Powrót (…) marnotrawnego

W ten nawias każdy z Was Przyjaciele wpisze sobie co chce. Ale to chodzi o mnie. Po cholerę ja wyjeżdżałem. Chyba tylko po to, by się przekonać, że jestem zbędny. Takiego tłoku na blogu nigdy dotąd nie było. A jakie ciekawe komentarze. Trochę bałem się (momentami) ze werwa Was poniesie i pokłócicie się np. o poprawność polityczna czy inne tematy królujące na sąsiednich blogach. Ale udało się. Waśni nie było. Tylko lekkie spięcia. I dobrze.

Wróciłem w niedzielę nad ranem. I natychmiast pojechałem na wieś. Musiałem zacząć przygotowania do świątecznego otwarcia domu. Wróciłem do Warszawy spod Pułtuska wczesnym popołudniem i cały czas Was czytam. Boże, cóż to za ciekawe towarzystwo. I wiersze, i fragmenty powieści (Wojtku z P. jeśli chcesz to mogę Ci pomóc w kontakcie z moim wydawcą czyli Nowym Światem. To świetny facet i dobra firma. Popiera debiutantów i polską prozę. Jeśli Cię to interesuje – napisz.)

Okazało się, że przez te parę miesięcy istnienia „Gotuj się!” zawiązała się spora grupa fajnych ludzi mających sobie do powiedzenia całkiem sporo i to w wielu kwestiach. Dobry smak dotyczy – na szczęście – nie tylko jedzenia i picia. Są wśród nas znawcy sanskrytu, literatury feministycznej, miłośnicy monarchii (film „Królowa” wspaniały), antymonarchiści, zieloni, czerwoni i ludzie wszelkich innych odcieni (na szczęście z wyjątkiem brunatnych).

Prawdę mówiąc po kilku godzinach lektury (sic!) mam mętlik w głowie. Nie jestem w stanie ustosunkować się do wszystkich Waszych ważkich wypowiedzi. Skorzystam więc z tego i na niektóre odpowiem później, a na niektóre – wcale. Cieszy mnie zaś fakt, że potraficie (potrafimy) pogadać ze sobą na każdy temat: fitnessu, patelni, historii, literatury, polityki nawet i – co najważniejsze – naszej młodości na tyle interesująco, że każdy głos ma swoich odbiorców. W rozmowach ludzi obcych ( czyt. obojętnych) najgorsze jest to, że mówią i nie czekają na odpowiedź. Nie interesuje ich zdanie interlokutorów. A Wy, czyli my, wsłuchujecie się w głosy blogowiczów ze wszystkich stron globu. I to jest cudowne.

No dobra, dość tego entuzjazmu człeka przywróconego na łono. Idę spać. A od następnego wpisu sprawozdanie z podróży. Będzie i o jedzeniu, i o malarstwie ( cóż to za frajda zobaczyć na własne oczy obraz sir Henry?ego Raeburna „Wielebny Robert Walker ślizga się na łyżwach” lub Velazqueza „Stara kobieta smaży jajka”), i o krajobrazie, i lodowatej wiośnie, i o Polakach robiących kariery na wyspach.
A dziś na pożegnanie czy raczej przywitanie przepis na świetną szkocka zupę z wędzonych śledzi, którą poleca Claire MacDonald, a ja to jadłem z zachwytem. Smacznego!

starakobieta.jpg

CULLEN SKINK
Cullen Skink is a soup – or skink – madę with Finnan haddock. It originates from the village of Cullen on the Moray Firth.
Serves 6
1 kg/2lb Finnan haddock 575ml/20fl oz/214 cups each milk and water 60g/2oz/!4 cup butter
2 onions,sliced
about 600g/ i Ib 6oz potatoes, peeled and cut up black pepper and salt a good pinch of mace or nutmeg 30ml/2 tablespoons chopped parsley
1. Put the haddock in a saucepan with the milk and water. Bring slowly to the boil and simmer, covered, for about 4 minutes, until the fish is cooked.
2. Transfer the fish to a plate. Strain the cooking liquid into a large jug. Rinse out the pan.
3. Melt the butter in the pan, add the onion and potato and cook until the onion is soft. Add the reserved liquid, bring to the boil and simmer, covered, until the potato is cooked. Meanwhile, fłake the fish, discarding the skin and bones. Keep the fish on one side.
4. Liquidise the potato mixture and return it to the rinsed-out pan. Add the fish and parsley and reheat. Season to taste with pepper, salt if necessary and mace or nutmeg. Serve very hot.

If you cannot find Finnan haddock, use 800g/1 /41bs undyed smoked haddock.

slizgasie.jpg

(fot.  National Galleries of Scotland)