I na północy potrafią gotować
Poprzedni odcinek zatytułowany Wędrówki po knajpach Europy nie wzbudził entuzjazmu. Może jeszcze za wcześnie na planowanie wakacyjnych wypraw. Jako człek uparty – ponawiam próbę. Tym razem proponuję kilka znanych mi restauracji z północnej części naszego kontynentu. To bardzo specyficzna kuchnia, inna niż w krajach południowych – zwłaszcza z regionu Morza Śródziemnego ale wcale nie gorsza. Zwłaszcza ryby. Słynne łososie czy głośne w świecie festiwale homarów. Nie wierzycie – to spróbujcie!
HELSINKI
Elite
Et. Hesperiankatu 22 tel. (0-0 358) 9 434 22 00
Adres internetowy: http://www.royalravintolat.com Czynne od poniedziałku do czwartku w godz. 11 – 1.00; w piątki 11 – 2.00; w soboty 14 – 2.00; w niedziele 13 – 23. Akceptują karty kredytowe. Rezerwacja wskazana.
Jedna z lepszych restauracji Helsinek ma za sobą ponad 60 lat tradycji. Zawsze związana z elitą aktorską stolicy Finlandii. Szef kuchni specjalizuje się w daniach rybnych według starych skandynawskich receptur. Ostrygi, małże i przede wszystkim łososie są wprost bezkonkurencyjne. Co nie dziwi ponieważ kuchnia ma stałe dostawy z codziennych połowów. Przyzwoita lista win.
TALLIN
Bonaparte
Pikk 45/47 tel. (0-0 372) 6 464 053
Adres internetowy: www.bonaparte.ee Nieczynne w niedzielę. W pozostałe dni w godz. 12 – 14. Jęz. angielski, szwedzki
W XVII-wiecznej kamienicy ulokowała się restauracja, której wnętrze do złudzenia przypomina francuskie prowincjonalne przytulne knajpki. Szefuje tu oczywiście Francuz, który w karcie dań łączy estoński smak z francuską lekkością i aromatem. Są więc marynowane łososie, bałtyckie śledzie ale także terina z gęsiej foie gras oraz wielkie krewetki w sosie z pernod. Są wina ale chętniej podaje się wódkę.
KOPENHAGA
Krogs Fiskerestaurant
Gammel Strand 38 tel. (0-0 45) 33 15 18 15
Adres internetowy: www.krogs.dk Czynne codziennie w godz. 18 – 22.30 (z wyjątkiem niedziel). Akceptują karty kredytowe.
Niemal stuletnia (od 1910 r) restauracja specjalizująca się w daniach z ryb i owoców morza pięknie położona i równie pięknie ozdobiona obrazami Valdemara Andersena ? XIX wiecznego duńskiego malarza. Obecny właściciel Morten Avlskart dba zarówno o kartę dań jak i o kartę win. W piwnicy leżakuje 2800 butelek 700 różnych gatunków najlepszych win Europy i zza oceanu. W karcie zarówno halibut, łosoś, turbot jak i homar oraz przegrzebki. Najwytworniejsze danie ma związki z Polską jest to bowiem sola z Dover o nazwie Madame Walewska z homarem i truflami (cena adekwatna do nazwy!).
SZTOKHOLM
Prinsen
Master Samuelsgatan 4 tel. (0-0 46) 8 611 13 31
Adres internetowy: www.restaurangprinsen.se Czynne od poniedziałku do piątku w godz. 11.3. – 14.30 i 16.30 – 23.30; w soboty 13 – 23 a w niedziele 17 – 22. Honorują karty kredytowe.
Lokal ze stuletnią tradycją. Kuchnia szwedzka oraz akcenty śródziemnomorskie. Godne polecenia zupa z homara i talerz – pięć śledzi z parmezanem (w cytrynie, jogurcie, pomidorach, pieprzu i goły).
Bogata karta win z przewagą włoskich.
A może znacie lepsze adresy. Jeśli tak, to dopiszcie proszę.
Komentarze
Ha… rzuciło mi się w oczy jedno – wszystkie te restauracje są czynne z wyjątkiem niedziel, a jedna nawet tylko do piątku. Cóż to za maniery? Tutaj ludzie wyjście do restauracji najcześciej odkładają do weekendu, poza tymi, którzy sie w restauracjach prawie że stołują lub bywają tam z innych względów.
Bywały restauracje zamknięte w poniedziałek, ale i te się powoli poddały, bo jak to – inni zarabiają, a oni nie?!
Dziwni ci Skandynawowie…
P.S. Znaczy, szczęścia łut to tyle co łyżeczka do herbaty?! Miałam nadzieję, że więcej…
Dziekuję za szczegóły.
Szanowny Panie Piotrze
Z przyjemnością wchodzę na Pańskiego bloga, żeby sobie urządzić kulinarną wycieczkę po najlepszych knajpach Europy. Od Helsinek do Sztokholmu, z Wenecji do Londynu, z południa na północ, a na deser Sewilla, gdzie rodzina Robles specjalizuje się w rybach, ale ogon wołowy też pychota. W Sztokholmie kuchnia szwedzka, za to wina włoskie, w Londynie „dbają o postępową klasę robotniczą” i serwują klasyczne jaja na bekonie. No nareszcie coś dla ludzi! Najlepsze desery w Wenecji, ale ja na deser zostawiłem 2800 butelek najlepszych win w Kopenhadze (i to w piwnicy!)
Dobrze, że wyszliśmy do Europy, już nie czujemy sie tam trędowaci i jemy w tych samych restauracjach co aktorska elita Finlandii, ale jednak wolałbym się dowiedzieć, co można zjeść w Polsce. A mam wrażenie, że jak Panowie – razem z prof. Garlickim – już wybiorą się poza Warszawę to od razu do Wenecji. Zapraszamy na polską prowincję, chciałoby się zawołać, bo klasa robotnicza żywi się nie tylko w Londynie, choć – jako się rzekło – jaja na bekonie są tam wyborne.
Pamiętam jak Hamilton pisał z czułością o kawiarni „Baryłka” (ciekaw jestem czy rzecywiście istniała, czy Hamilton konfabulował), gdzie dewizą barmanów było „więcej piwa niż kufla to się klient nie uchla”. Czy takie knajpy jeszcze istnieją, gdzie liczy się klimat i styl, a nie tylko karta kredytowa? A tak na marginesie – czy Pan wie, dlaczego Jan Zbigniew Słojewski nie pisuje już (sam Pan o tym wspominał) do „Polityki”? To wielka strata.
I bardzo proszę o więcej anegdot historycznych – są smakowite! Pozdrawiam
Witam po przerwie
Oj potrafią gotować, potrafią. Z osobistych przeżyć w Helsinkach polecam LAPPI, w centrum niemalże :).
Stylowy wystrój (drewno i kamień), zjedliśmy w sali – jak ją sami nazwliśmy – traperskiej. Maleńskie stoliki, stołki z pociętych na ymiar ogromnych pni, ściany i sufit w drewnie.
Menu w kilku językach (dzięki Bogu) w tym nawt podajże po chińsku. Kuchnia zdecydowanie tradycyjna. Co do win, jest w czym wybierać, znajdziemy wina i europejskie i np. kalifornijskie.
Jedliśmy za namową znajomych najpierw doskonałą zupę warzywną (podobno wielki przysmak), do tego zapodaliśmy sobie coś w rodzaju pasty z nielicznymi kawałkami róznorakiego miesa o nazwie która byłaby wyzwaniem dla każdego a na koniec (choć powoli czułem się już jak bohater „Wielkiego żarcia”) zamówiliśmy (znów skuszeni przez znajomych) naszego swojskiego bałtyckiego śledzia w żurawinie oraz pierogi (a w zasadzie jeden gigantyczny pieróg) rybne. Palce lizać. Cen nie pamiętam ale przeżyć się dało. My akurat nie skorzystaliśmy ale lokal organizuje wyjazy na ogladanie zorzy polarnej.
Natomiast znajomi polecali nam Saslik, podobno wspaniały przebogato zdobiony na carską Rosję lokal z doskonałą rosyjską kuchnia jakiej i w samej Moskwie nie uświadczysz (w myśl zasady, że najlepszą pizzę jada się w Barcelonie 🙂 ).