Kurczę wcale nie blade

Bitwa pod Marengo w pobliżu stolicy Piemontu –  Turynu 208 lat temu miała miejsce decydująca bitwa drugiej kampanii włoskiej Napoleona. Armią austriacką dowodził generał Michael Friedrich von Melas. Bitwa zakończyła się zwycięstwem Francuzów, a jej następstwem było wycofanie się Austriaków z Włoch.

Generał von Melas miał do dyspozycji około 31 000 żołnierzy i 100 dział, jego siły rozciągały się w kierunku na wschód od Aleksandrii wzdłuż rzeki Bormida. Francuzi dysponowali 23 000 żołnierzy i 15 działami. Centrum francuskie znajdowało się w okolicy wsi Marengo, oddzielone od Austriaków strumieniem  Fontenone

Około godziny 11 Napoleon zorientował się, że może przegrać bitwę. Wydał rozkaz obrony do upadłego, mobilizując jednocześnie do walki wszelkie rezerwy jakie posiadał.

Około piętnastej Melasowi wydawało się, że bitwa jest wygrana i – jak się okazało przedwcześnie – wysłał kuriera do Wiednia z wiadomością o zwycięstwie. Armia Bonapartego cofała się stawiając rozpaczliwy opór, Austriacy szykowali się do zadania decydującego ciosu. W tym samym jednak czasie w sztabie Bonapartego zjawił się francuski generał Louis  Charles Desaix z informacją, że jego dywizja w sile 5 000 ludzi i 8 dział jest w odległości około godziny marszu od Marengo. Francuzi musieli wytrwać jeszcze dwie godziny.

Około szesnastej Francuzi byli gotowi do kontrataku. To, co nastąpiło później, znawcy sztuki wojennej opisują jako najlepiej przeprowadzoną w całej historii wojen operację taktyczną połączonego działania piechoty, artylerii i kawalerii.

Wkrótce kolumna Austriacka przestała istnieć, dowodzący nią generał Zach, któremu Melas zdał dowództwo nad całą armią dostał się do niewoli. Około 18 było właściwie po bitwie.

Austriacy stracili 15 sztandarów, 40 armat, 6 000 zabitych, 8 000 jeńców, straty francuskie wyniosły do 7 000 zabitych i rannych. Śmierć poniósł natomiast generał Desaix. Napoleon płakał nad jego ciałem i był to pierwszy raz, gdy żołnierze widzieli łzy w oczach „Boga wojny”‚.

Po tej bitwie kucharz Napoleona – Charles Durand  dostał rozkaz przygotowania posiłku.

Nie było to proste, Napoleon miał zwyczaj nie jadania niczego przed walką, był więc bardzo głodny. Wszyscy wiedzieli też, że cesarz Francuzów nie lubił czekać.

Tymczasem tabory znajdowały się daleko, a on kucharz dysponował wyłącznie kurczakiem, czterema pomidorami, trzema jajkami, czosnkiem i paroma rakami i odrobina oliwy. Spryciarz i ryzykant zarazem usmażył kawałki kurczaka, podlewając go koniakiem z manierki Napoleona. Dodał do tego trochę chleba, który dostał od żołnierzy i ułożył obok na tym samym talerzu usmażone jajka, pomidory i raki. W tamtych czasach połączenie kury i raków było całkowitą ekstrawagancją.
O dziwo cesarz Napoleon zjadł potrawę z wielkim smakiem i polecił, żeby gotować ją po każdej bitwie.

Przy następnej okazji Durand zmienił recepturę i zastąpił raki truflami, aby danie było bardziej eleganckie. Napoleon zauważył różnicę i kazał przywrócić pierwotna wersję dania, był bowiem przesądny, a połączenie kurczaka i raków skojarzyło mu się ze zwycięstwem.

Oczywiście dociekliwi historycy znaleźli rzekome dowody na to, że  Durand zaczął gotować dla Napoleona dopiero w 2 lata po bitwie, a pierwsze wzmianki o tym daniu czyli kurczęciu Marengo, pojawiły się dwie dekady po bitwie. Nie bądźmy jednak zbyt dociekliwi. Historyjka jest po prostu smakowita. A jeśli chcecie zobaczyć ją we współczesnym wydaniu to zapraszam do „Kuchni z Okrasą” w sobotę 3 maja przed południem.