Miłość niejedno ma imię

Z kuchni do sypialni jest bardzo blisko. Kto potrafi docenić rozkosze podniebienia, jest smakoszem również w miłości. Wspólne przyrządzanie i delektowanie się smakołykami może być  podniecającym preludium do miłosnej nocy. Lepiej natomiast, gdy menu  romantycznej kolacji nie jest nadmiernie obfite. Pełny żołądek i namiętność nie idą w parze.
Od wieków szukano  środka pozwalającego zachować młodość i pełnię sił seksualnych. Rozmaite specyfiki miały zapewniać płodność i chęci do spełniania małżeńskich obowiązków. Przecież po to, by ludzkość nie wyginęła jak przedpotopowe gady powinno rodzić się jak najwięcej dzieci. W starożytności rozmaite specyfiki poświęcano bogini Afrodycie i stąd ich nazwa – afrodyzjaki.  Największy rozkwit produkcji napojów miłosnych przypada na średniowiecze. Mieszanki z jąder zwierząt znanych z jurności, krwi menstruacyjnej i ziół dodawano po potraw i wina. Miały gwarantować dozgonne uczucie i niesłabnące pożądanie. Potem obyczaje zmieniły się i miast tych mało apetycznych kompozycji zaczęto podniecać się dostępnymi choć na ogół drogimi i wyszukanymi potrawami. Zwłaszcza tymi, których kształty przywodzą na myśl erotyczne skojarzenia, np. szparagi, figi, czy korzeń żeń – szeń. W spisach znanych afrodyzjaków można znaleźć też nos hipopotama, język gęsi, ogon aligatora, a także tradycyjny chiński przysmak czyli zupę z jaskółczych gniazd.
Dziś wiadomo, że wprawdzie dieta ma wpływ na życie erotyczne, ale – choć brzmi to całkiem nie romantycznie, miłość jest sprawą chemii.

Co więc nam przeszkadza w łóżku? Tłuszcze zwierzęce nie tylko są tuczące, ale źle wpływają na układ krążenia i gospodarkę hormonalną. Obniżają poziom męskiego testosteronu i kobiecego estrogenu. A to automatycznie pogarsza sprawność seksualną. Nadmiar kawy i alkoholu wypłukuje z organizmu magnez. Niedobór tego pierwiastka powoduje szybkie męczenie się i spadek zainteresowania seksem. Wrogiem miłości są też papierosy, bowiem palenie zwęża naczynia krwionośne i utrudnia przepływ krwi. Namiętności nie sprzyjają też potrawy mączne i desery, które działają jak tabletka nasenna.

A co pomaga? Ostrygi zawsze królowały w miłosnym menu. Casanova przed każdą randką pochłaniał cały  półmisek. Najlepsze są na surowo. Ostrygi to prawdziwa bomba białkowa. Zawierają cynk, który chroni przed niepłodnością i wzmaga pożądanie, a także inne substancje pobudzające siły witalne. Podobnie, choć już w mniejszym stopniu działają krewetki, homary i kawior. Uczeni (co prawda radzieccy!) udowodnili jego wpływ na imponująca płodność rodzin rybaków z największych na świecie łowisk jesiotrów czyli z delty Wołgi i znad Morza Kaspijskiego. W tych rejonach dwadzieścioro dzieci to  norma!

Ostrożnie więc z planowanym weekendowym jadłospisem!

W starych księgach pisano (np. Fizjologia smaku Brillant-Savarina), że trufle kobietę czynią podatniejszą na zaloty, a mężczyznę bardziej namiętnym. Gdy Napoleon zaczął mieć kłopoty w sypialni, zaufany medyk polecił mu dużą porcję trufli każdego dnia. Te pikantne i aromatyczne grzyby zawierają pewien alkohol obecny również w ludzkim pocie i moczu. Gdy przenika do organizmu wywołuje silne podniecenie.

Karczochy zawsze wywoływały silne skojarzenia erotyczne, Włosi nazywali je ziemniakami miłości. O niewiernych i żądnych przygód panach mawiało się, że mają karczochowe serce, po jednym liściu dla każdej damy. Kiedyś wierzono, że przedłużają atrybut męskości, a to dlatego, że są przysmakiem osłów hojnie wyposażonych przez naturę. Karczochy są bogate w witaminy i minerały i mało kaloryczne. Obniżają poziom złego cholesterolu i poprawiają samopoczucie, a także zwiększają zdolność przeżywania orgazmu.