Tobie owsa nasypiemy zaraz…

Rozśpiewał się ostatnio nasz blog nad wyraz. Wspomnieniom piosenek z młodości nie było końca. I okazało się, że niemal wszyscy coś sobie nucą pod nosem. Teraz rozumiem dlaczego tylu smakoszy wylądowało na sąsiednim blogu Doroty Szwarcman. Sam zresztą czasem też tam coś skrobię. No i teraz rozumiecie dzisiejszy tytuł. To nostalgia, tęsknota za dzieciństwem. Ale jest i drugie wyjaśnienie.

cykoriowy.jpg

Pewien znany już mimo młodego wieku i krótkiej kariery kucharz – Sebastian Gołębiewski szef kuchni podwarszawskiej restauracji „Red-Rose” – promuje dania z błonnikiem. Błonnik zaś jest niezbędnym produktem w ludzkiej diecie. Tymczasem jemy go coraz mniej. Wynika to m.in. ze stosowania żywności poddawanej przemysłowej obróbce. Podczas tego procesu usuwane są te części, które właśnie zawierają błonnik: z owoców – skórka, ze zbóż – łuski, z mąki – otręby. I nasz organizm często na to reaguje rozregulowaniem.

jablkowy.jpg

Poszli więc po rozum do głowy dietetycy wspólnie z producentami i podsuwają nam puszki z błonnikiem, starając się przy pomocy znanego mistrza kuchni, rozbudzić snobizm czy mówiąc delikatniej modę na gotowanie z błonnikiem. Jest więc błonnik owsiany, cykoriowy, marchewkowy i jabłkowy. Można je dodawać do niemal wszystkich potraw. I tak błonnik cykoriowy świetnie wypada – jak twierdzi Sebastian Gołębiewski – w zupie szpinakowej. Błonnik owsiany – w pomidorowej. Błonnik marchwiowy – w maśle ziołowym. Błonnik jabłkowy – w biszkopcie.

marchwiowy.jpg

Jak dotychczas udało mi się wypróbować tylko owsiany. Dodałem go do panierki z tartej bułki, która obtaczałem kotlety mielone z oliwkami. Wyszło wspaniale. Potwierdzam też, że opinia podsuwana ewentualnym klientom przez promujących błonniki a mówiąca, iż jest on też niezłym środkiem odchudzającym – to prawda. Garstka owsiana dodana do kotletów spowodowała, że zjedliśmy zaledwie po jednym i już zaspokoiliśmy głód. Normalnie zjadamy pysznych mielonych znacznie więcej. Tym razem jednak to właśnie błonnik nam odebrał apetyt. Jest on bowiem tzw. paszą objętościową i pęczniejąc zapełnia żołądek trochę oszukując głód.

owsiany.jpg

O zaletach i wadach trzech innych rodzajów tej paszy opowiem po jej zużyciu. Ale znając obyczaje producentów i metody marketingu wierzę, że mistrz kuchni Sebastian nie wdał by się w operację wątpliwej wartości.