Zgadnij co gotujemy?(86)
Dziś zgadywanka herbaciana. Siedzę bowiem zanurzony w liściach herbaty aż po same uszy. I popijam herbatę by odświeżyć umysł. A w zamian nietypowa nagroda: książka napisana przez słynnego autora powieści sensacyjnych Johna Le Carre? a zatytułowana ?Pieśń misji?. Znawcy tej literatury twierdzą, że to najlepsza książka tegoż autora. Podobno są w niej też elementy kulinarne więc można to dzieło zaproponować jako nagrodę na tym blogu. Aby książkę opatrzoną (niestety tylko moja) dedykacją otrzymać – trzeba odpowiedzieć na trzy pytania (bezbłędnie oczywiście) i spiesznie wysłać list na adres: internet@polityka.com.pl
A oto pytania:
1. Chiński cesarz Shen Nong (odkrywca i popularyzator herbaty) nosił piękny przydomek związany z jego miłością do uprawy roślin – jak nazywano cesarza?
2. Czego (i dlaczego) zażądała królowa Wiktoria w dniu swojej koronacji czyli 28 czerwca 1837 r?
3. Który z polskich monarchów jako pierwszy zetknął się z herbatą i prosił listownie swą małżonkę o pomoc w kwestii stosowania tego napoju?
Już siadajcie do komputerów. Czekam na listy i przygotowuję książkę do wysyłki. Powodzenia!
Komentarze
Dziś ja jestem ranny ptaszek i mówię wszystkim dzień dobry !
Miłego dnia, 🙂 Teresa
Dzień dobry w pochmurny ranek, który zapewne może umilić dobra herbata!
O „Gotuj się” dowiedziałam sie niedawno i bardzo mi sie podoba (przejrzałam archiwa). Co do Cesarza Shen Nong (i jego odkrycia czyli herbaty), legenda mówi, że pewnego razu Cesarz odpoczywał pod krzewem dzikiej herbaty. Kilka liści tego krzewu wapdło do dzbana z gorąca wodą, Cesarz wypił ten napar i zachwycił się jego aromatem i smakiem i dalej juz wiadomo.
Dzień dobry. Dopiero teraz włączyłam komputer i jest smakowity temat, ale nagroda dzisiejsza z pewnością trafi w godniejsze ręce. Osobiście nie przepadam za autorem. Daleko od klawiatury ale w zasięgu ręki stoi potężny kubas z poranną kawą. Na herbatę przychodzi u mnie czas popołudniową porą i wtedy lubię świeżą, dość mocną, czystą herbatę. Zawsze czarną , zielona herbata nie należy do moich przysmaków. Nie przepadam także za herbatami aromatyzowanymi jaśminem, hibiskusem, imbirem itp tzn można od czasu do czasu wypić coś takiego, byle nie za często.
Wysłałem, ale w sprawie Królowej Wiktorii „strzeliłem byka” 😉
Lubię o poranku, od czasu do czasu, zieloną herbatę z leciutkim aromatem cytryny.
Sorry, że do poprzedniej notki, ale jeżeli tam włożę swój komentarz, to nawet pies bez ogona go nie przeczyta.
Aniu!
Torlin nie krytykuje, Torlin stwierdza fakty i nie ma nic „przeciwpołożnie”. Musicie tylko zrozumieć, że ja pracując przy komputerze nie będę pisał, że nastawiłem ziemniaki. Ale mnie to nie przeszkadza. Tylko nie dziwcie się, że ja nie komentuję, bo jeżeli nawet wsadzę wpis poświęcony tematowi Gospodarza, to on dziwnie wygląda.
Heleno!
Wstrząsająca jest ta opowieść i jestem 100 % pewien, że prawdziwa. Ale na pewno decyzja należała albo do rządu brytyjskiego, albo do lokalnego samorządu. Owładnięci jesteście jakąś dziwną niechęcią (żeby nie użyć mocniejszego słowa) do Unii i wszystko jej przypisujecie. Jak się zajmuję samorządami w kontekście unijnym od dawna i nie słyszałem, żeby Unia wtrącała się do jakichkolwiek cmentarzy. I żeby nakładała kary. Unia nie może szukać w „wykazach biznesów, przedsiębiorstw i zakładów pracy”, bo takich … nie prowadzi. Czy Wy (nie gniewajcie się) cokolwiek interesujecie się jej działalnością? Pochówki jest to wewnętrzna polityka państwa i Unii nic do tego. Zgodnie z zasadą subsydiarności przypuszczalnie była to decyzja lokalnego samorządu.
Unia nie ma nic do tego.
Panie Piotrze!
Ja będę już miał zawsze miłe skojarzenia z Panem i herbatą. To w końcu do Pana notki o cudownym tytule „Srebrne igiełki dziesięciu tysięcy wiosen” napisałem komentarz, który został później wydrukowany w gazetowym wydaniu „Polityki”.
Wszystkich b. serdecznie pozdrawiam i „zamilkam”. Do roboty.
Oczywiscie, ze nie wygralem. Nawet nie wyslalem. Na dokladke, mam w domu zawsze kilka gatunków herbat. Róznych, czarna, zielona, ziolowe. W listkach i granulowane.
Poniewaz bylem wczoraj na szparagobraniu wiec sprawozdaje co nastepuje. W Austrii, scislej zas rzecz biorac w Burgenlandii rolnictwo, hodowla i uprawa wszelkiej zieleniny to juz caly przemysl. O dziwo, wraz z rozwojem ilosciowym maleje eksport poniewaz rynek wewnetrzny na skutek rozwoju turystyki potrzebuje stale cos nowego i w wiekszych ilosciach. Sluchajac radia i telewizji zaczynam odnosic wrazenie, ze najwazniejszymi zawodami sa winiarze, kucharze no i oczywiscie ogrodnicy. Kazdy land ma jakas specjalizacje. Samo sie wyksztalcilo. Steiermark, to nie tylko wina ale i znakomite jablka, gruszki i wyroby miesne. Tyrol, to nie tylko krysztaly Svarowskiego ale i znakomite konfitury i piwo. My zas, Burgenlandia to wszstko co mozliwe od Wiednia poczynajac a na Budapeszcie konczac. Taki pomost gastronomiczny. Od czasu kiedy zniknely granice i koncza ostatecznie rozbieranie zasiek i zapór przeciwczolgowych, okoliczne krowy chodza w szkoda do zagranicznych sasiadów. Nasze na wegierskie laki i na odwrót. Powstaja mieszane, czesto rodzinne, firmy wlasnie rolnicze.
Jedna z takich firm odwiedzilem wczoraj w charakterze nosiwody za dwojgiem dziennikarzy mniejscowej telewizji, którze robili wywiad ze znanym juz hodowca szparagów. Sezon szparagowy rozpoczal sie w biezacym roku z dwutygodniowym opóznieniem. Wiosna przyszla pózniej anizeli oczekiwano. U nas hoduje sie dwa rodzaje szparagów. Biale i zielone. Róznica polega na ty, ze biale rosna pod ziemia a zielone nad ziemia. Pole uprawne pokryte jest czarna plastikowa folia dla ocieplenia ziemi i utrzymania stosownej wilgotnosci. Biale szparagi sadzone sa w glebokich dobrze wynawozonych rowkach a po wierzchu osypane bardzo lekka ziemia, prawie piaskiem i przykryte czarna folia plastikowa. Zbierajac plony, odsuwa sie folie i tam gdzie pokazuje sie glówka, czyli paczek, odgrzebuje sie calego szparaga i odcina od korzenia przy pomocy specjalnego narzedzia w postaci dwuzebnego widelca. Potem znowu zasypuje sie odsunieta ziemia i znowu przykrywa folia. Po pewnym czasie wychodza nowe. Zielone szparagi scina sie bo one wyrastaj na wysokosc kilkunast centymetrów. Z tymi szparagami trzeba ostroznie zeby nie zdrewnialy. Zdania na temat róznic i odmiennosci smaków sa podzielone. Sciete szparagi myte sa w specjaknych myjkach, tylko przy uzyciu czastej woda i pakowane. Sa dwa sposoby pakowania. Jeden z owijaniem papierem lub woreczkiem foliowym dolnej czesci, to dla dluzszego transportu, drugo metoda, to zwiazywanie gumke peczków dla szybkiego zuzycia. Najlepsze w smaku sa te prosto z pola gotowane w specjalnym wysokim i szczuplym garnku glówkami do góry. Zielone szparagi gotuje sie oczywiscie zgodnie z zasady: „Zielonym do góry”. Po nakreceniu tak zwanego materialu balowalismy w lokalu nalezacym do rodziny. Na poziomie krórego moglaby pozazdroscis Królowa Wiktoria gdyby jeszcze zyla i nie zazadala wtedy herbaty.
Pogoda. No cóz, jak zwykle, cesarska. W sam raz na zbieranie szparagów.
Sezon trwa u nas szesc do osmiu tygodni i trzeba sie pospieszyc
Recepty na przyrzadzanie szparagów dostarcza lepsi ode mnie
Pan Lulek
Ja też mieszkam w zagłębiu szparagowym, więc mam łatwy dstęp do świeżutkich, tylko niestety nie widzę, żeby mieszkanie w szparagowej okolicy wpływało obniżająco na ceny. Zapytałbym „ki pies?”, gdyby nie pewność, że żaden z moich pobratymców w tym ogona nie macza.
Mnie tez ceny w okolicy Berlina, gdzie szparagi kupuje sie na progu domu u chlopa czesto zadziwiaja, ale jak patrze na nich jaka duma z nich bije, ze sprzedaja swiezy wychodowany przez nich produkt to w koncu wymiekam i place ile chca.
Jeżeli napiszę więcej głupot niż w innych dniach, to proszę mnie usprawiedliwić. Przy remontowanej windzie wyje wiertarka wielkiej mocy, a gdzieś wysoko jeszcze i udarówkę słychać.
Też mieszkam w okolicy, gdzie sporo uprawia się szparagów i to od ponad 100 lat.Wiadomo, Pyrlandia gleby ma słabiutkie za to sporo umiejętności i amatorów warzywa. Też nie zauważyłam, żeby to w czymkolwiek na poziom cen wpłynęło. Dwa piętra nad Pyrą mieszka bardzo miła Pani. Kiedyś miała potężnego psa – kaukazczyka (sama jest niewielka) ale Lokis był psem dobrze wychowanym, cichym i pełnym godności – i kochał obierki szparagowe. Pół bloku znosiło dla Lokisa szparagową korę surową w sezonie. Kiedy Lokis przeniósł się do psiego raju, nastała pora Zuzy – małej kotki. Kotka nie jest młoda, tylko mała jakaś i dosyć grubaśna. Ta z kolei lubi szparagi gotowane. Pani tnie jej szparagi na 4-5 cm kawałki i tak je Zuza pałaszuje.
ach! kod 1141 czas się przywitać!
:::
po porannej kawie
(odmierzam życie łyżeczkami kawy)
przez resztę dnia oddaję się we władanie herbacie
(herbata oczyszcza moje jałowe wnętrze)
:::
a spytam Gospodarza w i Was moi drodzy
znacie niewielką książeczkę
„Księga herbaty” Okakury Kakuzo?
(PIW 1986)
bo to ona zaszczepiła we mnie miłość
do tego napoju
No i koniec zabawy. Tym razem wygrała Teresa Stachurska. Gratulacje Pani Tereso. Książka Johna Le Care jest Pani. Do tego koszulka, którą posiada juz sporo blogowiczów. Prosze tylko o adres pocztowy lub wyznaczenie dnia odbioru nagrody ( wydaje mi się, że mieszka Pani w Warszawie). Czekam na wiadomość pod adresem: p.adamczewski@polityka.com.pl
A prawidłowe odpowiedzi to:
1 Boski Rolnik
2 Królowa zażądała filiżanki herbaty i najnowszego Timesa
3 Jan Kazimierz
Prawdę mówiąc w zeszłym roku, jak się urodziłem, było już po sezonie szparagowym i nie zdążyłem sprawdzić, czy lubię obierki. Ale już zawiadomiłem mamę, że przy pierwszej szparagowej okazji ma mi dać przetestować. 🙂
Za to herbata, mon amour… Nic więcej nie napiszę, bo nie jest to temat, który można zbyć lekkim i krótkim słowem, a muszę lecieć owieczek dopilnować.
Orlinie dzięki wielkie za polonizator. genialny wynalazek.
Tak sobie od wczoraj te dyskusję czytam i do wniosków dochodzę następujących:
Torlin ma rację – Unia wszystkiego nie reguluje, za to wiele europejskich rządów nią sobie mordy wyciera wmawiając nam, że te głupoty, które każą nam robić to wina unii a nie ich własnej bezmyślności, czego przykładem ów cmentarz dla zwierząt, mity o prostowanych bananach, akcja ściągania zielonych strzałek na polskich ulicachitp. Przypomnijcie mi później, to wam napisze jak taki jeden chciał parki narodowe likwidowac.
Ogół blogowiczów ma rację – rządy mają tendencje do regulowania wszystkiego co się tylko da. Bo unia proszę państwa to nie jakaś magiczną żaba z kosmosu, to nasze rzady. I jak one zaczynają nam za bardzo włazić do garnka, to trzeba protestować i juz. Ze można protestować skutecznie pokazuje przykład serow.
Jakoś oscypka ma mniej wspólnego z owa żaba z kosmosu a więcej z producentami, którzy zamiast stawiać na jakoś stawiają na szybki zysk. Zamiast winić za to żabę, możemy tak oprotestować producentów?
Wniosek trzeci i chwilowo ostatni, każdy je co mu smakuje.
A teraz wracam do boju z brakiem profesjonalizmu.
Brzucho,
mógłbyś coś więcej o tych narwiańskich ogórkach?
Na ogórki to ja jestem pies (przepraszam Bobiku!) i mogę je w każdej niemal postaci (z wyjątkiem tych z octu).
Zaintrygowałeś mnie. Proszę rozwiń temat i wylecz mą niewiedzę…
A szparagi? To nie tylko Burgenlandia, bo i Wiedeń dziś otoczony nie Turkami (ci już dawno Wiedeń zdobyli) lecz polami uprawnymi, na których królują szparagi. Pomijam legendy na temat przypisywanych im cudownych właściwości z viagro-podobnymi na czele, ale faktem jest, że o tej porze roku Austriaków ogarnia szparagowy szał. Spargelessen należy do tradycji tak jak Opernball. Szparagi są ponad podziałami klasowymi i politycznymi. Do dziś wspomina się spotkanie populisty Haidera i socjalisty Gusenbauera (zażartych przeciwników) przy talerzu szparagów.
Schłodzonego Gruener Veltlinera nie może przy szparagach zabraknąć.
A co się tyczy dzisiejszego konkursu, to po pierwsze primo: zaspałem sromotnie. Po drugie primo: nie pamiętam dnia koronacji Wiktorii, podejrzewam, że mnie przy tym nie było, listów polskich monarchów nie czytuję, bo szanuję tajemnicę korespondencji, i za Chiny Ludowe nie mogę sobie też przypomnieć żadnego cesarza chińskiego i lecytyna chyba tu już nic nie pomoże 😉
Mialo byc Torlinie
Mialo byc o herbacie a wyszlo na szparagi. Jesli jednak chodzi o banany, to jednak one rodza sie proste jak swieca. W prostym stanie przyjezdzaja do Europy. Co innego amerykanskie ale tam u nich to teraz wszystko jest krzywe. Po wyladowaniu w Europie, w Gdyni albo Hamburgu giete sa przy pomocy specjalnej maszyny. Obydwie maszyny pochodza z Bawarii gdzie w ogóle nie rosna szparagi ani banany ale maja BMW.
Opowiesc o tych maszynach slyszalem z dwu róznych, niezaleznych zródel, podczas przejazdzki statkiem ze znajomymi raz po porcie w Gdyni a drugi raz w Hamburgu. Skoro dwa niezalezne zródla, to cos w tym musi byc. Zaczalem o bananach bo kupilem dzisiaj z przeceny 3 kilogramy bananów za jednego Euro. Obiadu nie gotuje, zaczynam od bananowego deseru i jesli ktos ma przepisy co z nimi robic, bede bardzo zobowiazany.
Pan Lulek
paOLOre …oczywiście
podaje sznurek
http://www.minrol.gov.pl/DesktopModules/Announcement/ViewAnnouncement.aspx?ModuleID=1234&TabOrgID=1545&LangId=0&AnnouncementId=3827&ModulePositionId=1731
ale wiesz jak jest z papierem
(choćby i w internecie)
po prawdzie, to coraz mniej tych nurzanych beczek
a i niekoniecznie do Narwi, czasami też do stawów
:::
tą metodą robi się również ogórki kruszewskie
a skoro przy ogórkach
to jest jeszcze cudny ogórek kołobrzeski
kiszony za pomocą solanki
które to ogórki lubię chyba najbardziej
:::
też jestem uzależniony od ogórków
to są moje szparagi i truskawki
paOLOre
spójrz na listę
http://www.minrol.gov.pl/DesktopDefault.aspx?TabOrgId=1545&LangId=0
Bry.
Brzucho, mamy tę małą wielką księgę, czytaliśmy, ale dostaliśmy ją pod koniec lat 80-tych, kiedy byliśmy już od stu lat herbaciani. Teraz jak pomyślę, to w mojej rodzinie oprócz ciotki Janki, zdecydowanie kawowej, cała rodzina bliższa i ciut dalsza była herbaciana.
Mój rytuał jest od lat taki – pierwsza ziołowa (też HERBATA), rumiankowa, mietowa, dzika róża, owocowa z hibiskusem, royboos sama albo z jakimis płatkami kwiatów i jagodami, czasem jeszcze cos innego.
Po niej, jak żołądek juz rozgrzany, porządne, mocne garbniki czarnej herbaty.
Na zieloną nigdy sie nie załapałam, chociaż piłam różne, bo chciano mnie do niej przekonać. Dla mnie parzone siano (wiem, jak parzyć etc) i, pożyczając od A.Szysza powiedzenie, „nikt mi nie powie”.
Gratulacje dla Teresy, a gdzie tam Ona z Warszawy, z całkiem innego, sympatycznego miasta 😉
Idę dospać.
P.S. A co mi tam, ja też mam zagadkę. Nagród wzorem Pana Lulka nie przewiduję, ale jak mi ktoś da, to przyjmę. Rozwiązania proszę umieszczać na blogu Gotuj się, kto pierwszy, ten lepszy. A teraz naprawdę już idę dospać.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Zagadka.jpg
Chyba w tym roku skusze sie na garnek do szparagow.
Co do herbat, to do sniadania lubie Earl Grey. Popoludniu wole Oolong.
Miało być o herbacie, a my o szparagach. Ale herbata w szafkach naszych kuchni jest stale obecna i to zwykle w kilku gatunkach, a szparagi bywają tylko przez kilka tygodni w roku. Jeszcze tylko 2 tygodnie i Pyra będzie mogła zaspokoić swoje łakomstwo. Uruchomi stary sposób wybierania szparagów do zakupu – czyli będzie wybierać pęczki, w których tuż pod ściągającą gumką co najmniej 1-2 pędy będą przełamane, pęknięte – świadczy to bowiem o nadzwyczajnej kruchości warzywa – można kupować w ciemno. Innym wyznacznikiem jakości szparagów jest zapach – świeże warzywo pachnnie po prostu ziemią i szparagami. Wycięte natomiast tydzień temu, potem wymoczone 3 razy w wodzie, trzymane w lodówce i znów wystawione do sprzedaży, mają : 1) drobniutkie , podłużne zmarszczki na skórce (jak człowiek stary), 2) zapach świadczy o obecności sporej ilości mocznika. Takich szparagów należy unikać – są stare.
Obierkó szparagowych (białych) szkoda dla piesków (sorry, Bobiku), bo są świetne na elegancką zupkę z białym winem… Zawsze tak robię – obrane szparagi tradycyjnie, obierki z wodą spod szparagów, winkiem i zasmażką – zupka. Potem się ją zabiela (ja mam zwyczaj jogurtem) i jest pysznie.
A do tradycyjnych szparagów lubię zamiast masła dodawać taki serek do smarowania, najchętniej z ziołami, szczypiorkiem lub czosnkiem.
Alicjo
wygląda to na szparagowe żniwa
z lotu ptaka
ale powiedz mi, obraz to czy fotka?
bo tak malarsko wygląda
„Wysyłasz komentarze trochę za szybko. Zwolnij.”
Tako rzecze Łotrpress 🙁
Po raz pierwszy mnie tak potraktował, a przecież ja od pół godziny nic nie napisałem.
Brzucho, dzięki!
Czy te ogórki i kapustę da się nabyć gdzieś tak „z marszu”, czy należy znać specjalne kanały dystrybucyjne?
A może trzeba wpaść w tym celu do Kruszewa np. we wrześniu w drodze na Zjazd u Piotra Gospodarza?
Alicjo – nie wiem, ale wygląda mi to na pączkujące pędy czarnej porzeczki.
No i prosze, naciagneliscie mnie na szparagi a mialo byc o herbatce. Kiedy jeszcze zyla Dili, taka kotka o pelnym imieniu Dalilah, to w sezonie szparagowym byly zawsze wielkie lowy w domu. Ona po prostu kradla ugotowane szparagi i zajadala glówki. Potem zlizywala stosowny sos a potem oblizywala sie przez pól dnia. Gdzies zapodziala sie fotografia jak ona trzymala w przednich lapach szparaga i go obgryzala, mine miala przy tym jak w niebo wzieta.
Nie o tym chcialem jednak, tylko o ogórkach. W linku który zamiescil Brzucho jest faska do kiszenia ogórków. Niby nic nadzwyczajnego ale trzy sprawy nie beda mi dawaly spac przez kilka nastepnych miesiecy.
Po pierwsze jak duza jest taka pólbeczka i czy wlazlaby do mojego samochodziku. Jak na razie najwiekszy donica jaka wiozlem miala srednice 60 centymetrów i takaz wysokosc. Po wtóre z jakiego drzera jest zrobiona. Najlepiej, zeby byla calkiem biologiczna, to jest niczym nie malowana a jesli juz, to wypalana w srodku. Po trzecie jak grube sa scianki takiej faski. Najlepiej zeby bylo minimalnie 3 centymetry.
Nie bede dalej marudzic, wspomne tylko, ze nawet podarowanie mi takiego pustego naczynia w prezencie moze wchodzic w rachube. Ze nie wspomne o napelnionym.
Pan Lulek
paOLOre
niestety, wszystko dość lokalnie w handlu
będę jeździł po mojej ćwiartce
katologując sery
to rozejrzę się dla Ciebie za ogórkami
w zagadce jakies male ludziki z wiertarkami poprzyklejane, to pewnie remont windy u Pyry?
Alicjo,
„… i nikt mi nie przetłumaczy!”
ma być.
chcecie piesn o herbacie? nie, to macie:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/PiesnOHerbacie/photo#5189786245628388658
Boy’a poszukajcie sami
Dzięki Brzucho!
A może ja z Panem Lulkiem spółkę zrobię: dla niego beczka, dla mnie zawartość 😉
Interesuje mnie, czy te kruszewskie albo narwiańskie specjały można będzie nabyć w opakowaniach pozwalających na transport do Austrii i przechowywanie zapasów przez dłuższy czas?
Na kapustę kruszewską też się piszę, ale chyba tylko w ilościach do rychłego spożytkowania, bo pewnie nie będę umiał jej zabezpieczyć odpowiednich warunków leżakowania.
Sławuś,
to nie boazeria u Pyry w windzie, tylko pasy czarnej folii na grządkach ze szpargałami.
Co robi Miś?
a ciepnąłbyśże Sławuś jakieś tłumaczenie… i żeby mi do rymu było!
Uwaga Austriacy – w Tychach jest kwaszarnia, produkującą tzw „Złotą serię” (u nas można kupić w dobrych supermarketach). Kwaszone waryzwa paczkowane po 0,5 kg, absolutnie, jak domowe, jedna ścianka folii opakowania ma złotą barwę, stąd nazwa. Ogórki , niestety , tarte, czyli na zupę, ale kapusta z kminkiem jedna, a z jabłkiem i marchewką druga genmialne. W lodówce można trzymać 7 miesięcy i jest to wyporcjowane. Z reguły kupuję 4 opakowania i niech leży, aż będzie potrzebne. Wypróbowałam także ich buraczki – są starte na grubej tarce, przyprawione, gotowe do spożycuia. Nie polecam. Za kwaśne. Tylko ta kapusta….
Herbatka
Z rozkoszy tego świata ilości niepomiernej
zostanie nam po latach herbaty szklanka wiernej
i nieraz się w piernatach pomyśli w porze nocnej
ha, trudno lecz herbata, herbaty szklanka mocnej
Dopóki Ciebie, Ciebie nam pić
Póty jak w niebie, jak w niebie nam żyć
Herbatko, Herbatko, Herbatko
Dopóki Ciebie, Ciebie nam pić
Póty jak w niebie, jak w niebie nam żyć
Herbatko, Herbatko
O, jakżes bliska chwilko, jesienne pachną kwiaty
a my pragniemy tylko już tylko tej herbaty
za oknem deszczyk sypnął – arrivederci lato
gdy wtem drzwi cicho skrzypną i witaj nam herbato
Tak wdzięczni że nas darzysz pod koniec już sezonu
o Tobie będziem marzyć Twój zapach czule chłonąc
a potem syci woni, poprzestaniemy na tym
bo doktor nam zabronił picia mocnej herbaty
I po co, i po co nam żyć
kiedy nie będzie, nie będzie nam wolno juz pic
herbatki, herbatki…
Miały być na obiad drobiowe wątróbki. Po rozmrożeniu tego, co to miało być wątróbką, okazało się, że na obiad może być ewentualnie gulaszowo podobne coś z wieprzowiny. Gdzie te wątróbki się schowały ? Nie ma rady. Idę kroić, smażyć, dosmaczać, szykować kaszę do gotowania. Surówka z pekińskiej i brokułów jest w lodówce. O , doloż moja nieszczęsna!
Pochwalony… Pozdrawiamy stad, gdzie mowia bardzo dziwnym jezykiem bardzo dziwni lodzie. Siedzimy chwilowo w library, bo albowiem poniewaz tu kazdy ma kompa w domu, wiec nie ma gdzie nawet skorzystac z komputera by napisac zyciorys z podaniem o prace. no to over.
P.S. Zeby skozystac z kompa, trzeba zapisac sie do biblioteki, a to, o dziwo, jest bezplatne. Dziwny kraj. dwie dgodez. Temu wydali nam pierwsze dokumenty. Od dzis blegitymujemy sie wszedzie kartami bibliotecznymi! Nasi gora!
2 P.S. Kierownictwo dzga mnie w bok i pozdrawia blog! no to juz over.
Krupnik w fazie przygotowawczej.
PITa wypełniłam źle.
😡
Pyro,
dzięki za info o kapuście z Tychów.
Może ewentualnie skorzystam, chociaż na kapustę tutejszą (z beczki) nie narzekam. Gorzej z ogórkami. W „Polskich Delikatesach” drogie, smakowo nie trafione w moje podniebienie, a poza tym wyglądają dużo mniej zachęcająco niż te „narwiańskie”.
A w ogóle to najlepsze ogórki małosolne oraz kiszone, jakie dane było mi jeść, pochodziły z produkcji rodzinnej (babcino-maminej).
Gratulacje dla Teresy za wygranie konkursu!
Bylam dzisiaj w normalnym, srednim supermarkiecie i chcieli za kilogram tutejszych szparagow 15,99 euro wiec chyba zaczne sama hodowac tu szparagi tam trufle i oczywiscie Trompetenbaum.
PaOlOre, tez jestem wiernym ambasadorem ogorkow mojej mamy i cioci. Jak bede jechac do Krakowa, to Ci przywioze sloik do oceny 🙂
Marialko, u mnie dzis tez krupnik, straszna mam faze na kasze. Ale tym razem na bardziej tresciwych kawalkach kurczaka, niz ostatnio.
Fart: pierwszy raz posłałam odpowiedzi i od razu nagroda. O królowej Wiktorii wiedziałam, choć już nie pamiętam skąd, o Boskim Rolniku takoż, a króla Jana II Kazimierza znalazłam w internecie. Tak to i ja mieć będę autograf Gospodarza i firmową koszulkę „Polityki”, w której będę się nosić z upodobaniem. Dziękuję Panie Redaktorze za prezenty.
Dziękuję Alicjo za gratulacje. O herbacie jestem świetnego mniemania, lubię mocną, najlepiej czarną i ze śmietanką. Nauczyłam się tego smaku w warszawskiej herbaciarni na początku lat siedemdziesiątych i nigdy się do niego nie zniechęciłam, choć więcej piję kawy… Przypomnę przy sposobności, że zostałam obdarowana (jeszcze mam, bo oszczędzam, choć mało jej nie było) herbatą królewską przez naszą Helenę, za co też dziękuję.
Herbata wyszła na prowadzenie i skoro tak to wspomnę, że dobra jest do niej nie tylko śmietana ale i prąd w wielu odmianach, byle herbata od niego słabsza nie była… Jedna filiżanka wystarczy.
Pozdrawiam, Teresa
Dorotko,
🙂 , miło.
Krupnik wziął się z… namysłu 💡 Początkowo zamierzałam zrobić zupę z drobnym włoskim makaronem ale… nie chciałam zapychać sobie lodówki pojemnikiem z makaronem ugotowanym osobno a jak pomyślałam o jakości makaronu namoczonego 24 h w zupie 😕 to wybrałam krupnik.
Coś do herbaty, ale i po to by sprawdzić czy kilka linków się „przeprze”:
Egzorcyzmy Anneliese Michel
Film dokumentalny, Polska 2007
Reżyseria: Maciej Bodasiński
Scenariusz: Maciej Bodasiński, Leszek Dokowicz
Dla tych co chcieli, a nie mieli okazji oglądać emisji która była 20 marca / 2008 r- czas trwania: 53 min.
http://pl.youtube.com/watch?v=BlhFK2Gc1Nw
http://pl.youtube.com/watch?v=LPkGtbPSwLg
http://pl.youtube.com/watch?v=WdeqFqZQ2eU
http://pl.youtube.com/watch?v=HN6G8vZI4kw
http://pl.youtube.com/watch?v=9R0ucXxq58E
http://pl.youtube.com/watch?v=WKrVgBe21NQ
Przed chwilą zamieściłam tu coś (publicystyka) do herbaty. 6 linków więc w poczekalni.
Matko Kozłowska ! Przeszły.
Marialko, z tegoz samego powodu wole kasze w zupie. Pomidorowa tez jadam czasem z kasza albo calkiem gesta solo.
Herbate uwielbiam, tylko czarna, z cytryna i miodem. W zimie czasem z sokiem malinowym. Najchetniej pilabym z naczynia o wielkosci zblizonej do wiaderka. Poki co nie mam takowego, wiec musi wystarczyc kubek ok. pol litra. Inne napoje w stylu zielona, biala, ziolowa czy mrozona to dla mnie napoje herbatopodobne.
paOlOre !
Jak sie zagubisz w mojej okolicy w sobote albo poniedzialek, to mozemy pojechac do Koermend na chlopski targ. Tam sobie mozesz kupic ogórki do kiszenia i cale niezbedne badziewie. Reszte pozbierasz z mojego ogródka. Nie zapominaj tylko, ze dla ogórków malosolnych najwazniejszy jest swiezy chrzan a ten z kolei ze Steiermarku.
Propozycje, ze ktos nam podaruje taka faske z ogórkami w pelni akceptuje. Z zawartosci zabieram jeden kilogram. Ty bierzesz reszte a ja dostaje opakowanie z odzysku.
Teraz tylko trzeba znalezc ofiare czyli darczynce. Moze by tak wylonic go w drodze konkursu.
Pan Lulek
Panie Lulek, bój się Pan Boga! A co Ty będziesz z taką potężną kamionką robił? Przecież ogórków w takiej ilości nie zakisisz ani kapusty. Na donicę się nie bardzo nadaje z racji szkliwa, Muli też tyle mleka nie wychłepce. Pewnie znowu Ci jakieś psoty po głowie chodzą.
Tereso – oczywiste gratulacje. Wszyscy kolejno się wzbogacamy w koszulki i ksiązki. Na zjeździe będziemy umundurowani. Czy się wybierasz?
Pyro droga !
Nie o teka kamionkowa mi chodzilo, chociaz najchetniej to wlasnie taka jak piszesz chcialbym miec. Zastosowanie murowane.
Wyobrazam sobie nastepujacy scenariusz. Na Zjazd przyjezdza paOlOre swoim duzym samochodem. Moze zabrac ze soba nawet kogos z okolicy. Na przyklad z Wiednia. Polaczone sily blogowiczów laduja wspomniane naczynie do samochodu w pozycji pionowej. Zeby sie nie rozchlapalo pode droga. W Wiedniu nastepuje oddzielenie jednego co najmniej kilograma wraz z sosem na zupe ogórkowa. Dla mnie oczywiscie. Pozostala czesc konsumuje paOlOre w gronie miejscowych znajomych. Na koncu myje naczynie nie uzywajac detergentów. Nastepnego dnia, jak juz dojdzie do siebie, jedzie do mnie. Tu wstawiamy kamionke do ogródka i udajemy sie na posilek regeneracyjny. Koszty ponosze, w drodze wyjatku osobiscie. Dostawca otrzymuje slowa uznania za sprawne przeprowadzenie akcji i jakas tam szlachetna butelczyne, która w ostatecznosci bedzie mógl wlac do zbiornika samochodowego.
Na tym nastepuje koniec akcji.
Drobna prosba do Teresy. Zwróc uwage prosze, zeby nagrody nie nosic tylem na przód. Opuszczajac zas z rana zaprzyjazniony dom zwróc uwage, zeby jej nie wlozyc na lewa strone. Chociaz podobno, to przynosi szczescie.
Wieczorem chyba przyjdzie podsumowac ten dzien blogu pelen delikatnych ale jakze oczywistych politycznych aluzji, które sadze, ze odczytalem.
Pan Lulek
Ha wiem na co mam ochote!!! Dzisiaj obiad bedzie meksykanski!!!!
Obiad meksykański? 😯 Tzn. co zjesz, Nirrod?
Pyro, zadzwonię do Ciebie, dobrze?
Pyro,
dziękuję bardzo. Na Zjazd bardzo chętnie, ale czy to będzie możliwe? Tymczasem szans nie widać.
Panie Lulku, dziękuję za przestrogi.
Brzucho!
Odpowiedziałeś prawidłowo, uprawa białych szparagów w okolicach Berlina, zdjęcie zrobione z helikoptera, robotnicy głównie z Polski. To zdjęcie i artykuł o szparagach, wyższości białych nad zielonymi etc. było parę lat temu w Der Spiegel. Nie śmiejcie się, ale zdjęcie zainspirowało mnie – przecież byłby z tego świetny „wzór” na sweter, na razie czeka w szufladce z napisem „pomysły”.
Brzucho, wygrałeś, więc możesz mi dać coś w nagrodę 😉
A.Szyszu,
dziękuję za sprostowanie, o to mi chodziło, tylko zapamiętałam trochę krzywo. Mam nadzieję, że można wykorzystywać? Ze wskazaniem kopyrajta, oczywiście!
Iżyki dały znać! Są na placówce wysuniętej! Znaczy, kontakt nawiązany!
Przeczytałam fragment powieści Wojtka i od razu się zezliłam, ze to tylko fragment, i to krótki jak portki Janka Muzykanta. Smierdzi malizną*
(*c. Pan Lulek). Będzie więcej? Nie miałam czasu przejrzeć całego kwartalnika, ale widać, że coś tam ludzie na Ziemi Lubuskiej robią „w kulturze”.
A teraz udaję się na ogródek w wiadomym celu. Powstrzymajcie się moi drodzy na jakiś specjalny wpis o szparagach, bo pewnie każdy będzie miał jakieś przepisy i porady, nie mieszać szparagów z herbatą, juz Wam ślinka pociekła!
Doroto z sąsiedztwa, taka zupa, mniam, u mnie też występuje. W tym celu zamrażam obcięte końcówki. Ale poczekam na szparagowy wpis.
Haneczko , dzwoń, oczywiście. Po to kontakt podałam.
O! Iżyk i jego Kierownictwo ożyli. I mówią po walijsku. A ja ich ściskam po polsku. I czekam na dalsze(bardziej treściwe)komunikaty.
Dzisiaj nic wielce pracochlonnego, bo dla mnie jednej, to nie ma co szalec. wiec beda uzmazone kawalki kurczaka (z kminem, papryka itd.) zawiniete w tortillii razem z salata lodowa, awokado, kwasna smietana i moze nawet z kukurydza lub czerwona fasola.
Iżyku & kierownictwo
przyniosłem dziś do dom
piw dwóch, i oba cwaj z Ciechanowa
(Wyborne i Pszeniczne ..niepasteryzowane)
miałem spytać, którym wznieść toast za powodzenie
ale wzniosę oboma
:::
Oby Wam się!
Brakuje nam Iżyka, prawda? Miejmy nadzieję, że za kilka tygodni wróci na blog.
Na obiad był ryż zasmażany z mięsem w sosie z licznymi warzywami i surówka. Dziecko bardzo zmęczone trochę przysnęło. Niech odpocznie. Jutro ją czeka cały dzień nad poprawianiem sprawdzianów, pojutrze klasyfikacja maturzystów.
Wywiało wszystkich, a Pyra myśli perspektywicznie o blogowych uroczystościach. Urodziny pamiętam tylko majowe, bo to feta była w ub.r. i odnotowałam Misia, Helenę i Piotra. Natomiast kwiecień to miesiąc blogowych imienin występujących grupowo : mamy dwóch Wojtków, dwóch Jerzych i jednego Jarosława „(przyszywanego, bo to mąż Blogowiczki) Więc, proszę Towarzystwa należy przejrzeć piwniczki, szafki i tajne półki w biblioteczkach o uzupełnić barki. Nie zawadzi również wypolerować szkło i przygotować co najmniej krakersy do zagryzienia toastu/ O czym ośmielam się przypomnieć, bo są to imieniny dzień, po dniu. Trzydniówka.
Alicjo – nie chce mi się otworzyć nasza książka kucharska. Mam porcję twarogu do usmażenia. Zapomniałóam co robić, jak nie zgliwiały. Pomóż
Pyro,
czy idzie o łyżeczkę sody oczyszczonej?
W tej sytuacji nalezy szybko przygotowac danie z bardzo mlodych szparagow z zielonym groszkiem. Danko latwe, prowansalskie – tak jak lubimy i na 4-6 osob wystarczy pol kilograma mlodych, jeszcze dosc cienkich szparagow i cwierc kilo mlodziutkiego zielonego groszku.
Natomiast potrzebny nam bedzie tian, najpozyteczniejsze naczynie w kuchni.. Tian to, przypominam, okragle (choc zdarzaja sie i owalne) gliniane naczynie w ktorym zapiekamy rozne jarzyny, ale takze i miesa i ryby.
A zatem:
Tian szparagowy z mlodym groszkiem (na 4-6 osob)
Zabek czosnku,
lyzka oliwy
5 duzych jaj
2 czubate lyzki swiezo utartego twardego sera o zdecydowanym smaku (parmezan, cantal czy co tam)
2 lyzki prawdziwej smietany (creme fraiche)
150 ml mleka pelnotlustego
pol lyzeczki startej galki muszkatolowej
sol, peprz
pol kg mlodych, dosc cienkich szparagow
cwierc kg swiezego wyluskanego groszku
Rozgrzac piekarnik do 180 st. C. Przygotowac tian lub podobne niskie naczynie zaroodporne. Przetrzec dno rozcietym zabkiem czosnku i wtedy wysmarowac lyzka oliwy, tak aby gotowa zapiekanka nie przywierala do scianek.
Wymieszac jajka z serem, smietana i mlekiem, dodav sol, pieprz i galke muszkatolowa.
Kazdego szparaga posiekac do polowy (od konca) na kawalki wielkkosci groszku. Reszte tymczasem odstawic.
Wymieszac posiekane kawalki szparagow i groszek z masa jajeczna i wylac na tian.
POzostale polowki szparagow poukladac z wierzchu jak sloneczko, tak by glowki byly skierowane na zewnatrz naczynia. Ostroznie widelcem zanurzyc szparagi w masie jajecznej.
Wstawic do nagrzanego piekarnika na 20 minut. Przy wyjmowaniu z pieca masa jajeczna bedzie sie wydawac jeszcze za miekka i i zbyt roztrzesiona, ale stwardnieje jak sie zacznie ochlodzac.
POdawac w temperaturze pokojowej, z kawalkami swiezej bagetki.
Jest to bardzo pyszne danko i latwe.
(kod bb11) . Pani Dorotko z sąsiedztwa,
Mogę prosić o opowieść o zwyczajach kulinarnych związanych ze Świętem Pesach ? Znalazłam co-nieco w internecie, jednak to nie to samo co „na żywo”.
Tereso – wszystko znajdziesz w książce Barbary Adamczewskiej „Kuchnia żydowska wg Rebeki Wolf” Najbliżej Ciebie mieszka Marek – pożycz od Niego.
Pyro, w przerwie w pracach podaję przepis, strona powinna się otwierać, sprawdz:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy
(wszystko leci wg.alfabetu). Będę potem, napisz, czy się otworzyło.
W moim wydaniu:
ok 25 dkg sera (dwa dni z groszem gliwiał w kuchni jak nic)
2 żółtka
łyżka masła
sól, pieprz, kminek, łyżeczka sody
Sodę wymieszałam z pokruszonym zgliwiałym serem jakieś 2 godziny przed smażeniem. A potem na patelnię masło, potem ser wymieszany z dwoma żółtkami i przyprawami i pracowicie mieszałam, aż mi wyszło, co widać. Tylko na gorąco 🙂
Jerzor już powymyślał, że można czosnku, można chili, kawałeczki szynki?
Zanim pożyczysz książkę, Tereso, albo zanim odezwie się ktoś „znający”, Pyra szybciutko przeczytała z przedmowy, że dwudniowe wiosenne święta są obchodzone na pamiątkę wyjścia z Egiptu. Z domu usuwa się drożdże i każdy produkt, który je zawiera, bowiem Izraelici z racji pośpiechu zabrali w drogę tylko przaśne ciasto. Jedynym więc chlebem w te dwa dni jest maca (zwana chlebem niedoli) Kolacja sederowa jest niezwykle uroczysta, najlepsze nakrycia i sztućce w użyciu, część potraw ma znaczenia symboliczne (przypieczone jajko jako symbol trwania i odrodzenia, pokrojone owoce, orzechy, miód jako symbol zaprawy murarskiej, sałata obmyta w słonej wodzie) Podaje się 4 kielichy wina i jeszcze kielich Eliasza jako symbol przyjścia Mesjasza, Posczególne i liczne potrawy są rozrzucone w książce, więc nie szukam.
Czy pisac umiem?cCzy gotować umiem?Czy wogóle się jeszcze do czegoś nadaję?Mam wątpliwości- z głębi doła nadaje Wojtek z Przytoka
Torlin przyjacielu ratuj bo bez sensu mi się to wszystko wydaje
Wojtek – zlituj się. Piszesz, piszesz bez obawy. Jak gotujesz, nie wiem, ale chyba dobrze, jeżeli Cię Ewa nie zdetronizowała do tej pory. Łap Pyrę za rękę i wygramol się z tego dołka. Rozumiem przez trzy miesiące odstawki, ale teraz? Kiedyś wrócił między żywych ? No, w łeb po prostu..
Pyro trzeba mieć Twoją niesamiwitą witalność. Wieś tonie w błocie, nogi się po kostki zapadają. Szaro-buro, depresyjnie, od czasu do czasu jakiś ptak umęczony lata nad polami. Chłopi opony palą, wino podle piją na skraju swoich pól byle by dziki odgonić, które co noc w szkodę wchodzą. Deprersja przednówkowa się do mnie dobrała. Tyle dobrego, że Magda kompa mi użyczyła i mogę popisać.
Pozdrawiam
Wojtku! Puk, puk. Pukaja z dolu. Sa i tacy, co ani pisac nie umieja, ani gotowac, a jeszcze pare innych rzeczy im calkiem nie wychodzi, pomimo najszczerszych checi…
Wojtek z Przytoka,
może się przysłuży pobyt na rozległym polu, czy łące ( również nad wodą, byle horyzont był daleko), lepiej w słoneczny dzień? W „refleksyjny” też lepiej niż nic. Tabliczka gorzkiej 90% czekolady również może być polecana.
Pyro
A pamiętasz Barbarę Niechcicową, która do męża taka młoda przyjechała. Binczycki był mężem. Pamiętasz ten upiorny folwark. To ja się jak Barbara czuję. Najpierw nenufary mi wyrywali ze stawu a potem… dół. No i dołuję.
Może się nada. Przed tym mokrym polem, na twardym podłożu można pobłądzić okiem po jak najodleglejszym horyzoncie. Spacer do pola wspomaga pracę serca… Dania z glutenem i cukrem na próbę można odstawić, albo choć ograniczyć…
Mówiłam Ci na jesieni „kiedy chmurki i humorki” wsadź Elfa w grata i przyjedźcie do Pyr. Posiedzimy, pomilczymy, poczytamy, pogadamy. Nie możesz, zadzwoń przynajmniej. Arkadiusa masz za miedzą. On też znakomicie spełnia rolę odtrutki.
Wojtek,
nie biadol. Wszyscy coś mają, jak nie doła, to dołek, ja do wykopania, ale dzisiaj juz nie mam siły. Wyrwane nenufary to pryszcz naprzeciw wieczności, odrosną. Warto to tracić czas, jak i tak go mało?
Pyro
Złożeczyłaś trochę, że się nie odzywam, nie piszę.Ale ja miałem swoje powody.Kiedyś była taka dyskusja z Arkadiusem-o facetach. Zeby silni byli jak Hamingway albo De Gaule. Żeby coś znaczyli-ale żeby coś znaczyć trzeba swoje przeżyć. I ja właśnie przezywam. Kończe powieść, łapię pracę. W międzyczasie gotuję fasolówki, kotlety z karkówki ociekające tłuszczem i cebulą, curówki z porów. Pyro, kilka naszych zdań w Kórniku pamiętam jak dekalog. Podobnie jak wschód słońca z Alicja nad ogrodzonym łańcuchami
jeziorem.
Kocham Cię Pyro i niedługo się odezwę
E tam, ciśnienie po prostu spada i tyle… 😆
Temat jedzonka pesachowego wypłynął, ponieważ u siebie wyznałam, że robimy z siostrą w sobotę seder. Mogę potem opisać, co zrobiłyśmy.
Alicja @ 16:25 – no pewnie, że te zdrewniałe końcówki szparagów też, oczywista oczywistość.
Czyżby Wojtek organizował corridę ? 😯
Albo cuś?!
Idę sobie. Jest chłodno, słotno i byle jak. To ja myk, pod kołderkę.
Wojtku
koda dostałem 1e1b
więc trzym się
Ech, nawet psu jest czasem tak, że wolałby być kim innym, albo gdzie indziej. To wtedy sobie marzy…
Gdybym był szparagiem,
białym lub zielonym,
nie tkwiłbym na polu
folią zaciemnionym.
Uciekłbym ja z pola
tam, gdzie pieprz wyrasta,
za mną chmura kurzu
szłaby ogromniasta.
Potęgą bym smaku
przed światem się chwalił,
hulałbym, swawolił
i lulki* bym palił.
W ekscesach bym przebił
każdą cyganerię,
stale bym najdziksze
wyczyniał brewerie.
Nie siałbym, nie orał,
nauk nie pobierał,
przy pasożytniczym
życiu się upierał,
główki nie kłopotał-
bym codzienną troską.
Gdybym był szparagiem
byłoby mi bosko!
* Wszelkie podobieństwo do osób realnych lub wirtualnych jest całkowicie przypadkowe.
E, nie wierzę, że takiemu czarnemu stworzonku, które chowa się pod czerwonym nickiem, chciałoby się być kim innym. Po co? 😀
Bosko do czasu trafienia na talerz któregoś z blogowiczów. Chociaż po zastanowieniu dodam, że to niezła perspektywa.
Pani Kierowniczko, czy nigdy w życiu, choć przez chwilę, nie chciała Pani być szparagiem? W to dopiero trudno uwierzyć! 😀
Bardzo chciałabym być sobą przed talerzem pełnym szparagów 😀
To niech Pani zrobi to co ja – pójdzie spać. Zawsze jest możliwość, że ten talerz się Pani przyśni. Dobranoc! 🙂
Wojtku!
Ja bym Ci nieba przychylił, gdybym tylko mógł. Jeszcze raz Ci proponuję, napisz do mnie torla@interia.pl, to sobie pogadamy na boku. Może coś się da wymyślić. Trzymaj się, stary kumplu i daj głos.