Espana el pais de los 100 quesos
Tyle to i ja zrozumiałem po hiszpańsku. Ten piękny tytuł wyrażony w mowie Cervantesa oznacza iż Hiszpania jest ojczyzną stu serów. W porównaniu z sąsiednią Francją (około 400 serów) to niewiele. Lecz i tak spora to dawka pyszności. Ale prawdę powiedziawszy mało kto poza Hiszpanami wie o tym. Ja też nie wiedziałem, że poza znanym mi manchego jest jeszcze tyle do spróbowania. Tym chętniej wybrałem się na serową orgię czyli degustację 12 z tej setki.
Zanim dotarliśmy do sali degustacyjnej pawilonu numer 8 D musieliśmy przejść obok stoisk z suszonymi szynkami, chorizo, oliwami, winami. Wszystko to kusiło: spróbuj, spróbuj, spróbuj. A tu trzeba było wykazać silną wolę i nie ulec. Z nieskalanymi kubeczkami smakowymi i pustym żołądkiem należało stawić czoła quesos.
Tak jak wina polecają degustatorom enolodzy tak i sery mają swoich znawców i fachowców. Naszym przewodnikiem po serach wystawianych na barcelońskich targach Alimentaria 08 był don Enric Canut. Opowiadał o proponowanych nam serach z taka pasją i znawstwem, że nie odpuściliśmy ani jednego gatunku. I to mimo, iż pod koniec degustacji, która trwała półtorej godziny, byliśmy najedzeni jak baki.
Nasz serowarski cicerone dobierał tez odpowiednie do serów wina co za każdym razem pozwalało poznać ich różnorodne smaki. Pierwszy kęs „na sucho” smakował zupełnie inaczej niż ten sam ser zwilżony kilkoma kroplami wina.
Aby nie trzymać Was w niecierpliwości podam nazwy i króciuteńkie charakterystyki próbowanych serów. Mam też nadzieję, że po tych targach (a uczestniczyli w nich także polscy handlowcy np. z sieci delikatesów „Piotr i Paweł”) znajda się one i w naszych sklepach.
Na pierwszy ogień poszedł kozi twardy ser Murcia al Vino. Do tego czerwone wytrawne wino andaluzyjskie Moncloa ze szczepów cabernet sauvignon i Sarah. To ser zdecydowanie kozim zapachu i smaku. Wino zaś pozwala smak ten zintensyfikować i długo czuć na podniebieniu.
Także kozim serem jest Garrotxa. Ten był miękki i nawet lekko słodkawy. W tym przypadku andaluzyjskie wino – moim zdaniem – trochę „zagłuszało” ten smak.
Majorero też jest z koziego mleka. Ale ten ser jest bardzo twardy, bardzo ostry i mocno aromatyczny. Tu Moncloa było całkowicie na miejscu. Kropla tego wina podkreślała pikanterię sera.
Mahon-Menorca, pierwszy z podanych krowich serów, był słony i pikantny. Don Canut proponował do niego sherry ale ja zdecydowanie wolałem Moncloa.
Iberico to ser z mleka mieszanego (krowie, owcze i kozie). Bardzo delikatny, o subtelnym zapachu, nie wywołujący nadmiernych wrażeń. Czerwone wino nieco poprawiło radość smakowania.
Alt Urgell y Cerdana to łagodny krowi ser, którego łagodność dobrze wypadała w kontraście ze słodkim ale o silnym aromacie sherry z winnicy Pedro Ximeneza.
Torta del Casar to ser z owczego mleka. Jest półpłynny, bardzo ostry i o niezwykle silnym zapachu. Mnie bardzo przypominał zapach i smak limburgera. Popijany czerwonym winem łagodnieje. Jest pyszny.
Manchego jest znany w Polsce. To twardy i niezbyt ostry ( w kontraście z Majorero) owczy ser dobrze funkcjonujący i z winem czerwonym i z sherry.
Owcze Zamorrano jest dość ostre ale jego woń łagodzi zapach grzybów. Skórka sera pokryta jest bowiem drobinkami prawdziwków, co dodaje mu dodatkowych walorów. Wino – czerwone.
Idiazabal to baskijski owczy ser wędzony w zimnym dymie. Przypomina zapachem podhalańskiego oscypka ale jest od niego znacznie mniej słony. Z sherry Ximeneza – wspaniały.
Valdeon to pierwszy na tej sesji ser pleśniowy. Charakteryzuje go spora nuta goryczki więc z dodatkiem słodkiego sherry ? fantastyczny.
I na koniec sesji podano Cabrales . Ten ser bardzo przypomina w smaku francuskiego rocqueforta. Jest bardzo łamliwy czyli kruszy się przy krojeniu. Bardzo dobry ze słodkim winem.
Te nazwy warto zapamiętać.
Jutro – quiz, a pojutrze – degustacja win.
Komentarze
Dzień dobry.
W odróżnieniu od robaków morskich, sery Pyra bardzo lubi. Hiszpańskich dotąd nie jadłam ale [perspektywicznie rady Piotra sobie przyswoję z całym zaufaniem.
Andrzeju Sz. – mój Ojciec polował całe życie, więc ze zwierzyną na talerzu jestem oswojona. Zamiast przepisu, podam Ci ogólne zasady. Sprawdzają się bez pudła
1. mięso musi być skruszałe – jeżeli nie odwisiało w skórze na mrozie, to trzeba na parę dni zamrozić w lodówce,
2. z młodej sarniny comber ma te same cechy co niektóre owoce morza – albo pociętą w kotleciki smaży się króciutko z każdej strony na gorącym tłuszczu, albo trzeba piec czy dusić bardzo długo. Trzymanie na ogniu dłużej niz 4 min z każdej strony sprawi, że będzie twarda, jak podeszwa
3. mięsa delikatnego z combra się nie rozbija, a tylko rozgniata pięścią. Wystarczy
4. mięso z uźca, łopatki zawsze jest marynowane- im starsza sztuka, tym dłużej. W skład marynat zawsze wchodzi ocet, warzywa, przyprawy. Dziczyzna doskonale smakuje z jałowcem, rozmarynem, majerankiem. Dodatek suszonych albo świeżych grzybów w sosie też jej dobrze robi. Można też do sosu np w gulaszu z dziczyzny (łopatka, kark) dodać łyżkę dobrych powideł czy borówek takich do mięsa.
Ciekawa ta mapka, bo pireneje i kantabryjskie to prawdziwe zagłębie. Dlatego że góry, czy dlatego, ze francja tak promieniuje?
Alez ten Gospodarz w smakach równy?! Wczoraj „diabelskie kopytka smakujące morską wodą, z której wysysa się różowego robala”, a dzisiaj sery. No równy, jak… jak schody! ;
Zostalem umocowany a jednoczesnie wydelegowany na Wegry w widomym celu. Jak bede mógl, to tak szybko nie wróce………
Zycze wszstki pieknego dnia
Pan Lulek
Madame. Zaintrygowałaś mję. Jakie cechy ma te same comber z młodej sarniny, co niektóre owoce morza? Czyżby taki młody combrer smakował „morską wodą, z której wysysa się różowego robala”? 🙂
Iżyk – toż Ty łowca i Ty wiesz – chodzi o króciutkie smażenie, bo dłuższe powoduje twardnienie , a wtedy duś kucharzu 4 godziny w sosie. Ponoć „obrączki” z kalmarów i innych ośmiornic też tylko się zasmaża albo gotuje do oporu
Wyjazd na Wegry w dniu dzisiejszym odwolany. Deszcz ze sniegiem, droga przez las i slisko. Bedzie degustacja „Pod Bocianem”. Tam rezyduje autentyczny wegierski kucharz a dzisiaj ma byc prawdziwy gulasz z kluchami wlasnej roboty. Co prawda nie bedzie dzisiaj sera z mleka od hiszpanskiego, prosto z corridy, byka Fernando ale bedzie na domowy deser Bavaria Blue. Znakomity plesniak. Do tego jednak lepsze pszeniczne piwo.
Zla pogode najlepiej przespac powiedziala Muli i uciekla do garderoby.
Pan Lulek
Chyba jesteśmy trendy
http://biznes.onet.pl/0,1712550,wiadomosci.html
Ciekawe określenie „żywność rozrzedzona”
Dzien dobry!
tez wole czytac i ogladac o serach i winach, niz o robalach. Wczorajsze zdjecia staralam sie przebiegac wzrokiem szybciutko, zeby nic na dluzej w pamieci nie utkwilo, bo jeszcze sie przysnic moze… A obawiam sie, ze jakbym takiego jednego z drugim na zywo zobaczyla, to moge uciec z krzykiem.
Grazyno, dzis Ten Dzien, wiec toastowac sie bede od rana grzanym winem. U nas wlasnie zaczelo sypac, a poza tym choroba w domu zapanowala…
Paniu Lulku, Bavaria Blue dobry jest, zgadzam sie, dziekuje za przypomnienie, zanabedziemy.
Moje koty tez spia, nawet rudy terrorysta sie schowal w szafie.
Grazyno! No tak, nie dosc, zem chora, to jeszcze slepa. To jutro, nie dzis. No, ale bedziemy awansem popijac 🙂 I jutro oczywscie tez!
meg_mag te operowe toasty i zakąski również operowe – w środę o godzinie 10-tej zaczynamy, dziś w przededniu można też tytułem wprawki , ale na razie beze mnie , bo mam od zaraz bardzo dużo spraw do załatwienia.Na razie się pożegnam i wróce do Was bardzo późnym wieczorem.
nie wiem jak się pisze beze mnie 🙁 czy jest może na sali jakiś polonista ??
O dolo, ty dolo moja nieszczęsna! Chyba jednak będę musiała za odłożone ad calendas graecas prasowanie się zabrać. Jak ja tego nie lubię! Co jakąs godzinę zajrzę na blog w ramach odpoczynku i odtrutki.
boszeee jak pada!
w Olsztynie śnieg prosze ja Was
a miałem myć okna
a skoro jutro wyjeżdżam na kilka dni
to kiedy umyję, że się tak spytam?
:::
żywność rozrzedzona ..no coś takiego
i bez tego wypełniona byle czym
dość dawno, kiedy nagle masła i chleby zaczęły się kurczyć
określiłem to zjawisko – sezonową (stałą) obniżką gramatury
:::
rok temu z kawałkiem, w pażdzierniku
byłem w Turynie, na slowfooodowym Salonie Smaku
oczywiście w większości opanowanym przez Włochów
takiei lości nie tylko serów, że dostałem paraliżu smaku
po tych targach naszedł mnie wniosek
że z serami jak z winem
że nie da się określić kraju setką czyli kilkoma setkami serów
że sery podobnie jak wino, od różnych producentów
smakują kompletnie inaczej
a jeszcze że tak powiem brzydko, degustacja pionowa
czasami różnica kilku miesięcy robi kolosalną różnicę
Grażyno.
Bez Ciebie pisze się całkiem znośnie – choć przyznam, że z Tobą raźniej jakoś tak….
Pyro, prasowanie przyjemniej robi sie pod telewizje. Choc ja robie „bez niczego”, mam wtedy czas na spokojne przemyslenie roznych spraw.
Nie nadaje sie dzis do intelektualnej roboty. Choroba wyzera mi mozg.
Grazyno, dobrze napisalas.
przed minutą słyszałem w Trójce
wypowiedź na temat serów, głównie polskich
bez podawania nazw
zgroza!!!
sery robione z mleka w proszku, oleju uniwersalnego i mielonych resztek normalnego sera
tylko po to aby się opłacały
bo nie stać producenta na dojrzewanie
co tam mówić o niegdysiejszych trzech latach
nawet trzy miesiące to już za długo
teraz obowiązuje trend ..trzy tygodnie
serki topione zawierają po pięć antybiotyków
czy jedyna metoda to wszystko robić samemu?
Zywnosc rozrzedzona? Od razu mi sie przypomina program o firmie produkujacej reklamy. Wyszedl taki mlodzian, co to mu sie wiele wydawalo i z radoscia stwierdzil: „naszym targetem nie sa dzieci”. Do tej pory mam go ochote w ten „target” kopnac.
Ja sie tak tylko zastanawiam dlaczego innych stac a jego nie. Na to dojrzewanie znaczy sie. Wlasciwie, to ja inaczej zapytam. Ile kosztuje przecietny polski ser w sklepie?
Bardzo smakowity temat dzisiaj. Rozbawiła mnie ‚degustacja pionowa’ Brzucha. 🙂 Jak tam przygotowania do Świąt? Pogoda robi nas w bambuko, niestety 🙁
Smakowitego dnia życzę.
Brzucho, Ty serio o tych serach? Chciałabym nie wierzyć. Antybiotyki w topionych?! Dlaczego?
Dodatek do sera koziego lub niebieskiego hiszpanskiego.
Dwie twardawe gruszki, nie obrane i nie wydrazone, rozkroic wzdluz na osemki lub jeszcze cieniej
Zagrzac dobrze olej (nie oliwe!) na patelni i strannie poukladac na tym czastki gruszek, aby sie smazyly z jenej strony.
Tymczasem wymieszac w jedna filizanke marsali z dwiema lyzkami miodu.
Gruszki, ktore powinny byc ladnie zrumienione, poprzewracac na druga strone i kiedy zaczna sie smazyc, wlac na patelnie marsale z miodem. Niech minute pobulgocze. Starannie wyjac gruszki i wylozyc wokol szczodrego kawalka serca na tacce.
Do resztelk skarmelizowanej marsali z miodem (o smaku juz gruszkowym), wrzucic polowki orzechow wloskich, pozwolic aby sie troche skarnmelizowaly i wylozyc na tace z serem i gruszkami.
Podawac z jakins dobrym czerwonym wnem, najlepiej z moich rodowych winnic w Hiszpanii.
A teraz lece do kosciola na pogrzeb na drugi koniec miasta. Cudny, stuletni prawie kolega z pracy.
Heleno,
smakowity przepis, ale serca bym nie dokladala, zwlaszcza szczodrego, bo potrawa bedzie jednorazowa 🙁
też wolałbym nie wierzyć
antybiotyki bo się jeszcze zawieruszają w mleku
:::
pęd do taniości nas zabije
wystarczy że taki ser spełnia jakieś minimalne oczekiwania
a klient od razu patrzy na cenę
pewnie dlatego, że tak naprawdę nic nie wie o serze
i nie mówię tu o takich pierdołach jak kaloryczność
:::
niestety, utrzymywanie dojrzewalni
dbanie o sery, obmywanie, przewracanie
a co najgorsze dla producenta
utrata wagi w wyniku odparowywania
to są same koszty, których nikt nie chce mu powetować
:::
ale dobra, żeby nie było, że tylko sodoma i gomora
pod Olsztynem jest gość co ma zaledwie kilka krówek
gada z nimi, pilnuje te swoje sery jak pisklęta
przywiozę Wam (mam nadzieję) jego sztandarowy Elmunder
a kilkanaście kilometrów dalej jest producent frontiera
robią piękne dojrzałe sery, z pleśnią
że nie wspomnę Korycin i Wiżajny
ach! ładna jest ta moja serowa ćwiartka Polski
:::
degustacja pionowa, to termin znany winiarzom
kiedy degustuje się to samo wino, ale z różnych lat
w odróżnieniu, od poziomej
kiedy testuje się wina z tego samego rocznika
ale np od różnych winiarzy
nemo,
swojego serca nie zdołamy zszamać!
Co do żywności rozrzedzonej, do pieczenia chleba potrzebna maszyna?! Ja potrzebuje michę, zeby ciasto zrobić – i foremkę, żeby wypiekać. W piekarniku.
TOPINAMBUR. Jadł ktoś?
Boże, co za pogoda, nic się nie chce. Panowie K&K rozrabiają jak pijane zające w kapuście Nie wiem, czy wbrew własnym, wieloletnim nawykom nie naleję sobie czegoś procentowego już teraz – nie czekając do 18-tej
Pogoda – przygnębiająca, praca – przygnębiAjąca, polityka – przygnębiająca, finanse – do kitu. Nic, tylko się napić troszeczkę.
Nirrod,
Nie tak dawno była tu krótka dyskusja o cenach sera w Polsce i gdzieindziej zainspirowana przez Marka po jego pobycie w Bolognii.
Wyszukiwarka nie znajduje oczywiście, szukałem „pecorino”. Trzebaby szukać ręcznie ale nie mam czasu….
Jak w weekend to pewnie przegapilam. mnie zreszta o szczegoly nie chodzi. no co taki ser edamski to bedzie po 20zl/kg
To mi wychodzi jakies pi * oko 5 euro. To tego barana nie stac na lezakowanie a tutejszych rolnikow i owszem?! A co jak co, ale sery tu maja genialne.
Antybiotykow w mleku nie ma prawa byc. Taka krowa na antybiotykach swoje musi odstac, zanim mleko mozna uzyc. Moga byc slady penicyliny w brie.
nie wiem gdzie jest pies pogrzebany w kwestii cen naszych serów
może w zus-ach, może w sanepidach wymagających osobnych zlewów i łazienek
może w cenie transportu, bo wozi się wszystko na okrutne odległości
może dlatego, że nie ma żadnej kontroli
a podróbki są tańsze i wciąż się świetnie sprzedają
:::
mam inny pomysł
zróbmy swoją mapę serów
choćby i doraźną i wciąż poprawianą
ale niech się stanie początek
Panie Gospodarzu, co Pan na to?
Jak już Pyra ma takie rozterki z rana około południa, to ja nie wiem, co powiedzieć. Przykazanie numer jeden: Nie zaglądać do prasy z rana!!!
Nawet ja się zdenerwowałam, chociaż mieszkam po drugiej stronie Kałuży i teoretycznie powinno mnie to g… obchodzić.
Iży,
parę marchewków i sałata jej nie zaszkodzi – pamietaj, że to nie ja wlazłam do lasu, tylko ona z lasu wylazła do mnie, dorozumiałam się, że zdesperowana z głodu. W tym miejscu mieszkam 14 zimę (a w ogóle w tej wsi 26 lat), to wiem, że tak ciężkiej, snieżnej zimy tu nie było od lat (przekaziory mówią, że nigdy w notowanej historii, a notowana jest od 130 lat z plusem), śnieg przykrył nawet suchą trawę i takie tam, co to zwierz czasami zimą się pożywia. Już ja jej nie przekarmię, a przyzwyczaić też nie. Wydaje mi się, że mam zdrowe podejście do zwierza! Tego na talerzu też 😉
Gruyere u mnie kosztuje 42$ za kilogram
ementaler na wyprzedaży 28$, zazwyczaj jest nieco powyżej 30$ za kg.
Sery importowane są naprawdę drogie. A tutejsze? Wolę się nie wypowiadać….
Topinamburu/Topinambura nie jadlam, bo jestem typem kulinarnego inz. Mamonia – najbardziej smakuje mi to, co znam. Natomiast widuje go na targu, posrod innych warzyw, znaczy ludzie kupuja i jedza. Wyczytalam, ze mozna go jadac na surowo i po ugotowaniu. W ogole zastosowan moze miec sporo, bo i w formie plynnej mozna go przyjmowac. A i dzikie zwierzeta go lubia.
O tym, ze popularny swiadczy tez to, ze duzo roznych nazw – np. „karczochy jerozolimskie”.
Chyba kiedys Pan Lulek cos o tej roslinie pisal, a i Gospodarz podczas wizyty w Wiedniu probowal. Tak mi sie kojarzy.
O ile to nie sa majaki…
Te sery, ktore ida na eksport tutaj tez sa drozsze. Miedzy bogiem a prawda to sery tak miedzy 5 a 9euro mozna kupic glownie na rynku. Dodatkowy plus jest taki, ze sa z malych wytworni i smaczniejsze. W sklepie ser kosztuje ok. 13 euro za kg.
Kolejny news ws topinamburu. Jest sprzedawany takze w tabletkach oraz mozna sie w nim kapac. Fascynujaca historie ma ta roslina! Zdecydowanie ciekawsza i lepiej dzialajaca na nerwy, niz opowiesci braci K.
topinambur
A.Szyszu
Pewnie, jak cała, ta kiedyś ożeniona część ludzkości, głowisz się, co zrobić, żeby Ci Twoja Moja Pani jadła? Głodzą się one wszystkie, a jeśli nie głodzą, to cierpią, że nie głodzą, a przecież powinny. No więc, co by tu zrobić, żeby Twoja Moja Pani podejmowała karmę, a najlepiej… z ręki?
W przeciwieństwie do dań smakujących „morską wodą, z której (ależ ja jestem dziś upierdliwy?!) wysysa się różowego robala”, dania z sarniny są nie dość że bardzo ładne, to i bardzo smaczne. Naprawdę!
Wśród rozlicznych i bezsensownych dziedzin, jakimi nasz gatunek sie zajmuje, jest i ta, która niczemu nie służy – sztuka. Kuchnia jest gałązką sztuki bardzo osobliwą, bo chyba jako jedyna tworzy prawdziwe dzieła sztuki, uwaga! A.Szyszu, jednorazowego użytku. Bachowa fuga, baletowe prysiudy czy recytacja Litwy! Ojczyzny mojej! też są jakby takie, ale gdzie im do jednorazowego ciosu talerzem we wszystkie zmysły naraz?! To nie zarty i nie ma co kpić z austriackiego gadania, bo czy znasz inne dzieło sztuki, z któym obcowanie polega na jego pożarciu, poczuciu błogiej sytości i za chwile marzeniu o jego powrocie? Znasz dzieło sztuki, co można je zważyć i jak za dużo, to odrzuca, a jak za mało, to trzeba włączyć „zmywarkę Arkadiusa?! No tak, wiem, wiem… Zgoda, ten Twój sex to też sztuka, ale dzieła sztuki nie ma. Zreszta w pewnym wieku rzeźbiarze… Co? Zmywarka zamiast dłuta…?
Kobiety, w tym i Twoja Moja Pani, sa z natury delikatne i wrazliwe. Osobiwie wrażliwe, zauwazyłeś?, na sztuke mięsa… Pyra mówi – weź comber. Weźmiesz comber, to Ci Twoja Moja Pani będzie jadła z ręki. Pyra sie nie zna na kobietach a Ty musisz podejść do sarny dokładnie od drugiej strrony. Jesli comberek jest na wierzchu, to zajdź od strony lędźwi i poproś zaprzyjaźnionego łosiologa o dwie sarnie polędwiczki. Sarna jest wielkości sporego kota, więc takie polędwiczki, to dokładnie tyle, ile trzeba aby wywołać łaknienie u Twojej Mojej Pani. polędwiczki chowasz na samym dnie zamrażarki i okutane w filię i papier z jakimś zniechęcającym napisem, np. „diabelskie kopytka smakujące morska wodą, z której wysysa sie różowego robala”. Tknąć, myślę, raczej nie powinna…
Po tygodniu rozmrażasz, kroisz w ukośne plastry (pół palca) i na duża patelnię na b.gorący smalec – prawie dymi. Jak tylko różowa rosa wyjdzie na fakturę – przewracasz i pierzysz, że tak powiem… Jak druga strona tylko złapie gorąc – na talerz, drugim przykrywasz i do piekarnika dla się niewystudzenia. NIE MOŻE WYSTYC! Na patelnię cebulę. Ile? a skąd ja wiem ile Ty tej cebuli zjesz, bo Twoja Moja Pani napewno polędwiczkom sama dziś poradzi. Dusisz i doprawiasz, a jak juz jest taka, jaką lubisz, to zagrzebujesz w niej polędwiczki. Minutka, może dwie i wyłączasz. Czekasz jeszcze ze dwie, pokrywą w kierunku kuchennych drzwi zapach naganiasz i, och-gapcio!, wypuszczasz z ręki ten worek fajansu, co go chciała juz tydzień temu wyrzucić. Huk jeszcze nie przebrzmiał echem pomiędzy szafkami, gdy lwica wyrywa klamkę razem z drzwiam. Oczy przekrwione, grzywa zmierzwiona, lwie zęby jak u rekina a Ty widelec z polędwiczką pomiędzy te kły, szable i ciosy…
Albo odryzie ci łapę, albo bedzie jadła. Z ręki!
Myślę, ze to drugie, bo powiem Ci jak w Seksmisji: Albercik… To działa… 😉
Ha ostatnie guziki zapinam na mojej podrozy do ojczyzny.
Braci K. Slucham wybiorczo i dzisiaj moj wybor padl na niesluchanie. Wtorek jest u nas w domu dniem bez alkoholu, wiec musze chrinoc moje nerwy.
Nirrod,
najlepszy ser na świecie jadłam w Holandii, gdzieś niedaleko granicy z Belgia, w takim gas-stop. Pani rozkroiła bagietkę, posmarowała prawdziwym holenderskim masłem, położyła plasterki szynki i na to dużo plastrów zółtego sera. Tak nam to smakowało (wszystko bardzo świeże, a bagietka chrupiaca!), że zaczęliśmy sie dopytywać, co to za ser – a ona, że ser jak ser, zwyczajny 😯
Patrzcie. Przyszło znowu. Obgryza sobie gałązki drzew, widocznie wszystkie w okolicy juz poogryzane, więc doszła tutaj. I oblizywała pień klonu cukrowego!!! Czyżby cukru, zamiast soli?! Wcale nie zwróciła na Jerzora uwagi, podszedł do niej zupelnie blisko, robiąc zdjęcia. Jak ja nazwać? Jagna?
http://alicja.homelinux.com/news/img_4020.jpg
Najpierw mi zzarlo.
Potem nie chcialo mi sie pisac ponownie.
Po niejakim czasie napisalam raz jeszcze – cala epistole i ponownie wyslalam.
No to Imc WP powiedzialo ze sie powtarzam.
Teraz dla odmiany nie chce ze mna gadac.
Wyszlo na to zem Persona Non Grata.
Aha!
Jest tez drugie rozwiazanie: za czas jakis moze wskoczyc powielona gadka ma.
E.
Te kopytne diabelskości nie dają mi spokoju. Myślę o ludzkiej ciekawości i o wyobraźni. Jakiego uporu i samozaparcia trzeba, żeby coś takiego zjeść. Trudno dostępne, twarde, z wyglądu niezjadliwe, a jednak… Rozumiem jabłko, wielka mi rzecz skusić jabłkiem, ale połakomić się na nie wiadomo co, to dopiero wyczyn.
Nie mówię oczywiście o Panu Piotrze, tylko o tych anonimowych ludkach z głębokiej przeszłości, z narażeniem zycia wsadzajacych zęby we wszystko jak leci. I o całym ciągu kulinarnych poetów przekształcających tą prostą czynność w sztukę (vide wpis Iżyka 12:50).
Ciekawość zrobiła z nas ludzi i ciekawość nas pewnie zniszczy. Wybaczcie melancholijne nutki – zimno, śnieg sypie, bracia trują. W dodatku ululałam się odrobinę wpisem Gospodarza, co serek to parę kropelek – nie jadłam, nie piłam, a czuję.
Bedzie powiesc w odcinkach – moze.
Probuje.
Czesc 1
Solidaryzuje sie gustami z Pyra – owoce morza nie dla mnie. Choc rozumiem jesli ktos znajduje w nich przyjemnosc (by nie powiedziec rozkosz) dla podniebienia.
Sery -aaa… to inna sprawa. Ostatnio nachodzi mnie ochota na „polmisek serowy”, tak przy okazji wolnego, nieco leniwego sobotniego popoludnia na przyklad. Do tego drobne dodatki: winogrona, orzechy wloskie, suszone morele i sliwki, bagietka lub swieza buleczka. I oczywiscie kielich wina dla zaostrzenia badz zlagodzenia smaku – w zaleznosci od gatunku.
Alicjo,
w pięknym sąsiedztwie żyjesz? Karmiłabym. Cieszyłabym się, że zjadła, że siostrę/brata przyprowadziła. Jak inaczej ?
Tutaj myśliwi do lasu wożą siano. Zaprzyjaźniony leśnik mówi, że można zwierzaczkowi dawać wszystkie warzywa (kapusta jak najbardziej!), także ziemniaki. Chleba nie poleca ze względu na chemię, ale zboża – owszem.
Iży,
sarna wielkości kota?! To moje jest wielkości wyrośniętego zrebaka prawie że Szyszkiewiczowego Brudaska! Jak J. będzie pod ręką, a zwierz na Górce, to specjalnie podejdę, niech walnie zdjęcie, żeby widać było proporcje.
Wielkosci kota, patrzcie go…
Właśnie rozpakowałam wynalazek proponowany na blogu przez Andrzeja Sz.i Iżyka, jeśli dobrze pamiętam. Zamówiona maszynka do wałkowania ciasta na pierogi/makaron przyszła i jest taka jaką przedstawiano na obrazkach. Poeksperymentuję z ciastem na bazie mielonych orzechów?
Tymczasem dziękuję za inspirację.
Pozdrówka, Teresa
Czesc 2
Podczas ostatniej podrozy (o czym doniose z nieszczesna „chwilowa” zwloka jakos tak po Swietach), kulinarnych doswiadczen mielismy niewiele. Inny cel wyprawy. Ale i na tym polu doznalismy niejakiej przyjemnosci.
Trzy kropki zamieniły się w znak zapytania i to za każdym razem. Cuda, cuda.
Czesc 3 i reszta – kto wie kiedy. Jak Ims WP przestanie sobie ze mnie robic zarty.
Pozdrawiam
Zbulwersowana Echidna
Alicju, to nie sarna. Nasze jak mają 18 kg, to juz ok, a jak 2dziescia pare to juz krowa. większych jak te 90 cm to nie ma.
Zerknij w swoją wikipedię, czy to nie jakieś takie coś jak mazama czy mulak. Ja ameryckich jeleniowatych to nie tego 🙁
To to wychodzi na to, ze ladunek serow bede musiala ze soba zabrac.
Za to Izyk przywiecie sarnie poledwiczki 😉
Szok, doprawdy – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=451#comment-54013 . Jak rozróżniać? Ktoś wie?
I znowu straszą 😯
E-234 Nisin – antybiotyk występujący naturalnie w mleku i serze. Stosowany tylko do konserwacji serów, głównie topionych oraz budyniów na bazie kaszki manny i tapioki.
Nie są znane szczepy bakterii odpornych na ten antybiotyk. Jest to polipeptyd czyli białko odporne na działanie pewnych enzymów (podpuszczka, pepsyna), niestabilny wobec działania trypsyny i pankreatyny.
Może pochodzić z produkcji biotechnologicznej (GMO)
Kto nie chce mleka z tym antybiotykiem, ten nie powinien pić skwaśniałego surowego mleka. Wytwarzają go bowiem w sposób naturalny bakterie kwasu mlekowego. Jeśli mleko pochodzi od krowy leczonej antybiotykami, to takie mleko nie skwaśnieje, tylko się zepsuje, bo bakterie kwasu mlekowego zostały zniszczone, za to rozwijają się inne szczepy np. bakterie gnilne 🙁 Dotyczy to też mleka pasteryzowanego i UHT
Nie na darmo spodziewam się dzisiaj wszystlkiego złego :
– Ania chora. Wróciła z pracy, bo nie była w stanie prowadzić lekcji,
– kwadrans temu „zamknęła mi się” deska od prasowania i walnęła w prawą stopę,
– znowu miałam stronkę z logo wordpress i napisem „Za szybko…”
I ja mam być uśmiechnięta, pogodna i bezkonfliktowa? W takim dniu?
Dzien zaczal sie niby normalnie, tylko jak sie skonczy? Nie wiadomo. Jak zwykle Pyra. Nie dospi, nie doje a dopisze. Z samego rana. no i dopisala, komentarz. Wszystko wygladalo zgodnie z planem. Przyjeto do wiadomosci, ze moze byc dwu kucharzy i otrzymalem instrukcje wyjazdowa w zagraniczna podróz sluzbowa. W wiadomym celu. Nagle zadyma. Zaczal padac snieg z deszczem. Ciemno zrobilo sie jak wszycy djabli. Odwolalem podróz. Przeczytalem jeszcze raz ostatni wpis Gospodarza i zrobilo mi sie strasznie glupio. To On poswieca sie w calosci, wlecze gdzies na koniec Europy. W jednym dniu, dla naszego dobra, próbuje 100 gatunków serów. W jednym dniu. Spije dziesiatki gatunków odpowiednich win a ja tu jak truten siedze w domu i nie chce mi sie przejechac kilkunastu kilometrów dla spelnienia podstawowego obowiazku. Co prawda pogoda byla coraz gorsza. Na dokladke wiatr a i za oknem przejechala na sygnale karetka pogotowia. Na cale szczescie nikt nie schodzil z tego swiata tylko przychodzil. Mama nie zorientowala sie o co chodzi i zanim przyjechala karetka bylo juz po wszystkim. Spieszyl sie na ten swiat mlody, pierworodny. Pewnie bedzie nieslychanie dynamiczny w zyciu. Bylo o czym mówic przy obiedzie. Zgodnie z zapowiedzia odbylem konsultacje z szefem kuchni miejscowego lokalu „Pod Bocianem”. Jak pisalem, Wegrem z pochodzenia. Oczywiscie tematem konsultacji bylo wyposazenie sluzace do produkcji gulaszu. Podbudowany fachowo wrócilem do domu. Wpadlo mi do glowy, ze moze nie byloby najgorzej poprosic sily niebieskie o pomoc. Na wszelki wypadek zapalilem swieczke dla Swietego Michala. Trwalo kwadrans. Doslownie minut 15. Jakby rozdarla sie zaslona z chmur. Pospiesznie wyszlu slonce. Tak intensywne, ze w przeciadi kilkunastu minut ulice byla suchutkie. Nie wypadalo nic innego jak tylko ruszyc w droge. Przy okazjie dokonalem swiatecznych prywatnych zakupów. To byl drobiazg. Najwazniejsze, ze z wyprawy przywiozlem wzorcowy kociolek do gotowania gulaszu. Pojemnosc 14 litrów. Zdaniem Pana Kucharza powinien wystarczy dla nakarmienia okolo 25 osób. Jak trzeba, mozna zrobic na dwie raty albo kupic jeszcze jeden kociolek. Przykrywki niema i nie bedzie. Gulaszu podczas gotowania nie wolno przykrywac. Musi pachniec na cala okolice.
Wspomniany kociolek ma ksztalt odwróconego plaskiego dzwonu o srednicy 30 centymetrów i wysokosci 20 centymetrów. Caly miedziany. Lsni pieknym kolorem, zapakowany w folie, która nie bedzie zdejmowana az do momentu pierwszego mycia czysta, goraca wode. Cos w rodzaju rejsu dziewiczego albo chrzcin okretu. Napewno Gospodarz wyznaczy stosowna Matke Chrzestna. Moze ktos przyjedzie z butelka szampana. Pisze ktos, bo ja juz swoje zrobilem i dokonam tylko wreczenia naczynia oraz specjalnego stojaka. Nie bede sie wtracal do procedury gotowania gulaszu sluzac ewentualnie radami zebranymi w gronie moich znajomych.
Jak widzicie w najoczywisty sposób pomógl Swiety Michal.
W okresie zimowym, jesli Gospodarz organizowalby kulig, w tym kociolku, na dworze, mozna spokojnie przygotowywac grzanca. Jednen z najpiekniejszych opisów kuligu pochodzi od Zeromskiego i znajduje sie w ksiazce Popioly. Kiedys pisalem Wam, ze ksiazke te przetlumaczyla na jezyk niemiecki zona mojego przyjaciela pani Alexa Schwarz rodem z Augsburga. Gdyby ktos znalazl te ksiazke, to prosze dla mnie kupic. Bez zaliczenia. Odbiór osobisty. Pokrycie kosztów nie wykluczone.
A moze to wszystko dzisiaj poszlo wedlug zasady:
„Jak ksiedzu dobrze idzie to mu i djabel dziecka kolysze”
Chociaz jam wszak osoba nie duchowna tylko
Pan Lulek
😀 najbardziej wesole jest to, ze jesli ma e-costam znaczy jest dopuszczone do spozycia, znaczy od razu nie zabije….
Palmy świeczki, może śnieg w Kanadzie zacznie się topić jak się atmosfera ogrzeje.
Dzień dobry wszystkim.
Sery? mniam, mniam! Uwielbiam pasjami. Gdy tylko byłam we Francji czy w Belgii to kupowałam takie ilości ,że brzuch trzeszczał. Najbardziej te pleśniowe. Kocham jeść ale ekspertem nie jestem. Podobno najważniejsza jest odpowiednia kolejność jedzenia , nie wiem, czy zawsze umiałabym zachować prawidłową.
Alicjo, masz piękną nową znajomą. W Przasnyszu tylko lisy harcują. I są dość agresywne. Śnię po nocach o twych zazdrostkach ale nikt nie słyszał tu o papierze woskowanym, bo to chyba nie o taki chodzi w który się np. części samochodowe zawija?
Grażynko, jesteś ekstra.Raz dwa i już wszystko wiesz. A ja się czaję. Spotka mnie za to kara bo moje urodziny będą za 360 dni. A tak to może i szczęściłoby mi się gdyby tak świetna kompania wypiła za moje zdrowie.Oj, wieczna sromota…
Na zjazd pewnie nie będę mogła przybyć, bo macieżyństwo dopadło mnie późno i moje szczęście chodzi dopiero do pierwszej klasy podstawówki. Za duże by schować w torbę a za małe by zastawić samo. Ale ponieważ z Przasnysza do Pułtuska jest rzut beretem tj. 50 km. moje skromne progi czekają jeśli potrzeba przed, w trakcie czy po zjeździe. Jesteście fajną paczką i z chęcią bym was wszystkich poznała. Oczywiście, jeśli zabłądzicie w te strony- zawsze zapraszam .W sumie to droga przelotowa na Mazury.
Miłego blogowania wszystkim. Lecę zająć się robotą
Malgosiu a co za problem”wpasc na kawe i ser(nik)? Dla potomstwa tez cos do jedzenia sie znajdzie 😉
Pyro,
instykt podpowiadał Ci z rana słusznie. Trza było się napić, rozleniwiłabyś się i nie zabierała za prasowanie, ergo, deska by Ci się nie zamknęła i nie walnęła w prawą nogę, a może w przypływie geniuszu wpadłabyć jeszcze na pomysł, żeby Młodej dać 50-tkę wódki z łyżeczką zmielonego pieprzu i zagnać do wyrka, nie wypuszczając do pracy.
U mnie +3C i w połowie zachmurzone niebo, podobno wieczorem ma padać. Niedobrze, oj niedobrze! Będzie spływać do piwnicy! Na szczęście jest studzienka i pompa, ale raz pompa nie nadążyła, tego nie chcemy.
Ponieważ mieszkam na granicy z Wielkim Bratem, mam i tutejszą tv. co włączę, to albo „Taniec z gwiazdami” (macie taką durnotę w wydaniu krajowym), albo ostatni sex-skandal gubernatora Nowego Jorku. Młyny mielą, panienka pewnie napisze książkę i zrobi karierę jako piosenkarka, chyba też zaoszczędziła trochę, no bo 4.5 000$ za godzinę… ale po co ten gubernator polazł z żoną na konferencje prasową i kazał kobicie stać przy boku, kiedy się publicznie spowiadał i przepraszał – nie pojmę. I że ona przy nim stała!!!
Ale to nic! Jak juz plotkuję, to na całość. Otóż zebrał sie panel psychologów i znawców kobiecej duszy, i rozbierali na czynniki pierwsze zachowanie sie gubernatorowej. I jedna znana i często wyrażająca sie w tematach kobiet pani, bodaj Laura Schlesinger jej na nazwisko, ale głowy nie daję, sprawdzę potem, otóż ta pani powiedziała coś w tym stylu, ze mężczyzni-politycy mają specjalne potrzeby i jak tych potrzeb żona nie zapewni, no to niech sie nie dziwi. Taki polityk musi być podziwiany i jego ego (oraz, co się okazuje, nie tylko!) musi być głaskane, a on sam podziwiany ponad podziw wszelaki. Jak tego żono nie spełniłaś, to twoja wina!!! Myślałam, że z krzesła spadnę, jak to usłyszałam – ekskjuzmi?!!!
Pieprzu aferze dodaje fakt, że facet świętoszek i walczył z prostytucją, jakby akurat to było największą bolączką stanu Nowy Jork. Tylko mi nie przypominajcie Clintona – on miał na czole wypisane, że wszystko, co na drzewo nie ucieka…
No dobra, naplotkowałam 😉
Alicjo – wczoraj herbatką z miodem i imbirem Młodą kurowałam i doszłam do wniosku, że obowiązki spełniłam. Duże już to jest. Dzisiaj „ona musiała” ! Efekt widoczny. Teraz siedzi w przychodni. Pięćdziesiątkę wzięła sobie sama (cytrynówka) i nawet butelke po niej umyła.Stanowczo wolę leczyć małe dzieci : dziób musi otworzyć, co Matka na łyżce poda – połknąć, bo jak nie to w skórę na tyłku i do wyra. Takie wielkie „A ja sama wszystko wiem,” Wczoraj była Marialka , która mnie pocieszyła, że dziecko prawdopodobnie dobrowolnie nie umrze.To odpuściłam. Niech się sama leczy (ona ma piękne przyzwyczajenie – wykupuje lekarstwa, ustawia na biurku, patrzy na nie i czeka kiedy pomogą. Nie je, bo lekarstw nie lubi.
Cholera,
mnie też kopnęło, że „niepoprawny kod”. Jaki niepoprawny, spisałam dokładnie, co obok!!!
Małgosiu,
napisz do mnie emila z adresem domowym (alicja.adwent@gmail.com), wyślę papiór. Wystarczy Ci na lata „prania” zazdrostek, bo w ruloniku jest 100 metrów (ja na swoje zużywam 210cm).
A z tym zapraszaniem to uważaj, bo ta banda jest niesłychanie ruchliwa!
Alicjo, bardzo ci dziękuję. Jest szansa, że moje marzenie o zazdrostkach z suszonych kwiatów się spełni. Już spisuję twój adres.
Jeśli mogłabym wpaść choć na sernik na Zjazd byłoby super.Naprawdę z chęcią bym was poznała. A jeśli chodzi o zaproszenie do mnie, to mieszkam sama z dzieckiem i mam miejsce nawet by przenocować
Małgosiu,
zapisawszy, dzisiaj zakupie, jutro wyślę. Plusem takiej zazdrostki jest to, że nie blokuje światła, ale z zewnątrz nikt nie podpatrzy, co w łazience się dzieje.
Pomysł choćby podjechać na kawałek sernika albo Brzuchowy lub Misiowy gulasz (a co!) przedni.
Z pustymi rękoma na pewno nie zawitam .Dziękuję.Tylko co na to Gospodarz?
Nie wpuści za bramę (bo co tu odpowiedzieć na takie pytanie?!).
🙂 Psami pogoni
hej Brzuchowy gulasz hej!
Małgoś, jak ja się zakfalifikuję na Zjazd
i przyjadę, to i garze panlulkowym coś się dla Ciebie znajdzie
:::
święta idą, śnieg pada a ja choinki nie kupiłem
:::
a propos prezentów i wysyłania
Alicjo
nemo
A.Szyszu
podać namiary na które mam wysłać kopię domową „Wielkiego otwarcia” vel „Big Night”
gieno@brzuchomowca.pl
Wszystkim spiochom z Europy i okolic przypominam, ze chcac zalapac sie na jutrzejsza srodowa zagadke, nalezy siedziec przed komputerem poczynajac od najwczesniej 7.59, do najpózniej 8.01. W tym czasie podobno siedza sami hackerzy i poluja na pytania. próby wczesniejszego wydrenowania pytan z mózgownicy Gospodarza jak na razie nie przyniosly pozytywnych rezultatów. Tym niemniej prace w toku. Mozeby wlaczyc WP, który po prostu wcinalby odpowiedzi konkurencji dopuszczajac do miodu tylko wybranców.
Tymczasem gotujcie sie
Pan Lulek
Małgosiu
Zgłaszam się na ochotnika . Do przenocowania. A potem zdam relację 🙂
szkoda ,że nie potrzebuję tego papieru na zazdrostki ..bo w łazience mam stare okno skrzynkowe a w nim witraż, dzieło takiego jednego znajomego co mówił ,żeby nie mówić ,że mamy go prawie w prezencie , no bo jakbyśmy chcieli zapłacić , to on sam nie wie ile by to kosztowało..a w kibelku to mam takie firanki , i tam też jest witraż ale samodzielny mojej własnej roboty , naklejony.
( zobaczcie jak ja się dostosowuję do ogólnego tonu dyskusji – i też o oknach we właściwych pomieszczeniach opowiadam).
Co Brzucho wysyła , to nawet nie pytam , bo na pewno to mam a jak nie mam , to na pewno nie potrzebuję.
Mogę też wam coś wysłać, tylko nie wiem co i komu.
Najwyżej zatelefonuję do Pyry i się dowiem .
A teraz idę do tych pomieszczeń , co o nich było j.w. pstryknę fotki z mojego telefonu komórkowego ( na bank wyjdzie krzywo i byle jak ) i wam pokaże jak chcecie. Tylko nie wiem czy chcecie ??
Co nie mamy chcieć, Grażyno./ Witraże to piękna sztuka – ja mam 2 : po pierwsze primo 6 cm błekitnego aniołka wiszącego przy lampie, a Anka ma świecznik kątowy
http://wiadomosci.onet.pl/78688,1,komentarz.html
to już mam
Moje okna
Grazyno, Twoj przewodnik linkowy jest wyjatkowo idiotoodporny! Udalo mi sie go od kopa zastosowac.
Ha, ha ,ha,Marku,ja z propozycją tylko do tych co w potrzebie np. okołozjazdowej. Wiesz, ze jeszcze nie tak dawno z Przasnysza ludzie do Ostrołęki piechotą chadzali? 🙂
meg_mag a gdzie ?? tutaj na blogu czy gdzie stosujesz , bo nie widze ( no chyba że znowu nie tam sie gapie gdzie trzeba : )
gdzies tu, topinambura podlinkowalam
Ze zgadywankami – trzeba dać szansę innym. Ja już się nazgadywałam, nawygrywałam (wygrałam przez przypadek, ślepota jedna, podwójnie książkę, i uczciwie zawiozłam Alsie, bo dedykacja była akuratna!), chociaż żal mi ostatniej nagrody (minus koszulka, posiadam).
Resztę zakupię.
Marek, Ty ochotniku, Ty 🙂
Do Gospodarza naszego, jedynego mam dwie sprawy :
1. Na Zjazd trzeba z Nową Erą załatwić pakę ksiązek, żebyśmy znowu mogli kupić (np ja nie mam jeszcze wielu tytułów). Jeżeli Piotr powstydzi się autopromocji, to może je przywieźć Antek i dalej moim patentem – postawić kartonik na forsę i pełna samoobsługa. W ub.r. nikt do tego interesu nie dopłacał.
2. Oburzyła mnie dzisiaj solidnie „latająca” pod winietą reklama komitetu wzywającego do nieratyfikowania traktatu lizbońskiego. Bój się Boga „Polityko”, pazernośc finansowa też musi mieć granice przyzwoitości
Marek, biedaku, ty nie masz czasu wpaść na kawę a nocowania ci się zachciewa. Teraz przed świętami wszyscy zalatani więc rozgrzeszam. Potem Slawek i ahoj przygodo francuzka. A ja i moja kawa w którym miejscu?
Iżyk,
Pięęęknie napisane.
Zaczynam zbierać składniki. Cebulę, patelnię, dwa talerze. Teraz jeszcze trzeba skądsić ten worek fajansu….
Malgosia !
Nie martw sie i pamietaj, ze gdzie kota niema, myszy slonine podjadaja. Niech sobie Marek i jedzie do tej swojej Francyi. A nóz a widelec wróci z szampanem a nie z jakas nagla …..
Zapomnialem jak to sie kiedys nazywalo.
Pan Lulek
Pyro,
wytłumacz mi, o co chodzi z tym traktatem. Przecież było wywalczone – przez jednego z tych blizniaków, to o co chodzi teraz?! Nie rozumiem…
Alicjo – dzisiaj nie mam czasu ale w tym tygodniu napiszę do Ciebie list. Na blogu nie będę się wyrażać, bo mnie Mama dobrze wychowała.
Alicjo oni sam nie do konca wiedza o co im chodzi i co oni wlasciwie mowia.
Pyro, ja mam link bezposredni do blogu, w ten sposob pomijam wszelkie mozliwe irytacje.
Polityka „papierowa sama sie dzis pojawi, to poczytam ze spokojem co sie w Polsce dzieje.
Ps. o serach to jeszcze mówili że dziury to już nie muszą byc wynikiem procesu dojrzewania, nie muszą…..
A takie oszczędnościowe sery są do kupienia w supermarketach, takie długie prostopadłościany pakowane w przezroczystą folię, czy posiadają smak, nie wiem! Wyglądają jak bloki silikonu, skutecznie zniechęcają do zakupu, ale są tańsze niż inne. Ale gwoli prawdy nie nazywaja się serem, tylko jakoś inaczej
Udało się ładnie!! Ho, ho, ho !!!
Grażynko!!
To Twój jasny i oczywisty poradnik pozwolił mi tak ładnie zrobić!
😀 produkt seropodobny 😀 matko trzymaj mnie , bo padne.
Tak wyglada „stary” ser wiejski dziur fakt duzo nie ma:
http://www.bedfordcheeseshop.com/images/1404__107200310579.jpg
Antek,
ale przynajmniej przyznali, że SEROPODOBNY
I potem taki ser seropodobny napotkac mozna w potrawach serwowanych w restauracjach i pizzeriach 🙁
… serwowany z salatka ozdobiona plasterkami jajka z metra 🙁
A to moja Wielkanocna kontrabanda
Smaczna to kontrabanda….. 🙂
Topinambura meg_mag nie znalazłam wśród dzisiejszych wpisów, chociaż
bardzo skrupulatnie przeczytałam całość dzisiejszych wpisów.
Znalazłam natomiast coś jakby komplement od Andrzejka ( przypominam ,że mam carte blanche na mówienie do ASz……..Andrzejku).
Natomiast piękny link według mojego opisu właśnie podziwiam u Nirrod i Antka.
Z myślą o Was wszystkich i o jutrzejszym dniu próbowałam znaleźć jakieś
receptury na operowe drinki. Niestety nic nie znalazłam. Jest natomiast
cały szereg potraw w których nazwie upamiętniono twórców i
bohaterów oper , słynnych śpiewaków lub tytuły dzieł.
Są to więc m.in. spaghetti a la Caruso , zupa Gounod, tounedos a la Rossini, tournedos Aida , sznycel cielęcy Carmen , befsztyk Szalapin, przepiórki z truflami Figaro , przekąska a la Don Juan, , deser Melba , tort Johannesa Straussa .A drinków operowych nie ma.. to ja już po prostu nie wiem co tu będzie grane…znaczy się…
tam mi wyszła taka literówka..ma być tournedos*
Grazyno, wpis z 12.40, tuz nad dlugim i niezwykle poetycznym Izykiem z dziczyzna 🙂
meg_mag już widzę…i myślę sobie ,że przedtem go nie zauważyłam bo miałam mgłę w oczach po przeczytaniu wpisu ASz
W pelni usprawiedliwione!
Skończyłam pracę na dzisiaj i przez cały następny rok mogę zbierać obrusy do prasowania i serwety i serwetki i bieżniki i jak tam im jeszcze. 3 /90cdm szuflady zapakowane. W razie potrzeby najwyżej żelazkiem odświeży się jedną sztukę. Boziu, co za ulga. Przyniesiono moje kiełbasy – o dziwo, to , co w charakterze białej kiełbasy było odpowiednio słone po uwędzeniu ma stanowczo za mało soli. Ale dobre jest bardzo. Najwyżej będziemy używali ostrzejszych sosów czy musztardy. Jutro przymierzam się do mazurków kajmakowych – jeden pojedzie do św. Michała, nie wiem, czy dojedzie. Najwyżej Lulek zje po świętach. Jutro też dostarczą zamówione jajka wiejskie. Z tymi jajkami na nas dwie też niezły cyrk – gotuję na rano 4 (po 2). Ponieważ jednak do jedzenia jest to i owo, nie ma mowy, żebyśmy 5 jaj zjadły (licząc ze święconym) Więc w porze kolacyjnej trzeba zrobić albo 4 jajka faszerowane, albo 4 porcje jajka w szynce albo wreszcie jajka na szparagach.
A teraz już się z Wami żegnam. Jeszcze pooglądam z godzinkę tvn i pójdę wyciągnąć grzeszne ciało.
Grażynko,
proponuję 2 cocktaile operowe
Opera Paryska
3cl Blue Curacao
2cl białego rumu
3cl soku z grapefruita
dobrze wstrząsnąć z lodem, podawać z lodem i plasterkiem limonki
Opera II
1/2 oz (ca 15ml) francuskiego wermutu Dubonnet
1 1/2 oz (45 ml) ginu
1 łyżeczka likieru maraschino
podawać z lodem
Przepraszam, ale ja swoje: PADA SNIEG !!!
Wielkie, mokre płaty.
Obrusy mam wyprane i wysuszone, świateczny od Tereski z Pomorza, przepiękny. Jajów ugotuję tuzin jak zwykle – już pozbierałam liście z cebuli, i zagotuję w obierkach buraczkowych. Smarkate będą drapać, malować i tak dalej, moja Chińska synowa lubi kultywować polskie tradycje, a co do żurku, to już Wam sto razy pisałam. Osobno cztery twarde jaja do żurku.
Nie jestem taka ambitna jak Pyra, która własne kiełbasy robi, kupuję w polskim sklepie i powiem Wam, że nie narzekam.
Gdzie się podziała Tuśka?!
I oczywista oczywistość
http://systembolaget.se/SokDrycker/Produkt?VaruNr=32417
do posiłku w butelce Magnum, żeby nie trzeba było dwa razy latać
nemo,
nie mieszaj. Było już dl, teraz jakieś ml z cl…. a nie prościej na gramy?!
100 gram czyli tak zwana seta!
W barze przy Operze w Sydney podają miédzy innymi koktail o wdzięcznej nazwie
Opera White Tea
tequila
likier gruszkowy
cointreau
Wyborowa
wymieszane z odrobiną pureé gruszkowego i soku z jabłek
Alicjo,
to nie przyjęcie w remizie, to doktorat operowy 😎 Francja – elegancja ma być i paluszek odstający, ę i ą 🙂
U mnie też wędlinka swojej roboty tzn. mojego taty.Ale ja chciałam w temacie muzyczno-koktajlowym:
Koktajl Caruso
zmiksować 10ml ginu, 10 ml franc.wermutu i 10 ml likieru miętowego
(przepis z książki „Zimny bufet wyśmienity jak nigdy dotąd”)
Bossa Nova
40ml rumu Seniorita lub Jamajka, 10ml likieru Galliano, 20ml Apricot Brandy lub innego likieru morelowego, 60ml soku z pomarańczy
Do shakera wrzucić parę kostek lodu, wlać ingrediencje w następującej kolejności: sok z pomarańczy, Galliano, Apricot Brandy i rum.POtrząsać 15 s. po przelaniu do kielicha, udekorować ćwiartką limy, wisienką maraskino i ćwiartką plastra ananasa.
(„Kuchnia” nr grudniowy z 1995r)
Dobranoc wszystkim..ę.. ą..elegancja..francja … Nemo !! jesteś świetna! Uśmiałam się do łez!!!Jutro późnym wieczorem opowiem jak było
Pyro,
dziekuję za wsparcie – http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=451#comment-54103 . Mnie słabo się robi jak tę reklamę widzę.
Does Your Girl Have Difficulty Keeping Up With You in Bed? Feeling short? 😯
Co ja mam sobie wydłużyć?!
Propozycja przyszla z Norwegii dla Kapitana N.
Hop, hop… Alicjooo,
jesli jeszcze to jestes.
Ja w sprawie zuru. Dzisiaj w sloju na wierzchu jest taki bezowy kozuch.
Plyn w sloju wciaz dosc przezroczysty…
Cos sie w sloju dzieje…
Trzeba jutro dokupic kielbasy i warzyc zur!
a
Aniu Z.
To tak ma być, beżowy kożuszek i w słoju ma się coś dziać, czyli kisić. Mój żur *wyszedł* wczoraj ze słoja, bo za dużo wody nalałam, za mało miejsca zostawiłam na kiszenie się i różne „wyskoki” 😯
3-4 dni w ciepłym miejscu to góra, potem zlać do słoika albo czegoś, a osiadłą mąkę na dole zostawić i wywalić, przynajmniej ja tak robię.
Wedle zegara po tamtej stronie Kałuży już środa, no to ja może zacznę kciuki za dysertację?! Bo o waszej 10 rano mogę spać, więc nadrobię, póki mogę!
Jak się zepnę, to może nawet znajdę koronkowe rękawiczki, zrobię herbatkę w Misiowej Białej Marii i z tym paluszkiem odchylonym do tyłu… zara zara, ale chyba nie podczas dysertacji, tylko potem?! Podczas dysertacji trzymamy kciuki, a paluszki potem, czyż nie?
Maklowicz w telewizji zrobil wlasnie torte pasqualine w wersji uproszczonej: z ciastem dosc grubym z maki, wody i oleju, ktore po upieczeniu wygladalo dosc pancernie, wiec go na wszelki wypadek nie kroil. Pierwszy raz widzialam ksiedza w programie kulinarnym. Swiecil stol wielkanocny, a redaktor-kucharz trzymal mu nakrycie glowy. Ksiadz wygladal na smakosza, dobrze odzywionego…
Alicjo,
na takiej dysertacji to chyba nalezy zaciskac kciuki z odchylonym paluszkiem 🙂
No dobra, to juz wiem, co z tym paluszkiem, trochę skomplikowane, ale ćwiczę, ćwiczę…
Nemo,
oczywiscie, że masz wydłużyć o 3 cale. Ja wydłużyłam pare lat temu, teraz dostaję propozycje zakupu viagry albo innego cealis czy jak tam. Jerzor natomiast jest bombardowany reklamami powiększenia biustu. Nie korzysta, durny…
Zapomnialam o torte pasqualine. Swietne danie, bo cieple i troche wiosenne, z zielonymi, choc zeszlorocznymi, warzywami, ktore jeszcze mozna znalezc na przednowku.
Ciasto jednak nie powinno byc pancerne a troche jak fillo tylko grubsze…
Jakos nie jestem przywiazana do tradycji swiat wielkanocnych a jednak bede robic autentyczny nie-chemiczny zurek a la Alicja, z kielbasa a la Pyra, jesli odszukam przepis, bo Pyra juz kielbase zrobila i wyszla jej pyszna…
Chciaz naprawde nie wiem czemu po calym tygodniu pracy po prostu nie usiasc z dobra ksiazka, porozmawiac z synem i mezem… A zamiast sniadania wielkanocnego pojsc na spacer…
…Aniu, na spacer to po śniadaniu wielkanocnym 🙂
Odbywaliśmy rok w rok dwugodzinny spacer do lasu, ale w tym roku chyba nie da rady z tym śniegiem.
Ach,ach mam migrene,glowa boli a swieta tuz tuz,coz robic? baby trzeba piec,jaja malowac i kelbasy wedzic.
A kiedy swieta nadejda do stolu nakryc i gosci przyjac,staropolskim zwyczajem baby,mazurki,kiebasy,szynki,jaja a wszystko zakrapiane smingusem dyngusem z zyta lub ziemniakow.
Coz obyczaje i tradycje to swietosc,nawet jezeli glowa i zoladek mowi nie.
Tuska
Magnum i zaledwie 1,5 litra. Chyba dla krasnoludków.
Magnum powinno zaczyna sie od co najmniej 5 litrów jak w Italii i konczyc otwarta granica jak na calym cywilizowanym swiecie.
Poza tym „Polityka” pisze o nowym katalogu grzechów. Ja bym dodal takie przykazanie. Nie zrej tylko kosztój i nie sam a w doborowym towarzystwie.
Ciekaw jestem czym uraczy nas gospodarz we Srode Popielcowa.
Pan Lulek
Panie Lulku, Środa Popielcowa była na początku postu czyli niemal 40 dni temu. Nastepna taka środa – za rok. A co będę podawał za rok – kto to wie?!
A w tę środę podaję książkę i koszulkę. Ale Ty to masz już.
Smaczny