Karnawał tuż, tuż…(odc.3)
Tego nie lubię, to mi nie smakuje
Bywają przy stole kłopotliwe sytuacje spowodowane tym co podano na półmiskach. Są bowiem goście na specjalnych dietach (np. diabetycy, bezglutenowcy czy wreszcie wegetarianie). Otóż tacy goście przyjmując zaproszenie koniecznie muszą uprzedzić gospodarzy, że mają specjalną dietę zaleconą przez lekarzy, bądź sami ograniczyli swoje menu wykluczając mięso czy inne produkty (zdarzają się np. ludzie nie tolerujący owoców morza). Ostrzeżenie takie zapobiega kłopotliwym sytuacjom przy stole wprawiającym w konsternację gospodarzy i umożliwia uczestnictwo wszystkich gości w ucztowaniu. Złym obyczajem jest zostawianie niedojedzonych potraw na talerzu. A zdarza się, że jakieś danie nam nie smakuje. Prostym sposobem na uniknięcie towarzyskiego nietaktu jest nakładanie na talerz bardzo małych porcji. Dopuszczalne jest bowiem poproszenie lub skorzystanie z dokładki jeśli smakuje, gdy natomiast oddanie talerza z nie zjedzonymi resztkami jest niegrzeczne. Odrobina nawet nie specjalnie smakującej potrawy nie zepsuje nam całego nastroju. Na pewno znajdzie się danie, które przypadnie nam bardziej do gustu. A jeśli wszystko będzie nie w naszym guście to na przyszłość wystrzegajmy się zaproszeń na posiłek do takiego domu!
Co tu tak dzwoni?
Przychodząc na przyjęcie (zarówno w restauracji jak w domu) goście powinni wyłączyć telefony komórkowe. W żadnym wypadku nie można tolerować rozmów przez telefon przy stole. Ani biesiadników, ani innych gości będących w lokalu nie interesują czyjeś rozmowy służbowe bądź prywatne. Stanowią one przykry dysonans i świadczą o złych manierach rozmawiającego. W niektórych restauracjach wiszą tabliczki sugerujące wyłączenie telefonów, bądź pozostawienie ich w szatni. Jeśli jednak roztargniony gość zapomni o telefonie i aparat zabrzęczy mu w kieszeni delikwent powinien (koniecznie) wstać, przeprosić i odejść od stołu szukając ustronnego miejsca, w którym rozmowę odbędzie. Potem zaś aparat wyłączyć i wówczas może ponownie zasiąść do ucztowania.
Gość specjalny
Bywają goście, których należy traktować w sposób specjalny. Kategoria pierwsza to wegetarianie (wspominałem już o nich przy innej okazji). Ludzie nie jadający mięsa czy nawet jaj lub ryb, winni uprzedzać gospodarzy o swoich obyczajach. Wówczas zostaną właściwie potraktowani i nie będą wzbudzać sensacji podczas przyjęcia. Gospodarze powinni też ingerować (dyskretnie acz stanowczo) gdy dostrzegą, że inni goście usiłują namówić jaroszy do zjedzenia np. wędlin. Podobnie powinni zachować się ludzie na specyficznych dietach czyli cukrzycy bądź nie jedzący potraw mącznych.
Do kategorii gości specjalnych należą też nie pijący alkoholicy. Ich obecność nie powinna zakłócać przyjęcia. Oznacza to, że wyznaczając miejsce dla gościa z problemem alkoholowym nie stawiamy przed nim kompletu kieliszków lecz szklaneczkę na soki i wody. Wśród moich przyjaciół są tacy. I nigdy nie domagali się, by przyjęcie było abstynenckie. W tym przypadku gospodarze powinni też pamiętać o daniach (np. tortach), do produkcji których używany jest alkohol. Takich gości należy o tym uprzedzać. Dania z alkoholem nawet przetworzonym są w ich przypadku szkodliwe.
Słodki obyczaj
W niektórych regionach Polski (np. w Krakowskim czy Katowickim) przyjęcia zaczynane są od podania tortów. W innych zaś słodycze podawane są na koniec. I tak niech pozostanie zgodnie z przysłowiem: „Co kraj to obyczaj”. A goście spoza regionu niech poznają nowe obyczaje.
Rozwód ze zdrowym rozsądkiem
Zdarza się, że wśród zaproszonych znajdują się znajomi już po rozwodzie. Gospodarze muszą orientować się czy mimo osobnego życia byli małżonkowie są w przyjaźni, bądź w normalnych stosunkach, czy też rozwód skończył się nienawiścią i wrogim nastawieniem. W tym ostatnim przypadku ludzi tych nie należy zapraszać razem. A i zaprzyjaźnionych rozwodników wypada usadzać z dala od siebie, by nie powodować niezręcznych sytuacji. Pewną niezręcznością towarzyską jest też zaproszenie rozwiedzionego męża z nową partnerką gdy była żona jest samotna i też ma znaleźć się przy tym samym stole. Za każdym razem sprawa ta jest inna i należy o problemie pomyśleć przed rozesłaniem zaproszeń. Jeśli ? mimo tych wszystkich zastrzeżeń – rozwiedzione bądź skłócone pary znajdą się na jednym przyjęciu trzeba je usadzić w pewnej odległości od siebie i czuwać nad tym by nie doszło do spięć. W takim przypadku gospodarze muszą ingerować uspokajająco.
Komentarze
To mi sie podoba !
Przydalby sie poradnik z fotografiami na temat sposobu zastawiania stolu zaleznie od pory dnia, rodzaju spotkania itp. Nie tak dawno zaproszony zostalem do grona mlodych ludzi, rówiesników mojej wnuczki. Bylo kilkanascie osób rózej plci i zawodów, wiekszosc europejczycy i oni porosili mnie o krótki wyklad na temat przygotowywania stolów i zastawy do róznych wspólnych imprez. Mieli bardzo ciekawe poglady i dyskutowalismy caly wieczór zakonczony wspólna kolacja. Dziadek przy stole zajmowal honorowe miejsce.
Szkoda, ze gdzies zapodzialy sie fotografie które byly robione.
Spotkanie bylo udane. Nastepne, w mlodziezowej dyskotece dla trzeciej generacji. Znowu byc moze bedzie
Pan Lulek
Pomyślności i szczęścia w Nowym Roku oraz udanego karnawału!
Urszula
Lulku Drogi
Uwielbiam stare zdjęcia z różnego rodzaju uroczystości. Szczególnie takie, na których dokładnie widać jak i co się jadło . Niedawno oprawiałem fotografię z przyjęcia weselnego z 1927 roku , które odbywało się w poznańskim domu panny młodej. Pod lupą mogłe rozróżnić nazwę wódki w litrowej butelce , porcelanę , rodzaje ciast i zakąsek. Kopalnia wiedzy o tamtych czasach. Jeszcze zyje jeden z uczestników przyjęcia. Oglądając zastawiony stół czułem się jak badacz Tytanica 🙂
Ależ takie poradniki p.Lulku są – np „Gawędy o przyjęciacj” Marii Iwaszkiewicz
Ostatnie lata zaowocowały istną eksplozją poradników, od podręczników dla kelnerów, po skrypty dla studentów służby zagraniczej, a do tego oszałamiające wydania albumowe… Tu bym jednak delikatnie przestrzegała – najczęściej są to pozycje żywcem tłumaczone . Z innej obyczajowości, innej kultury i innych możliwości choćby i lokalowych. Ilustracje są piękne, ale ilu paniom domu przyda się informacja, że inne obowiązują zasady, nakrycia i utensylia w czasie garden party przy stołach kamiennych, a zupełnie inne przy stołach z blatem drewnianym. Inna ciekawostka – ile domów w Polsce organizując wieczór kawalerski dla „następcy tronu” ubierze stół porcelanowymi genitaliami ludzkimi? Na naszych stołach z biedą mieszczą się salaterki, półmiski i nakrycia, a gdzie tu miejsce na dekoracje z luster, srebrnych waz i kwiatów? Dobrze, jak uda się postawić kwiaty w ogóle. Zresztą o ile można mieć zaufanmie do Włochów, Francuzów czy Anglików w tym względzie ( starej Europy ogólnie), to już z Amerykanami…Hadyna wspomina i bodajże Kuncewiczowa też, że potrafią zaprosić do hektarowych salonów, nakryć stół srebrem i Waterfordami, a kiedy goście nasycą się widokiem służba sprząta one luksusy, a na stoły wjeżdżają fajanse albo seryjjna porcelana.
Pyro, nie wierz Kuncewiczowej. Byla rzadkim klamczuchem (co jej kiedys na publicznym zebraniu publicznie zarzucilam, wiec nie ma oporow aby powtorzyc to raz jeszcze). Po powrocie z wycieczki w ZSRR w latach siedemdziesiatych opowiadala ( w Polskim Radiu) , ze nikt tam nikogo nie przesladuje za religie i nie jest prawda, ze lagry wypelnione sa swiadkami Jehowy, a ci sie tam znalezli jedzenia maja wbrod. Wiec zapewne jej opowiesci z Ameryki maja te sama wartosc.
PS Publiczne spotkanie ( w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku) zostalo po tym incydencie zerwane, a pani Kuncewiczowa wygwizdana. Byla wielka oportunistka i stad noszona ja w PRL na rekach pozwalajac wjezdzac i wyjezdzac ilekroc miala fantazje i nawet miec dacze w Kazimierzu n. Wisla.
Heleno, gdzie Ty się u diabła, podziewałaś? Wysferzyłaś się zupełnie. Epizod z Kuncewiczową interesujący, ale w Kazimierzu to ona miała dom, nie daczę, a w Warszawie tylko garsonierę.
No, widzisz.
W Kazimierzu nad Wisla stala taka dacza, ze i ja jestem w stanie pozazdroscic aczkolwiek sam nie posiadam zadnej. Czas pokaze jaka ona byla jako pisarka. Tak jak i z innymi, ze wspomne Brzechwe, Tuwima, Galczynskiego, Broniewskiego, Iwaszkiewicza i innych.
W Kazmierzu nad Wisla byla kiedys do kupienia czarna gliniana ceramika. Nazywalo sie to siwaki. Mialem takiego siwaka ale ktos go potlukl i wyrzucil
Wedlug starego kalendarza, to ja mialem podwójne swieta. Te drugie wypadaly wedlug julianskiego kalendarza na Trzech Króli. Dla zaokraglenia. Chyba dlatego mówiono ruski miesiac, bo wszystko bylo pózniej.
Ciesze sie Heleno, ze wrócilas tam gdzie najlepiej pasujesz.
Czy ktos pamieta co jedzono kiedys na Trzech Króli.
Bylo cos takiego ale co, jeszcze nie zdradze.
Pan Lulek
Zapraszam do zimowej Ostrołęki. Zdjęcia zrobiłem parę kroków od mojego domu. Analog, Kodak 200
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/Zima
Piękne, Marku.
Urzekające zdjęcie ( przedostatni rząd, prawe, skrajne) jest ja ilustrqacja, do pewnego mojego tekstu
„Noworoczny las
jest graficzny, drzeworytowy.
Plamy cienia odcinają się ostro,
a żnieg służy wyłącznie
do wytłumiania perspektywuy i dźwięku”
Tak się to zaczynało.
Ale boskie zdjecia, Misiu!
A ja wygladam perzez okno i widze stacje benzynowa Shell i psa labradora, ktory zalatwia sie na moj trawnik, zas jego pan udaje, ze nic nie widzi. A mnie sie nawet nie chce otworzyc okna zeby sie poawanturowac. Eech…
Skąd Ty Marku wytrzasnąłeś taką zimę. Wprawdzie tu w Warszawie mróż (5 stopni) ale śniegu ani na lekarstwo. Choć może to i lepiej, bo nie ma chlapaniny. A ja przeżywam jazdę po mokrej jezdni, bo się boję że chlapię błotem na przechodniów. Więc wlokę się okropnie.
A z Pyry to wylazła wreszcie prawdziwa Jej dusza. Dusza poezji. Brawo!
Panie Lulku, nie wiem jak tam u Was Austriaków, ale u nas w Kongresówce na Trzech Króli jadano ciasteczka migdałowe.
Zima w Ostrolece piekna. Jaka ladna plaza!
Panie Piotrze, bardzo mi sie podobaja te wpisy o manierach przy stole…
Pyro, Kuncowiczowa probowalam czytac, nie da sie.
nawet jej pamietniki byly takie pokretne…
Ja rowniez nie wyobrazam sobie takigo przyjecia w Ameryce o jakim ona opowiadala.
Kiedys mozna bylo plesc rozne brednie, bo one byly nie do s[prawdzenia, ale dzis w czasie global village, google i krajow bez granic wszyscy mamy dostep do informacji…
Moj piesek zwichnal nozke, lece do weterynarza,
a
Ładna zima, ładna. Aż taka za ładna jakaś… Miś nie podaje kiedy pstrykał. To 60 km raptem, więc u mnie powinna być jeszcze ładniejsza, a nie jest.
Gospodarzu.
W odcinku o risotto, gdy po zakupieniu oliwy, ryżu i takich tych…, sprzed sklepu przenosi się Pan do kuchni (1 min. 47 s. filmu), przez 3 sekundy widać kogos za Panem. Ekipa, czy familia?
Do Ani Z. – Aniu, cóż Ty wygadujesz, Słoneczko? Kuncewiczową się świetnie czyta. Może to kwestia pokolenia, ale „Tristan 46”, „Róża” pamiętniki – reportaże z USA (teraz pomijam czy rzetelne czy nie – odnoszę się tylko do literatury) są znakomite. To jedna z ulubionych auorek mojej młodości. Tak na marginesie : kupiłam właśnie „Politykę” a tam spory tekst o Rwolcie 1968 r.
Kiedy przyszła do nas, miałam 30 lat i jak mało która rewolucja, jest mi dzisiaj szczególnie bliska O roku ów! Mój Szef słyszał wtedy od pięknej, piersiastej barmanki już po czeskiej stronie „Ne ma piwa dla okupanta”. moje koleżanki zaczytywały się w Sagance, koledzy prawie wsZyscy grywali na gitarach. Jednym słowem stare, dzieciate konie znowu byliśmy młodZi, zbuntowani i wyzwoleni. A Helena szykowała się do wyjazdu. Dziwny rok.
Wczoraj było bardzo podobnie 🙂 Śniegu jest tylko odrobinę mniej ale słońce i szron takie same
Zeskanowałem kliszę wyjętą z aparatu. Może jutro kupię średni format z dobrym obiektywem. Pokażę co potrafię (albo będę musiał się nauczyć ).
Odpowiedź dla Iżyka: to inni klienci sklepu czyli sąsiedzi.
Nie wiem p. Piotrze, czy się rozumiemy. W kuchni?
Tristan 46 jest tez zalganym tekstem, sorry. Przynajmniej w tych partiach, gdzie pisze ona o Anglii i Anglikach. Czytalam to ze 35 lat temu i wowczas na podstawie tego co pisala, skonstruowalam sobie wyobrazenie o kraju i ludziach. Potem wiele lat to konfrontowalam z rzeczywistoscia. Kuncewiczowa byla zalgana, zalgana, zalgana – sorry jeszcze raz. To co dobrze opanowala to polozenie polki z konfiturami. Kiedy brytyjski PEN Club poprosil ja aby podpisala apel do wladz PRL, aby pozwolono wyjechac na leczenie bardzo choremu wowczas Janu Jozefowi Lipskiemu, odmowila.
Heleno. Nie wymagam od pisarzy by opisywali prawdę obiektywną. Tego wymagam od reporterów i dokumentalistów, a post factum, od historyków. Od pisarzy wymagam zgrabnie skonstruowanej fabuły, wielowarstwowej, spójnej wizji człowieczeństwa, talentu narracyjnego. Któryż to z pisarzy był szczery do bólu, bezkompromisowy i odważny? Żaden. Nie bywa świętych na codzień. Bo i Herbert święty nie był. Zawsze oceniam dzieło, nie człowieka w pisarzu. Rozdzielam te dwie role, a prawda? Prawdy nie szukam w beletrystyce. Clancy napisał „Polowanie na Czerwony Październik” Nakręcono na tej podstawie znany film. Książka miała wielomilionowe nakłady. A przecież każdy, kto miał pojęcie o Rosjanach, Związku Radzieckim, armii i flocie jako takiej (nie mówię o zawodowcach, mówię o ogólnym pojęciu) albo znał ustrój z autopsji, no więc 1/4 populacji światowej może stwierdzić, że jest to historia z cyklu ” Jak mały Jasio wyobraża sobie…..” I co? I nic. Nikt prawdy obiektywnej od Clancego nie wymaga. Powieść napisał znakomitą. Dictum
No to wracajac do tematu w gospodarzowym felietonie,mysle,ze w calej tej etykiecie wazne jest,aby forma nie przerosla tresci!!
Ciesze sie,ze w mojej krainie nie jest tak „sztywno”!! Idac np.do teatru nie musze wbijac sie w super toalete,bo mnie na nia nie stac.Mozna tu ludzi spotkac i w sweterku i w jeansach,a takze w eleganckiej sukni.I fajnie jest.Nie kazdego stac na wiecej,niz na bilet.Nalezy sie cieszyc,ze ludzie ida posluchac dobrej muzyki,czy zobaczyc sztuke.
Mojej siostrze zdazylo sie jesc proszony obiad u jej amerykanskiej znajomej,na plastykowych talerzach! 😮 Ja to wpierwej zaskoczylo,a po wielu bytnosciach w tym kraju,juz nie!
Mnie bardziej oburzyl fakt pozostawienia na lasce losu,mego zaproszonego szwagra,na lotnisku w NY.,z 10-ma dolarami w reku i 10 ukrytymi w bucie 🙂 A mial byc przetransportowany do Nowego Orleanu………………
Oczywiscie wznym jest znac dobre maniery,ale troche luzu,tyz dobrze 😉
Pozdrawiam z nowym rokiem.
Hej.
Ależ w kuchni przy risotto nikogo nie ma tylko ja!!
Dziwne,kufy nie wyszly 😮
Pyro, zgadzam sie z Toba, fabula to fabula! Np bezsensowne byly ataki na Dana Browna za Kod Leonarda da Vinci.
Poza tym chcialabym publicznie zeznac nt postanowienia noworocznego: otoz, w nadchodzacym roku zamierzam nauczyc sie gotowac! A pod koniec roku zeznam, co sie udalo… Tylko czy rok wystarczy?
Totez nie oceniam jej warsztatu pisarskiego. Byc moze byl znakomitry, nie pamietam, ale skoro zapamieralam, ze Anglicy (nie jakis Anglik, nie bohater powiesci, ale Anglicy wszyscy jako spoleczenstwo) sa narodem donosicieli, ktorzy w imie zle pojetego szazcunku do prawa bez namyslu wydadza czlowieka na smierc, to jest to cos co zapada w serca i umysly czytelnikow, tak jak mnie zapadlo. Przyjezdzajac do tego kraju bardziej pamietalam co pisala o Anglikach w swej powiesci Kuncewiczowa, niz nawet ukochany Dickens, ktorego znam na pamiec.
Nie czytalam jej reportazuy z Ameryki, ale strach pomyslec.
Wiesz, jakies dziesiec lat po przyjezdzie do Ameryki, wpadly mi w rece reportaze amerykanskie Ilfa i Pietrowa, pisarzy RADZIECKICH. ktorzy opisywali swa podroz bodaj w latach TRZYDZIESTYCH. Przeczytalam je zdumiewajac sie aktualnosci spostrzezen i tego ze nie bylo tam propagandy, byla natomiast rzetelnosc, poczucie humoru i chec autentycznego przblizenia czytelnikom Ameryki.
Pani Kumcewiczowa natromiast pisala tak (mowie o powiesciach) aby wszystko to mozna bylo nie tylko w Polsce wydac, ale takze jeszcze zalapac sie na szczegolna laske wladz. I zalapywala sie. O jakze sie zalapywala!
To co mnie obchodzi w tym momencie jej warsztat pisarski?
Oj, Heleno, Heleno
„To cóż, że królowie są nadzy?
Trochę tolerancji dla władzy”
Z fotografią jest tak samo jak z literaturą . Są takie chwile ,że brud i śmieci w lesie przykrywa śnieżna kołderka. Część zdjęć była zrobiona w miejscu gdzie przez wiele lat funkcjonowało wysypisko śmieci i z całego miasta zwożono wszystkie odpady, teraz zarosło krzakami i gdy spadnie śnieg potrafi być pięknie , przynajmniej na parę godzin. Magia przyrody , która broni się przed człowiekiem.
Ludzie,
wystrzegajcie się postanowień noworocznych, bo prawie nigdy nie wychodzą! Postanawiać trzeba po cichu i bez fanfar, wtedy nie ma presji społeczeństwa i może sie udać. Tak mi się udało z paleniem, po wielkiemu cichu, a 355 razy ogłaszane wcześniej rzucania kończyły się fiaskiem.
Marek ma piękne okolice i urokliwe alejki, a ja mam dzisiaj słońce. No to wyszłam z aparatem, żeby porobić zdjęcia. Tymczasem -10C (w nocy było -18) i wiatr , tak że pokręciłam się tylko po sąsiedztwie, a i tak mi w nosku zakrzepło. Oto moje klimaty zimowe, załóżcie baranice, czapki i szaliki, że o rękawiczkach nie wspomnę.
http://alicja.homelinux.com/news/Zima_2008/
Drugi dzien Nowego Roku mija wraz z dzwiekiem krowich dzwonkow i werbli. Stary rok jest zegnany a nowy halasliwie witany.
http://youtube.com/watch?v=RzSm0FeIfNY
Bilans dzisiejszego dnia:
Znowu 15 km na biegowkach, tym razem -9°C, podwojny plaster na piecie. Dzis udalo mi sie wyprzedzic dwoje 30-latkow (stojacych) i dwoje jadacych 90-latkow oraz dwie grupy wedrowcow na rakietach. Od mlodych ludzi na parkingu uslyszalam „fajne stare narty!” pod adresem moich Fischer Crown pierwszej generacji 😯
nemo- kapitalna ta „kocia”noworoczna muzyka!!
Zdrowo Ci zazdroszcze tych narciarskich wedrowek! Nigdy nie bylam zima w gorach 🙁 Taki bieg na swiezym powietrzu to samo zdrowie 🙂
U nas tez, przed swietami bylo pieknie bialo.Zrobilam pare zdjec.Teraz jest okropnie brudno,bo walaja sie smieci po petardach 🙁
meg_mag !
Jak juz dojdziesz do jakichs wyników, to mozesz zaczac próbowac na swoim partnerza. Jesli on przezyje tydzien, to i ja moge wystartowac w charakterze probanta
Pan Lulek
Potwierdza się, że dla mnie zima jest najpiękniejsza zza szyb ciełego pokoju. Macie zdrowie, Dziewczyny. Ja nie lubię czapek, gubię prawe rękawiczki i jestem cała nieszczęśliwa, kiedy trzeba się ciepło okutać. To co ja bym robiła w kanadyjskie mrozy i na szwajcarskich rakietach śnieżnych? Ani chybi w totemie mojego rodu było stworzenie hibernujące w zimie.
Troche w obronie amerykanskich manier:
Plastykowa lub papierowa jednorazowa „zastawe” uzywa sie, gdy zaproszonych gosci jest tak duzo ze nawet w najwiekszym domu trudno byloby posadzic ich wszystkich przy stole (oczywiscie, nie mowie tu o multimilionerach ). Domy amerykanskie bywaja duze, ale nawet gdyby zestwic wszystkie stoly, to gospodarze nie maja w domu 50-ciu krzesel ani zastawy na tylez osob. Sa to przyjecia typu od- do, mozna przyjsc o 5-tej ale mozna i o 7-ej, jest bufet, „zmiana talerza” przy kolejnym daniu odbywa sie bezproblemowo…. Ludzie stoja, chodza, siedza; czesto bywaja gdzies w kaciku nakryte male stoliki przy ktorych mozna usiasc i cos zjesc w spokoju.
Czesto tez jest cos w rodzaju baru. No i jakos tak sie dzieje ze „prawdziwych” kieliszkow i szklaneczek wystarcza…..Mniej miejsca zajmuja w kuchennych szafkach?
Pyro,
mnie to słońce zmyliło, poza tym pozazdrościłam Markowi zdjęć, chciałam iść do lasu, ale tam pół metra śniegu, a nie dysponuję rakietami. Pokręciłam się po sąsiedztwie i czym prędzej do domu, ręce mi zgrabiały, robiąc te parę zdjęć. Okropnie nie lubię się ubierać na takie pogody, ale nie ma rady, trzeba.
nemo,
potwierdza się, że starocie warto trzymać. Przekonałam się o tym parę lat temu, kiedy jeansy biodrówki – dzwony wróciły do łask. Tylko gdzie te wszystkie szmaty trzymać ? 😯
Tymczasem u nas sklepy pod tytułem „vintage clothes” robią furorę i kasę, czyli ktoś mądry jednak trzymał stare, ale ledwie noszone lub wcale, szmaty.
Co jak co, ale moda się powtarza. U nas w garażu też są jakieś *vintage* blizzardy…
Kucharko,
trafiłaś w sedno. W części bodaj 2-giej Gospodarz wspomina, że nie powinno się oferować pomocy gospodarzom przyjęcia. Nie pamiętam przyjęcia, nawet najbardziej oficjalnego, a juz tym bardziej wieloosobowego, żeby pani domu nie była wdzięczna za pomoc. Nie pcham się z pomocą, jeśli zostałam zaproszona do ledwie poznanych ludzi, ale bliscy znajomi i przyjaciele – i owszem. Poza tym bardzo często kuchnie są „otwarte” i na widoku z jadalni, nic tam do ukrycia nie ma. Tutaj w ogóle jest na luzie pod tym względem. Plastyki i papierowe porcelany bardzo użyteczne na letnie b-b-q zebrania większej ilości osób. Jedyne, czego nie cierpię, to plastykowych sztućców. Nie muszą być rodowe srebra, byle tylko nie plastyki!
Często też robimy większe zebrania przyjaciół i wtedy my, kobiety, pytamy gospodynię, co przynieść – a gospodyni koordynuje, co kto, żeby się nie powtarzać. Tylko na Christmas breakfast u Bonnie nie należy niczego poza szampanem przynosić 🙂
Chyba sztywna oficjałka stresowałaby mnie bardzo, na szczęście nie zdarzyło się.
Och, nie mam się co martwić, na noblowskie przyjęcie nikt mnie nie zaprosi, to już nemo zmartwienie, ćwiczyć maniery na okoliczność 🙂
Wy tu nieboszczkę Kuncewiczową sądzicie, landszafciki zaśnieżone podziwiacie, po śniegu latacie i stare łachy z naftaliny odsmradzacie, a tymczasem u Adamczewskich w kuchni straszy!!!
Czy ktoś, prócz mnie biednego, widzi tego ducha w „risooto”? . Pan Piotr wychodzi ze sklepu (cut), w kadrze jego głowa i ramię (cut), nożem zeskrobuje wyciśnięty czosnek itd.
W minutówce: 1:47s. – 1:50s – w okolicach karku i potylicy p. Piotra widzę prawie pół męskiej gęby bruneta w białej koszuli, ale Gospodarz twierdzi, że tam nikogo nie było!
Fakt, skończyły mi się niebieskie tabletki, a te różowe są jakieś takie w smaku dziwne…
Na Trzech Króli najlepsze sa faworki czyli chrusty, Im wiekszy chrust, tym lepiej. Cisto powinno puszczac babelki a posypuje sie cukrem pudrem i zmielonym cynamonem. Po Trzech Królach i rozbieraniu choinki to juz niedaleko do postu i nastepnych swiat.
Nie prosze o przepisy tylko paczki dla zlaknionego
Pan Lulek
Iżyku,
podaj sznureczek do tego risotto, bo w archiwach video tego nie widzę, albom ślepa komenda…
I jeszcze pewien obyczaj na przyjeciach ‚wielopokoleniowych” , mianowicie pomoc „mlodziezowa”: w gronie zaprzyjaznionym, oczywiste jest, ze dzieciaki pomagaja. Taka np. sytuacja: formalny obiad, stol, porcelana itd. Do kuchni biega z polmiskami w te i z powrotem 16-letnia panienka, sprawnie i z usmiechem, choc ogolnie wiadomo ze normalnie ciezko zagonic ja do kuchni…. Goscie wstaja od stolu, powoli przemieszczaja sie do salonu na kawe, a w czasie gdy sie przemiescili, troje nastolatkow (jedno domowe, dwa zaprzyjaznione) blyskawicznie sprzatnelo stol, zaladowalo co trzeba do zmywarki, uladzilo co sie dalo i niczego nie potluklo – wyladowujac w ten sposob nadmiar energii ktora zgromadzili w sobie siedzac przy stole.
Lulek – dzisiaj o 12.00 w południe poszła paczuszka do Burgenlandii. Poszła priorytetem i dali mi słowo, że w poniedziałek dojdzie. W jakim stanie będą chruściki usmażone w sylwestra, to nie wiem. Może będzie to już broń ręczna, a nie ciastka. Ps. cynamon musisz dodać sam, bo ja tylko puder na chruścikach sypię.
Ha! Znalazłam.
Iżyku, oczywiście masz 100% racji. w 1:50 minucie widzę bruneta (wieczorową porą?) w tle, wyraznie.
Niech się Gospodarz wytłumaczy!
(moim skromnym zdaniem to członek ekipy filmującej)
Iżyk, łyknąlem i czerwoną i niebieską. Co będę wybierał jak Neo w Matrixie? Efekt jest na tych mia sto wy! Straszy!!!! Jest facet!! Żywy!
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=219
Alicjo, ogrodowe grill party, przyjecia dziecinne, wielkie przyjecia typu wielki niekontrolowany tlum, owszem z plastykami.
Ale formalne dinner party na specjalne okazje, nigdy czy cocktail party nigdy z plastikami i papierem innym niz serwetki. Osob na posilek siadany zapraszam tyle ile jest miejsc przy stole. Odrobina decorum dla gosci, ktorzy sie ladnie ubrali, kupili present i wino i zrezygnowali dla nas z wolnego wieczoru we wlasnych pieleszch, sie przeciez nalezy.
Ja nie proponuje prawie nigdy (chyba ze zapraszajace osoba jest wiekowa lub dotknieta inwalidztwem), ze przyniose jakies jedzenie ze soba w gosci.
To nalezy moim zdaniem do obowiazkow gospodarza.
Goscie maja sie relaksowac.
U mnie mozna wypozyczyc extra stol, obrusy, nakrycia i wszysko brudne odbiora nastepnego dnia bez problemu. Bardziej sie to oplaca niz meczyc sie samemu (na wiecej osob).
Jak bylam na studiach to mialam kolege, ktory twierdzil co prawda, ze obowiazkiem gospodarza jest tylko zalatwiac sprawy z policja, reszte: alkohol, jedzenie i muzyke, przynosza goscie…
Przy proszonych posilkach nigdy nie zapominam o odpowiedniej oprawie muszycznej.
Pyro, Witaj smutku bylo moja ksiazka rowniez, choc naleze do pokolenia, ktore odkrywalo raczej Buszujacy w zbozu…. Kuncewiczowej musze jednak zdecydowanie powiedziec nie. Po prostu jej jezyk mnie nie zachwycal, jak to sie mowi zgodzmy sie, ze sie nie zgadzamy w tej sprawie.
Pozdrawiam cie cieplo…
Panie Piotrze, z mojego doswiadcznia rozwiedzione pary najlepiej zapraszac osobno jesli jest to male grono.
Ja kiedys wyprawilam pary po-slubne dla przyjaciolki i mialam w domu 110 gosci (mieszkalam wtedy w wielkim starym domu). Jest wtedy wszystko jedno kogo sie zaprasza, bo kazdy ma tyle szans, zeby uniknac kogo sie chce.
Podalam papier i plastiki wtedy, ogrod byl udekorowany chinskimi lampionami, a na tarasie gral na zywo zespol jazzowy. Goscie byli wszedzie, w pokojach, na schodach, na ulicy. Na zaproszeniach party bylo od 20-ej do polnocy.
O polnocy podalismy szampana, to byl sygnal rozejscia…
Wszyscy to part dobrze wspominaja… Ja rowniez…
To sie rozpisalam,
pa
a.
P.S. To mniej więcej 1:47 minuta, przepraszam za nieścisłość.
Kucharko,
znowu muszę przyznać – w domach, do których jeszcze mnie zapraszają, a są akurat nastolatki, tak właśnie bywa. Wtedy my się już z pomocą nie pchamy, bo to robota młodzieży.
Oj, jak śmiesznie. W Misiowym grodzie, w sylwestra dwóch osobników czuło wielkie pragnienie, a tu sklepy zamknięte. Polak potrafi. Najpierw rąbnęli dużego fiata z parkingu, potem podjechali pod supermarket, staranowali okna wystawowe, wjechali do środka, postawili samochód – i zabrali 3 (słownie trzy) butelki gorzały. Wszystko pięknie nagray kamery. Najlepsze, że policję zaalarmowali sąsiedzi, a niew dozór elektroniczny. Straty w szybach, barierkach, stelażach i kosztach usunięcia pojazdu – 40 tys zł. Troche dużo jak za 3 butelki. Spragnionych do dzisiaj nie złapano.
No dobra. Jeśli śledztwo zatacza aż takie międzynarodowe kręgi to przyznam się. Obejrzałem po raz kolejny, a nawet zatrzymałem kadr w 1 min i 47 sekundzie. I dojrzałem Marka Ścibiora (szef działu filmowego redakcji internetowej Polityki) dzierżącego drugą kamerę i filmującego to, co dzieje się w garnkach. Interpol może więc zawiesić działalność.
Pyro, wyglada, ze w Misiowie potrafia, a poniewaz wspomnialas o poczcie, na mojej obiecali, ze na Twojej za 5 dni beda, poswiateczne luzy przerobowe podobno nastaly
Aniu Z.
Zgoda z formalnymi przyjęciami, to oczywista oczywistość, ale ja mówię o czym innym. Dzwoni ktoś do mnie, zaprasza, zazwyczaj pytam, co mogę przynieść, nauczyłam się tego od tutejszych. I wtedy zapraszajacy odpowiada. Z rodakami to proste, bo znamy się jak łyse konie, z wieloma autochtonami także dobrze się znamy – ale jak ja ich zapraszam, zawsze pytają, what can I bring. No to ja też pytam i bywa, że gospodyni coś tam sugeruje, zwłaszcza, jak „spęd” jest duży. Albo w ogóle umawiamy się na *potluck*, czyli każdy coś przynosi.
Do mnie się nic nie przynosi, ale też nie urządzam wielkich przyjęć, bo nie mam na to warunków, przymała kurna chata.
Nie wiem, czy się w ogóle do rodzicielskiej głupoty przyznać… Ania miała duży dom – ja mieszkanie m-4 ^2 m kw z balkonem – meble, wc łazienka. ZXostaje ok 40 m.) w domu byli rodzice i babka. Bliźniaki (po 2-iej licealnej) pojechały w lipcu na obóz harcerski. Wróciły o 9.00 rano 26-go, akurat w imieniny Ani. Przyszły roześmiane i zapytały, czy mogą zaprosić kolegów, bo oni mają pociąg po południu (drużyny z Kielc i Rzeszowa). Myślałam, że to kilka osób i wyraziłam zgodę.
– To oni przyjdą za pół godziny.
– Rzuciłam się szykować sterty kanapek tak dla 10-ro nastolatków. Efekt – miałam w domu 63 osoby. Do wc stał cały czas karny ogonek.12 osób śpiewało na balkonie, reszta siedziała wszędzie, tylko nie na szafach. Mąż z energią pomagał non stop robić zapiekanki w piekarniku, szykował hektolitry wody z sokiem (poszło 7 litrów soku porzeczkowego „na zimę”) I szalona ta impreza trwała do 17.00 kiedy to „odmeldowali się:. Mój Boże!
Musze sie przyznac, ze jestem bardzo wdzieczna gosciom, kiedy pomagaja mi zevbrac zwe stolu, a sa tacy, ktorzy nawet do zmywarki wsadza. Sama nie mam najmniejszych oporow przed zaproponowaniem pomocy przy zbieraniu talerzy. Wiekszosc kobiet godzi sie na to.
A sa tacy, ktorzy sami pomoga, ale u siebie to juz nie.
Moja Zosia, Cyganka. W zmywarki slabo wierzy, ale wszystko w try miga pozmywa, powyciera, pozamiata i jeszcze piec przetrze szmatka, choc byl myrty przedtem.
Ale mnie to u niej nie wolno szklanki odniesc do kuchni.
Czego natomiast nienawidze, to jak domowi goscie przed wyjazdem sciagaja cala bielizne z lozka. Wizyta moze trwala dzien lub dwa, i wolalabym te uzywana bielizne zostawic w pokoju goscinnym do czasu, kiedy mam ochote w nim posprzatac (na ogol przed przyjeciem nowych gosci). I wtedy dopiero zmienic posciel. A tymczasem musze wyciagac z szafy wszystko nowe, wiedzac, ze i tak koty sie w tym zakopia, zostawia stosy futra i bede musiala zmieniac znowu. I hate it. I HATE IT.
Anglicy i Amerykanie nigdy tego nie robia. Tylko Polacy. I nie pomagaja zadne prosby: prosze cie, zostaw tak jak jest. Zedra wszystko do samego materaca. I HATE IT
Dziecko moje za 40 minut dojedzie do Poznania, potem jeszcze pół godziny zanim zląduje w domu. Przez telefon strasznie chrypiała. Znaczy – chora. Znaczy – żegnaj się Matka z klawiaturą do poniedziałku (lekko licząc). Od jutra tylko z doskoku. Idę na podwyk jednym słowm.
Heleno,
dodałaś tłuszczu i nie zamknęłaś tzw. taga, cokolwiek by to znaczyło. Acha, że ukośnik i coś tam…Zaraz spróbuję naprawić, ale nie ręczę, że mi się uda
A mówiłam, że nie ręczę. mt7 miała na to lekarstwo, że trzeba coś dwa razy, gdyby stawało okoniem, ale nie wiem, co to ma być. Trzeba wołać mt7 na pomoc.
Pyro, wyrazy. Zajrzyj do /Przepisów, tam jest Heleny kuracja na te rzeczy, może nie będziesz musiała czekać aż do poniedziałku? Co by tu podwójnie, żeby zadziałało, pojęcia nie mam, ale spróbuję, tylko nie śmiać się, proszę
Niektórzy są masochistami. Jak Pyra to zobaczy, to pewnie się jednak okuta w jakieś szale, założy czapkę i rękawiczki!
http://alicja.homelinux.com/news/Orly_sokoly/
Alicjo,
gratulacje bohaterowi !
Heleno !
I hate it too !
To jest nie tylko polskie przyzwyczajenie. Taki sam obyczaj na Wegrzech. Zadna pomoc, tylko klopot. Moja kotka Muli spi gdzie jej sie tylko podoba i przesyla Tobie i Twoim kotom piekne noworoczne zyczenia. Zawsze twierdzilem, ze najbardziej mozna liczyc na ludzi, którzy maja w domu przynajmniej jednego kota. Mialem ich cztery, teraz zostala tylko jedna i dochodzacy kazdej nocy kumpel, koci stolownik.
Pozdrowienia
Pan Lulek
Podobno to zdrowe, krioterapia czy jak to się zwie. Ja tam na wszelki wypadek nie wierzę 🙂
Moja siostra ma wielkie kłopoty z kręgosłupem i chodziła na prawdziwą krioterapię, ulżyło jej, ale to jest czasowe, niestety. Jak już jej nadokucza, to znowu pobiera.
Mnie zmroziło, robiąc te zdjęcia 🙂
Byłam fanką Kuncewiczowej, szczególnym uznaniem darzyłam jej „Cudzoziemkę”, dawno temu, w szkole podstawowej jeszcze. Wyrosłam, w pamięci mi została bardziej ze względu na miejsce zamieszkania, czyli Kazimierz nad Wisłą, którego nastroju fanką być nie przestałam.
Ja sobie z przyjemnościa przypomnę Kuncewiczową, akurat mam Tristana 46 w domu, dawno nie czytałam.
Ciekawe, jakie będzie wrażenie po latach.
Pamiętam, że swego czasu zachwycałam się „Pestką” Anki Kowalskiej. Kilka lat temu nabyłam, zaczęłam czytać i rozczarowałam się. Chyba mniej więcej w połowie odłożyłam, a i to się zmuszałam, żeby dotąd doczytać. Książki i filmy się starzeją, nie wszystkie, ale większość.
Alicjo,
podzielisz się wrażeniami?
Oczywiście.
Naród spi a Tuska przeziebiona. U nich zimno jak na Syberii a tu ocieplenie klimatu.
Trzymac kciuki
Pan Lulek
Minus 11, otworzyłem komputer, zobaczyłem Pana Jerzora, co niczym kura w suchym sie kąpie i aż mnie zmroziło.
Ania chrypi jak zepsuty głośnik ale poleciała do roboty, bo dzsiiaj rada pedagogiczna -podsumowanie 1-go semestru. Przywiozła obłędnie piękne zdjęcia jakichś dotąd nie oglądanych form śnieżnych. Wygląda to, jak lodowe kwiaty naszybach, ale jest „wolnostojące”, duże, wielkości dłoni i stoi wszędzie – na puchu, na każdym płocie, kiju i gałęzi, a dookoła tarzają się w śniegu fotografujący, żeby to „złapać” w obiektyw. To już wiadomo gdzie się tak przezibiła.
Pan Lul;ek – sprawdziła. Jest tak, jak móqwiłeś. Dzięki.
Miałem, Madame, wysłać jej (Ani) dzisiaj maila, coby Mamy od kompa nie odganiała. Się nie godzi, to raz, a dwa, że nie ma blogu bez Pyry. Ile takie chruściki mogą w paczce przetrzymać, bez szkody dla nichże?
i nie tylko chrust?
Iżyku – co do chrustu w paczce nie mam pojęcia. Ten dla Pana Lulka (już i tak 3-dniowy) robi za królika doświadczalnego. Resztę zjadło Dziecko po przyjeździe i mówiło, że dobre. Włożyłam na spód i boki arkusz folii alum. żeby nie wyschły na kość. Lulek sprawozda w razie czego.