Zgadnij co gotujemy?(57)
Oto kolejny quiz. Trzy proste pytania na które potrafi odpowiedzieć chyba każdy smakosz. A tylko tacy przecież są na naszym blogu. Kto zaś najszybciej prześle prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten stanie się właścicielem egzemplarza mojego „Męskiego gotowania” wydanego przez firmę Prószyński i S-ka. Książka będzie opatrzona dedykacją i autografem. Oto pytania:
1. Co to takiego chiffonade?
2. Mchali to…
3. Witlinek to…
No to do roboty. Kto pierwszy ten lepszy.
Komentarze
Moja, niestety śp. ciocia studiowała w… w stolicy teraz to bardzo wrogiego nam państwa i dla utrudnienia powiem, że nie był to Berlin. Studiowała pląsawicę po scenie pod względem choreograficznym. Opowiadała i opowiadała i tylko człek nie słuchał, bo młody. Co najwyżej, scenki rodzajowe się zapamiętało i coś tam o kuchni w tym i Kaukazu. Najszczególniej jednakowoż pamiętam Black Balsam w kamionkowej chyba butelce. Asfaltowy płyn leniwie wlewający sie do szkiełka „na spróbónek”, bo tamże gdzieś od kogoś ze sklepu dewizowego zdobyty. No i te „michały” na stole.
Ano właśnie – człowiek nie słuchał, jak to młody. Teraz siedzę nad zdjęciami rodzinnymi i nijak nie mogę rozebrać kto to (pewnie rodzina) w mundurze Wermachtu (tego wilhelnińskiego, sprzed I wojny}, a kto w błękicie armii Hallera i dlaczego na wyblakłej sepii jest grono dziewcząt w czepkach kucharek i białych fartachach. Jest podpis nawet – „szkola żon 1921r” Jest tam gdzieś moja Matka (16=-letnia) tylko która? Jakieś dostojne pary starców fotografowane w sadku, pod owocującą jabłonią , jakieś niemowlaki na baraniej skórze ukazujące światu gołe pupiny, czyjeś śluby i pogrzeby, czyje? Jedyne iocalałe z pożarów i ruin w rodzinnym albumie zdjęcie mojego Dziadka -Ślązaka potwierdzające rodzinna anegdotę ; podejrzewano, że Dziadek Augustyn był rudy. Czemu podejrzewano? Bo nikt nigdy łącznie z Jego Żoną włosów Augusta nie widział. Co sobotę był golony na zero. No i stoi na tej fotografii z głową łysą, jak piłka (natomiast jeden z Jego wnuków był rudy, a jedna z wnuczek rudawa) z nieba przecież nam nie spadli. Ten rudy gen to pewnie po Auguście. Z drugiej strony nie ma zdjęcia mojego Ojca wracającego z kampanii wrześniowej z pożyczonym cywilnym ubraniu z brudnymi opatrunkami na poranionym tułowiu, ani zdjęć mojego Pradziadka Jana, który wziął 3 niedorostków wnuków do III Powstania Śląskiego, ani wielu innych zdjęć. Nikt ich nigdy nie zrobił. A trzeba było uważniej słuchać !
Nostalgia. Te scenki, gdy odwiedzana babcia pokazuje jakichś ludzi na pomarszczonych, pociętych pajęczyną pęknięć fotografiach. Ziewało się dyskretnie, mamrotało te imiona, a dzisiaj – „Skąd pochodzisz, dokąd zmierzasz…?” Tak widać ma być, że za młodu pytamy co będzie, a później-co było.
A dziadzio szanowny (przepraszam, że tak…) co sobotę, to może górnikowi kibicował i stąd te włoski, hę?
Iżyk – z pewnością kibicował. Sam był górnikiem , a z 4 jego synów, 4-ech grało w lokalnych drużynach. Mój Ojciec np był kierownikiem drużyny o dumnej nazwie „Orzeł Biały” w Pawłowie.
Dzień dobry!
Pyro, ja to już przerabiałam, stare albumy i pytanie, kto jest kto. Mam całą galerię pod tytułem N-1… 2, 3 i tak dalej, bo nie ma kto powiedzieć, kto jest kto.
Z tym skanowaniem jest niezła zabawa, bo można „wykroić” kawałek zdjęcia, przybliżyć, wyostrzyć, zrobić w większej rozdzielczości i tak dalej.
Właśnie bardzo się waham, czy zabrać 2 stare albumy do domu, czy zostawić na troche i przerobić jeszcze raz – Maciek się zaofiarował, że przerobiłby jeszcze raz i niekt ore – obok oryginalnego skanu, podretuszował i „pokleił. Są takie, którym przydałaby się jakaś obróbka plastyczna, żeby lepiej wyglądały (obok zachowanego oryginału), ale ja nie mam potrzebnych zabawek, a po drugie podchodzę do tego jak do relikwii i ręka mi drży 🙂
Ale to jest świetny pomysł, każdemu album na CD.
Czyż to nie jest piękne zdjęcie?
http://alicja.homelinux.com/news/Pradziadkowie.1935.jpg
Alicjo,
piękne. Który to może być rok?
1935. Ta panienka z torebeczką to moja Mama, obok niej z lewej Dziadek. W środku Prababcia, wygląda jak indiańska squaw, wszyscy trzej synowie „wdali” się w nią, ja zresztą też.
Mam starsze, a właściwie najstarsze zdjęcie mojego Dziadka ze strony Ojca, z początku ubiegłego wieku – to by wymagało obróbki, ale ja nie mam potrzebnych zabawek i jak powiadam, boję się tykać 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek%20Stanislaw3.jpg
Dziadek urodził sie w 1898 roku, a na tym zdjęciu miał podobno 18 lat , więc łatwo policzyć.
Ten kwiatek obok to hoya carnosa, jakos tak zawsze w naszym domu (moim tutaj też) się pęta, dzięki temu zdjęciu i szczególnemu Dziadka upodobaniu do tego kwiatka.
Alicjo – Ania to robi inaczej Skanuje w większym formacie i większej rozdzielczości, potem drukuje, potem wybieramy, daje to do zakładu foto – odbiera po 1 fotce w formacie pocztówkowym. Solenizant dostanie dwa piotężne albumy z podpisami. Orginały i zdjęcia gorsze oraz typu NN zostają w domu. To dosyć kosztowna zabawka np wczoraj album 50 zł, 133 fotki – 100 zł i jest to mniej więcej połowa. No, ale nie codziennie synek kończy 50 lat. Najgorsza zabawa ze zdjęciami 4x 5 cm, na których głowa ludzka jest wielkości pestki wiśni. Mało jest zdjęć studyjnych, dobrej jakości, większość nieostra albo źle skadrowana. Część orginałów dodatkowo pogięta, spękana emulsja itd.
To samo tutaj
… ALE Pyro, właśnie – zrobić dobre skany i trzymać na CD, bo niedługo laserowe drukarki będą tanie jak barszcz ukraiński z fasolą jaśkiem (ja tak robię, kulinarnie wtrąciłam), i wtedy będziemy sobie sami drukować na dowolnie wybranym papiórku i dowolnie podrasowane, tacy już będziemy mądrzy za chwilę. Rodzinie dałam album na CD, dla przechowania po prostu, i żeby się podzielić. To jest duży wydatek, drukować i tak dalej. Poczekamy.
Nie tak dawno obchodziłam Twojego Stasia urodziny, a Jerzor będzie obchodził 13-go swoje kolejne 50+
Też sobie wybrał dzień! Ale podobno 13-go nawet w grudniu jest wiosna 🙂
No patrzcie, jaka byłam śliczna w wieku lat 4.
http://alicja.homelinux.com/news/Alicja.jpg
Studyjne zdjęcie to nie jest bynajmniej 🙂
Dziwna rzecz – pamietam ten sweterek, był to sfilcowany dogłębnie, czerwony sprany i wyblakły sweterek i zawsze jakis guzik mi się obrywał, sam oczywiście!
No to Jerzor jest „bratem” mojego Stasia – Staś też urodził się 13-go i na dodatek w piątek (obchodzimy 16-go bo to razem z bliźniaczkami i sobota). A tak w ogóle, to ja wyszłam za mąż 13-go, synuś mi się urodził 13-go i po 11 latach 13-go i w piątek zaczęły się rodzić fdziewczyny, ale się rozmyśliły i urodziły dopiero 16 w poniedziałek. Trzynastego to wspaniały dzień i niech mi nikt nie mówi niczego innego.
HA!
Pyro, Jerzor się z Tobą zgodzi w całej rozciagłości co do 13-go!!!
Ja też – no, do cholery, któregoś dnia mnie spotkał na swojej drodze 🙂
Nie jest tak źle. Wstałem rano zaglądam za drzwi, a tam pucha, żadnej ryby.
Dzień dobry.
Na stół patrzę znacznie szerzej niż tylko na krawędź mojego talerza. I pewnie dlatego planetę na której żyje nie postrzegam tylko z pozycji jakość życia w Europie czy Ameryce Pół. /bo to z pewnością nie jest pępek świata/
To pomaga mi zrozumieć ze są jeszcze inne kultury, jedne np. świnie trzymają jako zwierzęta domowe. Inne hodują świnki morskie / Ameryka Poł / w tym samym celu co w Europie króliki. Mięsko jest mięsko bez różnicy z jakiego zwierzaka pochodzi. Grillowane peklowane duszone smażone pieczone na słodkokwaśno z czosnkiem i imbirem….
Naturalnie dla niektórych jest to nie do wyobrażenia dzielić samotność na kanapie ze świnią / co innego natomiast dzielić schabowego w panierce nożem / i , pomimo iż jest ona bardziej wrażliwa i inteligentna jak piesek czy kotek który jest tez zwierzakiem domowy.
Ale zaraz zaraz, konie / które wozi się przez pól Europy do Italii by przerobić na salami / osioła koze owce kurę cielaka czy innego bydlaka tez się do nich zalicza a i ślinka po nich leci. Co i rusz podawane są tutaj wspaniale przepisy.
Nie tak dawno na jagnięcy udziec u Alicji. A owieczki w niektórych religiach są często / bestialsko dla niektórych / zarzynane i pozwala im się wykrwawić do ostatniej kropli krwi…. . tez przykre ale prawdziwe.
A może idzie o to, ze ww nie załatwiają potrzeb fizjologicznych w mieszkaniach?
Inne kraje inne obyczaje. Szanuję to i mienia to nie wzdryga.
Z tego co widać, w Europie i Ameryce Pół. zwierze domowe, powinno być tak atrakcyjne jak co najmniej miss world.
Nie wolno nic innego o takim powiedzieć, prócz tego, ze jest zawsze cacy. A jakie toto rozumne i pojętne?
A ich właściciele na dodatek próbują narzucać moralne granice. W jakim celu? By planeta była tylko taka jak Ameryka? To dopiero obrzydliwość.
Ech, wszystkie inne zwierzątka można zeżreć…..
Pyro, miałem ogromną ochotę na Kornik. Czarno na białym określone zostały wytyczne co do strojów obojga płci. Ja to szanuje. Nie dyskutuje. Garniturów sportowych cala masa / rowerowowe narciarskie i surfowe/ ale zwisu męskiego jeszcze brak. Może w następnym życiu?
Sławku, mam nieco w plecy, ale że prowokant? Być może sposób mojego myślenia oraz widzenia nie zawsze zgodny jest z powszechnie panującymi schematami.
Lena, to fakt w opisanej formie to nic wykwintnego, ale np. na słodko jak króliczek?
Arkadius – ten zwis męski kolacyjny to tak tylko w przybliżeniu., Włożyłbyś białego albo czarnego t-shirta i też byłoby cacy. Wykluczony tylko dres sportowy bo kojarzy się z nieciekawymi młodzieńcami. A tak w ogóle yo to już „równakowo” – warkoczyk, kucyk, kółko w nosie – kto się w czym dobrze czuje. Przecież z wyjątkiem Marialki nikt z nas nie jest w wieku, gdy najciekawszym punktem wieczoru jest skojarzenie :”Kogo na kogo stać”. Przyjeżdżaj w piżamie.
Arkadius, nie odwracaj kota ogonem. Moj protest nie byl skierowany przeciwko jedzeniu jakiegokolwiek stworzenia, ale epatowaniu nas opisami i obrazkami metod, jakimi sie te zwierzeta pozbawia zycia w niektorych „kulturach”. Tak samo mi przeszkadza chinskie obdzieranie kota zywcem ze skory (tez to widzialam w TV), jak trzymanie swin w hiszpanskich 3-pietrowych kacetach, barbarzynskie transporty polskich koni do Wloch czy uwiazany na poltorametrowym lancuchu, w pelnym sloncu i bez wody – wiejski Burek. Jesli gospodarz go skonsumuje –
pech Burka, ale nie zgadzam sie na bestialskie podejscie do zwierzat i niczym nie uzasadnione okrucienstwo. Nie sadzisz chyba, ze siedzi tu grupka damulek z kotkami na kolanach i ma za złe…
Alicja,
re: twoj wpis z wczoraj.
Poniewaz „slawek” w swoim wpisie blednie stescil historyjke, do ktorej sie odnioslem, a wiec uznalem za stosowne przytoczyc ja „slawkowi”. Ciesze sie, ze Ty rowniez ja pamietasz. Natomiast niczego nie wytykam red. Adamczewskiemu, i niech Mu zasluzone wakacje przyjemnymi beda. Uwazam, ze jesli zechce, to red.Adamczewski moze powtarzac swoje anegdoty tyle razy, ile zechce – to w koncu Jego poletko, nie moje.
Przy okazji Alicja: zwracajac sie do kogokolwiek nie przekrecam jego nicku na blogu („Jacobscky”). Kwestia stylu, quoi ?
Pozdrawiam
Jacobsky – a cóż Ty, Panie Mój, takaś mimoza? Nie zrozumieliście się, wyjaśnienie poszło,nikt armat nie wytoczył i dobrze. Każdy z nas ma swoje słabości i dzięki Bogu – z Aniołami raczej trudno wytrzymać.
Pyra,
wcale nie mimoza. Alicja zaadresowala wpis do mnie, a wiec odpowiadam Alicji. Chyba na tym zabawa na blogu polega, prawda ?
Oczywiscie, ze kazdy ma swoje slabosci. Ja nie wstydze sie swoich.
Pozdrawiam serdecznie
spokojnie, mimozami jesien sie zaczyna, zwalcie na mnie
slawek,
to moja wina. Zle spalem (sezonowe alergie).
Jakobsky, alergie? w kraju dawno przekwitlych wisni, teraz to juz chyba tylko na pylek sniezny, nie daj sie
W kwestii zdjec,to ja jestem bardzo tradycyjna ciotka 🙂 Wiecej,nawet konserwatywna!! Nie ma tam, jak ogladanie starych albumow.I ten tajemniczy zapach unoszacy sie nad przewracanymi kartkami.Piekne prawda?? Na pewno nie to samo,jak sadzanie kogos za maszyna,zeby sobie CD poogladal.A jak wiecej „ogladaczy”, to nawet niewygodne,bo za plecami „wisza” 😆
Dzisiaj jestem sama samiusienka,wiec na obiad jajecznica z cebulka i bekonem,miam!!
A czy juz zagadke rozwiazano???
Pozdrawiam.
Ana
slawek,
niestety, to nie pylek sniezny tylko roslina, ktora tutaj nazywa sie herbe ? poux / ragweed, czyli Ambrosia artemisifolia:
http://www.rsqa.qc.ca/ps02rsqf.htm#herbe1
Mniej wiecej jedna osoba na siedem cierpi na symptomy uczulenia na te rosline.
brzydkie paskudztwo, ale zeby zaraz byc tym siodmym?
siodemka… niby szczesliwa cyfra, co ?
Jacobsky, widze, ze jestes zorientowana jednostka, wiec pozwole sobie po prywacie zapytac Cie o Berberis vulgaris ‚Dulcis’
mozesz mi cos dac na zab?
Slawku, berberys pospolity (B. vulgaris) jest tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Berberys_pospolity
Berberis dulcis (slodki) jest synonimem tego:
http://fr.wikipedia.org/wiki/Berb%C3%A9ris_%C3%A0_feuilles_de_buis
Alicjo,
jezeli masz cenne stare zdjecia, to trzeba ja zeskanowac i wszelkie „poprawki” (np. zaklejanie dziur, wygladzanie zalamaman) naprawiac na skanie przy pomocy Photoshopu. Potem to „poprawione’ wydrukowac.
Oczywiscie to nie bedzie cenny stary oryginal ale niezla kopia, na wszelki wypadek.
Nemo, dzieki, te wiedze niestety juz mialem, skad wzielas, ze to synonim?
Z niemieckiej wersji. Zobacz Synonimy
http://de.wikipedia.org/wiki/Buchsbl%C3%A4ttrige_Berberitze
Czy wiecie ile czasu maszeruje 4 kilogramowa paczka z Kwidzyna do Poludniowej Burgenlandii. Ano 7 dni. Wyglada na to, ze ja w Warszawie sprawdzaja a potem odziewaja w foliowa prezerwatywa, ktora trudno jest bez duzych nozyc rozpakowac.
Z ta prezerwatywa to jest tak. W rodzinie, jakiejs dalszej linii uratowanej ze wszystkich mozliwych zawieruch byla stara ciotka. Jak stara trudno powiedziec bo sama nie znala swojej daty urodzenia. Kiedys bylem na wsi u niej w gosciach. Nagle zaczal padac deszcz a ciocia chciala wyjsc na dwor za stodole. Wtedy to wlasnie uslyszalem, ze owa dama gromkim glosem zazadala prezerwatywy bo musi wyjsc na dwor. Owa prezerwatywa to byl po prostu przeciwdeszczowy plaszcz gumowy. Czasy sie zmieniaja to i slowa nabieraja innego znaczenia. W dalszym ciagu glodowka. Na odsiecz przyszly winogrona z ktorych robi sie uhudlera.
Panta rei
Pan Lulek
Nemo, no i jest i sie zgadza, tyle, ze krzaczysko sobie rosnie w Chile i okolicach, a ja mam podanie z Westwalii, coby to trafic we Francji, bo podobno rosnie tez, ale wyglada na to, ze chyba tylko u kogos na balkonie, coz poszukam tego balkonu, chcialem tez popatrzec na owoce i dowiedziec sie jak sie je przerabia i na co
peta rui, Pnie Lulek, gosposie jeszcze trzyma? toz to juz drugi dzien, jak Pan niedojada, uswierknie nam Pan, moze jakas inna sasiadka dokarmi?
Hej, pomidory kiszone to je to! Nigdy nie jadłam, jeśli już, to konserwowane w zalewie octowej. Bardzo polecam i Nemo, faktycznie te moje żółte *plum* się nadają.
No tak, ja walizkę z szafy, a tu moje pózne maliny zaczynają na potęgę dojrzewać.
Idę wyprać suknię na Kórnik, ale nie gwarantuję, że się w niej zjawię, Pyra wspomniała coś o piżamie, a koszulka nocna może być? 🙂
Pan J. garnituru nie będzie targał (w końcu jedziemy na wakacje) za to targa rower 🙁
I cały strój, łącznie z nocnikiem na głowę. Bez tego na drogę nie wypuszczę.
kucharko,
co racja to racja, ale photoshop „pod linuxem nie chodzi” – nie jest to wymówka, bo *chodzi* gimp, ale mnie jeszcze w te rejony nie zagnało, mądrze wykorzystam ratorośl w myśl „niech też się przyłoży”.
Jasne, że nie oryginał, ale zawsze to coś, dobra kopia, bo czasami chce się zerknąć do albumu. Dlatego, Ano, warto CD użyć jako choćby tymczasową przechowalnię 🙂
Tu Pyra Młodsza.
Dzięki wszystkim za dobre słowo. Dostałam photoshopa ale jeszcze nie umiem go obsługiwać ale musze przyznać, że zdjęcia nie są aż tak fatalne.
Alicjo specjalnie dla Ciebie Pyra w październiku 1940 roku. Prawdopodobnie ten pies miał dla Mamy takie samo znaczenie jak dla Ciebie sweter 😉
[URL=http://img126.imageshack.us/my.php?image=044mama311040sb2.jpg][IMG]http://img126.imageshack.us/img126/4112/044mama311040sb2.th.jpg[/IMG][/URL]
co do jedzonka – dzisiaj były szare kluchy z kwaszona kapuchą 😉 jeden z moich ukochanych obiadów (co widac po figurze 😉 ) Innym wspaniałym są poznańskie pyzy np w sosie pieczarkowym albo z wołowiną i czerwona kapustą. Pychota
Alicjo, sledze caly w emocjach Twoje wielkie przygotowania do podrozy, wszystko rozumiem, i maliny w walizce, i pranie sukni, i – alternatywnie- w nocnej koszulce, ale -„nocnik na glowe” ?! Jaki nocnik i czy musisz „na glowe” ?
To nie mój nocnik i nie na moją głowę – hełm dla rowerzysty, Okoniu. Niezbędne wyposażenie.
znowu mi coś z linkiem nie wyszło : (
Próbuję jeszcze raz
[url=http://img126.imageshack.us/my.php?image=044mama311040sb2.jpg][img=http://img126.imageshack.us/img126/4112/044mama311040sb2.th.jpg][/url]
No tak jak pech to pech 🙁
http://img126.imageshack.us/img126/4112/044mama311040sb2.jpg
Przed godziną wróciłem z ryb. Żadna tam wyprawa, bo wystarczy wyjąć wędkę ze stodoły, pudełeczko z woblerami do kieszeni i po kilkudziesięciu krokach siedzę już na pomoście.
Pusto, cicho, jesieno-sennie. Cisza nie jest zupełna, bo z tyłu dolatują dalekie porykiwania krówki, to znów „chodź tu, chodź!? woła ktoś na psa. Zmieniam i rzucam co raz to nową przynętą i nic. Nie bierze. Powoli zmierzcha się i jak co dzień żurawie rozpoczynają te swoje jesienne manewry. Niedługo odlecą, więc teraz nic, tylko ćwiczą jak latać gęsiego. Próbują latać w kluczach, szyk się łamie, zawracają, budują nowe, a przy tym drą się jeden przez drugiego. Teraz to właściwie przez pół dnia słychać tylko te żurawie. Latanina bez ładu i składu, nawroty i pasaże, tu bagaże, tam bilety, harmider i cyrk jak na Okęciu. W końcu odleciały i jeszcze po kwadransie jakiś maruda, co zabłądził w labiryncie przestworzy fruwa bez sensu i ryczy ?gdzie jesteście?. Po następnym kwadransie znów jest cicho. Idzie jesień.
W dali zielony pas lasu rozdziela ciemny granat wody od jasnego granatu nieba. Po prawej róże, pomarańcze i czerwienie zachodu, a po lewej niebo ze zsiadłym mlekiem sinych chmur. Wszystko to błyska i faluje kolorami. Nawet ten pomost cały zasrany na biało. Pewnie będą wybory.
Pyro !
To to, to byla mala Pyra? i z niej wyrosly duze Pyry. Dwie damskie i jeden meski. Ktoby to pomyslal.
Nikt nic nie wyslal w sprawie recept na kielbase wyborcza.
Italianskie salami jest z koniny a wegierskie z osliny. Z poprzednich blogow tak wynika i z mojego doswiadczenia.
PICK i HERZ. Takie to jest prawdziwe salami. Jedne z Budapestu, drugie z Szeged.
Ciekaw jestem czy ten wpis przejdzie. Sa bowiem cztery slowa zaczynajace sie na duze litery.
Puscisz Moderatorze czy wetniesz
Pan Lulek
Moderator puscil. O ty Karol.
pewnie tak, bo nawet zurawie uciekaja, musi jakis znak, swoja sciezka, cos zlapales Izyk?
Panie Lulku,
tutaj nie ma moderatora 🙂
To jaka jest odpowiedź na pytania?
Alicjo,
zastanawiam się ile czasu jeszcze będzie na czym odtwarzać CD.
Może niewiele? Papier trwalszy.
Pozdrówka,
tss
Izyku, ladny kawalek. Doloz wiecej.
Torlin – nie ma, będzie dopiero po powrocie Gospodarza z Włoch i Kórnika.
tss, ja tam się nie martwię, póki co, mój komputer czyta CD, a potem znajdzie się pewnie coś lepszego i mniejszego 🙂
CD może zniknąć, ale komputer? Raczej chyba nie…
Alicjo, pieknie dziekuje. Nie rozumiem tylko, dlaczego zamiast chelmu zakladasz mu nocnik ? Jego wlasny ?
Okoniu serdecznie pozdrawiam z jesiennej Ostrołęki. Może jutro naprawię telefon (fachowiec ma przyjść i i zrobić coś z portami) i będę mógł dzwonić. Ciągle przyzwyczajam się do nowego miejsca. Praca idzie mi coraz lepiej , tylko czasu brakuje na blogowanie …
ach, z tego roztrzesienia zapomnialem powiedziec Izykowi, ze z taka bajka chetnie poszedlbym z Nim na ryby, przepyszna opowiesc,
Torlinie, odpowiedzi pewnie juz wszyscy ciekawscy znaja, wiec ujawnie moja wersje, ktorej, zreszta nie poslalem
ad 1 cienko ciete zielone, np salata kapusta, szpinak, mozna polac smietana, zapiec w beszamelu, albo zjesc z czym, komu pasuje
ad 2 buraki po gruzinsku
ad 3 rybka z dorszowatych
w sprawie photoshopa mozecie mnie pytac, probuje nim zarobic na zycie
slawek – i jak Ci z Photoshop’em idzie?
CD to doskonaly pomysl. Jesli jeszcze przegra sie na DVD to mozna, zamiast na komputerze, odtwarzac w TV (warunek – DVD odtwarzacz); jesli jeszcze zrobi sie slajdy z muzyczka przyjemnosc podwojna, a i nikt nikomu nie zaglada przez plecy.
A dodanie komentarza ocali od zapomnienia chwile utrwalone w kadrze aparatu.
Albumy piekna rzecz, CD zabezpiecza oryginaly. Moga wtedy sluzyc do przygotowania ww. W dobie fotografii digital, zamiast trzymac na desktopie latwiej stworzyc biblioteke zdjec na CD/DVD. Latwo dostepna, nie zabiera miejsca i wszedzie mozna ze soba zabrac. USB jeszcze lepszy pomysl – wieksza pojemnosc, male i bez problemu mozna doladowac kolejne porcje danych.
No to ide upiekszac swiat – nieba im sie zachcialo blekitnego zamiast buro-szarej mazi na niebosklonie. Ano klient nasz pan. Beda mieli co chca.
Pozdrowiatka od artystycznie nastawionego zwierzatka
Echidna
Lomatko, Echidna
idziesz malować świat?! (W domyśle – na żółto i na niebieeesko, niech na niebie stanie tęcza malowana twoja kredką!).
Po drugiej stronie Kałuży sobie śpią (juz niedługo tego dobrego!), tu się szykują do wyrka, a artystycznie nastawione zwierzątko zasuwa malować świat!
Malowac w duzym cudzyslowiu. Zrobili fotografie w b. pochmurny dzien i teraz musze im przerobic na landszaft (omalze w technikolorze) ze sloncem w tytule. „Siem” zrobi.
A niebo to malowal Mistrz Dali. A ze to wszem i wobec oglosil, zecieli sie reporterzy, fotoreporterzy itp, a Mistrz wzial puszke z niebieska farba, pedzel, drabine i pomaszerowal do szklarni. Po czym spokojne zamalowal na niebiesko szklarniowy (wysokooo to bylo – stad ta drabina), szklany dach.
Kiedy opuszczasz domowe pielesze? Ze w piatek to wiem, ale rano czy wieczorkiem?
Ciao
E.
Około południa ruszamy, żeby ubiec torontoński piątkowy „rush hour”, na lotnisko musimy przez całe Toronto, wolę sie nie denerwować w korkach i mieć zapas czasu.
I nie śpię, bo siostra podesłała mi sznureczek do nasza-klasa.pl i tam wlazłam, już jesteśmy trzy z naszej klasy, pierwszy wpis zrobiła nieoceniona, wieczna skarbniczka naszej Rzeczpospolitej Babskiej, Grażyna.
Zapisałam się i zaraz zaczęłam uzupełniać zdjęcia ze swoich zbiorów. Nie miała baba co robić… ale spać mi się nie chce 🙁