Coś puszystego

Wiem, wiem wielu osobom nie spodoba się dzisiejsze danie. Wiele osób pewnie powie, że królik nie jest ich ulubionym mięsem, że to puchate stworzenie nadaje się raczej do zabawy niż do podawania na stół. Prawda zaś jest taka, że istnieje klan bardzo chętnych łakomczuchów, którzy chętnie jadają to naprawdę doskonałe i dietetyczne mięso. Dla nich więc tym razem doskonały przepis. W moich zbiorach przepisów kulinarnych nazywa się on „królikiem według przepisu Piotra”. Z tego wniosek prosty: to danie jest mojego autorstwa. Choć prawdę mówiąc to wariacje na temat czeski. Czy raczej staroczeski. Opis pieczonego królika znalazłem w którejś z ulubionych książek (chyba w Szwejku) i metodą prób i błędów odtworzyłem modyfikując. Moi przyjaciele w pewnym momencie orzekli, że jest doskonały. I tak zostało.

W latach 70 mój królik ( a właściwie trzy króliki) odbył w noc sylwestrową długą wędrówkę po Warszawie. Trudności aprowizacyjne i chęć balowania w zaprzyjaźnionym towarzystwie stworzyło modę na zabawy składkowe. Moim wkładem był właśnie ów królik. Pierwszym domem, do którego wraz z wielkim garem pełnym króliczych części (już upieczonych) trafiliśmy było mieszkanie naszych sąsiadów z Rakowca – młodych naukowców. Potem, zanim jeszcze królik został spożyty, zaprosili nas wszystkich krytyk literacki N. mieszkający na Ochocie. Zawędrowaliśmy tam z kociołkiem. Sztywna i nudna atmosfera spowodowała nasze przenosiny do domu cudownego aktora Andrzeja Zaorskiego. Tam w wielkim tłoku ale za to wesoło bawiła się grupa przyjaciół (jego i naszych wspólnych), która wreszcie zakończyła wędrówkę biednego Puchatka. Ocena dania i umiejętności kucharza była wysoka. Od tej pory „Królik Piotra” pojawiał się w moich książkach i na moim stole. A robi to się tak. Królika tego przygotowuje się w przeddzień, układając w salaterce kawałki mięsa poprzekładane kilkoma plasterkami cytryny i skruszonego listka laurowego. Następnego dnia oskrobujemy z marynaty mięso, obsypujemy je lekko mąką i podsmażamy na oleju wymieszanym z masłem, po czym przekładamy do brytfanny. Obkładamy plasterkami świeżej słoniny i pieczemy w średnio gorącym (170 st. C ) piekarniku,w trakcie pieczenia solimy, polewając często sosem z wytopionej słoniny i spod mięsa. Upieczony na rumiano królik to istne delicje. Najlepiej smakują doń ziemniaki zapiekane (królik wtedy powinien być upieczony nieco wcześniej lub obie te potrawy powinny być pieczone w takich naczyniach, które można zmieścić jednocześnie w piekarniku). Mniej więcej 0,5 kg ziemniaków (na 2 osoby) obieramy, kroimy w plasterki grubości 2-3 mm, wrzucamy na wrzącą wodę i obgotowujemy chwilę. Odcedzamy i wkładamy do suto wysmarowanego masłem naczynia do zapiekania .Solimy je, mieszamy i zalewamy mieszaniną około pół szklanki mleka i 1 jajka. Po zalaniu ziemniaki mieszamy z sosem i wstawiamy do piekarnika średnio gorącego (ok .180 stopni C ) na co najmniej 3 kwadranse a jeszcze lepiej na całą godzinę – warto próbować, czy ziemniaki są już dość miękkie. Jeśli tak-podajemy je od razu. Do całości dania dobrze smakuje jakakolwiek kwaśna sałatka, na przykład pomidory obrane ze skórki, pokrojone na cząstki i wymieszane z solą oraz zmiażdżonym czosnkiem. Ale doskonała może też być zwykła mizeria ze śmietaną. I nie trzeba czekać na noc sylwestrową.