Wszystkie drogi prowadzą na Kurpie
Nawet się nie spostrzeżemy gdy nadejdzie koniec lata. Trudno w to uwierzyć gdy jeszcze ono nawet nie zbliżyło się do nas zbytnio. Ale mówię Wam jako człek doświadczony. Zaraz będzie koniec sierpnia i trzeba będzie podążać różnymi drogami pod Pułtusk.
Już parokrotnie opisywałem przydrożne pensjonaty, karczmy i zajazdy. I teraz podrzucę parę adresów, by zgłodniali i spragnieni wędrowcy wiedzieli gdzie warto zatrzymać się na popas. Tym razem posniosło mnie na południe.
Jasionka, „Dwór Ostoya”, przy drodze Rzeszów – Nisko, tel. (017) 772 34 05, www.ostoya.rzeszow.pl
Kilkanaście kilometrów na północ od Rzeszowa usytuowany jest świetny hotel i jeszcze lepsza restauracja w pieczołowicie odrestaurowanym dworze a właściwie pałacu. Tutejsza kuchnia zdobyła w 2002 r wyróżnienie na Festiwalu Kuchni Dworskiej i Wielkanocnej w Baranowie Sandomierskim. Nagrodę przyznało jury smakoszy, którego byłem członkiem. Godne najwyższej pochwały są tutejsze podpłomyki karpackie, baranina z pieca chlebowego i dzik z płatkami selera w sosie miodowym.
Sieniawa, „Pałac Sieniawa”, ul. Kościuszki 32, tel. (016) 649 17 00, www.sieniawa.net
W siedzibie rodu Sieniawskich, w nie otynkowanych wnętrzach ze starej cegły mieści się restauracja wabiąca smakoszy doskonałą kuchnią dworską. Rarytasem jest jagnięcina pieczona w parmezanie i stek z dzika w sosie jałowcowym.
Rzeszów, „Da Vinci”, ul. Matejki 4, tel. (017) 853 66 77, www.davinci.rzeszow.pl
W pięknie odrestaurowanej starej części Rzeszowa pod szyldem renesansowego uczonego i jednocześnie artysty ulokowała się świetna włoska restauracja. Karta dań – bogata. Wśród przekąsek wyróżnia się bakłażan z grilla z bekonem i mozarellą oraz vitello tonato czyli plastry cielęciny w sosie z tuńczyka z kaparami. Są klasyczne włoskie zupy: toskańska fasolowa z grzanką opiekaną w oliwie z czosnkiem oraz z owoców morza z dodatkiem genueńskiego pesto i parmezanu. Wśród licznych makaronów wyróżniają się papardelle z przepysznym ragout z kaczki. Rybom przewodzi zaś dorsz duszony w sosie z białego wina i ziół.
Łańcut, „Motel Bogdanka”, Wola Dalsza 365, tel. (017) 225 85 46, www.motelbogdanka.com.pl
W pobliżu łańcuckiego pałacu, w motelu, całkiem przyzwoita restauracja. Dobry żurek, placki węgierskie i kotlet o oryginalnej nazwie „cygaro”. Bez zadęcia ale za to niedrogo.
Sanok, „U Szwejka”, ul. 3 Maja 15, tel. (013) 464 47 61, www.uszwejka.bieszczady24.pl
Ślady dobrego wojaka Szwejka są tu dość liczne: sztuka mięsa w sosie chrzanowym, czerwona fasola z mięsem i papryką czyli jadło 91 Pułku z Budziejowic i liczne gatunki piwa to tylko początek wielkiej karty dań. O dziwo ślady pozostawił tu także włoski jeniec i ordynans porucznika Lukasa. W karcie kilkanaście gatunków pizzy. Dobrej!
Krosno, „Buda”, ul. Jagiellońska 4, tel. (013) 432 00 53, www.buda.krosno.pl
Dobre dania kuchni podkarpackiej tu nie dziwią ale całkiem niezłe potrawy z owoców morza budzą wręcz sensację.
Nowy Sącz, „Max”, ul. Graniczna 95, tel. (018) 443 97 15, www.max.sacz.pl
W niedużym hotelu niezła restauracja. Godne zapamiętania potrawy to płonący pstrąg i jadło w chlebie. Jest też kwaśnica i inne dania kuchni podhalańskiej.
Bukowina Tatrzańska, „Bury Miś”, ul. Długa 154, tel. (018) 207 81 23
Rodzinna restauracja istniejąca od kilkudziesięciu lat przejęta przez kolejne pokolenie i zmieniająca swoje oblicze. Nadal przeważają tu dania kuchni podhalańskiej: baranina z kluskami śląskimi w maśle czosnkowym oraz żurek z kiełbasa i kwaśnica barania ale wystrój lokalu wyjaśnia drugi szyld „Mała Manufaktura Radykalnej Metamorfozy Złomu”. Bartek Kolbusz restaurację pozostawił w rękach żony Ewy a sam zajął się rzeźbami robionymi ze złomu. Jego prace (zdobiące już wiele miejsc w całej Polsce) są do kupienia i w „Burym Misiu”.
Bielsko-Biała, „Rynek 29”, ul. Rynek 29, tel. (033) 829 29 00, www.restauracjarynek29.pl
W lecie na bielskim Rynku stoją stoliki wieli restauracji. Radze wybrać te z szyldem „Rynek 29”. Podawane tu dania kuchni regionalnej (rolada śląska z kluseczkami i modrą kapustą) są równie dobre jak te z kuchni włoskiej (dorada zapiekana w soli morskiej). Dobre wina i równie dobre piwa. Świetna obsługa. I na koniec argument niebagatelny: niedrogo.
Pszczyna, „Stara Piekarnia”, Rynek 20, tel. (032) 449 17 25. www.starapiekarnia.eu/pl/strona
Na pszczyńskim Rynku w starej kamienicy Herodesów mieści się wspaniała restauracja. Można tu zasmakować kuchni śląskiej i dworskiej. Jest kilkanaście dań z gęsiny np. pierś gęsi w sosie makowym z kopytkami. Są też domowe chleby. Najwspanialszym daniem jest jednak – wielce rzadka w dzisiejszych restauracjach – pieczona perliczka. Ceny nie rujnują portfela.
Komentarze
Przygotowania do wyjazdu trwają . Wszystkie drogi prowadzą na Kurpie. Codziennie można z różnych stolic i miast europejskich przyjechać do Ostrołęki. Odwrotnie również. Cała sieć połączeń autobusowych działa jak w zegarku .Doczekaliśmy czasów gdy można pójść rano na dworzec i udać się do Londynu Paryża , Rzymu , Wiednia czy innych miast w Europie . Bez wiz, sprawdzania , kontrolowania .
Jednym słowem żyjemy w wolnym kraju.
Zawsze o tym marzyłem i doczekać się nie mogłem na zniesienie granic na zwykłą wolność wyboru.
Dzięki wolności ludzie zwiedzają , pracują za granicą, wracają i zakładają coraz to lepsze restauracje , kawiarnie, przydrożne gospody, gdzie bez obaw o własne zdrowie można przyzwoicie zjeść . Czasem tylko trzeba trzymać się za portfel by nie stał się zbyt cienki.
Ale nie jest źle gdy przez wiele lat widzimy w tym samym miejscu te same lokale.
Wystarczy przespacerować się w sobotnie czy niedzielne popołudnie po Starym Mieście w Warszawie i zobaczyć jak oblegane są warszawskie restauracje. A jest ich coraz więcej i na coraz lepszym poziomie , tak jak i w innych miastach.
Za oknem biało, pada śnieg . Miejmy nadzieję , że ostatni taki epizod tej wiosny.
Oby do maja:
http://www.kulikowski.aminus3.com
Marku
znowu śnieg?
Trzeba juz skonczyc z tymi flakami.
Przeciez jutro beda zagadki i niektórzy nie beda spali cala noc trzymajac w pogotowiu wszystkie dostepne pomoce. Zeby tylko byc pierwszym. A ja dzisiaj o flakach z jesieni ubieglego roku. Przypadek, z czasów kiedy jeszcze istnialy granice.
Moja sasiadka z naprzeciwka, stosownego wieku pani 80 lat, jest mama dwu córek i syna. Najmlodszego. Chcialoby sie powiedziec Beniaminka. Jedna z córek jest szefowa przedstawicielstwa firmy Ford. Tam urodzil sie mój Nazareti. Jej maz ma przedstawicielstwo firma New Holland, traktory i Land Rover, samochody terenowe. U nas ludzie sa zwariowani na punkcie samochodów i maszyn rolniczych. Pani szefowa ma równiez przedstawicielstwo Forda po wegierskiej stronie w Sombathely. Miescie niedaleko granicy o starozytnach korzeniach i lacinskim imieniu Savaria.
Trzy razy w tgodniu pracuje pani po wegierskiej stronie i trzy po naszej.
Kiedys zatelefonowala z pytaniem co robie w piatek. Jak zwykle zgodnie z prawda odpowiedzialem, ze nic specjalnego. Pojedziesz ze mna na Wegry zobaczyc zielen w mojej firmie i doradzic moim co powinni robic przed zima. Poczulem sie natychmiast jak autentyczny zagraniczny ekspert w zakresie gospodarki zielenia. Oczywiscie. Pojechalismy jej samochodem. Pieknym Land Roverem. Kierowala samochodem jak rajdowiec. Jechalismy oczywiscie polnymi drogami na skróty. Co tam, pelen gaz. Na miejscu pokazala mi miejscowego majstra, który przy okazji dbal o zielen i ucznia, pomocnika. Oczywiscie zabralem swoje narzedzia ogrodnicze. Mam niezly komplet. Rozpakowalem wszystko i zabralem sie za robote. Przy okazji wydajac stosowne rozkazy. Majster patrzel na mnie tylko piec minut podejzliwie a potem razem z pomocnikiem pracowali jak dwa traktorki. Robili gruba czesc roboty a ja robilem tylko szlif. Szlo nam doskonale. Jak wprawionej trójce murarskiej na MDM. Do obiadu wszystko bylo gotowe lacznie z zaladowanymi na przyczepe obcietymi galezmi itp.
Przyszla szefowa popatrzyla i zapytala czy przypadkiem nie jestem fryzjerem, bo zamówilaby fryzure. Wydalem koncowe rozkazy jak w przyszlosci maja obchodzic sie z zielenia i zapowiedzialem, ze przyjade za rok na kontrole. Szefowa powiedziala mi, ze przygotowala dla mnie niespodzianke w postaci zaproszenia na obiad po austriackiej stronie w jej ulubionej restauracji. Zaproszenie zostalo przyjete z zadowoleniem. Pojechalismy ta jej maszyna na austriacka strone. Na przejsciu granicznym stal austriacki pogranicznik i oczywiscie mloda, ladna wegierska funkcjonariuszka. Kiedy jeszcze istnialy granice to zawsze bylo tak, ze jesli po jednej stronie stal chlopak, to po drugiej dziewczyna. Plotki mówia, ze po zniesieniu granic poprzesiedlali ich parami na kolejna wschodnia granice. Bywalo równiez, ze jako weterani sluzby granicznej pozostawali na miejscu przyczaniajec sie do wzrostu populacji miejscowej ludnosci. Tuz za przejsciem granicznym byl mala hotelik i restauracja. Weszlismy do srodka i zapytano mnie czy jadam flaki. Chorego pytaja. Kelner przyniósl na zakaske malutkie domowej roboty rogaliki a do tego wlasne maslo od krów które juz wtedy lekcewazyly wszelkie granice i pasly sie w obydwu krajach, lazac po lakach bez paszportów. W tej okolicy od dawna pojecie granicy byla rzecza umowna. Podobno nawet zelazna kurtyna byla czesto dziurawa. Danie glówne czyli flaki podano w kociolku zawieszonym na palaku z plomieniem pod spodem z kostek suchego spirytusu. Kelner znal szefowa i zwijal sie jak w tancu. Na deser dostalem nalesniki. Dwa, kazdy inny, i kawe espresso. Bylo pysznie, plotkarsko i czulem sie pelen poczucia dobrze spelnionego obowiazku. O placeni z mojej stron nie moglo byc mowy. Eksperci jak sie okazuja nie placa, natomiast chetnie zakaszaja. Znalem to ze starych, dobrych czasów.
Ja jestem zdecydowanym zwolennikiem równouprawnienia.
Kobieta za kierownica pieknego samochodu i przy kasie.
Pan Lulek
Melduje, ze wrocilam! Chwilowo jestem zawalona robota, ale mam nadzieje, ze do poludnia mi przejdzie 😉
Dobrze jest byc ekspertem, przynajmniej w Austrii 🙂
Lojalnie informuje, ze w jutrzejszym konkursie nie wezme udzialu bez wzgledu na wysokosc i rodzaj nagrody, ale i tak sie nie wyspie, bo wczesnym rankiem wybywam na kilka dni. Gdzie bylam i jak bylo, opowiem po powrocie 😎
Udanego wypadu nemo.
I oczywiscie czekamy niecierpliwie na gdzie i jaki.
A moze jakies fotki tez ?
Podane dzisiejsze adresy i zachecajace opisy nie dla mnie niestety. Po polskich sciezkach w tym roku tuptac nie bede.
Jedno zestawienie szczegolnie ciekawe: „restauracja „Da Vinci” przy ulicy Matejki. Ladne.
Dzisiejszy obiad bedzie w podobnym duchu i nastroju z owej restauracji: spagetti.
Z kucharskim pozdrowieniem
Echidna
Panie Piotrze,
Ja jestem tak daleko, za siedmioma gorami, za siedmioma lasami, za siedmioma wodami, a Pan wspomina o Lancucie i Rzeszowie..serce sie kraje. Pominieta zostala przez szanownego Pana: „Rzeszowska” na ul. Kosciuszki, i „Zamkowa” w Palacu Lubomirskich.
Uszanowania,
Tuska
Tuska !
Zaproszenie zostalo przyjete z zadowoleniem.
Pan Lulek
Pan Lulek,
A gziez to my sie wybieramy? Moze „Zamkowa” w Lancucie?
Tuska !
Bardzo chetnie. W drodze wyjatku ja trzymam kase. Prosze o zorganizowanie spotkania z djablem Lancuckim. Najlepiej przy kominku w sali rycerskiej. Na wszelki wypadek zabiore dwie ikony z podobizna Swietego Jerzego. Pisane na desce. Zalatwione
Pan Lulek
No tak. Nie ma Pyry – nie ma blogu. Całe szczęście, ze Lena z Plulkiem się zmawiają. Akcja taka wartka, że akurat na Euro zdążą. Boruta do tego czasu to z z nudów się zazieeewa…
Iżyk,
Wprawdzie wszystkie drogi prowadzą na Kurpie ale czy ty przypadkiem nie masz kuzynki o egzotycznym imieniu w Białowieży?
P.S.
Nie, nie o imieniu Boruta….
Hm…
Nie odpowiada. Idę zrobić obiad. Będzie Spaghetti Carbonara. Szybko, smacznie i zdrowo. Zostało jeszcze trochę tego czerwonego od niedzielnego świntuszenia. Będzie jak znalazł…
Wiadomość dla Alicji:
http://www.youtube.com/watch?v=eKiujDWRBAM
W imieniu wszystkich mieszkańców Uplandii i okolic – dziękujemy!!
Witajcie
Dziś na obiad miałem gulasz na biodrówce. Kilogram biodrówki po wycięciu kości( kość dla psów do kaszy) pokroiłem w drobne kawałki, doprawiłem papryką ostrą, pieprzem, vegetą i podsmażyłem w rondlu z 3 cebulami i kilkoma ząbkami czosnku. Potem zalałem wodą i dusiłem do miękkości. Na koniec warzywa – papryka, marchewka cięta w słupki i chińskie bajery – jakieś grzyby, pędy bambusa itp, które zostały w niewielkiej ilości w zamrażalniku. Na koniec odparowałem porządnie i wlałem szklankę gęstego pomidorowego soku. Do gulaszu kasza gryczana i wielkie, ale twarde jak kamienie kiszone ogóry. Zamiast zupy szklanka soku jabłkowo – warzywnego z ciekawą nutą selerową firmy Horteks. Super jedzenie, daje parę na wiosenne ogrodowe prace.
Pozdrawiam serdecznie
A u mnie na obiad pieką się właśnie canelloni nadziane sosem bolognese, zatopione w pomidorowym sosie i obficie posypane startym serem.
Ledwo odpaliłam komputer, wyłączyli prąd. Pół dnia nie było. U mnie wszystko na prąd, więc problem wielki, zwłaszcza że wnuczka była. Dobrze, że mamy turystyczną butlę gazową, więc mogłam odgrzać wczorajszy krupnik. Teraz już wszystko pod kontrolą.
A co tak cicho dzisiaj?
Witam Wojtka – nareszcie!
Wojtek, nie było Cię tu tyle czasu i tylko krótkie sprawozdanie z garnka?
Biodrówka i bambus?
A gdzie Ewa? Czy już pracujesz? Ucałowania dla blogu?
Nie bądź leniwy, bo tu tęskniono za Wami.
A właśnie, gdzie Pyrę wyniosło?!
Mnie przyniosło. Fachman od pieca jutro. Ciekawe, kiedy by przyszedł, gdyby było -20C .
Wojtek,
Ty masz tu duuuuużo do odrobienia! Ale na razie witam, witam !
Kochani!
Pyry nie ma z powodu wiśniowych kwadracików. I nie jest tak, ze to jakieś nowe, pieczone w hurtowych ilościach ciasteczka tak ją zaabsorbowały. Nie działa jej internet, czego wyrazem są wiśniowe kwadraciki ( symbol „niedziałania” w/w jak sądzę ).
Oczywiście jest okropnie nieszczęśliwa w swym odcięciu od świata.
Jadła dziś mizerię, nie wiem czy nie jest to odzwierciedlenie nastroju 😕 w każdym razie długo tak nie wytrzyma.
Powód odcięcia od sieci nie jest jej znany.
Czy macie na to jakieś pozakulinarne rady?
Aha, u mnie dziś duszone cykorie. I zupa z warzyw w miarę młodych, pa!
Marialko,
W drugiej oraz trzeciej zwrotce tej
http://www.youtube.com/watch?v=2mK13tSH2JQ
piosenki jest parę propozycji które mogłyby się przydać Pyrze w tej – ach jakże przykrej – sytuacji…
Nie jestem jedynie pewien, że są one w dzisiejszych czasach równie skuteczne.
Po pierwsze, Pyra może zadzwonić do swojego serwisu i zapytać, dlaczego jest odcięta. A jeśli to nie ich sprawka, to… komputer szlag wziął?! 😯
Lepiej, żeby nie…
No Pyra może, Alicjo dryndnąć do serwisu ale… Mlodsza jej kazała 🙄 poczekać do jutra. Może uważa ( Młodsza), że serwisowi nie trzeba przeszkadzać? 😉
A.Szysz – pękam z ciekawości!
Ja bym przeszkadzała. Za co, cholera, się płaci?! To nie od parady nazywa się INTERNET SERWIS ! Chyba, że słowo „serwis” znaczy cos innego, niz ja się przyzwyczaiłam. No nic, złóż Marialko Pyrze wyrazy, a ten serwis żeby kolka sparła!
Alicjo, u nas serwis wciąż jeszcze kojarzy się z kompletem odświętnych naczyń. 😉
Iżyku,
Otrzymalem wczoraj niespodziewanie anonimowy jakby list z Białowieży zawierający pęczek trawy turówki aromatycznej (Hierochloë Odorata. Nie wiem dzięki komu ale zapewniam, że jestem wdzięczny.
Dziś próbowałem również tego deseru do którego ta trawa b?ła potrzebna. Nie do końca jeszcze doszlifowany ale zapowiada się pysznie…
Pyra w mizerii, a to feler,
Wojtek, za to wisnia, wchonal gulaszyk i sie zdematerializowal, jak zwykle najedzony, glodnego wiesci, nie zrozumie, a Odorata niektorym szumi do szlifu
Niestety nic dla mnie. Wszystkie adresy znajdują się nie na mojej trasie. A i pewnie to dość nobliwe lokale i takich powsinoga jak ja, to raczej psem poszczują niż strawą poczęstują.
Jak czas pozwoli to zamierzam na Kurpie dobrnąć z buta. Jak czasu będzie trochę mniej, to rowerem. W obu przypadkach bez kart płatniczych i kasy. Ot tak, tym razem, w drodze jako żebrak. No, ale pozywiom uwidim.
Na taki pomysł wpadłem w poprzednim tygodniu na oceanie. Zacząłem już wstępne przygotowania. Na początek rozpocząłem od przestawiania mojej sposobu widzenia wielu spraw. To najtrudniejszy orzech do zgryzienia w moim przypadku.
Otwarty na pomysły > żebrak z wyboru.
A no przecież, że oczywiście, iż to ja otóż trawętę załatwiłem! I pamiętaj, że gdyby andrzej.jerzy, p.Teresa (B-stok) lub ktoś inny podstawiał nogę, to tylko mi sie ta złota podkowa należy! 🙁
Wojtek korzysta czasem z internetu u sąsiadki.
Gdyby nie Wojtkowa może zaglądałby częściej .
Niestety Wojtkowa jako cenzor-korektor ma wgląd w najbardziej skryte tajemnice Wojtka. Sam sobie winien 🙂 Nie podskoczy. Ani w górę, ani w bok.
Nie da mu zona, nie da mu matka, co w internecie dac mozesasiadka.
ASzyszu,
założę się , że Iżyk łże i podkowa należy się ze trzem osobom.
Alsa!
Zapomniałam ! Serwis obiadowy , serwis do kawy, serwis do… 😯 Co to z człowieka robi taki ponad ćwierćwieczny pobyt za granicą, normalnie człowiek głupieje 😉
Iżyku!!
Nasz blogowy mercu, beemko, co uważasz za lepsze sobie wybierz !
Jesli już nie będzie nam dane jutro popisać, bo Ty pewnie posiedzisz tu z rana, a ja dopiero wieczorem.
Ty z Kierownictwem to wtedy już na walizkach bedziesz pewnie siedział.
I ja już dzisiaj chciałem….no wiesz….ja chciałem…
no tego…powiedzieć…..niech Wam szczęście sprzyja!!!
Wracajcie szybko!!!
Spełnieni, radośni i pełni nowej energii!!
I z kasą, koniecznie zabierzcie ją ze sobą 🙂
Trzymaj się!!!
Ale pamiętaj!! wpadaj tu!!
Koniecznie.
Serwis na korcie
Do tej trawy ręki nie przykładałam, niestety. Mam obiecaną inną też z tamtego terenu i nie pamiętam jak się zwie. Wyda się to powiem.
Pozdrowienia Pyrze i rychłego powrotu do zdrowia Jej Komputerowi życzę.
Mamy jeszcze serwis samochodowy, komputerowy, ertevałowy, telefonów komórkowych, fotograficzny, serwis serwus jestem nerwus.
Internetowego nie mamy, ja nie mam.
Ja mam Błękitną Linię TP S.A. 😉
Leno,
na ziemnym, sztucznym, halowym, czy trawiastym….??
Zara…
to Iżyki już jutro?! To czemu mi się wydawało, że 10-go?! Tak czy owak, POWODZENIA !!!
Aha, i ktos z Was dwojga będzie musiał znalezć albo sąsiada, albo sąsiadkę z komputrem (ja trzymam za Iżykową, znajdz sąsiada! A co!), przynajmniej na poczatek, zeby sprawę zdać nam, sierotom!
Alicjo!!
Iżyk 10, dobrze pamiętasz. Tylko jak ja tu jutro wpadnę to Wy będziecie juz po całuskach, Iżyk na walizkach, a ja..?
Więc ja juz dzisiaj macham Im rąsią w prawo i lewo!!
Izykowi i familii – szczesliwej podrozy, sukcesow i rychlego powrotu oraz laptopa z bezprzewodowym internetem, aby mogl sie przyssac do hot spota i donosic na biezaco o doli emigranta
zyczy nemo
Hasło mam 444f, pewnie funtów. Życzę tej sumy Iżykowi i Żonie drugie tyle pięć dni w tygodniu. I zdrowia.
I to są piękne życzenia, Tereso! Dołączam się do nich z całego serca. Do nemowych też. Wszelkiej pomyślności! 😀
Kapitanie!! że pozwolę sobie tak.. 😉
Niezależnie czy popłyniesz na tajemniczą wyspę, czy będzie to tylko rutynowe paręnaście tysięcy podmorskich mil, życzę równej ilości udanych wynurzeń i zanurzeń.
A wynurzeń to chętnie po Twoim powrocie posłucham, znaczy Kapitan, poczytam!
kod af27, więc Afryka, kurs 27 stopni….
Wrocilam z odrabiania panszczyzny, co tam u Pyry? Czy ktos trzyma reke na pulsie?
tuska
Antku,
dziekuje 🙂 Nie omieszkam sprawozdac, jak sie wynurze 🙂 Bywajcie zdrowo i wspomnijcie dobrym slowem, a tymczasem ahoj, przygodo!
Izyku, Izyku – a gdzie to Cie (Was) niesie? Jam malo zorientowana, przez chorobsko wypadlam z wielu tematow.
Tak czy inaczej – szczesliwej drogi.
Pozdrawiam
Echidna
Czyzby przyszedl czas ruszyc w droge ?
Moze na Antarktyde. Dawno nie widzialem, albo na biale niedzwiedzie. U nas w Schoenbrunnie, mam na mysli ogród zoologiczny, urodzily sie blizniaki. Dwa biale niedzwiadki. Panda jak gdyby schodzi na dalszy plan. Jak sie odchowaja te maluchy, to Anna Netrebko powije. Wtedy wszyscy zwariuja z radosci. Podobno wystapila w ostatnim przedstawieniu jako Manon. Tyle, ze teraz zakonczy sie wszystko happy endem.
Czy tez nas zaskoczy Gospodarz we srode.
Pan Lulek