Mikro-test w Makro Centrum

Prawdę powiedziawszy test nie był taki bardzo mikro ponieważ uczestniczyło w nim 65 osób i to nie byle jakich. Zwłaszcza jeśli się powie, że sprawdzano jakość wołowiny argentyńskiej, brazylijskiej i polskiej. A wśród osób testujących byli profesorowie ( w tym także i rektorzy) wyższych uczelni zajmujących się problematyką żywności oraz hodowli bydła. Byli także członkowie Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego oraz ludzie zajmujący się handlem mięsem i jego promocją. A wszystko odbywało się w stołecznym Makro Centrum Rozwoju Firm funkcjonującym przy Makro Cash and Carry Polska.
Najpierw słowo o Centrum Rozwoju, które od niedawna dysponuje świetnie wyposażoną kuchnią-laboratorium nadającą się zarówno do takich testów jak pokazów gotowania czy kursów. Szefuje temu kulinarnemu przedsięwzięciu jeden z najwybitniejszych polskich mistrzów kuchni – Grzegorz Kazubski.


 
Wołowinę Grzegorz Kazubski kroił pod czujnym okiem profesorów

Zanim jednak zdam relację z testu musze jeszcze dodać, że producenci dbający o swoją kieszeń zrozumieli, że najlepsza droga do zapełnienia jej brzęczącą gotówką wiedzie przez żołądek konsumentów i – co za tym idzie – ich portfele. Postanowili więc po pierwsze poprawić jakość polskiego mięsa współpracując z uczelniami rolniczymi oraz ustanowić – na wzór systemów amerykańskich czy australijskich – Polski System Jakości QMP czyli Quality Meat Program. Poczynili w tej mierze szereg kroków, które zaczęły już przynosić pierwsze owoce. Polska wołowina np. zaczyna być doceniana w Europie.  A konkurencja jest przecież niemała. Przede wszystkim stanowią ją Szkoci i Francuzi (lub w odwrotnej kolejności jak kto woli) a także hodowcy z Argentyny i Brazylii dostarczając mięso świetnej jakości, w niewysokich cenach i na stałym poziomie jakościowym.
Polscy hodowcy wzięli jednak na kieł i postanowili udowodnić, że ich produkt nie ustępuje konkurencji zza oceanu. W niektórych zaś dziedzinach jest wręcz lepszy. I po to był ów test.
Najpierw w obecności notariusza (poprawność polityczna każe napisać: pani notariuszki) przygotowano cztery spore kawały wołowiny (ten sam mięsień w każdej próbie): argentyński, brazylijski, polski z systemu QMP i także polski nieznanego producenta spoza systemu. Każda porcja mięsa dostała numer kodu i została pozbawiona oznakowań mogących ujawnić kraj producenta. Potwierdziła to podpisem notariuszka i dopiero wtedy wołowina trafiła w ręce mistrza Grzegorza Kazubskiego. Pokroił on wołowinę w jednakowej grubości plastry i kolejno układał w elektrycznym grillu, nie stosując żadnych przypraw, tylko lekko smarując olejem roślinnym. Każda porcja poddawana była smażeniu w tej samej temperaturze i przez ten sam czas czyli 4 minuty. Potem po krótkim odpoczynku mięso zostało pokrojone na małe kawałki, które podawano nam tj. degustatorom.


 
Wszystkie plastry wołowiny zostały pokrojone jednakowo

Po zjedzeniu każdej porcji musieliśmy wypełniać olbrzymie kwestionariusze pytające o smak, zapach, wygląd, soczystość, kruchość, włóknistość. Kwestionariusze trafiały w ręce profesorskiej ekipy sumującej wyniki i w kilkadziesiąt minut później ogłoszono rezultat.
Prawdę mówiąc miałem nadzieję na zwycięstwo polskiej krowy. I niewiele też brakowało do sukcesu. Wygrało jednak mięso z Argentyny, które charakteryzowało się większą miękkością niż polskie. Różnica jednak punktowa była minimalna. Polska wołowina kwalifikowana czyli objęta systemem ścisłej kontroli od producenta do kucharza zajęła drugie miejsce. Trzecie zaś przypadło też polskiemu mięsu spoza systemu wprowadzonemu przez Zrzeszenie Producentów, a czwarte zajęło mięso brazylijskie.


 
Grzegorz Kazubski w swoim królestwie

Jest więc z czego się cieszyć. I myśleć o dobrym, krwistym befsztyku, który przez kilkanaście miesięcy hasał po łąkach nad Wisłą czy Narwią lub Sanem. Producenci zaś i handlowcy muszą teraz myśleć jak zachęcić rodaków, by kupowali właśnie ich mięso i więcej go jedli. Okazało się bowiem, że zjadamy rocznie (statystycznie oczywiście) zaledwie 4 kilogramy wołowiny, gdy w Europie zjada się jej aż 17 kg.