Jajo magiczne
Zagłębiłem się ostatnio w lekturze dzieł polskich etnologów i antropologów kultury. Polskie obyczaje, zwłaszcza te świąteczne, są takie ciekawe. Posunąłem Wam poprzednio lekturę książki prof. Anny Zadrożyńskiej a dziś przytoczę obszerny kawałek dzieła dr Barbary Ogrodowskiej pt. „Święta polskie. Tradycja i obyczaj” dotyczące pisanek, kraszanek, malowanek – jednym słowem jaj. Warto poczytać:
„Dzielone i uroczyście spożywane (jajka – przyp. P.Ad.) podczas śniadania wielkanocnego miały zapewnić zdrowie, pomyślność i płodność.
W ludowych zabiegach leczniczych jajko wspomagało zamawianie chorób; leczono nim postrzały, zaziębienie, różne bóle i gorączki tocząc jajko po ciele chorego. Można też było przenieść chorobę: żółtaczkę lub febrę na jajko. W tym celu należało trzymać je w ręce i długo na nie patrzeć. Następnie trzeba było zanieść jajko na rozstajne drogi i nie oglądając się wrócić do domu. Ostrożni nigdy więc nie podnosili jajek znalezionych w polu, przy drodze i w innych podobnych miejscach. Były prócz tego jajka zwyczajowym wykupem dziewcząt, dawanym „śmigurciarzom” w Poniedziałek Wielkanocny. Dawane w podarku stanowiły dowód życzliwości, sympatii i miłości.
Na północno-wschodnich rubieżach Polski, zamieszkanych także przez ludność wyznania prawosławnego (między innymi w okolicach Siemiatycz i Białegostoku) w Niedzielę Przewodnią składa się pisanki na grobach. Niegdyś w wielkanocne święto umarłych (w Przewody) toczono jajka po mogiłach, wkopywano je w ziemię jako ofiarę i pokarm dla zmarłych.
Jaja wielkanocne farbowane na różne kolory lub z białymi i barwnymi wzorami są ponadto ciekawym przejawem plastyki obrzędowej i świątecznego przystroju wnętrza. Ozdobne wydmuszki jaj służyły niekiedy do dekoracji pająków, w Rzeszowskiem ułożone w krzyż zdobiły niegdyś sufity; na Śląsku wieszano je na wielkanocnych „maikach”.
Nazywano je różnie w zależności od sposobu zdobienia. Jednobarwne, bez wzorów, ufarbowane przez gotowanie w barwniku, w wywarach z roślin lub później w farbach syntetycznych – noszą nazwę malowanek, kraszanek, byczków.
(…)
Obecnie do farbowania jaj stosuje się najczęściej gotowe barwniki anilinowe. Pisanki o wzorze wielobarwnym uzyskuje się przez kilkakrotne, stopniowe nanoszenie wzorów, i kilkakrotne zanurzanie w różnych barwnikach, zaczynając od najjaśniejszego. Zaś wielobarwny ornament na białym tle uzyskuje się przez wytrawienie koloru kwasem kapuścianym lub serwatką.
Pisanki woskowe występują w całym szerokim pasie wschodnich ziem polskich i także w Polsce centralnej. Batikowanie jest bardzo starą techniką zdobniczą. Wykonywane nią wzory świadczą o dawnym, kultowym i magicznym zastosowaniu jaj.
Najstarsze wzory wykonywane woskiem to różnego rodzaju znaki solarne, na różne sposoby przedstawiane motywy słońca: rozety, rozety tzw. „wirujące” i inne symbole i wizerunki słońca z promieniami, a także symbole światła i błyskawic; swastyki, swastyki splecione z krzyżem, krzyże w formie wiatraczków i inne, oraz znaki mające sprowadzić pomyślność; ślimacznice, motywy pastorałów, drzewka życia.
Dzisiaj pierwotny sens tych znaków został zapomniany. Powtarzają je artystki ludowe po swych matkach, babkach i prababkach, nadając im swe własne swojskie nazwy. Z czasem na pisankach woskowych pojawiły się też inne wymyślone przez autorki ich własne motywy, geometryczne – paseczki, szlaczki, kreski, kropki i ich różne kombinacje; a także roślinne – gałązki, listki, konwalijki i inne kwiatki; i wreszcie (choć rzadsze od poprzednich) motywy zoomorficzne – ptaki, baranki itp., w przeróżnych niezliczonych zestawieniach.
Rysowanki lub skrobanki – to jaja dekorowane techniką rytowniczą. Na ufarbowanym jajku ostrym narzędziem, nożykiem, szpilką lub żyletką wyskrobuje się wzory, najczęściej kwiaty i bukiety kwiatowe. Najpiękniejsze jajka zdobione są właśnie tą techniką, zdobne w urzekające kompozycje z motywów kwiatowych i wici roślinnych występują na Śląsku i noszą tam nazwę „kraszonek”.
Z tych przepięknych wzorów kwiatowych z ‚kraszonek” śląskich korzystają obecnie fabryki wyrobów porcelanowych i przenoszą je na swe najelegantsze ręcznie malowane serwisy.
Jaja wielkanocne zdobi się też oklejając je miękkim rdzeniem czyli tzw. „duszą” sitowia lub dzikiego bzu, skrawkami włóczki lub (w okolicach Łowicza) miniaturowymi wycinankami z glansowanego papieru.
Pisanki i kraszanki wykonuje się do chwili obecnej, na wsi i w miastach. Chociaż w miastach stosuje się zwykle najprostszą technikę farbowania bez wzorów, zwykle w gotowych kupowanych w sklepie barwnikach.”
Będą pisanki czy kraszanki na Waszym wielkanocnym stole?
Komentarze
Kraszanki będą – w łupinach cebuli i w burakach gotowane. Pisanek niestety – nie. Nie umiem. W ub.r. Helena próbowała mi wyjaśnić jak zrobić batikowe pisanki, ale… Próbowałam też drapania. Łapa nie przywykła, połamałam skorupki. Czasem robię malowanki na wydmuszkach powieszanych na wiechciu zielonych gałązek. Niestety – prawie nie mam wydmuszek – wszystkie ciasta i desery wymagają starannego oddzielenia żółtek od białem (jnawet baba drożdżowa), więc skąd wydmuszki?
Gdy byłam mała,żyły jeszcze ciocie mojej babci i co roku wyczarowywały piękne pisanki dla całej rodziny. Pamiętam ożywione dyskusje dotyczące tej pracy. Mój dziadek konserwował przyrząd do nakładania wosku , by jak najlepiej służył i się nie zacinał.Gdy tuż przed Świętami dzieło było skończone, szliśmy tłumnie do nestorek ,odegrać te cuda.Była to okazja do powspominania jak to dawniej bywało i ustalania kto ze znanych rodzinie osób jeszcze jaką technikę ozdabiania jaj stosuję. Potem wytwory pracy rąk moich prababć zajmowały honorowe miejsca na stołach…..
U mojej babci te najpiękniejsze pisanki leżały jeszcze wiele lat po śmierci jej ciotek.U nas zostały tylko te drewniane z Cepelii i alabastrowe.Żal…..
Gdy się przeprowadziliśmy do Przasnysza, rodzice starali się kultywować tradycje, nawet kiedyś tata próbował wykonać przyrząd do nakładania wosku ale nie udało się, nie działał.Tak więc co roku są kraszanki, prawie zawsze w naturalnych barwnikach no i skrobanki wykonane igłą lu żyletką dawniej,jaja ozdobione rysunkami wykonanymi za pomocą kredek lub ozdobione kwiatkami malowanymi temperą.Tak by każdy miał swój wkład w zdobienie jajek. Technika dostosowana do umiejętności i wieku. W tym roku wraz ze swą córką też zadziałamy na tym polu
Święta coraz bliżej , kwitną krokusy , tulipany wypuściły długie liście. Czas na malowanie jajek. W wielu miejscach w Polsce produkcja idzie pełną parą .
Najwięcej pisanek batikowych powstaje w Lipsku nad Biebrzą. Lipskie pisanki są kolorowe ,farbowane w barwnikach do wełny. Najlepsze barwniki produkuje firma Kakadu z Brwinowa pod Warszawą.
Wosk jest nanoszony na jajko szpileczką wbitą w drewienko. Jeden kolor , jedno barwienie.. Rozpoczyna się od kolorów jasnych. Wymaga to sporo pracy i delikatnego obchodzenia się z pisanką ” jak z jajkiem” .
Tu niczego nie można poprawić .
Najbardziej archaiczne powstają na Kurpiach. Niedościgłą pisankarką była artystka ludowa Stanisława Olender ze Strzałek pod Kadzidłem.
Robiła też piękne wycinanki z papieru i byśki z ciasta. Teraz ma dziewięćdziesiąt kilka lat.
W Kadzidle tworzy pisanki drapane Apollonia Nowak.
Pisanki oklejane wełną i sitowiem powstają w Pniewie na obrzeżach Puszczy Białej Miejscowość leży blisko Piotrowej chaty.
Piękne pisanki powstawały w Toruńskiej pracowni małżeństwaartystów plastyków w Toruniu (zapomniałem nazwisko 🙁 )
Były robione przy pomocy podgrzewanych elektrycznie pisaków. Artyści wykorzystywali wzory huculskie , wyjątkowo piękne i delikatne .
Największe zbiory pisanek ma Muzeum w Toruniu . Tam też organizowana jest coroczna wystaw pisanek i na kiermasz w Palmową Niedzielę są zapraszani artyści z całej Polski
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/pisanka_subtelna_sztuka_zdobienia_60634.html
Podawałam już rok temu, a dzisiaj powtórzę metodę dekoracji „jajecznych” na stół świąteczny. Niestety – ma zasadniczą wadę – trzeba zjeść dekorację możliwie szybko, bo traci świeżość. Jest jednak szalenie urocze, łatwe i bardzo podoba się dzieciom.
1. Staw z kaczętami i łódkami
Na stole kładziemy albo taflę lustra bez ram, albo płaską szklaną paterę ( na lustrze ładniej) 4 jajka ugotowane na twardo, cztery jajka przepiópcze też na twardo, kilka drewienek z ułamanych wykałaczek., małe pieprze, kawałki kolorowej papryki albo rzodkiewki, szczypiorek czy inna zielenina.
Jajka obieramy Trzy przerabiamy na kaczuszki – od węższej strony jajka, jakieś 2 cm od końca wijamy drewienko, na nim osadzamy jajko przepiórcze, . z pieprzyków robimy oczy, a z kolorowych.elementów dziób i kaczka gotowa. O dziwo – całość jest stabilna i nie przewraca się. Ostatnie jajko przeprawamy wzdłuż, z drewienka szykujemy masz, a na nim żagiel z liścia sałaty. Po brzegu stawu możemy zrobić szuwary ze szczypiorku, rzeżuchy czy czegoś innego.
Tacka z ludzikami
kilka (4?) jajka kurze, kilka przepiórczych. Obrane, ugotowane na twardo) Wykałaczki, sporo kolorowych elementów. Kurze jajka podcinamy od szerszej strony tak, żeby stały, , na czubku też podcinamy jajko gdzieś o cm. ; teraz umieszczamy kapelusik – najlepiej trójwarstwowy np, plasterek ogórka zielonego w skórce, kawałek papryki (mniejszy od ogórka) , na czubku pół rzodkiewki albo pomidorka koktajlowego. Kapelusz przyszpilamy kawałkiem wykałaczki. Oczy jeszcze ludzikowi trzeba zrobić i buzię . Z jajek przepiórczych robimy miniaturki ludzików i na wykałaczce wpinamy to w bułeczkę albo grubszą kromke chleba. Talerz, tackę czy półmiseczek wyściełamy sałatą i ustawiamy na tym ludziki, nie zawadzi kilka smug majonezu czy kawałeczków galarety.
Do produkcji można zagonić rodzinę. Robota na 15 minut, a mają zajęcie i nie plączą sie pod ręką.
Zaczyna sie sezon wyjazdów wielkanocnych.
Wielu ludzi jedzie na narty albo gdzies daleko, ze góry, morza. Ci którzy lykaja stale jakies prochy robia zapasy. Kolejka w miejscowej aptece nieco dluzsza niz zwykle i mniej pogaduszek.
Dowiedzialem sie wczoraj, ze moja znajoma, pani nauczycielka w gimnazjum, w Katowicach wpadla w klopoty. Ktos zaczal sprzedawac narkotyki na terenie szkoly a ona jako chemik jest podejrzana. Na dokladke w ichnim gimnazjum wpadli ludzie w poploch i strach przed podsluchami. Nauczyciele boje sie ze soba rozmawiac. Szkola jest prywatna i elitarna.
Pozostala jakas zaraza czy co?
Pan Lulek
Nie chcę się, Panie Lulku narzucać, aleś się Pan wogóle nie odniósdł do „puli genowej” z niedzieli
W kraszankach to ja słabiuchno, więc
Meg-mag, czy Ty masz o takie coś?:
http://www.castmarket.pl/katalog.php?id=11
Izyku!
Nie mam, ale bardzo bym chciala, bo bym sobie ugotowala zupe wegierska w tym…
Jak bedzieswz nabywać, to weź taki, co ma w środku emalię i weź większy, niż mniejszy. Nawiasem, ten do zupy się nie nadaje, bo jest do innych jednogarnkowych-bacz, że tam przykręcana pokrawy jest dla ciśnienia.
Tobie chodzi o taki wiszący. Ja mam przepiękny (uważam) co mi kolega kowalo-metalurg-artysta narzadził. nie mam ino aparata ;(
Izyku czy ty litosci nie masz. Takie rzeczy pokazywac! I gdzie ja teraz znajde miejsce na kociolek? hmm?
Kraszanki.
Pyro,
dzięki za pomysł na dekorację.Moja córunia będzie w siódmym niebie
Izyku, dziekuje za cenne rady, z pewnoscia takowe przyjemne urzadzenie kiedys nabede 🙂 a tego wiszacego Ci zazdraszczam wielce!
o matkoo huto!
jak ja chcę kociołka
wku..rzają mnie już brykiety w grilla vel rusztu
twarde, podpalone, nieżywe
a taki kociołek, symfonia aromatów
zbawienie dla żołądka, harmonia smaków
o jejkuuu
wrzucać i kręcić, kręcić i wrzucać
a wszystko da się zjeść łyżką
Ołłłjesss!!!, Brzucho, weryjes 🙂
I te gjulaszyyy i te bograczyyy i galuszkyyy…
I ta czuszkaaa i ta cujkaaaa i te ader gerlsenbojsenrakenrollll… A potem piwo!!!
Nie, nie! Tu to juz przesadziłem. W ten swięty czas to ino pisanki, jajków drapanki i kolendy i inne wzniosłe chorały.
Przyznam się do czegoś 😳 Wstałam dziś specjalnie przed ósmą i siadłam do komputra, aby wygrać koszulkę. Czekam, czekam… a tu… jaja!!! Patrzę w kalendarz, a tu… wtorek!! Nic to, wyciągam odkurzacz, łapię za ścierki, a tu…. dzwonek do drzwi. Dwukrotny!!! Listonosz z grubą kopertą, a w kopercie… koszulka!!! I znowu XL, ale bez dedykacji 🙁 Już nic nie rozumiem…
Nemo – znasz przysłowie, że bogatemu sam diabeł dzieci kołysze?
A ja mam przezrwę . Nastawiłam serwety tzw kelnerskie do wygotowania, bo co prawda nie brudne i pięknie usztywnione, ale przyżółkły w szufladzie, a powinny błysnąć śnieżną biela. Umyłam też „na błysk” owocarki, talerze do ciast itp i z niesmakiem stwierdzam, że ile by biedny człowiek w szafie tego nie trzymał, to i tak brakuje na jednolite nakrycie stołu dla większej liczby osób. Jest za to od gromsa smętnych resztek – np patera i 2 talerzyki, albo pojedyncza patera fajansowa z Włocławka, albo 8 talerzyków deserowych z ciemnego szkła, które muszą być poi myciu polerowane, bo inaczej mają brzydkie smugi. I co? Wyrzucić? Nie wyrzucę. Dwa razy do roku myję i zgrzytam resztkami uzębienia.
Siedzę sobie z boku i czytam co piszecie. Podoba mi się tutaj.
meg_mag !
Jesli chcesz miec kociolek w srodku emaliowany na trójkatnym stojaku zelaznym, to wpadnij do mnie. Pojedziemy sobie na wegierska strone a tam w zaprzyjaznionym sklepie który nazywa sie Gazda Bolt, wybierzesz model który bedzie Ci najlepiej odpowiadal. Ja moge przywiezc taki na Zjazd, tyle, ze nie jestem kompetentny w zakresie wyboru modelu. Jezeli ocenie, ze w samochodziku starczy miejsca, to chyba trzeba by zabrac najwiekszy model. Prosba zatem, zeby ktos mnie dodatkowo zmotywowal i obiecal, ze bedzie cos w tym kociolku warzyl. Wode do gotowania, i to chyba za darmo, dostarcza zapewne Gospodarze. Inne wiktualy, reszta ze skladkowego. Oprawa fotograficzna przez grono umyslnych.
Prosze o wypowiedz, czy robimy taki polowy bajer a ja powiem: gotuj sie!
Pan Lulek
Izyk !
Analize genowa oczywiscie przeprowadzilem. Wyobraz sobie, ze ja nie pochodze od malpy. Ale zaskok. Powstalem wedlug nastepujacej recepty. Jakies mnie Panie Boze stworzyl, takiego mnie masz.
Pan Lulek
Dzień dobry.
Polowy bajer – świetny. Szkoda, że nie mogę sobie do Kanady zabrać takiego kociołka 🙁
Muszę przeprowadzić analizę genową, bo też mi się wydaje, że od małpy nie pochodzę. Możliwe, że jak Pan Lulek.
Nemo, to już chyba nie musisz jutro wstawać przed ósmą. Jak chcesz miec mniejszą koszulkę, to moze wygotuj ją, zanurz w zimnej wodzie, wygotuj… tak ze trzy razy. Ale pewnie ten gumowy wzorek szlag trafi w trakcie filcowania koszulki.
Obrusy trza wyprać, racja. Wzorem Pyry nie wyrzucam nic, co się przydaje, a nie jest podarte czy nadtłuczone. „Tak mam” i już. Modlę się, żeby telewizor szlag trafił (24 lata!), kanapy się rozpadły, lampę diabli wzięli – za to pralka zdechła, kuchenka rdzewieje na całość, lodówka wydaje podejrzane dzwięki, ulubiona waza do zupy (fajans chyba) straciła pokrywkę i chochelkę , stłukły się 🙁
Aha, i samochód ma 19 lat. O dziwo, ciagle na chodzie 😯
Eee tam! Szło mję, Panie Lulianie, że dozwalasz Nirrodkom ładnym ojczyznę jęczącą opuszczać. Przez to holendrowie na urodzie narodowej wczesniej czy później zyskają, a narodowa tkanka roztopi się i rozpuści w europie bez granic! Jak narodowego dziedzictwa, zasobów IPN, środowiska naturalnego i innych cennych kopalin, tak i ładne dziewczynki tzreba chronić i przed łapskami eurozaborców ukrywać! I tyle.
Nirrod.
Ty myślałaś, ze ja tak namolnie przez pół dnia dopytywałem o to, co było dalej, dla jakichś pikantnych szczegółów? Naprawdę? Że dla jakichś orgiastycznych spazmów? Poważnie? Że dla dionizyjskich ekstaz i odurzeń? Serio? A skąd! To wszystko najwyższej próby patriotyzm! 🙂
(sławek, antek – pomóżcie!)
Alicjo! ależ Ty masz anielską cierpliwość do żywotności swojego dobytku
najlepsza metoda to częste przeprowadzki
(choć powiem Ci, że przeprowadzając się 10 razy, przez ostatnie 10 lat
wciąż i wciąż ciągnę za sobą ciężarówkę sprzętów, książek, starych płyt
roczników czasopism..)
:::
przyjaciel mówi, że czasami lepiej raz się spalić niż dwa razy przeprowadzać
Aj, zapomniałem.
Z pochodzeniem to jest jeszcze sposób „na Ledę”. Składa się (znosi) jajko, a po odp. okresie inkubacji wyskakuje dwóch herosów – kastor i poluks (polideukos). Sposób był mityczny przez kilka tys. lat, ale pewna pani nie wiedziała, ze to baja, przez co ten wielki naród zyskał premiera z prezydentem. I co? Nic. Nic, poza tym, że herosów płodzi łabędz, nie kaczor.
Przezylam 5 przeprowadzek, w tym jedna za granice i pozar tez (wadliwa elektryka) – w dwa tygodnie po przeprowadzce do pierwszego swojego mieszkania.
Spalilo mi sie doslownie wszystko, ja przezylam, ale zaczadzil sie jeden kotek…
Zostalam a kilkoma ksiazkami, paroma ubraniami i drugim kotem w koszyku. Nie zycze nikomu, nawet najgorszemu wrogowi.
Nie wypowiadajcie slow o pozarza nadaremno!
tfu, tfu, tfu
cofam wszystkie pożary świata
Skoro zostalem zmotywowany publicznie i prywatnie, to czuje sie zobowiazany zamotywowac Brzucho. Jako pierwszego uzytkownika kociolka. Oby zmiescil sie do samochodziku. Kociolek ma sie rozumiec. Brzucho jak by nie wlazl do srodka, to moze leciec na piechote. najwyzej zrzuci kilka kilogramów.
Pisalem Wam kiedys o przygodach moje wegiersiej czesci rodziny, ze wspomne pokrótce jak to mój tesc zakonczyl II Wojne Swiatowa w Europie skladajac ostatni podpis dotyczacy zlozenia broni a potem kucharzowal w profesorskiej rodzine w Paryzu. Jako wegierski kucharz, który nawet wode przypalal w garnku. Twierdzi do dzisiaj, ze najlepsze do przypalania sa garnki emaliowane. Chlop wie co mówi bo w maju konczy 94 lata i ma zyciowe doswiadczenie. Na Wegrzech gotowanie jest w zasadzie domena pan. Panie niepodzielnie rzadza w kuchni. Na dworzu jednak, to gotuja panowie. Wszystko jedno czy to puszta wegierska, czy dzialka przyzagrodowa wzglednie ogródek przydomowy. Rózne róznosci gotuje sie na ognisku. Kociolki, patelnie i inne sprzety stoja bezposrednio na ogniu albo wisze na trójnogach. Panie musza trzymac sie z daleka, zeby nie zapeszyc. Mój szwagier jest chlop chytrusek, bo znalazl sasiada, który doskonale gotuje na wolnym ogniu. Szczególnie gulasz. Ja dla odmiany robie dobre ryby, czasami faszerowane boczkiem albo innym miesiwem. Jeszcze nikogo nie strulem i po moim grilowaniu tylko koty objadaja gole rybie szkielety.
Brzucho wyglada mi na doskonalego kandydata który sam albo z Izykiem, ze nie powiem o innych panach, jest w stanie pokazac jak funkcjonuje autentyczny kociolek wegierski.
Jezeli znajde taki o odpowiedniej pojemnosci.
Gotujcie sie panowie i pokazcie kto tu trzyma ostatnie kulinarne slowo.
Pan Lulek
Taaak, patriotyzm… Zamiast sie nad bliznimi litowac, to on by w ramach patriotyzmu biednym obcokrajowcom polskich kobiet odmowil. Widziales ty kiedys ulice w Holandii? I te lokalne pieknosci? Toz to sie trzeba nad chlopakami zlitowac, badz tez uratowac co sie jeszcze da.
Ja sobie kiedys myslalam, ze ci holenderscy mistrzowie pedzla, to tak malo wiernie malowali lub tez gust sie przez wieki zmienil.
Okazuje sie jednak, ze malowali, co mieli pod reka.
A zasiana we mnie glebokiej checi posiadania kociolka tak szybko nie wybacze.
A pomyslcie tylko jak bigos pyry z takiego kociolka by smakowal…
A Pyra pochodzi od małpy. Tfu, no tego, ten wspólny przodek. I nie tylko Pyra – znam osobniki cechujące się małpią złośliwością, osobniki (czki) kochające lusterka i inne, oddające Życie za iskanie, a Pyra swego czasu kochała drzewa i nawet miała pretensje do tego przodka, co to zszedł.
Nirrod,
taki kociołek co za problem do Holandii przewiezć? Byle bryka była. A jak ja się do samolotu z takim wtarabanię?! 😯 🙁
Problemu generalnie by nie bylo, tylko:
A. Bryki nie posiadam. Mieszkam i pracuje w samym centrum. Ulubiony tez, wiec samochod zostal sprzedany.
B. ogrodka nie mam, wiec nie ma gdzie uzywac.
C. moglabym kupic i z uwielbieniem sie na niego gapic, ale nie mam gdzie postawic/schowac….
krucabomba!
skoro taka wola narodu, stanę ci ja przy kociołku
nawet rozpatruję, jakby tu wylecieć z roboty na zbity pysk
żeby na ten przykład pofatygować się na Zjazd
:::
ja jak ten Cygan, dam się powiesić dla towarzystwa
(nie koniecznie za Ziobro)
Panie Lulek – grozi Panu, że będzie Pan za niebiańskim pojazdem ciągnął przyczepkę na złom . 6 patelni, kociołek, na trójnogu i nie pamiętam co jeszcze. Zeby wyciągnąć kierowce trzeba będzie ekstra magnesu.
Oj chyba nie Pyro, toć przecież ofiara z magnesem zostanie przygnieciona tym całym złomem.
Spoko, Małgoś. Wystawimy na wabia ładną buźkę, sam wylezie.
Jajo magiczne. Zapomniałam już czy opowiadałam, czy nie, ale dzięki jaju (z czekolady, z czekolady) Pyra na ten świat przyszła. Otóż Tato mój kupił był wielkie jajo czekoladowe , w którym jak Martioszki, były jajka coraz mniejsze, ale każde w cynfolię zdobne. W ostatnim z okienka wyglądał ptaszek a w dziobku miał haczyk na coś tam. Ojciec powiesił tam pierścionek zaręczynowy , a w październiku Rodzice się pobrali. Zaś za rok i kwartał Pyra uszczęśliwiła ich pierwszym wrzaskiem. Tato jeszcze 3 godziny wierzył, że ma syną, chociaż dziecię mu okazano. Nie wiem – myślał, że potomkowi jeszcze coś urośnie, czy co? Z bólem serca Mama go z błędu wyprowadziła.
Brzucho !
Juz wiesz za co Ciebie trzymam. Za tego od kociolka. Moja miesieczna forsa wegierska przyjezdza za dwa dni ale przedtem jade na zwiady, bo jeszcze mam na obiad na miejscu. Spenetruje rynek kociolkowy i z lekka sprawozdam co jest grane. O robote to Ty sie nie martw. Oczywiscie, jezeli potrafisz robic nalesniki. Ja potrafie sknocic kazda potrawe. Przesola, przepieprze, przypale a nawet nie dogotuje. nigdy natomiast nie sknocilem zadnego nalesnika. Z tego powodu, ze nigdy nie udalo mi sie zrobic nalesnika i juz.
Jak bedzie zbyt malo miejsca w samochodzie, to ja sie po prostu skule i bede malutki. Pyra wie, ze ja do olbrzymów nie naleze. Potezny duchem, to jednak co innego. Wyposazenia, które zabiore, prosze zlomem nie nazywac. W najgorszym razie to sa zabytki. A tam w tej Holanii, w Rijks Museum, to moze nowe Rembrandty wisza. Uzywane. A tego nieboszczyka to moze zywego preparowal Doktor Tulp?
Czasam co starsze, to i bardziej dostale.
Pan Lulek
Jajka mogę jeść codziennie, może dlatego, że mam kury po sąsiedzku. Na Wielkanoc będą tylko kraszone w cebuli, bo pisanych robic nie umiem.
A z dzieciństwa faktycznie pamiętam zamawianie uroków z jajkiem w roli głównej.
Przeprowadzka to najlepszy sposób na graty, ale nie na książki, hołubię jeszcze te z dzieciństwa i tonę w nich bez szans na ratunek. Pożar za to był w moim przypadku bardzo pożyteczny i udał mi się nad podziw. Nie paliło się żywym ogniem tylko tliło, zakopciło całe pomieszczenie, które od dawna domagało się remontu. Sprzątanie sadzy dało mi co prawda w kość, ale uznałam to za czynność pokutną.
W związku z kurami za płotem będę prosiła o radę, tylko muszę się zdobyć na odwagę.
Haneczka ty sie nie staluj tylko wal. Zjesc cie nie zjemy.
Zebyscie sobie nie mysleli, ze jestescie mardzy, dobrze wychowaniu lub niezalezni:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5010274.html
Szczegolnie te przemowienia na jarmarku mnie ucieszyly
Madrzy mialo byc i dobrze wychowani… wszystko przez to piwo i pornografie
Nirrod – tak sobie pomyślałam, że z tą urodą Niderlandek nie musiało być wcale tak źle. Saskya przecież i księżniczka Krystyna , którą się zachwycał Gałczyński i w poznańskim Narodowym wisi nieduży obraz – autor nieznany, szkoła holenderska „Dama w perłach” absolutny ideał urody kobiecej dla mojego 12-letniego Syna. „Mamuś, kup mi ją” I jak tu szczeniakowi wytłumaczyć, że chciałaby dusza do raju…? Mam ją na pocztówce – jak na polski gust nieco bezbarwna ale dziwnie krucha, delikatna, sznur perłowy wchodzi nisko na czoło, znika pod koronkowym czepeczkiem, potem oplata szyje i dekolt. Cała jest taka perłowa, szarawo – różana, wspaniale osadzona w tle. Piękny portret.
idę na piwo
umówiłem się z innymi kucharzami
w Molotovie
(wiecie, spory wybór piw, pisałem)
:o)
Owszem ladne sie zdarzaja. Nie przecze, ale owej damie w perlach rzuce rekawice w postaci „jedzacych ziemniaki” van Gogha badz tez „portretu rodzinnego”Hals’a http://en.wikipedia.org/wiki/Image:Family_Portrait_in_a_Landscape_WGA.jpg
Ksiezniczka Krystyna technicznie rzecz ujmujac jest Niemka, czemu usiluja przeczyc wszyscy moi znajomi, ale jesli conajmniej 4 pokolenia wszystkie „dodatki” do rodziny krolewskie byly z Niemiec + ojciec Narodu, ktory bylo nie bylo tez raczej z tamtych stron, to mi wychodzi, ze genotyp malo holenderski 😉
Prosze nie opowiadac glupot na temat dziewczyn z Holandii !
Byla taka w Wageningen, która niestety miala zbyt wiele oleju z glowie i dlatego siedze w Poludniowej Burgenlandii a nie w Delf.
Ale to sa niestety bardzo, bardzo zamierzchle czasy.
Pan Lulek
Widzicie, jakie to proste?! Przemówienie na jarmarku walnąć i już ! To co, przed następnymi wyborami na jarmarki z agitką?! 🙂
Alicjo – Marek z Piotrem wytypują nam jarmarki na Kurpiach i przed Zjazdem urządzimy taką kampanię międzywyborcza, że hej!
Panie Lulku,
A coz to Pan robil w Wageningen?
Ideał holenderskiej dziecięcej urody
http://alicja.dyns.cx/news/Galeria_Budy/Mis2/Rijksmuseum/DSC_0244.JPG
Chłopcy też urodziwi.
http://alicja.dyns.cx/news/Galeria_Budy/Mis2/Rijksmuseum/DSC_0228.JPG
Nirrod !
Oczywista oczywistosc. W Wageningen jest swiatowej klasy osrodek hydrodynamiki okretowej. Ja jestem, a lepiej powiedziec bylem z zawodu inzynierem budowy okretów. W poczatkach lat siedemdziesiatych osrodek ten robil dla polskiego przemyslu okretowego wiele badan dla budowanych statów. Dlatego tam bywalem. Holandia byla dla mnie drugim miejscem zamieszkania. Potem zmienilem zawód, miasto zamieszkania i skonczylo sie. Duzy wplyw mialo to, ze cos sie w Holandii rozlecialo. Jak to w zyciu bywa. Potem bywalem czasami w Holandii ale to bylo juz cos zupelnie innego. Inne czasy, inni ludzie. Gdybym mial wybierac, gdzie chcialbym teraz mieszkac poza Polska, to napewno powiedzialbym, ze w Poludniowej Burgenlandii albo w Holandii.
Stary juz niestety obiezyswiat, czyli
Pan Lulek
Eeee tam… chłopcy to raczej zapasieni jak prosiaki.
Polskie dzieci:
http://alicja.homelinux.com/news/Dzieci.jpg
Alicjo – czy po lewej to Maciek Jerzorowicz?
Nirrod, wywiad czytałam. Nie wiedziałam, że na Żoliborzu odbywały się takie jarmarki. Ja trzecią już młodość przeżywam i z trzech wsi jestem, a jarmarku z takim ogłaszaniem nijak przypomnieć sobie nie mogę. Za to teraz czuję się jak dziewczę pierwszej świeżości, bo w internecie siedzę, piwo piję, pornografię odwrotną już widziałam, bo wywiad był ze zdjęciem.
No dobrze, dość krotochwil, teraz będzie blamaż. Co zrobić, żeby prawdziwy wiejski kurczak był mięciutki? Dostaję czasem takiego ptaka w podzięce i jedyne co skutkuje, to długie gotowanie (jest rosół i potrawka). Te kurczaki ganiają luzem gdzie chcą, żrą prawdziwe ziarno i co tam im w dziób wpadnie. Do brojlera to podobne nie jest, noga jak u strusia, pierś dość wątła i tylko ona trochę biała, gnaty grube, skóra nosorożca. Trzy sklepowe można strybować, zanim tego jednego wysupła się z kości. Może trzeba jak z dzikim ptactwem, ale (wstyd pierwszy) w życiu czegoś takiego nie sprawiałam i (wstyd drugi) nie jadłam. Przepisy są, czytać umiem, ale nie wiem, czy kurczaka można potraktować po bażanciemu na przykład.
Pytani o radę znajomi nie rozumieją co to „prawdziwy kurczak”.
Czy ktoś z was już z tym walczył i wygrał?
Hej, skonczcie juz tak podbijac ten szowinistyczny bebenek 😉 Jezdze duzo po swiecie, ogladam ludzi, rozmawiam i stwierdzam, ze w kazdym kraju sa ladni mniej lub bardziej i Polska wcale sie nie wyroznia. Moze w miastach, gdzie sa duze skupiska modziezy, zwlaszcza studentow, ma sie wrazenie, ze Polki sa szczegolnie urodziwe. Znam kilka Holenderek w mojej okolicy i wszystkie sa ladne. Po podrozy do Rumunii odnioslam wrazenie, ze jest tam bardzo duzo pieknych kobiet i przystojnych mezczyzn, ludzie ogolnie sa ladni, o harmonijnych rysach, szczupli. O ile da sie zdefiniowac np. typ urody romanskiej czy poludniowej, albo skandynawskiej, to nie ma definicji urody polskiej. Ten konglomerat genow od wszystkich armii maszerujacych przez nasze ziemie, to wielkie bogactwo, ale nieprzewidywalne w efekcie koncowym, jak to u mieszancow 🙂
Haneczko – miałam ja kiedyś kury „chodzące” i wiem jedno – kurczak jest do 4 miesięcy, potem to kur czyli kogut. Zawsze postępowałam w ten sposób, że po troszeczku dolewając zimnej wody, szumując i podgotowując aż płyn pokrywał ptaka, dokładałam to, co do rosołu i gotowałam jeszcze ok 10. minut. Potem ptak wyciągnięty zostawał odsączony z rosołu posolony, popieprzony wysypany majerankiem i tymankiem lądował na masełku i bywał opiekany i duszony. Bardzo dobry. W rosole zostawała np szyja, kuper, skrzydła i żołądek. W czasie 40 minut gotowe.
Nic mi nie wiadomo czy będą, czy tez nie na stole pisanki czy kraszanki. Jak narazie, to na stole leżą bilety. A tam gdzie się wybieramy niewiele jest, niewiele rośnie i są wszy.
A. Fredro temat jajek swego czasu potraktował w ten oto sposób:
* Czy to pająk, czy to menda, coś po jajkach mi się szwenda *.
Filozoficznie i oczywiście również qulinarnie rozważa się jajko na wiele sposobów.
Naturalnie wszystko można powiedzieć o nim, tylko nie to ze jest trywialne. I to nie tylko ze względu na jego geometryczna formę.
Powiadają, ze jajka są zdrowe i pyszne.
Przyszli ojcowie w czynie przedświątecznym powinni wypijać je na surowo /świeże inaczej to salmonella/ w celu dostarczenia stosownej ilości wydmuszek, ale nie tylko.
Oczywiście ze jest to śmieszne, ale chodzi tu o konsystencje i to, że świeże jajka miałyby mieć jakiś tam związek z czymś tam, kiedyś tam.
Niektórzy powiadają, że to stare zabobony, ale wiara z biegiem lat też nie staje się lepsza.
Osobiście uważam, że jajka maja jedna wadę. Ja nie potrafię dopasować do nich wina. Z pewnością nie są do tego stworzone. Podobnie jak i ja, co nie trudno wykoncypować czytając moje wpisy, że pochodzę od małpy.
Pyro, pojęcia nie mam ile to łazi przed śmiercią. Na uczciwego koguta, tak na moje oko, za małe. Wielkanoc idzie, niedługo będę miała okazję wypróbować twoją metodę. No sama widzisz, że jestem tępa kulinarnie, bo podpiekanie po obgotowaniu do głowy mi nie przyszło, chociaż golonki tak robię. Dziękuję.
Pyro,
jakbyś zgadła, ta lewizna. Krakowianka pikna, nie? A ten poprawej to pyra poznańska, ma tam dziadka i prababcię. Krakowianka to dziewoja 190cm teraz, smukła jak witka. Spieszyły się, to porosły, głupie.
Ja wróciłam od fryzjera i się przyzwyczajam do siebie. Niezbyt radykalnie, ale żem kazała polecieć po strzępach. Oj…
Haneczko,
jesli te kury (kurczaki?) sa „naturalne”, to pewnie raczej zeszloroczne. Male kurczatka legna sie na wiosne i prawdziwe kurczaki sa tylko latem. Tak bylo w kazdym razie dawniej… I takie kurczaki byly zawsze delikatne, czy to pieczone czy gotowane. Moze to taka rasa kur, slabo umiesnionych, przeznaczonych na producentki jaj. Wiec tylko po pyrzemu jadalnych.
A może jest to specjalna rasa do dawania. A darowanemu kurczakowi w dziób się nie zagląda.
A tak na boku. Gdzie to jeszcze dają po … kurczaku?
Alicja – pokaż się
Już chciałam napisać, że zazdroszczę Arkadiusowi, ale przeczytałam o wszach. Mówcie co chcecie ale dla mnie zwierzęta zaczynają się od kręgowców – reszta to robactwo. No, jeszcze plankton może być, to, co pomiędzy żeby miało skrzydła tęczowe albo świeciło jak latarenka albo grało, jak świerszcze – równakowo. Ja nawet nigdy nie marzyłam o puszczach równikowych, bo właśnie…. Jestem swoją drogą ciekawa z jakich atawistycznych głębin ten mój wstręt się bierze.
Nemo
Żartowałem .
Chodziłem po Amsterdamie i widziałem bardzo dużo ładnych dziewczyn i kobiet.
Tylko ten język…
Grażyna twierdzi, że jej się tu podoba i że siedzi sobie z boku.
Nam się tu też podoba – nie siedź z boku jeno napisz coś czasem.
A gdzie ty mlodziencze w Amsterdamie Holendra uraczysz?
Zartuje. Nie twierdze, ze nie ma ladnych, twierdze, ze odsetek jest maly.
Ja w Wagenigen Panie Lulku studiowalam, Ulubiony tez.
Haneczko jak mi dasz pare dni, to sie postaram przepis przetlumaczyc na tajine z kurczaka, ktore juz wieki temu obiecalam i caly czas nie mam czasu na tlumaczenia albo zapominam.
Moja tesciowa uzywa do tego wlasnie takich biegajacych kurczakow.
Nemo, Pyra – one w rosole pyszne (tylko twardawe), a i sam rosół pachnie na cały dom. Moje babcie wiedziałyby pewnie o nich wszystko od pierwszego spojrzenia, mnie i setne nie wystarczy.
Dawane są ze szczerego serca i szczerym sercem przyjmowane, dopytywać się o szczegóły chowu lękam, żeby nie urazić. Ze wsi mam jajka, ser, mleko przy mnie dojone i bezcenną, wielką ludzką życzliwość. Podeszwę mogę zjeść, ale nie zapytam tych ludzi, czemu ich kurczaki są takie twarde i nabite w sobie. Rozumiecie, prawda?
Arkadius, dają tam, gdzie jest dawane. Życzliwa, barterowa wymiana towarów i usług w niewielkiej społeczności, gdzie nie zginie ci z obejścia nic, dopóki w lecie nie zjadą miastowi.
Pyro taka mała asocjacja po Twoim wpisie
Co będzie jak święcący łatający robaczek połknie viagre w locie?
Stojąca latarnia.
haneczko,
A te miastowe, to ja i znajomy surfista, który takiego kurczaka upolował.
Prezentowałem to jakiś czas temu tutaj, ostatnio na życzenie Iżyka. Dobry przepis. Jak masz ochotę to odszukam.
Arkadius – biorąc pod uwagę rosnące ceny prądu, proponuję akcję dokarmiania świetlików wiagrą.
Jak na razie, jestem za i nawet nie przeciw.
O tych wszach już kiedyś klepałem, nie grożą w ogóle ludzinie. Wręcz przeciwnie, wprowadzają w doskonały nastrój. Nawet z rana. Tak przynajmniej Dorota z sąsiedztwa pisała.
Andrzej witaj i cieszę się że mnie zauważyłeś…..i to znaczy że już admin dał mi szansę i jestem widzialna dla wszystkich. Pozdrawiam serdecznie i witam.
Już trzeci raz próbuję dopisać ten komentarz i za każdym razem nie wpisuję kodu. Tym razem zaczęłam od wpisania kodu i na końcu komentarz. To się nazywa frycowe. To teraz spróbuję jeszcze raz ENTER ..
Arkadius,
ten przepis jest w /Przepisach, pod tytułem „Ptak zdobyczny Arkadiusa”.
Pyro,
na razie się przyzwyczajam. I nie ma paparazziego w domu 😉
Próba techniczna przeszła pomyślnie..zatem jeszcze raz -pozdrawiam.
Witamy Grażynę 🙂
Czyżby Kierownictwo Andrzeja Szyszkiewicza? To tym bardziej witamy!
Witaj nam, Grażyno 🙂 Siadaj i opowiadaj.
Andrzeju, czy u Ciebie listonosz również dzwoni dwa razy?
Nirrod, chylę czoła przed twoją teściową. Zaciekawiłaś mnie bardzo, nie widziałam w Holandii ani pół biegającego kurczaka. Za to krów do upojenia.
Arkadius, wykluczone, to nie mógł być mój kurczak. Nasze jezioro nie nadaje się do surfingu. Szukaj, mam ochotę, nie wiem na co, ale mam.
Haneczka,
toż mówię, że w przepisach… :
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Ptak_zdobyczny_Arkadiusa.html
U mnie nie zadzwonił, ale wrzucił do skrzynki i wczoraj znalazłem „Politykę i jej ludzi”
W czwartek wysłane , w poniedziałek dostarczone. Jedna z zalet bliskości stolicy.
Patrz Pan, Panie Marku, to ze stolicy do Ostrołęki poczta pędzi, co koń wyskoczy 😯 Do mnie szła dzień dłuzej, ale ta pierwsza koszulka – tylko 2 dni!
Kurę rosołową gotuje się znacznie dłużej niż kurczaka ze sklepu.
Pyrowy sposób najlepszy. Gotować około czterdziestu minut a potem na patelnie i obsmażyc na złoto. Roczną kurę trzeba gotowac około 1,5 godziny na małym ogniu. Koguta dłużej.
Kura długodystansowiec zawsze będzie twardawa. , ale rosół palce lizać 🙂
Nemo dziękuję. Zacznę opowiadać – tylko nie wiem od czego by tu zacząć?
… od obiadu najlepiej, Grażyno. Ja własnie nakarmiłam klasę pracujacą oraz Wiewióra.
Haneczko – jeszcze kilka pomysłów – kurę, która nijak nie chciała zrozumieć, że już powinna dawno być ugotowana – zmieliłam, przyprawiłam pasztetowo i miałam nadzienie do pierogów i naleśników Można też dorzucić trochę tłustej wieprzowiny i zrobić klasyczny pasztet w kruchym cieście albo kulebiak w drożdżowym. Trochę głupio łykac łykowate mięso, co?
Alicjo – nawet nie wiesz, że robię za Twojego menagera i Ani Z też. U p.Doroty Harry-potem pochwalił się fotką z taaaaką rybą (20 kg jesiotr) napisałam, żeby zwrócił się do Was, to mu pomożecie go przerobić i zjeść. Najpierw chciałam sama ale on też w Ontario.
Głodnego nakarmić… wie, gdzie przychodzić, pod drzwi kuchni 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Obiad/
Alicjo, małe przesunięcie w fazie, ale już jest dobrze.
Pyro, mielić mi było żal, w ostateczności i owszem. Kulebiak najbardziej to z kapustą z grzybami. Pyszota.
Alicjo – może najpierw zaspokoję Twoją ciekawość – nie jestem kierownictwem Andrzeja Szyszkiewicza.
Wydaje mi się ,że nie jestem tutaj niczyim kierownictwem .
Jestem z Poznania. Mężatka . Dwoje dzieci. Syn od dwóch lat żonaty. Córka jeszcze nie. Lada moment obroni doktorat na Politechnice.
To może na razie tyle o mnie i wracam na swoje miejsce.
Grażyna – no to jest nas znowu o jedną więcej w Pyrlandii. Jeszcze trochę, a przykryjemy resztę czapkami, jak Chińczycy.
Alicjo, wiem wiem, córka weterynarza, ale jak rozróżniasz wiewióra od wiewiór?
Dobry wieczór Grażyno!
no właśnie, o rodzinie było, owszem, a na obiad…?
Po wąsach Arkadiusu, po wąsach! Ten ci ma takie ostre szczotki na jakieś 5 cm, ale nie dał się podejść bliżej i zrobić makro-foto 🙁
Hm. To tak dorozumiewam się, że jak wąsy, to musi wiewiór?!
Że tak przerwę konwersację!!
Właśnie na dwójce zaczyna się film, co go Brzucho polecał!!
Polska do telewizorów!!
Dwaj panowie w kuchni……. smaczny początek.
Grazyno!! Witam Cię!! Może też popatrzysz?
Pyra witaj . To spytam od razu czy pyry z gzikiem juz tutaj serwowałaś??
Marialko witaj .A na obiad- już zeznaję:
-zupa prezydencka
– dorsz z pieczarkami duszonymi w oliwie z odrobiną masła
– fasolka szparagowa na parze
-woda mineralna z sokiem z własnych winogron
Antek witaj ! Nie jest wykluczone że popatrzę. W końcu dla towarzystwa – to..
Cześć,. to ja lecę na film.
Czesc wszystkim (z Grazyna ma sie rozumiec)…)
Ja mam na obiad wczorajszy obiad.
Otoz wczoraj na obiad byl wczorajszy makaron w sosie pomidorowym z bazylia. Do tego upieklam piekna polowe polowy lososia. Losos pieczony skora do dolu, wierz posypany estragonem i oblozony plastrami cytryny, sol pieprz. Do tego cesarska salata z moim wlasnym sosem.
W lodowce robi sie pusto. Nawet to lubie, bo nie znosze jak jest zawalana produktami z ktorych „cos trzeba juz zrobic”.
Pyro, jesli jesiotr to sturgeon (nie chce mi sie sprawdzic) to jadlam kiedys wedzonego w Quebecu. Byl nadzwyczajny. No bo co mozesz zrobic z 20 kg ryby…
Ja to sobie najwyżej Trwam mogę włączyć 🙁 Jak dlugo ta przerwa w konwersacji trwa mać? Opowiecie przynajmniej później?
Hej, a ja?! Co ze mną?!
Zostawili 🙁
Idę Młodej Pyrze Tarczę rychtować…
Pyro, pytalas raz w sprawie zdjecia, a ja zapomnialam odpowiedziec. Przepraszam. Pyra Mlodsza moze go oczywiscie uzywac 🙂
Alicjo, dla nas na pocieche piosenka z tego filmu (Big Night)
http://youtube.com/watch?v=VC-4dF2UFnI
To tez spiewaja:
http://youtube.com/watch?v=chldTHoJRi4
Kochani,co wy tutaj wypisujecie??? Holenderki brzydkie,tudziesz Holendrzy?! Dziwne,bo akurat zgadzam sie z nemo,ze to dosc ladny narod!
Dziewczyny wysokie,szczuple.Czesto z rozna domieszka krwi.Panowie najwyzsi z wszystkich nacjii!! Zwlaszcza mlode pokolenie jest bardzo urodziwe i nie bez przyczyny na swiatowych pokazach mody kroluja holenderskie modelki!
A wracajac wielkanocnego tematu.Bardzo podoba mi sie tutejszy zwyczaj wieszania kolorowych jajek na galeziach wierzby.Dekorowane sa one jeszcze zajaczkami i kolorowymi piorkami itp. ozdobami.U mnie oczywiscie nie moze zabraknac takiego drzewka,ktore pieknie dekoruje pokoj.
A czy ktos z Was wie dlaczego to zajaczek chowa jaka-niespodzianki??
Ja wiem,ale nie powiem,bo moze gospodarz bedzie jeszcze o tradycjach wielkanocnych opowiadal 😉
Pozdrawiam glodomory 😉
nemo
film nagrywam na dvd
to mogę wysłać potem kopię
obejrzysz go zaocznie :o)
:::
robię sobie kąpiel
..poczytam
:::
po trzech piwach nastrój mam melancholijny
Staropramen
Obołon
Ciechan miodowy
:::
aha!
na Poloni, po pólnocy poleci powtórka programu
z lekka slowfoodowego
nie wiem o czym, bo w sobotę przegapiłem
(znaczy pracowałem wtedy)
nemo w w sprawie tego TV telefonowałeś do operatora ?
Grażynko, dziękuję za troskę i zainteresowanie, ale ja z tą Trwam sobie zażartowałam 😉 Polonię i Kulturę a nawet Belsat (!) znalazłam i zainstalowałam na nowo, choć zajęło mi to część nocy, zanim rozgryzłam, że antena odbiera 1070 programów, a w dekoderze jest miejsce na 999 i wszystkie zajęte przez listę programów od producenta. No, ale wygasiłam kilka i zainstalowałam polskie, i mam! Ale nie TVP 2. Brzucho, jak nie powiesz Antkowi, to chętnie skorzystam. Dobrze, że on teraz ogląda i tego nie czyta 😎
Brzucho, to bedzie o kielbasie lisieckiej Staszka Madrego. Mowi Ci to cos?
oczywiście, że mówi
byłem i jadałem u Staszka
miał to być pierwszy odcinek
ale tak został pokaszaniony
że go cofnęli do poprawy
ciekawe jak wyszedł
:::
no to już prawie masz BigNighta
Nemo… hm.. przeczytałem teraz….
Przerwa twać ma tyle ile trzeba. 😉
Film…..Ostatnio jakieś takie oglądam, o niespełnieniu, straconej miłości, smuta taka troszkę ale sprawnie opowiedziana. O! ale dobrze że nie byłem glodny.
Louis Prima mial być, ale nie dojechał.
Popatrzycie, Brzucho spiratował!
Slawek!!
Rurkowy makaron robili nawijając kwadraciki ciasta na rurkę.
Zapomniałem jak się taki nazywa.
Ale pewnie nie pene?
Bo bez wiertarki się obyli!!!!
Nemo wi, to mi powi. Jak będzie chciała i humor miała. 🙂
Idem pać.
Brzucho,
obejrzalam Staszka i jego kielbase. Program zrobiony troche nieporadnie, naturszczycy skrepowani, ale kielbasa wygladala apetycznie 🙂
za mało taśmy, za mało czasu
wszędzie kurna oszczędności
:::
a tą pleśń na szynkach osobiście implementowałem
a spiratowaliśmy ją ze szpeku tyrolskiego
:::
Brzucho,
ja też cichutkim głosikiem tu piskam…bynajmniej nie względem kiełbasy i pleśni na szynce 😉
Młoda Pyro,
masz Tarczę na tarczy, szczegóły w mailu wyślę. Pobieraj.
http://alicja.homelinux.com/news/Tarcza/
Antku,
czy Tobie sie o cannelloni rozchodzi?
spokojnie, starczy dla wszystkich
(do użytku osobistego jak mniemam)
;o)
No jasne, Brzucho.
Tego jeszcze nie mialem.
Mam zadziwiajacego kota, przepraszam koda. Brzmi 1234.
Dlatego na dzisiaj wybywam i mnie nie bedzie, jutro chyba tez.
Wybedek
Pan Lulek
Ale się tu rozpisali o tych wielkich nocnych jajach!
nemo,
listonosz najpierw próbował dzwonić ale dzwonek u nas wyłączony bo psy wariują na jego dźwięk. Poszedł był więc po rozum do głowy i zapukał jak człowiek (dwa razy).
Wiosna w Alpach fioletowa. Złote pieniądze miałem zamiar schować do kasy pancernej ale łakomczuch zwyciężył we mnie skąpca. Te pozostałe złote a zwłaszcza to czerwone zarekwirowała na wszelki wypadek moja Pani – i tyle je było widać.
Obowiązek oczywiście wypełniłem natychmiast i z przyjemnością.
Czego i wam wszystkim życzę….
Filmy na DVD też lubię do użytku własnego. Czy będzie z tego odpytka?
…będzie, będzie :o)