Magia drzew
Lubię swój sosnowy lasek na Kurpiach, wspaniale się czuję leżąc na hamaku rozpiętym pomiędzy brzozami, które sam trzydzieści pięć lat temu zasadziłem. A pod modrzewiami (też naszego sadzenia) wybujałymi wysoko ponad dach domu, z radością, co rok znajduję pomarańczowe, modrzewiowe maślaki. Gdy zbyt długo siedzimy za granicą, nawet w ukochanych Włoszech, to tęsknię właśnie do tych drzew. Może dlatego, że przez lata patrzyłem jak rosną, a może dlatego, że są magiczne…
Nie tylko mnie przychodzą takie myśli do głowy. Pisze o tym antropolog kultury prof. Anna Zadrożyńska:
„Drzewa w tradycyjnej kulturze wyobrażały prawie cały symboliczny wszechświat. Przydatne były przecież jako ukonkretnienia osi świata – korzeniami łączyły świat podziemny z ziemią ludzi, sięgając konarami wzwyż, ku niebu. Skupiały więc w sobie taką symboliczną moc jak rzadko które boskie stworzenia. Oznaczały wzrost, boską gwarancję życia, jedność wszechświata, wielkość, piękno, stałość, wieczność nawet, szlachetność, ale też i podziemny świat śmierci. Wierzyli też nasi przodkowie, że tam, wewnątrz ich pni albo wśród ich gałęzi skrywają się rozmaite duchy albo dziwne istoty nie z ?tego” świata lub zwierzęta, które je ucieleśniały. Sprzyjała tej symbolice także biblijna opowieść o drzewie wiadomości dobrego i złego. Niemniej różne drzewa rozmaicie oceniano – na co dzień jako przydatny budulec albo jako drewno na ogień, od święta zaś jako znak boskiej łaski.
Dąb, drzewo powoli rosnące, ale potężne, rozłożyste, dostojne, wyraźnie symbolizował siłę, długowieczność, trwałość, a żołędzie uznawano za emblematy życia, zdrowia i męskości. Bywał spalany na popiół, który miał służyć jako rekwizyt w czasie niektórych rytuałów zaklinających moc człowieka, wzmacniających życie. W zamierzchłej chyba przeszłości uznawano dąb za drzewo powiązane ze słońcem, za drzewo mądrości. (…)
Jemioła, ten zielony półpasożyt, rośnie na wielu polskich drzewach (także na dębach), ale tak wysoko, że ani człowiek, ani zwierzę doń nie sięgały, a tylko ptactwo mogło go dziobać i rozsiewać po okolicy. Uznawano więc jemiołę za odwieczny dar starożytnych bogów. (…) Pewne jest tylko, że od dawna uznawano ją za dowód i symbol nieśmiertelności, płodności i emblemat męskich genitaliów, rosła bowiem bez korzeni, nie dotykając ziemi. Może dlatego właśnie pojawia się jako bożonarodzeniowe przystrojenie izby, pokoju, salonu? Może dlatego pocałunek pod jemiołą ma przynosić dostatek, szczęście, powodzenie, trwały związek ciał i dusz tych, którzy się całują?
Wierzbę znali wszyscy nasi przodkowie. Rosła wszędzie. Do dziś symbolizuje naszą przaśną polskość, budzi nostalgię emigrantów, czułość wielbicieli mazurków Chopina. Natomiast niegdyś przypisywano jej cechy skrajne. Była więc znakiem wschodzącego słońca, kobiecości, sił żywotnych i wody. Jednocześnie też symbolizowała smutek, bezpłodność, chorobę i śmierć. Opowiadano, że wierzby to porzucone kochanki, bezdomni kochankowie, ludzie nieszczęśliwi. Wierzono, że w rozwichrzonych jej gałęziach przemieszkują jakieś czarownice, a ich puste pnie nadają się na siedziby złych mocy, diabłów, budzących grozę puchaczy. (…)
Brzoza, jak inne drzewa, to także oś świata, symbol zarówno życia, jak śmierci, początku i końca, wiosny, czystości i miłości, ale także smutku i kary. Jej wiotkie gałęzie miały moc przeganiania złych mocy. (…)
Moje brzozy – Fot. Corbis
Kasztan, co wydaje się trochę dziwne, nie miał znaczeń magicznych. (…)Symbolizował życie człowieka, rodził się wraz z nim i – jak wierzono – wraz z nim umierał. Wróżono więc z kasztanowych drzew o życiu ludzi: gdy marniały, zapowiadały także rychłe odejście ludzi z nimi związanych.
Topola to drzewo symbolizujące kobiecość – smukła i wyniosła, miała oznaczać dwoistość natury, związek prze?ciwieństw, przynależność zarówno do wody i księżyca, jak do ognia i słońca. Często więc występowała w magii i w rytuałach związanych z narodzinami i ze śmiercią, z płodnością i miłością. (…)
Leszczynę, drzewo najwcześniej u nas z wiosną kwitnące, giętkie, wdzięczne i nie poddające się burzom i gromom, uznawano w Polsce za magiczne. To z niej wróżbici robili różdżki wskazujące żyły wodne, a niekiedy i ukryte skarby. Była też leszczyna drzewem mądrości, dowodem witalnych sił natury, płodności i miłości cielesnej.
Orzech włoski jako drzewo symbolizował męską siłę i płodność, a także zdrowie. Nic więc dziwnego, że gdy nasi przodkowie o kimś powiadali, że łupał albo tłukł orzechy, znaczyło to w języku kulturalnej konwersacji, że oddawał się cielesnej miłości.
Drzewa iglaste, takie jak świerk i sosna, wkroczyły do tradycyjnego świata symboli jako rośliny zawsze zielone, trwałe, długowieczne, silne. Na ogół więc wiązano je ze słońcem i nieśmiertelnością. (…)
Drzewa owocowe były osobną dziedziną troskliwości naszych antenatów. Były one przede wszystkim przedmiotem starań i dbałości. Owijano na zimę ich pnie słomą, wraz z nadejściem znaków budzącego się życia rozbudzano też drzewa w sadach. Zimowe i wiosenne rytuały bardzo często wiązały się z drzewami owocowymi, utożsamianymi z życiem ludzi.
Wyjątkowe znaczenie w sadzie miały jabłonie. Być może tę wyjątkowość pogłębiły jeszcze biblijne opowieści, a także związki z folklorem Europy Zachodniej. Może więc dlatego często zwano je drzewami życia, uznając za symbol rodzicielstwa, ich owoce zaś nazywano dziećmi. I z tej właśnie symboliki korzystano najczęściej przy dorocznych i rodzinnych obrzędach ?dobrego początku”.”
I teraz już wiem dlaczego i do czego tęsknię siedząc w upalny, letni dzień, w cieniu tamaryszku lub cyprysa.
Komentarze
Obrazuję kurpiowszczyznę Gospodarza. W hamaku na jakiś czas uwalił się nasz Johnny i patrzcie, jak mu dobrze – totalny odjazd, jak to teraz mówią 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_5310.jpg
cdn.
Drzewa na włościach Gospodarza plus kociołek od Pana Lulka. Dziewiczy, bo nikomu nie chciało się gotować.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5406.jpg
… i wtedy, wyobraz sobie Jerzor, ona mnie rzuciła! A to suka!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5414.jpg
Dzień dobry. Tu starsza z Pyr.
Jaki dzisiaj piękny temat. Kochamy drzewa. Jeszcze zabrakło mi jarzębiny (jarząb zwyczajny) lipy i graba. A kasztanowiec nie ma w Polsce symboliki magicznej bo to późny import – dopiero XVIII wieczny.
Skończyłam czytać o knajpach Lwowa, ale teraz więcej o tym nie napiszę, bo za chwilę wstanie Radzio i trzeba będzie z nim wyjść. Magik od informatyki przyszedł jeszcze raz ale po godzinie poddał się, więc nadal jestem skazana na kontakt „z doskoku”
Spać?! My?! No wiecie co?! Przecież internet na… …..
http://alicja.homelinux.com/news/img_5416.jpg
Pyra nam weszła w monolog, no to pokażmy sprawcę zamieszania Pyrowego życia, oto Radyjko w całej okazałości. Tak wyglądał we wrześniu ubiegłym.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5283.jpg
Co, nie podoba wam się?! Czysty żywy jedwab! Że co?! Że sukienka?! A co to, nie wolno?!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5336.jpg
Ustawiać się! Będę was zdejmował…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5391.jpg
Z drewno to można wystrugać sobie laskę , ale takiej to już nie.
Przy zrobieniu zdjęcia pomagało mi ze trzydzieści osób 🙂
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-02-02.html
Porno nie widzieli?! Duszno jest…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5393.jpg
Alicja spragniona słońca, nostalgiczna i pewnie po raz kolejny przysypana śniegiem, a tu Dzień Świstaka.
Marek – Sławek Cię ubiegł i to zdjęcie opublikował wcześniej – ta pani nic na urodzie nie straciła.
Kiedy bylismy w Rogalinie podczas przechadzki po parku podnioslem dwa kasztany i pojechaly ze mna. Przy rozpakowaniu bagazy znalazlem obydwa.
Za parkanem rosnc dwie lipy. Bardzo pachnace. Wetknale obydwa kasztany w ziemie bez wiekszej nadzei i okrylem na zime liscmi. Ku mojemu zdumieniu na wiosne wystartowal jeden, Drugiego pewnie wykopala wiewióra. One potrafia wygrzebac nawet spod ziemi. Stoi palik i chroni kasztan az urosnie i sam da sobie rade
Pan Lulek
To w biegu robione drzewa, ścigamy Gospodarza (a i tak nam sie urwał, a my wylądowaliśmy nie wiadomo gdzie). Ale drzewa są, co widać.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5368.jpg
…i to ile drzew! I nie powiem, kto za tym płotem pomieszkuje… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_5378.jpg
Pyro – za pozwoleniem oczywiście …
Ale się porobiło… gdzie ja jestem?!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5366.jpg
Alicja nostalgiczna, to widać. Przysypana. U nas jest Wiarton Willie, taki oficjalny kanadyjski świstak, nie ten tam amerykański. Chyba sie spod śniegu nie wygrzebie, o nie, juz mi to Elka donosiła wczoraj, a mieszka tak mniej więcej bliżej Wiarton niż ja. O doloż ty moja dolo… Jeszcze parę zdjęć wrzucę, szukam Rudolfa, a przy okazji podaję, co mi tam sie nawinie…
O ten portret mi chodziło. Rudolfa ulubione miejsce. Jak tylko usłyszał pojazd mechaniczny w pobliżu, wyskakiwał jak z procy i udawał się w kierunku okołopłotowym między drzewa, i obszczekiwał, co należało. I słusznie! Słynny sprint Rudolfa.
O kostkach Doroty z Sąsiedztwa nie wspomnę… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_5339.jpg
Marek,
do tej laski to po drabinie czy specjalnie takich niskich chłopaków dobrała?
Może sie czepiam… ale nie powinna ona być nebeska, ta laska?
Poranny spacerek zaliczony. Jest nieprzyjemnie, taki „mokry zamróz” ostry, zimny wiatr i wydaje się, że b.zimno, a tu ledwo -1. Kupiliśmy bułki, ziemniaki i kapustę kwaszoną z marchewką, bo nasza się skończyła. Trzeba by zakisić nowej, ale mi się nie chce! Czeka na mnie bielizna wyprana, którą trzeba upchnąć do szafy, mięso do mielenia- przewidziane na pierogi w tym tygodniu, ugotowanie kilku ziemniaków, bo dzisiaj na obiad kopytka z sosem od wołowiny, kapusta i surówka z białej rzodkwi. Kto zna sposoby na przegnanie poniedziałkowego lenia?
Brzozy najpiękniejsze są na wiosnę! A kasztany, … to na Placu … 🙂
Alicja zna sposób na lenistwo 😉
Wpaść do Pyry na golonkę, a potem placek ze śliwkami 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_5281.jpg
A takie „mokre zimno” to najgorsza zaraza, u mnie z definicji, bo wielkie jezioro pod nosem. Niechby i temperatura naokołozerowa, ale to mokre cholerstwo wszędzie sie wciśnie i wszędzie wejdzie. To powinno być zabronione i karalne 😯
Andrzeju.jerzy.
Ja Ciebie bardzo proszę, nie denerrrrrrrrrrrrrwuj Alicji takimi zdjęciami. Alicja do Afryki pryska za miesiąc, żeby umknąć kanadyjskiej zimie, a ten tu brzozy i w ogóle. Litości!!!
drzewa maja magie, przez 25 lat snilam i tesknilam wlasnie do brzoz i sosen w lubuskim i nie ma innych lepszych sosen niz wlasnie tam.
Morąg – obejrzę tego lata Twoje drzewa i ocenię czy piękniejsze niż lipy przy leśniczówce w Przydrożu (gdzie Brat osiadł) albo potężne trzy brzozy w Jarotach pod Olsztynem. Tam już podobno miasto (Brzucho pisał) ale może te brzozy ocalały?
Morąg,
dałaś hasło. Lubuskie. A co! Ale zanim znajdę odpowiedni skan, natknęłam sie na takie… powoli indoktrynujemy synową, jeszcze wtedy dziewczynę. Wszystko jak trzeba, Żubrówka i odpowiednia lektura 😉
http://alicja.homelinux.com/news/0166.jpg
To było z 5-6 lat temu
No, jak mi czegoś potrzeba na zawołanie, to oczywiście nie ma. Nic to, znajdę przy okazji i zapodam. Idę dospać.
Witajcie,
Nadrabiam zaległości po tygodniowej przerwie urlopowej, zarówno jeżeli chodzi o bloga jak i pracę. Na razie muszę większy nacisk położyć na pracę ;-(
W dzisiejszym wpisie zabrakło też olchy (olszy), której wokoło rośnie bardzo dużo. Przypomniało mi się tylko dlatego, że w ubiegłym tygodniu kupiłem tego parę metrów od leśniczego do celów kominkowych w przyszłym sezonie. No i mam teraz przerąbane 😉
Pyro!
A jak robisz surówkę z białej rzodkwi; niby proste, ale może masz jakieś specjalne receptury?
Andrzeju J. – robię w dwóch odmianach : łagodną do klusek, jak dzisiaj (utarta na grubych oczkach, z lekka posolona i wymieszna z gęstą, kwaśną śmietaną – mało tej śmietany) i pikatną do mięsa- wtedy dokładam łyżkę posiekanych kaparów albo trochę marynowanej chili i sporo szczypiorku.
Kapary lub chili? O! Smakowicie zapachniało! Dziękuję! 🙂
dobrze, ze zdazylem wczoraj porabac choinke, dzis wszystko przykryl snieg, Alicji pewnie by nie przestraszyl, ale tutaj to paraliz i panika i ani pol laski na horyzoncie:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/LeffeSniegIBambus#5298156709366788850
Sławek, ale masz piwo właściwie schłodzone
Dzien Dobry,
Gdzie kupuje najlepszy czekolady(robie renzny) albo praliny w Gdansku/Sopocie ?
Dzienkuje za rade
niby tak, ale kto mi teraz cytryne zapyli?
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/CytrynaDoZapylenia#5298166736075955474
Alicjo –
laski zawsze „chiba” sa nebeskie. Bez wzgledu na…
Zawsze tam za czyms tesknimy – bujajac w hamaku rozpietym pomiedzy wlasna brzezina – o przyjemnym chlodzie tamaryszku w uplany wloski dzien; o smuklych brzozkach na swej posiadlosci – odpoczywajac na laweczce ustawionej w cieniu cyprysa nad Adrtiatykiem; o slonecznych i cieplych dniach – spogladajac przez okno na zaspy sniezne wokol domu, o zwisajacych z dachu soplach – prazac sie w upalne dni; itd itp.
A teraz tesknie za nocnym wypoczynkiem i ide spac
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
„Zapylaj pomidory” – nawoływał Kofta w piosence o przytulaniu do serca psa… O cytrynach nie było mowy.
georginie chyba 🙂
Sławku,
spróbuj własnym pędzelkiem 😉
Jan Kaczmarek
http://www.teksty.org/k/kabaretelita/dosercaprzytulpsa.php
nemo, ławkowcem? 🙂
No proszę – w jednej linijce tekstu Pyra miała aż dwa „:mylne pojęcia” Nie ma to jak przyjaciele (tu mordka)
To Kaczmarek, a Kofta?
MtSiódemeczko – na jakże? Przyznałam się przecież –
1 bład – Kaczmarek, nie Kofta,
2.błąd – georginie alias dalie, a nie pomidory.
To jest tak, kiedy się pisze z głowy, czyli z niczego
J. Kaczmarek miewal tez teksty kulinarne:
http://shyym.wrzuta.pl/audio/k0mlSKE9gX/jan_kaczmarek_-_co_sie_zzera_w_jeziorze
Zapylac to mi poradzono passionfruit’a bo wybujal nad podziw, kwiatow mnostwo lecz wszystkie spadaja bezproduktywnie na ziemie. Ani pol owoca, ze o calym nie wspomne.
Nadal tesknie za snem tylko tak jakos….
E.
pomidory to byly „adyios” z akcentem na „Y” Pyro Mila i z zupelnie innej bajki
Echidna – miło, że wpadłaś, ale lepiej zasuwaj spać. A może spraw sobie ze dwa kolibry do tej passiflory?
Przed czy po? Snie rzecz jasna. A moze w trakcie? Te koliberki znaczy sie.
A na serio – porzeczki slonce i kilkudniowe upaly wykonczyly omalze doszczetnie. Czy jak przytne to odrosna?
Chyba odrosną, Zwierzaczku, bo przecież rozmnaża się porzeczki i agrest naginając pęd ku ziemi i usypując nad nim kopczyk ziemny. Część „oczek” wypuści korzenie, te skierowane ku górze nowe pędy; potem odcina się łopatą nowy mini-krzaczek od mamusi i sadzi się, gdzie jego miejsce
Winien jestem Wam dwa komentarze. Jeden dotyczy Balaklavy a drugi powodów dlaczego niedlugo nie bede mógl sie ludziom na oczy pokazac. Drugi kmomentarz musi byc juz calkowicie dojrzaly.
Zaczyna zatem ab owo. Specjalna poczta. Podkreslam slowo specjalna dostarczyla 2 (slownie dwie) Balaklavy. W czarnym kolorze opakowane i opisane w obcym jezyku. Nie przytaczam, zeby nie robic reklamy. Dla poprawienia ochoty na posiadanie wspomnianej dodam tylko, ze mozna ja nosic na cztery rózne sposoby.
Poczta Butelkowa az jeknela z radosci tym bardziej,ze dwie przesylki zostaly skompletowane.
Zaczyna od zwyciezczyni konkursu na znaczenie slowa Balaklava czyli MalgosiW
Przesylka do odbioru sklada sie z tradycyjnej butelki djabelskiej zarazy i wspomnianej Balaklavy.
Druga przesylka przygotowana jest dla Alicji na wypadek gdyby chciala zoapoznac sie zu sniegami Kilimadzaro. Uzupelnieniem just wczesniej zamówiona piers- ALICJI- ówka
Odbiór osobiscie, adres udostepni sie.
W dniu 21 lutego zapowiedzieli najazd Marek z rura ale bez laski oraz paOlOre. Moze by ich tak zatrudnic w charakterze pocztylionów. Zabrac moga przesylki do Wiednia, Warszawy albo Ostroleki a ja mam sprawe z glowy.
Obie Panie Adresatki proszone sa o zajecia stanowisk i nawiazanie stosunków z listonoszami
Pan Lulek
Panie Lulku, proszę jeszcze testamentu nie sporządzać. Miałeś być dzisiaj na badaniach i sprawozdać, więc nie zagaduj tematu.
Szanowny Panie Lulku, myślę że byłoby najlepiej gdybym nawiązała kontakt z Markiem, może wracając z austriackich wojaży przejeżdżałby przez Warszawę, co niewątpliwie przyspieszyłoby odbiór tych niezwykłych nagród.
Marku, co o tym sądzisz? Gdyby to nie stanowiło zbyt dużego kłopotu dla Ciebie, to chętnie bym skorzystała z tej propozycji. Moje bliższe dane chętnie przekażę mail’em. Czy można skorzystać z kontaktu na Twoim fotoblogu?
Z góry obu Panom serdecznie dziękuję 😀
Witajcie-meluduję się po powrocie z ciepłych krajów.A tam ci
brzóz i wierzb płaczących nie uświadczysz. Naoglądałam się
za to baobabów,tyle że bez liści,jako że pora sucha.
Pyro, nie testamentuj. Sprawa rozwija sie we wlasciwym kierunku. Wstepna prognoza przewiduje, ze musi mnie jeszcze cierpiec Ziemia Matka co najmniej lat 30. Trzy dziesiatki, wyobrazasz sobie. Kasztan Gospodarzostwa bedzie calkiem wyrosniety. Moje przygody ze sluzba zdrowia wymagaja jednak cakiem osobnej opowiesci
Co sie odwlecze to nie uciecze. Jest jeszcze 30 lat do dyspozycji.
Pan Lulek
Echidna !
Zelazna zasada jest. Jesli system korzeniowy zyje to wszystko jest do uratowania. Przytnij na wysokosc dwu dloni albo do zielonego. Duzo podlewaj. Jesli masz kompost otul srodek rosliny. Jak nie pomoze to wpadne i zrobie porzadki. Przygotuj sekator i cos do picia.
Pan Lulek
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/BrzozyTakieSobie#5298205889779156818
Witaj Danuśko – togdzie byłAś Kenia? Kongo? Myśleliśmy, że płn Afryka. Dawaj sprawozdanie.
Morąg =- zrobiło się złoto jesiennie i te oziminy takie ładne.
Pyro-byłam w Senegalu, w okolicach miasta Cap Skirring.
A wszystko wzięło się z wędkarskiej pasji mojego małżonka.
On w tamtych okolicach wyłowił już niejedną barakudę
i nareszcie namówił mnie,co by mu towarzyszyć.
A zatem towarzyszyłam- na łódce podczas łowienia
ryb i to głównie w ten sposób się poruszaliśmy
oglądając przy okazji okolice.Słońce grzało,a Senegalczycy,
naród bardzo przyjazny, prezentowali swoje białe zęby
w szerokich uśmiechach 🙂
Szkoda,że mogliśmy tam spędzićtylko 1 tydzień 🙁
Dla mnie, magia drzew zaczyna się i kończy na dwóch, z zawieszonym pomiędzy nimi hamakiem. Tak jak pokazała to Alicja. Ale jest jeszcze inna magia. Magia fal, której nie zastąpi mi żadna laska.
Fale – na koniec rozpryskują się, a ich energia zanika w białym piekle wody i piany morskiej. Tylko na ostatnich metrach towarzyszymy im na naszych kołyszących się deskach. Niekiedy podróżują przez pół globusa jedna za drugą, zanim dotrą do mnie. I te parę metrów wystarcza, żeby ze mnie zrobić innego ludzia. Co to za siła?
Pełna tajemniczości siła łapie mnie i moja deskę, zaczynm przyspieszać. Zaraz za mna buduje się nowe monstrum, wypluwa z siebie białą pianę przy czymi przeraźliwie huczy. Ja tańczę jej na nosie, bawię się z nią, skaczę na niej, ale czasami zostaję przez nią pożarty.
Kto z nas, nie ma własnego, legendarnego obrazu fal. Kto rozpatruje je na chłodno, jako moc z dalekich wichur, które dzięki energii pozostania kołysząc się, przedłużają swoje życie?
Ale fale to znacznie więcej. Fale stają się często nałogiem, z którego jest się ciężko wyzwolić. To bakcyl, którego się ma w sobie. W ich poszukiwaniu przemierza się tysiące kilometrów, jest się ciągle na tropie tej jednej jedynej perfekcyjnej fali, ale jej się nie znajdzie, ponieważ same poszukiwania i nowe odkrycia są energią do następnych poszukiwań.
Każda nowa fala jest inna. Nawet na tym samym spocie nie łamią się dwie fale tak samo. Prawdopodobnie jest to to, co mnie od nich uzależnia. Każda fala to nowe wyzwanie, zmusza mnie do nowych reakcji. Jazda na nich nie jest nigdy rutyną, bez różnicy czy jest to Hookipa Teneryfa czy Międzyzdroje.
I nad Morzem Północnym i Bałtyckim, ale również nad większością spotów Morza Śródziemnego jeździ się na falach powstających pod wpływem wiatrów (fale wietrzne). Zawierają one w sobie całą siłę lokalnych systemów termicznych, które formułują wodę, tak w efekcie czego powstają fale. Od ich urodzin, aż do ich końca ich istnienia na plaży, przemierzają najczęściej 100 do 200 kilometrów. Jest to, czaso?odległość potrzebna na rozwój z dziecięcej fali, aż do dorosłego, potężnego, pieniącego się walca. Za mało by się zorganizować i podporządkować. To dlatego fale wietrzne bywają często chaotyczne, łamią się w krótkich odstępach. Niekiedy powstają nieprzyjemne, Onshore.
Tam gdzie pod wodą, na drodze marszu fal jest mielizna, duże molo albo rafa koralowa przeistacza się fala wietrzna w fale o jednakowym miejscu łamania. Te przeszkody mogą również zmieniać ich kierunek. Tym sposobem na niektórych spotach fale przychodzą nie zawsze z tego kierunku, z którego przychodzi wiatr i mamy okazję na rozkoszowanie się w stylu Seide-Waveriding. Rzadki ale szczęśliwy moment.
Na plażach dużych oceanów fale często powodują u surfistów stan ekstazy. Tam spotyka się fale, które powstają w odległości kilku tysięcy kilometrów od brzegu. Formowane przez orkany i huragany, lokalne tornada. Połączone ze światowym systemem pasatów. W jednakowych liniach oraz odstępach toczą się potężne góry wodne do wybrzeży, rozbijając się po drodze o rafy i mielizny znajdujące się na dnie oceanów.
Zanim spotkają się z lądem i staną się dla nas przyjemnością można śledzić je na parę dni wprzód na zdjęciach satelitarnych. Ich początek jest prawie zawsze w tych samych miejscach.
Fale, które mamy zimą w Bretanii, nad Biskajem, u wybrzeży Portugalii, Hiszpanii, Maroku czy na Kanarach, wszystkie pochodzą z ogromnego burzowego zamętu nad północnym Atlantykiem. Natomiast na Hawaje, o tej porze roku, przychodzą fale, które mają swój początek na północnym Pacyfiku, w pobliżu rowu mariańskiego. Powstają w wyniku oddziaływania potężnych niżów barycznych. Na tak ogromne zawirowania nie ma żadnego wpływu niż znad Morza Północnego, który tak często jest przeze mnie oczekiwany.
Na przestrzeni setek kilometrów kwadratowych powierzchnia oceanów zostaje zbombardowana przez niże. I jak to zwykle bywa na początku jest ogromny chaos, woda wrze, fale nie są uporządkowane, nie są jednolite, ale po pewnym czasie, gdy odejdą od źródła powstania, nabierają swojej dostojności.
Podczas ich podróży przez ocean umacniają się, duże połykają małe, przekształcają się w góry wody w walce. Po drodze łączą się z falami pochodzącymi z innych sztormów. I tak po czasie z tej ogromnej falowej sałaty powstaje Groundswell.
A ja, jeżeli jestem o prawidłowym czasie w prawidłowym miejscu to mamy możliwość majestatycznie pokołysać się na fali. Towarzyszyć jej na ostatnich metrach jej istnienia. Mogę na własnej skórze odczuć to, co nazywa się magią fal.
Pięknie Johnny W. Pięknie, poetycko i z pasją. Niech Cię niosą fale.
Sławek,
co Ty śniegiem nazywasz, ten biały obrusik, na którym moje ulubione Leffe stoi?! Se zobacz, jak śnieg wygląda, specjalnie dla Ciebie zrobione 5 minut temu, o mojej 10:35
http://alicja.homelinux.com/news/img_6947.jpg
Poza tym temperatura okołozerowa celsjuszowa (my jesteśmy cywilizowany kraj, stosujemy układ metryczny i te tam Celsjusze, nie żadne Farenheity), toteż zaraz udaję się za róg w celu po primo na pocztę, po drugie primo po żeberka na kapuśniak, po trzecie primo pooddycham. Nad czwartym primem pomyślę.
Kuma z Afryki napisała, żeby się z żadnymi antymalarycznymi tabletkami nie wygłupiać, bo ona tam ponad dwadzieścia lat mieszka i wie, więcej się takimi tabletkami szkody sobie narobi, a w końcu to nie tropiki. O tse-tse i takich – zapomnieć.
Stanowisko zajmę, jak wrócę, Panie Lulku.
Idę porządnie poczytać, bo przeleciałam po łebkach.
O, Danuśka po Senegalu się szlajała i nic jej, a ja mam sie bać Afryki Południowej. No wiecie?!
No nic, lecę po te żeberka…
Namawiają Misia do podróży Paryż – Dakar. Ciężarówką przez dwa tygodnie . Spanie w aucie lub na piaskach Sachary pod gołym niebem. 300 euro od osoby na paliwo. Powrót po tygodniowym pobycie w Senegalu samolotem. Wyjazd w połowie sierpnia .
No co ja mam robić ? No co?
Organizator: Zielone Brygady… 🙂
johnny walker!
Ty potrafisz tak o falach pisac l Pierwszy raz w zyciu czytalem cos takiego na ich temat a przeciez cale moje zycie bylo bylo z nimi zwiazane
Coby o tym Arkadius powiedzial
Pan Lulek
To wszystko o akcji sadzenia drzew
http://www.clichyevenements.fr/2008/07/mission-2008-de.html
Dziwna definicja orzecha, Horpyna tlukla swoim zadem orzechy owszem, ale wedlug moje odbioru to ona byla singel.
a tu kocia magia przswietlony Mikolajek i teraz wychodzi diabolicznosc tego milusinskiego
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/KociaMagia#
Row Marianski jest na poludnie od Hawajow.
Mnie sie z falami tylko jedno zdarzenie zawsze kojarzylo. Kiedys po wakacjach pani profesor (liceum) opowiadala swoje wrazenia z podytu nad morzem. Gdzies na wysokim brzegu stala i spoglodala w dol a pod spodem morze wsciekle wrzalo, grzywacze etc. I pani podniecona swoja opowiescia o tym horrorze pyta: „..i wiecie co moglo sie stac? Na co kolega Arkadiusz nieco sie zacinajacy skomentowal: iii mo-o-o-orze polskie mia mia mialoby jednego bal-l-l-l-lwana wie-wiecej”. Po czym zostal skierowany do pani dyrektor na rozmowe.
Wlasnie kolega Arkadiusz uporzadkowal mi troche moj komputer i oto zdjecie jednego z kocurow Magdaleny
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/KociaMagia#5298248168620843410
johnny walker,
Dziekuje za przyjemny opis fal.
Wspominasz fale na Pacyfiku. Na zalaczonym filmie fale Rialto Beach w stanie Washington. Na plazy jest duzo drzew, ktore przeplynely rzeka Hoh do oceanu. Drzewa w czerwonym kolorze to madrona. Pozostale to cedry i roznego rodzaju swierki.
http://www.youtube.com/watch?v=elB3RIvXq0s
Pipeline. Hawaii.
http://www.idoidotoo.co.uk/imagesstyles/Hawaii-surf-2008.jpg
😆 yyc > to nie bylem ja, aczkolwiek w moim stylu
nie bede sie spieral ale wg mnie Row Marianski jest poludniowym przedluzeniem Rowu Japonskiego i lezy podobnie jek Hawaje na 20 rownolezniku oraz Zwrotniku Raka. Z mojej pozycji planety patrzac jest to na zachod od Hawajow
Kartkuję książki kucharskie i segregatory z przepisami. Takie mam przyjemne zajęcie.
Tarta ze szpinakiem, białe wino?
Tak sobie myslę…
tak Orca, to jest ten sound fal. Po jednym przezyciu brzmienie taki wpisalo sie na stale w moj organiczny twardy dysk. Kazdy revir brzmi inaczej, przyczyn jest wiele.
ogladajec Twoje obrazki, bylo to jakis czas temu, dostrzeglem drzewo filodendrona. Szkoda ze nie dostrzeglem na nim owocow. Raz, jeden jedyny jak dotychczas mialem mozliwosc sprobowac tego owocu prosto z drzewa. Lekko slodkawy, soczysty i doskonale gaszacy pragnienie. Bylo ta na jakiejs wyspie. Moze mi sie przypomni na ktorej.
yyc to sie nazywa przejechac rure 😉
No dobra, wróciłam z żeberkami, się podgotowują.
Panie Lulku,
(z 14:25), skołował mnie Pan trochę, bo tu niby odbiór osobisty balaklavy (nikt sie w moją stronę nie wybiera, co by podrzucił?), a tu znowu, że mam w stosunki z listonoszem. Z listonoszem to ja w stosunkach już jestem, a do Świetego Michała trochę mi daleko i przez ocean…
Marek,
co Ty się głupio pytasz o ten Dakar?! Pewnie, że jechać, choćbyś się miał zapożyczyć i zastawić! O spłaty będziesz się martwił potem, najwyżej wierzyciele wsadzą Cię do ciupy. Paczki podeślemy do paki, nie bój nic. Danuśka była niedaleko Dakaru w tym Skerrit i patrz, jaka zadowolona, chociaż musiała smażyć barakudy! No i wychodzi na to, że sporo blogowiczów zawadzi w tym roku o Czarny Ląd!
Morąg,
nie tłukła, tylko łupała, i chyba nie Horpyna, a jakaś siłaczka z „Krzyżaków” – dobrze mówię? A nie jakaś Jagna? Tylko nie ta z „Chłopów”, a jakaś od Sienkiewicza koniecznie.
Pyro,
słońce to ja nawet mam, tylko temperatury nie te. No i kopne śniegi. Co prawda słońca tu akurat niet, schowało się na moment, ale wracam zza rogu, to zrobiłam dla was kawałek trasy. Trochę brudno, przyznaję…
http://alicja.homelinux.com/news/img_6950.jpg
johnny walker,
‚Kazdy revir brzmi inaczej…’ Czesto ten sam revir brzmi inaczej o roznych porach roku albo nawet dnia. Przyplyw, odplyw. Jest to przyjemny i nieskonczony temat.
Owoce filodendrona? Nie przypominam sobie, abym dostrzegla owoce na drzewie. To bylo w lutym. Na pewno sa tak smaczne jak opisujesz.
Wiele innych krzewow i drzew kwitlo lub owocowalo w tym okresie.
Marku przed wyjazdem zorientuj sie czy kraj ktorego jestes obywatelem jest gotow zaplacic kaucje, ktora szczep Tuaregow w Mauretani badz Mali zaproponuje za laskawe pozostawienie Ciebie przy zyciu.
rajd Paryz Dakar odwolano i przeniesiona za kaluze nie bez kozery
na wszelki wypadek spisz testament 😆
Hm? Co Ty Johnny piszesz o tym Paryż-Dakar? Poważnie odwołali?! Toż to instytucja… Ja nie doinformowana, bo omijam przekaziory. Szerokim łukiem.
Czego straszysz Marka?! Ma jechać i posprawozdawać.
W Meksyku to porywają, a nie tam Mali-schmali. Przeczytaj sobie Marku „Heban” Kapusty.
O! Kapusta!
Po cholerę ja podczas ostatniego remontu instalowałam w kuchni wyciąg zapachów, czy jak to się zwie?! Od ponad godziny gotuje się kapusta, w całym domu wiadomo, jaki zapach, a ustrojstwo nie włączone. Ludzie… !
Marek nie nawalaj tylko rozpusc pogloski ze jedziesz z osobista rura robic reportaz wydobywczy dla sluzb specjalnych. Na wszelki wypadek nie podawaj dla których. Sadze, ze ostatnia wersja testamentu, ze jestem Twoim jedynym spadkobierca po stronie posiadania jest nadal aktualna.
Alicja ! nie wycofuj piersi. Przesylka jest gotowa a Twoja decyzja dotyczy czy odbierasz osobiscie u mnie. W tym przypadku Jerzor niezbedny jako poswiadczajacy odbiór, czy mam wyslac umyslnym do jednego z miast.
Wieden, Warszawa, Ostroleka. Twoje stosunki z listonoszem pozostaja poza sfera moich zainteresowan.
Przesylka jest i czeka na decytje. Przyklad MalgosiaW
Pan Lulek
Chłopaki jeżdżą od lat, przejechali z dziesięć razy . Jak by co to ja Koran w rękę i burkę na głowę i tyle będą mnie widzieli 🙂
jestem przekonana, ze Horpyna, trzeba spytac Pyry co ona na to?
Jagienka i orzechy
Żyła raz jedna panienka
Która zwała się Jagienka;
Wiele z niej było pociechy,
Bo tłukła pupą orzechy.
Opisał ją, że jest taka,
Sam pan Sienkiewicz w Krzyżakach
Wpierw żyła w cnocie jak mniszka,
A potem wyszła za Zbyszka.
I wiodło im się chędogo,
Chociaż, niestety, ubogo,
Bo się pokończyły wojny,
Zaczął się okres spokojny,
A rycerz – rzecz znana wszędzie –
Żyje z tego, co zdobędzie.
Ruszył więc Zbyszko konceptem
I wpadł na taką receptę:
Przywiesił na bramie druczek,
Że tu się orzechy tłucze
I od każdego orzecha
Zgarniał taryfę do miecha.
Laskowy orzech maleńki
To nie problem dla Jagienki;
Mogła za jednym przysiadem
Stłuc całe pół kilo zadem,
A gdy dorwała fistaszka
Zostawała z niego kaszka.
Niewiele też większej troski
Przysparzał jej orzech włoski.
Aż raz przybył jakiś młokos,
Przywożąc z Afryki kokos,
I zwrócił się do Jagusi,
Że mu tę rzecz roztłuc musi.
Spłoniła się żwawa młódka,
Wzięła dech, napięła udka,
Pomodliła się przelotnie
I w ten kokos jak nie grzmotnie!
Niestety twarda skorupa
Nawet przy tym nie zachrupa…
Wrzasła Jaguś wniebogłosy,
Podskoczyła pod niebiosy
I jak drugi raz przywali!
…a ten bydlak jak ze stali!
Natomiast biedna dziewczyna
Zrobiła się całkiem sina,
Oddech jej się jakby urwał,
Wymamrotała: – O kurwa…
Potem się zaniosła wyciem
I się pożegnała z życiem!
Wniosek: Na ogół umiemy
Rozgryzać własne problemy,
Lecz zagraniczne nowości
Przysparzają nam trudności!
Morał: Tylko wzrost oświaty
Może zmniejszyć nasze straty.
I hasło bezwarunkowo:
Mniej dupą, a więcej głową!!! (-) A.Waligórski
Andrzeju.jerzy … 😉
Wiedziałam, ze na Ciebie można liczyć! Oczywiście Jagienka!
tja…. a jak ani g. ani d. to co?
jonny, oczywiscie, ze na zachod ale znacznie blizej rownika.
Jest jeszcze GoogleEarth … nie trzeba szukać po mapach
Witam,
ogladam sobie bloga dzis, patrze a tu moja ruda malpa!
Morag, wiesz, napilabym sie kawy z Toba. Potrzeba mi Twojej trzezwej oceny rzeczywistosci…
dobrego wieczoru dla wszystkich!
Magdalena to przyjezdzaj z tym, ze trzezwa ocene rzeczywistosci to ja mam w przypadku innych….
A jak sie ten kocio nazywa bo juz nie pamietamy?
Rudolf
No wlasnie, w przypadku innych, to ja jestem wlasnie ta inna 🙂
No to przyjezdzaj, moze Pan Lulek tez chce pojsc do Pergamonu, przywiezcie ze soba trochre poludniowej charmy.
Danuśka, nie mogłabyś Pana Barakudziarza Osobistego namówić na jakieś zeznanie, typu: sezon, gdzie i z kim, tudzież chwilkę o sprzęcie, robie przymiarki, ale moje znajomości na miejscu raczej nierybne, teraz trzeba zawołać fachowca
Johnny, z ta fala ładnie dałeś, mimo rurowej konfuzji, a jak wyszły „śledzie”?
Mis, Ty nie kombinuj, Ty żyj, za dlugi najwyzej odsiedzisz, a obrazkow nikt Ci nie odbierze, przynajmniej tych w duszy wygrawerowanych, trasa opanowana, w najgorszym razie Cie upastuja, cobys sie w tlum wtopil,
dziwne, bo u mnie tez zeberka w kapuscie, fluid poszedl jakis?
Magdaleno, o rudych malpach tez cos wiem, ale widze, ze Ty je z malej literki, wiec, byc moze nie ta sama rasa, moze rzeczywiscie tylko Morag, a do tego chcesz, zeby na trzezwo, co dodatkowo wyklucza mnie z konsultacji,
a.j. jestem na kolanach przed Waligorskim, dzieki
Slawku,
http://www.waligorski.art.pl/
Slawciu, ja nie jestem malpa ja jestem mutant, dziadek Wicus byl prawie albino blad a babcia Kasia byla kruczoczarna i pochodzila z Tatarow kiedys osiadlych w Polsce lub przywleczonych z pod Widnia, ni sie geny niewyrobily.
A tak z innej beczki czy znasz Krzysia Rogulskiego?
Rajd Paryż-Dakar po raz pierwszy przeniesiono za kałużę (jak pisał JW):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rajd_Dakar
To na jaki rajd wybiera się Miś?
Ciekawe, ja też dziś weszłam w posiadanie żeberek. Myślałam o pomidorowej, ale narobiliście mi smaku na kapuśniak. 🙂
Pyreczko, to była łajza-minęlli:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=737#comment-134925
Magdalena?
Uściski od nas. Przypomniały mi się te buty… co to wiesz 😉
Zostawione na wiadomym trawniku przed chałupką tą boczną… na Kurpiach, żeby obeschły 😉
Alicjo, one, te buty, zmoczone niefortunnie, MUSIALY obeschnac, bo zaraz po zjezdzie, w Warszawie mialy do odegrania wazna role podczas waznego spotkania 😉
Morazku, jakies kwiprokfo sie kupilo z tym rudzielcem, Magdalena wyraznie o jednym z Twoich kotow chciala przy kawie, a Ty Babcia Tatarka z przesiedlenia sie zastawiasz
z K. Rogulskim, przyznam mam zaleglosci, metnie mi sie kojarzy ze Stamm’em
Magdalena daj glos na prywatnego maila albo zatelefonuj i powiedz co sie z toba dzieje.
Pan Lulek
Slawku, ten kot ze zdjecia jest MOJ!!!
panie Lulku, odezwe sie, obiecuje, tylko mi sie tak poza wszystkim zyc po prostu nie chce…
Krzysio Rogulski reżyser (w Paryżu) – ja znałam. Jego pierwszą żoną była moja koleżanka ze studiów. O tego chodzi? Spotkałam go tam nawet po latach.
Magdaleno! Jak to się nie chce? Wiosna idzie, dzień coraz dłuższy… no i z taką rudą małpą to musi chcieć się żyć 😀
Magdaleno,
nie takie rzeki (Narew) – śmy przeszli. Wspieramy.
… znasz nas , nie opuścimy naszych w potrzebie.
Doroto, bo ja taka osobowosc depresyjna jestem…, ta pora roku kompletnie do mnie nie przemawia
ale kod mam kozacki, 6 i trzy dziewiatki, hmmmm 🙂
z taka ruda malpa, to osiwiec predzej :), zajrzalam niedawno na strone jego rodzimej hodowli i zobaczylam zdjecia czterech takich malych rudych, ci hodowcy to bohaterscy musza byc!
Alicjo, wiem 🙂 🙂 🙂
Pora roku jest do przeczekania…
No to dobranoc, idę kryminał muzyczny czytać 😉
Slawku nie obejzales Kociej Magii, tam jest jeden z kotow Magdaleny inne zdjecia nie wyszly, ale ten ma najbardziej zdecydowany charakter i potrafi ci w przejsciu obok ciebie naparskac, nawymyslac i nawet pewnie naublizac. Jest jeszcze w Magdzinym domu Melchiorek i wyglada zupelnie tak jak wredny kot Lucyfer w Kopciuszu Disneya, Melchior jest subtelny i wrazliwy.
Ja zasadniczo mam problem z kojarzeniem okreslenia rudy wiec przeszlam w mutacje i przesiedlenie babci kruczoczarnej. A co do Krzsia tak to ten, czasami swiat bywa maly i myslalam, ze Slawek go moze poznal, gdyz jest to wyjatkowo kulturalny i sympatyczny mieszkaniec Paryza, tzn. ja mowie o mnie znanym wydaniu paryskim i wydaniu ze spotkan w domu nad Atlantykiem naszego wspolnego przyjaciela Gillesa.
Magda na depresje traci sie za duzo czasu i energii, wiec odpowiednie ksiazki do lapy i przekrecic depresje np. na represje w stosunku do Twoich niewygod zyciowych.
Maciek Adwent
to me
show details 6:47 PM (17 minutes ago)
Reply:
Saw your link on adamczewski.blog.polityka.pl 🙂
No… matka ma wpływ na dziecko 😉
Morągu,
jakie tam książki (dla Magdaleny). Przyjaciele to najlepsze oparcie.
Tak sobie gadacie, a ktoś musi pracować, niestety. Z decyzją Paryż-Dakar to bym się nie wahał, chociaż sam rajd to za kałużę przeniesli ze względów bezpieczeństwa. W międzyczasie książka dotarła, za która pięknie dziękuję. Chyba w tym miesiącu nie zacznę cvzytać. Na razie nie mogę się uporać z Pustynią Clezio z braku czasu. Każdy, kto był w Maroku i choć trochę spenetrował obszary na południe od Tiznitu – chocby w granicach 200 km, powinien Pustynie przeczytać. Tym, którzy siedzieli na plaży czy nawet objechali z wycieczką miasta królewskie, Pustynia nie ma nic do zaoferowania.
Przesylka dla Alöicji w pelni zapakowana. Trudno bylo znalezc karton odpowiednich rozmiarów ale dalo sie. W srodku balaklava otula piers- ALICJI ówke. Listu towarzyszacego nie bedzie aby nie podpasc i nie zostawiac sladów. Jutro kolej na MalgosieW. Ma sie rozumiec przesylke dla Niej,
Pan Lulek