Zgadnij co gotujemy?(138)
Znowu środa więc pora rozruszać szare komórki. Dziś będzie quiz toskański ponieważ nagroda jest świetny przewodnik Anny Marii Goławskiej i Grzegorza Lindenberga wydany przez Nowy Świat a zatytułowany „Toskania i okolice przewodnik subiektywny”. Recenzowałem tę książkę z zachwytem przed paroma tygodniami. Zabieram ja też na najbliższe wakacje, które spędzę pod Carrarą. Ten kto prawidłowo odpowie na trzy pytania i przyśle je na adres internet@polityka.com.pl otrzyma przewodnik subiektywny i sam się przekona, że warto z nim wędrować. No to do dzieła:
1 – Który polski wybitny rzeźbiarz obrał sobie Toskanię za drugą ojczyznę i od wielu lat mieszka w pobliżu Carrary?
2 – Co to za danie: tonno del Chianti?
3 – Panforte (w dosłownym tłumaczeniu – mocny chleb) to słodki smakołyk ofiarowany św. Wawrzyńcowi przez mieszkańców pięknego miasta. O które miasto Toskanii chodzi?
Pytania nie są łatwe, a drugie jest wręcz podchwytliwe. Ale warto się wytężyć by otrzymać tę nagrodę. Powodzenia!
Komentarze
Dzisiaj rządzi Toskania, ciekawe czy Nemo juz wysłała?
Ja nie biorę udziału w konkursach … ale gdybym może już skończyła książke pt. „Pod niebem Toskanii” F. Mayes (którą dopiero zaczęłam) to bym znała jakąś odpowiedź … 🙂
Witam serdecznie, ja też nie biorę udziału w konkursach 😉
wczoraj koleżanka poleciła mi film pt. „Królowa chmur” z D. Szaflarską, który był emitowany ostatnio w TV Polonia a ja nie obejrzałam bo byłam sobie w górach … ale znalazłam go w sieci ..
http://www.tvp.pl/filmoteka/film-fabularny/krolowa-chmur/wideo/film-fabularny-polska-2003
i obejrzałam z zachwytem … cudowna Szaflarska i świetnie się ogląda .. polecam na te zimne wieczory … 🙂
Dzień dobry!
Wysłałam, ale dość późno 🙄
Na to drugie to nawet mam przepis i może go w końcu wypróbuję, bo oliwy mam pod dostatkiem. Grecka wprawdzie (z Krety), ale darowanemu koniowi…
Znowu późno, ale wysłałem. A co tam … 😉
A mnie znowu informatycy załatwili. Do 8:15 nie miałem internetu. Nie znam odpowiedzi na 3-cie pytanie, a sprawdzać nie było czasu. W każdym razie panforte nie było w czasach Św. Wawrzyńca (niewątpliwie tego z Rzymu), więc chyba ofiarowują to ciasto świętemu przy okazji uroczystości. Panforte jest niby ze Sieny, ale można to ciasto znaleźć w wielu innych miastach toskańskich. Trzeba poszukać w archiwum bloga, a na to nie było czasu. Nemo ma to w pamięci na pewno.
Tymczasem gorąco dziekuję Gospodarzowi za wygraną, którą wczzoraj odebrałem z poczty. Czekała od 8-go czerwca. Bardzo dobrze wygląda (z pierwszego przeglądania, nie z okładki, choć i do niej nie mam zastrzeżeń). Cieszą dedykacje Autora i Pana Piotra. Zapaliła się do tej lektóry także Ukochana, a to ze względu na Autora. Ja na razie zacząłem Andę Rottenberg i w Zakopanem nie zdołałem się w ogóle posunąć naprzód, a to za sprawą zmęczenia po wycieczkach. Wracaliśmy na ostatnich nogach i o 9-tej chodziliśmy spać!!!
Przejrzałem wczorajsze komenrtarze. Bardzo lubię jeże. Jeżozwierze jako temat pasjonowały mnie w dzieciństwie. Przepisy trochę dziwne. Nie znam za bardzo kanadyjskiego humoru, ale przepisy na jeżozwierze, tchórze i kolejne sprawiają wrażenie żartów.
Wysyłam bez czytania, a potem wstyd. Miała byc lektura oczywiście.
Panforte służył jako żołnierska żelazna porcja w wojnie tego miasta z republiką florencką za czasów Barbarossy. Walczyli o Montepulciano, między innymi. Wygrali, ale nie na długo 😉
Nemo, nie kryguj się tak z oliwą kreteńską, bo wiadomo, że potrafi być bardzo dobra. Może aż za dobra, bo ostatnio do tuńczyka z Chianti coraz częściej używają nasion oleistych zamiast oliwek. Ale na zrobienie takich przetworów trzeba dużo pracy i odpowiednich surowców. Zwierzaki powinny ważyć od 30 do 40 kg. Wekowanie też trocvhę pracochłonne. Zazdroszczę, że Ci się chce.
Czy za czasów Barbarossy znano już panforte pod tą właśnie nazwą, czy pod wcześniejszą, pochodzącą od pieprzu?
Ta nazwa od pieprzu to panpepato zwany wcześniej, a więc może i za czasów Św. Wawrzyńca, Pan Pepatus
taki przodek Sierżanta & Doktora Pieprzów? 😉
Stanisławie,
może panpepato, tego nie wiem 😉 Już w czasach rzymskich znany był panus mellitus – rodzaj piernika z miodem, w średniowieczu robiono na zimę melatello, panmelato z mąki, orzechów, suszonych owoców.
Nazwa panforte odnosi się podobno do kwaskowatego smaku tego ciasta, bo często fermentowało. Przez dodatek miodu i przypraw zwiększono jego trwałość. Siena była centrum handlowym egzotycznych przypraw, które przywożono z wypraw krzyżowych. Pierwsza wzmianka o panforte została znaleziona w klasztorze Montecelso i pochodzi z 1205 roku.
a tutaj jakoś mały tych winnych rzeczy dają, i tylko pod postacią octu… http://www.latimes.com/features/food/la-fo-cecchinirec12amar12,1,6404408.story
No właśnie ten przepis chciałam wypróbować, a nie przerabiać całe prosię, Stanisławie 😉
Niektórzy kojarzą nazwę z dość zwartą konsystencją ciasta, choć panforte Margherita jest bardziej mięki. Receptura bardzo ścisła zawiera 17 składników, czyli tyle, ile w Sienie jest dzielnic zwanych contradami. Ale jednym ze składników jest ogień potrzebny do wypieku.
Co do żelaznych porcji żołnierzy sieneńskich tez zdania są podzielone. Znalazłem włoskie źródło stwierdzające, że żelazne porcje panforte uratowały sieneńczyków w czasie florenckiego oblężenia w XVI wieku.
Tak czy siak panforte jest uznanym smakołykiem spożywanym zazwyczaj w cieniutkich plasterkach jako zakąska do wina, czasami razem z serami. U nas trudne do zrobienia, bo wśród składników jest wiele produktów kandyzowanych, w tym cynamon, orzeszki cedrowe i piniowe. Nigdy kandyzowanego cynamonu ani orzeszków nie widziałem. Jeżeli to nie błąd w tłumaczeniu receptury z włoskiego na angielski, to jestem bardzo ciekaw, jak się cynamon czy orzeszki cedrowe kandyzuje.
Ale nawet, jeżeli tylko owoce są kandyzowane, a cynamon i orzeszki nie, to i tak dostępne w Polsce owoce kandyzowane są bardzo marnej jakości w porównaniu z np. prowansalskimi, gdzie sztukę kandyzowali posiedli w stopniu znakomitym. Są one w Prowansji na ogół w cenie bardzo dobrych czekoladek, ale są tego warte.
Niestety, u mnie cenzurują dostęp do stron internetowych i coś takiego jest w linku do receptury podanym przez Pluszaka, że nie przechodzi.
yyc
Imponujaca jest lista pilotow helikopterow (i nie tylko ta) zatrudnionych przy produkcji; chyba kilkadziesiat nazwisk, jednoczesnie potepiajac zuzycie paliw kopalnych :-).
tym bardziej warto zobaczyć, aby poniesione nakłady nie poszły na marne 😉
przytaczane dane chyba nie miały na celu straszenia, ale skłonienie do wejrzenia dalej niż koniec własnego, dostatnio zaopatrzonego nosa
ps.
pewnie największe przekłamania i ekologiczne półprawdy dotyczyły nakładów i warunków hodowli przyszłych steków 😉 🙁
This is why towards the end of the 1200s, in the Sienese, the first panes pepatos (spiced bread) appeared in the Convent of Montecelso in SIENA, TUSCANY. Its spice based recipe will substitute the primordial PANFORTE, (strong bread) name this way due to its ?strong? acidic base.
Stanisławie,
to jakieś bzdury z kandyzowaniem cedru i cynamonu 😯
Cedro to smażona skórka cytrynowa (cedrat, Zitronat) ze specjalnych cytryn.
Ingredienti (per 8 persone): 600 gr di canditi misti (cedro, arancia, melone), 200 gr mandorle dolci spellate, 300 gr nocciole tostate , 200 gr miele, 150 gr zucchero, 100 gr zucchero al velo, 75 gr farina bianca, 50 gr cacao, 30 gr di cannella in polvere, 1 bustina di vaniglina, ostie.
a tu jeszcze niezły przepis po niemiecku:
Panforte senese
100 g Haselnüsse, ungeschält
100 g Mandeln, ungeschält
80 g Orangeat
80 g Zitronat
20 g Inwer kandiert
1/2 Zitronenschale, gerieben
2 Elf. Kakaopulver
50 g Weissmehl, gesiebt
80 g Puderzucker, 1 Prise Salz
100 g Honig, Akazienhonig oder Waldhonig, diesmal hab ich Kastanienhonig verwendet
1/2 Tlf. Zimt, gemahlen
1/2-1 Tlf. Gewürzmischung aus:
8 g Nelken
2 g Piment
1 g Muskatnuss
2 g Koriander
1 g Kardamom
2 g Ingwer
1 g Macisblüte
Orzechy należy uprażyć i oczyścić ze skórki, migdały sparzyć i obrać, wszystko posiekać itd.
Dziś rano w jedynce była audycja dla rolników o pszczołach . Pszczelarze mówili o ogromnych stratach spowodowanych przez masowe ginięcie pszczół. Jedną z przyczyn jest dodawanie soli do cukru. Zawartość soli w cukrze może wynosić do 2,5 %.
Czego to człowiek nie wymyśli 🙁
Ciekawy artykuł o soli w cukrze:
http://eradycator.salon24.pl/78434,ile-soli-w-cukrze-niemieckiego-koncernu-biala-smierc-polskich
Ekologiczne są futerka naturalne a nie ze sztucznego tworzywa. I skórzane buty.
Zabo tylko prosze nie o futrach, bo sie mordobicie zacznie.
Marku artykul ciekawy, tylko mnie sama koncowka zaskoczyla. Co do tego ma Unia? Czyzby jakims tajnym nakazem zazyczyla sobie dodawania soli do cukru?
http://www.youtube.com/watch?v=y8Kyi0WNg40
Marku,
dodzwoniłeś się do tej wnuczki?
Jolinek51, Szaflarska ciągle ma wielką klasę. 2 czy 3 lata temu widziałem ją w teatrze, gdzie między innymi śpiewała i tańczyła. I nie było to żałosne w najmniejszym stopniu. Spektakl pt. „Fioletowa krowa” w Fabryce Trzciny miał premierę w 2005 roku. Piszę o tym, bo aktora w wieku budzącym duży szacunek łatwiej wykorzystać w filmie niż w teatrze, gdzie w trakcie spektaklu jest on zdany tylko na siebie.
Dobra, Nirrod, ja tylko chciałam powiedzieć, że to co naturalne i ekologiczne nie zawsze jest akceptowane a zamiast tego popierane są (siłą rzeczy) produkty, których wytworzenie a potem zutylizowanie jest wręcz szkodliwe. Taki paradoks.
To mi się przy tych stekach nasunęło
Oczywiście byłem przekonany, że w angielskim tłumaczeniu popisali bzdury. Ciekawe, bo do angielskich źródeł mam duże zaufanie, na ogół są bardzo solidni. A w niemieckim przepisie w ogóle nie ma cynamonu tylko kardamon.
Znalazłem właśnie angielski przepis pozbawiony głupstw ale trochę uproszczony i z użyciem papieru ryżowego 🙄
http://whatscookingamerica.net/Cake/panforte.htm
Oczywiście przepis amerykański nie angielski
Popieram co nieco Starą Żabę. Wiem, że trzeba coś zrobić z okrutnym traktowaniem zwierząt hodowanych na futerka. Tylko bojkotowanie futer jest działaniem pozornie tylko prowadzącym w dobrym kierunku. Znałem ginekologa, który wszystkie panie, u których stwierdził ciążę, namawiał do aborcji, bo życie jest ciężkie, świat okropny i w ogóle lepiej jest się nie urodzić. Likwidacja przemysłu futrzarskiego to wybicie zwierząt futerkowych. Pewnie też na zasadzie, że lepiej nie żyć niż się męczyć.
W równie okrutnych warunkach bywa hodowany drób, a jakoś nikt nie protestuje przeciwko jedzeniu jajek i kurczaków. Ostatnio zaczyna sie wprowadzać przepisy zabraniające hodowania drobiu w warunkach wołających o pomstę do nieba. O to samo należy walczyć w odniesieniu do zwierząt futerkowych. Wydaje mi się, że to lepsze rozwiązanie niż ich likwidacja. Oczywiście zdania mogą być podzielone, ale sprawa nie jest tak prosta, jak się przeciwnikom futer wydaje.
Włąściwie nie ma potrzeby ogłaszać wyników quizu. Już wiecie: wygrała Nemo! Gratulacje!
Ale było aż 14 innych prawidłwoych odpowiedzi, tyle że przyszły parę minut później. Po raz pierwszy uczestniczyła np. w zabawie Stara Żaba i pewien nowy kolega, który twierdzi, że konkursy go nie bawią.
A odpowiedzi prawidłowe brzmią tak:
1 Igor Mitoraj;
2 Mleczne prosię gotowane w vin brusco i marynowane w oliwe;
3 Siena.
Przed wakacjami będą jeszcze dwa quizy. Do wygrania książka Gordona Ramsaya „Szwef kuchni po godzinach” i „Przemytnicy marchewki,, groszku i soczewicy” rodzinnej spółki Szaciłłów. Ależ powiększy kulinarna biblioteczka Nemo!
Stanisławie,
ta wersja Panforte Date to taka na specjalne okazje 😉
Heh, wcale nie powiedziane, że nie ma lepszych i szybszych 😉 Gdyby np. Stanisław miał internet już o 8:03… 🙄
Dziękuję za nagrodę! Opłaciło się nie zaspać 😉
Dzień dobry. Jak zwykle w środy, zaxzynam od podczytywania wczorajszego i już rozwiązanych zagadek. Żal, żal serce ściska….
Sławek – z kolekcji parysko – echidnowej, najlepiej poznałam kapelusze Wandy i Zbyszka
Flaki kocham, niezależnie od tego, co się w nich wyprawia, kiedy flaki żyją. Cichutko się przyznam, że grożenie Pyrowe przejścia na pokarm zielony, pustą groźbą jeno. Pyra mięsożerna nad wyraz i nawet mięsa czerwone ma w wielkiej estymie.
EMI -0 dziękuję w imieniu Młodszej. Okazało się, że mamy już w wersji polskiej, ale i tak obejrzany
nemo, o której wysyłałaś? 😉
Nemo, gratuluję.
Dzień dobry Szampaństwu.
Stanisławie,
poczucie humoru mieszkańców Kanady? Zimą bobrom odcinamy ogony i na największym lodowisku świata – Rideau Canal w Ottawie – zajadamy się tym przysmakiem, swawoląc na łyżwach 😯
Dzisiaj zapowiada się burzowo 🙁 Naszczęście dopiero za parę godzin. Idę dospać.
p.s. Zapomniałam podać nazwę przysmaku – beavers tail 😉
Alicjo, przynajmniej logiczne i nie ma tuńczyka w nazwie 😉
Stanisławie, dziękuję 🙂
Pluszaku, o 8:08, a Ty?
Stanisławie (11:00),
Co do drugiego akapitu:
Nie ma nic prostszego. Kupuj jajka jedynie od kur hodowanych w dobrych warunkach. W handlu te jajka są (powinny być) odpowiednio znaczone, na przykład u nas jest to:
http://www.krav.se/System/Spraklankar/In-English/KRAV-/
Ja od przynajmniej sześciu lat innych nie kupuję godząc się na ich wyższą cenę. „Poznaj siłę swojego pieniądza!”
Od czegoś trzeba zacząć.
Również od kilku lat kupuję wyłącznie mleko oznaczone tym symbolem. Na początku bylo ono prawie niewidoczne na półkach z nabiałem – teraz jest zupełnie inaczej.
Koniec ewangelii na dzień dzisiejszy…
nemo, o 8:15 dopiero…
Stanisławie, zgadzam się, jeżeli nie ma lepszych rozwiązań należy domagać się stworzenia lepszych warunków życia dla tych zwierząt. A może warto pomyśleć o tym aby zacząć się ograniczać w konsumpcji (kolejne futro wiszące w szafie – to tak nie wkraczając na grunt kulinarny)
właśnie, tak po prostu, trzeba zacząć
Tak, ograniczać sie można. Rozumiem niechęć do kupowania futer dzikich zwierzat, chociaż wybitni przyrodnicy i pracownicy leśni twierdzą, że odstrzał pewnej ich ilości jest konieczny. Z drugiej strony wiem, że nawet wśród leśniczych nie brakuje kłusowników. Nic nie jest tak proste, jak z daleka się wydaje.
Andrzej Szyszkiewicz na pewno ma racje, że kupowanie produktów pochodzacych od zwierząt hodowanych w dobrych warunkach prowadzi we właściwym kierunku. W Polsce jest to chyba troche bardziej skomplikowane niż w Szwecji. Niby są takie jajka, ale dobrze wczytując się w opis dochodzę do wniosku, że jest tam mowa tylko o zróżnicowanej karmie. Spotykałem tez jajka od kur „swobodnie biegających”, ale bardzo rzadko.
Aszysz ma rację 😎 Swiadomy konsument, najlepiej wsparty instancją kontrolną, może wymusić na producencie wszystko. Już tu o tym dyskutowaliśmy niejednokrotnie. Jeśli zaś ekologiczne jedzenie jest droższe, to lepiej jeść mniej i rzadziej, za to z czystym sumieniem.
Największy problem moim zdaniem, to kwestia zaufania do producenta. Czy taki chłop mówi: to dla mojej rodziny, więc nie popryskam, nie przenawożę, nie dosypię mączki z padliny, a to na sprzedaż…
nemo gratulacje … 🙂 ta książka ?Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy? z rodzinnej spółki Szaciłłów trochę droga bo prawie 40 zł … a ta żona Monika – to aktorka z „Rodziny zastępczej” ….
no właśnie nikt nie ma wiadomości o Panu Lulku … może Magdalena????????
Przez gapiostwo wcięło mi dwa akapity. Chciałem dodać do tych ogonów bobrowych, że ponoć nawet mądre koty ogonów nie jedzą. Ale te bobrowe są przed zjadaniem zapiekane w cieście. I chyba w ogóle są wegetariańskie.
Jolinku, dziękuję 🙂
Zadzwoniłam do rodziny Pana Lulka i wiecie, co usłyszałam na pytanie, jak czuje się dziadek?
– Nie wiem, ja jestem tylko wnuczka. Może tata będzie coś wiedział, najlepiej dzwonić wieczorem, bo on dużo pracuje.
A więc rodzina się nie przejmuje, a my tu panikujemy 😯
Musiałam dwa razy przeczytać to, napisała Nemo. ale to pewnie znaczy, że jest dobrze.
Co do jajek, to niedawno w „Polityce” było o hodowli kur w Polsce i oznaczeniach jaj. W najgorszych warunkach powstają te oznaczone cyfrą 4 – chów klatkowy, co powinno być wg. mnie zabronione przez prawo.
Sprawdziłam w moim sklepie na rogu – w sprzedaży tylko takie, bo tanie i duże.
Stanisławie,
oczywiście, że ogony wegetariańskie, a już co najmniej rybne.
Also,
ja to też tak interpretuję, ale wieczorem zadzwonię do Grzegorza 😎
Bateryjna (klatkowa) produkcja jaj jest w wielu krajach zabroniona, do Szwajcarii nie wolno takich nawet importować. Może to prawo dotrze także do polskich producentów, konsumenci powinni się tego domagać, ale najpierw chyba trzeba im pokazać kurnik z 10 tysiącami niosek w klatkach wielkości pudełka do butów…
Pokazywanie takich rzeczy jest jak najbardziej wskazane, ale mało chętnych do tego, bo po co takiemu lobby sie narażać. W filmie Mondo Cane można było oglądać karmienie gęsi przez rury sięgające żołądka. Robiło to wielkie wrażenie, ale nadal w kilku krajach wolno to praktykować. Sam zresztą do miłośników fois gras należę, ale głosowałbym przeciwko męczeniu gęsi.
Dzien dobry!
Magdalena nie wie nic o Panu Lulku, Magdalena wie jedynie o swojej Mamie – operacja zaczela sie o 8 rano i jeszcze trwa…
Mnie wystarczyło zdjęcie zdjęcie w „Polityce” – KOSZMARNE BARBARZYŃSTWO! Ale właściwie dopiero z tego reportażu dowiedziałam się, jak u nas oznaczane są jajka i jak to się przekłada na warunki hodowli.
O oznaczaniu mleka nie słyszałam – nie wiem, czy w Polsce jest coś takiego.
Zajrzę wieczorem, a teraz ‚uciekam jak motyl śpiewając w podskokach’ (to z tegorocznych matur, pamiętacie?)
Jeszcze nie panikuję. Tylko wnuczka 🙁
Magdaleno, wszystkie dobre myśli z Tobą i Twoją Mamą!
to nie jest niespodzianka – nemo gratulacje i ode mnie.
Jak juz wiecie spedzilismy ze Slawkiem wspanialy wieczor. Po raz pierwszy jadlam jagniecine (jesli to poprawna nazwa). I to dzieki Slawkowi wlasnie.
Zwiedzanie niekoniecznie idzie w parze z kulinarnymi wyprawami po restauracjach. Zatem kuchnie francuska poznalismy tego wieczoru wlasnie. Knajpka gwiazdek w Michellin`ie raczej nie posiada lecz bylo smacznie i – uwaga – bylismy jedynymi goscmi. A wino jekie wybral Slawek w sam raz do potraw. Na zakonczenie Stara Sliwka rozsnula aromat nagrzanych sloncem sadow i poplatala echidnowe nozki.
Przy pozegnaniu Slawek zaskoczyl mnie/nas serdecznie. Szampan – ale jaki szampan; gesie watrobki i ser oraz jako dodatek sos czy tez raczej konfitura z szalotek. A Rudy pomoze mi ponownie z australijskiego kocmuluszka stac sie piekna.
SLAWKU, RUDY – dziekujemy raz jeszcze.
Teraz ruszamy w kolejna trase. Zatem do nastepnego stukania.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Nam się australijski kocmołuszek podoba jaki jest 😉
Magdaleno, ślę wam dobre myśli!
Przy obiedzie pochwaliłam się Osobistemu, że znowu wygrałam blogowy quiz, a on na to: Czy oni cię jeszcze lubią? 😯 🙁
Stanisław pisze:
„do miłośników fois gras należę, ale głosowałbym przeciwko męczeniu gęsi”
Najlepsza metoda głosowania – przestać jeść fois gras.
Hej, tylko proszę bez „ależ lubimy, lubiiimy” 😉
Głuchą ciszę zinterpretuję jako skupione oczekiwanie na biuletyny zdrowotne…
Czegoż ten babsztyl jeszcze się czepia?!!!!
Odpowiedż dla Nemo i Osobistego :
tak, lubimy !
i cenimy za wiedzę !
Nie wymigasz się, Nemo – bardzo 🙂
Andrzeju, jak ktoś zauważył, nic nie jest proste. Mój wpływ na produkcje fois gras jest żaden. Jadam ten specjał chyba 2-3 razy w roku w różnych krajach. Ostatnio w Polsce, ale francuski. Są metody pozyskiwania otłuszczonych gęsich wątróbek w sposób naturalny. Wychodzą one mniej więcej dwa razy drożej i jestem w stanie to zaakceptować płacąc więcej. Tylko na razie trudno wybierać restaurację na podstawie źródła pochodzenia fois gras. Ale może kiedyś restauratorzy będą mieli dwie różne oferty i wtedy na pewno będę głosował wybierając fois gras od gęsi karmionej naturalnie.
A odzwyczaić takich Francuzów od foie gras łatwo nie będzie.
Właśnie wczoraj ogładałam francuski program kulinarny-
przygotowano miętusa faszerowanego gęsimi wątróbkami.
Napiszę, że lubię i może kiedyś zostanę zaproszony na te pierogi. To ważniejsze od książki. Książkę można wypożyczyć w bibliotece, a dobre pierogi spotkać trudno. Tak więc bardzo Cie, Nemo, lubię. I to nie koniecznie za wiedzę, ta mnie trochę przeraża. Bardziej za to, gdzie mieszkasz i za to, że znasz się na winach. W tym, gdzie mieszkasz, chodzi o całokształt, który, jak sądze, wpływa na osobowość. Dlatego też mam taki sentyment do naszych górali.
OK. dzięki, i przestańcie już, bo mnie zawstydzacie 😳 Ja Was też lubię 😉
Stanisławie,
jakie pierogi byś chciał?
Idę wieszać pranie, pogoda jest piękna, słońce i upał. Jutro ma być śnieg powyżej 1500m 😯
Panie Piotrze! Trafiłam w przepisach na tonno del Chianti jedynie na to, ze świnka ma mieć 30 – 40 kg, czyli jest to dobrze już podrośnięty warchlak. Natomiast Pan pisze, że jest to mleczne prosię. Normalnie prosiaka odsadza się od maciory w wieku 3 -4 tygodni i waży wtedy około 7. kg. Niegdyś odsadzano prosięta w wieku 6 tygodni i ważyły wtedy 13. kg. Moje pytanie: czy te akurat odsadki karmi się nadal tylko mlekiem? Istnieje taka opcja, ale słyszałam o niej tylko w Ameryce – przy fermach mlecznych jest utrzymywanych kilka tuczników, którym daje się mleko nie nadajace się do sprzedaży, być może coś jeszcze do tego. Ale o żywieniu świń tylko mlekiem w Europie nie słyszałam.
Natomiast wiem, że świnki na szynkę parmeńska karmi się tylko jęczmieniem i owsem.
A ja myślałem, że parmezanem!!!
Nemo pisze, że „wysłała dość późno”, czyli 08:08, a u mnie wpis się pojawił 6. minut wcześniej, czyli o 08:02. Czyli zaspanej Nemo wystarczyło tylko te 6. minut. W życiu nie dogonię, nawet jak zmienię komputer na szybszy!
Ja się skaleczę! Właśnie dostałam wiadomość, że jutro wizytacja ze Stada Ogierów i to świtem! Lecę do stajni!
Kiedys podrozowalem po kraju gdzie wszyscy -takie robilo wrazenie- mieli kury a co gorsze koguty. Te koguty bezuzyteczne jakby nie bylo tylko mordy darly i spac nie dawaly. Ale kury jak to kury jaja znosily, zakladam ze ekologiczne, chyba ze po nocach je czyms wrednym karmili. Mysle, ze zwyczaj posiadania kur trzeba spopularyzowc w Polsce i innych krajach. W ogrodku badz na balkonie kilka kur. Koguta jednego w sasiedztwie, wystarczy. Kury beda nosic eko-jaja a jak sie dobrze postaramy to oddzielnie zniosa bialko i zoltko to i cholesterol ograniczymy. Zeby nie zasmiecac to moze i takie jajko bez skorupki. Kure w zimie nalezy jednak z balkonu sciagnac i nie dozywiac cukrem z niewiadomego pochodzenia a juz nie daj Boze od Germanca bo kura nie tylko zacznie gdakac po niemiecku ale zdechnie.
Wychodowac by trzeba drzewa odzywiajace sie tlenem a nie dwutlenkiem wegla i zakazal dozywiania dzikich roslin wszystkim zmotoryzowanym. Za dozywianie przydroznych drzew mandat 1000 euro i ani centa mniej (bonow towarowych Banku PKO nie przyjmowc). Jednoczesnie rozwiazany problem wypadkow i drogiej benzyny.
Co do futer to ja bym pofarbowal futra Eskimosom bo do czego to doszlo, zeby wszyscy w wiosce pokaz mody urzadzali. Kajaki tez bym polamal a raczej pocial bo zeby ze skory to skandal. Ze ski-doo problem bo psow ruszyc nie wolno a ski-doo na paliwo kopalne, tluszczem wielorybim zastapic nie nada wiec niech laza na piechote. Przynajmniej Grenlandii nie roztopia i Bahamow nie zaleja.
Dla zaoszczedzenia energi wylaczylbym przede wszystkim komputer.
Tak w przelocie: czy do cukru nie dodają, nie tyle soli, co jakiegoś dodatku przeciwzbrylającego? Bo do cukru pudru na pewno, bo nawet jest informacja na opakowaniu. Raz zrobiłam ciasto z cukrem pudrem zamiast kryształu i wydawało mi się, ze było zdecydowanie mniej słodkie. Specjalnie tym się nie przejęłam, bo było ładnie upieczone.
A takiej prawdziwej, grubej rafinady to już wieki nie widziałam. I takiego porządnego cukru w kostkach, który się nie rozsypywał, czyli nie był „łatworozpuszczalny”
W tekscie wspomniano o pakowaniu soli na tych samych maszynach wiec pewnie zalozono, ze maszyny nie umyte przed pakowaniem cukru.
Oj, Żabo to prawda z tą rafinadą. Pamiętam, że u moich rodziców w „gościnnej” cukierniczce zawsze była rafinada. I patrzcie państwo za „komuny” była teraz brak! 🙁
Trzymamy kciuki za Magdaleny Mamę. I za Magdalenę, która pewnie jest w niebywałym stresie – wielu z nas zna ten ból.
„Tylko wnuczce” informacji szpital nie udziela, czy jak?
Dobrego dnia życzę wszystkim!
Żabo,
Toskański kucharz i wielka księga „Culinaria Italiana” twierdzą, że te prosięta sa karmione mlekiem. Nigdy nie robiłem i nie podglądałem więc nie mam pewności. Wkrótce tam znowu będę to się wywiem i opowiem.
Witajcie
Przeczytalem kilka komentarzy o sobie sprzed 2 dni i przyznam, ze troche zazenowany jestem. Staram sie na blogu nie epatowac czytelnikow moimi osobistymi problemami. Moge napisac tyle – decyzja o wyjezdzie byla najlepsza z mozliwych w mojej sytuacji. A decyzje wplywajace na te sytuacje nie byly moje. To nie jest tak, ze zostawilem dotychczasowe zycie by spelnic jakis kaprys (wyjazd). Po prostu nic mi nie pozostalo innego. To znaczy pozostalo – dolowanie. I tyle. Mam nadzieje, ze nie bedziemy do tego wracac tym bardziej,ze zapominam powoli o swoich problemach i jest mi tu niezle. Po prostu pasuje mi to co innym wcale nie musi sie podobac. Kazdy zyje przeciez po swojemu.
Pozdrawiam
W CBC Calgary (radio) leci wlasnie rozmowa z badaczami ludzkiego szczescia a dokladnie szczescia Amerykanow. Badania dowiodly, sie okazuje, ze sa oni mniej szczesliwi niz byli w latach 70-tych a co gorsza kobiety sa bardziej nieszczesliwe niz faceci. Oczywiscie potrzeba jeszcze 10 lat badan (na koszt podatnika a jakze) zeby cos konkretnego stwierdzic dlaczego tak jest? Poki co mozliwe wyjasnia to fakt ze: 1-kobieta pracuje, 2- musi sie w pracy uzerac z paroma facetami a nie jednym w domu, 3- z tym jednym sie rozwodzi co sie okazuje nie daje zadowolenia jakie powinno, 4-(najlepszy powod moim skromnym zdaniem), wolnosc seksualna Pan zadowolila glownie Panow. I tak sie kolko zamknelo. Ruchy feministyczne okazaly sie koniem trojanskim. Trzeba bedzie wspomoc kolezanki zwlaszcza w punkcie 4-tym. Panowie robota nas czeka.
Zyczac milego dnia wracam do pracy 🙂
yyc 😆
yyc
Ty sobie uważaj z tym pomaganiem. Ja za bardziej błachy apel siedziałem na chójce wiele tygodni 🙂
Seksita jeden.
s
Witam, wrocilam, Lodz ma swoje rany ale jest tam bardzo fajnie, oczywiscie zalezy od ludzi. Jadlam swietna pieczen z dzika a nestepnego dnia pasztet rowniez z tego dzika, w pasztet byly wmontowane zurawiny i dawalo mu swietny smak a teraz mam jeszcze 5 kg. miesa z dzika, ktore to zamrozone podlozono mi do samochodu w prezencie, wlasnie zamowilam telefonicznie znajomego z maszynka do miesa i bedziemy radzic co przekrecic co upiec.
Pilam tez tam wino z z jablek, mialo wyrafinowany smak, jabka woda i drozdze ale nie zaden jabcol.
Poza tym na wszystkich plakatach firmy Pedigree w Lodzi kroluje Radek, gdyz zaden inny pies tak dobrze nie wyglada. A Antek ma w Zgierzu jadlodajnie, w kazdym razie po drodze sie widzi „Obiady domowe u antka” – wyszlo szydlo z worka.
yyc czy moge Ci kogos podeslac?????????????
yyc ,
Jak podsyłają, to bierz. U mnie będą pierwsi, to Ci zdam sprawę 😉
Udawam się do robót 🙁
O, i jakieś turkuciopodobne ścięły mi pod osłoną nocy dwa pomidory, dość małe sadzonki, bo pozno się zorientowałam, że jeszcze te mam. Scięły do samej ziemi i zeżarły, bo śladu po liściach nie ma. A żeby im na żółto wyszło 👿
A mnie kot stratowal siedem bawolich serc
Morąg, nemo,
parę dni temu w sklepie widziałam nasiona pomidorów pod nazwą „OXE Heart”, czyli Bycze serce, nie miałam czasu, żeby stać w kolejce, chciałam kupić. Zdjęcie na torebce było dokładnie takie, jakie gdzieś w swoich zbiorach ma nemo, zaraz poszukam i zapodam sznureczek. Jak będę przejeżdżaćobok tego sklepu, to zakupię, dla was też. Już widzę, jak się nemo cieszy, że Jej jeszcze coś wciskam z wiadomego klanu – to wszystko dlatego, że ja bym chciała, a mogę sobie pozwolić na 5 krzaczków, no to niech ludzie chociaż mają 🙄
Alicjo, dziekuje to moze odwrotnie ja je przysle, wzdrygam sie przed placeniem za nasiona w dolcach, ja mam te nasiona z Polski, gdyz te pomidory sa tam popularne, owoce sa tez sprzedawane na rynkach z warzywami ale ja chcialam miec moje wlasne w zasiegu reki, zostaly mi jeszcze cztery rosliny, wiec na balkonowa hodowle wystarczy, na wsi juz rozplenily sie czarne slimaki i zra to co dla oka i dla podniebienia mialo byc dobre.
A taki pasztet to iole ma siedziec w piekarniku, na razie po 15 min. wypuszcza soki…
O, jak szukacie, to nie znajdziecie 🙁
Nie wiem, gdzie te pomidory, które nemo kiedys pokazywała, podpisane było cos w stylu „nieznana odmiana z Polski”.
I jeszcze wam cos powiem – Pan Lulek wyjdzie sobie zdrowy jak ryba ze szpitala i zerwie z ostatnio permanentnym stanem abstynencji, a my wszyscy będziemy musieli się udać na odwyk, wznosząc toasty za Jego zdrowie 😯
Zdrowie Pana Lulka!
nie ruszac go z piekarnika dopoki doputy sie tam nie zjawie 😆
to prosze bardzo
Morag slij…bede sie staral.
yyc to skontaktuj sie prosze z Alicja
W pracy mielismy mily lunch. Pogoda krolewska, slonce ale nie za goraco. Grile poszly w ruch, tradycyjnie hamburgery ale ja cos hamburgerowaty nie jestem, nieminiej 2 godzinki zeszly w spokoju 🙂
OK…a kogo i kiedy?
Jestem tylko wnuczką? No, no, ma panienka luz i dystans, albo obfitość dziadków…. Magdalena biedna przeżywa to, co Marialka; tyle, że Marialka już trzeci miesiąc, a MTSiódemeczka ma rozrywkę na okrągło.
yyc,
u Ciebie to juz lipiec będzie (pierwsza dekada, mniemam), resztę – wejdz na pocztę do n-k
OK
Rozmawiałem z synem Pan Lulka. Operacja przeszła pomyślnie. Wszystko jest dobrze. W piątek powinien wrócić do domu.
Kamień spadł nam z serca.
Magdaleno trzymamy kciuki.
yyc dzieki, Alicja Ci opowie, w kazdym razie chodzi o mysliwego ale b. milego czlowieka a tak to chirurg-neurolog
To mamy dobre wiadomości o Panu Lulku … 🙂 …. Magdaleno dla Ciebie i Twojej mamy też tu jest dużo pozytywnych myśli …
Marku, kamień z serca 🙂
Jeszcze Magdalena, oby też dobrze.
Oby tak dalej, dużo zdrowia Panie Lulku!
Magdaleno, trzymam mocno kciuki.
Mam nadzieję, że Magdalena też będzie miała dobre wiadomości.
Dopiero teraz wróciłam i chyba tylko dlatego dojrzałam wpis Wojtka z 17.51 – zrobił literówki i chyba musiał posiedzieć w ‚poczekalni’.
Wojtku – szczęśliwej drogi. 🙂
Wiadomo, ze Pan Lulek jest nie do zdarcia!
Do wyboru do koloru, jakie komu nasionka potrzebne 😀
http://sklep.centrum-sojka.com.pl/go/_info/?user_id=480&lang=pl
szukałam w przepisach Alicji i Pana Piotra jakiejś sałatki z krewetek (nie znalazłam) i przy okazji znalazłam przepis na marynowane czereśnie a to sezon już na nie:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Czeresnie_marynowane_Puchali.html
ciekawe czy po dwóch dniach można już je jeść bo mi potrzebne na sobotę 🙂
Marku,
dzięki, w takim razie nie będę dzwonić. Wróciłam późno, czereśnie trzeba rwać, bo ptaki zeżrą wszystko 😯
Alicjo,
nie szukaj, ten pomidor jest tutaj:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/Pomidory#5211704533680517746
Ja tu mam bawole serca Coeur de Boeuf, ale zupełnie inne, w kształcie serca właśnie. Nasiona z pomidora kupionego w sklepie, z serii Spezie rara, stamtąd też meksykański Zapotec.
Będzie dobrze.
Mówiłam – Pan Lulek wskoczy na dawne nieabstynenckie tory, a my na odwyk 🙄
Nawiazując do pomidorowego, u nas są też takie małe szare ślimaki, co żreją wszystko równo. Powiadali, że pojemnik z piwem zanurzyć na tyle, zeby był równy z powierzchnia gleby, a one piwosze, się potopią. No wiecie co?! Piwo marnować?!
Wpadłam dzisiaj na pomysł, jak nie dopuścic moich, gdyby to były te szare małe. Przecinam pojemnik po jogurcie od góry do dołu – najpierw usuwam denko, oczywista. Przecinam po to, żeby jak już pomidor spory i poradzi sobie sam, to po co mu taki kołnierzyk, estetykę psuje. Pół centymetra w glebe, z 5-6 w górę. Sprawozdam, czy działa, wszak mam jeszcze małe tomatillos!
A tu dopiero nasionkowy zawrót głowy
http://www.epnos.pl/?d=nas_war&o=3
To teraz Pan Lulek podreperowany na nastepne 20-to lecie dopiero zacznie pedzic. Ze szpitale sobie przywiezie roznych nowych rurek, pipet, menzurek, palnikow, butli i innych pielegniarek i czego tam jeszcze trzeba do pedzenia i produkcja ruszy. Ja mysle, ze ten kryzys co to na Wall St. wywolali juz minal. Trzeba kupowac co sie da bo zacznie drozec.
Alicja odezwe sie z domu bo w pracy cos mi slabo chodzi nk. Oni tu staraja sie wszystko co moga blokowac. Nie wszystko daja rade ale tez nie zawsze chodzi jak trzeba.
Zapomniałam zilustrować.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9721.jpg
Te bawole serca, ktore znam z Polski maja ciemniejsza czerwien, sa troche pomarszczone, bardzo miesiste i sprawiaja naprawde wrazenie serca.
http://www.radar.pl/POMIDOR-GRUNTOWY-Bawole-Serce-16020714/
Ledwo zipię i ledwo kumam
Przygotowana na inspekcję tych tam… jak oni się zwą?
Żabo, idź spać. Rano masz inspekcję 😎
Wydrylowałam 3 kg czereśni, zjadłam dziś chyba drugie tyle, ale to mój ulubiony owoc, najchętniej prosto z drzewa. Nigdy mi się nie przejadł. Kupowanych nie jadam. Jako dziecko podkradałam na alei strzeżonej przez stróża z dubeltówką 😯 Kradzione były lepsze niż z własnego ogrodu, bo tam były przeróżne poniemieckie odmiany. Nasze drzewo też było poniemieckie i wielkie. Należało wdrapać się na szczyt i kołysząc patrzeć na świat z góry i pluć pestkami jak najdalej.
W Szwajcarii właśnie odbyły się mistrzostwa w pluciu pestką czereśni na odległość. Na onecie napisali, że wiśni, a to nieprawda, wiśnie są tu rzadkie. Zwycięzca osiągnął prawie 15 metrów 😯
Ty mi nie pisz nemo o czereśniach. Na Bartnikach był tak zwana czereśnia biała pomiędzy innymi czerwonymi (ta zółtawa, mniam mniam…). Poniemiecka, oczywiście. Zazwyczaj jak juz na ten szczyt sie dotarło, to zlezć nijak było z pełnym brzuchem, ale człowiek dawał radę 😎
Ogród należał do nas i sąsiadów także zarówno i jak tu się dzielić jedną białą czereśnią…
Ja właziłam i zażerałam się, no przecież nic nie znosiłam na dół w koszyku! Brzuch miałam pełny 😉
Jadam kupowane, Peru, Meksyk, dzisiaj piękne ze Stanów i nawet smakowite. Nie mogę się oprzeć czereśniom, raz są gorsze, raz w sam raz, niewazne.
U nas mało popularne w ogrodach farmerów, a o wisniach to zapomnieć 🙁
Jeszcze muszę uzupełnić dokumentację i rano wyprać konia, żeby był śliczny – grzywka w piórka, ogon w pędzelek. On jest, bestia, strasznie duży i jak podniesie głowę do poziomu, dla niego normalnego, to ja wymiękam, nie podskoczę.
Dzisiaj od 14:57, czyli od otrzymania wiadomosci ze Stada, udało mi się kupić farbę (2 x 10 litrów), zmobilizować załogę do odpajęczyniania sufitu i scian i do malowania ścian, zakupić w dwóch miejscach kwiatki i je posadzić, wywalić na zbita morda upitą w trzy du.. (a nawet troje ich było), dokończyć malowanie w kilku boksach po wywaleniu załogi…
A teraz nałykałam się wieczornych tabletek plus coś na bolace nogi i biorę się za dokumenty. Dużo tego nie ma, ale w kilku egzemplarzach. Po prawie to samo. ale trochę inaczej. Nie da się tego wydrukować, trzeba ręcznie. Jeden druk: „Rejestr pokrytych klaczy” jest od prawieków taki sam. Jest tam rubryka „powiat”. Gdy były tylko województwa, druk nie zmienił się i trwał uparcie aż do recesji powiatów.
Alicjo,
z białych były najlepsze konfitury. Biała czereśnia z alei przechylała się do naszego ogrodu, więc owoce uważaliśmy za nasze 😉 Tutaj jeden chłop miał stare drzewo z takimi czereśniami, ale padło w wichurze 2 lata temu 🙁
Żabo 😯
Trawników chyba jednak nie malujesz?
Nemo,
żywica (chyba), zastygąjaca na czeresniowych głównych pniach? Ależ smakowała! Tylko mało, niestety.
Tu szykuje sie burza ogromniasta.
O, juz sobie wyobrażam, jak Żaba maluje trawniki 😯
Toż to hektary, a dojazd do chałupy też nieKrótki 😉
Stare, ale dla ciekawskich Żabich Błot : http://alicja.homelinux.com/news/Zabie_Blota/
A ja juz myslalem ze bedzie tego konia malowala ale przeczytalem dalej. Beda za to kolorowe jarmarki i obolala Zaba. Jak znam Zabe to ona i niebo im wymaluje zeby bylo niebieskie. Jak widac drukow nie warto zmieniac, podzial kraju sie szybciej zmieni. Bochen chleba, sol i niech te szkapy pokrywaja ci z powiatu czy hrabstwa, wojewodztwa, regionu czy aglomeracji.
W Calgary tez burza. Od paru dni dzien ladny, sloneczny a jak wyjde z pracy albo i wczesniej to znowuz serial czarne chmury TV powtarza i grzmi, i mruczy i poblyskuje do wieczora. A rano…po krolewsku, rzesko, slonecznie itd…
Pan Lulek naleśnikom nie przepusci.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5461.jpg
Własnie skonczyłam pisać, znaczy z komputera przepisywałam na papierki w trzech egzemplarzach. Wrrrr… Idę się wykąpać i trochę przespać. Proszę zbudzić mnie o 05:00, nie bez przesady 05:30, wystarczy.
Trawy nie pomalowałam, ale wyrczę na zięcia, bo połowę skosił a do drugiej połowy nie może się zabrać. W tym czasie ta pierwsza dorasta do tej nie skoszonej i zaraz będzie równo. Chodzi o trawę przed domem, gdzie popasaly się konie i wygryzły we wzorki. Trawa przy drodze wygląda jak alpejska łąka Nemo. Jutro ją pstryknę i podam dalej przez Alicję.
Ja spokojnie… przeżywam. Francuski *rozumiem* lekutko. Ale wystarczy posłuchać.
Są inne, ale to juz nie to. Przy tym płaczę. Wolno mi… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=kZSAkCdLzkg&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=tTcsJCtU5Ww&feature=related
Nie placz Alicjo,
A to wszystko przez Nemo, ktora kilka dni temu wspomniala cos starego (M.Umer), od tamtego czasu tez szperam w youtube. Czy ktos jeszcze pamieta „Rewie piosenek” Kydrynskiego i jak sie na te pol godziny tygodniowo czekalo?
Dobranoc.
Zabo,
wstawaj, juz 5:53!!!
Nowy, dzięki za pobudkę, zbudziłam się sama 05:23, co to znaczy obowiązek! Koń wyprany, nabłyszczony, grzywka na jedwabnie, ogon też. Jeszcze o siwego zawadziłam, bo się, franek jeden, wytarzał we własnej kupi i zżókł. On tak ma. Tyle, ze czyści się łatwo.
Zdążyłam zamknąć konie z pastwiska na poranne karmienie (te jedzą jednorazowo, więc to poranne jest trochę bez sensu) i poszłam się przebrac, ale komisyja w stanie osobowym sztuk dwóch już trąbiła pod bramą. Wjechali, zwizytowali, pochwalili, że to u pani Ewy zawsze wszystko w największym porządku. Koń by się uśmiał. Podpisałam kilka protokołów zdawczo-odbiorczych, jednemu konia zdaję od drugiego odbieram a poza tym koń zostaje jak był i chyba dośmiertnie. I komisję wywiało, bo na dzisiaj maja dwa województwa do objechania. A ja, korzystając z tego, że już konie obrządzone porannie, idę dospać troszkę nim je znowu wypuszczę na pastwisko.
To by było na tyle, co i na przedzie