Zgadnij co gotujemy?(44)
Jeszcze parę tygodni i stuknie nam pierwszy piękny jubileusz. Tymczasem dziś mamy czterdziestą czwartą edycję blogowych zgadywanek kulinarnych. Czterdzieści i cztery to magiczna liczba. Mamił nas nią Wieszcz Adam. A ulubionym kuchmistrzem Mickiewicza był – jak wiecie bez wątpienia, bo marudziłem na ten temat parę razy – Wojciech Wielądko. Sięgnijmy więc do jego dorobku.
To była podpowiedź. A teraz pytania konkursowe:
1. Z jakiej wody polecał gotować rosół autor „Kucharza doskonałego”?
2. Co to za danie polecane przez Wielądkę: „Skoppowina z agrestem”?
3. Wojciech Wielądko proponował w swej słynnej książce niezwykle oryginalny przepis na jajecznicę, sok z jakich egzotycznych owoców nakazywał dodać do rozbełtanych jajek?
Kto pierwszy przyśle na adres internet@polityka.com.pl trzy prawidłowe odpowiedzi otrzyma moją „Krwawą historię smaku” wydana przez Nowy Świat, z autografem i serdeczną dedykacją.
Czekam więc na listy.
Komentarze
Piękne dzień dobry dla wszystkich. Panie Piotrze, czy wie Pan, że starsze pokolenie w Wielkopolsce nadal używa słowa „skopowina” na baraninę, a „młodzie” na drożdże? W wielkopolskich miasteczkach nie każdy wie, co to schab, ale każdy potrafi kupić karmonadę. Wiele archaizmów przechowało się w naszej gwarze i w naszej kuchni. Tak np jedną z popularniejszych zup postnych albo kolacyjno – śniadaniowych jest polewka. Nb jedyna zupa mleczna, jaką lubię. Jest to zupa ze zsiadłego mleka, wody i śmietanki (w wersji skromnej z maślanki albo i serwatki – tylko dla odważnych) Wielkopolską polewkę na 4 talerze gotuje się tak :
zagotować 0,5 l wody osolonej, odstawić z ognia, wlać 0,5 l zsiadłego mleka albo kwaśnej śmietamy doskonale rozbełtanej z łyżką mąki, zaparzyć, ale już nie gotować, wlać pojemniczek słodkiej śmietany. Jeść z ziemniakami gotowanymi, posypanymi suto skwarkami albo z razowym chlebem z masłem. Zupę można obficie posypać drobniutko siekanym koperkiem, a do talerza włożyć po jajku na twardo pociętym w ćwiartki.
Polewka musi być wyraźnie kwaskowa (ale ta na serwatce aż wykreca szczęki, więc nie polecam) i przyzwoicie słona. Jest orzeźwiająca i naprawdę smaczna.
Dzień dobry!
Dziś na obiad polecona mi, przez Ciebie Pyro, surówka kalafiorowa. Nabyłam właśnie na rynku kalafiora zabójczo przystojnego. Uff… wreszcie chłodniej…
A u mnie dzisiaj dzień poniekąd świąteczny, więc na obiad kotlet panierowany karkowy i dwie surówki – kalafior i marchewka z chrzanem i cytryną. Miał być jeszcze sorbet truskawkowy ale b.ładne truskawki kupione przeze mnie są okropne – cierpkie, niesłodkie, mało aromatyczne – jednym słowem tzw handlowa odmiana. Nie wiem do czego mogą się nadawać, w każdym razie na sorbet czy składnik surówki z owoców nie. Dzisiaj przed południem puściutko na naszym blogu. Wojtek pewnie walczy z remontem, Miś 2, to samo, dla Alicji to środek nocy i dla G.Okona to samo, Arkadius marzy o wiatrach, a Pan Lulek kombinuje czym by tu jeszcze towarzystwo rozbawić. Nie wiem co dzisiaj porabia Nemo, bo jeszcze tu nie zaglądała i Ana pewnie pracuje, jak Bozia przykazała. Gdzieś nam się posiał ostatnio Torlin i Helena rzadziej zagląda. No, co jest Kochani? Dla mnie ten blog to namiastka własnego stolika w kawiarni, gdzie można w przyjaznej ciszy są czyć napoje, albo pogadać „pa duszam”. Potrzebni mi jesteście. Ot, co.
Dzień dobry
Dziś Gospodarz pisze o zbliżającej się rocznicy blogowej, wczoraj Alicja o niej wspomniała więc ja okolicznościowo postanowiłem się odsłonić i przesłać Wam trochę fotek z mojego wiejskiego odludzia. Był problem, bo Ewa coroczną dokumentację robiła – ponad 1200 zdjęć – i miałem problem z wyborem. Myślę jednak, że próbka oddaje klimat miejsca w którym mi się nieźle myśli. Zaraz wysyłam i z góry Alicjo dziękuję za pomoc w publikacji.
Pozdrawiam
Droga Pyro, wprawdzie nie ma mnie na liscie, ale zapewniam, ze cierpie z Toba z powodu chocby tych nieszczesnych truskawek, w niedziele na targu wbilem sie podobnie, wiec wiem o czym mowisz, moje byly z Hiszpanii, takie ladne, ze nie spsob sie oprzec, a potem z zalem serca wpuscic w kubel,
mam ten komfort, ze moge stukac z roboty, wiec w przerwach miedzy klientami czesto wpadam do kuchni Pana Piotra
Pyro,
Właśnie byłżem wylądował w pracy. Z rana trzeba było młodego wywieźć na nowe pastwisko, gdzie lato całe będzie spędzać wśród rówieśników. Była to jego pierwsza podróż więc cackaliśmy się nieco. A potem pociągiem i autobusem które o tej porze raczej rzadko.
Tyle co se herbaty zdążyłem zaparzyć i – na bloga.
Truskawek jeszcze w tym roku nie jadłem – tak tu jest na północy. Młode ziemniaki owszem. Szpinak rośnie mi w skrzynkach w ogrodzie ale jeszcze mu daleko….
P.S.
Ten młody to oczywiście koń – roczny ogier arabskiej proweniencji.
coś nacisnęłam nie tak i mi się czcionki pokićkały. Andrzeju – araby są dość delikatne, nie za zimno tam u Ciebie? Lubię araby. Konie w pełnym galopie to jeden z najpiękniejszych widoków świata. Czy ten Twój roczniak chodzi już pod siodłem? Chyba bałabym się wysłać takiego młodziaka na wilegiaturę. Sławku, moje truskawki były z pola podmiejskiego. Ten człowiek od lat zaopatruje nasz sklepik. Musiał chyba posadzić coś nowego, bo nie do jedzenia.
Pyro,
Araby aż takie delikatne nie są chyba, bo zimę spędził niemal całą na dworze, razem z parą koni islandzkich. Futro mu tylko strasznie grube urosło, do dziś widać jeszcze niewielkie resztki.
Tu trochę zdjęć, od urodzenia w czerwcu ub.r. aż do stycznia:
http://trapico.se/apricot/sata_new/szarifindex.html
Dzisiaj zrobiłem trochę nowych, może wieczorem wrzucę gdzie.
Pod siodłem jeszcze nie chodzi, choć raz po rozsiodłaniu matki zaniósł jej siodło na grzbiecie do stajni 🙂
Dzień dobry!
U mnie właśnie wielka burza przeszła, musiałam się ukrywać pod kołdrą. Zdjęcia z Przytoka – trochę bardziej „dziko” wyobrażałam sobie ten ogród, a on w gruncie rzeczy cywilizowany i owszem, chociaż bez przesady, co mi sie bardzo podoba. Co to Wojciechu za pnącze pusciłeś po tym „płocie” w ogrodzie – wino aby jakieś?
Juz sobie wyobrażam ten dom jesienią, wiedy dzikie wino zacznie czerwienieć! Oto sznureczek:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przytok/
Pyro!
Polewka, właśnie! Wczoraj nostalgicznie przegladałam nasze wpisy do tyłu, a raczej – od poczatku i w jednym z pierwszych wpisów pytałam, czy ktoś zna taka zupę i skąd ona pochodzi. Moja mama robiła ją z kwaśnego mleka – zagotowywała, trochę roztrzepała, żeby grudki sera były jak najmniejsze. Ledwie się zagotowało, osolić i wlać przesmażoną na smalcu (ze skwarkami) cebulkę drobno skrojoną. I gotowe – podawać z ugotowanymi osobno ziemniakami. Mama pochodzi z kieleckiego, a polewkę zna od zawsze. Muszę zrobić, bo przecież robię kefir! Na lato jak znalazł.
Wojtku!
Dzięki za zdjęcia! Czy to Ty w szponach nałogu? Bardzo ładnie jest u Ciebie.
Alicjo, również dzięki za udostępnianie swojej strony. To jest naprawdę bardzo miłe z Twojej strony.
Piękny ogród ma Wojtek, a to się p. Ewa nasadziła…Czy te meble ogrodowe to ta dębina własnoręcznie obrobiona? Jestem pod wrażeniem. Ależ tu towarzystwo się zebrało – Wojtkowie sielsko – anielsko buduja ustronie, Andrzej Sz. pięknego Szarifa uhodował (czy on ma tylko jedną białą skarpetkę?) Miś 2 też buduje sobie zacisze i Alicja, oczywiście, też w zieleni kanadyjskiej po uszy tkwi. Alicjo – te kielecka polewka jest trochę inna , jak z opisu wynika. Ja tam swoją polecam, bo lubię.
Szarif ma jedą białą skarpetkę, było to zresztą pierwsze co mi się rzuciło w oko gdy go na świat za nogi wyciągałem.
Alicjo dziękuję! Pyra ma rację, urok ogrodu to zasługa Wojtkowej. Ja tylko noszę kamienie, kopię doły, wożę z lasu taczkami korę, stawiam trejaże, dechy zbijam itp. Jestem od ciężkich fizycznych prac natomiast ona pielęgnuje, nasadza i szlif nadaje wszystkiemu. Także ogród jest jej dziełem a ja tylko pomagam w robocie i staram się nie wtrącać. Na drabinach ma się piąć nasadzone w zeszłym roku winogrono. Dębinę Pyro przetarłem w tartaku a ławy z niej zbiłem sam. Torlinie istotnie jestem w szponach nalogu – Mocne!
Pozdrawiam
Wojtku, w taaakim ogrodzie, to pewnie prawie samo sie pisze? pozazdroscic i pogratulowac, jam sfrusrtowany mieszczuch w pogoni za zielonym
Wojtku
Jak zwykle sprawdza się stare powiedzonko : Za nieznanym tęsknij , ale nieznanego nie wyobrażaj sobie .
Piękny twój domek i ogród, Ja koncentrowałem się ostatnimi laty nad remontami wewnątrz domu, urządzanie ogrodu zostawiając na później. Poza tym w moim ogrodzie brakuje kobiecej ręki.
Został do wymiany dach z eternitu , przedudowa ganka i zrobienie elewacji. Teraz najważniejsza jest pracownia i przeprowadzka na swoje. Biegnę schować wystawione skarby bo nadciąga burza.
Dzień dobry!
Coś zmienia się w aurze.Słowiki zamilkły z dnia na dzień,Bajka była zawiedzona!Na niebo wypłynął Łabędź!”Nieuchronnie”idzie do lata.
Na moim rynku piękne truskawki i wysyp kurek.Pierwsze podejscie do kurek tradycyjne;młoda cebula lekko zeszklona na maśle+kurki+sól,biały pieprz,odrobina imbiru.Po odparowaniu nadmiaru płynu,dogęszczenie kwaskowa śmietaną.I już!
Prośba!Co jeszcze i jak,można zrobić z kurek?Poradźcie!
PS.
Pyro!Na innej stronie i w innej bajce z czymś się ostro nie zgodziłem.Jeżeli za ostro,przepraszam!
a.j
Kochani,
czy to zbyt trudne pytania? Czy też już wszyscy mają nasze książki na półkach a nowych blogowiczów nie przybywa?
No wysilcie proszę umysł i odpowiedzcie na pytania. Tu nie ma kumulacji. Nie będzie odpowiedzi, nie będzie nagród.
A może juz ten rodzaj zabawy znudził się Państwu. Jeśli tak to wymyślę coś nowego! Ale czekam na zdecydowane zdanie!
PS.
Ależ dziś sypnęło pieknymi zdjęciami. Wojtkowi z Przytoka można pozazdrościć Wojtkowej, która ma taki zmysł projektanta. I ogród i dom bajkowe.
A źrebak Andrzeja Szyszkiewicza bije rekordy urody. Nie widziałem nigdy tak pięknego konika.
Mimo braku rozwiązania quizu dzień udany. Tyle fajnej korespondencji, takie obrazki. I udało się nakręcić u mnie na wsi cztery kolejne filmiki do blogu.
Witajcie,
w srode,latem zawsze biegne do centrum,zeby pohulac na naszym jarmarku staroci.Dzisiaj wypatrzylam drewniane ,stare lyzwy holenderskie.Mam jedna pare,w zeszlym roku kupilam za cale 5 euro.Dzisiaj kosztuja juz 9 euro!!No jak tak dalej pojdzie,to w przyszlym stuleciu osiagna cene zabytku.Szkoda,ze nie doczekam,moze moje praprawnuki 😉
Uczte duchowa zakonczylam w galerii,gdzie sa prezentowane obrazy malarzy rosyjskich.Ale byla rowniez ceramika polskich artystow.Bardzo wszystko bylo ciekawe,szkoda tylko ze ceny iscie kosmiczne……….
Domek i ogrod Wojtka piekny.Ma tyle uroku.A ogrod,szkoda slow.Pekam z zazdrosci.Chociaz i z moich 10m tyz jestem dumna.I musze,bo wiecej nie budziet!!
A na obiad smaze rybe,frytki ,do tego pomidory z balsamico i cebulka.
Ps.w srode zawsze jestem zabiegana,wiec czasu nie starcza na zagadki 🙁
Pozdrawiam serdecznie.Ana
No dobra, dobra, a teraz?!
Andrzej Jerzy – nie za ostro. Twoje zdanie, moje zdanie – przecież bić się nie będziemy Panie Piotrze – kiedy Pan zaryzykuje nagrodą o polskim roku albo tą kuchnią na walizkach, to ja się natychmiast do konkursu piszę. Po prostu byłoby nieuczciwe robić Kolegom psikusy tylko dlatego, że się wcześnie wstaje Alicjo – Ty nie jesteś mięsożerna, ale ja naprawdę zrobiłam w tym tygodniu genialne risotto. Smakowało bardzo. A zrobiłam tak (4 duże porcje) – 0,5 kg ładnego mięsa z szynki, 2 średnie cebule, sól, pieprz, dwie garście grzybów suszonych, woreczek ryżu brunatnego.. Skroić tłuszcz z mięsa, pokroić w kosteczkę, wytopić na tym tłuszczu obmażyć mięso krojone w kostkę, pokroić cebule w ćwierć plasterki, posolić, popieprzyć, posypać majerankiem, chwilę podusić, grzyby (suche) połamać na mniejsze kawałki, wrzucić do gara, całość podlać wodą (0,5szk) dusić na małym ogniu, gdy mięso prawie gotowe, a grzyby miękkie, uzupełnić ilość sosu, wsypać ryż, zamieszać, trzymać jeszcze na ogniu 0,5 godziny. Nie dałam śmietany, ani sera. Naprawdę znakomite, tylko trzeba uzupełniać wodę w trakcie duszenia.
Panie Piotrze
Bez znajomości źródła odpowieź prawie niewykonalna , ale formuła konkursu się sprawdza i mimo trudności w odgadywaniu nasza wiedza na temat gotowania i sztuki stołu rozwija się.
trudno, bedzie nie na serio, ale przeciez konkurs nie moze zostac w prozni:
-woda pewnie swiecona
– brzmi to jak skopana swinina
– chyba granat dla rozrywki
Ja nie mam pojecia, bo skad? Woda na rosol moze byc zrodlana, deszczowa, z kranu, spod grzybow. Skop to baran, a agrest to agrest. Z jajecznica sie poddaje (ananasy?) 🙂
Jeszcze trochę wysiłku i pod właściwy adres proszę!
Do Andrzeja Jerzego – chyba wczoraj podawałam prezepis na zupę ze świeżychh grzybów i właśmnie najlepsza jest z kurek. Sprawdź proszę. Ponadto kurki są niezastąpione jako farsz w pierogach, w roladach mięsnych (np ze schabu albo cielęciny). Ja osobiście nie duszę kurek w śmietanie, najbardziej lubię duszone na tłuszczu w soku własnym – pieprzu i majeranku nigdy do nich za dużo. A jajecznoca na kurkach – poemat (posmażone kurki z cebulką, dodana dodatkowa porcja masełka, wbite jajka, szczypiorek, zamieszane, zjedzone. Doskonałe na grzankach.Można je też zapiekać na plackach, zawijać w naleśniki, zapiekać w serze. – Kochany, z kurek nie można zrobić tylko lodów i tortu z bitą śmietaną.
internet@polityka.com.pl
Taki jest właściwy adres, a nie wyżej podany. Internetowe adresy zwracają uwagę na litery małe i duże 🙂
A ja nie znam odpowiedzi i w ogóle nie kombinuję, bo udało mi się już zebrać trochę tych książek (musiałam osobną półeczkę wyrychtować!), wypada odczekać !
A było, było o Wielądko, i to we wczesnych wpisach tu podpowiadam, bo wczoraj przeglądałam wczesne wpisy, ale poszukajcie sobie sami, poza „wczesne” nie znam namiarów!).
Tymczasem u mnie po dwóch burzach słońce i 32C w cieniu. A ja się wybrałam do sklepu za rogiem po ryż i wino. LUDZIE! Ledwie doszłam (5 km spacer), wilgotność 74%. Sauna!
Co gorsza, zakupiłam dwa czerwone wina przez pomyłkę, a jedno miało być białe 🙁
Czy jak dodam do risotto czerwone, to będzie to grzech wielki czy mniejszego kalibru? A na przykład w zamian kapkę octu ryżowego? Bo już drugi raz na spacer nie idę dzisiaj!
Panie Piotrze!
Pewnie, że quiz ciekawy a książek dobrych nigdy za wiele. Żebym to tylko wiedziała jakiż egzotyczny sok…
Blogowicze drodzy- do surówki kalafiorowej Pyry mam dziś cytrynowe ziemniaki. Gotowane na parze w mundurkach a potem podsmażone z cytryną pokrojoną w kostkę, z tymiankiem i sporą dawką pieprzu.
O, i jeszcze do Pyry:
To jest znakomity pomysł na niektórych mięsożernych moich gości, ja jadam mięso, ale od czasu do czasu, nie mam „parcia” na mięso”. Wolę rybę, ale mam takich znajomych, że na ryby nie patrzą, a warzywa dla nich moga nie istnieć, także owoce, o zgrozo! Zapisuję sobie na boku. O, i tam by czerwone wino pasowało! Ale dzisiaj juz te grzyby, bo muszę zużyć.
Dzieki Nemo za podpowiedz, moczę w malutkiej ilości wody i po prostu dodam ją w połowie podsmażania.
No tak teraz to nawet moglabym odpowiedziec……..gdybym wiedziala 🙁
Ehhhhhh………
Czerwone wino zmieni barwę ryżu. Na oko może być nieapetyczny. Ocet wprowadzi nadmierną kwaśność. Lepiej zostawić sam bulion. Zwłaszcza, że ma być z grzybami.
Alicjo, biale wino mialo „poglebic” smak. Jak nie masz, to lepiej nie dodawaj nic, jak Gospodarz radzi. Wode od grzybkow dodaj do bulionu. Zagadka (chyba ktos wreszcie rozwiazal, bo wstyd) nie mam czasu sie dalej zajmowac, bo u mnie co chwile burze, od tygodnia codziennie (!), a w moim ogrodzie wszystko rosnie jak wsciekle, a chwasty najlepiej. Wlasnie zostala zebrana biala i czerwona cebula i okazalo sie, ze na wielkiej czeresni nie ma juz ani jednego owocu 🙁 Zanim dojrzaly zniknely, jak twoje porzeczki, Alicjo.
Na pole wyjść trudno bo leje jak z cebra i błyska się co chwila. Namówiony przez Alicję sięgnąłem do archiwum bloga Pana Piotra.
Przeczytałem wszystko z sierpnia i września ubiegłego roku. Od tego czasu pozostało kilkoro wytrwałych gości lubiących rozkosze podniebienia i pięknie nakrytego stołu. Przeczytałem artykuł o Warszawskim Falstaffie. Podostrołęckie Lawy stały się miejscem gdzie bogatsi ostrołęczanie budują swoje duże domy. Owszem z wyglądu przypominają dawne dwory ale zwyczaje już nie te co dawniej.
Niestety wiele brakuje im do dawnych siedzib gdzie tak dobrze czuł się Franciszek Fiszer. Kto chciałby teraz trzymać przez wiele miesięcy w swoim domu kogoś takiego jak Fiszer. Teraz włączamy skrzynkę z szybką i nie musimy ani czytać ani rozmawiać o rzeczach ważnych. Przekaz elektroniczny zastępuje bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem.
Gdy zaproszą czasem na wino to trzeba strasznie uważać i pamiętać o tym by przypadkiem nie wyjść na werandę bo włącza się alarm i trzeba dzwonić do Sekuryty
Z tym octem dałam sobie spokój „przez rozum”, bo mimo wszystko sie boję – aczkolwiek ryżowy ocet czy cydrowy i w ogóle mniej wiecej każdy ocet tutaj to 5%.
Ponieważ cwanie dodałam bulionu grzybowego, kapnęłam troszkę czerwonego wina, 1/3 kieliszka – bulion grzybowy (oczywiście z polskiego sklepu) jest ciemny, a i prawdziwki też brązowe, plus woda z moczenia, też zaledwie kapka… to i tak zmieni kolor ryżu na lekki brąz.
Nemo!
Głębokie wyrazy, wiem, co to znaczy. Jaka cholera?! pospadały pod drzewo czy jak u mnie, UFO?! Będę zwracała uwagę na to, czy porozwieszane między malinami dyskietki powstrzymają wilgi. Jeśli nie , to zdaje sie, że będę musiała się zabawić w Christo i poubierać moje krzaczki w siatki, tak porzeczek (przyszły rok, jak i malin. Do czego to doszło!
Nikt nie wygrał?! Ludzie, jak to tak?!
P.S.
Misiu,
ale piękno tej skrzynki z szybką polega na tym, że Ty jesteś w Ostródzie, Nemo w Szwajcarii, Ana pilnuje wiatraków w Holandii, Andrzej Szyszkiewicz w Szwecji, Pyra w Poznaniu, Sławek w Paryżu, Wojtek w Przytoku, Gospodarz w Stolicy – mam wymieniać więcej?
I spotykamy się tutaj każdego dnia. A pewnie, że byłoby lepiej przy stole, ale kto wie, czy się kiedyś nie spotkamy 🙂
Masz racje Alicjo!!Bo gdyby nie ta szybka,czy bylibysmy sie wogole „poznali”?! A tak co sobie pogadamy to nasze.Gdzies w przestworzach krzyzuja sie nasze rozmowy.I niby sie nie znamy a jednak sie znamy!!! 😮 😀
Czy to nie cudowne!!
Oj, popatrzcie!
Skompresowane te zdjęcia sporo, a i słońca w porze obiado-kolacji u mnie na ogródku nie ma, ale dzielimy się z żywiołą , czym chata bogata!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Risotto_and_chippie/
dwie truskawki, dwie wiewory, a nam, wam zostal jeno sznur-ryz?doceniam poswiecenie, poza tym Ana ma przeracje, jakim cudem spotkalibysmy sie inaczej i tu choc malo chetna, to jednak chwala szybce
a, konkurs, jak rozumiem dalej wisi, przekopalem do siodmego „gotuj sie” i nie trafilem na wskazowki, a jestem pewien, ze juz o tym u P. Piotra bylo, moze nieczujnie przegladalem, potem obowiazki i przyjemnosci mnie wezwaly i mialem nadzieje, ze po polnocy juz ktos da wlasciwa odpowiedz, liczylem po cichu na Torlina, ale On ostatnio mocno dyskretny, pozdrawiam wszystkich
Alicjo
bardziej mi chodziło o telewizorek, który z jednej strony okienkiem na świat, a z drugiej ogłupia jak mało co 🙁
44 to nie tylko magiczna liczba ale dla mnie pechowa. Podałem błędny (duża litera!) adres. Ale wreszcie udało się. Zwyciężył Pan Marek (chyba nowy blogowicz, bo dotąd nie odzywał się do nas) twierdząc słusznie, że Wielądko nakazywał gotować rosół z wody źródlanej lub rzecznej, skoppowina to oczywiście baranina, a do jajecznicy mistrz Wojciech dodawał sok ze świeżych pomarańczy. Brawo!
„Krwawa historia smaku” wydana przez Nowy Świat już na poczcie. Oczywiście z dedykacja i autografem.
Za kłopoty wszystkich przepraszam
kupai gowno zmieszajcie razem i dotego wrzuccie chomika mniammm:) ŚMIERDZE I TY TEŻ!!!