W oparach piwa
Wchodzi właśnie na rynek książka Barbary Holland (tłumaczenie z ang. Jacka Koniecznego) wydana przez WAB a zatytułowana „Radość picia”. Jak z samego tytułu widać to książka przekorna, pisana pod prąd czyli opisująca przyjemności (choć nie tylko) z używania piwa, wina, wódki i innych alkoholi. Ostatni rozdział zatytułowany „Zrób to sam” podsuwa sposoby produkcji różnych w alkoholi domowym zaciszu.
Ta książka jednak to nie tylko żart czy pokazanie figi ortodoksyjnym i fanatycznym antyalkoholikom. To książka historyczna niosąca mnóstwo wiedzy na temat alkoholu w dziejach świata. Jest w niej wiele świetnych anegdot. Oto jedna z nich:
„Wróćmy do historii. Henryk VIII potrafił bez problemu wytrąbić na raz do trzech kufli, co można z łatwością zaobserwować na portretach, a jego córka, Elżbieta I, kontynuowała tę tradycję. Jej dwór cechowała większa obyczajność – głównego duchownego Henryka, kardynała Wolsey’a, zakuto w młodości w dyby za publiczne pijaństwo – mimo to wszystkie damy na jej dworze piły na śniadanie piwo, a ona sama przykładała wielką wagę do trunków. W domu miała własne piwo, „tak mocne, że żaden mężczyzna nie był w stanie go pić”, a kiedy składała wizyty w różnych częściach kraju, żadne z lokalnych produktów nie dorównywały mu ani mocą, ani jakością. Hrabia Leicester pisał do lorda Curleigh’a: „Nie znajdziesz ani jednego napoju, który byłby dla niej odpowiedni. Musieliśmy posłać po ale do Londynu, Kenilworth i rozmaitych innych miejscowości.”
Elżbieta nieźle znała się na produkcji piwa i miała oko na piwowarów. Ostro rozprawiała się z tymi, którzy liczyli za dużo za swoje wyroby albo dostarczali je choćby dwie lub trzy godziny po zakończeniu produkcji: wszelkie piwo, ogłosiła, musi pozostać w browarze przez sześć godzin w lecie i osiem w zimie, zanim zostanie sprzedane.
Krąży wiele pogłosek, jakoby Szekspir biesiadował z innymi poetami w Mermaid Tavern. Bez wątpienia był stałym członkiem Klubu Ulicy Piątkowej, do którego należeli sir Walter Raleigh, John Donne, Ben Jonson i inne znakomitości literatury. Wiele lat później tak o nich pisał Keats:
„Dusze poetów dawno pogrzebanych, Odwiedziliście kiedy jakie Elizjum, łąkę szczęśliwą, jaskinię omszałą i wyborniejszą od Mermaid Tavern? Piliście napitek bardziej charakterny, Od wina z Kanarów z Piątkowej Tawerny?”
Dokładniejsza analiza wydaje się jednak wskazywać, że jak na standardy owych czasów kiepski był z Willa pijak. Być może winę ponosił słaby żołądek, jak w przypadku Cassio (z Otella) i Stephano (z Burzy). A może nie pochwalał picia alkoholu, przynajmniej nadmiernego: Falstaff jest bufonem, sir Toby Belch (z Wieczoru Trzech Króli) nieudacznikiem, a Hamlet z fałszywą skromnością krytykuje „pijatyki mącące nam w głowach”. Wiele osób przesadzało z ilością trunków w Mermaid Tavern, ale bard ze Stratfordu mógł ukradkiem wylewać swoje napitki do doniczki z kwiatkiem.”
I tyle o piwie. O winie będzie następnym razem.
Komentarze
Dzień Dobry!
Ja jestem wielbicielem Stronga.
Jakikolwiek strong Torlinie, czy jakis konkretny?
W Polsce jest piwo, które po prostu tak się właśnie nazywa.
Ja to Doroto wiem, ale rowniez sa piwa w Polsce, ktore maja to jako czesc nazwy np. Warka Strong.
Przypominam
Trzeba umieć pić z umiarem, ale też nie przesadzać 😉
Na portretach Henryka VIII widać nie tylko, że wypijał 3 kufle na raz, ale też, że lubił truskawki z bitą śmietaną 😉
Jego kuchnia w Hampton Court (jednej z 60 rezydencji) liczyła 55 pomieszczeń i 200 kucharzy. Henryk przybywał wraz ze swym żarłocznym dworem i w ciągu kilku tygodni pochłaniał większość z rocznych zapasów w postaci 1300 hektolitrów piwa i 300 beczek wina. Do tego 1240 wołów, 8200 owiec etc.
Piwo było pite podobno z dodatkiem masła 😯
Podobno najlepsze na zimne noce:
http://www.wikihow.com/Make-Butter-Beer
Jak mozna zjesc w ciagu kilku tygodnii 1240 wolow?
Ależ Droga Nirrod, w Polsce w skrócie mówi się „Strong” na piwo „Warka Strong”.
I tu splynela na mnie bloga jasnosc (jeszcze tylko te woly mnie frapuja).
Torlinie powiem uczciwie, wole Debowe Mocne.
Nirrod,
król nie ucztował samotnie 😉
Dlaczego nie pytasz, jak można wypić 1300 hl piwa do tych wołów? 😀
Bo sobie wyobrazilam wizyte Rosyjskiego dworu….
Wy tu o Henryku i czasach zamierzchłych a tu:
http://www.tvn24.pl/2235931,26086,0,0,1,wideo.html
Slamazarny jakiś 🙄
Może i ślamazarny ale za to jakie grube naleśniki!!
moze dla siebie smazyl,
ten nalesnik rownie zgrabny jak ten robot
Nemo, ten profesor od sledzi to mnie niezle sen skrocil, dzieki,
teraz dopiero mam dylemat, dobrze mi tak, sam sie prosilem
Sławku,
sorry, to cała prawda o śledziach. Wiesz, ja to też przeczytałam i już mi się nie chce kupować śledzi, takich w słoikach 🙁 Oni je trzymają miesiącami zamrożone, a potem solą i kombinują, by było zjadliwe i mało trujące 🙄
A ten robot? Na pewno dla siebie. Towotem smarował.
Najlepiej będzie, jak sam zasolisz w beczce i będziesz ją turlał (bo trzeba mieszać).
Tam jest też o tym rozpadaniu się mrożonych ryb. Naukowo.
Z Warką Strong jest tego rodzaju historia, że albo ktoś go bardzo lubi, albo nie cierpi. Nie wzbudza to piwo uczuć neutralnych. Wydaje mi się, że w Polsce różni się od pozostałych piw tym, że nie ma goryczki i jest słodkawe. A to nie wszyscy lubią.
…
I tyle o piwie. Pisze Gospodarz w dzisiejszym wpisie.
Według mnie to i tak dużo za dużo.
Osobiście zadziwia mnie oczywiście fakt tak powszechnego spożywania napoju zawierającego gorzkie substancje. Uważam, że w konsumpcji tego napoju odgrywają ogromną role aspekty socjalne i psychiczne a nie sam smak.
Z jednej strony, już dzieci uczą się, ze piwo powinno być czymś dobrym. Bo w końcu to dorośli często gęsto przy każdej okazji wciągają browara za browarem. Na ogól towarzyszy temu dobre samopoczucie i dlatego dziecki maja ochotę toto spróbować. Pamiętam jak dziś, nie było to aż tak dawno, w dzieciństwie tatuś i mamusia mówili: nie, nie skarbie, do tego powinieneś jeszcze dorosnąć.
Nie byłbym sobą gdybym nie zrobił po swojemu. Było 😛 A zatem dorastałem.
Dziś patrząc na młodszych ode mnie, wydaje mi się, ze chłopaki i dziewczaki demonstracyjnie paradujących z browarem w dłoni nie poszukują w piwie smaku, gaszenia pragnienia czy potrzeby uzupełniania płynu w organizmie. Pomimo ze im to nie smakuje, czemu się wcale nie dziwię, chcą za wszelka cenę zaznaczyć własną obecność w środowisku. Być jako /prawie/ dorośli akceptowani. Do tego dochodzi jeszcze fascynacja sięgania po to, co jest zabronione. Podobnie jest z paleniem. Rzygać mi się chciało ja wciągnąłem pierwszego dyma. I nikt mi tu nie powie, ze oskrzela nie walczyły z tym czortostwem. Po papierosach podobnie jak po piwie pozostaje nieprzyjemny i nieapetyczny zapach w ustach.
Ponadto jest to sztuczne, poprzez zawarty w piwie alkohol, poprawianie nastroju oraz nabierania pewności siebie. Znam toto z autopsji. Kiedy morze ryczy, wiatr przeraźliwie duje, a w miejsce fal pojawiają się ogromne góry wody, pomiędzy którymi powstają parometrowe dziury, to w takich przypadkach browar wzmacnia zrozumienie dokonywanych działań. Dodaje euforii. No to lecę po krzynke beck`sa, bo zapowiedzi wiatrowe na weekend są wspaniałe 😀
Mt7 🙄 miło mi, ale jak pisać u góry, ja na sucho nie trenuje. Dziękuje za skojarzenie
Antku, tam jeszcze brakuje reklamy: tylko tu możesz się przekonać jak dobry jest twój czworonóg 😐
Nie wiem, jak jest z tym smakiem i lubieniem piwa wbrew. Nasze dziecko miało ze dwa latka, kiedy zaczęło się domagać piwa pitego do kolacji przez dorosłych. Przekonani, że gorzki smak zniechęci do picia, daliśmy spróbować. Dziecko łyknęło, wcale się nie skrzywiło i zażądało więcej 😯 A teraz, dorosłe, nie pije piwa ani wina, ani nie pali.
Może do tego potrzebne są jakieś geny, żeby lubić?
Ja ostatnio polubiłam piwo, zwłaszcza belgijskie, ale więcej niż 0,3 l mi nie wchodzi, chyba że po gorącym dniu, to 0,5. W Anglii posmakowało mi indyjskie piwo Cobra. Do indyjskiego jedzenia.
Arcadiusie, to ze Tobie nie smakowalo i nie smakuje, to wcale nie znaczy, ze innym tez nie. Nie musialam sie uczyc picia piwa, zawsze mi smakowalo. Za to na gin nie moge patrzec. Nie znosze koperku, co musi oznaczac, ze koperku tak naprawde nie lubi nikt i weszyscy sie zmuszaja do jego spozywania z checi zaimponowania sasiadom.
Znam jednostki, ktore nie znosza wina, za to piwko wypija z przyjemnoscia.
De gustibus….
Moje dziecko też nie lubi koperku, a ja – bardzo, najbardziej do ogórków i ziemniaków, ale może być też w sosie do mięsa np. klopsików cielęcych. Dziś na obiad były młode kartofelki z koperkiem, kalarepka i kotlety jagnięce z czosnkiem i rozmarynem.
O, i do ryb koperek też pasuje, a już gravad laks – bez kopru nie istnieje 😎
To właściwie też taka trochę kiszona ryba… 🙄
Facet sam w domu, bardzo mi sie podoba „Festiwal slomy”
O nas
ONI: są. Razem.
ON:-pracuje za dużo-mówi za mało-naprawia coś wciąż.
ONA:- trochę pracuje-dużo mówi-psuje
Napisz do mnie
Książeczka bez skarg… i naturalnie bez zażaleń
Jesteś gość?
Wpisz się
Jesteś podglądacz?
Podglądnij
Kasia teraz czyta….
Maria Powsińska „Pięknie żyć…”
Zdjęte z Dwojako
więcej zdjęć
Dobre linki
*
X. Piotr
*
Zatoka
Kobieteria:
*
Agnieszka
*
Asystentka
*
Barek O2
*
Buba
*
Everywoman
*
GabiGabi
*
K. Janda
*
Skafander
*
Majówka
*
Mengazhu
*
Mi 🙂
*
Mirabelka
*
Paczucha
*
Roo
*
Rzekomo Agnieszka
*
Ola&Tomek
*
Puszkowanie
*
Sand
*
Śliczna Panienka
*
Lejdis-Hania
*
Lejdis-Eve
*
Lejdis-Ania
Po męsku:
*
Piotr Brais
*
Sławek34
Kasia czyta:
*
Olivia
*
Kobieta-Gazeta
*
Kobieta-Interia
*
Polki
*
Uroda
Kasia poleca:
*
SFINX – KOCIAKI….
*
Teatr Polonia
*
Ks. Jan
*
Przystań
*
RATUJMY (!Viva)
*
Krewniacy
*
Kulturalna
Norbert poleca
*
Kanadyjczyk
Norbert bywa
*
Moja gra
*
Men’s Health
*
Gadżeciarnia
*
Fusy
*
Menforum
*
Janko-nie-muzykant
*
Samochodziarze
Miesięcznik
2009
Czerwiec
Maj
Kwiecień
Marzec
Luty
Styczeń
2008
Grudzień
Listopad
Październik
Wrzesień
Sierpień
Lipiec
Czerwiec
Maj
Kwiecień
Marzec
Luty
Styczeń
2007
Grudzień
Listopad
Październik
Wrzesień
Sierpień
Lipiec
Czerwiec
08 czerwca 2009
Festiwal słomy
Zaloguj się
E-mail
OnetHasło
Niepoprawne dane
Objaśnienia
Loguj się bezpiecznie Zapomniałem hasła
Anuluj
No i wyjechała. Wyjechała i zostawiła samego na całe trzy dni. No dobra, jest jeszcze kot, ale kot się nie liczy, bo przez te trzy dni śpi na balkonie. W związku z zaistniałą sytuacja – jak na słomianego wdowca przystało – postanowiłem zorganizować trzydniowy „Festiwal słomy”. Poniżej zamieszczam pełny terminarz obchodów wraz z imprezami towarzyszącymi:
Niedziela 7 czerwca
Hasło na dziś, to „Dzień turecki”. Rano kebab, na obiad gyros a wieczorem ciabata. Do tego w środku dnia Grand Prix Formuły 1 na torze… Istanbul Park w Turcji. W ogóle pomysł wydał mi się chwytliwy i doszedłem do wniosku, że zamiast „usmażyć sobie rybkę, którą najpierw trzeba rozmrozić”, albo, co gorsza „zrobić sobie to mięsko z tymi warzywami, które trzeba pokroić”, dokonałem szybkiej zmiany w programie „Festiwalu słomy” i obwieściłem trzydniowe dni kuchni tureckiej. Jeszcze nigdy Polska nie była tak blisko Turcji. A przynajmniej Polak Turka.
Jak już obejrzałem Formułę 1, wybrałem się na Men’s Day. Impreza dla facetów, pełna samochodów, samolotów, łodzi i tym podobnych. Było rewelacyjnie. Zrobiłem (dosłownie) trzysta takich samych zdjęć samochodów oklejonych i pomalowanych tak, że niejednej papudze pióra by zbladły. A potem wróciłem do domu i… nie zrobiłem już w zasadzie nic konkretnego. Kurcze, nie przypuszczałem, że ci Turcy to tacy nudziarze.
Poniedziałek 8 czerwca
No dziś atrakcji w planie jest znacznie mniej. Można by je wszystkie ująć hasłem: „W zdrowym ciele, zdrowy duch… za kierownicą”. Otóż dziś czeka mnie całodzienna seria badań lekarskich związanych z tym, że kończy mi się ważność prawa jazdy. Lista badań liczy chyba ze trzy strony i jedyne czego na niej nie znalazłem to kolonoskopia, badanie nasienia i wizyta u dermatologa. Poza tym jest w zasadzie wszystko łącznie z pobraniem litra krwi na czczo. Tyle mojego, że chciałem schudnąć. Jak już na koniec dnia dotrę do domu, to poza drugim dniem święta kuchni tureckiej wysilę się jeszcze tylko na wpuszczenie na chwilę kota na chwilę do domu.
Wtorek 9 czerwca
Ponieważ to ostatni dzień „Festiwalu słomy” postanowiłem, że trzeba będzie obchodom nadać nieco więcej rozmachu. I właśnie w związku z tym, tuż po pracy wybiorę się do sklepu budowlanego, gdzie Kasia kupiła dla nas płytki łazienkowe na nowe mieszkanie. Jak przerzucę 20 paczek płytek najpierw do auta a potem do mieszkania, to powinienem być już tak (ro)zmachany, że ho ho. Po przywiezieniu płytek do domu, organizator zaplanował sesje grupową pod hasłem „Wieczór słomiarzy”. W ramach wieczoru wpadnie do mnie Piotrek, wpadnie Wojtas i wpadną trzy zgrzewki piwa, no i tyle chipsów, ile nie wypadnie z plecaka. Jak już zakończymy „Wieczór/noc słomiarzy” to w pojedynkę zainauguruję „Wielką akcję sprzątania Ziemi”. W myśl hasła – myśl globalnie, działaj lokalnie – zacznę od… mieszkania, które wtedy nie będzie widziało kobiecej ręki już od soboty. Żeby akcja zakończyła się powodzeniem kupiłem już rolkę dwustu litrowych, przemysłowych worków na śmieci, miotłę do zamiatania podjazdów (2 metry szerokości) i łopatę do śniegu (nie wierzę w skuteczność szufelki i innych miniaturowych rozwiązań). Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, akcja sprzątania Ziemi zakończy się jakoś nad ranem. Wyłączę wtedy pralki, zmywarki i odkurzacze, wpuszczę do domu kota i pójdę grzecznie spać. Stęskniony.
Mialo sie zaczynac od „No i wyjechala….” Jak wyrzucic to przed moderatorze????
Nie mam akurad chwilowo nic do roboty to będę się czepiał.
Historycznie to „gravad lax” był rzeczywiście kiszony nieco. Obecnie została tylko nazwa a przygotowywanie tego specjału to raczej solenie i marynowanie. Jak zacznie fermentować to znaczy, ze coś nie tak…
Piwo natomiast fermentować może, nawet powinno!
P.S.
Może należałoby raczej napisać „popiwno”?
Należałoby również pisać „akurat”
OK, dawniej zakopywano go powyżej linii przypływu i sobie kisł 😉 Stąd nazwa gravad, graved. Teraz się go bejcuje.
Faktem jest, że bez kopru się nie da.
nie lubie piwa, nie pijam, wole wino, wiec poczekam na dalesze relacje. W miedzyczasie przemalowalam nasz apel o 4. czerwca (nowy rysunek)
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=64
i pojawil sie nawet chinski glos.
Jedzenie ostatnio nie sprawia radosci, bo jestem chora i z glowa wielka 6 na 6 nie mam weny, a jedynie odruchowo dzialam i opieram sie na zespole. Jakie szczescie miec wsparcie ludzi w czasie, kiedy sie tego potrzebuje.
Ide „wychorowac” sie i mam nadzieje ze za kilka dni ze stara werwa pojawie sie tutaj i poczytam dalej.
Dzień dobry Szampaństwu.
Lubię piwo – im bardziej gorzkie, tym bardziej mi smakuje, więc Warka odpada, chociaż bywa u mnie za rogiem i zwykła, i ta mocna.
Z polskich kupuję wszystkie piwa, jakie występują w sklepie za rogiem – Żywiec, Żubr, Magnat (Dojlidy), Lech, Okocim. Warkę pomijam ze wzgledu na tę słodycz. Nie pijemy dużo piwa, ale zawsze kupujemy polskie, nawet jak towarzyszy zagranicznemu. Kanadyjskie dla mnie odpada, za słodkie, chociaż małe browary od dobrych paru lat zaczęły produkować mało – a dobre piwa. Wspieramy jednak polskie.
W starym browarze Pinkus w Munster, kiedy wyraziłam ochotę na gorzkie piwo, podano mi piwo w szklanicy zwężanej ku dołowi, na dnie konfitury truskawkowe, miałam to pić od dołu przez słomkę. Gorzkie było, zapach chmielu cudowny, ale następne zamówiłam już bez truskawek i mi smakowało.
Najbardziej smakują mi belgijskie piwa trapistów, a z nich chyba również Sławkowy faworyt – Leffe. Chimay okazyjnie na święta. Ogólnie, ceny belgijskiego piwa są tu dosyć chore, więc kupuję je dość rzadko. Polskie zdaje się nadąża w tym kierunku, Żywiec np. już 2.45$ za butelkę 0.5l
Ile mogę wypić? To zależy od długości posiedzenia, a przede wszystkim od towarzystwa 😉
3 kufle jeden po drugim brzmią jednak bezsensownie, bo kiedy się delektować?
Jezeli gorzkosc piwa ma wskazywac, ze sie go nie da lubic a tylko udaje (po co?) to w takim razie jak mozna lubic kwasne a tym bardziej slone??
Winston Churchill zawsze jest przedstawiany z cygarem i szklaneczka whisky w reku. Od rana do sniadania popijaj duze ilosci chamagne’a a potem lecial te whisky. Bil sie z Mahdim, bil sie w Afryce Poludniowej…..bil sie dalej tu i tam. Wygral wojne z Hitlerem, dwokrotnie byl premierem, pisal tyle, ze obdzielilby z czworke dobrych pisarzy i dostal nagrode Nobla. Mial zdaje sie 97 lat jak zmarl. Dla mnie to znacznie lepszy przyklad pijacego Anglika niz Henryk VIII. I blizszego sercu 🙂
Im dalej na zachod tym drozsze piwo polskie. Zanim dojedzie do Calgary Zywiec najtanszy kosztuje ze $3.00 ale widzialem w sklepach i po $4.50. Poza tym jest Lezajskie nieco tansze i to tyle. Kiedys bywalo duzo Okocima ale sie skonczyl nie wiedziec czemu. Inne sa okazyjnie w malych sklepikach slysze.
Nie wiem jak mozna, ale lubie. Boon jest czasami moze nawet za slodki, ale latem Kriek Boon jest po prostu pyszny.
Slonego jeszcze chyba nie pilam, ale jeszcze troche prob przede mna…
To kwasne i slone to pisalem ogolnie o smakach ale sie jakos tak napisalo 🙂
Churchill tez zadnej zony nie skrocil o glowe co moze byc tez zasluga…
Nie tylko jej o glowe nie skrocil, ale nawet sie z nia nie rozwiodl. Taka sobie tylko jedna Klementyne mial…
Doczytałam do tyłu.
Nirrod ,
ale dałaś się wpuścić temu, który rzekomo nie lubi piwa 😉
http://alicja.homelinux.com/news/37.A%20niektorzy%20pija%20piwo.jpg
A co mi tam. Dalam sie. Arkady dobra robota.
Za to wlasnie wyczytalam w wyborczej o 5 mlodziencow, ktorzy przeniesli sie na tamten swiat przy pomocy BMW. Mysle sobie, ze tak jak alkohol BMW powinno byc sprzedawane osobom w odpowiednim wieku. Nie skonczyles 35 lat? to na samochod sobie jeszcze poczekasz…
yyc ,
wy tam w Albercie chyba inaczej macie, niz u nas – alkoholowe sklepy sprywatyzowane i w każdym spożywczym można dostać piwo, wino etc? Tak jest od zawsze w Quebec-u, ale u nas nie. Dawno na zachodzie nie byłam 🙁
W Ontario panuje monopol – alkohol wyłącznie w Liquor Store, piwo w Beer Store, ale tam polskich piw nie widziałam, Beer Store był pomyślany jako sklep dla sprzedaży kanadyjskiego piwa, dopiero od jakiegoś czasu rozszerzyli o importowane.
Nie wiem, jak oni te ceny ustawiają, ale duża część to podatek prowincjonalny, więc albertański rząd łoi was niezle – chyba, że to własciciele sklepów, ale takie ceny to postrach dla potencjalnego klienta 😯
Lecę za róg po browarka 😉
Nirrodku, nie chciałabym Cię rozczarować, bo reklamy mieli przekonujące, ale ono z dębem nie ma nic wspólnego.
Po prawdzie powinno się nazywać, Aluminowe Mocne.
Wszystkie piwa zresztą chyba w takich aluminiowych kontenerach dojrzewają.
Mt7 nie rozczarowalas. Ja ten browar sobie w czasie studiow zwiedzilam.
Tzn sklepy w dalszym ciagu monopolowe tylko ze ich teraz jest wszedzie pelno bo jak piszesz jakis czas temu sprywatyzowali. ostatnio znowuz podniesli podatek na paierosy i alkohol. Zroznicowalo sie od czasu prywatyzacji i na poczatku nawet potanialo, zroznicowalo sie od sklepu do sklepu ale podatki ciagle dokladaja. Niby nie ma prowincjonalnego podatku (PST) ale na uzywki nakladaja bez przerwy. W ochronie naszego zdrowia. Ciekawe czy tym grubasom naloza podatek od zarla dla zdrowia oczywiscie?
yyc,
a co, nie widziałeś palacych grubasów?
Tobie się, biedaku, wydaje, że otyłość spowodowana jest tylko przez duże ilości jedzenia? No dobrze, to dalej tak trzymaj. 😉
Witam!
Dwóch ledwo żywych rozbitków dryfuje w szalupie na środku oceanu.
Żar leje się z nieba, a oni nie maja ani wody pitnej, ani jedzenia.
Jeden z nich,próbuje coś złowić. Po wielu staraniach udaje mu się cos
złapać.
Wyciąga haczyk z wody, patrzy a tam złota rybka.
– Wypuść mnie, a spełnię twoje życzenie ? – rzekła rybka.
– OK, spraw, aby cała ta woda wokół zamieniła się w dobrze schłodzone
piwo.
Błysnęło, huknęło i rzeczywiście – już po chwili unosili się na falach
złocistego trunku. Rozbitek dumny z siebie, spogląda na swego
kompana,czekając jakby na słowa pochwały. Drugi, który do tej pory
milcząco obserwował całe zdarzenie, odzywa się wreszcie z niezbyt
zadowoloną miną:
– Aleś q….. wymyślił!!! Teraz musimy sikać do łodzi!!!!
yurek, 😆 zaraz sprzedam Osobistemu 😉
Pozazdrościłam robotowi i na podwieczorek usmażyłam grube naleśniki (pancakes) z czarnymi jagodami.
Przedtem wyskoczyłam rowerkiem po różne nasionka, w tym żółtej fasolki Arizona 😯 Podobno deszcze minęły i na weekend zapowiadają 30 stopni plus pył znad Sahary.
Trzeba siać, siać, siać…
Mieszkam obecnie w Zagłębi Ruhry i przyjemnie zaskoczył mnie fakt, iż w marketach z napojami można dostać kilka marek polskich piw np. Lecha, (jestem rodem z Wielkopolski i mam słabość do tej marki,hehe) czy Żywca.
Jeśli kiedykolwiek będą Państwo w Poczdamie w Cecilien Hof (tam, gdzie podpisano układ poczdamski), polecam zajrzeć do małego browaru nad jeziorkiem (idąc parkiem to ok 150m)… Mają tam fantastyczne piwa, co miesiąc inny typ jest produkowany do tego ‚pyrka z gzikiem’ lub z ‚gzikiem i śledziem’…mniam szczególnie piwo pszeniczne (łagodna goryczka, świetnie gasi pragnienie) lub ciemne i słodkawe do delektowania się smakiem:)
Witaj Anglistko!
a tu misiu
http://www.pitupitu.tivi.pl/57572,ogladaj_wideo,odcinek_65_idealna_gospodyni.h
Dzien skonczyl sie jak trzeba. Dzwonili ludziska. Nawet wspólczuli. Dziekuje. Jak to w Boze Cialo, musialo pokropic i pokropilo. Jutro dzien decyzyjny. Przygotowuje scenariusz dzialania. Beda rozpatrywane rózne warianty. Kazdy dobry skrojony na wymiar okolicznosci. Polski bank zawiadomil, ze pieniadze sa do podjecia. Do Wegierskiej Górki jedzie sie przez Zywiec. Ci potrafili sie rozwinac. Tylko zazdroscic.
No to do jutra.
Pan Lulek
mt7,
nie oburzaj się na yyc , bo tutejsze grubasy są przeważnie na własne życzenie i kosztują nas, podatników (darmowa służba zdrowia z naszej kieszeni) niesamowite pieniądze. Nie ma tylu alkoholików w Kanadzie i palaczy (palaczy jest 13% populacji!), ilu grubasów z potężną nadwagą (takich w Polsce rzadko się widzi), którzy żyją na fast-foodach, traktując je jako jadłodajnię codziennego użytku – a nie jak ja na przykład, że idę, jak muszę (podróże) i to jeszcze przebieram. Poza tym nieśmiertelne soft-drinki, wszelkie cole i tak dalej (tony cukru), a woda mineralna droga jak licho i nikt jej nie kupuje tłumnie. A przecież zródeł mineralnych gdzie jak gdzie, ale tu nie brakuje 😯
Od jakiegoś czasu bije się na alarm – trzeba coś z tym zrobić! No ale stworzono społeczeństwo, które bez hamburgera, frytek, coli obejść się nie może, a do tego konieczny batonik, ciacho albo coś. Przecież ja widzę, co ludzie w sklepie spożywczym kupują – tony junk-food (junk – śmieci), półproduktów, gotowców i takich tam, czasem mam wrażenie, że patrza na mnie dziwnie, kiedy idę z moim koszem warzyw i owoców do kasy.
Ja wszystkie powody otyłości jestem w stanie zrozumieć (choroby, genetyka i tak dalej), ale otyłości na własne życzenie, bo po co gotować, jak jest McDonalds, Burger King i inne pizzerie – nie. Trzeba myśleć trochę. A tu się dzieci w to wpuszcza od oseska, bo skąd mają wiedzieć, że można inaczej.
Przeszłabyś się ulicami jakiegokolwiek miasta czy wsi północnoamerykańskiej, wiedziałabyś, o czym mówi yyc i ja. To nie tak, że się wyśmiewamy – nie ma z czego, to smutny fakt tutejszego stylu życia. Rośnie następne pokolenie grubasów, chociaż u nas na przykład w niektórych szkołach wprowadzono „zdrowe żywienie” w stołówkach (ktoś chyba czytał/oglądał programy Jamie Oliviera), wycofano automaty z batonikami i wprowadzono soki zamiast różnych tam coli.
Zasiadaj przy stole, Anglistko , Nowy posunął się trochę i zrobił miejsce 😉
U mnie za rogiem niewielki dzisiaj wybór, „zyłiec” tylko 2 butelki, poinformował pan, ale transport lada moment (wymawiali „zyłik”, ale podpowiedzieliśmy, bo pytali). Był Żubr (2.25$) i Lech (2.15$). Dla porównania Leffe 0.33 – 2.55$ , Radeberger – 2$ .
yyc,
jasne, że podatku na alkohol nie płacimy osobno (jak to u nas, wolałabym nie widziec tych doliczanych osobno, niech jest w cenie!), bo wyszłoby na jaw, ile faktycznie prowincja pobiera, przecież nie 7% 😉
Moim zdaniem niech będzie, no ale bez przesady, browar Żywiec nie daje tego darmo, ale też nie każe sobie niebiańskie ceny, oni od bardzo dawna walczyli o ten rynek – pamiętam kiedy się to piwo pojawiło u nas w sklepie. „Krakus” zresztą 😉
Takie pytanie, dziewczynka ma piwne oczy po kim odziedziczyła jak mama ma niebieskie, jej mąż czarne?
Maz mamy nie musi byc ojcem dziewczynki.
Najgorzej to jest jak gdzies sie jest i ma sie nagle ochote na Zywca bo sie zgadalo albo inny powod. W okolicy jeden sklep za rogiem a tam Zywiec $4.80 (autentyczne) no i co zrobic leciec i szukac innego czy zrezygmowac z naglej potrzeby napicia sie Zywca. Potrzeba naogol wygrywa i kupujemy pare butelek wiedzac, ze w innym sklepie kupilo by sie prawie dwa razy wiecej. Samo zycie.
Co do otylosci to Alicja wyczerpujaco opisala problem. Dodam tylko, ze moim zdaniem robi sie ludziom krzywde wmawiajac ze to nie ich wina i problem jest glebszy i znajdujac im jakikolwiek powod do usprawiedliwienia sie. Wiekszosc z nich usprawiedliwia, jednoczesnie bedac w depresji, ze tyle je. 90% ludzi jest grubych be zre a nie je. Tego problemu nie ma w krajach 3-go swiata. Grubasami sa nieliczne wyjatki wlasnie dlatego, ze sie wzbogacili i zaczeli pochlaniac wielkie ilsoci jedzenia. I jakos genetycznie tez cos wsrod Afrykanow nie ma otylosci. Pojawil sie problem na Zachodzie i to ostatnio. Widac geny nam sie zmieniaja z dnia na dzien. To jest typowe przerzucanie odpowiedzialnosc na innych. Zachod jest czym jest bo ludzie byli odpowiedzialni za swoje dzialania. Obecnie polityczna poprawnosc i bzdety ludowej psychologi na sile te odpowiedzialnosc z kazdego zdejmuja. W ten sposob palaczy tez mozna wytlumaczyc. Oni nie chce ale musza i w ogole genetycznie sa uwarunkowani i stres i depresja i Bog wie co jeszcze. Mlynarski sie przypomina ze swoja „Dajat” („…a co do dajat to mniej zryc”). Prawdziwie medyczne problemy i zwiazana z nimi otylosc ma moze pare procent populacji, reszta po prostu zre byle co, byle jak, byle najwiecej i znajduje sobie byle jakie usprawiedliwienie dlaczego to robi.
Na obiad to, co wczoraj, bo przecież wszyscy wiedzą, że makarony z takimi tam są najlepsze na drugi dzień, odgrzane (odsmażone). Warunek – makaron nie może być ugotowany na smierć!
W składzie wieprzek schabowy, duzo konfitury cebulowej, sporo chili, pieczarki, czosnku ilość, curry czerwone… więcej grzechów nie pamietam, bo improwizowałam. O, tymianek i rozmaryn! O dyzurnych nie wspominam.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9715.jpg
Wsrod Afrykanow nie ma otylosci?!
Ideal kobiety to jednostka pulchna, bo jak pulchna znaczy zdrowa i dzieci bedzie rodzic. Tylko za wiele ich nie widac, bo ostatnio symbolem statusu staje sie raczej samochod niz tluszcz. No a do tego spora czesc spoleczenstw nie ma sie za co obzerac.
Ale fakt z genetyka ma to niewiele wspolnego za to sporo z iloscia spozywanych ciastek…
Ideal pulchnosci istnial w kazdym niemal spoleczenstwie dokladnie z powodu o ktorym piszesz. Byl tez swiadectwem zamoznosci i pozycji. Bogaci sie obzerali bo mogli. To byl i jest glowny powod otylosci. Brak otylosci w spoleczenstwie nie wynika z mody tylko warunkow. Na zachodzie natomiast modne obecnie jest bycie szczuplym a mamy coraz wiecej potwornie otylych, ktorym sie wmawia ze to nie ich wina. Genetyka, uzaleznienie (teraz moda na uzaleznienia) albo inna blizej nieokreslona przyczyna jest wszystkiemu winna. Wszystko tylko nie sam otyly.
Anglistka, mam wrazenie, ze juz Cie gdzies spotkalem, czy to nie bylo na blogu Brodatgo, co byl sie wypial?
fajnie, ze jestes,
przeoczylem niechlujnie Pluszaka, sorry, tez pozdrawiam i witam
idealem blogowej pulchnosci jest Wasza obecnosc
Pulchnosc sobie wlasna cenie bo mam na czym rece oprzec jakem zmeczony po pracy czy przy kuflu piwa albo po pracowitym popoludniu przy grilu. Usiasc w fotelu, rece oprzec na pulchnosci i nieco przysnac po udanym dniu…obudzic sie do swiergotu ptaszkow a przed nami zmrozony kufel piwa … czy to jawa czy sen…palma szumi na glowa…..ocean w oddali….czy to ja….
ja tam sie nie mecze w pracy, na pulchosci wiec specjalnie mnie nie zalezy, zeby te rece itp, los zadecydowal, ze takowaz niechcacy nieco posiadam, a jak juz posiadlem, to tez sie opieram, niech sie przyda, wlasnie wyszedl taki jeden, co przyszedl ze stoliczna, wyszedl bez, na kwitnaco, ze mnie Porfirion
Już po obiedzie, tylko teraz trochę zajęć, a muszę sobie zanotować, że dla Nowego będę miała kapkę o rybach i wędkowaniu 😉
Wieczorem naszym.
Jak sie robi co sie lubi to sie nie meczy i tak byc powinno. Jak sie jednak robi co sie niekoniecznie, niespecjalnie, wykonuje w celach zarobkowych bo rodzice guly nie zostawili spadku, w totolotka nie wygralo sie i na ulicy w ameryce tez nic sie nie znalazlo choc sie schylalem to sie czasem zmeczy czlowiek robieniem tego co sie niespecjalnie, niekoniecznie ale oczywiscie ochoczo wykonuje…uff chyba powiedzialem co myslalem ale niespecjalnie, niekoniecznie, niesprawdzilem, niebiorac wiec odpowiedzialnosc niekoncze tylko mowie:.. so long…adieu…cao…hasta luego….do zobaczenia
Nowy, zaiskrzyles mnie wczorajszym, przypon zniechluiles, a rybka spora byla, czuje o czym mowisz, ja tam bakcyla mam od szczeniaka, co w wodzie sie rusza, to moj zywiol, bardzo dlugi czas bylem sodkowodny, potem mialem farta poznac chlopakow na przybrzeznych kutrach, co Ci bede tlumaczyl, sam wiesz, przezylem przygode, o ktorej jeszcze opowiadaja na wyspie przy kominku w zimowe wieczory: poltorej godziny ” szarpania ” chlopaki na krypie mysleli, ze kotwica puscila, tak nas wodzilo, zapalali mi papierosy i lali gorzalke, a ja krecilem korba w te i nazad, 300m zylki wywleczone z kolowrotka, a na jej koncu, na horyzoncie cos robi piruety pieniste, pol flaszki i pol paczki no i mam rybke przy kutrze, gremialny krzyk: o q. ! sledz mial ok. 1m80, piekny, zielono szary, spojrzal na nas, wywinal sie przy rufie i tylesmy go widzieli, powiem tylko, ze zylka byla o,35, a przypon 0,28 bez zadnych drutow, rybka sie nazywa meg i w okolicach sierpnia dociera czasami do srodkowego Atlantyku
Ja przytylam po lekach, ale nie na tyle, zeby zaraz miec wymiary xxl. Potem schudlam i mam swoje jakies wymiary ok, ale topmodelka ze mnie zadna (ani wzrost, ani size 0). Szkoda ze fast foody tak czesto sa naduzywane, a warzywa juz teraz czasami nie maja takiego smaku jak kiedys. Mimo wszystko wcinam marchewki, pomidory i inne cuda natury, a jak sie na mnie ludzie dziwnie patrza, ze az tyle kupuje, to zlewam, bo wazne ze mi smakuje. Frytke czy chipsy czasem zjem, wiadomo, nie odmowie, ale przeciez trzeba umiar zachowac. Co innego od rana do wieczora tylko tym sie objadac (ze tez tak mozna! co za nuda!), a co innego od czasu do czasu w podrozy (chociaz ja w prodozach niewiele jem). Ach, ide spac. Dzis rzed polnoca zamierzam zasnac.
tu kawalek foty dla pojecia:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Meg#5346185090610915346
czego nie wyjalem z wody, na marginesie, taka rybka placi za dwa dni sredniego polowu rybaka, diesla i piwo+zaloge
Z takiego sledzia to by cala beczka byla.
Po tatusiu. Niebieski kolor oczu jest homozygotą recesywną (czyli oba geny – od tatusia i mamusi – są genami ustępującymi i są identyczne). Czyli jak oboje rodzice mają niebieskie (naprawdę niebieskie a nie jakieś wariacje na temat niebieskości) oczy to dziecko też musi mieć takie. Mam takie dziecko z ciemnobrązowymi oczyma po sąsiedzku i zawsze jak na nie patrzę to budzą się we mnie wątpliwości – tata niebieskooki jak pogodne niebo a mamusia niby też, tyle, że raz ma niebieskie a raz szare. Przecież się nie zapytam!
Natomiast od ciemnookich rodziców może być niebieskookie dziecko.
Teraz do Pyry: Zofia Mierzewińska – „Po obu stronach smyczy”, „Jak rozmawiać z psem”, „Psim zdaniem”, seria HOBBY, Agencja wydawnicza „Egros”
Sliczna rybka! Moje nawiększe osiągnięcie to był szczupak na Wigrach, który nas ciągał (łowiliśmy ze składaka) z pół godziny a potem się urwał, bo to był haczyk na okonie bez przyponu. I tak długo mu zeszło.
Prognoza pogody się na ICMie zmieniła, deszczu w nocy będzie mniej, ale wiać będzie mocniej i dłużej, wiatr z południowego obrócił się na zachodni, to akurat tak miało być
Obiecana historia ilustrowana krótka dla Nowego.
Ilustracje (pominąć jakość skanów proszę, ja sie nie znam!) ilustrują wszystko.
Dodam, że na tym sepia to ja z Dziadkiem wysiaduję (wystaję), gdzie w czerwcu pod wieczór chodziło się na klenie, i klenie wtedy łowiło się na czereśnie. Sama byłam złowiłam, kilogramowego, i jakby nie interwencja Dziadka z podbierakiem, toby mi się urwał z haczyka. Mieszkałam w przepięknym miejscu przez prawie 20 lat – 3 domy, do szkoły prawie 2 km w jedna stronę – swoiste Bullerbyn 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Ryby/
… klenie w czerwcu na czereśnie, a ciepłymi wieczorami po deszczu wychodziło się z latarką na rosówki tak zwane, czyli tłuste grube dżdżownice, to z kolei żywe na haczyk i tak dalej.
Nie wydziwiać mi tu i nie wywracać oczami. Albo pożresz kogoś/coś, albo zostaniesz pożarty! Normalka – NATURA!
Niespecjalnie lubiłam te podchody na rosówki, ale dla Dziadka – wszystko! Wcale nawet mnie nie prosił, sama się przyczepiałam. Wysiadywanie z Dziadkiem pod wieczór na klenia – to było to. Milczenie i rodzaj wtajemniczenia. Słońce zachodzi nad Kamieńcem Ząbkowickim, za chwilę spadnie do stawu na Bartnikach…jak spadło, odczekaliśmy chwilkę i udawaliliśmy się na kolację, Babcia ochrzaniała, że pół godziny temu… ale wszystko czekało na nas.
… o , i jeszcze Dziadek łowił na ciasto tak zwane, te tam karasie i jakieś, nie pamietam już co. Ciasto ugniatał jak ciasto do pieczenia i konieczny był też olejek do ciasta, odrobina, ale musiała być, migdałowy czy jaki tam. Babcia piekła ciasta i zawsze Dziadkowi zostawiała na ryby, kulka wielkości jajka na weekend na Bartnikach.
Nie mam teraz kogo zapytać o szczegóły 🙁
Ale zapach tego ciasta (olejki!) pamiętam, i konsystencję bardzo zwartą – na haczyku miało to chwilę wytrwać – do dzisiaj.
Alicjo,
Bardzo, bardzo dziekuje za wedkarskie opowiesci z dziecinstwa i to jeszcze specjalnie dla mnie. Opowiesc piekna, a zakonczenie…. nie pozwala przejsc obojetnie. Wydrukuje sobie.
Slawku,
Ty rowniez sprawiles mi frajde wpisem z 23:26. Co przezyles to Twoje, a ja jestem jednym z tych ktorzy to doskonale rozumieja.
Sam mialem isc na kutry, chociaz na troche, tutaj w Hampton Bays NY, juz bylem przyjety, ale wtracil sie moj kuzyn, ze to plywajace trumny i takie tam glupoty i nie poszedlem. Pewnie wspaniala przygoda przeszla mi kolo nosa. Do dzisiaj zaluje. W moim wariackim zyciu wypelniloby to jakis fragment, czyli jedna wiecej czastka wariactwa.
Anglistko witaj,
Bardzo dobrze byc nowym, bo nastepni siadaja obok. Z drugiej strony mam zawsze Krystyne, ktora przybyla tu ciut wczesniej. Teraz niech mi inni zazdroszcza.
Dzien dobry,
„po pracy najbardziej…. oczyszcza piwo”
http://www.youtube.com/watch?v=Kr24WtWpxHU&NR=1
Zaraz pewnie ukaze sie wpis Gospodarza na ktory czekam – ma byc o winach. Praktycznie nic innego nie pijam, tylko czerwone, wytrawne wino.
morag,
Dzien dobry, po wysluchaniu tej piesni dopiero moge pojsc spac. Czegos mi brakowalo i nie wiedzialem czego. Teraz juz wiem. Najgorsze, ze to nie dziala jak kolysanka, to porywa do czynu, chyba sobie jednak jeszcze naleje.
yyc_u 22:32
gdybym doszedł do takiego wniosku o jakim klepiesz nie męczyłbym się dłużej. wynajął bym ludzia albo i dwóch i niech oni robią tą nieprzyjemną robotę.
a ja zająłbym się tylko przyjemnościami życia 😎
😆
__PODPOWIEDŹ:
PIWO, można jest DOZWOLONE.
Po wypiciu piwa, od samego piwa się, NIE TYJE !!
Jest tak; tyjemy od tłuszczów i wysokich węglowodanów tj. takich które podnoszą poziom cukru po spożyciu więcej niż 26% wzrostu.
Tłuszczu piwo nie zawiera, a węglowodany zawiera wyłącznie tzw. __NISKIE, wobec czego najwyższy wzrost poziomu cukru po spożyciu piwa NIE przekrocz 8% wzrostu, czyli jest niezwykle niski.
Wobec tego nie ma powodów do tycia po jego wypiciu.
Jest jednak tzw. gospodarka wodna organizmu. Gdy wypijemy np. 3 litry piwa, to nie utyjemy, lecz alkohol zawarty w piwie poraża komórki naszego organizmu, wobec czego wszystkie narządy działają przez 24 godziny wolniej i mniej efektywnie.
Wątroba musi w tym czasie zneutralizować toksyny, a nerki przefiltrują krew i wydzielą z moczem również pozostałe toksyny. Wtedy dopiero organizm wydali, czyli usunie nadmiar wody którą utrzymywał, przetrzymywał, bo był mniej sprawny. Jak usunie wodę, to nagle piwosz mówi zeszczuplałem , a On zwyczajnie, raczej Jego organizm zaczął funkcjonować sprawnie i sprawnie usunął nadmiar wody. Stąd to określenie tzw. brzuch piwny. No, ale jeśli przy tymże smacznym piwie (PIWO jest dozwolone do spożycia), piwosz zajada się pokarmem tłustym, to od tłuszczu tyje w tempie ekspresowym. Podobnie tyje od wysokich węglowodanów (mąka, wszelkie wyroby mączne, tj. chleb jasny ale i ciemny również, także cukier spożywczy biały i brązowy).
Nie utyjemy zatem, gdy będziemy pili pyszne PIWO, ale unikać musimy pokarmów tłustych i wysoko węglowodanowych.
P. S. Uwaga na IG, tj. __INDEKS GLIKEMICZNY w którym jest podane, jakoby MALTOZA IG=110, zawarta w piwie podnosiła poziom cukru wyżej niż GLUKOZA IG=100.
To totalna bzdura i NIEPRAWDA, ponieważ każda ilość piwa z tą, że właśnie maltozą podnosi poziom cukru wyjątkowo NISKO.
IG lansowany jest przez Pana Francuza o specjalności POLITOLOGIA, który sobie wymyślił metodę odżywianie w oparciu o poziom cukru po spożyciu węglowodanów; i zwyczajnie pisze nieprawdy biologiczne, to miła teoria odchudzania, tycia też, oraz zarabianie pieniędzy. Dla refleksji Twojej przesyłam Ci stronę osobistą francuskiego politologa, który po metodzie „odchudzeniowej” lansowanej przez siebie wygląda, jako otyły specjalista od TYCIA raczej.
__Skrót adresu strony w Internecie_______: MAGDALIRL