Jak Karol Modzelewski jeździł na kobyle
Oczywiście idzie o kobyłę historii. A wypożyczył tę metaforę od Majakowskiego sam Modzelewski, dając tytuł fascynującej autobiografii „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”.
Książkę – wydaną przez Iskry – autor, jak pisze w Epilogu, kieruje do czytelników wyznających różne poglądy i różne hierarchie wartości. Ma jednak nadzieję, że zainteresuje ona ludzi młodych skłonnych do rewolucji i zmieniania świata. On zaś nie ma zamiaru ani ich do tego zachęcać, ani powstrzymywać.”Każde pokolenie ma niezbywalne prawo, żeby dostawać w skórę; to jedyne prawo człowieka, którego żaden reżim nie odbierze. Na pewno nie będę towarzyszył na ich ciernistej drodze, bo jestem na to zwyczajnie za stary. Nie mam już siła ani zdrowia na żadne barykady. Poza tym za dużo wiem. W świetle mojej wiedzy rewolucja jest albo niemożliwa, albo zbyt kosztowna, w każdym zaś razie kończy się nie tak, jakbyśmy chcieli.”
Pomiędzy tymi dość pesymistycznie brzmiącymi słowami i początkiem, też nie nazbyt wesołym a dotyczącym tożsamości autora, mieści się opowieść o życiu człowieka mądrego, uczciwego, odważnego i starającego się walczyć ze złem. Często ponoszącym za to niezwykle wielkie koszty. Czyż bowiem ponad osiem lat spędzonych w więzieniu nie jest ceną wygórowaną za mówienie i pisanie prawdy?
Czytałem tę książkę przez kilka dni, wracając do poszczególnych rozdziałów, by niczego z niej nie uronić. I żałuję tylko, że sam jestem niewiele młodszy od autora. Co znaczy, że ostatnie słowa nie mnie dotyczą. Mam jednak nadzieję, że moje wnuczęta też tę książkę przeczytają i wyciągną z niej właściwe wnioski.
Teraz zaś sięgnę po jedyny cytat, który ociera się choć odrobinę o naszą czyli gastronomiczną tematykę. Mały, bo 13-letni Karolek odbywa spacer po Zakopanem z Władysławem Broniewskim, który jawił mu się jako polski Włodzimierz Majakowski:
„Najpierw jednak poszliśmy nie w góry, tylko w dół, do Ronda. Był tam wtedy dorożkarski bar Pokrzep Się. Broniewski zostawił mnie na chodniku, a sam wstąpił się pokrzepić. Po niedługim czasie wyszedł weselszy, wsiedliśmy na postoju przy barze w dorożkę i pojechaliśmy do Kuźnic. Tam poeta kazał mi poczekać w dorożce, a sam zniknął na trochę dłużej w restauracji III kategorii. Gdy stamtąd wyszedł, polecił dorożkarzowi, żeby nadal na nas czekał, machnął ręką w stronę Nosala i oznajmił, że teraz pójdziemy na tę górę. Natychmiast zaoponowałem:
– Mamusia mówiła, że nie powinniśmy chodzić w góry, bo to niebezpieczne. Ale Broniewski mnie wyśmiał:
– Na tę górę nawet osiemdziesięcioletnia staruszka wejdzie bez trudu. Podrażniona ambicja kazała mi podjąć wyzwanie. Zaczęliśmy podchodzić
po śniegu jakimś leśnym duktem. O ile mogę skojarzyć na podstawie mojej późniejszej znajomości tras narciarskich, był to końcowy odcinek nartostrady z Hali Gąsienicowej. Na szczęście nikt akurat tamtędy nie zjeżdżał i na nas nie wpadł.
Posapując, doszliśmy do przełęczy Obłaz. Tam zatrzymaliśmy się dla odpoczynku, obejrzeliśmy widok i Broniewski wyznał mi, że góry mają w sobie niezwykłą magię i człowiek czuje się w nich jak orzeł szybujący w przestworzach. Następnie zawróciliśmy i zaczęliśmy schodzić z powrotem. Górskie powietrze chyba zaszkodziło poecie, bo zaczął się zataczać. W pewnym momencie wskazał na przysypane śniegiem sążki drewna z wycinki i oznajmił, że są to groby tych, co tu zginęli. Natychmiast ustawiłem się między nim a bandą z faszyny osłaniającą brzeg nartostrady, żeby go w razie czego ochronić przed upadkiem między domniemane groby. Zeszliśmy jednak szczęśliwie do Kuźnic, gdzie Broniewski posadził mnie w dorożce, a sam znów wstąpił do restauracji.
Wreszcie powrócił, z widocznym trudem wgramolił się do dorożki i ruszyliśmy kłusem w stronę Lwowianki. Broniewski popadł w zadumę, a po dłuższej chwili wyznał mi, że miał bardzo ciężkie życie.”
Młody miłośnik poezji Majakowskiego zajął się polskim wcieleniem poety i doprowadził go do sypialni, by potem zręcznym podcięciem nóg „ułożyć” go do snu. Reszta historii ujeżdżanej przez Modzelewskiego zręcznie omija kwestie jedzenia i picia, a opisywane stoły służą wyłącznie do negocjacji. Ale jakże ważnych!
Komentarze
Dzieki Panie Gospodarzu,
kolejna ksiazka i bez watpienia bestseller. Mowimy Kuroń a w domysle MODZELEWSKI. Zywa legenda opozycji demokratycznej.
Czlowiek nauki wpisany w klimat Wroclawia.Znakomity „opowiadacz”.
O to, to; święte słowa – rewolucja jest albo niemożliwa, albo zbyt kosztowna, a zawsze jej rezultaty rozczarowujące. Książkę postaram się przeczytać obowiązkowo. Pięknie też i o tej pozycji i o K.Modzelewskim pisze Pas = sent w papierówce.
Ponieważ wczorajszy wieczór spędziłam nad „kuchnią żydowską wg Rebeki Wolff” B.Adamczewskiej,przyszło mi do głowy, że kuchnię staropolską z kuchnią żydowską łączy charakterystyczna słodko – kwaśna nuta smakowa. Pisze też Autorka, że wzajemne wpływy i ich przenikanie się były charakterystyczne na całym obszarze Europy Środkowo – Wschodniej i dzisiaj nie jest możliwe określenie kto, od kogo i kiedy pożyczał przepisy.
Jeszcze raz wszystkim świętującym Chanukę i Dziękczynienie życzę dobrych, spokojnych i przyjaznych świąt.
Jestem pewna, ze ksiazka pana Modzelewskiego jest bardzo ciekawa i poprosze rodzine aby mi ja kupila.
Ozzy, swietuj Chanukke i opychaj sie smakolykami z tej okazji.
A propos przytoczonej wyżej anegdoty o Broniewskim podrzucam dwie złote myśli,które akurat dzisiaj znalazłam w mojej skrzynce:
Alkohol zabija,ale gdyby tak policzyć wszystkich tych co urodzili się dzięki niemu…
Jezus zmienił wodę w wino,więc nic dziwnego,że 12 facetów nieustająco za nim podążało.
Miłego dnia 😀
elap,
dziekuje serdecznie, Chanukka to swieto dla dzieciakow, a stol chanukowy niczym w porownaniu z wigilijnym. W USA wielu Zydow swietuje zarowno Chanuke jak Christmas.
Takze u mnie w pracy tylko w stolowce menora i z tych „smakolykow” to calkiem malo. W sobote wieczorem i w niedziele mamy duzy bazar chanukowy w gminie. Bedzie duzo ludzi i tlok, ktorego nie cierpie. Zeszlego roku na bazarze moja ex kupila za bezcen unikatowe wydanie Nelly Sachs – przeklad jej sztuki na szw. a wydanie bylo numerowane w 250 egz.
Przyszły czołowy opozycjonista, a przedtem niedoszły reformator socjalizmu, wraz z polskim Majakowskim podeszli w górę prawie 200 m po śniegu. Nie jest to osiągnięcie wielkie, ale po kilku wizytach Poety w lokalach gastronomicznych godne docenienia.
Podzielam poglądy autora, że rewolucja jest zbyt kosztowna i do tego (w domyśle) bezsensowna, skoro jej skutki odbiegają znacząco od oczekiwań rewolucjonistów. Z drugiej strony jestem przekonany, że jest ona nieunikniona. Nie tylko u nas demokracja wynaturzyła się w stopniu sprawiającym, że wpływ ludu na rządy jest żaden, a politycy coraz mniej udają, że starają się z ludem liczyć. Póki co protesty ludu są bez znaczenia. W dłuższym okresie czasu będą jednak narastać i prędzej (za 15 lat) czy później (za lat 50) do rewolucji dojdzie. Historia uczy, że przerzuty rewolucji z kraju do kraju będą szybkie i raptowne. Najtrudniej przewidzieć, na ile te rewolucje będą krwawe. Mam nadzieję, że mało, ale trudno to prorokować.
Oby te moje czarne prognozy się nie sprawdziły. Ale szanse na opamiętanie się polityków wydają się mniejsze niż na wybuch rewolucji. Każdy wzrost wpływu siły pieniądza na decyzje polityków rewolucję przybliża.
Zmieniam nastrój i wszystkim życzę świetlistych Świąt Chanukowych. Obchodzącym i pozostałym. Pozostali niech też mają światło. Może też zaczną obchodzić. Nie muszą od razu przechodzić na judaizm żeby kupić świecznik i zapalić świece.
Dla uniknięcia nieporozumień wyjaśniam, że „niedoszły reformator socjalizmu” znaczy mniej więcej tyle, co „nieskuteczny reformator socjalizmu”. KM i JK mieli nadzieję zaszczepić swoje idee reformatorskie byłym towarzyszom (obaj zostali wyrzuceni z PZPR jeszcze przed opublikowaniem listu) i władzom partyjnym, co skończyło się w jedyny możliwy wówczas sposób czyli wyrokami więzienia. Czytając list obecnie widzimy jego naiwność, ale naiwność ta mogła być przebiegła. Wykazywała, że autorzy są całkowicie oddani podstawowym ideom marksizmu-leninizmy. Inaczej mówiąc „socjalizm tak, wypaczenia nie”. W ogólnym zarysie władza odebrana klasie robotniczej przez biurokratów powinna wrócić do klasy robotniczej.
Czytając obecnie wypowiedzi na temat listu łatwo znaleźć opracowania skrajnej prawicy zarzucające autorom chęć wprowadzenia systemu maoistowskiego. Doskonale znam te zarzuty. Słyszałem je zaraz po opublikowaniu listu, który dla znacznej większości społeczeństwa był całkowicie niedostępny. Zarzut maoizmu i totalitaryzmu rozpowszechniany był przez propagandę partyjną i sb-cką w całkowitym oderwaniu od rzeczywistej treści listu. Teraz skrajna prawica tamte argumenty powtarza.
Najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Dziękczynienia i Chanuka dla Wszystkich obchodzących.
Stanisławie, czy masz może już gotową relację fotograficzną ze swojej ostatniej podróży?
Stanisławie, „Mędrców Syhonu” też wymyśliła ochrana, a prawica do dzisiaj powtarza i się nie wstydzi ruskiej proweniencji.
Na zdrowy rozum i z niezłym rozeznaniem w „ludowej sprawiedliwości”, myślę, że gdyby K.M. i J.K. byli ludźmi „bez nazwiska” i wpływów w środowisku, cała sprawa ograniczyłaby się do wylania z uczelni. Jednak to ie był „byle kto” – oni mieli wielu współpracowników i przyjaciół w akademickich strukturach partyjnych, redakcjach, instytucjach kultury. Na dodatek stali się czasowymi bohaterami Wolnej Europy i tym podobnych radiostacji. No i tak tego nie mogli zostawić – wyhodowali sobie na własne życzenie męczenników opozycji
Nowy, z pozdrowieniami z Lublina 🙂
http://www.mandragora.lublin.pl/index.php?option=com_content&task=blogsection&id=27&Itemid=132
Najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Dziękczynienia i Chanuka dla Wszystkich obchodzących!
Stanisławie, czy masz może już gotową relację fotograficzną ze swojej ostatniej podróży?
Przepraszam za zdublowanie komentarza, ale Łotr bawił się ze mną w kotka i myszkę 🙁
Znam te zabawy Łotra. Relację już mam zredukowaną liczbowo i jakościową, tylko potrzebuję odrobinę czasu wieczorem, żeby zatrudnić Picassę. W pracy niedostępna. Ale raz zawieszona będzie dostępna, żeby dodawac partiami do krótkich opisów podróży.
Nowy – bardzo mi miło, że za mną tęsknisz. Ja za Tobą też. Mam nadzieję na minizjezdzik jak zmienisz stronę kałuży.
Mnie też bardzo brakuje wymienionych przez Ciebie osób. Wróóóćcie.
Wszystkim świętującym Święta – wszystkiego świątecznego.
Tadeusz Kotarbiński,czytał z kartki ,gdy miał powiedzieć aniżeli 3 zdania.Karol Modzelewski waz y każde słowo po namyśłe.Wczoraj przyboczni prezesa strzelali nienawiscią ,bredniami ,pomówieniami ,słowotokiem.Bo rewolucja nie wygrywa z prostej przyczyny.Po tyranach do władzy dorywają się kanalie.
Krysiade-póki co zjazdujemy 1 grudnia bez Nowego.
Czy czytałaś moją ostatnią korespondencję w tej sprawie ?
W ramach ekumenicznej chanuki opowiem o niebiańskich plackach ziemniaczanych, jakimi uczciłam to święto. Placki jako takie każdy robi po swojemu, ale dzisiaj ja potraktowałam gotowe, gorące placki tak, jak Rosjanie bliny.
Otóż pojemnik kwaśnej śmietany rozłożyłam na dwie miseczki, do jednej dodałam cieniutko pokrojoną dymkę ze szczypiorem, ładny hawałek rozdrobnionego wędzonego halibuta + dyżurne, do drugiej ok 5 dkg lazuru w kosteczkę, łyżkę szczypiotku i zieloną gruszkę też w kosteczkę. Do tego sosu nie dawałam soli, tylko pieprz. I nakładałyśmy sobie te dobroci na placki. Oj, warte grzechu (na wszelki wypadek zjadłam tabletkę rapacholinu)
Dzień dobry, z mizerną nadzieją, ale zapalam powrotne światełka…
Jolly, mam cztery róże, poluję na indyka 😉
Dzisiaj lodówkowe wyskrobki, jutro łosoś, potem krupnik, w poniedziałek, wobec zmasowanego ataku plackożerców, placki 😕
To się nazywa , Haneczko – ostatnie podejście. No nic, popilnujemy domostwa, może się mic złego nie wydarzy.
To „reformatorzy socjalizmu” czy pośrednicy w „sprzedaży socjalizmu” ?
Czy ktoś ich teraz zauważył wsród obrońców PRL-u , tego politycznego mutanta socjalizmu ?
Najpierw ich rodzice ten polityczny system zdeprawowali, a teraz synowie
dawnych elit biorą na siebie słodki ciężar obrony ?
To dziwne , ale w III RP resztki socjalizmu broni polityczna prawicowa opozycja.
Dzien dobry,
Swietujacym, najlepszego!
Haneczko,
A Topora dokupilas do roz, czy juz mialas?
Placki ziemniaczane planuję na jutro, ale tym razem zrobię je tak, jak to robi Pyra i Haneczka, czyli dodam ubitą pianę z białek. Już tu ktoś bardzo chwalił tę wersję.
Pyro,
pyszne musiały być te Twoje placki z dodatkami. I myślę, że chyba lepsze od blinów. A bliny bardzo mnie rozczarowały. W czasie pożegnalnego spotkania pozjazdowego odwiedziłyśmy restaurację Bliklego, a tam w karcie także bliny. Skorzystałam z okazji, aby spróbować tego specjału. I owszem dodatki, czyli śmietana i łosoś były doskonałe, ale same bliny suche i bez smaku. W końcu zamiast blinów jadłam pyszny chleb razowy z dania Jolinka. Z łososiem i śmietaną smakował mi o wiele bardziej niż bliny. A miałam takie piękne wyobrażenie o blinach. Czasami lepiej nie spełniać kulinarnych marzeń.
Zapowiadałam, że przygotuję zakwas z buraków i już wszystko gotowe. Teraz tylko poczekam kilka dni i będę mogła go pić.
Haneczko,
Placki, o jejku jak mi sie chce plackow!
Gdybym mial kiedys przyjemnosc przekroczyc prog Twojego domu, to sie wpraszam na placki 🙂
Dzisiaj, jak kaze tutejsza tradycja wszyscy pieka indyki. Ja nietutejszy wiec beda pyszne schabowe.
Ja Ci powiem, Krystyno, dlaczego trafiłaś na nieciekawe bliny : one były odgrzewane, a jak każde ciasto drożdżowe, łatwo je przerobić na podeszwę. Jadłam bliny w domu Rosjanki – były znakomite. Sama nigdy nie robiłam, bo nie miałam odpowiedniej mąki. Odgrzewanie bliów uchodzi za kuchenne przestępstwo.
Z tymi blinami to Krystyna ma świętą rację,też wolę dodatki niż same bliny.
Kto wie,może gdzieś w głębi Rosji robią jakieś nadzwyczajne bliny,ale nad Wisłą zdecydowanie też wolę jadać placki ziemniaczane niż bliny.
Czy ja już opowiadałam,że specjalnością francuskiego Saint Etienne są placki ziemniaczane?Ta tradycja bardzo mnie intryguje,bo tak w cichości ducha uważam,że swoje kartoflane placki to Francuzi z Saint Etienne zawdzięczają Polakom.To Polacy przez długie lata pracowali w tamtejszych kopalniach i smażyli placki na obiad,czy kolację.Kopalnie już dawno zamknięte,a placki zostały.Sic!
Nowy-do Haneczki możemy jechać wespół w zespół 🙂 Na dodatek wiem dokładnie,
w której szafce są nalewki,co to byśmy mogli zdegustować po zjedzeniu owych placków 😉
Pyro-załatwiłaś nas dzisiaj plackowo.Teraz wszyscy będą chcieli na placki !!!
O,łajza minęlli z Pyrą względem blinów.
Na dzisiaj nic, bo weszłam do chałupy 2 godziny temu. Niech Jerzor coś kupi w polskim sklepie, na przykład flaki.
Z wysokich temperatur wskoczyliśmy w -8C i do tego ostry wiatr, no i śnieg, proszę państwa, śnieg 🙄
Podobno parę dni temu była tu niezła zawierucha. Dzisiaj piękne słońce, ale z wiatrem te -8C czuje się podwójnie.
Robiłam bliny kilka razy, potrzebna mąka gryczana i „zwyczajna”, przepis wzięłam z jakiejś książki. Są pyszne prawie z patelni, oczywiście z kawiorem astrachańskim, ale z braku laku może być ikra, udająca kawior 😉
Znalazłam tutaj podobny przepis i rózne pomysły na to, co położyć na bliny.
http://ugotuj.to/ugotuj/163903379/bliny/p/
Placki ziemniaczane „na wykwintno” (małe, chrupkie, prosto z patelni) podaję z mazidłem zawierającym gęstą kwaśną śmietanę, sporo wciśniętego czosnku oraz malutkie ugotowane krewetki. To mazidło powinno się dobrą chwilę przegryźć w lodówce, ale krewetek nie rozmaziać na maź, tylko wrzucić do czosnkowej śmietany w całości. Wymyśliłyśmy to z Leolą (zamieszkującą obecnie w Atlancie), która dzisiaj obchodzi dwa święta.
Świętującym życzę przyjemnych świąt 🙂
Danuśka – z Nowym możecie zrobić turę objazdową (u mnie Nowy zamówił kapuśniak i szare kluski ze skwarkami) potem naleweczki, potem u Haneczki placki, a potem lekarz specjalista od wątroby (?)
Danuśka – świetny pomysł, Pyra też nieźle podpowiada, będę robił wszystko, żeby wypalił.
Tylko błagam – wiadomości o haneczkowych szafkach trzymaj tylko dla mnie, tylko dla mnie!!!! Nie mów nikomu! Obiecujesz?
Alicja – po 3 tygodniach własne łóżko jest bardzo wygodne. Kiedy wraca Mrusia do domu?
Jerzor rzucił plecakiem, z biegu poleciał po Mrusiaństwo. Podobno koty po 4-5 dniach zapominają były personel, mam nadzieję, że nie zapomniała.
Były personel, u którego Mrusia przebywa na wakacjach pisał a mailu, że przez pierwsze kilka dni Mrusiaństwo było wściekłe i ukrywało się przed domownikami i resztą kotów w ilości 6 osobników. Potem machnęła łapką, no cóż, żyć trzeba…
Placki jak najbardziej jutro, pasują do aury i też mi chodziło po głowie, że czas na placki.
Ja dodaję do placków tartą cebulę, jajka (ilość zależy od tego, na ile osób robię), dyżurne, żadnej mąki.
Szare kluski,powiadasz Pyro i kapuśniak ?
To ja też,ja też !!!
Nowy,rezerwuj bilet 🙂
Alicjo-witaj w pieleszach !
Nowy-obiecuję 😀
Ha, jak miło, spisek 😀 Knujcie, knujcie, a ja poczekam na efekty 😎
Jolly, Topor też będzie 🙂
Hej, wrócona Alicjo ❗
Własne łóżko to je to, ale to w Buenos też było niezłe, tak zwany king size (my mamy queen).
Nie zakupiłam sobie żadnej szmatki, ale w Chile zakupiłam tzw.durnostojkę, miniaturową bardzo, 8cm. zaledwie buteleczkę z extra-mini żaglowcem szkoleniowym chilijskim, Esmeraldą, na pokładzie której byłam kiedyś (Lisbona).
I niestety, przyznam się bez bicia, że z poziomu 3200m.npm wzięłam kamyczek z Aconcagui, ale malutki, przysięgam! Nie mogłam się oprzeć 🙄
I jeszcze jedna nielegalka, otóż w parku w Buenos zgarnęłam dwa nasionka z tego przepieknego drzewa, co to nazwy jeszcze nie znam, to nawet nie wyglada na nasionka, takie cieniutkie płateczki, które wyszarpałam siłą z dwóch takich zdrewniałych prawie płatów czegoś tam. Nasion kontynentalnie nie wolno przewozić, ale ja te dwa w kiszeń kurtki, wyglądało jak jakieś paprochy.
Spróbuję wysiać w doniczce, może nie wyjść, ale ciekawskam. Palma z Florydy (z nasiona!) rośnie mi już ponad ćwierć wieku!
I trzeba oddać ją do instytutu geologii, tam są warunki na to, by sie rozwijała, u nas osiagnęła pułap i się dusi!
To ja sie do spisku dolacze, ukryje przed rodzinka ze sie do Polski wybieram, Odsasa zostawie z Jeffem i rzemiennym dyszlem Wielkopolske objedziemy :).
Jolly, zabieraj Panów. Będzie parytetowo 😉
I Jolly Rogers też się wybiera z nami na te placki i szare kluski?
Cieszę się bardzo,szykuje się super wycieczka 🙂
Chrzanic (kulinarnie) parytety, odpoczynek sie przyda ;).
Nie ma sprawy – w dużym garnku mieści się 6 litrów zupy. Załatwię sobie kogoś do tarcia ziemniaków, bo na 4-5 osób dam radę, na więcej nie, a już ugotować to drobiazg. Przyjeżdżajcie z panami. Przy stole mieści się wygodnie 10 osób
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1258.JPG
Aconcagua w tle. Przeglądam zdjęcia…jak zwykle, „do zerzyganio” jakby Krakus powiedział.
Mruśka w domu obwąchuje kąty, podobno reszta kotów u byłego personelu odetchnęła z ulgą, że terrorystka odeszła.
Do mnie podeszła nie od razu, ale obwąchawszy to i owo, zrobiwszy obejście domu, podeszła i je z ręki smakołyki, które jej Jerzor kupuje.
No i smaży się przed kominkiem, oczywiście 🙄
Nowy!
Prosze ,powiedz co wadzilo Ci ze przeslalem Alicji i Jerzorowi
,,Zyczenia ,,wysokich spokojnych lotow, wracajcie szczesliwi,,
Alicja to nasza blogowiczka ,nikt tego nie zrobil.
Czepiasz sie znow i prowokujesz mnie
Omijaj mnie PROSZE , szerokim lukiem.
Danuśka, Jolly,
Widzę, że marszem przez Poznań przeprowadzimy znowu stolice do Gniezna. 🙂
Mam nadzieję, że się uda. 🙂
Szafa(ka) gra!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0073.JPG
Wiosna w Andach daje żółtym kolorem po oczach. W tle wulkan Villarrica.
Chłopaki, nie kłóćmy się…świat jest taki piękny, a żivot je cudo!
Wybaczcie kochani, nie doczytałem do końca i muszę, bo się niepokoję. A więc: Haneczka (16.41) ma cztery róże, jasne, pytała niedawno ale – poluje jeszcze na indyka. Sensu nie ma Haneczce opowiadać gdzie natknie się na indyki chyba, że chodzi o indora innego rodzaju , ale dziś już chyba inaczej zwanego, a ten i tak nie z czterech róż. Plany na dalsze dni nie wskazują raczej na to, że Haneczkowie chcą pójść tą drogą.
Niestety, Pyra zaostrza obawy, a Jolly R. pisze już otwarcie o Toporze.
Ludzie dajcie znać o co chodzi!
Wracam do doczytu.
Pepe – Ty nic nie rozumiesz i ja niczego nie rozumiem, bo my nie jesteśmy kibicami jaja czyli bejsbolu, a one obydwie mają rodzinny obowiązek czynnego kibicowania.
Pyro, Pepegorze,
Tym razem z jajem (rugby) to nic nie ma do czynienia, tylko z burbonem Four Roses i Wild Turkey i opowiadaniami Topora pt ‚Cztery roze dla Lucienne’
Do tarcia ziemniakow jako nie wymawiajac najmlodsza, zglaszam sie na ochotnika .
Jeżeli przyjedziesz wcześniej, to Cię nie minie (możesz zanocować na kanapie w dużym pokoju. Jest duża, nowa i wygodna)Loty z Londynu masz bezpośrednie do Poznania. Z lotniska ktoś Cię odbierze.
Stanisław. Karol Modzelewski /przyzwoity człowiek/, prawie mój rówieśnik, urodził się w Rosji jako syna Zygmunta Modzelewskiego. Komunisty Żydowskiego pochodzenia. Wysłany do Polski w celu budowania tu socjalizmu lub komunizmu. Wszystko jedno. W tym czasie system był znienawidzony a on sam /ZM/ był postrachem. Karol więc wyrastał tutaj jako ciało obce, uprzywilejowany i opływający w luksusy i dostatek. Podobnie nieco młodszy Michnik i wielu dzisiejszych bohaterów walki o wolność. Swoją. Byli w dużym stopniu bezkarni i wiedzieli więcej niż normalni ludzie młodzi. Niż ja. Mogli sobie pozwolić na pisanie listów czy manifestów. Wszyscy wtedy myśleli tak samo co KM i JK napisali w sławnym liście. Nic nowego tam nie było. Gdybym ja taki list napisał, z pewnością wylądował by w koszu. Ale list synów prominentów nie. Był potrzebny przeciw nim samym i przeciw ojcom. On jest teraz bohaterem a ja biednym emerytem znieważanym za sam fakt, że wtedy żyłem. Całe moje pokolenie, dwa pokolenia Polaków jest znieważane przez tego typu bohaterów. A książki nie przeczytam. Sam wiem wiele więcej bo więcej wtedy robiłem i pracowałem. Czytałem gdzieś kilka stron o jego spotkaniu z Broniewskim. Podłe.
O bejsbolu nie wiem nic, znaczy coś tam wiem, ale nie kumam 😉
Pepe, to dla pana męża, podchoinkowo 🙂
Czy szklanki do burbona są takie same jak do whisky?
Aha!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0275.JPG
Z samolotu (Chile): Andy w tle, winiarnie bliżej 😉
Nie wiem, Haneczko.
Pyro! Czy do szarych klusek może podejść golonka? Ostrzegałem, że z końcem wiosny będzie zajazd na Poznań! Warszawa i okolice też drżyjcie! Cichale ante portas!,
Nowy, „przywalić” można nie tylko grubym słowem. Stosując minoderyjną poprawność, można mocniej sponiewierać zjadliwym żądełkiem…
W TV (rzadko oglądamy) od paru godzin leci parada Macys’a. Co za wystawa! Co za pomysły! Oczopląs. A w piekarniku dochodzi indyk. Niby nie obserwujemy tego święta, ale teraz indyki są najtańsze w roku. Kryzys… 🙂
Cichalu – do klusek golonka? W żadnym wypadku. Te kluchy są same w sobie – ew. z kwaszoną kapustą i nie ma inaczej. Kiedy będziesz ante portas zrobię co zechcesz do stołu: golonki, kluchy, ozory, rolady wołowe czy co tam Cichale zażyczą sobie.
Haneczko wyguglałam te szklanki – typ jak do szkockiej; kilka kostek lodu na spód i mała porcyjkę alkoholu – do 40 ml.
Pyro ,Cichalu !
Do golonki mysle ,najlepsza kiszona kapusta.
Na ,,Praterze,, podaja z kapucha.
Ale moze byc tez z razowym chlebem.
I duzo musztardy.
Daja tak duze porcje tam ,ze jedlismy we dwie osoby
i bylo za duzo.
Do golonki – chrzan.
A po co ludziom dobrej woli gitare zawracac i na lotnisko wychodzic? Ja sie u drzwi wiosna objawie (z wczesniejszym uprzedzeniem oczywiscie).
Zamowilismy dwie golonki.
Kelner slyszac ze rozmawiamy po polsku ,
mowi ,prosze was starczy jedna i nie zjecie.To byl Czech.
Mial racje ,mily czlowiek.
Malgosiu W !
Chrzan drogi , mysle ze dlatego nie ma w zestawie.
Ale w domu , jak najbardziej.
Do golonki na Grinzingu prócz kapusty i musztardy, zawsze podawali takie maleńkie, marynowane kukurydzki. Nigdzie ich nie widziałem więcej.
Pure z grochu, gotowana kapusta i chrzan – pod golonkę gotowaną, a pod „bawarską” (w piwie i jarzynach) tylko razowiec i musztarda. Zmrożona czysta obowiązkowo albo piwo.
Cichal!
Mozna spotkac kukurydze miniaturki w zestawach
zieleniny do dan , ale raczej w drogich zestawach.
Pyro!
Kto by mowil o piwie, piwo to mus.
Pyro! Łaski! Pawłow miał rację. Ani chybi się zatchnę!
Są w naszych sklepach „warzywa marynowane” – słoiki ok 0,5 l , w nich mini-kukurydze, mini patisony, cebulka perłowa, ogóreczki; koszt ok 6 zł.
Pyro!
Golonka w piwie moze i tak.
Nigdy jej tak nie gotuje, mimo ze wiem , jest dobra.
Ale do swojego domowego chleba , zemiast wody (do
pieczenia) .Tylko piwo i tylko ciemne.
Cichalu, nie wiem jak u Ciebie, może polski sklep, ale są takie małe kolby w słoiczkach np. firmy Rolnik, bonduelle czy podobne. Jak bardzo lubisz i chcesz poszukaj.
Cichalu!
Pieczesz.
Prosze daj sie namowic z piwem do
pieczenia chleba.
Cichalu!
Leci slinka , co nie ?
U mnie chrzan w ogródku.
Cichalu,
sprzed wyjazdu do Ameryki Pd. stoi tutaj zapakowana paczuszka z grzybami suszonymi i czarnuszką, mogę wykopać korzeń chrzanu, tylko będziesz musiał to trzeć pod wyciągiem kuchennym, zaręczam Ci, bez łez i bez bólu 🙂
Paczuszki nie wysłałam przed wyjazdem, bo coś mi po drodze wyskoczyło. Wyślę w przyszłym tygodniu, dodam korzeń chrzanu.
Gdybyś miał zaprzyjaźniony ogródek, wystarczyłoby wsadzić kawałek korzenia chrzanu i…chrzanić 🙂
Mlodsza pisala z NY.
Bylismy na paradzie.
Wszystko bardzo piekne , grupy , orkiestry,wojacy i psy.
Tylko bylo tak ciasno ze nie mozna bylo wyciagnac
,,smarkatki ,, do nosa
Alicjo!
W tutejszych sklepach jeden ,,patyk,, chrzanu ma blisko –
60 dkg. oni chyba poszaleli , mutanty jakies czy ,,cus,, jak mowisz
Dobrej nocy!!!!!!!!
U mnie chrzan w ogródku.
Cichalu,
sprzed wyjazdu do Ameryki Pd. stoi tutaj zapakowana paczuszka z grzybami suszonymi i czarnuszką, mogę wykopać korzeń chrzanu, tylko będziesz musiał to trzeć pod wyciągiem kuchennym, zaręczam Ci, bez łez i bez bólu 🙂
Paczuszki nie wysłałam przed wyjazdem, bo coś mi po drodze wyskoczyło. Wyślę w przyszłym tygodniu, dodam korzeń chrzanu.
Gdybyś miał zaprzyjaźniony ogródek, wystarczyłoby wsadzić kawałek korzenia chrzanu i…chrzanić 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Do_chrzanu/
Winnice w okolicach Mendozy.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0805.JPG
Pikne, prawda?
Alicjo! Witaj w domu! Hola! U nas chrzanu w latynoskich sklepach, pod dostatkiem. Nie obciążaj!
Heniu! Mimo, że piszesz marną polszczyzną to odpisuję, a nie mam w zwyczaju. Pyfffko do wypieków stosuję od lat. Dzisiaj zrobiłem na piwie z oliwkami i cebulą. Wchodzi!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0870.JPG
San Antonio, bynajmniej nie Teksas 😉
Port to jest poezja…
Cichal,
bardzo lubię z Tobą wypić butelkę dobrego wina, zjeść dobry obiad i pogadać o tym i o owym, ale nic nie jest w stanie zmienić moich sympatii lub antypatii do nikogo, o kim mam wyrobione od dawna zdanie, zwłaszcza jeśli kogoś lubię. Próby przekonania mnie o czymś, do czego nigdy nie dam się przekonać jest stratą czasu.
Zostańmy więc przy winie i luźnych pogaduszkach, wiesz dobrze, że „być na luzie” nie jest mi obce.