Umrzeć w poście z przejedzenia?
Grzebiąc w swoim komputerowym archiwum znalazłem fragment własnego tekstu, który chyba nigdy nie został ukończony. I choć do tradycyjnego okresu postu daleko a nawet czasu adwentu gdy to cichnie muzyka i milknie gwar zabaw też nie blisko, to postanowiłem ów zapisek przytoczyć, bo wydał mi się wystarczająco smakowity.
Oj pościli pięknie w dawnej Polszcze panowie szlachta. Nie jedli mięsiwa i tłuszczów lecz obżerali się postnymi rybami, rakami, bobrowymi ogonami popijając wszystko obficie węgrzynem.
Były w XVIII wieku trzy słynne domy, które ludzie o słabej kondycji omijali nawet w dni postne: pałac Janusza księcia Sanguszko ordynata ostrogskiego, siedziba Adama Małachowskiego krajczego koronnego w Borowej Górze oraz dwór kasztelana zawichwostskiego – Borejki. Tam bowiem post nie post każdy przybysz bywał fetowany aż do upadłego. A zdarzały się i przypadki (wcale nie rzadkie) zgonu biesiadnika.
Prawdę mówiąc trudno się dziwić, że szlagon doprowadzony do pańskiego stołu nie umiał się pohamować i jadł, jadł, jadł. Któż by wykazał tyle siły by nie popróbować choć jesiotra podanego jak polędwica czy homara z sosem tatarskim albo paszteciki z mlecza śledzi. Równie mocno kusiła sola przyrządzona jak kurczak, a nawet proste polskie danie czyli kotlety bite z sandacza w sosie rakowym. Dodać trzeba, że rybom w poście towarzyszyły trufle marynowane a następnie gotowane w winie. A grzyby te tak jak i dziś kosztowały majątek. Jeśli więc dopadło się je na magnackim stole to…
Na koniec rarytas okrutny – zupa żółwiowa. Mogła być robiona na sposób angielski czyli na rumiano lub prościej czyli gotowana z masłem, pieprzem kwiatem muszkatołowym, śmietaną i grzankami z bułki. Z tego przysmaku nikt nie rezygnował. Mimo, że okrutny gospodarz dla zabawy opowiadał biesiadnikom jak to się przyrządza: „żywemu żółwiowi należy obcinać nad ogniem głowę, nóżki i ogon, następnie zdjąć pancerz, mięso pokrajać na części.” Goście tego nie słuchali, bo szczęk sztućców zagłuszał opowieść.
Dzisiejszy smakosz po takiej tyradzie rad zapewne pomyśli o prawdziwym poście.
Komentarze
http://www.youtube.com/watch?v=jwnf0G-9xfQ
Któż to tak się zapamiętał
Że zapomniał o nas samych? …
Zawieruszył się, odwrócił, któż to tak? …
? Tak to my … i choć siedzimy ? tak naprzeciw … lecz
Nie ma nas już, przecież … nie ma nas!
? Jesień liśćmi zasypuje już wąwozy
A na smyczy, zobacz, przy niej biegnie lis
? Jeszcze moglibyśmy razem
W złote ? rude krajobrazy
Jeszcze za nią się przemykać
Jeszcze słuchać tej muzyki, którą gra …
? Ale nas już dawno nie ma …
Ani tu i ani tam …
Tylko ? skąd się wije, skąd pamięta
Taka melodyjka ćwierć ? piosenka
Co tak podpowiada, wciąż tłumaczy? …
Że to wszystko mogło …
Mogło być inaczej? …
I w zdumieniu rosną cienie na werandzie
Wiklinowym, za nas ? nagle ? westchnął stół …
? Taka cisza, taka chwila, tak naprzeciw i …
Niby razem … ale przecież ? nie ma nas
I są miejsca i są rzeczy ? spójrz ? te same
Biegną schody do ogrodu ? jak co dnia!
? Jeszcze przecież na nich trwamy
Tylko ? jakże nie ci sami!
Raczej ? bardziej z przypomnienia
Coraz więcej w nas milczenia
Nie ma nas!
Sam się dziwisz, mówisz ? szkoda …
Że to już … i że aż tak? …
Tylko ? skąd się wije, skąd pamięta
Taka melodyjka ćwierć ? piosenka
Co tak podpowiada, wciąż tłumaczy? …
Że to wszystko mogło …
Mogło być inaczej? …
Jestem z boku, ale od dawna (z czasów gdy była jeszcze Lena) i dlatego dziękuję Ci Misiu Kurpiowski za ten tekst Długosza (?) tu i teraz.
Gapa jestem – przeczytałam, zareagowałam, a nie zauważyłam linka i stąd znak zapytania przy Długoszu.
@Nowy,
Twoje zdjęcia są zawsze mile widziane 🙂 .
Post z homarem w sosie tatarskim lub kotletami z sandacza w sosie rakowym bardzo mi odpowiada i proszę częściej 😀
Za Leszka Długosza jestem również Misiowi bardzo wdzięczna.
Starej,dobrej gwardii na blogu mi bardzo brak i czekam z wielkim wytęsknieniem na Jej powrót.
Nowy-są miejsca,które stale ma się ochotę fotografować i ….oglądać
Twój ocean zawsze chętnie kontempluję,tak jak górskie okoliczności przyrody u Nemo.Sama nieustająco chwytam za aparat na naszych nadbużańskich łąkach.
To zdecydowanie przyjemniejsze zajęcie niż kolejne niepotrzebne kłótnie.
Misiu, moglo byc inaczej. Jak widzisz nawet gruba kreska nie pomaga. Moze Ci , ktorzy z taka radoscia walili w Nemo jak w punching – ball przeprosza i obiecaja, ze juz beda przyzwoicie zachowywac sie przy stole. Nie wszyscy musza lubiec wszystkich, ale to nie powod aby zaraz walic z grubej rury; Jak widac z panujacej ciszy Nemo ma wiecej zwolennikow niz by sie to wydawalo;
Nemo, pozdrowienia
Do Koleżanek Warszawianek wysłałam pocztę w sprawie mini zjazdu 🙂
O jejku a tu znowu 🙁 .
Przyszło mi do głowy, że od kilku dni nie było awantury.
Myślę ,że homar w sosie tatarskim pozwoli łagodnie przetrwać post tym, którzy poszczą. 🙂
Nemo,
z pozycji paroletniego podczytywacza pozdrawiam rowniez.
No to ja też ośmielam się pozdrowić Nemo i Pyrę – przynajmniej niektórym podczytywaczom (copyright Flo) brakuje Was bardzo.
Ach, jakże brak nam ptaszyny Pyry (cyt.Danuśka) i jej rozkosznego świergolenia po porannej „prasówce”.
Na drugie śniadanie .. tfuu, to blog światowy… na lanczyk polecam kanapkę z móżdżkiem. Nie ptasim.
Danuśka, odpowiedziałam, widzę mały problem 🙁
Nemo, Pyro,
też parę lat poczytuję i nieśmiało powiem, że brakuje Waszej erudycji i oryginalności (Pyry- dobrych uwag politycznych + anegdot + koncyliacyjnej osobowości, Nemo- świetnych zdjęć i ciekawych szczegółów z praktycznie każdej dziedziny). Pozdrowienia i wszystkiego dobrego!
Odnoszę wrażenie, że Starej Gwardii (w tym Nemo i Pyry) brakuje większości podczytywaczów, co dało sie zauważyć po piatkowo-niedzielnej frekwencji.
Dziewczyny – pozdrawiam 🙂
Są ludzie, którzy nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś może być mądrzejszy od nich. Każdy, choć odrobinę krytyczny, komentarz do swoich wypowiedzi traktują jako osobistą zniewagę. A jeszcze jak ten ktoś śmie mieszkać w tak pięknych okolicznościach przyrody, mieć szerokie zainteresowania i robić takie piękne zdjęcia. Nie, to po prostu nie do wytrzymania. Trzeba mu dokopać a najlepiej wykopać. A potem już można pytać do woli: Lustereczko, powiedz przecie…Nemo, pozdrawiam.
Ewa masz rację, Pyra, Nemo i cała Stara Gwardia tworzy ten blog, który do tej pory istniał i do którego także podczytywacze przywiązali się. Więc pozdrowienia dla nich wszystkich i nadzieja na to, że znów będę mogła czerpać radość z ich obecności.
12.19 To nie jest takie proste, gdyz co mozna zrobic, kiedy moze prowincjonalnej „Gwardii” imponuje np. autorka dostajaca szalu z powodu wpisow Nemo, lub kiedy ktos nie jest pewien czy mu sie oplaca zareagowac na niekonczaca sie bezczelnosc Alicji. (Bo jestem taka Gwiazda, jaka jestem!).
Pyra nie pojela jednej rzeczy, ze okazywane jej przez blogowiczow wzgledu polegaly czesto na tym, iz starsza osobe sie szanuje i nic wiecej, Pyra ustawiala ludzi wedlug swoich zapotrzebowan i swoich widzimisie, a poglady jej mialy dyktowac zaopatrywanie sie na swiat.
Pyrenko, lubie czytac Twoje wpisy i Twoj wiek nie ma z tym nic wspolnego.
12:38 Chyba każdy z nas, mimowolnie, „ustawia” ludzi według własnych zapotrzebowań. Pyra przez wiele osób jest szanowana chyba nie tylko ze względu na swój wiek! Posiada mądrość życiową! Nikogo też nie obraziła!
Pozdrowienia dla Pyry, Nemo.
Podobno Dzień Życzliwości dopiero 21 listopada,ale może zacząć świętować
już od dzisiaj 🙂
Dan 12:38
Oczywiścia, że Pyra posiada „mądrość życiową”.
Jest także tolerancyjna, życzliwa i obdarzona poczuciem humoru.
Uprzejma, taktowna… mógłbym tak wymieniać do wieczora. O wszystkich tych zaletach wiemy od samej Pyry, ale kto w końcu zna nas lepiej, niż my sami?
„Nemu” myszy przegryzły kabelek od Google. Nie martwcie się, wróci.
„…. a nawet proste polskie danie czyli kotlety bite z sandacza w sosie rakowym” 🙂
Ciekawe czy Gospodarz ma przepis na te proste polskie dania?
Po pastersku juz jedlismy 🙂
Bedac na Bahamach gdzie ponoc serwuja pyszna zupe zolwiowa (w wielu miejscach juz niedostepna ze wzgledow oczywistych) mialem ochote zjesc, ale nie moglem nigdzie trafic. Ani w Nassau ani na Exumie gdzie schodzilem knajpki do ktorych Basia pewnie by nie weszla 🙂 Zjechalem wyspe od konca do konca (doslownie bo sie droga konczyla na plazy z jednaj i lesie mangrowym z drugiej strony. Przecialem Zwrotnik Raka. I nic. Odbilem sobie innymi specjalam,i ale zupy sie nie udalo.
Nasi zeglarze pewnie mieli okazje sprobowac 🙂
Zapomnialem o pupie i czeka moderacji stolica Bahamow 🙂
No to jeszcze raz:
„…. a nawet proste polskie danie czyli kotlety bite z sandacza w sosie rakowym” 🙂
Ciekawe czy Gospodarz ma przepis na te proste polskie dania?
Po pastersku juz jedlismy 🙂
Bedac na Bahamach gdzie ponoc serwuja pyszna zupe zolwiowa (w wielu miejscach juz niedostepna ze wzgledow oczywistych) mialem ochote zjesc, ale nie moglem nigdzie trafic. Ani w Nas-sau ani na Exumie gdzie schodzilem knajpki do ktorych Basia pewnie by nie weszla 🙂 Zjechalem wyspe od konca do konca (doslownie bo sie droga konczyla na plazy z jednaj i lesie mangrowym z drugiej strony. Przecialem Zwrotnik Raka. I nic. Odbilem sobie innymi specjalam,i ale zupy sie nie udalo.
Nasi zeglarze pewnie mieli okazje sprobowac 🙂
Myslalem, ze moderacja potrwa z pol dnia i teraz mamy Baden-Baden 🙂
Gospodarzu, dobrze Ci radze, zareaguj zanim tu znowu dojdzie do mordobicia. Nie chgcesz chyba powtprki z Doroty L?
Uwaga, uwaga!!!
http://ocdn.eu/images/pulscms/MjA7MDQsNCwwLDI2YywxNWQ7MDYsMzIwLDFjMg__/026a3a07d93dc66a307ec9e82d042927.jpg
Nie tak dawno, w felietonie pt.”Moja prywatna teoria względności”, zamieściłem kilka zdań post scriptum. Pisałem w nim: Coraz częściej w komentarzach znajduję opinie, że blog schodzi na psy. Stale ktoś się awanturuje, ubliża innym, kłótnie bywają zażarte i trwają godzinami. Często ? jak czkawka ? przedłużają się niespodzianie i na następne dni, gdy większość uczestników już nie wie nawet o co poszło.
To wszystko prawda. Ale kto tworzy ten blog? Jego uczestnicy. A kto się awanturuje? Też uczestnicy. I nie namawiajcie mnie, proszę, do usuwania wpisów jątrzących i rozpoczynających draki. Takie ingerencje zdarzają się tylko w wyjątkowych i drastycznych przypadkach.
I zawsze zastanówcie się narzekając na poziom NASZEGO blogu: bowiem jacy uczestnicy taki blog!
I tyle mam do powiedzenia na ten temat. Nikt chyba nie uwierzy, że moje prośby mogą uspokoić awanturników albo wykluczyć wilki w owczej skórze.
Blog oczywiscie w duzej mierze zalezy od gosci, ale takze od Gospodarza i jego tolerancji wzgledem gosci naduzywajacych goscinnosci Przyzwoitego Czlowieka . Jesli otwiera szeroko brame i wpuszcza procz przyzwoitej publiki takze mety i trolle, ktore tylko szukaja okazji aby narozrabiac. ktore takie okazje tworza i prowokuja, , ktore przychodza tu pod licznymi nieustannie zmieniajacymi sie nickami aby stwarzac pozory, ze imie ich jest Legion, to nie dziw sie, Gospodarzu, kiedy bardzo szybko na blogu zaczyna sie robic mordownia.
Uprzedzam Cie, po przyjacielsku, Gospodarzu a Ty zroboisz jak zechcesz.
Ale robi sie ZNOWU niebezpiecznie. A to, jak wiesz az nadto dobrze, ma swoje konsekwencje.
Nie jesteśmy tacy anonimowi.
„E mail (nie będzie publikowany)”
Dzień dobry,
Ewo, Danuśka – dzięki za ciepłe słowa o moich zdjęciach.
Nie jestem wdzięczny Misiowi za poranny, pierwszy wpis – rojenie łez nad rozlanym mlekiem podpierając się Długoszem, żednych konkretów. Jeśli mleko się już rozlało to trzeba posprzątać, to wszystko.
Oczywiście, że Nemo powinna być przeproszona przez kilka osób – to klucz otwierający pierwsze zatrzaśnięte drzwi.
Podobno czas leczy rany – życzyłbym sobie, żeby to miało miejsce na naszym blogu, żeby powróciły normalne dni.
Tutaj piękny, słoneczny, ciepły dzień – chce się żyć, nie kłocić. Tego wszystkim nam życzę.
Kto się smuci ten jest smutas, kto się kłuci ten jest …..
http://www.youtube.com/watch?v=NntmAj60O60
Kocie, zachęcasz mnie bym na starość został cenzorem. Nie mogę. Zresztą złoszczą mnie i przeszkadzają wpisy, które innych radują. Mam za złe autorom komentarzy wzbudzających u innych wesołość. Nie lubię besserwiserstwa a większość to uwielbia. Moją niechęć wzbudza chamstwo, które część ocenia jako żarty. Gdybym chciał słuchać podpowiedzi musiałbym usuwać codziennie część wypowiedzi. Niech więc będzie jak chce społeczność (są i inne nazwy na takąż grupę) blogową. Stawiam tamę tylko rasizmowi i ordynarności skrajnej. I tyle drogi Kocie. Nawet dla Ciebie nie mogę się zmienić. Być może będę tego żałował. Ale ile mi jeszcze pozostało…..?
A na uspokojenie polecam dwa mini-koncerty:
MozART GROUP Bobby McFerrin
i to co poleca yurek wyżej.
Nowy! Co robisz na Thanksgiving Day? Niby to też nie moje święto…ale cieszmy się tak, jak wszyscy sąsiedzi (prócz Indian)
Ewa zrobi niewielkiego, tak na oko 20lb (ok. 10kg) indyka, podlejemy czymś zacnym, pośpiewamy pieśni legionowe (?!) i pogonimy bolszewika!
Co Ty na to?
http://www.youtube.com/watch?v=RX-HUv1QRtU
Dobre, Dudziak to lepsze.
Yurek! A może i Ty wychyniesz z Filadelfii? Nie masz dalej niż Nowy! Wziął byś tego Czarnego Ptoka. Nie zjemy go. Obiecuję!
Jerzory też mają blisko, ale Alicja pisała, że coś mają zaplanowane a Orka za daleko/
Ten MozART to on musial lubic oscypka i bryndze 🙂
Po intensywnych poszukiwaniach przepisu znalazlem cos takiego:
„Sandacz z rakami. Oczyszczonego i osobnego sandacza obwinąć w tłusty papier, wstawić na brytwannie do pieca i piec często polewając masłem. Gdy w środku już także upieczony, położyć go grzbietem do góry na długim półmisku, rozpuścić łyżkę masła rakowego, wsypać doń garść usiekanego kopru i polewać łyżeczką całego sandacza. Naokoło półmiska poukładać skorupki z raków nadziane farszem, a osobno w sosjerce podać sos rakowy z obranemi szyjkami i nóżkami rakowemi.
Na domowe zwykłe danie można obranego sandacza pokrajać w kawałki, poddusić w maśle rakowem, a potem zalać sosem i dusić dalej aż będzie zupełnie miękki. W ten sposób zrobiony jest nawet smaczniejszy.”
Na domowe, zwykle danie smakuje nawet lepiej niz dla gosci 🙂
Teraz tylko rakow nalapac.
http://youtu.be/7Ugjlq8uE4s
Cichal,
Happy Thanksgiving to you too 🙂
Proponuje, abys nie pisal, co bedzie na deser.
Na swieta migruje w miejsce gdzie nie ma komputerow ani nawet niewidzialnych sygnalow.
Happy Thanksgiving!
A zorza polarna jest?
Zorza polarna?
To juz ode mnie nie zalezy. Przyjemnie by bylo.
Moze raczej powinienem zapytac czy tam gdzie bedziesz moze byc zorza? 🙂
Orca, to od nas z kraju Happy Thanksgiving 🙂 zanim znikniesz tam gdzie nie ma komputerów.
Zorza może byc. Sprawdze jak wyglada aktywnosc słońca przez najblizsze dwa tygodnie. Może niebo zablysnie noca.
Duze M,
Bardzo Ci dziekuje. Wszystkiego dobrego.
Jesli bedziesz jadla pieczonego indyka z jakiejs okazji lub bez okazji – smacznego 🙂
Tu jest kalendarz, o ktorym pisalam
http://www.gi.alaska.edu/AuroraForecast/NorthAmerica/2013/11/18
4 i powyzej daje pikne kolory
U nas bywa czasem, choc slaba. Raz na jakis czas niebo sie zieleni na polnocy i nieco faluje. Trzeba jednak byc za miastem w samym miescie chyba tylko raz bylo cos widac. Najlepiej jak sie wraca z nart i jest malo samochodow. Wyskakuje sie z gor i na polnocy zielonkawo 🙂
No, ale to nie to co na Polnocy. U nich intesywnie i kolorowo.
No to udanego polowania na Aurore 🙂
Indyka smacznego tez…
Orca, dziekuję 🙂 Od dziś jedząc pieczonego indyka będę myślała zawsze o Thanksgiving.
jak by się kto pytał mamy listopad
Duze M,
Jesli masz dostep do zurawin to pieczony indyk bardzo dobrze smakuje z zurawinami. Do tego ziemniaki puree i sos z upieczonego miesa.
Resztki odgrzane nastepnego dnia smakuja jeszcze lepiej. 🙂
Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
człowiekiem gardzi człowiek.
Dziwny ten świat,
świat ludzkich spraw,
czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
zabija tak, jak nożem.
Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Nadszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.
Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Nadszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.
Wlasnie skonczylam rozmawiac ze znajomym i chcialam mu zyczyc Happy Thanksgiving przed wyjazdem. Na czas wstrzymalam oddech i ugryzlam sie w jezyk. Znajomy jest 100% Native American, czyli po polsku Indianinem, z plemienia Yakima.
Yakima jest na poludnie od Okanogan, o ktorym yyc tu czasami pisze i slusznie docenia tamtejsze wina.
Cichalu,
akurat wracamy 28-go z wojaży, wypada trochę pomieszkać. Ale możemy skrzyknąć się innym razem.
Dzisiaj rano opuściliśmy tutejsze Los Angeles i wylądowaliśmy w miasteczku o pięknej nazwie Constitution, nad oceanem. Troszkę zapyziałe, ale pięknie położone. Trzy lata temu było tu trzęsienie ziemi 8.8 w skali Richtera), a potem w miasto uderzyła 15-metrowa fala tsunami, nie jedna, a trzy, czekano na czwartą, na szczęście nie przyszła. W Constitution i okolicach zginęło wówczas ponad 800 osób. Kogo zapytać w mieście, opowiada, jak przetrwał.
Nasz hotelarz mówi, że ma się mniej więcej godzinę czasu od trzęsienia ziemi na pierwsze tsunami, jest gdzie tu wiać, bo w pobliżu spore wzniesienie i ludzie w ten sposób się ratowali. Niestety, jest tez wyspa, gdzie był kamping i nie bardzo było jak ich ratować. Jeden człowiek obrócił 3 razy łodzią p przewiózł sporo ludzi, ale za trzecim razem dopadła ich fala. Z naturą nie ma żartów i nie można jej lekceważyć.
Kulinarnie.
W san Javier trafiliśmy na muzeum wina. Oczywiscie zatrzymaliśmy się, nie było to wielkie muzeum, raczej trochę muzeum udawało, ale za to przemiły właściciel, Don Jorge, pooprowadzał nas nieco i pokazał zakurzone stare butelki wina, odpowiednio leżakowane i tak dalej, było to w dość ciemnej i chłodnej piwnicy. Trzecie pokolenie Basków, powiadał o sobie. Mała winiarnia, tylko 15 hektarów winnica, ale daje sobie radę. Kupiliśmy od niego nie stare wino, ale dobry cabernet sauvignon, 5 litrów za…
8$ :schock:
Właśnie konsumujemy po obiedzie, mamy 2.5 dnia na konsumpcję, bo zabrać w dalszą drogę (samolot) tego nie możemy. Damy radę, tym bardziej, że wino dobre i nadal nie wchodzi nam do głowy. Ja z reguły piję więcej wina niż Jerzor, ale tutaj pijemy równo i on się dziwuje, że nie dość, że pije dużo, to ani go głowa nie boli, ani żadnych sensacji, które czasem miewał po chilijskich winach kupowanych Za Rogiem. Musi klimat i miejsce, ani chybi!
I jeszcze piosenka, która mi się od rana kołacze po głowie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=2WrL1l_gABI
Czy mi się wydaje Alicjo, że niedawno byłaś w Chile i w Argentynie, bo oglądałem film z przejeżdżania przez Andy. Znowu Cię tam pociągnęło? 😀 Nie ma innych ciekawych miejsc na świecie? 😉
Torlinie,
i owszem, byłam w marcu, ale od Santiago na północ i do Peru (Lima).
Tym razem na południe od Santiago, to taki dość długi kraj, a północ od południa rózni się BARDZO.
Z Argentyną inna sprawa, byliśmy tylko w Mendozie, przekraczając to cholerne Los Libertadores, ale mieszkaliśmy 2 dni w takim schronisku pod Aconcaguą i zaprzyjaźniliśmy się z jego właścicielem. Wpadniemy tam na pewno (niespodzianka dla Steve’a!), a poza tym mamy większą rozpiskę na za krótki pobyt w Argentynie. Damy radę, myślę ; )
Wczesniej napisalam, ze powstrzymalam sie z zyczeniami Happy Thanksgiving dla znajomego z plemienia Yakima. Przed chwila zapytalam go, czy obchodzi Thanksgiving. Yes! Big time!
Kevin od kilku weekendow jezdzi na polowanie. W ostatni weekend zabil ges. W ten weekend planuje zastrzelic niedzwiedzia (czarnego niedzwiedzia). Zapytalam czy na niedzwiedzia poluje z tego samego karabinu, z ktorego poluje na gesi. 🙂
Mowi, ze mieso jest bardzo dobre. Kevin zatrzyma pazury niedzwiedzie i zrobi z nich bizuterie.
p.s.Świat w ogóle jest bardzo piękny, ciekawy i warto go zobaczyć, ja korzystam z tego, że mam mozliwości, bo na nic innego nie wydaję pieniędzy. To było marzenie mojego życia.
Zważ, że nigdy nie jeździmy zorganizowanymi wycieczkami, sami sobie wytyczamy trasy i sami jeździmy.
Nie zdążę wszystkiego zobaczyć, ale staram się, staram 🙂
Co ja widzę ? Tylu nowych blogowiczów ujawniło się nagle 🙂 Wszyscy tęsknią za tzw starą gwardią .Ciekawe że wszyscy do niej należący jednocześnie zamilkli ? Drugi obieg zadziałał ? Przecież blog jest jedynie oficjalną formą komunikacji jego uczestników
A może w końcu wylogowali się do życia? http://www.wylogujsie.org/node/35
Nie martwcie się Tęskniący. Pyra wróci ! Ma zobowiązania wobec Gospodarza – nie bez powodu pożyczył jej „na zawsze” komputer i do tego z czerwonym guzikiem 🙂
Dello, nie wiem jak Wam wystarcza na te podroze I przerwy w pracy 8O,
chyba to na koszt dzieci /z tego, czego im nie zostawicie…./.Moze to I fajnie….
Dello, ja staromodna matka, nie pisze to Boze bron z niecnej zazdrosci….
……chialabym jeno motywacje znac /wszystkie inne procz ciekawisci swiata.
A przy okazjii nadmienie, ze brakuje tutaj madrej Nemo. Pyra, to jak juz napisala Dorotol, czycha na okazje I z kogo mozna cos „wydusic”…. .Tak wic, na wszelki wypadek nikomu sie nie naraza.
Na nowy rok. Sam jeszcze nie sluchalem 🙂
http://youtu.be/od7OuxY5kBc
Nic nie piszę i, co gorsza, nie czytam, bo jak już skończę niańczyć zwierzątka, to padam na żabi pysk i tak trwam do rana.
Pies Dino, przeprowadzil się na wiecznie zielone łąki, miał raka kości i już nie mógł stawać na chorej łapce, która w końcu spuchła do rozmiarów gargantuicznych. Dobrze, że dzięki Ince, miałam dla niego dostatek środków przeciwbólowych.
W koniach schroniskowych też ubytki – bardzo lubiana Lambada też podreptała na zielone pastwiska, przy okazji się wyjaśniło, że jej chudawy wygląd, mimo wielkiego apetytu, był spowodowany wrzodami dwunastnicy – a mówi się o konskim zdrowiu!
Przy okazji: moja szkolna koleżanka, która czytuje blog, ale raczej nie komentuje, co jakiś czas zdaje mi relacje co wyczytała. Kiedy jej powiedziałam, że podobno na blogu jakieś kłótnie, skomentowała: „ale przynajmniej jest ciekawie”…
I to by było na tyle.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Irku, wysyłam paczkę.
Antonino,
ja jestem stara gwardia, naprawdę, ta od bladego początku, i zawsze się odzywam.
Nieładnie jest sugerować, że Gospodarz coś Pyrze podrzucił (komputr) i dlatego tego owego Pyra „czapkuje”.’Pyra jest Pyrą i nikt, ale to nikt nie narzuci jej zdania, można się z nią zgadzac lub nie, ale swoje lata przeżyła i ma swój ogląd na świat.
Bardzo cenię Pyrę, z którą niejeden raz się spotkałam w realu.
Alicjo, tylko nikt nie chcial sie z Toba ostatnio spotkac. Pyra takoz, zarowno , jak to Ty mawiasz. Jakos nie bylo malego zjazdu w W-wie.
Musisz wyciagnac wnioski z tego. Jak sie okazuje Twoj staz, I innych „takoz zarowno” znaczenia nie ma.
Dzien dobry wszystkim.
Widzę, że tutaj nie tylko wolno obrażać kogo się chce, tutaj wolno też oczerniać. Wpis Anoniny 23:16 uważam za skandaliczny.
A Gospodarz uważa, że to blogowicze tworzą Blog. W wypowiedziacch Antonony nie widzę nic twórczego, widzę jad, intrygę, podłość. Jeśli takich „twórców” blogu będziemy tolerować, to faktycznie na nic niczyje starania.
Dobranoc 🙂
niczyje = czyjeś
Nowy, jeszcze nie gaszę 🙂
Ja też, ale u Ciebie już późno bardzo, a właściwie wcześnie rano. 🙂
Nie mogę spać, dla mnie to za dużo.
Nie wiem czy ja już należę do Starej Gwardii, czy do wciąż Nowych 🙂
Chyba zmienię nick na Stary
Antonino, blog to nie wszystko kto chce pogadać nie publicznie to gada. Wymieniamy się tel. na Skype się widzimy. Tadziu włącz tel.
Dla wszystkich!
http://www.youtube.com/watch?v=pcNg7ZRv04Q
Alicjo, kilka spraw.
Przecież ja Ci Wspaniała Moja Komentatorko nic nie zarzucam, jeżdżenie do tych samych krajów uważałem po prostu za bezsensowne. Wytłumaczyłaś mi, i wszystko jasne.
Nie chce mi się grzebać w archiwaliach – byłaś na Aconcagui? Słyszałem, że jest to najwyższy trekking na świecie. Moje marzenie, ale niemożliwe do zrealizowania.
Jestem podobny do Ciebie, zwariowałem i zachorowałem na podróże, od 2010 roku byłem dwa razy w Tunezji, w Madrycie, w Alpach, w Belgii, w Pradze i w Gruzji. W przyszłym jadę do Berlina na kilka dni, a pod koniec roku wybieram się do Iranu. Wszystkie moje wyprawy organizuję sobie sam, wyjątkiem jest Tunezja, ale też znikałem na całe dni włócząc się po wybrzeżu. A do Tunezji pojechałem drugi raz, bo cena to spowodowała, było tuż po rewolucji i za 799 złotych wykupiłem wczasy tygodniowe w 4* hotelu, jedynkę, all inclusive. Samo fotografowanie czołgów już było atrakcją.
——–
Nowy!
Nie gniewaj się, ale uważam, że przesadzasz. Nie widzę żadnych słów w komentarzu Antoniny, które możnaby zakwalifikować jako „widzę jad, intrygę, podłość”. Ona ma prawo do swojego osądu, może się dziwić, że są osoby, które wpisują się do blogu przez cały dzień, tak jakby świat nie istniał dookoła.
Nowy nie przesadza. Wpis byl podly i tchorzliwy – bo kim jest Pyra to wiemy, ale Antonina chowa sie niesutannie za coraz tp nowym nickeiem aby jej nikt nie poznal i nie wypomnial wczesniejszego intryganctwa. ,
Absolutna obrzydliwosc.
Nie sadze aby sie chcial tu jeszcze kiedykolwiek pojawiac jesli atmpsfere narzucaja tu trolle. Powrot byl bledem.
No po wyobrażeniu sobie tego żółwia nad ogniem, to faktycznie postne myśli człowiekowi do głowy przychodzą…