Obiady literackie albo i pół literackie
W czasach mojej młodości bywały raczej półliterackie. I chodziło przy tym o to co na stole stało w butelce a mniej o skład biesiadników. Choć w większości bywali to ludzie parający się zawodowo piórem. Nikt jednak nie spisywał sprawozdań z tych obiadów. A szkoda. Bo byłby to czasem opis nie gorszy niż ten Stanisława Wasylewskiego:
„Ponieważ Maria na obiad mnie prosi i wybór potraw mnie samemu daje, niech barszcz co gęsta śmietana go rosi, z uszkami w misie na początku staje”. Do kogo zaprasza się w tym żartobliwym wierszątku autor Pamiątek Soplicy, Henryk Rzewuski? Do Marii Szymanowskiej, znakomitej pianistki, teściowej Mickiewicza in spe. Poeta zaś był amfitrionem nie lada i mógł nad Newą rozwinąć te skłonności na częstych przyjęciach u słynnego z wystawnych uczt Żelwietra. W Moskwie też niezgorzej bywało. Pisze Mikołaj Pogodin jesienią 1826: „Wspólny obiad – bardzo przyjemnie było widzieć ich wszystkich razem. Z rozkoszą piliśmy zdrowie Mickiewicza, potem Puszkina. Podpiliśmy. Szkoda, że nie było ogólnej rozmowy”. (No chyba, skoro nad miarę podpili). Podziemne zajęcia nie zawsze pozwalały twórcy Wallenroda na rozkosze gastryczne. „Dziękuję Ci, drogi Pogodinie, za pamieć… – pisał w r. 1828. – Trudno mi jednak cieszyć się Twoimi blinami i towarzystwem, gdyż mam paskudną sprawę do załatwienia”.
W Warszawie do najgościnniejszych należał dom gen. Wincentego Krasińskiego. Kuchnia przednia, dysputy klasyków z romantykami też. Skończyło się jak nożem uciął, gdy Krasiński zdyskredytował się swą postawą wobec spiskowców oskarżonych przed sądem sejmowym. Na hasło Niemcewicza zbojkotowano gremialnie obiady literackie, które przez dziurkę od klucza podgląda! młodziutki Zygmunt Krasiński. Zapewnia on, że główny przedmiot szyderstw na tych zebraniach, słynny wierszokleta Jaxa-Marcinkowski, dorównywał znakomitym apetytem niemal największemu żarłokowi Francji romantycznej, Wiktorowi Hugo.
Bitni żołnierze listopadowi nie zapominali o problemach żołądka. Autor Pieśni Janusza, sam żołnierz lubiący podjeść przednio, gromi jednak powstańców za „wygódki i obżarstwo”. Lepiej sytuowani emigranci ucztowali w Paryżu niezgorzej. Oto wieczór imieninowy w r. 1841 Leonarda Niedźwieckiego. Obecni: Słowacki, historyk Leonard Chodźko, krytyk Stanisław Ropelewski i inni. Indyk pieczony z kapustą kwaśną i kasztanami, porter, szampan, sery. „Obdzieliwszy się ciałem jendykowym – pisze solenizant – byliśmy w najlepszym usposobieniu… Nazajutrz był wieczór Chodźki, gdzieśmy tańcowali. Ale jak? Nigdy lepiej”. Pani Olimpia Chodźkowa słynęła z uroku i aktywnej zalotności. 27 czerwca 1842 wznosił Juliusz Słowacki zdrowie zbiorowe czterech Władysławów, wśród nich – czteroletniego synka Mickiewicza.”
No a dziś czyje zdrowie wzniesiemy? Alicjo zajrzyj do swojego słynnego kapownika, proszę!
–
Komentarze
Dzisiaj imieniny Telimeny i Błażeja. Co jak co, ale za panią Telimenę wypijemy koniecznie.Wczorajszego wieczora piłyśny naszą cytrusówkę i już wiadomo, że nastawię następną porcję – takie to dobre.
Dzisiaj dla blogu Doroty z S. naklepię ciekawostki muzyczne z knajp Lwowa. Przezabawne historyjki. Zaraz wstanie Radyjko, więc dopiero po przebieżce siądę przy klawiaturze. Na obiad gulasz z grubym makaronem ale i pierogi będę produkowała – z kapustą, grzybami i nuęsem. Zamrożę
Zdrowie wszystkich Pań. Do marca niedaleko!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-02-03.html
W takich sytuacjach, kiedy nie było żadnej urodzinowo-imieninowo-rocznicowej okazji, mawialiśmy za dawnych czasów, że jest Święto Konia.
No to dzisiaj – Święto Konia 😉
Nic tam w kapowniku nie stoi, Piotrze, ale czy nam to przeszkadza we wznoszeniu?!
… okazji w lutym nie jest mało, w piątek urodziny mojej przepięknej siostrzenicy Ewy, w sobotę synek się okropnie starzeje, w niedzielę Wojtuś-informatyk z Ottawy, jedziemy na imprezę, sprawozdam foto i owszem) w poniedziałek Julia, też z Ottawy, ale z Polski, z Poznania.
Co ja tu robię w środku mojej nocy?! Aha… przechodzę mimo… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
…Pyro,
z nuensem 😉
To wejdzie do słownika!
Te pierogi mają być z mięsem, Alicjo.
A dlaczegoż to nie mamy pić zdrowia Telimeny? Jedyna żeńska bohaterka epopei z jakimś charakterem. No i Szapołowska znakomita. Ja tam pod Telimenę i jej biurko (Nikt z Państwa nie był dotąd w Peterburgu?/ Ach, co to jest za miasto!/(p[lan mam dotąd w biurku)”
Oczywiście, niech będzie za Telimeny i kto tam jeszcze w kalendarzu…
Alicja w środku nocy przechodzi mimo, sprawdza, co na komputerze i żadnych pierogów, nawet z mięsem nie robi (o, nigdy nie robiłam, swoja drogą, najchętniej ruskie albo z kapusta i grzybami…).
Ale podrzuci wam Alicja zdjęcie pod tytułem „czego..?!”
http://alicja.homelinux.com/news/img_5771.jpg
😉
To nie moja Franciszka. Ale znajoma, blogowa 😉
a szostego to JA Dorotka – mam imieniny po raz pierwszy w tym roku, w domu mowili na mnie Dosia, i jak stalo na kartkach swiatecznych Dosiego Roku, to ja cala dumna jako dziecko myslalam, iz caly rok jest dla mnie i to jeszcze z zyczniami wydrukowanymi.
morągu,
będzie zanotowane. Sama popatrz, mało tych blogowych okazji w lutym 😉
A Walentyna twist?
http://de.youtube.com/watch?v=d1MvYE2Pjz8
Dzien dobry!
Morag, a Ciebie to powinni na recepte sprzedawac, taki mam postulat 🙂
Dorotek mamy trzy. Luty skąpi toastów, ale od kwietnia do końca czerwca można w chorobę alkoholową popaść.
Imieniny Telimeny! Dobry pomysł! Można by do alicjowego kalendarza dodać parę dat innych ogólnie lubianych postaci; np. Pana Zagłoby, Koziołka Matołka, itd, itp. 🙂
Będą preteksty!
Magdalena to Ty jestes daleka od depresji. skoro Ty potrafisz widziec we mnie cos pozytywnego. Wszysko zasluga sukienki Alicji, wczoraj byly dwa mniemieckie chlopaki takie pod 40-kie i do mnie: mowisz, ze ci zalegaja z wyplatami ale sukienka za ciezkie pieniadze od designera.
Zanotowane w kapowniku od Zwierzątka:
http://alicja.homelinux.com/news/img_6964.jpg
Morag, ladnej dziewczynie we wszystkim ladnie, a niekiedy jeszcze ladniej 🙂
a poza tym mi imponujesz, ot, co!
ale tym twistem chcialam zwrocic uwage na Walentyne i Walentynki i w tym roku przypadaja w sobote czyli mozna sie wypuscic walentynkowo i karnawalowo.
Nie, nie Magda bierz przyklad np. z Reich-Ranickiego, ktory przybwszy z Polski zostal najlepszym krytykiem literatury i jeszcze portafil, ze swoim koszmarnym akcentem wszystkich podsumowac odpowiednio itd. itd.
morąg,
no oczywiście, że jestem ten tam… designer 😉
http://home.cogeco.ca/~aadwent/knitart/index.html
Pyro-a moja cyrusówka stoi grzecznie w kątku i nabiera mocy.
Tymczasem podczas ostatnich wojaży raczyłam się drinkiem
pt: PONCH (czytaj -pąsz) biały rum, syrop cukrowy,sok z limonek
i dużo lodu.Pyszne było ! Limonek zresztą Senegalczycy używają
np.też do marynowania cebuli. Kroją cebulę w plastry,zalewają
sokiem z limonek,dodają trochę oliwyi trochę ichniejszego magi.
Jak poleży to podają albo w postaci surówki albo podduszone
na patelni, z ryżem oczywiście.A do tego wszystkiego ryby-
na śniadanie,obiad i kolację. Czasem kurczak zamiast ryb.
Bardzo zdrowe jedzenie !
… a Ranickiego świetna autobiografia, nieprawdaż, morągu? Polecam wszystkim! Tytuł wyleciał mi z głowy („Moje życie”?)
Tak „Moje zycie”, Ranicki urosl do Guru krytyki literackiej i takiego jak on nie widac na horyzoncie.
…dobra dobra morąg… zauważyłaś, że jestem DESIGNER?
Alicjo, toz ja jeszcze Cie nie znajac obejzalam ta strone i dalam nawt ludziom dalej do podziwiania Twego design-u, a teraz jest unaocznione jeszcze bardziej.
Wracając do Marcela, ja tam po niemiecku troche kapuje, ale Jerz wyczytuje w Spieglu, to mi donosi. Nie widać takiego na horyzoncie, bo on wali tak z łokcia i nie zależy mu na tym, żeby pochlebiać. Swoja drogą, mnie sie bardzo podobaja jego oceny i uwagi. Kojarzy mi się z Zygą Kałużyńskim trochę.
Morągu…
tam siedzę w tej sukience, co to są tylko dwie (i więcej egzemplarzy nie zamierzam robić, Leonardo też namalował jedną Monę…) 😉
A teraz idę dospać. Ludzie! Wpół do piątej! Rano!
Kaluzynski byl chyba bardziej finezyjny. Ranicki jest w swoim zachowaniu autorytatywny i to najbardziej bolalo spolecznstwo pragnace byc bezstresowym ale on sie tym nigdy nie przejmowal i walil co uwazal za konieczne. Duza role odgrywal ten wyjatkowo wschodni akcent i nie miano odwagi by go atakowac, choc niektorzy palali do niego nienawiscia, jednak teraz wszyscy musza przyznac, ze takiego drugiego Ranickiego, wychowanego na rozmowach na polpieterku w „Brystolu”, chyba niet.
Sluchajcie od dwoch godzin ide sie umiezdonarodawiac, czyli do roboty i jeszcze nie wyszlam z domciu.
Morągu,
przypomnij mi. Gdzieś w moich zbiorach mam film-wywiad z Zygmuntem Kałużyńskim, jak mi przypomnisz, to Ci wyślę, dla mnie to był zawsze intelektualista z wysokiej półki. Mam też jego wszystkie książki, ale tego to juz nie będę wysyłać.
A teraz sama sie wykopuję do…
Magdaleno,
miałaś wysłać… zajrzyj do poczty. A ja idę spać, czynna bedę za jakieś 4 godziny albo mniej wiecej.
Takim całkiem robotem to nie jestem, nie myślcie sobie.
Pyra z piesem wrócili z zakupów. Nabyli m.in pół siatki gnatów schabwych z apetyczną warstwą mięsa ( Radek), kilogram skrzydełek kurczaczych (Radek)rozmaitości „do chleba” – jego Pani, a wśród tych rozmaitości jest nieduży kawałek czefoś, od czego pachniał cały sklep : pasztetówką wiejska, podwędzana. Teraz jest u Pyry na kromce chleba. Ludzie – niebo w gębie, a to tylko leberka (jak się u nas mówi)
http://alicja.homelinux.com/news/Koty_Magdaleny/
Dorobię resztę potem.
No…
http://alicja.homelinux.com/news/Koty_Magdaleny/oczy%20Melchiora.jpg
… a teraz Alicja naprawdę idzie dospać. Szósta rano z minutami !
😯
Mnie pachnie salceson Pyro. Świeżutki biały salceson 😀
Kocia arystokracja – cudo!
To widze i u nas salon literacki sie zrobil – bo to i sztuka i kultura i design i wypitka i papu – ale po prawdzie to on tu byl – ten SALON znaczy sie – od samego poczatku.
Panie Lulku –
odnosnie wczorajszej porady bo to wczoraj juz spac poszlam sobie. A zatem odnosnie wczorajszej porady: to tak zostalo sloncem wysuszone, ze zielonego doszukac sie nie moge. Przyciac na wysokosc dwuch dloni – tak, podsypac kompostem – tak. Sekator, a nawet dwa (roznej wielkosci) czekaja; ostatnia butelka nalewki co to juz stoi od 3 lata i coraz wiekszej mocy nabiera – czeka.
Przyjezdzaj Pan!
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
SUPER ERRATA:
dwoch
Haneczko – koty zawsze są piękne, no, może Franciszka ciut piękniejsza, ale Twoja Aurora? Toż sam wdzięk i urodza, a Szarak? Mój ulubieniec, psiajucha, co to łasić się nie chce.
Ja jakas slepa chyba dzisiaj. Mialo byc: co to stoi juz od 3 lat
andrzeju.jerzy –
Jagienka kruchym dziewczeciem nie byla, co wierszyk cudownie zdokumentowal. Dzieki za przypomnienie.
Pyro –
Ty mi tutaj takich apetytow nie rob. Ja spac mam isc, a nie obzerac sie przed snem!
Zatem zyczac Wam milego popoludnia – dobranoc
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Telimeny nie znam. Znałem Tatianę i jeszcze Tamarę, ale to była klacz. Toast chetnie wzniosę. Rano się wpisałem pod wczorajszym. Nic ciekawego, ale o literaturze.
Toast za Telimenę już się rozniósł po sąsiednich blogach, więc solenizantka będzie ugoszczona, tylko czy są jeszcze jakieś? Tatiana z innej bajki, ale Puszkin też romantyk. Mój poranny wpis dotyczył Clezio i jego dzieła „Pustynia”, które powinien przeczytać każdy, kto trochę penetrował południe Maroka na własną rękę, a było na blogu pare osób tam bywających, Arkadius i Nirrod chyba.
johnny walker –
piekna jest Twa magia fal.
Ja zas spacerujac brzegiem i kruszac stopami odpady Neptunowego bogactwa, spogladam na piane jaka po falach zostala i wyobrazam sobie zielonowlose, pletwonogie mieszkanki glebin jakie przemienily sie we wspomnienie fal.
E.
Tak pisać _ W czasach mojej młodości … _ nie jest mi jeszcze na szczęście dane. Ja jestem jeszcze cały czas młody 😆 co wynika również z poniższego.
Naturalnie ze wszystko toto co klepie może być rzeczą przypadku lub mieć całkowicie inne wytłumaczenie. Ale zdaję sobie całkowicie z tego sprawę, ze ta historia jest w pełni prawdziwa. Ja skarabeusza sprezentowałem tak samo jak on mi został podarowany. Pierwszym razem nie tak dawno temu podczas ostatniego pobytu w Egipcie.
…
Kiedy dosiadałem się do stolika na centralnym placu w El Gouna, Ibrahim dopijał właśnie kolejną szklaneczkę herbaty. Nie widzieliśmy się dobrych parę lat, ostatni raz w El Nabbie. Ibi dzięki małżeństwu z Kiki, przybyła nad Nil z południowych Niemiec, mówi znakomicie również językiem Heinego. W dziedzinie wodnych sportów extremalnych /surfingu i kitingu/ jest expertem z najwyższej półki. Usłyszawszy ze zamierzam od następnego dnia doskonalić umiejętności kitingu bez instruktora oznajmił ze musiałem pewnie zwariować. Przy rozstaniu Ibi rzekł: mam cos dla ciebie.
Skarabeusz był z kamienia. Jego grzbiet posiadał rysy wypełnione potem i kurzem wielu pokoleń.
Jak będziesz wracał do Europy musisz go dobrze schować. Antyków nie wolno wywozić. Ten egzemplarz liczy sobie ponad dwa tysiące lat. Ma ogromne siły. Wierzysz w magie? Nic nie odpowiedziałem. Nawet, jeśli nie wierzysz skarabeusz jest skuteczny. Jest tyko jeden problem. Wstyd mi było ze otrzymuje taki drogi prezent. Nie wiem, po jakiej stronie jest ten skarabeusz? Kontynuuje Ibrahim. Może przynosić szczęście lub nieszczęście. Chcesz go?
Następnego dnia wiał mocny wiatr, ale niestety nie było wystarczającej ilości wody. Super! Pomyślałem, co nieczęsto mi się zdarza, ze jest to revir, na który mają ogromne znaczenie odpływy i przypływy wody. A wiec do czternastej miałem wystarczająco sporo czasu by połączyć w spokoju wszystkie elementy latawca wraz z barem, to znaczy drążkiem sterowniczym.
Teraz nastała chwila grozy. Zanim latawiec poszedł w górę pociągnął mnie niemiłosiernie parę metrów po plaży. Wreszcie stanął w zenicie i mogłem spokojnie wypuścić nabrane uprzednio powietrze. Z wrażenia zapomniałem co mam dalej z tym wszystkim począć.
Bernd widząc mnie bezradnego podszedł i udzielił kilku cennych wskazówek.
Bodydrag? Hmm, mogłoby się wydawać ze nie ma nic prostszego położyć się na wodzie ustawić latawca w pozycji ciągnącej i po ptakach. Ale to co efektownie wygląda jest w rzeczywistości bardziej skomplikowane. Przynajmniej dla mnie był to manewr trójwymiarowy. Raz pod wodą raz na wodzie i raz nad wodą. Leciałem w powietrzu na tyle długo ze cień własnej sylwetki wziąłem za polującego na dnie morza rekina. Łaaał, cóż to za przeżycie. Szkoda tylko, ze nikt mi nie powiedział ze przy ładowaniu należy zamknąć usta.
Tego dnia nie miałem już ochoty nawet na czytanie Heinego.
Pewnie jeszcze trochę mojej krwi upłynie zanim intuicja przejdzie w rutynę.
….
Ledwo żywy dotarłem do domu i kiedy przy rozpakowywaniu klamotów natknąłem się na skarabeusza zacząłem się poważnie zastanawiać czy oby te wszystkie niepowodzenia nie są przyczyna jego magicznych działań. W końcu Ibi tez nie był pewien, po jakiej stronie on stoi.
Następnego dnia nawiedził mnie znajomy. Był w wyjątkowo depresyjnie zdołowany. Gadał od rzeczy, o braku ….. i o tym …. i ze to …. . W końcu: nie masz czegoś na rozładowanie tych problemów? W takich stanach każde C2H6O nawet mocno rozcieńczone nie jest pomocne. Podarowałem mu skarabeusza i życzyłem dobrej drogi.
…
Musiał upłynąć jeden miesiąc, kiedy ponownie dał znać o sobie. Całkowita odmiana, zadowolonym głosem rozpoczął fascynujące relacje. Ze zdziwienia otworzyłem usta i jak zaschło mi na dobre w gardle zaproponowałem spotkanie w barze. Kiedy dosiadłem się do niego zapytał, czego sobie życzę?
Skarabeusza!
Mam go ponownie i jeśli ma ktoś z Was ma na niego ochotę, to proszę bardzo, jest do Waszej dyspozycji tu:
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Skarabaus#slideshow/5298538066224802562
Przepiękna opowieść!
Johnny! A może wiesz, co znaczą te inskrypcje?
Johnny W. – nie chcę Twojego skarabeusza, chociaż bardzo by mi się przydał nie chcę dlatego, że należę do ludzi magioodpornych i po co ma się skarabeusz marnować. Kiedyś, dawno temu na którejś imprezie, przysiadł się do mnie kolega w stanie „wskazującym”, a był czas, kiedy to kleił się do Pyry zgoła nachalnie. Potem przestał. No i po latach wyznał mi mamrocząc „Wróżka przechodziła, kiwała na Ciebie a ty jak kłoda, nawet się nie odkłoniłaś. Wcale jej nie widziałaś. No, sama powiedz, jak zafundować swoim dzieciakom matkę, która krasnoludków nie widzi?”
Echidna !
Rznij najpierw sama. Jak leci. Przy okazji wpadne to dokoncze. Wedlug zasady. Hebluj synku hebluj. Potem tata siekiera poprawi.
Przesylka dla Alicji skompletowana a Ona nie zajmuje stanowiska.
O doloz poczciarze dla którego nie podano adresu.
Czyzby wyslac na Berdyczów
Pan Lulek
Pyro!
Magioodporni są ci, którzy sami potrafią nieźle czarować, a ten dar posiadasz w sposób nie ulegajacy żadnej watpliwości! 🙂
Panie Lulku,
jak to na Berdyczów?! Ogólnie znany światowo adres…
No, poszło 😉
http://www.soulcam.fr/Accueil_Surf.html
znajomi znajomych kreca takie z malego zeppelina, to w nawiazaniu do wczorajszej fali Johnniego,
mysle, ze niezle ilustruje, przynajmniej czesc opowiesci
Oczywiście za bębnami siedzi nasz ASzysz 😉
http://www.youtube.com/watch?v=XQo6H1FuVzg&NR=1
Bardzo Salvatore Dali są te wideła APP…
(podawałam, ale nie szkodzi dobrego powtórzyć…)
http://www.youtube.com/watch?v=WplvDCe8_hw&feature=related
Dobra, dobra…
Tu już luty w pełni, a o Trzecim Zjezdzie Łasuchów nikt się nie zająknął. Co wy sobie myślicie?! Czas zacząć coś myśleć, do licha! Przecież to będzie zjazd międzynarodowy, wy sobie jaj nie róbcie, tylko ustalamy na wrzesień, loty trzeba zabukować i tak dalej. Do roboty!
Sławku, świetne te filmy znajomych, a skad mają małego zeppelina? Tak można nim sobie swobodnie latać, czy są może regularne loty nad Paryżewem?
Już sobie odpowiedziałam, ogladając resztę strony.
Ciekawy, ale kłopotliwy wielce sposób filmowania. 😉
Skomentowalem apel Alicji. Zanim zdazylem wyslac zezarlo.
Ech ta wielka „Polizyka”
Pan Lulek
Mialo byc naturalnie „Polityka”
PL
No właśnie. Zjazd.
A czy to już ustalone- nie wiem czy coś przoczyłam- że wrzesień? I czy inne terminy bierzemy pod uwagę? Ewentualnie kto za- itd.
Proszę mnie oświecić.
Marialko,
to ja jestem taka bezczelna z tym wrześniem, jako sekretarz zjazdowy od 1-go Zjazdu (samozwańcza taka, a co…), bo ja zawsze we wrześniu zlatuję zza Wielkiej Wody, w końcu to nie jest jak z Poznania do Kórnika, co wyjaśniłam wyżej.
A spróbujcie mi zrobic zjazd beze mnie, to zobaczycie!
Czyli chwilowo mówimy o alicjowym samozwańczym wrześniu 🙂
A moze z tymi zjazdami i calym blogiem jest po prost tak.
Blog zrobil swoje, blog, moze odejsc.
Pan Lulek
Marialko,
jak najbardziej! Wiesz, jak to jest. Trzeba coś ustalić z góry, inaczej wszystko się rozejdzie. To ja ustalam.. wrzesień, tylko gdzie i który weekend?!
Podawać propozycje. Przedyskutujemy. Jak mam przez ten Atlantyk, to niech wiem gdzie i kiedy (wrzesień) skrzydełkami machać… 😉
… Panie Lulku, no coś Pan?! 😯
wspaniala zabawa z zeppelinem Slawku. Zdjecia absolutny odlot 😆 ale i wiocha na Making of Soulcam nie zgorsza. Nie wiesz czy jakas szopa wolna tam stoi?
No cóż.
Panie Lulku drogi- może zjedz coś po prostu na uspokojenie 🙂
Po takiej ripoście przez moment rozważałam wycofanie się z tematu. Przez moment, jak czytacie.
andrzej.jerzy nie mam zielonego pojecia co znaczą te inskrypcje.
Ale jesli mnie pamiec nie zawodzi to Dagny od moraga ostatnio cwiczyla na Egipski art. Moze rozwiaze nam tajemnice 😉
Johnny obiecales ?
Wy tam spoko… za chwilę przychodzą spece od suszarki, będą naprawiać. Jerz na wszelki wypadek też przyjeżdża. Pogadają sobie jak fachowiec z fachowcem, rozumiem. A ja w tym czasie całkiem spokojnie wypiję piatą herbatę.
Potem kopnę ustrojstwo i będzie pracować. Mechanicy…
„Ten amulet przyniesie szczęście, jeśli podróżujesz pociągiem. Na łódce puścisz pawia. Uważaj na skórki od bananów. W trzcinach zobaczysz małe ptaszki 😎 ”
http://www.blinde-kuh.de/egypten/hieroglyphen.html
a skoro juz bylo o literaturny spotkaniach to skad sie bierze okreslenie kieliszka literatka, wlasnie z takich posiedzen?
morąg…
popatrz na swój komentarz z 18:50
No ileż Ty masz lat, żeby takie pytanie zadawać?!
Obiecanki cacanki…
Niejaki Himelsbach zapytany co przyniosl na prywatke, na ktora przybyl, stwierdzil „przynioslem pawia”, wszyscy zaskoczeni „paw a gdzie on jest” odpowiedz „puscilem o pietro nizej”.
Johnny nawet dotrzymuje slowa.
Himilsbach Jasiu, morągu (Alicja ma „Łzy sołtysa” i nie tylko)
Moragu,
a znasz „Erst leben, dann spielen” Marcela R.?
Fajny zbiór esejów.
nemo naprawde? nie chce mi sie sprawdzac
🙄
😆
Ja tam widzę jeszcze:
„uśmiech fortuny, jak ci wszystkie zęby wypadną”.
Widzę zresztą więcej, ale nie będę się chwalić. 🙂
Zresztą, nie jestem pewna, może:
„uśmiech fortuny, jak sobie wstawisz wszystkie zęby” 🙂
Czy ja mogę opowiedzieć dowcip o kotkach?
Idą dwa koty przez pustynię. Po paru godzinach, ten bardziej zblazowany mówi do drugiego:
K… nie ogarniam tej kuwety …
😆 😆 😆
to bylo dla mt7
„Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną,
Suknię materyjalną, różową, jedwabną,
Gors wycięty, kołnierzyk z koronek, rękawki
Krótkie, w ręku kręciła wachlarz dla zabawki” …
Zdrowie Pani Telimeny! 🙂
Zdrowie Pani Telimeny, gdyz tego pamietnego dla mnie juz teraz Telimenowego dnia, pierwszy raz od roku 1990 nie boli mnie krzyz, czyli nie mam poczucia, ze wbijaja mi sie tam w bolesny sposob ostre noze, cud sie stal pewnego razu….
marek… 🙂
jak Telimena, to i mrowki, a blog podobno kulinarny,
http://www.comby.org/insect/recettfr.htm
niestety dla tych, co juz zabe zjedli
Dla Marka:
Idą dwie agrafki przez pustynię.
– Uff, gorąco mi!
– No to się rozepnij.
„Bananes flambées aux insectes et au rhum” – to by się pewnie dało zjeść, z lodami waniliowymi i bitą śmietaną. I dużo rumu 😉
mt7,
z zębami to raczej to drugie 😉 I nie zapomnieć grzebienia.
mt7, bylem popatrzec nieco u Ciebie, ten Ponowny jest niezly,
O!, Nemo juz ma plany, a zęby, to i tak lepiej miec, niz nie miec, chocby po to zeby pogryzc zupelnie niepotrzebny grzebien
wieczór dobry….?
Nie wykropkowałem jak Miś, ekspresja wymaga.
Idzie Czerwony Kapturek przez las. Nagle z krzaków wyskakuje wilk – stary zboczeniec i się drze:
– Ha! Kapturku! nareszcie cię pocałuję tam, gdzie jeszcze nikt cię nie całował!
Kapturek patrzy na niego zdziwiona i mówi:
– Chyba, kurwa, w koszyk…
Antek!!!
Popłakaliśmy sie tu z Jerzem ze śmiechu („wytnij to i wyslij mi”), czekając na tych od naprawy suszarki, zresztą….
Antek, wez przestan! do tego mialem koda 6969 ( mogly sie przestawic te cyferki od lez ), to co jemy dzis, czerwonego?
Teraz taki bez brzydkiego słowa.
Prezentują się uczestnicy owocowego tok-szołu
– Jestem kiwi. Co każdego ożywi.
– Jestem cytryna. Lubi mnie cała rodzina.
– Jestem marakuja. I nie wiem, co powiedzieć…
Teraz na uspokojenie piosenka.
http://www.youtube.com/watch?v=goTda42baIw
Może się przyda – http://www.nutritionandmetabolism.com/content/5/1/14 .
antku
gdyby oni wystapili u mnie na balkonie to ziemniaki badz kartofle wyszlyby do kuchni i same sie rozebraly
Tereso…
chrzanił te diety, trzeba się cieszyć zyciem, póki jest, a nie katować 😉
Powiedzcie mi, że dobrze mówię?!
http://alicja.homelinux.com/news/maraton.jpg
Dobrze prawicie Kniahini Alicjo Irena de la Levapienta y Carramba! 🙂
Wczoraj na kolacje losos (sockeye) i wino. Wszystko czerwone. Usmazony do perfekcji czyli jak tu ktos kazal – 2 minuty z jednej i 1 minutke z drugiej strony. Do tego yamsy tez pomaranczowe i dla zlamania koloru brokuly. Dobre wszystko bylo. Teraz popijajac wodeczke z krwistym sokiem z krwistych pomaranczy czytam cosicie napisali.
Skarabeusz tworczo udekorowany hieroglifami ale nie tworzacymi slow.
Alaska ma sie stopic bo jakis wulkan chce tam ponoc wybuchac.
W Calgary mialo byc +10C a jest mniej.
A propos surfingu. Jonny musisz wpasc do Tofino na wyspie Vancouver (kanadyjska stolica surfingu). Ponoc woda ma te zalete ze temperature w zimie i w lecie taka sama wiec pora roku nie ma znaczenia. Zabierz jakies paletko na wszelik.
Diety to wrog ludzkosci, zgadzam sie z Alicja za krotko zyc zeby sie tak umeczac.
A ja jestem marakuja, co na hamaku się buja…
Koty Magdaleny przecudne! A nad jednym z nich obraz znanego nam obu Jasia Niksińskiego. Właśnie się z nim widziałam w piątek, w filharmonii 😀 Ma teraz dwie wystawy w Warszawie!
Czasami tak mysle ze jak wracam do domu to wiekszosc juz spi wiec moge sobie pisac rozne roznosci bo i tak malo kto to zobaczy..)) Za to jest co poczytac z calego dnia. W sobote impreza bedzie pare blogowych dowcipow do opowiedzenia. Wlasnie sobie wchrzaniam pasiflore ktora w Calgary niestety rzadko bywa wiec tym wiecej radosci bo lubie.
A co to jest marakuja?
Ja tam wszystko widzę, bo jestem nieśpiąca, yyc, przeważnie. Wchrzanialiśmy … zaraz zapodam, u mnie naokoło siedemnasta.
p.s.Antek,
ale nadal się śmiejemy i nam łzy ze śmiechu…;)
yyc, też czytam 😉
Antek, nie mam talentu do zapamiętywania kawałów, ale ten zapamiętam 😆
Widze ze pisze bardzo uwaznie: cosicie zamiast coscie, wszelik zamiast wszelki itd. Zauwazam po fakcie a poprawiac ciagle nie ma sensu. To tyle tlumaczenia sie.
Dla yyc:
http://www.biology.pl/owoce_egzotyczne/My%20Webs/marakuja1.htm
Mieso sie rozmrozilo wiec steka dzisiaj sobie strzele. I chyba tylko tyle. Plus wino od wczoraj w butelce zostalo, trzeba skonczyc. Gazetki styczniowe doczytac. Okzuje sie jest +9C wiec w sumie niezle. Jutro ponoc +11C i sloneczko. Od dwoch tygodni zima jak w lecie. Tylko tam gdzie sie mialo stopic to sie lod zrobil nieprzyjemny.
A ty wiesz ze tak sobie myslalem ze to pasiflora bo w Kraju kiedys kupowalem. Ale mnie skolowaliscie tutaj uzywajac obu terminow..))
Od dzisiaj jadam meczennice jadalna. A skad sie wziela marakuja bo nie z laciny widze?
Jutro kupuje zgrabke grubolistna. Wspaniala strona, dzieki Doroto.
Tyle lat przy komputerze, a dzisiaj narobiłam 😯
A propos…
http://www.youtube.com/watch?v=S6uEjifqTaI
..drove a chevi to the levi…and good old boys drinking whiskey and rye… Buddy Holly zginal a MacLeans stworzyl jedna z najladniejszych piesenek jakie znam. Dzisiaj tez zaopatrzylem sie w pitaje i bede jadl tylko nie wiem kiedy.
Tak, mnie się też ta zgarbka alias cyfomandra podoba 😆
Nareszcie wiem co jem. Co ciekawe poki co wszystkie owoce maja polskie nazwy. Ile razy ze znajomumi sie zastanawialismy jak to po polsku…teraz juz mnie nic nie zaskoczy.
Jak teraz powiem komus ze jade kupic pare meczennic to mi nie uwierza..)) Ciekawe czy to sa te meczennice co czekaja w raju allahowym, kazdy na wejscie dostaje owoc..))
Sławek,
to jest Tomek z NY, który prowadzi blog o swoim psie kundziole pt. Badzielec (Badzielinka).
Fajne, trochę zakręcone towarzystwo, projektują razem z żoną dywany i zlecają je do wykonania w Chinach lub obok, tu i tam.
Dlatego dużo jeżdżą do Azji, on jest włóczykij, ona też, ale lubi wspinaczkę, więc chyba rzadko razem.
Coś od kilku miesięcy mało się odzywa.
Tu jest stronka Bady’ego i fajne fimy do obejrzenia: ;D
http://badzielec.blogspot.com/2009_01_01_archive.html
Dostałam kartkę z podobizną Badzielny i autografem oraz kawałkiem sierści na wieczną rzeczy pamiątkę. 🙂
mt 7, niezle odjechani pozytywnie, nawet na targu nie bylem tyle razy, co Oni za granica, a juz z tym Badzielcem pewnie i Pyrze mogliby zaimponowac, a Ona sie zna na przegubowcach
yyc…
to była jedyna chyba piosenka Dona M.cL warta zapamiętania.
Bye bye… miss american pie…