Mała rybka, a wielka przyjemność

Królowie mają to do siebie, że są dobrzy i mądrzy. Taki wniosek można wysnuć ze słów portugalskiego monarchy Joao II panującego w Portugalii na przełomie XV wieku. A powiedział on te słowa:

Sardynek u nas nie brak, smak mają wyborny i kosztują tak niewiele.

Zgadzam się z monarchą i podzielam jego smak. Też uwielbiam sardynki. Zwłaszcza te świeże z ulicznego grilla. A i poddani Joao II mieli podobny smak. Od wieków więc sardynki są (obok dorszy) najbardziej lubianą rybą.

Roczne połowy sardynek wynoszą ponad 100 tys. ton. Stanowi to aż czterdzieści procent wszystkich połowów. Sezon rozpoczyna się w kwietniu. I wówczas cała Portugalia pachnie dymem i wonią tych małych rybek. Ławice sardynek po okresie zimy podpływają do wybrzeży i jedzą na potęgę. Wówczas tyją. Wtedy też przez kolejne siedem miesięcy trwa nieustanna sardynkowa fiesta.

Sardinhas asadas, czyli grillowanie na węglu drzewnym są prawdziwym przysmakiem. Choć dla mieszkańców Europy Środkowej czy Wschodniej wydają się nieco zbyt słone. Technika bowiem przyrządzania jest prosta, a z przypraw używana jest tylko sól morska gruboziarnista. Wypatroszone rybki naciera się mocno solą i odkłada na dwie godziny, by nią przesiąkły. Wtedy to rzuca się je na grill, by po kilku zaledwie chwilach podać przechodniom.  Często sardynkom na ruszcie towarzyszy czerwona papryka skropiona oliwą. Taki zestaw jest najprostszy, lecz jednocześnie najlepszy. W dodatku zaś ci, którzy nie lubią nadmiaru soli mogą kryształki oblepiające rybkę po prostu strącić na ziemię.

Smaczne są także sardinhas fritas – rybki obtaczane w mące i rozbełtanym jajku, a następnie smażone w głębokiej oliwie.

Do nas, do Polski, mają szanse dotrzeć sardynki w zupełnie innej postaci, czyli w puszce. I też są doskonałe, choć absolutnie nie dorównują rybkom świeżym i gorącym, podawanym wprost z rusztu i do tego popijanym chłodnym vinho verde!