Bukiet ale nie do wazonu
Mówienie obecnie o sezonowej obfitości warzyw czy owoców wyglądać może na brak rozeznania, co jest w sklepach. Niby jeszcze zima ale organizm już tęskni do dobrych warzyw. Można więc czasem sobie pozwolić na chwilę szaleństwa i na początku marca przyrządzić bukiet z warzyw. Jest on wspaniałym daniem kolacyjnym a w postaci skromniejszej stanowić może doskonałe południowe danko.
Przygotujmy zatem duży okrągły półmisek. No i oczywiście warzywa, które na nim się znajdą: marchewki, kalafiora, brokuły, cukinię, kabaczka, selera, buraczki, jeśli jeszcze się gdzieś znajdą – szparagi, młodą włoską kapustę, młode pory, kilka młodych ziemniaków, fasolkę szparagową, wyłuskany zielony groszek, listki szpinaku. Jako przybranie niechaj posłużą nam pokrojone w ćwiartki pomidory i ogórek. Wszystkich tych jarzyn należy kupić tyle, aby razem, dla dwóch osób nie było ich więcej niż 2 kilogramy (nie przerażajcie się, trochę z tej wagi odejdzie, a jeśli cokolwiek zostanie na następny dzień – można będzie odgrzać na obiad, jednak jest szansa, że bez dodatku mięsa, ryby czy jaj – spora ilość warzyw zniknie z półmiska). Jako dodatek można zastosować tradycyjnie bułkę tartą z masłem: najpierw bułkę rumieni się na suchej patelni i po lekkim przestudzeniu dodaje masło: chodzi o to, aby tłuszcz się nie przypalił. Można także przygotować sos holenderski.
Oto składniki: 3 żółtka, 2 łyżki masła, pół szklanki białego wina, pół szklanki bulionu z kostki, sok z połówki cytryny, sól i pieprz.
Żółtka ubijamy na parze z solą, stopniowo dodając masło, Bulion rozpuszczony w ciepłej wodzie, łączymy z winem i dodajemy do ubitych żółtek mieszając, aż zgęstnieje, dodajemy do smaku sok z cytryny, pieprz i sól. Podajemy sos gorący w sosjerce.
Na koniec co i jak gotować: marchew, kalafiora, brokuły, młodą włoską kapustę – do stanu niezupełnej miękkości w wodzie z solą i cukrem; młode pory przez 3 minuty w osolonej wodzie, fasolkę szparagową do miękkości z solą, szpinak 4 minuty w lekko osolonej wodzie, bez przykrywki; cukinię i kabaczka pokrojone w ćwiartki i obrane ze skóry, z wykrojonymi pestkami, w lekko osolonej wodzie z dodatkiem cukru mniej więcej 3 minuty. Ułożone na dużym okrągłym półmisku ugotowane warzywa (każde w osobnym garnku!) układamy według kolorów w wymyślny sposób. Tak podane warzywa w towarzystwie lekkiego białego wytrawnego wina to doskonałą i elegancka kolacja. I do tego zawiera tak mało kalorii.
Komentarze
Hm. Każdy ma swojego holendra i ja akurat bym wziął po szklance obu płynów. W to drobno pokrojoną cebulkę, jeden ząbek i sporo pokruszonego białego pieprzu, wygotował połowę i odcedził. Dopiero wtedy micha i gar. Bardzo mi się też lubi zielony marynowany, więc czasem rozgniatam go dobrze łyżką na desce i dopiero taki do gotowego juz sosu ruzgą wmięszywuję. Na koniec paprykom słodkom z góry jak artysta kuchenny do kamery, papryczę*. Holender to extra sos i bele co, na bele czym i bele jak upichcone jest w stanie zachlastać.
Gdzie ta Pyra?
*-gwiazdka jest stąd, że przy papryce sam mam wątpliwości. Artysta kuchenny to taki gość, co przy pieprzeniu (papryczeniu?) paluszki ze szczyptą trzyma wyżej nad garem, niż usta, z których pierniczy do kamery. Im bliżej gara usta, a wyżej szczypta, tym wznioślejsze to pieprzenie.
Iżyku
Komputerowcy raniutko do roboty nie przychodzą , dłubią fuchy po nocy i muszą odespać. Teraz przecieranie zmęczonych oczu, poranna kawa drobne ploteczki i około 11 może Pyra się pojawi…
Ja od rana upowszechniam folklor polski.
ttp://kulikowski.aminus3.com/
http://kulikowski.aminus3.com/
Te strucle? Zdjęcie w lewo! To jest folklor i piekna nasza polska cała 😉
Iżyku
Prawdziwy folklor ma po 70, Cała reszta to rekonstrukcja 🙂
Patrz zdjęcie z wczoraj.
Izyku, jak to dobrze, ze jestes z rana aktywny i wyreczyles mnie z tym sosem. Tak sie go robi klasycznie i wtedy to jest hollandaise. Przyprawic do smaku mozna bialym pieprzem, sokiem cytrynowym i kropla sosu Worcestershire. Maslo, stopione i lekko ochlodzone, dodaje sie do zoltek ubitych na parze z ta „redukcja” opisana przez Izyka.
Ten sos oryginalnie nazywal sie Isigny, od regionu nad Marna, centrum francuskiej produkcji masla. Gdy w czasie I wojny swiatowej masla we Francji brakowalo i zaczeto je sprowadzac z Holandii, sos nazwano holenderskim.
Miś2
No toż mówię, że zdjęcie w lewo 🙂 Słodziutka bułeczka, tylko szkoda, ze nie z blond kosą. U nas są „Orzyszanki”, co gdzie nie pojadą to coś przywiązą. A ze sceny nie dają się zgonić. Naj…, puki co, to ten neptun „samocenzurowany” 😉
Kapitanie
Nioe widziałem, że to taka młoda i przypadkowa nazwa! Gospodarz pisał swego czasu, że wypija codziennie pół szklany oliwy. Ja bym tak ten worczester 🙂
Misiu2, znasz się na ludziach 🙂
ale już przetarłem (z opóźnieniem) zaspane oczka, wypiłem poranną kawę i w gotowości bojowej wypatruję Pyry.
Izyku, mniemam ze zartujesz, ale zanim Helena Ci ignorancje zarzuci przypomne, ze to sie czyta „wuster” 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/Worcestershire_sauce
Skoro mowa o sosie hollandais, to wszystko wskazuje na bliskosc sezonu szparagów. Dla przypomnienia podaje, ze u nas sa szparagi w trzech liniach. Biale szparagi, grube, soczyste. Zielone nieco ciensze ale dluzsze. Trzecia linia szparagowa to szparagi fioletowe. Ja mam popsuty organ smaku i dla mnie kazdy rodzaj szparagów jest pychota. Do tego wino raczej biale a na zakonczenie biesiady dobry kielich na trawienie.
Gdzie ta Pyra. Czyzby nadal spala albo administracja systemu ma boja cokolwiek ruszyc, zeby calosc sie nie zalamala. Moze zorganizowac reimport fachowców z branzy. Odwiedza kraj i za podwójne zagramaniczne diety doprowadza calosc do porzadku.
Emma odeszla na wschód. Szkody usuwaja a firmy ubezpieczeniowe zacieraja rece w oczekiwaniu na nowych klientów.
Premie ubezpieczeniowe maja zdecydowanie rosnaca tendencje.
Pan Lulek
Po polskiemu „łuster” 😉
🙂
Raczej tak „łustaaaa..”, przy czym „aaa” dobywamy dzieś tak zza przepony, ale jeszcze przed nerkami 🙂
albo „uustaaa” 🙂
Rozumiem, Kapitanie, że w ten sposób wrociliśmy do artysty kuchennego i jego ust, co pierniczą?
Izyku, 🙂
Mam pytanie: jak dlugo gotuje sie golonke? W jednym przepisie stoi: 20 minut na kazde 0,5kg, najpierw w samej wodzie, a potem z przyprawami i warzywami jeszcze 20 minut. Gotuje juz godzine, a one (dwie po pol kilo) jeszcze twarde 😯 Golonke gotuje rzadko, czasem dodaje do galarety, ale wtedy gotuje sie dlugo, az sie zacznie oddzielac od kosci, jak nozki. Czy ja zdaze z obiadem na 12.15?
czy mnie oczy mylą?
chyba widzę Pyrę połączoną z serwerem Polityki. Ani chybi zaraz coś napisze 🙂
dementi! 🙁
to była tylko kolejna nieudana próba, którą zarejestrował router Pary jako aktywne połączenie.
Przypadek Pyry daje wiele do myslenia. Wyglada na to, ze jednak Ona narozrabiala. Tak dalece, ze, podobno kompetentni, ludzie nie wiedza co z tym przypadkiem zrobic. Najgorsze, ze zapewne przeszkadzala wysoko usytuowanym ludziom w pracy. Na dokladke uczestnicy tajmniczej mafii, bez zatwierdzonego statusu prawnego wprowadzac zaczeli Jej poglady na forum blogu stosujac metode przemytu. Teraz zapewne sprawdza sie co sie kryje pod pokrywka tych tak zwanych recept kulinarnych. Sledztwo zatacza coraz szersze kregi. Tak daleko, ze polaczenia telefoniczne pomiedzy zachodnia i wschodnia Hemisfera ulegaja automatycznemu przerwaniu po uplywie 2 minut 34 sekund.
Chce sie powiedzic Ratuj sie kto moze, bij kto w Boga wierzy.
Czasami ktos sobie zasluzy na to co ma, natomiast zawsze ma to na co sobie zasluzyl.
W oczekiwaniu na wyjasnienie pyrowej zagadki z wyrazami szacunku pozostaje
Pan Lulek
za kilka minut, znaczy? Kapitanie – NIE MA MOWY!!! Chyba z mlecznego prosiaka musiała by być ta golona (neczka). Jak się jej wcześniej w occie/winie nie namoczy, to nie ma miękiej. Ja to gotuję, studzę, otwieram i jeszcze piekę+ musztarda, fryty i piwo. Doradzam znaleźć w pamięc X-a, którego speleolog nie lubi i jemu przypisać autorstwo patentu na starą golonę. Ewentualnie samemu w spazmy i ślozy, aż sam zacznie podchwalać.
Izyku, to ze slozami dziala 😉 Obeszlo sie bez spazmow i jedna golonka chrzeszczac zostala wchlonieta z chrzanem, kiszona kapusta i ziemniakami, a druga jeszcze sobie pyrkocze, a potem upieke ja jak Antek (piwem polewajac). Na deser byl swiezy ananas, bardzo dojrzaly i slodki, wiec swiat jest znowu w porzadku 🙂
A Pyry jak ni ma, tak ni ma 🙁
Już nie mam właściwie do kogo dzwonić w jej sprawie, bo wszyscy zainteresowani są już poinformowani, od administratora serwera Polityki do operatora „kablówki” Pyry. Przy tym ostatnim musiałem wysłuchać co najmniej pięciominutowych koncertów heavy-metal w oczekiwaniu na żywego rozmówcę, i to od razu w liczbie dwóch, bo pierwsze połączenie zostało przerwane po wypowiedzeniu magicznego zaklęcia, którym był adres IP Pyry. A potem wiadomo, nowa kolejka, następne minuty, nowy koncert, nowy rozmówca i wszystko opowiadam od początku…grrr.
Chyba podam się do dymisji z tego frustu. Zmienię zajęcie na mniej psujące krew, np. na honorowego dawcę krwi.
Proponuje pójsc na calosc. Zróbmy zrzutke, kupny Pyrze nowego kompa a jak trzeba zmienmy adres zamieszkania. Dla zatarcia sladów. paOlOre badz tak dobry i przygotuj stosowna oferte. Nie podawaj na wszelki wypadek numeru konta fundacji dla której nalezy przekazywac srodki na ten zbozny cel bo ten admin gotów dokonac blokady. Za nim staja jakies sily. Moze Marsjany a moze Venusy. Ostatniu uszkodzily a nastepnie zestrzelily satelite US 193 a na Europe zeslaly Emme. Wszystko dla zademonstrowania sily.
Ja na wszelki wypadek podejmuje sie dostarczyc kilka wariantów nowego imienia czyli Nick. Na poczatek proponuje ” Kartofla „.
Pan Lulek
…albo i na listonosza. Na pewno szybciej bym dostarczał listy niż poczta austriacka. Chwała Bogu, że tego listu do kraju na Esz nie puścili jednak drogą morską, jak grozili, lecz a piedi, dzięki czemu doszedł już do Nemo 🙂
Panie Lulku, dajmy operatorom jeszcze 24 godziny.
Jak się nic w tej materii nie zmieni, to zrobimy Pyrze tunel VPN i będzie do Polityki wchodzić podkopem 😉
Jest Pyra! 🙂
Znaczy, ktoś przestraszył się tego podkopu 😀
Słuchajcie dobrzy Ludzie.
Jeszcze niczego nie przeczytałam , ale już donoszę, że życie mi wróciło. Paweł pół dnia stracił wczoraj i dzisiaj, Marek wydzwaniał podtrzymując mnie na duchu, Alicja i Lena za transmisje robiły. Chwała im wszystkim i dziękuję. Teraz poczytam.
O szczęście niepojęte…
Witamy na blogu Pyrę naszą kochaną 🙂
Witaj Pyro !
Gratulacje dla paOlOre. Ze skromnosci nie wspominam o swojej skromnej personie. Ciekawe byloby gdyby ktos napisal w kompetentny sposób jak i dlaczego do tego doszlo. Ze swojej strony mniemam, ze po prostu stosowne akta tak zwanej „Sprawy Pyry” wpadly kompetentnej osobie za szafe. Od strony sciany. To bywaja czasami przyczyny pogmatwania ludzkich losów. Swego czas tak bylo ze mna. Po ukonczeniu szkolenia wojskowego i uzyskania stopnia mat pchor. rezerwy wrócilem do zasluzonego cywila. Moi koledzy z rocznika odbyli nawet kilkakrotnie stosowne szkolenia rezerwy uzyskujac w rezultacie stopnie oficerskie. U mnie nic takiego nie mialo miejsca. Po wielu latach juz jako stary kon otrzymalem nagle wezwanie do stosownego WKR. Ta to sie chyba tak nazywalo. Skierowany do Szpitala Marynarki Wojennej przeszedlem stosowne badania które wówczas wykazaly nieposzlakowany stan zdrowia.
Przy ponownym staniu przed komisja oswiadczono mi, ze zdrowotnie odpowiadam wszystki normom, jednakze ze wzgledu na wieloletnia przerwe od ostatniego pobytu na okretowym pokladzie, majac uwage mój wiek, zostaje skreslony z Korpusu Oficerów Floty. Uparty bylem i nieoficjalnie dowiedzialem sie, ze moje akta osobowe zawieruszyly sie za szafa i zostaly odnalezione po latach podczas kolejnej reorganizacji sluzby zajmujacej sie rezerwa. Moja szarze wojskowa zachowalem do dzisiaj.
Z wojskowo organizacyjnym pozdrowieniem mat pchor. rezerwy
Pan Lulek
Panie Lulku.
W każdym WKU (wojskowa komenda uzupełnień) jest kilkunastu oficerów odpowiedzialnych za ćwiczenia, pobory itp i co najmniej kilkunastu sierżantów i osób jeszcze niższej rangi, wykonujących obowiązki pisarzy, kancelistów, adiutantów. Co jakiś czas ktoś z kadry ląduje na ławie oskarżonych za łapówki pobrane od niechętnych służbie poborowych. Co za głupota i bezmyślność załatwianie ważnych spraw życiowych „u góry”. Wprowadzane w kartoteki adnotacje o odroczeniach i przeszkodach zdrowotnych pozostawiają niestety ślad (nic tak nie plami honoru jak atrament). A wystarczy serdecznie pogadać z kancelistą – nic nie będzie nigdzie notował, pisał, po prostu kartotekę przełoży w spodnią warstwę papierzysk. Odpowiednia liczba poborowych zostaje zakontraktowana, a „ugadany” ma na rok spokój. Za rok operację można powtórzyć kilkakrotnie.
O czym donoszę z pewnym niepokojem o patriotyczne wychowanie młodzieży.
Code „cccc” mi się trafił, to chyba wypada coś skrobnąć. 😉
Dostałem właśnie sprawozdanie od Pana Marka. Niewykluczone, że komputer Pyry wykazał w ubiegłym tygodniu aktywność zakwalifikowaną jako atak DDOS i został wprowadzony na czarną listę.
Pyro! Musimy się dokładniej przyjrzeć Twojej skrzynce pod kątem zabezpieczeń.
Pyro kochana !
Ja bym najchetniej polozyl moje dokumenty calkiem na wierzchu. Chcialaby dusza do raju ale jej grzechy nie daja. Ze tez Ciebie zaatakowal taki lobuz o imieniu DDOS. Pawel da mu na pewno rade. Wytoczy najciezsza komputerowa artylerie. Dla Ciebie niestety pozostanie przygotowanie bigosu wzór ogólnowojskowy albo grochówki. To jednak mozna zostawic do najblizszego Zjazdu.
Dziewczyny z Kanada spisaly sie na medal i teraz wystarczy im przypomniec, ze w roku 2009 Zjazd odbedzie sie w Kanadzie. Nie zlozyly protestu w stosownym czasie a odwolan nie przyjmuje sie do wiadomosci. W takim razie preciutko trzeby zapinac tegoroczny Zjazd na ostatni guzik i myslec o swietlanej przyszlosci.
Z podziekowaniem za optymistyczne rady
Pan Lulek
JEST PYRA !!!
No, wreszcie świat wróci do pionu, a szczególnie rozpasany Pan Lulek z tymi swoimi pierzynami i poduszkami (trzema!).
Nemo,
specjalistką w sprawach golonki jest oczywiście Pyra!!! Sam jadłam, to wiem, co mówię – Pyra peklowała golonkę przed ugotowaniem. Samam bym chętnie… ale po golonkę muszę sie udać do rzeznika, a nie supermarketu, bo tu mają tylko nóżki na galaretę najwyżej. Co też zresztą lubię i znajomi poznaniacy (mieszkali tutaj, teraz w Ottawie) nauczyli mnie jeść galaretę z chrzanem, pomysł doskonały, dawniej mi obcy – podlewało się galaretę leciutko octem.
Echidnie dziękuję za piaski z Tasmanii – mam znajomego, który usiłuje zorganizować stałą ekspozycję piasków świata, utworów rzecznych i jeziornych, oczywiście sam nie jest w stanie dotrzeć wszędzie, więc zaapelował do znajomych, a ja z kolei do swoich znajomych. A tu mi Echidna melduje, że na Tasmanii była i diabłu tasmańskiemu wydarła trochę piachu i innych kamyków. Jeden „eksponat” piaskowy to mniej więcej pół szklanki. Jak Was będzie gdzieś po światowych plażach rzucało, to zgarnijcie pół szklanki piasku dla Stasia (plus zdjęcie i nazwa plaży albo położenie geograficzne). Staś nie oferuje gratyfikacji pieniężnej, tylko nazwisko darczyńcy przy eksponacie.
Ja czekam na to, żeby śnieg spłynął, bo póki co dokopać do piasków sie nie można 🙂
DOD, czyli denial of service zdarza się, jeśli dobijamy się do strony 10000 razy w tym samym czasie i w końcu nas zablokują, bojąc się, że coś niecnego mamy w planach 🙂
Tak to z grubsza wygląda. Pyra mogła coś takiego zrobić. A takie niewiniątko niby!
*DOS, ślepoto… załóż okulary!
Pyrunia z miłości [do „Polityki”] połamała [kompowi] kości 😆
Alicja napisała: „ślepoto? załóż okulary!”
Pożyczyć Ci? 🙂
Ciekawa byłam, co z tą Pyrą.
Jak mogła niechcący przypuścić atak na stronę „Polityki”?
Ciekawi mnie to, bo dobrze jest mieć wiedzę na tematy różne.
Może paOlOre uchyli rąbka. 🙂
Słowo daję, że nie atakowałam „Polityki”. No, jakże bym mogła? Ukochany tytuł, ukochany blog, a na nim ukochani Przyjaciele i P.A.? Trzeba być administratorem serwera żeby wpaść na tak niedorzeczny pomysł.
mt7,
mam 4 pary okularów, tylko nie na nosie! +0.25 oraz +1.25, takie durne dwa oka, a do czytania jeszcze inne okulary. I ciagle wydaje mi się, ze muszę je zakładać tylko do czytania (prawda!) i tylko do jazdy samochodem, bo drażni mnie, że nie potrafię odczytać znaków kierunkowych i nazw miejscowości/ulic z daleka.
Jak komuś dołożyć komputerowo? A można 🙂
Wysyłać ping sygnał zwielokrotniony na adres IP, nie wiem, jak to się robi w Windows, ale u mnie to dziecinnie proste, jak mi ktoś dokucza, to potrafię się odgryzć, hakerzy mnie nauczyli 🙂
Ma ktoś pomysł na poniedziałkowy obiad? Byle szybki i prosty, bo nic mi się nie chce robić.
p.s.
Pyro, to chyba nie administrator Ciebie odciął, tylko automatycznie, u mnie jest takie ustrojstwo na serwerze, że jak ktoś skanuje porty i próbuje się dostać do maszyny, robi coś, co maszyna uznaje za podejrzane zachowania, to automatycznie adres delikwenta zostaje wpisany na czarna listę „access deny” (czyli wstęp zabroniony) i ja nawet nie muszę o tym wiedzieć. Zaglądam tam tylko wtedy, kiedy jakiemuś znajomemu uda sie wlezć na czarna listę i trzeba go odblokować 🙂
Alicjo – zrób panierowane pieczarki (jeżeli je masz) z każdego kapelusza tniesz 3 „kotlety” panierujesz w jajku i bułeczce i na patelnię. Ja stosuję po 4 średnie grzyby na osobę. Bardzo dobre
Jeszcze a propos kulinariów dzisiejszych, ja lubię warzywa gotować na parze, mam taką wkładkę do gara. Koniecznie muszą być twardawe, bo nie ma nic gorszego, niz rozgotowana marchewka czy inne brokuły. Niezłe są też w amuminiowej folii zamknięte, z kapeczką masła, rzucone na grilla, tylko trzeba mieć wyczucie, kiedy dojdą.
A ponieważ mam dzisiaj gadane (mam robotę, której staram się uniknąć), to jeszcze do Misia na tematy podróżnicze. Otóż tutaj podróżuje się inaczej niż po Europie, gdzie co 5 km jest inaczej. Kto oglądał wrzucone z Wyprawy zdjęcia zdziwi się, że zdjęcia zaczynają się od Manitoby. Od nas do Winnipeg jest 2200km. Wyjechaliśmy wieczorem i następnego dnia wieczorem byliśmy na miejscu, chłopaki zmieniali się co 500km za kółkiem, zabrało nam to 24 godziny. Przez pierwsze 500km jedziemy przez to Ontario i krajobrazy takie – drobne skałki granitowe, tysiące jezior i jeziorek, krzaki, a że to był koniec września, to zaczynało być kolorowo. I przez 2000km taki krajobraz. Potem dojeżdżamy do granicy z Manitobą – koniec skałek, krzaków, jezior, dosłownie na granicy – jak nożem uciął. I zaczynają się prerie, bezkresne, płaskie. I tak aż do Gór Skalistych. Nie ma na czym oka zawiesić, chociaż ciekawsze krajobrazy zaczynają się w Saskatchewan i Albercie, jadąc z Reginy do Edmonton. Ale też ta skala – jedziesz, jedziesz i to samo. Wreszcie góry! I… następne półtora tysiąca gór, do Vancouver. Prawda, że tutaj krajobraz się zmienia, ale to są góry mało dostępne, wszystko jest ogromne i gdzieś daleko. Nie ma się tego uczucia, że ot, zatrzymamy się za rogiem i przejdziemy się z kilka kilometrów w góry. Robi to wrażenie, ale trzeba być przygotowanym, że to nie skala europejska. Tę trasę powtórzyliśmy dwa razy, ostatni raz w 1993, popłynęliśmy promem na Vancouver Island. Amerykę zaś zjezdziliśmy wte i wewte i tam jest ciekawiej geograficznie, bo i pustynie mają, i różne okoliczności przyrody, z których jak dla mnie to Grand Canyon, zatyka dech po prostu. Jak wcześniej pisałam, taka autobusowa wycieczka jest ekonomiczna i luzno w 2-3 tygodnie da się zrobić, bo jak mówię, nikomu by się nie chciało zatrzymywać na dłużej po nawet 500 km, trzeba po prostu dobrze zaplanować, gdzie WARTO się zatrzymać.
Witajcie!
Cieszę się, że się serwer nawrócił na drogę słuszną i Pyra wreszcie pisze do nas.
Zrobiłam właśnie zupę-krem z porów, czekam na moją koleżankę i zarazem właścicielkę kotki. Odbiera swą faworytę po dwóch tygodniach niewidzenia się. A u nas będzie jakiś czas pusto. Aż przywykniemy.
Nie mam pieczarek i nawet nie mogę się udać do sklepu za rogiem (a pogoda nie taka najgorsza, +5C!!!), bo Liselotta się zapowiedziała, że wpadnie ok. południa. No to czekam, bo ma jakąś sprawę, tylko tak jakby troszkę się Liselotta spóznia. Odpuszczam, bo starsza, schorowana pani i ledwo chodzi, a ma do mnie interes, z byle czym by sie nie zapowiadała. Cos wymyślę. Powinnam zrobic pierogi ruskie (mam ser!), ale mi się nie chce 🙁
Moze jutro?
A ja dalej swoje.
Przecież Pyra nie wysyłała żadnych zwielokrotnionych sygnałów, żeby ją blokowali.
Azaliż Jej komputer włączon jest w światową sieć hakerów i wykorzystywan do wrażych ataków? 🙁
Pytam, bo mnie też czasami nie wpuszczało (?) na strony „Polityki” przez dłuższy czas.
Niewiele wiem o sieci, zawsze dobrze wiedzieć więcej.
Alicjo, pamiętam atak na Twój serwer. 🙁
Ale to nie ja, nie ja, słowo zucha! 🙂
Wczesny wieczór więc czas dla pań. Ale ten alicyjny obiad taki prowokujący.
Alicju, Wiesz jak się robi kopytka? No właśnie! No to Ty nie rób tych nudnawych kopytków, ino coś lepszego:
Kartofle przez prasę i jajków i mąki i soli i… I teraz się zaczyna:
Wetrzyj w to cebulę, wciśnij czosnek, sypnij i pieprzem i majerankiem (ja to mam fioła na punkcie kminu, ale to zupełnie prywatny perw.), teraz kulkuj na mące, a gdy kończysz je nożykiem ciapać, to na patelni już Ci się rozgrzał olej pół na pół z masłem. Smażysz na złoto, dajesz z bele czym, a on, Wielki On: „kocham, dlatego rzucam rower, tenis i biegi! Najdroższa- od dziś tylko szufla, byleś raz na tydzień mi to robiła”.
Jak nie zadziała – zwracam koszty produktów + wiadro jeszcze mokrego jeziornego piasku… 😉
Madame.
Sporo przepisów przeleciało. Od jutrzejszego rana czekam na stare (nowe dla mnie) patenty.
Sama Pyra nie wie, co wysyłała 😉
Z tamtym atakiem, mt7, to nie dało się odgryzć pingowaniem (próbowaliśmy), tylko trzeba było napisać zażalenie do serwisu internetowego tej osoby. Czasami takie rzeczy dzieją się nie wiadomo dlaczego, byc może nawet ten człowiek nie wiedział, że sie przylepił na te 3 doby do naszego komputera, gdyby to był haker, to znudziłoby mu się po paru godzinach. Tyle, ze ten jego „atak” zwalniał pracę naszych komputerów i cholera nas brała.
A tak a propos, to Microsoft płaci hakerom za „włamanie się” do ich serwisów i tym samym wskazanie słabych punktów w systemie. Ostatnio jakiś polski haker odkrył taką „dziurę”, ale pech chciał, że wybrał sobie bardzo brzydkiego nicka i Microsoft nie chce wypłacić nagrody, ktoś usłużny przetłumaczył, co znaczy ten nick. Spróbuję Wam ten artykuł przesłać tutaj za chwilę osobnym wpisem, bo bardzo mozliwe, ze nie przejdzie przez WordPress…
Przejdzie??? Artykuł po angielsku, ale streściłam, w czym rzecz, a nick odczytacie bez trudu…
http://www.theinquirer.net/gb/inquirer/news/2008/02/18/microsoft-shafted-sex-scandal
Alicjo, nie próbuj zastępować mojego śp.Męża. On często głosił, że ja nie wiem co robię, a robię, bo nic nie wiem. Jutro na obiad zrobię Nemowe naleśniki jabłkowo-pomarańczowe, raczej niezbyt słodkie, jako damski obiad. Przez dwa dni jedliśmy pieczeń i Ania się zbuntowała. No to teraz będą naleśniki, ziemniaki pieczone i inne takie. O.
Pyro,
to nie, że Ty nie wiesz, co robisz, tylko maszyna nie wie, co robi, o to mi się biegało! Zle to ujęłam stylistycznie.
Iżyk,
zapisuję do /Przepisów , zdaje mi się, ze to i mnie się spodoba (knedli nie robiłam nigdy, nie lubię), juz lecę nastawic te ziemniaki, bo na mój rozum to muszą byc ugotowane, zanim co. A jak jeszcze to podać ze skwarkami boczkowymi?!
Nie mam pod ręką dzisiaj, ale kiedys w przyszłości?!
p.s.Co do perwersji kminkowej – też to mam. Zawsze dodaje do gotowania prawie wszystkiego, a garstka wrzucona do gotowanych ziemniaków podnosi smak! Nie wspominając, ze kminek jest najlepszym zielskiem na wszelkie potrawy wzdymające. Niech żyje kminek!
Tak a propos, często rozprawiamy o ziołach, a jak jestem w Polsce, to rzadko kto kiedy używa i dziwi się, że można, i to dużo. Ja mam kilka książeczek o ziołach i ich dobroczynnym wpływie na układ trawienny i tak dalej, i co się powinno łaczyć z czym, żeby nie tylko potrawa lepiej smakowała, ale i brzusio (nie mylić z naszym Brzusiem!) się dobrze czuło.
Ja też jestem zielara, i też kminkowa! Do ziemniaków, zupy brokułowej czy białej fasoli – kropka nad i.
A haker mnie po prostu powalił 😆
Alicjo, zrozumiałam wszystko tylko się z Tobą droczę z tej mojej radości wielkiej.
Zeby nie było, że ja tak po próżnicy…
Jakaś zaraza mnie chyba dopadła, bo czuję się paskudnie, oczy mi na wierzch wychodzą (zatoki?!) kosci bolą, nagle sie czuje jak ani ręką, ani nogą. Jerrzor pomoże, może!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Pomidory_suszone/
Dla Arkadiusa:
http://www.youtube.com/watch?v=xTPQvdOT2y0&feature=related