Kasztany jadalne
Obecne były w polskiej kuchni od kilku wieków, jednak – jak wiele innych produktów – one również zniknęły ze sklepów na dobre kilkadziesiąt chudych lat, ponieważ nie były artykułem pierwszej potrzeby, a jedynie mogły urozmaicać jadłospis, co wydawało się ekstrawagancją. W dawnych wiekach na pańskich stołach pojawiały się nadziewane kasztanami mięsiwa i wymyślne desery. Na ulicach miast jeszcze przed ostatnią wojną pojawiały się czasem piecyki do pieczenia kasztanów, jakie oglądamy dziś w miastach południowej Europy, gdzie rosną drzewa kasztana jadalnego. Gorące pieczone kasztany to wspaniale pachnący przysmak do zjadania od razu, na ulicy.
Z kasztanów jadalnych przygotowuje się kremy, konfitury, desery oraz nadzienia do mięs. Jest to bardzo kaloryczny owoc, zawierający przy tym sporo potasu, witaminy B i C.
Kasztany kupujemy najczęściej w formie dojrzałych owoców kształtem i barwą przypominających jesienne owoce kasztanowców rosnących w naszym klimacie (trzeba wówczas upiec je w piekarniku albo ugotować) lub w puszkach, gotowe do użytku, a także suszone (wymagają namoczenia) lub glazurowane, w cukrze – do chrupania jako „przegryzka”.
***
Purée kasztanowe do pieczonego mięsa
(6 porcji)
1 puszka kasztanów, 1 duży seler lub dwa mniejsze, 1 szklanka rosołu warzywnego z kostki, 1 nieduży liść laurowy, 2 łyżki posiekanego drobnego szczypiorku, 2 łyżki śmietany, sól, pieprz, 1 łyżka masła
Odsączyć kasztany z zalewy. Zagotować rosół z liściem laurowym, dodać kasztany i gotować je 4-5 minut, po czym wyjąć łyżką durszlakową. W tym samym wywarze ugotować pokrojonego na drobne kawałki selera. Kiedy seler będzie miękki, wywar odlać, ale pozostawić do ewentualnego dalszego użytku. Liść laurowy usunąć. Kasztany i selera zmiksować ręcznym mikserem. W rondlu rozpuścić masło, dodać purée i w miarę potrzeby śmietanę, doprawić pieprzem i solą. Kiedy purée nieco się zagęści, posypać wierzch siekanym szczypiorem. Podawać albo jako danie wegetariańskie, albo jako dodatek do pieczeni wieprzowej lub innych mięs.
***
Kapusta faszerowana kasztanami i mięsem
(8-10 porcji)
1 główka ładnej kapusty włoskiej, 1/2 kg kasztanów jadalnych (75 dag kasztanów w łupinie), 20 dag mielonej wieprzowiny, 1 cebula, 2 łodygi selera naciowego, sól, pieprz, 1 łyżka posiekanej zielonej pietruszki, 2 jaja, 2 kajzerki, 2 łyżki masła
na sos: 1 puszka krojonych pomidorów, 1 cebula, 1 ząbek czosnku, 10 dag pieczarek, 2 łyżki oliwy z oliwek, 1 liść laurowy i 2 gałązki tymianku, sól, pieprz, cukier do smaku
Oderwać z kapusty 8-10 najładniejszych i największych liści, wrzucić do wrzącej wody na 4 minuty, aby stały się elastyczne; 5-6 mniejszych liści także oderwać, sparzyć, odcedzić i posiekać. Przygotować farsz: kasztany zagotować, odcedzić, jeszcze bardzo ciepłe obrać z łupin, po czym obrane gotować 30 minut. Ugotowane kasztany odcedzić i niezbyt drobno posiekać. Na dużej patelni rozgrzać olej lub oliwę i poddusić posiekaną drobno cebulę, dodać mielone mięso i posiekane liście kapusty. Chwilę smażyć, zdjąć z ognia, dodać siekane kasztany, pokruszone dokładnie bułki, jajka, sól, pieprz, cukier do smaku. Wymieszać farsz bardzo dokładnie. Na kapuściane liście nakładać po porcji farszu i zwijać tak, aby w czasie gotowania farsz nie „wybiegał”. Ułożyć w garnku na warstwie pozostałych liści kapuścianych ułożonych na dnie. Wlać około 2 szklanek wody z solą i gotować godzinę na bardzo małym ogniu, aby danie się nie przypaliło. Przygotować sos: na patelni zeszklić na oleju drobno posiekaną cebulę, dodać czosnek, tymianek, liść laurowy i pomidory z puszki. Gotować mieszając około 10 minut. Na osobnej patelni podsmażyć pokrojone w plasterki pieczarki, dodać do nich sos pomidorowy i wszystko razem podgrzewać, aż sos nieco się zagęści. Wyjąć tymianek i liść laurowy, doprawić sos solą, cukrem i pieprzem, zagotować. Faszerowaną kapustę wyjąć na półmisek, polać obficie sosem i podawać z ziemniakami.
***
Indyk z kasztanowym nadzieniem
(8-10 porcji)
1 indyk wagi około 4-5 kg, 1/2 kg kasztanów, 3 łyżki masła, 3 jajka, 3 łyżki tartej bułki, 1 łyżeczka cukru, 1/2 szklanki obranych ze skórki i posiekanych migdałów, 1/2 szklanki śmietany 18 proc., 1 łyżka rumu lub innego mocnego alkoholu, sól, 1 łyżeczka startej gałki muszkatołowej, 2 łyżki masła, sól
Indyka sprawić i posolić. Kasztany ugotować (około 50 minut) i jeszcze ciepłe obrać ze skórek, po czym ostudzić i zmielić w maszynce. Masło utrzeć na pianę, dodać cukier, przyprawy i żółtka, dodać zmielone kasztany, śmietanę oraz alkohol, dokładnie wymieszać. Ubić sztywną pianę i wymieszać z masą kasztanową, dodając po trochu tartą bułkę i posiekane migdały. Masą napełnić podgardle indyka, podnosząc skórkę rozprowadzić ją pod skórką na całą górną część tuszki, dokładnie pozaszywać otwory, po czym piec indyka na wolnym ogniu co najmniej 4 godziny. Po upieczeniu pokroić tuszkę i dodać do każdej porcji po trochu nadzienia.
***
Kasztanowa legumina
(6-8 porcji)
1 kg kasztanów, 3 łyżki cukru, 2 szklanki schłodzonej kremowej śmietanki, 6 łyżek cukru
Kasztany ugotować (50 minut) w wodzie, obrać jeszcze ciepłe z obu skórek, zmielić w maszynce do mięsa, po czym przetrzeć przez rzadkie sito. Dodać 3 łyżki cukru. Ubić śmietankę, a kiedy zacznie się pienić, dodawać po trochu cukier. Na półmisku ułożyć kasztanowe purée, a wokół ubitą sztywną śmietanę.
Komentarze
O! Nieciekawie nazwana „kasztanowa legumina”, nazywa sie naprawde Mont Blanc, Dobra, Bardzo dobra. Ale nie dla kogos, kto „moze znow zaczac sie odvhudzac”. 🙁
Prawie poludnie i tylko jeden komentarz? Panie Piotrze wyglada na to, ze Panski pomysl przypomnienia kasztanow wygonil blogowiczow z domu do parku i teraz dzielnie szukaja jadalnych kasztanow.
A znalezienie ich nawet w sklepach nie jest takie latwe. W zeszlym roku na gwiazdke robilismy indyka nadziewanego kasztanami i kasza gryczana. Kasztany w puszkach byly tylko w slodkiej zalewie a swieze w jednym jednym P&P w Poznaniu i do tego tez raczej malo swieza ta swiezosc byla.
Co nie zmienia faktu, ze juz sie ciesze na sezon. Wsadzam wtedy ponacinane do piekarnika i jem jak cieple orzechy.
Mniam, mniam…
…a na Placu Pigalle wcale nie ma kasztanów 😉
No to gdzie sa nalesniki z kasztanowym nadzieniem, ja sie pytam. Cala tajemnica lezy w umiejetnosci zrobienia nalesnika. Nadzienie, to male piwo.Mozna kupic gotowe maroni puree. Bardzo dobre w opakowaniach 500 g a wiec niezbyt duze. Do przyrzadzania nadzienia nalesnikowego dobrze jest uzyc ciemnego piwa. Moze byc typu porter i rodzynki bez pestek.
Nie o ty chcialem jednak pisac tylko o papierowej Polityce. W ostatnim doslanym mi numerze 39 jedna krotka wzmianka na temat gotowania sie w Korniku. Gotowalismy sie nalezycie. Kto nie byl moze tylko zazdroscic.
I drugi arkykul Pana Redaktora Slawomira Mizerskiego pod tytulem Trzech Tenorow. Czytajac ten artykul przyszlo mi do glowy, ze kazdy z bohaterow moze sobie powiedziec. Ja po prostu pieprze PIS. Doslownie. Tylko co zrobi jesli dobry Bog zostawil tylko ochote natomias zabral sily.
Z tym nierozwiazanym dylematem pozostaje
Pan Lulek
Helena uważa, że w słowach jest siła zaklęta.
I ma rację. 🙂
Wg mojego gustu same pieczone kasztany są nieco mdłe.
A Pigalle może być i bez kasztanów. Co to znaczy siła słowa puszczonego w obieg. 🙂
Nirrod, krajanko. Ty masz świętą rację – w Poznaniu maronów nie ma. P&P mówią, że koło Gwiazdki będą. Właśnie wróciłam z Reala – ani kasztanów, ani kremu kokosowego ani mleczka.W naszej Prlandii stawiają na to, co ludzie znają i kupują. O dziwo – w dziale rybnym sprzedawali dzisiaj różowe, gotowane krewetki Nie było dziczyzny prócz drobnej sarniny (chyba jeszcze z zeszłego roku?) w kawałkach po 3 cm i w ogólre nie było bardzo wielu rzeczy (np wanilii w laskach) Zeźliłam się. Do Warszawy na zakupy nie pojadę. W ogóle kasztany jadłam do tej pory tylko w czasie pobytu na Węgrzech Miałam ochotę zrobić kurczaka wg przepisu Heleny – i psinco, naleśniki, jak w Budapeszcie, i też null.Więc tydzień będzie tradycyjnie – po polsku. Dzisiaj reszta zrazów wołowych, jutro ja z Alicją zjemy poznańską golonkę z kapustą i chrzanem, a Jerzor z Pyrą MłodsZą pstrąga w migdałach i pieczonego halibuta wg. receptury Gospodarza z poprzedniego tygodnia, w środę pierwsza w sezonie fasolówka z kolorowej fasoli na boczku i karkówce, w czwartek mieliona wieprzowina zawijana w kapustę, w piątek placki ziemniaczane, w sobotę rosół z domowym makaronem a w niedzielę medaliony wieprzowe w grzybach. Zaplanowałam tydzień i z głowy.
Oczywiscie, ze w slowach jest sila zakleta,
Przed laty moja przyjaciolka i sasiadka z kamienicy Irena Lasota namowila mnie abym wkladala najpiekniejszr owoce z sezonu do specjalnego duzego sloja, posypywala to cukrem i zalewala rumem. Co wiecej – sprezentowala mi wlasny duzy sloj, z nalepka na ktoprej po rancusku wypisane bylu nazwy owocow. Przedtem tego sloja uzywala jej Mama – Francuzka.
I ta nalepa byla nieslychanie wazna dla mnie – bo oto zamiast przasnego sloja z owocami w wodce, mialam cos co bylo wytworne i tajemnicze.
Takie owoce musza przelezec w zalewie alkoholowej co najmniej rok i tak sie stalo. Przez trzy lata kiedy Irenka przychodzila do mnie, wydzielalam jej kilka owocow ze sloja na krysztalowym talerzyku.
A potem stalo sie nieszczescie. Postanowilam zatrudnic pania dochodzaca, ktora mnie bardzo oniesmielala, bo nigdy nie zatrudnialam sluzby.
Zostawialam ja w mieszkaniu, sama wychodzilam do pracy, ze slowami: I Pani Teresko, bylabym niezmiernie wdzieczna, gdyby przejrzala Pani moja spizarnie i powyrzucala jesli tam cos Pani zle wyglada, najmocniej Pania przepraszam, ze zyje.
Wracam z pracy. Mieszkanie lsni czystoscia i pachnie pasta do podlog, Kuchnia przepiekna. A w zlewie wywrocony do gory dnem duzy sloj po zbieranych od trzech lat owocach. Nalepka starannie odskrobana.
Pani Tereska nigdy sie nie dowiedziala co uczynila.
Jest to jedna z najtragiczniejszych historiii mojego zycia, twierdzi E.
Dzień dobry!
Kupiłam sobie buty u Baty – czerwone ciżemki bardzo zgrabne i chyba polecę tam (Auchan) jeszcze raz, bo uśmiechały sie do mnie różne rzeczy, a pan J. dostał amoku i natychmiast chciał do domu. Umówiliśmy się, że tak ze 2-3 godziny polatam po tych butikach i jak cos, to biorę. Raptem byliśmy tam godzinę, i to jeszcze 35 minut przy kasie u Baty, bo zepsuła się maszyna i panienka nijak nie mogła anulować rachunku zapłaconego kartą, trzeba było czekać na pomoc techniczną. Zapłaciłam kaszą.
Wyjaśniam: Batę mamy w Kanadzie, ale jest to zupełnie inny asortyment butów, szmaty macie w tej Polsce inne, więc mnie trochę kusi, bo niby czemu mam sobie żałować. A tu dzisiaj ostatni dzień w wielkim mieście, jutro z Pyrą będę zajadała się golonką, a nie latała po sklepach!
Panu J. ziemia się paliła pod nogami i nie tak, jak ja się z nim umawiałam, a on potakiwał, tylko ponoć tak, że do Baty – i z powrotem, bo on na rower i na korty. I umawiaj się tu z własnym chłopem – toż bym taksówkę wzięła i podjechała, połaziła sobie niespiesznie, a on niech sobie na te korty i nie zawraca mi głowy! Obiecane mam, że jeszcze wieczorem, ja już wiem, co się do mnie uśmiecha, więc w godzinę najwyżej oblecę, chociaż ten Auchan to 4 hektary sklepów, powiada wściekły Jerz. No nic, poleciał na te korty. Pogoda niezła, przynajmniej we Wrocławiu, ale zdecydowanie jesiennie.
Pomysł z owocami sezonu, zasypywanymi cukrem i zalewane rumem to jest coś, chyba sobie zainstaluję, słoje mam też w sam raz. Zadnej pani Tereski nie zamierzam w najbliższych latach zatrudniać jako pomocy domowej, więc szansa jest, że przetrwa.
Kasztany dla mnie są mdłe i raczej nieciekawe, ale zdarzają się gorsze przypadłości. Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
no coz, do kasztanow mam raczej ambiwaletne podejscie, kiedys w Wiedniu smakowaly mi z ulicznego piecyka, potem jeszcze ze dwa razy w Paryzu, z tego raz przy Pigalle, ze wzgledu na pamiec o Zuzannie, moze teraz Pani Dorata ma racje, ze ich tam juz nie ma, dawno nie bylem, natomiast wszystkie inne wersje, a w koncu mialem okazje, mocno nie leza w moim guscie, co oczywiscie nie powinno nikogo zniechecic do prob, kiedys nawet sam nazbieralem, pelno tu tego i upieklem w piecyku, najbardziej mi smakowalo, jak strzelaly, piecyk do remanentu, a kulinarne wspomnienie sie jakos zatarlo,
swiateczny, tradycyjny indyk z kasztanami nie zalapal sie do powtorki, kasztany mdle, maczne i przetradycyjnione, bomboniera z marrons glacés, po wstepnym podejsciu, odlezala rok i wyladowala w kuble, toz to totalnie niejadalny ulepek maki z cukrem z olbrzymia iloscia cukru, pozostaje jeszcze cr?me des marrons, ktorym niektore dzieci smaruja bulke na sniadanie, no i Mont Blanc, ceniony przez Helene w okresach nieodchudzania, ale to tez nie dla mnie, mam nadzieje, ze nie odebralo Wam to ochoty na doswiadczenia w tym temacie,
cieplo pozdrawiam
Kasztany dzibnełem kilka razy ale nie wzbudziły mojego entuzjazmu . Może źle zrobione?
Oglądałem kiedyś program w SF1 o zbiorze kasztanów we włoskojęzycznej części Szwajcarii . Zebrane kasztany były ważone i wspólnie wedzone / suszone w starym budynku z dziurawym dachem na dole w piwnicy palono ogień i kasztany wędziły się tam przez wiele dni. Świętowała cała wieś i klimaty były podobne do Lulkowego wytwarzania śliwkowego dobra.
Aż się przyjrzę zaopatrzeniu w kasztany w środę, kiedy to pójdę na zakupy. Zajrzę do ulubionego sklepiku z jedzeniem egzotycznym ( rozumianym przez prowadzących jako jedzenie mało u nas znane, niekoniecznie zaś bardzo rózne kulturowo)- ciekawe czy mają? W każdym razie śmietanki i mleczka kokosowego mają w bród, w różnych objętościach.
Pod wpływem wpisu Pyry już się zdecydowałam na robienie tygodniowych jadłospisów. Im więcej precyzji i organizacji w czasie mojego na pracę przeznaczonego urlopu, tym lepiej dla mnie będzie. Swoją drogą niezła zabawa z tego wyjdzie.
Gdzieś kołacze mi przepis na zupę krem z kasztanów, przeczytany i nigdy jeszcze niezrealizowany.
Właśnie pożegnałam administratorkę mojej kamienicy- rozmawiałyśmy o… dietach. Wspomniana pani boleśnie się odchudza, odmawia sobie bezustannie tak zwanego wszystkiego. Jeszcze teraz mi jej żal- nieprzeciętnie się dręczy.
Zatem na kasztany, tak ( chyba ) lepiej!
Pyro, ty na te kasztany w okolicach gwiazdki, to tez za bardzo nie licz, bo one marne byly dosc w zeszlym roku, mleczko kokosowe w P&P przy promienistej zazwyczaj bywa. A kasztany jak sie u nas pojawia, to ci przysle. W zeszlym tygodniu na rynku jeszcze nie mieli.
Aaah… a kasztany jeszcze mozna dodac do puree zimniaczanego. do dziczyzny jak znalazl.
a ja wlasnie odkrylem nashi, takie gruszkojablko, mocno mi pasuje, polecam, juz hoduja w Europie
Kasztany muszą obeschnąć bo inaczej zgniją i zapleśnieją . Może wędzenie i posuszanie w dymie powoduje ,że mogą dłużej poleżeć? Chyba za wcześnie na kasztany jadalne w sklepach
Alicja !
To urzadzenie jak sama nazwa wskazuje nazywa sie Rumtopf. Ostatnio wychodzi jakby z uzycia. Ja mam dwa. Jeden ma piec a drugi trzy litry. Na cale szczescie nie mam Pani Tereski a moja gosposia wie do czego sluzy to ustrojstwo. Posluguje sie nim w nastepujacy sposob. Ukladam warstwe dowolnych owocow. Moga byc nawet suszone albo na przyklad skorki pomaranczowe, cytrynowe albo nawet z zielonych orzechow czy nawet cale orzechy zbierane przed data 24 czerwca. Wlewam trzy duze lyzki miodu i zalewam rumem 80 %. Potem zapominam. Jak sobie przypomne ukladam kolejna warstwe innych owocow, dodaje miod i uzupelniam zalewe i znowu zapominam. Powtarzam dotad az garnek 5 litrowy jest pelny. Jezeli sa slodkie owoce to lepiej nie dodawac lupin orzechowych, bo pozostalosc moze byc gorzka. Po mniej wiecej roku czasu od ostatniego zalania cedze przez durszlag do malego topfu. Powinno byc okola trzech litrow. Pozostalosc, jezeli nie bylo zielonych orzechow nadaje sie do pieczenia chleba albo robienia deserow.
Ostroznie z dziecmi. Na ogol uwielbiaja takie desery ale potem spia po nich jak aniolki.
Przecedzony napitek musi sie spokojnie ustac i po kilku tygodniach ostroznie zlewam ciemny napoj do kolorowych butelek. Pozostalosc jak zwykle na zaspokojenie bierzacych potrzeb. Likiery te, na takim rumie sa na ogol mocne, maja okolo 60 % i pachna miodem. Nie pic w poblizu uli, bo pijane pszczoly beda rozrabialy.
Nie dawac do rak zadnej Pani Teresce tylko kosztowac w malutkich krysztalowych lub srebrnych kieliszkach w dlugie zimowe wieczory.
Moja Pani Gospodyni ma swoje wlasne przepisy ale nie chce zdradzic tajemnic.
Jest dobra pora na rozpoczecie procedury. Mozna zaczynac od dzikiego bzu albo owocow rozy. Najlepiej po pierwszych przymrozkach. Albo wybrac sie na Hel i popatrzec co tez mozna tam znalezs o tej porze roku.
Dobrej zabawy
Pan Lulek
Marialka !
Jezeli Ty odchudzasz te pania przy pomocy pieczonych kasztanow, to ja Ciebie bardzo przepraszam.
Uklony, odchudzony
Pan Lulek
pewnie Misiu, ze powoduje, to m.w. jak z orzechami, ktorych wprawdzie sie chyba nie wedzi, ale raczej trzyma w suchym, rzeczywiscie, pojawia sie swieze w sklepach i na targach za jakies dwa, do czterech tygodni
Slawek !
Jak chcesz swieze orzechy, tegoroczne, to przyjedz i sam sobie nazbieraj. Wez tylko duzy worek. U nas rosna jak chwasty. Sa odmiany szlachetne ale te sa gorsze w smaku. Jest taka odmiana nazywa sie mnich. Olbrzymie ale niezbyt smaczne. Najlepsze sa sredniej wielkosci. Wedlug zasady: sredniaczek, pewniaczek.
Chyba, ze chcesz leszczynowe ale to uciazliwa zbieranina
Orzechowo pozdrawiam
Pan Lulek
Ja tam plynu spod Rumtopfu nigdy nie przecedzalam, tylko wyciagalam ze sloja chochla troche owocow, troche plynu i jadlam-pilam jak leci ten „kompocik”. Zas w miare znikania owocow i plynu, dorzucalam nowe do sloja i dolewalam rumu. Pyszne z lodami, pyszne do nasaczania ciasta, pyszne w zimowej herbacie, pyszne bez niczego. No i cukier, nie miod. Trzymac w ciemnym miejscu.
Wole szklany sloj niz ceramiczne naczynie do Rumtopfu (mam takie w domu zreszta, kisze w nim ogorki i pomidory), bo ladniej wyglada i lepiej widac, co sie w sloju dzieje i szczelniej go mozna zamknac, niz Rumtopf, ktory ma te wade, ze nie ma zakretki czy grubego korka, tylko przykywke jak garnek.
Nie balezy do tej genialnej konkokcji wrzucac cytrusow, bo sa zbyt wodniste i rozrzedza nadto rum. Z cytrusow probowalam wrzucac malutkie kumkwaty i to wychodzilo bardzo dobrze. Ale najlepsze to: czeresnie, sliwki, morele, rozkrojone na pol lub cwiartki brzoskwinie, maliny, truskawki, porzeczki, agrest.
A apropos swiezych, tak zw, mokrych orzechow, to u nas juz sa wszedzie od dwoch tygodni.
Nie, kasztany do mnie nie przemawiaja kulinarnie. Jem jak poczestuja, ale bez wiekszych emocji.
Za to rum – jak najbardziej ! Szczegolnie bursztynowy Saint-James z Martyniki. Cudowny aromat, swietniej smakuje, szczegolnie bez owocow, bez ktorych – powiedzmy sobie szczerze – rum obchodzi sie doskonale.
Lulek, Ty mnie mnichem nie podniecaj, bo sie spreze i wpadne pozbierac, pod warunkiem, ze ten sredni jest rownie dobry, co Wojtkowy, a laskowy chwast wcisne miedzy dziury miedzy wloskimi, na marginesie, tutejsi, nieliczni, z ktorymi podzielilem sie Twoja nalewka sa w zachwytach, a z niefachwcami sie nie dzielilem, masz wiec komplementa
Panie Gospodarzu, drodzy blogowicze, wprawdzie nie o kasztanach ale o jedzonku.
Wszedłem w posiadanie drogą darowizny 3 szt dzikich kaczek i 1 (tylko) kaczora. Pomocy, liczę na ciekawe pomysły a o wrażeniach smakowych obiecuję napisac
Muszą skruszeć .
Wypatroszyć a potem do zamrażarki. po wyborach część dalsza zabiegów kulinarnych
Jakobsky, ale ruszyles temat, mialem kiedys okazje uczestniczyc w przyjeciu slubnym, malzenstwo mialo korzenie z Martyniki, mieszkajac we Francji, Tato pana mlodego przylecial z walizka 80 kg 3 majtki 2 koszule i garnitur, reszte strojow mial na sobie roznice w nadwadze stanowily trunki, ale jakie? totalny wzwlot, powiedzmy sobie, ze ok. 70kg to flaszki, ale jakie, niektore od trzech generacji chowane na te okazje, kory drzew totalnie mnie nieznanych, moczone od dziesiecioleci w rumie, bylo tego niezle, zaden patent nie byl w moim smakowym wyobrazeniu, w skrocie: jednoczesnie lagodne, mocne i jakze dobre, mowi Wam cos accra?, moze colombo? chlopaki robia takie rzeczy, ze leb maly, no dobra, nie ma sie to nijak do Zuzanny, ale, to Jacobsky mnie tu zagnal
Slawek !
Komplementa przyjmuje. Troche nie rozumiem wpisu Heleny. Pisze o swiezych orzechach. Teraz na polnocnej polkuli kiedy zima za pasem.
U nas sa tylko orzechy gotowe do zjadania na zime. Swieze orzechy wedlug mnie to te calkiem zielone z ktorych robi sie orzechowke. To jednak na wiosna i poczatku lata. Jak pisalem do 24 czerwca. Potem nie nadaja sie nastawiania. Kiedys pisalem jak ja robie orzechowke ale chwilowo to po prostu nieaktualne. Jak wroce z Niemeic na poczatku listopada to zajme sie praca spolecznie uzyteczna, w tym roku z gruszek ktore pieknie obrodzily i teraz fermentuja w beczkach czekajac na dalsza obrobke.
Sposob w jaki postepuje Helena w pelni akceptuje. Co sie tyczy cytrusow uzywam tylko skorki nawet bez bialego miazsza.
Wazne zeby tylko smakowalo.
Moj sasiad na przyklad ma olbrzymi szklany sloj, do ktorego stale doklada i odejmuje od kilku lat. Jest to wedlug mnie metoda pracy ciaglej gdzie poziom oscyluje wokol pewnej sredniej wysokosci. O dziwo, po pewnym czasie smak stabilizuje sie i ulega tylko niewielkim odchyleniom.
Mysle jednak, ze wartoby zaczac dwa aktualne tematy. Listopad za pasem czyli sezon gesi. Dla mnie z czerwona kapusta i borowkami oraz zurawinami. Najlepsze zurawiny sa w Skandynawii. Drugi temat to na rozgrzewke grzance. W koncu listopada zaczna sie jarmarki bozenarodzeniowe a zatem pora odgrzebac stare recepty, doprowadzic do uzytku kociolki, skompletowac przyprawy. Slowem.
Gotuj sie
Pan Lulek
Lulek, ale Ty to jestes, potrafisz rozbudzic wyobraznie, szczgolnie drobiowa, ide se troche postrzelac ( z luku i w sali, zadne ptactwo nie przewidziane, coby politycznie nie bylo ) moze mi ulzy i natchnie? cyraneczki drogie, poki co
Panie Lulku Drogi !
Wróciłem z grzybów. Wieś 110 km na wchód od Warszawy.
Melduję :
Wczoraj liczne klucze gęsi odlatywały w kierunku południowo -lekko zachodnim. Wprost na Austrie.
Pewnie jutro dolecą w Pana strony :))
Dzwoń do Sławka…. on z łukiem….na dach…..czekać.
Lecąąąąąąą !!!!
Salwą pal!!
Odpowiedź w sprawie dzikiej kaczki (nie Ibsena):
Tak jak napisał Miś 2 dzika kaczka musi skruszeć. Ale nie koniecznie w zamrażąrce. Lepiej gdy kruszeje w temperaturze domowej. Może tez za oknem. Potem sprawioną, umytą i osoloną kaczkę należy natrzeć majerankiem. Obłożyć plastrami słoniny owiązując nitką by nie odpadły i piec w piekarniku ponad 60 minut w temperaturze 200 st. C przez kwdrans i 180 st C przez kolejne trzy kwadranse. Podczas pieczenia polewać tłuszczem spod kaczki i – gdy zabraknie – wodą.
Przy jedzeniu ustrzelonej dzikiej kaczki radzę uważać na śrut!
Nie gryźć, nie łykać ! Wypluwać !!
Oczywiście nie w stronę wspólbiesiadnika:)
Może teraz do polowań na kaczki używa się dubeltówek bezśrutowych?
Np. laserowych???
Ale najlepszy jest łuk. Ekologiczny….
Lata temu była głośna sprawa. Przyleciał bocian za strzała w tułowiu.
Strzała w Polsce została, po uśpieniu, z ptaka wymontowana.
Chłopaki w Afryce na niego polowali…..
Widziałem tę strzałę na warszawskich ‚Dniach Ziemi”.
Oprawiona w ramke była….z okolicznościowym tekstem. Poprostu atrakcja festynu.
Slawek,
temat – marzenie. Mam w barku jeszcze dwie butelki rumu miejscowego, ktorego nie znajde u siebie na polkach w monopolowych (Saint-James jest do kupienia). Jedna z nich nazywa sie Rhum Karukera. Napis na etykiecie mowi, ze „vieux 1949”, „mise en bouteille au Domaine deGrosse Montagne” itp. Przywiozla go moja towarzyszka, bo ona jest bywala w Antylach. Pije go naparstkami, od swieta, bo to boski nektar. Ma on kolor whisky i nawet butelka jest w stylu Jasia Wedrowniczka. Moja towarzyszka opowiala mi wlasnie o takich rumach, jak piszesz. Mowi, ze to nie do opisania.
Na zdrowie (bo w moim przypadku za pozno juz na co innego) !
Jacobsky
Lulku Drogi!
Absolutnie w odchudzanie rzeczonej pani ( w tym i kasztanami ) kuchennych mych palców i umysłu nie mieszam. Twój trunek rozgrzewał nas wczoraj wieczorem- skutecznie jak pierzyna. Za co dziękujemy.
Śrut w drobiu! Oj, zdarzyło mi się i to jak!
Sto lat temu, w którąś z pierwszych rocznic ślubu.
Nabywszy kuropatwy, urządziłam romantyczny wieczór przy świecach. Nastrój prysł, kiedy okazało się, że w ptactwie jest więcej śrutu niż mięsa. Cud, że zęby ostały się nam całe, nie dało się zjeść.
Wiecej już nie nabywałam dzikiego ptactwa. 🙁
W sprawie obwiazywania kaczek slonina. Z mojego doswiadczenia nawet te dzikie kaczki sa dosc tluste i osobiscie obwiazuje bokczkiem tylko inne ptactwo dzikie, jak np bazanty. To trzeba na oko, jesli ma dosc tlusta „podkladke”, to chyba mozna darowac. Podlewam tez w czasie pieczenia czerwonym winem fortyfikowanym – jesli mam madere lub (zwlaszcza!) port, to tym, a jak nie, to jakims innym, ktore jest akurat pod reka. A jak nie, to skrapiam przekrojona na pol pomarancza.
Przyjemne jedzenie – dziczyzna. Zwlaszcza jak przyjezdza Renatka z Gdyni, albo Wiktoria z Ameryki. I koty sie ciesza.
Tak, na sruty trzeba uwazac bardzo. Najlepiej sprawdzic przed wsadzeniem do pieca. Mozna rozpoznac na tuszy po – za przeposzeniem – krwiaku.
Aha, zapomnialam wspomniec. W moim supermarkecie bez trudu znajduje kasztany juz sprawione, upieczone, obrane ze skorki i zapakowane w plastyk. Sa swietne. Anglicy uzywaja kasztany w czasie swiat – do upieczonego indyka podaje sie tradycyjnie brukselke z kasztanami – musowo.
Tu jest przepis na brukselke z kasztanami:
http://www.epicurious.com/recipes/food/views/232987
Pani Mario !
Przyłączam się do serdeczności!!
Spóżnionych, ale proszę o usprawiedliwienie ! Grzybobranie 🙂
Pewnie jest dużą frajdą dostać tyle ciepła ze świata.
Pozdrawiam – antek
Moi Drodzy- poczytalam Wasze posty i niniejszym oswiadczam,zem nigdy kasztanow nie jadla,dzikich kaczek tyz ni mam………a na dodatek nie wiem co zrobic na obiad?? A ma byc szybki,bo jutro pol dnia uwijac sie bede na kortach!!
Acha jeszcze dodam,ze PiS tez pieprze,jak to ladnie nazwal Pan Lulek 😆
Ale dzisiaj zarejestrowalam sie „elektronicznie” w naszej ambasadzie!Czekam na odpowiedz i ide glosowac!! A Wy?????
Pozdrawiam.
Ana
Ana, ugotuj rakiete w pieczarkach z puszki, z kaczym sosem, dzianym srucina, wal do ambasady, bo juz mi wyglada, ze wiesz, co z tym g… zrobic, smaczne, pewnie nie bedzie, wiec recepture zachowaj dyskretnie, kasztanow nie jedz, po mojemu nie warto, dzikie kaczki warto, pod warunkiem, ze masz pojecie, albo Goscia z pojeciem, drobne sugestie juz zapadly odnosnie krusznia, reszta nalezy do Ciebie, jesli az tak musi bys szybciasem, podgrzej parowki
Parówki z rusztu przecięte wzdłuż, napakowane serem i owinięte boczkiem, chrupiące i rumiane. Mniam, mniam.
Lata nie jadłam, jutro sobie zrobię. Pycha, z ostrym sosem i winkiem.
Dzięki Antku za dobre słowo. 🙂
Powiem szczerze, że nie lubię okoliczności urodzinowo-imieninowych, na rok spokój. 🙂
napisalem w miare sympatycznie i zas mi wcielo, ide spac, nieco mi zal
Panie Piotrze dziekuke bardzo za przepisy, ale indyka popelnilam wczoraj z farszem z ryzu, pieczarek, cebuli i watrobki. Ptak podlewany byl sowicie winem a jako kuchareczka bylam uprawniona do kosztowania tegoz wina tez. Obiadek wtszedl wspaniale dostalam 15 punktow z 10 ciu mozlliwych, chodzilam dumna jak paw (nie jak kaczka).
Kasztany bede cwiczyla w nastepna sobote.
Buzia.
Tyz piknie.
Tyz piknie.
Tyz piknie.
Kaczke czy bazanta lepiej jesc w 3 lub 4 osoby, 2 albo sie przejedza, albo zostawia cos co sie nadaje juz tylko jako podstawa do bigosu. Dawanie resztek kotom jest okropnym marnotrastwem. Nie radzilabym tez brukselki, za duzo osob jej nie lubi. Gdy masz watpliwosci – dodawaj bardziej neutralny kalafior. I dlaczego kaemisz juz tylko Renatke i Viktorie.
PRZESTRZEGAM PRZED KASZTANAMI – świństwo straszliwe!, nikt tego u mnie nie chciał jeść – sam miałem odruchy wymiotne – niekażdemu to będzie smakować – głupi kupiłem tego paskudztwa aż 3kg – może je wiewiórki zjedzą – pozdrawiam
Witam.
Jeżeli chodzi o kasztany jadalne polecam stronę http://www.marron.pl.
Znajdziecie Państwo na niej wszystkie informację na temat kasztanów jadalnych, PRZEPISY, ciekawostki, oraz sklep w którym będziecie mogli Państwo spróbować prawdziwych kasztanowych smakołyków takich jak: kremy kasztanowe, puree kasztanowe, kasztany kandyzowane, mąkę kasztanową itp.
Zapraszam