Wybiegły doń wszystkie panny
A każda tęskni i marzy,
Że ją to przybysz wybierze,
Że jej się wyjazd przydarzy.
A jedna w dłoniach ma klarnet,
A warkocz długi, do pasa.
To córka Piotra Własowa
To wnuczka technika Własa.
Z babką jej, krasnoarmiejcy
Pofiglowali niemało
Nie miał kto ostrzec dziewczątek
Telegrafisty nie stało
Małego Piotra sąsiedzi
Wzięli do siebie, gdy Własa
Gnali na białe niedźwiedzie,
Bo nie zgadzała się kasa.
Nie miał kto ostrzec, że jadą
Telegrafisty nie stało,
Więc wzięli cały personel
Dwóch rubli wszak brakowało.
Poszedł Włas Fomycz Zapojkin,
Technik, choć kiedyś miesięcznie
Sto rubli miewał i umiał
Naczalstwu kłaniać się wdzięcznie.
I poszedł, choć był już stary
Sam pan naczelnik Rubleńko,
Prokofij Aleksandrowicz,
Co wypić lubił „maleńko”.
Nie poszedł tylko ten Iwan
Kasjer na stacji, chłop z duszą
Co miał już siedmioro dzieci
I wszystkie z żoną Katiuszą.
Jest smutne okno na stacji,
Na polach ziemia zorana,
I widać szyny, pociągi
I grób kasjera Iwana.
Uniosła klarnet dziewczyna
Melodię rzewną zagrała,
Już płaczą wszyscy wokoło
I tylko przybysz jak skała.
A gdy zmontował komputer,
Przekazał cały inwentarz,
Do internetu podłączył,
Do dziada poszedł na cmentarz.
Nie spojrzał na żadną z panien,
Chociaż niejedna wspomina
Że mógł ją mieć, a odmówił.
Ot – zemsta Piotra Płaksina.
3.
Na stacji Chandra Unyńska,
Przy samym płocie cmentarnym,
Jest grób z marmurową tablicą,
Z krzyżykiem małym i czarnym…
A na tablicy jest napis:
Z mordobijskiego powietu
Pochodził telegrafista
Pionierem był internetu.
Wszyskim naszym przemilym dziewczynom samych radosci, braku spokoju, nadmiaru pieniedzy i ogolnie ciekawego zycia zycze walentynkowo. Skoro tyle tu dzis poezji to i ja dodam..
may i feel said he
i’ll squeal said she
just once said he
it’s fun said she
may i touch said he
how much said she
a lot said he
why not said she
let’s go said he
not too far said she
what’s too far said he
where you are said she
may i stay said he
which way said she
like this said he
if you kiss said she
may i move said he
is it love said she
if you’re willing said he
but you’re killing said she
but it’s life said he
but your wife said she
now said he
ow said she
tiptop said he
don’t stop said she
oh no said he
go slow said she
cccome? said he
ummm said she
you’re divine! said he
you are Mine said she
EE Cummings
I o to chodzi!
http://www.youtube.com/watch?v=NNC0kIzM1Fo
Jak tu dzisiaj różowo, poetycko i misiaczkowo!
Ale jeśli już szykujecie walentynkowe kolacje, ogarnijcie troszkę chałupe, albo chociaż sprawdźcie czy stół porządnie szmatką wytarty. Bo przez takie drobne niedopatrzenie atmosferę miłośći szlag trafi!!
Ja tylko tak zyczliwie przypominam i przestrzegam…
http://www.imeem.com/people/eKqruVa/video/rUUQ1_ET/durczok_durczok_comedy_video/
Patrzcie, bo z jutuba już zdjęte!
A my znikamy do kina, znaczy na film….!! 😉
Stół mamy tez jakiś poplamiony….lepiej więc wyjść!
Walentynek nie obchodzę ale jako przemiła dziewczyna za życzenia dziękuję! 😉
Zwierzę się Wam- ja laik cukierniczy piekę ciasteczka serowe z jabłkowym nadzieniem. Możecie się uśmiać ( ja tam się uśmiałam ) przepis z… gazety pt. Twój styl.
…ja tu mieszkam… nie powiem ile lat, ale na walentynki też się jakoś duchowo nie załapałam. Dzisiaj sola tradycyjnie i sałata, jutro goście i prawdziwe polskie mielone dla Kanadoli, a nie te ichnie hamburgery. Plus moja kiszona kapusta z żurawiną, mizeria i takie tam.
Jedni mówią że jest w Terni,
inni mówią że w Chełmnie…..
http://www.chelmno.pl/main/index2.php?id_linku=5&p=wc&lang=pl&kiosk=
A ja mysle ze kazda okazja do zabawy jest dobra. I mysle sobie tez ze walentynek chyba nikt nie obchodzi tak jak sie obchodzi imieniny na przyklad. Poprostu one sa jak kiedys dzien kobiet. Czy szykowalyscie sie na „obchodzenie” dnia kobiet czy poprostu akceptowalyscie gozdzika i rajtopy w zakladzie pracy a w domu malzonek miale okazje sie napic? Natomiast jeden zwyczaj lubie tutaj to to ze solenizant/ka nie szykuje imprezy tylko jemu/jej szykuja. Dzisiaj sie wlasnie wybieram na imienino-urodziny do znajomych. Sami szykuja 🙂 Ale szykuja tylko raz. Miedzy 17 stycznia a 13 lutego maja imieniny-urodziny-urodziny i sobie polaczyli w jedna impreze, dranie.
Acha, bym zapomnial. Walentynki wziely swoj poczatek w tej miejscowosci. Stwierdzono historycznie a ochotnicza straz pozarna potwierdza. Co roku bito dwie swinie i wies sie bawila do bialego rana. Zaborcy rozniesli zwyczaj po swiecie. UNESCO planuje oglosic miejsce Swiatowym Zabytkiem Kultury. Wniosek juz jest w sekretariacie.
http://walentynowo.pl/fotki/WDSC_0097%20r.JPG
…tanie dranie jednym słowem 😉
Każda okazja jest dobra do zabawy, zjechano mnie kiedys za dzień kobiet, politycznie niekorektne, a ja akurat z chłopakami i dziewczynami na piwo, czy wy myslicie, że każdy serioznie przyjmował takie rzeczy?! Pończochy i gożdziki?!
Wedlug Galla Anonima zwyczaj wywodzi sie jeszcze z czasow poganskich. Rzymianie idac do Baltyku zbierac na plazach bursztyny zawiezli zwyczaj do Rzymy (jak to Rzymianie). Sw. Wojciech walczyl z zabobonem, przyplaciwszy to smiercia meczenska. Ewentualnie zwyczaj topienia Walentyny zszedl w podzienmia ale nie wygals. Podczas zaborow demonstrujac swoja wlasna kulture i zwyczaj Walentynki odzyly, jako protest przeciwko uzaborowianiu. Polacy nie gesi i swe Walentynki maja pisal poeta, przed wiekami. Wywozki na Sybir nieco zachamowaly ten patriotyczny wybuch ale go nie zniszczyly. Po wojnie wladza ludowa tepiac zabobony tepila i Walentynki co wies rozpijaly. W tym czasie Zachod powracajac do korzeni a nie majac wlasnych zawlaszczyl nasze tradycje sprzedajac za wlasne. nam zostawiajac Marksa. Dopiero heroiczna walka Narodu Polskiego w koncu XX wieku pozwolila wrocic Walentynom na prastare ziemie piastowskie. Ot i tyle.
Jeszcze niedawno w moim biurze pracowalo 26 dziweczyn i jeden facet, poza mna znaczy sie. Ten drugi to miejscowy czlowiek byl wiec poza hokejem innych tradycji nie znal. A ja jezdzilem do polskiego sklepu, nakupowalem naszych roznorakich slodyczy i urzadzalem kolezankom Dzien Kobiet. Rastop nie kupowalem ale i tak byly zadowolone. Niestety teraz pracuje chyba z 90 ludzi i facetow tez wiecej wiec zwyczaj zarzucilem co mi tzw stara grupa popularnie zwana „the elders” ciagle (co roku) wymawia. Niedlugo beda kolejne wspominki i wypominki 🙂
Święto nie święto, ale posłuchać można.
http://twoiznajomi.pl/Community/398884,Film,Aurellia_Gracjan_Roztocki_Walentynki.html
no i suwnicowa przyczynila sie do przemycenia tradycji prastarej w czas pomarksowski, wiwat ponczoszki
Polska flota w osobie Walas Kobylinskiej rozslawiala imie polskich Walentynek w swiecie. Fakt malo znany to to ze pierwsza kobieta w kosmosie zwanym obecnie space (nie mylic ze spacja) to byla polska Walentynka ze Lwowa.
Lublin wcale nie gorszy, też ma parę kawałków Św. Walentego, i to znaczących! 🙂
http://www.magiczny-lublin.pl/ciekawostki/sw-walenty-bernardyni-relikwie-lublin.php
Chłopaki… to nie chodzi o dziewczyny, ale o nas wszystkich. Dobrego życzę, dnia i weekenda 😉
Ach ci swieci. Porozczepiali ich na kawalki i po swiecie rozwiezli. Ponoc duzy palec prawej stopy zawiezli az na Ziemie Ognista i stad sie wzieli Patagonczycy.
Alicjo my jestesmy faministy i sie wczuwamy.
Jest Dzien Kobiet ale nie ma Dnia Chlopa. Byly jednak Domy Chlopa w ktorych na Dzien Kobiet mozna bylo kupic sznurek do snopowiazalki, ktory kobiety mogly uzywac przez reszte roku.
Chyba sie ubiore i pojde na spacer. Moze spotkam jakas Walentynke i kto wie co przyszlosc przyniesie.
puk, puk….
Cenzor krzyczy ze za duzo pisze a ja tylko puk, puk. Chyba tych kropek za duzo bylo.
Cholera?!
Napisałam,że ja za Dniem Chłopaka i Męcizny, i mi wcięło!
Męzciznę wcięło 😯 Co za głupota 😯
http://www.youtube.com/watch?v=1IqzNPAv0mk
http://www.youtube.com/watch?v=ToBZc_j0-M8
Hu hu ha, zima zła 😯
Ledwie wróciłam do domu, a tu telefon, komórka Osobistego, dzwoni. Osobisty w wannie, po jaskini, no to odbieram. Jakiś gość pyta po francusku, czy mówię po francusku 😯 Mówię, że trochę, to on – czy jestem zamężna? I jak mam na imię? To ja go pytam, co on za jeden i wyłączam komórkę. Za chwilę znowu dzwoni, ten sam i ta sama gadka. Za trzecim razem zanoszę telefon do wanny, ale na dźwięk męskiego głosu się rozłącza. Facet jednak nie daje za wygraną i dzwoni ponownie jeszcze trzy razy 80 Żeby chociaż dyszał 🙄 Chyba mu nie dałam szansy 🙁 Jakiś Walenty?…
Walenty chyba, nemo.
Ja nie mieć komórki 😯
o cholera… nie dyszał?!
A to franca…
Numer miał długi, nie helwecki xx2456800912 😯
To helwecki jest krótki? 😯
sprawdziłem…nie mój.
No bo oni juz nawet dyszec nie potrafia, a wybieranie numeru telefonu zalatwia dla nich automat. Czego mi sie moi koledzy z spoleczenstwa z tzw. dobrobytu nie naopowiadaja, jeden np.: mezczyzna musi poderwac kobiete, wyjsc z nia, pojsc na kolacje, zaplacic za ta kolacje (to najbardziej chyba bolesne), uwiesc, pojsc z nia do luzka i jeszcze doprowadzic do oragazmu, CZY TO NIE ZA DUZO? Pyta sie mnie, odpowiadam kategorycznie, ze to za duzo, tez bym tego nie robila. Mezczyzna mozna se kupic gazete Weekend, kosztuje 4 euro i zamkniety w domu spedzic czas. Nie wydaje nawet na bilet w metrze lub na bezyne. Oszczedniej i wygodniej.
A co w tym czasie robi kobieta?? Też gazeta?
a dyszeć potrafię, tylko nie umiem napisać!!
antku,
dłuższy niż helwecki 😆 Helweckie nie są krótsze od polskich 😉
No!!! w czyms jesteśmy lepsi! 🙂
To w zimie też się po grotach, za przeproszeniem, chodzi?
Numero komórkowe, to chiba wszędzie ma tyleż samo cyfr.
Alicjo, komóra używana z umiarem to pożyteczna rzecz.
Ja takoż nie lubiłam, bo nie znoszę owczego pędu, ale wybierałam się do szpitala na operacyję, a nie znoszę stad rodzinnych obsiadających sale, więc syn kupił mi rzeczoną komórkę. Łaskawie przyjełam i wygłaszałam kominikaty o stanie zdrowia.
Ja mam na kartę, kupuję kiedy mam potrzebę i jestem zadowolona.
Wygląda, że Cię namawiam i dobrze wygląda. 🙂
Całusy dla wszystkich, hm, smakoszy. 😀
W czym? 😯
Kierunkowy +245 ma Gwinea-Bissau 😯
no widzicie ja juz od tych roznic kulturowych to nawet slowa lozko nie potrafie dobrze napisac.
Antek, kobieta zaczyna poczatkowo przejmowac tzw. ster, proponuje wyjscie, podrywa, placi, bo on walsnie ma kryzys finansowy albo sie doksztalca, albo on „chce byc `samodzielny` i nie bedzie bral od rodzicow a ona w koncu jest kobieta wyemancypowan i powinna wspolmyslec” a poza tym to czeka ja w konu przyjemnosc wyjatkowa. I co okazuje sie, ze facet ma zasady i przyjemnosci nie daje, nie dopuszcza nawet takiej mozliwosci, chyba, ze ona sie o to dobrze postara, no wiec moze sa takie co sie staraja ale to i tak nie zmienia „zasad” bo facet poprost nie moze. Moj ex-malzonek niejaki Freundenstein to twierdzil, ze od 28-roku zycia to mezczyznie „krzywa opada” a kiedy im sie podnosi nie zdazyl mi juz wyjasnic, bo wymienilam klucze w zamku.
…ja tam na wszelki wypadek się nie znam 😉
Na komórach i tych tam.
Wiadomo że Afryka-nie ma-ją dłuższe kierunkowe…..
I jeszcze można sobie pograć w różne gry, jak się na coś czeka lub jedzie, a czytać się nie chce.
To o komórce. 🙂
morągu, uśmiałem się do łez…przy tych zamkach!
nie dałaś facetowi ostatniej szansy!
To się przyznam, zadzwoniłbym i podyszał, utwierdziłem się dzisiaj ponownie…
…do tej takiej z 1972giego, nie z 2009!!
a do której? …….. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=9Mz3Fessf38&feature=related
mt7,
po grotach chodzi się najlepiej w zimie. Jest cieplej niż na dworze i mniej wody niż latem. Niektóre jaskinie latem są niebezpieczne albo niedostępne. Nagły deszcz po burzy może zatopić niektóre korytarze i odciąć od wyjścia, co już się nie raz zdarzało. Po pierwszych dramatycznych zdarzeniach, gdzie grotołazi musieli oczekiwać na opadnięcie wody nawet przez 2 tygodnie, w niektórych jaskiniach pozakładano biwaki z zapasem jedzenia i przeciągnięto linię telefoniczną. Biwaki Osobistego zawierają też butelki z procentami 😉 I śpiwory.
nie nawet jak dzwonil do mnie w trakcie rozwodu i mowil, ze nie ma na pralke do prania…
Ja ciągle bezkomórkowa. Tak mam, ale po grotach nie łażę. Kiedyś się wspinałam, też bez komórek. Nawet nie słyszano o takich naonczas…
Kiedys profesor od piorka i wegla sie tlumaczyl ze zadnej kobiety nie doktoryzowal wiec ja powiem ze w czasie podejrzanych telefonow bylem na spacerze a dysze juz po wejsciu na pierwsze pietro. Nemo widze masz czlowieka jaskiniowego w domu. Czy czlowiek jaskiniowy tez swietuje dzien sw, Walentego? Taka ot ciekawosc mnie naszla. Na spacerze bylo milo i wietrznie. Snieg papaduje, temperatury rzedu -14C wiec bialo sie od nowa zrobilo i tak surowo. Dziwnie. Tylko mamuty gdzies wywialo, zajace zjadly kojoty, ziemne wiewiorki pochowaly sie w ziemi a ludzie zostali w domu i bylo pusto. Za 3 godziny jak juz dobrze zasniecie ide na impreze. A tam wyzerka ma byc (zawsze byla) bo w koncu podwojne urodziny i pojedyncze imieniny i do tego ten Walenty. To tyle.
W 1972 to i ja byłam śliczna. 😆
Taki biwaczek w grocie może być całkiem interesujący.
Groty są fascynujące, ale to nie mój żywioł, chociaż gdyby się spotkało kogoś, kto zaraził by pasją, albo przynajmniej potrafił zainteresować.
Idę spać. Chyba trzeba obfotografować okolice Stadionu Dziesięciolecia, bo za chwilę już nic nie zostanie z tego koszmarnego bazaru i jego zaplecza. Chciałam jutro się wybrać.
Dobranoc. 🙂
Komorki tez nie mam. W Helwecji numery krotkie bo by goralom paluchy poodmrazalo jakby mieli tyle wystukiwac i oszczedni ludzie zawsze byli. Zreszta jak sie ma tyle bankow to co innego robic tylko oszczedzac, potem jak kryzys przychodzi reszta swiata ma gdzie pozyczac.
Po dwoch tygodniach takiego biwakowania to te groty musza wygladac jak trawniki w Polsce 🙂
W tej Gwinei to mieszkają Manjacos 😯
Morąg,
😆 😆
Antek dzwoniłby tylko do burżuazji 🙄 A umiesz po francusku?
nemo to i tak lepiej niz jak w hotelu w Warszawie w telefonie kiedys mowiono po polsku ze jak sie chce angielski to wcisnac numer trzy. I tak dobrze ze nie trzysta trzydziesci trzy.
Ha ha, mój bank właśnie napożyczał Amerykanom, co nie oszczędzali 👿
A propos telefonow to kiedys w czasach przedinternetowych w jednym egzotycznym w miare kraju stawilem sie w hotelu, przdstawilem i poprosilem o moj pokoj ktory wczesniej telefonicznie zamowilem. Pan w recepcji grzecznie powiedzial ze pokoju nie ma. Ja, ze dzwonilem. On, ze tak. To gdzie pokoj pytam, nie ma padla odpowiedz. Ja, ze dzwonilem, On ze wie. Ja, ze dzwoniilem i powiedziano ze pokoj jest. On, ze wie. Ja to czemu pokoju nie ma. On, bo wszystkie zajete. Ale dzwonilem. On, tak wtedy pokoje byly a teraz nie ma. Ja czemu wiec przyjeto rezerwacje, On, bo my nigdy klientom nie odmawiamy. Zadowolenie klienta to ich motto.
A w Liberii mieszkaja liberalowie.
Popijam Ferreira, Dona Antonia, port wine. Reserve jest napisane wiec mysle ze te butelke mieli dla mnie zarezerwowana.
Dobrze ze wszyscy nie pisza na raz.
Teraz, w czasach internetowych, goście rezerwują i opłacają z góry nieistniejące hotele i pensjonaty 😎
A któż nocuje w hotelach?! 😯
Porządny turysta nocuje, gdzie go noc złapie. Jastrzębie przegrało z Resovią 3:0 w siatę, mój kumpel z J. spać z tego powodu nie może, a ja myślę, że na świecie są większe dramaty.
Popijam nierezerwowane primitivo, o, to już końcówka – chyba trzeba iść spać czy co? Amerykanom nie należy pożyczać, toż oni tylko na pożyczkach żyją.
Zawsze znajdzie sie taki pan, co to *made off*, nomen-omen… 😉
Dzień dobry nocne Marki. Ja już się wyspałam we własnym łóżku i też popijam nierezerwowane 🙂 promovoto super trunek poranny (szklanka mineralnej z sokiem z całej cytryny).
Ciekawa rozmowa.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6271892,Mnie_sie_ta_Polska_podoba.html
Dzień dobry, Grażyno 🙂
Markuję, jak zwykle o tej porze 😉
…a propos dyszenia… w „Imperium” Ryszard Kapuściński opisał przepięknie, ale to muszę znalezć w książce i zeskanować…
o, w tej chwili nie znajdę (zamiast szukać i skanować, zaczęłam czytać na nowo) ale rozmowa taka:
-Kak pożiwajesz?- pyta Kapusta jakąś babcie na Syberii, wymiatającą błoto z domu
-Dyszym – odpowiada babcia.
A Kapusty brak… takich nie sieją.
Zazwyczaj nie przesyłam sznureczków do…ale to jest urocze 😉
http://klik.wp.pl/?adr=http%3A%2F%2Fcorto.www.wp.pl%2Fas%2F14luty.html&sid=640
o diabli…
to nie to…zara spróbuje jeszcze raz…
https://mail.google.com/mail/?ui=2&ik=0dea2a507f&view=att&th=11f76ba412742a68&attid=0.1&disp=vgp&zw
No dobra. To idę dospać. Z Kapustą. Przecież nie oderwę się od, jak już weszłam…
A mówiłam… poeta. O tej babci to wam jeszcze znajdę, ale teraz nie mogłam się oprzeć, żeby nie zeskanować, i podesłać.
http://alicja.homelinux.com/news/Kapusta.jpg
Dziecko z psem w lasku, więc ja do Was w te pędy. Głupi ten nasz jamnik ale cwaniaczek, że hej. Ostatnio doszedł do wnioskui, że jak na pierwszym spacerze załatwi wszystkie potrzeby, to potem nie chcą go wyprowadzać przez 3 godziny/ Teraz więc rano oblewa pół osiedla, wracamy, a on po 20 minutach musi wyjść. Pierwszy raz wyprowadzała go Pyra , teraz Młodsza. Trzeci dzień robi taki numer. Chłodno, wieje, bawić się nie ma z kim, przynajmniej na gawrony poszczeka.
Właśnie wrócił mój syn z Górnej Adygi. Przywiózł na spróbowanie słynny tamtejszy speck, mortadele, trochę serów i Bombardino.
Przypomniało mi to , że nasz Gospodarz zapowiadał, że na początku roku wybiera się właśnie w tamten rejon Włoch, ale nie widzę sprawozdania z podróży ani tamtejszych przepisów.
Brzucho, co zrobiłeś z tym połciem specku co zalegał w Twojej lodówce?
Małgosiu wydaje mi się ,że Brzucho zjadł na „żywca” speca , obficie podlewając go butlą grappa…a ostanich kilka kropel dodał do espresso 🙂
Verein zur Verzögerung der Zeit 😯
Zaczęło się od Slow Food…
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,80530,6215804,Leniwa_niedziela.html
Wyguglałam Alicjo!!!…to znaczy nie robić zupełnie nic??? (Nie medytować, nie odpoczywać, nie zbierać myśli.. )
Że też świat musi odkrywać i lansować coś, co powolni Szwajcarzy po prostu mają w genach 😎 Precyzja i akuratność nie dadzą się stosować na chybcika 🙄
W Sankt Moritz urządzono trasy zjazdowe ekstra dla powolnych narciarzy, którzy nie chcą ryzykować kolizji z szaleńcami na deskach. Ja na wszelki wypadek biegam na nartach nie za szybko, ale wytrwale 😉
Przez pierwszych 5 minut to ja nadawałam tempo, on nadążał bez trudu. Krew krążyła coraz szybciej, niebawem zaczęłam dyszeć i ściągać części garderoby, on przyspieszył lekko, nawet się nie spocił… Wiedziałam, że dojdzie przede mną 🙄 W końcu się poddałam i tylko krzyknęłam: Jak dojdziesz, to zajmij tę ławeczkę na słońcu!
😉
Gotuję makaron. Fusili z grzybami, szalotką, selerem naciowym i cukinią w śmietanie.
To w sumie fast food, nie daję przykładu…
😉
Niezła impreza szykuje się w przyszłym tygodniu.
2000 flaszek szampana
500 flaszek whisky
8000 homarów
4000 porcji kawioru
dostarcza RPA.
Taki event, 85 lecie urodzin Roberta, nie obędzie się bez rarytasów zupełnie nam nieznanych. Chętnie zdałbym relacje z tej imprezy. Ale cóż, mam inne zobowiązania w tym czasie, których opuszczenie mogłoby mieć marne skutki.
Przypuszczam ze tam odbędą się i imprezy towarzyszące. Można liczyć na to, ze będzie ciepło jeśli nie gorąco. Może ktoś z was tam wyskoczy i zapoda. Daleko nie jest, w końcu Zimbabwe nie leży na końcu planety.
Panie Lulku dosyć już trzepania pierzyny na ogrodzie. Tutaj już wszystko starannie przykryte.
nemo…
😉
Hej, już po Walentynkach. Spędzone przykłednie. Najpierw sonaty Haydna, Beethovena i Mozarta w wykonania Blechacza wprawiły w odpowiedni nastrój, potem spacerek i obiad w sopockim Bulaju zachwalanym przez Brzucha. Najpierw mule gotowane w winie na pół, potem Moja kotleciki jagnięce, ja confit z kaczki. Na deser torcik bezowy. Do żarełka wino a 10 zł lampka, które miało być dobre. Było bardzo dobre, gdy trochę odetchnęło, a było go w lampce więcej niż się należało spodziewać. Kaczka i kotleciki rewelacyjne, chociaż kotleciki wcześniej jedzone w dzień mniejszego ruchu były jeszcze doskonalsze.
Dla chętnych był jeszcze Moet et Chardon Rose Imperiale a 199 zł za butelkę, czyli chyba taniej niż w sklepie. Kieliszek 39 zł, a to wyjątkawa okazje – dobry szmpan na kieliszki.
Byłoby super, ale mule ustępowały nieco innym potrawom. W zasadzie nie można im niczego zarzucić, ale już jadaliśmy lepsze np. w St Malo i w Antwerpii. Natomiast kaczki i jagnięciny lepszej nie jedliśmy. Może jedliśmy równie dobrą choć trochę inaczej zrobioną, ale lepszej nie.
I na tyle mnie stać po tych Walentynkach, bo jeszcze po obiedzie był szampan z własnej lodówki, a potem zdecydowany nadmiar słodyczy. Więc pozdrawiam i idę odpoczywać chociaż nie dosypiać.
Podsyłam moją Górkę sprzed pół godziny (dokładnie 10:48, niedziela rano).
Czysty żywy lód z tego sniegu, chciałam sprawdzić, czy śnieżyczki (na lewo od srodkowej chójki), mowy nie ma, zeby cos odgrzebać, taka zmarzlina. 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_7104.jpg
Ciutko tego śniegu, Alicjo, gołe już wystaje…
U mnie było -12 stopni, słoneczko i pół metra świeżego śniegu na 1,5m starego.
Johnny…
cholera grasuje w Zimbabwe, a ja będę niedaleko za jakieś 2-3 tygodnie, w końcu Kruger Park to rzut kuflem do i na przyjęcie do Roberta M. 😉
Może z okazji tej cholery tyle rzucili? 🙄
Stanisławie,
rozpustnik jesteś 😉
U nas Moet od 50$ w górę. O Dom Perignon nie wspominam, leci od 200$ plus.
Nemo,
to wcale nie jest takie ciutkę, bo *na równym* jest ok. pół metra, tylko Górkę tak podgrzewa. No i drzewa oddychają.
Grażyno,
nie robic nic, to wywalić nóżki na biurko i czytać/pisać na kulinarnym blogu 😉
Zaimprowizowałam super-zupkę z resztek znalezionych w lodówce, Osobisty nawet nie marudził, że egzotyczna.
Na oleju arachidowym krótko podsmażyłam posiekane drobno peperoncino, czosnek i imbir, dorzuciłam pokrojone w słomkę marchewki i pora, 3 pieczarki w plasterkach tudzież 3 świeże shiitake, kiełki soi, kawałek trawy cytrynowej i liść cytrusa fałdowanego (kaffir lime), podsmażyłam i podlałam mlekiem kokosowym. Jak już chwilę pobulgotało to przyprawiłam sosem sojowym i dorzuciłam garść gotowanych krewetek. Pogotowałam chwilę, wyrzuciłam liść i trawę, a resztę zjedliśmy z wielkim apetytem. Do mojej porcji dodałam sambal oelek. Na deser gorące ciasto francuskie z jabłkami i herbata.
U nas Champagne Brut Imperial Moet & Chandon w sklepie kosztuje 49 Fr. czyli około 150 zł. Latem 2008 byłoby to 100 zł 😯
Wczoraj doniósł mi znajomy filozof, że za 2 tygodnie wybiera się z wykładami z etyki do Maputo w Mozambiku. To też blisko granicy z Zimbabwe 😯
Marialko,
jak będziesz jadła powoli, to będzie slow food 😉
Smakowicie się to prezentuje nemo. Ta zupa, mimo ze już po ptakach. Ale szkoda ze nie dodałaś na koniec świeżej bazylii, choćby po jednym listku na twarz. Znacznie łagodzi działanie czosnku. No chyba ze wybierasz się jeszcze raz na spacer. To co innego. Jeszcze tylko tak dla akcentu, na ząb dodałbym orzecha włoskiego łuskanego.
sambal oelek!
Od kiedy Francuz zamknął sklepik, nigdzie tego nie moge znależć w Kingston! Oczywiście w Drawsku w sklepie był 😯
Nemo! Ja i powolne jedzenie? To możliwe tylko gdy jestem chora 😆
Ostatnie notowania:
http://systembolaget.se/Applikationer/Sok/ResultatLista.htm?Sok=Av&SokKriteria=Mousserandeviner:0:0:Moet:56:421:0:9999:0:0:::::0:0:0:0:0:0::::::::::::::0:100:2::True:::&Butik=0&SidNr=1&SortKol=namn&Asc=1&SokOrdinarieSort=True&SokVarugrupp=Mousserandeviner&SokStrangar=MOUSSERANDE+VINER:Frankrike+-+Champagne:Alla+storlekar::::::
Euro jest teraz po 9 SEK a franek szwajcarski po 7.
Na obiad fast food: świeże farfale ze szpinakiem na szybko usmażonym na oliwie (z oliwek – a jak!). Wciśnięty ząbek czostku, nieco śmietany, małe pomidorki, czarny pieprz, parmezan.
Do picia kranówa.
Na deser będzie właśnie upieczony placek zainspirowany receptą duńskiego drożdżowego niby-precla urodzinowego. i zaparzymy se kawę…
Jak mi się będzie chciało to sfotografuję okruchy.
bardzo prosimy o okruchy
Właściwie wszystko można by było obskoczyć… Jerzor jeszcze zasadza się na Namibię, a ja zastanawiam się, co Jadzia biedna pomyśli na te nasze apetyty – toż to tylko 3 tygodnie! W zasadzie… jadąc od Kapsztadu… można zboczyć do , a potem do Botswany… jeszcze tam mnie nie ma, a już mi czasu za mało! Moputu blisko w miarę…No nic, w praniu się okaże. Mam nadzieję, że mają dwururkę na lwy!
ASzyszu…
nisko zeszliście – KRANÓWA ?! 😯
Rzeczywiście nisko.
Kranówa jest z własnej głębinowej studni na osiemdziesiąt metrów z hakiem. Da się pić…
Tu jest Moet z limitowanej serii za 580 Fr
http://www.schweizer-illustrierte.ch/style/objekt_der_begierde/2008/12/brut-imperial-moet-chandon.php
Do tego gumiaki za 574 Fr
http://www.schweizer-illustrierte.ch/style/objekt_der_begierde/2008/12/gummistiefel-von-ludwig-reiter.php
Zapisaliśmy. Nawet wygnałam chłopa na mróz za tymi krewetkami, chce jeść, niech sie wykaże. Najwyżej dodamy tobasco, skoro nie ma sambalka oelka.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Zupa-super-nemo.html
No to ja wolę d’Abruzzo. Wielkie mi moet… juz prędzej wody z ASzysza studni bym się napiła!
Okruchy:
http://aszyszkiewicz.data.slu.se/okruchy/
Istnieje również ryzyko, że strzelimy se po kieliszku nalewki z aronii….
Mamy nowych !
Daniella oraz Nowa , a także yurekphila się odezwał 🙂
Zasiadajcie przy stole, miejsca wystarczy dla wszystkich!
Ale nowych chyba nie będziemy witać wodą ze studni ASzysza? Nalejcie im cos godniejszego 😉
Aszyszu,
podasz przepis na te okruchy? Zgłodniałam znowu 🙁 Na kolację będzie reszta wczorajszej soczewicy z boczkiem, sałata i rioja El Coto.
To sa bardzo piekne okruchy, wygladaja apetycznie, smacznego.
ASzysz…
nawet ja, niesłodka, bym chetnie kawalątko… no i tę aronię. To naszym nowym może po kieliszeczku na powitanie, skoro już podajesz?
Jakich nowych nic nie widze…
Morągu…
toż mówię – są nowi, tylko trzeba do tyłu letko… Daniella, Nowa, yurekphila
No a ja zaraz zabieram się za nasze poczciwe mielone. Hm. Troszkę za wcześnie, goście dopiero na 16-tą. No to mogę pogadać 😉
yurekphila to juz stary a Nowa wskoczyla i Ci powiedziala STOP no i co?
Dziękuję za zaproszenie do stołu, postaram się nie poplamić obrusu.
Te duńskie ciasto drożdżowe to jedn z moich ulubieńców a robi się tak:
0,5 litra mąki
20 dag masła
35 g drożdży (ja tam walę całą 50-ciogramową kostkę)
łyźkę wody
dwie łyżki cukru
Mąkę z masłem tak jak na kruche. Ja walę do maszyny z nożykami i trzask-prask!
Drożdże rozpuścić w wodzie, jajka letko ubić z cukrem. Szybką ręką zagnieść ciasto. W duńskiej wersji rozwałkowuje się to na długi jęzor z którego robi się „preclę” na całą blachę podwijając brzegi ciasta na nadzienie. Taką preclę udekorowaną małymi chorągiewkami i świeczkami podaje się na ciepło na urodziny.
Nadzienie składa się z 75 g masła, 3/4 dl cukru, rodzynek i tego tam.
Niech sobie postoi przez pół godziny a potem posmarować rozbełtanym jajem, posypać gruboziarnistym cukrem i pokrajanymi nieco migdałami.
Do pieca na 20 minut w temperaturze 200 Celsjuszy.
P.S.
Znam jeszcze jedną wersję z całą masą migdałów w środku i jeszcze większą ilością masła!
… morąg… mnie powiedzieć STOP – i ja posłucham?! 😯
yurekphila,
śmiało plam! My znamy takie triki wywabiające, jak czerwonym winem, to białym zalać (autentyczne!), tylko nie wiem, co z buraczkami…
Obrusy są od tego, żeby je plamić, a nie się do nich modlić, o!
A ja krusze sobie plesniakiem, autorstwa szefa z dodatku Polityki z roku 2005, wyszedl b. dobrze.
Plamę z buraczków polać wrzątkiem. Skuteczne!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Dobre_rady/
😉
o! a ASzysz dzis juz o 18:47 zgasil swiatlo.
Namibia dobry pomysl.
Jak samkuje nalewka z aronii? Nie pamietam zebym kiedys pil.
Obrus i cnota na raz.
Sa na raz. Tak sie w domu mawialo jak ktos upapral 🙂
Trzeba na spacerek sie wybrac. Wypalic wypite wczoraj kalorie.
Zgasił światło? eeee!
Nalewka z aronii smakuje i owszem. Moja Finka określiła to kiedyś jako „wiśnie w czekoladzie”. Jest dość gęsta (nalewka, nie Finka) tak, że klei się do szkła. Aromat typu wiśniówka + sosnowe igliwie (?). Kolor czerwonego burgunda.
A takie były jej (nalewki znaczy, nie Finki) początki:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=366#comment-40027
Brzmi bardzo zachecajaco a wyglada jeszcze bardziej.
Wiem ze to nie to samo co domowe ale czy w ogole mozna kupic nalewki w sklepie?
Andrzeju,
ile jaj do tego ciasta?
U mnie kostki drożdży mają po 42 g 😯
Ja smażę mielone, a Jerz rozmawia z rodziną spod Sztokholmu 😯
Kuzynka (wychodząc za mąż) zmieniła nazwisko na Anderson, a córka i syn z powrotem na Adwent.
Ajajajaj!
dwa do środka i trzecie rozbełtane do posmarowania.
42?
to mi przypomina
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Hitchhiker's_Guide_to_the_Galaxy
yyc
U mnie można kupić w monopolowym nalewkę malinową:
http://systembolaget.se/SokDrycker/Produkt?VaruNr=644
francuskiej zresztą produkcji.
Piłem raz kiedyś. Bardzo ładna butelka. Po odklejeniu etykietki użyłem ją do tejże nalewki z aronii i mam zamiar zachować ją przez lat kilka. Wypiję w lepszym towarzystwie…
jest cierpka. bardzo cierpka naturalnie ze aronia 😆
cierpka jest rowniez nalewka z aronii. no bo czemu mialabybyc inna skoro jej sie jeszcze naleje
Zdaje się, że trzeba zgasić światełko? W końcu już po północy u mnie…
Aronia +++ !
Nalewka czy nie, aronia jest pyszna!
No to zagaszam…
Aha – to przyklepmy ten 11-13 wrzesień, Starą Żabę postawimy przed faktem dokonanym, wyśpimy się na tym strychu nad stajnią po prawej, zresztą, kto by chciał spać?!
😯
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Wyprawa-I.10.1985/107.D_V.jpg