Karnawał tuż, tuż…(odc. 2)

Państwu już dziękujemy!

Ulubionym żartem wybitnego aktora i satyryka Andrzeja Zaorskiego jest po kilku godzinach udanego przyjęcia głośne wygłoszenie następującej kwestii: „A u Kowalskich też byli goście ale już poszli”. Ale i on zdanie to wypowiadział nie we własnym domu, a wśród zaproszonych byli tylko najbliżsi przyjaciele. Albowiem zasygnalizowanie przez gospodarzy, że są znużeni gośćmi i myślą o zakończeniu przyjęcia jest w najwyższym stopniu niestosowne. Gospodarze muszą liczyć się z tym, że goście dobrze się czując zechcą posiedzieć dłużej. Znaczy to, iż przyjęcie było udane. Natomiast goście muszą zdawać sobie sprawę z tego, że każda przyjemność ma swój kres. Nie wypada oczywiście wstawać od stołu po deserze i od razu sięgać po palto lub czapkę. Kawę, herbatę czy kończące przyjęcie drinki można pić nie siedząc już wokół stołu tylko przenosząc się w inne miejsce, rozmawiając w małych grupkach. I to jest moment, w którym można (ale nie koniecznie trzeba) podziękować, pożegnać się z gospodarzami oraz ogólnie z pozostałymi gośćmi i wyjść starając się nie czynić nadmiernego zamieszania tym faktem. Pozostali goście na ogół zainspirowani pierwszym wyjściem też zbierają się do pożegnania. Jeśli gospodarze chcą mogą gości zatrzymywać, byle nie nadgorliwie i nie natrętnie. Udane przyjęcie nie powinno trwać dłużej niż trzy-cztery godziny. Po tym czasie na ogół i goście, i gospodarze są znużeni. A trzeba pamiętać, że zapraszający będą jeszcze musieli doprowadzić dom do ładu.

Przed laty pierwsza wizyta nie mogła trwać dłużej niż kwadrans. Dziś ta etykieta już nie obowiązuje. To przepis martwy.

Kłopotliwi goście

Zdarzają się przypadki, na ogół całkowicie niespodziewanie, tzw. kłopotliwych gości. Mam na myśli gości, którym mocno zaszumiały w głowie trunki. Czasem dotyczy to kogoś mało nam znanego, a czasem kogoś blisko zaprzyjaźnionego. W tym drugim przypadku sprawa jest łatwiejsza – przyjaciela możemy poprosić, by przeszedł wraz z nami do sąsiedniego pokoju pod pozorem jakiejś ważnej sprawy. Tam, w zależności od stopnia zażyłości, możemy mu nawet dać reprymendę, lub poprosić by chwilę odpoczął na osobności. Wobec osoby mało znanej taka interwencja jest absolutnie niedopuszczalna. Trzeba to znieść ze spokojem, nie dolewając kłopotliwemu gościowi już alkoholu i, pamiętając ten incydent, więcej nie zapraszać. I uwaga: gospodarz, który musi przez całe przyjęcie być absolutnie przytomny i czujny winien wcześniej zauważyć wpływ trunków na poszczególnych gości i widząc zagrożenie nie dolewać czekając aż nadmiar alkoholu wyparuje ze słabszych głów.

Zmiana dekoracji

Podczas przyjęcia często trzeba zmieniać zastawę. Nigdy nie należy tego robić gdy którykolwiek z gości jeszcze je swoje danie. Nie wolno popędzać w żadnym przypadku. Trzeba cierpliwie czekać aż wszyscy skończą i wówczas gospodarze wymieniają talerze na nowe, stosowne do szykowanego dania. Zabieramy także zużyte sztućce. Jeśli nastąpi zmiana wina ( z białego na czerwone lub odwrotnie) trzeba także zmienić kieliszki. Nie powinno się pić różnych win w tych samych kieliszkach. To nie elegancko i psuje smak nowego wina. W szke bowiem zatrzymuje się aromat i smak pierwszego trunku. Uwaga: pomoc gości przy zmianie dekoracji na stole jest w zasadzie niedopuszczalna. Wyjątek stanowią tylko naprawdę najbliżsi przyjaciele bądź rodzina i to wówczas gdy przyjęcie jest w tzw. wąskim gronie. W innym przypadku goście nie powinni proponować swojej pomocy i winni unikać wchodzenia do kuchni, co może deprymować gospodarzy.

Ale plama!

Obrus, nawet ten najpiękniejszy i najdroższy, wyłożony na stół jest z góry skazany na plamy. I każda gospodyni o tym wie. Mój ukochany ( i drogi, bo koronkowy a ręcznie robiony) obrus przywieziony z wyspy Burano leżącej na weneckiej lagunie też po każdym przyjęciu trafia do pralni. Taki jest los tej tkaniny i gospodarza. Nie należy więc zżymać się gdy ktoś potrąci kieliszek z winem (to bardzo częste) tylko uspokajając zdeprymowanego gościa przykryć plamę serwetka w tym samym kolorze i spokojnie jeść dalej. W tym miejscu przytoczę ulubioną anegdotę, która pokaże jak nie należy reagować: „Otóż podczas przyjęcia honorowy gość (szef pana domu) rozlewa czerwone wino na obrus i bardzo się sumituje. Pani domu z nieszczerym uśmiechem i zaciśniętymi ustami zapewnia go, że to drobiazg nie wart uwagi. Wprawdzie obrus jest pamiątką rodzinną ale przecież jest pralnia. Po chwili także gospodarz plami ukochany obrus winem. I wówczas pani domu wypala bez namysłu: i ciebie też niech szlag trafi!”